Stiles stanął przed swoją
przezroczystą tablicą, trzymając w ręce mazak. Dalej nie miał nic w sprawie
napadu, więc zostawił to w spokoju, tak samo jak pendrive. Chwilę zastanawiał
się nad łowcą, który go zmacał. Ten facet wcale nie był zboczeńcem. Szukał na
jego ciele śladów ugryzienia. Laura mogła zmieniać ludzi w wilkołaki. Gdyby
znaleźli na jego ciele ślady zębów, skończyłby jako kolejny zaginiony (czytaj:
martwy).
Zmazał kategorię „LUDZIE W LESIE”
i wpisał na to miejsce „WILKOŁAKI”. Dopisał pod spodem liczbę 11 oznaczającą
ocalałych i pod spodem podał imiona, które obecnie znał. Laura Hale (alfa),
Erica Reyes, Isaac, Boyd, Peter Hale, Derek Hale…
Derek Hale. Skądś go znał, tylko
sk…?
Otworzył szeroko oczy ze
zdumienia, nagle doznając olśnienia. Derek Hale był tym samym chłopakiem,
którego kiedyś aresztowano przez Stilesa i Scotta. Derek pogonił ich ze starych
magazynów, kiedy bawili się tam w chowanego i skończyło się na tym, że Scott wpadł
w dziurę i nie mógł wyjść. Dopiero Derek go stamtąd wyciągnął. Tak ich
nastraszył, że wracali do domu w podskokach. W odwecie naskarżyli, że widzieli
go sprzeczającego się z młodą kobietą, którą niedługo później znaleziono martwą.
Derek spędził w areszcie całą noc, zanim potwierdzono, że był w tym czasie w
innym miejscu. Stiles dostał miesięczny szlaban na komputer.
Dawno już nie było mu tak wstyd.
- Cholera! Ten koleś uratował
mnie przed pumą! – mruknął do siebie załamany. Mimowolnie zrobiło mu się gorąco.
Może brunet już o tym zapomniał?
W końcu od tego zdarzenia minęło z dobrych pięć lat.
No, super, piękny początek
znajomości. Nie, żeby to było coś nowego. Nie było. Pokręcił głową i wrócił do
notatek na tablicy.
Nie wiedział, jak miała na imię córeczka
Petera, więc nie umieścił jej na liście. Potem wpisał liczbę 20 oznaczającą
zabitych. Wilkołaki czy nie, zabójstwo nie powinno ujść łowcom na sucho. Jeśli
udałoby się ich połączyć z tymi morderstwami i nagłośnić całą sprawę, może
zostawiliby Hale’ów w spokoju.
Zmazał „PRZYSPIESZONE GOJENIE”.
Cokolwiek mu zrobili, nie było ważne dla sprawy i tylko niepotrzebnie zajmowało
miejsce. Zanotował sobie w głowie, żeby spytać o to Laurę następnym razem.
Kategoria „BESTIE” była równie
surrealne co wilkołaki jeszcze dzień temu. Zostawił to jednak dla osoby, która
pozabijała tych wszystkich ludzi.
Długo siedział i patrzył na swoje
dzieło, szukając możliwych powiązań. Kto biegał po lesie i zabijał ludzi tuż
pod nosem wilkołaków? To było takie niedorzeczne. Nic nie przychodziło mu do
głowy, nie miał żadnych podejrzanych, więc w końcu dał sobie spokój. Usiadł
przy biurku i zaczął robić listę rzeczy, którą musiał kupić. Nie miał dużo
pieniędzy, ale powinno wystarczyć na jedne porządne zakupy. Może Hale’owie mają
jakieś pieniądze, za które mógłby robić dla nich zakupy? Będzie musiał spytać.
Zastanowił się
chwilę. Mieszkając w lesie prawdopodobnie nie mieli bieżącej wody, gazu ani
prądu, musiał więc wybrać rzeczy, które można przygotować bez tego. To znacznie
utrudniało pole działania. Wpisał na listę owoce i warzywa, bo to można było
zawsze zjeść. Dopisał chleb i tyle rzeczy do chleba, o których tylko mógł
pomyśleć i które nie powinny się zepsuć przez kilka dni. O ile coś uchowa się
dłużej niż dzień. Dla córeczki Petera dopisał kilka łakoci. Nie wiedział, czy
Peter pozwala jej jeść słodycze, ale kilka lizaków i czekolada nikomu nie
zrobią krzywdy. Dopisał sucharki, które można było spokojnie przechować w
szafkach, konserwy i inne rzeczy w puszkach. Z braku laku cokolwiek było dobre.
Dopisał też ziemniaki, które można było upiec w ognisku, różne przyprawy i
zapałki, żeby mieli czym rozpalić ognisko. Zdecydował, że jak będzie w sklepie
to może przyjdzie mu do głowy coś jeszcze.
Zadowolony z
listy, położył się spać.
Następnego dnia
jego tata szedł na popołudnie, więc dopiero po jego wyjściu do pracy Stiles
wziął sporą torbę sportową, klucze, portfel i telefon i pojechał do sklepu. W
międzyczasie zamówił jeszcze pięć dużych pizz. Miał nadzieję, że wilkołaki
lubią pizzę tak samo jak ludzie.
Zakupy zajęły
mu niemal godzinę i uszczupliły jego oszczędności prawie do zera, ale wiedział,
że to jest tego warte. Zapakował wszystko i pojechał pod las.
Łowcy kręcili
się w pobliżu, więc odczekał prawie pół godziny, zanim oddalili się wystarczająco.
Zarzucił sobie torbę na plecy, wziął pizzę w ręce i wszedł do lasu. Miał
nadzieję, ze tym razem uniknie spotkania z pumą. Droga była długa, ale pudełka
powinny trzymać ciepło. Jeśli się nie przewróci to wilkołaki może nawet zjedzą
pizzę ciepłą.
Tym razem
żaden z wilków się nie pojawił. Dopiero gdy był już przed domem, między
drzewami pojawił się młody, jasnowłosy chłopak, patrzący na niego szeroko
rozwartymi oczami. Wyglądał na jeszcze młodszego niż Stiles.
Stiles
zatrzymał się.
- Hej. Jest
Laura? Byłem tu ostatnio. Stiles?
Coś w oczach
chłopaka błysnęło i skinął głową.
- Liam –
odparł lakonicznie. - Chodź.
Oni wszyscy są
tacy małomówni czy co, zastanawiał się Stiles, wchodząc za Liamem do domu.
Tym razem
kuchnia była pełna. Wszyscy ucichli w chwili, kiedy przekroczył próg domu. W
kącie kuchni za barierkami siedziała trójka dzieci, dwaj identycznie
wyglądający chłopcy i córka Petera.
Spojrzał na
ludzi zgromadzonych przy stole. Laurę już znał. Trojkę nastolatków, mniej
więcej w jego wieku, kojarzył ze szkoły. Erica, Isaac i… nie pamiętał imienia
trzeciego. Była jeszcze ciemnowłosa dziewczyna też zapewne w ich wieku. Był
oczywiście Peter i ciemnowłosy chłopak, kilka lat starszy od Stilesa.
Stiles
zmarszczył brwi, przyglądając się temu ostatniemu. Miał wrażenie, że gdzieś go
widział. Ale gdzie? Gdzie mógł…
Nagle dotarło
do niego, że to był ten sam chłopak, który uciekł ze sklepu z plecakiem pełnym
rzeczy, za które nie zapłacił. Chris Argent postrzelił go z kuszy.
- Czy to
pizza? – spytała Erica, przerywając ciszę i zaglądając z nadzieją na pudełka,
które Stiles trzymał w rękach.
Stiles
spojrzał na nie i zamrugał.
- Eee… tak.
Tak. Mam nadzieję, że lubicie pizzę?
- Żartujesz?!
Erica była
przy nim w sekundę, wyrywając mu pudelka z ręki i stawiając je na stole. Stiles
podrapał się po głowie, nie wiedząc co zrobić z rękami, kiedy tak nagle nic w
nich nie miał. Praktycznie wszyscy rzucili się na pudełka pełne pizzy. Peter
bez ceregieli zabrał jedno całe i zaniósł je dzieciom.
Stiles czuł
się niezręcznie. Wcisnął dłonie w kieszenie, patrząc wszędzie, tylko nie na
jedzące wilkołaki.
- Mniam, nigdy
nawet nie lubiłam cebuli w pizzy, ale teraz mi mega smakuje – stwierdziła
ciemnowłosa nastolatka.
- Żartujesz?!
– spytał Isaac z pełnymi ustami. – Jem pizzę najeżoną papryką. Nienawidzę
papryki!
Minęło kilka
minut, zanim po pizzy pozostało tylko wspomnienie, a Stiles poczuł się
swobodniej. Jego wzrok mimowolnie wędrował w stronę ciemnowłosego chłopaka ze
sklepu. Czy to właśnie był Derek? Ten sam, który wyciągnął Scotta z dziury,
kiedy byli dziećmi i który uratował go przed pumą zaledwie dzień wcześniej?
Ciekawe, czy jeszcze pamiętał, przez kogo spędził noc na komisariacie.
- Stary, to
było dobre – mruknął Liam, siadając na meblach za Laurą i opierając stopy na
jej krześle.
- Usiądź,
Stiles. – Laura wskazała mu miejsce, które wcześniej zajmowała Erica. Stiles
zdjął torbę i odstawił ją na podłogę, a potem wślizgnął się na wolne krzesło. –
Przepraszam za brak manier, ale byliśmy naprawdę głodni. – Spojrzała tęsknie na
puste pudełka. - Podejrzewam, że wszystkich nie znasz. Ericę kojarzysz, to jest
Boyd – wskazała czarnoskórego chłopaka, który trzymał Ericę na kolanach – Isaac
– chłopak z jasnymi kręconymi włosami uśmiechnął się lekko do niego – Cora,
moja młodsza siostra i Derek, mój młodszy brat. – Zielone oczy chłopaka
przewiercały go na wylot. – Ten, z którym przyszedłeś, to Liam. Petera miałeś
okazję poznać. Tam w kącie bawią się jego dzieci, bliźniaki Aiden i Ethan i
najmłodszy członek naszej watahy , Natalia.
- Cześć
wszystkim – rzucił Stiles, uśmiechając się lekko.
- Aww, jesteś
równie słodki, co w szkole – stwierdziła Erica z szerokim uśmiech. Stiles
mimowolnie się zaczerwienił.
- Rozumiem, że
zdecydowałeś się nam pomóc – stwierdziła Laura.
- Na tyle, na
ile jestem w stanie – powiedział. Czuł się dziwnie, kiedy wszyscy się tak na
niego gapili. – Mogę wam przynosić jedzenie i inne zapasy.
- Całe
szczęście – mruknął Liam. – Wyprawy do miasta to samobójstwo. Jesteśmy
bezbronni na otwartym terenie.
- Może ty –
rzuciła Cora, splatając ręce na piersi.
- Przepraszam,
księżniczko, ale to ty ostatnio nie byłaś w stanie wrócić do lasu o własnych
siłach – rzuciła Erica, oglądając swoje paznokcie. – Gdyby Derek cię nie
przyniósł na grzbiecie, już by cię tutaj nie było.
Cora
zawarczała ze złością. Erica odwarknęła jej niemal od razu. Jej oczy zajarzyły
się na żółto, a kły wydłużyły, gotowe do akcji. Stiles przełknął, przytłoczony
trochę ich niecodziennym zachowaniem i zaryzykował spojrzenie na Dereka.
Chłopak – czy też mężczyzna, biorąc pod uwagę jego imponujące mięśnie –
siedział spokojnie, obserwując wszystko uważnie. Nie wyglądał, jakby zamierzał
się wtrącić do rozmowy.
- Przynajmniej
nie stchórzyłam tak jak ty i poszłam! – odszczeknęła się Cora.
- Wbrew
rozkazom alfy! Brawo.
- Spokój! – odezwał
się Peter, patrząc na obie dziewczyny z irytacją. Jego oczy zaświeciły się na
niebiesko. Było to wyraźnie ostrzeżenie. Laura westchnęła ciężko, a Peter wbił
wzrok w Stilesa. – Gdzie jest haczyk?
- Macie jakieś
oszczędności, za które mogę kupić to, czego potrzebujecie? Wykarmienie
jedenastu osób z kieszonkowego od taty jest fizycznie niemożliwe.
- Mamy
pieniądze na koncie w banku – powiedziała Laura.
- Deaton z
nich korzystał i skończył ze strzałą w brzuchu – zauważył Liam.
- No, super.
To po nas – rzucił Boyd zza Erici.
Stiles
podrapał się po głowie i rzucił sarkastycznie.
- Co, nikt nie
wpadł na to, żeby ukryć gdzieś gotówkę, w razie gdyby uwięziono was w lesie i
nie mielibyście co jeść?
Zapadła cisza,
a po chwili wszyscy spojrzeli na Petera. Ten uśmiechnął się pod nosem. W tym
geście było coś drapieżnego.
- Serio? –
zdumiał się Stiles.
Peter wzruszył
ramionami.
- Lubię być
przygotowany. Pieniądze nie będą problemem.
- Super. To
potrzebuję tylko listę zakupów i problem z głowy.
- Nie lekceważ
łowców, Stiles – rzuciła Erica. – Oni nie są głupi i nie zawahają się zrobić ci
krzywdy.
- Dam sobie
radę – odparł Stiles, wzruszając ramionami. Derek zacisnął zęby, zupełnie jakby
chciał coś powiedzieć, ale nie zrobił tego. Nastolatek uniósł brwi, ale nie
skomentował tego. Wstał ze swojego miejsca i sięgnął po torbę. – Tu mam jeszcze
trochę jedzenia dla was na najbliższy dzień, dwa. Potem przyniosę wam więcej.
- Wujku Peter,
przygotujesz listę dla Stilesa? – spytała Laura.
Peter pomachał
tylko ręką.
- Nie zapomnij
o tamponach! – rzuciła do niego Erica. – I szamponie do włosów. I mydle. I…
- Może sama
przygotujesz tą listę, hm? – spytał Peter spokojnie. – Zdajesz się wiedzieć
najlepiej, czego potrzebujemy.
- Tylko mówię
– rzuciła Erica obronnie. Złapała Boyda za rękę i po chwili już ich nie było.
- Cora, pomóż
im patrolować – rzuciła Laura. Cora skinęła i po chwili już jej nie było. Isaac
bez słowa wyszedł i zniknął w lesie, a Derek zabrał dzieci na górę. Liam też
gdzieś zniknął.
- Nie byłoby
lepiej, jak bym po prostu przyprowadził tutaj mojego tatę? – spytał Stiles,
patrząc jak Laura wyciąga wszystko z torby. – Jest policjantem. Gdyby się
okazało, że mieszkają tutaj ludzie, łowcy nie mieliby nic do gadania.
Peter
parsknął. Stiles spojrzał na niego z irytacją. Z czym ten koleś miał taki
problem, co?
- Nie jesteśmy
ludźmi, Stiles – odparła Laura. – Policja i prawo nie uratują nas przed
łowcami. Sprawa ucichnie na chwilę, a potem zaczną nas mordować jednego po
drugim. Musimy znaleźć inny sposób.
Na przykład
znaleźć osobę, która naprawdę stała za tymi atakami, pomyślał.
- Dobra,
rozumiem – odparł niezadowolony. – Opowiedzcie mi coś o sobie. Jest sporo podań
o wilkołakach, ale ciężko stwierdzić, co jest prawdziwe, a co nie. Macie
wyostrzone zmysły? O co chodzi z pełnią księżyca? Czemu…? – Laura zaśmiała się.
– Co?
- Myślałam, że
będziesz się nas bał.
- Bał?
Żartujesz? To jest super! Chcę wiedzieć wszystko.
- Tak myślę.
Derek.
Stiles
rozejrzał się.
- Nie ma go
tu.
Peter znowu
się zaśmiał. Stiles miał ochotę go trzepnąć.
- Właśnie, że
tak – powiedziała Laura, ale nie do zdezorientowanego nastolatka. - Dzieci już śpią. Chodź tutaj… Natychmiast.
Po chwili
Peter parsknął. Laura spojrzała na niego z irytacją. Stiles nie za bardzo
wiedział, co się dzieje, ale wyglądało to, jakby Laura gadała z Derekiem.
Którego nie było w kuchni. Cóż.
Po chwili
wspomniany chłopak pojawił się w drzwiach z niezadowoloną miną. Stiles poczuł
się wyjątkowo nieswojo pod jego bacznym spojrzeniem.
- Stiles ma
kilka pytań. – Kilka. Dobre sobie. – Mógłbyś się zająć naszym gościem i na nie
odpowiedzieć.
- Ty nie
możesz? – spytał Derek, zerkając na szatyna. Jego mina nie mogła być bardziej
zniechęcająca nawet gdyby bardzo się postarał.
Jeśli Stiles
miał wątpliwości czy Derek pamiętał, kto go zapuszkował, to po tej wymianie
spojrzeń nie miał już żadnych.
- Jak nie
chcesz to nie musisz. Cool. Spoko. Po prostu sobie pójdę.
Laura uniosła
jedną brew, patrząc na swojego młodszego brata.
- Derek cię
odprowadzi, żeby nic ci się nie stało.
Derek
zawarczał, patrząc na Laurę.
- Nie chcesz
tego robić, braciszku, wierz mi.
Mierzyli się
wzrokiem przez dłuższą chwilę, zanim Derek odwrócił się w drzwiach i spojrzał
na Stilesa przez ramię.
- Chodźmy –
burknął.
Nastolatek
poderwał się ze swojego miejsca i potykając się o własne nogi, skierował do
wyjścia. Peter wyciągnął do niego rękę z kartką. Stiles zgarnął ją, pożegnał się
pospiesznie i wybiegł z domu za starszym chłopakiem.
- Zaczekaj! –
zawołał za nim.
Dogonił go i
westchnął, równając z nim krok. Szli przez chwilę w ciszy. Stiles czekał z
nadzieją, że Derek się odezwie, ale szybko stało się jasne, że brunet nie ma
najmniejszego zamiaru nic mówić. Zrobiło się niezręcznie.
- No, więc…
Opowiesz mi trochę o wilkołakach? – spytał w końcu Stiles. Czuł się wyjątkowo
niekomfortowo, tak się nie odzywając.
- Co chcesz
wiedzieć? – spytał Derek krótko.
- Wszystko.
Brunet uniósł
brwi, patrząc na niego. Stiles mimowolnie się zarumienił pod tym bacznym
spojrzeniem i poczuł się jak idiota. Tylko jedna osoba potrafiła samym wzrokiem
sprawić, że czuł się jak ostatni kretyn i był to jego nauczyciel od chemii.
Jak dobrze
wiedzieć, że takich ludzi jest więcej, pomyślał sarkastycznie.
- Okej… To
może… Wszyscy mogą się zmieniać w wilki?
- Tak – odparł
lakonicznie Derek, zgrabnie przeskakując przez wąski strumyczek. Stiles zrobił
to tak niezdarnie, jak tylko można było, ale na szczęście udało mu się utrzymać
równowagę.
- Ugh… Okej…
Jesteście silniejsze czy coś?
- Silniejsze,
szybsze, zwinniejsze, odporne na choroby – wymienił spokojnie.
Stiles miał
ochotę strzelić sobie w stopę. Całe szczęście, że nie miał przy sobie broni, bo
zrobiłby to bez wahania. Nie miał pojęcia, o co powinien pytać Dereka, więc
zwyczajnie zamilkł. O wiele przyjemniejsze było podróżowanie z Derekiem, jak
ten był wilkiem. Wtedy przynajmniej wiedział, że Derek nie mówi, bo nie może, a
nie dlatego, że nie chce.
- Dalej jesteś
zły za tą noc na komisariacie? – wypalił Stiles.
- Co? – brunet
spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- Jeśli nie
chcesz ze mną gadać to nie musisz, okej, nie ma problemu. Jeśli dalej jesteś za
tamto zły, to przepraszam. Wiem, że trochę późno i powinniśmy przeprosić od
razu, ale no… Jakoś tak wyszło. Jeśli cię to pocieszy, miałem miesięczny
szlaban na komputer – nawijał Stiles nerwowo.
- O czym ty
mówisz? – spytał Derek, marszcząc brwi.
- No, wiesz… Morderstwo.
Noc na komisariacie, zanim potwierdzono twoje alibi? Dwóch gnojków, którzy na
ciebie naskarżyli? Ja i Scott?
- Nigdy nie
spędziłem nocy na komisariacie. – Derek spojrzał na niego jak na wariata. –
Policja wypuściła mnie wtedy po dwóch godzinach.
Stiles
spojrzał na niego z szeroko otwartymi ustami i oczami.
- CO?! Tata
tak mi nawciskał, że przez nas niewinna osoba musiała spędzić noc w ciemnej,
przerażającej celi! Płakałem mamie Scotta w spódnicę przez bite dwie godziny.
Derek tylko
wzruszył ramionami.
Stiles
pokręcił głową. Dostał od kłamcy szlaban za kłamanie i doniesienie na niewinną osobę!
Najchętniej by trochę się z ojcem o to podrażnił, ale dopóki Derek był
uwięziony w lesie, nie wchodziło to w grę. Skąd niby mógł wiedzieć, jeśli
uprzednio by nie przyznał, że rozmawiał o tym z Derekiem?
Resztę drogi
przebyli w milczeniu. Stiles próbował rozgryźć, dlaczego Derek nie chciał z nim
rozmawiać. Może wolał milczeć? Oby, bo jedyną inną opcją było to, że Derek za
nim nie przepadał, a to nie podobało się Stilesowi ani trochę. Wolał myśleć, że
Derek Hale jest małomówny i już.
Gdy byli
blisko, chłopak – mężczyzna? – zatrzymał się.
- Dalej musisz
iść sam – powiedział.
Nastolatek
podrapał się po karku.
- Okej, jasne.
Dzięki. Za odprowadzenie. Znowu. I za uratowanie przed pumą. Wiesz, ostatnio. I
w ogóle… eee… no. Tak. To cześć.
Zawstydzony do
granic możliwości, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem wyszedł z lasu,
uprzednio rozglądając się za łowcami. Nie obejrzał się ani razu, żeby
sprawdzić, czy Derek ciągle tam jest. Nie musiał.
Jeszcze przez
długie minuty czuł na sobie jego przeszywający wzrok.
Dopiero w domu
uświadomił sobie, że z tego wszystkiego Peter mu nie powiedział, gdzie trzyma
pieniądze.
***
Rozdział niesprawdzony. Mam nadzieję, że się podobało ;)
Pozdrawiam!
Jeju, jestem tak bardzo na siebie zła. Miałam poczekać, aż wyjdą wszystkie części i dopiero czytać, ale nie dałam rady ;_; I znowu będę odliczać dni do rozdziału, bo nie da się tak po prostu przestać czytać u cierpliwie czekać ;_;
OdpowiedzUsuńI no, nie muszę chyba nic więcej mówić. Jak zawsze genialne. Co prawda serialu nie oglądałam, ale to nic. I tak mi się podoba. No i Derek <3 Chociaż w razie kłótni, sprzeczki, czegokolwiek jestem po stronie Stilesa c';
Eh, nie mogę się doczekać kolejnej części.
Pozdrawiam i życzę weny! ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo ale i tak nie mogę wytrzymać by nie czytać odcinków:-)
OdpowiedzUsuńOjciec Stillesa jest taaki zły 😆 haha - naprawdę dobre 😊Ciekawe dlaczego Derek tak dziwnie się zachowuje? Podoba mi się to opowiadanie :) Dzięki i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńto miało być tutaj : XD
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój blog i styl pisania. Oraz ....KOCHAM TEEN WOLFA!!! HUEHUE ^^' <3
Czekam z uwielbieniem na każdy twój kolejny rozdział. Mam głupią nadzieje że będzie to taki troche tasiemiec może do 30 lv? XD huehue tak wiem zamęczę cię :) Ale cłe teen wolf stwarza nieprzeciętnie dużo historii i sekretów, nie? :)
W każdym razie. Uwielbiam cię. Życzę weny i weny i miłego weekendu! ^^
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTablica Stillesa jest nadal pełna znaków zapytania, czy Derek pomoże mu znaleźć odpowiedzi?
W tym rozdziale Derek zachował się jak gbur, czyżby nie lubił Stillesa, a może tak bardzo go lubi, że nie chce się zdradzić ze swoimi uczuciami?
A Stilles tak się martwił, że Derek ma pretensje o to, że wysłał go do więzienie, a on nawet o tym nie pamiętał, w tamtym momencie zrobiło mi się, żal Stillesa.
Peter rządzi, niby udziela jakiś odpowiedzi, ale nie chce się dzielić ze swoimi pieniędzmi xD
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jak ktoś się nudzi i szuka nowej pary gejowskiej to chciałam wam serdecznie polecić serial SKAM. Wątek gejowski pojawia się w 3 sezonie. Isak Even to imiona bohaterów. Na youtube są filmiki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam M. i życzę miłego oglądania
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, oby łowcy nie odkryli, że Stilles pomaga wilkołakom, no ci ciekawe jest to kto właściwie stoi za tym morderstwami... przyniósł im trochę jedzenia, ale patrząc na to jak się na nie rzucili to byli bardzo głodni...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia