wtorek, 8 grudnia 2015

7.Zapach domu



– What the fuck?!
Harry spojrzał na Zayna znad swojego kubka z kawą. Siedzieli w kuchni, podczas gdy Liam i Louis robili coś na laptopach w salonie. Liam, dotąd zwykle spokojny i całkiem opanowany, widocznie nie miał najlepszego dnia. Jego przekleństwa było słychać w całym domu już od jakichś trzydziestu minut. Harry tego nie komentował, ale w końcu nie wytrzymał i spojrzał na Zayna porozumiewawczo.
Zaczęli się śmiać w tym samym czasie.
– Coś ty mu zrobił? – spytał Harry, biorąc łyk kawy z kubka.
Zayn wzruszył ramionami, uśmiechając się półgębkiem.
– Przetrzymałem go – powiedział z rozbawieniem.
– Zrobiłeś co?

– No wiesz, byliśmy razem w tym muzeum… Widziałem, że nudzi go to jak cholera, ale dzielnie wytrwał u mojego boku przez kilka godzin i nawet całkiem nieźle udawał, że mu się podoba. Potem odprowadził mnie do domu. Zaprosiłem go do środka na wino i chyba myślał, że zamierzam mu dać. – Harry zagryzł dolną wargę, próbując powstrzymać śmiech. – Skończyło się na tym, że wylądował na noc na kanapie i tylko się przelizaliśmy. Nie muszę chyba mówić, że nie był zbyt zachwycony.
Nie musiał. Frustracja w głosie Liama nie była trudna do wyczucia.
– Myślałem, że go lubisz? – Harry uniósł brwi.
Zayn westchnął, ponownie wzruszając ramionami.
– Bo lubię i w sumie jak go zapraszałem do mieszkania to w konkretnym celu, ale potem doszedłem do wniosku, że jak trochę poczeka to nic mu się nie stanie. Nie zamierzam mu dać tak po prostu, nawet jeśli chcę. Droczenie się z nim jest całkiem zabawne.
Harry wyszczerzył się.
– Zależy ci. Ha!
Zayn tylko wzruszył ramionami – znowu – bo nie było tam nic do dodania. Taka była prawda, nie zamierzał tego ukrywać, a już zwłaszcza przed Harrym. Nie na darmo nazywał go swoim przyjacielem.
Louis wszedł do kuchni, niosąc w rękach dwa kubki.
– O czym plotkujcie? – spytał, wstawiając wodę na herbatę.
– O tym, że zafarbowałeś wszystkie moje białe majtki na różowo – odpowiedział Harry, uśmiechając się lekko.
Louis wywrócił oczy z irytacją.
– Nie wszystkie, Harold. Tylko kilka par! – mruknął. – Skąd mogłem wiedzieć, że w bębnie ukryła się jedna czerwona skarpetka?
Zayn zaśmiał się.
– Jestem pewien, że twój wizerunek na tym nie straci, Harry.
– Oj, przestań.
– Kilka prań i znowu zrobią się białe – dodał Louis, splatając ręce na piersiach.
Zayn i Harry tylko się zaśmiali, widząc jego obronną postawę.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
– Pewnie nasza kolacja – stwierdził Louis, zalewając saszetki z herbatą wrzątkiem. – Lepiej chodźcie do nas.
– Już skończyliście?
– Niee, ale nie ma dzisiaj z Liama zbyt wielkiego pożytku, więc zajmiemy się tym po prostu innym razem.
Harry i Zayn tylko spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Zachowanie Liama – czy też może bardziej jego frustracja – niezwykle ich bawiła.
Gdy już Lou i Harry wszystko sobie wyjaśnili i obgadali na spokojnie całą sytuację, ich relacje znacznie się poprawiły. Było to widać od samego początku, gdy tylko obudzili się razem rano obok siebie i zaczęli dzień od całowania się i pieszczenia. Harry już teraz wiedział, że takie leniwe poranki będą jego ulubionymi i liczył na to, że będzie ich jak najwięcej.
Okazało się, że Louis jest bardzo dotykalski i zaborczy. Patrzył wilkiem na każdego, kto śmiał spojrzeć na niego dwa razy albo go dotknąć. Harry uważał, że to absolutnie urocze, zwłaszcza że Lou nic na ten temat nie mówił. Wydawał się kompletnie nieświadomy tego, że w ogóle to robi. Albo też może tego, że robi to tak ostentacyjnie.
Wieczór spędzili w miłej atmosferze, dogryzając sobie i całkiem nieźle się bawiąc. Louis świetnie się bawił, dogryzając Liamowi na różne tematy, ciekawy, ile Liam jeszcze wytrzyma. Harry tylko uśmiechał się zza brzegu swojego kubka, zadowolony z tego, w jakim kierunku zmierzało jego życie.
Następnego dnia postanowili wybrać się razem na zakupy. Nie mieli nic konkretnego do kupienia, ale Louis stwierdził, że im obu przyda się kilka nowych rzeczy i że mogą trochę zaszaleć. Harry w pierwszej chwili chciał zaprotestować, ale potem machnął na to ręką. Nie zamierzał nastawiać się w ten sposób, że ten związek się rozpadnie. A jeśli tak się stanie, zawsze może te wszystkie rzeczy zwrócić.
Po jakichś dwóch godzinach buszowania po różnych markowych sklepach usiedli w restauracji i zamówili sobie obiad. Louis przeprosił go na chwilę i poszedł do toalety, a Harry wyciągnął telefon i zaczął się nim bawić.
– Proszę, proszę, kogo to moje oczy widzą.
Harry uniósł głowę i spojrzał prosto w zimne oczy swojego ojca. Jego serce stanęło na chwilę, zanim zaczęło bić w przyspieszonym tempie.
Kiedy wróci Louis? Harry miał nadzieję, że jak najprędzej.
– Cześć, tato – odparł tak spokojnie, jak tylko mógł.
U boku jego ojca stała jakaś jasnowłosa piękność. Nie wyglądała jednak jak kobieta „do towarzystwa”, więc pewnie było to spotkanie biznesowe.
– Dobrze wyglądasz – stwierdził mężczyzna, patrząc na niego i zezując na torby z zakupami, które Harry położył obok siebie. – Widzę, że małżeństwo ci służy.
– Bardziej niż ci się wydaje – odparł Harry. – Zdaje się, że…
– Pan Styles! – Louis uśmiechnął się sztucznie, podchodząc do ojca Harry’ego i podając mu rękę. – Co za niespodzianka.
Nie zabrzmiało to, jakby to była przyjemna niespodzianka.
– W rzeczy samej. Właśnie mówiłem Harry’emu, że wydaje się szczęśliwy w małżeństwie.
Louis uśmiechnął się słodko.
– Och! Przyznaję, że na początku nie byłem tym wszystkim zachwycony, ale podstawiony przez pana człowiek miał rację, Harry w łóżku to prawdziwa rakieta. – Harry sapnął, patrząc na Louisa z niedowierzaniem i czując, jak gorąco wstępuje na jego twarz. Kobieta obok jego ojca przez chwilę wyglądała, jakby miała upuścić torebkę z wrażenia. – Na szczęście kawałek z BDSM był zmyślony, nie muszę go wiązać ani bić, żebyśmy obaj byli zadowoleni. – Louis uśmiechnął się szeroko i klepnął ojca Harry’ego przyjacielsko w ramię. – Dziękuję. Dał mi pan w prezencie chłopaka moich marzeń. Jak już adoptujemy, z pewnością zaprosimy pana na uroczystość. To w końcu dzięki panu się zeszliśmy.
– S–słucham? – wydukał mężczyzna, przez chwilę kompletnie nie mogąc się połapać w sytuacji. – Co masz przez to na myśli?
Harry spojrzał na niego pewnie. Mając u boku Louisa nie musiał się bać swego ojca.
– No wiem, że nigdy nie wspominałem, ale jestem gejem. – Rozłożył ręce. – Dogadanie się nie zajęło nam dużo czasu?
Zabrzmiało to bardziej jak pytanie, co wywołało jeszcze tylko lepszy efekt. Jego ojciec tylko popatrzył na niego z niezadowoleniem i obrzydzeniem.
