niedziela, 30 listopada 2014

20.Światło w ciemności



Gardło wysiadło mu już w połowie koncertu, ale jeszcze nigdy nigdzie tak dobrze się nie bawił. Zack śmiał się z niego przez cały czas, nie śpiewając razem z Justinem Timberlakem, chociaż widać było, że też dobrze się bawi.
Tomek cały czas wrzeszczał i uśmiechał się. Przyszło mnóstwo ludzi, którzy podskakiwali i śpiewali razem z wokalistą. Był straszny tłok, ale Tomkowi to nie przeszkadzało. Czuł się niesamowicie, podrygiwał do rytmu i chciał, żeby to nie skończyło się nigdy. Zack stał za nim, obejmując go w pasie i kiwając się lekko na boki do rytmu. Nie był aż tak entuzjastycznie nastawiony jak Tomek, ale nie pozostał całkiem obojętny na szaleństwo, które przejęło kontrolę nad ludźmi dookoła niego.
Gdy koncert dobiegł końca i udało im się jakoś uwolnić od tych tysięcy innych ludzi, ruszyli w stronę domu Tomka. Umówili się już wcześniej, że skoro ma wolną chatę to przenocują u niego. Zack jeszcze u Polaka nie był i nadarzyła się świetna okazja, żeby to zmienić.

– Wow, było ekstra! – ekscytował się blondyn. Cmoknął Zacka szybko w policzek, nawet się nie przejmując tym, że w normalnych okolicznościach nie zrobiłby tego tak bezceremonialnie. – Dzięki, że mnie zabrałeś. Nigdy jeszcze nie byłem na koncercie takim jak ten. Widziałem na żywo tylko kilka lokalnych gwiazd z Polski. Tamte koncerty chowają się do tego.
Zack spojrzał na niego z całkiem poważną miną.
– Powinieneś się częściej uśmiechać – powiedział. Tomek zerknął na niego zaskoczony. Tego się nie spodziewał. Nawet nie wiedział jak to skomentować. Brunet jedynie uśmiechnął się do niego delikatnie i przyciągnął go bardziej do siebie. – Chodźmy, zrobiło się kurewsko zimno.
Tomek zgadzał się z nim. Była już prawie druga w nocy. Mogliby podjechać kawałek tramwajem, było sporo nocnych, ale przez ten koncert były tak przeładowane, że zdecydowali się wrócić pieszo. Mieli przed sobą około pół godziny marszu, więc zdecydowali się, że nie zmarzną aż tak bardzo.
– Na pewno nikogo u ciebie nie będzie? – spytał Zack.
– Na pewno. Lilith na szczęście wyniosła się na swoją chatę, a Kacper będzie nocował dzisiaj u niej. Zresztą nie zabronił mi nikogo przyprowadzać. W ogóle nie zabronił mi niczego chyba. Ma kompletnie gdzieś, co robię i z kim.
– Mówiłeś, że mama przysłała cię do niego, żeby się tobą zajął. Wie o tym, że ten facet ma cię gdzieś?
– Nie przejmuj się, bardzo dobrze zna nas obu. Wie, że sam umiem o siebie zadbać. Kacper miał mi głównie dać dach nad głową, o resztę sam się zatroszczyłem i to całkiem dobrze jak widać.
Gdy zaszli już do domu, obaj trzęśli się z zimna. Zdjęli buty i poszli do kuchni coś przegryźć, bo obaj byli głodni. Zack rozglądał się zaciekawiony. Chata była wypasiona z nowoczesnym sprzętem. Jego rodzice długo wspólnie pracowali na to, żeby żyć na poziomie, a ten facet najwyraźniej sam dawał sobie nieźle radę.
– Chyba jest bogaty, co? – spytał Zack.
– Nie jestem pewny – odparł Tomek, podając mu ciepłą herbatę. – Możliwe, że tak, nie pytałem go o to. Mało z nim rozmawiam. Bardzo dużo pracuje, a poza tym dla niego jestem tylko głupim nastolatkiem.
– Tak ci powiedział?
– Nie musiał. Ten jego wzrok pełen politowania, kiedy z czymś wystrzelę. Ale – Tomek uśmiechnął się lekko – wiem, że mi zazdrości.
– Czego?
– Tego, że mam dopiero osiemnaście lat, a on ma na karku prawie czterdziestkę. Założę się, że oddałby nerkę czy co tylko chcesz za to, żeby móc z powrotem mieć osiemnaście lat.
