Westchnął cicho, czując jak Paul rozsuwa mu szerzej nogi i
przysuwa się bliżej. Zamknął oczy, pieszcząc wolnymi ruchami swojego penisa i
czując, jak Paul powoli napiera na jego wejście, wyraźnie spiesząc się do
środka.
Sapnął cicho, czując lekko ból i dyskomfort, ale nie kazał
mu przestać. Nigdy by mu nie kazał. Jego ręka jedynie przyspieszyła, a z ust
wyrwało mu się ciche westchnienie. Ile razy zrobili to już w ten sposób?
Naprawdę nie wiedział, ale dużo. Właściwie to kochali się praktycznie
codziennie, jeśliby liczyć też robótki ręczne i obciąganie. Tak na marginesie, Paul
świetnie obciągał,
– W porządku? – spytał Paul, patrząc na niego z góry.
Kacper skinął głową. Jego uda zaciskały się do bólu na
biodrach Paula, trochę uniemożliwiając mu ruchy, ale Paul i tak zdołał cofnąć
się w tył i pchnąć. Wykonał kilka płytkich, ostrożnych pchnięć, a kiedy upewnił
się, że ciało Kacpra przyjmuje go w siebie, zaczął pchać mocniej i szybciej.
Wycofał się na chwilę, polewając swojego członka obficiej lubrykantem, po czym
wszedł w niego mocno.
Polak złapał go za przedramię i pociągnął na siebie, po czym
złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Seks nabrał zupełnie innego wymiaru,
odkąd ich role się odwróciły i zaczęli to robić na trochę innych zasadach. W
pewien sposób było bardziej intymnie, ale to może dlatego, że to Kacper był na
dole i tak to odczuwał? Nie wiedział i w sumie nie obchodziło go to zbytnio.
Ważne, że czuł się zaspokojony po stosunku i to bardziej niż kiedykolwiek. Za
każdym razem, kiedy po wszystkim przytulał Paula do siebie i bawił się jego
lokami, czuł dziwne ciepło rozlewające mu się w okolicach brzucha i ckliwość, o
jaką by się nie podejrzewał.
Tym razem jednak nie dane im było kochanie się w spokoju.
Nie minęła nawet minuta jak usłyszeli dzwonek do drzwi.
– Och, kurwa – jęknął Kacper. Widząc, że Paul się zawahał i
najwyraźniej chce się wycofać, wbił mu pięty w pośladki i zatrzymał go w
miejscu. – Ani się waż. Skończ, co… Och, kurwa! C–co zacząłeś – dokończył,
wbijając tył głowy mocno w materac. Palce Paula pogładziły bok szyi Kacpra.
Paul wbijał się w niego raz za razem, szybko i mocno, niemal boleśnie wciskając
się tak głęboko jak tylko mógł, czerpiąc jakąś pierwotną przyjemność z tego, że
Kacper Małecki mu się oddał. I nie było ważne, że miał go i to już nie raz.
Chciał go mieć więcej i więcej, na łóżku, pod prysznicem, w kuchni, wszędzie.
Kacper był jak narkotyk, ale cóż, o tym Paul wiedział już dawno.
Natręt zadzwonił po raz kolejny. Paul tym razem się nie
zawahał, zmieniając kąt pchnięć i trafiając w prostatę Kacpra. Kacper niemal
krzyknął z ekstazy, sztywniejąc na chwile, ale nie, to jeszcze nie był jego
moment. Paul odsunął jego rękę z członka i zacisnął palce mocno u podstawy, nie
pozwalając Kacprowi dojść. Kacper zaprotestował cicho, ale rytmiczne pchnięcia
trochę odwróciły jego uwagę. Paul uśmiechnął się lekko i z premedytacją uderzał
w prostatę blondyna raz za razem, zmuszając go do niemal błagania o spełnienie,
którego nie zamierzał mu dać jeszcze przez długie minuty.
Po raz kolejny rozległ się dzwonek do drzwi, potem ktoś
łupnął w nie, a potem znowu zaczął dzwonić i dzwonić. Kacper otworzył oczy,
poirytowany zachowaniem tego kogoś. Nie wiedział, kto to jest, ale gdyby nie
to, że… Jęknął głośno, a Paul mu zawtórował cicho, gubiąc na chwilę rytm.
Kolejny dzwonek i kolejny, potem walenie, a potem doleciały
do nich jakieś przekleństwa.
