piątek, 5 lutego 2016

03.Wizyta



Kilka godzin snu, które Theo dał radę złapać po wyczerpujących wydarzeniach wieczora, bardziej go zmęczyło niż pomogło wypocząć. Rano czuł piasek pod powiekami i najchętniej wsunąłby się z powrotem pod kołdrę i spał dalej. Całe jego ciało dosłownie płakało z bólu, obolałe po zderzeniu ze ścianą.
No, ale… szkoła. Nie mógł opuścić zajęć. Rodzice zostawili go samego w domu pod warunkiem, że będzie się zachowywał, nie zrobi żadnej imprezy i nie opuści ani jednego dnia w szkole. Nie miał więc innego wyjścia jak po prostu ruszyć tyłek i jakoś przetrwać ten dzień. Odeśpi po południu, nic straconego, prawda?
Był już ubrany, kiedy zdał sobie sprawę, że nigdzie nie ma jego torby. Jęknął cicho. Pewnie ten, kto go przyniósł do domu jej nie zabrał. Na bank tak było. Nie mając innego wyjścia, wyciągnął z szafy swój stary plecak i to w niego się spakował. Nie był zadowolony z utraty słuchawek i kilku innych przedmiotów.
– Wyglądasz jak gówno – stwierdził Liam ze zmarszczonymi brwiami, gdy tylko go zobaczył.
– Też się cieszę, że cię widzę – odparł Theo.

Usiadł obok Liama na ławce i przetarł zmęczoną twarz dłońmi.
– Wszystko w porządku? – spytał Liam.
Theo pokręcił głową.
– Długa historia. Powiem ci jak będziemy tylko my dwaj, okej? I ewentualnie Dennis, bo chcę go o coś spytać.
Liam zmarszczył brwi, patrząc na niego przez chwilę, po czym skinął głową.
Tego dnia nie mieli lekcji z Dennisem, więc Theo musiał poczekać do pory śniadaniowej, aż młody wampir przysiądzie się do ich stolika. Klara postanowiła sobie zrobić wolne od szkoły, nie mówiąc o tym nikomu – jak zwykle zresztą – i siedzieli przy stoliku tylko w trójkę. Całe szczęście. Theo ją lubił, ale nie chciał, aby w całą sprawę byli zamieszani wszyscy jego przyjaciele. Liam to Liam, jemu mówił zawsze i tego też nie zamierzał przed nim ukrywać. Dennis nie był jego przyjacielem, ale posiadał rozległą wiedzę na temat wampirów, więc musiał go wtajemniczyć. Klara mogła pozostać bezpieczna z dala od tego całego zamieszania.
– Dennis, mogę cię o coś spytać?
– I tak spytasz. – Dennis wzruszył ramionami.
– Tak, racja – mruknął Theo. – Słuchaj, czy… wampiry są w stanie leczyć rany albo skaleczenia?
Dennis zamrugał, patrząc na niego z lekkim zaskoczeniem.
– Tak. Tak, oczywiście. Ich ślina zawiera specjalne enzymy, które przyśpieszają gojenie. Pomocne, gdy jakiś się rozochoci i rozerwie ci pół szyi, żeby dobrać się do twojej tętnicy. Ale skąd ty…? To znaczy, niewielu ludzi o tym wie, bo to też praktycznie w całości domena pierwszych. Moja nie ma takich właściwości. Wiem, bo sprawdzałem.
– Obiecacie, że nikomu nie powiecie? – spytał Theo, rozglądając się na boki, czy aby nikt nie podsłuchuje.
Obaj chłopacy pokiwali zgodnie, że to zostanie między nimi. Theo rozpiął bluzę i zsunął rękaw w dół, pokazując im swoje ramię.
– Co to? – spytał Liam.
– Och, shit! Jak było? – spytał Dennis, szczerząc się do niego.
Theo spojrzał na wampira spod byka.
– Wczoraj – zaczął, zapinając z powrotem bluzę – jak wracałem z biblioteki, coś mnie mocno popchnęło. Ale tak, bardzo mocno. Cisnęło mną chyba z piętnaście metrów, zanim zatrzymałem się na ścianie. – Liam i Dennis patrzyli na niego szeroko otwartymi oczami. – Przez chwilę myślałem, że już naprawdę po mnie, wiecie? Ten… cień… Mężczyzna… nie widziałem go dokładnie, ale chyba chciał mnie zabić tym uderzeniem. Zanim zdążył do mnie podejść, pojawiły się dwie zamaskowane postacie w pelerynach. Jedna odciągnęła go do tyłu, a druga wbiła mi w rękę nóż. Cały ból, jaki czułem, po chwili po prostu wyparował, a potem chyba zemdlałem. Obudziłem się w swoim pokoju w nocy, z opatrzonym ramieniem i wybitą szybą w pokoju. Rana była już prawie zagojona i w ogóle nie leciała krew.
– Czekaj, czekaj, czekaj! – Dennis zamachał rękami. Zmarszczył brwi. – Chcesz powiedzieć, że zaatakował cię wampir, ale nie po to, żeby cię ugryźć, tylko cię zabić? Tak po prostu?
Theo skinął głową.
– Wyglądał na niezadowolonego, kiedy zobaczył, że się ruszam. A potem, kiedy do mnie podszedł i wyciągnął rękę, miałem wrażenie, że... – Zagryzł dolną wargę, spuszczając wzrok. Miał ciarki na samą myśl o tym, co się stało.
– Że? – spytał Dennis.
– Że chciał mi skręcić kark – wydukał w końcu. – Wiecie, jak na tych filmach, łapią ofiary za głowę w charakterystyczny sposób i on… On chyba też… – Theo pokręcił głową.
– Myślisz, że ci zamaskowani cię uratowali, a potem wypili trochę twojej krwi? – spytał Liam. – To by było logiczne, prawda? Jeden ci rozciął rękę, żeby upuścić trochę krwi i żeby nie było śladów kłów.
– Ale on ma ślady kłów – zaprzeczył Dennis. – Po tym poznałem, że ugryzł go jakiś wampir.
– Nie wiem. Nie widziałem, co się potem stało. Ktokolwiek mi pomógł, nie podobało mu się moje okno, to pewne. Myślicie – Theo przełknął ciężko ślinę – że ten mężczyzna może wrócić? Żeby, no wiecie, dokończyć co zaczął?
Liam wyglądał na przestraszonego tą myślą i wyraźnie było widać, że nie wie, co powiedzieć. Dennis nie wydawał się przejęty. Jak jeszcze był człowiekiem, przeżył masakrę i to w dosłownym znaczeniu i pewnie fakt, że Theo groziła śmierć, nie wywoływała w nim większych emocji. W końcu nie byli przyjaciółmi, prawda?
– To możliwe – odparł w końcu Dennis. – To znaczy, to zależy od wampira. Dziwi mnie, że chciał cię zabić, możliwe, że po prostu miał zły humor i nawinąłeś mu się pod rękę. Nie sądzę, żeby zaatakował cię drugi raz. Jeśli jednak jest łowcą i zapanował sobie to wszystko, to może wrócić. Nie wiadomo też, czemu zamaskowani ci pomogli. Mogli być w pobliżu i po prostu zareagować, a mogli czekać na ruch tamtego wampira. Opcji jest dużo.
– Miejmy nadzieję, że to jednorazowy przypadek – mruknął Theo.
Był przytłoczony tym co się stało i im więcej o tym myślał, tym bardziej się bał. Nigdy jednak nie był osobą, która łatwo poddawała się swoim lękom, więc jeszcze tego samego dnia postanowił wrócić w tamto miejsce i sprawdzić, czy uda mu się odzyskać jakąkolwiek ze swoich rzeczy. Myślał o zabraniu Liama, ale w końcu zdecydował się na samotną podróż. To był środek dnia, więc nie powinien wpaść w żadne tarapaty.
Im bliżej miejsca zdarzenia się znajdował, tym mocniej waliło mu serce. Przez chwilę myślał nawet o zawróceniu i zostawieniu tych rzeczy – o ile tam w ogóle były – ale niestety nie było go stać na nowe słuchawki, więc jeśli była szansa odzyskać stare, głupio byłoby ją zaprzepaścić. Nie wspominając już o tym, że jeśli ten cień… Wampir na niego polował to i tak wiedział, gdzie go znaleźć. Nie musiał czekać, aż Theo sam do niego przyjdzie.
Mimo to wciąż się bał, kiedy niepewnie zajrzał do zaułka. Było tam zupełnie pusto i śmierdziało śmieciami. Wcześniej kompletnie tego nie czuł.
Wszedł tam wolnym krokiem, po raz kolejny myśląc z niedowierzaniem o tym, jak mocno został pchnięty. Zresztą, co tu dużo gadać, wciąż czuł to w kościach.
W pierwszej chwili nic nie zauważył. Tylko stare kartony, wciąż porozwalane, kilka śmierdzących śmietników i podrapany ściany z masą wulgarnych, różnokolorowych napisów. Całość nie sprawiała przyjemnego wrażenia i gdyby nie torba, Theo nigdy więcej by tam nie wrócił.
Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się okolicy zauważył, że spod jednego z kartonów wystaje książka, którą wypożyczył z biblioteki. Z tego wszystkiego zupełnie o niej zapomniał.
Podniósł ją i odsunął karton. Rozejrzał się uważnie za pozostałymi rzeczami. Udało mu się wypatrzeć torbę, dokumenty i dopiero na samym końcu, kiedy już stracił nadzieję, słuchawki.
Czmychnął stamtąd czym prędzej, nie zamierzając kusić licha. Znalazł to, po co przyszedł, nie było sensu tam dłużej sterczeć. Chciał zapomnieć o tym, co się stało i dołączyć to do kolekcji nieprzyjemnych wspomnień. No, kiedyś pewnie byłaby to bardzo interesująca historia.
Droga tramwajem była długa. Wyciągnął więc słuchawki, żeby sobie trochę umilić ten czas. Zanim jednak wybrał, co chce słuchać, do tramwaju wsiadło kilka osób, z czego wie z nich usiadły tuż przed nim. Było to dwóch mężczyzn.
– …liło. Wczoraj rozszarpał dziesięć osób i to dosłownie na kawałki. Ludzie w policji biorą dodatkowe zmiany, wszyscy pracują na zwiększonych obrotach, a i tak tego gnojka nie udało się złapać. Na początku myśleli, że to może ktoś inny, ale tata mi powiedział, że podejrzewają tego samego krwiopijcę.
– Mają jakieś ślady? – spytał drugi z lekką ekscytacją.
– Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś. Przypisują te zbrodnie tej samej osobie, ale ona jest nieuchwytna. Do tej pory nikt nie wie, jak wygląda. Sprawdzają już wszystkich, którzy mają w papierach wpisany status wampira, ale to jak szukanie igły w stogu siana. Ktokolwiek to jest, świetnie zaciera za sobą ślady.
