piątek, 4 sierpnia 2017

Rozdział 8[G2]

– Przestań się tak wgapiać w ten kalendarz, czas się magicznie od tego nie cofnie. – Pascal klepnął mnie mocno w tyłek, przechodząc obok mnie ze swoimi ciuchami.
Spojrzałem na niego z rządzą mordu, ale nawet tego nie zobaczył, skoncentrowany na swojej walizce.
Westchnąłem ciężko, wchodząc do pokoju i rzucając się na łóżko. Nie mogłem uwierzyć, że przegwizdałem całe trzy dni w górach na uprawianiu seksu z Pascalem i totalnie olałem snowboarding. Gdy przejeżdżałem w góry z Lucy, na pierwszym miejscu zawsze było jeżdżenie, potem jedzenie, a potem dopiero ona! Nie miałem pojęcia, jakim cudem Pascal obrócił tą piramidkę o sto osiemdziesiąt stopni, ale jakimś cudem to on znalazł się na pierwszym miejscu, z jedzeniem depczącym mu po piętach i snowboardingiem zajmującym miejsce trzecie – i to chyba po raz pierwszy w moim życiu od czasu, kiedy odkryłem jego istnienie!

A teraz oczywiście nadszedł czas zwijania manatków i powrotu do domu i plułem sobie w brodę, że nie zagospodarowałem swojego czasu lepiej. Bo jakbym nie mógł się bzykać rano i wieczorem, a popołudniu jeździć, o nie! Ja się musiałem bzykać z nim jak jebany królik co godzinę, ewentualnie co dwie, gdy trzeba było ogarnąć jakieś żarcie lub trochę odpocząć! Na samą myśl o wszystkich pozycjach, miejscach i sposobach, na jakie się ruchaliśmy, kręciło mi się w głowie. Cieszyłem się, że mam dwadzieścia jeden a nie z sześćdziesiąt lat, bo inaczej już dawno odpadłby mi fiut. Serio. Urządzaliśmy z Lucy maratony seksu, kiedy była w nastroju, ale nie umywało się to do tego, co wyprawiałem w łóżku – ugh, żeby tylko w łóżku – z Pascalem. Nie miałem pojęcia, czy była to kwestia tego, że obaj byliśmy facetami, czy tego, że obaj byliśmy niewyżyci, ale był to zdecydowany rekord numerków, jakie miałem w swoim życiu w tak krótkim czasie. Pascal dwa razy zawijał do apteki po więcej gumek i lubrykant i już zamówił dwie paczki gumek po sto sztuk w necie, które miały nam towarzyszyć już w Berlinie.
Jakim cudem do tego doszło? No bo, kurcze, jasne, „seks bez zobowiązań”, ale częstotliwość trochę mi nie pasowała. Zawsze myślałem, że seks bez zobowiązań to seks z doskoku i w akcie desperacji lub nudy, a nie cały czas.
I że nie spędza się tyle czasu z tą osobą. (Nie do uniknięcia w naszym przypadku.)
I że nie ma tyle przytulania i żartowania i spania razem i…
Albo mi się wydawało, albo nasz seks bez zobowiązań przestał nim być, zanim jeszcze w ogóle poszliśmy ze sobą do łóżka. Byłem tym wszystkim jeszcze bardziej skołowany, niż zanim Pascal odważył się zrobić pierwszy ruch i nie zapowiadało się, żebym w najbliższej przyszłości ogarnął swoje uczucia. A że nigdy nie byłem skomplikowanym facetem, ani myślałem zaprzątać sobie tym niepotrzebnie głowę. I tak niczego bym nie wymyślił.
Westchnąłem ciężko. To wszystko było takie pojebane, ale w mega pozytywnym sensie. Nie miałem pojęcia, co aktualnie robię ze swoim życiem i nie czułem się z tym ani trochę źle.
Nawet nie wiedziałem, jak się czuję. Wiedziałem tylko, że nie żałuję przehandlowania jeżdżenia na snowboardzie na seks z Pascalem i cholernie mnie to irytowało.
I jakby tego było mało, tego samego dnia wieczorem miałem iść na imprezę ze swoimi starymi znajomymi z liceum. Imprezę, na której prawie na pewno będzie Lucy. Nie wiedziałem, czy pochwaliła się komuś, że zerwaliśmy. Na pewno nie przyznała się, dlaczego zerwaliśmy, bo musiałaby przyznać, że zrobiła z siebie idiotkę, a tego nikt nie lubił.
– Co zamierzasz robić dzisiaj wieczorem? – wymamrotałem w poduszkę.
– Masz na myśli Sylwestra? – spytał, zapinając walizkę. – Umówiłem się już z Travisem, że wyjdziemy na miasto z jego kumplami. Nie sprecyzowaliśmy jeszcze, gdzie. A ty?
Westchnąłem ciężko.
– Moi starzy znajomi z liceum robią imprezę – powiedziałem. – Ale średnio chcę tam iść. Nie mam ochoty widzieć Lucy. – Pascal spojrzał na mnie sceptycznie. – Co? – spytałem, nie rozumiejąc jego spojrzenia.
Zawahał się. Usiadł na łóżku i spojrzał na mnie uważnie.
– Jesteś pewny, że chodzi o Lucy, a nie tego przyjaciela, o którym wspomniała twoja mama?
Zmarszczyłem brwi.
– Dlaczego tak myślisz?
Wzruszył ramionami.
– Byłeś okropnie zły, że o nim wspomniała, więc podejrzewam, że już dłużej się nie przyjaźnicie. Skoro na imprezie mają być twoi znajomi z liceum…
Westchnąłem ciężko. Znowu.
I co niby miałem mu na to powiedzieć? Temat Robina był dla mnie tematem tabu, a już zwłaszcza przy Pascalu. Przecież mu nie powiem, że Robin był gejem i wszystko się nam przez to posypało… Nie chciałem się przyznać do tego, co mu powiedziałem w przypływie złości, że go uderzyłem i jak go traktowałem przez ostatnie tygodnie szkoły. Było mi wstyd, nawet jeśli miałem do niego żal o to, że tak łatwo odsunął mnie na dalszy plan i zataił przede mną tak ważne informacje ze swojego życia. Ja mówiłem mu o wszystkim. Świadomość, że on nie czuł takiej potrzeby, cholernie bolała.
– Robin bankowo nie przyjedzie – powiedziałem, czując nagły smutek. – Mieszka w Monachium od końca liceum.