– Już dość mnie zawstydziłeś – powiedział. – Porozmawiamy innym razem.
Odwrócił się na pięcie i odszedł. Towarzysząca mu kobieta spojrzała na nich ze zdumieniem i poszła w śladu ojca Harry’ego.
Louis usiadł obok Harry’ego. Siedzieli przez chwilę w ciszy, gapiąc się w stół. Harry uniósł wzrok na Louisa zawstydzony. Zagryzł dolną wargę widząc, że Louis przygląda mu się. Na jego ustach drgał lekki uśmieszek. Wyglądało to, jakby Louis próbował go powstrzymać, nie będąc pewnym, czy aby nie przesadził.
Usta Harry’ego drgnęły. Rozchichotali się w tym samym czasie, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę się stało. Udało im się na chwilę opanować, kiedy pojawiła się kelnerka z ich jedzeniem, ale potem dopadła ich kolejna salwa śmiechu. Harry widział, że jego ojciec patrzy na nich przez całe pomieszczenie z niezadowoloną miną, ale na szczęście po chwili się odwrócił i zajął kobietą, którą do tej restauracji przyprowadził.
– Zamierzamy adoptować? – spytał Harry, uśmiechając się lekko do Louisa i biorąc się za jedzenie.
Louis westchnął teatralnie, idąc w jego ślady.
– No, cóż… Zawsze chciałem mieć dużą rodzinę.
Harry zaśmiał się i pokręcił głową.
Kto by pomyślał?

Zayn omal nie pękł ze śmiechu, kiedy Harry opowiedział mu całe zdarzenie z restauracji.
– Czemu mnie tam nie było? – spytał, cały czas chichocząc mu do słuchawki. – Jezu, to musiało być bezcenne.
– Było. W pierwszej chwili chciałem walnąć Louisa za to, co powiedział, ale mina mojego ojca i tej laski była tego warta.
– No ja myślę. Nie spodziewałem się po nim czegoś takiego. Może jednak nie jest taki zły.
– Nie  wierzę, że to powiedziałeś.
– To jest nas dwóch. Powiedz mi lepiej jak tam przygotowania do randki?
Harry mimowolnie się zawstydził, chociaż sam nie wiedział, dlaczego. Może dlatego, że Zayn nazwał to „randką”. A może dlatego, że myśl o wyjściu gdzieś z Louisem w charakterze jego partnera nadal przyprawiała go o szybsze bicie serca. Niby stale byli na etapie, gdzie tak naprawdę się docierali i sprawdzali, czy to w ogóle wypali, ale Harry czuł, że to jest właśnie to. Że to właśnie tego chce. Kiedy Louis przestał traktować go jak intruza i dzieciaka, który wkopał go w małżeństwo… to było jakby wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Harry był szczęśliwy. Naprawdę bardzo, bardzo szczęśliwy. Kiedy wychodził rano do piekarni, zostawiał Louisowi kanapki do pracy. Gdy miał na popołudnie, wstawał wcześniej i przygotowywał mu rano porządne, pełnowartościowe śniadanie i jadł razem z nim. Wieczorem jedli razem kolację, rozmawiając o głupotach, przytulając się i całując. Potem zazwyczaj szli się kochać, a jeśli byli na to zbyt zmęczeni, to przestawali na samym całowaniu. Zasypiali razem, przytuleni do siebie, ze splątanymi nogami i oparci o siebie czołami. Czasami, gdy Harry wracał późnym wieczorem z piekarni, Louis czekał już na niego z wanną pełną gorącej wody. Alfa był zazwyczaj nakarmiony i po spacerze, co Harry naprawdę doceniał. Praca w piekarni mocno obciążała jego plecy, przez co bóle się nasilały i pojawiały coraz częściej. Odprężające kąpiele były po pracy wszystkim, czego potrzebował.
– Harry? Jesteś tam?
Harry zdał sobie sprawę, że trzyma telefon przy uchu i że Zayn go o coś spytał.
– Eee, sorry. Co mówiłeś?
Zayn zaśmiał się.
– Pytałem, czy jesteś gotowy na randkę? Wybrałeś już coś seksownego?
– Ciężko to przeżyć tak jak się powinno kiedy osoba, z którą wychodzisz, gapi się na ciebie jak grzebiesz w szafie.
Louis uśmiechnął się do niego z drugiego końca pokoju, naciągając na tyłek spodnie. Harry zagapił się na niego.
– Awww… – Skomentował Zayn. – Jesteście absolutnie uroczy. Nie mogliście tak od razu? Tyle czasu musiało minąć, żeby moje biedne uszy mogły odpocząć
– Przestań. Ty i Liam nie jesteście lepsi.
– Wypraszam sobie. My nie wybieramy się na żadną romantyczną kolację na dachu jakiegoś cholernego wieżowca, gdzie będzie co prawda piździć, ale będzie można oglądać gwiazdy i panoramę miasta.
Harry zaśmiał się.
– Przestań. To brzmi strasznie z twoich ust.
– To brzmi strasznie z ust każdego.
Harry tylko wywrócił oczami.
– Dobra. To gdzie idziesz z Liamem?
– Ha. Chciałbyś, żebym ci powiedział, co?
– Zayn!
– Nic ci nie powiem. I widzę już Liama, więc…
– Zaayyyn – jęknął Harry, mając ochotę tupnąć jak dziecko. – Weź mi powiedz.
– Nie–e. Nie, nie i jeszcze raz n…
Zayn nagle urwał i wziął gwałtownie oddech.
– Zayn?
Ktoś zaczął krzyczeć z daleka. Harry’emu zmroziło krew w żyłach.
– Zayn?! Powiedz coś?
Louis spojrzał na niego pytająco, zapinając guziki koszuli. Harry odwrócił się do niego plecami.
- Och, fuck… – usłyszał z drugiego końca linii.
– Zayn, hej, Zayn! – Głos Liama rozbrzmiał w głośniku. Harry słyszał, jak drży z przerażenia.
– Liam? Liam, co się sta…?
– Zayn, Zayn, patrz na mnie. Nie zamykaj oczu, słyszysz? Zayn!
– Harry? – Louis obrócił go w swoją stronę i spojrzał na niego zaniepokojony. Harry tylko pokręcił głową.
– Liam? Zayn?!
Louis wyrwał mu telefon z ręki.
– LIAM! – krzyknął do telefonu. – Podnieś ten cholerny telefon z ziemi.
Harry przełknął ciężko ślinę.
– Myślisz, że nas wkręcają? – spytał cicho z nadzieją, że to tylko głupi żart.
Jak się okazało po połowie godziny pełnej nerwowego oczekiwania, Zayn i Liam nie stroili sobie z nich żartów. Liam w końcu zadzwonił do Louisa. Był w zbyt wielkim szoku, żeby wyjaśnić im przez telefon, co się stało. Podał im po prostu adres szpitala i poprosił, żeby przyjechali.
I zadzwonili po rodzinę Zayna.
Gdy dotarli do szpitala, Liam już na nich czekał. Na jasnoniebieskiej koszuli, w którą był ubrany, było sporo plam krwi.
– T–to Zayna? – spytał Harry, blednąc.
Liam skinął ponuro głową, patrząc w przestrzeń pustym wzrokiem.
– Co się stało? – spytał Louis.
Liam pokręcił głową, drapiąc się po głowie.
– To się stało tak szybko – wybełkotał. – Czekałem na niego przed kinem. Umówiliśmy się tam. Widziałem jak idzie w moją stronę. Rozmawiał przez telefon. A potem nagle zderzył się z jakimś facetem. Ten facet… on zaczął uciekać. A Zayn upadł, łapiąc się za brzuch. Kiedy do niego dobiegłem, miał całe ręce we krwi… Ten facet chyba dźgnął go nożem.
– Co z Zaynem?
– Przewieźli go już do osobnego pokoju, ale jest nieprzytomny. Lekarz nie chciał mi nic powiedzieć, bo nie jestem członkiem rodziny. Dzwoniłeś do kogoś?
Harry skinął głową.
– Dzwoniłem do jego taty. Powinien tu wkrótce dotrzeć.
– Złapali tego, kto to zrobił? – spytał Louis.
Liam skinął głowa.