– Kurwa, Kacper!
Paul znieruchomiał, patrząc niepewnie na Kacpra.
– Może lepiej idź otworzyć?
– Nie wiem, co to za wariatka – wysapał Kacper – ale w końcu
sobie pójdzie.
– Ty chuju, wiem że tam jesteś! – dotarł do nich kobiecy krzyk.
– Twój samochód stoi na podjeździe! Otwieraj w tej chwili!
Paul sapnął.
– Mówiłem ci, żebyś schował auto do garażu.
– Teraz mi to będziesz wypominał? – Kacper wskazał na swój
tyłek, w którym wciąż znajdował się twardy penis Paula.
– Kto to jest?
Kacper sam chciałby to wiedzieć. Głos wydawał mu się
znajomy, ale był na tyle zniekształcony, że nie potrafił go rozpoznać.
Najchętniej to olałby tę wstrętną babę kimkolwiek była, ale napierdalała
dzwonkiem jak pojebana, zabijając całą radość z seksu.
Sapnął wkurwiony i odsunął Paula, po czym wstał trochę
pokracznie z łóżka – cały tyłek miał mokry od lubrykantu, a mięśnie odbytu
przyjemnie rozciągnięte – i założył na siebie spodnie dresowe Paula, po czym na
bosaka i bez koszulki przeszedł przez salon do drzwi wejściowych. Kimkolwiek
jest to suczysko, zaraz jej…
– No, wreszcie! – warknęła, ciskając na niego błyskawice.
– Lilith? – spytał zdumiony.
– Jak miło, że pamiętasz – parsknęła. – To teraz do
interesów.
– Co? Jakich int…?
Zanim skończył, niemal brutalnie wepchnęła mu w ramiona
kłębek miękkich koców, które poruszyły się w jego ramionach i zakwiliły. Wzwód
ocierał się o szew spodni i bolał, z odbytu wyciekał lubrykant i ciekł mu już
po udzie i cóż, Kacper zdecydowanie nie był gotowy na rozmowę z Lilith.
– Wszystkie papiery są w tej teczce. – Rzuciła mu białą
teczkę pod nogi. – Nie chcę mieć z tym czymś nic wspólnego. Szczerze mówiąc,
nie bardzo mnie nawet obchodzi, co z nim zrobisz. Jest twój, więc się z nim
męcz, ja mam to gdzieś. Możesz też zrobić testy, wisi mi to i tak jesteś
wpisany w metryce urodzenia. Miłego dnia. – Uśmiechnęła się wrednie, odwracając
się na pięcie. Idąc z powrotem do swojego samochodu, dodała. – To przyjemność
robić z panem interesy, panie Małecki.
Kacper patrzył za nią ze zdumieniem, po raz pierwszy od
dawna nie potrafiąc znaleźć słów do riposty. Zawiniątko w jego ramionach
poruszyło się niespokojnie. Kacper miał wrażenie, jakby ciężki kamień opadł mu
na dno żołądka, a ziemia usuwała się spod stóp. Przełknął ślinę i wszedł do
domu. Słyszał jak Lilith odpala samochód i odjeżdża. Z sercem w gardle odsunął
kocyk z jednej strony i zbladł. Niebieskie oczy dziecka spojrzały na niego z
delikatnym zainteresowaniem. Malutkie, pulchne rączki poruszały się lekko, łapiąc
za kocyk. Główkę dziecka pokrywał meszek niemal białych włosów.
Całe podniecenie uszło z niego dosłownie w ciągu sekundy.
Patrzył na to, co trzymał w ramionach i kompletnie to do niego nie docierało.
Jak? Co?
– Kacper? – Paul wszedł do salonu, ubrany w spodnie Kacpra.
Był zaskoczony, że Kacper nie wrócił do niego od razu po tym, jak natrętna
kobieta odjechała. – Kto to był? Co tam masz?
Kacper pokręcił tylko głową z absolutnym niedowierzaniem.
Usiadł na kanapie w salonie i rozsunął bardziej kocyki. Na jego kolanach leżało
malutkie dziecko. Nie miał pojęcia, ile mogło mieć, kompletnie nie znał się na
dzieciach, ale było tak drobne, że obstawiał mniej niż miesiąc.
– Lilith… – mruknął i pokazał na malucha. – Dziecko.
Paul stał przez chwilę jak wmurowany.