– Strach wychodzić na ulicę w takim przypadku.
Drugi chłopak prychnął.
– Ojciec nie pozwala mi po ósmej nigdzie wyjść. Nigdzie, dostał pierdolca na punkcie tego wampira. Mam nadzieję, że go złapią, bo przez niego nawet nie mogę umówić się z Mary. Siedzę tylko w domu i pilnuję bliźniaczki. Już dostaję na łeb.
Dalej Theo już nie słuchał, bo zaczęli gadać o bliźniaczych siostrach jednego z nich i o tym, jak bardzo mu dokazywały. Ktokolwiek zabijał tych wszystkich ludzi musiał się chyba bardzo nudzić.
Przez następnych kilka dni nie działo się nic niezwykłego. Chodzili do szkoły, spędzali razem miło czas i gadali o głupotach. Do Theo powoli zaczynało dochodzić, że jest bezpieczny i cokolwiek go wtedy zaatakowało, nie zamierza go ścigać. Czasami nawet miał wrażenie, że to był tylko sen i gdyby nie ślad na ręce, pewnie nawet by w to uwierzył.
Z pomocą Liama jakoś udało mu się naskrobać analizę i interpretację na literaturę i nauczyciel po przeczytaniu jej wydawał się całkiem zadowolony, więc Theo był dobrej myśli. W międzyczasie wrócili też jego rodzice – na szczęście już po tym, jak wstawiono mu nowe okno – i wszystko było po staremu. Sporo mówiło się o mordercy, który grasował w dziesiątej dzielnicy i z dnia na dzień robił się coraz brutalniejszy. Ginęło coraz więcej ludzi w różnym przedziale wiekowym, jego ostatnimi ofiarami była para dziesięciolatków, a nic nie oburzało społeczeństwa tak, jak obieranie za cele dzieci. Nie oznaczało to jednak, że policja czy inne służby były bliżej rozwiązania zagadki, kim ten morderca w ogóle jest. Wampir, to była jedyna poszlaka. Zabił już ponad setkę ludzi. Z jakiegoś powodu Theo miał wrażenie, że to wszystko była jakaś grubsza sprawa.
Kiedy w czwartek zdecydował się odnieść książkę do biblioteki nie wiedział, czego może się spodziewać. Kolejnego ataku? Tego, ze tym razem umrze? Znowu się ktoś pojawi? A może coś zobaczy?
Była to jednak zwykła wyprawa do biblioteki, a jedyną nieprzyjemną rzeczą, jaka mu się przydarzyła, było zagapienie się i wdepnięcie w psią kupę.
Noc była wyjątkowo ciepła, więc zostawił delikatnie uchylone okno. W środku nocy jednak zrobiło mu się chłodno, więc chcąc nie chcąc musiał wstać, żeby je jednak zamknąć.
Zasunął je energicznie w dół i położył się z powrotem.
Nagle zerwał się jak poparzony i zapalił światło, czując jak serce dudni mu w piersi. Zostawił okno lekko uchylone, a nie otwarte.
Niedaleko jego biurka stał cień. Patrzył na niego taksująco, ale Theo po raz kolejny nie dał rady go dostrzec.
– Cz–czego chcesz? – spytał Theo przerażony.
Cień nie odpowiedział. Przez chwilę stał nieruchomo jak posąg, po czym zrobił jeden krok w jego stronę. Theo mimowolnie odsunął się na łóżku najdalej jak mógł, nie mając pojęcia, co zrobić.
Cień zrobił jeszcze dwa kroki w jego stronę, w świetle lampki ukazały się jego buty, spodnie do kolan, potem do pasa i kawałek białej…
Theo zaczął wrzeszczeć. Na całe gardło, ile sił w płucach, zaczął po prostu wrzeszczeć. Ubranie włamywacza było całe przesiąknięte krwią, zakrzepłą i świeżą, zupełnie jakby dopiero co wrócił z miejsca zbrodni.
– Cii! Cii, nie krzycz! – jęknął nagle cień, machając rękami niemal błagalnie.
Do pokoju Theo wpadli jego rodzice, zapalając światło i wyglądając na przestraszonych jego nagłym krzykiem. Cień zmrużył oczy i pomachał mu, uśmiechając się lekko.
To był…
– De–Dennis? – spytał Theo niedowierzająco.
– Co tu się dzieje? – spytał ojciec Theo, patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
Theo aż sapnął, uświadamiając sobie, co tak właściwie się stało.
– Dennis, ty kretynie! – Niemal krzyknął. Chciało mu się płakać. – Oszalałeś?
Dennis wzruszył ramionami i zaśmiał się lekko.
– No, sorry, no, ale tak opowiadałeś o tym cieniu i w ogóle, że nie mogłem się powstrzymać.
– Omal nie dostałem zawału!
– Synku, o jakim „cieniu” on mówi?
Theo zagryzł dolną wargę. Jego rodzice byli zdezorientowani.
– Poproszę numer do pańskich rodziców – powiedział ostro jego ojciec do Dennisa.
Wampir westchnął.
– Nie mam rodziców, zaszlachtowano ich tak ze sto lat temu, ale mogę wam dać numer do Jonasa.
– Co? – zdumiała się jego mama.
– Em, Dennis jest tym wampirem, który niedawno zapisał się do naszej szkoły – wyjaśnił Theo.
– O jakim „cieniu” on mówił? – powtórzyła pytanie jego matka.
Theo zagryzł dolną wargę. Nie chciał ich w to mieszać, ale skoro najwyraźniej nie musiał się tym już przejmować, równie dobrze mógł im powiedzieć.
Opowiedział w skrócie o wyjściu do biblioteki i tym, że zaatakował go jakiś wampir, ale ktoś mu pomógł i przyniósł go do domu. Jego rodzice wyglądali jakby mu nie wierzyli, więc  na dowód pokazał im swoje ramię.
– Ale to i tak już chyba nie ma znaczenia – powiedział. – Uhm, minęły już prawie dwa tygodnie i od tamtej pory nic się nie stało, więc podejrzewam, że po prostu nawinąłem się pod rękę. Takie widać moje szczęście.
– Powinieneś nam o tym powiedzieć wcześniej – powiedział mężczyzna z lekkim wyrzutem. – Takie rzeczy zgłasza się na policję.
– Nic mi nie jest, tato. Naprawdę. To był pewnie jednorazowy przypadek.
Jego ojciec wyraźnie nie był przekonany, ale nie wyglądał na chętnego, żeby kłócić się o to w środku nocy.
– Jeszcze jeden taki wybryk, młody człowieku – powiedział ostro do Dennisa – i porozmawiamy sobie inaczej.
Gdy rodzice Theo już wyszli, chłopak spojrzał z wyrzutem na swojego nowego kolegę.
– Serio, Dennis, to nie było zabawne – mruknął. – Gdybym miał słabe serce, zszedłbym na zawał.
Dennis wzruszył ramionami.
– Ale nie zszedłeś, więc nie marudź. Doobra, spadam, zanim Jonas odkryje, że mnie nie ma. Do zobaczenia w szkole.
Już po chwili go nie było. Theo westchnął ciężko i podszedł do okna, żeby je zamknąć.
– Myślałem, że ci się spieszy! – zawołał do niego widząc, że stoi przy furtce i patrzy na niego z daleka.
Dennis nie odezwał się, po prostu tam stał i patrzył. Theo zmarszczył brwi, zaskoczony jego zachowaniem.
– To nie jest zabawne, Dennis! Spadaj do domu! – zawołał jeszcze i zatrzasnął okno niezadowolony, że dał się tak nabrać. Skoro Dennisa trzymały się takie głupie żarty, zapowiadał się ciekawy rok.
Theo pokręcił głową widząc, że Dennis dalej tam stoi.
Co za kutas, pomyślał. Westchnął cicho i po prostu poszedł się położyć.
W szkole Dennis aż podskakiwał do długiej przerwy, nie mogąc się doczekać, aż opowie całą historię. Gdy na długiej przerwie on Theo, Klara i Liam usiedli przy swoim stoliku, od razu zaczął nawijać, jak bardzo chciał wykręcić Theo jakiś numer i wpadł na genialny pomysł.
– … miał uchylone okno, więc wlazłem do środka cały wymazany ketchupem. Rozważałem też koncentrat pomidorowy, ale za szybko by mnie wyczuł. Nie wiedziałem tylko jak go obudzić, ale nawet nie musiałem. Wstał, żeby zamknąć okno. Haha. Byście widzieli, jak zaczął wrzeszczeć. Aż przybiegli jego rodzice, takiego narobił rabanu. Myślałem, że zawału dostanie, taki był przerażony. Serce waliło mu jak młotem.
Klara śmiała razem z Dennisem, uwielbiała takie przekręty. Liam wyglądał na zmartwionego i chyba trochę współczuł Theo, że Dennis mu wywinął taki numer. Cóż, gdyby to nie on był przedmiotem kpin, też by się trochę z tego pośmiał. Skoro jednak to on był tym, któremu wykręcono numer i to niezbyt przyjemny, nie było mu do śmiechu.
– Skąd możesz wiedzieć, jak szybko biło mu serce? – spytał Liam.
Dennis westchnął z politowaniem.
– Mam wyostrzone zmysły. Bicie serca jest dla mnie na tyle głośne, że bez problemu je słyszę. Jego dosłowni dudniło mi w uszach.
– Nie jesteś zabawny, wiesz – burknął Theo. – Nie masz pojęcia, kiedy przestać.
– Oj weź, to był tylko niewinny żarcik.
