sobota, 4 lipca 2015

35.Światło w ciemności


 – Jako moralne wsparcie? – spytał Adam, unosząc kpiąco jedną brew.
Bastian pożałował, że w ogóle go o to zapytał, ale było już za późno, żeby się wycofać.
– Jako moralne wsparcie – wymamrotał, rozglądając się dyskretnie, czy aby nikt nie usłyszał, o czym rozmawiają.
– Okej – zgodził się chłopak.
Rudy odetchnął z ulgą, chociaż w sumie musiał kujonowi przyznać, że można było na niego liczyć. Adam był chyba jedyną osobą, która tak po prostu go wspierała. Może dlatego, że jako jeden z niewielu wiedział o jego orientacji, a może po prostu taki był? Nie zamierzał w to wnikać. Cieszył się, że nie będzie musiał przez to przechodzić sam.
– Więc o piątej pod katedrą? – dopytał się.
– Jasne, możemy się tam umówić i pójść Razem pod ten adres. – Adam wzruszył ramionami. – Naprawdę nie masz pojęcia, co mieści się pod tym adresem?

Ciemnowłosy patrzył na niego tak… dziwnie. Zupełnie jakby…
– Ty wiesz? – spytał Bastian zaskoczony.
Adam uśmiechnął się półgębkiem.
– No raczej – rzucił, po czym dopowiedział sobie cicho. – To będzie, kurwa, niezłe.
– Co? Co to jest? Coś gejowskiego, prawda?
– Taa, powiedzmy – zaśmiał się Adam ,wyraźnie rozbawiony. Pokręcił głową. – Skoro ci tak zależy, żeby się dowiedzieć, wystarczyło wpisać ten adres w Google, Sherlocku.
Bastian jęknął. Był tak zaaferowany tym, że ten adres jest związany jakoś z jego problemem, że chciał i nie chciał wiedzieć co to za miejsce jednocześnie. Reakcja Adama w ogóle go nie uspokoiła, wręcz przeciwnie, czuł się jeszcze gorzej na samą myśl, że za kilka godzin tam pójdą.
– Nie martw się, tak doświadczysz całych zastępów moralnego wsparcia – dodał ze śmiechem, po czym kiwnął mu głową i po prostu odszedł.
Bastian miał ochotę udusić szczeniaka.

Tomek wiedział, że jak jest się już naprawdę szczęśliwym i czuje się, że nic więcej do szczęścia nie potrzeba, to oczywiście coś musi się zjebać. I to porządnie, bo jakby inaczej.
Obgadał już z Kacprem całą sprawę jego wyjazdu do Polski – Kacper nie wydawał się mieć nic przeciwko temu – i Tomek wiedział, że musi też o tym porozmawiać z Zackiem, bo jakoś nie było okazji. Byli zajęci… ekhem, czymś innym.
Więc kiedy na długiej przerwie zamierzał poinformować Zacka o swoim wyjeździe i całej reszcie, okazało się, że Zack też ma z nim do pogadania o czymś zupełnie innym.
– Wiem, że miałem cię nie cisnąć ani nic, ale nie uważasz, że czas najwyższy, żeby wreszcie inni się o nas dowiedzieli?
Zack tak go zastrzelił tym pytaniem, że Tomek w pierwszej chwili nie miał kompletnie pojęcia, co powiedzieć. Bo w sumie… wiedział, że Zack może poruszyć ten temat prędzej czy później, ale jakoś się nie spodziewał, że poruszy go teraz. I jakoś tak… nie chciał jeszcze myśleć o „ujawnianiu się”. Coming out zawsze był kłopotliwy, a już zwłaszcza dla kogoś, kto został raz wyoutowany wbrew własnej woli i wylądował przez to w szpitalu. Tomek czuł, że jakby ma prawo czuć się trochę niepewnie w tym temacie.
Tomek zrobił żałosną minę, nie wiedząc, co powiedzieć. Bo z jednej strony chciał zrobić Zackowi przyjemność i ujawnić się. Dla niego. Z drugiej jednak strony na samą myśl o przyznaniu się przed wszystkimi do swojej orientacji seksualnej czuł jak zimny dreszcz przebiega mu przez plecy. Bał się jak cholera, że teraz, kiedy już udało mu się pozbierać wszystkie kawałki do kupy i zacząć żyć, znowu wszystko się posypie. Tym razem jednak już nie było miejsca, w które mógłby uciec.
– J–ja – zająknął się i spuścił wzrok. – N–nie wiem. Znaczy… Ch–chciałbym, ale… Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
Bo nie był. Tomek był pewny, że tego po prostu nie może wyjść nic dobrego. Bo co, jeśli go nie zaakceptują? Co, jeśli historia się powtórzy? Co on wtedy zrobi?
– Jeez, Tomek, przecież widzisz, że nikt na to zupełnie nie reaguje. Jestem otwarcie out i nikt nie zwraca na to uwagi. Dlaczego ty tak nie możesz?
– Zack, nikt normalny nie spróbuje z tobą zadzierać. Ja sam na samą myśl o chociażby zagadaniu do ciebie miałem gęsią skórkę. Potrafisz być przerażający kiedy chcesz. Ja nie. Nie sądzę, żeby ludzie mieli do mnie taki respekt jak do ciebie. Co, jeśli znowu… – urwał.
– Znowu co?
Tomek pokręcił głową.
– Nie mogę. Przepraszam. Chciałbym to zrobić, bo wiem, że ci zależy, ale n–nie mogę. Nie teraz.
– A kiedy? – spytał brunet, zaciskając zęby. Tomek widział po jego minie, że jest zły, być może nawet wściekły, ale nic nie mógł na to poradzić.
Zack wstał i zaczął nerwowo krążyć w tą i z powrotem, tylko jeszcze bardziej pogarszając samopoczucie Tomka.
– Nie wiem. Ja… – urwał po raz kolejny. Może popełnił błąd, nie mówiąc mu od razu o całym zajściu w Polsce? Może od samego początku powinien był mu zaufać i zwierzyć się? Zack na pewno nie naciskałby, gdyby znał całą prawdą. Tylko że Tomek okropnie się wstydził tego, co mu się przydarzyło. Nawet jego matka nie znała całej prawdy, bo wstydził się tego, co mu zrobiono. Nie chciał, żeby inni o tym wiedzieli. Dlatego też nie powiedział tego Zackowi. Może jednak powinien… – Wiem, że pewnie wydaje ci się to bezsensowne, ale ja naprawdę nie mogę. Nie mam pojęcia, kiedy będę…
– Wiesz co? Przestań! – warknął Zack, biorąc swój plecak za schodów i zarzucając go na ramię. – Jesteś dokładnie taki sam jak wszyscy. Kiedy już się podjadałem, że może, MOŻE wreszcie udało mi się znaleźć zajebistego chłopaka, to jak zwykle musi się okazać, że jednak nie. Jesteś cholernym tchórzem.
Zack odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia, więc Tomek zerwał się na równe nogi i złapał go za ramię.
– Zack…
– Zostaw! – Brunet wyrwał mu się. – Nie mam ochoty z tobą gadać.
Tomek przez chwilę miał wrażenie, że się popłacze.
– Ale…
– Po prostu daj mi spokój.
Zack rzucił mu pełne złości spojrzenie i po chwili zniknął za rogiem. Tomek patrzył za nim jeszcze przez chwilę, połykając łzy. Czy to oznaczało, że już ze sobą nie są? Czy Zack właśnie z nim zerwał? Czy tylko się na niego zdenerwował?
Tomek pokręcił głową, czując się naprawdę żałośnie. Mógł się po prostu zgodzić na ten cholerny coming out i najwyżej jako radzić sobie z konsekwencjami. Nie chciał rozstawać się z Zackiem. Dopiero co się zeszli!
Jeszcze chwilę stał na środku korytarza jak ostatnia sierota, po czym zgarnął swój plecak ze schodów i uciekł z ostatnich zajęć. Ani myślał siedzieć na lekcjach w momencie, kiedy zwyczajnie chce mu się płakać. Jeszcze się rozbeczy w trakcie zajęć i dopiero będzie. Lepiej już darować sobie te dwie godziny i wrócić wcześniej do domu.
Kacper był, o dziwo, w domu, ale nie skomentował w żaden sposób tego, że Tomek wrócił jakoś wcześnie. Pewnie wiązało się to z tym, że tak naprawdę to nie miał pojęcia, o której Tomek zaczyna i kończy lekcje. Paul nawet jeśli już mniej więcej się orientował, też w żaden sposób tego nie skomentował.
Polak miał nadzieję, że Zack ochłonie i napisze do niego albo zadzwoni, ale jego telefon milczał jak zaklęty. Z tego wszystkiego w końcu się w domu popłakał, odechciało mu się tego całego jechania do Polski i obchodzenia swoich osiemnastych urodzin. Nie miał już jednak wyjścia, bo bilet był już kupiony i zapłacony, a nie stać go było na kupienie kolejnego i olanie tego, więc chcąc nie chcąc musiał się pogodzić z tym, że sprawa z Zackiem wygląda jak wygląda i zacząć się pakować.

Bastian nie miał pojęcia, czego może się spodziewać. To znaczy, fakt, że Adam wiedział o co chodzi mógł mu sugerować w pewien sposób, co to może być za miejsce, ale nie wiedział dokładnie, o co chodzi. Ania nie wysłałaby go tutaj, gdyby nie miało to związku z jego orientacją. Może to był jakiś bar dla gejów? Klub? Może jakiś ośrodek zrzeszający taki ludzi? Jakaś grupa? Siedziba czegoś? Pomysłów miał mnóstwo, ale jeden wydawał mu się śmieszniejszy od drugiego.
Cokolwiek to było, musiało być otwarte cały czas, bo Ania nie podała mu dnia ani godziny, na którą ma się pod tym adresem pojawić. Pewnie więc nie chodziło o osobę prywatną. Ale co to, kuźwa, mogło być?
Gdy spotkał się z Adamem w umówionym miejscu, chłopak był zupełnie spokojny i wyluzowany. W sumie to nie on przechodził jakąś terapię, ale jakoś tak pośrednio tej spokój wpływał na Bastiana i on sam też czuł, że powoli schodzą z niego te wszystkie emocje i staje się spokojniejszy. No bo w sumie, co mogło się stać? Nikt go tam przecież nie zje, prawda?
Adam znał drogę, więc nim się obejrzał, stał z rozdziawionymi ustami przed sporym budynkiem zbudowanym w stylu barokowym. Spojrzał na Adama z niedowierzaniem.
– Kościół?
– Mhm. A czego się spodziewałeś? Jakiegoś baru ze striptizem? – spytał Adam, unosząc brwi.
– Dlaczego kościół?
– Jaki to jest kościół?
Bastian odszukał wzrokiem tabliczkę. Jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia, gdy tuż nad napisem „Zjednoczony Kościół Chrystusa” zobaczył tęczową flagę i napis „ALL ARE WELCOME”.
– Mówiąc wszyscy mają na myśli pedałów? – wymamrotał.
Adam skinął głową.
– Tak. To jeden z wielu odłamów kościoła protestanckiego, który akceptuje homoseksualizm. Ten jest chyba nawet największy. Jest jednym z najbardziej liberalnych kościołów na świecie. Dewizą tego Kościoła jest werset z Ewangelii Jana: „Aby wszyscy byli jedno”. To pierwszy Kościół, który opowiedział się za małżeństwem osób ten samej płci. Nie jedyny oczywiście, ale wiedzie prym w tej i wielu innych kwestiach.
Bastian pokręcił głową.
– Dlaczego ta psycholożka chciała, żebym tutaj przyszedł?
Adam wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Chodź do środka.
– Co? Nie, nie idziemy tam.
– Idziemy – odparł Adam i uśmiechnął się zadziornie, po czym splótł ich palce ze soba i pociągnął go do środka.
– Adam, mówię serio! Nie idziemy! A już na pewno nie tak.
– Daj spokój, tutaj to całkiem normalne. Sami swoi.
Bastian próbował jeszcze oponować, ale w końcu dał się zaciągnąć do środka. Msza musiała skończyć się dosłownie przed chwilą, bo ministranci krzątali się jeszcze wokół ołtarza. Jeden z nich miał na ręce tęczową bransoletkę, co było dość jednoznaczne i wręcz rzucało się w oczy.
– Mogę w czymś pomóc?
Rudy niemal podskoczył i obejrzał się. Tuż za nim stał ksiądz, mniej więcej o głowę od niego niższy. Uśmiechał się do nich lekko, jakby zachęcając do odpowiedzi.
– Em, właściwie to tak. Jestem Adam, a to Bastian – przedstawił ich. – Chcielibyśmy się trochę dowiedzieć na temat Kościoła no i zasad tutaj panujących. Widzieliśmy nad drzwiami tęczową flagę.
Wzrok księdza podążył do ich splecionych dłoni.
– Tak, nasz Kościół akceptuje osoby o odmiennej orientacji seksualnej.
– Nie uważacie, że to bluźnierstwo? Czy w Biblii nie jest napisane, że wszyscy homoseksualiści skończą w piekle? – odezwał się rudy.
Ksiądz pokręcił głową.
– Tak samo jak jest napisane, że nie powinno się jeść owoców morza, że niegrzeczne dzieci powinno się surowo karać, a kobiety, które nie są dziewicami w dniu ślubu, kamienować. To tylko słowa, synu. Słowa interpretowane przez różnych ludzi, żyjących w różnych czasach i mających różne poglądy. Ich interpretacja jest jedynie odzwierciedleniem czasów, w których żyli oraz ich sposobu myślenia. Nie oznacza to, że nie istnieje inna interpretacja.
– Więc każdy może interpretować Biblię jak chce? – spytał Bastian obruszony, no bo serio! Ten ksiądz chyba upadł na głowę, mówiąc coś takiego.
– Oczywiście, że nie. Ale jesteśmy tylko ludźmi. Rożne wyrazy miały w pewnych okresach różne znaczenia. Żeby dokładnie zrozumieć przesłanie Pisma Świętego, trzeba je czytać w oryginale i brać pod uwagę znaczenie, jakie miały dane słowa w czasach, kiedy te historie były spisywane. Tylko wtedy otrzymasz prawdziwy obraz.
– Więc chce ksiądz powiedzieć – zaczął Adam – że Biblia kłamie?
Bastian zmarszczył brwi, nic już z tego nie rozumiejąc. Czuł się, jakby ktoś robił go w konia z tą cała interpretacją. Jakoś zapragnął nagle już stąd wyjść.
– Nie kłamie, ale nie można jej traktować dosłownie. To tylko wskazówka, nie wytyczna. Jak pewnie wiecie, proces tłumaczenia jest niezwykle skomplikowany. Nie zawsze można znaleźć słowo w języku docelowym, które w stu procentach odpowiada słowie w języku wyjściowym. Stąd między innymi biorą się nieścisłości. Weźmy chociaż przykład Sodomy i Gomory. Wielu twierdzi, że Bóg nie ukarał grzechu homoseksualizmu, lecz pychę, zachłanność, wyniosłość oraz brak gościnności. Niektóre słowa zostały poplątane. Weźmy na przykład słynne „nieczystość” i „grzech”. Dobierając nieodpowiednie słowo w języku wyjściowym, przekłamujemy całe przesłanie. Biblia została napisana wieki temu, a jednak wciąż się ją bada i interpretuje. To naturalna kolej rzeczy.
Zapadła cisza. Ksiądz patrzył na nich wyczekująco, zupełnie jakby tylko czekał na kolejne pytania i miał już przygotowane odpowiedzi.
Bastian czuł się jeszcze bardziej skotłowany niż jak tutaj przyszedł.
– To dość dziwne, nie uważa ksiądz? – odezwał się Adam. Bastian się cieszył, że go tutaj przyprowadził. Sam pewnie by nawet nie wszedł do środka. – Obaj należymy do innego odłamu kościoła, który skrajnie potępia homoseksualistów. Jakim cudem w obrębie jednego kościoła istnieje tak wiele sprzeczności? To dość duża różnica, a przecież kościół powinien być wspólnotą na jednakowych zasadach.
Ksiądz westchnął.
– Zdaję sobie z tego sprawę – odparł. – Moim zdaniem to, co dzieje się teraz z kościołem, jest odzwierciedleniem czasów w jakich żyjemy. Nie wszystko zostało spisane w Piśmie, wbrew pozorom wiele w kościołach się dzieje i zmienia i są to decyzje podejmowane przez nas, ludzi, bez żadnego boskiego natchnienia. W niektórych kościołach kilkaset lat temu wprowadzono celibat, którego osobiście nie jestem zwolennikiem. To trwa do dziś. Nie raz się słyszy o księżach pedofilach i tak dalej. Przez tego typu rzeczy wiele osób wyłamuje się ze wspólnoty. Niektórzy twierdzą, że to właśnie przez celibat niektórzy księża dopuszczają się tak ciężkich grzechów. Kościół się zmienia i dostosowuje. Powoli, ale jednak. Dlatego nie można tego wszystkiego traktować tak serio. Wszystkim powtarzam, że nie liczy się to, kogo się kocha, tylko jak się kocha. Bóg stworzył nas wszystkich na swoje podobieństwo.
Zabrzmiało, jakby Bóg był gejem, pomyślał Bastian ze zgrozą.
Adam dalej zadawał pytania, a ksiądz spokojnie na nie odpowiadał, tłumacząc swój punkt widzenia. I owszem, było w tym widać jakąś logikę, ale… serio? Po tylu latach wierzenia ślepo matce i kościołowi, do którego należała, okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nagle poczuł wstręt do kościoła, do matki, do siebie i wszystkich zakłamanych ludzi, którzy nie pomogli mu, kiedy był jeszcze dzieckiem i matka robiła mu pranie mózgu.
Ktoś kiedyś powiedział, że kościół to największa na świecie sekta i teraz, słuchając tego wszystkiego, Bastian trochę to rozumiał.
Ksiądz nie był głupi. Wiedział, co robi i co mówi, ale skąd pewność, że ma rację? Skąd pewność, że to właśnie w tym kościele dowie się, jak to naprawdę z tym homoseksualizmem jest?
Zawsze myślał, że kościół jest świątynią, w której można się wyciszyć i pomodlić. Poczuć częścią czegoś większego. Upewnić się, że nawet jeśli tutaj za cholerę nam nie wychodzi, to w tym lepszym świecie zaznamy wreszcie ukojenia. Teraz jednak okazywało się, że kościół jest tak samo zakłamany jak wszystko inne i Bóg nie ma z nim tak naprawdę nic wspólnego.
– Chodźmy stąd – powiedział cicho Bastian.
Adam urwał w pół słowa i spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale widząc jego minę, szybko skończył dyskusję z księdzem i po chwili byli już na zewnątrz. Bastian miał gdzieś to, że być może zachował się jak niewychowany idiota. Nie chciał już po prostu tego wszystkiego słuchać.
– W porządku? – spytał Adam.
– Egh, tak.
Nigdy więcej nie pójdę już do kościoła, pomyślał Bastian.
Uśmiechnął się słabo do Adama.
– Chcesz może iść na lody? Czy wolisz od razu iść do domu?
– Możemy iść – zgodził się Adam wyraźnie zadowolony.
Bastian chciałby móc cieszyć się z takich drobnostek.
Ciemnowłosy był w siódmym niebie i ciągle nawijał, co jakiś czas dając Bastianowi dojść do słowa. Gdyby nie mętlik w głowie, Bastian mógłby powiedzieć, że nawet całkiem nieźle się bawił. Niestety to, co zaszło w kościele wciąż leżało mu na wątrobie i wiedział, że szybko tego nie przetrawi.
Po jakichś dwóch godzinach Adam poszedł do domu. Bastian też, ale tylko po to, żeby się przebrać. Potem nagle wylądował w jakimś klubie gejowskim, w którym upił się w trupa w przeciągu godziny. Różni faceci podbijali do niego, ale ignorował prawie wszystkich aż do momentu, kiedy był naprawdę pijany i w którym było mu wszystko jedno. Kiedy jeden chłopak zaproponował mu, żeby urwać się do niego ma chatę, nawet się nie zastanawiał.
Wręcz wytoczyli się z tego klubu, pijani i objęci, napaleni wizją tego, co może stać się za kilkanaście minut – facet twierdził, że mieszka blisko, kiedy nagle…
– Bastian?
Rudy myślał, że może sobie to uroił, ale kiedy zobaczył czterech swoich kolegów z drużyny, w tym Matthew, nie wiedział, czy nagle  wytrzeźwiał, czy może jednak jest jeszcze bardziej pijany niż był chwilę wcześniej.

Tomek wysłał Zackowi kilka esemesów, ale Zack w żaden sposób na nie nie zareagował. Polak czuł się strasznie z myślą, że wyjeżdża na ten tydzień akurat w takim momencie, ale co mógł zrobić? Nie zamierzał w żaden sposób się Zackowi narzucać. Miał nadzieję, że kiedy jego chłopak – o ile nim jeszcze był – w końcu się odezwie, jak już ochłonie po rozmowie. Kiedyś musi, prawda? Nie może się tak po prostu przestać odzywać czy coś.
– Spakowany? – zapytał Kacper, stając w drzwiach.
Tomek podniósł się z łóżka i rzucił krótkie.
– Tak.
– Coś ty taki nie w humorze? – zapytał jego ojciec, nawet nie próbując mu pomóc z walizką ani w żaden sposób nie sprawdzając, czy na pewno wszystko spakował. Mama jak nic przetrzepałaby mu torbę, żeby się upewnić, że na pewno wszystko zabrał. – Zobaczysz się z matką, powinieneś się cieszyć.
– Przecież się cieszę.
– Coś nie widać.
Tomek tylko pokręcił głową, nie mając ochoty o tym dyskutować. Kacper naprawdę nie musiał udawać, że go to w jakiś sposób obchodzi, skoro z pewnością tak nie było.
– Jedziemy na lotnisko – powiedział Kacper do Paula. – Nie spal domu tymi cholernymi naleśnikami.
Paul wywrócił tylko oczami w odpowiedzi i pokazał Kacprowi język, kiedy ten nie patrzył. Widział to za to Tomek i trochę – tak tyci tyci – poprawiło mu to humor.
Kacper odwiózł go na lotnisko i postał z nim tam może przez pięć minut, po czym pomachał mu, kazał zadzwonić jak już będzie wracał i się ulotnił.
Tomek westchnął tylko, nie mając ochoty tego nawet komentować. Chuj jeden był z Kacpra i tyle.
Po około godzinie zaczęła się odprawa, a potem już siedział na pokładzie samolotu, z kilkoma e–bookami w telefonie i nadzieją, że chociaż wizyta w Polsce przebiegnie w miłej i rodzinnej atmosferze.

***
Nie czytałam tego ani razu po napisaniu. Mam tylko nadzieję, że nie znajdziecie tam zbyt wielu przysłowiowych "kwiatków". Wiem, że rozdział dość ciężki jak na miesiąc po powrocie i że znowu zostawiam Was w niepewności, no ale... tak musi być :) Kolejny pojawi się szybciej.
Pozdrawiam!

13 komentarzy:

  1. Długo na to czekałam! I cieszę się, że się w końcu doczekałam. A teraz małe pytanie, nie oglądałaś czasem filmu "Modlitwa za Bobbiego"? Tam była podobna nieco scena w kościele i ksiądz, też mówił podobne słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam (ale Bastian nie, przynajmniej na razie ;)), bezczelnie zerżnęłam ten fragment, bo jest po prostu genialną odpowiedzią na te wszystkie tezy jakoby Bóg karał homoseksualizm. Tamten ksiądz był zajebisty, więc postanowiłam to upchnąć też tutaj. Bastian potrzebował to usłyszeć.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. No też czekałam. Mam nadzieję że na nastepny nie trzeba będzie tak długo czekać.:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doczekałam się :3 super ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww wreszcie, długo czekałam. Opowiadanoe jest boskie (jak wszystkie XD) ale ja o Bastianie i Adamie zrobiła bym oddzielne. Jakoś nie wciąga mnie ich wątek w tym opo. Ale Tomek i Zack jak najbradziej. Mam nadzieję że jednak będą razem. Weny, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Już myślałam, że się nie doczekam kolejnego rozdziału ;) Praktycznie go pochłonęłam.
    Żal mi Tomka. Zack nawet nie dal sobie wyjaśnić jego sprzeciwu wobec ujawnienia się. Mam nadzieję, że nie wywiniesz jakiegoś numeru i oni do siebie wrócą.
    Ta sprawa z kościołem wspierającym homoseksualistów... Wymyśliłaś to, czy coś takiego naprawdę istnieje?
    Trochę za mało dla mnie Kacpra i Paula.
    Weny i wybacz, ze tak krótko.
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam w wikipedii :P Zarówno Zjednoczony Kościół Chrystusa jak i Południowa Konwencja Baptystów istnieją w rzeczywistości i tak jak opisałam, są to dwa kościoły mające skrajnie odmienne zdanie w kwestii homoseksualizmu. Informacje, które podałam, są prawdziwe. A przynajmniej wikipedia tak twierdzi. Wszystko, co powiedział ksiądz, jest już moją weną twórczą. Jego słowa wydawały mi się po prostu logiczne. Nie mam pojęcia, co ksiądz z takiego kościoła może mówić wiernym.
      Nie martw się, że krótko:). Bardzo mnie cieszy, że wyraziłaś swoją opinię.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dziękuje za odpowiedź. Ciekawa byłam tych Kościołów i zaraz poszukam informacji na ich temat u wujka google ;)
      Wiesz, normalnie piszę bardzo długo, ale byłam tak zmęczona, ze zwyczajnie nie miałam siły pisać więcej, a chciałam zostawić słowa uznania.
      Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu
      Ariana

      Usuń
  6. Witaj,Obsesjo. (Dobra,może to dziwnie zabrzmiało, ale przywitać się trzeba:)). To mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, chociaż przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania. Już jakoś tak mam,że jak mam szczęście trafić na blog z ciekawymi opowiadaniami, to wpadam w "ciąg", czytam wszystko po kolei i dopiero, kiedy skończę, stwierdzam, że to straszne chamstwo z mojej strony nie podzielić się autorem swoimi odczuciami. Niech będzie tutaj, bo to najnowsze i nie skończone jeszcze opowiadanie. Podoba mi się Twój styl, to jak konstruujesz fabułę, jak przedstawiasz uczucia bohaterów. Piszesz lekko, wyraźnie, zrozumiale. Nie tworzysz potworków językowych i nie nadużywasz przymiotników, co strasznie mnie irytuje u innych autorów. Starałam się czytać chronologicznie, najpierw twincest a później opowiadania własne. Widać, jak zmienia się Twój styl, staje się bardziej dojrzały, piszesz płynniej . Świetne jest też to, że przy opowiadaniach twincest z Tomem i Billem za każdym razem w inny sposób przedstawiasz ich wzajemne relacje, problemy, rozwijanie się więzi między nimi. Po prostu nie ma powtórzeń . Mój ulubiony twincest to "Rodzinny dom". W innych opowiadaniach dobrze widać "docieranie" się bohaterów, to jak się zmieniają, odkrywają swoje dobre i złe strony, uczą akceptacji i kompromisu. Podoba mi się też, że nie boisz się pokazywać gorszych cech, wybuchów gniewu czy złości - w Twoich opokach, tak jak w życiu, nic nie jest ani czarne ani białe do końca. Ulubione? Nie będę oryginalna, "Granice", ale lubię też Lucasa i Andy'ego a "Światło w ciemności" powoli wysuwa się do przodu:). Moim ulubieńcem jest Adam, który jest tak uparty, wytrwały, szczery, że nie sposób go nie lubić:). Kibicuję jemu i Bastianowi. Kacper...hm. Świetna postać. Egoista i dupek, jednak cały czas się zastanawiam, kiedy w końcu pęknie (o ile w ogóle to zrobi) i jak ostatecznie ułożą się jego stosunki z Paulem. Podoba mi się też Tomek, fantastyczny chłopak, nieświadomy swoich zalet i skromny. To dobrze, że znalazł w sobie siłę, żeby zacząć od nowa. Mam tylko nadzieję, że jego związek z Zackiem przetrwa i nic złego nie stanie się podczas wizyty w Polsce. Cóż, zobaczymy... Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały i nieśmiało pytam, ile jeszcze ich planujesz? Chętnie przeczytam też nowy twincest, o którym wspomniałaś, "Body langugage". Na koniec, muszę jeszcze coś powiedzieć, nawet jeżeli Cię to zdenerwuje : piszemy "do widzenia" a nie "dowidzenia", co kilka razy zauważyłam, i "żądza" a nie "rządza". Kilka razy użyłaś sformułowania "rządza mordu w oczach". To akurat rzuciło mi się w oczy:). Świetnie spędziłam czas przy Twoich opowiadaniach, mam nadzieję, że będziesz pisać nadal, bo Ci to dobrze wychodzi. I oczywiście gratuluję zakończenia sesji z pozytywnym skutkiem. Niedyskretnie zapytam, czy to jakieś studia językowe, czy raczej ścisłe -o ile to nie tajemnica :). Teraz, jak już się przywitałam, postaram się częściej komentować, bo czytać będę na pewno. Pozdrawiam, Tazkiel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam:)
      Bardzo Ci dziękuję za to, że postanowiłaś się odezwać. Jeśli chodzi o rozdziały, to cóż... Miałam sobie w zeszycie rozplanować, co muszę napisać i w ogóle, ale skończyło się na tym, że wypisałam motywy, jakie chcę zawrzeć i ponumerowałam je, żeby ująć je w opowiadaniu w odpowiedniej kolejności. Nie mam też żadnych zapasów, piszę na bieżąco, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Jesteśmy już za półmetkiem, to na pewno, ale nie jestem w stanie określić, ile objętościowo jeszcze wyjdzie rozdziałów.
      Nie bój się wytykać mi błędów. Zdaję sobie sprawę, że je popełniam i staram się nad tym pracować. Spokojnie możesz mi zwracać uwagę, nie obrażę się;)
      Jeśli chodzi o mój kierunek studiów - lingwistyka stosowana (niemiecki, angielski i trochę hiszpańskiego). Więc do ścisłych im daleko:)
      Cieszę się bardzo, że moje opowiadania Ci się podobają i że widać jakąś poprawę w moim stylu. Mam nadzieję, że dalsze rozdziały/opowiadania również przypadną Ci do gustu:).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Jesteś okrutna, tyle się w tym rozdziale zaczęło dziać i teraz karzesz nam czekać nie wiadomo ile na kolejny rozdział. Ale super że wreszcie jest.. Strasznie podobały mi sie słowa księdza które jak widzę sama napisałaś. Czapka z głowy. Jestem tego samego zdania. Kurcze, pisz szybko bo jestem ciekawa co się dalej wydarzy, Strasznie mi sie podobały wątki które zaczęłaś i nie mogę się doczekać jak to się rozwinie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, na kolejny nie trzeba będzie długo czekać. Pojawi się w niedzielę, prawdopodobnie wieczorem.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Boże to jest genialne i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3
    Jestem bardzo ciekawa czy Bastian i Tomek spotkają się na terapi z Anią?
    Na ogół to lubię większość postaci (oczywiście Kacper to dupek, ale ma trochę racji co do użalania się Paula) tylko nie trawię Adama, jakoś on mnie wkurza.
    Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)