środa, 16 grudnia 2015

8.Zapach domu



Gdy Harry dostał wezwanie na przesłuchanie w sprawie napadu na Zayna wiedział, że coś jest na rzeczy. Cała ta sprawa śmierdziała na kilometr od samego początku. Coś mu w tym wszystkim nie pasowało. To, że wezwano akurat jego, było trochę dziwne, ale skoro mógł pomóc, to właśnie to zamierzał zrobić.
Posadzili go w jakimś pokoju z jednym, patrzącym na niego dziwnie policjantem. Czuł się tam, jakby to on zaatakował Zayna, a przecież nie zrobił nic złego.
Zadawano mu mnóstwo dziwnych pytań. Nawet mu sugerowano, że to on zlecił ten napad. Harry nie dał się jednak wyprowadzić z równowagi. Wiedział, że to ma tylko go zdenerwować. Pewnie myśleli, że coś ukrywa i jeśli odpowiednio go przycisną, to im powie coś, co rzuci na sprawę inne światło. Harry był przekonany, że nie posiada żadnych ważnych informacji, kiedy nagle uświadomił sobie, że być może jednak coś wie.

Opowiedział im całą historię swojego ślubu i tego, jak jego ojciec mu groził, że jeśli się na niego nie zgodzi, to wtedy jego ojciec skrzywdzi Zayna. To było bardzo prawdopodobne, zwłaszcza po tym nieszczęsnym spotkaniu w restauracji. Jego ojciec był zdolny do tego, żeby kogoś wynająć i zlecić mu napad z nożem. Harry już wszystkiego mógł się po nim spodziewać.
Louis czekał na niego w swoim samochodzie przed komisariatem.
– I jak? – spytał o razu, gdy tylko Harry wsiadł do środka i zamknął drzwi.
– Traktowali mnie jak gówno spod buta – westchnął. – Jakimś cudem wpadło im do głowy, że mogę mieć z tym coś wspólnego. I chyba nawet mam.
– To znaczy? – Louis uniósł brwi zaskoczony.
Harry westchnął ciężko.
– Uhm, nie zastanawiałeś się nigdy, czemu zgodziłem się wziąć z tobą ślub? Jak już wiedziałeś, że to nie był mój pomysł?
Louis zamrugał.
– Eee… Nie. Właściwie to nie. – Chwila ciszy. – Eee, czemu?
Harry westchnął.
– Ojciec mi powiedział, że zabije Alfę na moich oczach, a potem jeszcze dodał, że Zayn to taki roztrzepany chłopak i łatwo mogłoby mu się stać coś złego. Wystraszyłem się, że on naprawdę mu może coś zrobić, więc… zgodziłem się.
Louis uderzył głowę w kierownicę.
– Teraz czuję się jak kutas do kwadratu.
– Masz ładnego kutasa – wypalił Harry tak n z tego ni z owego.
Lou spojrzał na niego z dziwną miną, chyba nie wiedząc, jak to skomentować.
– Em, dziękuję. I… skoro już jesteśmy przy tego typu rzeczach… Chyba wypada mi też coś wyznać. Liam i ja… wymyśliliśmy pewien plan. Widzisz, twój ojciec sabotuje niektóre firmy. Płaci ludziom, żeby robili tam dużo szkód, a kiedy akcje firmy gwałtownie spadają, wykupuje potajemnie część z nich, a sam oferuje pomoc. Firmy podpisują z nim umowy i dają mu wolną rękę, chcąc poprawić swoje wyniki. Wtedy on przejmuje pakiet kontrolny, przywraca firmę do jej pierwotnego stanu i sprzedaje akcje warte z dziesięć razy więcej. Masa ludzi traci przez to pracę z dnia na dzień. Wiele z nich już nigdy nie wraca, co doprowadza firmę do ruiny, bo nie stać jej na szkolenie wszystkich nowych pracowników. Dowiedziałem się o tym już jakiś czas temu, ale dopiero po przejęciu firmy po ojcu mogłem coś zrobić. Pozwoliłem mu na jego machinacje i osłabienie naszej wartości na rynku, a potem przejęcie firmy. Liam cały czas czeka na moment, aż twój ojciec zacznie wyprzedawać akcje i gromadzić pieniądze. Wtedy zamierza mu je… zwinąć.
– Co zamierzacie zrobić z tymi pieniędzmi?
Louis wzruszył ramionami.
– Dać premię lojalnym pracownikom.  Zapłacić wszystkim pensję na czas. Część dać tym, którzy stracili pracę. Mam kontakt z tymi wszystkimi ludźmi, Harry. Jest ich sporo. Część z nich żyje z zasiłku. Dopóki twój ociec nie pozbędzie się akcji, nie mogą wrócić.
– Dlaczego?
– Między innymi dlatego, że twój ojciec zaczyna stawiać firmę na nogi od zwolnień pracowników. Chce zaoszczędzić na tych, którzy wydają mu się niepotrzebni. Zostawia techników, wykształconych inżynierów i ekspertów, ale wykopuje z roboty wszystkich innych. Odkąd zabrał się za moją firmę, pracę straciło aż 78 osób. Połowa  z nich pracowała tam od lat. Wiem, że to, co robię, może ci  się w pewien sposób wydawać nieetyczne, ale twój ojciec dorobił się na złodziejstwie. Chcę go pokonać jego własną bronią.
Harry nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Louis nie starał się w żaden sposób wybielić swoich czynów. Mówił rzeczowo o tym, co robił i dawał Harry’emu możliwość oceniania, czy mu się to podoba, czy nie.  Poza tym, jakaś część Harry’ego była przekonana, że jego ojciec sobie na to zasłużył. Gdyby nie oszukiwał ludzi i nie rzucał im kłód pod nogi, nikt nie próbowałby dla odmiany wyrolować jego.
– Nie chcę o tym myśleć – powiedział. – Cokolwiek się stanie, sam się o to prosił. To nie jest dobry człowiek. Nie chcę, żeby stała mu się krzywda, to w końcu mój ojciec, ale to tyle. Jedźmy do Zayna, dobrze? Chciałbym  sprawdzić, co u niego.
– Jasne.
Zayn miał się całkiem nieźle, jak się okazało. Weszli akurat w momencie, kiedy Zayn i Liam całowali się dość… namiętnie.
– Może jednak przyjdziemy później, Harry? – powiedział Lou głośno.
Liam i Zayn odsunęli się od siebie jak na komendę i odwrócili głowy w ich stronę.
– Widzę, że już ci lepiej – stwierdził Harry, podpierając się pod boki.
Zayn zachichotał.
– Rwie jak cholera, ale daję radę – powiedział.  – Niedługo mnie pewnie wypuszczą. Nie mam uszkodzonych żadnych organów.
– Głupi ma zawsze szczęście – skomentował Louis.
Zayn pokazał mu środkowy palec. O dziwo, Louis tylko się zaśmiał i pokręcił głową.
– Pasujecie do siebie z Liamem – stwierdził tylko.
– Ty z Harrym też – odbił piłeczkę Liam. – Wiadomo już coś więcej na temat tego napadu?
– Nam zbyt wiele nie powiedzą, ale podejrzewam, że mają jakieś poszlaki.
Harry starał się nie myśleć o tym, że być może to on pośrednio przyczynił się do tego, że Zayn wylądował w szpitalu. Jeśli to naprawdę był jego ojciec… Zayn  byłby bezpieczny, gdyby nie kolegował się  z Harrym. Jeśli to był jego ojciec, to leżał w szpitalu tylko i wyłącznie przez Harry’ego. Ta myśl nie była zbyt przyjemna, nawet jeśli życie Zayna nie było zagrożone.
– Przestań – powiedział Louis, kiedy jechali już do domu. – Wiem, co ci chodzi po głowie. – Harry westchnął ciężko. – To nie twoja wina, Harry, i nie chcę, żebyś myślał inaczej.
– Ale nic by się nie stało, gdyby Zayn się ze mną nie kolegował. Byłby bezpieczny.
– Nawet jeśli – zaczął Louis poważnie – twój ojciec jest w to wszystko zamieszany, nic z tego nie jest twoją winą. Nie zrobiłeś nic złego. To twój ojciec jest za wszystko odpowiedzialny i to jego należy obwiniać, jeśli faktycznie miał związek z tym napadem.
Harry zagryzł tylko dolną wargę. Nic nie mógł poradzić na to, że czuł się winny. Miał nadzieję, że to jednak nie był jego ojciec i że Zayn został celem przez przypadek.
- Nie myśl o tym – powiedział Louis, kładąc mu rękę na udzie i zaciskając palce uspokajająco. – Zamiast się zamartwiać, zamówmy jakieś żarcie z dostawą do domu, najedzmy jak prosiaki przy dobrym filmie, a potem popracujmy intensywnie nad zbędnymi kaloriami w sypialni, hmm?
Harry zaśmiał się.
- Brzmi jak niezły plan – powiedział spokojnie.
Lou uśmiechnął się do niego. Cmoknął go w policzek, kiedy stali na czerwonym świetle.
Jak postanowili, tak zrobili. Wzięli sobie na wynos chińszczyznę z pobliskiej restauracji i zanieśli to do domu. Rozsiedli się w salonie na podłodze i zjedli to, rozmawiając o wszystkim i niczym. Potem poszli do sypialni i spędzili tam czas do wieczora, uprawiając seks i drzemiąc między jedną namiętną rudną a drugą.
