niedziela, 16 kwietnia 2017

18.Czyżby cisza przed burzą

Stiles od razu zauważył, że Derek próbuje trzymać go z daleka od watahy i nieznanych wilków. Szczerze mówiąc, trochę mu ulżyło z tego powodu, bo ten cały „Col” sprawiał, że przechodziły go dreszcze. Coś w tym chłopaku trochę go odrzucało pomimo dość niezwykłej i unikalnej urody i cieszył się, że nie musi przebywać w jego obecności.
Obce wilkołaki miały się wynieść na swój teren zaraz po pełni, więc Stiles postanowił je zignorować i skupić się na swoim planie uwiedzenia Dereka. Lydia była mistrzynią, ale do tej pory nawet jej sztuczki nie zrobiły na Dereku wrażenia, więc musiał wymyślić coś innego.
Jedyne, co przychodziło mu do głowy, to igranie z wyostrzonymi zmysłami wilkołaka. Ciągle pamiętał, jak Derek stracił kontrolę podczas pierwszej pełni Stilesa z watahą. Wilk chciał go oznaczyć i wyraźnie próbował go posiąść, co z jakiegoś powodu nakręcało Stilesa, gdy o tym myślał. Cóż, miał przecież tylko osiemnaście lat. Czy można było go za to winić? Ha.

No więc, igranie ze zmysłami Dereka. Stiles wprowadził spore zmiany w swoim życiu, by nie drażnić zmysłów wilkołaków. Zmienił płyny i proszki, zrezygnował z perfum i mył się naturalnymi, bezzapachowymi mydłami, które kazał Derekowi powąchać przed zakupem. Jeśli chodziło typowo o Dereka, wilkołak często ocierał się o niego i dotykał, by zostawić na nim swój zapach. Uwielbiał, kiedy Stiles pożyczał od niego ubrania i lubił go trochę spoconego. Stiles był przekonany, że zapach potu będzie dla wilkołaków odrażający, ale Derek zdawał się go lubić, więc Stiles tego nie kwestionował. Jasnym było, że Derek uwielbiał też, kiedy Stiles odsłaniał przed nim szyję. Wilki postrzegały szyję jako jedno z najbardziej podatnych na zranienia miejsc. Pokazywanie przed wilkołakiem szyi w taki sposób oznaczało zaufanie i chęć podporządkowania się. Nie trudno było zauważyć z jakim głodem Derek patrzył na niego za każdym razem, kiedy Stiles to robił.
Istniało wiele sposobów, by Dereka sprowokować. Wilkołaki były niezwykle zaborcze, więc w to miejsce Stiles postanowił uderzyć. Derek znał zapachy innych ludzi, z którymi Stiles się kolegował, więc ich zapach z pewnością go nie ruszy. Musiał więc znaleźć inny sposób, by pachnieć jak nieznana Derekowi osoba, by poczuł się trochę zagrożony. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, prawda? A Stiles przecież nie robił tego tylko dla siebie. Derek też na tym skorzysta.
Gdy nadszedł czasu rytuału Stiles niemal chodził po ścianach. Też chciał w tym uczestniczyć, choćby po to, by wiedzieć, co go czeka. Derek jednak kategorycznie mu zabronił i jeszcze uprzedził jego ojca, że Stiles ma zostać tego dnia w domu. Nastolatek nie miał więc wyjścia. Jedyny plus tej sytuacji był taki, że Derek obiecał przyjść do niego po wszystkim i spędzić z nim noc, więc może cała ta akcja w lesie trochę go nakręci i będzie miał szansę na małe co nieco ze swoim chłopakiem.
Egh…
Nie spał do drugiej w nocy, przewracając się z boku na bok. Fakt, że Allison też nie mogła towarzyszyć watasze, ani trochę nie poprawiał jego nastroju. W końcu jednak zasnął.
Obudził go cichy trzask dochodzący od strony okna. Stiles usiadł pospiesznie i spojrzał zaspany w tamtą stronę. Derek błysnął na niego krótko oczami. Zawsze tak robił, żeby Stiles miał pewność, że to na pewno on.
- Chris jest w szpitalu – powiedział wilkołak bez ceregieli.
- Co? – zdumiał się Stiles, trąc zaspane oczy.
- Chris jest w szpitalu – powtórzył Derek. Stiles zapalił lampkę obok łóżka. Ze zgrozą zobaczył, że Derek jest cały utaplany w błocie i krwi.
- Co się stało? – spytał z niedowierzaniem, gramoląc się z łóżka.
Derek pokręcił głową. Wyglądał na wykończonego. Był zupełnie nagi. Zawsze tak przychodził, gdy szedł pobiegać w swojej wilczej formie i przychodził prosto do Stilesa. Zawsze jednak był czysty. Tym razem wyglądał jak obraz nędzy rozpaczy.
Stiles zabrał go do łazienki.
- Twoje rany się nie goją – zauważył ze zdumieniem. Derek wszedł pod prysznic, by zmyć z siebie brud i krew.
- Tojad – rzucił Derek. Po krótkiej chwili dodał. - Wszystko szło świetnie. Peter był już blisko Chrisa i wtedy nagle znikąd pojawiły się te… omegi i zaczęły nas atakować. Były wściekłe i żądne krwi. Ledwo daliśmy im radę, ale Chris dość mocno oberwał. Peter i Col zabrali go do szpitala, a reszta została w lesie. Z tego, co wiem, nic mu nie będzie.
- Żadne z was ich nie wyczuło? – zdziwił się. Derek pokręcił głową, zakręcając kurki i wycierając się w ręcznik, który podał mu Stiles. Na koniec owinął go sobie wokół bioder. Stiles obszedł go dookoła, szukając obrażeń. Na szczęście nie zauważył nic poważnego.
- Jakim cudem oberwałeś tojadem? – spytał. Nic z tego nie rozumiał.
- Miały go na pazurach.
- Chcesz mi powiedzieć, że inne wilkołaki zaatakowały was tojadem?!
Derek przetarł twarz znużony.
- Stiles, wiem że masz dziesięć tysięcy pytań, ale ja mam dość wrażeń na dzisiaj. Możemy do tego wrócić jutro?
Nastolatek nie chciał, ale skinął głową. Derek odetchnął z ulgą i włócząc nogami wrócił do pokoju swojego chłopaka. Otworzył jedną z szuflad, w której były jego spodenki do spania i naciągnął je na siebie z gracją, po czym dosłownie rzucił się na łóżko. Stiles jeszcze nie widział Dereka zachowującego się… tak. Jak nastolatek.