– Nie mówię o przestraszeniu mnie, tylko o tym, ze stałeś potem jeszcze przy furtce i gapiłeś się na mnie jak jakiś stalker.
Dennis aż się wyprostował. Uśmiech nie schodził mu z ust.
– Co? O czym ty mówisz?
– Przestań, to nie jest śmieszne. Widziałem cię.
– Kiedy?
– W nocy, po tym jak już wyszedłeś – zniecierpliwił się Theo. Postawa Dennisa trochę go irytowała. Co mu szkodziło się przyznać? Chyba że to była kolejna próba nastraszenia go. – Stałeś przy furtce i się na mnie gapiłeś, nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.
– Ale – Dennis popatrzył na niego wielkimi oczami – ja nie wiem, o co ci chodzi. Poszedłem od razu do domu.
– Dennis! – Theo uniósł głos. – Już ci powiedziałem, że to nie jest śmieszne!
– Dennis, jeśli to kolejny żart… – zaczął Liam.
– Ale… ja naprawdę poszedłem prosto do domu. Nie stałem przy żadnej furtce, żeby cię nastraszyć.
Zapadła cisza. Theo patrzył na Dennisa zły, nie wiedząc, czy mu wierzyć, czy może jednak nie. To równie dobrze mogła być druga część tego głupiego żartu. On w to uwierzy, a potem Dennis się przyzna, że to jednak był on i będzie się z niego śmiał, że dał się nabrać dwa razy za jednym zamachem.
– Chcesz powiedzieć, że ktoś inny magiczne zmaterializował się w pobliżu mojego domu i się gapił prosto w moje okno? – spytał Theo z ironią.
Klara i Liam siedzieli cicho, tylko obserwując całe zajście. Dennis i Theo mierzyli się wzrokiem.
– Tego nie wiem – odparł Dennis, wzruszając ramionami. – Mówię po prostu, że to nie byłem ja. Wyszedłem przez okno i poszedłem prosto do domu.
– Dennis, ten ktoś patrzył się dokładnie na mnie. Stał tam i patrzył, rozumiesz? To już nie jest zabawne.
– Jeśli to byłeś ty… – odezwała się Klara, zauważając zdenerwowanie Theo.
– TO NIE BYŁEM JA, OKEJ?! – Dennis niemal krzyknął.
I dopiero wtedy to dotarło do Theo.
To nie był Dennis.
To nie był Dennis!
O, Boże, to był ktoś inny.
Ktoś inny stał przed jego domem i mu się przyglądał. W środku nocy. Stał i gapił się w jego okno.
Zrobiło mu się słabo. Co, jeśli to był ten cień? Co, jeśli go znalazł i teraz chciał go zabić, skoro wcześniej mu się nie udało? Theo nie chciał umierać. Miał tylko osiemnaście lat, był zdecydowanie za młody, żeby umierać.
– Theo, uspokój się. – Liam położył mu rękę na ramieniu. – Hej, to na pewno głupi przypadek.
Liam nie brzmiał, jakby wierzył w swoje słowa. Wręcz przeciwnie, w jego głosie słychać było lekkie zaniepokojenie.
– Jeśli to naprawdę nie Dennis… To kto?
– Theo, jesteś pewny, że nikomu nie podpadłeś ostatnio? Wampiry nie zabijają dla samego zabijania – powiedział poważnie Dennis. – Ktokolwiek to jest, uwziął się na ciebie z jakiegoś powodu. Zastanów się dobrze, czy na pewno nie zrobiłeś nic, co mogłoby zwrócić na ciebie uwagę wampira. I to jednego z pierwszych, jeśli faktycznie miał tyle siły, ile mówiłeś.
Theo pokręcił głową. Co on niby miał mu powiedzieć? Zachowywał się tak jak zawsze. Nie zdarzyło mu się nawet wpaść na kogoś w tramwaju. Żył sobie spokojnie jak zwykle. Dlaczego więc…? Co niby mógł zrobić, żeby jakiś wampir zwrócił na niego uwagę?
– Nic nie zrobiłem – wymamrotał Theo. – Nic.
– Nie panikuj, może on wcale nie chce cię zabić – odezwała się Klara. – Jeśli by tego chciał, zrobiłby to już dawno. Tym bardziej, że wie, gdzie mieszkasz. Moim zdaniem jesteś zupełnie bezpieczny.
– Jakoś się tak nie czuję.
Theo nie dał sobie wmówić, że to tylko jakiś zbieg okoliczności albo że nie ma się czego bać. Ktokolwiek go prześladował, zdecydowanie nie miał względem niego dobrych zamiarów. Może niekoniecznie chciał go zabić, może po prostu czegoś od niego chciał. Jeśli to był ten cień, to chciał jego śmierci. Jeśli był to któryś z zamaskowanych, to mogło być tak naprawdę cokolwiek. Być może krew?
Theo nie miał jednak żadnych złudzeń, że czegokolwiek od niego chciano, nie było to nic dobrego.