– Dziecko? Twoje?
– Nie wiem. Wcisnęła mi je i odjechała.
– Tak po prostu?
– Tak po prostu.
– Ale… – Paul pokręcił tylko głową. Podszedł bliżej Kacpra i
przyjrzał się dziecku. – Podobne do ciebie.
– Przestań – warknął Kacper. Nie był w nastroju na takie… coś.
Zastanawiał się, co ma z tym dzieckiem zrobić.
– Nie żartuję – odparł Paul obronnie. – Wygląda jak ty.
Zobacz, ma taki sam nos i usta jak ty. I Tomek. Jasne włosy…
Kacper nie widział żadnego podobieństwa. Czuł jedynie
panikę, kompletnie nie wiedząc, co z tym dzieckiem zrobić. Wątpił, żeby było
jego i… Pokręcił głową, wplatając palce we włosy.
Co teraz?
– … i wtedy Simon dał mu do zrozumienia, że Tyler jest jego
faworytem, rozumiesz? Faworytem! Simona Cowella! Jeez, ja wciąż w to nie
wierzę. – Tomek uśmiechnął się do siebie. Już dawno wszystkiego się dowiedział
od Tylera, ale Zack był taki podekscytowany, że nie chciał mu przerywać. – Na
pewno widziałeś, jak wielu ludzi przybywa na jego stronę na Facebook’u. Kariera wielu artystów
zaczynała się dokładnie w ten sam sposób. Tyler jest tak podjarany całą tą
uwagą, że jakoś zupełnie przeszedł mu strach przed śpiewaniem. Śpiewa cały
czas, już zaczynam mieć tego dość!
Tyler podjarany? Zacka też rozpierała energia z wrażenia.
– Bardzo mnie to cieszy, tylko, Zack… Co będzie, jeśli Tyler
odpadnie? Ludzie mogą zagłosować na innych uczestników.
Zack westchnął.
– Wiem. Wiem, że może odpaść, ale jakoś żaden z nas się tym
nie przejmuje, wiesz? Tyler zaszedł już tak cholernie daleko, a ma tylko
szesnaście lat. Jeśli przegra, to nie koniec świata. Po prostu będziemy musieli
zadbać, żeby ktoś inny go docenił. Teraz Tyler chwyta chwilę. Dziewczyny
wrzeszczały i piszczały jak pojawił się w centrum handlowym. Wreszcie ludzie
zaczęli go zauważać, wiesz? Zawsze miałem trochę do siebie pretensje, że nie
dałem mu więcej przestrzeni, żeby mógł się rozwijać. Wiem, że miał przeze mnie
kompleksy, bo ja zawsze miałem dobre oceny, udzielałem się wszędzie, grałem w
baseball i w ogóle… A Tyler nie jest typem sportowca ani mózgowca i… i po
prostu się cieszę, że znalazł coś, w czym naprawdę jest dobry i mam nadzieję,
że ludzie to docenią.
Tomek dobrze rozumiał, o czym Zack mówił. Jego też bardzo
cieszył sukces, jaki Tyler odnosił. X–factor trwał, a Tyler jeszcze ani razu
nie był blisko opadnięcia. Trafił do domu Simona i przeszedł dalej bez
problemu, potem były kolejne cztery programy, a popularność Tylera tylko rosła.
Coraz częściej widział w sieci zdjęcia Tylera z Matthiasem, jak pracują nad
kolejnym występem. Dołączył do fanklubu, który powstał i był na bieżąco ze
wszystkim. Zack miał rację, coraz więcej osób dostrzegało Tylera. Nagle wszyscy
chcieli być blisko niego, uważali, że jest słodki i kochany, pewnie najchętniej
zjedliby go żywcem. Tomek wiedział, że Tyler desperacko potrzebował uwagi i
teraz, kiedy wreszcie ją miał, zdawał się wręcz promieniować. Wygłupiał się z
Matthiasem, często się śmiał i żartował… Był zupełnie inną osobą.
– Będzie dobrze. Pilnuj go tylko, żeby znowu nie… – Tomek
urwał i zaśmiał się. Wysiadł z autobusu, którym właśnie jechał i skierował się
w stronę swojego domu. – Sam wiesz.
Zack warknął.
– Nie przypominaj mi.
– Och, weź, to musiało wyglądać świetnie! Wyobrażam sobie
twoją minę, kiedy ich nakryłeś.