Zack parsknął cicho, choć musiał przyznać, że jest w tym jakaś logika. Każdy chciał być młody, a ci, który za młodu byli piękni pewnie odczuwali to o wiele gorzej niż cała reszta przeciętniaków.
Tomek ziewnął.
– Uch, emocje opadły i chce mi się spać.
– No, mnie też. Skoro więc obaj jesteśmy śpiący – powiedział Zack lekko ochrypłym głosem, łapiąc go w talii i przyciągając bliżej siebie – to może pooszczędzamy razem wodę, hm? – Trącił go nosem w policzek.
Blondyn spłonił się, od razu rozumiejąc, o co chodzi Zackowi. Na samą myśl o tym, co mu zaproponowano, zrobiło mu się gorąco. W końcu to była już wyższa szkoła jazdy. Tak po prawdzie nie mieli jeszcze okazji widzieć się nago. I nieważne, że po każdym wychowaniu fizycznym paradowali jak ich Pan Bóg stworzył przed resztą chłopaków z klasy. Dla Tomka było ważne, że ZACK jeszcze nie widział i właściwie to nie dotykał tak bezpośrednio. Bardzo chciał zobaczyć go nago, ale z drugiej strony trochę wstydził pokazać mu się tak.
Na szczęście uczucie strachu nie miało szans z ogromem podniecenia i podekscytowanie, jakie buzowały wręcz w ciele Tomka. Stwardniał momentalnie. Uśmiechnął się nieśmiało i skinął głową. Zack był również delikatnie zarumieniony, ale można to było złożyć na karb zimna.
– Więc prowadź.
Tomek złapał Zacka za nadgarstek i pociągnął go do łazienki. Każdy krok był bolesny i Tomek modlił się, żeby Zack też był podniecony, bo inaczej zrobi z siebie idiotę.
Brunet na szczęście zlitował się nad nim. Musiał zauważyć jego zdenerwowanie, bo kiedy Tomek zdjął już koszulkę i drżącymi rękami zabrał się za spodnie, Zack objął go od tyłu w pasie i przytulił, opierając podbródek na jego barku.
– Spokojnie – mruknął. – Przecież nic ci nie zrobię.
– Nie o to chodzi – odparł Tomek głosem cichym niczym szept.
– Nie musisz się mnie wstydzić. Gdybyś mi się nie podobał, nie byłoby mnie tutaj. Jeśli nie jesteś pewien czy tego chcesz…. – urwał specjalnie, dając Tomkowi do zrozumienia, że do niego należy decyzja.
– Chcę! – powiedział Polak natychmiast, rumieniąc się lekko.
Zack odetchnął jedynie z ulgą, po czym odsunął się i zabrał za rozbieranie. Postanowił najwidoczniej Tomkowi ułatwić i rozebrał się pierwszy do naga, a potem odwrócił się do Tomka tyłem i zabrał za ustawianie odpowiedniej temperatury wody. Ręce Tomka wciąż drżały, ale już nie tak bardzo jak wcześniej. Ostrożnie zsunął z siebie bieliznę, żeby nie urazić i tak już bolącego członka.
– Powinno być idealnie – rzekł Zack, wchodząc pod prysznic.
Tomek zerknął pospiesznie i odetchnął głęboko. Zackowi też stał, więc nie musiał się martwić tym, że tylko on ma taki problem.
Kiedy Tomek zasunął za sobą kabinę, znaleźli się nagle bardzo blisko siebie. Było miejsca akurat dla nich dwóch. Zack objął go w pasie i nachylił się do pocałunku. Tomek zarzucił mu ręce na szyję i oddał pocałunek. Różnił się od tych, które dzielili do tej pory. Całowali się już wolno, szybko, namiętnie, ale tamte nie umywały się do tego. Tym razem ich usta wręcz pożerały się nawzajem, a języki splatały w coraz namiętniejszym tańcu. Biodra jakby bez udziału woli poszły w ruch i Tomek dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że ocierają się o siebie. Zebrał się na odwagę i pokierował rękę bruneta na swój pośladek, a ten z radością z tego skorzystał, ściskając go i drapiąc paznokciami.
Usta Zacka zjechały na szczękę Tomka, potem szyję i obojczyk. Polak sapnął, a Zack wyjęczał coś, co brzmiało jak „nie wytrzymam”.