Nigdzie nie czuł się bezpieczny. Całe zajście z nocy wydawało mu się częścią koszmaru, który niestety nie skończył się, tak jak sobie tego życzył. Nie, ten koszmar trwał dalej.
Theo w pierwszej chwili obiecał sobie, że nie otworzy okna na noc przez najbliższy rok, ale potem doszedł do wniosku, że to chyba i tak nie ma znaczenia. Co prawda gdyby napastnik musiał wybić szybę, teoretycznie Theo dostałby dodatkowe sekundy na ucieczkę, ale wiedział, że w praktyce i tak wyjdzie to zupełnie inaczej.
Po odrobieniu lekcji i wykąpaniu się, zgasił światło i położył się spać. Kręcił się na łóżku, nie mogąc sobie znaleźć pozycji i spoglądając co chwilę w stronę okna. Zapalił też kilka razy lampkę nocną, chcąc się upewnić, że nikogo innego nie ma w pokoju. Obrócenie się plecami do okna nie wchodziło w grę.
Kręcił się do około godziny drugiej, kiedy wreszcie z sercem w gardle wstał i podszedł do okna.
Widok za oknem go sparaliżował.

***
Hej :)
Tęskniliście? Niektórzy tak, wnioskując po tym, jak bombardowali mnie mailowo ;)
Jeszcze dzisiaj postaram się wstawić rozdział BL, a przez najbliższe 2-3 dni dokończyć rozdział LCh na drugiego bloga.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu! 

