sobota, 20 września 2014

13.Światło w ciemności



Anna śmiała się w niebogłosy, parskając pitą właśnie herbatą na wszystkie strony. Tomek siedział naprzeciwko niej czerwony jak burak i zażenowany jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
– Przestań! – warknął do niej. – To naprawdę nie jest zabawne. – Kobieta w ogóle go nie słuchała. Śmiała się tak bardzo, że po jej policzkach płynęły łzy. – Jesteś moim psychologiem! Nie powinnaś się śmiać z tego, co ci mówię.
Ania wystawiła rękę, dając mu znać, żeby umilkł. Wzięła kilka szybkich, w miarę głębokich oddechów, zupełnie jakby szykowała się do rodzenia i nareszcie przestała się śmiać. Gdy jednak spojrzała na Tomka, po chwili znowu parsknęła śmiechem.
– Bardzo zabawne! – burknął, splatając ręce na piersi. Może to było głupie, ale obraził się na nią za to zachowanie. I to ma być psycholog, któremu Kacper płaci, żeby Tomek mu się zwierzał? Ta baba właśnie jawnie się z niego wyśmiewała! Czy nie było jakiegoś kodeksu zawodowego czy czegoś, co regulowałoby jej zachowanie w pracy? – Cieszę się, że chociaż ciebie to bawi.

– Powiedział ci, co go tak wzięło? – spytała. Jej ramiona wciąż drżały od śmiechu.
– Nie mam pojęcia! Nie wiem skąd mu to przyszło to głowy! Wyglądał na tak samo zażenowanego jak ja…
– Uh, jak sobie go wyobrażę prowadzącego taką rozmowę…
Tomek ledwo powstrzymał się od wywrócenia oczami. Właściwie nie powinno być w tym nic dziwnego. Kacper był facetem, w dodatku bardzo dobrze obeznanym z gejowskim seksem. Tomek osobiście uważał, że jeśli w przyszłości będzie miał syna geja, to również chciałby z nim przeprowadzić taką rozmowę. Ale na Boga, co Kacpra do tego podkusiło? Niby nie powinien mieć z tym żadnych problemów, ale fakt był taki, że Tomek strasznie się krępował rozmawiać o tym z nim. Kacper najwyraźniej też nie bardzo wiedział, jak to zrobić, co w efekcie doprowadziło do tego, że te dwadzieścia minut w kuchni po śniadaniu było tak zawstydzające, że Tomek przez cały dzień nic nie przełknął, zwyczajnie nie mając ochoty.
Rety, gadać o czymś takim z Kacprem! I jeszcze to, w jaki sposób poprowadził tę rozmowę! Zupełnie mechanicznie, nazywając wszystko po imieniu. „Jeśli zamierzasz być pasywem, nigdy nie dawaj nikomu na sucho. Po dobrym przygotowaniu większość facetów narzeka, że kurewsko boli, więc nawet nie próbuj robić tego bez dobrego poślizgu” albo „nie radzę ci nawet obciągać bez gumy, bo grozi to całą rzeszą nieprzyjemnych powikłań” czy „nie wierz w to, co widzisz w pornolach, bo większość z tego to gówno prawda i to przez duże G. Obyś nie musiał się o tym zbyt boleśnie przekonywać. I nie przyznawaj się do tego, że jesteś prawiczkiem. Nikt nie chce dawać prawiczkom”. Było tego o wiele, wiele więcej, ale Tomek starał się tego w ogóle nie słuchać.
No… Kilka pożytecznych rzeczy się dowiedział. Niektóre niby wiedział, ale Kacper wyjaśnił mu, jak to tak naprawdę jest w życiu. Żadnych gwiazd po orgazmie czy szumu fal, za to dużo potu, lepiącej się spermy i spiętych mięśni. Dostał też kilka praktycznych porad i całe opakowanie gumek, a potem jego ojciec jakby nigdy nic wrócił do jedzenia jajecznicy na bekonie.
– To było straszne – mruknął niezadowolony.
– Domyślam się. Jeśli jeszcze gadał ci takie rzeczy… Słuchaj, nie jestem specjalistką od seksu homoseksualnego, ale uprawiałam seks analny.
– Nie chcę wiedzieć! – powiedział od razu, jeszcze bardziej się czerwieniąc.
– Nie, posłuchaj, to ważne. Jesteś gejem, a seks gejowski wbrew pozorom wygląda zupełnie inaczej niż heteroseksualny. Jeżeli za pierwszym razem coś pójdzie nie tak, możesz się do tego zrazić. Miałam takiego podopiecznego, który przyszedł tutaj, bo po pierwszy razie na pozycji pasywnej nie mógł się przemóc, żeby zrobić to znowu. Miał przez to spore problemy ze swoim partnerem, zaczęli się kłócić i nie mogli się porozumieć. Powinieneś wiedzieć, co cię mniej więcej czeka, jeśli w przyszłości będziesz miał chłopaka i zdecydujesz się być na pozycji uległej.
– Serio musimy o tym gadać? – spytał zawstydzony. – Chcesz być kolejną osobą, której nie będę potrafił spojrzeć w oczy?
– To ważne – powtórzyła po raz kolejny z naciskiem. – Nie zamierzam cię pouczać. Mogę się jedynie podzielić swoimi doświadczeniami.
– Nie zamkniesz się, dopóki tego z siebie nie wyrzucisz, co? – burknął niepocieszony. – Dobra, niech stracę. Ale zaparz mi melisę!
Ania dość rzeczowo opowiedziała mu o tym, jak to wyglądało z jej perspektywy. Przyznała się, że mimo przyjemności w dalszej fazie, początek był koszmarny i nie wycofała się tylko dlatego, że zawsze miała przysłowiowe jaja i nigdy nie poddawała się w połowie. Opowiedziała mu wszystko tak szczegółowo, jak tylko mogła. Gdy już Tomek się trochę rozluźnił i obgadali wszystko, co było w temacie do obgadania, przeszli do kolejnego tematu, a mianowicie tematu Zacka. Ania była dobra w wyciąganiu od ludzi różnych informacji. Czytała z nich jak z otwartej księgi i nie dała mu zataić tego, co ostatnio między nimi zaszło.
Tomek, jąkając się i gapiąc w stół, opowiedział jej o tym, co z Zackiem zrobili i szczerze powiedziawszy, podniecił się na samo wspomnienie tego. Z chęcią by to powtórzył.
– Cieszę się. Jest jeszcze jeden temat, który chciałabym z tobą zacząć. I jest to samo sedno tego, co cię tutaj sprowadziło.
– Hm? To znaczy? Co chcesz wiedzieć?
– Chciałabym, żebyś mi opowiedział o tym, jak zaatakowali cię w szatni. – Tomek spuścił głowę. – Zdaję sobie sprawę, jakie to dla ciebie nieprzyjemne. W końcu nie bez powodu  twoja matka stanęła na rzęsach i zdecydowała się wywrócić całe wasze życie do góry nogami, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo. Ale musimy poruszyć ten temat. Chciałabym, żebyś mi wszystko opowiedział. Wiem, że boisz się ujawnić w szkole i wciąż reagujesz strachem, kiedy widzisz jakiegoś dobrze zbudowanego chłopca albo grupę. Przyzwyczaiłeś się już do tych chłopaków, którzy rządzą u was w szkole. Są to głównie zawodnicy drużyn futbolowej i baseballowej, ale wciąż masz obawy co do innych im podobnych. Jesteś tutaj, żeby się tego strachu pozbyć.
– To nie takie proste. Wydaje mi się… Wydaje mi się, że tutaj ludzie są bardziej tolerancyjni.
– Ale wciąż boisz się ujawnić, mimo że nie widziałeś, aby prześladowano kogoś, bo jest gejem. Nikt też nie zaczepia Zacka Warrowa, który, jak powiedziałeś, jest otwartym gejem.
– Nikt nie ma na tyle jak, żeby się go czepić. W kilka sekund może zrobić z człowieka miazgę – mruknął.
– To nieistotne. Zack jest tylko jeden, a ewentualnych homofobów może być więcej. Nawet ktoś tak silny jak on nie poradzi sobie z większą grupą ludzi, chcących zrobić mu krzywdę.
– W sumie racja – zgodził się Tomek, pocierając kark. –  W Polsce jakoś wszystko wydaje się trudniejsze. Nie wiem, czy to prostu mentalność ludzi, którzy myślą, że na zachodzie jest lepiej. Może mi się tak tylko wydaje, że tutaj jest łatwiej, bo Kacper nigdy nie siedzi przy stole i nie oblicza, czy starczy mu na wszystkie rachunki.
– A twoja mama tak robiła?
Tomek skinął głową.
– Nie raz tak było. Na szczęście Kacper przesyłał co miesiąc pieniądze przez te wszystkie lata. Mama chciała je oszczędzać i odłożyć na moje studia, bo musiałbym się przeprowadzić na czas nauki. W moim miasteczku nie ma żadnej uczelni ani nawet żadna nie jest na tyle blisko, żebym mógł codziennie dojeżdżać. Często jednak nie było opcji, żeby cokolwiek zaoszczędzić. Mama straciła pracę i żyliśmy tylko z tych pieniędzy, które przesyłał mi ojciec. Co miesiąc była to dokładnie taka sama kwota, siedemset złotych. Tylko na święta przesyłał tysiąc. Mama robiła za nie opłaty. Oferowała się do pomocy w kuchni. Czasami, kiedy któraś z sąsiadek była zbyt leniwa albo nie miała czasu, dawała pieniądze i moja mama robiła im bigos, pierogi albo piekła ciasto. Latem chodziliśmy na grzyby, zbieraliśmy dziki bez, śliwki, jabłka, gruszki… Nie raz spędzałem w taki sposób wakacje. Gdyby nie pieniądze Kacpra, zapewne czasami nie mielibyśmy co jeść.
– Czy Kacper wie, w jakich warunkach żyliście?
– Wątpię. Z tego, co mama dała mi do zrozumienia, w ogóle nie utrzymywał z nią kontaktu. Miał numer jej konta w banku, a ona jego numer telefonu na naprawdę alarmowe przypadki. Zadzwoniła do niego dopiero po upływie osiemnastu lat, a on pewnie ustawił sobie w banku, żeby pieniądze automatycznie przelewano na jej numer konta. I zapomniał o tym, że w ogóle istniejemy.
– Musiało być wam ciężko.
Tomek uśmiechnął się smutno.
– Mama nigdy nie dała mi odczuć, że jesteśmy biedni. Przez te wszystkie lata prawie nic sobie nie kupiła, wszystko dając mnie. Odkładała pieniądze, żebym na zimę miał swoje wymarzone buciki i kurtkę, latem jechała ze mną na stopa nad morze do Międzyzdrojów… Ale ja i tak widziałem, jaka jest smutna i zestresowana. Bała się, że nagle z jakiegoś powodu Kacper przestanie przesyłać pieniądze. Zaszła w ciążę na studiach i nigdy ich nie skończyła…
– Czujesz się winny, że twoje narodziny zmieniły życie twojej matki o sto osiemdziesiąt stopni? – spytała Ania.
Tomek spuścił wzrok. Bawił się nerwowo palcami.
– Trochę tak… Znaczy, niby się na świat nie prosiłem, ale przecież wcale nie musiała się mną zajmować. Wiele kobiet usuwa ciążę, tym bardziej, że Kacper dałby jej na to pieniądze. Inne oddają dzieci do sierocińca, a jeszcze inne same znajdują swoim dzieciom rodzinę zastępczą… Nie zmuszałem jej, żeby się mną zaopiekowała, ale kurcze… Zaczęła studia medyczne. Gdyby je skończyła, zarabiałaby mnóstwo kasy. Była i jest bardzo ładną kobietą, na pewno znalazłaby porządnego faceta i stworzyła udany związek. Pewnie wtedy pomyślałaby o dzieciach… Moje narodziny pokrzyżowały jej wszystkie plany. – Umilkł na chwilę. – A Kacper… On w ogóle nie przejmuje się pieniędzmi. Ma dokładnie dwanaście nowiutkich garniturów od Armaniego. Wiem, bo jak był w pracy, przetrzepałem mu szafę, żeby to sprawdzić. Nie wiem, jak długo żyje na tak wysokim poziomie, ale nawet gdyby nagle zbankrutował, mógłby pożyć kilka lat za wartość tych garniturów. Więc albo tutaj naprawdę jest łatwiej, albo po prostu dobrze się wstrzelił. Nie wiem. Fakt jest taki, że u nas wszystko wydaje się przychodzić trudniej.
– Masz rację – przyznała Ania w zamyśleniu. – Sądzę, że to nie jest tylko wrażenie. Oczywiście, w Polsce też można się dorobić, ale Stany stwarzają ku temu troszkę lepsze możliwości.
– No właśnie. I chyba tak samo jest z tolerancją. Ludzie są tutaj bardziej otwarci i tolerancyjni. W Polsce jeszcze wiele musi się wydarzyć, żeby tacy jak ja mogli wyjść bez obawy z szafy.
– Ty nie chciałeś wychodzić.
– Nie, nie chciałem. Bałem się tego, co ze mną zrobią, jeśli to się wyda i jak widać, nie myliłem się.
– Jakim cudem w szatni znaleźli się tylko chłopcy, którzy chcieli ci zrobić krzywdę?
– Zaplanowali to. Sprawa z tym, że jestem homoseksualny wypłynęła przez głupotę. Miałem przyjaciela, Pawła. Przyjaźniliśmy się naprawdę długo. Był chyba trochę zazdrosny, bo dziewczyny niemal sikały na mój widok. Nie wiem dlaczego, coś jednak bardzo je do mnie ciągnęło. Co odważniejsze same proponowały mi randki, co okropnie mnie peszyło. Odmawiałem wszystkim, co mogło się wydawać podejrzane, w końcu jakaś musiała mi się podobać. Zaczęli mi trochę dokuczać, ale to były tylko nieszkodliwe plotki.
– Do czasu.
– Do czasu – zgodził się Tomek. – Jedna z dziewczyn bardzo podobała się Pawłowi. Wgapiał się w nią jak w obrazek za każdym razem, gdy ją widział. Bawiło mnie to trochę, bo przecież nawet jej nie znał, ale ja też dostrzegałem urodę niektórych chłopaków, więc… Nie komentowałem tego.
– Niech zgadnę. Tej dziewczynie podobałeś się ty.
Tomek skinął niechętnie głową.
– Paweł ciągle gadał, że gdyby to on miał takie powodzenie, skrzętnie by z tego korzystał. Wiedział, że jestem prawiczkiem i dziwił się, że nie chcę tego statusu zmienić. Na początku próbowałem to zwalić na nieśmiałość, ale w końcu miałem już dość ukrywania się. Wyznałem mu, że wolę chłopców.
– Był zły?
– Nie, przyjął to całkiem dobrze. Chyba coś podejrzewał. Przez kilka dni było wszystko w porządku, jakby mojego wyznania nie było. Pewnego pięknego dnia przyszła do mnie ta dziewczyna. Chciała się ze mną umówić, ale odmówiłem. Zaproponowałem Pawła. Nie była zbyt szczęśliwa i nie zgodziła się. Paweł chyba miał do mnie żal o to, że jej się podobałem. Zaczął się ze mną wykłócać i chlapnął na przerwie, że to nie fair, że jestem pedałem i mam takie powodzenie u dziewczyn. Jeszcze tego samego dnia wiedzieli o tym wszyscy, a ci bardziej uprzywilejowani zaczęli mi dokuczać. Było to tylko takie dziobanie, trochę przykre, ale dało się to znieść. Oni… – Tomek westchnął zażenowany. – Udawali, że mam cichego wielbiciela, który chce się ze mną spotkać w tej szatni. Byłem zaciekawiony, więc poszedłem. Gdy się okazało, że to był tylko ich głupi żart, który w dodatku nagrali telefonami komórkowymi, poczułem się naprawdę okropnie. Zaczęli mnie bić i popychać. Byłem tak rozżalony, zdenerwowany i poniżony, że być może naprawdę ich prowokowałem.
– Naprawdę? Nie pamiętasz?
Tomek pokręcił głową.
– Nie jestem pewny – przyznał. – Wiem, że szarpałem się z kapitanem drużyny piłkarskiej z naszej szkoły. Był dziwny. Szarpał mnie i jednocześnie mówił, że mam się uspokoić. Nie zamierzałem. Wiedziałem, że i tak mi nie odpuszczą. Potem ktoś krzyknął, a ja poczułem tępe uderzenie w głowę. Co się potem działo, mogę się tylko domyślać. Kiedy wróciła mi w miarę świadomość, byli już przy mnie sanitariusze. Musiało to wyglądać strasznie, bo bali się mnie ruszyć. Potem straciłem przytomność i odzyskałem ją dopiero w szpitalu.
Ania potarła podbródek w zastanowieniu. Chyba nie do końca tego się spodziewała. Tomek bawił się swoimi palcami, czekając, co powie.
– W porządku. Rozumiem – rzekła w końcu. – Muszę przemyśleć to, co mi powiedziałeś. I dziękuję, że mi to powiedziałeś. Wrócimy do tego tematu na naszym następnym spotkaniu, wtedy zadam ci jeszcze kilka dodatkowych pytań. A teraz zmykaj, pewnie masz sporo lekcji do zrobienia.
– Mhm… – mruknął tylko w odpowiedzi. Uśmiechnął się niemrawo, pożegnał się i wyszedł.
Nie lubił wracać do tych wydarzeń i nie było mowy, żeby komuś wyznał to, co pamiętał z całego zajścia. A pamiętał wystarczająco. Był pewien, że czegoś takiego jak picie moczu nigdy nie zapomni. Wątpił, żeby był w stanie to z siebie wydusić. Będąc w Stanach bardzo łatwo było wyrzucić to z pamięci, ale co będzie, kiedy Kacper odeśle go do Polski?


Adam wyjrzał zza rogu, czekając na Bastiana. Wiedział, że chłopak ma teraz okienko w planie, więc był gotów spóźnić się na angielski z tą wredną jędzą, byle tylko móc na niego wpaść. Gdy go wreszcie zobaczył, odczekał chwilę i niemal wybiegł zza rogu, idealnie trafiając na muskularne ciało Bastiana.
Przemyślał to już wcześniej. Widowiskowo upuścił wszystko, co miał w rękach i dla utrzymania równowagi złapał się ramion starszego chłopaka. Bastian zachwiał się niebezpiecznie – kompletnie się tego szturmu nie spodziewał – i runął jak długi przed siebie, rozchlapując wszędzie kawę z automatu.
Adam jęknął, gdy muskularne ciało przygniotło go do podłogi. Miał wrażenie, że Bastian zmiażdżył mu połowę ciała.
Rudzielec pozbierał się pospiesznie, podnosząc się do klęczek. Jego ręce były oparte po obu stronach głowy Adama.
– Wolf – wycedził, wyraźnie niezadowolony. – Mogłem się domyślić. Tylko ty jesteś tak niezdarny, żeby zrobić coś takiego.
– Zmiażdżyłeś mi nogi. I jaja – sapnął młodszy chłopak, z wyraźną ulgą przyjmując fakt, że Bastian się trochę uniósł. Naprawdę był ciężki! – I jeszcze mnie posądzasz o to, że jestem łamagą. Wypraszam sobie.
Bastian wywrócił oczami. Adam przekrzywił lekko głowę, przypatrując mu się uważnie. Kurcze, jak zwrócić uwagę tego mięśniaka? Miał mu powiedzieć wprost, że jest zainteresowany? Przecież zachowanie Bastiana względem Tomka to nie były żadne urojenia. Bastian naprawdę się na niego gapił i to tak gapił gapił. Nie  było mowy o pomyłce. Mimo to gdzieś podświadomie obawiał się zdeklarować jednoznacznie. Wątpił, żeby Bastian docenił go jako faceta. Albo wziąłby to, co Adam miał do zaoferowania i zostawiłby go niczym zużytą zabawkę.
Westchnął ciężko.
– Co tak wzdychasz? – spytał Bastian, unosząc brwi.
– Nad twoją głupotą.
– Nie jestem głupi! – warknął rudzielec z oburzeniem.
– Jasne. Tak sobie mów.
– Co ty tutaj w ogóle robisz?
– Idę na zajęcia?
Brwi Bastiana podjechały jeszcze wyżej.
– Wiesz, że jest już z dziesięć minut po dzwonku?
Adam wygrzebał telefon z kieszeni – Bastian wciąż nad nim klęczał na korytarzu – i sprawdził godzinę. Sapnął, kiedy się okazało, że Croswelt ma rację. Zerwał się, niemal zwalając chłopaka z siebie i zabrał się za pospiesznie zbieranie swoich rzeczy.
– Szlag, szlag! – jęknął. Nawet nie przejął się tym, że część jego rzeczy jest zaplamiona kawą.
– Hej! A kto posprząta rozlaną kawę? – warknął za nim Bastian.
– Nie krępuj się – odparł jedynie Adam, pędząc na zajęcia. Miał w planach się spóźnić, ale nie aż tak!
Cholera!
Na szczęście nauczycielka była względem niego całkiem wyrozumiała, w końcu był najlepszym uczniem w klasie. Rzuciła mu tylko spojrzenie godne bazyliszka. Widocznie uznała, że to powinno załatwić sprawę i nawet nie ma sensu się odzywać. Adam wymruczał przeprosiny i usiadł w swojej ławce, pospiesznie się wypakowując. Uśmiechał się pod nosem.
Tomek podsunął mu ukradkiem swój zeszyt, gdzie napisał, co robią. Adam normalnie by się uśmiechnął z wdzięcznością, ale tym razem jakoś nie mógł. Był cholernie o Bastiana zazdrosny i nic nie mogło tego zmienić.
– Panie Wolf? – Adam podniósł gwałtownie głowę, zdając sobie sprawę, że zawiesił się na chwilę i nie słuchał. – Co się z panem dzisiaj dzieje? – zapytała nauczycielka z wyraźną naganą w głosie. – Zamiast bujać w obłokach, proszę odpowiedzieć na pytanie.
– Em, a jakie było pytanie?
Kobieta tylko wywróciła zirytowana oczami i spytała kogoś innego. Adam westchnął ciężko i skupił się na lekcji. To, że miał jakieś tam fory u tej baby nie znaczyło, że może ten przedmiot olać. Wiedział, że zrobiłaby mu z życia piekło.
Nauczycielka angielskiego upatrzyła sobie Tomka jako cel i jakaś część Adama była z tego cholernie szczęśliwa. Chyba nawet ta większa część. Tylko mózg protestował, tłumacząc racjonalnie, że przecież Tomek to dobry, uczynny chłopak i nie ma wpływu na to, jak postrzegają go inni. Taki Bastian na przykład. Adam szczerze wątpił, żeby Tomek miał pojęcia, w jaki dokładnie sposób Bastian się na niego gapi.
Sapnął ze złością.
Jego humoru nie poprawiło to, że Bastian niemal siłą zawlókł Tomka do swojego stolika, niemal przewracając przy tym Adama – pchnął go barkiem – kiedy ten szedł sobie spokojnie z tacą do stolika zajętego zawsze przez jego ekipę. Salaterka z sosem wylądowała przy tym na jego jasnobłękitnej koszuli i doczekał się tylko krótkiego „sorry” od Bastiana, zanim cała uwaga rudzielca skupiła się na Tomku.
Adam wrzał. Kiedy podszedł do stolika niemal rąbnął tacą o stół i usiadł naburmuszony na cały świat. Chyba nie odziedziczył słynnego uporu i siły Wolfów, jak sugerowała mu babcia. Zazwyczaj spokojny i ugodowy, tym razem miał ochotę coś rozwalić.
A kiedy po lekcjach wracał do domu i Bastian napisał mu wiadomość, że potrzebuje dobre notatki do nauki chemii, Adam omal nie zapienił się ze złości. Wybrał numer Bastiana i gdy ten tylko odebrał, wrzasnął.
– Sam sobie zrób te cholerne notatki, ty głupi leniwy idioto! No i wielkie dzięki za załatwienie mi koszuli sosem musztardowym! – I rozłączył się. Gdy na ekranie jego telefonu pojawiło się połączenie przychodzące, odebrał i krzyknął po raz kolejny. – I nie dzwoń do mnie! – Po czym wyłączył telefon i zgrzytając zębami, powlókł się do domu.
Następnego dnia był niemal pewny, że czeka go konfrontacja. Wiedział, że Bastian nie zamierza odpuścić. Grubiański idiota! Potrafił być dla niego uprzejmy tylko wtedy, kiedy czegoś od niego chciał. A kiedy już dostał to, na czym mu zależało, zapominał o jego istnieniu. Fakt, niby mieli ten głupi układ, ale Bastian chociaż czasami mógłby potraktować go jak swojego kumpla. Przecież nie chciał się wpraszać na te ich głupie drużynowe spotkania, na których pieprzyli cheerliderki albo oglądali mecze czy po prostu pili, obgadując baby. Wystarczyłoby mu, gdyby od czasu do czasu powiedział mu „cześć” na korytarzu i zaprosił na jakieś piwo. Zagadał, co u niego. Cokolwiek, do cholery.
Kiedy wszedł do szkoły, akurat zadzwonił dzwonek. Skierował się w stronę świetlicy – nie miał pierwszej lekcji tego dnia, ale postanowił przyjść tutaj i trochę pouczyć się do sprawdzianu. W domu jakoś nie mógł się skupić. Jego dwaj młodsi bracia doprowadzali go czasami do szału i najwyraźniej wczoraj był jeden z takich dni.
Zdążył ujść korytarzem może z dwadzieścia metrów, kiedy nagle ktoś chwycił go niemal boleśnie za kołnierz i wciągnął do męskiego kibla. Adam nawet nie musiał się zastanawiać, kto tak grubiańsko go potraktował i to po raz kolejny. Spojrzał wkurzony na Bastiana, który wyglądał na niezwykle poirytowanego.
– Czego chcesz? – spytał Adam. Ani myślał odpuścić.
– Jeszcze się pytasz? Zastanów się, co wczoraj zrobiłeś, to się dowiesz!
– Hmm… – Adam udał, że się namyśla. Wiedział, że takie zachowanie doprowadza Bastiana do białej gorączki. – Niech pomyślę… Już wiem! Wkurzyłem się, bo jakiś I–D–I–O–T–A oblał mnie sosem i nawet nie miał na tyle jaj, żeby normalnie się do mnie odezwać i WŁAŚCIWIE przeprosić.
– Właściwie? – parsknął. Wyraźnie nie rozumiał. – Może powinienem to robić na klęczkach?
– Jasne, kpij sobie. Jeśli nie rozumiesz w czym problem, to… twój problem. Ja mam to gdzieś.
– A ja nie! – warknął i odepchnął szatyna, kiedy ten próbował podejść do drzwi. Bastian zagrodził je swoją masywną sylwetką. – Nie myśl sobie, że pozwolę ci się odzywać do mnie w ten sposób. Mam wystarczająco siły, żeby dobrym ciosem złamać ci nawet kręgosłup albo skręcić kark. Naprawdę chcesz ze mną zadzierać?
Czy on zasugerował mi, że może mnie zabić, zastanawiał się chłopak, kompletnie zbity z tropu.
– Chcesz mnie zabić? – zapytał, unosząc jedną brew w wyjątkowo irytującym geście. – Za to, że miałem CZELNOŚĆ nie odpowiedzieć na twoje WEZWANIE i wkurzyć się za twoje grubiańskie zachowanie?
– Wyjaśnimy sobie coś – powiedział siląc się na spokój. – My nie jesteśmy KOLEGAMI, a ty chyba o tym zapomniałeś. Jesteśmy sojusznikami. Ja odwracam uwagę kumpli od twojej żałosnej dupy i pilnuję, żeby nikt ci nie przylał, a ty pomagasz mi ogarnąć materiał w szkole. To uczciwa wymiana.
Adam zacisnął dłonie w pięści, zły jak cholera. Uczciwa wymiana? A gdzie tu uczciwość? Bastian pewnie ani razu się nie zastanawiał nad tym, jak dużo czasu Adam musi poświęcić na przygotowanie jego głupich notatek. Ten materiał był dla niego nowy, musiał najpierw wszystko przeczytać i w miarę zrozumieć, a potem to jakoś streścić. Czasami było to nawet trzydzieści stron podręcznika. Adam nie raz i nie dwa spędzał na tym po cztery, pięć, a czasami nawet sześć godzin, bo fakt był taki, że nigdy nie robił nic na pół gwizdka. To dzięki jego wysiłkom Bastian miał tak dobre oceny. I co za to miał? Bastian nie potrafił go nawet porządnie przeprosić za tę głupią koszulę. Tutaj właściwie nawet nie chodziło o koszulę. Gdyby chłopak zachowywał się w stosunku do niego fair, w ogóle by nie było tematu. Ale miał powoli dosyć tego jak Bastian go traktował. Tym bardziej, że wyraźnie dbał o swoją rodzinę i przyjaciół. Dlaczego tak bardzo się bronił prze okazaniem odrobiny serca i jemu?
Młodszy chłopak uśmiechnął się kpiąco.
– Jasne. Dla ciebie jestem tylko głupim kujonem, którego możesz wykorzystać. Jestem pewien, że rok po opuszczeniu tej szkoły nawet nie będziesz pamiętał, jak się nazywam. Bądź sobie nawet cholernym prezydentem, ja nie zamierzam się w to bawić. Jeśli nie potrafisz przy swoich kolegach normalnie odezwać się do takiego żałosnego kujona jak ja, to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Bastian zacisnął usta w wąską kreskę. Był w kropce i obaj dobrze o tym wiedzieli. Nikt nie będzie potrafił przygotować mu tak dobrze notatek jak on i zerwanie tego układu drastycznie odbiłoby się na stopniach kapitana. Z drugiej jednak strony Bastian nie chciał pozwolić Adamowi się zbytnio szarogęsić.
– Czego ty niby chcesz, co? – zapytał Bastian, wyraźnie rozdrażniony.
– Żebyś mi obciągnął w ramach przeprosin – zakpił Adam, chcąc jakoś rozładować napięcie. Uspokoił się już trochę. Wiedział, że jeśli dobrze to rozegra, załagodzi konflikt z Bastianem i trochę podniesie swój status w jego oczach.
Oczy rudzielca zrobiły się wielkie jak pięć złotych, a twarz, szyję i uszy pokrył soczysty rumieniec. Usta chłopaka otworzyły się szeroko, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo.
Czyżby Bastian był prawiczkiem, zastanawiał się Adam. Zdecydowanie zbyt łatwo dawał mu się wyprowadzić z równowagi.
– CO?! – wydukał w końcu.
Adam wzruszył ramionami.
– No, pomyślałem, że to może nas obu uszczęśliwić. Nie przypominam sobie, żebyś miał jakąś siksę odkąd tutaj jestem, chociaż latają za tobą jak głupie, chcąc usidlić kapitana. Pomyślałem, że może po prostu lubisz co innego?
Mina Bastiana była bezcenna.
Konflikt zażegnany, mimo że Bastian go jeszcze nie przeprosił, ale Adam wiedział, że to od niego wyegzekwuje.
Najgorsze – lub najlepsze, zależy jak na to spojrzeć – było jednak to, że następnego dnia do szkoły Bastian Croswelt wszedł pod rękę ze swoją dziewczyną.
Tym razem Adam był tym, którego szok omal nie zabił. I to wcale nie dlatego, że Bastian okazał się hetero. O, nie.
Może Adam mylnie to wydedukował albo było to tylko jego pobożne życzenie, ale miał wrażenie, że po ich wczorajszej rozmowie Bastian już nie mógł się jaśniej zdeklarować, że jest homoseksualny.


Tomek czekał i czekał, patrząc na komórkę chyba co minutę. Kiedy zadzwoniła, omal serce nie wyskoczyło mu z piersi. Skarcił się za to, a potem zaklął z rozczarowania, gdy okazało się, że to Kacper.
– Tak? – spytał grobowym głosem.
– Matka ci umarła? – zapytał mężczyzna.
– Nie, czemu?
– Masz głos, jakbyś wybierał się na pogrzeb.
Chłopak westchnął i wyburczał.
– Chciałeś coś ode mnie?
– Tak, twoje zadanie na dziś to zrobienie kolacji. Tym razem proszę bez specjalnych dodatków. Będziesz gotował aż nauczysz się to robić.
– Ale…
– Dwa dania na dwudziestą pierwszą z czerwonej książki. Lepiej podaj je punktualnie, bo przypomnę sobie o twoim wybryku i wyciągnę z niego konsekwencję.
– Mam ważną lektur…
– Pa.
Tomek spojrzał ze zdziwieniem na swój telefon. Nie mógł uwierzyć, że tak po prostu się rozłączył. Zazgrzytał zębami ze złości.
– Cholerny dupek! – krzyknął zły.
Doczekał się wreszcie wieczorem, gdy zły na cały świat kończył robić kolację. Telefon wciąż trzymał blisko, żeby nie przegapić połączenia. Gdy tylko ujrzał na wyświetlaczu „Zack”, jego serce ponownie zabiło mocniej. Drżącymi rękami odebrał.
– Halo?
– Cześć – usłyszał pogodny głos. – Chciałem się spytać, czy nasze spotkanie jest nadal aktualne?
– Tak, tak. Jasne.
– Super. Jestem właśnie na stronie jednego z kin. Nie mam pojęcia, jakie filmy lubisz oglądać, a chciałbym zarezerwować bilety.
– Wszystko prócz horrorów, westernów i romansów. Średnio przepadam za tym rodzajem filmów.
– Okej… Hm… Co my tu mamy… Jest jakaś postrzelona komedia, dwa sensacyjne i jeden fantastyczny.
Tomek zastanowił się. Komedie zawsze były niepewne – albo bardzo dobre, albo totalnie do kitu. Trochę mniejszy przestrzał był z sensacyjnymi.
– Ciężki wybór.
– Mhm… Dlatego właśnie pytam.
– To może fantastyczny, hm?
– Okej, tylko że to druga część. Ale jeśli chcesz, to możemy iść na dwie w kupie, jest taka opcja tutaj.
– Jaki tytuł?
– The Amazing Spider–Man. Widziałem kawałek pierwszej, zapawiadała się naprawdę nieźle.
– Okej, może być. Wiesz – Tomek zawahał się na chwilę i powiedział nieśmiało – film nie ma aż takiego wielkiego znaczenia, towarzystwo jest o wiele ważniejsze.
Zack zaśmiał się.
– Rozumiem. Więc mogę rezerwować tego Spider–mana na ósmą, powiedzmy?
– Mhm. A jaki dzień?
– Myślałem o pojutrze…
– Super, mnie pasuje.
– Cieszę się. Spotkamy się na miejscu? Z tego, co się orientuję, masz tam jakieś dziesięć minut drogi pieszo.
– Ee, jasne. Przy wejściu do kina?
– Świetnie. Adres prześlę ci esemesem. Do zobaczenia.
– Cześć.
Tomek rozłączył się i podskoczył do góry z okrzykiem radości, ale zaraz spąsowiał, kiedy Kacper nagle pojawił się w drzwiach i chrząknął znacząco z miną: „chyba nie chcę wiedzieć”. Rzucił ironicznie.
– Skoro masz taki dobry humor, to chyba nie muszę się martwić, że mnie otrujesz.


***
Rozdział dzisiaj wieczorem, bo obiecałam sobie, że jeśli Polska wygra z Niemcami w siatkówkę i dotrze do finału to wstawię jeszcze dzisiaj, więc to dzięki nim pojawia się ten oto rozdział:) Mam nadzieję, że Wam się podobał. Z każdą chwilą akcja będzie się coraz bardziej rozwijać, więc trzymajcie kciuki, żebym niczego nie spartoliła.
Pozdrawiam!


14 komentarzy:

  1. OMG rozdział cudo!!! *^*
    Czekłam na niego długo i jest!
    Nadal brak wieści o Paulu :<
    No ale cóż inne pary mając ciekawe przygody ^^
    Pomysły Adama mnie rozwalaja ><
    Ale za to Bastian już mniej...
    Jestem ciekawa kiedy coś będzie pomiędzy nimi <3
    A Tomek i Zack są uroczy i ta ich randka <3<3<3<3<3<3

    Widzę że ujawniłaś trochę o przeszłości i pobiciu Tomka...jak to czytałam to coś mi się wydawało że nie mówi całej prawdy i się nie myliłam
    Jak to musiało być okropne?
    Nie mam pojęcia ale mam nadzieję że to wszystko się wyjaśni

    Życzę weny i czasu :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy znowu Polska gra z Niemcami? oby jak najszybciej xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, komentarza ciag dalszy. Mysle, ze Tomek wyolbrzymil cale zajscie w szatni. On tam po prostu zglupial ze strachu i najgorsza krzywde zrobil sobie sam. Koledzy moze i chcieli mu podokuczac, pozaczepiac, moze lekko poobijac, ale czytajac o zachowaniu kapitana, doszlam do wniosku, ze ona sie zorientowal, co dzieje sie z Tomkiem i probowal zapanowac nad sytuacja. Nie wiem, jak to bylo z tym uderzeniem, ale mysle, ze on po prostu na cos/ na kogos wpadl. Wzglednie ktorys z chlopakow spanikowal i nieudolnie postanowil go uderzyc i w ten sposob odciagnac rozszalalego Tomka od kapitana druzyny.
      Co do picia moczu... Nie wiem, jak to wygladalo, ale mysle, ze to tez mogl byc element ohydnego zartu. Moze ten "mocz" byl w jakims wczesniej przygotowanym pojemniku, moze to nie bylo to. Moze chcieli mu to tylko wmowic, a zglupialy ze strachu Tomek im uwierzyl?
      Ciekawa jestem, co wymyslilas ;)
      Unda

      Usuń
  3. Ja chcę więcej :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A będzie kolejny jak polska wygra finał :P? xDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Podpisuję się pod poprzednikiem xD
    Możemy liczyć na takie szczęście?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział, doczekałm się czegoś o Adamie! :D
    Czekam na nastepny, za dwa tyg., tak?

    Pytanko - napiszesz jakiegoś One-Shota? Prosze!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny. Kacper był dość bezpośredni w tej rozmowie. Dobrze, że ta psycholog mu wszystko wytłumaczyła, może przyda mu się ta wiedza przy okazji następnego spotkania z Zackiem. XD
    Boję się strasznie co Adam może zrobić Tomkowi z zazdrości o Bastiana. Jakoś niefajnie mi to wygląda.
    Ciekawa jestem nadal co z Paulem. Może w następnym odcinku się doczekamy jakiegoś wyjaśnienia. No i cały czas liczę (chociaż pewnie nie będzie to zbyt prędko) na poprawę relacji Tomka z Kacprem. Chcę żeby ten dupek się wreszcie przyznał i zaczął interesować Tomkiem jak należy.
    Dużo weny i czasu życzę. Przyznam że nie wiem jak szybko będzie finał w siatkówce ale licze że odcinek będzie jak najszybciej. Nawet teraz XD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. to teraz kolejny rozdział :-) Polska mistrzem :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Obiecałam sobie, że już nigdy nie przeczytam opowiadania, które nie jest jeszcze zakończone (tak na wszelki wypadek, żeby uniknąć ewentualnego rozczarowania), dlatego mój komentarz będzie dotyczył raczej ogółu twojej twórczości, a nie tego konkretnego rozdziału czy nawet opowiadania.
    Co jakiś czas wchodzę tu przypomnieć sobie poprzednie historie (te zakończone), głównie twincesty, ale dzisiaj dla odmiany postanowiłam rzucić okiem na to, co piszesz teraz, czytając jakieś wyrwane z kontekstu fragmenty tego właśnie opowiadania. Jestem ZACHWYCONA postępem (tym językowym, fabuły nie mam jak ocenić bo jej nie znam), jaki poczyniłaś w ciągu tych kilku lat (?). Już tamte - wcześniejsze - opowiadania były świetne i czytało się lekko, ale teraz jest po prostu bezbłędnie. Wypadałoby też napomknąć o innych zaletach, jak np. przejrzystość bloga (wszystko pięknie wylinkowane, zakładki z opowiadaniami, suuuuuper :) ) i przede wszystkim zamykanie historii, bo porzuconych opowiadań jest w necie naprawdę, naprawdę dużo, a Ty ratujesz w pewien sposób tę nędzną, blogową sytuację swoją konsekwencją w pisaniu i dodawaniu notek. Już samo to jest zachwycające. Ale wracając do tego stylu, który mnie tak zauroczył, myślę, że z tym warsztatem jaki masz teraz, mogłabyś pomyśleć o napisaniu książki. Choć podobno na rynku wydawniczym w Polsce jest jeden wielki syf i trudno coś wydać, tym bardziej o takiej tematyce, ale przecież warto próbować. Z chęcią postawiłabym sobie na półce książkę Twojego autorstwa.
    Jesteś dla mnie niesamowitą inspiracją, kimś, kto udowadnia, że wszystkiego można się nauczyć, jeśli się ciężko i systematycznie pracuje, i za to bardzo Ci dziękuję.
    Życzę jak najwięcej weny i żeby nigdy, przenigdy nie skończyły Ci się pomysły na nowe historie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. A nie masz czasem jakiegoś rozdziału z okazji złota Michała Kwiatkowskiego? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnie zdanie powaliło mnie na łopatki. Świetny rozdział, chcę już kolejny! Jestem ciekawa, czy coś wydarzy się w kinie.
    W ogóle chciałabym cię poprosić, że w zasadzie od ponad roku nie komentuję twoich tworów, ale zniknęłam z bloga na jakiś czas i jedynie anonimowo czytałam twoje opowiadania z telefonu, ale jak widać - teraz wróciłam i zamierzam śledzić jak dawniej twojego i inne cudowne blogi :)
    Weny, obsesjo! Bardzo dużo weny!

    Przy okazji chciałabym cię zaprosić na prolog nowego twincestu do siebie :) http://grzech-za-grzechem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziś pierwszy dzień po wakacjach na uczelni. Wielu pewnie to czeka jeszcze jutro lub pojutrze. Błagam, wrzuć coś na pocieszenie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudo!
    I dobrze, że Adam się postawił!
    Nie będzie go jakiś huj tak traktował >:|
    WoW...
    Teraz dostaliśmy trochę więcej wiadomości o TYM wydarzeniu i...
    naprawdę nie wiem co myśleć...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)