Tomek spłonił się jeszcze bardziej, kiedy zauważył, że Zack podczas całowania jego obojczyka ujął ręką swój członek i zaczął się pieścić. Tomek odruchowo pokierował tam rękę i zacisnął ją na jego jądrach. Zack jęknął, odchylając głowę do tyłu i zabrał rękę, dając niemy znak, że chce, aby to Tomek go pieścił.
Było zupełnie inaczej niż dotykać siebie samego. Zack był TAM mniej więcej tej samem wielkości co on, może jedynie odrobinkę grubszy. Był ciepły, pulsował i Tomek naprawdę nie mógł uwierzyć, że trzyma go w ręce.
Jęknął głośno, kiedy dłoń Zacka zacisnęła się na jego własnym członku i zaczęła go niespiesznie pieścić. Usta starszego chłopaka spoczęły na jego własnych i zażądały namiętnego pocałunku. Potrzebowali chwilę, żeby dopasować się do siebie, do ruchu bioder, rąk, ust. Tomek wolną ręką trzymał Zacka za bark, a Zack wciąż nie chciał zabrać ręki z pośladka Tomka.
Następnych kilka minut było przepełnione jękami i słodką torturą, którą sobie nawzajem zgotowali       .
– J–ja już zaraz… – próbował ostrzec Tomek. Zack przyspieszył, więc Tomek zrobił to samo. Skoro nie protestował i wciąż był twardy, musiały mu się jego pieszczoty podobać.
Zack doszedł pierwszy, co Tomek przyjął z radością. Nie trwała ona długo, bo krótko po spełnieniu Zacka nadeszło jego własne, ogłoszone strugami ciepłej spermy osiadając głównie na ręce Zacka. Stali tak dłuższą chwilę przytuleni, próbując wyrównać oddech.
Tomek poczuł czuły pocałunek tuż za uchem i poczuł w brzuchu jakieś dziwne ciepło, którego przyczyny nie potrafił zidentyfikować. Wstydził się spojrzeć Zackowi w oczy. Ten jednak nie miał takich oporów. Uniósł głowę i pocałował go jeszcze raz, tym razem w czoło, a potem uśmiechnął się do niego lekko, eksponując swoje zdrowe, białe zęby. Tomek odwzajemnił nieśmiało uśmiech.
– Chyba musimy częściej razem oszczędzać wodę – powiedział Zack.
– Naprawdę uważasz, że to jest oszczędzanie? – spytał Tomek zadziornie, wylewając sobie na rękę trochę płynu do kąpieli. – Ja tam zazwyczaj się tak długo nie kąpię.
– W takim razie musimy ćwiczyć jak najczęściej, żeby skrócić ten czas do minimum – odparł Zack ironiczne, zamykając oczy i pozwalając się myć.
Tomek nie byłby facetem, gdyby bezczelnie nie obejrzał sobie jego ciała. Zack był ładnie zbudowanym i wyrzeźbionym chłopakiem o twardym ciele – było jędrne i sprężyste i widać było, że nie ma na nim najdrobniejszej nawet skazy. Zack był okazem zdrowia i sportowca. Był też bardzo słabo owłosiony. Na nogach miał zaledwie delikatny ciemny meszek. Najwyraźniej było widać włosy łonowe i ścieżkę od pępka w dół, która do nich prowadziła. Tomek był z natury raczej szczupły, ale nie miał tak ładnego ciała jak Zack. Również nie miał za wiele włosów na ciele, a przez to, że był blondynem, były one praktycznie niewidoczne. Jasne, że najbardziej interesowało go to, co Zack miał między nogami. Jakoś tak mimowolnie tam spoglądał, jakby chciał, żeby ten obraz dobrze wrył mu się w pamięć.
Umył Zackowi całą górę aż do pośladków, nie decydując się jednak na ponowne dotknięcie jego krocza. Czuł się zaspokojony, ale zdawał sobie sprawę, że za kilka minut można być znowu twardy. Zack tego nie skomentował, biorąc się dla odmiany za szorowanie torsu i pleców Tomka. Zapewne gdyby nie to, że obaj byli naprawdę wykończeni po koncercie, powtórzyliby tak zwaną ręczną robotę. Na to był jednak jeszcze czas.
Tomek ziewnął szeroko, kiedy namydlał sobie włosy.
– Wytrzymaj jeszcze chwilę – rzucił Zack, uśmiechając się lekko.
– Nie chce ci się spać? – spytał Polak.
– Chce. Na samą myśl o czekającym na mnie łóżeczku zamykają mi się oczy.
– No to ruszaj się z tymi włosami i idziemy spać. Ja już prawie skończyłem.
Zack skinął głową i też ziewnął, namydlając sobie włosy.
Szybko umyli się do końca, wytarli w puszyste ręczniki, ubrali bieliznę i poszli do pokoju Tomka. Zack rozglądał się z ciekawością.
– Wybacz bałagan – rzekł Tomek, bo mimo że sprzątał przed wyjściem, jego „porządek” nie umywał się do porządku, jak miał Zack w swoim pokoju. Ten nieład jednak świetnie do Tomka pasował, choć on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Zack podszedł do biurka  i przyjrzał się nieskończonemu jeszcze szkicowi, który przedstawiał wizerunek Michaela Jacksona. Świetnie było to widać, mimo że do końca zostało jeszcze sporo pracy.
– Są naprawdę dobre – powiedział z podziwem. On sam nie miał w ogóle zdolności plastycznych.
– Dzięki – rzekł Tomek z uśmiechem. Komplement mile połechtał jego ego. – A teraz chodźmy spać, bo zaraz po prostu padnę.
Zack ziewnął po raz kolejny i posłusznie ułożył się na łóżku. Było większe niż jego własne. Zaraz po zgaszeniu światła tuż przy nim zmaterializował się Tomek, szukając sobie wygodnej pozycji. Zack objął go w pasie i westchnął z zadowoleniem, zamykając oczy.
Obaj byli tak wykończeni, że zasnęli w mgnieniu oka.

Krew.
Wszędzie było tyle krwi.
Patrzył przerażony na swoje ręce, z których czerwona posoka kapała na podłogę. Było jej pełno, a krwawe ślady prowadziły za załom korytarza.
Bastian bał się i nie chciał tam iść, ale jego nogi jakby bez udziału woli podążyły w tamtą stronę. Opierał się i gdzieś podświadomie wiedział, że to tylko sen, ale uczucie strachu i przerażenia nie chciało go opuścić. Wiedział, że to się nie skończy, dopóki jeszcze raz tego wszystkiego nie przeżyje.
Tak jak się spodziewał, na korytarzu leżał Adam Wolf. Miał zsunięte spodnie do połowy ud, a spomiędzy jego pośladków płynęła krew, tworząc na podłodze sporą kałużę. Wydawać by się mogło, że po utracie takiej ilości krwi człowiek zwyczajnie umrze, ale tak nie było. Adam jęczał z bólu, kręcąc się, a krew płynęła i płynęła, zalewając coraz większy fragment podłogi.
Bastian cofnął się, ale czerwona ciesz jakby podążyła w jego stronę. Zrobił kolejny chwiejny krok w tył, potem jeszcze jeden i jeszcze, aż w końcu odwrócił się i zaczął biec. W uszach wciąż pobrzmiewały mu bolesne jęki Adama i widok tego, co zrobił w jego odbytem.
Obejrzał się i zobaczył, że krew nadaj podąża w jego stronę, zwiększając swą ilość aż w końcu wszystko utonęło w czerwieni i obudził się z krzykiem.
Zerwał się do siadu i zapalił pospiesznie lampkę, rozglądając się ze strachem po pokoju, zupełnie jakby miał zobaczyć gdzieś zakrwawionego Adama. Czuł się jakby go zabił a nie zgwałcił.
Oddychał ciężko. Schował twarz w dłoniach i zapłakał.
Unikał Adama jak jakiejś zarazy, nie mając pojęcia, co mógłby mu powiedzieć, gdyby stanęli twarzą w twarz. Bastian odnosił wrażenie, że Adam celowo go nęka i zjawia się wszędzie tam, gdzie mogliby się spotkać. Robił to specjalnie, Bastian po prostu to czuł, ale nie wiedział jak tego uniknąć. Czego, do cholery, on od niego chciał? Nie widział jak strasznie się czuje z powodu tego, co się stało? Co miał zrobić, żeby uwolnić się od winy, która z każdym dniem coraz mocniej wgniatała go w ziemię. Bastian miał wrażenie, ze wkrótce ten ciężar będzie nie do uniesienia.
Wciąż był zaskoczony, że do jego drzwi nie zapukała policja. Przez pierwsze kilka dni wręcz wyczekiwał, kiedy funkcjonariusze się pojawią z nakazem zatrzymania go za gwałt i modlił się, żeby nie zrobili tego, kiedy będzie w szkole i wszyscy będą mogli to zobaczyć. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że zgwałcił chłopaka. To byłoby jak wyrok śmierci. Wolałby dać się przypalać w ogniu piekielnym niż przeżyć takie upokorzenie. Można sobie więc wyobrazić jego rosnące niedowierzanie, kiedy policja nie tylko nie zapukała do jego drzwi, ale również Adam nagle zaczął wyraźnie próbować z nim porozmawiać.
Bastian nie chciał rozmawiać. Nie, kiedy wciąż czuł, że ma krew na rękaw. Płakał co noc, przypominając sobie o tym, co zrobił. O tym, że jest pedałem i że jest za słaby, żeby z tym walczyć. Nienawidził się za to, że nie potrafił się powstrzymać. Adama Wolfa za to, że mu się nawinął pod rękę, kiedy miał chcicę i był pod wpływem draga. Na Matthew za to, że mu tego draga zaproponował. Znowu na siebie za to, że się zgodził i tak cały czas w kółko. Myśli wirowały w jego głowie, nie opuszczając jej nawet na chwilę i doprowadzając go do szaleństwa. Upragnione otępienie nie chciało przyjść, a to, że Adam szukał z nim kontaktu, tylko jeszcze pogarszało sprawę. Mógł przecież tego nie zgłosić, żeby go szantażować. Mógł go przecież zniszczyć. Adam był zdeterminowany, żeby z nim porozmawiać, a on zamierzał zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby to się nie stało już nigdy. Adam Wolf musiał zniknąć z jego życia.
Jaasne… Bastian w ogóle nie wierzył, że to możliwe. Prędzej sam się wykończy niż Adam odpuści. To był ten typ człowieka, który nie odpuszcza choćby się paliło i waliło.


– Mało zawału nie dostałem – opowiadał Adam. – Wydarłem ryja, co zapewne nie podziałało na niego najlepiej. Był oszpecony i chyba pomyślał, że zareagowałem tak na widok jego świeżych blizn.
– Pytałeś go, co mu się stało? – spytał Tomek, wgryzając się w jabłko. Skrzywił się czując, że jest kwaśne.
Czekali właśnie na nauczyciela, który spóźniał się już całe dziesięć minut na zajęcia. To było do niego niepodobne, więc cała klasa liczyła, że te zajęcia im przepadną. Tomek rozmawiał z Adamem na neutralne tematy. Ze sposobu w jaki rozmawiali można było wywnioskować, że ten nagły wybuch złości Adama, kiedy to uderzył Tomka w twarz, podziałał na nich dość specyficznie i są sobie bliżsi niż byli przed tym zdarzeniem.
– Taak, choć nie był zadowolony. Powiedział, że ponad dwa miesiące temu miał wypadek. Poparzył go kwas z akumulatora i to do tego stopnia, że blizn nie da się usunąć nie płacąc za to majątku.
– Masakra.
– No… Wcześniej musiał być całkiem przystojny. Jak na swój wiek, oczywiście. Nabijałem się z niego, bo nazwisko jak aktor, który grał postać Dracona Malfoya w Harrym Potterze.
Tomek zastrzygł uszami.
– Felton? Miał na nazwisko Felton?
– Mhm. To nie jest zbyt popularne nazwisko, ale od razu zapamiętałem. Lubię Harry’ego Pottera.
Polak pomyślał gorączkowo o chwili, w której zniknął Paul. To było mniej więcej dwa miesiące temu, ale to przecież niemożliwe, żeby mówili o jednej i tej samej osobie. Takie zbiegi okoliczności zdarzają się tylko w książkach i filmach, nie w prawdziwym życiu. Coś mu jednak mówiło, że powinien się o kilka rzeczy dopytać.
– Czy on miał może na imię Paul?
Adam spojrzał na niego ze zdumieniem.
– Skąd wiesz? Przecież ci nie mówiłem.
– Kasztanowe kręcone włosy? Takie trochę jaśniejsze i krótsze niż twoje?
Adam skinął głową. Tomek jęknął.
– Zielone oczy?
– Przerażasz mnie – stwierdził ciemnowłosy.
Tomek podrapał się po karku.
– Ja chyba go znam.
– Znasz? Skąd?
