Bill zerknął ukradkiem na brata. Tom siedział po drugiej
stronie małego busa, który miał ich zawieźć do Berlina, gdzie z innych stron zjeżdżała
się już reszta ekipy Tokio Hotel. Mieli do Berlina całkiem blisko, jakieś dwie
godziny drogi, więc upchnęli ich w mały busik i stwierdzili, że spokojnie mogą
te kilka godzin jechać czymś takim. Na miejscu mieli być około dwudziestej,
czekała ich szybko kolacja w hotelu, próba i koncert następnego dnia. W dalszą
trasę mieli już ruszyć tourbusem, który miał pewną awarię i mieli go podstawić
dopiero po ich koncercie.
Tom grzebał w telefonie, zapewne grając w jedną z tych
durnych gier, które czasami sobie ściągał. Bill chciał z nim porozmawiać o tym,
co się wydarzyło, całe napięcie wciąż jeszcze z niego nie zeszło, ale w tak
ciasnym busie nie było opcji, żeby w ogóle poruszyć ten temat.
Był przerażony. Naprawdę, od chwili, w której otworzył oczy
i zobaczył Simone, strach go nie opuszczał. Siedząc z Tomem wtedy w pokoju i
pomagając mu w pakowaniu był przekonany, że nie ruszą w trasę, bo Simone
zadzwoni do szpitala psychiatrycznego i każe zabrać ich na leczenie. Gdy
zbliżała się godzina odjazdu, Tom rzucił, że czas pogadać z matką, a potem tak
po prostu wyszedł z pokoju, żeby to zrobić. Bill podziwiał jego odwagę i to, że
w takiej sytuacji był w stanie zachować zimną krew. On sam nie miał pojęcia, co
mógłby powiedzieć Simone, było mu właściwie obojętne, co ona o tym myśli.
Liczyło się tylko to, żeby on i Tom nie zostali rozdzieleni. Już raz im to
zrobiono, kiedy byli dziećmi. Tym razem obiecali sobie, że nie pójdzie im tak
łatwo to zrobić.
Na samą myśl o wymianie zdań, jaka padła w kuchni i furii,
do jakiej Simone doprowadziła Toma, miał ciarki. A wszystko zaczęło się
przecież całkiem spokojnie, biorąc pod uwagę okoliczności.
…Tom zszedł na dół,
rozglądając się po domu za swoją matką. Bill szedł tuż za nim, żeby w razie
czego wziąć udział w rozmowie. Nie zamierzał tak po prostu przegrać tej walki
walkowerem, Tom prawdopodobnie będzie potrzebował jego wsparcia.
Znaleźli Simone w
kuchni. W garnku na gazie gotowało się coś, bulgocząc lekko, a kobieta
wycierała zupełnie czysty blat.
– Musimy porozmawiać –
powiedział Tom, stając tuż przy blacie, który jego matka tak zawzięcie
czyściła. Bill stanął tuż obok, spinając się i szykując do akcji. Nie miał
pojęcia, jak może potoczyć się ta rozmowa. Simone nie zareagowała, więc Tom
kontynuował. – My też wolelibyśmy nie poruszać tego tematu, ale wyszło jak
wyszło i mamy do ciebie kilka pytań.
Matka bliźniaków nadal
milczała, wpatrując się tępo w blat.
– Słucha nas pani? –
zapytał Bill, nie chcąc ani nie mogąc przestawić się na „mamo”.
Simone nie dała po
sobie poznać, że zabolało ją to „pani”, w końcu w pełni zasłużyła na te słowa.
– Mamo… – spróbował
Tom.
– Co ja mam wam niby
powiedzieć? – spytała cicho, wciąż nie chcąc spojrzeć na żadnego z nich.
– Skąd mamy wiedzieć?
Chcemy tylko, żebyś nam obiecała, że nikomu nie powiesz.
Bill wstrzymał oddech,
oczekując odpowiedzi. Jego serce zamarło, kiedy kobieta pokręciła przecząco głową.
– Nie mogę…
– Mamo?
Podniosła wzrok i
spojrzała na Toma żałośnie.
– Nie mogę wam tego
obiecać. To jest… jest chore. Jak wy w ogóle mogliście mi to zrobić?
Bliźniacy spojrzeli na
siebie porozumiewawczo. Gdy Tom spojrzał z powrotem na matkę, jego wzrok był
twardy i zimny jak lód.
– My tobie? Tak się
składa, że gdybyś od samego początku była z nami szczera, w życiu by do tego
nie doszło. Nawet nie wpadłoby nam do głowy, żeby być razem! To ty pchnęłaś nas
w swoje ramiona. To ty pozwoliłaś nam poznać się na neutralnym gruncie, chociaż
dobrze wiedziałaś, jak silna więź nas łączy.
– Nie zrzucisz winy na
mnie! – wtrąciła się.
– Wcale nie muszę! –
krzyknął Tom, aż czerwieniejąc ze złości. – Bo to właśnie jest twoja wina! To
właśnie ty chciałaś, aby to wszystko rozegrać w taki sposób, no więc teraz masz
tego efekty! Ja i Bill jesteśmy razem! – Tom wrzeszczał, nie przejmując się
tym, co matka może na to powiedzieć. – Kochamy się! Uprawiamy seks i to się nie
zmieni! Będziemy razem choćby się paliło i waliło, a ty…
– Jeśli pani nie
obieca, że zachowa to w sekrecie, popełnimy samobójstwo – powiedział Bill,
siląc się na spokój. W sumie nie gadali o tym, ale chciał ją jakoś
przestraszyć.
– Tom nigdy w życiu by
tego nie zrobił! – wyjąkała, kiedy odzyskała głos po tej rewelacji.
– Tom nie musi – rzekł
Bill. – Wsypię mu coś, co go zabije, jeśli nie będzie chciał. Nie trudno
znaleźć coś, co nas obu uśpi na wieki.
– Przestań, Bill.
Żaden z nas nie musi umierać. Tylko ona jest za to wszystko odpowiedzialna! –
krzyczał Tom, żywo gestykulując. – Mogła zaprosić was do nas i nas sobie
przedstawić, a potem puścić do jednej szkoły i klasy. Mogła rozegrać to w
jakikolwiek inny sposób, ale pozwoliła nam się męczyć z koszmarami. Zabawiła
się nami i naszymi uczuciami, ryzykowała strasznie, przecież nie jest
powiedziane, że musieliśmy się polubić. Równie dobrze mogliśmy się w cholerę
znienawidzić i gdyby nie muzyka, pewnie by tak było! Po tym wszystkim co
zrobiła nie ma prawa rujnować nam życia w ten sposób.
– Tom, przestań! –
rzuciła, patrząc na niego błagalnie. – Nie myślisz tak, prawda? Wcześniej nawet
nie próbowałeś niczego z innym chłopcem, to Bill tak na ciebie wpłynął?
Przyznaj się, proszę, pomogę chociaż tobie.
Tom parsknął.
– Chyba kpisz!
Zresztą, nie będę się wdawał w żadne dyskusje. Miało cię tutaj nie być, miałaś
być w pracy i trwać w nieświadomości tak jak inni. Zobaczyłaś coś, czego nie
powinnaś, ale my nie zamierzamy poddać się bez walki. Masz dwa wyjścia: albo
zgłaszasz to gdzieś, nas rozdzielają, o ile złapią, a my kończymy to pierdolone
życie razem na cmentarzu, albo trzymasz gębę na kłódkę i pozwalasz nam to
rozegrać po swojemu. Nie masz już nic do powiedzenia na temat naszego
wychowania, mamy pieniądze i jesteśmy praktycznie dorośli. Oddałaś Billa jak
był niemowlęciem, a teraz, tym numerem, straciłaś mnie, więc już nie masz
dzieci. Jeśli naprawdę chociaż przez chwilę poczułaś do któregoś z nas choć
odrobinę miłości, zostawisz nas w spokoju. Pozwolisz nam zniknąć ze swojego
życia i żyć gdzieś, gdzie będziemy szczęśliwi i nikomu nie będziemy wadzić.
Jeśli jednak wolisz opcję pierwszą, proszę bardzo. Da mnie żadna, kurwa, różnica,
czy będę z Billem tutaj, czy po drugiej stronie. Do ciebie należy decyzja i
masz ją podjąć teraz!
Jak na zawołanie ktoś
zadzwonił do drzwi. Bill aż podskoczył, zupełnie zaskoczony. Tom i Simone
mierzyli się spojrzeniami. Oczywistym było, że Simone zdawała sobie sprawę ze
swojej winy. Wiedziała, że mogła ich ze sobą poznać w inny sposób, ale przecież
nigdy by nie pomyślała, że dojdzie do czegoś takiego. Jak w ogóle Tom i Bill
mogli pomyśleć o tym, żeby być razem?
Simone wyminęła ich i
poszła otworzyć Davidowi. Nie próbowała już im odpowiedzieć na zadane pytanie,
a oni nie bardzo mieli jak spytać. Tom tylko zacisnął zęby i bez słowa opuścił
dom. Bill obrócił się jeszcze w drzwiach. Gdy zobaczył, że Tom, David i Mathias
są już przy busie, powiedział cicho do Simone.
– Jeśli to panią
pocieszy, przespaliśmy się ze sobą zanim dowiedzieliśmy się o swoim
pokrewieństwie.
A potem po prostu
zatrzasnął za sobą drzwi, pozwalając swojej biologicznej matce pogrążyć się w
rozpaczy…
Tom starał się udawać, że wszystko jest w porządku, chociaż
średnio mu to wychodziło. Bill poznał go już wystarczająco, żeby wiedzieć, że
Tom tak naprawdę jest na granicy płaczu i tylko obecność innych ludzi go od
tego powstrzymuje.
Nie oznaczało to jednak, że ta sprawa mogła tak po prostu
pójść w niepamięć. Musieli o tym porozmawiać prędzej czy później, może
zaplanować ucieczkę do Francji albo w ogóle na inny kontynent. Billowi już po
prostu wszystko przychodziło do głowy, nawet jeśli Simone ani słowem nie
wspomniała, że zamierza komuś powiedzieć o tym, co zobaczyła. I nawet jeśli nie
zamierzała po tym, co Tom wykrzyczał jej w twarz – że to tyko jej wina, bo nie
była z nimi szczera od początku i pozwoliła, żeby sprawy potoczyły się właśnie
w taki sposób, w jaki się potoczyły. Największą ironią losu było to, że Tom
miał rację – gdyby Simone i Derek od razu przedstawiliby ich sobie i
powiedzieli, że są braćmi bliźniakami, nawet by im do głowy nie przyszło, żeby być
razem. Ich znajomość rozpoczęłaby się zupełnie inaczej, a przynajmniej tak im
się wydawało. Teraz już nie mogli się o tym przekonać.
W hotelu cała czwórka dostała jeden apartament. Georg i
Gustav wzięli sobie po jedynce, a Bill i Tom z braku laku wzięli pokój razem.
Bill miał wrażenie, że Tom chce pobyć trochę sam, żeby się zdystansować do tego
wszystkiego, ale Tom nie próbował się od niego izolować. Gdy Bill wyszedł z
toalety, dopinając pasek od spodni, zauważył, że Tom siedzi na brzegu jego
łóżka i patrzy na niego wyczekująco.
– Chcesz pogadać o tym, co się stało? – spytał Bill.
Tom skinął.
– Naprawdę byś to zrobił?
– Co?
– Zabił mnie bez mojego pozwolenia.
Bill uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
– Oczywiście, że nie! Ale ona mnie nie zna, więc nie będzie
o tym wiedziała. Em, właściwie to… – Bill zawahał się. – Ustaliliśmy już, że
brniemy w to dalej, choćby się paliło i waliło. I wiesz, co ja do ciebie czuję,
ale… Chcę, żebyś wiedział, że nie zarzekam się, że już zawsze tak między nami będzie…
Rety, chodzi mi o to, że…
– Że teraz jest teraz, ale w przyszłości nasze uczucia mogą
się zmienić – dokończył za niego bliźniak, kiwając głową. – Żeby była jasność,
ja w tej chwili naprawdę jestem gotów się zabić razem z tobą, ale obaj wiemy,
że to kiedyś może się zmienić.
Bill uśmiechnął się, z ulgą zdając sobie sprawę, że Tom
doskonale go rozumie i uważa dokładnie tak samo jak on.
– Myślisz, że komuś powie? – spytał.
Tom wzruszył ramionami.
– Nie wiem, ale wątpię.
– A jeśli powie?
– Nie wiem, Bill. Może trzeba ją nastraszyć? No, wiesz,
kupić tabletki nasenne albo coś innego tak, żeby zobaczył to ktoś, kto może jej
donieść… Nie wiem. Nie sądzę, żeby powiedziała, ale wszystko właściwie może się
zdarzyć.
Tom znał lepiej ich matkę, więc pozostawało mu tylko ufać
jego opinii.
– Trochę mi wstyd, że wie.
– No, mi też – zgodził się Tom.
Na tym zakończyli rozmowę. Z Simone i tak nie mogli nic
chwilowo zrobić, więc pozostawało mieć nadzieje, że faktycznie uszanuje ich
uczucia i pozwoli im żyć po swojemu. Ważne było, że potrafią się dogadać i
jakoś przebrnąć przez to wszystko. Razem, tak jak zawsze powinno być.
Po koncercie było trochę zamieszania przez jakieś
dziewczyny, które dały radę przedrzeć się przez ochronę i rzucić na nich, zanim
doszli do Tourbusa. Bill przestraszył się, zwłaszcza że jedna z nich oderwała
mu rękaw od bluzy. Tom zdążył się cofnąć i zanim którakolwiek go chwyciła, Saki
podniósł ją jak szczeniaka i popchnął z dala od chłopaków. Billowi pomógł
Brett, który stał najbliżej niego.
– O mój Boże, co za wariatki! – jęknął Bill przestraszony,
patrząc przez okno w Tourbusie jak ochrona zajmuje się dziewczynami. Przyjrzał
się im dokładnie, żeby w razie czego wiedział, kiedy ma uciekać. Z kimś takim
to nigdy nie wiadomo. – Mam nadzieję, że ich więcej nie spotkamy.
Tom tylko zaśmiał się.
– Nie sądziłem, że kiedykolwiek laski będą się tak
zachowywać, żeby mnie chociaż dotknąć.
Bill spojrzał na niego jak na wariata.
– Podoba ci się to?
Tom wzruszył ramionami.
– Czemu miałoby mi to przeszkadzać? Przecież i tak nic nam
nie zrobią.
– Gdyby nie było ochrony, rozszarpałyby nas!
– Więc dobrze się składa, że ochronę mamy przez dwadzieścia
cztery godziny na dobę. Zgłodniałem trochę, mamy jeszcze płatki? – Tom zmienił
temat, podchodząc do szafek i szperając w nich zawzięcie. Bill usiadł przy
stoliku, który był w Tourbusie i spojrzał na swoją porwaną bluzkę. Wcale a
wcale nie podobało mu się to, co przed chwilą się stało. Jasne, byli sławni i
ludzie chcieli mieć z nimi kontakt, ale to już była przesada. Nie chciał, żeby
tacy ludzie jak te dziewczyny go dotykały i miał złe przeczucia.
Nie mógł też uwierzyć, że Tom tak lekko to potraktował. Co,
jeśli któregoś razu naprawdę ich ktoś znajdzie i nie będzie obok ochrony? Już
raz go zresztą staranowali przed hotelem, a Tom widać dalej niczego się nie
nauczył. Myślał tylko fiutem i tyle. A on sam się bał, nie zamierzał jednak się
do tego przyznawać, żeby chłopaki go nie wyśmiali. Georg i Gus nic się nie
odezwali na ten temat, ale swoje zdanie na pewno mieli i Bill czuł, że jak zwykle
szybciej zgodziliby się z Tomem.
Całą czwórką przeszli do saloniku i włączyli sobie jakiś
film, obżerając się słodyczami. Tom usiadł obok Georga. Chłopaki już
przyzwyczaili się do rożnych dziwnych zagrań z ich strony, ale woleli się
trochę hamować z dotykaniem w obecności innych ludzi. Teraz, kiedy Simone
wiedziała, każdy jeden gest mógł ich zdemaskować. Woleli nie ryzykować.
Przez kolejne dwa tygodnie koncertowali prawie po całych
Niemczech, udzielali wywiadów, pokazywali swojego tourbusa i robili inne dziwne
rzeczy, za które płacono im pieniądze. Wygłupiali się przed kamerami, żeby fani
mieli co komentować na forach internetowych. Tom szybko się w to wszystko
wdrożył i widać było, że mimo męczącej trasy, dobrze się z chłopakami bawi.
Ustalili, że chociaż chwilowo powinni pokazać się z jakąś dziewczyną, bo to
byłoby dziwne, gdyby żadnej nie mieli, ale prócz całowania nic z tymi
dziewczynami nie robili. Tom sugerował chłopakom co innego, ale Bill wiedział,
że faktycznie pocałunki były wszystkim, na co się odważył. Zresztą, spróbowałby
czegoś więcej z którąkolwiek z nich, to nieźle by go popamiętał.
Niepokoiło go bardzo to, że prawie po każdym jednym
koncercie ich fani dostawali po prostu szału i byli bardziej niespokojni niż
wcześniej. Ochrona musiała zostać zwiększona i nieźle się nagimnastykować, żeby
nie dopuścić tych ludzi do nich. Żaden z chłopaków wciąż nie widział w tym
problemu, nawet jeśli Bill znowu zauważył te dziwne dziewczyny, które zdawały
się prowokować te wszystkie zachowania. Nikt jednak nie widział w tym problemu.
„Skoro są takie głupie, że kupują bilety na każdy nasz koncert, to ich problem,
a nasza kasa. Wyluzuj, Bill”, o, tak powiedział mu Tom, kiedy podzielił się z
nim swoimi wątpliwościami. Bill pokazał mu jedynie środkowy palec i wkurzony
poszedł na swoje łóżko w Tourbusie. Skoro i tak nikt nie chciał go słuchać,
równie dobrze nie musiał z nimi siedzieć.
Przysnęło mu się trochę. Przebudził go jakiś ruch tuż przy
swoim boku. Otworzył z trudem powieki i spojrzał zaspany na osobę, która mu
przeszkadzała. Zmarszczył brwi, widząc dziwny uśmieszek na twarzy Toma, a potem
czując jego dłoń zaciskającą się na penisie.
– Tom! – jęknął. – Co ty robisz? Ktoś może zobaczyć!
– Nikogo tutaj nie ma, chłopaki poszli do kina, zabrali
sporo ochroniarzy. W Tourbusie jesteśmy tylko my.
– A jeśli…?
– Wyluzuj. Jesteś strasznie spięty, zaraz ci pomogę.
Bill mimowolnie zatęsknił za czasami, kiedy Tom na
jakąkolwiek wzmiankę o seksie purpurowiał na twarzy. Teraz wydawało się, że
role się odwróciły i to on miał jakieś obawy. Z drugiej jednak strony może Tom
miał rację? Może przez ich styl życia za bardzo się przejmował i szukał
problemów tam, gdzie ich nie było? Może czasami po prostu powinien wyluzować
tak jak inni? W końcu to raczej niemożliwe, żeby nakryto ich dwa razy w tak
krótkim czasie, a minęło już kilka dni od ich ostatniego razu.
Westchnął ciężko, objął Toma za szyję i przyciągnął go do
pocałunku. Wciąż był lekko senny i rozleniwiony, ale Tom zdawał się tym nie
przejmować. Całował go z pasją. Zjechał pocałunkami na jego szczękę, a potem
szyję. Bill odwrócił głowę i wyeksponował bardziej szyję. Uwielbiał, kiedy Tom
go tam całował, strasznie go to podniecało. W międzyczasie sprawne dłonie Toma
rozpięły mu zamek w spodniach i zakradły się w slipy, uwalniając z nich jego
penisa. Bill sapnął z przyjemności i wygiął się lekko w łuk. Tom siedział mu
okrakiem na udach i był niespokojny, zapewne też miał już ciasno w majtkach.
Odtrącił jednak jego ręce, kiedy Bill chciał odwdzięczyć się mu takimi samymi
pieszczotami i przycisnął swoje podbrzusze do twardego członka bliźniaka. Bill zamknął oczy. Masował delikatnie kark
brata, chcąc cokolwiek zrobić z rękami, bo też chciał go dotknąć w kilku
strategicznych miejscach. Był już na skraju orgazmu, kiedy nagle z boku usłyszał
zdumione sapnięcie, a po chwili ktoś ściągnął z niego brutalnie Toma, łapiąc za
bluzę na karku.
– Co wy tu, kurwa, robicie?!
Bill znieruchomiał, kiedy zobaczył, że to Brett trzyma Toma
w kleszczowym uścisku i nie pozwala mu się wyrwać.
– M–mm–my t–t–t–t–ylko… - próbował Bill, ale głos wyjątkowo
odmawiał mu posłuszeństwa.
– Przegrałem zakład! – warknął Tom, również blady. – A jak
myślisz, co mogę robić?
– Z kim niby przegrałeś ten zakład, hm? Chętnie się go o to
spytam!
Tom i Brett mierzyli się wzrokiem. Bill wiedział, że
ochroniarz nie uwierzył w ani jedno jego słowo, a nawet jeśli rzekomy zwycięzca
zakładu mógłby poświadczyć ich wersję, to przecież i tak nikogo takiego nie
było.
Było po nich.
– No, z kim?
– Tom z Georgiem, a ja z Gustavem – powiedział Bill cicho, z
trudem opanowując strach. – Zmówili się i uznali, że to będzie zabawne.
– I niby uwierzą wam na słowo, że to zrobiliście? Bez
żadnych dowodów?! Cholerne niedoruchane bachory! Gdybyście byli moim dziećmi,
chyba bym was zabił za to, co przed chwilą zobaczyłem! A teraz idziemy! Jeśli
wasi koledzy nie potwierdzą waszej wersji, a ja wiem, że nie potwierdzą,
możecie pożegnać się z Tokio Hotel i karierą.
Bill poprawił ubranie i blady jak kreda poszedł za Brettem
do salonu. Tom próbował ukradkiem napisać esemesa do któregoś z chłopaków, ale
ochroniarz zbyt dobrze ich obserwował. Zadzwonił sam do Gustava i powiedział,
że mają natychmiast wracać, bo musi z nimi porozmawiać. Gustav, nawet jeśli był
zdziwiony, nie protestował i po połowie godziny obaj weszli do saloniku.
Wystarczył im rzut oka na bliźniaków, żeby wiedzieć, że coś
jest na rzeczy. Georg zmarszczył brwi, próbując odgadnąć, o co może chodzić.
Tom zresztą patrzył na niego błagalnie, wyraźnie prosząc o ratunek. Tylko przed
czym miał go ratować?
– Skoro już jesteśmy w komplecie, to mam do was pytanie.
Zakładaliście się o coś z bliźniakami?
Georg bez zastanowienia skinął głową. Twarz Gustava była
nieprzenikniona.
– Więc co to był za zakład?
– Niby dlaczego mielibyśmy ci powiedzieć? – prychnął Georg.
– To nie twoja sprawa. Masz nas ochraniać, a nie nam matkować.
– W tym wypadku jednak moja. Tak się składa, że wami koledzy
stwierdzili, że przegrali z wami zakład i dlatego… zrobili coś. Wiem, że
kłamią, ale dostali szansę wytłumaczenia się. Jeśli mi powiecie, że faktycznie
kazaliście im to zrobić, w porządku. Ale jeśli nie, inaczej sobie porozmawiamy.
Gustav i Georg wbili wzrok w bliźniaków. Chcieli im bardzo
pomóc, ale nie mieli pojęcia, co takiego mógł zobaczyć Brett. Tom odwrócił
wzrok, patrząc w ścianę, a Bill spojrzał na niego niepewnie. Czy Gustava
rozszerzyły się, kiedy zobaczył, że na szyi Billa powoli formuje się spora
malinka, której jeszcze kilka godzin temu z pewnością nie było. Czy to możliwe,
że…?
Bliźniacy byli przerażenie, więc jego teza była bardzo
prawdopodobna. Zresztą, wiedział, że musi zaryzykować. Im dłużej milczą, tym
więcej podejrzeń nabierze ochroniarz, a wtedy naprawdę mogą mieć kłopoty.
– Takie wielkie halo o to, że dla zabawy kazaliśmy im zrobić
sobie nawzajem dobrze i ogółem się trochę popieścić? – wypalił. Wszyscy w
pomieszczeniu wbili w niego niedowierzający wzrok i każdy z innego powodu.
Georg parsknął.
– Właśnie, nie mogłeś spytać przez telefon, tylko musiałeś
nas tu ściągać? Żenada.
Bill wyglądał, jakby miał się rozpłakać z ulgi, że jednak
tym razem udało im się wybrnąć. Nawet nie chciał myśleć o tym, że Gustav się
domyślił ani o tym, że teraz on i Georg wiedzieli. Był tak bardzo szczęśliwy,
że udało im się z tego wykaraskać, że nie mógł tego opisać słowami. Nie wątpił,
że Brett by ich zniszczył, gdyby nie udało im się przed nim ukryć prawdy.
Ochroniarz uniósł brwi, patrząc na nich z wyraźnym
niedowierzaniem, po czym parsknął jedynie kpiąco.
– Skoro tak, to w porządku. Oni są pojebani, że dopuścili do
tego, żeby to robić, a wy, że w ogóle weszliście w taki zakład i go
wygraliście. Lepiej, żeby to był ostatni raz, wy małe gnojki, albo następnym
razem odbędziecie tę rozmowę z Jostem. Na pewno się tym zainteresuje.
Brett skrzywił się, jeszcze raz przesuwając wzrokiem po
całej czwórce, po czym pokręcił lekko głową w wyrazie niedowierzania i wyszedł.
Bill wypuścił długo wstrzymywane powietrze, mimo że to jeszcze nie był koniec.
Jego ręce drżały, a serce tłukło się boleśnie w piersi. Było mu słabo i miał
wrażenie, że zaraz zemdleje, nawet jeśli będą go potem nazywać mięczakiem.
W pomieszczeniu panowała cisza. Georg i Gustav patrzyli na
nich, zapewne żądając wyjaśnień, ale żaden z nich nie wiedział, co mógłby
powiedzieć na swoje usprawiedliwienie.
– Musicie być ostrożniejsi – powiedział Gustav łagodnie. –
Moglibyście mieć spore kłopoty, gdybyśmy się nie zorientowali, dlaczego Brett
był taki wzburzony.
Bliźniacy poderwali głowy i spojrzeli z niedowierzaniem na
przyjaciela.
– To wy… Wy wiecie? – spytał Tom łamiącym się głosem.
Odchrząknął, bo zabrzmiał niezwykle żałośnie.
Georg wzruszył ramionami.
– Domyślaliśmy się tylko. Żaden z nas nie był pewny.
– I… I nie macie nic przeciwko? – zdumiał się Bill. Nic nie
mógł poradzić na to, że w jego głosie słychać było wyraźną nadzieję. Tak dobrze
byłoby mieć kogoś, z kim mogliby na ten temat porozmawiać. Każde spięcie z
Tomem musiał zatrzymać dla siebie, bo nikomu nie mógłby wyjaśnić dokładnie, o
co poszło, bo nikt nie mógłby się dowiedzieć o tym, co naprawdę ich łączy.
Jeśli jednak byłby ktoś, kto by wiedział… byłoby im o wiele łatwiej. Związek z
Tomem mógł oznaczać, że nie będą mieli żadnych przyjaciół, bo nie będą mogli
być z nimi szczerzy. Czyżby jednak była dla nich jakaś nadzieja?
– Nie, właściwie to nam to nie przeszkadza – rzekł Gustav. –
To, że jesteście bliźniakami, wyszło tak nagle, że wszystkich nas zbiło trochę
z tropu. Nawet nie chcę myśleć, jak musieliście się czuć, kiedy powiedzieli wam
prawdę. Rozmawialiśmy o tym trochę.
– Tak, jesteśmy gotowi was kryć – wtrącił Georg. – Ale nie
chcemy słyszeć w nocy jak się bzykacie.
Tom zaśmiał się lekko, kręcąc głową. Bill poczuł w oczach
łzy i całe napięcie nagle z niego zeszło. Byli bezpieczni… Naprawdę bezpieczni.
Georg i Gustav ich akceptowali i nie musieli się przy nich bać okazywać tego,
co naprawdę ich łączyło.
Uśmiechnął się do nich, czując że zaraz się rozpłacze.
– Dziękuję. Nawet nie macie pojęcie, ile to dla nas znaczy.
Tom objął go i przytulił, całując w czoło. Czuł, jaki Bill
jest zdenerwowany i chciał jakoś go uspokoić.
– Do usług – odparł Georg. – Możecie się zacząć odwdzięczać,
robiąc nam kolację. Cholernie zgłodniałem z tego wszystkiego.
Zaśmiali się całą czwórką. Bill rzucił w Georga poduszką,
uśmiechając się do niego. Już dawno nie czuł się tak dobrze w Tokio Hotel.
Teraz dopiero mógł nazywać Georga i Gustava swoimi prawdziwymi przyjaciółmi.
Przyjaciółmi, przed którymi nie musiał ukrywać, kogo tak
naprawdę kocha.
***
Oblałam dzisiaj chyba najważniejsze koło w całym semestrze i mam strasznego doła, więc, oczywiście, wstawiam Wam nowy rozdział (skoro ja i tak już jestem dobita najbardziej jak się da, to może chociaż Wy będziecie mieli lepszy humor). Ktoś mnie przytuli na pocieszenie? :(
Nie marudzę Wam, bo to i tak nie zmieni sytuacji. Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam!
Pierwsza! c;
OdpowiedzUsuńJa Cię z chęcią przytulę. Nie martw się, wszystko będzie dobrze! Trzymam za Ciebie kciuki <3
I dziękuję. Też dzisiaj miałam kiepski dzień, a na jego zakończenie dostałam świetną niespodziankę w postaci kolejnego TwT, w dodatku tak uroczego. c;
Dziękuję!
Ja Cię mogę przytulić. Wiem co czujesz aktalnie, mnie już się mózg lasuje od kół a w przyszłym tygodniu zerówek. Ale są jeszcze terminy poprawkowe . :)
OdpowiedzUsuńA wracając do TwT, to odcinek świetny. Coś się wreszcie pozytywnie ruszyło i strasznie mnie to cieszy. Mam nadzieje ze Simone nie wpadnie na jakiś głupi pomysł. :)
pozdrawiam
Głowa do góry, zaliczysz poprawkowy, nie wszyscy muszą być alfą i omegą, nie przejmuj się. Ja zawsze, jak coś oblałam mówiłam sobie, że przynajmniej już wiem czego mogę się spodziewać i czego muszę się douczyć. Ja w Ciebie wierzę :*
OdpowiedzUsuńCo do odcinka, to na prawdę trzeba mieć pecha, żeby zostać dwa ray przyłapanym :) Spodziewałam się, że Gustav i Georg podejrzewają, iż między nimi coś jednak jest. Wiedzieli przecież co ich łączyło zanim dowiedzieli się, że są rodzeństwem i spokojnie mogli snuć domysły.
Jeśli zaś chodzi o Simone, to Tom jej dobrze powiedział; sama jest temu winna. I Billa tekst przed wyjściem, że zrobili to, zanim jeszcze dowiedzieli się, że są braćmi. To powinno dać jej wiele do myślenia, że chłopcy pokochali się już wcześniej i choć z ciężkim sumieniem, to powinna przymknąć oko na ich związek. Przynajmniej tyle może zrobić w zadość uczynieniu. Piękny odcinek. Niecierpliwie oczekuję kolejnego. Kocham to opowiadanie. :*
Buziaczki i pamiętaj nie Ty pierwsza i nie ostatnia oblewasz, nie smutaj się, będzie dobrze. Mocno Cię ściskam. :*
Ja Cię przytulę. Rozdział swietny. Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńNowy odcinek... taki wspaniały, idealny prezent na wczorajsze urodziny :))
OdpowiedzUsuńJeszcze nie jeden ważny kolos w swojej karierze oblejesz, ale co cię nie zabije to cię wzmocni, porażki są wpisane w studia i każdemu się to może zdarzyć, każdy może mieć gorszy moment - po to stworzono poprawki takie sytuacje w drugim terminie naprawiać, nie przejmuj się.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, znowu, gratuluje talentu i pomysłów :)
bez spiny, są drugie terminy :3 jeśli Cię to pocieszy, w zeszłym roku sucz od pnjj'a nie dopuściła mnie do egzaminu, bo nie byłam na jednym wykładzie (byłam w szpitalu), a na poprawce konsekwentnie odejmowała mi punkty za brak przecinka, czy kropki, żebym tylko uwaliła. także głowa do góry i dasz radę :*
OdpowiedzUsuńWybacz, jeśli moje pytanie będzie nie na miejscu, ale... czy to Ty jesteś na profilowym? c;
UsuńNie przytule Cie bo nie lubie, zaklucac swojej przestrzeni życiowej ☺ ale jako studenta, trzeciego roku powiem Ci w tajemnicy, że kolo zaliczysz w drugim terminie, a wyrwane włosy odrazastaja od 4-5 lat, lzy wcale nie oczyszczają oczu tylko, kończyć z oczami jak welon teleskopy, a depresja wcale nie jest moda. Wiec uszy do góry wielki uśmiech, i pokaż durnemu wykładowcy nie tak latwo cie złamać!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam N