czwartek, 8 stycznia 2015

24.Światło w ciemności



– Głupi palant – burknął Tyler, wciskając koszulkę do kieszeni spodni. – Nienawidzę go.
– Nie przesadzaj, to twój brat.
– Co nie oznacza, że nie może być głupim palantem.
– Miał prawo podjąć decyzję.
– Nie wierzę! Po prostu nie wierzę. Po tym jak się zachował wciąż go bronisz? No proszę cię!
Tomek spuścił wzrok. Był zażenowany tym, z jakim politowaniem Ty na niego patrzy. Może miał rację? Może powinien być zły? Jakoś po prostu… nie potrafił. To, co się stało, pogorszyło mu humor. Był smutny, ale nie zły, każdy miał w końcu prawo wyboru. Widać nie był wart tego, żeby z nim zaryzykować związek. On naprawdę to na swój pokręcony sposób rozumiał.
– Nie mogę go do niczego zmusić – powiedział. – Skoro nie chce niczego poważniejszego, to pozostaje mi się z tym tylko pogodzić.
– Straszna z ciebie cipa.
– Hej! – obruszył się Tomek.

– Taka prawda – rzucił Tyler dobitnie. Zaczął się huśtać na krześle i bawić ołówkiem. – A Zack to cholerny tchórz. Boi się spróbować, żeby znowu nie wyszło jak zwykle. Przecież widać jak na dłoni, że cholernie mu się podobasz, wzroku nie mógł od ciebie oderwać! Normalnie z nim gorzej niż z babą.
Tomek spuścił wzrok. Widocznie jednak coś było z nim nie tak, skoro Zack nie chciał zaryzykować. Chyba po prostu nie był tego wart.
Od tamtego zdarzenia na domkach czuł się strasznie przybity. Cały pobyt w Seattle stracił nagle swój urok. Zatęsknił za mamą, której mógłby się z tego zwierzyć i która nie tylko zapewniłaby go, że go kocha i zawsze będzie po jego stronie, ale również przytuliłaby dokładnie tak samo, jak tuliła go, kiedy miał kilka lat i czuł się źle albo rozbił sobie kolano. Tutaj nie miał nikogo takiego. Zresztą mama to mama. Ojcowskiej miłości nigdy nie doświadczył, więc nie miał pojęcia, na ile by ją docenił.
– Powiedz to wszystko po polsku – rzucił Tomek, odrywając się od przykrych myśli. – I przestańmy już o tym gadać. Co się stało to się nie odstanie. Wyszło jak wyszło, trudno. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
– Przekonujesz mnie czy siebie? – Tomek spojrzał na Tylera wilkiem. – Dobra, dobra, już nic nie mówię. Wróćmy do tych cholernych zaimków, bo w takim tempie to nigdy nie uda mi się ich użyć poprawnie.
– Sporo Polaków nie potrafi ich używać, więc nie będziesz wyjątkowym przypadkiem.
– To miało mnie pocieszyć?
Tomek wzruszył ramionami. Tylerem westchnął i pochylił się nad kartką, próbując zrozumieć coś z tego, co się na niej znajdowało.
Następnych kilka dni nie działo się nic ciekawego. Zdarzyło mu się znowu śnić o sytuacji z szatni, był też u Ani na rozmowie, no i w ogóle nie rozmawiał ani nie pisał z Zackiem. Złapali na jednej z przerw kontakt wzrokowy, ale ten szybko się urwał, kiedy Zacka zaczepił jakiś chłopak. Tomek westchnął wtedy ciężko, nie wiedząc, co zrobić. Nie chciał całkiem się od Zacka odwrócić. To, że wyszło jak wyszło nie oznaczało przecież, że są skreśleni jako przyjaciele. Nie był po prostu pewny, czy tak od razu powinien poprosić go o rozmowę? Zresztą, odzywał się w nim tchórz na samą myśl o tej rozmowie. Nie wiedział też, co właściwie mógłby powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to głupio i kiczowato. Uznał więc, że da im obu trochę czasu i może akurat sytuacja się wyklaruje. Miał w sumie taką nadzieję.
Przez to, co stało się na domkach, Patricia i Renata nie odstępowały go w szkole na krok, a i poza nią ciągle próbowały go gdzieś wyciągnąć. Chodził z nimi na obiad po szkole albo wieczorem do kina. Gdyby nie one, na pewno siedziałby w domu i użalał się nad sobą. Był im wdzięczny za troskę i cieszył się, że chociaż w kwestii przyjaciół miał całkiem dobrego nosa. Jasne, dziewczyny jeszcze nie wiedziały o jego orientacji i nie wiedział, jak im to powiedzieć i czy w ogóle to zrobić, ale to nie oznaczało końca świata. Dziewczyny są z natury bardziej tolerancyjne i wierzył, że Renata i Patricia również dadzą mu szansę. Chwilami wkurzało go to, że tak się nad nim trzęsły, zupełnie jak jego mama, ale z drugiej strony choć przez chwil mógł się poczuć, jakby był w domu.
To naprawdę wiele dla niego znaczyło.

Bastian siedział na zajęciach, podpierając niedbale brodę ręką i bazgrał po marginesie zeszytu. Kompletnie nie mógł się skupić na tym, co mówi nauczyciel. Nawet się zbytnio nie przejął tym, że ledwo zaliczył ostatni sprawdzian i że jeśli ominie jeszcze chociaż jeden trening, to zwyczajnie wyleci, nawet jeśli jest kapitanem. Całe dnie spędzał zamknięty w swoim pokoju. Leżał na łóżku, gapił się w sufit i słuchał depresyjnej muzyki, jakby to właśnie tam miał odnaleźć odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Ojciec próbował wyciągnąć z niego, skąd, do cholery, wzięła się w nim ta nienawiść do wszystkiego, co homoseksualne, ale on nie zamierzał o tym z nikim rozmawiać, a już na pewno nie z ojcem.
Koledzy martwili się o niego. Może nie wszyscy, ale część wydawała się zaniepokojona dziwną depresją, w którą tak nagle wpadł. Nikt nic z tego nie rozumiał. Dziwne też pewnie było dla nich to, że zwyczajnie zaczęło mu wszystko zwisać i powiewać i przestał trząść szkołą, jak miała w zwyczaju drużyna futbolowa. Niektórzy jej członkowie zaczynali już narzekać, że kujonki przestają się ich bać i noszą głowę wyżej niż zazwyczaj. Bastian jednak miał to kompletnie gdzieś. Borykał się z o wiele poważniejszymi problemami i nie zamierzał zajmować się błahostkami.
Najgorsze w Adamie było to, że nie dał się zbyć. Bastian musiał się naprawdę nagimnastykować, żeby nie spotkać go gdzieś na korytarzu. Czasami miał wrażenie, że Adam po prostu podejdzie do niego na stołówce i przy wszystkich poprosi o chwilę rozmowy. Ta myśl tak go przeraziła, że aż przestał do niej chodzić.
Adam wydawał się być wszędzie, choć nawet się nie widzieli z bliska – Bastian w końcu o to zadbał. Okazało się jednak, że telefony i Internet to naprawdę diabelskie i futbolista nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie przeklinał to, jak daleko sięga technologia. Adam wypisywał do niego codziennie, a kiedy nie dostawał odpowiedzi, zwyczajnie mu groził. Nijak nie dało się tego obejść, bo w końcu nie wiedział, czy Adam faktycznie pewnego dnia się nie wkurzy i nie pójdzie z tym na policję. Nie wiedział też, czy naprawdę był z tym u lekarza i czy ma na to jakiś papier. Nie zamierzał o to pytać, żeby go jeszcze bardziej nie wkurzyć, bo to mogłoby się po prostu źle skończyć. Cała ta sytuacja była bardzo pokręcona i Bastian nie miał zielonego pojęcia, jak mógłby to odkręcić.
– … mnie pan? Halo! Bastian Croswelt!
Aż podskoczył, kiedy usłyszał tuż przy uchu krzyk. Cała klasa wybuchła śmiechem, tylko Matthew, jego przyjaciel, zmarszczył brwi w zamyśleniu. – Dobrze się pan czuje? Czy zwyczajnie postanowił pan mnie ignorować?
Chłopak spłonił się lekko z zażenowania i wyprostował na krzesełku.
– Em, przepraszam… Mam pan rację, chyba nie czuję się najlepiej.
Matematyk uniósł brwi, patrząc na niego podejrzliwie. Chyba nie wiedział, co powinien z nim zrobić.
– Chce pan iść do pielęgniarki? – spytał.
Rudy pokręcił przecząco głową.
– Nie trzeba, to lekka dolegliwość.
– Lekka, a jedna odpływa pan na moich zajęciach. Proszę się skupić! Przypominam, że w przyszłym tygodniu jest z tego sprawdzian, a sądząc po bzdurach, jakie dzisiaj wygadywaliście przed tablicą, niezbyt pojęliście temat…
Nauczyciel kontynuował, a Bastian odetchnął z ulgą, że się od niego odczepił i wrócił do bezsensownego bazgrania w swoim zeszycie. Miał nadzieję, że matematyk nie zwróci już na niego więcej uwagi, bo wtedy musiałby już poprosić o wizytę u pielęgniarki, a tego wolał uniknąć.

Adama nosiło od samego rana, kiedy Bastian po raz kolejny zignorował jego wiadomość. Zapytał go, czy nie potrzebujemy pomocy z jakiegoś przedmiotu, bo akurat ma trochę wolnego czasu i mógłby mu przygotować notatki, ale nawet to nie skusiło Bastiana i zwyczajnie go olał. Adam się wściekł, że na rudego wciąż działają tylko groźby. Za każdym razem, kiedy Adam do niego pisał i chciał otrzymać wiadomość zwrotną, musiał posunąć się do groźby, a to mu się cholernie nie podobało.
Zachowanie Bastiana wyprowadzało go z równowagi i nie miał już pomysłów, jak temu wszystkiemu zaradzić. Spotkanie rudzielca samego było niemożliwe, a kontakt telefoniczny hmm… bardzo utrudniony, w najlepszym przypadku. Jakoś jednak musieli się porozumieć i Adam obiecał sobie, że coś wymyśli albo nie nazywa się Adam Wolf. Żaden jednak pomysł nie przychodził mu do głowy, choć kombinował już na wszystkie możliwe sposoby. Pozostawała mu w sumie tylko jedna opcja – iść do Bastiana do domu. To jednak też nie było takie proste, bo żeby chociaż dostać się na klatkę, trzeba było posłużyć się domofonem. Adam dałby sobie rękę uciąć, że Bastian by go zwyczajnie olał i nie wpuścił do mieszkania. Mógł jeszcze podejść do niego na stołówce przy wszystkich ludziach, ale fakt był taki że…
… nie byli kumplami. Adam wbrew pozorom znał swoje miejsce, nawet jeśli się na to nie zgadzał. Bastian nie uważał go za kumpla, uważał go za frajera, którego można wykorzystać i dzięki jego wiedzy trochę poprawić sobie stopnie. Spędzali razem czas, nawet kilka razy u niego nocował, ale nigdy w życiu nie można byłoby ich nazwać przyjaciółmi. Bastian nie chciałby się przyznać przed kolegami, że się przyjaźnią, gdyby tak faktycznie było. To tylko Adam latał za nim jak wariat i próbował coś zdziałać. Swoją drogą zdziałał więcej niż ktokolwiek by przypuszczał – zbudował między nimi więź, której nigdy nikt nie będzie w stanie rozerwać. Bastian do końca życia nie zapomni, że wziął kogoś siłą, tym bardziej, że był to dla niego prawdopodobnie pierwszy raz. I był to inny chłopak.
Nie było więc opcji, że podejdzie do niego przy wszystkich, bo zwyczajnie wyśmiałaby go cała szkoła. Bastian należał do innej ligi i należało się z tym po prostu pogodzić.
Musiał, po prostu musiał wymyślić coś innego! Ale co, do cholery? Kompletnie nie mógł się skupić. Po raz pierwszy w swojej karierze szkolnej dostał F z wykrzyknikiem. Znaczy, F ogólnie, do tej pory najgorszą oceną było D, ale tym razem dostał nie tylko F, ale jeszcze nauczyciel postawił przy ocenie wykrzyknik. Słyszał docinki niektórych kolegów i koleżanek z klasy, że „uuu, Wolf dostał F”, jakby to było święto narodowe. To niebywałe, jak szybko pojawiają się sępy. Nawet się nie spodziewał, że aż tyle osób ciska się o jego dobre stopnie. Widać jego „relacja” z Bastianem będzie bardziej kształcąca niż się spodziewał.
Westchnął ciężko i wystosował do futbolisty esemesa:
„Odezwij się do mnie, ty brutalny barbarzyńco, bo zaraz naprawdę się wkurwię! Czy ciebie bawi granie mi na nerwach czy naprawdę robisz to zupełnie nieświadomie?! Niech cię szlag!”
