Adam czuł się strasznie. Droga na wieś do dziadków była
koszmarna. Każdą nierówność na drodze Adam czuł ze zwiększoną siłą. Na
szczęście krwawienie już ustało, więc chociaż tym nie musiał się martwić. Ból
odbytu był jednak tak wielki i dokuczliwy, że nijak nie dało się o nim
zapomnieć. Dodatkowo dwaj rozbrykani bracia doprowadzali go do szału, a on był
tak zmęczony, rozdrażniony i rozżalony, że w rewanżu doprowadził ich obu do
płaczu. Rodzice aż mu zagrozili, że jeśli nie przestanie im ubliżać to wysadzą
go po drodze i wyglądali, jakby naprawdę zamierzali to zrobić. Zacisnął więc
usta i nic już więcej nie powiedział, starając się ignorować dokazujących
braci. Gdy tylko zajechali pod dom dziadków, Adam wyskoczył z auta jak
poparzony i burcząc pod nosem, że potrzebuje świeżego powietrza, poszedł
nerwowym krokiem w stronę lasu. Słyszał, jak jego mama mówi do jego babci, że
nie wie, co się z nim ostatnio dzieje, ale nie miał czasu martwić się o to, że
zauważyła. Musiał pobyć trochę w samotności i się uspokoić, bo rozniesie te dwa
małe bachory na strzępy.
Odetchnął głęboko, wcisnął dłonie w kieszenie i ruszył przed
siebie leśną drogą. Znał te lasy bardzo dobrze, jako dziecko często chodził z
babcią na grzyby, więc nie bał się, że się zgubi.
Bastian nie odezwał się do niego, chociaż Adam miał
nadzieję, że to zrobi. Sam chciał mu coś napisać, ale wahał się. Nie wiedział,
czy to dobry pomysł. Może powinien go trochę nastraszyć? Albo wręcz przeciwnie,
dać mu do zrozumienia, że nic poważnego się nie stało i szybko powinno mu przejść?
A przynajmniej taką miał nadzieję, bo kolejnej wizyty w toalecie nie wytrzyma.
Miał wrażenie, że rozsadzi mu tyłek.
Wsadził ręce w kieszenie i kopnął jakąś szyszkę. Cholera,
no! O tym, jak się zachować w takiej sytuacji pewnie poradnika nikt nie napisał.
Westchnął ciężko i uniósł wzrok akurat w momencie, kiedy
dochodził do miejsca, gdzie droga, którą
szedł krzyżowała się z inną, również leśną. Zza krzaków ktoś wyszedł i kiedy
Adam tam spojrzał, wrzasnął w pierwszej chwili, słysząc głośne łomotanie swojego
serca i cofnął się, przydeptując sobie sznurówkę. Zachwiał się i upadł na
obolały tyłek. Dopiero po kilku sekundach zdał sobie sprawę, że przeraził go
tak mężczyzna, który również wybrał się na spacer do lasu. Nie był to jednak
zwykły mężczyzna. Adam zdał sobie sprawę jak niedelikatnie się zachował dopiero
wtedy, kiedy nieznajomy naciągnął kaptur na głowę i wyraźnie starał się
zasłonić swoje oszpecone oblicze.
Moja dupa, pomyślał nastolatek, krzywiąc się z bólu. Wstał
niespiesznie i otrzepał pośladki.
– Em… – zaczął mało elokwentnie. Zagryzł dolna wargę.
Mężczyzna spojrzał na niego, ale wciąż nie odwrócił się do niego przodem. –
Przepraszam, że krzyknąłem. Wystraszył mnie pan.
– Nic dziwnego – mruknął nieznajomy głuchym głosem.
Przyglądał się uważnie twarzy Adama, powoli odwracając się w jego stronę. – Nic
się nie stało – dodał.
Zapadła cisza. Adam wpatrywał się w nieznajomego. Mężczyzna
miał mocno oszpeconą i opuchniętą prawą stronę twarzy i kilka ran z lewej.
Dodatkowo na lewym policzku rozlał mu się brzydki siniak. Rany na twarzy wciąż
były zaczerwienione, więc mężczyzna musiał ulec niedawno jakiemuś wypadkowi.
Powinien się pożegnać i sobie iść, ale coś nie pozwalało mu
odejść. Patrzył się na tego faceta jak idiota, zapewne pogłębiając jego
dyskomfort, ale nic nie mógł na to poradzić. Coś go tknęło, żeby wyciągnąć rękę
i przedstawić się.
– Jestem Adam – powiedział spokojnie i uśmiechnął się lekko
do nieznajomego. – Adam Wolf.
Mężczyzna wyciągnął powoli rękę, po czym zabrał ją.
– Wybacz, ale mam niesprawną prawą rękę – odparł, wskazując
na swoje prawe ramię. Wyciągnął do niego lewą dłoń, więc Adam również to
zrobił. – Ja jestem Paul. Paul Felton.
Adam miał ochotę wrzeszczeć.
Od poniedziałku starał się złapać Bastiana, wziąć go na
stronę i wyjaśnić sobie co nieco, ale ten zupełnie go olał i ignorował.
Kompletnie nie chciał z nim rozmawiać. Adam już nawet znał cały plan Bastiana
na pamięć, ale futboliście mimo wszystko udawało się jakoś przemknąć tak, że
nijak nie szło go zaczepić.
Kto by przypuszczał, że z niego taki tchórz, pomyślał
zirytowany. Jakby tego było mało, wciąż rozmawiał z Tomkiem. Adam próbował
złapać rudzielca przez cały tydzień, ale ten kompletnie go ignorował. I to po
tym wszystkim, co mu zrobił! Jak mógł tak po prostu uciekać? Myślał, że nigdy
już się do siebie nie odezwą czy może zwyczajnie go zlał, bo już nie chciał
mieć z nim do czynienia? Może uznał, że Adam sam się o to prosił i Bastian
postanowił mu dać to, czego pragnął? Może… Cóż, opcji było sporo, a z Bastianem
nigdy nie można było być pewnym. Nie zmieniało to jednak faktu, że Adam aż
drżał ze złości i zazdrości. Z Tomkiem rozmawiał, chujek jeden, a z nim już
nie! Jak mógł?!
Nie wiedział, co go do tego sprowokowało. Wściekłość, żal,
zazdrość czy może niepewny uśmiech Tomka, ale gdy tylko zobaczył jego twarz w
odległości jednego metra od swojej, zrobił to, co robił setki tysięcy razy w
swoich myślach – przylał mu. Cios może nie był najmocniejszy, pewnie niejeden
chłopak w szkole zrobiłby to lepiej, ale Adam uderzył najmocniej jak tylko
mógł. Zrozumiał, co zrobił, dopiero kiedy usłyszał głuchy brzęk szafek, na
które Tomek wpadł plecami po ciosie.
Zapadła cisza. Wszyscy na niego patrzyli. I wszyscy byli w większym
szoku niż poszkodowany Tomek, który wyraźnie nie rozumiejąc, za co wyłapał,
patrzył na niego z miną zbitego psa i szokiem wypisanym w błękitnych źrenicach.
Na jego policzku pojawiał się już czerwony ślad, a w przyszłości pewne było, że
pojawi się tam siniak. Jak na zawołanie tuż obok Adama zmaterializował się
Victor, łapiąc go za rękę, zupełnie jakby Adam miał Tomkowi jeszcze poprawić.
– Oszalałeś? – zapytał zdumiony. Adam szarpnął się, ale
Victor nie pozwolił mu się wyrwać.
Adam żachnął się tylko, nie zamierzając się w żaden sposób
usprawiedliwiać. Tomek sam się o to prosił, kręcąc się obok Bastiana. Powinien
liczyć się z tym, że może wyłapać. Z drugiego końca korytarza biegła już pani
Pearce, krzycząc coś w stylu „Wolf do dyrektora!” Adam zbytnio się tym nie
przejął. Nie wiedział, co się z nim działo, sam się ostatnie nie poznawał.
Widocznie Bastian miał na niego zły wpływ, innej opcji nie było.
– I wtedy mnie po prostu walnął! – skończył opowiadać Tomek,
pozwalając Zackowi przyjrzeć się sińcowi na jego policzku. Zack miał żądzę
mordu w oczach, delikatnie trzymając go za podbródek i oglądając brzydkiego
sińca.
– Tak po prostu? – spytał Zack, puszczając jego twarz.
Siedzieli na swoich ulubionych schodach w tej części szkoły, gdzie rzadko się
ktoś pojawiał. Oczywiście, zdarzały się osoby, które ich razem widziały i
plotka o tym, że ze sobą kręcą, rozniosła się po szkole lotem błyskawicy.
Tomkowi to nie przeszkadzało, dopóki była to tylko plotka. Nikt go nie znał,
więc nie mogli ocenić z całą pewnością, że kręci z Zackiem Warrowem, a poza tym
miał świetne zabezpieczenie w postaci przyjaźni z Tylerem. Zawsze mógł
powiedzieć, że kontakt z Zackiem złapał przypadkiem.
– Tak po prostu – potwierdził blondyn, grzebiąc w swoim
plecaku. – Nie mam pojęcia, co mu nagle odbiło, nic mu nie zrobiłem! Był chyba
na coś zły, popatrzył na mnie i walnął mnie. Nawet się do niego nie odezwałem.
– Coś jednak musi być na rzeczy, skoro ci przyłożył –
stwierdził Zack. – I to całkiem nieźle jak na taką ciotkę – dodał.
– Nie jest ciotą – mruknął, zastanawiając się intensywnie,
dlaczego to zdarzenie miało w ogóle miejsce.
– A może chciał się wyżyć i byłeś pod ręką?
Tomkowi w pierwszej chwili również przyszło to do głowy, ale
już wcześniej miał wrażenie, że Adam jest na niego o coś zły. To uczucie
zdawało się z niego wprost wypływać. Tomek naprawdę nie miał pojęcia, co
takiego zrobił, że Adam posunął się do uderzenia go. Miał wrażenie, że jakiś
element tej układanki mu umyka.
– Niee… Raczej nie. On już wcześniej chodził podminowany i
miałem wrażenie, że go drażnię. Nie rozumiem, dlaczego, bo nic mu nie zrobiłem
i starałem się nie robić sobie w nikim wroga, ale coś jednak go wkurzyło. Tylko
co?
Zack prychnął.
– To już mnie nie interesuje. Niech jeszcze raz spróbuje to
mu łapy poobcinam.
Tomek zaśmiał się.
– Przestań!
Zack wydawał się zdeterminowany. Tomek starał się robić
dobrą minę do złej gry, ale strasznie go to gryzło.
– Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć – mruknął
blondyn.
– Mm? Jaki?
Polak wzruszył ramionami.
– To proste. Spytać go.
Zack parsknął. Było widać, że nie jest do tego pomysłu
przekonany, ale najwyraźniej nie zamierzał namawiać Tomka do zmiany zdania. To
była dobra strategia, bo Tomek owszem, był raczej cichy i nieśmiały, ale też
potrafił być niezwykle uparty. Nie lubił, kiedy ktoś mu mówił, co ma robić.
Lubił znajdować własne rozwiązania i trochę go wkurzało, że dał się tak podejść
w Polsce.
– Gdzie chcesz go złapać? – zapytał ciemnowłosy.
– Jak wyjdzie od dyrektora. Miał pecha, bo Pearce to
wszystko widziała i posłała go na dywanik.
– Więc na tym świecie istnieje jakaś sprawiedliwość, co?
Tomek tylko wywrócił oczami, po czym wstał, pomachał Zackowi
i poszedł pod gabinet dyrektora. Czuł się już całkiem swobodnie z Zackiem. To
przesiadywanie z nim na długiej przerwie bardzo w tym pomogło. Byli sami, po
prostu siedzieli i rozmawiali o wszystkim, opowiadając sobie o swoim dniu lub
przeszłości. Czasami się uczyli, a czasem jeden przepytywał drugiego, kiedy ten
miał jakiś ważny test. Coraz lepiej się poznawali i Tomek zdał sobie sprawę, że
w ogóle nie odczuwa tego, że jego angielski nie jest jeszcze tak płynny jak
powinien być. Jasne, wciąż nie wszystko rozumiał i czasami siedział w domu nad
słówkami, próbując je zapamiętać, ale zazwyczaj nie miał problemów z nadążeniem
za konwersacją. Lekcje z Tylerem jednak były dobrym pomysłem. Nie spotykał się
z nim już tak często, ale jednak wciąż razem się uczyli i widać było efekty.
Robił błędy, ale nie miał problemów z przekazaniem informacji i z automatu
mówił po angielsku. Jeszcze trzy miesiące temu w życiu by w to nie uwierzył.
Stanął przed gabinetem dyrektora, zamierzając poczekać na
Adama chociażby i na lekcji. Chciał z nim wyjaśnić tę sytuację. Nie miał nic do
Adama i jeśli czymś mu podpadł to chciał wiedzieć, czym.
Czekał jakieś pięć minut, zanim drzwi wreszcie się
otworzyły. Adam nie wyglądał na szczęśliwego, właściwie to miał lekko zaszklone
oczy. Musiał dostać ostrą reprymendę za to, co zrobił. Zapewne o wiele gorszą
niż normalni rozrabiacy. Tak to już było, że jeśli rozrabiał uczeń, który robi
to zawsze, nauczyciele bagatelizowali sprawę, ale jeśli jakiś naprawdę dobry w
nauce, zostawał karcony o wiele surowiej, żeby od razu mu takie pomysły wybić z
głowy. Takie osoby też o wiele gorzej to znosiły, bo przecież nigdy takich
problemów nie miały. Tomek nie był fenomenem w szkole, ale miał dobre oceny,
więc wiedział, co to znaczy. Niektórzy nauczyciele pewnie wciąż nie wierzyli,
że ktoś tak spokojny jak on mógł stać się celem numer jeden w szkole.
– Czego tutaj chcesz? – warknął Adam, kiedy go zauważył.
Zacisnął dłonie w pięści.
Tomek zmarszczył brwi, widząc to.
– Jeśli walniesz mnie jeszcze raz to ci oddam. Chciałem z
tobą tylko porozmawiać.
– Niby o czym miałbym z tobą rozmawiać?
– Walnąłeś mnie w twarz.
– Żeby ci ją trochę przemeblować, widać mi się nie podobała.
Tomek zacisnął zęby.
– Walnąłeś mnie i chcę wiedzieć dlaczego.
– Bo miałem na to ochotę, jasne?
– Adam! – Tomek spojrzał na niego błagalnie, chociaż wzrok
chłopaka z klasy był nieprzejednany. – Pytam serio. Jeśli zrobiłem coś, co cię
zdenerwowało to po prostu mi o tym powiedz. Już od jakiegoś czasu miałem
wrażenie, że jesteś na mnie o coś zły.
– Wydawało ci się – warknął ciemnowłosy. – A teraz spadaj,
bo chcę iść na lekcję.
– Nie. Chcę, żebyś mi najpierw powiedział, co tak bardzo cię
wkurzyło. Uderzyłeś mnie tak po prostu. Nie wyglądasz mi na osobę, która tak
robi. I nie jesteś taki, wszyscy byli w szoku.
Adam zacisnął usta. Był wyraźnie zły i Tomek mimowolnie
przygotował się na to, że Adam będzie chciał znowu go uderzyć.
Ale Adam go nie uderzył. Nagle uczucie złości zmieniło się w
wyraźne zmęczenie i smutek. I chyba żal. Chłopak wyglądał, jakby nagle zeszło z
niego całe powietrze i jakby zaczynał się łamać. Zapadła cisza, która wydawała
się trwać i trwać. Dopiero po dłuższym odstępie czasu Adam westchnął i
powiedział cicho.
– Przepraszam.
Tomek spojrzał na niego z zaskoczeniem, bo nie spodziewał
się tego, że Adam go przeprosi. Odetchnął z ulgą, bo skoro przeprosił, to
jednak to, co zrobił, musiało go chociaż trochę gryźć. Polak zaczął się
zastanawiać, w którym momencie niechętna akceptacja ze strony Adama zaczęła się
zamieniać w złość. Nie mógł sobie jednak przypomnieć.
– W porządku, ale powiedz mi, dlaczego mnie uderzyłeś. Czym
ci podpadłem?
Adam westchnął ciężko. Miał minę jak naburmuszone dziecko,
któremu rodzic nie chciał kupić ulubionego lizaka, ale jest zbyt dumne, żeby
płakać.
– To jakaś różnica?
– No, tak – powiedział Tomek niepewnie. – Chciałbym
wiedzieć, czym sobie zasłużyłem na twój gniew.
Czym sobie zasłużył? Jak niby Adam miał powiedzieć, że go
uderzył, bo Tomek podobał się Bastianowi, a on, Adam, nie. To byłoby niezwykle
głupie i Tomek pewnie by go wyśmiał. Miał już dość upokorzeń jak na jeden
dzień. Chciał, żeby wszystko wróciło do normy, ale ani Tomek, ani Bastian mu w
tym nie pomagali.
– To… to już nieważne.
– Uhm… Wolałbym jednak, żebyś powiedział. Nie chciałbym
dostać drugiego takiego strzału za tydzień czy coś, bo znowu to zrobię.
Tomek naprawdę wyglądał na zagubionego i Adam się nie
dziwił. A to wszystko wina Bastiana!
– Po prostu wkurza mnie jak B… – urwał. Nie, zdecydowanie
nie mógł mu tego powiedzieć.
Tomek czekał na część dalszą, ale się nie doczekał. Zaczął
myśleć gorączkowo, co to owe „B” mogło znaczyć, ale nic nie przychodziło mu do
głowy.
– Wkurza cię jak co? – dopytał Tomek.
Adam westchnął.
– Nieważne. Chodźmy lepiej na lekcję.
Polak nie był zachwycony, ale skinął głową na zgodę. Będzie
musiał na spokojnie to wszystko przemyśleć i się zastanowić, o co właściwie
chodzi.
Kacper odetchnął głęboko, z radością upijając łyk kawy ze
swojej filiżanki. Nikt nie robił tak dobrej kawy jak jego postrzelona
sekretarka i tylko dlatego jej jeszcze nie zwolnił za niewyparzony ryj. Z nią
mógłby się rozstać bez problemu, ale z jej kawą zdecydowanie nie.
Data, kiedy to miał przedstawić ostateczny projekt i
podpisać umowę z ojcem Lilith, zbliżała się wielkimi krokami i Kacper nie
wiedział czy bardziej się cieszy, czy może obawia, że nie zdążą ze wszystkim. Z
jednej strony fajnie byłoby zamknąć wreszcie pracę nad tym projektem i
przekazać go dalej, żeby ktoś inny wprowadził w życie to, co stworzyli. Dobrze
by było zacząć pracować też nad kilkoma innymi zleceniami, z którymi mieli tyły
i, chyba najważniejsze, mógłby wreszcie kopnąć Lilith w dupę i jej powiedzieć,
że ze ślubu nici. Nie zamierzał brać ślubu dwadzieścia lat temu i teraz zdania
w tej kwestii nie zmienił. Miał swoją cierpliwość, ale Lilith wyczerpała już
wszystkie jej pokłady, a gdy już podpisze umowę, jej ojciec nie będzie mógł się
wycofać, nawet gdy zerwą „zaręczyny”. Dla niego to właściwie nie były
zaręczyny, tylko regularnie oczyszczanie jego konta z pieniędzy, działania mu
na nerwy i konieczności pieprzenia tego, czego zdecydowanie pieprzyć nie
chciał. Lilith za to uwielbiała się z nim bzykać, jego ciało wciąż było
sprężyste i ładne, tylko miejscami można było dostrzec, że już nie jest taki
młody jak by chciał. Miał już na karku prawie czterdziestkę, więc i tak jak na
swój wiek miał naprawdę super ciało, którego utrzymanie w takim stanie
kosztowało go sporo wysiłku. Opłacało się jednak. Mimo swojego wieku wciąż
wszyscy na niego lecieli. W sumie to czułby się urażony, gdyby było inaczej.
Paul. Myśl o nim uderzyła go z prędkością rozpędzonego do
granic możliwości tira i omal nie wytrąciła mu filiżanki z dłoni. Rany, ile to
już minęło, odkąd stracił z nim wszelki kontakt? Będzie ze dwa miesiące. Starał
się nie myśleć o upływającym czasie, bo coraz bardziej go to gryzło. Jak to
możliwe, że Paul tak po prostu zapadł się pod ziemię? Jasne, mógł czuć się
urażony, że Kacper tak bezceremonialnie mu powiedział, że zaręczył się z
Lilith, ale odwalał mu już o wiele gorsze i poważniejsze numery i Paul nigdy
nie postąpił tak jak teraz. Czyżby wydarzyło się coś jeszcze, co go do tego
popchnęło? Dlaczego tak po prostu zniknął i nawet nie próbował się z nim
skontaktować? Zabrał swoje rzeczy, złożył rezygnację w pracy i przepadł jak
kamień w wodę, nikogo nie informując, co zamierza teraz zrobić.
To kompletnie nie było w stylu Paula i jakby nie patrzyć,
Kacper trochę się martwił. Nie chciał tego. To znaczy, martwić się. Chciał
wiedzieć, gdzie jest ten upierdliwy i zdecydowanie zbyt naiwny jak na swój wiek
facet. Nawet gdyby Paul go nienawidził, byłby o wiele spokojniejszy wiedząc, że
jest bezpieczny.
Co ja się tak tym ciulem przejmuję, zastanawiał się,
popijając kawę. Nigdy jakoś zbytnio się nim nie przejmował. To Paul zabiegał o
niego, to on wypruwał sobie flaki, żeby zwrócić na siebie uwagę. To on błagał
go, żeby mógł zostać na noc, to on miał tę głupią zranioną minę, kiedy widział
jak Kacper pieprzy kogoś innego, jakby miał coś w tej sprawie do gadania. A
teraz go nie było i Kacper już przestał się oszukiwać, że nic go to nie
obchodzi. Obchodziło i to bardzo i wściekał się, że tak po prostu pozwolił mu
zniknąć i zrobić z siebie idiotę. Nie był głupi – wiedział, że skoro Paul nie
odezwał się do niego przez dwa miesiące, to raczej już tego nie zrobi. Ten
mężczyzna był niezwykle wrażliwą i ufną istotą, ale zdecydowanie upartą jak
koń. Zdarzało mu się mieć przebłyski wątpliwego geniuszu, od których nikt nie
mógł go uchronić, bo nikomu na to nie pozwolił.
Cholera!
Czemu znowu o nim myślał? To było przecież głupie! Zrobił
się na starość zdecydowanie zbyt sentymentalny. Czyżby miał przechodzić kryzys
wieku średniego i zacząć żałować, że jednak nie zaproponował Paulowi czegoś
głębszego?
Sama myśl o prawdziwym związku z kimkolwiek sprawiła, że
parsknął w swoją filiżankę. Niee, to zdecydowanie nie było dla niego. Już wiele
osób się o tym przekonało, a Ola i Paul chyba najboleśniej. Zrobienie jej
dziecka na pewno nie pomogło jej w skończeniu wymarzonych studiów i znalezienia
porządnej pracy. Z tego, co udało mu się wyciągnąć od Tomka, Ola zmuszona była
rzucić studia i pracować aż do siódmego miesiąca ciąży, żeby zaoszczędzić
trochę pieniędzy na czas „po ciąży”. Fakt był też taki, że Tomek nie chciał w
ogóle mówić o swoim ojcu. Gdy Kacper próbował go wypytać czy Ola ze swoją
wątpliwą inteligencją nie wpadła czasem na szalenie głupi pomysł powiedzenia
Tomkowi, że nie będzie mieszkał w Stanach u jej znajomego ze studiów, tylko
swojego starego, który zwyczajnie podwinął ogon i uciekł z tonącego statku, nie
bacząc na resztę, chłopak wyglądał na zdezorientowanego. Jasne, wtedy sobie
tłumaczył, że dostała co chciała, w końcu od razu jej mówił, że nie chce się
wiązać i nie chce mieć żadnych bachorów. A gdy zaliczyli wpadkę, zrobił to, co
w tym przypadku uważał za słuszne – obiecał łożyć na dziecko z daleka od niego,
nie mając zamiaru w ogóle uczestniczyć w jego życiu. Nie zamierzał nawet
figurować jako ojciec w metryce urodzenia dziecka. Teraz już był świadomy, że
wyjechał, bo zwyczajnie się bał obowiązków i odpowiedzialności związanych z
wychowywaniem dziecka. Z tym, że musiałby już z Olą zostać. Byłby uwiązany jak
pies na łańcuchu, a dla niego to było jak wyrok śmierci. Powodów było
oczywiście więcej, ale dopiero teraz po latach zaczynało to do niego docierać.
Nie, nie żałował, że ich został, nie był tym typem człowieka. Takie przebłyski wyrzutów
sumienia miał raptem kilka razy, kiedy w nocy słyszał jak Tomek rzuca się,
zapewne śniąc jakiś straszny koszmar, a potem szlocha rozpaczliwie, próbując
stłumić to poduszką.
Stał wtedy oparty o
ścianę przy drzwiach i czuł dziwny ucisk serca. Było to bolesne uczucie i nie
wiedział, skąd się wzięło, ale traktował je jako karę za to, że dzieciaka
zostawił i pozwolił mu upaść i cierpieć. Trwało to jednak zaledwie minuty, bo
kiedy szedł do siebie, kładł się na łóżku i po prostu zapominał.
O, tak, w spychaniu niewygodnych myśli na dno świadomości
był prawdziwym mistrzem świata, z którym nikt nigdy nie będzie mógł się równać.
***
Dzisiaj szału nie ma, jeśli chodzi o długość, ale takie rozdziały też muszą się czasem trafić. Mam nadzieję, że się podobało:).
Tych, którzy jeszcze tego nie zrobili, zachęcam do wzięcia udziału w ankietach. Są dla mnie ważne i chciałabym, żeby jak najwięcej osób wyraziło swoje zdanie.
Miłego weekendu!
Pozdrawiam
Coś ty zrobiła Paulowi?! ;-;
OdpowiedzUsuńJuż się tego boję...a Kacper powinien ogarnac swoje przystojne dupsko !!
To widać że mu zależy na Paulu ...
Co do Adama i Bastiana ...to mam nadzieję że się dogadaja :3
Czekam też na trzecia bazę Zacka i Tomeka :D
Życzę weny oraz dobrego weekendu :3
W temacie Paula,jak długo zamierzasz nas męczyć niewiedzą o tym jak ułoży się jego relacja z Kacprem?
OdpowiedzUsuńW odróżnieniu od przedmówcy chciałabym aby bardziej rozwinęła się akcja pomiędzy Bastianem i Adamem
Dużo weny
pozdro
Wiem, że się wszyscy niecierpliwią, ale wszystko w swoim czasie. W tej chwili wątek Paula to bardziej wątek poboczny, w dalszej części opowiadania na pewien czas wysunie się na pierwszy plan, ale na to trzeba jeszcze poczekać. Adam i Bastian też nie będą mieli łatwo i na pewno nie pójdzie im szybko. Wierzcie mi, Bastian ma swoje powody, żeby tak się zachowywać i mieć taki stosunek do homoseksualizmu. Wszystko się powoli wyjaśni.
UsuńPozdrawiam
Zgadzam się z Kasią xD. Ucieszyłem się że będzie konfrontacja pomiędzy rudym a Adamem a tutaj nic :x. Mam nadzieje że następny rozdział szybko bo uwielbiam to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńWeeny dużo
Dante
Ja mam tylko nadzieję, że to wszystko wyjaśni się w miarę szybko ;) i mam nadzieję, że dowiemy się czegoś więcej o bastianowej homoniecheci.
OdpowiedzUsuńWeny kochana! :*
Z racji, tego że ostatnio nie byłam zbyt miła, dziś postanowiłam skomentować bez złośliwość ☺
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze Paul, poszed poprostu po rozum do głowy i najzwyczajniej w świecie, olal Kacpra, na całej linni, bo zasługuje na to jak nikt inny, ze wszystkich twoich tekstow. Mam wrażenie, że z tego tekstu, zrobil Ci sie taki gejland... Troche brakuje mi wątków, pobocznych.
Co do TwT.
To Powiem, Ci, że tom, wyjątkowo mnie drażni. Rozwydrzony zmanierowany bachor, z przerosnietm ego!!! aż bo złudzenia przypomina mi obraz tego ze rzeczywistego...
Pozdrawiam N.
Wiem, że gejland, ale jak pisze się tylko o gejach, no to tak niestety wychodzi. To pierwszy tekst, w którym aż trzy wątki miłosne wysuwają się na pierwszy plan, więc liczyłam się z tym, że tak to może wyjść. Ale spokojnie, wątki poboczne też będą.
UsuńPozdrawiam!
Ugh...nie mogę przestać się cieszyć!! Uwilbiam wszystko co piszesz...wszystko! Oby nigdy ci się nie odechciało, bo teraz coraz więcej ludzi się wyłamuje...
OdpowiedzUsuńJa się straaasznie zastanawiam co się stało Paulowi? Adam i Bastan się dogadają? Muszą się dogadać!! Ugh..i znowu będę się zastanawiać czy coś wstawiłaś i nie skupie się na życiu
Ta czy siak pozdrawiam, weny...no i wszystkiego naj :3
A mnie się ten gejland bardzo podoba. ;) Ale nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Chociaż tyle że że Paul żyje się dowiedziałam. ;)
OdpowiedzUsuńCiągle to powtarzam ale wcale bym się nie obraziła jakbyś częściej oddawała odcinki, bo się ich zwyczajnie nie mogę doczekać. :D
Weny i czasu życzę! :)
Mnie też się ten gejland podoba - chociaż dzisiejszy rozdział mocno odstaje od pozostałych i jest byle jaki. Man nadzieję, ze kolejny będzie już ok
OdpowiedzUsuńCzemu byle jaki? Ja tam wielkiej różnicy nie widze^^
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Adam może uderzyć Tomka, po prostu szok. Mam nadzieję, że Tomek wyciągnie od Adama prawdę i zostaną prawdziwymi przyjaciółmi.Cieszę się,że w związku Tomka i Zacka się układa. Brakowało mi Bastiana, czy poszedł do psychologa, czy w końcu odezwie się do Adama? W końcu pojawił się Paul, jak ja tęskniłam za nim, mam nadzieję, że nie oszpeciłaś go,a Kacper w końcu weźmie się w garść i zacznie walczyć o Paula, a po pierwsze może w końcu go odnajdzie :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
O jeeeeeeej, jaki to byłby dowód miłości jakby Kacper kochał Paula mimo jego oszpeconej twarzy o ile taką będzie mieć :D Topniałabym przy każdej scenie z nimi. Zresztą whatever, i tak topnieję przy każdym rozdziale. Czekam aż Bastian się ogarnie w końcu. I nie mogę się oprzeć wrażeniu, że między Zackiem i Tomkiem takiej sielanki cały czas nie będzie i coś im nasza droga Obsesja dowali, że mi się serce złamie :D Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! :D
OdpowiedzUsuńBastian mnie denerwuję. Bardzo. Nie lubię go :/ Adaś jest zajebisty i wszyscy to wiemy, ten człowiek jest całkowicie niereformowalny xDD
OdpowiedzUsuńale teraz najważniejsze: PAUL! Czekałam na niego tyle rozdziałów i wreszcie się doczekałam! Byłam pewna, że tak będzie. Że jemu coś się stało i jest oszpecony, czy coś takiego... Już nie mogę się doczekać jak wreszcie będzie z nim coś dłuższego, bo zakochałam się w jego postaci, noooo. A Kacpra nie znoszę i czuję, że nigdy się to nie zmieni, niestety.
Pozdrawiam ;)
O Bogowie...
OdpowiedzUsuńNareszcie wiemy coś o Paulu i musi to być akurat to?!
Gdybym mogła to zadusiłabym Kacpra gołymi rękami!
Jak on może tak krzywdzić innych ludzi i nic sobie z tego nie robić?
Mnie mało obchodzę inni ludzi, ale ja w ogóle się nie udzielam w żadnych znajomościach, więc...
No cóż, nie stoję po żadnej stronie. Ani po Tomka, który był niewinny, ani Adama, który musiał się po prostu wyładować.
Ja od razu bym zrobiła z tego tragedię, że Adam już nie może tego znieść i się przenosi do innej szkoły na Alasce kutwa.
Ale ja to ja. A ja kocham takie dramaty.
Ten moment w którym czytam to opowiadanie na przerwie w szkole na komórce, dochodzę do momentu ze zdeformowanym Paulem i drę się na cały korytarz: Co?!!!??!! Mina ludziów dookoła mnie, bezcenna.
OdpowiedzUsuń