Louis i Harry usiedli obok Liama i czekali w ciszy, nie wiedząc, co innego mogliby zrobić. Harry i Louis trzymali się przez cały czas za ręce. Dzięki temu Harry czuł się o wiele pewniej.
Ojciec Zayna szybko dowiedział się wszystkiego o stanie syna i przekazał im, na szczęście, dobre wieści. Mimo że Zayn został dźgnięty dość paskudnie, bo dość głęboko i to przez całą szerokość brzucha, to jednak jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Musiał tylko odpoczywać i oszczędzać się do czasu zdjęcia szwów, a wszystko powinno być w porządku.
Pozwolono im do niego wejść, więc cała czwórka z tego chętnie skorzystała. Obudził się po jakiejś godzinie, przemęczony i obolały.
Liam wyglądał, jakby miał się tam rozpłakać.
– Kto to jest? – spytał cicho ojciec Zayna, patrząc jak Liam całuje jego syna w czoło i mówi coś do niego cicho, trzymając go za rękę.
Harry uśmiechnął się delikatnie.
– To jest Liam.
– Jego chłopak?
– Em… – Harry zagryzł dolną wargę. – Zdaje się, że jeszcze wciąż nad tym pracują. Liam widział całe zdarzenie z daleka, nie przyjął tego za dobrze.
– Rozumiem. – Ojciec Zayna patrzył na nich przez chwilę, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Potem uśmiechnął się lekko do Harry’ego i położył mu rękę na ramieniu. – Dziękuję, że przyjechałeś Harry i mnie o wszystkim powiadomiłeś. Myślę jednak, że nie ma sensu, żebyśmy tu wszyscy tkwili. Ja i… Liam zostaniemy z Zaynem. Jedźcie z… – uniósł pytająco brwi, patrząc na blondyna stojącego zaraz obok Harry’ego.
– Jestem Louis.
– … z Louisem do domu i odpocznijcie. Z pewnością macie dość wraże na dziś.
Harry spojrzał pytająco na partnera. Louis tylko skinął głową. Nie było sensu, żeby wszyscy siedzieli i męczyli Zayna. Lepiej było go zostawić z Liamem i ojcem i zajrzeć do niego następnego dnia.
– Okej – powiedział Harry. Podszedł do Zayna i uśmiechnął się lekko. – Hej. Jak się czujesz?
Zayn oderwał wzrok od Liama i spojrzał na Harry’ego.
– Jak wyrzygany śledź. – Uśmiechnął się lekko. – Po prostu się cieszę, że to tylko tak się skończyło, chociaż zdecydowanie zamierzam usunąć bliznę laserem.
Harry wywrócił oczami. Gdy usłyszał słowa Zayna, poczuł niebywałą ulgę. Jeśli tak gadał, to znaczy, że nie było z nim aż tak źle. Harry nie musiał się już martwić o jego bezpieczeństwo.
– Ja i Louis idziemy teraz do domu, ale odwiedzimy cię jeszcze, okej?
– Sorry, że zepsułem wam randkę.
– Nic się nie stało. Ważne, że nic ci nie jest. Widzimy się jutro?
Zayn skinął głową.
– Jasne.
– Okej, to do zobaczenia.
– Do zobaczenia.
Droga do domu upłynęła w całkowitym milczeniu. Harry nie miał ochoty nic mówić, zatopiony w swoich myślach. Louis też się nie odzywał, też najwyraźniej nie mając ochoty na czcze gadanie.
– Idziesz się ze mną położyć? – spytał Harry.
– Tak szybko?
Harry skinął głową, wzdychając.
– Jestem zmęczony.
– Okej. – Louis pocałował go w czoło i pociągnął za sobą do sypialni. – Chodź.
Alfa pobiegł za nimi po schodach bez najmniejszego wahania. Już nauczył się po nich wchodzić, ale wciąż miał opory przed schodzeniem.
Harry westchnął ciężko, leżąc na wznak na łóżku i patrząc w sufit.
– Nie rozumiem – mruknął cicho.
– Hm? Czego? – spytał Louis, nachylając się nad nim i zasysając się zaraz pod jego jabłkiem Adama. Harry odchylił głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp.
– Dlaczego ten facet to zrobił? Przecież… Zayn tylko sobie szedł. Nie miał przy sobie nic wartościowego, zresztą ten facet nawet nie próbował kraść. On na niego wszedł i go zranił, tak… po prostu. Och! Umm… T–to – Harry zamknął oczy – nie ma najmniejszego sensu.
– Mhm... – było jedynym komentarzem Louisa.
Harry próbował skupić się na tym, co stało się wcześniej, ale Lou mu nie pozwalał, obcałowując jego szyję i pospiesznie rozpinając guziki jego koszuli. Już po chwili mężczyzna pieścił jego sutki i ich okolice, gładząc ręką jego bok.
– Lou… – jęknął Harry z lekką naganą w głosie. To w końcu była poważna sprawa.
– Bądź już cicho – odparł tylko Louis, unosząc się i oblizując usta. Gdy ich wzrok się spotkał, Harry uświadomił sobie, że Louis parzy na niego z pożądaniem i napad na Zayna jest ostatnim, na co ma ochotę. – Chcesz żebym zrobił ci loda?
Czy chciał? Co to w ogóle było za pytanie?  Oczywiście, że chciał.
– Chcę.
Louis nachylił się i pocałował jego krocze przez spodnie.
– Poproś – wymruczał, przesuwając ręką po sporej wypukłości.
– Och! Proszę! Proszę, zrób mi loda!
Louis tylko się uśmiechnął lekko. Rozpiął mu pasek, potem guzik i rozporek. Zsunął mu lekko spodnie, łapiąc za materiał na udach i ciągnąc w dół.
Harry był już zupełnie twardy. Louis miał dość drobne dłonie jak na mężczyznę, a Harry dość sporego penisa jak na swoją budowę, więc ręka Louisa wydawała się jeszcze mniejsza, kiedy objął go palcami.
Louis na szczęście nie zamierzał się z nim droczyć. Przesunął dłoń bardziej ku nasadzie i wsunął go sobie do ust. Harry wygiął się w łuk, pojękując cicho. Uczucie było nieziemskie.
– Nie wiedziałem, że to takie przyjemne – mruknął cicho.
Louis natychmiast przestał. Harry spojrzał na niego z lekkim wyrzutem, nie rozumiejąc, dlaczego się zatrzymał.
– Nikt ci nigdy nie obciągnął? – spytał Lou zdumiony.
Harry zagryzł dolną wargę i pokręcił przecząco głową, lekko zawstydzony.
– Nawet Zayn? Ale… – Louis pokręcił z niedowierzaniem głową. – A ty jemu?
Harry znowu pokręcił głową.
– Uhm, ty byłeś pierwszy… – powiedział zawstydzony. Właśnie dlatego nigdy się tym nie chwalił. Ludzie zawsze tak reagowali na tego typu rewelacje, więc lepiej było trzymać je dla siebie. Wiedział tylko Zayn i tak było dobrze.
– Czego jeszcze nie robiłeś? – spytał mężczyzna.
– Nie wkładałem.
– To jakaś sugestia?
– A dałbyś mi?
– Hmm.. – Louis udał, że się zastanawia. – Z reguły nie lubię dawać, ale twój przypadek – przesunął z uwielbieniem wzrokiem po jego ciele – jestem skłonny przemyśleć.
Harry  uśmiechnął się. Nie brzmiało to może do końca jak tak, ale zdecydowanie nie brzmiało jak nie.
– Bierz się do roboty. Proszę.
Louis parsknął, słysząc „proszę”, ale pospiesznie wrócił do swojej poprzedniej czynności.
Zdecydowanie wiedział, co robi. Pieścił go z wprawą i doświadczeniem, biorąc go całego do ust, co nie było takie proste, jak mogłoby się wydawać. Harry czuł, że główka jego penisa prześlizguje się po jego gardle i myślał tylko o tym, że on też chce się tego nauczyć.
Nawet nie bardzo wiedział, w którym momencie złapał głowę Lou i zaczął go ciągnąć bliżej, jednocześnie pchając do środka. Mężczyzna pozwalał mu na to, otwierając szeroko usta.
– L–ouis… Ja… ja zaraz…
Louis tylko skinął głową, dając mu nieme przyzwolenie. Harry spiął się cały i doszedł w jego ustach. Louis przełknął i powoli się odsunął, jeszcze delikatnie przesuwając językiem po rowku na czubku penisa.
Harry oddychał ciężko. To było takie przyjemnie… Wiedział, że to jest przyjemne, ale nigdy nie sądził, że aż tak. Louis pocałował go w czoło, w policzek i szczękę, bawiąc się jego włosami. Harry uśmiechnął się lekko. To było takie przyjemne. Louis dawał mu ogromne poczucie bezpieczeństwa i… miłości. Harry mógłby z nim leżeć w tym łóżku do końca swojego życia.
– Lubisz moje włosy, co? – spytał cicho, kładąc mu głowę na piersi.
– Są kręcone – odparł Louis, jakby to usprawiedliwiało wszystko.
– Lubisz chłopców z kręconymi włosami?
– Nie. Lubię twoje kręcone włosy.
– Hmm…. Co jeszcze mojego lubisz?
Louis uśmiechnął się lekko. Nawet kompletnie mu nie przeszkadzało, że tylko Harry miał orgazm.
– Mam zacząć od tego co podoba mi się najbardziej? Czy wymieniać bez jakiejś specjalnej kolejności?
– W kolejności.
– Okej. Dobra, to numer jeden to zdecydowanie twoje uda.
– Uda? – Harry uniósł brwi. Obaj mieli na twarzach głupkowate uśmiechy. To brzmiało bardziej jak flirt niż rozmowa osób, które tak właściwie ze sobą są.
– Mhm, uda. Najlepsze uda, jakie w życiu widziałem. Jak się po coś nachylasz i na ciebie patrzę to aż mi się robi gorąco. Kocham Alfę, bo zazwyczaj dzięki niemu mogę podziwiać takie widoki.
 – O–kej. Dobra. Co dalej?
– Potem są włosy. O tym już powiedziałem. Potem…. Potem reszta nóg. Serio, nie znam innego faceta, który miały tak zgrabne nogi jak ty. Dosłownie stworzone, żeby oplatać się wokół moich bioder.
– Przestań, bo się zawstydzę! – rzucił Harry ze śmiechem. Zawsze czuł się całkiem komfortowo ze swoim ciałem, ale nigdy nie uważał się za specjalnie ładnego. Nogi co prawda faktycznie miał szczupłe, ale od pasa w górę był dość mocno zbudowany. Nie był gruby, nie był nawet pulchny, po prostu… Uważał, że mógłby mieć trochę mniejsze bicepsy i w ogóle. Wyglądał trochę, jakby trenował boks, z tym że nie miał takich mięśni jak bokserzy.
– Potem… potem są twoje usta. Jak cię pierwszy raz zobaczyłem, kompletnie wściekły, że wmanewrowałeś mnie w małżeństwo, pomyślałem, że te wargi będą świetnie wyglądać na moim kutasie.
Harry sapnął oburzony.
– Nie pomyślałeś tak!
Louis położył rękę na sercu.
– Pomyślałem, ale hej, trochę przeszła mi złość na ciebie.
– Jesteś niemożliwy.
– No co? Nic nie mogę poradzić na to, że nie ma nic bardziej podniecającego niż wyobrażanie sobie ciebie z moim…
– Przestań! – Harry uszczypnął go w bok. Rumieniec na jego policzkach był oczywisty. – Coś jeszcze czy to już koniec?
– Nie, oczywiście, że jeszcze nie koniec. Tutaj nie mogę się zdecydować, które wolę bardziej. Twoje oczy czy dołeczki w policzkach, które się pokazują jak się uśmiechasz.
– Dopiero oczy? Tak na samym końcu? Myślałem, że to pierwsza rzecz, jaką się zauważa.
– Ja zauważyłem najpierw usta, potem włosy, a potem dopiero oczy. A dołeczki – Louis westchnął lekko przygaszony, przesuwając kciukiem obok jego ust – dopiero kiedy zacząłeś się przy mnie uśmiechać.
Harry spojrzał na niego z pytającą miną. Louis brzmiał na lekko przybitego i smutnego. Czyby czuł się dalej źle z tym, co działo się na samym początku ich znajomości? Przecież nie było aż tak źle.
– Lou…
– Tak, wiem… Po prostu trochę mi głupio za to, że ci nie wierzyłem.
– Lou, nie było tak źle, jak myślisz. Spodziewałem się o wiele gorszych rzeczy. Summa summarum było całkiem okej. Serio, Lou, chcę żebyś o tym zapomniał, okej?
Louis nadal nie wyglądał na przekonanego, ale chyba nie był w nastroju, żeby o tym dyskutować.
– Hmm, gdzie byliśmy.
– Przy oczach i dołeczkach.
– Ach, racja. Oczy. Cudne, zielone oczy. I dołeczki. Nigdy nie sądziłem, że może to być dla mnie coś atrakcyjnego, a jednak. Dobra, co my tam jeszcze mamy. Hmm z walorów fizycznych chyba już starczy, co? Wymieniłem co najmniej połowę ciebie, która jest absolutnie perfekcyjna. Mógłbym dodać kutasa, dupę, brzuch i całą resztę, ale nie jestem typem rozpieszczających swoich partnerów, więc sorry, złotko. – Harry zaśmiał się. – Och, z pozostałych walorów twój śmiech jest zdecydowanie w moim Top10. W ogóle twój głos… Uwielbiam jego brzmienie. Sposób, w jaki wszystko wymawiasz, przeciągając. Normalnie by mnie to irytowało, ale ciebie nigdy nie mam dość. Mógłbyś mi recytować Biblię, a i tak bym cię słuchał.
– Kiedyś to przetestuję – obiecał Harry.
– Mhm… Potem jest jeszcze twój sposób bycia. To, jak zajmujesz się Alfą i że wstajesz specjalnie rano, żeby mi przygotować śniadanie. Prócz mamy nikt mi nigdy nie robił śniadania. To miłe.
Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej, jeśli było to w ogóle możliwe. Cieszył się, że Louis docenia jego wysiłek.
– To może teraz wady? Chyba że nie dasz radę uwinąć się w godzinę, to wtedy zostawimy to sobie na inny dzień.
– W sumie to mam tylko jedną.
– Tylko jedną? Tylko jedna rzecz ci się nie podoba? To musi być w takim razie coś ekstra.
– Jest. – Louis spojrzał na niego z miną naburmuszonego dziecka. – Nie podoba mi się, że tak się upierasz przy pracowaniu. Jestem w stanie nas utrzymać.
Harry westchnął.
– Wiem, że jesteś, ale czuję się lepiej, mając też swoje własne pieniądze. Poza tym, co mam robić, kiedy ciebie nie ma? Zanudziłbym się tutaj na śmierć.
– I tak mi się to nie podoba.
– Nie mogę być kimś bez wad.
Louis klepnął go w tyłek z niezadowoloną miną.
– Dobra, to może teraz chcesz usłyszeć, co mnie się w tobie podoba?
– Och, nie musisz nic mówić. – Louis machnął ręką, uśmiechając się przekornie. – Ja jestem perfekcyjny.
Harry zaśmiał się, całując go w policzek.
I jak tu go nie kochać?


 

3 komentarze:

  1. Oh, czy to ojciec Harrego postanowil spelnic swoje grozby, skoro dowiedzial sie, ze jego syn wcale nie cierpi tak "bardzo"? Juz nie moge sie doczekac dalszego ciagu!

    OdpowiedzUsuń
  2. No cudne, jestem perfekcyjny tez znam takie osoby które myślą tak o sobie serio:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och prawdziwa idylla :) Tylko dlaczego tak uszkodziłaś Zayana? Podobał mi się pomysł randki na dachu wieżowca :) Fajnie Luis dogadał ojcu Harrego, ale ja bym mu jeszcze jakoś dokopała 👊Tak żeby mu w pięty poszło - ale jestem mściwa hehe ☺ Cudownie słodka była ich rozmowa pod koniec rozdziału - ktoś tu się zakochał :) Pozdrawiam 😀

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)