– Przestań, bo będę cię torturował jak wrócę już do domu. Zwiążę
cię i nie pozwolę dojść całymi godzinami.
Tomek zaśmiał się.
– Jakoś wytrzymam. Ale serio, szkoda, że…
Zack się rozłączył. Tomek pokręcił głową, chowając telefon
do kieszeni. Około trzy tygodnie wcześniej Zack nakrył Tylera i Matthiasa
całujących się i dotykających po penisach na kanapie. Byli do połowy nadzy i
tak sobą zajęci, że nawet nie usłyszeli, że Zack wchodzi do pokoju. Zack z
wrażenia aż upuścił to, co trzymał w rękach i zwlekł Tylera z Matthiasa,
ciągnąc go za ucho. Tyler nie widział nic złego w tym, co robił z Matthiasem.
Twierdził, że po prostu zacieśniają więzy, skoro wylądowali razem jako zespół,
że dzieci z tego nie będzie i w ogóle. Gdy Zack mu to opowiedział, Tomek tak
się śmiał, że aż Kacper i Paul przyszli do jego pokoju zapytać, co się dzieje.
Tomek nic nie mógł na to poradzić, znał dobrze Tylera i Zacka i wiedział, jak
wyglądają ich starcia. To musiało wyglądać przekomicznie.
Wszedł do domu i zdjął buty, czując ból w łydkach. Już od
progu powitały go dziwne dźwięki, brzmiące jak dziecięcy szloch. Tomek
zmarszczył brwi, zastanawiając się, co tym razem Paul i Kacper wymyślili.
Ostatnim razem przyłapał ich, jak zjeżdżali na materacu po schodach. Poczuli
drugą młodość, czy coś, Tomek wolał nie wnikać. Miał nadzieję, że tym razem
tylko oglądali telewizję.
Mimo że Zack często jeździł do Tylera, żeby go wesprzeć, i
zostawał tam zwykle na parę dni, Tomek wyrobił sobie wreszcie nawyk biegania,
nawet jeśli musiał robić to sam. Powoli zaczynał rozumieć, dlaczego Zack tak
bardzo to lubił.
Poszedł na boso do kuchni, skąd dochodził do niego płacz. A
więc nie telewizor, w kuchni nie było telewizora.
– Skąd mam, kurwa, wiedzieć? – usłyszał nagle. – To ty
pracujesz z dziećmi, zrób coś!
– Nie z TAKIMI dziećmi, oszalałeś?!
– To co teraz?
– Co wy wyprawiacie? – spytał Tomek, patrząc na nich ze
zdziwieniem. Paul i Kacper spojrzeli na niego. Ku zdumieniu Tomka, Kacper
trzymał na rękach malutkie dziecko, które płakało głośno. W kuchni śmierdziało
rzygami, wszystkie meble były zastawione dziecięcymi rzeczami, kaszkami,
pieluchami, pampersami i cholera wie czym jeszcze. – Adoptowaliście?
– Jasne, kurwa! – warknął Kacper aż czerwony na twarzy ze
złości. Spojrzał z niechęcią na dziecko i podsunął mu kolejną butelkę. – No,
mały, dawaj. Coś musisz jeść, a cycka nie dostaniesz. To twoja jedyna opcja.
– Czyje to dziecko?
Paul zagryzł dolną wargę. Po jego minie Tomek poznał, że
Paul najchętniej by się roześmiał, ale nie robił tego ze względu na Kacpra.
Mężczyzna zawołał go do salonu, mówiąc Kacprowi, że wyjaśni mu wszystko na
spokojnie.
– Więc? – spytał Tomek niecierpliwie.
– Em, więc… nie jesteśmy pewni, ale wygląda na to, że to
dziecko Kacpra.
– Coo? – Tomek wybałuszył. – Kacper zrobił sobie dziecko? Z
kim?
– Z Lilith. Była tutaj kilka godzin temu. Wepchnęła mu go, zostawiła
wszystkie dokumenty i odjechała. Kacper chce zrobić testy na ojcostwo, ale
wiesz, to trochę trwa. Na razie ktoś musi się nim zająć.
– Mam brata? – spytał Tomek oszołomiony. Całe życie był
jedynakiem, zazdrościł innym dzieciom, które miały rodzeństwo i mogły się razem
bawić. Z natury był samotnikiem, ale czasami dobrze było mieć obok siebie inne
dzieci. Brakowało mu tego, kiedy chodził do podstawówki.
