– What the fuck?!
Harry spojrzał na Zayna znad swojego kubka
z kawą. Siedzieli w kuchni, podczas gdy Liam i Louis robili coś na laptopach w
salonie. Liam, dotąd zwykle spokojny i całkiem opanowany, widocznie nie miał
najlepszego dnia. Jego przekleństwa było słychać w całym domu już od jakichś
trzydziestu minut. Harry tego nie komentował, ale w końcu nie wytrzymał i
spojrzał na Zayna porozumiewawczo.
Zaczęli się śmiać w tym samym czasie.
– Coś ty mu zrobił? – spytał Harry, biorąc
łyk kawy z kubka.
Zayn wzruszył ramionami, uśmiechając się
półgębkiem.
– Przetrzymałem go – powiedział z
rozbawieniem.
– Zrobiłeś co?
– No wiesz, byliśmy razem w tym muzeum…
Widziałem, że nudzi go to jak cholera, ale dzielnie wytrwał u mojego boku przez
kilka godzin i nawet całkiem nieźle udawał, że mu się podoba. Potem odprowadził
mnie do domu. Zaprosiłem go do środka na wino i chyba myślał, że zamierzam mu
dać. – Harry zagryzł dolną wargę, próbując powstrzymać śmiech. – Skończyło się
na tym, że wylądował na noc na kanapie i tylko się przelizaliśmy. Nie muszę
chyba mówić, że nie był zbyt zachwycony.
Nie musiał. Frustracja w głosie Liama nie
była trudna do wyczucia.
– Myślałem, że go lubisz? – Harry uniósł
brwi.
Zayn westchnął, ponownie wzruszając
ramionami.
– Bo lubię i w sumie jak go zapraszałem do
mieszkania to w konkretnym celu, ale potem doszedłem do wniosku, że jak trochę
poczeka to nic mu się nie stanie. Nie zamierzam mu dać tak po prostu, nawet
jeśli chcę. Droczenie się z nim jest całkiem zabawne.
Harry wyszczerzył się.
– Zależy ci. Ha!
Zayn tylko wzruszył ramionami – znowu – bo
nie było tam nic do dodania. Taka była prawda, nie zamierzał tego ukrywać, a
już zwłaszcza przed Harrym. Nie na darmo nazywał go swoim przyjacielem.
Louis wszedł do kuchni, niosąc w rękach dwa
kubki.
– O czym plotkujcie? – spytał, wstawiając
wodę na herbatę.
– O tym, że zafarbowałeś wszystkie moje
białe majtki na różowo – odpowiedział Harry, uśmiechając się lekko.
Louis wywrócił oczy z irytacją.
– Nie wszystkie, Harold. Tylko kilka par! –
mruknął. – Skąd mogłem wiedzieć, że w bębnie ukryła się jedna czerwona
skarpetka?
Zayn zaśmiał się.
– Jestem pewien, że twój wizerunek na tym
nie straci, Harry.
– Oj, przestań.
– Kilka prań i znowu zrobią się białe –
dodał Louis, splatając ręce na piersiach.
Zayn i Harry tylko się zaśmiali, widząc
jego obronną postawę.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
– Pewnie nasza kolacja – stwierdził Louis,
zalewając saszetki z herbatą wrzątkiem. – Lepiej chodźcie do nas.
– Już skończyliście?
– Niee, ale nie ma dzisiaj z Liama zbyt
wielkiego pożytku, więc zajmiemy się tym po prostu innym razem.
Harry i Zayn tylko spojrzeli na siebie
porozumiewawczo. Zachowanie Liama – czy też może bardziej jego frustracja –
niezwykle ich bawiła.
Gdy już Lou i Harry wszystko sobie
wyjaśnili i obgadali na spokojnie całą sytuację, ich relacje znacznie się
poprawiły. Było to widać od samego początku, gdy tylko obudzili się razem rano
obok siebie i zaczęli dzień od całowania się i pieszczenia. Harry już teraz
wiedział, że takie leniwe poranki będą jego ulubionymi i liczył na to, że
będzie ich jak najwięcej.
