Gdy Harry dostał wezwanie na przesłuchanie w sprawie napadu na
Zayna wiedział, że coś jest na rzeczy. Cała ta sprawa śmierdziała na kilometr
od samego początku. Coś mu w tym wszystkim nie pasowało. To, że wezwano akurat
jego, było trochę dziwne, ale skoro mógł pomóc, to właśnie to zamierzał zrobić.
Posadzili go w jakimś pokoju z jednym, patrzącym na niego
dziwnie policjantem. Czuł się tam, jakby to on zaatakował Zayna, a przecież nie
zrobił nic złego.
Zadawano mu mnóstwo dziwnych pytań. Nawet mu sugerowano, że to
on zlecił ten napad. Harry nie dał się jednak wyprowadzić z równowagi.
Wiedział, że to ma tylko go zdenerwować. Pewnie myśleli, że coś ukrywa i jeśli
odpowiednio go przycisną, to im powie coś, co rzuci na sprawę inne światło.
Harry był przekonany, że nie posiada żadnych ważnych informacji, kiedy nagle
uświadomił sobie, że być może jednak coś wie.
Opowiedział im całą historię swojego ślubu i tego, jak jego
ojciec mu groził, że jeśli się na niego nie zgodzi, to wtedy jego ojciec
skrzywdzi Zayna. To było bardzo prawdopodobne, zwłaszcza po tym nieszczęsnym
spotkaniu w restauracji. Jego ojciec był zdolny do tego, żeby kogoś wynająć i
zlecić mu napad z nożem. Harry już wszystkiego mógł się po nim spodziewać.
Louis czekał na niego w swoim samochodzie przed komisariatem.
– I jak? – spytał o razu, gdy tylko Harry wsiadł do środka i
zamknął drzwi.
– Traktowali mnie jak gówno spod buta – westchnął. – Jakimś
cudem wpadło im do głowy, że mogę mieć z tym coś wspólnego. I chyba nawet mam.
– To znaczy? – Louis uniósł brwi zaskoczony.
Harry westchnął ciężko.
– Uhm, nie zastanawiałeś się nigdy, czemu zgodziłem się wziąć
z tobą ślub? Jak już wiedziałeś, że to nie był mój pomysł?
Louis zamrugał.
– Eee… Nie. Właściwie to nie. – Chwila ciszy. – Eee, czemu?
Harry westchnął.
– Ojciec mi powiedział, że zabije Alfę na moich oczach, a
potem jeszcze dodał, że Zayn to taki roztrzepany chłopak i łatwo mogłoby mu się
stać coś złego. Wystraszyłem się, że on naprawdę mu może coś zrobić, więc…
zgodziłem się.
Louis uderzył głowę w kierownicę.
– Teraz czuję się jak kutas do kwadratu.
– Masz ładnego kutasa – wypalił Harry tak n z tego ni z owego.
Lou spojrzał na niego z dziwną miną, chyba nie wiedząc, jak to
skomentować.
– Em, dziękuję. I… skoro już jesteśmy przy tego typu rzeczach…
Chyba wypada mi też coś wyznać. Liam i ja… wymyśliliśmy pewien plan. Widzisz,
twój ojciec sabotuje niektóre firmy. Płaci ludziom, żeby robili tam dużo szkód,
a kiedy akcje firmy gwałtownie spadają, wykupuje potajemnie część z nich, a sam
oferuje pomoc. Firmy podpisują z nim umowy i dają mu wolną rękę, chcąc poprawić
swoje wyniki. Wtedy on przejmuje pakiet kontrolny, przywraca firmę do jej
pierwotnego stanu i sprzedaje akcje warte z dziesięć razy więcej. Masa ludzi
traci przez to pracę z dnia na dzień. Wiele z nich już nigdy nie wraca, co
doprowadza firmę do ruiny, bo nie stać jej na szkolenie wszystkich nowych
pracowników. Dowiedziałem się o tym już jakiś czas temu, ale dopiero po
przejęciu firmy po ojcu mogłem coś zrobić. Pozwoliłem mu na jego machinacje i
osłabienie naszej wartości na rynku, a potem przejęcie firmy. Liam cały czas
czeka na moment, aż twój ojciec zacznie wyprzedawać akcje i gromadzić
pieniądze. Wtedy zamierza mu je… zwinąć.
– Co zamierzacie zrobić z tymi pieniędzmi?
Louis wzruszył ramionami.
– Dać premię lojalnym pracownikom. Zapłacić wszystkim pensję na czas. Część dać
tym, którzy stracili pracę. Mam kontakt z tymi wszystkimi ludźmi, Harry. Jest
ich sporo. Część z nich żyje z zasiłku. Dopóki twój ociec nie pozbędzie się
akcji, nie mogą wrócić.
– Dlaczego?
– Między innymi dlatego, że twój ojciec zaczyna stawiać firmę
na nogi od zwolnień pracowników. Chce zaoszczędzić na tych, którzy wydają mu
się niepotrzebni. Zostawia techników, wykształconych inżynierów i ekspertów,
ale wykopuje z roboty wszystkich innych. Odkąd zabrał się za moją firmę, pracę
straciło aż 78 osób. Połowa z nich
pracowała tam od lat. Wiem, że to, co robię, może ci się w pewien sposób wydawać nieetyczne, ale
twój ojciec dorobił się na złodziejstwie. Chcę go pokonać jego własną bronią.
Harry nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Louis nie
starał się w żaden sposób wybielić swoich czynów. Mówił rzeczowo o tym, co
robił i dawał Harry’emu możliwość oceniania, czy mu się to podoba, czy
nie. Poza tym, jakaś część Harry’ego
była przekonana, że jego ojciec sobie na to zasłużył. Gdyby nie oszukiwał ludzi
i nie rzucał im kłód pod nogi, nikt nie próbowałby dla odmiany wyrolować jego.
– Nie chcę o tym myśleć – powiedział. – Cokolwiek się stanie,
sam się o to prosił. To nie jest dobry człowiek. Nie chcę, żeby stała mu się
krzywda, to w końcu mój ojciec, ale to tyle. Jedźmy do Zayna, dobrze?
Chciałbym sprawdzić, co u niego.
– Jasne.
Zayn miał się całkiem nieźle, jak się okazało. Weszli akurat w
momencie, kiedy Zayn i Liam całowali się dość… namiętnie.
– Może jednak przyjdziemy później, Harry? – powiedział Lou
głośno.
Liam i Zayn odsunęli się od siebie jak na komendę i odwrócili
głowy w ich stronę.
– Widzę, że już ci lepiej – stwierdził Harry, podpierając się
pod boki.
Zayn zachichotał.
– Rwie jak cholera, ale daję radę – powiedział. – Niedługo mnie pewnie wypuszczą. Nie mam
uszkodzonych żadnych organów.
– Głupi ma zawsze szczęście – skomentował Louis.
Zayn pokazał mu środkowy palec. O dziwo, Louis tylko się
zaśmiał i pokręcił głową.
– Pasujecie do siebie z Liamem – stwierdził tylko.
– Ty z Harrym też – odbił piłeczkę Liam. – Wiadomo już coś
więcej na temat tego napadu?
– Nam zbyt wiele nie powiedzą, ale podejrzewam, że mają jakieś
poszlaki.
Harry starał się nie myśleć o tym, że być może to on pośrednio
przyczynił się do tego, że Zayn wylądował w szpitalu. Jeśli to naprawdę był
jego ojciec… Zayn byłby bezpieczny,
gdyby nie kolegował się z Harrym. Jeśli
to był jego ojciec, to leżał w szpitalu tylko i wyłącznie przez Harry’ego. Ta
myśl nie była zbyt przyjemna, nawet jeśli życie Zayna nie było zagrożone.
– Przestań – powiedział Louis, kiedy jechali już do domu. –
Wiem, co ci chodzi po głowie. – Harry westchnął ciężko. – To nie twoja wina,
Harry, i nie chcę, żebyś myślał inaczej.
– Ale nic by się nie stało, gdyby Zayn się ze mną nie
kolegował. Byłby bezpieczny.
– Nawet jeśli – zaczął Louis poważnie – twój ojciec jest w to
wszystko zamieszany, nic z tego nie jest twoją winą. Nie zrobiłeś nic złego. To
twój ojciec jest za wszystko odpowiedzialny i to jego należy obwiniać, jeśli
faktycznie miał związek z tym napadem.
Harry zagryzł tylko dolną wargę. Nic nie mógł poradzić na to,
że czuł się winny. Miał nadzieję, że to jednak nie był jego ojciec i że Zayn
został celem przez przypadek.
- Nie myśl o tym – powiedział Louis, kładąc mu rękę na udzie i
zaciskając palce uspokajająco. – Zamiast się zamartwiać, zamówmy jakieś żarcie
z dostawą do domu, najedzmy jak prosiaki przy dobrym filmie, a potem popracujmy
intensywnie nad zbędnymi kaloriami w sypialni, hmm?
Harry zaśmiał się.
- Brzmi jak niezły plan – powiedział spokojnie.
Lou uśmiechnął się do niego. Cmoknął go w policzek, kiedy
stali na czerwonym świetle.
Jak postanowili, tak zrobili. Wzięli sobie na wynos
chińszczyznę z pobliskiej restauracji i zanieśli to do domu. Rozsiedli się w
salonie na podłodze i zjedli to, rozmawiając o wszystkim i niczym. Potem poszli
do sypialni i spędzili tam czas do wieczora, uprawiając seks i drzemiąc między
jedną namiętną rudną a drugą.
- Nie usiądę na dupie przez tydzień – poskarżył się Harry
wieczorem, kiedy wieczorem schodzili nago do kuchni, żeby zrobić sobie kanapki.
- Usiądziesz. – Louis zacisnął zaborczo dłoń na jego pośladku
i uśmiechnął się półgębkiem. – Po tym, co jeszcze z tobą dzisiaj zrobię, już
nie.
Harry wywrócił oczami.
- Grozisz czy obiecujesz?
- Hmm? A jak myślisz? – Lou objął go w pasie i przycisnął do
mebli, wpijając się namiętnie w jego usta. Harry syknął, kiedy jego nagi tyłek
zetknął się z zimnym blatem, ale szybko o tym zapomniał, obejmując Louisa za
szyję i oddając pocałunek.
Harry pierwszy się odsunął.
- Przestań, bo zaraz znowu będę twardy.
- To co? – Louis uniósł brwi i przysunął się z powrotem.
Harry odsunął się jeszcze bardziej w tył.
- Jestem głodny. Burczało mi w brzuchu jak mnie pieprzyłeś
ostatnim razem.
Louis zaśmiał się.
- Mnie też. Pomyślałem jednak, że wolę cię pieprzyć z pustym
brzuchem niż iść się najeść i nie pieprzyć cię wcale.
- Jesteś niepoprawny. Rób herbatę, a ja szybko machnę jakieś
kanapki i będziemy mogli wrócić do łóżka.
- Oki.
Obaj zabrali się za swoją pracę w ciszy. Louis nastawił wodę
na herbatę i zaczął szperać w szafkach za ich kubkami. Harry wyciągnął z
lodówki potrzebne rzeczy i błyskawicznie przygotował im kanapki.
Zabrali to wszystko na górę i zjedli w łóżku, a potem kochali
się po raz kolejny, już z pełnymi brzuchami. Louis nawet nie musiał go
rozciągać ani zbytnio nawilżać. Zmieniał tylko gumkę, odpoczywali trochę i
robili to znowu. Harry zawsze był ciekawy, jak to wygląda. Ze swoim poprzednim
chłopakiem zrobił to tylko raz – i nie było byt przyjemnie – a z Zaynem w sumie
z przypadku. Nie chcieli tego kontynuować, bojąc się o swoją przyjaźń. Louis
był pierwszym mężczyzną, jego pierwszym facetem, z którym dopiero dowiadywał
się, co oznacza bycie w związku. Dopiero teraz zrozumiał, co oznacza seks do
upadłego.
- Miałeś przede mną dużo facetów? – spytał Harry ni z tego ni
z owego, kiedy leżeli obok siebie na łóżku, bawiąc się swoimi palcami.
Louis spojrzał na niego.
- Mhm, więcej niż chciałbym przyznać – odpowiedział szczerze.
– Byłem ogromnym zwolennikiem jednonocnych numerków, więc… Cóż, przez moje
łóżko przewinęło się sporo facetów, ale chcę, żebyś wiedział, że nie jestem
kimś, kto zdradza. Jeśli deklaruję się na jakiś związek, nie honoruję skoków w
bok u żadnej ze stron. O to nie musisz się bać.
Harry pokręcił głową.
- Nie boję się. Jestem po prostu ciekawy. Wiesz, że nie mam
zbyt wiele doświadczenia. Chciałem po prostu wiedzieć, jak to było u ciebie.
- Pierwszy raz uprawiałem seks jak miałem siedemnaście z lat
z… - Louis westchnął ciężko. - … z Liamem.
Harry zrobił wielkie oczy.
- Coo?! Z Liamem? – Pchnął go w bark. – Tak czepiałeś się mnie
i Zayna, a sam nie byłeś lepmłuely…- Louis zatkał mu usta ręką.
- Wiem, wiem… Nic nie poradzę, że byłem trochę zazdrosny.
- Trochę?
- Dobra, bardzo. Chcesz posłuchać czy nie?
Harry udał, że zamyka buzię na kłódkę. Louis zaśmiał się.
- Okej. Więc… miałem wtedy siedemnaście lat. Obaj po prostu
chcieliśmy mieć to z głowy, tym bardziej że wszyscy dookoła się chwalili, że
już to robili. Oczywiście, większość faktycznie tylko się chwaliła i na tym
koniec. My poszliśmy o krok dalej. To był jeden jedyny raz, kiedy to
zrobiliśmy. Nam obu tak średnio się spodobało. Obaj odetchnęliśmy z ulgą, że
ten drugi nie chce tego powtarzać. To było trochę jak bzykanie się z
rodzeństwem, serio. A potem… każdy z nas szukał przygód z innymi ludźmi.
Mieliśmy totalnie różne typy. Nigdy nie zdarzyło się nam rywalizować o faceta.
Na studiach robiliśmy to z każdym, kto wpadł nam w oko i miał ochotę się
zabawić. Było kilka dziwnych akcji jak na przykład kiedy Liam patrzył jak
pieprzę się z jednym kolesiem i na odwrót. Było też raz tak, że każdy z nas
kogoś sobie przyprowadził i robiliśmy to na jednym łóżku. Matko, jak sobie
teraz o tym pomyślę, to studia były dzikie. – Harry tylko patrzył na niego
wielkimi oczami. Słyszał, że takie rzeczy się dzieją na studiach, ale nigdy
jakoś nie brał w tym udziału ani nawet nie był w pobliżu. Wolał się spotykać z
Zaynem i upijać. – Po studiach obaj trochę się ogarnęliśmy. Zaliczaliśmy sporo
facetów, ale już każdy w swoim własnym mieszkaniu albo mieszkaniu tego kolesia,
bez żadnych dodatkowych ludzi w pomieszczeniu.
- Sporo o tobie piszą w gazetach.
- Większość to bzdury. Sam rozpuszczałem o sobie te plotki, bo
musiałem sobie trochę zszargać opinię na potrzeby planu mojego i Liama. Ostatnimi
czasy byłem naprawdę grzeczny. Kiedyś szalałem jak wariat i nie zamierzam tego
ukrywać. Jest jak jest.
- Jestem ciekawy, jak wyglądałeś na studiach.
Lou prychnął.
- Ty zawsze wiesz, gdzie trafić, co? Tak się składa, że
wyglądałem jak nerd. Chciałem być nauczycielem dramatu, ale ojciec mi nie
pozwolił, więc ubierałem się jak ostatni frajer. Nosiłem okulary zamiast
szkieł…
- Masz słaby wzrok?
- Mhm, noszę szkła. Wyglądam strasznie w okularach.
Harry pokręcił głową.
- Na pewno nie. Musisz kiedyś je dla mnie założyć. Proszę.
- Zastanowię się. O czym to ja…?
- O ubieraniu się jak nerd.
- A, tak. No właśnie. Chciałem w ten sposób odstraszyć innych
i chyba nawet całkiem nieźle mi to szło.
Harry pokręcił głową.
- W życiu bym się tego po tobie nie spodziewał.
Louis tylko wzruszył ramionami. To była przeszłość, nic już na
to poradzić nie mógł. Jeśli Harry chciał z nim być, musiał ją zaakceptować.
Po kilku dniach Zayn wreszcie mógł opuścić szpital. Wszyscy
chcieli być przy tym, ale on był zbyt zmęczony i obolały, żeby jeszcze użerać
się z całą chmara zatroskanym jego stanem ludzi. Dał Liamowi klucze od swojego
mieszkania i poprosił go o przygotowanie wszystkiego na jego powrót, a Harry i
Louis odebrali go ze szpitala. Ojciec Zayna chciał przy tym być, ale Zayn mu
zabronił i kazał lecieć na spotkanie, które już wcześniej umówił na ten termin,
tłumacząc mu, że Harry i Liam się nim zaopiekują. Jego ojciec nie był
zachwycony, ale w końcu machnął ręką. Zayn był zbyt uparty, żeby się z nim
wykłócać.
Leki dosłownie go powaliły, gdy tylko położył się na łóżku w
swoim mieszkaniu. Przyłożył głowę do poduszki i od razu poczuł, że odpływa.
Czuł, że Harry całuje go w czoło na dowidzenia, słyszał cichą
rozmowę w kuchni, a potem trzask drzwi i ciszę.
Westchnął cicho. Tego potrzebował. Ciszy i spokoju.
Gdy się obudził, na dworze było już zupełnie ciemno. Ktoś
przykrył go ciepłym kocem. Było mu tak błogo, że mógłby się stamtąd nie ruszać
do końca życia. No, gdyby jeszcze nie czuł przeszywającego bólu każdym ruchem to byłoby idealnie.
- Obudziłeś się? – usłyszał cichy szept.
Zayn zamrugał i obrócił głowę. Tuż obok niego leżał Liam,
grając w jakąś grę na swoim telefonie.
- Mhm… Nawet nie wiedziałem, że tu jesteś – mruknął mulat,
ponownie zamykając oczy.
- Chyba nie myślałeś, że zostawimy cię tutaj samego.
- Hmm, nie wiem… Po prostu chciało mi się spać.
- Chcesz coś zjeść? Albo pić?
- Wody.
Liam wstał bez słowa i wyszedł z pokoju. Wrócił po chwili ze
szklanką wody. Pomógł Zayn’owi usiąść i podał mu szklankę. Chłopak napił się
łapczywie. Dopiero kiedy wszystko wypił zdał sobie sprawę, jak bardzo chciało
mu się pić.
Odetchnął głęboko.
- Matko, mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy
jakiś świr atakuje mnie nożem.
Liam odstawił szklankę na stolik nocny. Usiadł obok Zayna i pocałował
go w policzek.
- Ja też mam taką nadzieję
- mruknął. – Z mojej perspektywy też nie wyglądało to zbyt dobrze.
Zayn uniósł brwi, uśmiechając się zadziornie.
- Martwiłeś się o mnie? Och, Liam, to słodkie.
- Jakbyś nie wiedział! – Liam szturchnął go w pierś. Zayn
jęknął z bólu. – Sorka.
- Z seksu chyba nici, dopóki nie zdejmą mi szwów – rzucił Zayn
w przestrzeń.
Liam zamrugał, patrząc na niego z zaskoczeniem.
- Z seksu? Chcesz uprawiać ze mną seks?
- Nie wspominałem nic o tobie – droczył się Zayn.
Mina Liama od razu zrzedła. Zayn uśmiechnął się.
- Żartuję. Oczywiście, że z tobą. O kim niby miałbym mówić? O
Lewisie?
- Skąd mam wiedzieć? Z tobą nigdy nic nie wiadomo.
- Jestem otwartą księgą.
- Mhm-mm, chyba napisaną po chińsku.
- Pocałuj mnie.
Liam wywrócił oczami, trochę wyprowadzony z równowagi ta
rozmową. Nachylił się i pocałował Zayna w usta, od razu wsuwając mu język do
środka i pogłębiając pocałunek. Zayn nie opierał się, też go całując
zapamiętale. Liam popchnął go na łóżko i położył się przy nim na boku, żeby
było im wygodniej.
Zayn ujął jego twarz jedną ręką, mrucząc cicho zadowolenia.
Liam nie był osobą z kompleksami, nie wstydził się swojego
ciała ani nie miał oporów przed jego pokazywaniem, ale przy kimś z wyglądem
Zayna każdy czułby się odrobinę niepewnie. Tak naprawdę Liam nie wierzył, że
Zayn może odwzajemnić jego zainteresowanie i przez cały ten czas wszystko na to
wskazywało. Teraz jednak leżał z nim na łóżku, całowali się i Zayn mówił o tym,
że chce uprawiać z nim seks.
Nie wyglądało to jak jakiś przelotny romans. W końcu spotykali
się, całowali i wyraźnie obaj na siebie działali. Czyżby rzeczywiście miał u
niego szanse? Wszystko na to wskazywało, ale jakoś nie do końca mógł w to
uwierzyć. To wydawało się zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
- Starczy – mruknął Zayn, odsuwając się lekko. – Robię się
twardy, a nie ma nic gorszego niż czekanie, aż z powrotem zrobi się miękki.
- Chętnie ci obciągnę.
- Kusząca propozycja, ale na pewno napiąłbym mięśnie brzucha i
bym tylko pogorszył sprawę. Dwa tygodnie, Liam. Tyle musisz jeszcze wytrzymać.
Liam jęknął tylko cicho. Miał przy sobie najprzystojniejszego
chłopaka, jakiego w życiu widział i nie mogli nic z tym zrobić. Za jakie
grzechy życie go tak torturowało?
Louis wszystko sobie przemyślał. Nie był głupi, widział jak
dobrze on i Harry się zgrali. Pasowali do siebie i nie zamierzał tego
zaprzepaścić przez głupotę. Po raz pierwszy to, że Harry tak uparł się przy
pracowaniu, było mu na rękę.
Planował to prawie dwa tygodnie, zanim wreszcie nadszedł
odpowiedni dzień. Harry miał na popołudnie, a on sam był wolny jak dzik na
zakręcie. Gdy tylko jego kochanek – chłopak, małżonek? – wyszedł do pracy,
zabrał się do roboty. Zadzwonił do restauracji, z którą już wcześniej się
dogadał co do zaserwowania mu jedzenia na wynos i ogłosił, że to jest właśnie
ten dzień. Obiecali, że o siódmej popołudniu ktoś pojawi się u niego pod
drzwiami z jego zamówieniem.
Wyciągnął z kredensu świece zapachowe i ustawił w salonie przy
oknie stolik. Zaścielił go ładnie, ułożył talerze i postawił świece. Wszystko
musiało być idealnie. Z tego właśnie powodu nawet nie próbował sam nic gotować.
Pewnie puściłby kuchnię z dymem, a do tego nie mógł dopuścić. Ten dzień miał
być idealny i nic nie mogło go zepsuć.
Mniej więcej godzinę przed powrotem Harry’ego prawie wszystko
było gotowe. Alfa poszedł gdzieś spać, zadowolony ze spaceru, a Louis poszedł
pospiesznie pod prysznic. Kolejne pół godziny zastanawiał się nad tym, w co
powinien się ubrać. Chętnie założyłby
coś odświętnego, to w końcu była ważna chwila. Zależało mu jednak na swobodzie,
no i nie chciał, żeby Harry przebierał się przed tą kolacją w coś specjalnego.
To mogłoby go zestresować, a nie o to mu chodziło. Wybrał więc czarne, obcisłe
spodnie, biały podkoszulek i cienki, błękitny sweter, podkreślający kolor jego
oczu. Nie zdążył nawet przejrzeć się w lustrze, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Odetchnął z ulgą, kiedy już zapłacił za jedzenie i postawił je
obok stolika. Trochę się stresował. Louis sprzed roku by turlał się po
podłodze, widząc samego siebie rok później w takim stanie. Pewnie by nawet nie
uwierzył, że za rok będzie desperacko pragnął związać się z kimś na stałe.
Ale chciał. To było dziwne. Niepojęte, ale chciał. Bardzo. I
miał nadzieję, że Harry też tego chce.
Napisał do chłopaka wiadomość.
„ Kiedy bd w domu?”
Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
„5 min. tramwaj mi zwiał”
„czekamJ”
Harry odpisał po raz kolejny.
„Już się za mną
stęskniłeś? :P”
Lou uśmiechnął się do telefonu i odpisał.
„Czekam nagi w łóżku już
do godziny xd”
„Och…”
„To już biegnę :D”
Akurat zdążył nałożyć jedzenie na talerze i zapalić świecie,
kiedy usłyszał dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Serce dudniło mu w piersi
jak głupie, ale nic nie mógł na to poradzić.
- Już jestem! – krzyknął Harry od progu.
Zdjął buty i podszedł do drzwi od salonu. Jego policzki były
zarumienione od zimna. Odwijał właśnie szalik z szyi, kiedy stanął jak wryty,
chyba nie wierząc w to, co widzi.
- Cześć – powiedział Lou trochę niepewnie.
- Cześć – odparł Harry, uśmiechając się lekko. Zdjął szalik i
czapkę i rozpiął guziki płaszcza. – Zrobiłeś kolację? – Spytał Harry mile
zaskoczony.
Lou podrapał się po karku. Alfa wyskoczył dosłownie znikąd i
zaczął skakać po Harry’m, witając go. Harry pogłaskał psa, ale cala jego uwaga
była skupiona na Louisie.
- Wolałem nie próbować, bo obaj nie mielibyśmy gdzie mieszkać.
Chłopak zaśmiał się, podchodząc do ładnie zastawionego
stolika. Louis odsunął mu krzesło, przesadzając z każdym ruchem. Harry
zachichotał, zajmując swoje miejsce i pozwalając się obsłużyć. Reakcja
Harry’ego trochę uspokoił skołatane nerwy Louisa. Sprawnie otworzył butelkę
jednego z najlepszych win, jakie miał i nalał im obu po pół lampki. Gdy
zajmował swoje miejsce naprzeciw Harry’ego był już o wiele spokojniejszy.
Stolik był na tyle mały, że ich kolana zderzały się pod
spodem, ale żaden z nich nie miał nic przeciwko.
- Smacznego. Wybrałem wszystkie twoje ulubione dania.
- Widzę właśnie – mruknął Harry. Uśmiech nie schodził mu z
ust. – Będę cięższy o jakieś dwa kilo jak to wszystko zjem.
- Myślę, że jakoś sobie z tym poradzimy.
Uśmiech Harry’ego tylko się poszerzył. Obaj zaczęli jeść w
ciszy. Harry na pewno był zmęczony po pracy. Louis wiedział o jego bólach
pleców i miał nadzieję, że uda mu się znaleźć dla niego jakąś inną pracę, która
nie będzie tak mocno obciążać jego pleców.
W pewnym momencie zaczęli rozmawiać i drażnić się trochę ze
sobą. Harry miał czerwone policzki i Louis nie wiedział, czy przez tą całą
sytuację, czy przez wypite do tej pory wino.
- Było przepyszne – powiedział Harry. – Dziękuję.
Louis skinął głową, zadowolony z tego, że Harry docenil jego
starania.
- To może teraz – zaczął mężczyzna, patrząc Harry’emu prosto w
oczy – porozmawiamy o tym, dlaczego zdecydowałem się to wszystko przygotować.
Harry skinął głową.
- To nic złego, mam nadzieję? – spytał.
- Oczywiście, że nie. Nie jestem takim sukinsynem, żeby
powiedzmy kogoś odprawiać taką kolacją. Po prostu… Uhm, jakiś czas temu
wszystko się między nami wyjaśniło i postanowiliśmy spróbować. – Harry tylko na
niego patrzył. – Ostatnie tygodnie były absolutnie fantastyczne. Ja – Louis
przełknął nerwowo – chcę, żeby tak zostało na stałe. I… chciałbym wiedzieć, czy
ty czujesz tak samo. Jeśli nie… to w porządku, rozumiem. Ja…
Harry nachylił się do niego przez stół i pocałował go mocno w
usta. Lou zaprotestował, widząc jak nagły ruch Harry’ego przewraca świecę.
- Pali się!
Szybko postawił ją z powrotem i zagasił serwetką to, co
zaczynało się palić.
- Och. Przepraszam. – Harry zagryzł dolną wargę.
Louis tylko pokręcił głową, przyciągając go do siebie mocno.
- Jak mam to niby odebrać? Spadaj, Lou czy może żyjmy razem
długo i szczęśliwie?
- Zdecydowanie żyjmy razem długo i szczęśliwie.
Louis odetchnął z ulgą. Kamień spadł mu z serca.
- Miałem nadzieję, ze to powiesz – wymruczał zmysłowo.
Harry uśmiechnął się po raz kolejny. To było zaskakujące, jak
często Harry się uśmiechał. Na początku Harry nie uśmiechał się prawie wcale.
Lou miał nadzieję, że tak już nigdy nie będzie. Chciał, żeby Harry był
szczęśliwy.
Bardzo.
- Kochaj się ze mną – wymruczał młodszy chłopak, wpijając się
mocno w jego usta.
Lou nie zamierzał protestować.
Wtedy nagle zadzwonił telefon.
Obaj jęknęli, nie mogąc w to uwierzyć.
- Nie odbieram – mruknął Louis, wracając do obcałowywania szyi
Harry’ego. – To pewnie nic ważnego.
Telefon umilkł, a potem rozdzwonił się po raz kolejny.
Lou sapnął wściekł i odebrał.
- Czego?
- Kicaj tu raz dwa, Styles zacząć pozbywać się kasy ze swojego
oficjalnego konta.
- Fuck.
Dlaczego akurat w takim momencie?!
- Coś się stało? – spytał Harry.
- Musimy jechać. Dzwonił Liam. Twój ojciec zaczął zacierać
ślady. To ostatnia faza naszego planu.
Trzy godziny później było już po wszystkim. Każdy jeden funt,
cent czy dolar, jaki posiadał ojciec Harry’ego, znalazł się na koncie, które
stworzył Liam. Część przelał bezpośrednio na konto Louisa – odkupienie sporej
ilości akcji własnej firmy poważnie nadszarpnęło jego budżet. Część Liam
przelał sobie, żeby mieć z czego żyć przez następny rok czy dwa. Trochę
zamierzali przeznaczyć na premie dla pracowników i zadośćuczynienia, a reszta
miała czekać, aż będzie potrzebna. Harry chciał mieć wyrzuty sumienia, że jego
ojciec został potraktowany w taki sposób, ale jakoś nie potrafił. Zasłużył
sobie na wszystko, co go spotkało.
- O, kurwa, nie wierzę! Chłopaki, słuchajcie! – Zayn zwiększył
głośność w telewizorze.
- …został dzisiaj aresztowany pod zarzutem oszustw podatkowych
oraz zlecenia zabójstwa niejakiego Zayna M. Policja posiada niezbite dowody na
popełnione przez niego przestępstwa, za które grozi mu do dwudziestu lat
pozbawienia wolności. – W tle było widać, jak ojciec Harry’ego jest prowadzony
w kajdankach do radiowozu. - Niestety pieniądze, które pan Dan S. niesłusznie
zatrzymał, zostały prawdopodobnie przelane na zagraniczne konto. Ustaleniem
tego zajmują się już specjalne służby. Z miejsca zdarzenia mówiła dla państwa…
- Nie wierzę. – Harry potrząsnął głową.
- To chyba… - sprawa załatwiona? – Lou uniósł brwi.
Liam objął Zayna od tyłu i pogłaskał go po ramieniu.
- A to kutas – rzucił Zayn. Harry westchnął tylko ciężko. Zayn
zmarszczył brwi, widząc jego smutną minę. – Hej, hej, hej! Co to za mina?
Przecież wiesz, że to nie twoja wina.
Harry tylko spuścił wzrok na swoje stopy.
- Harry – warknął Zayn ostrzegawczo. Odsunął ręce Liama i
podszedł do przyjaciela. – Wiesz, że to nie twoja wina. Zginąłbym już setki
razy gdyby nie ty. Okradliby mnie i zabili, pobili za niewyparzony ryj,
rozjechali, bo wszedłem na pasy, a było czerwone… Nie życzę sobie, żebyś się
obwiniał.
- Ale to mój…
- Harry.
- No ale pom…
- Harry.
Harry westchnął ciężko. Nie mógł się kłócić z taką
argumentacją, prawda?
- Okej.
- Nie brzmiało to przekonująco. – Zayn zaczał go łaskotać po
bokach. Harry odsunął się gwałtownie.
- Okej, okej! – zgodził się szybko. Miał straszne łaskotki.
- Teraz lepiej.
Louis pokręcił tylko głową. Patrząc na tę dwójkę jakoś nie
mógł uwierzyć, że kiedykolwiek był o tę dwójkę zazdrosny. Liam spojrzał na
niego z miną kopniętego psa, więc po chwili, gdy tylko nadarzyła się okazja,
zdecydował, że muszą już wracać do domu. Harry
wyglądał na zaskoczonego, ale na szczęście nie protestował, kiedy
dosłownie zaciągnął go na korytarz.
- Spieszymy się gdzieś? – spytał Harry w samochodzie.
- Nie.
- To czemu wyszliśmy tak szybko?
- Zdjęli dzisiaj Zaynowi szwy, prawda?
- Mhm.
- I jest już sprawny fizycznie.
- Powiedzmy.
Louis westchnął.
- Harry, oni chcą się bzykać.
Harry zamrugał, prostując się na siedzeniu.
- Och.
Louis tylko uśmiechnął się, widząc minę swojego partnera. Był
wykończony. Najzabawniejsze było to, że tyle czasu planował jak załatwić
Stylesa i wyeliminować go z gry, a teraz zupełnie go to nie obeszło. Myślał
tylko o tym, żeby wrócić do domu i uprawiać namiętny seks ze swoim facetem, a
potem rano obudzić się, czując pachnące bułeczki prosto z piekarnika. Harry ostatnimi
czasy sporo piekł, wykorzystując to, czego nauczył się w pracy. Mama Louisa
często sama piekła chleb i bułki. Nie dlatego, że była staromodna, tylko
dlatego, że bardzo to lubiła. Teraz, kiedy to Harry się tym zajmował, Lou nic
nie mógł poradzić na to, że jego mieszkanie zaczęło pachnieć domem.
Cały Harry pachniał jak dom. Był ciepły i kochany.
Jak dom.
Kocham go, pomyślał, zezując na niego. Harry drapał się po
głowie, chyba nadal myśląc o tym, co do niego powiedział. Miał zmarszczone
brwi, a na jego twarzy malowała się konsternacja. Wyglądał jak idiota, ale
Louis i tak go kochał.
Uśmiechnął się do niego lekko. Harry odwzajemnił uśmiech,
rozjaśniając się jak słońce.
Kocham go, pomyślał po raz kolejny i pokręcił głową.
Jakoś nie potrafił się tym przejąć.
***
Mam nadzieję, że słodycz tego opowiadania nie popsuła nikomu zębów;) Zaczęło się niezbyt kolorowo, ale jak widać, wszystko się jakoś poukładało. Kolejny slash.... Cóż... Pewnie jeszcze w tym roku, ale nie jestem pewna. Jak ogarnę rzeczywistość to dam znać.
Pozdrawiam!
Koniec?????
OdpowiedzUsuńPo ośmiu rozdziałach????
No to super się porobiło i mam nadzieję, że sie nie sknoci:-)
OdpowiedzUsuńKoniec? Idę się wypłakać w poduszkę. Cudowne opowiadanie. Będę za nim bardzo, ale to bardzo tęsknić.
OdpowiedzUsuńMoje zęby mają się bardzo dobrze - cukier im nie szkodzi :) To prawda słodziaśne było to zakończenie. I takie rozczulające :) I bardzo zadośćuczyniłaś mojemu pragnieniu zemsty na okropnym tatusiu - niech zdechnie w kiciu :D Ech szkoda ze to już koniec. Teraz pozostaje mi tylko wyczekiwać kolejnego opowiadania :) Dzięki i pozdrawiam serdecznie ☺
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, szkoda że tak szybko się skończyło :) Czekam na następne :D
OdpowiedzUsuńProsze zrób jeszcze jakieś opowiadanie o Larrym!(ale żeby Harry dalej był uległym xd)
OdpowiedzUsuńTrochę mi to przeszkadzało, że akcja się tak szybko potoczyła, ale w końcu jest to short story, więc... twoje opowiadania i tak są zajebiste ;D
OdpowiedzUsuń♥Mam pytanie czy będzie nowy rozdział granic ??? (Bardzo bym chciała).♥ Świetne opowiadanie szkoda że tak szybko.
OdpowiedzUsuń♥Mam pytanie czy będzie nowy rozdział granic ??? (Bardzo bym chciała).♥ Świetne opowiadanie szkoda że tak szybko.
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz, ale zupełnie zapomniałam Ci odpisać. Mam pomysł na drugą część Granic z innymi bohaterami, ale w chwili obecnej zajmują mnie inne teksty i nie mam czasu ani weny na Granice. Nie obiecuję, że kiedyś to napiszę, bo tego zwyczajnie nie wiem. Chciałabym, ale czy i kiedy to się stanie, nie mam pojęcia.
UsuńPozdrawiam!
Przeczytałam "Zapach domu". Przyznam, że nie przepadam za tym fandomem, ale jako że to Twój tekst i w dodatku o przymusowym małżeństwie (kocham takie rzeczy) to wzięłam się za niego z ochotą. Wybacz, że się nie rozpisze za bardzo, ale z czasem marnie. Napiszę tylko, że podobało mu się i szkoda, że to jest takie krótkie.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu. :)