Zapadła cisza. Pascal zagryzł dolną wargę, a ja zacząłem się zastanawiać, czy chcę mu o tym powiedzieć. Nigdy nikomu nie powiedziałem. Naprawdę nie byłem dumny z tego okresu w sowim życiu. Zachowałem się jak gówniarz i straciłem najlepszego przyjaciela. Nawet jeśli Robin popełnił błąd…
Usiadłem, przecierając twarz.
Chuj z tym.
Powiem.
Co mi, kurwa, szkodzi? O Lucy mogłem gadać niemal od razu po rozstaniu, więc czemu nie o cholernym Robinie?
– Okej, dobra, jeśli naprawdę chcesz wiedzieć… Ale to dość długa i niezbyt fajna historia.
Pascal tylko wzruszył ramionami.
– Robin i ja przyjaźniliśmy się latami – zacząłem. – Straszny był z niego kujon, ojciec go mega cisnął o oceny, a że nie był głupi, zdobywanie tych najlepszych nie przychodziło mu z wielkim trudem. Poszedłem z nim na chemię rozszerzoną w klasie maturalnej, bo nie byłem jeszcze do końca pewny, co chcę zrobić ze swoim życiem, a przedmioty ścisłe wchodziły mi bez większego problemu. – Urwałem na chwilę i pokręciłem głową. – Ale w trzeciej klasie wszystko się posrało. Pojawił się nowy nauczyciel, Sebastian Boot, który zastąpił nauczyciela chemii i naszego wychowawcę. Jakoś na początku roku szkolnego zszedłem się z Lucy i trochę się z Robinem oddaliliśmy, ale nadal byśmy przyjaciółmi. Tylko potem… rodzice Robina nagle zginęli w wypadku samochodowym i to w dodatku krótko po jego osiemnastych urodzinach. Wtedy tak po prostu odciął się ode mnie. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na esemesy. Zostawiłem go w spokoju, każdy mógł chcieć pobyć trochę sam po czymś takim. Gdy wrócił po przerwie świątecznej, wyglądało na to, że się pozbierał. I nawet nauczyciel chemii mu trochę odpuścił, nie podkładając mu już chamskich świń. Ale Robin… zaczął się dziwnie zachowywać. Mieszkał z jakimś znajomym ojca, którego nikt nigdy nie widział,  unikał odpowiadania na niektóre pytania, kłamał… Kompletnie nie rozumiałem jego zachowania. Zwalałem to na depresję po śmierci rodziców. Wiedziałem, że ma koszmary. Ugh… Niezbyt podobały mi się te wszystkie sekrety, więc postanowiłem pobawić się w detektywa. Rozpracowanie tego, kim tak naprawdę jest ten cały „przyjaciel ojca, który go przygarnął”, nie zajęło mi dużo czasu. – Zagryzłem dolną wargę i spojrzałem na Pascala spod grzywki. – Okazało się, że Robin mieszka z naszym nauczycielem od chemii, z którym w dodatku uprawiał seks. Najwyraźniej zmiękło mu serce po śmierci rodziców Robina i wziął go do siebie, żeby w spokoju mógł skończyć szkołę. Jakoś tak wyszło, że się zeszli.
– Ile lat miał ten nauczyciel? – spytał Pascal, krzywiąc się lekko.
Pokręciłem głową.
– Nie był stary. Był starszy od nas z dziesięć lat? Coś koło tego. I niczego mu z urody nie brakowało, wszystkie laski z klasy się w nim podkochiwały. No, przynajmniej do momentu, kiedy wyszło na jaw, że niezły z niego suczysyn. W każdym razie… Robin mi się w końcu przyznał, jak nakryłem go na robieniu mu laski. Powiedział mi, że to tylko seks i… że tak naprawdę kochał się we mnie już od dłuższego czasu, ale bał się mojej reakcji, więc zatrzymał to dla siebie. – Parsknąłem. – Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo byłem wkurwiony. Nie dość, że nie powiedział mi czegoś tak ważnego, to jeszcze słowem nie piknął, że mieszka z naszym nauczycielem i uprawia z nim seks. Doszło do… kilku nieprzyjemnych kłótni, które nie skończyły się zbyt dobrze… Robin to wszystko zaczął, ale ja definitywnie zakończyłem naszą przyjaźń z wielkim hukiem. Po szkole poszła fama, że Sebastian jest pedofilem i go wykorzystuje i pozwolili mu tylko zostać do końca roku i miałem w tym spory udział. Obu ich wytykano palcami do samego końca. Pod koniec roku szkolnego tylko kilka osób z naszej klasy się do niego odzywało. Robin napisał maturę i przepadł. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że Sebastian sam odszedł ze szkoły i sprzedał swoje mieszkanie. Przeprowadzili się do Monachium. Dostał tam ofertę pracy na uniwersytecie, co w sumie mnie zbytnio nie dziwi, bo znał się na temacie jak mało kto… Od tamtego czasu nie widziałem żadnego z nich.
– To dość skomplikowana historia – powiedział Pascal po chwili ciszy – ale podejrzewam, że istnieje dość proste rozwiązanie.
Spojrzałem na niego z politowaniem. Jaaasne, oczywiście, dla Pascala wszystko było proste jak pierdolenie.
– O czym ty mówisz? – spytałem lekceważąco.
– Chciałbyś się z nim pogodzić?
Spojrzałem na niego jak na wariata.
– Upadłeś na głowę? Tu nie ma niczego do godzenia! Nie po tym jak go uderzyłem, nawyzywałem i pozwoliłem Lucy napierdolić głupot o nim po całej szkole. Wiem, że chciałbyś wszystko w życiu wyprostować, ale pewnych rzeczy nie da się naprawić. Serio. Robin okazał się jebanym kłamcą, a ja zachowałem się jak ostatni chuj i takie były tego konsekwencje. Poza tym, mieszka na drugim końcu Niemiec. Jaki cel miałoby godzenie się? Już nigdy nie będziemy przyjaciółmi. No i trochę za późno na przeprosiny, od tego zdarzenia minęło kilka lat.
Pascal westchnął cicho, patrząc w sufit.
– Nigdy nie jest za późno. Monachium nie jest na końcu świata, możesz go odszukać i przeprosić. Przyjmie te przeprosiny czy nie, nie będzie cię to dłużej męczyć. Wiem z własnego doświadczenia. Miałem w życiu dwie paskudne sytuacje. Jedna dotyczyła mojej mamy, która nagle się bardzo rozchorowała jak byłem dzieckiem. Już nawet nie pamiętam, o co poszło, ale okropnie się zdenerwowałem i powiedziałem jej masę nieprzyjemnych rzeczy, których żałuję do dzisiaj. Byłem zbyt uparty, żeby przeprosić od razu, a potem nagle… moja mama zmarła i już dłużej nie mogłem przeprosić, nieważne jak bardzo tego chciałem. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia. Nawet nie pamiętam, co jej powiedziałem, to wydarzyło się już tak dawno, ale… cały czas pamiętam, jak bardzo smutna przez to była i jak bardzo ją zraniłem. Nic, co zrobię, nie cofnie tego, co się wtedy wydarzyło. Wiem, że by mi wybaczyła. Pewnie by mnie przytuliła i powiedziała, że to nic, ale… Ostatnie słowa, jakie powiedziałem do swojej mamy, niemal doprowadziły ją do płaczu. Jak niby mam się z tym czuć. – Zagryzłem dolną wargę. Nie wiedziałem, co mu na to powiedzieć. Widziałem, że cała sytuacja mocno go zasmuciła i że ciągle ma wyrzuty sumienia. – Drugi taki przypadek przydarzył mi się w trzeciej liceum, niecały rok przed wypadkiem. Przy całej klasie nawyzywałem swoją nauczycielkę od religii. Powiedziałem, że jest brzydka, że nigdy nie znajdzie sobie faceta, że kto by chciał taką kretynkę jak ona. Że powinna ze sobą skończyć, bo tylko marnuje przestrzeń i powietrze, tego typu rzeczy. Popłakała się na środku klasy, wytykana palcami przez niektóre dzieciaki. Nie była zbyt lubiana, ale to nie dawało mi prawa do traktowania jej w ten sposób. Zrobiłem to wszystko w przypływie złości. Gdy emocje opadły było mi tak wstyd, że schodziłem jej z drogi ilekroć ją widziałem. Długo nie musiałem jej unikać, bo po krótkim czasie przeniosła się do innej szkoły, a my mieliśmy nową katechetkę. Mimo to ciągle gdzieś mi to ciążyło. Jakoś po wypadku mimowolnie o niej pomyślałem. Cholernie się bałem, ale z pomocą Travisa udało mi się znaleźć, gdzie pracuje. Złapałem ją między zajęciami.  – Uśmiechnął się lekko pod nosem. – Była bardzo zaskoczona, widząc mnie po tych kilku latach. Ja ją też, bo się zmieniła nie do poznania. Zaczęliśmy rozmawiać. Jakoś wydukałem, po co przyszedłem. Było mi tak strasznie głupio za to wszystko, co jej powiedziałem, ale… jakoś poszło. Kamień spadł mi z serca w momencie, kiedy skończyłem gadać. Nie wiedziałem, czy mi wybaczy, czy nie, ale sama świadomość, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy… Wiesz, co zrobiła? Podziękowała mi. – Uniosłem jedną brew. – Było jej strasznie przykro po tym, co jej powiedziałem. Miała masę kompleksów, wiedziała, że nie jest atrakcyjna. Postanowiła spróbować coś zmienić w swoim życiu. Zapisała się na siłownię i poprosiła o osobistego trenera. Kiedy przyszedłem ją przeprosić, była miesiąc po ślubie z nim. I powiem ci, że zrobiła się z niej niezła laska, gdy już zaczęła o siebie dbać. Zdziwiłbyś się, jak wiele mogą zmienić ładne ciuchy i farba do włosów. Ten trener widać porządnie wziął ją w obroty.
Wiedziałem, do czego pije. Wiedziałem, że teoretycznie może mieć rację, ale… Czy ja rzeczywiście chciałem do tego wracać? Jasne, myślałem o tym. Od rozstania z Lucy nawet dość często, ale chyba nie chciałem do tego wracać. Nie widziałem w tym wielkiego sensu. Wolałem machnąć na to ręką i skupić się na tu i teraz.
– Może masz rację, ale spasuję. Jest jak jest.
– Przemyśl to, okej?
Skinąłem głową. Tyle mogłem mu obiecać.

Po powrocie do Hamburga długo zastanawiałem się, czy iść na tę całą imprezę. W końcu zdecydowałem, że idę. To, że Lucy miała tam być, nie powinno mnie powstrzymać. Niech ona się chowa po kątach, ja nie miałem się czego wstydzić. Od początku do końca byłem fair w stosunku do niej. Jeśli ktoś miał mieć wątpliwości, czy iść, powinna to być ona.
Wypatrzyłem ją już po przekroczeniu progu domu Cleo. Siedziała z dziewczynami i jarała w najlepsze, śmiejąc się do rozpuku. No, jasne. Oczywiście, że bawiła się w najlepsze, jakby inaczej. Mimo tego, że na imprezie miało być sporo ludzi z mojej klasy, wiele z nich było zupełnie nowych. W liceum trzymałem się głownie z Robinem, inni mnie zbytnio nie obchodzili, więc mimo zaproszenia czułem się tam trochę nieswojo, zwłaszcza że Lucy i ja mieliśmy wspólnych znajomych.
Stwierdziłem jednak, że pierdolić to i rozejrzałem się za jakimś alkoholem. Nie zamierzałem zachowywać się jak jakiś nieogarniający życia frajer.
Szybko przyssałem się do jednej z butelek i dosiadłem do jednej z grupek, wypatrując tam dwóch chłopaków ze swojej klasy, Hanysa i Davida. Hanys był jedną z niewielu osób, która do samego końca trzymała stronę Robina i pilnowała, żeby nikt go zbytnio nie zaczepiał. I bił, skoro ja stałem z boku i patrzyłem, jak dwóch innych chłopaków z klasy masakruje go bez krzty litości.
Jeszcze do nikogo się nie odezwałem, a już miałem dość i chciałem iść w cholerę. Westchnąłem ciężko, pijąc łapczywie piwo, które zakosiłem ze stołu.
– W takim tempie spizgasz się do północy – powiedział Hanys, odpalając papierosa i zaciągając się.
– Wyjebane – odparłem.
– Co żeś taki nie w sosie? Poza tym, że ty i Lodowa Księżniczka nie jesteście już dłużej razem, oczywiście.
Wzruszyłem  ramionami.
– Musiałem wrócić na chatę, bo nie miałem hajsu na dłuższy wynajem domku w górach – skłamałem. Wiedziałem, że mi uwierzy. Wszyscy wiedzieli, że mam pierdolca na punkcie jeżdżenia na snowboardzie.
Zaśmiał się i pokręcił głową z niedowierzaniem. Telefon zawibrował mi w kieszeni. Wyciągnąłem go i odczytałem wiadomość od Pascala:
„co tam Piekny? J wszystkie laski już twoje? Xd”
Wywróciłem oczami i odpisałem:
„się wie”
„to znaczy”
„zostały mi dwie do konca :P”
Matko, wysyłałem Pascalowi pozytywne emotikony. Świat stanął na głowie.
Odpisał mi niemal od razu.
„zostanie coś z ciebie dla mnie? L
„mam ochote na seks”
„a ciebie nie ma”
„myslisz, ze będę creepy jak zwącham twoje brudne majty? :D”
Parsknąłem. Co za idiota.
„baw się dobrze”
„ejj... mówisz tak tylko dlatego, że wszystko masz wyprane”
– Cooo?
Spojrzałem na Hanysa i zorientowałem się, że czyta mi cały czas przez ramię. Nie wiedziałem dlaczego, ale nagle się ostro zarumieniłem i pospiesznie odsunąłem telefon tak, żeby nie mógł nic odczytać. Dobrze, że nie było zbyt jasno, bo jak nic by się ogarnął, jakiego strzeliłem buraka.
– Kiedy ty i Lucy się rozstaliście? – spytał podejrzliwie, uśmiechając się trochę przerażająco.
A ja zawsze miałem go za takiego nieszkodliwego i grzecznego chłopaka.
– Nie gadałem z tobą od miesięcy, nigdy nawet nie byliśmy przyjaciółmi, dlaczego miałbym ci powiedzieć? – Spojrzałem na niego jak na idiotę. Uśmiechnął się szerzej. Ostentacyjnie obróciłem się do niego tak, żeby nie mógł czytać i odpisałem Pascalowi: „musisz się zadowolić wyobraźnią albo jakimś pornolem”.
Ku mojemu zdumieniu, David przeczytał mi to przez ramię. Hanys zaczął się śmiać, do towarzystwa dołączyła Mary i Ben. Szybko przebiegłem wzrokiem po tekstach wiadomości i z ulgą spostrzegłem, że nie widać po niej, że Pascal to facet. A że miałem go zapisanego w telefonie jako „Szatan”, nikt nie powinien się zorientować, jak rzeczywiście wyglądała sytuacja.
No nic, zadowolę się wibratorem. Tak się składa, że mam całą kolekcję – powiedziała ze śmiechem Mary, wykorzystując moje krótkie rozkojarzenie i odczytując kolejną wiadomość od Pascala z mojego telefonu. Zablokowałem  go pospiesznie i schowałem do kieszeni. – No, weź! To było mega ciekawe!
– Kim jest ta dupeczka? – dopytywał się Ben podjarany. – Też taką chcę!
– Noo! Taka… sprośna! Ciężko teraz o taką. Ładna z niej dupa? Pewnie nie, nie można mieć wszystkiego… – zastanawiał się David.
– Pewnie odczułeś ulgę, że rozstałeś się z Księżniczką – dodał Hanys. – Skoro miałeś taką napaloną pod ręką…
– Może to dlatego się rozstali – wtrąciła Mary. Żadne z nich nie dało mi dojść do słowa. – W końcu nie chciała powiedzieć, co poszło nie tak.
– I zapisał ją Szatan w konwersacji. Musi być dobra w łóżku – komentował dalej Ben. Ten to operował tylko w jednym trybie. Jak go kiedyś przymkną za gwałt, bo się debil nie zorientuje, że dziewczyna nie jest chętna, ja się wcale nie zdziwię.
– No? Kto to jest?
Wszyscy wpatrywali się we mnie z zaciekawieniem. Uniosłem jedną brew. Co ich to obchodziło?
– To nie jest… – urwałem, nie wiedząc, co właściwie chciałem powiedzieć. To nie jest dziewczyna? To nie jest wasz interes? To nie jest nic poważnego? Uniosłem więc tylko brwi  uśmiechnąłem się zaczepnie, dając im tym samym do zrozumienia, że nie zamierzam puścić pary z ust.
To nie było jednak ważne. Informacja już poszła w świat. Do północy wiedzieli wszyscy. Powód, dla którego rozstaliśmy się z Lucy nie miał żadnego znaczenia. Wszyscy byli przekonani, że odetchnąłem z ulgą po rozstaniu i chętnie wziąłem się za nową dupę. Mary  powiedziała nawet, że „widać komuś się powodził ten 2015”. Parsknąłem tylko i nie skomentowałem tego. Gdybym nagle wyznał, że ta hot dupa to facet, całe to towarzystwo pierdolnęłoby na zawał.
A więc nie powiedziałem nic. Pozwoliłem im domyślać się, czego tylko chcieli, niczego nie potwierdzając ani nie zaprzeczając. Lucy gotowała się ze złości. Dobrze to ukrywała, ale w końcu byłem z nią dwa lata. Może i nie byłem tak wyczulony na ludzkie reakcje jak baby, ale całkiem dobrze potrafiłem odczytać, w jakim jest nastroju – musiałem się tego nauczyć, jeśli chciałem unikać jej napadów histerii – a nie był on ani trochę pozytywny.
Trochę zaskoczyło mnie to, jak dobrze się bawiłem. Każdy opowiadał, co tam u niego. Omal nie spadłem z krzesła, kiedy Justin wyznał tak totalnie z dupy, że będzie tatusiem za kilka miesięcy i jest osrany po pachy, że chujowo mu pójdzie. Jego słowa, nie moje.
O północy wysłałem esemesy do rodziców, Pascala i Weroniki, życząc im szczęśliwego Nowego Roku, potem spizgałem się na potęgę i wróciłem do domu. Chyba jeszcze gadałem z Pascalem przed snem, ale nie byłem pewny. Spałem jak kamień aż do popołudnia dnia następnego, dopóki matka siłą nie ściągnęła mnie z łóżka.
No, więc… Rok 2015 skończyłem z hukiem, a w końcu mówią, że jaki Sylwester, taki cały rok. Rokowania były więc całkiem znośne.
Nie wiedziałem tylko co zrobić z Pascalem?
?
?!
Ugh…

No chyba kurwa nie!
„… złapał go za szlufki i przyciągnął bliżej do siebie. Jego serce biło mocno, a w brzuchu czuł dziwne trzepotanie.
– Jesteś pewny? – spytał napiętym głosem. Nie był do końca pewny, czy Harry chce tego tak bardzo jak on. Czy sobie tego wszystkiego nie uroił. Czy to nie jest tylko sen, z którego zaraz się nie obudzi.
Harry spojrzał na niego. Jego oczy były pełne determinacji, obawy i miłości…”
Co to, kurwa, miało być?!
Podparłem policzek na ręce i kręcąc z niedowierzaniem głową, przewinąłem tekst kawałek dalej.
„… Sapnął głośno, wsuwając się w niego po same jądra. Harry syknął z bólu, napinając mięśnie, ale nie kazał mu przestać, za co Louis był wdzięczny. To w końcu był pierwszy raz dla nich obu. Żaden z nich nie kochał się wcześniej ani z kobietą, ani z mężczyzną…”
Zerknąłem na Weronikę, która siedziała kilka rzędów przede mną i wyraźnie znudzona rysowała coś w swoim zeszycie. Spojrzałem jeszcze raz na swój telefon, z niedowierzaniem odczytując kolejne zdania.
Czy ona naprawdę poleciła mi gejowskie porno z członkami zespołu One Direction wziętymi na tapetę?
Matko kochana! To dlatego się tak złowieszczo uśmiechała! Zrobiła to celowo! Nie mogłem uwierzyć, że nie pokapowałem się wcześniej. Tekst od początku wydawał mi się dziwny, no i był o cholernym One Direction, ale skoro go poleciła, postanowiłem dać temu szansę. Czterdzieści stron później już nie byłem taki pewny swojej decyzji. Ktokolwiek to napisał, najwyraźniej był przekonany, że chłopaki się sparowali w zespole i to ukrywają. Tak, ukrywają, bo w Internecie nie znalazłem nic na temat tego, że któryś z nich jest otwarcie gejem.
Matko kochana i wszyscy święci!
A może wiedziała, że ja i Pascal coś ten teges? Ale wtedy jeszcze nic między nami nie było, więc nie miała czego wyczuć. Czyżby zrobiła to tylko po to, żeby się ze mnie pośmiać? Albo mnie potorturować?
Pokręciłem głową. Nie było opcji, żebym czytał to dalej. Dobra, zacząłem się bzykać z Pascelem, było zajebiście i te sprawy, ale nie oznaczało to, że nagle zacznę się zaczytywać w gejowskich romansach. Nie. Ma. Mowy. I dlaczego tak właściwie Weronika to czytała? I jeszcze mi poleciła?
Czy ona była lesbijką?
Ktoś wyrwał mi nagle telefon z ręki. Uniosłem głowę i ze zgrozą zobaczyłem, że był to Gestapo, na którego wykładzie akurat siedziałem. Zaczął czytać tekst na ekranie. Był po angielsku, ale nie sądziłem, żeby miał z tym jakiś problem.
Cały pobladłem i przestało mi bić serce. Serio. Przestało. Gestapo uniósł brwi i spojrzał na mnie krótko, po czym wrócił do czytania.
Cała sala zamarła, a nawet nie wiedziała, co do cholery Gestapo właśnie odczytywał z mojego telefonu. Wszyscy wpatrywali się w nas z zapartym tchem, czekając na werdykt. Zacząłem się już nawet zastanawiać, czy stać mnie na warunek z tego przedmiotu, kiedy Gestapo nagle zaczął się śmiać.
Gestapo. Zaczął się śmiać. Śmiać.
Jeśli reszta studentów była wcześniej w szoku, tak teraz połowa z nich była blisko ataku serca z tego powodu. Ja tylko gapiłem się na profesora jak idiota, nie mając zielonego pojęcia, co ze sobą zrobić. Siedzący obok mnie Pascal przypatrywał się całemu zajściu szeroko otwartymi oczami. Nawet nie mrugał, jakby bał się, że ominie go coś ważnego.
Gestapo pokręcił głową, ciągle się śmiejąc i oddał mi telefon, po czym jakby nigdy nic skierował się w stronę mównicy, gdzie zazwyczaj stał i pierdolił swoje farmazony. Przez całą drogę podśmiewywał się pod nosem. Tak cicho w sali jeszcze nie było, ale wcale się nie dziwiłem. Gestapo się nie śmiał. Wszyscy to wiedzieli. Nikt jeszcze nie widział na jego twarzy nawet czegoś zbliżonego do uśmiechu, a co dopiero śmiejącego się. Jeśli do tej pory nie zrobiłem się popularny ze względu na to, jak często widywano mnie z Pascalem, po tym zdarzeniu już wszyscy będą rozpoznawać moją gębę. Oficjalnie miałem zostać legendą tego uniwersytetu i konkurować popularnością z takimi osobami jak Malik czy Pascal.
Fuck my life.
– Jak ty to robisz?!  – spytał Pascal z niedowierzaniem, gdy już po zajęciach szliśmy korytarzem w kierunku stołówki. – Znam tego gościa od lat! Lat! Nigdy nie widziałem, żeby się uśmiechał! Zawsze jest poważny i ma dosłownie kij w dupie, a to już drugi raz, kiedy odstawiasz jakiś porąbany numer, a on reaguje w ten sposób!
Pokręciłem tylko głową, ciągle oszołomiony. Trzęsły mi się jeszcze trochę kolana, ale nie zamierzałem się do tego przyznawać. Uśmiechnąłem się cwaniacko i wzruszyłem ramionami.
– Taki widać mój urok osobisty – rzuciłem pewnie, chociaż szczerze mówiąc, jeszcze  pół godziny temu byłem o krok od narobienia w majtki. Gestapo miał w sobie cos takiego, że nawet ja się go bałem, a do strachliwych nie należałem.
Pascal na szczęście był zbyt poruszony całym wydarzeniem, żeby zauważyć, że jakoś tak dziwnie idę i że totalnie drżą mi nogi.
– Co ty tam miałeś na tym telefonie? Z czego on się tak śmiał?
Zauważyłem, że sporo osób idących niedaleko wbijało we mnie pełen wyczekiwania wzrok, zapewne umierając z ciekawości. Zmrużyłem oczy. Weronika mogła mi wcisnąć do czytania jakieś gejowskie porno, ale nie zamierzałem się do tego nikomu przyznawać.
– Tajemnica – powiedziałem.
Kilka osób wbiło we mnie pełen oskarżenia wzrok. Serio, co jest z tymi ludźmi? Normalnie na korytarzach zauważają cię tylko znajomi i to nawet oni mają tendencję do tego, żeby cię przeoczyć, a teraz nagle wszyscy się gapili na mnie jak sroka w gnat.
– Phil! – Weronika podbiegła do nas i zaczęła iść równo z nami. –  No, chwal się. Co żeś tam miał w tym telefonie?
Spojrzałem na nią oskarżycielsko.
– To wszystko twoja wina! – szturchnąłem ją w ramię. – Będzie się teraz ze mnie nabijał do końca moich studiów i jeszcze dłużej.
– Moja wina? – zdziwiła się. – A co ja takiego… – urwała, otwierając szeroko oczy i od razu kojarząc fakty. Och, kurka, bystre są te Polki.
– I to jeszcze w takim momencie! – dodałem z kwaśną miną.
Weronika otworzyła szeroko usta, ale nic nie powiedziała. Zaczęła się śmiać tak głośno, że ledwo była w stanie iść.
– Uw… – zaczął Pascal, ale nie zdążył jej odciągnąć w bok, przez co weszła w słup. To też jej nie powstrzymało przed śmianiem się. Objęła go – słup, nie Pascala – rękami i trzymała się go, śmiejąc głośno. Wyglądała, jakby uciekła z psychiatryka.
Pascal podrapał się po głowie, przestępując z nogi na nogę. Był chyba trochę obruszony, że Weronika wiedziała, co tak rozbawiło Gestapo, a on nie, ale nie narzekał otwarcie, więc chociaż tyle dobrze.
– Powinniśmy dać jej chwilę z tym filarem? – spytał Pascal.
– Na to wychodzi – odparłem. Weronika była wariatką. Jeśli potrzebowałem dowodu, to właśnie go miałem. – Co cię w ogóle podkusiło, żeby polecić mi coś takiego?!
– Lubię szokować ludzi – wydukała, z trudem się opanowując.
Chichotała całą drogą do mensy, wlecząc się kilka kroków za nami.
– Co tam miałeś?  – spytał Pascal z miną nadąsanego dziecka.
Wywróciłem oczami i podałem mu swój telefon. Nie chciałem, żeby mi jęczał nad uchem cały dzień. Miał do tego prawo tylko wtedy, kiedy ruchaliśmy się do nieprzytomności.
– Weronika mi poleciła. Powiedziała, że książka jest bardzo dobra, więc z nudów w końcu się za nią wziąłem i popatrz, gdzie wylądowałem – rzuciłem, ustawiając się w kolejce. Pascal zaczął się śmiać i podał mi telefon, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Wzięliśmy sobie po kawie i ciasto i usiedliśmy przy jedynym wolnym stoliku, jaki udało nam się wypatrzeć.
– Skąd ty to wzięłaś? – spytał Pascal Weronikę.
– Jak to skąd? Z Internetu! Tego shitu jest na pęczki.
– Czemu ty to czytasz? Nie mów, że jesteś jedną z tych krejzolek, co zaczytują się w tego typu rzeczach.
– Jesteś gejem, nie powinno ci to przeszkadzać – odbiła piłeczkę.
Upiłem kawę ze swojej filiżanki, kręcąc głową.
– Jestem bi – zaprzeczył Pascal.
– Co nie zmienia faktu, że dalej lubisz chłopców. Już trochę mieszkasz z Philem, jeszcze go nie zbałamuciłeś? – Zakrztusiłem się kawą. Nie chciałem, ale kompletnie się nie spodziewałem tego pytania z jej strony. Aż zaświeciły jej się oczy, kiedy zobaczyła moje zarumienione ze wstydu policzki. Pascal tylko spojrzał w sufit z miną męczennika. Powoli przestawałem się dziwić, że trzymał się z daleka od Weroniki. – Zbałamuciłeś! – wykrzyknęła radośnie.
Miałem ochotę zaprzeczyć, ale tylko bym się pogrążył, więc dałem sobie spokój.
– Krzyknij głośniej, nie słyszała cię jeszcze druga połowa Berlina – powiedziałem jej sarkastycznie.
– Oj, przestań – zbagatelizowała.  – Ruchasz jednego z najpopularniejszych kolesi na tym campusie, co najwyżej kilkaset osób będzie chciało cię zabić. – Patrzyłem tylko na nią nie do końca wiedząc, czy mówi poważnie, czy nie. – Nie ma w tym nic zawstydzającego.
– Tak, zdecydowanie w ramach przeprosin możesz opowiedzieć mi jakąś zawstydzającą historię ze swojego życia – rzuciłem. Jakimś cudem Weronika miała tych historii na pęczki. Nie wiedziałem, czy jej współczuć, czy śmiać się z niej jak wariat.
Westchnęła ciężko, upijając kawę ze swojej filiżanki.
– Egh… Okej, no więc… Nie było to jakoś mega zawstydzające, co cholernie żenujące i frustrujące, ale… Jakoś na początku jak poznałam Zhaoyu… Wiesz, tego Chińczyka, co mi się cholernie podobał… chciałam mu jakoś zaimponować. No, bo kurcze… A że odkąd pamiętam, miałam pierdolca na punkcie narzutek w stylu azjatyckim, założyłam jedną ze swoich ulubionych w dniu, w którym mieliśmy mieć razem zajęcia. Musiałam wstać o szóstej rano, żeby wyrobić się z makijażem, wyprostowaniem włosów i całą resztą. Byłam taka zajebana z tego powodu, że nawet sobie nie wyobrażacie. Szósta rano to zdecydowanie nie jest moja godzina. I co się okazało? Zhaoyu wylał się na zajęcia tego dnia i chuj jeden nie przyszedł. – Parsknąłem. No tak, mogłem się tego spodziewać. – Wkurzona zdecydowałam, że założę tę narzutkę następnego dnia. Pisałam z nim i wiedziałam, że na pewno będzie. I co na to Zhaoyu? Znowu nie przyszedł, bo źle się rano czuł. Mówię sobie dobra, do trzech razy sztuka. Pójdę w tej narzutce też następnego dnia, na pewno mu się spodoba. I co? Nie przyszedł! Myślałam, że drania uduszę, zwłaszcza że były to początki, gdzie jeszcze się zbytnio nie znaliśmy i wszyscy się na mnie dziwnie gapili, że ciągle chodzę w tym samym. Musiałam zmyślić jakąś historię, że wszystkie moje ciuchy oszczał mi kot i dlatego ciągle dylam w tym samym. I co na to Zhaoyu? Olał to, co miałam na sobie i jak wreszcie przyszedł to okazał współczucie, że mój kot mi zalał moje ciuchy i muszę ciągle chodzić w tej samej narzutce. Ani słowa na temat tego, czy mu się podobała czy nie! Myślałam, że się zapierdolę.
– Jezu, desperacja kobiet mnie przeraża – skomentował Pascal, kręcąc głową. – Wystarczyło złapać za jaja i pocałować go na jakiejś imprezie, na pewno by nie odmówił. No, chyba że to gej.
Weronika westchnęła.
– Ten człowiek jest fizycznie niemożliwy do rozszyfrowania.
– Tak ci się wydaje, bo ci się podoba – skomentował Pascal.
– Nie, wcale nie. Pytałam co najmniej pięciu osób i każdy zinterpretował jego zachowanie w inny sposób.
– Może dlatego, że to Chińczyk – wtrąciłem. Noga Pascala przesunęła się pod stołem i dotknęła mojej. Spojrzałem na niego krótko, po czym skoncentrowałem się na Weronice i zignorowałem swojego kochanka.
– To nie daje mu prawa do bycia pokręconym! – powiedziała żałośnie Weronika. – W każdym razie, już się poddałam. Wstawanie o szóstej rano i pindrzenie się tylko po to, żeby on wylewał się na zajęcia, pozbawiło mnie wszelkich złudzeń. – Zachichotałem. Weronika była taka melodramatyczna.
– Napruj się porządnie i zacznij działać.
Dziewczyna pokręciła kategorycznie głową.
– Nie ma mowy! Już i tak kilka razy zapluł kawą cały stół, tak dojebałam jakimś komentarzem. Ciągle tylko słyszę ‘Jesus, Jesus, Polish girls, Polish girls’. Co to ma w ogóle znaczyć?
Pascal zaśmiał się pijąc swoją kawą i pocierając kolanem moje udo. Westchnąłem cicho, patrząc mu w oczy.
– Możecie przestać się pieprzyć wzrokiem? Ja tu ciągle siedzę – powiedziała Weronika, pstrykając palcami. Oderwałem wzrok od Pascala i spojrzałem na nią. – Jezu, chcę mieć to, co wy!
– Penisy? Czy fantastyczny seks?
– Oba. Już dawno doszłam do wniosku, że gdybym była facetem, to byłabym gejem.
Pascal zakrztusił się kawą. Miałem wrażenie, że specjalnie poczekała, aż będzie chciał się napić.
Siedzieliśmy w mensie jeszcze jakiś czas, śmiejąc się i żartując. Co chwilę zerkałem na Pascala, czując dziwne sensacje w brzuchu. Zdałem sobie sprawę, że lubię widzieć go rozbawionego i uśmiechniętego. Był wtedy całkiem uroczy. Do tego stopnia, że chciałem go gdzieś zaciągnąć i przeruchać. Nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo byłem na niego napalony. Wcześniej obserwowałem go uważnie, doceniałem jego wygląd i tak dalej, ale nie było to aż tak intensywne. Teraz już wiedziałem, co kryje się pod ubraniami. Wiedziałem, że wie, co zrobić z facetem w łóżku, bez względu na to, w jakiej pozycji się znajduje. I chciałem więcej i częściej, nie będąc nawet pewnym, czy jest to fizycznie możliwe.
Pokręciłem głową. Cała ta sytuacja była mega pokręcona. Nie miałem pojęcia, co o tym myśleć.
Po jakimś czasie ja i Weronika poszliśmy na kolejne zajęcia, a Pascal się zmył, bo na nie nie chodził. Siedziałem zadumany przez całe półtorej godziny, po raz kolejny zastanawiając się, kiedy może życie tak się skomplikowało.
Chciałem mieć żonę i dzieci, zwykłą i w miarę dobrze płatną pracę i spokojne życie. Zamiast tego mój związek rozpadł się w widowiskowy sposób, w jaki często rozpadały się książkowe romanse, w dodatku stałem się jeszcze większym cliche i zacząłem uprawiać seks ze swoim wrogiem numer jeden. Gdzie tu cholerna logika?
I dlaczego to moje życie musi być zawsze takie pojebane?
Po zajęciach pojechałem prosto do domu, ale pod drzwiami okazało się, że nie mam klucza. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że faktycznie, wychodząc razem z Pascalem zapomniałem zgarnąć swoje klucze z biurka. Zirytowany zadzwoniłem do Pascala, ale nie odebrał, więc wysłałem mu esemesa. Z tego, co kojarzyłem, miał właśnie zajęcia zumby, więc może chociaż odczyta moją wiadomość.
Czekałem jakieś pięć minut, zanim mi odpisał, żebym przyszedł do szkoły, w której pracuje jako instruktor zumby, to da mi swoje. Nie było to jakoś przesadnie daleko od naszego mieszkania, więc z westchnieniem tam poszedłem.
Znalezienie odpowiedniej sali nie zajęło mi długo. Dziewczyna w recepcji patrzyła na mnie dziwnie, dopóki jej nie wyjaśniłem, po co przyszedłem.
Pascal i jego grupa byli właśnie w środku układu. Miałem dobry widok na niego i ludzi stojących z przodu, bo do środka wchodziło się z boku. Po lewej od drzwi było lustro na całą ścianę, w stronę którego zwróceni byli wszyscy tańczący. Grupa musiała już sporo do niego chodzić, bo praktycznie wszyscy tańczyli bez najmniejszego wahania. Same babki wgapione w jego poruszający się tyłek.
– Ole! – wykrzyknął Pascal przy zmianie kroku. Uśmiechał się szeroko, płynnie poruszając się w rytm muzyki. Prezentował się fenomenalnie. Wcale się nie dziwiłem, że te wszystkie baby gapiły się na niego jak sępy. Był mega przystojny. Właściwie to nie wiedziałem, jak początkowo mogłem to przegapić. Dopiero ostatnio zacząłem dostrzegać to, jak wygląda i zdecydowanie podobało mi się to, co widziałem.
Piosenka skończyła się, sporo dziewczyn poszło szybko łyknąć trochę wody. Pascal podszedł do stolika i zgarnął z niego klucze, po czym podszedł do mnie i podał mi je z szerokim uśmiechem.
Zamrugałem zaskoczony, biorąc je od niego. Nawet nie wiedziałem, że zauważył mnie w drzwiach.
– Widzimy się w domu? – spytałem.
– Jasne, kończę za godzinę. Kupię nam coś na obiad, okej?
– Mhm.
Patrzyłem, jak obraca się i podchodzi do wypasionego radio, przeklikując do konkretnej piosenki.
– Dobra, jedziemy dalej! – powiedział głośno, podnosząc rękę. Zaraz po tym, jak rozbrzmiały pierwsze takty, cała grupa zgodnie zaczęła wywijać na parkiecie.
Pokręciłem głową. Z chęcią bym trochę postał i popatrzył, ale byłem zmęczony po całym dniu. Poza tym, niektóre z tańczących patrzyły na mnie dziwnie. Stanie w drzwiach i gapienie się na nie musiało być cholernie irytujące i nieuprzejme, więc odwróciłem się i odszedłem bez słowa.
Zawsze mogę poprosić Pascala o prywatny pokaz, jak będę chciał. Z pewnością by mi nie odmówił.
Do domu wrócił dwie godziny później z torbami pełnymi jedzenia. Musiał to kupić w jakiejś restauracji, bo nie był to w żadnym wypadku fast food. Prysznic wziął w szkole tanecznej, bo pachniał zbyt ładnie jak na kogoś, kto tańczył przez ostatnich kilka godzin.
Szczerze mówiąc, nie do końca jeszcze wiedziałem, jak się w tym wszystkim zachować. Zaraz po powrocie do Berlina nie byłem nawet pewny, czy powinienem spać w swoim łóżku, czy razem z nim w jego. Po dłuższej chwili wahania poszedłem do siebie, bo w końcu nie byliśmy razem i tego zamierzałem się trzymać, żeby niczego niepotrzebnie nie komplikować. I tak skończyło się spaniem razem, bo uprawialiśmy tamtej nocy seks, ale założenie było takie, że każdy z nas śpi w swoim pokoju.
Tak samo teraz miałem problem. Powinienem go pocałować na przywitanie? Wydawało mi się, że nie, ale nasza relacja była na tyle złożona i skomplikowana, że tak naprawdę nie wiedziałem. Dalej nie byłem pewny, czego chcę i co jestem w stanie zaoferować. Dalej nie wiedziałem, czego on chce i co on jest w stanie zaoferować. Było tyle niewiadomych… A myślałem, że moje początki z Lucy były trudne. Tamto nijak nie umywało się do sytuacji, w jakiej byłem teraz z Pascalem.
No więc… nie pocałowałem. Zakosiłem mu żarcie i poszedłem z tym do kuchni. Tak zarąbiście pachniało, że aż ślinka mi ciekła.
– Widać, co tu się tak naprawdę dla ciebie liczy – zaśmiał się, zdejmując kurtkę i buty.
– Jedzenie, oczywiście – krzyknąłem z kuchni, wykładając już jedzenie na talerze.
– Gdybym nie wrócił z jedzeniem, to pewnie nawet byś mnie nie wpuścił do domu – powiedział, wchodząc do kuchni. – Tylko po to był ten cały manewr z kluczami.
Zaśmiałem się.
– No popatrz, złapałeś mnie. A już myślałem, że cały fortel mi się udał. Chyba muszę się bardziej postarać.
– Mhm…
Pascal usiadł naprzeciwko mnie tam, gdzie postawiłem jego porcję, głaszcząc krótko moje ramię. Nie skomentowałem tego, bo nie był to pierwszy raz. Widziałem, że brunet lubi mnie dotykać. Robił to często i prawdopodobnie zupełnie nieświadomie. No i, szczerze mówiąc, jakoś mi to nie przeszkadzało? Jego dotyk był przyjemny. Lubiłem go przy sobie czuć. Na sobie też. I w sobie, skoro już zacząłem się rozdrabniać. Na początku byłem niepewny tego całego „bzykania się z facetem” i tak dalej, ale gdy już zorientowałem się w temacie i wiedziałem, co i jak, wyluzowałem trochę i traktowałem to zupełnie normalnie. Przy Pascalu czułem się totalnie wyluzowany. Nie zagrażał mi w żaden sposób swoim zachowaniem, posturą, niczym. Czułem się przy nim komfortowo w każdym jednym aspekcie, co mnie zaskakiwało, bo nawet z Lucy niektórych rzeczy się cykałem.

Generalnie chłopacy są kojarzeni z brakiem wstydu, z chętnym pokazywaniem własnego ciała i jego niedoskonałości. Ja też nie byłem jakiś nieśmiały, właściwie konkretny był ze mnie ekshibicjonista, jak miałem nastrój, ale zawsze są rzeczy, które cię krępują. Z Pascalem tego nie miałem. Po pierwszym razie, kiedy wziął mnie totalnie od tyłu i jeszcze przy innej okazji przejechał językiem od moich jąder aż do kości ogonowej (bleh! I jeszcze chciał mnie potem całować) jakoś nie czułem potrzeby krycia przed nim czegokolwiek. Jest na sali jakiś specjalista, który mi powie, dlaczego, czy powinienem już umówić się do psychiatry i zacząć zbierać na gruntowne leczenie?

***
Tak na marginesie, Zhaoyu naprawdę istnieje i bryka sobie w Berlinie ;) Część opisanych w opowiadaniu zdarzeń faktycznie miało miejsce podczas mojego pobytu w Berlinie na Erasmusie, zwłaszcza te dotyczące Zhaoyu. Spora część historii Weroniki rzeczywiście miała miejsce.
Dla niecierpliwych: opowiadanie można zakupić na https://www.beezar.pl/ksiazki/granice-2
Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Już dawno stwierdziłam, że gdybym była chłopakiem, zostałabym gejem... 😊👬

    OdpowiedzUsuń
  2. eh... mimo że mam kupionego ebooka to i tak lubię sobie poczytać rozdział po rozdziale z blogu :p

    pozdrawiam i czekam na kolejne opowiadania

    AA

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział lekki i przyjemny. :3 Ja zarówno jak i Weronika stwierdziłam kiedyś, że będąc chłopakiem byłabym gejem. 😂

    OdpowiedzUsuń
  4. Weronika rządzi, jest taka sarkastyczna, że rozbawia ludzi do łez xD
    Scena z Gestapo cudowna, ja się spodziewałam jakiegoś morału i tego typu rzeczy, a tu śmiech. Czyżby sam miał faceta, a tylko w pracy udaje takiego poważnego?
    Mam nadzieję, że Phil nie rozwali swojego związku z Pascalem.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)