Kilka godzin snu, które Theo dał
radę złapać po wyczerpujących wydarzeniach wieczora, bardziej go zmęczyło niż
pomogło wypocząć. Rano czuł piasek pod powiekami i najchętniej wsunąłby się z
powrotem pod kołdrę i spał dalej. Całe jego ciało dosłownie płakało z bólu,
obolałe po zderzeniu ze ścianą.
No, ale… szkoła. Nie mógł opuścić
zajęć. Rodzice zostawili go samego w domu pod warunkiem, że będzie się
zachowywał, nie zrobi żadnej imprezy i nie opuści ani jednego dnia w szkole.
Nie miał więc innego wyjścia jak po prostu ruszyć tyłek i jakoś przetrwać ten
dzień. Odeśpi po południu, nic straconego, prawda?
Był już ubrany, kiedy zdał sobie
sprawę, że nigdzie nie ma jego torby. Jęknął cicho. Pewnie ten, kto go
przyniósł do domu jej nie zabrał. Na bank tak było. Nie mając innego wyjścia,
wyciągnął z szafy swój stary plecak i to w niego się spakował. Nie był zadowolony
z utraty słuchawek i kilku innych przedmiotów.
– Wyglądasz jak gówno –
stwierdził Liam ze zmarszczonymi brwiami, gdy tylko go zobaczył.
– Też się cieszę, że cię widzę –
odparł Theo.
Usiadł obok Liama na ławce i
przetarł zmęczoną twarz dłońmi.
– Wszystko w porządku? – spytał
Liam.
Theo pokręcił głową.
– Długa historia. Powiem ci jak
będziemy tylko my dwaj, okej? I ewentualnie Dennis, bo chcę go o coś spytać.
Liam zmarszczył brwi, patrząc na
niego przez chwilę, po czym skinął głową.
Tego dnia nie mieli lekcji z
Dennisem, więc Theo musiał poczekać do pory śniadaniowej, aż młody wampir
przysiądzie się do ich stolika. Klara postanowiła sobie zrobić wolne od szkoły,
nie mówiąc o tym nikomu – jak zwykle zresztą – i siedzieli przy stoliku tylko w
trójkę. Całe szczęście. Theo ją lubił, ale nie chciał, aby w całą sprawę byli
zamieszani wszyscy jego przyjaciele. Liam to Liam, jemu mówił zawsze i tego też
nie zamierzał przed nim ukrywać. Dennis nie był jego przyjacielem, ale posiadał
rozległą wiedzę na temat wampirów, więc musiał go wtajemniczyć. Klara mogła
pozostać bezpieczna z dala od tego całego zamieszania.
– Dennis, mogę cię o coś spytać?
– I tak spytasz. – Dennis
wzruszył ramionami.
– Tak, racja – mruknął Theo. –
Słuchaj, czy… wampiry są w stanie leczyć rany albo skaleczenia?
Dennis zamrugał, patrząc na niego
z lekkim zaskoczeniem.
– Tak. Tak, oczywiście. Ich ślina
zawiera specjalne enzymy, które przyśpieszają gojenie. Pomocne, gdy jakiś się
rozochoci i rozerwie ci pół szyi, żeby dobrać się do twojej tętnicy. Ale skąd
ty…? To znaczy, niewielu ludzi o tym wie, bo to też praktycznie w całości
domena pierwszych. Moja nie ma takich właściwości. Wiem, bo sprawdzałem.
– Obiecacie, że nikomu nie
powiecie? – spytał Theo, rozglądając się na boki, czy aby nikt nie podsłuchuje.
Obaj chłopacy pokiwali zgodnie,
że to zostanie między nimi. Theo rozpiął bluzę i zsunął rękaw w dół, pokazując
im swoje ramię.
– Co to? – spytał Liam.
– Och, shit! Jak było? – spytał
Dennis, szczerząc się do niego.
Theo spojrzał na wampira spod
byka.