– To długa historia. – Tomek tak naprawdę nie wierzył, że mówią o jednej i tej samej osobie, ale jeśli to naprawdę był Paul… Przez tyle czasu nie mieli od niego żadnej wiadomości, Tomek pisał do niego, dzwonił i nagrywał się na pocztę, ale nie otrzymał nawet jednej wiadomości zwrotnej. Teraz nagle Adam twierdził, że spotkał oszpeconego mężczyznę, który doskonale odpowiadał rysopisowi Paula. Nie było powiedziane, że to on i Tomek nie wierzył w zbiegi okoliczności, ale musiał to sprawdzić. – Zaprowadzisz mnie do niego?
– Co?!
– Muszę się z nim zobaczyć. Jeśli to osoba, o której myślę…
– Oszalałeś. To ze trzydzieści kilometrów za Seattle w małej pipidówie, w której zaszyli się moi dziadkowie po wojnie. Chcesz tam jechać tylko dlatego, że być może spotkałem faceta, którego znasz?
– Tak.
Adam spojrzał na niego jak na wariata. Mierzyli się przez chwilę wzrokiem, po czym Adam westchnął.
– No, dobra, w sumie mogę odwiedzić dziadków w tygodniu. Ucieszą się.
– Dziękuję.
Tomek odetchnął z ulgą. Skoro była jakakolwiek szansa na znalezienie Paula, musiał ją wykorzystać. Paul był pierwszą osobą, której wyraźnie go lubiła i która mogła zostać jego przyjacielem, gdyby nie zaistniałe okoliczności. Tomek nie wierzył, że Paul tak po prostu zapadł się jak kamień w wodę i zniknął, nie mówiąc nikomu ani słowa. Jeśli jednak jego teoria była słuszna, to trzeba było założyć, że coś mu się stało. Wolał już, żeby Paul okazał się dupkiem, który po kłótni z Kacprem najzwyczajniej w świecie go olał.
Jego kobieca intuicja podpowiadała mu jednak coś zupełnie innego.

– Cholerne korki! – marudził Kacper pod nosem, uderzając w kierownicę. Już całe pół godziny stał na jednym odcinku drogi z powodu przedłużających się prac remontowych i przejechał jakieś dziesięć metrów. Na pieszo już by doszedł!
Zawarczał ze złości. Żył w tym przeklętym mieście już tyle lat i jeszcze się nie nauczył, że w godzinach szczytu nie ma co się ładować przez centrum. Ale nie! On musiał, jakżeby inaczej! Potem się płaci za głupotę.
Po kwadransie wreszcie udało mu się skręcić w boczną ulicę i jakoś wyjechać z centrum. Wolał objechać miasto dookoła niż stać w tym przeklętym korku następne dwie godziny.
Przejeżdżał niedaleko szkoły Tomka, kiedy ni z tego, ni z owego zobaczył go stojącego na przystanku autobusowym z jakimś kolegą. Rozmawiali, gestykulując zawzięcie, ale nie kłócili się. Kacper zwolnił i zatrzymał się, stając na czerwonym świetle. Na przystanek podjechał autobus, ale nie był to autobus podmiejski. Kacper miał już zignorować chłopców, kiedy zdał sobie sprawę, że najwyraźniej wsiedli do tego autobusu i gdzieś nim pojechali.
Praktycznie w ogóle nie interesował go ani Tomek, ani jego poprane życie. Tylko czasami odzywała się w nim lepsza strona i wtedy czuł lekkie wyrzuty sumienia, ale to było niezwykle rzadko. Ten dzień był jednak dość specyficzny, bo po raz pierwszy od miesięcy mógł wyjść z pracy w południe. Coś jakby pchało go tą dziwną trasą. Nie wierzył w przeznaczenie, ale po raz pierwszy to, gdzie Tomek się wybiera, zainteresowało go. Włączył kierunkowskaz i postanowił pojechać za Tomkiem. Czego ten dzieciak szukał poza granicami miasta?
Nie było trudno jechać za autobusem, jednak z każdym kolejnym kilometrem zdumienie Kacpra rosło. Autobus zatrzymywał się na kolejnych przystankach w większych i mniejszych wiochach, ale chłopcy nie wysiedli.
Był już cale trzydzieści kilometrów za miastem, kiedy Tomek z kolegą wreszcie wysiedli z autobusu. Kacper zatrzymał samochód na parkingu i wysiadł. Wolał, żeby Tomek nie rozpoznał auta, bo na pewno zadawałby pytania.
Doszli do jakiegoś domku jednorodzinnego z wyraźnie zadbanym ogrodem. Tomek wyraźnie się zawahał, ale w końcu wszedł na podwórko i powoli ruszył w stronę drzwi wejściowych. Wspiął się po stopniach na ganku i zadzwonił dzwonkiem. Jego kolega czekał wciąż przy furtce, najwyraźniej niezbyt zachwycony z zachowania Tomka.
Kacper zacisnął dłoń na kluczach. Co jego syn, do cholery, robił na tym zadupiu? Kogo on tu znał, że tak nagle postanowił tutaj przyjechać? A może bywał tutaj już wcześniej? Nie, niemożliwe, za bardzo się wahał przed wejściem na podwórko. Coś go jednak tutaj przygnało i…
Kacper wytężył wzrok, kiedy drzwi się otworzyły i pojawił się w nich jakiś mężczyzna. Kacper nie widział zbyt dobrze z takiej odległości. Tomek i ten facet przez chwilę stali jak zamurowani, po czym Tomek wręcz rzucił się na tego faceta, mocno się o niego przytulając.
Znają się, przemknęło mu przez myśl, kiedy zobaczył jak mężczyzna odwzajemnia uścisk. Nie słyszał, co mówią, ale Tomek wyglądał na bardzo wzburzonego.
– Ja idę do dziadków. Zadzwoń jak będziesz chciał wracać! – krzyknął ciemnowłosy chłopak, po czym zawrócił i obrał sobie tylko znany kierunek.
Tomek zniknął za zamkniętymi drzwiami domu. Kacper westchnął. Wiedział, że nie ma sensu już tutaj stać, bo niczego się nie dowie. Tomka też nie mógł spytać. Nigdy tego nie robił i byłoby podejrzane, gdyby teraz spróbował. Nie znał tego faceta, który pojawił się w drzwiach i nie miał pojęcia, kiedy i gdzie mógł go poznać Tomek. Czuł, że coś mu umyka, coś bardzo ważnego, ale to uczucie zniknęło niemal natychmiast jak się pojawiło.
Sapnął ze złością.
Nic tu po mnie, pomyślał. Zawrócił, wsiadł w samochód i pojechał z powrotem, marząc o gorącej kąpieli na rozluźnienie i co najmniej godzinie snu. Dawno już nie miał wolnego dnia i teraz zamierzał sobie to odbić z nawiązką.

***
Miałam wrzucić jutro, ale jakoś mnie wzięło i wstawiam dzisiaj. Patrzyłam dzisiaj na statystyki i zauważyłam, że nawet o 4 i 5 nad ranem sporo z Was wchodzi na bloga. Ktoś z Was nie może spać czy imprezy takie nudne?;)
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Czekamy na nowe rozdziały światła w ciemności. Kolejny super rozdział. Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaglądamy bo zajebiście piszesz!!!
    Weny!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo <3
    ooo <3
    czytając ten rozdział, prawie cały czas się szczerzyłam do ekranu xD Obsesjo, jesteś mistrzynią <3 uwielbiam Cię *-*
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, na więcej Paula, Adam i Bastiana, no i Tomka i Zacka xD Trochę za dużo wymagam, co?
    W ogóle, strasznie mnie ciekawi cała historia Bastiana, skąd ta nienawiść do wszystkiego co homo. I mam wielką nadzieję, że Adam na niego wpłynie i totalnie odmieni jego opinię na ten temat. To by było przesłodkie <3
    Cieszę się, że ostatecznie wstawiłaś ten rozdział dziś, a nie jutro :D
    czekam na następny, oby był jak najszybciej ^^
    weny weny weny i dużo czasu na pisanie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny rozdział. Super :)
    Coraz więcej erotyzmu w życiu Tomka :) Mam nadzieję, że ułoży mu się z Zackiem.
    Wspaniale opisałaś emocje Bastiana, ale ciągle nie rozumiem dlaczego nie chce być homoseksualistą. Mam nadzieję, że wkrótce to wyjaśnisz.
    Dobrze, że Tomek ma coraz więcej przyjaciół, a Adam pomógł mu znaleźć Paula.
    Kacper to głupol, jak mógł nie zrozumieć, że Tomek spotkał się z Paulem, kogo innego mógłby znać, aby się na niego rzucić. Mam nadzieję, że poznamy historię Paula.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne kobieto! Strasznie mi się podobał ten odcinek.
    Relacja Tomka i Zacka się zacieśnia, rozczulają mnie Ci chłopcy. Mam nadzieje ze niedługo Zack zadeklruje coś poważniejszego. :)
    No, a Adam mógłby w końcu przygwoździć Bastiana, to dupek ale mi go szkoda.
    Tylko żałuję że Kacper nie pokapował się ze ten facet to Paul. Ale może to się stanie niedługo, albo Tomek się wygada. Czekam na next, mam nadzieje jak najszybciej! Weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Błagam dodaj kolejny rozdział jak najszybciej bo ja tu zwariuje z niepewności i niecierpliwości. A rozdział jak zwykle fenomenalny więcej poproszę. Tęsknie do kolejnego rozdziału i przekazuje ci moją wenę twórczą. Powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Paul! Jejciu, jak się cieszę, że Tomek dowiedział się o jego wypadku! Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będziemy mogli być świadkami ich rozmowy ^^ Poza tym cieszę się, że Adam i Tomek się dogadali. A tak w ogóle to zazdroszczę chłopakom tego koncertu, też chcę! xDD Bastian wciąż mnie denerwuje, nie lubię go i szczerze powiedziawszy w ogóle nie interesuje mnie jego historia. A jeśli chodzi o Kacpra to strasznie się cieszę, że jednak nie postanowił iść za Tomkiem, ponieważ w ogóle nie chce, żeby doszło do jego spotkania z Paulem.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy next? Zaczęłaś tu tyle ciekawych wątków, że już nie mogę się doczekać.M. in. rozmowy Paula i Tomka i kiedy Kacper sie o nim dowie. No i oczywiście rozmowa Adam z Bastianem i kiedy mu wyjaśni, dlaczego jest takim homofobem.
    A przede wszystkim zaliczenia 3 bazy przez Tomka i Zacka, tylko niech się chłopak zadeklaruje na powazny związek, tak jak chce Tomek!
    Czekam i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wybacz, że dopiero teraz, ale wcześniej jakoś nie miałam czasu usiąść przed laptopem, a w telefonie nie mogłam dodać komentarza.
    Rozdział, zdziwisz się, ale jak zawsze bardzo dobry ;)
    Relacja Tomka i Zacka zacieśnia się. I wiesz, to że jeszcze nie poszli na całość bardzo mi się podoba. Wielu autorów posyła bohaterów do łóżka w pierwszych rozdziałach i to zaczęło mi już brzydnąć.
    Nie wiem kto zachowuje się gorzej, Bastian czy Adam. Bastian nawalił tym, że biernie czekał na policję, zamiast spróbować porozmawiać z Adamem, wyjaśnić dlaczego zareagował w ten sposób, poprosić o przebaczenie i spróbować naprawić swój błąd. A zamiast tego unika chłopaka jak ognia doprowadzając go do szału. Adam też zachowuje się niewłaściwie. Napaść na Tomka, nachodzenie Bastiana... Powinien się opanować, porozmawiać z Tomkiem, zaufać mu. Na pewno byłoby mu lżej, a może Tomek pomógłby mu w porozumieniu się z Bastianem?
    Powrót Paula. Tak, nawet nie wiesz jak czekałam na to, by znów zaczął się pojawiać. Dobrze, że Tomek zorientował się kim może być nowy znajomy Adama. I jeszcze lepiej, że go odszukał, bo to gwarantuje, że będziemy wiedzieli co słychać u Paula. Bo nie wiem, czy już o tym wspominałam, ale bardzo lubię tego mężczyznę.
    Kacper miał pecha. Śledził syna i już się wydawało, że wreszcie odnajdzie byłego kochanka, a tu klops i był za daleko. Mam nadzieję, że wkrótce dojdzie do ich spotkania, bo bardzo kibicuję tej parze. Paul zasługuje na szczęście i wierzę, że Kacper mu je da.
    Weny i jak najszybszego dodawania rozdziałów.
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje małe słodziaki ♥
    Takie miziaste i w ogóle ♥
    Nareszcie!
    Tomek go znalazł i Paul wraca do żywych!
    Tak się o niego martwiłam i tęskniłam ♥
    Kacper ty, ty... TY!
    Nie wiem jak to określić ;-;
    Ty to powinieneś kurna w najgorszych czeluściach Hadesu gnić ;-;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)