piątek, 18 listopada 2016

04.Lista zakupów

Stiles stanął przed swoją przezroczystą tablicą, trzymając w ręce mazak. Dalej nie miał nic w sprawie napadu, więc zostawił to w spokoju, tak samo jak pendrive. Chwilę zastanawiał się nad łowcą, który go zmacał. Ten facet wcale nie był zboczeńcem. Szukał na jego ciele śladów ugryzienia. Laura mogła zmieniać ludzi w wilkołaki. Gdyby znaleźli na jego ciele ślady zębów, skończyłby jako kolejny zaginiony (czytaj: martwy).
Zmazał kategorię „LUDZIE W LESIE” i wpisał na to miejsce „WILKOŁAKI”. Dopisał pod spodem liczbę 11 oznaczającą ocalałych i pod spodem podał imiona, które obecnie znał. Laura Hale (alfa), Erica Reyes, Isaac, Boyd, Peter Hale, Derek Hale…
Derek Hale. Skądś go znał, tylko sk…?

Otworzył szeroko oczy ze zdumienia, nagle doznając olśnienia. Derek Hale był tym samym chłopakiem, którego kiedyś aresztowano przez Stilesa i Scotta. Derek pogonił ich ze starych magazynów, kiedy bawili się tam w chowanego i skończyło się na tym, że Scott wpadł w dziurę i nie mógł wyjść. Dopiero Derek go stamtąd wyciągnął. Tak ich nastraszył, że wracali do domu w podskokach. W odwecie naskarżyli, że widzieli go sprzeczającego się z młodą kobietą, którą niedługo później znaleziono martwą. Derek spędził w areszcie całą noc, zanim potwierdzono, że był w tym czasie w innym miejscu. Stiles dostał miesięczny szlaban na komputer.
Dawno już nie było mu tak wstyd.
- Cholera! Ten koleś uratował mnie przed pumą! – mruknął do siebie załamany. Mimowolnie zrobiło mu się gorąco.
Może brunet już o tym zapomniał? W końcu od tego zdarzenia minęło z dobrych pięć lat.
No, super, piękny początek znajomości. Nie, żeby to było coś nowego. Nie było. Pokręcił głową i wrócił do notatek na tablicy.
 Nie wiedział, jak miała na imię córeczka Petera, więc nie umieścił jej na liście. Potem wpisał liczbę 20 oznaczającą zabitych. Wilkołaki czy nie, zabójstwo nie powinno ujść łowcom na sucho. Jeśli udałoby się ich połączyć z tymi morderstwami i nagłośnić całą sprawę, może zostawiliby Hale’ów w spokoju.
Zmazał „PRZYSPIESZONE GOJENIE”. Cokolwiek mu zrobili, nie było ważne dla sprawy i tylko niepotrzebnie zajmowało miejsce. Zanotował sobie w głowie, żeby spytać o to Laurę następnym razem.
Kategoria „BESTIE” była równie surrealne co wilkołaki jeszcze dzień temu. Zostawił to jednak dla osoby, która pozabijała tych wszystkich ludzi.
Długo siedział i patrzył na swoje dzieło, szukając możliwych powiązań. Kto biegał po lesie i zabijał ludzi tuż pod nosem wilkołaków? To było takie niedorzeczne. Nic nie przychodziło mu do głowy, nie miał żadnych podejrzanych, więc w końcu dał sobie spokój. Usiadł przy biurku i zaczął robić listę rzeczy, którą musiał kupić. Nie miał dużo pieniędzy, ale powinno wystarczyć na jedne porządne zakupy. Może Hale’owie mają jakieś pieniądze, za które mógłby robić dla nich zakupy? Będzie musiał spytać.
Zastanowił się chwilę. Mieszkając w lesie prawdopodobnie nie mieli bieżącej wody, gazu ani prądu, musiał więc wybrać rzeczy, które można przygotować bez tego. To znacznie utrudniało pole działania. Wpisał na listę owoce i warzywa, bo to można było zawsze zjeść. Dopisał chleb i tyle rzeczy do chleba, o których tylko mógł pomyśleć i które nie powinny się zepsuć przez kilka dni. O ile coś uchowa się dłużej niż dzień. Dla córeczki Petera dopisał kilka łakoci. Nie wiedział, czy Peter pozwala jej jeść słodycze, ale kilka lizaków i czekolada nikomu nie zrobią krzywdy. Dopisał sucharki, które można było spokojnie przechować w szafkach, konserwy i inne rzeczy w puszkach. Z braku laku cokolwiek było dobre. Dopisał też ziemniaki, które można było upiec w ognisku, różne przyprawy i zapałki, żeby mieli czym rozpalić ognisko. Zdecydował, że jak będzie w sklepie to może przyjdzie mu do głowy coś jeszcze.
Zadowolony z listy, położył się spać.
Następnego dnia jego tata szedł na popołudnie, więc dopiero po jego wyjściu do pracy Stiles wziął sporą torbę sportową, klucze, portfel i telefon i pojechał do sklepu. W międzyczasie zamówił jeszcze pięć dużych pizz. Miał nadzieję, że wilkołaki lubią pizzę tak samo jak ludzie.
Zakupy zajęły mu niemal godzinę i uszczupliły jego oszczędności prawie do zera, ale wiedział, że to jest tego warte. Zapakował wszystko i pojechał pod las.
Łowcy kręcili się w pobliżu, więc odczekał prawie pół godziny, zanim oddalili się wystarczająco. Zarzucił sobie torbę na plecy, wziął pizzę w ręce i wszedł do lasu. Miał nadzieję, ze tym razem uniknie spotkania z pumą. Droga była długa, ale pudełka powinny trzymać ciepło. Jeśli się nie przewróci to wilkołaki może nawet zjedzą pizzę ciepłą.
Tym razem żaden z wilków się nie pojawił. Dopiero gdy był już przed domem, między drzewami pojawił się młody, jasnowłosy chłopak, patrzący na niego szeroko rozwartymi oczami. Wyglądał na jeszcze młodszego niż Stiles.
Stiles zatrzymał się.
- Hej. Jest Laura? Byłem tu ostatnio. Stiles?
Coś w oczach chłopaka błysnęło i skinął głową.
- Liam – odparł lakonicznie. - Chodź.
Oni wszyscy są tacy małomówni czy co, zastanawiał się Stiles, wchodząc za Liamem do domu.
Tym razem kuchnia była pełna. Wszyscy ucichli w chwili, kiedy przekroczył próg domu. W kącie kuchni za barierkami siedziała trójka dzieci, dwaj identycznie wyglądający chłopcy i córka Petera.
Spojrzał na ludzi zgromadzonych przy stole. Laurę już znał. Trojkę nastolatków, mniej więcej w jego wieku, kojarzył ze szkoły. Erica, Isaac i… nie pamiętał imienia trzeciego. Była jeszcze ciemnowłosa dziewczyna też zapewne w ich wieku. Był oczywiście Peter i ciemnowłosy chłopak, kilka lat starszy od Stilesa.
Stiles zmarszczył brwi, przyglądając się temu ostatniemu. Miał wrażenie, że gdzieś go widział. Ale gdzie? Gdzie mógł…
Nagle dotarło do niego, że to był ten sam chłopak, który uciekł ze sklepu z plecakiem pełnym rzeczy, za które nie zapłacił. Chris Argent postrzelił go z kuszy.
- Czy to pizza? – spytała Erica, przerywając ciszę i zaglądając z nadzieją na pudełka, które Stiles trzymał w rękach.
Stiles spojrzał na nie i zamrugał.
- Eee… tak. Tak. Mam nadzieję, że lubicie pizzę?
- Żartujesz?!
Erica była przy nim w sekundę, wyrywając mu pudelka z ręki i stawiając je na stole. Stiles podrapał się po głowie, nie wiedząc co zrobić z rękami, kiedy tak nagle nic w nich nie miał. Praktycznie wszyscy rzucili się na pudełka pełne pizzy. Peter bez ceregieli zabrał jedno całe i zaniósł je dzieciom.
Stiles czuł się niezręcznie. Wcisnął dłonie w kieszenie, patrząc wszędzie, tylko nie na jedzące wilkołaki.
- Mniam, nigdy nawet nie lubiłam cebuli w pizzy, ale teraz mi mega smakuje – stwierdziła ciemnowłosa nastolatka.
- Żartujesz?! – spytał Isaac z pełnymi ustami. – Jem pizzę najeżoną papryką. Nienawidzę papryki!
Minęło kilka minut, zanim po pizzy pozostało tylko wspomnienie, a Stiles poczuł się swobodniej. Jego wzrok mimowolnie wędrował w stronę ciemnowłosego chłopaka ze sklepu. Czy to właśnie był Derek? Ten sam, który wyciągnął Scotta z dziury, kiedy byli dziećmi i który uratował go przed pumą zaledwie dzień wcześniej? Ciekawe, czy jeszcze pamiętał, przez kogo spędził noc na komisariacie.
- Stary, to było dobre – mruknął Liam, siadając na meblach za Laurą i opierając stopy na jej krześle.
- Usiądź, Stiles. – Laura wskazała mu miejsce, które wcześniej zajmowała Erica. Stiles zdjął torbę i odstawił ją na podłogę, a potem wślizgnął się na wolne krzesło. – Przepraszam za brak manier, ale byliśmy naprawdę głodni. – Spojrzała tęsknie na puste pudełka. - Podejrzewam, że wszystkich nie znasz. Ericę kojarzysz, to jest Boyd – wskazała czarnoskórego chłopaka, który trzymał Ericę na kolanach – Isaac – chłopak z jasnymi kręconymi włosami uśmiechnął się lekko do niego – Cora, moja młodsza siostra i Derek, mój młodszy brat. – Zielone oczy chłopaka przewiercały go na wylot. – Ten, z którym przyszedłeś, to Liam. Petera miałeś okazję poznać. Tam w kącie bawią się jego dzieci, bliźniaki Aiden i Ethan i najmłodszy członek naszej watahy , Natalia.
- Cześć wszystkim – rzucił Stiles, uśmiechając się lekko.
- Aww, jesteś równie słodki, co w szkole – stwierdziła Erica z szerokim uśmiech. Stiles mimowolnie się zaczerwienił.
- Rozumiem, że zdecydowałeś się nam pomóc – stwierdziła Laura.
- Na tyle, na ile jestem w stanie – powiedział. Czuł się dziwnie, kiedy wszyscy się tak na niego gapili. – Mogę wam przynosić jedzenie i inne zapasy.
- Całe szczęście – mruknął Liam. – Wyprawy do miasta to samobójstwo. Jesteśmy bezbronni na otwartym terenie.
- Może ty – rzuciła Cora, splatając ręce na piersi.
- Przepraszam, księżniczko, ale to ty ostatnio nie byłaś w stanie wrócić do lasu o własnych siłach – rzuciła Erica, oglądając swoje paznokcie. – Gdyby Derek cię nie przyniósł na grzbiecie, już by cię tutaj nie było.
Cora zawarczała ze złością. Erica odwarknęła jej niemal od razu. Jej oczy zajarzyły się na żółto, a kły wydłużyły, gotowe do akcji. Stiles przełknął, przytłoczony trochę ich niecodziennym zachowaniem i zaryzykował spojrzenie na Dereka. Chłopak – czy też mężczyzna, biorąc pod uwagę jego imponujące mięśnie – siedział spokojnie, obserwując wszystko uważnie. Nie wyglądał, jakby zamierzał się wtrącić do rozmowy.
- Przynajmniej nie stchórzyłam tak jak ty i poszłam! – odszczeknęła się Cora.
- Wbrew rozkazom alfy! Brawo.
- Spokój! – odezwał się Peter, patrząc na obie dziewczyny z irytacją. Jego oczy zaświeciły się na niebiesko. Było to wyraźnie ostrzeżenie. Laura westchnęła ciężko, a Peter wbił wzrok w Stilesa. – Gdzie jest haczyk?
- Macie jakieś oszczędności, za które mogę kupić to, czego potrzebujecie? Wykarmienie jedenastu osób z kieszonkowego od taty jest fizycznie niemożliwe.
- Mamy pieniądze na koncie w banku – powiedziała Laura.
- Deaton z nich korzystał i skończył ze strzałą w brzuchu – zauważył Liam.
- No, super. To po nas – rzucił Boyd zza Erici.
Stiles podrapał się po głowie i rzucił sarkastycznie.
- Co, nikt nie wpadł na to, żeby ukryć gdzieś gotówkę, w razie gdyby uwięziono was w lesie i nie mielibyście co jeść?
Zapadła cisza, a po chwili wszyscy spojrzeli na Petera. Ten uśmiechnął się pod nosem. W tym geście było coś drapieżnego.
- Serio? – zdumiał się Stiles.
Peter wzruszył ramionami.
- Lubię być przygotowany. Pieniądze nie będą problemem.
- Super. To potrzebuję tylko listę zakupów i problem z głowy.
- Nie lekceważ łowców, Stiles – rzuciła Erica. – Oni nie są głupi i nie zawahają się zrobić ci krzywdy.
- Dam sobie radę – odparł Stiles, wzruszając ramionami. Derek zacisnął zęby, zupełnie jakby chciał coś powiedzieć, ale nie zrobił tego. Nastolatek uniósł brwi, ale nie skomentował tego. Wstał ze swojego miejsca i sięgnął po torbę. – Tu mam jeszcze trochę jedzenia dla was na najbliższy dzień, dwa. Potem przyniosę wam więcej.
- Wujku Peter, przygotujesz listę dla Stilesa? – spytała Laura.
Peter pomachał tylko ręką.
- Nie zapomnij o tamponach! – rzuciła do niego Erica. – I szamponie do włosów. I mydle. I…
- Może sama przygotujesz tą listę, hm? – spytał Peter spokojnie. – Zdajesz się wiedzieć najlepiej, czego potrzebujemy.
- Tylko mówię – rzuciła Erica obronnie. Złapała Boyda za rękę i po chwili już ich nie było.
- Cora, pomóż im patrolować – rzuciła Laura. Cora skinęła i po chwili już jej nie było. Isaac bez słowa wyszedł i zniknął w lesie, a Derek zabrał dzieci na górę. Liam też gdzieś zniknął.
- Nie byłoby lepiej, jak bym po prostu przyprowadził tutaj mojego tatę? – spytał Stiles, patrząc jak Laura wyciąga wszystko z torby. – Jest policjantem. Gdyby się okazało, że mieszkają tutaj ludzie, łowcy nie mieliby nic do gadania.
Peter parsknął. Stiles spojrzał na niego z irytacją. Z czym ten koleś miał taki problem, co?
- Nie jesteśmy ludźmi, Stiles – odparła Laura. – Policja i prawo nie uratują nas przed łowcami. Sprawa ucichnie na chwilę, a potem zaczną nas mordować jednego po drugim. Musimy znaleźć inny sposób.
Na przykład znaleźć osobę, która naprawdę stała za tymi atakami, pomyślał.
- Dobra, rozumiem – odparł niezadowolony. – Opowiedzcie mi coś o sobie. Jest sporo podań o wilkołakach, ale ciężko stwierdzić, co jest prawdziwe, a co nie. Macie wyostrzone zmysły? O co chodzi z pełnią księżyca? Czemu…? – Laura zaśmiała się. – Co?
- Myślałam, że będziesz się nas bał.
- Bał? Żartujesz? To jest super! Chcę wiedzieć wszystko.
- Tak myślę. Derek.
Stiles rozejrzał się.
- Nie ma go tu.
Peter znowu się zaśmiał. Stiles miał ochotę go trzepnąć.
- Właśnie, że tak – powiedziała Laura, ale nie do zdezorientowanego nastolatka. -  Dzieci już śpią. Chodź tutaj… Natychmiast.
Po chwili Peter parsknął. Laura spojrzała na niego z irytacją. Stiles nie za bardzo wiedział, co się dzieje, ale wyglądało to, jakby Laura gadała z Derekiem. Którego nie było w kuchni. Cóż.
Po chwili wspomniany chłopak pojawił się w drzwiach z niezadowoloną miną. Stiles poczuł się wyjątkowo nieswojo pod jego bacznym spojrzeniem.
- Stiles ma kilka pytań. – Kilka. Dobre sobie. – Mógłbyś się zająć naszym gościem i na nie odpowiedzieć.
- Ty nie możesz? – spytał Derek, zerkając na szatyna. Jego mina nie mogła być bardziej zniechęcająca nawet gdyby bardzo się postarał.
Jeśli Stiles miał wątpliwości czy Derek pamiętał, kto go zapuszkował, to po tej wymianie spojrzeń nie miał już żadnych.
- Jak nie chcesz to nie musisz. Cool. Spoko. Po prostu sobie pójdę.
Laura uniosła jedną brew, patrząc na swojego młodszego brata.
- Derek cię odprowadzi, żeby nic ci się nie stało.
Derek zawarczał, patrząc na Laurę.
- Nie chcesz tego robić, braciszku, wierz mi.
Mierzyli się wzrokiem przez dłuższą chwilę, zanim Derek odwrócił się w drzwiach i spojrzał na Stilesa przez ramię.
- Chodźmy – burknął.
Nastolatek poderwał się ze swojego miejsca i potykając się o własne nogi, skierował do wyjścia. Peter wyciągnął do niego rękę z kartką. Stiles zgarnął ją, pożegnał się pospiesznie i wybiegł z domu za starszym chłopakiem.
- Zaczekaj! – zawołał za nim.
Dogonił go i westchnął, równając z nim krok. Szli przez chwilę w ciszy. Stiles czekał z nadzieją, że Derek się odezwie, ale szybko stało się jasne, że brunet nie ma najmniejszego zamiaru nic mówić. Zrobiło się niezręcznie.
- No, więc… Opowiesz mi trochę o wilkołakach? – spytał w końcu Stiles. Czuł się wyjątkowo niekomfortowo, tak się nie odzywając.
- Co chcesz wiedzieć? – spytał Derek krótko.
- Wszystko.
Brunet uniósł brwi, patrząc na niego. Stiles mimowolnie się zarumienił pod tym bacznym spojrzeniem i poczuł się jak idiota. Tylko jedna osoba potrafiła samym wzrokiem sprawić, że czuł się jak ostatni kretyn i był to jego nauczyciel od chemii.
Jak dobrze wiedzieć, że takich ludzi jest więcej, pomyślał sarkastycznie.
- Okej… To może… Wszyscy mogą się zmieniać w wilki?
- Tak – odparł lakonicznie Derek, zgrabnie przeskakując przez wąski strumyczek. Stiles zrobił to tak niezdarnie, jak tylko można było, ale na szczęście udało mu się utrzymać równowagę.
- Ugh… Okej… Jesteście silniejsze czy coś?
- Silniejsze, szybsze, zwinniejsze, odporne na choroby – wymienił spokojnie.
Stiles miał ochotę strzelić sobie w stopę. Całe szczęście, że nie miał przy sobie broni, bo zrobiłby to bez wahania. Nie miał pojęcia, o co powinien pytać Dereka, więc zwyczajnie zamilkł. O wiele przyjemniejsze było podróżowanie z Derekiem, jak ten był wilkiem. Wtedy przynajmniej wiedział, że Derek nie mówi, bo nie może, a nie dlatego, że nie chce.
- Dalej jesteś zły za tą noc na komisariacie? – wypalił Stiles.
- Co? – brunet spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- Jeśli nie chcesz ze mną gadać to nie musisz, okej, nie ma problemu. Jeśli dalej jesteś za tamto zły, to przepraszam. Wiem, że trochę późno i powinniśmy przeprosić od razu, ale no… Jakoś tak wyszło. Jeśli cię to pocieszy, miałem miesięczny szlaban na komputer – nawijał Stiles nerwowo.
- O czym ty mówisz? – spytał Derek, marszcząc brwi.
- No, wiesz… Morderstwo. Noc na komisariacie, zanim potwierdzono twoje alibi? Dwóch gnojków, którzy na ciebie naskarżyli? Ja i Scott?
- Nigdy nie spędziłem nocy na komisariacie. – Derek spojrzał na niego jak na wariata. – Policja wypuściła mnie wtedy po dwóch godzinach.
Stiles spojrzał na niego z szeroko otwartymi ustami i oczami.
- CO?! Tata tak mi nawciskał, że przez nas niewinna osoba musiała spędzić noc w ciemnej, przerażającej celi! Płakałem mamie Scotta w spódnicę przez bite dwie godziny.
Derek tylko wzruszył ramionami.
Stiles pokręcił głową. Dostał od kłamcy szlaban za kłamanie i doniesienie na niewinną osobę! Najchętniej by trochę się z ojcem o to podrażnił, ale dopóki Derek był uwięziony w lesie, nie wchodziło to w grę. Skąd niby mógł wiedzieć, jeśli uprzednio by nie przyznał, że rozmawiał o tym z Derekiem?
Resztę drogi przebyli w milczeniu. Stiles próbował rozgryźć, dlaczego Derek nie chciał z nim rozmawiać. Może wolał milczeć? Oby, bo jedyną inną opcją było to, że Derek za nim nie przepadał, a to nie podobało się Stilesowi ani trochę. Wolał myśleć, że Derek Hale jest małomówny i już.
Gdy byli blisko, chłopak – mężczyzna? – zatrzymał się.
- Dalej musisz iść sam – powiedział.
Nastolatek podrapał się po karku.
- Okej, jasne. Dzięki. Za odprowadzenie. Znowu. I za uratowanie przed pumą. Wiesz, ostatnio. I w ogóle… eee… no. Tak. To cześć.
Zawstydzony do granic możliwości, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem wyszedł z lasu, uprzednio rozglądając się za łowcami. Nie obejrzał się ani razu, żeby sprawdzić, czy Derek ciągle tam jest. Nie musiał.
Jeszcze przez długie minuty czuł na sobie jego przeszywający wzrok.

Dopiero w domu uświadomił sobie, że z tego wszystkiego Peter mu nie powiedział, gdzie trzyma pieniądze.


***
Rozdział niesprawdzony. Mam nadzieję, że się podobało ;)
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Jeju, jestem tak bardzo na siebie zła. Miałam poczekać, aż wyjdą wszystkie części i dopiero czytać, ale nie dałam rady ;_; I znowu będę odliczać dni do rozdziału, bo nie da się tak po prostu przestać czytać u cierpliwie czekać ;_;
    I no, nie muszę chyba nic więcej mówić. Jak zawsze genialne. Co prawda serialu nie oglądałam, ale to nic. I tak mi się podoba. No i Derek <3 Chociaż w razie kłótni, sprzeczki, czegokolwiek jestem po stronie Stilesa c';
    Eh, nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Pozdrawiam i życzę weny! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. No ale i tak nie mogę wytrzymać by nie czytać odcinków:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojciec Stillesa jest taaki zły 😆 haha - naprawdę dobre 😊Ciekawe dlaczego Derek tak dziwnie się zachowuje? Podoba mi się to opowiadanie :) Dzięki i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. to miało być tutaj : XD

    Uwielbiam twój blog i styl pisania. Oraz ....KOCHAM TEEN WOLFA!!! HUEHUE ^^' <3
    Czekam z uwielbieniem na każdy twój kolejny rozdział. Mam głupią nadzieje że będzie to taki troche tasiemiec może do 30 lv? XD huehue tak wiem zamęczę cię :) Ale cłe teen wolf stwarza nieprzeciętnie dużo historii i sekretów, nie? :)
    W każdym razie. Uwielbiam cię. Życzę weny i weny i miłego weekendu! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział :)
    Tablica Stillesa jest nadal pełna znaków zapytania, czy Derek pomoże mu znaleźć odpowiedzi?
    W tym rozdziale Derek zachował się jak gbur, czyżby nie lubił Stillesa, a może tak bardzo go lubi, że nie chce się zdradzić ze swoimi uczuciami?
    A Stilles tak się martwił, że Derek ma pretensje o to, że wysłał go do więzienie, a on nawet o tym nie pamiętał, w tamtym momencie zrobiło mi się, żal Stillesa.
    Peter rządzi, niby udziela jakiś odpowiedzi, ale nie chce się dzielić ze swoimi pieniędzmi xD
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ktoś się nudzi i szuka nowej pary gejowskiej to chciałam wam serdecznie polecić serial SKAM. Wątek gejowski pojawia się w 3 sezonie. Isak Even to imiona bohaterów. Na youtube są filmiki.
    Pozdrawiam M. i życzę miłego oglądania

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    wspaniały rozdział, oby łowcy nie odkryli, że Stilles pomaga wilkołakom, no ci ciekawe jest to kto właściwie stoi za tym morderstwami... przyniósł im trochę jedzenia, ale patrząc na to jak się na nie rzucili to byli bardzo głodni...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)