– Wczoraj – zaczął, zapinając z
powrotem bluzę – jak wracałem z biblioteki, coś mnie mocno popchnęło. Ale tak, bardzo mocno. Cisnęło mną chyba z
piętnaście metrów, zanim zatrzymałem się na ścianie. – Liam i Dennis patrzyli
na niego szeroko otwartymi oczami. – Przez chwilę myślałem, że już naprawdę po
mnie, wiecie? Ten… cień… Mężczyzna… nie widziałem go dokładnie, ale chyba
chciał mnie zabić tym uderzeniem. Zanim zdążył do mnie podejść, pojawiły się
dwie zamaskowane postacie w pelerynach. Jedna odciągnęła go do tyłu, a druga
wbiła mi w rękę nóż. Cały ból, jaki czułem, po chwili po prostu wyparował, a
potem chyba zemdlałem. Obudziłem się w swoim pokoju w nocy, z opatrzonym
ramieniem i wybitą szybą w pokoju. Rana była już prawie zagojona i w ogóle nie leciała
krew.
– Czekaj, czekaj, czekaj! –
Dennis zamachał rękami. Zmarszczył brwi. – Chcesz powiedzieć, że zaatakował cię
wampir, ale nie po to, żeby cię ugryźć, tylko cię zabić? Tak po prostu?
Theo skinął głową.
– Wyglądał na niezadowolonego,
kiedy zobaczył, że się ruszam. A potem, kiedy do mnie podszedł i wyciągnął
rękę, miałem wrażenie, że... – Zagryzł dolną wargę, spuszczając wzrok. Miał
ciarki na samą myśl o tym, co się stało.
– Że? – spytał Dennis.
– Że chciał mi skręcić kark –
wydukał w końcu. – Wiecie, jak na tych filmach, łapią ofiary za głowę w
charakterystyczny sposób i on… On chyba też… – Theo pokręcił głową.
– Myślisz, że ci zamaskowani cię
uratowali, a potem wypili trochę twojej krwi? – spytał Liam. – To by było
logiczne, prawda? Jeden ci rozciął rękę, żeby upuścić trochę krwi i żeby nie
było śladów kłów.
– Ale on ma ślady kłów –
zaprzeczył Dennis. – Po tym poznałem, że ugryzł go jakiś wampir.
– Nie wiem. Nie widziałem, co się
potem stało. Ktokolwiek mi pomógł, nie podobało mu się moje okno, to pewne.
Myślicie – Theo przełknął ciężko ślinę – że ten mężczyzna może wrócić? Żeby, no
wiecie, dokończyć co zaczął?
Liam wyglądał na przestraszonego
tą myślą i wyraźnie było widać, że nie wie, co powiedzieć. Dennis nie wydawał
się przejęty. Jak jeszcze był człowiekiem, przeżył masakrę i to w dosłownym
znaczeniu i pewnie fakt, że Theo groziła śmierć, nie wywoływała w nim większych
emocji. W końcu nie byli przyjaciółmi, prawda?
– To możliwe – odparł w końcu
Dennis. – To znaczy, to zależy od wampira. Dziwi mnie, że chciał cię zabić,
możliwe, że po prostu miał zły humor i nawinąłeś mu się pod rękę. Nie sądzę,
żeby zaatakował cię drugi raz. Jeśli jednak jest łowcą i zapanował sobie to
wszystko, to może wrócić. Nie wiadomo też, czemu zamaskowani ci pomogli. Mogli być
w pobliżu i po prostu zareagować, a mogli czekać na ruch tamtego wampira. Opcji
jest dużo.
– Miejmy nadzieję, że to
jednorazowy przypadek – mruknął Theo.
Był przytłoczony tym co się stało
i im więcej o tym myślał, tym bardziej się bał. Nigdy jednak nie był osobą,
która łatwo poddawała się swoim lękom, więc jeszcze tego samego dnia postanowił
wrócić w tamto miejsce i sprawdzić, czy uda mu się odzyskać jakąkolwiek ze
swoich rzeczy. Myślał o zabraniu Liama, ale w końcu zdecydował się na samotną
podróż. To był środek dnia, więc nie powinien wpaść w żadne tarapaty.
