Gdy Harris oddał kartkówki,
Stiles postanowił zadziałać z Dannym, wykorzystując to, że mulat podkochiwał
się w Scotcie. Stiles zastanawiał się, jak załatwić całą sprawę tak, żeby Scott
zbytnio go nie znienawidził, a i Danny był skory do ewentualnej współpracy w
przyszłości. Zdobycie kolejnych informacji odnośnie ludzi, którzy go
zaatakowali, pomogłoby mu zdecydować, czy to miało coś wspólnego z sytuacją
Hale’ów czy nie. Czuł w kościach, że obie sprawy są powiązane, ale prócz
pendrive’a nic ich więcej jak na razie nie łączyło.
No i w najbliższą sobotę była
pełnia. Stiles jeszcze nie był w tym tygodniu w lesie, więc nie miał pojęcia,
jak prawdziwe wilkołaki na nią reagują. Wcześniej jakoś nie przyszło mu do
głowy, żeby zapytać. To znaczy… przyszło, ale skwaszona mina Dereka skutecznie
powstrzymała go przed zadawaniem zbyt wielkiej ilości pytań.
Pełnia go ciekawiła. Było wiele
podań i mitów dotyczących tego zjawiska i sposobu, w jaki wilkołaki na nie
reagowały. Był ciekawy, jak wyglądało to w rzeczywistości.
- Hej, Scotty… - Stiles objął
przyjaciela, uśmiechając się lekko. Scott jęknął. – Pamiętasz o naszej umowie?
– Stiles wychwycił wzrokiem Danny’ego. Chłopak stał przy swojej szafce,
rozmawiając ze swoim najlepszym przyjacielem, Jacksonem Whittelmore i jego
dziewczyną, Lydią Martin, w której Stiles kochał się całymi latami. Jackson był
kapitanem szkolnej drużyny lacrosse, która trzy lata z rzędu zdobyła
mistrzostwo. Scott dałby wszystko, żeby być w pierwszym składzie drużyny, ale
jego astma skutecznie trzymała go na ławce rezerwowych. Przynajmniej miał
wymówkę, dlaczego nie udało mu się znaleźć w pierwszym składzie. Stiles był po
prostu beznadziejny, ale solidarnie wstąpił w szeregi drużyny razem ze swoim
przyjacielem. Nie, żeby miał ostatnio czas pojawiać się na treningach.
- Co mam zrobić? – spytał Scott,
wydymając usta. Wyglądał jak kopnięty szczeniak.
- Ej, nie rób takiej miny.
Dostałeś B, nie narzekaj. Taka ocena podnosi ci średnią u Harrisa. Ja muszę żyć
z twoim F+.
Scott westchnął ciężko.
- Co mam zrobić i jak bardzo
będzie to nieprzyjemne?
- Potrzebuję, żeby Danny włamał
się w kilka miejsc i sprawdził mężczyznę, który nazywa się Ben Winston. - Scott
zmarszczył brwi. – To jeden z facetów, który wywiózł mnie do lasu przekonany,
że bestia rozszarpie mnie na strzępy.
- Co ci dadzą te informacje? I
czemu nie zgłosiłeś na policję, że znasz tożsamość ludzi, którzy cię
zaatakowali? Przecież…
- Scott! – Przerwał mu. –
Słuchaj, wiem co robię. To mój tata jest gliniarzem, pamiętasz? Dopóki nie
zdobędę dowodów, nie ma sensu, żebym mieszał w to policję, okej? Po prostu mi
zaufaj, dobra? Tak samo jak z pójściem do lasu. Ja tylko… egh, to
skomplikowane. Wszystko ci powiem, kiedy przyjdzie na to czas. Na chwilę obecną
potrzebuję tych informacji. Ben Winston. Jego dokładne dane mam gdzieś… tutaj.
– Stiles przeszukał swój plecak w poszukiwaniu kartki, na której miał potrzebne
informacje. Wręczył ją Scottowi. – Potrzebuję wszystkiego, co można znaleźć na
tego gościa. Wiek, miejsce pracy, za co był karany. Wyciągi z banku, zdjęcia,
ludzie, z którymi się zadawał. Szczególnie interesuje mnie ktoś, kto mógł mieć
na imię Matt, bo to ten mnie postrzelił. No i kobieta, na którą mówią „Kitty”.
Każda informacja może być cenna.
- Każesz mi to zrobić, bo Danny
na mnie leci, prawda?
- Ta.
- Egh. Nienawidzę cię.
- Też cię kocham, Scotty!
Scott tylko westchnął
cierpiętniczo.
- Jak będę musiał iść na gejowską
randkę to cię zabiję! – mruknął przez zaciśnięte zęby.
- Okej. Tylko najpierw zdobądź
dla mnie te informacje.
Scott wydął usta, wyraźnie
niezadowolony, ale obaj wiedzieli, że to zrobi. Stiles i Scott byli jak bracia.
Mieli swój własny kodeks braterski. W takich sytuacjach się nie odmawiało.
Na przerwie na lunch Danny,
Lydia, Jackson i jeszcze kilka innych popularnych dzieciaków dosiadło się do
ich stolika. Allison w pierwszej chwili była zaskoczona, że Scott ją trochę
ignoruje i rozmawia z Dannym, ale widząc jak Stiles gapi się na nich, musiała
dojść do tego, kto maczał w tym palce.
Allison i Lydia były
przyjaciółkami, więc Scott chcąc nie chcąc spędzał czas z nią i Jacksonem.
Stiles nie był pewny, czy powinien być zazdrosny, czy wdzięczny, że nie musi
znosić Jacksona. Ten koleś był jak istota kompletnie wyprana z ludzkiej
inteligencji i potrafiąca zaistnieć tylko na boisku. Stiles nie mógł pojąć, jak
najlepsza uczennica w całej ich szkole skończyła z takim dupkiem, nawet jeśli
był cholernym kapitanem.
- Stilinski, słyszałem plotki, że
ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i cię postrzelił – rzucił Jackson,
uśmiechając się kpiąco.
- I zostawił go w lesie na
pożarcie bestii – dodał Scott, patrząc na Jacksona z uniesionymi brwiami.
Wszyscy wiedzieli, że Jacksona bardzo interesuje las. Często schodził na ten
temat. Do tej pory prawie nikt nie wiedział, gdzie znaleziono Stilesa, bo
policja nie chciała, żeby ludzie poczuli się bezpiecznie i zaczęli kręcić się w
okolicach lasu.
- Akurat! – prychnął Jackson.
Stiles wzruszył ramionami.
- Widziałeś bestię? – spytał
Danny.
- Jaasne i jeszcze uciekłem z
dwoma ranami postrzałowymi – mruknął. – Nie, niczego nie widziałem. Byłem
blisko granicy, łowcy mnie znaleźli i zadzwonili po karetkę, koniec historii.
Teoretycznie lasy były
bezpieczne. Wilkołaki je patrolowały, obawiając się ataku łowców. Stiles
wiedział, że stado nie skrzywdziłoby nikogo, ale ktoś jednak zabijał tuż pod
ich nosem. Stiles nie chciał narażać nikogo, nawet takiego dupka jak Jackson.
Z chęcią powiedziałby Scottowi…
Gdyby nie to, że ten był chłopakiem Allison.
- Stilinski jest tak niesmaczny,
że nawet bestia się nim nie zainteresowała – skomentował Jackson.
- Noo, więc ty zdecydowanie
musisz na siebie uważać, Jackson. W końcu nie chcemy, żeby bestie rozciągnęły
twoje flaki po całym lesie i ujawniły, że masz tylko jeden zwój mózgowy.
Jackson zacisnął zęby, zły za ten
komentarz, zwłaszcza że jego znajomi podśmiewali się z niego cicho.
Dobra, Jackson nie był aż taki
głupi, miał całkiem przyzwoite oceny. Musiał mieć, jeśli chciał być w drużynie.
Nie znaczyło to jednak, że Stiles uważał go za kogoś inteligentnego. Nope.
Odmawiał i już.
Lydia spojrzała na niego krótko.
Chyba podobał jej się ten komentarz. Ani myślała bronić swojego chłopaka.
Jej uwaga skupiła się na nim
tylko przez kilka sekund, bo potem wróciła do swojej rozmowy z Allison o
modzie. Normalnie w tej sytuacji Stiles miałby palpitacje serce. Dobra, trochę
miał, ale nie było tak samo, jak wcześniej. Jakoś tak… Nie. Gdyby to jednak
Derek na niego spojrzał, tak naprawdę spojrzał albo chociaż się do niego
uśmiechnął…
Jezu, serce zaczęło mu walić w
piersi na samą myśl.
Po zajęciach pojechał na zakupy,
a potem standardowo do lasu. Dzień był wyjątkowo ciepły jak na koniec marca. Wilki
wygrzewały się w słońcu, obserwując leniwie jak Aiden, Ethan i Natalia targają
się za uszy i ogony i podgryzają sobie łapy.
- Cześć wszystkim! – rzucił
Stiles z uśmiechem. Brązowy wilk podniósł głowę i zastrzygł uszami. – Tak, tak,
mam jedzenie.
Stiles do tej pory jeszcze nie
widział wszystkich w postaci wilka. Miał okazję dobrze przyjrzeć się Derekowi i
dzieciom. Laurę i Petera widział tylko przez chwilę. Reszty nie. Nie miał pojęcia,
kto kryje się pod postacią tych, którzy wylegiwali się w słońcu. Podejrzewał
jedynie, że czarny wilk leżący najbliżej dzieci to Cora. Peter, Derek i Laura,
cała trójka miała czarne futro. Cora pewnie też.
Brązowy wilk zamerdał ogonem i po
chwili w jego miejscu stał już Liam, patrząc na niego z nadzieją.
- Przyniosłeś cukierki? – spytał.
- Egh, serio stary? Wydaje mi
się, że mam, ale nie rozrywaj mnie na strzępy, jeśli przypadkiem ich nie
wziąłem ze sklepu.
Liam pokiwał głową. Stiles
wręczył mu torbę.
- Gdzie Laura? – spytał.
- Ona i Derek są nad jeziorem. To
jakieś pięć minut drogi w tamtą stronę. – Liam wskazał mu kierunek.
- Spoko, dzięki.
Liam skinął i z zadowoloną miną
wniósł torbę do domu. Stiles miał nadzieję, że naprawdę nie zapomniał tych
cukierków ze sklepu. Nie chciał, żeby Liam w szale wystartował za nim przez
las.
Dojście nad jezioro nie zajęło mu
długo i nie trudno było znaleźć drogę. Przez las prowadziła dość dobrze
widoczna ścieżka.
Jezioro było całkiem duże z praktycznie
całym brzegiem zarośniętym wysokimi krzakami. Tylko w jednym miejscu był kawałek
dzikiej plaży, przy której znajdowało się sporo wielkich, wyłaniających się
częściowo z wody skał. Niektóre z nich były płaskie z wierzchu. Na jednej z
nich leżały dwa czarne wilki.
Stiles pokręcił głową. Nawet nie
chciał myśleć, ile czasu wilkołaki spędzały latem w swojej wilczej skórze.
Derek uniósł pysk z łap i
spojrzał prosto na niego. Laura po chwili zrobiła to samo, oglądając się.
Wyszczerzyła zęby w wilczym uśmiechu, widząc go i zamerdała ogonem. Stiles
zaśmiał się,
- Hej! – rzucił.
Podchodząc bliżej zauważył, że
Derek cały czas macha leniwie ogonem. Zdziwiło go to trochę. Nie sądził, żeby
jego widok cieszył młodego wilka.
- Kilka ciepłych dni i już
wszyscy wylegują się na słońcu? – rzucił Stiles, wchodząc ostrożnie na skały i
siadając niedaleko wilków. – Nawet nie ma z kim pogadać.
Derek wywrócił oczami. Wyglądało
to niezwykle komicznie u wilka. Laura ziewnęła szeroko i przeciągnęła się,
wstając. Po chwili zmieniła się w swoją ludzką postać. Stiles zamknął oczy,
rumieniąc się.
- Robisz to specjalnie! –
zarzucił jej.
- Jakbyś nigdy nie widział gołej
baby! – odparowała.
- Żebyś wiedziała, że nie
widziałem! – krzyknął. - Mam siedemnaście lat i nie jestem specjalnie
popularny!
- Czy ty właśnie przyznałeś się
do tego, że jesteś prawiczkiem? – drażniła się. – Już, ubrałam sukienkę.
Stiles rozsunął ostrożnie
powieki, żeby sprawdzić, czy mówi prawdę. Odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że
rzeczywiście jest ubrana.
- No? – Laura uniosła jedną brew,
patrząc na niego z głupawym uśmiechem na ustach.
Stiles zarumienił się. Serce
zaczęło mu bić szybciej z nerwów i wiedział, że wilkołaki to słyszą. To było
cholernie irytujące i żenujące. Nie miał pojęcia, jak one to znoszą. W takich
stadach prywatność pewnie nie istniała.
- Eee… tylko teoretycznie? –
spróbował czując, że rumieniec sięgnął już czubków jego uszu.
Nie wstydził się swojego braku
doświadczenia. No, przez jakieś 80% czasu. Jeszcze nie tak dawno nie przejmował
się tym ani trochę. Znał swoją pozycję społeczną w szkole i wiedział, że nigdy
nie będzie popularnym dzieciakiem. Było mu z tą świadomością całkiem dobrze.
Miał Scotta, z którym spędzał cały swój wolny czas. Obaj byli prawiczkami,
żaden z nich nigdy nie miał dziewczyny, a ich doświadczenie kończyło się na całowaniu.
Mogli być cholernymi prawiczkami razem. Potem jednak… Allison przeprowadziła
się do Beacon Hills, ona i Scott zakochali się w sobie na zabój i Scott szybko
nabrał doświadczenia. Stiles nie chciał być zazdrosny, ale nic nie mógł na to
poradzić. Allison była śliczna i urocza, każdy chłopak marzył o takiej
dziewczynie. Scott coraz więcej czasu spędzał z nią i szybko wyłamał się z
grupy osób niedoświadczonych, do których Stiles ciągle należał.
Wiele osób robiło to dla samego
zrobienia, nie ważne z kim i gdzie,
byleby się tego pozbyć. Zupełnie jakby była to jakaś zaraza. Stiles nie
wiedział co o tym myśleć, ale zdecydowanie nie chciał się pozbyć tego w taki
sposób. (A chciał się tego pozbyć tak samo jak każdy inny siedemnastoletni
chłopak.) Coś w nim broniło się przed tym rękami i nogami, więc… czekał, aż
znajdzie odpowiednią osobę.
I starał się unikać tego tematu w
obecności osób, których nie uważał za swoich przyjaciół. Niby wszyscy wiedzieli
tak czy siak, ale niektórzy debile (czytaj: Jackson) uważali to za dobry powód
do pośmiania się. Stiles miał ochotę walnąć go w pysk za każdym jednym razem,
kiedy tylko ktoś pokroju Jacksona zaczynał temat.
- Hej, nie masz się czym
przejmować – powiedziała Laura, uśmiechając się szeroko. Derek podniósł się i
przeciągnął, po czym podszedł do Stilesa i położył się obok niego. Stiles
spojrzał na niego pytająco. – Pogłaskaj go. Promienie słońca i głaskanie to
wspaniałe połączenie. – Stiles ostrożnie wsunął palce w miękką sierść Dereka.
Gdy wilk zamruczał zadowolony, Stiles zaczął go czochrać po grzbiecie i za
uszami. Derek zamknął oczy i westchnął cicho z zadowolenia. – Jeśli cię to
uspokoi, sama straciłam dziewictwo jak miałam dziewiętnaście lat. Cora i Isaac
są w twoim wieku i też jeszcze tego nie robili. To normalne.
- Wiem. Po prostu… - sapnął
sfrustrowany. – Kilka osób w szkole lubi sobie z tego żartować… Ze mnie, znaczy
się, i trochę mnie to irytuje.
- Spójrz na to inaczej… Ktoś może
się ucieszyć, że na niego poczekałeś.
- Albo się wkurzać, że nic na ten
temat nie wiem.
Stiles nie mógł uwierzyć w to, że
gada o tym przy Dereku Hale. Facecie, który był we wszystkich jego mokrych
snach i o którym Stiles myślał za każdym razem od jakiegoś miesiąca, kiedy
zaspokajał swoje potrzeby. Naprawdę miał nadzieję, że wilkołaki nie potrafią
czytać w myślach.
Laura uśmiechnęła się szeroko,
patrząc na Dereka.
- Idę o zakład, że będzie tak jak
mówię.
Stiles tylko pokręcił głową.
- Wszyscy jesteście strasznie
pewni siebie, to cholernie irytujące. W każdym razie, chciałem cię spytać o
dwie rzeczy. Pierwsza to pełnia księżyca. Nic nie udało mi się wyciągnąć od
Dereka, a potem jakoś zapomniałem spytać.
- Szkoda sobie strzępić języka –
wzruszyła ramionami. – Peter napisał ci już nawet listę zakupów. Przyjdziesz i
sam się przekonasz.
Tak, tak, tak!
- Ale nikt mnie tutaj nie zje,
prawda? – spytał żartobliwie.
- Jeśli kupisz nam to, co chcemy,
to nie – zaśmiała się.
- Dam z siebie wszystko. – Stiles
wywrócił oczami. - Dobra, to teraz druga sprawa. Chciałbym, żebyś mi
opowiedziała jak to wszystko się zaczęło. Rozumiem, że łowcy was zaatakowali,
ale interesują mnie okoliczności towarzyszące. Wiem, że Kate Argent była ofiarą
numer pięć. Gdyby udało ci się ułożyć logiczny ciąg zdarzeń, mogłoby mi to
pomóc w szukaniu osoby odpowiedzialnej za te wszystkie zabójstwa – powiedział
szybko, nie robiąc ani jednej przerwy.
Laura zrobiła wielkie oczy.
- Jezu, czy ty bierzesz kiedyś
oddech? – Stiles spojrzał na nią wyczekująco. – Okej. Dobra. Nic nie pominąć…
Hmm, w takim razie wszystko zaczęło się od pewnej kobiety. Była omegą szukającą
stada. Jej własne zostało wyrżnięte przez sąsiednią watahę, która chciała
przejąć ich ziemie. Tak przynajmniej twierdził nasz informator.
- Wiesz, jak się nazywała? –
spytał Stiles. Wyciągnął z kieszeni mały notes i ołówek i zaczął skrobać na
kartce wszystko, co mówiła Laura.
- Coś na „A”. Anita? Nie,
inaczej…
- Alicja? – podsunął Stiles.
- Tak! Właśnie tak! Alicja. Mama
miała się z nią spotkać i zdecydować, czy przyjmie ją do naszego stada. Zanim
jednak doszło do spotkania, łowcy dopadli omegę i ją zabili. Potem… wielu z nas
było o to złych. Chcieliśmy, żeby mama jakoś zareagowała na to, co zrobili
łowcy, ale mama nie chciała zaczynać z nimi wojny. Dała jednak ostrzeżenie
Chrisowi Argentowi, że jeśli taka sytuacja się powtórzy i łowcy zabiją na
naszym terytorium niewinnego wilka – w końcu nikt nie wiedział, czy Alicja
kogoś skrzywdziła, czy nie – to nie będziemy tacy pobłażliwi.
Stiles zmarszczył brwi.
- Czekaj, czekaj. Co masz na
myśli mówiąc, że nie wiedzieli, czy kogoś skrzywdziła? To ma jakieś znaczenie?
- Uhm, tak? Łowcy kierują się
kodeksem. No, nie wszyscy, jak widać, skoro Argentowie postawili sobie za cel,
żeby nas wytłuc. Do tej pory nas nie ruszali, bo wiedzieli, że nikomu nie
robimy krzywdy. Łowcy to jak policja w świecie istot nadprzyrodzonych. Kiedy
ktoś zaczyna krzywdzić ludzi, wkraczają do akcji i pozbywają się tej istoty.
- Okej, czyli zaczęło się od
omegi. Nazywała się Alicja Ferguson, to ofiara numer jeden. Co było dalej?
- Niedługo po tym w lesie znaleziono
kolejne ciało. Tym razem mężczyzny.
- Conrad Peterson,
trzydziestosześcioletni mechanik. Wdowiec – uzupełnił Stiles. Siedział w tym
tyle czasu, że już chyba wszystko siedziało w jego głowie.
- Mhm. Nie mieliśmy z tym nic
wspólnego, ale łowcy twierdzili, że ofiary zostały zabite przez wilkołaki. Nikt
z nas tego nie zrobił, no i nie było innego wilkołaka w pobliżu.
Wiedzielibyśmy. Mieli za mało dowodów, żeby coś zrobić. Potem pojawiły się
kolejne dwa ciała. Nasz tata je widział. To była z pewnością robota wilkołaka.
Próbował śledzić go po zapachu, ale szybko zgubił trop.
- A potem była Kate Argent.
- Zginęła jakieś dwa tygodnie
później od tych dwóch morderstw. Ponoć ciocia Patricia zaatakowała ją i
Gerarda. On dał sobie z nią radę, ale Kate nie miała tyle szczęścia. – Laura
potarła nasadę nosa. – Gerard się wściekł. Kate była jego jedyną córką.
Poprzysiągł zemstę. Zaczął od zabicia Patricii i przybranej córki Petera,
Malii.
- Gdzie był wtedy Aiden, Ethan i
Natalia?
- Derek ich pilnował. Malia miała
spędzić noc u swojej koleżanki z klasy, ale pokłóciły się i nie doszło do
nocowania. Wróciła do domu. Gerard skorzystał z okazji i zabił je obydwie.
Zmarszczył brwi. Coś mu tu nie
grało.
Patricia Thompson została
znaleziona martwa w swoim domu, to się zgadzało, ale Malia Hale była uważana za
zaginioną. Po co Gerard miałby ukrywać jej ciało? Do tej pory nikt nie wiedział,
kto zaatakował Patricie i dlaczego. Policja podejrzewała, że był to ktoś, kto
miał porachunki z Peterem. Cała rodzina Hale’ów była prawnikami, Peter też.
Ktoś mógł być zły na niego za to, że go nie wybronił lub coś w tym stylu.
Policja często spotykała się z tego typu sprawami.
Gerard Argent…
Stiles widział go tylko dwa razy
i to z daleka, ale…
Zamarł. Malia Hale. To ona była
tym wilkołakiem na filmiku! A starszy mężczyzna, który ją zabił, to Gerard
Argent. Nie mógł uwierzyć, że nie pomyślał o tym wcześniej!
Zagryzł dolną wargę. To dalej nie
wyjaśniało, dlaczego miał w kieszeni pendrive z nagraniem, jak Gerard zabija
Malię. Zdecydował, że zachowa to dla siebie, dopóki nie uda mu się rozwikłać
zagadki. Zamiast tego spytał:
- Okej… Gdzie był wtedy Peter?
Laura podrapała się po głowie.
- To… dobre pytanie. Ugh… Peter
był prawdopodobnie u swojego kochanka. – Stiles wywalił na nią oczy.
- Powtórz, proszę. Peter był
gdzie?
- U swojego kochanka.
- Uh-huh. A jego partnerka?
Wiedziała o jego skokach w bok?
- To nie były skoki w bok. Peter
jest totalnie gejem, nigdy się z tym nie krył. Przygarnął Malię jak był bardzo
młody, ale to nie było jego prawdziwe dziecko. Z czasem zapragnął mieć swoje
własne. Patricia dowiedziała się o nas zupełnie przypadkiem. Była od niego
starsza o 6 lat i chorowała na AIDS. Poprosiła mamę o przemienienie jej. Mama
się zgodziła. Gdy Patricia już nie musiała martwić się chorobą, wreszcie mogła
pozwolić sobie na luksus, jakim było dziecko. Patricia i Peter się nie kochali.
Po prostu oboje pragnęli mieć dziecko.
- Okej, rozumiem. Czyli Patricia
zabiła Kate, a Gerard w odwecie pozbył się jej i Malii. Dziewczynka mogła
wtrącić się do walki. Gerard pewnie powiedział, że nie miał wyboru czy coś.
- To możliwe – zgodziła się
Laura. Westchnęła. – Potem… mama jeszcze nie podjęła decyzji, jak postąpić w
tej sytuacji, bo dosłownie kilka godzin później łowcy zaatakowali całe nasze
stado. Peter miał jakieś kontakty. Ostrzegł mamę i resztę, ale było już za
późno. Starsi członkowie stada przyblokowali łowców, żebyśmy mogli schronić się
w naszym rodzinnym domu, czyli tutaj. Cora była tu razem z Derekiem i dziećmi.
Reszta z nas dała radę tutaj dotrzeć, kiedy pozostali… - Laura urwała i
pokręciła głową. Była na granicy płaczu. – Przepraszam, ale… Mój narzeczony
zasłonił mnie i zginął i…
- Przykro mi – powiedział cicho
Stiles. Derek zaczął popiskiwać cicho, patrząc na swoją siostrę i położył uszy
po sobie. – Po tym ataku ci, którzy zdołali, skryli się w tym domu. Ludzie byli
już przerażeni atakami, więc łowcy wzięli sprawy w swoje ręce i założyli
czujniki, blokując wam drogę do miasteczka.
- Teoretycznie moglibyśmy uciec
drugą stroną lasu, ale… Ścigaliby nas całe życie tak czy siak. Obce stada nie
są zbyt chętne do przyjmowania niedobitków, a już na pewno nie tak dużej grupy.
Prosiliśmy okoliczne stada o pomoc, ale wszystkie kategorycznie odmówiły
wzięcia nas wszystkich. Musielibyśmy się rozdzielić, a tego nie chcemy. Lepiej
umrzeć niż wyrzec się swojego stada, a jeśli mamy umrzeć, to chociaż umrzemy
walcząc. Nie jak szczury uciekające z tonącego statku.
Stiles skinął, drapiąc się po
głowie.
- Okej. Dobra. W tym ataku
zginęli prawie wszyscy. Alarm wył dosyć często przez jakiś czas, ale prawie
nikt nie ginął przez jakieś… dwa miesiące.
- Wychodziliśmy dla zmyłki, żeby
Deaton bez problemu mógł nas zaopatrzać.
-To kolejna ofiara według danych
policji. Alan Deaton, miejscowy weterynarz.
- Tak, był naszym doradcą.
Pomagał nam, jak mógł. Łowcy dowiedzieli się o nim i go zabili.
- Wykrwawił się, zanim zdążyła
dotrzeć do niego pomoc, z tego co pamiętam z raportu policji. Potem zginęła
Maria i Ben.
- Kiedy Deaton przestał przynosić
nam zapasy, próbowaliśmy wyżyć z tego, co jest w lesie, ale zimą ciężko było
upolować coś, co mogłoby nas wykarmić. Podjęliśmy ryzyko i chcieliśmy się sami
zaopatrzyć w mieście. Doszło do walki. Peter został ciężko ranny, ale daliśmy
radę go uratować. Maria i Ben nie mieli tyle szczęścia.
Stiles nie rozumiał, dlaczego
niektórzy Hale’owie zostali znalezieni martwi, „zaatakowani przez bestię”, a
niektórzy widnieli jako zaginieni. Może łowcy nie chcieli, żeby policja
zorientowała się, że atak był wymierzony w ich rodzinę?
Ale znowu… dlaczego nie Malia
Hale? Jej zwłoki mogli przecież spokojnie porzucić razem z Patricią. Nie trzeba
było jej zabijać osobno. Po co tłumaczyć się, że Patricia go zaatakowała? W
końcu martwa i tak nie miała racji głosu. Gerard mógł wkręcić każdą jedną bajkę
i jeśli w miarę trzymałaby się kupy, nikt by tego nie zakwestionował. Ale nie,
on tego nie zrobił. Zabił najpierw Malię - i jeszcze to nagrał, sukinsyn - a
dopiero potem jej matkę. Pozostawało tylko pytanie, dlaczego?
To wszystko było mega podejrzane.
- Najgorsze w tym wszystkim jest
to, że policja nigdy nie będzie w stanie dojść do prawidłowych wniosków. Co
najmniej połowa osób, które według akt „zaginęły”, są martwe. Nie ma ciał, nie
ma sprawców, nie ma motywu. Coś innego jest też ciekawe. Koroner upierał się,
że pierwsze dwie osoby zostały zabite przez człowieka, który tylko upozorował
ataki zwierząt. Przy ciele trzeciej ofiary nie było już żadnych wątpliwości.
- Czyli wilkołak, który zabija,
pojawił się dopiero po jakimś czasie.
- Na to by wychodziło. Albo ten
wilkołak nie wie, co robi i zabija dla samego zabijania, przypadkowo zrzucając
winę na was…
- Albo ktoś celowo zabija, żeby
zrzucić winę na nas – dokończyła Laura.
- Powiedziałaś, że pierwszą
ofiarą był wilkołak. Ktoś próbował upozorować atak zwierzęcia, więc albo łowcy
szukali pretekstu, żeby was zaatakować i sami pozorowali to wszystko, albo jest
ktoś jeszcze, kto macza w tym wszystkim palce. Ugh… Tyle pytań i tak mało
odpowiedzi. No i nie zapominajmy też o tej babce, która chciała mnie udusić.
Derek uniósł łeb, patrząc na
niego.
- No co? – spytał Stiles. Laura
uniosła brwi. Westchnął. – Jak wracałem od was, zaatakowała mnie jakaś babka.
Chyba wilkołak, bo jej oczy świeciły się na niebiesko. Tak jak Petera czy
Dereka. Chris Argent ją przegonił.
- Co obala teorię, że ze sobą
współpracują.
- Ugh, o ile to wszystko nie było
pod publiczkę. Nie mogę pozwolić sobie na luksus myślenia, że łowcy nie mają o
mnie pojęcia.
Laura westchnęła ciężko,
wydymając usta.
- To wszystko jest zbyt
skomplikowane. Lepiej byś zrobił, gdybyś porozmawiał o tym z Peterem. On jest
dobry w rozwikływaniu zagadek.
Rozmowa z Peterem nie przyniosła
żadnych nowych informacji, tylko irytację i frustrację. Peter nie chciał
wyjawić, do kogo wymykał się na bzykanko i kim są jego kontakty w mieście. (Co
było całkiem logiczne. Nie chciał, żeby kolejne niewinne osoby znalazły się w
niebezpieczeństwie.) Powiedział tylko, że te źródła w niczym mu nie pomogą.
Podtrzymał wersję Laury praktycznie w 90%, co było zupełnie w porządku. Każdy
zapamiętuje pewne rzeczy inaczej, ludzie mają tendencję do przeinaczania faktów
i dodawania niektórych rzeczy od siebie, dlatego policja zawsze przesłuchiwała
co najmniej kilka osób, zanim starała się odtworzyć wersję wydarzeń.
Peter był zły na swoją siostrę za
to, że nie wkroczyła wcześniej. Uważał, że okazała słabość, nie reagując na
zabicie omegi. Zaskoczyło go też to, że ktoś próbował zwalić winę za śmierć
pierwszych dwóch ofiar na ataki zwierząt. Przyznał, że nie widzi w tym
większego sensu.
Ciekawe natomiast było jego
zdanie o Argentach. Uważał ich za niebezpiecznych, ale nie wszystkich miał za
pokręconych. Peter był przekonany, że Gerard i Kate czerpali przyjemność z
zabijania wilkołaków i chętnie naginali swój „kodeksik” w celu
usprawiedliwienia swoich zbrodni. Resztę miał za idiotów podążających za
rozkazami tych, którzy rządzili. Na pytanie o Chrisa Argenta zaśmiał się tylko
i wzruszył ramionami. Byli w tym samym wieku, ale nie znał go zbyt dobrze, żeby
móc coś na jego temat powiedzieć. Powiedział tylko, że „Chris to dupek”.
Stiles wiedział, że Peter coś
ukrywa, dlatego nie miał – zbyt dużych – wyrzutów sumienia, że nie powiedział
mu o Malii i nagraniu.
Po powrocie do domu wyciągnął
swoje notatki i zaczął odtwarzać wydarzenia z wakacji.
„1.ALICJA FERGUSON, 31 (OMEGA)
--> ŁOWCY? (brak reakcji alfy) ATAK ZWIERZĘCIA?
2.CONRAD PETERSON, 36 (CZŁ.)
--> ? ATAK ZWIERZĘCIA?
3. PANI CLARKSON, 72 (CZŁ.) --> ? AT. ZW.
4. TRAVIS COLLINS, 52 (CZŁ.) --> ? AT. ZW.
5. KATE ARGENT, 30 (CZŁ.) -->
? AT. ZW.
6. TALIA I JOACHIM HALE, PATRICIA
THOMPSON (WILK.) --> ŁOWCY / WYKRWAWIENIE SIĘ
7. ALAN DEATON, 49 (CZŁ.+ STADO)
--> ŁOWCY / WYKRWAWIENIE SIĘ
8. MARIA, BEN (WILK.) -->
ŁOWCY / WYKRWAWIENIE SIĘ”
Przy „pendrive” wpisał „Malia” i
„Gerard Argent”. Do mężczyzny dopisał „MOTYW ???”. Stiles nie miał żadnego
pomysłu, dlaczego Gerard zrobił to, co zrobił, tym bardziej, że mogła go złapać
policja. Świr nagrał, jak strzela nastolatce w głowę. Ktoś, kto chce pozacierać
swoje ślady, nie zostawia cholernego filmiku, co znaczy, że chciał, żeby ktoś
go zobaczył. Tylko kto? I dlaczego?
Wyglądało na to, że ofiary zabite
przez łowców się wykrwawiły. Były to wilkołaki lub osoby z nimi powiązane.
Najciekawszy był jednak sam początek, czyli zabójstwo Alicji Ferguson. Laura
twierdziła, że zabili ją łowcy, ale to, że Laura tak uważała, nie oznaczało, że
tak musiało być. To mogła być na przykład ta sama kobieta, która go
zaatakowała. Może to ona zabijała wszystkich? To było prawdopodobne. Stiles
jednak wątpił, żeby była zamieszana w pierwsze dwa morderstwa. Koroner był
przekonany, że te osoby nie zginęły w wyniku ataku zwierzęcia i Stiles miał
przeczucie, że to ważny trop.
Nie trzymało się też kupy to, że
ktoś próbował upozorować atak zwierzęcia w przypadku omegi. Kto i po co? Łowcy
nie mieli powodów, żeby zacierać swoje ślady. Wiedzieli, jak zataić morderstwo
bez śmiesznych sztuczek. Wkroczenie na ścieżkę wojenną ze stadem Hale’ów
zdawało się ich nie martwić. Jeśli koroner miał rację, Alicja nie została
zabita przez wilkołaki. Jeśli się mylił, mogła być to sprawka tego samego
wilkołaka, który zabił całą resztę.
Czyli pozostaje wersja, że
zabijają dwie osoby/grupy, pomyślał, patrząc na tablicę.
Coś mu w tym wszystkim umykało,
tylko co?
Kolejny rozdział powinien być już bardziej interesujący. Tak myślę...
Pozdrawiam!
Ja na pewno będę zaskoczona święta rozleniwiają:-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie jest zbyt prosta. Sama głowię się nad tą zagadką, ale ciągle za mało danych, aby wytworzył się jakiś konkretny obraz.
OdpowiedzUsuńPeter jest gejem? Muszę przyznać, że nie spodziewałam się. Czyżby jego kochankiem był ktoś z rodziny Argentów?
Oczywiście, że Derekowi podoba się, że Stilles nie ma doświadczenia. On już go wszystkiego nauczyć xD Mogli by już zacząć się komunikować werbalnie, bo tak widzę ciężko ich przyszłość.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Uwielbiam twoje opowiadanie ale w tym przypadku muszę każdy rozdział przeczytać przynajmniej dwa razy zanim wszystko zrozumiem i uporządkuję w głowie tę listę ofiar..... No cóż, przynajmniej mam podwójną ( czasami potrójną) radość z czytania :))
OdpowiedzUsuńHej :) Radziłabym nie skupiać się na tym aż tak bardzo. Cała sytuacja jest mocno skomplikowana (ugh, niedopowiedzenie roku...), więc nie ma sensu się zarzynać, żeby coś z tego wyciągnąć. Wszystko wyjaśni się w swoim czasie (tak myślę?).
UsuńPozdrawiam!
A może Stilles dostał tego pendriva bo ktoś miał nadzieję że pokaże go wilkom i w ten sposób sprowokuje je do ataku? Ja myślę że to nie łowcy to rozpętali tylko ktoś trzeci kto chce się pozbyć wilków. Może stado tej omegi? Tylko jakoś motywu nie mogę wymyślić 😉Fajny rozdział choć oczywiście wyczekuję na jakieś bliższe relacje Stillesa i Dereka :) Dziękuję bardzo i pozdrawiam 😀
OdpowiedzUsuńHej hej 😊
OdpowiedzUsuńJa osobiście nadal plączę się w swoich pomysłach, więc z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie 😶. Od zawsze uwielbiam kryminały i wszelakiej maści zagadeczki, także to opowiadanko - jak i wszyskie pozostałe 😉- po prostu ubóstwiam. Życzę duuużo czasu na pisanie i WEEENYYY 😘
Trzymaj się cieplutko,
Joyssli
Chyba pierwszy raz cokolwiek komentuje na Twoim blogu, a przeczytałam już praktycznie wszystko. WSTYD. WSTYD I HAŃBA.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie strasznie mi się spodobało, na prawdę. Pierwszy raz spotkałam się z tą parą na Twoim blogu, wcześniej jakoś nie trafiałam na nich, albo omijałam szerokim łukiem, sama nie wiem czemu. Jestem głupia ;-;. Nawet za bardzo nie wiedziałam jak oni wyglądają... I zaciekawiłaś mnie, zaczęłam szukać :D. Co prawda nie umiem przebrnąć przez serial, jak na razie utknęłam na trzecim odcinku ;-; Coś mnie hamuje... Po prostu... Ale za to opowiadania pochłaniam migusiem.
Czy tylko ja mam wrażenie, że Derek w wilczej postaci jest taki jakiś 10 razy milszy i mniej Derekowaty? Jakby się nie wstydził pokazywać, że coś mu się podoba pod postacią wilka, ale pod postacią człowieka, to już żenada xD Pod postacia wilka to Stiles może miziać i dotykać, czemu nie. Ja w ogóle mam wrażenie, że Derek sobie nie do końca zdaje sprawę jak bardzo potrafi być dupkiem i jak bardzo to widać... może mi się tylko wydaje, nie wiem.
Tak czy siak postacie są spoko. Peter tutaj i tak jest dosyć sympatyczny, jak na Petera, Laura jest taka typowa starsza siostra xD.
Nie mam żadnych zastrzeżen. I nie, fabuła w cale nie jest przewidywalna, ja kompletnie nie umiem tego rozgryźć, tym bardziej, że nie oglądałam serialu. Tzn coś się tam domyślam i jakieś pomysły mam, co się może dziać, ale pewności nie mam. Kurde serio muszę obejrzeć ten serial, tym bardziej, że podobno rozkręca się dopiero pózniej, więc nie ma co się zniechęcać. A Derek jest fajny :D. Stiles pozniej tez bedzie.
A co do reszty opowiadań, które czytałam Więz 1 i 2 to perełeczki. To znaczy 2 się jeszcze nie skończyła, ale już jest moja ulubiona <3. Wydaje mi się, że jak już się zmobilizowałam do jednego komentarza, to skomentuję każde opowiadanie, które mi się spodobało. Zasłużyłaś chociaż na to ;).
Na prawdę podziwiam za wytrwałość i pomysłowość.
Pozdrawiam i życzę ogromu weny.
Buziaki ;*
Co do serialu to ci powiem, że sama co chwilę się blokowałam na pierwszym sezonie, ale potem się wyciągnęłam. Tak do piątego, w którym tkwię aktualnie. XD ale warto się męczyć!
UsuńA co do rozdziału - głowa mnie rozbolała od tego myślenia. Przed świętami jestem tak słodko rozleniwiona, więc... myślenie? Nie dla mnie, ale totalnie sądzę, że Peter czuje coś do Chrisa, co jest odrobinę przerażającą wizją. Uh. Ale przynajmniej Stiles jest totalnie Stilesowaty, za co kocham to opowiadanie. To mi wszystko wynagradza. :3 No i cały czas gdzieś w głowie mąci mi kanima. Adoptowana Malia i tak dalej... Kanima w ostatecznej formie? A może Jackson? I jeszcze grupa, która wrzuciła Stilesa do lasu - Kitty to ta która zaginęła i nie należała do stada, yup? Pytaniem jest czy kogoś zabili? A może przez nich się zaczęło? Choć bardziej obstawiałabym tu Gerarda. Xd
Weny!
Ech, czy tylko ja wchodzę tu, co najmniej dwa razy na dzień w oczekiwaniu na notkę? ( ̄∇ ̄")
OdpowiedzUsuńAktualnie kończę oglądać 3 sezon Teen Wolfa, a z każdym kolejnym odcinkiem, mam ochotę czytać twoje opowiadanie. No, ale niestety, człowiek to nie wilkołak, więc na notkę trzeba czekać (co nie zmienia faktu, że wchodzę tutaj praktycznie codziennie). Sterek ujął moje serce, tak bardzo mocno. Spodobała mi się scena na jeziorem. Derek mruczy, a Stiles czochra jego sierść. Piękna wizja. Mam nadzieję, że zaczną w blisko sposób, zbliżać się do siebie. Oh, uwielbiam twoją twórczość! Chociaż przyznam, na rozdziały tego opowiadania czekam z większą niecierpliwością, niż na inne z przeszłości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~
Takie rozdziały też są potrzebne, fajnie tak pogłówkować nad sprawą :D Czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńHey autorko dlugo bedziesz nas torturowala?;)
OdpowiedzUsuńMija tydzien a ja wchodze tu 3 razy dziennie xD
Weny
Twoja steskniona fanka ;__)
Witam,
OdpowiedzUsuńno naprawdę Drerk coś czuje do Stillsa patrząc na to jego zachowanie, jak bardzo cieszył się na jego widok...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia