niedziela, 18 października 2015

1.Zapach domu



Deszcz uderzał w szyby z impetem, zupełnie jakby zamierzał w ten sposób przedostać się do ciepłego biura i jeszcze bardziej zdenerwować mężczyznę znajdującego się w środku. Mężczyzna ten krążył po pomieszczeniu jak zwierzę uwięzione w klatce z telefonem przyłożonym do ucha. Jego twarz była czerwona ze złości, a oczy ciskały błyskawice. Słuchał uważnie tego, co mówi jego rozmówca i dosłownie sekundy dzieliły go od wybuchu.
– Jak to odmówił? – spytał rozeźlony. – Ma w tej chwili wsiąść do tego cholernego samochodu i jechać z tobą na lekcję gry na pianinie!... Poszedł sobie? Pozwoliłeś mu tak po prostu pójść?!
Mężczyzna zawarczał ze złości. Miał już naprawdę tego wszystkiego dość.
– Nie, nie obchodzi mnie jego projekt na uczelnię! Już dość wstydu mi narobił przez ostatnie miesiące! Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, Bob, Harry ma się znaleźć na tej lekcji, choćbyś musiał go tam zawlec siłą! Chcesz, to go nawet bij, mam to gdzieś, ale nie pozwolę, żeby ten mały idiota robił, co mu się żywnie podoba!

Zawarczał na sam koniec, rozłączając się i ciskając telefonem w ogromne, mahoniowe biurko zawalone stertą papierów. Przeczesał palcami swoje ciemne, już lekko przyprószone siwizną włosy i z nienawiścią pomyślał o swoim synu, który z każdym jednym dniem przysparzał mu coraz więcej problemów.
Jego żona zmarła sześć lat temu, akurat w momencie, kiedy Harry wchodził w wiek dorastania. Firma pochłaniała zbyt wiele czasu, żeby mógł poświęcić go swojemu jedynemu synowi, ale jeśli miał być szczery, to i tak nie miał na to ochoty. Nigdy nie chciał mieć dzieci i teraz jeszcze bardziej utwierdzał się w tym przekonaniu. W sumie nie przejął się zbytnio, kiedy Anne ogłosiła mu radosną nowinę. Zareagował zupełnie neutralnie, nie okazując jej swojej złości. Teraz żałował, że nie kazał się jej od razu pozbyć tego bachora.
Harry przynosił mu tak wielki wstyd, że naprawdę musiałby się postarać o zrobienie większego. Im więcej nakładało się na niego kar, tym bardziej dzieciak robił się krnąbrny. Nie pomagało nawet bicie ani zamykanie w pokoju na klucz. Harry twierdził, że „nie robi tego specjalnie”, że „wcale tego nie chciał”, że on „ma po prostu pecha i przeprasza”, ale mu nie wierzył, o nie. Ten gówniarz wcale tak nie myślał, już on swoje wiedział.
Od dłuższego czasu zastanawiał się w jaki sposób pozbyć się problemu i to tak, żeby odpłacić gówniarzowi pięknym za nadobne. Harry na własnej skórze powinien poczuć jak to jest być naprawdę upokorzonym, tak jak on się czuł za każdym razem, kiedy jego syn lądował na pierwszej stronie jakiegoś brukowca. Z każdym jednym dniem darzył go coraz większą nienawiścią i jeśli jakoś się nie pozbędzie dzieciaka TERAZ, to chyba go zabije.
Usiadł na wygodnym fotelu i spojrzał na okładkę innej gazety, na której wielkimi literami napisano o kolejnych zwolnieniach w konkurencyjnej firmie. Uśmiechnął się kpiąco. Ten pieprzony pedał Tomlinson odziedziczył firmę po starym, ale nie pociągnął zbyt długo. Wystarczyło kilka sabotaży i już nie wiedział, co ma zrobić. Miał z nim spotkanie, na którym mieli omawiać warunki przejęcia firmy. Gówniarz chciał ją za wszelką cenę ratować, a to oznaczało, że mógł mu stawiać dowolne warunki. Aż nie mógł się doczekać!
Zmarszczył brwi, patrząc na dwudziestotrzyletniego mężczyznę w garniturze, z poważną miną odpowiadającego na pytania ludzi. Już nie raz pojawił się na pierwszych stronach gazet. By, cholera, świetnie pasował do jego bach…
Otworzył szeroko oczy, kiedy nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl. Jeden jedyny sposób, żeby pozbyć się dwóch problemów na raz. Mógł pedałowi stawiać dowolne warunki, a on musiał się zgodzić, jeśli chciał ratować firmę. Co się zaś tyczy Harry’ego, jeśli dobrze to rozegra, pozbędzie się go raz na zawsze i to w wielkim stylu.

…2 godziny później…
– To wszystkie pana warunki?
Szef największej firmy komputerowej w Europie spojrzał na znienawidzonego przez siebie Louisa Tomlinsona. Chłopak wyglądał na zdziwionego warunkami, jakie mu postawił i nie dziwił się, bo właściwie nie zażądał od niego niczego wielkiego, ponad to, co było niezbędne, żeby przejąć kontrolę nad prowadzeniem firmy.
Młody Tomlinson uwielbiał się pieprzyć jak każdy gej, co nieraz wywlekano na światło dzienne w różnych gazetach. Szybko zrobiło się o nim głośno, kiedy znalazł się na świeczniku. Mógł więc mu dopiec na swój sposób i zamierzał to zrobić.
– Nie, właściwie to nie – powiedział spokojnie i skupił swój wzrok na dokumentach przed sobą. – Widzi pan, panie Tomlinson, tak się składa, że ktoś mnie o coś poprosił. O coś związanego z panem. Gdyby nie nieszczęsna sytuacja, w jakiej się pan znalazł, nie miałbym oczywiście szansy na spełnienie tej prośby, ale w tych okolicznościach nie mogę przepuścić takiej okazji. – Louis zmarszczył brwi, wyraźnie czekając na kontynuację. – Tak się składa, że mój syn, Harry, jest panem bardzo zafascynowany. Zobaczył pana na jakiejś konferencji i odkąd dowiedział się, że robimy razem interesy, nie daje mi żyć. Dlatego moim ostatnim i jedynym warunkiem odnośnie umowy, którą pan zaproponował, jest ślub.
Louis zmarszczył brwi.
– Chyba nie rozumiem.
Mężczyzna spojrzał na niego spokojnie.
– Chcę, żeby wziął pan ślub z moim synem.
Louis otworzył szeroko oczy i aż zachłysnął się powietrzem. Spodziewał się wszystkiego, ale nie czegoś… takiego.
– Ślub?
– Tak, znana jest mi pana orientacja seksualna, nigdy pan zresztą tego nie ukrywał. Mój syn jest bardzo zaborczy i bardzo pragnie z panem być, a ja, cóż, jestem tylko ojcem, który chciałby dla niego jak najlepiej. Nie wiem, czy to jest błąd, czy nie, ale skoro tego chce, to… Cóż, chciałbym, żeby sam się przekonał. Chcę, żeby był szczęśliwy, a jeśli to sprawi mu radość, to właśnie taki jest mój ostatni warunek.
Tomlinson patrzył na niego z wyraźnym niedowierzaniem, nie mając pojęcia, co robić. Starszy mężczyzna uśmiechnął się lekko. Wiedział, że jeśli jego rozmówca się zgodzi, to upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu – przejmie podupadającą firmę i dopiecze młodemu Tomlinsonowi, a ponadto odda swojego nieznośnego, irytującego dzieciaka w ręce tego faceta i nie będzie się już musiał niczym martwić. Gówniarz wyfrunie z gniazdka i będzie po wszystkim, ktoś inny będzie się musiał o niego zatroszczyć. O tym, że Louis w życiu nie potraktowałby dobrze jego dziecka, wiedział bardzo dobrze. Młody Tomlinson prawie nigdy się nie uśmiechał, zawsze był niezwykle poważny i sztywny. Jego kochankowie skarżyli się, że jest brutalny i lubi się znęcać w łóżku. W wieku osiemnastu lat miał sprawę w sądzie o pobicie. Nie, o tym facecie nie można było powiedzieć ani jednego dobrego słowa. Był brutalny, porywczy i mściwy, nawet jeśli próbował grać innego, i byłoby świetnie, gdyby Harry trafił właśnie w ręce takiego pojeba. Na samą myśl, że ten facet przeora tego gówniarza, uśmiechnął się w myślach.
Widział, jak mięśnie grają na twarzy Louisa, kiedy zaciskał mocno zęby. Jego wzrok stwardniał. Ta rozmowa wyraźnie nie szła po jego myśli. Pokręcił głową.
– W porządku, chyba nie mam innego wyboru. Jeśli naprawdę postawił mi pan taki warunek, nie mam innej możliwości, jak po prostu się zgodzić.