Okazało się, że Louis jest bardzo
dotykalski i zaborczy. Patrzył wilkiem na każdego, kto śmiał spojrzeć na niego
dwa razy albo go dotknąć. Harry uważał, że to absolutnie urocze, zwłaszcza że
Lou nic na ten temat nie mówił. Wydawał się kompletnie nieświadomy tego, że w
ogóle to robi. Albo też może tego, że robi to tak ostentacyjnie.
Wieczór spędzili w miłej atmosferze, dogryzając
sobie i całkiem nieźle się bawiąc. Louis świetnie się bawił, dogryzając Liamowi
na różne tematy, ciekawy, ile Liam jeszcze wytrzyma. Harry tylko uśmiechał się
zza brzegu swojego kubka, zadowolony z tego, w jakim kierunku zmierzało jego
życie.
Następnego dnia postanowili wybrać się
razem na zakupy. Nie mieli nic konkretnego do kupienia, ale Louis stwierdził,
że im obu przyda się kilka nowych rzeczy i że mogą trochę zaszaleć. Harry w
pierwszej chwili chciał zaprotestować, ale potem machnął na to ręką. Nie
zamierzał nastawiać się w ten sposób, że ten związek się rozpadnie. A jeśli tak
się stanie, zawsze może te wszystkie rzeczy zwrócić.
Po jakichś dwóch godzinach buszowania po
różnych markowych sklepach usiedli w restauracji i zamówili sobie obiad. Louis
przeprosił go na chwilę i poszedł do toalety, a Harry wyciągnął telefon i
zaczął się nim bawić.
– Proszę, proszę, kogo to moje oczy widzą.
Harry uniósł głowę i spojrzał prosto w
zimne oczy swojego ojca. Jego serce stanęło na chwilę, zanim zaczęło bić w przyspieszonym
tempie.
Kiedy wróci Louis? Harry miał nadzieję, że
jak najprędzej.
– Cześć, tato – odparł tak spokojnie, jak
tylko mógł.
U boku jego ojca stała jakaś jasnowłosa
piękność. Nie wyglądała jednak jak kobieta „do towarzystwa”, więc pewnie było
to spotkanie biznesowe.
– Dobrze wyglądasz – stwierdził mężczyzna,
patrząc na niego i zezując na torby z zakupami, które Harry położył obok
siebie. – Widzę, że małżeństwo ci służy.
– Bardziej niż ci się wydaje – odparł
Harry. – Zdaje się, że…
– Pan Styles! – Louis uśmiechnął się
sztucznie, podchodząc do ojca Harry’ego i podając mu rękę. – Co za
niespodzianka.
Nie zabrzmiało to, jakby to była przyjemna
niespodzianka.
– W rzeczy samej. Właśnie mówiłem
Harry’emu, że wydaje się szczęśliwy w małżeństwie.
Louis uśmiechnął się słodko.
– Och! Przyznaję, że na początku nie byłem
tym wszystkim zachwycony, ale podstawiony przez pana człowiek miał rację, Harry
w łóżku to prawdziwa rakieta. – Harry sapnął, patrząc na Louisa z
niedowierzaniem i czując, jak gorąco wstępuje na jego twarz. Kobieta obok jego
ojca przez chwilę wyglądała, jakby miała upuścić torebkę z wrażenia. – Na
szczęście kawałek z BDSM był zmyślony, nie muszę go wiązać ani bić, żebyśmy
obaj byli zadowoleni. – Louis uśmiechnął się szeroko i klepnął ojca Harry’ego przyjacielsko
w ramię. – Dziękuję. Dał mi pan w prezencie chłopaka moich marzeń. Jak już
adoptujemy, z pewnością zaprosimy pana na uroczystość. To w końcu dzięki panu
się zeszliśmy.
– S–słucham? – wydukał mężczyzna, przez
chwilę kompletnie nie mogąc się połapać w sytuacji. – Co masz przez to na
myśli?
Harry spojrzał na niego pewnie. Mając u
boku Louisa nie musiał się bać swego ojca.
– No wiem, że nigdy nie wspominałem, ale
jestem gejem. – Rozłożył ręce. – Dogadanie się nie zajęło nam dużo czasu?
Zabrzmiało to bardziej jak pytanie, co
wywołało jeszcze tylko lepszy efekt. Jego ojciec tylko popatrzył na niego z
niezadowoleniem i obrzydzeniem.
– Już dość mnie zawstydziłeś – powiedział.
– Porozmawiamy innym razem.
Odwrócił się na pięcie i odszedł.
Towarzysząca mu kobieta spojrzała na nich ze zdumieniem i poszła w śladu ojca
Harry’ego.
Louis usiadł obok Harry’ego. Siedzieli
przez chwilę w ciszy, gapiąc się w stół. Harry uniósł wzrok na Louisa
zawstydzony. Zagryzł dolną wargę widząc, że Louis przygląda mu się. Na jego
ustach drgał lekki uśmieszek. Wyglądało to, jakby Louis próbował go
powstrzymać, nie będąc pewnym, czy aby nie przesadził.
Usta Harry’ego drgnęły. Rozchichotali się w
tym samym czasie, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę się stało. Udało im się na
chwilę opanować, kiedy pojawiła się kelnerka z ich jedzeniem, ale potem dopadła
ich kolejna salwa śmiechu. Harry widział, że jego ojciec patrzy na nich przez
całe pomieszczenie z niezadowoloną miną, ale na szczęście po chwili się
odwrócił i zajął kobietą, którą do tej restauracji przyprowadził.
– Zamierzamy adoptować? – spytał Harry,
uśmiechając się lekko do Louisa i biorąc się za jedzenie.
Louis westchnął teatralnie, idąc w jego
ślady.
– No, cóż… Zawsze chciałem mieć dużą
rodzinę.
Harry zaśmiał się i pokręcił głową.
Kto by pomyślał?
Zayn omal nie pękł ze śmiechu, kiedy Harry
opowiedział mu całe zdarzenie z restauracji.
– Czemu mnie tam nie było? – spytał, cały
czas chichocząc mu do słuchawki. – Jezu, to musiało być bezcenne.
– Było. W pierwszej chwili chciałem walnąć
Louisa za to, co powiedział, ale mina mojego ojca i tej laski była tego warta.
– No ja myślę. Nie spodziewałem się po nim
czegoś takiego. Może jednak nie jest taki zły.
– Nie
wierzę, że to powiedziałeś.
– To jest nas dwóch. Powiedz mi lepiej jak
tam przygotowania do randki?
Harry mimowolnie się zawstydził, chociaż
sam nie wiedział, dlaczego. Może dlatego, że Zayn nazwał to „randką”. A może
dlatego, że myśl o wyjściu gdzieś z Louisem w charakterze jego partnera nadal
przyprawiała go o szybsze bicie serca. Niby stale byli na etapie, gdzie tak
naprawdę się docierali i sprawdzali, czy to w ogóle wypali, ale Harry czuł, że
to jest właśnie to. Że to właśnie tego chce. Kiedy Louis przestał traktować go
jak intruza i dzieciaka, który wkopał go w małżeństwo… to było jakby wszystkie
elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Harry był szczęśliwy. Naprawdę
bardzo, bardzo szczęśliwy. Kiedy wychodził rano do piekarni, zostawiał Louisowi
kanapki do pracy. Gdy miał na popołudnie, wstawał wcześniej i przygotowywał mu
rano porządne, pełnowartościowe śniadanie i jadł razem z nim. Wieczorem jedli
razem kolację, rozmawiając o głupotach, przytulając się i całując. Potem
zazwyczaj szli się kochać, a jeśli byli na to zbyt zmęczeni, to przestawali na
samym całowaniu. Zasypiali razem, przytuleni do siebie, ze splątanymi nogami i
oparci o siebie czołami. Czasami, gdy Harry wracał późnym wieczorem z piekarni,
Louis czekał już na niego z wanną pełną gorącej wody. Alfa był zazwyczaj
nakarmiony i po spacerze, co Harry naprawdę doceniał. Praca w piekarni mocno
obciążała jego plecy, przez co bóle się nasilały i pojawiały coraz częściej.
Odprężające kąpiele były po pracy wszystkim, czego potrzebował.
– Harry? Jesteś tam?
Harry zdał sobie sprawę, że trzyma telefon
przy uchu i że Zayn go o coś spytał.
– Eee, sorry. Co mówiłeś?
Zayn zaśmiał się.
– Pytałem, czy jesteś gotowy na randkę?
Wybrałeś już coś seksownego?
– Ciężko to przeżyć tak jak się powinno
kiedy osoba, z którą wychodzisz, gapi się na ciebie jak grzebiesz w szafie.
Louis uśmiechnął się do niego z drugiego
końca pokoju, naciągając na tyłek spodnie. Harry zagapił się na niego.
– Awww… – Skomentował Zayn. – Jesteście
absolutnie uroczy. Nie mogliście tak od razu? Tyle czasu musiało minąć, żeby
moje biedne uszy mogły odpocząć
– Przestań. Ty i Liam nie jesteście lepsi.
– Wypraszam sobie. My nie wybieramy się na
żadną romantyczną kolację na dachu jakiegoś cholernego wieżowca, gdzie będzie
co prawda piździć, ale będzie można oglądać gwiazdy i panoramę miasta.
Harry zaśmiał się.
– Przestań. To brzmi strasznie z twoich
ust.
– To brzmi strasznie z ust każdego.
Harry tylko wywrócił oczami.
– Dobra. To gdzie idziesz z Liamem?
– Ha. Chciałbyś, żebym ci powiedział, co?
– Zayn!
– Nic ci nie powiem. I widzę już Liama,
więc…
– Zaayyyn – jęknął Harry, mając ochotę
tupnąć jak dziecko. – Weź mi powiedz.
– Nie–e. Nie, nie i jeszcze raz n…
Zayn nagle urwał i wziął gwałtownie oddech.
– Zayn?
Ktoś zaczął krzyczeć z daleka. Harry’emu
zmroziło krew w żyłach.
– Zayn?! Powiedz coś?
Louis spojrzał na niego pytająco, zapinając
guziki koszuli. Harry odwrócił się do niego plecami.
- Och, fuck… – usłyszał z drugiego końca
linii.
– Zayn, hej, Zayn! – Głos Liama rozbrzmiał
w głośniku. Harry słyszał, jak drży z przerażenia.
– Liam? Liam, co się sta…?
– Zayn, Zayn, patrz na mnie. Nie zamykaj
oczu, słyszysz? Zayn!
– Harry? – Louis obrócił go w swoją stronę
i spojrzał na niego zaniepokojony. Harry tylko pokręcił głową.
– Liam? Zayn?!
Louis wyrwał mu telefon z ręki.
– LIAM! – krzyknął do telefonu. – Podnieś
ten cholerny telefon z ziemi.
Harry przełknął ciężko ślinę.
– Myślisz, że nas wkręcają? – spytał cicho
z nadzieją, że to tylko głupi żart.
Jak się okazało po połowie godziny pełnej
nerwowego oczekiwania, Zayn i Liam nie stroili sobie z nich żartów. Liam w
końcu zadzwonił do Louisa. Był w zbyt wielkim szoku, żeby wyjaśnić im przez
telefon, co się stało. Podał im po prostu adres szpitala i poprosił, żeby
przyjechali.
I zadzwonili po rodzinę Zayna.
Gdy dotarli do szpitala, Liam już na nich
czekał. Na jasnoniebieskiej koszuli, w którą był ubrany, było sporo plam krwi.
– T–to Zayna? – spytał Harry, blednąc.
Liam skinął ponuro głową, patrząc w
przestrzeń pustym wzrokiem.
– Co się stało? – spytał Louis.
Liam pokręcił głową, drapiąc się po głowie.
– To się stało tak szybko – wybełkotał. –
Czekałem na niego przed kinem. Umówiliśmy się tam. Widziałem jak idzie w moją
stronę. Rozmawiał przez telefon. A potem nagle zderzył się z jakimś facetem.
Ten facet… on zaczął uciekać. A Zayn upadł, łapiąc się za brzuch. Kiedy do
niego dobiegłem, miał całe ręce we krwi… Ten facet chyba dźgnął go nożem.
– Co z Zaynem?
– Przewieźli go już do osobnego pokoju, ale
jest nieprzytomny. Lekarz nie chciał mi nic powiedzieć, bo nie jestem członkiem
rodziny. Dzwoniłeś do kogoś?
Harry skinął głową.
– Dzwoniłem do jego taty. Powinien tu
wkrótce dotrzeć.
– Złapali tego, kto to zrobił? – spytał
Louis.
Liam skinął głowa.
Louis i Harry usiedli obok Liama i czekali
w ciszy, nie wiedząc, co innego mogliby zrobić. Harry i Louis trzymali się
przez cały czas za ręce. Dzięki temu Harry czuł się o wiele pewniej.
Ojciec Zayna szybko dowiedział się
wszystkiego o stanie syna i przekazał im, na szczęście, dobre wieści. Mimo że
Zayn został dźgnięty dość paskudnie, bo dość głęboko i to przez całą szerokość
brzucha, to jednak jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Musiał tylko
odpoczywać i oszczędzać się do czasu zdjęcia szwów, a wszystko powinno być w
porządku.
Pozwolono im do niego wejść, więc cała
czwórka z tego chętnie skorzystała. Obudził się po jakiejś godzinie,
przemęczony i obolały.
Liam wyglądał, jakby miał się tam
rozpłakać.
– Kto to jest? – spytał cicho ojciec Zayna,
patrząc jak Liam całuje jego syna w czoło i mówi coś do niego cicho, trzymając
go za rękę.
Harry uśmiechnął się delikatnie.
– To jest Liam.
– Jego chłopak?
– Em… – Harry zagryzł dolną wargę. – Zdaje
się, że jeszcze wciąż nad tym pracują. Liam widział całe zdarzenie z daleka,
nie przyjął tego za dobrze.
– Rozumiem. – Ojciec Zayna patrzył na nich
przez chwilę, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Potem uśmiechnął się
lekko do Harry’ego i położył mu rękę na ramieniu. – Dziękuję, że przyjechałeś
Harry i mnie o wszystkim powiadomiłeś. Myślę jednak, że nie ma sensu, żebyśmy
tu wszyscy tkwili. Ja i… Liam zostaniemy z Zaynem. Jedźcie z… – uniósł pytająco
brwi, patrząc na blondyna stojącego zaraz obok Harry’ego.
– Jestem Louis.
– … z Louisem do domu i odpocznijcie. Z
pewnością macie dość wraże na dziś.
Harry spojrzał pytająco na partnera. Louis
tylko skinął głową. Nie było sensu, żeby wszyscy siedzieli i męczyli Zayna.
Lepiej było go zostawić z Liamem i ojcem i zajrzeć do niego następnego dnia.
– Okej – powiedział Harry. Podszedł do
Zayna i uśmiechnął się lekko. – Hej. Jak się czujesz?
Zayn oderwał wzrok od Liama i spojrzał na
Harry’ego.
– Jak wyrzygany śledź. – Uśmiechnął się
lekko. – Po prostu się cieszę, że to tylko tak się skończyło, chociaż
zdecydowanie zamierzam usunąć bliznę laserem.
Harry wywrócił oczami. Gdy usłyszał słowa
Zayna, poczuł niebywałą ulgę. Jeśli tak gadał, to znaczy, że nie było z nim aż
tak źle. Harry nie musiał się już martwić o jego bezpieczeństwo.
– Ja i Louis idziemy teraz do domu, ale
odwiedzimy cię jeszcze, okej?
– Sorry, że zepsułem wam randkę.
– Nic się nie stało. Ważne, że nic ci nie
jest. Widzimy się jutro?
Zayn skinął głową.
– Jasne.
– Okej, to do zobaczenia.
– Do zobaczenia.
Droga do domu upłynęła w całkowitym
milczeniu. Harry nie miał ochoty nic mówić, zatopiony w swoich myślach. Louis
też się nie odzywał, też najwyraźniej nie mając ochoty na czcze gadanie.
– Idziesz się ze mną położyć? – spytał
Harry.
– Tak szybko?
Harry skinął głową, wzdychając.
– Jestem zmęczony.
– Okej. – Louis pocałował go w czoło i
pociągnął za sobą do sypialni. – Chodź.
Alfa pobiegł za nimi po schodach bez
najmniejszego wahania. Już nauczył się po nich wchodzić, ale wciąż miał opory
przed schodzeniem.
Harry westchnął ciężko, leżąc na wznak na
łóżku i patrząc w sufit.
– Nie rozumiem – mruknął cicho.
– Hm? Czego? – spytał Louis, nachylając się
nad nim i zasysając się zaraz pod jego jabłkiem Adama. Harry odchylił głowę do
tyłu, dając mu lepszy dostęp.
– Dlaczego ten facet to zrobił? Przecież…
Zayn tylko sobie szedł. Nie miał przy sobie nic wartościowego, zresztą ten
facet nawet nie próbował kraść. On na niego wszedł i go zranił, tak… po prostu.
Och! Umm… T–to – Harry zamknął oczy – nie ma najmniejszego sensu.
– Mhm... – było jedynym komentarzem Louisa.
Harry próbował skupić się na tym, co stało
się wcześniej, ale Lou mu nie pozwalał, obcałowując jego szyję i pospiesznie
rozpinając guziki jego koszuli. Już po chwili mężczyzna pieścił jego sutki i
ich okolice, gładząc ręką jego bok.
– Lou… – jęknął Harry z lekką naganą w
głosie. To w końcu była poważna sprawa.
– Bądź już cicho – odparł tylko Louis,
unosząc się i oblizując usta. Gdy ich wzrok się spotkał, Harry uświadomił
sobie, że Louis parzy na niego z pożądaniem i napad na Zayna jest ostatnim, na
co ma ochotę. – Chcesz żebym zrobił ci loda?
Czy chciał? Co to w ogóle było za
pytanie? Oczywiście, że chciał.
– Chcę.
Louis nachylił się i pocałował jego krocze
przez spodnie.
– Poproś – wymruczał, przesuwając ręką po
sporej wypukłości.
– Och! Proszę! Proszę, zrób mi loda!
Louis tylko się uśmiechnął lekko. Rozpiął
mu pasek, potem guzik i rozporek. Zsunął mu lekko spodnie, łapiąc za materiał
na udach i ciągnąc w dół.
Harry był już zupełnie twardy. Louis miał
dość drobne dłonie jak na mężczyznę, a Harry dość sporego penisa jak na swoją
budowę, więc ręka Louisa wydawała się jeszcze mniejsza, kiedy objął go palcami.
Louis na szczęście nie zamierzał się z nim
droczyć. Przesunął dłoń bardziej ku nasadzie i wsunął go sobie do ust. Harry
wygiął się w łuk, pojękując cicho. Uczucie było nieziemskie.
– Nie wiedziałem, że to takie przyjemne –
mruknął cicho.
Louis natychmiast przestał. Harry spojrzał
na niego z lekkim wyrzutem, nie rozumiejąc, dlaczego się zatrzymał.
– Nikt ci nigdy nie obciągnął? – spytał Lou
zdumiony.
Harry zagryzł dolną wargę i pokręcił
przecząco głową, lekko zawstydzony.
– Nawet Zayn? Ale… – Louis pokręcił z
niedowierzaniem głową. – A ty jemu?
Harry znowu pokręcił głową.
– Uhm, ty byłeś pierwszy… – powiedział
zawstydzony. Właśnie dlatego nigdy się tym nie chwalił. Ludzie zawsze tak
reagowali na tego typu rewelacje, więc lepiej było trzymać je dla siebie.
Wiedział tylko Zayn i tak było dobrze.
– Czego jeszcze nie robiłeś? – spytał
mężczyzna.
– Nie wkładałem.
– To jakaś sugestia?
– A dałbyś mi?
– Hmm.. – Louis udał, że się zastanawia. –
Z reguły nie lubię dawać, ale twój przypadek – przesunął z uwielbieniem
wzrokiem po jego ciele – jestem skłonny przemyśleć.
Harry
uśmiechnął się. Nie brzmiało to może do końca jak tak, ale zdecydowanie
nie brzmiało jak nie.
– Bierz się do roboty. Proszę.
Louis parsknął, słysząc „proszę”, ale
pospiesznie wrócił do swojej poprzedniej czynności.
Zdecydowanie wiedział, co robi. Pieścił go
z wprawą i doświadczeniem, biorąc go całego do ust, co nie było takie proste,
jak mogłoby się wydawać. Harry czuł, że główka jego penisa prześlizguje się po
jego gardle i myślał tylko o tym, że on też chce się tego nauczyć.
Nawet nie bardzo wiedział, w którym
momencie złapał głowę Lou i zaczął go ciągnąć bliżej, jednocześnie pchając do
środka. Mężczyzna pozwalał mu na to, otwierając szeroko usta.
– L–ouis… Ja… ja zaraz…
Louis tylko skinął głową, dając mu nieme
przyzwolenie. Harry spiął się cały i doszedł w jego ustach. Louis przełknął i
powoli się odsunął, jeszcze delikatnie przesuwając językiem po rowku na czubku
penisa.
Harry oddychał ciężko. To było takie
przyjemnie… Wiedział, że to jest przyjemne, ale nigdy nie sądził, że aż tak.
Louis pocałował go w czoło, w policzek i szczękę, bawiąc się jego włosami.
Harry uśmiechnął się lekko. To było takie przyjemne. Louis dawał mu ogromne
poczucie bezpieczeństwa i… miłości. Harry mógłby z nim leżeć w tym łóżku do
końca swojego życia.
– Lubisz moje włosy, co? – spytał cicho,
kładąc mu głowę na piersi.
– Są kręcone – odparł Louis, jakby to
usprawiedliwiało wszystko.
– Lubisz chłopców z kręconymi włosami?
– Nie. Lubię twoje kręcone włosy.
– Hmm…. Co jeszcze mojego lubisz?
Louis uśmiechnął się lekko. Nawet kompletnie
mu nie przeszkadzało, że tylko Harry miał orgazm.
– Mam zacząć od tego co podoba mi się
najbardziej? Czy wymieniać bez jakiejś specjalnej kolejności?
– W kolejności.
– Okej. Dobra, to numer jeden to
zdecydowanie twoje uda.
– Uda? – Harry uniósł brwi. Obaj mieli na
twarzach głupkowate uśmiechy. To brzmiało bardziej jak flirt niż rozmowa osób,
które tak właściwie ze sobą są.
– Mhm, uda. Najlepsze uda, jakie w życiu
widziałem. Jak się po coś nachylasz i na ciebie patrzę to aż mi się robi
gorąco. Kocham Alfę, bo zazwyczaj dzięki niemu mogę podziwiać takie widoki.
–
O–kej. Dobra. Co dalej?
– Potem są włosy. O tym już powiedziałem.
Potem…. Potem reszta nóg. Serio, nie znam innego faceta, który miały tak
zgrabne nogi jak ty. Dosłownie stworzone, żeby oplatać się wokół moich bioder.
– Przestań, bo się zawstydzę! – rzucił
Harry ze śmiechem. Zawsze czuł się całkiem komfortowo ze swoim ciałem, ale
nigdy nie uważał się za specjalnie ładnego. Nogi co prawda faktycznie miał
szczupłe, ale od pasa w górę był dość mocno zbudowany. Nie był gruby, nie był
nawet pulchny, po prostu… Uważał, że mógłby mieć trochę mniejsze bicepsy i w
ogóle. Wyglądał trochę, jakby trenował boks, z tym że nie miał takich mięśni
jak bokserzy.
– Potem… potem są twoje usta. Jak cię
pierwszy raz zobaczyłem, kompletnie wściekły, że wmanewrowałeś mnie w
małżeństwo, pomyślałem, że te wargi będą świetnie wyglądać na moim kutasie.
Harry sapnął oburzony.
– Nie pomyślałeś tak!
Louis położył rękę na sercu.
– Pomyślałem, ale hej, trochę przeszła mi
złość na ciebie.
– Jesteś niemożliwy.
– No co? Nic nie mogę poradzić na to, że
nie ma nic bardziej podniecającego niż wyobrażanie sobie ciebie z moim…
– Przestań! – Harry uszczypnął go w bok.
Rumieniec na jego policzkach był oczywisty. – Coś jeszcze czy to już koniec?
– Nie, oczywiście, że jeszcze nie koniec.
Tutaj nie mogę się zdecydować, które wolę bardziej. Twoje oczy czy dołeczki w
policzkach, które się pokazują jak się uśmiechasz.
– Dopiero oczy? Tak na samym końcu?
Myślałem, że to pierwsza rzecz, jaką się zauważa.
– Ja zauważyłem najpierw usta, potem włosy,
a potem dopiero oczy. A dołeczki – Louis westchnął lekko przygaszony,
przesuwając kciukiem obok jego ust – dopiero kiedy zacząłeś się przy mnie
uśmiechać.
Harry spojrzał na niego z pytającą miną.
Louis brzmiał na lekko przybitego i smutnego. Czyby czuł się dalej źle z tym,
co działo się na samym początku ich znajomości? Przecież nie było aż tak źle.
– Lou…
– Tak, wiem… Po prostu trochę mi głupio za
to, że ci nie wierzyłem.
– Lou, nie było tak źle, jak myślisz.
Spodziewałem się o wiele gorszych rzeczy. Summa summarum było całkiem okej.
Serio, Lou, chcę żebyś o tym zapomniał, okej?
Louis nadal nie wyglądał na przekonanego,
ale chyba nie był w nastroju, żeby o tym dyskutować.
– Hmm, gdzie byliśmy.
– Przy oczach i dołeczkach.
– Ach, racja. Oczy. Cudne, zielone oczy. I
dołeczki. Nigdy nie sądziłem, że może to być dla mnie coś atrakcyjnego, a
jednak. Dobra, co my tam jeszcze mamy. Hmm z walorów fizycznych chyba już
starczy, co? Wymieniłem co najmniej połowę ciebie, która jest absolutnie
perfekcyjna. Mógłbym dodać kutasa, dupę, brzuch i całą resztę, ale nie jestem
typem rozpieszczających swoich partnerów, więc sorry, złotko. – Harry zaśmiał
się. – Och, z pozostałych walorów twój śmiech jest zdecydowanie w moim Top10. W
ogóle twój głos… Uwielbiam jego brzmienie. Sposób, w jaki wszystko wymawiasz,
przeciągając. Normalnie by mnie to irytowało, ale ciebie nigdy nie mam dość.
Mógłbyś mi recytować Biblię, a i tak bym cię słuchał.
– Kiedyś to przetestuję – obiecał Harry.
– Mhm… Potem jest jeszcze twój sposób
bycia. To, jak zajmujesz się Alfą i że wstajesz specjalnie rano, żeby mi
przygotować śniadanie. Prócz mamy nikt mi nigdy nie robił śniadania. To miłe.
Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej, jeśli
było to w ogóle możliwe. Cieszył się, że Louis docenia jego wysiłek.
– To może teraz wady? Chyba że nie dasz
radę uwinąć się w godzinę, to wtedy zostawimy to sobie na inny dzień.
– W sumie to mam tylko jedną.
– Tylko jedną? Tylko jedna rzecz ci się nie
podoba? To musi być w takim razie coś ekstra.
– Jest. – Louis spojrzał na niego z miną
naburmuszonego dziecka. – Nie podoba mi się, że tak się upierasz przy
pracowaniu. Jestem w stanie nas utrzymać.
Harry westchnął.
– Wiem, że jesteś, ale czuję się lepiej,
mając też swoje własne pieniądze. Poza tym, co mam robić, kiedy ciebie nie ma?
Zanudziłbym się tutaj na śmierć.
– I tak mi się to nie podoba.
– Nie mogę być kimś bez wad.
Louis klepnął go w tyłek z niezadowoloną
miną.
– Dobra, to może teraz chcesz usłyszeć, co
mnie się w tobie podoba?
– Och, nie musisz nic mówić. – Louis
machnął ręką, uśmiechając się przekornie. – Ja jestem perfekcyjny.
Harry zaśmiał się, całując go w policzek.
I jak tu go nie kochać?
Oh, czy to ojciec Harrego postanowil spelnic swoje grozby, skoro dowiedzial sie, ze jego syn wcale nie cierpi tak "bardzo"? Juz nie moge sie doczekac dalszego ciagu!
OdpowiedzUsuńNo cudne, jestem perfekcyjny tez znam takie osoby które myślą tak o sobie serio:-)
OdpowiedzUsuńOch prawdziwa idylla :) Tylko dlaczego tak uszkodziłaś Zayana? Podobał mi się pomysł randki na dachu wieżowca :) Fajnie Luis dogadał ojcu Harrego, ale ja bym mu jeszcze jakoś dokopała 👊Tak żeby mu w pięty poszło - ale jestem mściwa hehe ☺ Cudownie słodka była ich rozmowa pod koniec rozdziału - ktoś tu się zakochał :) Pozdrawiam 😀
OdpowiedzUsuń