– Na to wygląda.
Tomek parsknął.
– Bawi cię to, prawda?
– Cii! Chcesz, żeby mnie ukrzyżował? Mało mnie nie zabił
wzrokiem jak mu powiedziałem, że mały jest do niego podobny.
– To chłopiec?
– Tak, chłopiec. Ma na imię Samuel. Urodził się czwartego
czerwca, ma sześć tygodni i za cholerę nie chce jeść. Wyrzygał na Kacpra z
dziesięć rodzajów różnych kaszek. To… to też było całkiem zabawne.
Telefon zawibrował w kieszeni Tomka, odwracając na chwilę
jego uwagę od całego zamieszania panującego w domu. Zack. Tomek odrzucił
połączenie i napisał mu wiadomość, że nie może gadać i odezwie się później.
Koniecznie musiał zobaczyć dziecko i się przywitać. Zawsze chciał mieć
rodzeństwo –obojętnie czy brata, czy siostrę – i teraz nagle się okazywało, że
być może jego marzenie się spełniło.
– I co? – spytał Paul.
– Chyba sukces – odparł zmęczony Kacper, masując dziecku plecy
i czekając, aż mu się odbije. – Zazwyczaj do tej pory już zwracał, może ta mu
wreszcie posmakowała. Nie wiem, czy nie jest za mały na takie karmienie.
– Jak kobiety nie mają pokarmu, nie mają innego wyjścia i
karmią tak dzieci od małego – odezwał się Tomek. – To normalne.
– Och, więc teraz jesteś specem od niemowląt? Super, ty
możesz się nim zająć.
– Niee, mama często… – urwał i posmutniał lekko. – Mama
często opiekowała się dziećmi sąsiadów, kiedy nie mogła znaleźć pracy i w ten
sposób starała się trochę zarobić. Wiele się od niej nauczyłem, obserwując ją.
Cześć, Samuel – powiedział delikatnie do dziecka. Chłopiec spojrzał na niego i
odbiło mu się, ale nie zwymiotował. Trochę mu pociekło z ust, ale nie były to
rzygi, więc Kacper aż jęknął z ulgi i wyczyścił dziecku buzię wilgotną szmatką.
– Potrzymaj go, już mnie boli kręgosłup.
Kacper oddał niemowlę Tomkowi, a sam przeciągnął się,
strzelając chyba wszystkimi kośćmi. Paul zabrał się za ogarnianie kuchni,
wyrzucając wszystkie kaszki, które mały odrzucił.
– Kiedy chcesz zrobić testy, czy jest twój? – spytał Tomek,
delikatnie kołysząc usypiające mu już w ramionach dziecko.
– Jak najszybciej, to oczywiste, prawda?
– Co, jeśli nie jest twój?
– Nie wiem.
– A jeśli jest?
– Tego też nie wiem. Ugh, potrzebuję się napić czegoś
mocnego.
– … i chyba mam brata. – Zakończył Tomek, zamykając drzwi od
łazienki, żeby pozostali domownicy nie mogli go usłyszeć. Odkręcił jeszcze
prysznic, żeby trochę wygłuszyć rozmowę.
– Więc nie jesteś na mnie obrażony?
Tomek jęknął.
– Czy tylko tyle do ciebie dotarło z tego wszystkiego, co ci
powiedziałem? Mam brata! Chyba.
– Słyszałem. Sorry, chciałem się tylko upewnić, że jeszcze
wciąż mnie chcesz.
– No, jasne, że cię chce. Właściwie to czuję się tutaj
samotny, wiesz? Chyba będę musiał sobie sam dzisiaj poradzić… Nie mam co prawda
tutaj żadnego dildo, ale palce powinny wystarczyć. Kupiłem nowy żel intymny,
muszę go wypróbować.
– Tomek… – mruknął Zack oskarżycielsko. Jego oddech
przyspieszył lekko i stał się głośniejszy, a głos chrapliwszy.
– No, więc wracając do Samuela…
Zack jęknął.
– Jesteś sadystą.
– Tak, tak, wiem, kochanie, czy teraz mógłbyś mnie
wysłuchać?
– Mhm–mmm.
– Okej, więc… Na czym wcześniej skończyłem? Słuchałeś, to
powinieneś wiedzieć.
