Anna śmiała się w niebogłosy, parskając
pitą właśnie herbatą na wszystkie strony. Tomek siedział naprzeciwko niej
czerwony jak burak i zażenowany jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
– Przestań! – warknął do niej. – To
naprawdę nie jest zabawne. – Kobieta w ogóle go nie słuchała. Śmiała się tak
bardzo, że po jej policzkach płynęły łzy. – Jesteś moim psychologiem! Nie
powinnaś się śmiać z tego, co ci mówię.
Ania wystawiła rękę, dając mu znać, żeby
umilkł. Wzięła kilka szybkich, w miarę głębokich oddechów, zupełnie jakby
szykowała się do rodzenia i nareszcie przestała się śmiać. Gdy jednak spojrzała
na Tomka, po chwili znowu parsknęła śmiechem.
– Bardzo zabawne! – burknął, splatając
ręce na piersi. Może to było głupie, ale obraził się na nią za to zachowanie. I
to ma być psycholog, któremu Kacper płaci, żeby Tomek mu się zwierzał? Ta baba
właśnie jawnie się z niego wyśmiewała! Czy nie było jakiegoś kodeksu zawodowego
czy czegoś, co regulowałoby jej zachowanie w pracy? – Cieszę się, że chociaż
ciebie to bawi.
– Powiedział ci, co go tak wzięło? –
spytała. Jej ramiona wciąż drżały od śmiechu.
– Nie mam pojęcia! Nie wiem skąd mu to
przyszło to głowy! Wyglądał na tak samo zażenowanego jak ja…
– Uh, jak sobie go wyobrażę prowadzącego
taką rozmowę…
Tomek ledwo powstrzymał się od wywrócenia
oczami. Właściwie nie powinno być w tym nic dziwnego. Kacper był facetem, w
dodatku bardzo dobrze obeznanym z gejowskim seksem. Tomek osobiście uważał, że
jeśli w przyszłości będzie miał syna geja, to również chciałby z nim przeprowadzić
taką rozmowę. Ale na Boga, co Kacpra do tego podkusiło? Niby nie powinien mieć
z tym żadnych problemów, ale fakt był taki, że Tomek strasznie się krępował
rozmawiać o tym z nim. Kacper najwyraźniej też nie bardzo wiedział, jak to
zrobić, co w efekcie doprowadziło do tego, że te dwadzieścia minut w kuchni po
śniadaniu było tak zawstydzające, że Tomek przez cały dzień nic nie przełknął,
zwyczajnie nie mając ochoty.
Rety, gadać o czymś takim z Kacprem! I
jeszcze to, w jaki sposób poprowadził tę rozmowę! Zupełnie mechanicznie,
nazywając wszystko po imieniu. „Jeśli zamierzasz być pasywem, nigdy nie dawaj
nikomu na sucho. Po dobrym przygotowaniu większość facetów narzeka, że kurewsko
boli, więc nawet nie próbuj robić tego bez dobrego poślizgu” albo „nie radzę ci
nawet obciągać bez gumy, bo grozi to całą rzeszą nieprzyjemnych powikłań” czy
„nie wierz w to, co widzisz w pornolach, bo większość z tego to gówno prawda i
to przez duże G. Obyś nie musiał się o tym zbyt boleśnie przekonywać. I nie
przyznawaj się do tego, że jesteś prawiczkiem. Nikt nie chce dawać prawiczkom”.
Było tego o wiele, wiele więcej, ale Tomek starał się tego w ogóle nie słuchać.
No… Kilka pożytecznych rzeczy się
dowiedział. Niektóre niby wiedział, ale Kacper wyjaśnił mu, jak to tak naprawdę
jest w życiu. Żadnych gwiazd po orgazmie czy szumu fal, za to dużo potu,
lepiącej się spermy i spiętych mięśni. Dostał też kilka praktycznych porad i
całe opakowanie gumek, a potem jego ojciec jakby nigdy nic wrócił do jedzenia
jajecznicy na bekonie.
– To było straszne – mruknął
niezadowolony.
– Domyślam się. Jeśli jeszcze gadał ci
takie rzeczy… Słuchaj, nie jestem specjalistką od seksu homoseksualnego, ale
uprawiałam seks analny.
– Nie chcę wiedzieć! – powiedział od
razu, jeszcze bardziej się czerwieniąc.
– Nie, posłuchaj, to ważne. Jesteś gejem,
a seks gejowski wbrew pozorom wygląda zupełnie inaczej niż heteroseksualny.
Jeżeli za pierwszym razem coś pójdzie nie tak, możesz się do tego zrazić.
Miałam takiego podopiecznego, który przyszedł tutaj, bo po pierwszy razie na
pozycji pasywnej nie mógł się przemóc, żeby zrobić to znowu. Miał przez to
spore problemy ze swoim partnerem, zaczęli się kłócić i nie mogli się porozumieć.
Powinieneś wiedzieć, co cię mniej więcej czeka, jeśli w przyszłości będziesz
miał chłopaka i zdecydujesz się być na pozycji uległej.
– Serio musimy o tym gadać? – spytał
zawstydzony. – Chcesz być kolejną osobą, której nie będę potrafił spojrzeć w
oczy?
– To ważne – powtórzyła po raz kolejny z
naciskiem. – Nie zamierzam cię pouczać. Mogę się jedynie podzielić swoimi
doświadczeniami.
– Nie zamkniesz się, dopóki tego z siebie
nie wyrzucisz, co? – burknął niepocieszony. – Dobra, niech stracę. Ale zaparz
mi melisę!
Ania dość rzeczowo opowiedziała mu o tym,
jak to wyglądało z jej perspektywy. Przyznała się, że mimo przyjemności w
dalszej fazie, początek był koszmarny i nie wycofała się tylko dlatego, że
zawsze miała przysłowiowe jaja i nigdy nie poddawała się w połowie.
Opowiedziała mu wszystko tak szczegółowo, jak tylko mogła. Gdy już Tomek się
trochę rozluźnił i obgadali wszystko, co było w temacie do obgadania, przeszli
do kolejnego tematu, a mianowicie tematu Zacka. Ania była dobra w wyciąganiu od
ludzi różnych informacji. Czytała z nich jak z otwartej księgi i nie dała mu
zataić tego, co ostatnio między nimi zaszło.
Tomek, jąkając się i gapiąc w stół,
opowiedział jej o tym, co z Zackiem zrobili i szczerze powiedziawszy, podniecił
się na samo wspomnienie tego. Z chęcią by to powtórzył.
– Cieszę się. Jest jeszcze jeden temat,
który chciałabym z tobą zacząć. I jest to samo sedno tego, co cię tutaj sprowadziło.
– Hm? To znaczy? Co chcesz wiedzieć?
– Chciałabym, żebyś mi opowiedział o tym,
jak zaatakowali cię w szatni. – Tomek spuścił głowę. – Zdaję sobie sprawę,
jakie to dla ciebie nieprzyjemne. W końcu nie bez powodu twoja matka stanęła na rzęsach i zdecydowała
się wywrócić całe wasze życie do góry nogami, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo.
Ale musimy poruszyć ten temat. Chciałabym, żebyś mi wszystko opowiedział. Wiem,
że boisz się ujawnić w szkole i wciąż reagujesz strachem, kiedy widzisz
jakiegoś dobrze zbudowanego chłopca albo grupę. Przyzwyczaiłeś się już do tych
chłopaków, którzy rządzą u was w szkole. Są to głównie zawodnicy drużyn
futbolowej i baseballowej, ale wciąż masz obawy co do innych im podobnych.
Jesteś tutaj, żeby się tego strachu pozbyć.
– To nie takie proste. Wydaje mi się…
Wydaje mi się, że tutaj ludzie są bardziej tolerancyjni.
– Ale wciąż boisz się ujawnić, mimo że
nie widziałeś, aby prześladowano kogoś, bo jest gejem. Nikt też nie zaczepia
Zacka Warrowa, który, jak powiedziałeś, jest otwartym gejem.
– Nikt nie ma na tyle jak, żeby się go
czepić. W kilka sekund może zrobić z człowieka miazgę – mruknął.
– To nieistotne. Zack jest tylko jeden, a
ewentualnych homofobów może być więcej. Nawet ktoś tak silny jak on nie poradzi
sobie z większą grupą ludzi, chcących zrobić mu krzywdę.
– W sumie racja – zgodził się Tomek,
pocierając kark. – W Polsce jakoś
wszystko wydaje się trudniejsze. Nie wiem, czy to prostu mentalność ludzi,
którzy myślą, że na zachodzie jest lepiej. Może mi się tak tylko wydaje, że
tutaj jest łatwiej, bo Kacper nigdy nie siedzi przy stole i nie oblicza, czy
starczy mu na wszystkie rachunki.
– A twoja mama tak robiła?
Tomek skinął głową.
– Nie raz tak było. Na szczęście Kacper
przesyłał co miesiąc pieniądze przez te wszystkie lata. Mama chciała je
oszczędzać i odłożyć na moje studia, bo musiałbym się przeprowadzić na czas nauki.
W moim miasteczku nie ma żadnej uczelni ani nawet żadna nie jest na tyle
blisko, żebym mógł codziennie dojeżdżać. Często jednak nie było opcji, żeby
cokolwiek zaoszczędzić. Mama straciła pracę i żyliśmy tylko z tych pieniędzy,
które przesyłał mi ojciec. Co miesiąc była to dokładnie taka sama kwota,
siedemset złotych. Tylko na święta przesyłał tysiąc. Mama robiła za nie opłaty.
Oferowała się do pomocy w kuchni. Czasami, kiedy któraś z sąsiadek była zbyt
leniwa albo nie miała czasu, dawała pieniądze i moja mama robiła im bigos,
pierogi albo piekła ciasto. Latem chodziliśmy na grzyby, zbieraliśmy dziki bez,
śliwki, jabłka, gruszki… Nie raz spędzałem w taki sposób wakacje. Gdyby nie
pieniądze Kacpra, zapewne czasami nie mielibyśmy co jeść.
– Czy Kacper wie, w jakich warunkach
żyliście?
– Wątpię. Z tego, co mama dała mi do
zrozumienia, w ogóle nie utrzymywał z nią kontaktu. Miał numer jej konta w
banku, a ona jego numer telefonu na naprawdę alarmowe przypadki. Zadzwoniła do
niego dopiero po upływie osiemnastu lat, a on pewnie ustawił sobie w banku,
żeby pieniądze automatycznie przelewano na jej numer konta. I zapomniał o tym,
że w ogóle istniejemy.
– Musiało być wam ciężko.
Tomek uśmiechnął się smutno.
– Mama nigdy nie dała mi odczuć, że
jesteśmy biedni. Przez te wszystkie lata prawie nic sobie nie kupiła, wszystko
dając mnie. Odkładała pieniądze, żebym na zimę miał swoje wymarzone buciki i
kurtkę, latem jechała ze mną na stopa nad morze do Międzyzdrojów… Ale ja i tak
widziałem, jaka jest smutna i zestresowana. Bała się, że nagle z jakiegoś
powodu Kacper przestanie przesyłać pieniądze. Zaszła w ciążę na studiach i
nigdy ich nie skończyła…
– Czujesz się winny, że twoje narodziny
zmieniły życie twojej matki o sto osiemdziesiąt stopni? – spytała Ania.
Tomek spuścił wzrok. Bawił się nerwowo
palcami.
– Trochę tak… Znaczy, niby się na świat
nie prosiłem, ale przecież wcale nie musiała się mną zajmować. Wiele kobiet usuwa
ciążę, tym bardziej, że Kacper dałby jej na to pieniądze. Inne oddają dzieci do
sierocińca, a jeszcze inne same znajdują swoim dzieciom rodzinę zastępczą… Nie
zmuszałem jej, żeby się mną zaopiekowała, ale kurcze… Zaczęła studia medyczne.
Gdyby je skończyła, zarabiałaby mnóstwo kasy. Była i jest bardzo ładną kobietą,
na pewno znalazłaby porządnego faceta i stworzyła udany związek. Pewnie wtedy
pomyślałaby o dzieciach… Moje narodziny pokrzyżowały jej wszystkie plany. –
Umilkł na chwilę. – A Kacper… On w ogóle nie przejmuje się pieniędzmi. Ma
dokładnie dwanaście nowiutkich garniturów od Armaniego. Wiem, bo jak był w
pracy, przetrzepałem mu szafę, żeby to sprawdzić. Nie wiem, jak długo żyje na
tak wysokim poziomie, ale nawet gdyby nagle zbankrutował, mógłby pożyć kilka
lat za wartość tych garniturów. Więc albo tutaj naprawdę jest łatwiej, albo po
prostu dobrze się wstrzelił. Nie wiem. Fakt jest taki, że u nas wszystko wydaje
się przychodzić trudniej.
– Masz rację – przyznała Ania w
zamyśleniu. – Sądzę, że to nie jest tylko wrażenie. Oczywiście, w Polsce też
można się dorobić, ale Stany stwarzają ku temu troszkę lepsze możliwości.
– No właśnie. I chyba tak samo jest z
tolerancją. Ludzie są tutaj bardziej otwarci i tolerancyjni. W Polsce jeszcze
wiele musi się wydarzyć, żeby tacy jak ja mogli wyjść bez obawy z szafy.
– Ty nie chciałeś wychodzić.
– Nie, nie chciałem. Bałem się tego, co
ze mną zrobią, jeśli to się wyda i jak widać, nie myliłem się.
– Jakim cudem w szatni znaleźli się tylko
chłopcy, którzy chcieli ci zrobić krzywdę?
– Zaplanowali to. Sprawa z tym, że jestem
homoseksualny wypłynęła przez głupotę. Miałem przyjaciela, Pawła.
Przyjaźniliśmy się naprawdę długo. Był chyba trochę zazdrosny, bo dziewczyny
niemal sikały na mój widok. Nie wiem dlaczego, coś jednak bardzo je do mnie
ciągnęło. Co odważniejsze same proponowały mi randki, co okropnie mnie peszyło.
Odmawiałem wszystkim, co mogło się wydawać podejrzane, w końcu jakaś musiała mi
się podobać. Zaczęli mi trochę dokuczać, ale to były tylko nieszkodliwe plotki.
– Do czasu.
– Do czasu – zgodził się Tomek. – Jedna z
dziewczyn bardzo podobała się Pawłowi. Wgapiał się w nią jak w obrazek za
każdym razem, gdy ją widział. Bawiło mnie to trochę, bo przecież nawet jej nie
znał, ale ja też dostrzegałem urodę niektórych chłopaków, więc… Nie
komentowałem tego.
– Niech zgadnę. Tej dziewczynie podobałeś
się ty.
Tomek skinął niechętnie głową.
– Paweł ciągle gadał, że gdyby to on miał
takie powodzenie, skrzętnie by z tego korzystał. Wiedział, że jestem
prawiczkiem i dziwił się, że nie chcę tego statusu zmienić. Na początku
próbowałem to zwalić na nieśmiałość, ale w końcu miałem już dość ukrywania się.
Wyznałem mu, że wolę chłopców.
– Był zły?
– Nie, przyjął to całkiem dobrze. Chyba
coś podejrzewał. Przez kilka dni było wszystko w porządku, jakby mojego
wyznania nie było. Pewnego pięknego dnia przyszła do mnie ta dziewczyna.
Chciała się ze mną umówić, ale odmówiłem. Zaproponowałem Pawła. Nie była zbyt
szczęśliwa i nie zgodziła się. Paweł chyba miał do mnie żal o to, że jej się
podobałem. Zaczął się ze mną wykłócać i chlapnął na przerwie, że to nie fair,
że jestem pedałem i mam takie powodzenie u dziewczyn. Jeszcze tego samego dnia
wiedzieli o tym wszyscy, a ci bardziej uprzywilejowani zaczęli mi dokuczać.
Było to tylko takie dziobanie, trochę przykre, ale dało się to znieść. Oni… –
Tomek westchnął zażenowany. – Udawali, że mam cichego wielbiciela, który chce
się ze mną spotkać w tej szatni. Byłem zaciekawiony, więc poszedłem. Gdy się
okazało, że to był tylko ich głupi żart, który w dodatku nagrali telefonami
komórkowymi, poczułem się naprawdę okropnie. Zaczęli mnie bić i popychać. Byłem
tak rozżalony, zdenerwowany i poniżony, że być może naprawdę ich prowokowałem.
– Naprawdę? Nie pamiętasz?
Tomek pokręcił głową.
– Nie jestem pewny – przyznał. – Wiem, że
szarpałem się z kapitanem drużyny piłkarskiej z naszej szkoły. Był dziwny.
Szarpał mnie i jednocześnie mówił, że mam się uspokoić. Nie zamierzałem.
Wiedziałem, że i tak mi nie odpuszczą. Potem ktoś krzyknął, a ja poczułem tępe
uderzenie w głowę. Co się potem działo, mogę się tylko domyślać. Kiedy wróciła
mi w miarę świadomość, byli już przy mnie sanitariusze. Musiało to wyglądać
strasznie, bo bali się mnie ruszyć. Potem straciłem przytomność i odzyskałem ją
dopiero w szpitalu.
Ania potarła podbródek w zastanowieniu.
Chyba nie do końca tego się spodziewała. Tomek bawił się swoimi palcami,
czekając, co powie.
– W porządku. Rozumiem – rzekła w końcu.
– Muszę przemyśleć to, co mi powiedziałeś. I dziękuję, że mi to powiedziałeś. Wrócimy
do tego tematu na naszym następnym spotkaniu, wtedy zadam ci jeszcze kilka
dodatkowych pytań. A teraz zmykaj, pewnie masz sporo lekcji do zrobienia.
– Mhm… – mruknął tylko w odpowiedzi.
Uśmiechnął się niemrawo, pożegnał się i wyszedł.
Nie lubił wracać do tych wydarzeń i nie
było mowy, żeby komuś wyznał to, co pamiętał z całego zajścia. A pamiętał
wystarczająco. Był pewien, że czegoś takiego jak picie moczu nigdy nie zapomni.
Wątpił, żeby był w stanie to z siebie wydusić. Będąc w Stanach bardzo łatwo było
wyrzucić to z pamięci, ale co będzie, kiedy Kacper odeśle go do Polski?
Adam wyjrzał zza rogu, czekając na
Bastiana. Wiedział, że chłopak ma teraz okienko w planie, więc był gotów
spóźnić się na angielski z tą wredną jędzą, byle tylko móc na niego wpaść. Gdy
go wreszcie zobaczył, odczekał chwilę i niemal wybiegł zza rogu, idealnie
trafiając na muskularne ciało Bastiana.
Przemyślał to już wcześniej. Widowiskowo
upuścił wszystko, co miał w rękach i dla utrzymania równowagi złapał się ramion
starszego chłopaka. Bastian zachwiał się niebezpiecznie – kompletnie się tego
szturmu nie spodziewał – i runął jak długi przed siebie, rozchlapując wszędzie
kawę z automatu.
Adam jęknął, gdy muskularne ciało
przygniotło go do podłogi. Miał wrażenie, że Bastian zmiażdżył mu połowę ciała.
Rudzielec pozbierał się pospiesznie,
podnosząc się do klęczek. Jego ręce były oparte po obu stronach głowy Adama.
– Wolf – wycedził, wyraźnie
niezadowolony. – Mogłem się domyślić. Tylko ty jesteś tak niezdarny, żeby
zrobić coś takiego.
– Zmiażdżyłeś mi nogi. I jaja – sapnął
młodszy chłopak, z wyraźną ulgą przyjmując fakt, że Bastian się trochę uniósł.
Naprawdę był ciężki! – I jeszcze mnie posądzasz o to, że jestem łamagą.
Wypraszam sobie.
Bastian wywrócił oczami. Adam przekrzywił
lekko głowę, przypatrując mu się uważnie. Kurcze, jak zwrócić uwagę tego
mięśniaka? Miał mu powiedzieć wprost, że jest zainteresowany? Przecież
zachowanie Bastiana względem Tomka to nie były żadne urojenia. Bastian naprawdę
się na niego gapił i to tak gapił gapił. Nie
było mowy o pomyłce. Mimo to gdzieś podświadomie obawiał się zdeklarować
jednoznacznie. Wątpił, żeby Bastian docenił go jako faceta. Albo wziąłby to, co
Adam miał do zaoferowania i zostawiłby go niczym zużytą zabawkę.
Westchnął ciężko.
– Co tak wzdychasz? – spytał Bastian,
unosząc brwi.
– Nad twoją głupotą.
– Nie jestem głupi! – warknął rudzielec z
oburzeniem.
– Jasne. Tak sobie mów.
– Co ty tutaj w ogóle robisz?
– Idę na zajęcia?
Brwi Bastiana podjechały jeszcze wyżej.
– Wiesz, że jest już z dziesięć minut po
dzwonku?
Adam wygrzebał telefon z kieszeni –
Bastian wciąż nad nim klęczał na korytarzu – i sprawdził godzinę. Sapnął, kiedy
się okazało, że Croswelt ma rację. Zerwał się, niemal zwalając chłopaka z
siebie i zabrał się za pospiesznie zbieranie swoich rzeczy.
– Szlag, szlag! – jęknął. Nawet nie
przejął się tym, że część jego rzeczy jest zaplamiona kawą.
– Hej! A kto posprząta rozlaną kawę? –
warknął za nim Bastian.
– Nie krępuj się – odparł jedynie Adam,
pędząc na zajęcia. Miał w planach się spóźnić, ale nie aż tak!
Cholera!
Na szczęście nauczycielka była względem
niego całkiem wyrozumiała, w końcu był najlepszym uczniem w klasie. Rzuciła mu
tylko spojrzenie godne bazyliszka. Widocznie uznała, że to powinno załatwić
sprawę i nawet nie ma sensu się odzywać. Adam wymruczał przeprosiny i usiadł w
swojej ławce, pospiesznie się wypakowując. Uśmiechał się pod nosem.
Tomek podsunął mu ukradkiem swój zeszyt,
gdzie napisał, co robią. Adam normalnie by się uśmiechnął z wdzięcznością, ale tym
razem jakoś nie mógł. Był cholernie o Bastiana zazdrosny i nic nie mogło tego
zmienić.
– Panie Wolf? – Adam podniósł gwałtownie
głowę, zdając sobie sprawę, że zawiesił się na chwilę i nie słuchał. – Co się z
panem dzisiaj dzieje? – zapytała nauczycielka z wyraźną naganą w głosie. –
Zamiast bujać w obłokach, proszę odpowiedzieć na pytanie.
– Em, a jakie było pytanie?
Kobieta tylko wywróciła zirytowana oczami
i spytała kogoś innego. Adam westchnął ciężko i skupił się na lekcji. To, że
miał jakieś tam fory u tej baby nie znaczyło, że może ten przedmiot olać.
Wiedział, że zrobiłaby mu z życia piekło.
Nauczycielka angielskiego upatrzyła sobie
Tomka jako cel i jakaś część Adama była z tego cholernie szczęśliwa. Chyba
nawet ta większa część. Tylko mózg protestował, tłumacząc racjonalnie, że
przecież Tomek to dobry, uczynny chłopak i nie ma wpływu na to, jak postrzegają
go inni. Taki Bastian na przykład. Adam szczerze wątpił, żeby Tomek miał
pojęcia, w jaki dokładnie sposób Bastian się na niego gapi.
Sapnął ze złością.
Jego humoru nie poprawiło to, że Bastian
niemal siłą zawlókł Tomka do swojego stolika, niemal przewracając przy tym
Adama – pchnął go barkiem – kiedy ten szedł sobie spokojnie z tacą do stolika
zajętego zawsze przez jego ekipę. Salaterka z sosem wylądowała przy tym na jego
jasnobłękitnej koszuli i doczekał się tylko krótkiego „sorry” od Bastiana,
zanim cała uwaga rudzielca skupiła się na Tomku.
Adam wrzał. Kiedy podszedł do stolika
niemal rąbnął tacą o stół i usiadł naburmuszony na cały świat. Chyba nie
odziedziczył słynnego uporu i siły Wolfów, jak sugerowała mu babcia. Zazwyczaj
spokojny i ugodowy, tym razem miał ochotę coś rozwalić.
A kiedy po lekcjach wracał do domu i
Bastian napisał mu wiadomość, że potrzebuje dobre notatki do nauki chemii, Adam
omal nie zapienił się ze złości. Wybrał numer Bastiana i gdy ten tylko odebrał,
wrzasnął.
– Sam sobie zrób te cholerne notatki, ty
głupi leniwy idioto! No i wielkie dzięki za załatwienie mi koszuli sosem
musztardowym! – I rozłączył się. Gdy na ekranie jego telefonu pojawiło się
połączenie przychodzące, odebrał i krzyknął po raz kolejny. – I nie dzwoń do
mnie! – Po czym wyłączył telefon i zgrzytając zębami, powlókł się do domu.
Następnego dnia był
niemal pewny, że czeka go konfrontacja. Wiedział, że Bastian nie zamierza
odpuścić. Grubiański idiota! Potrafił być dla niego uprzejmy tylko wtedy, kiedy
czegoś od niego chciał. A kiedy już dostał to, na czym mu zależało, zapominał o
jego istnieniu. Fakt, niby mieli ten głupi układ, ale Bastian chociaż czasami
mógłby potraktować go jak swojego kumpla. Przecież nie chciał się wpraszać na
te ich głupie drużynowe spotkania, na których pieprzyli cheerliderki albo
oglądali mecze czy po prostu pili, obgadując baby. Wystarczyłoby mu, gdyby od
czasu do czasu powiedział mu „cześć” na korytarzu i zaprosił na jakieś piwo.
Zagadał, co u niego. Cokolwiek, do cholery.
Kiedy wszedł do szkoły, akurat zadzwonił
dzwonek. Skierował się w stronę świetlicy – nie miał pierwszej lekcji tego
dnia, ale postanowił przyjść tutaj i trochę pouczyć się do sprawdzianu. W domu
jakoś nie mógł się skupić. Jego dwaj młodsi bracia doprowadzali go czasami do
szału i najwyraźniej wczoraj był jeden z takich dni.
Zdążył ujść korytarzem może z dwadzieścia
metrów, kiedy nagle ktoś chwycił go niemal boleśnie za kołnierz i wciągnął do
męskiego kibla. Adam nawet nie musiał się zastanawiać, kto tak grubiańsko go
potraktował i to po raz kolejny. Spojrzał wkurzony na Bastiana, który wyglądał
na niezwykle poirytowanego.
– Czego chcesz? – spytał Adam. Ani myślał
odpuścić.
– Jeszcze się pytasz? Zastanów się, co
wczoraj zrobiłeś, to się dowiesz!
– Hmm… – Adam udał, że się namyśla.
Wiedział, że takie zachowanie doprowadza Bastiana do białej gorączki. – Niech
pomyślę… Już wiem! Wkurzyłem się, bo jakiś I–D–I–O–T–A oblał mnie sosem i nawet
nie miał na tyle jaj, żeby normalnie się do mnie odezwać i WŁAŚCIWIE
przeprosić.
– Właściwie? – parsknął. Wyraźnie nie
rozumiał. – Może powinienem to robić na klęczkach?