- Nie usiądę na dupie przez tydzień – poskarżył się Harry wieczorem, kiedy wieczorem schodzili nago do kuchni, żeby zrobić sobie kanapki.
- Usiądziesz. – Louis zacisnął zaborczo dłoń na jego pośladku i uśmiechnął się półgębkiem. – Po tym, co jeszcze z tobą dzisiaj zrobię, już nie.
Harry wywrócił oczami.
- Grozisz czy obiecujesz?
- Hmm? A jak myślisz? – Lou objął go w pasie i przycisnął do mebli, wpijając się namiętnie w jego usta. Harry syknął, kiedy jego nagi tyłek zetknął się z zimnym blatem, ale szybko o tym zapomniał, obejmując Louisa za szyję i oddając pocałunek.
Harry pierwszy się odsunął.
- Przestań, bo zaraz znowu będę twardy.
- To co? – Louis uniósł brwi i przysunął się z powrotem.
Harry odsunął się jeszcze bardziej w tył.
- Jestem głodny. Burczało mi w brzuchu jak mnie pieprzyłeś ostatnim razem.
Louis zaśmiał się.
- Mnie też. Pomyślałem jednak, że wolę cię pieprzyć z pustym brzuchem niż iść się najeść i nie pieprzyć cię wcale.
- Jesteś niepoprawny. Rób herbatę, a ja szybko machnę jakieś kanapki i będziemy mogli wrócić do łóżka.
- Oki.
Obaj zabrali się za swoją pracę w ciszy. Louis nastawił wodę na herbatę i zaczął szperać w szafkach za ich kubkami. Harry wyciągnął z lodówki potrzebne rzeczy i błyskawicznie przygotował im kanapki.
Zabrali to wszystko na górę i zjedli w łóżku, a potem kochali się po raz kolejny, już z pełnymi brzuchami. Louis nawet nie musiał go rozciągać ani zbytnio nawilżać. Zmieniał tylko gumkę, odpoczywali trochę i robili to znowu. Harry zawsze był ciekawy, jak to wygląda. Ze swoim poprzednim chłopakiem zrobił to tylko raz – i nie było byt przyjemnie – a z Zaynem w sumie z przypadku. Nie chcieli tego kontynuować, bojąc się o swoją przyjaźń. Louis był pierwszym mężczyzną, jego pierwszym facetem, z którym dopiero dowiadywał się, co oznacza bycie w związku. Dopiero teraz zrozumiał, co oznacza seks do upadłego.
- Miałeś przede mną dużo facetów? – spytał Harry ni z tego ni z owego, kiedy leżeli obok siebie na łóżku, bawiąc się swoimi palcami.
Louis spojrzał na niego.
- Mhm, więcej niż chciałbym przyznać – odpowiedział szczerze. – Byłem ogromnym zwolennikiem jednonocnych numerków, więc… Cóż, przez moje łóżko przewinęło się sporo facetów, ale chcę, żebyś wiedział, że nie jestem kimś, kto zdradza. Jeśli deklaruję się na jakiś związek, nie honoruję skoków w bok u żadnej ze stron. O to nie musisz się bać.
Harry pokręcił głową.
- Nie boję się. Jestem po prostu ciekawy. Wiesz, że nie mam zbyt wiele doświadczenia. Chciałem po prostu wiedzieć, jak to było u ciebie.
- Pierwszy raz uprawiałem seks jak miałem siedemnaście z lat z… - Louis westchnął ciężko. - … z Liamem.
Harry zrobił wielkie oczy.
- Coo?! Z Liamem? – Pchnął go w bark. – Tak czepiałeś się mnie i Zayna, a sam nie byłeś lepmłuely…- Louis zatkał mu usta ręką.
- Wiem, wiem… Nic nie poradzę, że byłem trochę zazdrosny.
- Trochę?
- Dobra, bardzo. Chcesz posłuchać czy nie?
Harry udał, że zamyka buzię na kłódkę. Louis zaśmiał się.