20 komentarzy:

  1. twoje szczeście że już wrociłaś z nowymi rozdziałami :P

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie, że wróciłaś : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne to jest :D. Nie lubię okresu sesji bo jest posucha w opowiadaniach i sam człowiek nie ma czasu żeby czytać :/. Pomysł mi się podoba :), nie przepadam za wampirzymi opo ale tutaj jest całkiem zgrabnie wszystko prowadzone :). Weny mistrzyni :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobał się i to jak!
    Był cudny.
    Juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału XD
    Chyba już wiem kim jest ten wampir i cień który zaatakował Theo :3
    Weny! ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak, mogę powiedzieć że się stęskniłam :) No ale zakładałam że masz sesję więc musiałam uzbroić się w cierpliwość ☺ Rozdział oczywiście super, ale zabiłabym Dennisa za taki dowcip. Już się nie mogę doczekać aż Cień zdecyduje się na konfrontację, bo to chyba on tam stoi pod tym oknem? Dzięki wielkie i pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie! Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału, który jest po prostu boski. Ta scena w pokoju podniosła mi ciśnienie, ale z drugiej strony ciszę się że to był Dennis a nie Cień. Już nie mogę się doczekać ich spotkania face to face.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciesze się że wróciłąś!!! Niem mogłam się już doczekać ;)Życzę Ci dużo dużo weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyno! Twincesterki czekają!
    Body language ❤️
    ~Queen T

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tak podejrzewałam, że coś za długo stoi pod tym oknem jak na Dennisa. W każdym razie bardzo się ciesze, że wróciłaś i czekam na next :)
    ~Eleila

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawie, ciekawie. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego :3 Chyba te opowiadanie wyląduje w mojej czołówce ulubionych - jeszcze nie będę mówić, że na pewno, bo to dopiero początek.
    Mam nadzieję, że ten "cień" nie będzie takim "miłym" facetem. Zakładam, że jest już złączony... więzią(?) z Theo, bo nasz bohater nawet tego nie zauważył. A wampir obserwuje go, zastanawiając się pewnie co zrobić...
    Weny i czasu Kochana! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział, bardzo podoba mi się to opowiadanie ���� weny życzę i czekam na następny rozdział ��

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak mi się spodobało to opowiadanie, że te 3 rozdziały przeczytałam już chyba po 10x!
    Jesteś niesamowita!
    Kocham Twoje opowiadania *slash*
    Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!

    Katrin

    PS: Mam nadzieję, że sesje masz zdane:)

    PSS: Można spodziewać się nowego rozdziału na dniach?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro walentynki, więc prawdopodobnie wstawię te opowiadanie i BL:)
      A co do sesji to tak, wszystko udało mi się zdać i to na całkiem przyzwoite oceny. Na ustnym z hiszpańskiego nawijałam jak naćpana, co łatwo było wyczuć, skoro nie umiem zbytnio hiszpańskiego xd
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. No to gratki dla Ciebie, cieszę się, że Ci się udało<3
      Hiszpański? podziwiam bo ja nawet słowa nie umiem powiedzieć:)

      Już się doczekać nie mogę ^_^ Moja wizyta na Twoim blogu dobiła już chyba 15 dzisiaj ^-^

      Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny i zapału<3

      Usuń
  14. Witam,
    wspaniały rozdział, chociaż tn dowcip Dennisa, nie był na miejscu, bardzo Theo przestraszył, a jednak się okazuje, że jest obserwowany przez cień...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam takie historie, ale przerywanie rozdziału w takim momencie jest bardzo, ale to bardzo nieładne. Mam nadzieję że wena nigdy cię nie opuści :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej,
    wspaniały rozdział, chociaż ten dowcip Dennisa, to cóż nie był na miejscu... jednak cień go obserwowuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    wspaniały rozdział, ale jednak dowcip Dennisa  nie był na miejscu... pięknie "cień" go jednak obserwowuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)