Pogasił wszędzie światła i wdrapał się na łóżko obok wilkołaka. Nawet nie próbował wsunąć się pod przykrycie. Noce były ciepłe, a Derek grzał jak piec. Nie było opcji, żeby zmarzł tej nocy.
Następnego dnia, kiedy Derek zszedł z nim na śniadanie, jego ojciec nawet nie skomentował jego obecności. Wieść o tym, co zaszło w lesie, musiała już dotrzeć do policji. Ukrywanie takiej ilości ciał nie miało najmniejszego sensu, zwłaszcza jeśli miało się po swojej stronie stróża prawa i to w dodatku samego szeryfa.
- Muszę już jechać, ktoś narozrabiał w nocy – powiedział mężczyzna, patrząc na Dereka z lekką naganą. Rany na jego torsie dalej były widoczne, mimo że minęło już kilka ładnych godzin od całego zajścia. – Po południu chciałbym spotkać się z Peterem i usłyszeć jakieś wyjaśnienia.
- Przekażę mu – powiedział Derek spokojnie.
- Dobrze – odparł John. Stiles wywrócił oczami. Jego tata zachowywał się tak w stosunku do Dereka od czasu, gdy dowiedział się, czym Derek jest. Nie ufał mu ani trochę, ale już nie próbował się wtrącać w ich sprawy. Na szczęście.
Gdy John wyszedł, Stiles odetchnął. Poczekał, aż Derek wypije swoją porcję kawy, po czym zaczął go wypytywać o szczegóły całego zajścia. Niestety, Derek nie wiedział wiele ponadto, co już mu powiedział.
Kończyli jeść, kiedy zawitał u niego Peter.
- Nie mamy za dużo czasu – powiedział, przechodząc od razu do rzeczy. – Jesteś naszym małym mądralą, więc twoim zadaniem będzie zdobycie dla mnie wszystkich potrzebnych informacji.
- To nie był przypadek – stwierdził od razu Stiles.
- Nie – poparł go Peter. – Ktoś celowo próbował mnie sabotować. Dokończenie takiej więzi jest błogosławieństwem, a partner rozszarpany przed ceremonią oznaką słabości. Sępy już zaczynają krążyć. Twoim zadaniem jest dowiedzenie się, o co chodzi z tymi cholernymi omegami i kto je na nas nasłał. Derek i Allison ci ze wszystkim pomogą. Nikomu innemu nie mów o tym, że kazałem ci się tym zająć. Im mniej osób wie, tym lepiej.
Stiles skinął głową. Peter w ciągu kilku ostatnich miesięcy zrobił szereg dziwnych i bezsensownych rzeczy, z których nikomu nie próbował się wytłumaczyć. Stiles był pewny, że Peter wiedział, że coś takiego się stanie. Wiedział, że ktoś będzie próbował ich zaatakować.
Omegi, które ich zaatakowały, nie tylko pojawił się dosłownie znikąd – jak twierdził Derek – ale też miały na pazurach tojad. Same by sobie tego na pewno nie zrobiły i w życiu nie zaatakowały obcego stada. Omegi były wyrzutkami. Niw trzymały się razem, nie prowadziły walk terytorialnych i zdecydowanie nie były odporne na tojad. Co oznaczało, że ktoś inny maczał w tym palce. Ktoś, kto je wszystkie zebrał i napuścił na Petera i jego watahę podczas pełni. Kto? Tego Stiles zamierzał się dowiedzieć.
- Co ze stadem Caren? – spytał nastolatek.
Peter uśmiechnął się pod nosem, przekrzywiając głowę.
- Brawo, Stiles. Masz niezwykły dar do zadawania właściwych pytań – powiedział, patrząc na niego wymownie. – Oczywiście, ceremonia nie doszła do skutku, więc całe stado zostanie do następnej pełni. Dałem już Caren swoje pozwolenie.
- Nie sądzisz, że to wielki błąd? Nie wyglądają zbyt przyjaźnie. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby to oni stali za tym atakiem – powiedział Stiles. Peter tylko uśmiechał się, patrząc na niego z czymś w rodzaju… dumy? Rozbawienia?
- Nie mam do nich za grosz zaufania, ale – alfa wzruszył ramionami – nic nam teraz nie mogą zrobić. Są od nas słabsi i dalibyśmy sobie z nimi radę w mgnieniu oka. Caren dobrze o tym wie. Jest nowym alfą, nie zdążyła jeszcze nawiązać kontaktów z innymi, więc jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nikt z zewnątrz jej nie pomoże w zdobyciu naszego terytorium.
- A obecność Caren na waszym terytorium będzie postrzegane jak przymierze, więc nikt nie odważy się wystąpić przeciwko dwóm watahom naraz – dodał Stiles.
Peter skinął.
- Do kolejnej pełni jesteśmy z nimi bezpieczni. Jeśli Caren stoi za tym atakiem, ktoś jej pomaga. Muszę wiedzieć, kto. To twoje zadanie, Stiles. Nie zawiedź mnie.
- Dobrze, tato – rzucił nastolatek.
Peter spojrzał na niego spod byka, ale nic nie powiedział.

