niedziela, 24 lutego 2013

1.Granice



Robin
Magiczny czas wakacji minął szybciej niż mógłbym przypuszczać. Miałem nadzieję trochę odpocząć, ale przez ciągłe sprzeczki rodziców i czepianie się mojego ojca te wakacje zamieniły się w koszmar. Coś znowu się działo, skoro tak okropnie się kłócili, ale ja starałem się tego nie słuchać. Wystarczyło mi, kiedy ojciec się na mnie wydzierał. Serio. Jak na złość, Phil wyjechał na całe wakacje na jakieś zadupie i, do cholery, po raz pierwszy w życiu uprawiał z seks z poznaną tam dziewczyną. Zadzwonił do mnie o trzeciej nad ranem i przed dobrą godzinę opowiadał mi z detalami, co po kolei zrobił, jak się czuł i jakie były ogólne wrażenia. Kiedy opisywał mi, jak jej wkładał, miałem ochotę zwymiotować. W ogóle miałem ochotę się zwyczajnie poryczeć. Wzdychałem do przyjaciela już naprawdę długo i zrobiłbym naprawdę wiele, żeby być na miejscu tuj dziuni.
Tak czy siak, wakacje się skończyły, a ja pokpiłem sobie rozpoczęcie roku szkolnego w czwartek i zdecydowałem się iść do szkoły dopiero w piątek, na pierwsze lekcje. Trochę stęskniłem się za tymi wszystkimi wariatami z mojej klasy, chociaż nie mogłem powiedzieć, że jestem jakoś szczególnie przywiązany. Zależało mi tylko na Philu i tyle.
Lucy wysłała mi plan lekcji i okazało się, że w piątek mamy pierwszą chemię. Byłem jej trochę ciekawy, bo miał nas jej uczyć nowy wychowawca. Miałem nadzieję, że będzie dobrym nauczycielem, bo planowałem zdawać maturę rozszerzoną. Chciałem zostać naukowcem w specjalnym, rządowym laboratorium, w którym badali różne procesy chemiczne i tworzyli różne bomby, ewentualnie starali się je unieszkodliwiać. Badali jady różnych zwierząt i ulepszali niektóre materiały, wynajdując różne substancje chemiczne. Ojciec miał tam znajomości i jego kolega obiecał mu, że kiedy już skończę odpowiednie studia i otrzymam właściwy wynik, z przyjemnością mnie tam zatrudni. Była to chyba jedyna rzecz, za którą mogłem dziękować ojcu. Poza spłodzeniem mnie, oczywiście.
- Hej, Ro-bin!
Obejrzałem się i zaśmiałem, kiedy zobaczyłem pędzącego Phila. Jego ciemna kamizelka, która służyła za mundurek, powiewała w kompletnym nieładzie. Przybiliśmy sztamę na powitanie.
- Stary, dobrze cię widzieć – powiedział. – Też olałeś sobie wczorajszy dzień? Kiedy zadzwoniłem do Lucy, omal mnie nie pożarła, że jestem nieodpowiedzialny i co jak co, ale na rozpoczęciu mógłbym się pojawić.
- Serio? Mi nic nie mówiła, ale to może dlatego, że napisałem jej wiadomość.
- Chyba miała okres, ewentualnie nie tylko my wpadliśmy na taki pomysł i więcej osób do niej napisało.
- Tak z pół klasy, co?
Phil zaśmiał się.
- Pytałem ją o nowego nauczyciela i wiesz co? Momentalnie mi odpłynęła.
- Odpłynęła? – zdziwiłem się.
- No, też byłem w szoku, a potem przez następnych dziesięć minut nasłuchałem się, jaki to Sebastian jest przystojny! Jakie on ma śliczne, szare oczy, a jakie cudowne blond włosy. A jaki jest słodki, o jeeeeeju!
Phil tak świetnie udawał Lucy, że nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Przestań. Lepiej się pospieszmy, bo spóźnimy się na pierwszą lekcję w tym roku.
- No, i „o jeeeeeju Sebastian” nas odstrzeli!
Przez całą drogę do szkoły gadaliśmy o swoich wakacjach. Jakoś udało mi się wymigać od kolejnego opisu tego żenującego zdarzenia, jakim był pierwszy raz Phila z dziewczyną. Kiedy dotarliśmy do szkoły, akurat dzwonił dzwonek.
- Cholera, przecież ta klasa jest na ostatnim piętrze! – mruknął blondyn, ale westchnął i zaczął biec po schodach. Pobiegłem za nim, nie chciałem od razu robić sobie minusów na pierwszej lekcji u nowego wychowawcy.
Na szczęście reszta dopiero wchodziła. Cala grupa składała się z naszej klasy, bo, jak się okazało, ponad dziewięćdziesiąt procent wzięło fakultet z chemii i dyrekcja nas nie rozdzieliła. Cieszyłem się z tego, bo lubiłem mieć zajęcia z tymi osobami.
Zajęliśmy swoje stare miejsce idealnie po środku klasy. Ławki były tak poustawiane, że w jednym rzędzie mogło siedzieć sześć osób obok siebie. Po drugiej stronie klasy zaś stał wyciąg i stolik z różnymi słoiczkami, pipetkami i probówkami, gdzie nauczyciel zwykle przeprowadzał różne doświadczenia.
Spojrzałem na nauczyciela i aż westchnąłem. Cóż, nie było co się dziwić, że Lucy aż tak się zauroczyła nowym nauczycielem. Na pewno nie był stary, wyglądał na jakieś trzydzieści lat. Był wysoki i szczupły. Miał naprawdę męską i przystojną twarz, w której zostało coś z chłopięcej miękkości. Nos miał lekko zadarty, a usta pełne i zmysłowe. Włosy były potargane przez wiatr i wyglądały na dość niesforne.
- On wygląda jak z okładki Playboya – mruknął do mnie Phil. – Nie podoba mi się.
- Wygląda normalnie – odpowiedziałem. – Chyba.
Nie wyglądał na jakiegoś strasznego, co bardzo mnie cieszyło, bo nie lubiłem, kiedy nauczyciele wyżywali się na osobach, które słabo się uczyły.
- Witam. Jestem Sebastian Boot, ale to pewnie już wiecie. Przez następny rok będę waszym wychowawcą i będę was uczył chemii. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie przebiegała w przyjaznej atmosferze. Uprzedzam na samym początku, że nie mam zwyczaju rzucać uczniom kłód pod nogi ani im nie wierzyć, kiedy ściemniają, że pies im zjadł zadanie domowe. Jestem też cierpliwy, ale… Jeśli mnie wkurzycie, zamienię te lekcje w istne piekło. Żądam bezwzględnej ciszy i posłuszeństwa na moich zajęciach. Jeśli nie będziecie się stosować do moich zasad, co lekcję powita was kartkówka, a ci, którzy nie będą przygotowani, oprócz oczywistej, przysłowiowej pały, dostaną dodatkowe zadanie domowe. Każde kolejne przewinienie będzie się kończyło tym, ze tych zadań będzie po prostu więcej. Nie mam zwyczaju zawyżać ocen. Oceniam nie tylko sprawdziany i kartkówki, ale także umiejętność logicznego myślenia i pracę na lekcji. Zaplanowałem sporo lekcji z doświadczeniami, ale na to trzeba sobie zasłużyć. Ach, no i nienawidzę spóźnialskich.
Mężczyzna patrzył uważnie na każdego.
- On mnie przeraża – mruknął Phil.
Rozejrzałem się dyskretnie i uśmiechnąłem lekko. Dziewczyny były zachwycone nowym nauczycielem i nawet tego nie ukrywały.
- Przejrzałem wasz dziennik z zeszłego roku i wypatrzyłem kilku rekordzistów, dlatego ostrzegam – na moje lekcje po prostu NIE WOLNO wam się spóźniać. Spóźnialscy będą sprzątać klasę po zajęciach, myć wszystkie próbówki i układać słoiczki z substancjami alfabetycznie tak długo, aż się tego nauczą. Widziałem też wasze oceny. Byłem uczniem waszego poprzedniego nauczyciela i jeśli jego metody się nie zmieniły, macie w klasie jednostkę wybitną. Celujący na koniec drugiej klasy. Kto to był?
Podniosłem niepewnie rękę. Poczułem się nieswojo, kiedy  wzrok nauczyciela spoczął właśnie na mnie. Nigdy nie lubiłem, kiedy ktoś tak się gapił.
- Robin Linn? – nauczyciel spojrzał w dziennik.
- Tak, to ja.
- Gratuluję. Liczę na to, że w tym roku również będziesz się starał.
Kiedy na mnie patrzył, jego oczy miały dziwny, twardy wyraz. Nie rozumiałem tego spojrzenia, tym bardziej, że czułem, iż nie jest ono przyjazne. Było takie… chłodne. Dziwne.
Otrząsnąłem się z tego i jeszcze raz spojrzałem na „Sebastiana”. Patrzył się teraz na kogoś innego i wszystko było normalnie.
Wydawało mi się, pomyślałem.
- Chciałbym trochę przetestować wasze umiejętności. Numer pierwszy w dzienniku ma… Phil Brown. Zapraszam do tablicy.
- Trzymaj kciuki – mruknął blondyn, wstając niechętnie z krzesła.
- Napisz reakcję spalania…
Tylko kilka osób miało problemy z napisaniem tego, czego oczekiwał chemik. Ogółem zrobił na mnie dobre wrażenie. Chemia naprawdę była dla mnie bardzo ważna, dlatego nie mogłem pozwolić, żeby jakiś nauczyciel zaprzepaścił moją szansę na wymarzoną pracę. Pomijam już fakt, że jeśli źle zdam maturę, mam się nie pokazywać w domu. Mój ojciec był bardzo drażliwy na punkcie moich ocen i nawet czwórka na głupi semestr działała na niego jak płachta na byka. Kiedyś dostałem za to okropny szlaban, którego z pewnością nie zapomnę do końca życia.
Po lekcji chemii razem z Philem poszliśmy za szkołę, gdzie przeszliśmy przez dziurę w siatce i znaleźliśmy się w otoczeniu gęstych drzew z rozłożystymi konarami.
- Masz szlugę? – spytał Phil, podchodząc do Lucy.
Dziewczyna wywróciła oczami, ale podała nam po papierosie. Podczas przerwy zebrała się tam spora grupka osób, bardziej lub mniej znajomych. Pospiesznie spaliłem swoją fajkę, słuchając opowieści Lindy, która spędziła swoje wakacje w Australii. Szczęściara. Ja już od kilku lat nigdzie nie wyjechałem z rodzicami na wakacje, jedynie zimą jeździliśmy w góry. Z jakiegoś powodu nie chcieli nigdzie się ruszyć, a ja nie miałem odwagi, żeby narzekać.
- Chodźmy, zaraz mamy biologię. Nie chcę, żeby ta stara wariatka się nas znowu czepiła – mruknął Phil, poprawiając plecak na ramieniu.
Pożegnaliśmy się z dziewczynami, które miały teraz historię i poszliśmy do szkoły.
Nagle Phil jęknął, zerkając na telefon.
- Co znowu? – spytałem, unosząc jedną brew.
- To Gwen… Odkąd się przespaliśmy, nie daje mi spokoju. Chce się spotkać. Jak ona sobie to, kurwa, wyobraża?! Mieszkam prawie sto kilometrów od niej! Czy dziewczyny nie rozumieją pojęcia „niezobowiązujący seks”?! To już się robi nudne! Jeśli dalej będzie mnie męczyć, będę musiał zmienić numer!
- I zapomnieć o istnieniu dziadków – dodałem.
Przyjaciel spojrzał na mnie morderczo, ale nic nie powiedział.
Co do jego wypowiedzi to raczej byłem zdania, że dziewczyny aż za dobrze wiedzą, co to jest niezobowiązujący seks. To Phil nie umiał sobie znaleźć dziewczyny, która takiego chciała. Takie rozmowy z nim Bryl niezwykle męczące. Nie wiem, czy byłem takim dobrym aktorem, że Phil nie wiedział mojego znużenia, czy też może nie chciał widzieć, że dziewczyny w ogóle mnie nie interesują. Były dobrymi znajomymi i lubiłem z nimi rozmawiać, ale były to tylko luźne kontakty. Kiedyś próbowałem sobie wyobrazić, jak wchodzę w jakąś laskę i nawet mi nie drgnął. To był pierwszy z symptomów, że nie jestem hetero. A potem był Phil.
Wiele bym dał, żeby móc być z nim. Gdyby choć raz nie spojrzał na mnie jak na przyjaciela, ale jak na potencjalnego partnera… Nawet mógłbym robić w tym związku za dziewczynę. Niewiele ludzi zdaje sobie sprawę, jak wielki jest to dar jednego chłopaka dla drugiego – oddanie mu kontroli nad sytuacją, pozwolenie się zdominować i wejść w siebie… Ludzie uważają to za coś obrzydliwego, gdy robią to dwaj faceci. Dziewczyny są do tego odpowiednio wyposażone i nikt tego nie kwestionuje, ale faceci… To jest już coś innego, bo chłopak jest tu podmiotem dominującym. Gdy pozwala się zdominować, oddaje komuś innemu coś naprawdę ważnego. Oczywiście, znaczna część homo oddaje się każdemu, kto tylko chce, ale to nie jest już rodzaj bliskości, którą ja mógłbym się zadowolić. No, chyba że to właśnie Phil by mi ją zaproponował.
- Odpłynąłeś – zarzucił mi, szturchając mnie w ramię.
- Przepraszam, zamyśliłem się – uśmiechnąłem się lekko.
- Zauważyłem. Kurwa!
- Co znowu?
- Dzwoniła do mnie! Dzwoniła! Pisałem jej, że mam teraz lekcję!
Zmarszczyłem brwi.
- Mówiłeś, że była laureatką olimpiady matematycznej.
- No i?
- Skoro wie, o której zaczynasz pierwszą lekcję, raczej jest w stanie sobie policzyć, kiedy zaczynasz przerwę? – Phil pacnął się w czoło. – Lepiej w tym roku skup się na matmie, matole, bo na maturze po prostu zginiesz.
- Przestań mi srać z tą matura, bo cię walnę. Rzygnę, jeśli dalej będą tyle o tym gadać.
Wspinaliśmy się powoli po schodach. Trzecie piętro to bardzo dużo małych, upierdliwych schodków do pokonania, a po wakacjach pełnych lenistwa były jeszcze trudniejszym przeciwnikiem.
- Radziłbym ci uważać, kiedy wspominasz o Gwen – mruknął ostrzegawczo do Phila. Chociaż serc mi się krajało, kiedy udzielałem mu tego typu rad, nie miałem wyjścia. Byłem jego najlepszym przyjacielem, a to do czegoś zobowiązywało. – Lepiej żeby Lucy się o tym nie dowiedziała. Jeśli chcesz mieć u niej szanse, lepiej szybko bierz się do roboty. Słyszałem, że Justin ostrzy sobie na nią zęby.
- Justin? Ten kretyn? Po moim trupie.
- Hm, przypominam ci, że pokonał cię w biegu na trzysta metrów i miał lepszą średnią niż ty.
- O jedną setną lepszą, Robin! Przestań mnie wkurwiać!
Ktoś chrząknął ostrzegawczo. Obejrzeliśmy się obaj zdziwieni. Za nami stał nowy chemik, trzymając dziennik pod pachą. Jego zimny wzrok zmroził mi krew w żyłach. Widocznie wlekł się za nami już dłuższą chwilę i słyszał całą rozmowę. Zaczerwieniłem się lekko, chociaż nie miałem ku temu powodów.
- Czy mógłby pan się opanować chociaż na chwilę, panie… Brown? To naprawdę nie jest przyjemne, słuchać tych wulgaryzmów.
- Przepraszam – mruknął blondyn, odgarniając za długą grzywkę na bok. Nie patrzyłem na niego, ale wiedziałem, że jego wzrok jest wyzywający. Głupi Phil, zawsze ściąga na siebie kłopoty. Niech mnie cholera, ale naprawdę kochałem w nim tego buntownika.
-  I pan Linn, o ile się nie mylę? W nagrodę dla was dwóch za zatruwanie mi dnia swoim szczeniackim zachowaniem przygotujecie opracowania tematów godzin wychowawczych. Gdzie ja je włożyłem… O, tutaj… - Mężczyzna wyciągnął do nas rękę z kartką. Phil wziął ją do ręki ostrożnie, zupełnie jakby to był wąż. – Radzę się postarać albo pożegnacie się z dobrą oceną z zachowania. A teraz radzę wam się udać na lekcję, już dawno po dzwonku.
Mężczyzna spojrzał na mnie, a jego oczy były tak cholernie zimne, że aż zadrżałem. Miałem wrażenie, że nie przypadłem mu do gustu, nie rozumiałem tylko, czym mu podpadłem. Może coś mi się gdzieś wymsknęło i to usłyszał? Jeśli czymś mu zawiniłem, to powinienem go przeprosić, ale jak miałem to zrobić, skoro nie wiedziałem, o co chodzi?
Westchnąłem lekko i spuściłem wzrok. Nie lubiłem jego spojrzenia, chociaż oczy miał naprawdę ładne.
- Przepraszamy, proszę pana – powiedziałem, siląc się na spokój. – To się więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję.
Phil tylko uśmiechnął się kpiąco, odwrócił na pięcie i wszedł wyżej po schodach. Nie oglądając się na nauczyciela, poszedłem w jego ślady. Wciąż czułem na plecach jego przeszywające spojrzenie. Może to głupie, ale pomyślałem, że ten jego wzrok był w stanie na chwilę zupełnie przepędzić ode mnie zadurzenie w Philu. Na jedną krótką chwilę znienawidziłem go za jego wyzywające zachowanie.
Miałem wrażenie, że przez niego będę miał kłopoty i, owszem, miałem. Nie byłem jednak taki pewien, że to jego wina.


***
Wiem, że czekacie na TWT i bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę, ale nie mam ani weny, ani czasu żeby napisać kolejny odcinek. Postaram się wstawić go w kolejny weekend. Za ok. dwa miesiące mam maturę i ogień pod dupą zaczyna mi się palić (jak to mówi pani od matmy). Wstawiam na razie to, co już mam napisane.
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Matura to nie koniec świata i zdasz ją bez problemu ;) Panika, nic nie da, a optymizm to połowa sukcesu ;) Mimo wszystko,jednak Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdać to dla mnie nie problem. Po prostu studia, na które chcę się dostać są cholernie ciężkie i dostanie się tam graniczy z cudem (z rozszerz. angielskiego, niemieckiego i polskiego trzeba dostać średnio około 84%).
      Nadal twierdzisz, że zdam bez problemu? Ja nie jestem taka przekonana :/.

      Usuń
    2. OCZYWIŚCIE! Możesz mieć wszystko o czym tylko za marzysz, co tylko ci się wyśni, czego tylko chcesz,nie ma rzeczy niemożliwych ALE! to tylko od ciebie zależy ile z tego weźmiesz ;) Nie jesteś banalną szarą myszką, która nie potrafi walczyć o siebie! Potrafisz zrobić to jako Obsesja, zrób to też jako Ty!
      Nie ma rzeczy niemożliwych! A mówi Ci to studentka prawa, która dwa miesiące przed maturą roztrzaskała się na motocyklu i pół roku nie ruszyła się z łóżka;;/ Powodzenia ;)

      Usuń
  2. Genialnie się zapowiada. :3 Strasznie ciekawi mnie osoba Sebastiana. ^^ Phila od prologu nie lubiłam, jakoś nie przypadł mi do gustu. Czekam niecierpliwie na kolejne odcinki.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie się zapowiada.
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    ~ Z.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam na rozdział.^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się zaczyna. Coś tak czuję, ze coś będzie miedzy Robinem o nowym wychowawcą. Tylko dlaczego, jest taki inny w stosunku do niego? Cóż, pozostaje tylko czekać na dalszą część.
    Życzę weny i wolnego czasu, byś mogła pisać. A co do matury.. Niczego Ci nie doradzę, bo wyobrażam sobie, że to ogromny stres i wiadomo, chce się dobrze napisać, więc tylko życzę aby się udało. ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny poczatek, choc zastanawia mnie osoba Sebastiana. Czemu jest taki chlodny w stosunku do Robina? Hmmm... No i bardzo ciekawi mnie jego udzial w dalszym rozwoju akcji. Mam przypuszczenia podobne do Illusiona, ale pewnosci nie mam. Mam przeczucie, ze to bedzie cos na prawde ekstra (jak kazde Twoje opowiadanie). Pozostaje mi tylko czekac na dalszy rozwoj wypadkow.
    Co do Twojej matury to jestem pesna, ze dasz sobie rade. My wszyscy tutaj zgromadzeni wierzymy w Twoje mozliwosci. Kwestia kluczowa jest to czy to Ty w siebie wierzysz? No nic... Nie zanudzam juz Cie moja osoba.
    Pozddawiam i zycze duzo weny i powodzenia!
    PS. Za brak polskich znakow przeprslaszam, ale komentuje z komorki i mi sie nie chcialo ich wpisywac :P

    OdpowiedzUsuń
  7. znowu usunsl mi sie komentarz, nienawidze pisac z anonima. Chce tylko eyrazic swoja opinie na tema twonego opisu uczuc Robina jesli chodzi o dominacje i pozycje w zwiazku, to bylo mocne az musialam skomentowac co raczej nie mam w zwyczaju robic, przewaznie komentuje epilog lub ostatni rozdzial.
    Syska elf

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)