Im bliżej miejsca zdarzenia się
znajdował, tym mocniej waliło mu serce. Przez chwilę myślał nawet o zawróceniu
i zostawieniu tych rzeczy – o ile tam w ogóle były – ale niestety nie było go
stać na nowe słuchawki, więc jeśli była szansa odzyskać stare, głupio byłoby ją
zaprzepaścić. Nie wspominając już o tym, że jeśli ten cień… Wampir na niego
polował to i tak wiedział, gdzie go znaleźć. Nie musiał czekać, aż Theo sam do
niego przyjdzie.
Mimo to wciąż się bał, kiedy
niepewnie zajrzał do zaułka. Było tam zupełnie pusto i śmierdziało śmieciami.
Wcześniej kompletnie tego nie czuł.
Wszedł tam wolnym krokiem, po raz
kolejny myśląc z niedowierzaniem o tym, jak mocno został pchnięty. Zresztą, co
tu dużo gadać, wciąż czuł to w kościach.
W pierwszej chwili nic nie
zauważył. Tylko stare kartony, wciąż porozwalane, kilka śmierdzących śmietników
i podrapany ściany z masą wulgarnych, różnokolorowych napisów. Całość nie
sprawiała przyjemnego wrażenia i gdyby nie torba, Theo nigdy więcej by tam nie
wrócił.
Dopiero po dokładniejszym
przyjrzeniu się okolicy zauważył, że spod jednego z kartonów wystaje książka,
którą wypożyczył z biblioteki. Z tego wszystkiego zupełnie o niej zapomniał.
Podniósł ją i odsunął karton.
Rozejrzał się uważnie za pozostałymi rzeczami. Udało mu się wypatrzeć torbę,
dokumenty i dopiero na samym końcu, kiedy już stracił nadzieję, słuchawki.
Czmychnął stamtąd czym prędzej,
nie zamierzając kusić licha. Znalazł to, po co przyszedł, nie było sensu tam
dłużej sterczeć. Chciał zapomnieć o tym, co się stało i dołączyć to do kolekcji
nieprzyjemnych wspomnień. No, kiedyś pewnie byłaby to bardzo interesująca
historia.
Droga tramwajem była długa.
Wyciągnął więc słuchawki, żeby sobie trochę umilić ten czas. Zanim jednak
wybrał, co chce słuchać, do tramwaju wsiadło kilka osób, z czego wie z nich
usiadły tuż przed nim. Było to dwóch mężczyzn.
– …liło. Wczoraj rozszarpał
dziesięć osób i to dosłownie na kawałki. Ludzie w policji biorą dodatkowe
zmiany, wszyscy pracują na zwiększonych obrotach, a i tak tego gnojka nie udało
się złapać. Na początku myśleli, że to może ktoś inny, ale tata mi powiedział,
że podejrzewają tego samego krwiopijcę.
– Mają jakieś ślady? – spytał
drugi z lekką ekscytacją.
– Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś.
Przypisują te zbrodnie tej samej osobie, ale ona jest nieuchwytna. Do tej pory
nikt nie wie, jak wygląda. Sprawdzają już wszystkich, którzy mają w papierach
wpisany status wampira, ale to jak szukanie igły w stogu siana. Ktokolwiek to
jest, świetnie zaciera za sobą ślady.
– Strach wychodzić na ulicę w
takim przypadku.
Drugi chłopak prychnął.
– Ojciec nie pozwala mi po ósmej
nigdzie wyjść. Nigdzie, dostał pierdolca na punkcie tego wampira. Mam nadzieję,
że go złapią, bo przez niego nawet nie mogę umówić się z Mary. Siedzę tylko w
domu i pilnuję bliźniaczki. Już dostaję na łeb.
Dalej Theo już nie słuchał, bo
zaczęli gadać o bliźniaczych siostrach jednego z nich i o tym, jak bardzo mu
dokazywały. Ktokolwiek zabijał tych wszystkich ludzi musiał się chyba bardzo
nudzić.
Przez następnych kilka dni nie
działo się nic niezwykłego. Chodzili do szkoły, spędzali razem miło czas i
gadali o głupotach. Do Theo powoli zaczynało dochodzić, że jest bezpieczny i
cokolwiek go wtedy zaatakowało, nie zamierza go ścigać. Czasami nawet miał
wrażenie, że to był tylko sen i gdyby nie ślad na ręce, pewnie nawet by w to
uwierzył.
Z pomocą Liama jakoś udało mu się
naskrobać analizę i interpretację na literaturę i nauczyciel po przeczytaniu
jej wydawał się całkiem zadowolony, więc Theo był dobrej myśli. W międzyczasie
wrócili też jego rodzice – na szczęście już po tym, jak wstawiono mu nowe okno
– i wszystko było po staremu. Sporo mówiło się o mordercy, który grasował w
dziesiątej dzielnicy i z dnia na dzień robił się coraz brutalniejszy. Ginęło
coraz więcej ludzi w różnym przedziale wiekowym, jego ostatnimi ofiarami była
para dziesięciolatków, a nic nie oburzało społeczeństwa tak, jak obieranie za
cele dzieci. Nie oznaczało to jednak, że policja czy inne służby były bliżej
rozwiązania zagadki, kim ten morderca w ogóle jest. Wampir, to była jedyna
poszlaka. Zabił już ponad setkę ludzi. Z jakiegoś powodu Theo miał wrażenie, że
to wszystko była jakaś grubsza sprawa.
Kiedy w czwartek zdecydował się
odnieść książkę do biblioteki nie wiedział, czego może się spodziewać.
Kolejnego ataku? Tego, ze tym razem umrze? Znowu się ktoś pojawi? A może coś
zobaczy?
Była to jednak zwykła wyprawa do
biblioteki, a jedyną nieprzyjemną rzeczą, jaka mu się przydarzyła, było
zagapienie się i wdepnięcie w psią kupę.
Noc była wyjątkowo ciepła, więc
zostawił delikatnie uchylone okno. W środku nocy jednak zrobiło mu się chłodno,
więc chcąc nie chcąc musiał wstać, żeby je jednak zamknąć.
Zasunął je energicznie w dół i
położył się z powrotem.
Nagle zerwał się jak poparzony i
zapalił światło, czując jak serce dudni mu w piersi. Zostawił okno lekko
uchylone, a nie otwarte.
Niedaleko jego biurka stał cień.
Patrzył na niego taksująco, ale Theo po raz kolejny nie dał rady go dostrzec.
– Cz–czego chcesz? – spytał Theo
przerażony.
Cień nie odpowiedział. Przez
chwilę stał nieruchomo jak posąg, po czym zrobił jeden krok w jego stronę. Theo
mimowolnie odsunął się na łóżku najdalej jak mógł, nie mając pojęcia, co
zrobić.
Cień zrobił jeszcze dwa kroki w
jego stronę, w świetle lampki ukazały się jego buty, spodnie do kolan, potem do
pasa i kawałek białej…
Theo zaczął wrzeszczeć. Na całe
gardło, ile sił w płucach, zaczął po prostu wrzeszczeć. Ubranie włamywacza było
całe przesiąknięte krwią, zakrzepłą i świeżą, zupełnie jakby dopiero co wrócił
z miejsca zbrodni.
– Cii! Cii, nie krzycz! – jęknął
nagle cień, machając rękami niemal błagalnie.
Do pokoju Theo wpadli jego
rodzice, zapalając światło i wyglądając na przestraszonych jego nagłym
krzykiem. Cień zmrużył oczy i pomachał mu, uśmiechając się lekko.
To był…
– De–Dennis? – spytał Theo
niedowierzająco.
– Co tu się dzieje? – spytał
ojciec Theo, patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
Theo aż sapnął, uświadamiając
sobie, co tak właściwie się stało.
– Dennis, ty kretynie! – Niemal
krzyknął. Chciało mu się płakać. – Oszalałeś?
Dennis wzruszył ramionami i
zaśmiał się lekko.
– No, sorry, no, ale tak
opowiadałeś o tym cieniu i w ogóle, że nie mogłem się powstrzymać.
– Omal nie dostałem zawału!
– Synku, o jakim „cieniu” on
mówi?
Theo zagryzł dolną wargę. Jego
rodzice byli zdezorientowani.
– Poproszę numer do pańskich
rodziców – powiedział ostro jego ojciec do Dennisa.
Wampir westchnął.
– Nie mam rodziców,
zaszlachtowano ich tak ze sto lat temu, ale mogę wam dać numer do Jonasa.
– Co? – zdumiała się jego mama.
– Em, Dennis jest tym wampirem,
który niedawno zapisał się do naszej szkoły – wyjaśnił Theo.
– O jakim „cieniu” on mówił? –
powtórzyła pytanie jego matka.
Theo zagryzł dolną wargę. Nie
chciał ich w to mieszać, ale skoro najwyraźniej nie musiał się tym już
przejmować, równie dobrze mógł im powiedzieć.
Opowiedział w skrócie o wyjściu
do biblioteki i tym, że zaatakował go jakiś wampir, ale ktoś mu pomógł i
przyniósł go do domu. Jego rodzice wyglądali jakby mu nie wierzyli, więc na dowód pokazał im swoje ramię.
– Ale to i tak już chyba nie ma
znaczenia – powiedział. – Uhm, minęły już prawie dwa tygodnie i od tamtej pory
nic się nie stało, więc podejrzewam, że po prostu nawinąłem się pod rękę. Takie
widać moje szczęście.
– Powinieneś nam o tym powiedzieć
wcześniej – powiedział mężczyzna z lekkim wyrzutem. – Takie rzeczy zgłasza się
na policję.
– Nic mi nie jest, tato.
Naprawdę. To był pewnie jednorazowy przypadek.
Jego ojciec wyraźnie nie był
przekonany, ale nie wyglądał na chętnego, żeby kłócić się o to w środku nocy.
– Jeszcze jeden taki wybryk,
młody człowieku – powiedział ostro do Dennisa – i porozmawiamy sobie inaczej.
Gdy rodzice Theo już wyszli,
chłopak spojrzał z wyrzutem na swojego nowego kolegę.
– Serio, Dennis, to nie było
zabawne – mruknął. – Gdybym miał słabe serce, zszedłbym na zawał.
Dennis wzruszył ramionami.
– Ale nie zszedłeś, więc nie
marudź. Doobra, spadam, zanim Jonas odkryje, że mnie nie ma. Do zobaczenia w
szkole.
Już po chwili go nie było. Theo
westchnął ciężko i podszedł do okna, żeby je zamknąć.
– Myślałem, że ci się spieszy! –
zawołał do niego widząc, że stoi przy furtce i patrzy na niego z daleka.
Dennis nie odezwał się, po prostu
tam stał i patrzył. Theo zmarszczył brwi, zaskoczony jego zachowaniem.
– To nie jest zabawne, Dennis!
Spadaj do domu! – zawołał jeszcze i zatrzasnął okno niezadowolony, że dał się
tak nabrać. Skoro Dennisa trzymały się takie głupie żarty, zapowiadał się
ciekawy rok.
Theo pokręcił głową widząc, że
Dennis dalej tam stoi.
Co za kutas, pomyślał. Westchnął
cicho i po prostu poszedł się położyć.
W szkole Dennis aż podskakiwał do
długiej przerwy, nie mogąc się doczekać, aż opowie całą historię. Gdy na
długiej przerwie on Theo, Klara i Liam usiedli przy swoim stoliku, od razu
zaczął nawijać, jak bardzo chciał wykręcić Theo jakiś numer i wpadł na genialny
pomysł.
– … miał uchylone okno, więc
wlazłem do środka cały wymazany ketchupem. Rozważałem też koncentrat
pomidorowy, ale za szybko by mnie wyczuł. Nie wiedziałem tylko jak go obudzić,
ale nawet nie musiałem. Wstał, żeby zamknąć okno. Haha. Byście widzieli, jak
zaczął wrzeszczeć. Aż przybiegli jego rodzice, takiego narobił rabanu.
Myślałem, że zawału dostanie, taki był przerażony. Serce waliło mu jak młotem.
Klara śmiała razem z Dennisem,
uwielbiała takie przekręty. Liam wyglądał na zmartwionego i chyba trochę
współczuł Theo, że Dennis mu wywinął taki numer. Cóż, gdyby to nie on był
przedmiotem kpin, też by się trochę z tego pośmiał. Skoro jednak to on był tym,
któremu wykręcono numer i to niezbyt przyjemny, nie było mu do śmiechu.
– Skąd możesz wiedzieć, jak
szybko biło mu serce? – spytał Liam.
Dennis westchnął z politowaniem.
– Mam wyostrzone zmysły. Bicie
serca jest dla mnie na tyle głośne, że bez problemu je słyszę. Jego dosłowni
dudniło mi w uszach.
– Nie jesteś zabawny, wiesz –
burknął Theo. – Nie masz pojęcia, kiedy przestać.
– Oj weź, to był tylko niewinny
żarcik.
– Nie mówię o przestraszeniu
mnie, tylko o tym, ze stałeś potem jeszcze przy furtce i gapiłeś się na mnie
jak jakiś stalker.
Dennis aż się wyprostował.
Uśmiech nie schodził mu z ust.
– Co? O czym ty mówisz?
– Przestań, to nie jest śmieszne.
Widziałem cię.
– Kiedy?
– W nocy, po tym jak już
wyszedłeś – zniecierpliwił się Theo. Postawa Dennisa trochę go irytowała. Co mu
szkodziło się przyznać? Chyba że to była kolejna próba nastraszenia go. –
Stałeś przy furtce i się na mnie gapiłeś, nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.
– Ale – Dennis popatrzył na niego
wielkimi oczami – ja nie wiem, o co ci chodzi. Poszedłem od razu do domu.
– Dennis! – Theo uniósł głos. –
Już ci powiedziałem, że to nie jest śmieszne!
– Dennis, jeśli to kolejny żart…
– zaczął Liam.
– Ale… ja naprawdę poszedłem
prosto do domu. Nie stałem przy żadnej furtce, żeby cię nastraszyć.
Zapadła cisza. Theo patrzył na
Dennisa zły, nie wiedząc, czy mu wierzyć, czy może jednak nie. To równie dobrze
mogła być druga część tego głupiego żartu. On w to uwierzy, a potem Dennis się
przyzna, że to jednak był on i będzie się z niego śmiał, że dał się nabrać dwa
razy za jednym zamachem.
– Chcesz powiedzieć, że ktoś inny
magiczne zmaterializował się w pobliżu mojego domu i się gapił prosto w moje
okno? – spytał Theo z ironią.
Klara i Liam siedzieli cicho,
tylko obserwując całe zajście. Dennis i Theo mierzyli się wzrokiem.
– Tego nie wiem – odparł Dennis,
wzruszając ramionami. – Mówię po prostu, że to nie byłem ja. Wyszedłem przez
okno i poszedłem prosto do domu.
– Dennis, ten ktoś patrzył się
dokładnie na mnie. Stał tam i patrzył, rozumiesz? To już nie jest zabawne.
– Jeśli to byłeś ty… – odezwała
się Klara, zauważając zdenerwowanie Theo.
– TO NIE BYŁEM JA, OKEJ?! –
Dennis niemal krzyknął.
I dopiero wtedy to dotarło do
Theo.
To nie był Dennis.
To nie był Dennis!
O, Boże, to był ktoś inny.
Ktoś inny stał przed jego domem i
mu się przyglądał. W środku nocy. Stał i gapił się w jego okno.
Zrobiło mu się słabo. Co, jeśli
to był ten cień? Co, jeśli go znalazł i teraz chciał go zabić, skoro wcześniej
mu się nie udało? Theo nie chciał umierać. Miał tylko osiemnaście lat, był
zdecydowanie za młody, żeby umierać.
– Theo, uspokój się. – Liam
położył mu rękę na ramieniu. – Hej, to na pewno głupi przypadek.
Liam nie brzmiał, jakby wierzył w
swoje słowa. Wręcz przeciwnie, w jego głosie słychać było lekkie
zaniepokojenie.
– Jeśli to naprawdę nie Dennis…
To kto?
– Theo, jesteś pewny, że nikomu
nie podpadłeś ostatnio? Wampiry nie zabijają dla samego zabijania – powiedział
poważnie Dennis. – Ktokolwiek to jest, uwziął się na ciebie z jakiegoś powodu.
Zastanów się dobrze, czy na pewno nie zrobiłeś nic, co mogłoby zwrócić na
ciebie uwagę wampira. I to jednego z pierwszych, jeśli faktycznie miał tyle
siły, ile mówiłeś.
Theo pokręcił głową. Co on niby
miał mu powiedzieć? Zachowywał się tak jak zawsze. Nie zdarzyło mu się nawet
wpaść na kogoś w tramwaju. Żył sobie spokojnie jak zwykle. Dlaczego więc…? Co
niby mógł zrobić, żeby jakiś wampir zwrócił na niego uwagę?
– Nic nie zrobiłem – wymamrotał
Theo. – Nic.
– Nie panikuj, może on wcale nie
chce cię zabić – odezwała się Klara. – Jeśli by tego chciał, zrobiłby to już
dawno. Tym bardziej, że wie, gdzie mieszkasz. Moim zdaniem jesteś zupełnie
bezpieczny.
– Jakoś się tak nie czuję.
Theo nie dał sobie wmówić, że to
tylko jakiś zbieg okoliczności albo że nie ma się czego bać. Ktokolwiek go prześladował,
zdecydowanie nie miał względem niego dobrych zamiarów. Może niekoniecznie
chciał go zabić, może po prostu czegoś
od niego chciał. Jeśli to był ten cień, to chciał jego śmierci. Jeśli był to
któryś z zamaskowanych, to mogło być tak naprawdę cokolwiek. Być może krew?
Theo nie miał jednak żadnych
złudzeń, że czegokolwiek od niego chciano, nie było to nic dobrego.
Nigdzie nie czuł się bezpieczny.
Całe zajście z nocy wydawało mu się częścią koszmaru, który niestety nie
skończył się, tak jak sobie tego życzył. Nie, ten koszmar trwał dalej.
Theo w pierwszej chwili obiecał
sobie, że nie otworzy okna na noc przez najbliższy rok, ale potem doszedł do
wniosku, że to chyba i tak nie ma znaczenia. Co prawda gdyby napastnik musiał
wybić szybę, teoretycznie Theo dostałby dodatkowe sekundy na ucieczkę, ale
wiedział, że w praktyce i tak wyjdzie to zupełnie inaczej.
Po odrobieniu lekcji i wykąpaniu
się, zgasił światło i położył się spać. Kręcił się na łóżku, nie mogąc sobie
znaleźć pozycji i spoglądając co chwilę w stronę okna. Zapalił też kilka razy
lampkę nocną, chcąc się upewnić, że nikogo innego nie ma w pokoju. Obrócenie
się plecami do okna nie wchodziło w grę.
Kręcił się do około godziny
drugiej, kiedy wreszcie z sercem w gardle wstał i podszedł do okna.
Widok za oknem go sparaliżował.
***
Hej :)
Tęskniliście? Niektórzy tak, wnioskując po tym, jak bombardowali mnie mailowo ;)
Jeszcze dzisiaj postaram się wstawić rozdział BL, a przez najbliższe 2-3 dni dokończyć rozdział LCh na drugiego bloga.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!
twoje szczeście że już wrociłaś z nowymi rozdziałami :P
OdpowiedzUsuńświetnie, że wróciłaś : D
OdpowiedzUsuńFajne to jest :D. Nie lubię okresu sesji bo jest posucha w opowiadaniach i sam człowiek nie ma czasu żeby czytać :/. Pomysł mi się podoba :), nie przepadam za wampirzymi opo ale tutaj jest całkiem zgrabnie wszystko prowadzone :). Weny mistrzyni :D
OdpowiedzUsuńPodobał się i to jak!
OdpowiedzUsuńBył cudny.
Juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału XD
Chyba już wiem kim jest ten wampir i cień który zaatakował Theo :3
Weny! ♡
O tak, mogę powiedzieć że się stęskniłam :) No ale zakładałam że masz sesję więc musiałam uzbroić się w cierpliwość ☺ Rozdział oczywiście super, ale zabiłabym Dennisa za taki dowcip. Już się nie mogę doczekać aż Cień zdecyduje się na konfrontację, bo to chyba on tam stoi pod tym oknem? Dzięki wielkie i pozdrawiam serdecznie 😊
OdpowiedzUsuńNareszcie! Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału, który jest po prostu boski. Ta scena w pokoju podniosła mi ciśnienie, ale z drugiej strony ciszę się że to był Dennis a nie Cień. Już nie mogę się doczekać ich spotkania face to face.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Ciesze się że wróciłąś!!! Niem mogłam się już doczekać ;)Życzę Ci dużo dużo weny!!!
OdpowiedzUsuńDziewczyno! Twincesterki czekają!
OdpowiedzUsuńBody language ❤️
~Queen T
Ja tak podejrzewałam, że coś za długo stoi pod tym oknem jak na Dennisa. W każdym razie bardzo się ciesze, że wróciłaś i czekam na next :)
OdpowiedzUsuń~Eleila
Ciekawie, ciekawie. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego :3 Chyba te opowiadanie wyląduje w mojej czołówce ulubionych - jeszcze nie będę mówić, że na pewno, bo to dopiero początek.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten "cień" nie będzie takim "miłym" facetem. Zakładam, że jest już złączony... więzią(?) z Theo, bo nasz bohater nawet tego nie zauważył. A wampir obserwuje go, zastanawiając się pewnie co zrobić...
Weny i czasu Kochana! <3
Świetny rozdział, bardzo podoba mi się to opowiadanie ���� weny życzę i czekam na następny rozdział ��
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńTak mi się spodobało to opowiadanie, że te 3 rozdziały przeczytałam już chyba po 10x!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita!
Kocham Twoje opowiadania *slash*
Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
Katrin
PS: Mam nadzieję, że sesje masz zdane:)
PSS: Można spodziewać się nowego rozdziału na dniach?:)
Jutro walentynki, więc prawdopodobnie wstawię te opowiadanie i BL:)
UsuńA co do sesji to tak, wszystko udało mi się zdać i to na całkiem przyzwoite oceny. Na ustnym z hiszpańskiego nawijałam jak naćpana, co łatwo było wyczuć, skoro nie umiem zbytnio hiszpańskiego xd
Pozdrawiam!
No to gratki dla Ciebie, cieszę się, że Ci się udało<3
UsuńHiszpański? podziwiam bo ja nawet słowa nie umiem powiedzieć:)
Już się doczekać nie mogę ^_^ Moja wizyta na Twoim blogu dobiła już chyba 15 dzisiaj ^-^
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny i zapału<3
Bardzo mi się podoba:-)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, chociaż tn dowcip Dennisa, nie był na miejscu, bardzo Theo przestraszył, a jednak się okazuje, że jest obserwowany przez cień...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Uwielbiam takie historie, ale przerywanie rozdziału w takim momencie jest bardzo, ale to bardzo nieładne. Mam nadzieję że wena nigdy cię nie opuści :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, chociaż ten dowcip Dennisa, to cóż nie był na miejscu... jednak cień go obserwowuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale jednak dowcip Dennisa nie był na miejscu... pięknie "cień" go jednak obserwowuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza