środa, 14 grudnia 2016

08.Pierwsza była omega

Gdy Harris oddał kartkówki, Stiles postanowił zadziałać z Dannym, wykorzystując to, że mulat podkochiwał się w Scotcie. Stiles zastanawiał się, jak załatwić całą sprawę tak, żeby Scott zbytnio go nie znienawidził, a i Danny był skory do ewentualnej współpracy w przyszłości. Zdobycie kolejnych informacji odnośnie ludzi, którzy go zaatakowali, pomogłoby mu zdecydować, czy to miało coś wspólnego z sytuacją Hale’ów czy nie. Czuł w kościach, że obie sprawy są powiązane, ale prócz pendrive’a nic ich więcej jak na razie nie łączyło.
No i w najbliższą sobotę była pełnia. Stiles jeszcze nie był w tym tygodniu w lesie, więc nie miał pojęcia, jak prawdziwe wilkołaki na nią reagują. Wcześniej jakoś nie przyszło mu do głowy, żeby zapytać. To znaczy… przyszło, ale skwaszona mina Dereka skutecznie powstrzymała go przed zadawaniem zbyt wielkiej ilości pytań.
Pełnia go ciekawiła. Było wiele podań i mitów dotyczących tego zjawiska i sposobu, w jaki wilkołaki na nie reagowały. Był ciekawy, jak wyglądało to w rzeczywistości.

- Hej, Scotty… - Stiles objął przyjaciela, uśmiechając się lekko. Scott jęknął. – Pamiętasz o naszej umowie? – Stiles wychwycił wzrokiem Danny’ego. Chłopak stał przy swojej szafce, rozmawiając ze swoim najlepszym przyjacielem, Jacksonem Whittelmore i jego dziewczyną, Lydią Martin, w której Stiles kochał się całymi latami. Jackson był kapitanem szkolnej drużyny lacrosse, która trzy lata z rzędu zdobyła mistrzostwo. Scott dałby wszystko, żeby być w pierwszym składzie drużyny, ale jego astma skutecznie trzymała go na ławce rezerwowych. Przynajmniej miał wymówkę, dlaczego nie udało mu się znaleźć w pierwszym składzie. Stiles był po prostu beznadziejny, ale solidarnie wstąpił w szeregi drużyny razem ze swoim przyjacielem. Nie, żeby miał ostatnio czas pojawiać się na treningach.
- Co mam zrobić? – spytał Scott, wydymając usta. Wyglądał jak kopnięty szczeniak.
- Ej, nie rób takiej miny. Dostałeś B, nie narzekaj. Taka ocena podnosi ci średnią u Harrisa. Ja muszę żyć z twoim F+.
Scott westchnął ciężko.
- Co mam zrobić i jak bardzo będzie to nieprzyjemne?
- Potrzebuję, żeby Danny włamał się w kilka miejsc i sprawdził mężczyznę, który nazywa się Ben Winston. - Scott zmarszczył brwi. – To jeden z facetów, który wywiózł mnie do lasu przekonany, że bestia rozszarpie mnie na strzępy.
- Co ci dadzą te informacje? I czemu nie zgłosiłeś na policję, że znasz tożsamość ludzi, którzy cię zaatakowali? Przecież…
- Scott! – Przerwał mu. – Słuchaj, wiem co robię. To mój tata jest gliniarzem, pamiętasz? Dopóki nie zdobędę dowodów, nie ma sensu, żebym mieszał w to policję, okej? Po prostu mi zaufaj, dobra? Tak samo jak z pójściem do lasu. Ja tylko… egh, to skomplikowane. Wszystko ci powiem, kiedy przyjdzie na to czas. Na chwilę obecną potrzebuję tych informacji. Ben Winston. Jego dokładne dane mam gdzieś… tutaj. – Stiles przeszukał swój plecak w poszukiwaniu kartki, na której miał potrzebne informacje. Wręczył ją Scottowi. – Potrzebuję wszystkiego, co można znaleźć na tego gościa. Wiek, miejsce pracy, za co był karany. Wyciągi z banku, zdjęcia, ludzie, z którymi się zadawał. Szczególnie interesuje mnie ktoś, kto mógł mieć na imię Matt, bo to ten mnie postrzelił. No i kobieta, na którą mówią „Kitty”. Każda informacja może być cenna.
- Każesz mi to zrobić, bo Danny na mnie leci, prawda?
- Ta.
- Egh. Nienawidzę cię.
- Też cię kocham, Scotty!
Scott tylko westchnął cierpiętniczo.
- Jak będę musiał iść na gejowską randkę to cię zabiję! – mruknął przez zaciśnięte zęby.
- Okej. Tylko najpierw zdobądź dla mnie te informacje.
Scott wydął usta, wyraźnie niezadowolony, ale obaj wiedzieli, że to zrobi. Stiles i Scott byli jak bracia. Mieli swój własny kodeks braterski. W takich sytuacjach się nie odmawiało.
Na przerwie na lunch Danny, Lydia, Jackson i jeszcze kilka innych popularnych dzieciaków dosiadło się do ich stolika. Allison w pierwszej chwili była zaskoczona, że Scott ją trochę ignoruje i rozmawia z Dannym, ale widząc jak Stiles gapi się na nich, musiała dojść do tego, kto maczał w tym palce.
Allison i Lydia były przyjaciółkami, więc Scott chcąc nie chcąc spędzał czas z nią i Jacksonem. Stiles nie był pewny, czy powinien być zazdrosny, czy wdzięczny, że nie musi znosić Jacksona. Ten koleś był jak istota kompletnie wyprana z ludzkiej inteligencji i potrafiąca zaistnieć tylko na boisku. Stiles nie mógł pojąć, jak najlepsza uczennica w całej ich szkole skończyła z takim dupkiem, nawet jeśli był cholernym kapitanem.
- Stilinski, słyszałem plotki, że ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i cię postrzelił – rzucił Jackson, uśmiechając się kpiąco.
- I zostawił go w lesie na pożarcie bestii – dodał Scott, patrząc na Jacksona z uniesionymi brwiami. Wszyscy wiedzieli, że Jacksona bardzo interesuje las. Często schodził na ten temat. Do tej pory prawie nikt nie wiedział, gdzie znaleziono Stilesa, bo policja nie chciała, żeby ludzie poczuli się bezpiecznie i zaczęli kręcić się w okolicach lasu.
- Akurat! – prychnął Jackson.
Stiles wzruszył ramionami.
- Widziałeś bestię? – spytał Danny.
- Jaasne i jeszcze uciekłem z dwoma ranami postrzałowymi – mruknął. – Nie, niczego nie widziałem. Byłem blisko granicy, łowcy mnie znaleźli i zadzwonili po karetkę, koniec historii.
Teoretycznie lasy były bezpieczne. Wilkołaki je patrolowały, obawiając się ataku łowców. Stiles wiedział, że stado nie skrzywdziłoby nikogo, ale ktoś jednak zabijał tuż pod ich nosem. Stiles nie chciał narażać nikogo, nawet takiego dupka jak Jackson.
Z chęcią powiedziałby Scottowi… Gdyby nie to, że ten był chłopakiem Allison.
- Stilinski jest tak niesmaczny, że nawet bestia się nim nie zainteresowała – skomentował Jackson.
- Noo, więc ty zdecydowanie musisz na siebie uważać, Jackson. W końcu nie chcemy, żeby bestie rozciągnęły twoje flaki po całym lesie i ujawniły, że masz tylko jeden zwój mózgowy.
Jackson zacisnął zęby, zły za ten komentarz, zwłaszcza że jego znajomi podśmiewali się z niego cicho.
Dobra, Jackson nie był aż taki głupi, miał całkiem przyzwoite oceny. Musiał mieć, jeśli chciał być w drużynie. Nie znaczyło to jednak, że Stiles uważał go za kogoś inteligentnego. Nope. Odmawiał i już.
Lydia spojrzała na niego krótko. Chyba podobał jej się ten komentarz. Ani myślała bronić swojego chłopaka.
Jej uwaga skupiła się na nim tylko przez kilka sekund, bo potem wróciła do swojej rozmowy z Allison o modzie. Normalnie w tej sytuacji Stiles miałby palpitacje serce. Dobra, trochę miał, ale nie było tak samo, jak wcześniej. Jakoś tak… Nie. Gdyby to jednak Derek na niego spojrzał, tak naprawdę spojrzał albo chociaż się do niego uśmiechnął…
Jezu, serce zaczęło mu walić w piersi na samą myśl.
Po zajęciach pojechał na zakupy, a potem standardowo do lasu. Dzień był wyjątkowo ciepły jak na koniec marca. Wilki wygrzewały się w słońcu, obserwując leniwie jak Aiden, Ethan i Natalia targają się za uszy i ogony i podgryzają sobie łapy.
- Cześć wszystkim! – rzucił Stiles z uśmiechem. Brązowy wilk podniósł głowę i zastrzygł uszami. – Tak, tak, mam jedzenie.
Stiles do tej pory jeszcze nie widział wszystkich w postaci wilka. Miał okazję dobrze przyjrzeć się Derekowi i dzieciom. Laurę i Petera widział tylko przez chwilę. Reszty nie. Nie miał pojęcia, kto kryje się pod postacią tych, którzy wylegiwali się w słońcu. Podejrzewał jedynie, że czarny wilk leżący najbliżej dzieci to Cora. Peter, Derek i Laura, cała trójka miała czarne futro. Cora pewnie też.
Brązowy wilk zamerdał ogonem i po chwili w jego miejscu stał już Liam, patrząc na niego z nadzieją.
- Przyniosłeś cukierki? – spytał.
- Egh, serio stary? Wydaje mi się, że mam, ale nie rozrywaj mnie na strzępy, jeśli przypadkiem ich nie wziąłem ze sklepu.
Liam pokiwał głową. Stiles wręczył mu torbę.
- Gdzie Laura? – spytał.
- Ona i Derek są nad jeziorem. To jakieś pięć minut drogi w tamtą stronę. – Liam wskazał mu kierunek.
- Spoko, dzięki.
Liam skinął i z zadowoloną miną wniósł torbę do domu. Stiles miał nadzieję, że naprawdę nie zapomniał tych cukierków ze sklepu. Nie chciał, żeby Liam w szale wystartował za nim przez las.
Dojście nad jezioro nie zajęło mu długo i nie trudno było znaleźć drogę. Przez las prowadziła dość dobrze widoczna ścieżka.
Jezioro było całkiem duże z praktycznie całym brzegiem zarośniętym wysokimi krzakami. Tylko w jednym miejscu był kawałek dzikiej plaży, przy której znajdowało się sporo wielkich, wyłaniających się częściowo z wody skał. Niektóre z nich były płaskie z wierzchu. Na jednej z nich leżały dwa czarne wilki.
Stiles pokręcił głową. Nawet nie chciał myśleć, ile czasu wilkołaki spędzały latem w swojej wilczej skórze.
Derek uniósł pysk z łap i spojrzał prosto na niego. Laura po chwili zrobiła to samo, oglądając się. Wyszczerzyła zęby w wilczym uśmiechu, widząc go i zamerdała ogonem. Stiles zaśmiał się,
- Hej! – rzucił.
Podchodząc bliżej zauważył, że Derek cały czas macha leniwie ogonem. Zdziwiło go to trochę. Nie sądził, żeby jego widok cieszył młodego wilka.
- Kilka ciepłych dni i już wszyscy wylegują się na słońcu? – rzucił Stiles, wchodząc ostrożnie na skały i siadając niedaleko wilków. – Nawet nie ma z kim pogadać.
Derek wywrócił oczami. Wyglądało to niezwykle komicznie u wilka. Laura ziewnęła szeroko i przeciągnęła się, wstając. Po chwili zmieniła się w swoją ludzką postać. Stiles zamknął oczy, rumieniąc się.
- Robisz to specjalnie! – zarzucił jej.
- Jakbyś nigdy nie widział gołej baby! – odparowała.
- Żebyś wiedziała, że nie widziałem! – krzyknął. - Mam siedemnaście lat i nie jestem specjalnie popularny!
- Czy ty właśnie przyznałeś się do tego, że jesteś prawiczkiem? – drażniła się. – Już, ubrałam sukienkę.
Stiles rozsunął ostrożnie powieki, żeby sprawdzić, czy mówi prawdę. Odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że rzeczywiście jest ubrana.
- No? – Laura uniosła jedną brew, patrząc na niego z głupawym uśmiechem na ustach.
Stiles zarumienił się. Serce zaczęło mu bić szybciej z nerwów i wiedział, że wilkołaki to słyszą. To było cholernie irytujące i żenujące. Nie miał pojęcia, jak one to znoszą. W takich stadach prywatność pewnie nie istniała.
- Eee… tylko teoretycznie? – spróbował czując, że rumieniec sięgnął już czubków jego uszu.
Nie wstydził się swojego braku doświadczenia. No, przez jakieś 80% czasu. Jeszcze nie tak dawno nie przejmował się tym ani trochę. Znał swoją pozycję społeczną w szkole i wiedział, że nigdy nie będzie popularnym dzieciakiem. Było mu z tą świadomością całkiem dobrze. Miał Scotta, z którym spędzał cały swój wolny czas. Obaj byli prawiczkami, żaden z nich nigdy nie miał dziewczyny, a ich doświadczenie kończyło się na całowaniu. Mogli być cholernymi prawiczkami razem. Potem jednak… Allison przeprowadziła się do Beacon Hills, ona i Scott zakochali się w sobie na zabój i Scott szybko nabrał doświadczenia. Stiles nie chciał być zazdrosny, ale nic nie mógł na to poradzić. Allison była śliczna i urocza, każdy chłopak marzył o takiej dziewczynie. Scott coraz więcej czasu spędzał z nią i szybko wyłamał się z grupy osób niedoświadczonych, do których Stiles ciągle należał.
Wiele osób robiło to dla samego zrobienia, nie ważne  z kim i gdzie, byleby się tego pozbyć. Zupełnie jakby była to jakaś zaraza. Stiles nie wiedział co o tym myśleć, ale zdecydowanie nie chciał się pozbyć tego w taki sposób. (A chciał się tego pozbyć tak samo jak każdy inny siedemnastoletni chłopak.) Coś w nim broniło się przed tym rękami i nogami, więc… czekał, aż znajdzie odpowiednią osobę.
I starał się unikać tego tematu w obecności osób, których nie uważał za swoich przyjaciół. Niby wszyscy wiedzieli tak czy siak, ale niektórzy debile (czytaj: Jackson) uważali to za dobry powód do pośmiania się. Stiles miał ochotę walnąć go w pysk za każdym jednym razem, kiedy tylko ktoś pokroju Jacksona zaczynał temat.
- Hej, nie masz się czym przejmować – powiedziała Laura, uśmiechając się szeroko. Derek podniósł się i przeciągnął, po czym podszedł do Stilesa i położył się obok niego. Stiles spojrzał na niego pytająco. – Pogłaskaj go. Promienie słońca i głaskanie to wspaniałe połączenie. – Stiles ostrożnie wsunął palce w miękką sierść Dereka. Gdy wilk zamruczał zadowolony, Stiles zaczął go czochrać po grzbiecie i za uszami. Derek zamknął oczy i westchnął cicho z zadowolenia. – Jeśli cię to uspokoi, sama straciłam dziewictwo jak miałam dziewiętnaście lat. Cora i Isaac są w twoim wieku i też jeszcze tego nie robili. To normalne.
- Wiem. Po prostu… - sapnął sfrustrowany. – Kilka osób w szkole lubi sobie z tego żartować… Ze mnie, znaczy się, i trochę mnie to irytuje.
- Spójrz na to inaczej… Ktoś może się ucieszyć, że na niego poczekałeś.
- Albo się wkurzać, że nic na ten temat nie wiem.
Stiles nie mógł uwierzyć w to, że gada o tym przy Dereku Hale. Facecie, który był we wszystkich jego mokrych snach i o którym Stiles myślał za każdym razem od jakiegoś miesiąca, kiedy zaspokajał swoje potrzeby. Naprawdę miał nadzieję, że wilkołaki nie potrafią czytać w myślach.
Laura uśmiechnęła się szeroko, patrząc na Dereka.
- Idę o zakład, że będzie tak jak mówię.
Stiles tylko pokręcił głową.
- Wszyscy jesteście strasznie pewni siebie, to cholernie irytujące. W każdym razie, chciałem cię spytać o dwie rzeczy. Pierwsza to pełnia księżyca. Nic nie udało mi się wyciągnąć od Dereka, a potem jakoś zapomniałem spytać.
- Szkoda sobie strzępić języka – wzruszyła ramionami. – Peter napisał ci już nawet listę zakupów. Przyjdziesz i sam się przekonasz.
Tak, tak, tak!
- Ale nikt mnie tutaj nie zje, prawda? – spytał żartobliwie.
- Jeśli kupisz nam to, co chcemy, to nie – zaśmiała się.
- Dam z siebie wszystko. – Stiles wywrócił oczami. - Dobra, to teraz druga sprawa. Chciałbym, żebyś mi opowiedziała jak to wszystko się zaczęło. Rozumiem, że łowcy was zaatakowali, ale interesują mnie okoliczności towarzyszące. Wiem, że Kate Argent była ofiarą numer pięć. Gdyby udało ci się ułożyć logiczny ciąg zdarzeń, mogłoby mi to pomóc w szukaniu osoby odpowiedzialnej za te wszystkie zabójstwa – powiedział szybko, nie robiąc ani jednej przerwy.
Laura zrobiła wielkie oczy.
- Jezu, czy ty bierzesz kiedyś oddech? – Stiles spojrzał na nią wyczekująco. – Okej. Dobra. Nic nie pominąć… Hmm, w takim razie wszystko zaczęło się od pewnej kobiety. Była omegą szukającą stada. Jej własne zostało wyrżnięte przez sąsiednią watahę, która chciała przejąć ich ziemie. Tak przynajmniej twierdził nasz informator.
- Wiesz, jak się nazywała? – spytał Stiles. Wyciągnął z kieszeni mały notes i ołówek i zaczął skrobać na kartce wszystko, co mówiła Laura.
- Coś na „A”. Anita? Nie, inaczej…
- Alicja? – podsunął Stiles.
- Tak! Właśnie tak! Alicja. Mama miała się z nią spotkać i zdecydować, czy przyjmie ją do naszego stada. Zanim jednak doszło do spotkania, łowcy dopadli omegę i ją zabili. Potem… wielu z nas było o to złych. Chcieliśmy, żeby mama jakoś zareagowała na to, co zrobili łowcy, ale mama nie chciała zaczynać z nimi wojny. Dała jednak ostrzeżenie Chrisowi Argentowi, że jeśli taka sytuacja się powtórzy i łowcy zabiją na naszym terytorium niewinnego wilka – w końcu nikt nie wiedział, czy Alicja kogoś skrzywdziła, czy nie – to nie będziemy tacy pobłażliwi.
Stiles zmarszczył brwi.
- Czekaj, czekaj. Co masz na myśli mówiąc, że nie wiedzieli, czy kogoś skrzywdziła? To ma jakieś znaczenie?
- Uhm, tak? Łowcy kierują się kodeksem. No, nie wszyscy, jak widać, skoro Argentowie postawili sobie za cel, żeby nas wytłuc. Do tej pory nas nie ruszali, bo wiedzieli, że nikomu nie robimy krzywdy. Łowcy to jak policja w świecie istot nadprzyrodzonych. Kiedy ktoś zaczyna krzywdzić ludzi, wkraczają do akcji i pozbywają się tej istoty.
- Okej, czyli zaczęło się od omegi. Nazywała się Alicja Ferguson, to ofiara numer jeden. Co było dalej?
- Niedługo po tym w lesie znaleziono kolejne ciało. Tym razem mężczyzny.
- Conrad Peterson, trzydziestosześcioletni mechanik. Wdowiec – uzupełnił Stiles. Siedział w tym tyle czasu, że już chyba wszystko siedziało w jego głowie.
- Mhm. Nie mieliśmy z tym nic wspólnego, ale łowcy twierdzili, że ofiary zostały zabite przez wilkołaki. Nikt z nas tego nie zrobił, no i nie było innego wilkołaka w pobliżu. Wiedzielibyśmy. Mieli za mało dowodów, żeby coś zrobić. Potem pojawiły się kolejne dwa ciała. Nasz tata je widział. To była z pewnością robota wilkołaka. Próbował śledzić go po zapachu, ale szybko zgubił trop.
- A potem była Kate Argent.
- Zginęła jakieś dwa tygodnie później od tych dwóch morderstw. Ponoć ciocia Patricia zaatakowała ją i Gerarda. On dał sobie z nią radę, ale Kate nie miała tyle szczęścia. – Laura potarła nasadę nosa. – Gerard się wściekł. Kate była jego jedyną córką. Poprzysiągł zemstę. Zaczął od zabicia Patricii i przybranej córki Petera, Malii.
- Gdzie był wtedy Aiden, Ethan i Natalia?
- Derek ich pilnował. Malia miała spędzić noc u swojej koleżanki z klasy, ale pokłóciły się i nie doszło do nocowania. Wróciła do domu. Gerard skorzystał z okazji i zabił je obydwie.
Zmarszczył brwi. Coś mu tu nie grało.
Patricia Thompson została znaleziona martwa w swoim domu, to się zgadzało, ale Malia Hale była uważana za zaginioną. Po co Gerard miałby ukrywać jej ciało? Do tej pory nikt nie wiedział, kto zaatakował Patricie i dlaczego. Policja podejrzewała, że był to ktoś, kto miał porachunki z Peterem. Cała rodzina Hale’ów była prawnikami, Peter też. Ktoś mógł być zły na niego za to, że go nie wybronił lub coś w tym stylu. Policja często spotykała się z tego typu sprawami.
Gerard Argent…
Stiles widział go tylko dwa razy i to z daleka, ale…
Zamarł. Malia Hale. To ona była tym wilkołakiem na filmiku! A starszy mężczyzna, który ją zabił, to Gerard Argent. Nie mógł uwierzyć, że nie pomyślał o tym wcześniej!
Zagryzł dolną wargę. To dalej nie wyjaśniało, dlaczego miał w kieszeni pendrive z nagraniem, jak Gerard zabija Malię. Zdecydował, że zachowa to dla siebie, dopóki nie uda mu się rozwikłać zagadki. Zamiast tego spytał:
- Okej… Gdzie był wtedy Peter?
Laura podrapała się po głowie.
- To… dobre pytanie. Ugh… Peter był prawdopodobnie u swojego kochanka. – Stiles wywalił na nią oczy.
- Powtórz, proszę. Peter był gdzie?
- U swojego kochanka.
- Uh-huh. A jego partnerka? Wiedziała o jego skokach w bok?
- To nie były skoki w bok. Peter jest totalnie gejem, nigdy się z tym nie krył. Przygarnął Malię jak był bardzo młody, ale to nie było jego prawdziwe dziecko. Z czasem zapragnął mieć swoje własne. Patricia dowiedziała się o nas zupełnie przypadkiem. Była od niego starsza o 6 lat i chorowała na AIDS. Poprosiła mamę o przemienienie jej. Mama się zgodziła. Gdy Patricia już nie musiała martwić się chorobą, wreszcie mogła pozwolić sobie na luksus, jakim było dziecko. Patricia i Peter się nie kochali. Po prostu oboje pragnęli mieć dziecko.
- Okej, rozumiem. Czyli Patricia zabiła Kate, a Gerard w odwecie pozbył się jej i Malii. Dziewczynka mogła wtrącić się do walki. Gerard pewnie powiedział, że nie miał wyboru czy coś.
- To możliwe – zgodziła się Laura. Westchnęła. – Potem… mama jeszcze nie podjęła decyzji, jak postąpić w tej sytuacji, bo dosłownie kilka godzin później łowcy zaatakowali całe nasze stado. Peter miał jakieś kontakty. Ostrzegł mamę i resztę, ale było już za późno. Starsi członkowie stada przyblokowali łowców, żebyśmy mogli schronić się w naszym rodzinnym domu, czyli tutaj. Cora była tu razem z Derekiem i dziećmi. Reszta z nas dała radę tutaj dotrzeć, kiedy pozostali… - Laura urwała i pokręciła głową. Była na granicy płaczu. – Przepraszam, ale… Mój narzeczony zasłonił mnie i zginął i…
- Przykro mi – powiedział cicho Stiles. Derek zaczął popiskiwać cicho, patrząc na swoją siostrę i położył uszy po sobie. – Po tym ataku ci, którzy zdołali, skryli się w tym domu. Ludzie byli już przerażeni atakami, więc łowcy wzięli sprawy w swoje ręce i założyli czujniki, blokując wam drogę do miasteczka.
- Teoretycznie moglibyśmy uciec drugą stroną lasu, ale… Ścigaliby nas całe życie tak czy siak. Obce stada nie są zbyt chętne do przyjmowania niedobitków, a już na pewno nie tak dużej grupy. Prosiliśmy okoliczne stada o pomoc, ale wszystkie kategorycznie odmówiły wzięcia nas wszystkich. Musielibyśmy się rozdzielić, a tego nie chcemy. Lepiej umrzeć niż wyrzec się swojego stada, a jeśli mamy umrzeć, to chociaż umrzemy walcząc. Nie jak szczury uciekające z tonącego statku.
Stiles skinął, drapiąc się po głowie.
- Okej. Dobra. W tym ataku zginęli prawie wszyscy. Alarm wył dosyć często przez jakiś czas, ale prawie nikt nie ginął przez jakieś… dwa miesiące.
- Wychodziliśmy dla zmyłki, żeby Deaton bez problemu mógł nas zaopatrzać.
-To kolejna ofiara według danych policji. Alan Deaton, miejscowy weterynarz.
- Tak, był naszym doradcą. Pomagał nam, jak mógł. Łowcy dowiedzieli się o nim i go zabili.
- Wykrwawił się, zanim zdążyła dotrzeć do niego pomoc, z tego co pamiętam z raportu policji. Potem zginęła Maria i Ben.
- Kiedy Deaton przestał przynosić nam zapasy, próbowaliśmy wyżyć z tego, co jest w lesie, ale zimą ciężko było upolować coś, co mogłoby nas wykarmić. Podjęliśmy ryzyko i chcieliśmy się sami zaopatrzyć w mieście. Doszło do walki. Peter został ciężko ranny, ale daliśmy radę go uratować. Maria i Ben nie mieli tyle szczęścia.
Stiles nie rozumiał, dlaczego niektórzy Hale’owie zostali znalezieni martwi, „zaatakowani przez bestię”, a niektórzy widnieli jako zaginieni. Może łowcy nie chcieli, żeby policja zorientowała się, że atak był wymierzony w ich rodzinę?
Ale znowu… dlaczego nie Malia Hale? Jej zwłoki mogli przecież spokojnie porzucić razem z Patricią. Nie trzeba było jej zabijać osobno. Po co tłumaczyć się, że Patricia go zaatakowała? W końcu martwa i tak nie miała racji głosu. Gerard mógł wkręcić każdą jedną bajkę i jeśli w miarę trzymałaby się kupy, nikt by tego nie zakwestionował. Ale nie, on tego nie zrobił. Zabił najpierw Malię - i jeszcze to nagrał, sukinsyn - a dopiero potem jej matkę. Pozostawało tylko pytanie, dlaczego?
To wszystko było mega podejrzane.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że policja nigdy nie będzie w stanie dojść do prawidłowych wniosków. Co najmniej połowa osób, które według akt „zaginęły”, są martwe. Nie ma ciał, nie ma sprawców, nie ma motywu. Coś innego jest też ciekawe. Koroner upierał się, że pierwsze dwie osoby zostały zabite przez człowieka, który tylko upozorował ataki zwierząt. Przy ciele trzeciej ofiary nie było już żadnych wątpliwości.
- Czyli wilkołak, który zabija, pojawił się dopiero po jakimś czasie.
- Na to by wychodziło. Albo ten wilkołak nie wie, co robi i zabija dla samego zabijania, przypadkowo zrzucając winę na was…
- Albo ktoś celowo zabija, żeby zrzucić winę na nas – dokończyła Laura.
- Powiedziałaś, że pierwszą ofiarą był wilkołak. Ktoś próbował upozorować atak zwierzęcia, więc albo łowcy szukali pretekstu, żeby was zaatakować i sami pozorowali to wszystko, albo jest ktoś jeszcze, kto macza w tym wszystkim palce. Ugh… Tyle pytań i tak mało odpowiedzi. No i nie zapominajmy też o tej babce, która chciała mnie udusić.
Derek uniósł łeb, patrząc na niego.
- No co? – spytał Stiles. Laura uniosła brwi. Westchnął. – Jak wracałem od was, zaatakowała mnie jakaś babka. Chyba wilkołak, bo jej oczy świeciły się na niebiesko. Tak jak Petera czy Dereka. Chris Argent ją przegonił.
- Co obala teorię, że ze sobą współpracują.
- Ugh, o ile to wszystko nie było pod publiczkę. Nie mogę pozwolić sobie na luksus myślenia, że łowcy nie mają o mnie pojęcia.
Laura westchnęła ciężko, wydymając usta.
- To wszystko jest zbyt skomplikowane. Lepiej byś zrobił, gdybyś porozmawiał o tym z Peterem. On jest dobry w rozwikływaniu zagadek.
Rozmowa z Peterem nie przyniosła żadnych nowych informacji, tylko irytację i frustrację. Peter nie chciał wyjawić, do kogo wymykał się na bzykanko i kim są jego kontakty w mieście. (Co było całkiem logiczne. Nie chciał, żeby kolejne niewinne osoby znalazły się w niebezpieczeństwie.) Powiedział tylko, że te źródła w niczym mu nie pomogą. Podtrzymał wersję Laury praktycznie w 90%, co było zupełnie w porządku. Każdy zapamiętuje pewne rzeczy inaczej, ludzie mają tendencję do przeinaczania faktów i dodawania niektórych rzeczy od siebie, dlatego policja zawsze przesłuchiwała co najmniej kilka osób, zanim starała się odtworzyć wersję wydarzeń.
Peter był zły na swoją siostrę za to, że nie wkroczyła wcześniej. Uważał, że okazała słabość, nie reagując na zabicie omegi. Zaskoczyło go też to, że ktoś próbował zwalić winę za śmierć pierwszych dwóch ofiar na ataki zwierząt. Przyznał, że nie widzi w tym większego sensu.
Ciekawe natomiast było jego zdanie o Argentach. Uważał ich za niebezpiecznych, ale nie wszystkich miał za pokręconych. Peter był przekonany, że Gerard i Kate czerpali przyjemność z zabijania wilkołaków i chętnie naginali swój „kodeksik” w celu usprawiedliwienia swoich zbrodni. Resztę miał za idiotów podążających za rozkazami tych, którzy rządzili. Na pytanie o Chrisa Argenta zaśmiał się tylko i wzruszył ramionami. Byli w tym samym wieku, ale nie znał go zbyt dobrze, żeby móc coś na jego temat powiedzieć. Powiedział tylko, że „Chris to dupek”.
Stiles wiedział, że Peter coś ukrywa, dlatego nie miał – zbyt dużych – wyrzutów sumienia, że nie powiedział mu o Malii i nagraniu.
Po powrocie do domu wyciągnął swoje notatki i zaczął odtwarzać wydarzenia z wakacji.
„1.ALICJA FERGUSON, 31 (OMEGA) --> ŁOWCY? (brak reakcji alfy) ATAK ZWIERZĘCIA?
2.CONRAD PETERSON, 36 (CZŁ.) --> ? ATAK ZWIERZĘCIA?
3. PANI CLARKSON, 72 (CZŁ.) --> ? AT. ZW.
4. TRAVIS COLLINS, 52 (CZŁ.) --> ? AT. ZW.
5. KATE ARGENT, 30 (CZŁ.) --> ? AT. ZW.
6. TALIA I JOACHIM HALE, PATRICIA THOMPSON (WILK.) --> ŁOWCY / WYKRWAWIENIE SIĘ
7. ALAN DEATON, 49 (CZŁ.+ STADO) --> ŁOWCY / WYKRWAWIENIE SIĘ
8. MARIA, BEN (WILK.) --> ŁOWCY / WYKRWAWIENIE SIĘ”
Przy „pendrive” wpisał „Malia” i „Gerard Argent”. Do mężczyzny dopisał „MOTYW ???”. Stiles nie miał żadnego pomysłu, dlaczego Gerard zrobił to, co zrobił, tym bardziej, że mogła go złapać policja. Świr nagrał, jak strzela nastolatce w głowę. Ktoś, kto chce pozacierać swoje ślady, nie zostawia cholernego filmiku, co znaczy, że chciał, żeby ktoś go zobaczył. Tylko kto? I dlaczego?
Wyglądało na to, że ofiary zabite przez łowców się wykrwawiły. Były to wilkołaki lub osoby z nimi powiązane. Najciekawszy był jednak sam początek, czyli zabójstwo Alicji Ferguson. Laura twierdziła, że zabili ją łowcy, ale to, że Laura tak uważała, nie oznaczało, że tak musiało być. To mogła być na przykład ta sama kobieta, która go zaatakowała. Może to ona zabijała wszystkich? To było prawdopodobne. Stiles jednak wątpił, żeby była zamieszana w pierwsze dwa morderstwa. Koroner był przekonany, że te osoby nie zginęły w wyniku ataku zwierzęcia i Stiles miał przeczucie, że to ważny trop.
Nie trzymało się też kupy to, że ktoś próbował upozorować atak zwierzęcia w przypadku omegi. Kto i po co? Łowcy nie mieli powodów, żeby zacierać swoje ślady. Wiedzieli, jak zataić morderstwo bez śmiesznych sztuczek. Wkroczenie na ścieżkę wojenną ze stadem Hale’ów zdawało się ich nie martwić. Jeśli koroner miał rację, Alicja nie została zabita przez wilkołaki. Jeśli się mylił, mogła być to sprawka tego samego wilkołaka, który zabił całą resztę.
Czyli pozostaje wersja, że zabijają dwie osoby/grupy, pomyślał, patrząc na tablicę.
Coś mu w tym wszystkim umykało, tylko co?

 ***
Hej :)
Tak, wiem, za dużo znowu się nie działo, ale Stiles musi gdzieś zdobyć wszystkie potrzebne informacje. Mam nadzieję, że cała fabuła nie jest zbyt przewidywalna i uda mi się Was zaskoczyć.
Kolejny rozdział powinien być już bardziej interesujący. Tak myślę...
Pozdrawiam!


13 komentarzy:

  1. Ja na pewno będę zaskoczona święta rozleniwiają:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że nie jest zbyt prosta. Sama głowię się nad tą zagadką, ale ciągle za mało danych, aby wytworzył się jakiś konkretny obraz.
    Peter jest gejem? Muszę przyznać, że nie spodziewałam się. Czyżby jego kochankiem był ktoś z rodziny Argentów?
    Oczywiście, że Derekowi podoba się, że Stilles nie ma doświadczenia. On już go wszystkiego nauczyć xD Mogli by już zacząć się komunikować werbalnie, bo tak widzę ciężko ich przyszłość.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiadanie ale w tym przypadku muszę każdy rozdział przeczytać przynajmniej dwa razy zanim wszystko zrozumiem i uporządkuję w głowie tę listę ofiar..... No cóż, przynajmniej mam podwójną ( czasami potrójną) radość z czytania :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Radziłabym nie skupiać się na tym aż tak bardzo. Cała sytuacja jest mocno skomplikowana (ugh, niedopowiedzenie roku...), więc nie ma sensu się zarzynać, żeby coś z tego wyciągnąć. Wszystko wyjaśni się w swoim czasie (tak myślę?).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. A może Stilles dostał tego pendriva bo ktoś miał nadzieję że pokaże go wilkom i w ten sposób sprowokuje je do ataku? Ja myślę że to nie łowcy to rozpętali tylko ktoś trzeci kto chce się pozbyć wilków. Może stado tej omegi? Tylko jakoś motywu nie mogę wymyślić 😉Fajny rozdział choć oczywiście wyczekuję na jakieś bliższe relacje Stillesa i Dereka :) Dziękuję bardzo i pozdrawiam 😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej hej 😊
    Ja osobiście nadal plączę się w swoich pomysłach, więc z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie 😶. Od zawsze uwielbiam kryminały i wszelakiej maści zagadeczki, także to opowiadanko - jak i wszyskie pozostałe 😉- po prostu ubóstwiam. Życzę duuużo czasu na pisanie i WEEENYYY 😘
    Trzymaj się cieplutko,
    Joyssli

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba pierwszy raz cokolwiek komentuje na Twoim blogu, a przeczytałam już praktycznie wszystko. WSTYD. WSTYD I HAŃBA.
    To opowiadanie strasznie mi się spodobało, na prawdę. Pierwszy raz spotkałam się z tą parą na Twoim blogu, wcześniej jakoś nie trafiałam na nich, albo omijałam szerokim łukiem, sama nie wiem czemu. Jestem głupia ;-;. Nawet za bardzo nie wiedziałam jak oni wyglądają... I zaciekawiłaś mnie, zaczęłam szukać :D. Co prawda nie umiem przebrnąć przez serial, jak na razie utknęłam na trzecim odcinku ;-; Coś mnie hamuje... Po prostu... Ale za to opowiadania pochłaniam migusiem.
    Czy tylko ja mam wrażenie, że Derek w wilczej postaci jest taki jakiś 10 razy milszy i mniej Derekowaty? Jakby się nie wstydził pokazywać, że coś mu się podoba pod postacią wilka, ale pod postacią człowieka, to już żenada xD Pod postacia wilka to Stiles może miziać i dotykać, czemu nie. Ja w ogóle mam wrażenie, że Derek sobie nie do końca zdaje sprawę jak bardzo potrafi być dupkiem i jak bardzo to widać... może mi się tylko wydaje, nie wiem.
    Tak czy siak postacie są spoko. Peter tutaj i tak jest dosyć sympatyczny, jak na Petera, Laura jest taka typowa starsza siostra xD.
    Nie mam żadnych zastrzeżen. I nie, fabuła w cale nie jest przewidywalna, ja kompletnie nie umiem tego rozgryźć, tym bardziej, że nie oglądałam serialu. Tzn coś się tam domyślam i jakieś pomysły mam, co się może dziać, ale pewności nie mam. Kurde serio muszę obejrzeć ten serial, tym bardziej, że podobno rozkręca się dopiero pózniej, więc nie ma co się zniechęcać. A Derek jest fajny :D. Stiles pozniej tez bedzie.
    A co do reszty opowiadań, które czytałam Więz 1 i 2 to perełeczki. To znaczy 2 się jeszcze nie skończyła, ale już jest moja ulubiona <3. Wydaje mi się, że jak już się zmobilizowałam do jednego komentarza, to skomentuję każde opowiadanie, które mi się spodobało. Zasłużyłaś chociaż na to ;).
    Na prawdę podziwiam za wytrwałość i pomysłowość.
    Pozdrawiam i życzę ogromu weny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do serialu to ci powiem, że sama co chwilę się blokowałam na pierwszym sezonie, ale potem się wyciągnęłam. Tak do piątego, w którym tkwię aktualnie. XD ale warto się męczyć!
      A co do rozdziału - głowa mnie rozbolała od tego myślenia. Przed świętami jestem tak słodko rozleniwiona, więc... myślenie? Nie dla mnie, ale totalnie sądzę, że Peter czuje coś do Chrisa, co jest odrobinę przerażającą wizją. Uh. Ale przynajmniej Stiles jest totalnie Stilesowaty, za co kocham to opowiadanie. To mi wszystko wynagradza. :3 No i cały czas gdzieś w głowie mąci mi kanima. Adoptowana Malia i tak dalej... Kanima w ostatecznej formie? A może Jackson? I jeszcze grupa, która wrzuciła Stilesa do lasu - Kitty to ta która zaginęła i nie należała do stada, yup? Pytaniem jest czy kogoś zabili? A może przez nich się zaczęło? Choć bardziej obstawiałabym tu Gerarda. Xd
      Weny!

      Usuń
  7. Ech, czy tylko ja wchodzę tu, co najmniej dwa razy na dzień w oczekiwaniu na notkę? ( ̄∇ ̄")

    OdpowiedzUsuń
  8. Aktualnie kończę oglądać 3 sezon Teen Wolfa, a z każdym kolejnym odcinkiem, mam ochotę czytać twoje opowiadanie. No, ale niestety, człowiek to nie wilkołak, więc na notkę trzeba czekać (co nie zmienia faktu, że wchodzę tutaj praktycznie codziennie). Sterek ujął moje serce, tak bardzo mocno. Spodobała mi się scena na jeziorem. Derek mruczy, a Stiles czochra jego sierść. Piękna wizja. Mam nadzieję, że zaczną w blisko sposób, zbliżać się do siebie. Oh, uwielbiam twoją twórczość! Chociaż przyznam, na rozdziały tego opowiadania czekam z większą niecierpliwością, niż na inne z przeszłości.
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie rozdziały też są potrzebne, fajnie tak pogłówkować nad sprawą :D Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hey autorko dlugo bedziesz nas torturowala?;)
    Mija tydzien a ja wchodze tu 3 razy dziennie xD
    Weny
    Twoja steskniona fanka ;__)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    no naprawdę Drerk coś czuje do Stillsa patrząc na to jego zachowanie, jak bardzo cieszył się na jego widok...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)