Bastian, oczywiście, nie odpisał. Adam aż zazgrzytał zębami ze złości, kiedy zadzwonił dzwonek, kończący zajęcia. Wcisnął telefon do kieszeni i zaczął wrzucać do torby wszystkie swoje przybory.
– Adam, zostań na chwilę na przerwie – powiedział nauczyciel, zabierając się za mazanie tablicy.
Adam westchnął ciężko, przeczuwając co się święci i z kwaśną miną podszedł do biurka nauczyciela.
– Słucham?
Mężczyzna spojrzał na niego zza szkieł okularów i zrobił zmartwioną minę.
– Czy coś się stało?
Adam zamrugał.
– Hm? W jakim sensie?
– Czy dzieje się coś, o czym powinien zostać poinformowany personel naszej szkoły? Coś w domu? A może coś, o czym powinni wiedzieć twoi rodzice?
Wolf uniósł brwi.
– Nie? – spytał głupkowato. – Nie rozumiem, dlaczego pan mnie o to pyta.
– Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żebyś napisał sprawdzian tak fatalnie. Przejrzałem wasz dziennik, nie tylko z mojego przedmiotu pogorszyły ci się stopnie. Chciałbym wiedzieć, czy na pewnie wszystko u ciebie w porządku.
Adam obruszył się.
– Pewnie, jak inni idioci z tej klasy dostają same najgorsze oceny, nikt się nie czepia, ale jeśli to tym lepszym przydarzy się jakaś wtopa, od razu wszyscy się interesują. Czy to naprawdę takie ważne? Może mam aspiracje do tego, że sobie trochę popsuć stopnie, w końcu to byłaby jakaś pieprzona odmiana.
Po zszokowanej minie nauczyciela zobaczył, że zareagował trochę za ostro jak na przykładnego kujonka przystało. Do cholery, miał już dość! Dlaczego wszyscy myśleli, że tylko ulizani okularnicy mogą być inteligentni? Czy dla odmiany najlepszym uczniem nie mógł być ktoś, kto nosi glany, ma tatuaże, kolczyki i pierdolnik na głowie zamiast schludnie ułożonych włosów? Dlaczego najlepszy uczeń nie mógł być też największym w szkole rozrabiaką, dlaczego wszyscy musieli wszystkich tak szufladkować? Z każdą chwilą w Adamie narastał coraz większy bunt.
– Chyba się zapominasz! – skarcił go mężczyzna.
– Chyba nie! – odszczeknął się. – Wiele razy na lekcjach Beka i Henry odnosili się do pana o wiele gorzej i zupełnie pan to zlewał, ale oczywiście ja nie mogę tak powiedzieć. A jeśli chodzi o wcześniejsze pytanie, to nie, nic się nie stało, ze mną i moją rodziną wszystko w jak najlepszym porządku. To nudne mieć same A i B, więc dla odmiany chcę złapać kilka D i F.  To naprawdę takie dziwne?
– Widzę, że muszę się skontaktować z twoimi rodzicami – powiedział nauczyciel. Adam widział, że mężczyzna jeszcze zszokowany i kompletnie nie wie, co powinien mu odpowiedzieć.
– Nie wiedziałem, że dostając banię złamałem szkolny regulamin. Ale jeśli tak panu zależy, proszę bardzo. Ja osobiście mam to w nosie. Nikt mnie nie zmusi do poprawienia stopni. Będą lepsze, kiedy ja sam będę tego chciał. Przepraszam, ale wolałbym już iść. Nie chcę do listy moich przewinień dołączyć spóźnienia się na lekcję, bo to dopiero byłby katastrofa – rzucił z sarkazmem, po czym obrócił się zamaszyście i niemal wymaszerował z klasy, zostawiając nauczyciela z opadniętą szczęką.
Szlag by to!
Szedł przez korytarz niczym taran, mimo że po korytarzu kręciło się tylko kilkanaście osób. Wkurzony i zaczerwieniony ze złości na twarzy miał ochotę komuś przywalić. Naprawdę wszyscy mieli go za taką cipę? Nic dziwnego, że Bastian nie chciał go przelecieć i zrobił to pod wpływem adrenaliny albo cholera wie, czego. Właściwie nadal nie wiedział, co rudego do tego skłoniło i to wkurzało go jeszcze bardziej.
Zderzył się z kimś barkiem. Obrócił głowę poirytowany, zdając sobie sprawę, że byli to dwaj koledzy Bastiana z drużyny – Samuel oraz Matthew, jego najlepszy kumpel.
– Uważaj jak chodzisz! – oburzył się Matthew, z którym się zderzył. Obaj zawodnicy obrócili się z zamiarem odejścia, kiedy usta Adama nagle się otworzyły i wyfrunęło z nich poirytowane:
– Sam uważaj jak chodzisz!
Obaj chłopacy obejrzeli się na niego zaskoczeni.
– Powiedziałeś coś? – zapytał Samuel, najwyraźniej nie mogąc uwierzyć, że ktoś taki jak Adam mógłby się odszczeknąć.
– A co? Głuchy jesteś? Bo wydaje mi się, że powiedziałem to całkiem wyraźnie.
Samuel i Matthew spojrzeli na siebie z konsternacją. Cóż, to musiało być dla nich coś nowego. Zazwyczaj nikt nie miał jaj, żeby im podskakiwać, a tu taki mikrus wyraźnie próbował z nimi zadrzeć. Adam też nie miał jaj, pewnie gdyby nie był taki nabuzowany i dostałby chwilę do namysłu, czym prędzej by się stąd ewakuował. Ale był nabuzowany i tej chwili nie otrzymał, i nie zamierzał cofać tego, co powiedział. Ani przepraszać.
– Ty chyba nie wiesz z kim zadzierasz – ostrzegł go Matthew, patrząc na niego groźnie. W tej jednak sytuacji jego metr dziewięćdziesiąt nie robił na Adamie zbyt wielkiego wrażenia.
– Czy wszyscy futboliści są tacy tępi? – spytał Adam. – Macie mózg czy po prostu coś zamiast mózgu, co usprawnia wam funkcjonowanie? Tak się składa, że ciężko takich tępych jak wy osiłków przeoczyć, nawet jeśli to naprawdę duża szkoła.
– Odszczekaj to albo pożałujesz! – wkurzył się Samuel.
Adam tylko uśmiechnął się w ich stronę kpiąco.
Kilka minut później już nie był taki zadziorny, czując się bardziej jak przekłuty balonik. Na szczęście bardziej skupiał się na wstrzymywaniu powietrza.
Widać wsadzenie komuś głowy do kibla potrafi bardzo szybko zmienić jego… nastrój.
Samuel i Mathew się z nim nie patyczkowali. Chwycili go za bety, zaciągnęli do najbliższej toalety, a potem wsadzili mu głowę w kibel i spłukali wodę… w każdej toalecie po kolei. To był bardzo prosty sposób na upokorzenie i odegranie się na kimś bez pozostawiania śladów. Adam próbował im się wyszarpnąć, ale dwóch rosłych futbolistów, regularnie odwiedzających siłownię… To było za wiele dla kogoś takiego jak on. Za jakimś dziesiątym razem – chłopakom się widać zabawa nie nudziła – ledwo był  już w stanie wstrzymywać oddech. Bolała go głowa w miejscu, gdzie jeden z nich szarpał go za włosy i wciskał mu głowę głębiej. Śmiali się z niego, kiedy krztusił się i kasłał wodą z toalety. To było bardziej upokarzające niż to, że obrzucili go jajkami pod koniec zeszłego roku szkolnego.
Stracił rachubę, ile razy już miał głowę w toalecie, kiedy usłyszał jakiś oburzony krzyk. Widział wszystko jak przez mgłę, a może to po prostu woda zalewała mu oczy, a mokra grzywka ograniczała pole widzenia? Czuł się słaby, w końcu żaden z futbolistów nie miał wyczucia i przytrzymywali go pod wodą zdecydowanie za długo.
– Ocipieliście całkiem?!
Adam upadł na podłogę, kasłając i trzęsąc się lekko. Miał nadzieję, że nie zdadzą sobie sprawy, że płacze. To byłoby jeszcze bardziej upokarzające. Skulił się na podłodze. Czuł mdłości na samą myśl o tym, co się przed chwilą stało i chciał zwymiotować, ale za słabo go rwało. Znał osobę, która się za nim wstawiła i właściwie nie wierzył, że to naprawdę ona.
– Sam się prosił! – rzucił na swoją obronę Matthew. – Prowokował nas.
– To prawda! – potwierdził Sam.
– Wali mnie to! – warknął Bastian, patrząc na Adama z przerażeniem. – Zostawcie już go. Spadamy stąd.
Samuel i Matthew zgodzili się z ponurymi minami i wyszli jako pierwsi. Bastian zatrzymał się w progu i po chwili wahania powiedział cicho.
– Przykro mi.
Złapał za klamkę, zamierzając wyjść, kiedy Adam odpowiedział mu cicho.
– Zostań… Proszę.
Bastian zerknął na niego niepewnie. Adam nie prezentował się najlepiej. Podniósł się do siadu i spojrzał na niego. Miał zaczerwienione oczy i chociaż ciężko było to stwierdzić, patrząc na niego, on po prostu wiedział, że Adam płakał.
Nie potrafił go zostawić samego w takim stanie. Nie, kiedy go o to prosił. Nie, kiedy tak niedawno skrzywdził go o wiele bardziej niż teraz jego koledzy. Z wahaniem zrobił jeden niepewny krok w jego stronę, a potem jeszcze jeden i jeszcze… Z każdym kolejnym przychodziło mu to coraz łatwiej.
Kucnął tuż przy Adamie, czując się źle z tym, co mu się przytrafiło. Po jego minie widział jak bardzo Adam czuł się upokorzony i trochę mu było głupio, że był tego świadkiem. Może Adam wolałby, żeby nikt tego nie widział? W końcu Matthew i Samuel prędzej czy później daliby mu spokój. Może pochwaliliby się kolegom, że to zrobili, a może nie. Sam już nie wiedział, czy dobrze zrobił.
Usiadł obok niego na podłodze. Bał się go dotknąć. Wciąż miał w pamięci obraz tego, co się stało, kiedy ostatni raz miał okazję to zrobić. Jego dylemat rozwiązał Adam, który pociągając lekko nosem, objął go za szyję i przytulił się do niego. Bastian mimowolnie się skrzywił, w końcu Adam miał przed chwilą głowę w toalecie, ale nie pachniał jakoś źle. To była po prostu woda. Zwykła, czysta woda. Bastian sięgnął do swojej torby sportowej – wybierał się w końcu na trening – i wyciągnął z niej mały ręcznik. Zarzucił go Adamowi na głowę i zaczął mu czochrać włosy, chcąc je trochę wysuszyć. Adam wyglądał jak zmokła kura i miał naprawdę żałosną minę.
Ręcznik zdziałał prawdziwe cuda, bo choć włosy Wolfa wciąż były mokre, to jednak z pojedynczych kosmyków nie kapała woda. Teraz Bastian już w ogóle nie miał nic przeciwko temu, żeby Adam się przytulił, choć czuł się niezręcznie i nie wiedział jak powinien się zachować.
– W porządku? – spytał cicho po dłuższej chwili, kiedy Adam przestał już pociągać nosem. Bastian nie odważył się go objąć.
– Mhm… Już mi lepiej – odparł Adam. – Nie powinienem im pyskować – burknął zawstydzony. Mimo wszystko Bastian mu się podobał i było mu przykro, że go zobaczył w takiej sytuacji.
– Nie powinieneś – zgodził się rudy z westchnieniem, nie mając pojęcia, co teraz zrobić. – Następnym razem po prostu sobie odpuść.
– Wiem… – burknął młodszy chłopak. – Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Serce Bastiana zabiło mocno, kiedy Adam spojrzał mu prosto w oczy. Czuł się jak zahipnotyzowany i nie potrafił odwrócić głowy. Miał wrażenie, że wie, do czego zmierza Adam.
– To znaczy?
– Jesteś tutaj. Po bezowocnych próbach skontaktowania się z tobą, wreszcie mamy okazję porozmawiać. – Bastian poczerwieniał na twarzy ze zdenerwowania, a jego ręce zaczęły się pocić. To oczywiste, że Adam zamierzał wykorzystać okazję, w końcu kto by tak nie zrobił? Zaczynał żałować, że z nim został, mógł go po prostu tutaj zostawić i… – Uspokój się, przecież rozmowa jeszcze nikogo nie zabiła. Już ci pisałem, że to, co się stało, nie było tylko twoją winą.
– Nie chcę o tym rozmawiać – rzucił Bastian, próbując wstać, ale Adam mu nie pozwolił. Jednym błyskawicznym ruchem usiadł mu na kolanach, ograniczając mu zdolność ruchu i zamknął drzwi od toalety, żeby nikt tego nie zauważył.
– Nic mnie to nie obchodzi, czy chcesz czy nie. Miałeś wystarczająco dużo czasu, żeby sobie to ułożyć w głowie. Będziemy o tym rozmawiać, czy ci się to podoba, czy nie.
– Adam…
– Mam dość tego, że mnie unikasz jak zarazy – kontynuował niezrażony. – To, co się stało, już się nie odstanie. Chcę po prostu wiedzieć, na czym stoję i chcę, żebyśmy nadal mogli się spotykać. Wkurwiasz mnie niemiłosiernie, ale mimo wszystko lubiłem spędzać z tobą czas i chcę, żeby nadal tak było. Dlaczego to nie dociera do twojego zakutego łba?
Bastian odwrócił wzrok, nie wiedząc, co mógłby powiedzieć. Czyżby Adam naprawdę nie był zły o to, co mu zrobił? Musiał być zdrowo stuknięty, jeśli to nie zrobiło na nim wrażenia. Czuł, że tym razem jest w potrzasku i będą musieli o tym pogadać. Nie miał szans się wywinąć. Może i dobrze się stało? Już teraz miał wrażenie, że przygniatający go ciężar zrobił się o wiele lżejszy. Może jeśli wreszcie jakoś rozwiąże tą sprawę, będzie mógł jakoś o tym zapomnieć?
– Teraz nie mogę, jeśli nie stawię się na dzisiejszym treningu, to wykopią mnie z drużyny. – Adam już otworzył usta, chcąc zaprotestować, ale Bastian zatkał mu je dłonią. – Posłuchaj do końca! Po treningu nie mam już zajęć, czyli kończę dzisiaj o dwunastej. Mam wolną chatę, Nataniel jest u matki, a ojciec w pracy do osiemnastej. Pogadamy jak skończę zajęcia.
Adam odsunął jego rękę.
– Znowu mnie w ciula zrobisz, już ja cię znam!
– Nie zrobię – odparł Bastian i z ciężkim westchnieniem sięgnął do plecaka. Wyciągnął z niego swoje klucze od domu i wręczył je Adamowi. – Masz klucze do wejścia do bloku i mieszkania. Zaczekaj tam na mnie, okej?
Adam musiał przyznać, że się tego nie spodziewał. Bastian raczej nie zrobiłby go w konia w ten sposób, prawda? Zacisnął dłoń na kluczach, decydując się na opuszczenie ostatnich dwóch lekcji. Zamierzał faktycznie pójść tam i czekać na Bastiana.
– W porządku. Ale jeśli to jakiś podstęp… – rzucił groźnie.
– Żaden podstęp. Tylko przyjdź na czas, bo nie chcę jak idiota czekać pod drzwiami, dobra?
– Okej… To do zobaczenia za kilka godzin.
Bastian skinął głową. Wsadził ręcznik do torby, pozapinał zamki i chrząknął znacząco.
– Możesz już ze mnie zejść?
Adam zarumienił się lekko i uczynił to pospiesznie, mamrocząc słowa przeprosin. Otworzył drzwi i wyszedł z toalety, wciskając klucze do kieszeni spodni.
– Będę czekał… – powiedział cicho.
Bastian tylko przełknął, odwracając wzrok i nie mówiąc ani słowa, wyszedł z łazienki. Adam wziął głęboki oddech i postanowił iść na lekcję, chociaż był już porządnie spóźniony.
Miał nadzieję, że ta rozmowa z Bastianem wreszcie jakoś przywróci dawne stosunki pomiędzy nim a Bastianem, a może nawet…
… przeniesie ich znajomość na zupełnie inny poziom.


10 komentarzy:

  1. W końcu !!. Nie mogłem się doczekać;p. Rozdział całkiem fajny :), kurcze tam chyba rzadko toalety odwiedzają skoro nikt ich nie podsłuchiwał ;P... Fajnie było by się dowiedzieć co dalej <3. Weeeny w nowym roku
    Dante

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :-). Wreszcie ruszyła sprawa Adama i Bastiana. Szkoda mi Tomka, mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy. Ile zamierzasz stworzyć rozdziałów? Bo mam nadzieję że jak najwięcej. Czekam z niecierpliwością :_).

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie tez mam ochotę krzyknąć w końcu a niestety następnie i co dalej???!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie jest! Nie mogłam się doczekać! Najbardziej interesuje mnie sytuacja głównych bohaterów a tym razem poświęciłaś im tak mało czasu. Może następnym razem to sobie odbijesz? Xd strasznie mnie ciekawi co teraz Zack ma do powiedzenia Tomkowi.
    Widzę że za to u Adama coś się ruszyło a ciekawa jestem tej rozmowy.
    W tym odcinku nie pojawiło się wiele nowego za to sprawiłaś ze będę się teraz coraz bardziej niecierpliwić żeby dowiedzieć się co dalej.
    Życzę dużo weni i czasu i liczę na jak najszybszym następny odcinek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłem na Twojego bloga niedawno i zbytnio nie wiem, co powiedzieć... Najlepiej chyba będzie, jak powiem, że pochłonąłem całego bloga w niecały tydzień xd Przez Ciebie chodzę niewyspany ;.; No ale trudno, nee? Jak świetny blog, to człowiek czyta i zapomina, że istnieje coś takiego jak czas xd
    Pamiętam, że wycieczkę zacząłem od "Pozory mylą". Wiesz jak uwielbiam teksty zakończone tytułem? No po prostu kocham. Duży plus za to!
    Nie będę tu się zbytnio rozpisywać na temat każdego opowiadania, bo teraz mam wielką mieszankę w głowie i nie do końca wiem, co gdzie było. Wybaczysz? ;.;
    Jestem zachwycony "Granicami". Kocham to opko! Jest chyba najlepszym w całej Twojej twórczości, choć "Światło w ciemności" zaczęło walczyć o pierwsze miejsce w moim rankingu.
    Przez Ciebie przesłuchałem kilka piosenek Tokio Hotel (zespołu, którego nie trawiłem) i wiesz co? Stwierdzam, że nie są tacy źli. Ale te ich nowe piosenki... *myśli o Girl got a gun* Brr.. Koszmar.
    Masz przewspaniały styl. Na początku sceptycznie podchodziłem do Twojego bloga, ale ten styl! Przekonał mnie po trzech rozdziałach "Pozory mylą". Wzięłaś mnie tym i już chyba nie puścisz xd
    Wybacz, że komentarz taki do dupy, ale na serio wszystko mi się pomieszało i nie wiem jak mam teraz komentować.
    Weny~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało:) I komentarz jak najbardziej pozytywny, no i bardzo mnie ucieszył. Osobiście również największy sentyment mam do "Granic" i jestem z tego opowiadania bardzo dumna, tym bardziej że poświęciłam mu naprawdę mnóstwo czasu. Mam nadzieję, że dalsza część "Światła w ciemności" i ewentualne kolejne teksty, które pojawią się w przyszłości, również będą Ci się podobać.
      Co do Tokio Hotel, to czasami mam wrażenie, że z nimi jest tak samo jak z Justinem Bieberem - albo się ich kocha, albo nienawidzi, jakoś mało jest ludzi neutralnych, nie wiem czemu. Tym bardziej się cieszę, że choć trochę im odpuściłeś:) (nawet jeśli ostatnimi czasy zapracowali na konkretne bęcki)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. I znowu przerwałaś w takim momencie? Lubisz nas dręczyć ;)
    Mam nadzieję, że wyjaśni już się, dlaczego Bastian tak nienawidzi homoseksualistów i pogodzi się z Adamem.
    Mam nadzieję, że dojdzie do konfrontacji pomiędzy Zackiem i Tomkiem.
    Z ojca Tomka to wielki bu, jak może nie reagować na krzywdę Tomka?
    A co dzieje się z Paulem?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy kolejny rozdział tegoż wspaniałego opowiadania? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, pewnie na weekend. Mam ciężki tydzień, zapas notek na wyczerpaniu... Jak przeżyję już piątek, to powinnam mieć troszkę luźniej; pierwszy możliwy termin to ten weekend, ale nic nie obiecuję, tym bardziej, że teraz czas na TWT (wiem, że moje opowiadania nie są żywe, ale ja muszę być względem nich sprawiedliwa).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Nareszcie trochę więcej o Adamie i Bastianie!
    Biedny Adam... To nie był chyba zbyt przyjemny dzień... F! i jeszcze płukanka w kiblach :/
    Ale tyle dobrego, że w końcu ze sobą pogadają!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)