– Na tym, że chyba masz brata. Ha! Nie złapałeś mnie.
– Bo zadałem złe pytanie, to były ostatnie słowa, jakie
powiedziałem, dlatego wiedziałeś. No zresztą nieważne, egh.
– Wiesz, tak sobie myślę, że widać na świecie jest jakaś
sprawiedliwość – wyskoczył Zack tak ni z gruchy, ni z pietruchy.
Tomek zmarszczył brwi w zastanowieniu, siadając na
zamkniętym sedesie.
– Hm? To znaczy?
– Pomyśl. Kacper zostawił twoją matkę, kiedy była w ciąży i
wyjechał, praktycznie zapominając o waszym istnieniu. Teraz pojawiła się laska,
która to jemu wepchnęła dziecko, zabrała dupę w troki i zniknęła. Haha.
Zemściło się na nim po latach to, że tak po prostu was opuścił. Pozbył się
kłopotu i już. Teraz ktoś zrobił to samo, ale jemu.
Tomek nawet o tym nie pomyślał, ale w sumie coś w tym było.
Ludzie mówili o istnieniu karmy, ale teraz dopiero Tomek się przekonał, że
faktycznie mieli rację. Zack wiedział, co mówi – Kacper przed laty „wepchnął”
go jego mamie i zostawił. Teraz Lilith wepchnęła ich syna Kacprowi i zostawiła
go samego na placu boju. To była prawie identyczna sytuacja. Jedyna różnica
polegała na tym, że Kacper miał masę pieniędzy i mógł wepchnąć dziecko
opiekunce, jeśli zdecyduje się je zatrzymać, a jeśli nie…
– Zack… Myślisz, że on będzie chciał go oddać do domu
dziecka? – spytał Tomek niepewnie. Coś mu się przewróciło boleśnie w żołądku,
kiedy o tym pomyślał. Kacper nie oddałby Samuela, prawda? A już zwłaszcza,
jeśli jest jego synem? Prawda?
Prawda?!
– Nie wiem, Tomek – odparł brunet cicho. – Naprawdę nie
wiem. Twój ojciec nie wydaje się zbyt przyjemnym człowiekiem, zresztą dobrze
wiesz, że się nie lubimy. Ale może jeszcze nas zaskoczy? Sam mówiłeś, że z nim
nigdy nic nie wiadomo i od kiedy mu powiedziałeś, że wiesz o waszym
pokrewieństwie, naprawdę się zmienił i zaczął się o ciebie troszczyć. Nie
przyznałby się do tego, ale ma na ciebie oko. Może Samuel też będzie miał
szczęście?
– Byłoby fajnie… Zawsze chciałem mieć rodzeństwo i w ogóle…
Byłoby super, gdyby Kacper go nie oddawał.
– Może akurat nie odda? Zobaczymy. W ogóle to chciałem ci
powiedzieć, że rozmawiałem już z Tylerem i zdecydowaliśmy, że zamieszkamy z
ojcem. Tyler nie mógł uwierzyć, że nasza mama się z kimś umawiała za jego
plecami i nawet słowem się na ten temat nie zająknęła. Nic dziwnego, że
zdecydowali się na rozwód. Doszliśmy z Tylerem do wniosku, że lepiej zamieszkać
z tatą. Żaden z nas nie chce nowego, wiesz? W tym tygodniu będę pakował swoje i
Tylera rzeczy, żeby tylko je potem przewieźć do nowego mieszkania. Nie
obraziłbym się, jakbyś mi trochę pomógł.
– Jasne, że pomogę – odpowiedział Tomek od razu. Właściwie
to spodziewał się takiej decyzji. Na początku Zack i Tyler chcieli zostać z
mamą, bo to ona brała ich dom, ale kiedy się okazało, że ma faceta, który
najprawdopodobniej jeszcze się w najbliższym czasie wprowadzi, Zack nie chciał
tam zostać. Postanowił jednak dać wybór Tylerowi i najwyraźniej Tyler podzielał
jego zdanie. Ostatecznie mieli się przeprowadzić do innej części miasta, a nie
do innego stanu. Ojciec obiecał, że będą mogli wybrać sobie farby do pokojów i
meble i że wszystko załatwi i urządzi tak, jak tego chcą. Był bardzo
szczęśliwy, że dzieci chciały zostać z nim, nawet jeśli rzadko bywał w domu i
ostatnimi czasy często się z nimi kłócił.
– Myślisz, że serio robimy dobrze? – burknął Zack.
Najwyraźniej ta sprawa ciągle nie dawała mu żyć. – Zawsze byliśmy bliżej z
mamą. Wykręciła nam niby ten numer z fagasem, ale wiem, że prędzej czy później
obaj machniemy na to ręką i… i po prostu nie wiem, czy to nie przesada, wiesz…
Od razu ją zostawiać i zamieszkać z ojcem?
– Przesada czy nie, zachowała się nie fair i powinna o tym
wiedzieć. A co do przeprowadzki to… – urwał, biorąc głęboki oddech. Nie chciał
Zackowi źle doradzić. – Moim zdaniem, to nie jest jeszcze koniec świata. Może
się okaże, że nie dogadujecie się z tatą, a ten jej facet jest naprawdę
świetny? W każdej chwili możecie się przenieść z powrotem, wasze meble i pokoje
zostają, prawda? No i to nie tak, że zamieszkacie z tatą i nie będziecie jej widywać
ani nic. Wciąż możecie sypiać w starym domu kiedy chcecie, po prostu większość
waszych rzeczy będzie u taty. Dacie mamie trochę przestrzeni, żeby mogła sobie
też poukładać życie po rozwodzie i jakoś dotrzeć się z tym facetem.
– W sumie masz rację – powiedział Zack po chwili ciszy. –
Jakoś to po prostu będzie. Już i tak mi chyba nawet nie zależy, żeby się z
powrotem zeszli.
– Będzie dobrze, zobaczysz.
Zack coś mruknął tylko w odpowiedzi. Pożegnali się. Zack
obiecał, że zadzwoni jutro. Tomek wiedział, że potrzeba mu trochę czasu na
poukładanie sobie wszystkiego w głowie i zastanowienie nad całą sytuacją.
Sam też czuł się już lepiej. Zakręcił kurki i wrócił do
pokoju. Usiadł na łóżku i wziął w szafki mały flakonik perfum mamy, który
przywiózł z Polski. Prysnął w powietrze, zamknął oczy i wyobraził sobie, że ona
naprawdę tu jest, a nie tylko zapach, którego mogły używać tysiące innych
kobiet. Tęsknił za nią o wiele bardziej niż kiedy wiedział, że jest w Polsce i
ma się dobrze. Tym razem wiedział, że choćby nie wiadomo jak próbował to już
nigdy nie będzie mógł się z nią skontaktować i był z tego powodu bardzo smutny,
ale… Ten smutek to nie było już to samo, co czuł na samym początku. Nie było
tego rozdzierającego serca bólu, tej dziury, którą czuł w każdej sekundzie, nie
mogąc zapomnieć o tym, że jej już nie ma. Nie, to uczucie już zniknęło. Teraz
był smutek. Żal. Tęsknota. Świadomość, że trzeba się z tym po prostu pogodzić.
Wciąż miał koszmary i ataki paniki, ale zdarzały mu się coraz rzadziej. Po
prostu… zaczął się przyzwyczajać do myśli, że tak już zostanie i nic nie można
z tym zrobić.
Było wielu innych ludzi, dla których mógł żyć. Teraz pojawił
się jeszcze Samuel… Tomek wiedział, że jego życie jeszcze nie dobiegło końca.
Chciał żyć i to go upewniało w tym, że rana po stracie matki kiedyś się zagoi.
Zostaną blizny, ale nie zawsze wtedy, kiedy o niej pomyśli, będzie miał ochotę
się rozpłakać. Nie.
Miał nadzieję, że kiedyś przyjdzie dzień, kiedy będzie ją
wspominał z sentymentem. Będzie mówił innym, że była najlepszą mamą na świecie,
że bardzo ją kocha i za nią tęskni, ale będzie mówił to z uśmiechem na ustach.
Będzie potrafił wspominać o jej wybrykach i śmiać się z głupot, jakie czasami
robiła albo mówiła.
Kiedyś tak będzie, ale…
… jeszcze nie dziś. Na ten dzień musiał jeszcze trochę
poczekać.
Cześć
OdpowiedzUsuńCały rozdział czekałam, aż będzie o 3 parze a tu nic. Nie ma co czekam na kolejny rozdział.
Życzę weny
Akira
Cudo cudo cudo :) ty tyle :)
OdpowiedzUsuń