Stiles cały dzień gdybał na tym, co się stało, próbując połączyć fakty. Poprosił tatę o dane dotyczące omeg. John nie był zadowolony, ale zgodził się na pokazanie mu tych dokumentów. Wiedział, że to Stiles rozwiązał zagadkę zabójstw i że jeśli znowu działo się coś takiego, najlepiej było powierzyć to w ręce syna. Oczywiście, na milion sposobów dał mu do zrozumienia, że ani trochę mu się to nie podoba, ale obiecał wszelaką pomoc.
Nastolatek porobił sobie na komisariacie zdjęcia i posprawdzał wszystko, czego potrzebował. Potem zabrał się do roboty.
Siedział nad dokumentami dobrych kilka godzin, kiedy ktoś wdrapał się do jego pokoju przez okno. Stiles uśmiechnął się lekko widząc, że to Derek.
- Wszystko w porządku? – spytał, widząc jego nieprzeniknioną twarz.
Derek skinął głową z lekkim westchnieniem.
- Jak ci idzie? – spytał, podchodząc do niego i patrząc mu przez ramię.
- Tak sobie. Większość ciał już zostało zidentyfikowanych, ale na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy. Są z różnych stanów, pochodzą z różnych środowisk, różne wyznania, kolor skóry, wszystko… Jak na razie nie udało mi się znaleźć nic, co mogłoby ich łączyć. Przeszukałem też wszystkich ze stada Caren w bazie danych policji i… - Stiles nie dokończył, bo Derek nachylił się i pocałował go. Wsunął mu język do ust, penetrując je dość natarczywie. Stiles tylko otworzył szeroko oczy, kompletnie nie spodziewając się takiego ataku. Po krótkiej chwili szok minął. Objął wilkołaka za szyję, przyciągając go bliżej i odpowiadając na namiętne pocałunki. Derek jeszcze nigdy go tak nie całował. Nie tak… namiętnie, pasjonująco. Nie tak natarczywie.
Stiles poczuł, że brunet łapie go pod kolanami i unosi z krzesła, więc złapał go mocniej za szyję, żeby nie spaść.
Derek rzucił go na łóżko i wdrapał się na niego, wracając do pocałunków. Stiles jęknął cicho, gdy usta wilkołaka zjechały na jego szyję, zasysając się na niej i podgryzając. Nastolatek próbował się otrzeć swoją erekcją o udo mężczyzny, nie mogąc wytrzymać tego napięcia. Derek z powrotem wrócił do całowania jego ust, przyciskając go mocniej do łóżka i dotykając po bokach, udach, pośladkach… Stiles sapnął, gdy nagle poczuł dłoń wilkołaka zaciskającą się na jego kroczu. Derek absolutnie nigdy jeszcze go tam nie dotknął.
Stiles z rozdziawionymi ustami obserwował, jak Derek podnosi się z niego do siadu pomiędzy jego rozsuniętymi udami i sprawnie rozpina mu spodnie. Ich wzrok spotkał się na chwilę. Oczy Dereka błyszczały na niebiesko. Miał bardzo zdeterminowaną minę. Stiles oblizał usta, nie mogąc uwierzyć, że to wreszcie się dzieje. Nie miał pojęcia, czemu jego chłopak zmienił zdanie, ale nie zamierzał narzekać ani dopytywać. Chciał cieszyć się chwilą.
Oparł się n łokciach i obserwował, jak Derek zsuwa z niego spodnie i bokserki, po czym łapie jego erekcję u nasady i przeciąga językiem od jej podstawy aż po sam czubek. Stiles jęknął głośno, zaciskając palce na pościeli i modląc się o to, by nie dojść natychmiast. Derek oblizał wargi, rzucając mu krótkie spojrzenie, po czym skupił się na pieszczeniu jego erekcji. Brał ją ostrożnie w usta, coraz głębiej i głębiej, aż po samą nasadę, by równie powoli przeciągnąć wargami od nasady po czubek. Zmarszczył brwi, zupełnie jakby próbował znaleźć najlepszy sposób na pieszczenie Stilesa w tej sposób, po czym zaczął mu miarowo obciągać, pomrukując cicho przy tym.
Stiles czuł się przytłoczony nadmiarem emocji i ekstazy. Nie wiedział, czy większą przyjemność daje mu to, że Derek mu obciąga czy to, jak Derek wygląda podczas obciągania. Bo wyglądało to niezwykle gorąco. Stiles widział w swoim życiu całe zastępy pornoli, ale nikt jeszcze nie zrobił na nim takiego wrażenia jak Derek.
Opadł na pościel, zamykając oczy i jedynie pojękując z każdym jednym ruchem wilkołaka. Był w niebie. Jego biodra mimowolnie podrywały się do góry, próbując się wepchnąć głębiej w to przyjemne ciepło. Na początku Derek przytrzymywał jego biodra, ale po pewnym czasie już nie. Przestał poruszać miarowo głowo i pozwolił Stilesowi wbijać się w jego usta tak, jak ten tego chciał. Patrzył na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Jego oczy błyszczały na jaskrawoniebieski kolor, obserwując go uważnie.
Stiles nie był w stanie dłużej wytrzymać. Nim zdążył jakoś ostrzec wilkołaka, już dochodził w jego ustach. Derek nie odsunął się, przełykając wszystko. Potem powoli odsunął się z głośnym mlaskiem, wycierając usta ze śliny.
- O mój boże! – wymamrotał Stiles, oddychając ciężko i patrząc w sufit. Czuł, że jego policzki płoną. Jakoś tak przypomniało mu się, że powinien być zawstydzony. Nie mógł uwierzyć, że to naprawdę się stało. Leżał chwilę, próbując pozbierać się do kupy. Miał wrażenie, że jego mózg już na zawsze zmienił się w galaretę.
Potem go tknęło, że Derek też na pewno był podniecony i też należało mu się spełnienie. Ta myśl była wystarczającą motywacją dla Stilesa, by usiąść na łóżku i przyciągnąć do siebie wilkołaka. Pocałował go w usta, nie przejmując się, że ten przed chwilą mu obciągnął. Przejechał dłońmi po bokach Dereka i zatrzymał je na jego pasku od spodni. Z małymi problemami udało mu się go rozpiąć. Z zamkiem poszło szybciej i już po chwili zaciskał palce na pokaźnych rozmiarów erekcji Dereka.
- Wystarczy ręką – mruknął brunet, całując go w bok głowy. Stiles chciał zaprotestować, ale zaraz ugryzł się w język. Wolał nie przeciągać struny.
Wyciągnął z szafki żel intymny, którego używał często przy masturbacji. Wylał sobie sporo na rękę i ponownie ujął męskość Dereka w dłoń.
Kąt był trochę dziwny i penis też inny. Stiles zmarszczył brwi, próbując znaleźć najlepszy sposób, by najefektywniej Dereka zaspokoić. Po chwili udało mu się odpowiednio ułożyć rękę w pozycji, która była całkiem wygodna. Derek zamruczał z aprobatą, kiedy zacisnął mocniej palce i zaczął go miarowo pieścić. Stiles całował i lizał go dodatkowo po brzuchu, nie mogąc się powstrzymać od dotykania go. Zapach Dereka, jego dotyk, ciche pojękiwanie i pomrukiwanie pełne aprobaty… To pewnie ten jego młody wiek, ale penis Stilesa był o krok od stanięcia na baczność. Brakowało temu finezji, wprawy, było trochę niezręczne i Stiles czuł, że boli go nadgarstek od trzymania ręki w nie do końca komfortowej pozycji, ale nie miało to dla niego znaczenia. Wiedział, że seks jak wszystko wymagał wprawy i ćwiczenia i był gotowy ćwiczyć do upadłego, aż obaj osiągną perfekcję w zaspokajaniu swoich potrzeb.
Derek był niezwykle cichy podczas seksu, skupiając się bardziej na doznaniach niż gadaniu. Po dłuższej chwili odsunął ręce nastolatka i popchnął go z powrotem na posłanie. Stiles ze zdumieniem patrzył, jak Derek jedną rękę podsuwa do góry jego bluzę i koszulkę, odsłaniając jego brzuch, a drugą zaczyna się pieścić. Stiles obserwował jak zahipnotyzowany poczynania bruneta, jego wspaniałe ciało i nie mogąc uwierzyć, że to wszystko się dzieje. I to po tym, jak Derek się zarzekał, że jeszcze za wcześnie.
Nagle Derek warknął cicho i wypiął lekko biodra, wyraźnie celując nasieniem na brzuch Stilesa, który nawet nie mrugał, nie chcąc przegapić ani sekundy tego, co działo się przed jego oczami. Chwilę trwało, zanim Derek skończył dochodzić na jego brzuch i krocze, a potem… potem przesunął ręką po jego brzuchu, rozcierając spermę po każdym odsłoniętym kawałku skóry.
- Bleh! Czy to jakiś wilkołaczy fetysz? – spytał, nie wiedząc, jak odebrać zachowanie swojego chłopaka.
- Jesteś mój – mruknął cicho Derek, w końcu odsuwając rękę. Nachylił się lekko, obwąchując Stilesa po brzuchu. – I wreszcie tak pachniesz.
- Och. Okej. – Nastolatek tylko uniósł brwi. Nikt nie kwestionował tego, czyj Stiles był, a czyj nie. Czyżby Derek dowiedział się o planie uwiedzenia go? Niemożliwe, Stiles jeszcze z nikim nawet o tym nie rozmawiał.
- Chcę wiedzieć, dlaczego zmieniłeś zdanie? – spytał spokojnie, kiedy Derek układał się obok niego na łóżku, obejmując go i przyciągając mocno do siebie. Kompletnie nie przejmował się faktem, że Stiles był przez niego cały upaprany spermą. Wcisnął nos w jego szyję, wąchając go z cichym pomrukiem zadowolenia.
- Nie – odparł tylko wilkołak.
Stiles westchnął cicho. Zazwyczaj nie miał problemów z rozszyfrowywaniem ludzi, ale Derek… Dereka nie potrafił zrozumieć. Za każdym razem, gdy już myślał, że wie, co ten zrobi, Derek wracał i robił… coś takiego.
Cokolwiek jednak skłoniło go do zmiany zdania, Stiles był wdzięczny. Bo już naprawdę nie wiedział, co zrobić z tym całym „poczekajmy do twoich dziewiętnastych urodzin”.