– Bardzo mnie to cieszy.
– Kiedy mielibyśmy wziąć ten ślub?
– Za kilka dni. Na szczęście w naszym państwie nie jest to problemem, więc szybko uda nam się to załatwić.
– Rozumiem, że… Larry...
– Harry – poprawił go.
– Tak, Harry, zamieszka ze mną?
– Tak, oczywiście. Nie chcę, żeby pan z nim wziął ślub na papierku, panie Tomlinson. Chcę, żeby było to coś, co łączy ludzi, którzy sami zdecydują się na ten krok. Mam nadzieję, że będzie tak w waszym przypadku.
– Niczego nie obiecuje, ale postaram się.
Mam nadzieję, że się postarasz, ty cholerny lachociągu, pomyślał z obrzydzeniem, kiedy chłopak pożegnał się i wyszedł. Zniszcz tego gówniarza tak, jak ja chciałbym to zrobić, ale nie mogę ze względu na opinię publiczną. Tobie i tak już nic bardziej nie zaszkodzi.

Ustalenie wszystkich szczegółów z Tomlinsonem zajęło zaledwie dwa dni. Już za dwa kolejne on i Harry mieli stanąć na ślubnym kobiercu, a tym samym przypieczętować współpracę dwóch wielkich firm komputerowych. Dzień przed tym wydarzeniem mężczyzna postanowił wreszcie powiedzieć o tym synowi, nie chcąc dać mu zbyt dużo czasu do namysłu.
Wszedł do jego pokoju bez pukania i skrzywił się widząc, że chłopak ogląda jakiś film, trzymając laptop na kolanach. Chłopak spojrzał na niego niepewnie, bo zazwyczaj kiedy wchodził do jego pokoju, nie miał dla niego dobrych wieści.
– Tato? – spytał niepewnie.
– Zamiast zajmować się pierdołami, lepiej się pakuj.
Chłopak spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Pakuj?
Mężczyzna uśmiechnął się do niego, wyraźnie z siebie zadowolony.
– Tak, pakuj. Od jutra będziesz mieszkał w innym miejscu. Ja już mam ciebie dość, więc znalazłem ci kogoś, kto będzie o ciebie dbał. Nazywa się Louis Tomlinson. Jutro bierzesz z nim ślub.
– Co?! – Harry wybałuszył na niego oczy.
– Och, nie musisz mi dziękować – odparł sarkastycznie mężczyzna.
– Ale przecież…
– Nie ma żadnego „ale”, wszystko jest już ustalone. Facet robi ze mną interesy. Jest gejem, spodobałeś mu się i chciał, żeby w ramach umowy dać mu ciebie. Zgodziłem się, oczywiście, niezbyt mnie obchodzi, co on z tobą zrobi.
– Nie wezmę z nim ślubu.
– Weźmiesz, jeśli nie chcesz skończyć na bruku, opłakując swojego kochanego włochatego przyjaciela. Zarżnę go jak świnię, jeśli będziesz próbował się wycofać i w dodatku zrobię to na twoich oczach. BARDZO wolno.
Harry spojrzał ze strachem na szczeniaka, który spał w swoim łóżeczku u stóp jego łóżka. Ojciec przecież nie mógł zrobić mu krzywdy!
– Więc jak będzie?
Chłopak zawahał się. Był bardzo przywiązany do szczeniaka i nie chciał, żeby stała mu się krzywda. Ale ślub? Nie rozumiał, dlaczego ojciec tak nagle chce, żeby wziął ślub z facetem, przecież on nienawidził gejów! Z tego tylko powodu Harry mu nie powiedział o swojej orientacji. Bob też się nie odważył tego zrobić, zapewne nie chcąc go mieć na sumieniu. Ojciec by go chyba zabił, gdyby się o tym dowiedział.
– Ja nie mogę, ja…
– A więc chcesz, żebym go zaszlachtował, tak? On zginie, ty wylądujesz na bruku bez pieniędzy. Może powinienem jeszcze zająć się twoim drugim przyjacielem? Zayn to taki nieostrożny i roztrzepany chłopak, raczej nie powinienem mieć problemu z uszkodzeniem jego hamulców albo…
– Dobrze, zrobię to! – krzyknął. – Ale nie rób im krzywdy.
– Cieszę się, że się rozumiemy – powiedział z uśmiechem. – Ach, jeszcze jedno. Louis chce, żebyś udawał, że jest dla ciebie całym światem. Masz się uśmiechać i cieszyć z tego ślubu, jakbyś o niczym innym nie marzył. Masz! – rzucił mu plik kartek zapisanych drobnym drukiem. – To informacje na jego temat. Do jutra masz wiedzieć o nim wszystko. Zdradził mi, że uwielbia BDSM. Lepiej nie dawaj mu powodów, żeby szybko przeszedł z tobą do tego etapu. Miłej nauki.
Harry jeszcze chwilę patrzył w miejsce, gdzie stał jego ojciec. Nie docierało do niego to, co właśnie się stało. Ślub? Z jakimś kolesiem, którego nawet nie zna? W ramach umowy biznesowej? Ale przecież… Pokręcił głową. Kompletnie tego nie rozumiał, ale nie zamierzał oponować. Nie mógł pozwolić, żeby Zaynowi i Alfie stało się coś złego.

Harry krążył nerwowo po pokoju, próbując nie zapominać o oddychaniu. Był blady i przerażony, jego serce biło mocno ze zdenerwowania, a w głowie miał istny chaos. Trzymał przy uchu telefon i tylko głos przyjaciela jakoś powstrzymywał go przed krzyczeniem z przerażenia. To, co przeczytał dzień wcześniej o swoim przyszłym małżonku, nie przypadło mu specjalnie do gustu. Nawet nie chciał myśleć o tym, dlaczego tak naprawdę biorą ten ślub. Umowa umową, ale w tym musiało być jakieś głębsze dno.
– Chyba mam atak paniki, Zayn… albo umieram, nie wiem – rzucił do telefonu, ani na chwilę nie przestając się kręcić po pokoju. – Dlaczego ciebie tutaj nie ma? Powinieneś tutaj być! Nie poradzę sobie sam!
– Uspokój się! – odparł Zayn spokojnie.
– Jak mam się uspokoić? Widziałeś, co było napisane na tych kartkach? Ten facet mnie zabije! Zwiąże, zgwałci, a potem zabije! A ty chcesz, żebym…
– Nic ci nie zrobi. – Głos Zayna był pewny. – Sam dobrze wiesz, że to, co piszą w gazetach, to gruba przesada. Twój stary cię w coś wmieszał, ale pogadasz z tym facetem po ślubie na osobności i wszystko mu wyjaśnisz.
– Ojciec powiedział, że jeśli spróbuję, to go wkurzę. A jak już go wkurzę, to wtedy na pewno mnie zwiąże i zgwałci, nie wiem tylko, czy zabije!
– Nie myśl o tym teraz. Nie chcesz chyba zemdleć na własnym ślubie?
– O, Boże! – jęknął Harry, rozluźniając krawat. Miał wrażenie, że się dusi.
– Pomyśl o tym jak o uwolnieniu się od ojca. Już nie będzie miał na ciebie żadnego wpływu, będziesz mógł robić, co chcesz. Rzucisz studia prawnicze i od przyszłego roku zaczniesz fotograficzne. A poza tym, jest jeszcze coś takiego jak rozwód, więc nie panikuj.
Harry jęknął tylko płaczliwie do słuchawki. Był w totalnej rozsypce emocjonalnej, jak niby miał udawać, że cieszy się z tego ślubu?
Mimo wszystko wolał jakoś się postarać. Naprawdę nie chciał skończyć związany w łóżku z obcym zupełnie facetem, nawet jeśli był młody i całkiem przystojny. I w typie Harry’ego, ale to już szczegół.
– Wracam do kraju za kilka dni, wtedy do ciebie przyjadę, okej?
– Okej – szepnął chłopak i rozłączył się. Przeczesał ręką swoje kręcone włosy i podszedł do lustra, żeby sprawdzić jak wygląda. Blada twarz, zmarszczone brwi i zdecydowanie pełne strachu oczy nie sprawiały najlepszego wrażenia. Otarł pot z twarzy, poprawił ubranie, wziął głęboki oddech i ruszył w kierunku drzwi na miękkich nogach. Chciał czy nie, musiał to zrobić.
Nic ani nikt go przed tym nie uratuje.

Louis starał się uśmiechać, ale czuł, że wychodzi mu jedynie dziwny grymas. Ślub, który zaproponował stary Styles, kompletnie krzyżował mu szyki, ale zamierzał wykorzystać sytuację jak się da. Na samą myśl o tym, co miało się stać, czuł lekki ucisk w brzuchu. On i ślub? Jeszcze tydzień temu założyłby się, że nie stanie na ślubnym kobiercu, dopóki nie będzie musiał brać viagry, żeby mu stanął… A tak na serio, to po prostu nie sądził, żeby był w stanie znaleźć kiedyś faceta, którego mógłby pokochać i który by to uczucie odwzajemnił. Gdzieś tam w środku czuł furię na samą myśl o ślubie i obiecał sobie, że ten cholerny gówniarz nieźle go popamięta za wymyślenie tego cyrku.
Jeszcze właściwie nie widział swojego przyszłego małżonka. Kusiło go trochę, żeby poszukać jego zdjęć w Internecie, ale dał sobie spokój. Co za różnica jak właściwie ten chłopak wygląda? Był tylko środkiem do celu i tym pozostanie do samego końca.
– Louis! – Chłopak odwrócił się i stanął twarzą w twarz ze starym Styles’em. – Zdenerwowany?
– O dziwo nie – odparł Louis, chociaż nie była to do końca prawda. W końcu ślub to ślub, nie? – Przywiózł pan już Harry’ego?
– Tak, zaraz przyjdzie. Rozmawia jeszcze z przyjacielem przez telefon. To ponoć bardzo pilne – rzekł mężczyzna ironicznie, po czym uśmiechnął się radośnie do Louisa. – Naprawdę cieszę się, że się zgodziłeś. To wiele dla mnie znaczy i na pewno przeniesie naszą współpracę na zupełnie inny poziom.
– Mam taką nadzieję, panie Styles.
– Och, korzystając z tego, że Harry’ego jeszcze nie ma… Jest trochę oszołomiony tym, co ma się wkrótce stać, więc może zachowywać się… dziwnie. Powinno mu dosyć szybko przejść, ale wolałem cię uprzedzić.
– W porządku.
Akurat kiedy to powiedział, w korytarzu pojawił się młody chłopak, który wyraźnie zmierzał w ich kierunku. Louis z lekkim zdziwieniem zdał sobie sprawę, że ten chłopak jest całkiem ładny. Nie przystojny, na pewno nie w sposób klasyczny, ale mógł się podobać. Miał mocno kręcone, dość ciemne włosy i piękne zielone oczy. Wyglądał niezwykle młodo. Jego usta były delikatne i raczej wąskie, ale zdecydowanie podobał mu się ich krój. Na samą myśl o tych malinowych wargach zaciśniętych na jego penisie poczuł przypływ pożądania. O, tak, jeśli dzieciak chciał go mieć, to będzie go miał. W tyłku i ustach tak głęboko, że zapomni, jak się nazywa.
Podszedł do nich i uśmiechnął się niepewnie.
– H–hej – rzucił cicho. Miał całkiem przyjemny dla ucha głos.
– Cześć – odparł Louis, również próbując się uśmiechnąć. Nie wyszło mu. – Jestem Louis.
– Harry.
Podali sobie dłonie. Ręka Harry’ego wyraźnie drżała i była spocona. Musiał się mocno tym wszystkim denerwować. Albo, co gorsza, ekscytować.
Chłopak zagryzł dolną wargę i spuścił wzrok.
– Skoro już obaj jesteście gotowi, możemy wreszcie iść do urzędnika. Zdawał się już denerwować, że każemy mu czekać.
Harry przypomniał sobie o warunku Louisa – miał się cieszyć na ten ślub – i spróbował uśmiechnąć się do niego radośniej. Chyba mu nie wyszło, bo przez chwilę wyraz twarzy Louisa był jeszcze bardziej przerażający.
Kilka kolejnych godzin pamiętał jak przez mgłę. Serce dudniło mu jak szalone w piersi przez całą „ceremonię”. Mógł myśleć tylko „obożeobożeoboże” i starać się mówić w odpowiednich momentach. To naprawdę był cud, że nie zemdlał, a jego głos się nie łamał, kiedy powtarzał słowa za urzędnikiem, kiedy on i Louis założyli sobie symboliczne obrączki – to w końcu nie był ślub kościelny – kiedy mieli się pocałować… Na szczęście pocałunek trwał krótko, było to zaledwie cmoknięcie, a potem udali się na małe przyjęcie, na którym zupełnie nikogo nie znał i marzył jedynie o odrobinie świeżego powietrza. Cały czas byli obok siebie, czasami obejmując się, kiedy robiono im zdjęcia, ale nie zamienili ze sobą praktycznie ani jednego słowa. Po pewnym czasie w końcu Harry zdecydował, że musi wyjść chociaż na chwilę na dwór, bo powoli zaczyna do niego docierać, co tak naprawdę się stało i jak to wpłynie na jego życie.
Nachylił się do Louisa i powiedział mu na ucho.
– Wyjdę na chwilę na zewnątrz, muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Starszy chłopak spojrzał na niego taksująco, po czym skinął leniwie głową. Harry odetchnął, wstał i wyszedł na zewnątrz, rozluźniając bardziej krawat. Dlaczego Zayn musiał wyjechać? Tak bardzo potrzebował teraz wsparcia swojego przyjaciela…
Oparł się o barierkę, zamknął oczy i odetchnął głęboko. Czy on naprawdę kilka godzin temu wziął ślub? Z facetem? Ślub, na którym, nie licząc ojca, nie było ani jednej znajomej twarzy? Alfę też musiał zostawić. Kiedy on składał przysięgę, Bob przewoził jego wszystkie rzeczy i psa do mieszkania Louisa w inną części miasta. Zayn miał w sumie rację, że ta sytuacja ma też swoje plusy. W końcu będzie mógł się uniezależnić od ojca, który nigdy nie powiedział mu ani jednego dobrego słowa i krytykował wszystkie jego decyzje. Wiedział, że nie jest synem, jakiego jego ojciec chciał mieć. Nic jednak nie mógł na to poradzić.
– Co jest, Harry? Jakoś blado wyglądasz.
Chłopak obejrzał się i tuż obok zobaczył swojego ojca, który wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
– Nic mi nie jest – odparł spokojnie.
– Ależ jest. I bardzo mnie to cieszy. – Harry spiął się lekko. – Nie spodziewałem się, że Tomlinson zażąda akurat ciebie, ale nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to ucieszyło. Mam nadzieję, że w łóżku naprawdę jest tak brutalny, jak mówią, że jest. Nie radziłbym ci się opierać.
Chłopak zacisnął usta, nie chcąc pokazać po sobie, jak bardzo go przeraziły te słowa. I nie chodziło tylko o Louisa. Nie mógł uwierzyć, że ojciec tak bardzo go nie lubił. W końcu nie mógł być aż tak złym synem, prawda?
Pokręcił głową i wyminął go bez słowa, wracając na swoje miejsce przy Louisie.
– W porządku? – spytał mężczyzna, widząc jego drżące dłonie.
– Uhm, tak… Jasne – rzekł Harry. – To po prostu nie jest mój najlepszy dzień.
– Bierzesz wymarzony ślub i to nie jest twój najlepszy dzień?
Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, prowadząc niemą walkę. Harry nie miał pojęcia, co mógłby odpowiedzieć. Zastanawiał się, czy to pytanie było podchwytliwe. Louis chciał, żeby udawał radość z powodu tego ślubu, więc może Harry powinien mu powiedzieć, że po prostu się stresuje? Nie chciał go denerwować, mówiąc mu, że nie chciał tego ślubu. Nie rozumiał całej tej idei udawania radości, skoro i tak obaj wiedzieli, jaka jest prawda, ale skoro Louis sobie tego zażyczył… Harry wolał powiedzieć to, co ten facet chce usłyszeć, tak dla świętego spokoju.
– Cóż, biorę ślub pierwszy raz w życiu, więc trochę się stresuję. To w końcu wyszło tak nagle… Ale bardzo się cieszę, po prostu wciąż w to trochę nie wierzę.
Louis uśmiechnął się półgębkiem.
– Więc czas najwyższy uwierzyć. Czym ty się tak właściwie zajmujesz?
– Uhm, jestem studentem prawa.
Jakiś mężczyzna podszedł i zagadał do Louisa, więc ich rozmowa została przerwana. Harry odetchnął. Louis nie wydawał się być potworem, za którego wszyscy dookoła go mieli. Może nie będzie tak źle?

Gdy już wybiła godzina jedenasta, ludzie powoli zaczynali się zbierać. Byli to pracownicy firmy jego ojca i na drugi dzień musieli iść do pracy. Harry z jednej strony chciał, żeby to wszystko się już skończyło, a z drugiej obawiał się tego, czego ten facet może od niego oczekiwać. Louis był otwartym gejem, właśnie wziął ślub z innym facetem… Raczej należał do tej grupy, która mogłaby chcieć wyegzekwować swoje prawa. Chłopak nie był pewny, jak ma się do tego ustosunkować. Uprawiał już seks, owszem, ale robił to dokładnie trzy razy jak do tej pory, więc nie można było powiedzieć, że jest znawcą. Albo bogiem seksu. Zdecydowanie nie należał do żadnej z tych kategorii. Obawiał się trochę tego, co ma nadejść, w głębi ducha naiwnie myśląc, że Louis jednak nie będzie nic od niego chciał.
Po pożegnaniu ostatnich gości, sami wsiedli w podstawioną limuzynę, która miała ich zabrać do mieszkania. Harry odetchnął głęboko i napisał esemesa do Zayna, że wciąż jeszcze żyje.
Louis mieszkał na szczycie sporego, bardzo nowoczesnego apartamentowca. Mieszkanie musiało być bardzo drogie, w końcu to był penthouse. W windzie nie odzywali się do siebie, co było trochę krępujące. Harry był z reguły bardzo rozgadany i źle się czuł, będąc z  kimś i milcząc. Nie wiedział jednak, co mógłby powiedzieć, poza tym był zmęczony.
Mieszkanie był spore, ale przeznaczone zdecydowanie dla singla. Spory salon z wygodnymi, skórzanymi fotelami i kanapą... W oczy rzucały się strome, drewniany schody prowadzące prawdopodobnie do sypialni. Kuchnia była zaraz na lewo, połączona częściowo z salonem. Jedynym zupełnie odgrodzonym od reszty domu pomieszczeniem musiała być łazienka. Mieszkanie było bardzo elegancki i raczej… sztywne. Brakowało w nim chociażby zdjęć czy ubrań porozrzucanych po pokoju. Harry miał pełno zdjęć z mamą, a jego pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Cóż… Tutaj może pojawić się problem. Miał nadzieję, że Louis nie jest pedantem.
– Ładnie tu – powiedział cicho, rozglądając się.
– Wiem.
Mężczyzna zdjął marynarkę i odwiesił ją na wieszak, po czym zdjął buty i poczłapał na bosaka do kuchni. Harry również zdjął obuwie. Jego wzrok padł na sporą ilość swoich walizek, ustawionych przy ścianie obok.  Miał nadzieję, że Louis da mu jakieś miejsce, żeby mógł się z tym wszystkim rozpakować.
– No chyba żart! – warknął Louis. Harry po chwili usłyszał cichy pisk, a potem Harry zobaczył go jakieś trzy metry przed sobą. Stał tam z niezadowoloną miną, trzymając psa za skórę na karku. – To twoje?
Harry podszedł do niego i zabrał mu szczeniaka, przytulając go mocno do piersi.
– Uhm, tak. To mój pies, Alfa. – Harry zagryzł dolną wargę. – Nie lubisz psów? – spytał niepewnie.
– Lubię, jeśli nie srają i nie szczają na moją podłogę – odparł mężczyzna.
– Nauczę go, słowo, na razie jest jeszcze za mały – powiedział szybko Harry. Miał nadzieję, że Louis nie każe mu oddać szczeniaka z powrotem. Zapłakałby się za nim na amen. Miał go co prawda krótko, ale prócz Zayna to był jego jedyny prawdziwy przyjaciel.
– Zdajesz sobie sprawę, że schody są zbyt strome, żeby mógł sam po nich wchodzić i schodzić?
– Uhm, na razie będę go nosił, z czasem się nauczy. Przecież nie będzie zawsze mały.
Louis patrzył na niego chwilę, po czym po prostu westchnął ciężko, trąc nasadę nosa.
– Jeśli jeszcze raz narobi gdzieś z domu, wylecicie stąd obaj. Zrozumiano? – Harry pokiwał gorliwie głową i uśmiechnął się lekko. Louis pozwolił mu zatrzymać Alfę, więc nie mógł być aż taki zły. – To teraz lepiej posprzątaj w kuchni, zanim oszaleję.
Chłopak odstawił psiaka na podłogę i poszedł do łazienki po jakiś papier oraz mopa. Szybko uwinął się ze sprzątaniem po psie. To zresztą nie był pierwszy raz, kiedy Alfa bezceremonialnie gdzieś narobił. Harry nie miał do niego o to pretensji, w końcu jak on sam był mały, też nie umiał od razu robić tam, gdzie trzeba.
Louis mignął mu w międzyczasie w samych bokserkach, znikając w łazience. Harry odetchnął głęboko i korzystając z chwili dla siebie, zrobił sobie coś do jedzenia. Nie było zbytnio w czym wybierać, ale udało mu się znaleźć sucharki i słoiczek dżemu, więc musiało mu to na razie starczyć. Kiedy już brał się za sprzątanie, usłyszał człapanie bosych stóp po podłodze. Wkładał akurat nóż na suszarkę, kiedy poczuł dłonie obejmujące go ciasno w pasie i ciepłe usta, muskające jego kark tuż pod linią włosów.

***
Witam:)
Zgodnie z obietnicą, jeszcze przed zakończeniem ŚWC wstawiam nowy tekst. Tak jednak wyszło, że ten 1% przeważył i nie jest to tekst ani o wampirach ani druga część Granic. Jest to krótki tekst, który tak sobie bazgrałam w międzyczasie. Będzie miał maks 10 rozdziałów. Potem dopiero wampiry i cała reszta brygady;) Na wstępie przyznaję, ze mam co do tego tekstu mieszane uczucia. Ostrzegam, że wszystko dzieje się dość szybko, więc nie bądźcie zaskoczeni.
I ZANIM posypią się komentarze na temat wybranych przeze mnie imion i co to oznacza. Nie, to opowiadanie nie ma z nimi nic wspólnego. Postacie mają imiona członków zespołu i do pewnego stopnia ich wygląd zewnętrzny z różnych okresów ich życia, ale to tyle. Po prostu dobrze mi się to pisało, wyobrażając sobie akurat te osoby a nie inne w tych rolach i nie miałam serca tego zmieniać.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Pozdrawiam!

9 komentarzy:

  1. Coś mi mówi, że te odpowiadanie będzie jednym z moich ulubionych z twojej kolekcji.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Super już mi się spodobało:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie wciągające:) już nie mogę doczekać się kolejnych części. Mam nadzieje, że chłopcy szybko się dogadają i połapią się kto ich w to wmanewrował i odpowiednio zemszczą się za wszystkie krzywdy...
    Mina tego wrrr... pożal się boże tatuśka będzie bezcenna, kiedy się okaże, że swoimi intrygami zrobił im największą przysługę:D
    Jak często będziesz publikować to opowiadanie?
    Pozdrawiam ciepło i duuuużo weny życzę:)
    Bluszcz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały będą się pojawiać co 8-9 dni:)
      Pozdrawiam!
      obsesja

      Usuń
  4. rozdział świetny ale przerwać w takim momencie , już się nie mogę doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  5. Super się zaczęło, już mi się podoba to opowiadanie ☺ Wredny tatuś, słodki Harry i jego piesek no i Louis, ciekawe jaki będzie ten ostatni. Mam nadzieję że nie skrzywdzi swojego małżonka i że te opinie o nim są nieco przesadzone. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ☺ Pięknie dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogę prosić o brawa dla mnie? xd
    No więc, czytam sobie. Jak zobaczyłam Harry, to pierwsze skojarzenie, oczywiście Harry Potter. No, ale wiedziałam, że go tu nie będzie. Potem ten Louis. Coś mi świta, ale spoko. Niech będzie taki typek. Potem Zayn. I od razu sobie myślę, że to fajne imię. No i że Zayn z 1D to też niezła dupa przecież. A potem takie nagle.... WTF. Przecież oni wszyscy są z one direction! Nie załapałam od razu, jaki ze mnie debil, no!
    Ale podoba mi sie jak na razie to opowiadanie. Nie przepadam za tym zespołem, dlatego po prostu nie podchodzę do tych postaci jak do zespołu, tylko jak do postaci, takich innych, własnych. Trochę mnie zaskoczył ten ślub i od razu mi na myśl przyszła Luana. Tak się trochę martwiłam, czy nie rzygnę taką podobną tematyką, ale widzę że idziesz w zupełnie innym kierunku.
    Tempo akcji, wow, dość szybkie. Ale podoba mi się to. Po tym jednym rozdziale jestem tak bardzo ciekawa, że już nie mogę doczekać, co będzie dalej.
    Chyba jesteś jedną z tych autorek, których mogę czytać wszystko. Uwielbiam Twoje opa, noo <3
    Duuuużo weny i czasu na pisanie, obsesjo! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To coś innego. Ale mi się podoba. Będę wyczekiwać kolejnego rozdziału.
    Powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boskie ja chcę nowy rozdział😍
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)