– Jasne, kpij sobie. Jeśli nie rozumiesz
w czym problem, to… twój problem. Ja mam to gdzieś.
– A ja nie! – warknął i odepchnął
szatyna, kiedy ten próbował podejść do drzwi. Bastian zagrodził je swoją
masywną sylwetką. – Nie myśl sobie, że pozwolę ci się odzywać do mnie w ten
sposób. Mam wystarczająco siły, żeby dobrym ciosem złamać ci nawet kręgosłup
albo skręcić kark. Naprawdę chcesz ze mną zadzierać?
Czy on zasugerował mi, że może mnie
zabić, zastanawiał się chłopak, kompletnie zbity z tropu.
– Chcesz mnie zabić? – zapytał, unosząc
jedną brew w wyjątkowo irytującym geście. – Za to, że miałem CZELNOŚĆ nie
odpowiedzieć na twoje WEZWANIE i wkurzyć się za twoje grubiańskie zachowanie?
– Wyjaśnimy sobie coś – powiedział siląc
się na spokój. – My nie jesteśmy KOLEGAMI, a ty chyba o tym zapomniałeś.
Jesteśmy sojusznikami. Ja odwracam uwagę kumpli od twojej żałosnej dupy i
pilnuję, żeby nikt ci nie przylał, a ty pomagasz mi ogarnąć materiał w szkole.
To uczciwa wymiana.
Adam zacisnął dłonie w pięści, zły jak
cholera. Uczciwa wymiana? A gdzie tu uczciwość? Bastian pewnie ani razu się nie
zastanawiał nad tym, jak dużo czasu Adam musi poświęcić na przygotowanie jego
głupich notatek. Ten materiał był dla niego nowy, musiał najpierw wszystko
przeczytać i w miarę zrozumieć, a potem to jakoś streścić. Czasami było to
nawet trzydzieści stron podręcznika. Adam nie raz i nie dwa spędzał na tym po
cztery, pięć, a czasami nawet sześć godzin, bo fakt był taki, że nigdy nie
robił nic na pół gwizdka. To dzięki jego wysiłkom Bastian miał tak dobre oceny.
I co za to miał? Bastian nie potrafił go nawet porządnie przeprosić za tę
głupią koszulę. Tutaj właściwie nawet nie chodziło o koszulę. Gdyby chłopak
zachowywał się w stosunku do niego fair, w ogóle by nie było tematu. Ale miał
powoli dosyć tego jak Bastian go traktował. Tym bardziej, że wyraźnie dbał o
swoją rodzinę i przyjaciół. Dlaczego tak bardzo się bronił prze okazaniem
odrobiny serca i jemu?
Młodszy chłopak uśmiechnął się kpiąco.
– Jasne. Dla ciebie jestem tylko głupim
kujonem, którego możesz wykorzystać. Jestem pewien, że rok po opuszczeniu tej
szkoły nawet nie będziesz pamiętał, jak się nazywam. Bądź sobie nawet cholernym
prezydentem, ja nie zamierzam się w to bawić. Jeśli nie potrafisz przy swoich
kolegach normalnie odezwać się do takiego żałosnego kujona jak ja, to chyba nie
mamy o czym rozmawiać.
Bastian zacisnął usta w wąską kreskę. Był
w kropce i obaj dobrze o tym wiedzieli. Nikt nie będzie potrafił przygotować mu
tak dobrze notatek jak on i zerwanie tego układu drastycznie odbiłoby się na stopniach
kapitana. Z drugiej jednak strony Bastian nie chciał pozwolić Adamowi się
zbytnio szarogęsić.
– Czego ty niby chcesz, co? – zapytał
Bastian, wyraźnie rozdrażniony.
– Żebyś mi obciągnął w ramach przeprosin
– zakpił Adam, chcąc jakoś rozładować napięcie. Uspokoił się już trochę.
Wiedział, że jeśli dobrze to rozegra, załagodzi konflikt z Bastianem i trochę
podniesie swój status w jego oczach.
Oczy rudzielca zrobiły się wielkie jak
pięć złotych, a twarz, szyję i uszy pokrył soczysty rumieniec. Usta chłopaka
otworzyły się szeroko, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo.
Czyżby Bastian był prawiczkiem,
zastanawiał się Adam. Zdecydowanie zbyt łatwo dawał mu się wyprowadzić z
równowagi.
– CO?! – wydukał w końcu.
Adam wzruszył ramionami.
– No, pomyślałem, że to może nas obu
uszczęśliwić. Nie przypominam sobie, żebyś miał jakąś siksę odkąd tutaj jestem,
chociaż latają za tobą jak głupie, chcąc usidlić kapitana. Pomyślałem, że może
po prostu lubisz co innego?
Mina Bastiana była bezcenna.
Konflikt zażegnany, mimo że Bastian go
jeszcze nie przeprosił, ale Adam wiedział, że to od niego wyegzekwuje.
Najgorsze – lub najlepsze, zależy jak na
to spojrzeć – było jednak to, że następnego dnia do szkoły Bastian Croswelt
wszedł pod rękę ze swoją dziewczyną.
Tym razem Adam był tym,
którego szok omal nie zabił. I to wcale nie dlatego, że Bastian okazał się
hetero. O, nie.
Może Adam mylnie to
wydedukował albo było to tylko jego pobożne życzenie, ale miał wrażenie, że po
ich wczorajszej rozmowie Bastian już nie mógł się jaśniej zdeklarować, że jest
homoseksualny.
Tomek czekał i czekał,
patrząc na komórkę chyba co minutę. Kiedy zadzwoniła, omal serce nie wyskoczyło
mu z piersi. Skarcił się za to, a potem zaklął z rozczarowania, gdy okazało
się, że to Kacper.
– Tak? – spytał grobowym
głosem.
– Matka ci umarła? –
zapytał mężczyzna.
– Nie, czemu?
– Masz głos, jakbyś
wybierał się na pogrzeb.
Chłopak westchnął i
wyburczał.
– Chciałeś coś ode
mnie?
– Tak, twoje zadanie na
dziś to zrobienie kolacji. Tym razem proszę bez specjalnych dodatków. Będziesz
gotował aż nauczysz się to robić.
– Ale…
– Dwa dania na
dwudziestą pierwszą z czerwonej książki. Lepiej podaj je punktualnie, bo
przypomnę sobie o twoim wybryku i wyciągnę z niego konsekwencję.
– Mam ważną lektur…
– Pa.
Tomek spojrzał ze
zdziwieniem na swój telefon. Nie mógł uwierzyć, że tak po prostu się rozłączył.
Zazgrzytał zębami ze złości.
– Cholerny dupek! –
krzyknął zły.
Doczekał się wreszcie
wieczorem, gdy zły na cały świat kończył robić kolację. Telefon wciąż trzymał
blisko, żeby nie przegapić połączenia. Gdy tylko ujrzał na wyświetlaczu „Zack”,
jego serce ponownie zabiło mocniej. Drżącymi rękami odebrał.
– Halo?
– Cześć – usłyszał
pogodny głos. – Chciałem się spytać, czy nasze spotkanie jest nadal aktualne?
– Tak, tak. Jasne.
– Super. Jestem właśnie
na stronie jednego z kin. Nie mam pojęcia, jakie filmy lubisz oglądać, a
chciałbym zarezerwować bilety.
– Wszystko prócz
horrorów, westernów i romansów. Średnio przepadam za tym rodzajem filmów.
– Okej… Hm… Co my tu
mamy… Jest jakaś postrzelona komedia, dwa sensacyjne i jeden fantastyczny.
Tomek zastanowił się.
Komedie zawsze były niepewne – albo bardzo dobre, albo totalnie do kitu. Trochę
mniejszy przestrzał był z sensacyjnymi.
– Ciężki wybór.
– Mhm… Dlatego właśnie
pytam.
– To może fantastyczny,
hm?
– Okej, tylko że to
druga część. Ale jeśli chcesz, to możemy iść na dwie w kupie, jest taka opcja
tutaj.
– Jaki tytuł?
– The Amazing Spider–Man. Widziałem
kawałek pierwszej, zapawiadała się naprawdę nieźle.
– Okej, może być. Wiesz
– Tomek zawahał się na chwilę i powiedział nieśmiało – film nie ma aż takiego
wielkiego znaczenia, towarzystwo jest o wiele ważniejsze.
Zack zaśmiał się.
– Rozumiem. Więc mogę
rezerwować tego Spider–mana na ósmą, powiedzmy?
– Mhm. A jaki dzień?
– Myślałem o pojutrze…
– Super, mnie pasuje.
– Cieszę się. Spotkamy
się na miejscu? Z tego, co się orientuję, masz tam jakieś dziesięć minut drogi
pieszo.
– Ee, jasne. Przy
wejściu do kina?
– Świetnie. Adres
prześlę ci esemesem. Do zobaczenia.
– Cześć.
Tomek rozłączył się i
podskoczył do góry z okrzykiem radości, ale zaraz spąsowiał, kiedy Kacper nagle
pojawił się w drzwiach i chrząknął znacząco z miną: „chyba nie chcę wiedzieć”.
Rzucił ironicznie.
– Skoro masz taki dobry
humor, to chyba nie muszę się martwić, że mnie otrujesz.
***
Rozdział dzisiaj wieczorem, bo obiecałam sobie, że jeśli Polska wygra z Niemcami w siatkówkę i dotrze do finału to wstawię jeszcze dzisiaj, więc to dzięki nim pojawia się ten oto rozdział:) Mam nadzieję, że Wam się podobał. Z każdą chwilą akcja będzie się coraz bardziej rozwijać, więc trzymajcie kciuki, żebym niczego nie spartoliła.
Pozdrawiam!
OMG rozdział cudo!!! *^*
OdpowiedzUsuńCzekłam na niego długo i jest!
Nadal brak wieści o Paulu :<
No ale cóż inne pary mając ciekawe przygody ^^
Pomysły Adama mnie rozwalaja ><
Ale za to Bastian już mniej...
Jestem ciekawa kiedy coś będzie pomiędzy nimi <3
A Tomek i Zack są uroczy i ta ich randka <3<3<3<3<3<3
Widzę że ujawniłaś trochę o przeszłości i pobiciu Tomka...jak to czytałam to coś mi się wydawało że nie mówi całej prawdy i się nie myliłam
Jak to musiało być okropne?
Nie mam pojęcia ale mam nadzieję że to wszystko się wyjaśni
Życzę weny i czasu :*
Kiedy znowu Polska gra z Niemcami? oby jak najszybciej xD
OdpowiedzUsuńOkej, komentarza ciag dalszy. Mysle, ze Tomek wyolbrzymil cale zajscie w szatni. On tam po prostu zglupial ze strachu i najgorsza krzywde zrobil sobie sam. Koledzy moze i chcieli mu podokuczac, pozaczepiac, moze lekko poobijac, ale czytajac o zachowaniu kapitana, doszlam do wniosku, ze ona sie zorientowal, co dzieje sie z Tomkiem i probowal zapanowac nad sytuacja. Nie wiem, jak to bylo z tym uderzeniem, ale mysle, ze on po prostu na cos/ na kogos wpadl. Wzglednie ktorys z chlopakow spanikowal i nieudolnie postanowil go uderzyc i w ten sposob odciagnac rozszalalego Tomka od kapitana druzyny.
UsuńCo do picia moczu... Nie wiem, jak to wygladalo, ale mysle, ze to tez mogl byc element ohydnego zartu. Moze ten "mocz" byl w jakims wczesniej przygotowanym pojemniku, moze to nie bylo to. Moze chcieli mu to tylko wmowic, a zglupialy ze strachu Tomek im uwierzyl?
Ciekawa jestem, co wymyslilas ;)
Unda
Ja chcę więcej :)
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
A będzie kolejny jak polska wygra finał :P? xDD
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod poprzednikiem xD
OdpowiedzUsuńMożemy liczyć na takie szczęście?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Cudny rozdział, doczekałm się czegoś o Adamie! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny, za dwa tyg., tak?
Pytanko - napiszesz jakiegoś One-Shota? Prosze!! :)
Rozdział świetny. Kacper był dość bezpośredni w tej rozmowie. Dobrze, że ta psycholog mu wszystko wytłumaczyła, może przyda mu się ta wiedza przy okazji następnego spotkania z Zackiem. XD
OdpowiedzUsuńBoję się strasznie co Adam może zrobić Tomkowi z zazdrości o Bastiana. Jakoś niefajnie mi to wygląda.
Ciekawa jestem nadal co z Paulem. Może w następnym odcinku się doczekamy jakiegoś wyjaśnienia. No i cały czas liczę (chociaż pewnie nie będzie to zbyt prędko) na poprawę relacji Tomka z Kacprem. Chcę żeby ten dupek się wreszcie przyznał i zaczął interesować Tomkiem jak należy.
Dużo weny i czasu życzę. Przyznam że nie wiem jak szybko będzie finał w siatkówce ale licze że odcinek będzie jak najszybciej. Nawet teraz XD
Pozdrawiam
to teraz kolejny rozdział :-) Polska mistrzem :P
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że już nigdy nie przeczytam opowiadania, które nie jest jeszcze zakończone (tak na wszelki wypadek, żeby uniknąć ewentualnego rozczarowania), dlatego mój komentarz będzie dotyczył raczej ogółu twojej twórczości, a nie tego konkretnego rozdziału czy nawet opowiadania.
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas wchodzę tu przypomnieć sobie poprzednie historie (te zakończone), głównie twincesty, ale dzisiaj dla odmiany postanowiłam rzucić okiem na to, co piszesz teraz, czytając jakieś wyrwane z kontekstu fragmenty tego właśnie opowiadania. Jestem ZACHWYCONA postępem (tym językowym, fabuły nie mam jak ocenić bo jej nie znam), jaki poczyniłaś w ciągu tych kilku lat (?). Już tamte - wcześniejsze - opowiadania były świetne i czytało się lekko, ale teraz jest po prostu bezbłędnie. Wypadałoby też napomknąć o innych zaletach, jak np. przejrzystość bloga (wszystko pięknie wylinkowane, zakładki z opowiadaniami, suuuuuper :) ) i przede wszystkim zamykanie historii, bo porzuconych opowiadań jest w necie naprawdę, naprawdę dużo, a Ty ratujesz w pewien sposób tę nędzną, blogową sytuację swoją konsekwencją w pisaniu i dodawaniu notek. Już samo to jest zachwycające. Ale wracając do tego stylu, który mnie tak zauroczył, myślę, że z tym warsztatem jaki masz teraz, mogłabyś pomyśleć o napisaniu książki. Choć podobno na rynku wydawniczym w Polsce jest jeden wielki syf i trudno coś wydać, tym bardziej o takiej tematyce, ale przecież warto próbować. Z chęcią postawiłabym sobie na półce książkę Twojego autorstwa.
Jesteś dla mnie niesamowitą inspiracją, kimś, kto udowadnia, że wszystkiego można się nauczyć, jeśli się ciężko i systematycznie pracuje, i za to bardzo Ci dziękuję.
Życzę jak najwięcej weny i żeby nigdy, przenigdy nie skończyły Ci się pomysły na nowe historie.
Pozdrawiam!
A nie masz czasem jakiegoś rozdziału z okazji złota Michała Kwiatkowskiego? ;-)
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie powaliło mnie na łopatki. Świetny rozdział, chcę już kolejny! Jestem ciekawa, czy coś wydarzy się w kinie.
OdpowiedzUsuńW ogóle chciałabym cię poprosić, że w zasadzie od ponad roku nie komentuję twoich tworów, ale zniknęłam z bloga na jakiś czas i jedynie anonimowo czytałam twoje opowiadania z telefonu, ale jak widać - teraz wróciłam i zamierzam śledzić jak dawniej twojego i inne cudowne blogi :)
Weny, obsesjo! Bardzo dużo weny!
Przy okazji chciałabym cię zaprosić na prolog nowego twincestu do siebie :) http://grzech-za-grzechem.blogspot.com/
Dziś pierwszy dzień po wakacjach na uczelni. Wielu pewnie to czeka jeszcze jutro lub pojutrze. Błagam, wrzuć coś na pocieszenie.
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńI dobrze, że Adam się postawił!
Nie będzie go jakiś huj tak traktował >:|
WoW...
Teraz dostaliśmy trochę więcej wiadomości o TYM wydarzeniu i...
naprawdę nie wiem co myśleć...