Kolejne dwa tygodnie minęły w mgnieniu oka. Stiles wreszcie miał wakacje, ale jego mózg niezbyt to zarejestrował, za bardzo skupiony na sprawie, którą Peter kazał mu się zająć. Miał już coraz więcej elementów układanki i coraz mniej mu się to podobało, ale póki nie udało mu się dotrzeć do sedna sprawy, nie próbował w żaden sposób ingerować w życie stada.
Stiles nie miał zbyt wielu okazji na obcowanie z Caren i jej stadem. Derek wychodził z siebie, by trzymać go z dala od obcych wilków. Pewnie myślał, że jest przy tym subtelny, ale nie był. Ani trochę. Stiles nic sobie z tego nie robił, bo nie lubił tamtych wilków, ale zaczynał się zastanawiać, czy to nie dlatego Derek tak chętnie ostatnio dość odważniej poczynał sobie z nim w łóżku. Lub pod prysznicem, jak kto woli, detale nie były w tej sytuacji ważne. Stiles był szczęśliwy, że coś ruszyło się w tej sprawie, że detale nie obchodziły go ani trochę i…
Egh, wracając do tematu. Zachowanie Dereka zaczęło wydawać mu się podejrzane, kiedy nagle Scott zaczął się skarżyć na swoje problemy z Allison, Cecyl omal nie wywołał wojny między stadami prawie zabijając jednego z watahy Caren… Hayden coś podejrzanie przykleiła się do Liama… No, najpierw przyklejała gumy na każde krzesło, na które miał usiąść. Biedny Liam usiadł w każdą jedną. Stiles nie wiedział, na jakiej zasadzie działał mózg tego wilkołaka, ale Hayden swoim zachowaniem musiała poruszyć w nim jakąś czułą strunę, bo Liam wcale nie był taki niechętny spędzaniu z nią czasu sam na sam. Derek twierdził, że Liam pachnie Hayden tak jak Stiles pachnie nim, co Stiles uznał za kiepską nowinę. I informację, której wolałby nie mieć.
I sam też został wzięty na celownik. Wracał pewnego dnia wieczorem do domu, kiedy jego samochód odmówił mu posłuszeństwa. Kiedy wkurzony wysiadł i zajrzał pod maskę, usłyszał trzask łamanych gałązek i po chwili z lasu obok wyszedł Col.
- Jakiś problem? – zapytał całkiem spokojnie. Był ubrany w krótkie spodenki do biegania i adidasy. Miał dość mocno przepoconą koszulkę i nie wyglądał ani trochę podejrzanie, co samo w sobie było dla Stilesa podejrzane.
- Poradzę sobie – odparł Stiles. Udawał, że obecność Cola w ogóle go nie ruszała i skupił swoją uwagę samochodzie, próbując zlokalizować problem. Nie znał się na autach, ale Col tego nie wiedział i nie musiał wiedzieć. – Co ty tutaj robisz?
- Biegam – odparł rudy, podchodząc bliżej i opierając się o maskę samochodu bardzo blisko Stilesa. Nastolatek tylko cudem zdołał zapanować nad biciem swojego serca i nie zareagował, dalej grzebiąc pod maską. – Twój silnik wydaje charakterystyczne dźwięki. Wyglądało na to, że masz kłopoty.
- Poradzę sobie – powtórzył Stiles. Nie był pewny, co powinien zrobić. Nie wiedział, jakie Col miał zamiary. Chciał go zabić? Byłby głupi, gdyby to zrobił. Stiles nie widział go przez dwa tygodnie. Peter i Derek na pewno by znaleźli jego ciało i wyczuli na nim Cola. Nie wywinąłby się z tego. Czego więc mógł chcieć.
- Nie wyglądasz, jakbyś się znał na samochodach – odparł wilkołak z lekkim uśmieszkiem. Zbliżył się jeszcze bardziej sprawiając, że serce Stilesa mimowolnie zabiło mocniej. Przeklął się za to, ale nic nie mógł poradzić na reakcję swojego organizmu. Col przez chwilę przyglądał się temu, co było pod maską, po czym westchnął.
- Kompletnie nie znam się na samochodach – przyznał, ocierając się o niego lekko i wreszcie odsuwając o krok. – Lepiej zadzwoń po jakąś pomoc.
Stiles spojrzał na niego kątem oka. Podrapał się po karku. Wilkołak miał rację. Stiles nawet nie był pewny, co się zepsuło.
Wyciągnął telefon z kieszeni i zawahał się. Mógł zadzwonić do taty i poprosić go o pomoc, a Derekowi powiedzieć później. Podejrzewał jednak, że Derek wściekłby się, że Col śmiał zbliżyć się do niego na tyle, by zostawić na nim swój zapach i nie byłby zadowolony, że dowiedział się po fakcie. Z drugiej strony, zadzwonienie do Dereka oznaczało, że jego chłopak pojawi się od razu i zastanie go samego z Colem, co również mogło skończyć się źle.
Szybko zrozumiał, że pewnie właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Z cichym westchnieniem zadzwonił do Dereka i wyjaśnił mu, że utknął i że potrzebuje pomocy. Derek kiedyś mu wspomniał, że pracował przez jedne wakacje w warsztacie samochodowym i umie naprawiać auta, więc nie powinien mieć problemu z samochodem Stilesa. Stiles wolał mu pokazać, że Col sam się do niego przyczepił i Stiles absolutnie nie ma ochoty być blisko niego.
Grobowa mina Dereka, gdy się pojawił, była totalnie jednoznaczna. Wyglądał jakby za chwilę miał się rzucić na rudzielca za sam fakt, że stał w pobliżu. Stiles spokojnie wyjaśnił mu problem i pozwolił zajrzeć pod maskę. Widział, że Derek jest cały spięty i wpieniony na maksa i że przestawił Stilesa tak, by jak najbardziej odgrodzić go od Cola. Rudy tylko uśmiechał się lekko, gadając o jakichś pierdołach, których mózg Stilesa nie zarejestrował.
Nie był głupi. Liam, Cora, Allison i Scott, wszyscy mieli obstawę. I on sam też, z tym że Derek trzymał go z daleka. Col wyraźnie próbował wejść pomiędzy nich. Stiles pomyślał, że on sam może i nie widuje rudzielca, ale Derek musiał spędzać dość dużo czasu w jego towarzystwie. Col nie był zbyt cichy. Lubił gadać głośno i lubił gadać dużo. Mógł przez ten cały czas prowokować Dereka na każdym kroku, wykorzystując jego brak pewności siebie. Mógł swoją postawą sprawić, że Derek poczuł się zagrożony i postanowił dać Stilesowi to, czego ten chciał, byleby tylko go nie stracić. Stiles już trochę Dereka znał i wiedział, że ta opcja była bardzo prawdopodobna. Caren i jej stado nie chcieli rzucić się im do gardeł i wytłuc w jeden dzień. Nie, w ten sposób niczego by nie osiągnęli, byli zbyt słabi. Najpierw chcieli osłabić stado, więź pomiędzy jego poszczególnymi członków, a dopiero potem uderzyć, wykorzystując ich słabość.
- Gotowe. – Głos Dereka wyrwał go z zamyślenia. Brunet zatrzasnął maskę z trochę większą siłą niż było to konieczne. Stiles uśmiechnął się do niego mimo wszystko, nie chcąc dać Colowi satysfakcji. Objął swojego chłopaka za szyję i pocałował go w usta, pewnie wsuwając mu język do ust. – Dziękuję – wymruczał zmysłowo… No, na tyle, na ile Stiles był w stanie zrobić cokolwiek zmysłowo. – Jesteś najlepszy.
Derek trochę się rozluźnił, obejmując go w pasie i odpowiadając krótko na pocałunek.
- Powinieneś już jechać, twój tata może się martwić – powiedział brunet.
- Mhm… Widzimy się jutro tak jak ustaliliśmy?
- Jasne. Gdyby coś jeszcze było nie tak, daj znać – powiedział.
- Się wie. – Stiles jeszcze raz nachylił się i pocałował go w policzek. – Do zobaczenia.
Derek błysnął na Cola oczami, ale poza tym zupełnie go zignorował. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał zaraz za Stilesem, zostawiając rudego samego na środku drogi.
Stiles odetchnął. Niby nic wielkiego się nie działo, ale miał wrażenie, że sytuacja coraz bardziej się komplikowała.
Wiedział sporo o zamiarach Caren i tym, dlaczego pojawiła się ze swoim stadem na terytorium Hale’ów.
Problem polegał na tym, że nadal nie znał tożsamości osoby, która napuściła na nich te wszystkie omegi, a miał silne przeczucie, że ta osoba jest kluczowym pionkiem w całej grze.

***
Hej! Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Nie jest sprawdzony, więc sorry za literówki, itd. Postanowiłam w drugiej części nie rozwodzić się tak bardzo nad detektywistyczną częścią historii, więc dopóki nie usłyszę silnego sprzeciwu, śledztwo Stilesa opiszę tylko marginalnie i dopiero na końcu sam wyjaśni, co po kolei i jak. 
 Ostatnio (wczoraj?) dostałam maila od Kaliny z zaproszeniem do grupy na FB, która zrzesza pisarzy i czytelników autorskich opowiadań LGBT. Dodałam się do grupy i przejrzałam ją sobie z grubsza i zapowiada się super. Myślę, że każdy może tam znaleźć wiele fajnych opowiadań o tematyce LGBT, o których do tej pory się nie słyszało. Taka strona daje możliwości wypromowania mało znanych, a naprawdę dobrych, autorów. Jeśli ktoś jest zainteresowany (a mam nadzieję, że znajdzie się spora grupa), zapraszam https://www.facebook.com/groups/255806524860375/ 
Pozdrawiam i życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych!


22 komentarze:

  1. Był super naprawdę, a ciekawość mnie po prostu zżera, ciekawe jak to się miesza i dlaczego omegi nie zdechły od tojadu może jakieś badania paznokci albo coś podobnego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki i wesołych świąt :) to

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne 😁 wesołych świąt

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja :)
    Kolejna zagadka i to bardzo intrygująca :)
    Dlaczego omegi miały tojad na paznokciach? Kto chce zniszczyć rodzinę Dereka?
    Tyle pytań i już nie mogę się doczekać, co odkryje Stilles xD
    Derek miał być tak stanowczy, czekać do 19-stki Stillsa, a tu taka zmiana frontu, co było piękne :) Czyżby druga(wroga) wataha przyczyniła się do jego decyzji?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwww, uwielbiam Stilesa i te jego śledztwa. Nie pogardzę jeśli się nad tym bardziej rozwodzisz, kocham zagadki! Rozdział genialny jak zawsze i już chcę następny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahh i znów czekanie na kolejny rozdział, to jest najgorsze! XD
    ale fajnie wyszedl ci ten rozdział, o jezu jak ja kocham watki zazdorści w opowiadaniach <3
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No i Stilles się doczekał 😆 Dobrze bo już mnie Derek zaczął trochę irytować tym opóźnianiem 😉 Gorące to było, poproszę więcej 😍 Fajnie że Stilles znowu rozwiązuje zagadkę kryminalną, to obce stado naprawdę zachowuje się podejrzanie. Mam nadzieję że Derek nie da się wkręcić w te głupie gierki Cola, chociaż to może skutkować kolejnymi gorącymi scenami, hmm... to może niech się da wkręcić? 😆 Pięknie dziękuję, super rozdział 😀

    OdpowiedzUsuń
  8. A jestem na tej grupie! Naprawdę jest świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny rozdział! A najbardziej podoba mi się przemyślane zachowanie Stilles w stosunku do poczynań obcej watahy. Cieszy mnie to że nasz uke świeci mądrością i pomysłowością a nie jest ciepłą kluchą ( w skrócie super zbudowana osobowość postaci ) :).
    A co do wątku kryminalnego jest mi on obojętny był w dużej mierze rozwinięty na początku więc jeśli planujesz go nie rozwijać to ok. Opowiadanie wedle mnie na tym nie straci, bo główny bohater i tak co chwila odkrywa kolejne zasady i zwyczaje panujące w watasze jaki i jej sekrety. A sama historia jest urokliwa i tajemnicza :D
    Życzę weny w dalszym pisaniu!

    Pozdrawiam Dżoana ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny rodział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wstawić do majówki.
      obsesja

      Usuń
  11. Nie moge sie już doczekać na ciąg dalszy codziennie wchodze tutaj i odświeżam strone a tu dalej nic :(
    uwielbiam stereka i to opowiadanie jest chyba najlesze jakie czytałam (z tą parą) <3 wspaniale piszesz więc prosze dodaj jak najszybciej nowy rodział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ^ oh tak też ciąglę wchodzę, i mnie ciekawi co dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy kolejny rozdział? Wchodzę codziennie i sprawdzam, a tu nic :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, pracuję nad tym =.= Rozdział jest gotowy w jakichś 70%. Trzymajcie kciuki, to uda mi się go dokończyć i jutro już wreszcie wstawić.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Trzymamy kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Akurat na moje 18 urodziny *-* to byłby cudowny prezent. Trzymam mocno palce!

    OdpowiedzUsuń
  17. To opowiadanie jest świetne.
    Czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy rozdział ��

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej,
    fantastyczny rozdział, czyżby ten atak byl jednak powiązany z Garardem? ceremonia nie została skończona, Col mnie to bardzo denerwuje... a Derek ocho czyżby chciał oznaczyć Stillsa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)