- Okej. Więc… miałem wtedy siedemnaście lat. Obaj po prostu chcieliśmy mieć to z głowy, tym bardziej że wszyscy dookoła się chwalili, że już to robili. Oczywiście, większość faktycznie tylko się chwaliła i na tym koniec. My poszliśmy o krok dalej. To był jeden jedyny raz, kiedy to zrobiliśmy. Nam obu tak średnio się spodobało. Obaj odetchnęliśmy z ulgą, że ten drugi nie chce tego powtarzać. To było trochę jak bzykanie się z rodzeństwem, serio. A potem… każdy z nas szukał przygód z innymi ludźmi. Mieliśmy totalnie różne typy. Nigdy nie zdarzyło się nam rywalizować o faceta. Na studiach robiliśmy to z każdym, kto wpadł nam w oko i miał ochotę się zabawić. Było kilka dziwnych akcji jak na przykład kiedy Liam patrzył jak pieprzę się z jednym kolesiem i na odwrót. Było też raz tak, że każdy z nas kogoś sobie przyprowadził i robiliśmy to na jednym łóżku. Matko, jak sobie teraz o tym pomyślę, to studia były dzikie. – Harry tylko patrzył na niego wielkimi oczami. Słyszał, że takie rzeczy się dzieją na studiach, ale nigdy jakoś nie brał w tym udziału ani nawet nie był w pobliżu. Wolał się spotykać z Zaynem i upijać. – Po studiach obaj trochę się ogarnęliśmy. Zaliczaliśmy sporo facetów, ale już każdy w swoim własnym mieszkaniu albo mieszkaniu tego kolesia, bez żadnych dodatkowych ludzi w pomieszczeniu.
- Sporo o tobie piszą w gazetach.
- Większość to bzdury. Sam rozpuszczałem o sobie te plotki, bo musiałem sobie trochę zszargać opinię na potrzeby planu mojego i Liama. Ostatnimi czasy byłem naprawdę grzeczny. Kiedyś szalałem jak wariat i nie zamierzam tego ukrywać. Jest jak jest.
- Jestem ciekawy, jak wyglądałeś na studiach.
Lou prychnął.
- Ty zawsze wiesz, gdzie trafić, co? Tak się składa, że wyglądałem jak nerd. Chciałem być nauczycielem dramatu, ale ojciec mi nie pozwolił, więc ubierałem się jak ostatni frajer. Nosiłem okulary zamiast szkieł…
- Masz słaby wzrok?
- Mhm, noszę szkła. Wyglądam strasznie w okularach.
Harry pokręcił głową.
- Na pewno nie. Musisz kiedyś je dla mnie założyć. Proszę.
- Zastanowię się. O czym to ja…?
- O ubieraniu się jak nerd.
- A, tak. No właśnie. Chciałem w ten sposób odstraszyć innych i chyba nawet całkiem nieźle mi to szło.
Harry pokręcił głową.
- W życiu bym się tego po tobie nie spodziewał.
Louis tylko wzruszył ramionami. To była przeszłość, nic już na to poradzić nie mógł. Jeśli Harry chciał z nim być, musiał ją zaakceptować.

Po kilku dniach Zayn wreszcie mógł opuścić szpital. Wszyscy chcieli być przy tym, ale on był zbyt zmęczony i obolały, żeby jeszcze użerać się z całą chmara zatroskanym jego stanem ludzi. Dał Liamowi klucze od swojego mieszkania i poprosił go o przygotowanie wszystkiego na jego powrót, a Harry i Louis odebrali go ze szpitala. Ojciec Zayna chciał przy tym być, ale Zayn mu zabronił i kazał lecieć na spotkanie, które już wcześniej umówił na ten termin, tłumacząc mu, że Harry i Liam się nim zaopiekują. Jego ojciec nie był zachwycony, ale w końcu machnął ręką. Zayn był zbyt uparty, żeby się z nim wykłócać.
Leki dosłownie go powaliły, gdy tylko położył się na łóżku w swoim mieszkaniu. Przyłożył głowę do poduszki i od razu poczuł, że odpływa.
Czuł, że Harry całuje go w czoło na dowidzenia, słyszał cichą rozmowę w kuchni, a potem trzask drzwi i ciszę.
Westchnął cicho. Tego potrzebował. Ciszy i spokoju.
Gdy się obudził, na dworze było już zupełnie ciemno. Ktoś przykrył go ciepłym kocem. Było mu tak błogo, że mógłby się stamtąd nie ruszać do końca życia. No, gdyby jeszcze nie czuł przeszywającego bólu  każdym ruchem to byłoby idealnie.
- Obudziłeś się? – usłyszał cichy szept.
Zayn zamrugał i obrócił głowę. Tuż obok niego leżał Liam, grając w jakąś grę na swoim telefonie.
- Mhm… Nawet nie wiedziałem, że tu jesteś – mruknął mulat, ponownie zamykając oczy.
- Chyba nie myślałeś, że zostawimy cię tutaj samego.
- Hmm, nie wiem… Po prostu chciało mi się spać.
- Chcesz coś zjeść? Albo pić?
- Wody.
Liam wstał bez słowa i wyszedł z pokoju. Wrócił po chwili ze szklanką wody. Pomógł Zayn’owi usiąść i podał mu szklankę. Chłopak napił się łapczywie. Dopiero kiedy wszystko wypił zdał sobie sprawę, jak bardzo chciało mu się pić.
Odetchnął głęboko.
- Matko, mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy jakiś świr atakuje mnie nożem.
Liam odstawił szklankę na stolik nocny. Usiadł obok Zayna i pocałował go w policzek.
- Ja też mam taką nadzieję  - mruknął. – Z mojej perspektywy też nie wyglądało to zbyt dobrze.
Zayn uniósł brwi, uśmiechając się zadziornie.
- Martwiłeś się o mnie? Och, Liam, to słodkie.
- Jakbyś nie wiedział! – Liam szturchnął go w pierś. Zayn jęknął z bólu. – Sorka.
- Z seksu chyba nici, dopóki nie zdejmą mi szwów – rzucił Zayn w przestrzeń.
Liam zamrugał, patrząc na niego z zaskoczeniem.
- Z seksu? Chcesz uprawiać ze mną seks?
- Nie wspominałem nic o tobie – droczył się Zayn.
Mina Liama od razu zrzedła. Zayn uśmiechnął się.
- Żartuję. Oczywiście, że z tobą. O kim niby miałbym mówić? O Lewisie?
- Skąd mam wiedzieć? Z tobą nigdy nic nie wiadomo.
- Jestem otwartą księgą.
- Mhm-mm, chyba napisaną po chińsku.
- Pocałuj mnie.
Liam wywrócił oczami, trochę wyprowadzony z równowagi ta rozmową. Nachylił się i pocałował Zayna w usta, od razu wsuwając mu język do środka i pogłębiając pocałunek. Zayn nie opierał się, też go całując zapamiętale. Liam popchnął go na łóżko i położył się przy nim na boku, żeby było im wygodniej.
Zayn ujął jego twarz jedną ręką, mrucząc cicho  zadowolenia.
Liam nie był osobą z kompleksami, nie wstydził się swojego ciała ani nie miał oporów przed jego pokazywaniem, ale przy kimś z wyglądem Zayna każdy czułby się odrobinę niepewnie. Tak naprawdę Liam nie wierzył, że Zayn może odwzajemnić jego zainteresowanie i przez cały ten czas wszystko na to wskazywało. Teraz jednak leżał z nim na łóżku, całowali się i Zayn mówił o tym, że chce uprawiać z nim seks.
Nie wyglądało to jak jakiś przelotny romans. W końcu spotykali się, całowali i wyraźnie obaj na siebie działali. Czyżby rzeczywiście miał u niego szanse? Wszystko na to wskazywało, ale jakoś nie do końca mógł w to uwierzyć. To wydawało się zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
- Starczy – mruknął Zayn, odsuwając się lekko. – Robię się twardy, a nie ma nic gorszego niż czekanie, aż z powrotem zrobi się miękki.
- Chętnie ci obciągnę.
- Kusząca propozycja, ale na pewno napiąłbym mięśnie brzucha i bym tylko pogorszył sprawę. Dwa tygodnie, Liam. Tyle musisz jeszcze wytrzymać.
Liam jęknął tylko cicho. Miał przy sobie najprzystojniejszego chłopaka, jakiego w życiu widział i nie mogli nic z tym zrobić. Za jakie grzechy życie go tak torturowało?

Louis wszystko sobie przemyślał. Nie był głupi, widział jak dobrze on i Harry się zgrali. Pasowali do siebie i nie zamierzał tego zaprzepaścić przez głupotę. Po raz pierwszy to, że Harry tak uparł się przy pracowaniu, było mu na rękę.
Planował to prawie dwa tygodnie, zanim wreszcie nadszedł odpowiedni dzień. Harry miał na popołudnie, a on sam był wolny jak dzik na zakręcie. Gdy tylko jego kochanek – chłopak, małżonek? – wyszedł do pracy, zabrał się do roboty. Zadzwonił do restauracji, z którą już wcześniej się dogadał co do zaserwowania mu jedzenia na wynos i ogłosił, że to jest właśnie ten dzień. Obiecali, że o siódmej popołudniu ktoś pojawi się u niego pod drzwiami z jego zamówieniem.
Wyciągnął z kredensu świece zapachowe i ustawił w salonie przy oknie stolik. Zaścielił go ładnie, ułożył talerze i postawił świece. Wszystko musiało być idealnie. Z tego właśnie powodu nawet nie próbował sam nic gotować. Pewnie puściłby kuchnię z dymem, a do tego nie mógł dopuścić. Ten dzień miał być idealny i nic nie mogło go zepsuć.
Mniej więcej godzinę przed powrotem Harry’ego prawie wszystko było gotowe. Alfa poszedł gdzieś spać, zadowolony ze spaceru, a Louis poszedł pospiesznie pod prysznic. Kolejne pół godziny zastanawiał się nad tym, w co powinien się ubrać.  Chętnie założyłby coś odświętnego, to w końcu była ważna chwila. Zależało mu jednak na swobodzie, no i nie chciał, żeby Harry przebierał się przed tą kolacją w coś specjalnego. To mogłoby go zestresować, a nie o to mu chodziło. Wybrał więc czarne, obcisłe spodnie, biały podkoszulek i cienki, błękitny sweter, podkreślający kolor jego oczu. Nie zdążył nawet przejrzeć się w lustrze, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Odetchnął z ulgą, kiedy już zapłacił za jedzenie i postawił je obok stolika. Trochę się stresował. Louis sprzed roku by turlał się po podłodze, widząc samego siebie rok później w takim stanie. Pewnie by nawet nie uwierzył, że za rok będzie desperacko pragnął związać się z kimś na stałe.
Ale chciał. To było dziwne. Niepojęte, ale chciał. Bardzo. I miał nadzieję, że Harry też tego chce.
Napisał do chłopaka wiadomość.
„ Kiedy bd w domu?”
Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
„5 min. tramwaj mi zwiał”
„czekamJ
Harry odpisał po raz kolejny.
„Już się za mną stęskniłeś? :P”
Lou uśmiechnął się do telefonu i odpisał.
„Czekam nagi w łóżku już do godziny xd”
„Och…”
„To już biegnę :D”
Akurat zdążył nałożyć jedzenie na talerze i zapalić świecie, kiedy usłyszał dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Serce dudniło mu w piersi jak głupie, ale nic nie mógł na to poradzić.
- Już jestem! – krzyknął Harry od progu.
Zdjął buty i podszedł do drzwi od salonu. Jego policzki były zarumienione od zimna. Odwijał właśnie szalik z szyi, kiedy stanął jak wryty, chyba nie wierząc w to, co widzi.
- Cześć – powiedział Lou trochę niepewnie.
- Cześć – odparł Harry, uśmiechając się lekko. Zdjął szalik i czapkę i rozpiął guziki płaszcza. – Zrobiłeś kolację? – Spytał Harry mile zaskoczony.
Lou podrapał się po karku. Alfa wyskoczył dosłownie znikąd i zaczął skakać po Harry’m, witając go. Harry pogłaskał psa, ale cala jego uwaga była skupiona na Louisie.
- Wolałem nie próbować, bo obaj nie mielibyśmy gdzie mieszkać.
Chłopak zaśmiał się, podchodząc do ładnie zastawionego stolika. Louis odsunął mu krzesło, przesadzając z każdym ruchem. Harry zachichotał, zajmując swoje miejsce i pozwalając się obsłużyć. Reakcja Harry’ego trochę uspokoił skołatane nerwy Louisa. Sprawnie otworzył butelkę jednego z najlepszych win, jakie miał i nalał im obu po pół lampki. Gdy zajmował swoje miejsce naprzeciw Harry’ego był już o wiele spokojniejszy.
Stolik był na tyle mały, że ich kolana zderzały się pod spodem, ale żaden z nich nie miał nic przeciwko.
- Smacznego. Wybrałem wszystkie twoje ulubione dania.
- Widzę właśnie – mruknął Harry. Uśmiech nie schodził mu z ust. – Będę cięższy o jakieś dwa kilo jak to wszystko zjem.
- Myślę, że jakoś sobie z tym poradzimy.
Uśmiech Harry’ego tylko się poszerzył. Obaj zaczęli jeść w ciszy. Harry na pewno był zmęczony po pracy. Louis wiedział o jego bólach pleców i miał nadzieję, że uda mu się znaleźć dla niego jakąś inną pracę, która nie będzie tak mocno obciążać jego pleców.
W pewnym momencie zaczęli rozmawiać i drażnić się trochę ze sobą. Harry miał czerwone policzki i Louis nie wiedział, czy przez tą całą sytuację, czy przez wypite do tej pory wino.
- Było przepyszne – powiedział Harry. – Dziękuję.
Louis skinął głową, zadowolony z tego, że Harry docenil jego starania.
- To może teraz – zaczął mężczyzna, patrząc Harry’emu prosto w oczy – porozmawiamy o tym, dlaczego zdecydowałem się to wszystko przygotować.
Harry skinął głową.
- To nic złego, mam nadzieję? – spytał.
- Oczywiście, że nie. Nie jestem takim sukinsynem, żeby powiedzmy kogoś odprawiać taką kolacją. Po prostu… Uhm, jakiś czas temu wszystko się między nami wyjaśniło i postanowiliśmy spróbować. – Harry tylko na niego patrzył. – Ostatnie tygodnie były absolutnie fantastyczne. Ja – Louis przełknął nerwowo – chcę, żeby tak zostało na stałe. I… chciałbym wiedzieć, czy ty czujesz tak samo. Jeśli nie… to w porządku, rozumiem. Ja…
Harry nachylił się do niego przez stół i pocałował go mocno w usta. Lou zaprotestował, widząc jak nagły ruch Harry’ego przewraca świecę.
- Pali się!
Szybko postawił ją z powrotem i zagasił serwetką to, co zaczynało się palić.
- Och. Przepraszam. – Harry zagryzł dolną wargę.
Louis tylko pokręcił głową, przyciągając go do siebie mocno.
- Jak mam to niby odebrać? Spadaj, Lou czy może żyjmy razem długo i szczęśliwie?
- Zdecydowanie żyjmy razem długo i szczęśliwie.
Louis odetchnął z ulgą. Kamień spadł mu z serca.
- Miałem nadzieję, ze to powiesz – wymruczał zmysłowo.
Harry uśmiechnął się po raz kolejny. To było zaskakujące, jak często Harry się uśmiechał. Na początku Harry nie uśmiechał się prawie wcale. Lou miał nadzieję, że tak już nigdy nie będzie. Chciał, żeby Harry był szczęśliwy.
Bardzo.
- Kochaj się ze mną – wymruczał młodszy chłopak, wpijając się mocno w jego usta.
Lou nie zamierzał protestować.
Wtedy nagle zadzwonił telefon.
Obaj jęknęli, nie mogąc w to uwierzyć.
- Nie odbieram – mruknął Louis, wracając do obcałowywania szyi Harry’ego. – To pewnie nic ważnego.
Telefon umilkł, a potem rozdzwonił się po raz kolejny.
Lou sapnął wściekł i odebrał.
- Czego?
- Kicaj tu raz dwa, Styles zacząć pozbywać się kasy ze swojego oficjalnego konta.
- Fuck.
Dlaczego akurat w takim momencie?!
- Coś się stało? – spytał Harry.
- Musimy jechać. Dzwonił Liam. Twój ojciec zaczął zacierać ślady. To ostatnia faza naszego planu.

Trzy godziny później było już po wszystkim. Każdy jeden funt, cent czy dolar, jaki posiadał ojciec Harry’ego, znalazł się na koncie, które stworzył Liam. Część przelał bezpośrednio na konto Louisa – odkupienie sporej ilości akcji własnej firmy poważnie nadszarpnęło jego budżet. Część Liam przelał sobie, żeby mieć z czego żyć przez następny rok czy dwa. Trochę zamierzali przeznaczyć na premie dla pracowników i zadośćuczynienia, a reszta miała czekać, aż będzie potrzebna. Harry chciał mieć wyrzuty sumienia, że jego ojciec został potraktowany w taki sposób, ale jakoś nie potrafił. Zasłużył sobie na wszystko, co go spotkało.
- O, kurwa, nie wierzę! Chłopaki, słuchajcie! – Zayn zwiększył głośność w telewizorze.
- …został dzisiaj aresztowany pod zarzutem oszustw podatkowych oraz zlecenia zabójstwa niejakiego Zayna M. Policja posiada niezbite dowody na popełnione przez niego przestępstwa, za które grozi mu do dwudziestu lat pozbawienia wolności. – W tle było widać, jak ojciec Harry’ego jest prowadzony w kajdankach do radiowozu. - Niestety pieniądze, które pan Dan S. niesłusznie zatrzymał, zostały prawdopodobnie przelane na zagraniczne konto. Ustaleniem tego zajmują się już specjalne służby. Z miejsca zdarzenia mówiła dla państwa…
- Nie wierzę. – Harry potrząsnął głową.
- To chyba… - sprawa załatwiona? – Lou uniósł brwi.
Liam objął Zayna od tyłu i pogłaskał go po ramieniu.
- A to kutas – rzucił Zayn. Harry westchnął tylko ciężko. Zayn zmarszczył brwi, widząc jego smutną minę. – Hej, hej, hej! Co to za mina? Przecież wiesz, że to nie twoja wina.
Harry tylko spuścił wzrok na swoje stopy.
- Harry – warknął Zayn ostrzegawczo. Odsunął ręce Liama i podszedł do przyjaciela. – Wiesz, że to nie twoja wina. Zginąłbym już setki razy gdyby nie ty. Okradliby mnie i zabili, pobili za niewyparzony ryj, rozjechali, bo wszedłem na pasy, a było czerwone… Nie życzę sobie, żebyś się obwiniał.
- Ale to mój…
- Harry.
- No ale pom…
- Harry.
Harry westchnął ciężko. Nie mógł się kłócić z taką argumentacją, prawda?
- Okej.
- Nie brzmiało to przekonująco. – Zayn zaczał go łaskotać po bokach. Harry odsunął się gwałtownie.
- Okej, okej! – zgodził się szybko. Miał straszne łaskotki.
- Teraz lepiej.
Louis pokręcił tylko głową. Patrząc na tę dwójkę jakoś nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek był o tę dwójkę zazdrosny. Liam spojrzał na niego z miną kopniętego psa, więc po chwili, gdy tylko nadarzyła się okazja, zdecydował, że muszą już wracać do domu. Harry  wyglądał na zaskoczonego, ale na szczęście nie protestował, kiedy dosłownie zaciągnął go na korytarz.
- Spieszymy się gdzieś? – spytał Harry w samochodzie.
- Nie.
- To czemu wyszliśmy tak szybko?
- Zdjęli dzisiaj Zaynowi szwy, prawda?
- Mhm.
- I jest już sprawny fizycznie.
- Powiedzmy.
Louis westchnął.
- Harry, oni chcą się bzykać.
Harry zamrugał, prostując się na siedzeniu.
- Och.
Louis tylko uśmiechnął się, widząc minę swojego partnera. Był wykończony. Najzabawniejsze było to, że tyle czasu planował jak załatwić Stylesa i wyeliminować go z gry, a teraz zupełnie go to nie obeszło. Myślał tylko o tym, żeby wrócić do domu i uprawiać namiętny seks ze swoim facetem, a potem rano obudzić się, czując pachnące bułeczki prosto z piekarnika. Harry ostatnimi czasy sporo piekł, wykorzystując to, czego nauczył się w pracy. Mama Louisa często sama piekła chleb i bułki. Nie dlatego, że była staromodna, tylko dlatego, że bardzo to lubiła. Teraz, kiedy to Harry się tym zajmował, Lou nic nie mógł poradzić na to, że jego mieszkanie zaczęło pachnieć domem.
Cały Harry pachniał jak dom. Był ciepły i kochany.
Jak dom.
Kocham go, pomyślał, zezując na niego. Harry drapał się po głowie, chyba nadal myśląc o tym, co do niego powiedział. Miał zmarszczone brwi, a na jego twarzy malowała się konsternacja. Wyglądał jak idiota, ale Louis i tak go kochał.
Uśmiechnął się do niego lekko. Harry odwzajemnił uśmiech, rozjaśniając się jak słońce.
Kocham go, pomyślał po raz kolejny i pokręcił głową.
Jakoś nie potrafił się tym przejąć.

***
Mam nadzieję, że słodycz tego opowiadania nie popsuła nikomu zębów;) Zaczęło się niezbyt kolorowo, ale jak widać, wszystko się jakoś poukładało. Kolejny slash.... Cóż... Pewnie jeszcze w tym roku, ale nie jestem pewna. Jak ogarnę rzeczywistość to dam znać.
Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. Koniec?????
    Po ośmiu rozdziałach????

    OdpowiedzUsuń
  2. No to super się porobiło i mam nadzieję, że sie nie sknoci:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koniec? Idę się wypłakać w poduszkę. Cudowne opowiadanie. Będę za nim bardzo, ale to bardzo tęsknić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje zęby mają się bardzo dobrze - cukier im nie szkodzi :) To prawda słodziaśne było to zakończenie. I takie rozczulające :) I bardzo zadośćuczyniłaś mojemu pragnieniu zemsty na okropnym tatusiu - niech zdechnie w kiciu :D Ech szkoda ze to już koniec. Teraz pozostaje mi tylko wyczekiwać kolejnego opowiadania :) Dzięki i pozdrawiam serdecznie ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie, szkoda że tak szybko się skończyło :) Czekam na następne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Prosze zrób jeszcze jakieś opowiadanie o Larrym!(ale żeby Harry dalej był uległym xd)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę mi to przeszkadzało, że akcja się tak szybko potoczyła, ale w końcu jest to short story, więc... twoje opowiadania i tak są zajebiste ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. ♥Mam pytanie czy będzie nowy rozdział granic ??? (Bardzo bym chciała).♥ Świetne opowiadanie szkoda że tak szybko.

    OdpowiedzUsuń
  9. ♥Mam pytanie czy będzie nowy rozdział granic ??? (Bardzo bym chciała).♥ Świetne opowiadanie szkoda że tak szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że dopiero teraz, ale zupełnie zapomniałam Ci odpisać. Mam pomysł na drugą część Granic z innymi bohaterami, ale w chwili obecnej zajmują mnie inne teksty i nie mam czasu ani weny na Granice. Nie obiecuję, że kiedyś to napiszę, bo tego zwyczajnie nie wiem. Chciałabym, ale czy i kiedy to się stanie, nie mam pojęcia.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Przeczytałam "Zapach domu". Przyznam, że nie przepadam za tym fandomem, ale jako że to Twój tekst i w dodatku o przymusowym małżeństwie (kocham takie rzeczy) to wzięłam się za niego z ochotą. Wybacz, że się nie rozpisze za bardzo, ale z czasem marnie. Napiszę tylko, że podobało mu się i szkoda, że to jest takie krótkie.
    Powodzenia w pisaniu. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)