czwartek, 24 grudnia 2015

10.Body language



W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały i jakoś tak nagle… zapadła cisza. Nie śmialiśmy się już, po prostu patrzyliśmy na siebie. Zdałem sobie sprawę, że Tom siedzi mi na podbrzuszu. Obaj oddychaliśmy dość ciężko, zmęczeni po wygłupach.
Zrobiło się dziwnie… niezręcznie. Zamrugałem, zaskoczony tym nagłym odczuciem. Tom chrząknął i zszedł ze mnie. A więc nie tylko ja to poczułem? Ale…. Co to było? Co spowodowało, że obaj poczuliśmy się niezręcznie? Wygłupialiśmy się w ten sposób miliony razy.
Naprawdę nie rozumiałem, co przed chwilą miało miejsce.
– Idziemy coś zjeść? – zapytał Tom, przeciągając się.
– Mhm, możemy.
– Wieczorem przyjdzie Ria, będziemy oglądać filmy. Chcesz się przyłączyć?
– Jasne, chętnie.

Tom uśmiechnął się lekko.
– Masz zajebistą fryzurę.
Wywróciłem oczami.
– Och, spadaj, dobra? Sam nie wyglądasz lepiej.
– Ale to ty tak obsesyjnie dbasz o wygląd.
– Ale to ty spędzasz rano około półtorej godziny w łazience.
– Bredzisz.
– Jaasne! – powiedziałem z sarkazmem.
Tom popchnął mnie lekko, więc też go popchnąłem. Przepychaliśmy się tak aż wreszcie Tom wepchnął mnie w kanapę narożną, że aż fiknąłem przez oparcie, po czym rżąc, uciekł do swojego pokoju.
 Idiota.
Wieczorem poszliśmy na imprezę razem z Alice, Fabienem i Rią. To była nasza standardowa grupa. Często razem wychodziliśmy. Czuliśmy się świetnie w ich towarzystwie.
– Hahaha! Toommmhhaha, przes–hahaha–stań!
Wiłem się jak piskorz, próbując uciec przed Tomem. Z każdym innym bym sobie poradził, ale Tom wiedział, jak mnie unieruchomić. Gdybym nie wierzgał jak głupi to pewnie by mnie idiota załaskotał na śmierć.
Nie sądziłem, że weźmie się za mnie już w samochodzie za te głupie komentarze na imprezie, ale widać się przeliczyłem. Chyba jednak nie był zły za nie, skoro zdecydował się na łaskotanie. Próbowałem się wyrwać, z oczu ciekły mi już łzy, a nasi znajomi stali obok auta i na nas patrzyli. Kątem oka widziałem, jak Ria kiwa głową z politowaniem, a jednak uśmiecha się lekko, Alice pali papierosa, śmiejąc się otwarcie, a Fabien obczaja jej tyłek, korzystając z zamieszania.
– Bill! Ziemia do Billa. Zamykaj wreszcie drzwi i jedziemy.
– Co? A. Już.
Fabien zaczął opowiadać jakiś głupi kawał, którego w ogóle nie słuchałem, bo jego kawały były tragiczne. Patrzyłem na mijane ulice, ludzi kręcących się po nich. Los Angeles dudniło życiem. Gdy patrzyłem na to wszystko, aż rozpierała mnie energia.
– … co, Bill?
Poderwałem się nagle, patrząc na Toma.
– Eee, tak, tak…
– Widać właśnie, jak uważnie słuchałeś. – Alice szturchnęła mnie przyjacielsko pod żebro.
– No co? – spytałem tylko, no bo… serio.
No co?

Dobra, to oficjalnie jest dziwne, pomyślałem. Czy też może raczej powinienem powiedzieć, że Tom jest dziwny.
Nie, żeby tryskał energią z rana, to mu się raczej nie zdarzało, ale kompletne ignorowanie mojego istnienia nie należało raczej do jego zwyczajów. Coś go męczyło, dobrze to widziałem, ale wiedziałem też, że nie ma sensu go cisnąć, bo i tak nic nie wskóram.
Musiałem po prostu czekać.
Minął może kwadrans, kiedy w kuchni pojawiła się Ria. Tom już dawno dał jej zapasowe klucze, żeby mogła przychodzić, kiedy tylko chce.
– Cześć, kochanie. Co robicie? – Ria podeszła do Toma i pocałowała go w policzek, uśmiechając się lekko. – Przyniosłam wam  pyszne ciasto z piekarni. Gdyby nie dieta zjadłabym je całe sama.
Tom nie zareagował zbytnio w żaden sposób, płucząc szklanki z płynu. Nazbierał się już cały zlew garów i niby była zmywarka, ale czasami prościej i szybciej było to zrobić właśnie w ten sposób.
Uniosłem tylko brwi z miną „what the fuck?”, bo kompletnie nie miałem pojęcia, co dzisiaj dopadło Toma. Od rana był zaskakująco cichy jak na siebie, no i pierwszy zabrał się za mycie naczyń, a Tom nie znosił myć naczyń.
– Tylko trochę ogarniamy kuchnię. Chcieliśmy dzisiaj spędzić cały dzień nad basenem i poćwiczy przy tym nowe piosenki – odezwałem się, próbując ratować sytuację, skoro Tom najwyraźniej nie miał zamiaru tego robić. Na świecie było wiele dziewczyn i wiedziałem, że Tom mógł wybrać o wiele gorzej. Nie chciałem, żeby rozstał się przez swoją głupotę z dziewczyną, którą a, lubił i b, z którą ja się dobrze dogadywałem. Nie zamierzałem z nikim walczyć o uwagę własnego bliźniaka, a Ria zawsze zdawała się rozumieć naszą więź i nigdy nie próbowała stanąć między nami. – Wieczorem chcieliśmy rozpalić grilla, może wpadnie kilka osób… Mogłoby być fajnie.
– Hmm, pewnie tak. To jak? Masz ochotę na kawałek ciasta? – spytała, zezując na Toma.
– Jasne – uśmiechnąłem się. – Zrobić ci kawę?
– Nie, spasuję. Jak dla mnie jest za gorąco, żeby pić gorącą kawę w taki upał, ale z chęcią popływam w basenie z wami.
– Super.
– Tom? Masz jeszcze mój strój kąpielowy?
Tom westchnął ciężko, wycierając ręce w ścierkę. Był jakiś dziwny.
– Mhm, jest u mnie w szufladzie na dole.
– Okej, w takim razie idę się przebrać.
– Okej.
Ria zniknęła za ścianą, a ja spojrzałem na bliźniaka jak na wariata.
– Co jest grane? Czemu ją tak zupełnie olałeś? – spytałem.
Tom zamrugał patrząc na mnie.
– Em, co?
– Rany, dobrze się czujesz?
Tom skinął głowa.
– Tak, tak, po prostu nie spałem za dobrze. – Zagryzł dolną wargę. Ze zdumieniem zdałem sobie sprawę, że jego policzki są dziwnie zarumienione i nie rozumiałem, dlaczego. W domu mieliśmy klimatyzację, było przyjemnie chłodno. Skąd więc te rumieńce?
– Tom? Znowu odkręciłeś u siebie w pokoju klimę na maksa?
– Nie, czemu pytasz?
– Jesteś czerwony na twarzy i jakiś dziwny. – Wzruszyłem ramionami. – Zastanawiam się po prostu, czy czasem znowu nie załatwiłeś się w swoim własnym łóżku.
Tom zmieszał się wyraźnie i podrapał się po głowie.
– Nie, nic z tych rzeczy. Sorry, to po prostu chyba nie jest mój najlepszy dzień.
– Widzę. To jednak nie oznacza, że możesz nas tak po prostu ignorować.
– Sorka. Już ląduję na ziemi, obiecuję.
Skinąłem tylko głową, podając mu talerzyk z ciastem.
Ten dzień zapowiadał się świetnie. Pogoda zdawała się dopisywać, było gorąco, ale nie na tyle, że nie szło wytrzymać.
Po chwili Ria pojawiła się w kuchni, przebrana już w strój kąpielowy. Tom uśmiechnął się do niej, ale coś niemrawo mu to wyszło.
Zmarszczyłem brwi. Coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Miałem dziwne przeczcie, że wkrótce się dowiem, co.

Nie musiałem czekać długo ja pierwszą większą awanturę. Jeśli miałem być szczery, to zanosiło się na nią już od dawna. Wystarczyło kilka nieprzemyślanych – albo celowych, z tymi babami to nigdy nie wiadomo – komentarzy i BUM. Tom w końcu nie wytrzymał.
Czy ona naprawdę nie wiedziała, że to tylko kwestia czasu?
Wypaliłem chyba z dziesięć fajek, zanim Tom się wkurwił i zwyczajnie wsiadł w samochód i pojechał gdzieś w cholerę. I tak się dziwiłem, że tak długo z nią dyskutował. Zazwyczaj trwało to o wiele krócej.
Słyszałem kroki Rii, kiedy powoli wyszła na dwór i podeszła do mnie. Nie odwróciłem się do niej przodem ani na nią nie spojrzałem, kiedy usiadła obok mnie. Odpaliłem sobie kolejnego papierosa i zaciągnąłem się dymem.
– Nic nie powiesz? – spytała po dłuższej chwili cieszy.
– Co niby mam powiedzieć?
– To twój brat. Bliźniak. Przecież widzisz, ile ostatnio pije. Dlaczego mnie nie poprzesz? Ciebie by posłuchał.
– Nie posłuchałby.
– Zawsze cię słucha! – warknęła, patrząc na mnie ze złością. – Zawsze bierze twoje zdanie pod uwagę.
Zaśmiałem się, gasząc niedopałek na betonie i wyciągając z paczki kolejnego papierosa.
– Nie odpuszczę, dopóki nie przemówię mu do tego pustego łba! – podniosła głos, wstając.
– Życzę powodzenia.

Nie chciałem się kłócić z Tomem i starałem się nie wchodzić na temat jego upijania się, ale w końcu postanowiłem z nim o tym porozmawiać. Szykował się do wyjścia na kolejną imprezę i wiedziałem, jak to się skończy.
– Tom? – zapukałem do jego drzwi i wszedłem do środka. Ubierał akurat spodnie, stojąc przy szafie.
– Hm?
Westchnąłem cicho.
– Idziesz na imprezę? – zapytałem.
– Taak. Też masz coś na ten temat do powiedzenia?
– Nie musisz mnie od razu atakować, zadałem ci zwykłe pytanie.
Sarknął zirytowany.
– Wiem. Po prostu jestem wkurwiony na Rię i muszę gdzieś się wyładować. Mam już dosyć tych cholernych uwag dotyczących mojego uzależnienia. – Wywrócił oczami.
Zagryzłem dolną wargę.
– Co? – rzucił do mnie zaczepnie. – Jeszcze przyznaj jej rację. Widzę, ze ledwo się powstrzymujesz, żeby czegoś nie powiedzieć.
– Nie chodzi o to – powiedziałem. – Wiem, że nie piłbyś, gdyby coś cię nie męczyło – wzruszyłem ramionami. Z Tomem trzeba było postępować ostrożnie. – Po prostu się o ciebie martwię, bo nie wiem co to jest i do głowy przychodzi mi już dosłownie wszystko.
– Nic mi nie jest. Też masz jakieś urojenia?
– Dobrze wiesz, o czym mówię. Nie musisz udawać idioty. Ria może tego nie widzi, ale ja tak. Nie podoba mi się to, że pijesz, tak samo jak i jej, ale nic na ten temat nie mówię, bo dobrze wiem, że jest tego jakaś przyczyna. Jak będziesz gotowy mi powiedzieć to po prostu przyjdź. I nie zapij się na śmierć w tym cholernym klubie, bo zabijesz nas obu. I przestań na mnie warczeć, do kurwy nędzy. Toleruję twoją głupotę, a ty jeszcze skaczesz do mnie z pyskiem. Ogarnij się.
Wyszedłem z pokoju tak szybko jak mogłem, słysząc za sobą głośne „pierdol się”.

Zakląłem głośno, słysząc głośny śmiech Toma dochodzący z dołu. Kompletnie nie mogłem zasnąć po jego wyjściu z domu i teraz, kiedy wrócił i wyrwał mnie ze snu, w który dopiero co zapadłem, miałem ochotę go rozszarpać.
Wziąłem głęboki oddech i zakryłem głowę poduszką, powtarzając ciągle w myślach „zamknij się, zamknij się, zamknij się”. Jak na złość, Tom najwyraźniej nie zamierzał, bo po chwili usłyszałem, jak coś się przewraca, a potem trzask szkła.
Zapierdolę go, pomyślałem, nadal nie ruszając się z łóżka. Tom zazwyczaj uspokajał się jak już znalazł swoje łóżko, więc gdy tylko tam się znajdzie, będzie z nim spokój. Niezbyt miałem ochotę iść tam do niego, a już zwłaszcza po tej kłótni przed jego wyjściem.
Lepiej będzie poczekać. W końcu się uspokoi, prawda?
Prawda?!
Pod powiekami czułem piasek i miałem wrażenie, że ta noc będzie ciężka bez względu na to, czy Tom będzie hałasował, czy też nie. Odetchnąłem z ulgą, kiedy usłyszałem, że powoli wchodzi po schodach. Zaraz będzie spokój, jeszcze tylko…
Zadzwonił telefon Toma.
Nie odbieraj, błagałem w myślach.
– … haloo?
Ja pierdolę, pomyślałem wściekły, przekręcając się na brzuch i chowając twarz w poduszce. Co za kretyn zadzwonił do Toma wiedząc, w jakim ten idiota jest stanie?! Jeśli to Fabien…
– … tak, już jestem w domu… Mhm… Wiem, wiem, jestem cicho, Bill na pewno mnie nie usłyszy, hahaha.
Jasne, kurwa, pomyślałem wpieniony na maksa. Zabiję gnoja, po prostu zabiję.
– … no była zajebista… Nie, nie wziąłem jej do domu, zrobiła mi tylko loda…
Loda? Ria zrobiła mu na imprezie loda? Była z nim? Myślałem, że się pokłócili.
– … to jej nie mów, czego oczy nie widzą i te sprawy… Nie, nie przemawia przeze mnie alkohol… Weź przestań.
Zmarszczyłem brwi. A więc nie Ria, tylko ktoś inny. Wnioskując z tego, co mówił i jak mówił, nie znał tej laski, ale skorzystał z nadarzającej się okazji. Typowe.
– Ni zamierzam o tym gadać, czeeeść.
Tom rozłączył się – typowe, nie chce odpowiadać na niewygodne pytania więc kończy rozmowę – i pogwizdując cicho poszedł do swojego pokoju. Po drodze gadał do siebie coś w stylu „nie gwiżdż idioto, Bill śpi i…” zanim wreszcie usłyszałem jak zamyka za sobą drzwi i zapadła cisza.
Byłem zaskoczony tym, co usłyszałem. Tom nie jest typem osoby, która zdradza, nawet jeśli chodzi o głupiego loda. Ba! Wątpiłem, żeby zainicjował pocałunek z inną dziewczyną, dopóki jakąś miał. Nie rozumiałem, co się ostatnio z nim działo. Te kłótnie z Rią i wypinanie się na nią, to nie było w jego stylu. Coś go męczyło i to coś dużego, dobrze o tym wiedziałem. Martwiło mnie to, że nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi, kiedy delikatnie próbowałem go podpytać. Nie było sensu go przypierać do muru, Tom był zbyt uparty, żeby w ten sposób wyciągnąć od niego wszystko. Lepiej być cierpliwym i poczekać, aż sam przyjdzie ze swoim problemem. Szkoda tylko, że nie należałem do zbyt cierpliwych osób.
Ku mojej irytacji, cisza nie trwała długo. Zaledwie godzinę przewracałem się z boku na bok, kiedy z pokoju obok dobiegły mnie odgłosy wymiotowania. Jęknąłem tylko cicho do siebie, decydując się pójść do lekarza po jakieś proszki na sen, żebym mógł wreszcie odpocząć.
Na początku chciałem Toma olać, ale nie tak łatwo jest się powstrzymać przed sprawdzeniem, czy z bliźniakiem wszystko w porządku. Takie rzeczy to totalny odruch, czy tego się chce, czy nie, więc chcąc nie chcąc wstałem z łóżka i ledwo żywy podreptałem do łazienki. Podszedłem do Toma i przytrzymałem mu włosy, z którymi wyraźnie nie mógł dać sobie rady.
Spojrzał na mnie przekrwionymi oczami, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo chwyciło go znowu. Skrzywiłem się tylko, czując odór wymiotów i zlokalizowałem w pobliżu gumkę do włosów. Zebrałem włosy Toma na czubku głowy i sprawnie mu je związałem, tak żeby mu nie przeszkadzały. Nalałem mu wody do szklanki, która zawsze stała obok zlewu i podałem mu ją.
– Dzięki – wychrypiał, pijąc powoli ze szklanki.
Nie wiem, który z nas wyglądał gorzej. Gdyby nas zobaczyli fani, pewnie nawet by nas nie poznali.
– Lepiej? – spytałem cicho.
Skinął głową. Siedzieliśmy tam w ciszy jeszcze przez jakieś pół godziny, zanim żołądek Toma uspokoił się zupełnie i mógł wrócić do siebie. Patrzyłem, jak mył zęby i przemywał twarz zimną wodą, wyraźnie osłabiony i przemęczony.
– Nie możesz spać? – spytał mnie, wycierać twarz ręcznikiem.
– Nie bardzo – potwierdziłem niemrawo.
– Śpij ze mną.
Zmarszczyłem brwi.
– Nie zapomniałem o naszej kłótni – zaznaczyłem. Już nawet nie chciałem wspominać o tym, że właśnie o TO się pokłóciliśmy. O jego picie alkoholu bez umiaru i imprezowanie.
– Ja też nie – odparł. – Ale zawsze lepiej nam się śpi razem, więc… – urwał, patrząc na mnie wyczekująco.
– Okej – odparłem. Naprawdę chciałem wreszcie się wyspać. – Zaraz do ciebie przyjdę.
Skinął głową i wyszedł z łazienki. Ja poszperałem w szafkach za jakimiś tabletkami dla niego, bo wiedziałem, że łeb będzie go bolał po takiej imprezie. Wziąłem jeszcze z kuchni butelkę wody mineralnej i położyłem u niego na stoliku nocnym.
– Jesteś najlepszym bliźniakiem na świecie – mruknął widząc, co przyniosłem. – Ale jak mnie jutro o to spytasz to się wyprę.
Parsknąłem tylko cicho, kładąc się obok. Jak zwykle całkiem szybko obaj ułożyliśmy się zupełnie wygodnie, tym razem przodem do siebie. Zacisnąłem dłoń na jego nadgarstku, chcąc mieć jakiś kontakt z jego ciałem. Zamknąłem oczy i odetchnąłem z ulgą.
To było to…

– Nie, mamo, nie w…
– Nie wymiguj się, Bill. Mieliście wreszcie kupić bilet i odwiedzić starą matkę.
– Nie jesteś stara – zaprzeczyłem od razu.
– To już na mnie nie działa. Lepiej lec do brata i zamawiajcie bilety do domu. Nie widziałam was od wieków.
– Pracujemy nad nową płytą. Nie możemy tak po prostu wszystkiego rzucić i przylecieć – zaoponowałem.
Mogliśmy. Oczywiście, że mogliśmy, nikt na przecież nie gonił. Fakt był jednak taki, że nie chcieliśmy, a już zwłaszcza ja. Tom może i by poleciał, odwiedził mamę i starych znajomych i w ogóle, ale ja nie chciałem wracać. Pojechałbym, gdyby mnie o to poprosił, ale nie z własnej inicjatywy. W Stanach czułem się bezpiecznie i koniec kropka.
– Jestem pewna, że bylibyście w stanie znaleźć chociaż kilka dni – upierała się.
– Mamo, chcesz żeby zmiana czasu nas zabiła? Sama wiesz, jakie męczące są takie podróże. Jeśli chcesz nas zobaczyć, z chęcią kupimy ci bilet.
– Znowu się wymigujesz – westchnęła ciężko i chyba trochę smutno. Zagryzłem dolna wargę. Nie złamię się, nie złamię się, nie złamię się… – Pogadaj o tym z Tomem i przemyślcie to sobie, okej? Kiedy zadzwonię następnym razem, macie znać datę swojego przylotu do Niemiec. Zrozumiano?
– Okej – odparłem. Co miałem jej powiedzieć? Że nie i już? Jeszcze by tu przyleciała tylko po to, by na mnie nawrzeszczeć albo, co gorsza, rozpłakałaby mi się. Tego bym nie zniósł. Chodziłbym po ścianach i gryzł tynk, dopóki bym tego nie załagodził, a żeby to zrobić, musiałbym lecieć do Niemiec.
– Do usłyszenia, kochanie. Kocham cię.
– Ja ciebie też, mamo. Trzymaj się.
– Ucałuj ode mnie Toma.
– Okej. Pa pa.
Rozłączyłem się i odetchnąłem.
Schowałem telefon do kieszeni spodenek i poszedłem do pokoju Toma. Zazwyczaj pukałem, żeby nie wleźć na niego jak sobie trzepie, ale tym razem tak się zamyśliłem, że po prostu wpakowałem się do środka, a Tom… Tom sobie trzepał.
Zamarłem w drzwiach z ręką na klamce. Tom leżał na łóżku z rybaczkami zsuniętymi na uda. Jego prawa ręka poruszała się miarowo po jego wyprężonym i czerwonym penisie. Pojękiwał cicho, odchylając głowę do tyłu i eksponując szyję. Był pięknym mężczyzną. Delikatnie umięśnionym, przystojnym, lekko opalonym. Sławny czy nie, zawsze miałby powodzenie u kobiet.
Poczułem skurcz w podbrzuszu, obserwując jego szybko poruszającą się dłoń. Sam miałem ochotę wsunąć dłoń w bieliznę i się dotknąć, a nawet nie leciałem na facetów.
Tom nagle odwrócił głowę i nasz wzrok się spotkał. Zamarliśmy obaj na chwilę, ja czerwony jak burak, z sercem bijącym w gardle i on, jak zwykle szybko się opanowując.
– Kurwa, Bill, wypierdalaj! – warknął do mnie, wciąż poruszając ręką. Musiał być na skraju, skoro tak po prostu robił to dalej mimo mojej obecności. – No, już!
Zrobiłem chwiejny krok w tył, a potem jeszcze jeden. Zanim udało mi się trafić w drzwi i wyjść, widziałem jak ciało Toma wygina się w łuk, a on dochodzi w swoją dłoń.
Myślałem, że spalę się ze wstydu, kiedy na miękkich nogach poszedłem do siebie. Nogi może i miałem miękkie, ale mały między nogami stał na baczność i wiedziałem, że jeśli zaraz nie zsunę spodni i się tym nie zajmę, dojdę we własne majtki.
Cholera, cholera, cholera, myślałem, zsuwając po drodze spodenki i majtki i wskakując na łóżko. Splunąłem na dłoń, nie mając czasu sięgnąć po nic innego do nawilżenia i zacisnąłem ją wokół swojego twardego penisa. Nie chciałem myśleć o tym, że zrobiłem się twardy, bo zobaczyłem jak mój brat sobie trzepie. O tym będę myślał później.
Zamknąłem oczy i rozsunąłem nogi, przesuwając dłoń od nasady aż po czubek, czując przyjemność rozchodzącą się po moim ciele. Zagryzłem dolną wargę, wykonując kolejny ruch i jeszcze jeden. Wypychałem biodra do przodu udając, że pieprzę kogoś.
W pierwszej chwili przed oczami miałem kobietę. Piękną, nagą, ze średniej wielkości piersiami i ładnie zaokrąglonymi biodrami. W pierwszej chwili leżała pode mną, chętna i gotowa.
W kolejnej widziałem już Toma leżącego na łóżku i zaspokajającego się szybkimi ruchami. Widziałem jak porusza dłonią po swoim penisie, ja pieści kciukiem główkę i jęczy cicho, prężąc się na łóżku. To było takie gorące… Tak cholernie gorące… Czułem, że orgazm jest już blisko. Drugą ręką zacząłem pieścić swoje jądra. Zawsze lubiłem jak ktoś je dotykał i bawił się nimi, więc kiedy sam się pieściłem, nie szczędziłem im uwagi.
Od strony drzwi usłyszałem gwizd. Obróciłem głowę i zamarłem, widząc tam Toma. Stał i uśmiechał się szelmowsko, obserwując mnie głodnymi oczyma. Wiedziałem, że nie lubi facetów, ale najwyraźniej podobało mu się to, co widzi. Przesuwał uważnie wzrokiem od moich stóp aż doszedł do krocza, a potem… Potem nasz wzrok się spotkał i.
Doszedłem, wyginając się w łuk. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. To była najintymniejsza rzecz, jaką do tej pory dzieliłem z Tomem. Przez chwilę jakby zapomniałem, kim dla siebie jesteśmy. Po prostu na niego patrzyłem, dobrze wiedząc, ze to on był przyczyną tego, że to wszystko w ogóle się stało.
Wstyd przyszedł dopiero po chwili.
Czułem, jak gorąco wstępuje na moje policzki, uszy, szyję… Miałem wrażenie, że zarumieniło się calutkie moje ciało.
– Nie gap się tak na mnie! – jęknąłem zawstydzony, pospiesznie zakrywając się calutki kołdrą, łącznie z głową.
Słyszałem jego chichot, a potem kroki. Jęknąłem, kiedy przygniótł mnie do materaca i odsunął kołdrę z mojej twarzy.
– To było gorące – rzucił z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Tom!
– Naprawdę gorące!
Jęknąłem tylko cicho, uciekając od niego wzrokiem. To nie było gorące, tylko zawstydzające.
Już nigdy nie będę w stanie z czystym sumieniem spojrzeć mu w oczy.
Za co Bóg mnie tak karał?

– Tom, widziałem to co najmniej pięć razy! – poskarżyłem się, kiedy włączył drugą część Iron Mana.
– I zobaczysz jeszcze następnych pięć w najbliższym czasie – odparł, nalewając kolejną porcję whisky do szklanek i zalewając to colą. Podał mi jedną. – Dobrze wiem, że kazałeś mi dzisiaj przejechać te piętnaście kilometrów rowerem, żeby nie chciało mi się iść na imprezę, więc cierp ciało coś chciało.
Wywróciłem oczami, ale nie zaprotestowałem, bo to była prawda. Chciałem, żeby Tom trochę przystopował z piciem, więc zmusiłem go do wycieczki rowerowej, mimo że nie podobało mi się to jeszcze bardziej niż jemu. Wiedziałem, że jeśli zostanie w domu i będzie pił ze mną, nie wypije tak dużo, jak wypiłby w klubie.
Szkoda tylko, że tak szybko mnie przejrzał.
Usiadł obok mnie, trzymając w ręce swojego drinka. Sączyliśmy je powoli. Nie wiem jak on, ale ja czułem już lekki szum i wiedziałem, że jestem lekko wstawiony.
Śmialiśmy się z czegoś i przekomarzaliśmy. Nigdy nie przyznałem się Tomowi, że w sumie to całkiem lubię Iron Mana i nie, nie zamierzałem tego zrobić po pijanemu.
– Bill – zamruczał Tom, przeciągając „i” w moim imieniu. – Nic się nie zmieniło u ciebie w kwestii łaskotek, prawda?
– Tom – odparłem tym samym tonem – ani się w…
Zanim skończyłem, palce Toma już łaskotały mnie po żebrach. Zacząłem się szarpać i śmiać jak opętany. Zawsze, ale to zawsze Tom wykorzystywał łaskotki przeciwko mnie.
Dopiero po dłuższej chwili, kiedy już nie mogłem zaczerpnąć tchu, wreszcie odpuścił. Wylądowałem pod nim, oddychając ciężko i ciesząc się, że już po wszystkim.
Alkohol obu nas przyjemnie rozluźnił. Uwielbiałem ten stan, kiedy wszystko wydawało ci się śmieszne i przyjemne i zapominałeś o wszystkich problemach.
Uniosłem głowę, wciąż się uśmiechając i uświadomiłem sobie, ze Tom przygląda mi się uważnie i jakby z namysłem. Kolor jego oczu nigdy nie robił na mnie wrażenia, w końcu miałem taki sam, ale sposób, w jaki patrzył… To już było coś zupełnie innego.
Poprawiłem się na kanapie czując, że dzieje się coś dziwnego. Niestety lub nie, wypiłem zbyt dużo, żeby się przejmować.
Tom uniósł dłoń i obrysował palcami kontur moich ust. Zaśmiałem się.
– Co robisz? – wymruczałem.
Chyba jestem bardziej wstawiony niż mi się wydaje, pomyślałem.
Tom nachylił się, cały czas patrząc mi w oczy. Jego policzki były rumiane od alkoholu. Widziałem po nim, że jest równie pijany jak ja.
Uniosłem głowę, przymykając oczy. W tej jednej chwili zapragnąłem go pocałować, ale to on pocałował mnie. Nasze usta zetknęły się, co było dziwne i niesamowicie przyjemne jednocześnie.
Jakoś w tamtej chwili mało mnie obchodziło, co dokładnie robię z rodzonym bratem. Wysunąłem język i przejechałem nim po jego wargach. Tom mruknął z aprobatą, wciskając mi swój język do ust i pogłębiając pocałunek.
Stanął mi zaskakująco szybko, biorąc pod uwagę stan, w jakim byłem. Kompletnie nie przejąłem się tym, że Tom, leżąc na mnie, świetnie może to wyczuć. Skupiałem się tylko i wyłącznie na pocałunku. Nawet mi zbytnio nie przeszkadzało, że Tom też jest twardy i ociera się sugestywnie o moje biodro. Jego ręka wsunęła się pod moją koszulkę i zaczęła głaskać mój brzuch. Jego język rozpychał się w moich ustach, próbując zmusić mnie do uległości, ale ja byłem zbyt uparty, zbyt podniecony, żeby oddać mu stery bez walki. Wplotłem palce w jego włosy i pociągnąłem, próbując choć na chwilę przejąć kontrolę. Tom zamruczał z aprobatą, przesuwając się w bok i ocierając swojego penisa o mojego. Jęknąłem prosto w jego usta, zadowolony ze wszystkiego, co robił. Alkohol tylko wzmagał nasze reakcje, obaj byliśmy rozluźnieni i mieliśmy jeszcze mniej zahamowań niż zwykle.
A może nie było żadnych zahamowań? Po prostu zatraciłem się w tym pocałunku. Dawno już z nikim się nie całowałem, a Tom umiał się całować. Wiedział, jak całować mnie. Być może była to wiedza instynktowna, być może po prostu był w tym dobry… Nie miało to w sumie wielkiego znaczenia.
Dosłownie tonąłem w przyjemności, jaką mi serwował, kiedy poczułem, jak jego dłoń zaciska się na moim przyrodzeniu. Dopiero w tym momencie zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Otworzyłem szeroko oczy, mając wrażenie, jakby ktoś wylał mi na głowę wiadro zimnej wody. Tom zjechał ustami na moją szyję i zassał się na niej lekko, delikatnie ugniatając moje krocze.
Spanikowałem. Odepchnąłem go mocno w bok, czego kompletnie się nie spodziewał, widziałem to po jego minie. Poleciał na podłogę, nie mogąc znaleźć żadnego oparcia.
Usiadłem pospiesznie, czując zawroty głowy i szaleńcze bicie serca. Boże, całowałem się z bratem. Całowałem się z Tomem.
Macałem się z Tomem!
Parzyliśmy przez chwilę na siebie szeroko rozwartymi oczami. Tom jakby się ocknął i też chyba powoli zaczynało do niego docierać, co właśnie się stało.
– Bill… – zaczął niepewnie.
Pokręciłem głową. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć. Czy jest w ogóle cokolwiek, co można by powiedzieć w takiej sytuacji? Byłem pijany, byłem podniecony i ostatnie, co byłbym w stanie zrobić, to wyartykułowanie jakiejś sensownej odpowiedzi czy też komentarza do sytuacji.
Boże, lizałem się z Tomem, myślałem przerażony. Lizałem się z bratem i cholernie mi się to podobało. Namiot w moich spodniach tylko tego dowodził.
– Zapomnijmy o tym – powiedziałem cicho, niemal błagalnie. Nie chciałem, żeby coś takiego stanęło między nami. – Jesteśmy pijani.
Tom wyglądał, jakby mu ulżyło. Też chyba się martwił, że to mogłoby popsuć nasze relacje.
Skinął głową z wyraźną ulgą.
– Bardzo – powiedział.
– Bardzo – zgodziłem się.
Obaj odwróciliśmy wzrok, siedząc chwilę w ciszy. Oblizałem usta. Czułem delikatne mrowienie tam, gdzie nasze wargi się stykały. Nie byłem taki pewny, czy byliśmy aż tak pijani, żeby móc tym usprawiedliwić to, co zrobiliśmy. Byłem za to pewny czegoś innego.
Niemożliwym było, żebym kiedykolwiek był w stanie zapomnieć smak jego ust.

Obiecałeś, powiedziałem sobie w myślach, nie wiedząc, co zrobić. Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco. Tom na pewno wiedział, dlaczego się waham, ale zostawił decyzję mnie, milcząc i czekając na werdykt. Chciałem się z tego jakoś wyplątać, ale jeśli zacznę mieszać to wszyscy zaczną się zastanawiać, dlaczego. Najgorsze, co mogłoby się stać, to gdyby któreś z nich domyśliło się prawdy. Nie zniósłbym tego.
Odetchnąłem głęboko. To tylko gra. Głupia, niewinna… No dobra, tak całkiem niewinna to ona nie była, ale to wciąż była tylko gra. GRA. Nic więcej.
Podszedłem bliżej Toma i położyłem się płasko na dywanie, czekając na jego ruch. Podniósł się ze swojego miejsca i nachylił nade mną.
Sapnąłem cicho, kiedy Tom podciągnął mi koszulkę i przejechał językiem od linii spodni aż do pępka. Przez moje ciało przeszedł elektryzujący dreszcz. Chciałem na niego spojrzeć, ale trochę się wstydziłem, więc pozwoliłem sobie po prostu czuć. Tom lizał mój brzuch jak kot, zataczając małe kółka co jakiś czas. Zaciskałem mocno dłonie na dywanie, żeby nie wyrwał mi się żaden jęk ani nic w tym stylu, w końcu to nie powinno na mnie działać.
– Jak głupio zabrzmi, kiedy powiem, że wyglądają razem cholernie gorąco? – odezwała się Alice.
– Koniec czasu! – powiedział głośno Fabien. Tom od razu przestał, odsuwając się ode mnie. Nie patrzył na mnie, ale to nawet lepiej. Bałem się, co mógłby zobaczyć w moich oczach. – Te wszystkie twincesty o nich skądś się wzięły, prawda?
Tom parsknął, a ja skupiłem się na wkładaniu koszulki z powrotem w spodnie. Wierciłem się trochę, próbując usiąść tak, żeby mój sztywny członek nie ocierał się o spodnie. Na szczęście nie musiałem się przejmować tym, że ktoś to zobaczy, bo Tom i Fabien też mieli namioty w spodniach. O to przecież w tym chodziło. Piliśmy i robiliśmy sobie nawzajem głupie rzeczy.
Fabien na przykład zlizywał bitą śmietanę z sutków Toma, Alice musiała zrobić Fabienowi malinkę zaraz nad linią włosów łonowych, ja ssałem ją między cyckami, a Ria lizała się z Fabienem. Nie miałem pojęcia, kto do puli powrzucał takie głupie kartki, ale byliśmy na tyle dorośli, żeby umieć się przy tym dobrze bawić i nie brać potem tego do siebie. Tom miał za zadanie lizać mój brzuch przez dwie minuty i to zrobił, teraz była moja kolej.
Dokończyłem swojego drinka i sięgnąłem do puli. Wyciągnąłem kartkę i przeczytałem na głos.
– „Całowanie krocza przez spodnie przez minutę”. Ej, przyznać się, kto tam powrzucał takie rzeczy! – powiedziałem głośno i zakręciłem butelką.
Tom śmiał się z czegoś, co powiedział Fabien. Alice strzeliła go za to w łeb, a Ria tylko wywróciła oczami. Wzrok wszystkich skupiony był na butelce, która kręciła się coraz wolniej i wolniej, aż…
– Niee! – jęknąłem, nie mogąc w to uwierzyć.
– To przeznaczenie! – wykrzyknęła Alice, klaszcząc w dłonie.
– Prooszę cię! – Wywróciłem oczami. – Na trzeźwo tego nie zrobię!
Moja szklanka była jeszcze do połowy pełna, więc opróżniłem ją za jednym razem i otarłem usta. Dopiero wtedy spojrzałem na Toma.
Siedział miedzy Rią i Fabienem i przyglądał mi się szklistymi oczami. Z jego miny nie dało się nic odczytać, co było trochę dziwne, bo normalnie Tom już by jakoś głupio komentował to, że mam mu całować fiuta przez spodnie.
– Ta gra powinna być zakazana – dodałem jeszcze, zbliżając się do niego na czworaka.
Tom siedział z podkulonymi nogami, więc złapałem go za kolana i rozsunąłem mu nogi. Mój bliźniak oparł się wygodnie plecami o kanapę – siedzieliśmy na podłodze – i czekał. Widziałem, jak Ria pije prawie całego drinka na jeden raz, zapewne czując się nieswojo. W końcu miała patrzeć, jak brat bliźniak jej chłopaka całuje mu fiuta. Przez spodnie, ale i tak… To nie było normalne. Czy też raczej, nie byłoby, gdybyśmy chcieli robić to na trzeźwo. To była jednak tylko pijacka gra.
Spojrzałem mu w oczy i przez chwilę tylko na siebie patrzyliśmy. Potem schyliłem się i przysunąłem głowę do jego krocza. Złożyłem na szwie delikatny pocałunek.
– Mocniej, mocniej! Tak to możesz całować swoją babcię! – zawołał Fabien.
– Po cipie? – wtrąciła Ria.
Nawet nie miałem sił tego komentować. Przycisnąłem mocniej wargi do jego krocza i zamknąłem oczy. Niemal od razu wyczułem, że Tom faktycznie jest kurewsko twardy. Niby mógłbym udawać, ze jego penis ułożył się w majtkach w drugą stronę i kompletnie go ominąć, ale jakaś ciemna strona mnie samego kazała zrobić dokładnie to, co było napisane na kartce – całować tam Toma przez całą minutę.
I zrobiłem to. Wybadałem dokładnie ustami, gdzie jest penis Toma i całowałem go od nasady aż po główkę, potem z powrotem. Trąciłem nosem jego jądra. Mimo spodni, które miał – a były to dresy – mogłem czuć lekko piżmowy zapach i bijące od niego ciepło. Gdyby to był jeans, trudniej byłoby mi go pieścić, ale przez dres nie miałem takiego problemu.
– 10 sekund! – powiedział Fabien, dopingując mnie.
Przygryzłem delikatnie jego członek przez spodnie. Usłyszałem ciche sapnięcie z jego strony i poczułem, że zadrżały mu nogi. Siedział cały napięty i – jak zauważyłem, gdy już się podniosłem – blady, patrząc na mnie tym dziwnym wzrokiem, jakim patrzył na mnie ostatnio.
– Koniec! – krzyknęła Alice, dolewając wszystkim alkoholu do szklanek i podając Fabienowi colę.
Gdy Ria losowała, dotarło do mnie, jak cholernie podobało mi się to, co zrobiłem. Matko, podobało mi się całowanie fiuta przez spodnie. Albo to tylko Tom – co chyba było najbardziej przerażającym scenariuszem – albo nadszedł czas, żeby porządnie zastanowić się nad swoją orientacją seksualną.

– Co robisz, hm?
Tom stanął za mną i zajrzał mi przez ramię, opierając się po obu moich stronach o blat. Stał tak blisko, że czułem jak jego klata przylega do moich pleców. Przez całą długość.
Moje policzki zarumieniły się i nie podobało mi się to ani trochę.
Poczułem się osaczony. Tom stał blisko. Bez problemu mogłem wyczuć jego wodę po goleniu. Jego ciepły oddech owiewał bok mojej szyi powodując, że przeszedł mnie dreszcz. Jego głos przybrał tę dziwną barwę, którą przybierał zawsze przy bajerowaniu lasek. Nic nie mogłem poradzić na swoją reakcję.
– Gofry – odpowiedziałem na tyle spokojnie, na ile byłem w stanie, czyli niezbyt.
– Mogę spróbować? – zapytał, nie odsuwając się, wręcz przeciwnie, wciskając mnie swoim ciałem w blat.
Zaśmiałem się sztucznie i wzruszyłem ramionami, wyrywając się z jego ramion i gorączkowo szukając dla tego ruchu wymówki.
– Jasne. Gdzie jest cukier puder? – spytałem.
Tom wcisnął palca w lepkie ciasto i wsunął go do ust, patrząc na mnie i oblizując sugestywnie. To znaczy… On zawsze je tak oblizywał, ale akurat teraz miałem wrażenie, że to niosło za sobą jakiś podtekst…

– Ej, a ja? – burknąłem niezadowolony.
– No ja na pewno ci nie ustąpię! – prychnęła Alice, biorąc do ręki swoją lampkę i pijąc z niej wino.
Tom westchnął cicho i rozsunął nogi, po czym złapał mnie za biodra i pociągnął do siebie. Usiadłem między jego udami trochę niepewnie i nagle znowu czując lekko dyskomfort. To nie był pierwszy raz, a jednak tym razem…
Nie, wydawało mi się, pomyślałem. A poza tym Tom nie jest twardy, przestań, powiedziałem sobie w myślach.
Bo faktycznie nie był. Gdyby był, wyczułbym to. Tom zrobił to, co robił zawsze – zadbał o to, żebym miał gdzie siedzieć. Już nie raz wylądowałem u niego na kolanach…

– Jaki ty masz znowu problem?
Zatrzymałem się przy wejściu do salonu, słysząc zmęczony głos Toma.
– Tom, to naprawdę nie jest zabawne. – Będzie płakać, pomyślałem. – Zawsze wiem, kiedy próbujesz coś przede mną ukryć i wiem, że robisz to teraz. Nie uprawialiśmy seksu od miesięcy, a dobrze znam twoje podejście do tych spraw. Kiedyś robiliśmy to kilka razy dziennie, a teraz? Gdy tylko się do ciebie zbliżam, od razu się odsuwasz. Ignorujesz mnie. Miej dla mnie trochę szacunku i mi po prostu powiedz, jeśli zamierzasz ze mną zerwać. Nie upokarzaj mnie jeszcze bardziej.
Słyszałem jej cichy płacz i zrobiło mi się trochę smutno z tego powodu. Ria naprawdę nie była taka zła. Miała swoje lepsze i gorsze momenty, potrafiła wkurwić jak mało kto, ale mimo wszystko była dobrą dziewczyną dla Toma. Dbała o niego i nie była typem osoby, której zależało wyłącznie na naszych pieniądzach. Byłem skłonny się założyć, że gdybyśmy byli biedni, ona by go nie zostawiła. Tom zawsze jej się podobał. Pewnie cisnęłaby go w każdy możliwy sposób, żeby zarabiał jak najwięcej kasy, ale to tyle.
– Ria… Jezu, przestań.
– Chodzi o Billa?
Co?!, pomyślałem zszokowany.
– Co?! – spytał Tom zszokowany.
– Jeśli nikogo nie masz to musi istnieć jakiś inny powód twojego zachowania. Czy to Bill?
– Nie? Ria, co ci w ogóle…
– Nie, Tom – przerwała mu. – Nigdy was do końca nie rozumiałam, choćbym nie wiem, jak bardzo się starała. Żaden z was nie pozwoliłby, żeby ktoś pomiędzy wami stanął. Nie wiem, czy kłamiesz, żeby kryć jakąś dziewczynę czy to naprawdę Bill, ale… Ja nie chcę, żeby ten związek tak wyglądał. Przemyśl sobie wszystko. Przyjdę tu w niedzielę wieczorem i chcę wiedzieć, co postanowiłeś. Okej?
Tom nie odzywał się przez chwilę. Ja tylko stałem w tym samym miejscu jak słup soli, nie mogąc uwierzyć w to, co podsłuchałem. Czy Ria naprawdę? Czy oni…?
I dlaczego byłem z tego taki zadowolony? Z jednej strony było mi przykro, że Ria cierpi i to bez większego właściwie powodu, z drugiej byłem szczęśliwy, że być może nadszedł właśnie czas, kiedy bliźniak znowu będzie tylko mój.
– Tu nie ma się nad czym zastanawiać – odezwał się w końcu Tom. – Masz rację, nie jest już tak jak kiedyś. Wiele się zmieniło i chyba będzie lepiej, jeśli się rozstaniemy.
– Chyba?
Tom westchnął.
– Dobrze. Uważam, że powinniśmy się rozstać.
– Myślałeś już o tym wcześniej, prawda?
Tom nie odpowiedział, ale chyba coś jej pokazał, bo kontynuowała.
– Rozumiem. To chyba i tak nie miało sensu, skoro Bill tego nie aprobował… nie patrz tak na mnie, jakbym była niespełna rozumu. Dobrze wiem, że musiałbyś się naprawdę mocno zakochać, żeby postawić kogoś ponad Billa. A we mnie nigdy nie byłeś zakochany, prawda? Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie jesteś typem faceta, który jest w stanie tak po prostu kogoś pokochać. Nie mnie. Bill w pewnym momencie poczuł się osaczony. Nie stanął  w mojej obronie przez te ostatnie miesiące, kiedy próbowałam walczyć z twoim alkoholizmem, nie stanie i teraz. – Urwała na chwilę. – Było miło. Tak myślę.
Ria wyszła po chwili, a w domu zapadła cisza. Nie bardzo wiedziałem, co zrobić. Nie wierzyłem, że Tom naprawdę to zrobił.
Tom zerwał z Rią. Ale dlaczego? Przecież nie miał żadnej laski. Nie zerwałby tego układu, skoro czuł się w nim tak dobrze. Dlaczego to zrobił? Dlaczego teraz? Czy było coś, co zdołał przede mną ukryć? Szczerze w to wątpiłem, ale może jednak?
Wszedłem do kuchni, nawet nie próbując udawać, że nie słyszałem całej rozmowy. To nie miało sensu, i tak od razu by mnie przejrzał.
– Słyszałeś? – spytał niemrawo.
– Trudno było nie słyszeć – powiedziałem ostrożnie.
Westchnął ciężko. Staliśmy chwilę obaj w ciszy, zatopieni w swoich własnych myślach.
Potem nagle Tom do mnie podszedł i przytulił mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk mimo zaskoczenia z nadzieją, że nie uczynił właśnie największego błędu w swoim życiu.
Przyglądałem mu się uważnie każdego dnia po zerwaniu z Rią, żeby się przekonać, jak rozstanie na niego wpłynęło. Zauważyłem pewne, hmm, „anomalie” w jego zachowaniu, ale tylko dlatego, że znałem go jak własną kieszeń. Osoba postronna nigdy by się nie domyśliła, że w życiu Toma, bo kompletnie nie było tego po nim widać.
Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać, Tom różnie mógł na to zareagować. Mógł być wkurzony, rozżalony, złośliwy, smutny, przygnębiony i tak dalej, ale on był… zupełnie normalny. Tak normalny, oczywiście, jak w ogóle mógł być mój brat. Poza tym, że wciąż dziwnie się czułem po tych akcjach, kiedy zachowywaliśmy się względem siebie zdecydowanie nie jak bracia, było między nami zupełnie normalnie. Temat Rii został przemilczany, a ona zapomniana, jakby nigdy nie istniała.
W zachowaniu Toma zmieniła się głównie jedna rzecz – zamiast przesiadywać w studio i tworzyć kolejne kawałki, jak to robił praktycznie codziennie od rana do wieczora, zamykał się w swoim pokoju i siedział tam, wychodząc tylko do kuchni albo łazienki.
Nie byłem pewny, czy powinienem się wprosić, czy dać mu spokój.
Na początku pomyślałem, że może chce to przecierpieć w samotności, ale kiedy pod koniec tygodnia nie wytrzymałem i do niego zajrzałem, on po prostu oglądał sobie filmy.
– Oczy ci zgniją od gapienia się w komputer – rzuciłem od drzwi, żeby dać mu znać, że wtargnąłem na jego teren bez pukania. Odsunął z ucha jedną słuchawkę w tył i spojrzał na mnie.
– Co? – spytał spokojnie.
– Mogę?
– Jasne. Właź.
Poklikał coś na laptopie i zsunął słuchawki na szyję.
– Co robisz? – spytałem, siadając na skraju łóżka.
– Szukałem jakichś fajnych butów, a potem zawędrowałem na youtube i jakoś tak już tam zostałem.
Zaśmiałem się.
– Standard.
– Sam nie jesteś lepszy, więc… odczep się. Chciałeś coś konkretnego?
– Nie – wzruszyłem ramionami – po prostu cholernie mi się nudzi. Poróbmy coooooś!
Wywrócił oczami, szturchając mnie.
– Nie możesz sam się sobą zająć? O ile dobrze pamiętam, w wywiadzie twierdziłeś, że to ja nie mogę bez ciebie wytrzymać, a teraz się okazuje, że jest na odwrót? Tak bezczelnie skłamałeś? Wstydziłbyś się!
Zmarszczyłem brwi, bo uderzyła mnie prawdziwość tego stwierdzenia. Faktycznie, to on zawsze był tym, który pierwszy szukał ze mną kontaktu. Dlaczego teraz się odciął i siedział sam w pokoju? Dlaczego to ja musiałem przyjść do niego pierwszy?
– Czy ty masz jakąś nową laskę, o której nie wiem? – spytałem bez ogródek.
Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wybuchnął śmiechem. Szczerym śmiechem.
– Nie? – Uniósł brwi rozbawiony. – Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
Wzruszyłem ramionami, nie patrząc na niego przez chwilę.
– Nie wiem, po prostu zachowujesz się dziwnie. Zerwałeś z Rią jakby to było nic i w ogóle się tym nie przejąłeś. Nawet ty byś się przejął. Chciałbym po prostu wiedzieć, czy masz kogoś czy o co chodzi. Przyznaję, że jestem trochę zdezorientowany.
Tom wywrócił oczami.
– Nie byłbyś, gdybyś nie szukał dziury w całym. Już od jakiegoś czasu czułem, że to nie jest to. Skoro ona też zauważyła, że jest inaczej, nie było sensu tego ciągnąć, wiesz? To nie tak, że nagle wyskoczyłem z tym jak Filip z konopi. To była moja przemyślana decyzja i wiem, że nie będę jej żałować.
– Okej – odparłem tylko, bo co innego miałem powiedzieć? Skoro tak twierdził i faktycznie zachowywał się całkiem normalnie, rzeczywiście nie było sensu szukać dziury w całym.
Odpuściłem. Wiedziałem, że jeśli będzie miał mi coś do powiedzenia to mi po prostu powie. Przez pierwszych kilka dni nic kompletnie się nie działo. Tom zachowywał się całkiem normalnie. Alice i Fabien taktownie próbowali unikać tematu Rii, chociaż jasnym było, że wiedzą, co się stało. Nie byłem głupi, dobrze widziałem to po ich zachowaniu.
Nasza paczka przeżyła swego rodzaju rozłam. Ria i Alice dobrze się dogadywały i teraz, kiedy Tom i Ria zerwali, wszystko robiło się trochę niezręczne. Spotykanie się razem nie wchodziło w grę, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Alice musiała teraz podzielić swój czas pomiędzy dwie grupy i widziałem, że jest tym zmęczona. Nic jednak nie mogłem na to poradzić. Na to i fakt, że ich rozstanie mnie cieszyło. Gdy już dotarło do mnie, że Tom czuje się zupełnie normalnie i nie musi leczyć złamanego serca ani nic w tym stylu, byłem szczęśliwy.
Znowu miałem go tylko dla siebie. Może aż za bardzo.
Minęły około dwa tygodnie, kiedy znowu wylądowaliśmy obok siebie pijani i rozluźnieni. Oglądaliśmy śmieszne filmiki na youtube, zalani w trupa. Żaden z nas nie miał zamiaru tak się zalać, niestety popełniliśmy błąd, jakim było pomieszanie kilku trunków. Nie wypiliśmy nawet dużo, ale i tak dosłownie nas ścięło.
Nie wiedziałem, kiedy to się zaczęło. Na początku po prostu śmialiśmy się z tego, co oglądaliśmy, potem nagle poczułem jego rękę na swoim udzie, sunącą coraz wyżej… Zdałem sobie sprawę, że sam nie jestem lepszy i głaskam go po brzuchu.
– Bill?
Matko, brzmiał na takiego pijanego. Tak cholernie upitego. Sam zresztą nie byłem lepszy. Nie mogłem skupić się kompletnie na niczym. W głowie miałem tylko szum, czułem jego ciepłą rękę dotykającą mojego krocza.
W następnej chwili już się całowaliśmy. Mocno, namiętnie, jakbyśmy chcieli się zranić. Palce Toma wbijały się boleśnie w moje biodro, jego kolano gniotło moje krocze, kiedy napierał zachłannie na moje usta, nie pozwalając mi ani na chwilę przejąć inicjatywy. Pozwoliłem mu na to, w końcu to był Tom.
Jemu pozwoliłbym na wszystko.
Nie miałem pojęcia, ile minęło czasu ani jakim cudem po chwili ocieraliśmy się o siebie gołymi fiutami. Nawet nie byłem pewny, który z nas zsunął spodnie jemu i mnie. I czy to w ogóle miało znaczenie? Ważne było to, że leżeliśmy częściowo nadzy w swoich objęciach, z boleśnie twardymi penisami i chęcią zaspokojenia pragnienia.
W tamtej chwili byłem nawet skłonny mu dać. Alkohol wypłukał ze mnie resztki zdrowego rozsądku.
Jęknąłem cicho, kiedy zacisnął palce na moim członku. Nigdy wcześniej mnie tam nie dotykał. Nawet się nad tym nie zastanawiając, zacisnąłem swoje palce na jego. Też nigdy wcześniej go tam nie dotykałem. No, może jako malutkie dziecko, kiedy byliśmy jeszcze w wieku przyglądania się sobie i eksperymentowania, ale to było ze dwadzieścia lat wcześniej.
Był niemal gorący, lekko wilgotny i twardy. Bardzo twardy. Przesunąłem po nim ostrożnie ręką czując, że Tom sobie nie żałuje, rytmicznie przesuwając ręką po moim. Kompletnie nie docierało do mnie to, co się działo. Było mi tak cholernie przyjemnie. Czułem się niezwykle komfortowo w tej sytuacji. Tom zbliżył się i wcisnął mi swój język do ust, penetrując ich wnętrze zachłannie.
Poczułem, jak zsuwa mi spodnie bardziej w dół i przekręca mnie tyłem do siebie. Zaprotestowałem prosto w jego usta, ale nie był to zbyt wielki protest. Przycisnął się do mnie mocno od tyłu, zsuwając mi koszulkę z ramienia i zasysając się na nim, na szyi, karku. Każdy jeden dotyk jego warg przyprawiał mnie o dreszcze. Byłem o krok od orgazmu.
– T–tom…
Przez chwilę się o siebie tylko ocieraliśmy. Mój penis tarł o materiał kanapy, a penis Toma o mój goły tyłek. Po chwili poczułem jak Tom przyciska nas do siebie jeszcze bardziej, nakierowując czubek swojego penisa na moją dziurkę. Zamknąłem oczy. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, zawahałem się. Tom nie próbował się wsunąć do środka, jedynie się o mnie tam ocierał. Nacisk się nasilał i zmniejszał co chwilę, ale ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, że tak naprawdę nie zamierza mi go włożyć.
Dopiero ta myśl sprawiła, że otrzeźwiałem.
Tom.
Jego penis.
Mój tyłek.
Wkładanie.
Matko.
Tom.
JEGO penis.
MÓJ tyłek.
Wkładanie.
WKŁADANIE.
Jego penisa w mój tyłek.
Serce zaczęło mi dudnić w piersi. To nie tak, że nagle wytrzeźwiałem i odzyskałem trzeźwy osąd. Wciąż byłem najebany jak stodoła. Twardy i spragniony, gotowy na seks. Brakowało nam tylko odrobiny poślizgu. Po prostu nagle do mnie dotarło, kto leży za mną na kanapie. Kto mnie dotyka i już pomijając fakt, że był to facet – co samo w sobie powinno być przerażające – było to Tom. TOM. Mój cholerny brat bliźniak. Ze swoim twardym fiutem przy mojej dziewiczej dupie.
Nie wiem, jakim cudem dałem radę mu się wyrwać i podnieść – wyjebałem się na podłogę, ale to szczegół – i naciągnąć spodnie na dupę. Trochę niechlujnie, majtki uwierały mnie tu i ówdzie, ale to było akurat moje najmniejsze zmartwienie.
– Bill…
– Nawet nie próbuj – warknąłem, grożąc mu palcem – twierdzić, że jesteśmy pijani!
– Ale…
– Nie! Po prostu nie!
Patrząc na jego zmieszaną minę dotarło do mnie, że to on. To od samego początku był on. Nie wiedziałem dlaczego ani jak, ale Tom prowokował te dwuznaczne sytuacje od samego początku. Dotykanie, całowanie, mówienie dwuznacznych rzeczy... To cały czas był on.
On tego chciał.
– Teraz – powiedziałem spokojnie, chociaż w środku aż cały wrzałem – idę do swojego pokoju spać. Gdy rano wstanę, lepiej żebyś miał kurewsko dobre wytłumaczenie tego wszystkiego. – Zagryzł dolną wargę. – Nie jestem głupi, Tom – ostrzegłem go. – Wiem, co robiłeś przez ten cały czas. Nawet nie próbuj mi jutro wciskać kitu.
Odwróciłem się i nie patrząc na niego, na chwiejnych nogach wszedłem po schodach na górę. Wciąż byłem twardy. Nic nie mogłem na to poradzić. Nawet jeśli on to wszystko zaczął, nawet jeśli to on wyszedł z inicjatywą, jasnym było, że ja na to wszystko reagowałem. Podobało mi się to i nie byłem bez winy. Nie zamierzałem jednak dzielić się nią na pół, co to, to nie. To był jego pomysł i to on będzie musiał się z tego wytłumaczyć.
Nie rozumiałem tylko jednej rzeczy, a mianowicie…
… dlaczego nie byłem na niego ani trochę zły?

Gdy wstałem rano, chwila błogiej nieświadomości trwała zdecydowanie zbyt krótko. Na samą myśl o czekającej nas rozmowie wszystko skręcało mi się w żołądku. W dodatku fakt, że tego dnia mieliśmy lecieć do Niemiec di rodziców nie poprawiał mi nastroju ani trochę. To nie był dobry moment, za późno już jednak było na odwoływanie lotu. Mama by nas zabiła, no i nie lecieliśmy sobie ot tak. Miałem swoje zobowiązania, z których musiałem się wywiązać. Wcześniej bardzo się cieszyłem na to zlecenie, teraz cała radość jakoś ze mnie wyparowała. Jak się cieszyć, kiedy człowieka czeka taka rozmowa?
Oddałbym całą swoją kolekcję ciuchów i butów – i rozważył sprzedanie matki na czarnym rynku – żeby tylko móc zapomnieć o całej sprawie i wrócić z Tomem do tego, co było między nami kilka miesięcy temu, czyli nic. Braterskie uczucia i na tym koniec. Niestety, to nie było takie łatwe. Życie było życiem. Każdy musiał stawić czoła rzeczywistości i w moim przypadku było tak samo, nawet  jeśli byłem sławny i bogaty, cierpienie i ból dupy dotykały mnie tak samo jak innych ludzi.
Gdy wszedłem do kuchni, Tom już tam był. Siedział przy stole i gapił się w stół, obracając jednym palcem swój telefon. Westchnąłem tylko cicho i skierowałem swoje kroki do lodówki. Miałem ochotę na płatki czekoladowe z mlekiem.
Wsypałem płatki do miseczki, zalałem to mlekiem i usiadłem naprzeciwko niego. Żaden z nas się w pierwszej chwili nie odezwał. Ja siedziałem i jadłem jakby nigdy nic udając, że wszystko jest w absolutnym porządku. W środku jednak cały się gotowałem i serce waliło mi w piersi ze zdenerwowania. Tom w każdej chwili mógł się odezwać i nie wątpiłem, że tak się stanie. Nie był osobą, która tak po prostu unikała konfrontacji. Gdy mu coś nie pasowało, zazwyczaj od razu zaczynał temat. Starał się wyjaśniać wszystko na bieżąco.
Minęło kilka minut i moje serce ledwo zdążyło się uspokoić, kiedy Tom uniósł głowę i spojrzał na mnie dziwnie.
– Nigdy mi tego nie zapomnisz, prawda?
Moja ręka zatrzymała się w połowie drogi no ust. Przez chwilę tylko na niego patrzyłem. Opuściłem łyżkę i spojrzałem na niego spod lekko zmrużonych powiek.
– Chcesz szczerej odpowiedzi? – spytałem.
– Prawda nade wszystko.
– Okej. I nie, nie zapomnę.
– Okej… – mruknął. – Więc ja też mogę być z tobą szczery. – Serce znowu zabiło mi mocniej w piersi. – Podniecasz mnie w chuj. Gdybyś wczoraj nie zdezerterował, na milion procent bym ci wsadził. Chciałem to zrobić od miesięcy. Myślałem tylko i wyłącznie o tobie. Jak sobie trzepałem na łóżku, pod prysznicem…
– Przestań – poprosiłem przerażony. Czułem pustkę w głowie.
– … przy oglądaniu pornosów – kontynuował niezrażony – seksie z Rią… Jak mi laski robiły loda w klubie, jak się upijałem. Właściwie to myślałem o tym prawie przez cały czas.
– Tom.
– Nie wiem, skąd to się wzięło i czemu, po prostu zdałem sobie sprawę, że cię chcę. Chcę cię przelecieć i w pewnym momencie jakoś zupełnie przestało mnie obchodzić, że jesteś moim bratem.
– Tom, przestań!
– Normalnie w życiu bym się do tego nie przyznał, ale fakt jest taki, że przez cały ten czas na mnie reagowałeś. Nie wiem, czy czekałeś, aż zrobię pierwszy ruch i wyłożę karty na stół czy reagowałeś na mnie zupełnie odruchowo, ale nie byłeś obojętny.
– Nie zwalisz na mnie winy.
Tom pokręcił głową.
– Wcale tego nie robię.
– A właśnie, że robisz! Usiłujesz mi wmówić, że tego chciałem! A tak wcale nie było! – niemal krzyknąłem. – Tom, to jest chore i zboczone. Nie mam pojęcia, co w ciebie wstąpiło, ale to ma się w tej chwili skończyć. Nigdy więcej nie poruszysz ze mną tego tematu i nie spróbujesz mnie dotknąć inaczej niż brat powinien. Masz się zachowywać tak jak kiedyś! Jeden wybryk i się wyprowadzam!
Moje ostatnie zdanie zaskoczyło nas obu. Dopiero kiedy skończyłem mówić, zdałem sobie sprawę, jak ostro i karcąco brzmiał mój głos. Po minie Toma widziałem jednak, że dotarły do niego moje słowa, więc ich nie cofnąłem. Chciałem, żeby przestał się tak zachowywać. Tom był cholernie uparty i wiedziałem, że jeśli chcę go do czegoś nakłonić, trzeba mu dać jasno do zrozumienia, że innej opcji nie ma i nie da się przesunąć granicy, jaką ustawiłem.
Nawet nie wyglądał, jakby miał zamiar protestować. Tylko na mnie patrzył, na początku kompletnie zaskoczony, potem nieodgadnionym wyrazem twarzy. Coś mi się boleśnie przewracało w żołądku, kiedy tak na niego patrzyłem. Zawsze przybierał ten wyraz twarzy, kiedy czuł się zraniony i nie chciał tego po sobie pokazać. Wiedziałem, że nie czuje się dobrze z tym wszystkim, ale trudno.
Ja nie czułem się wcale lepiej.
Nie wiedząc, co mógłbym zrobić, po prostu wyszedłem z kuchni. Dopiero w swoim pokoju na spokojnie zacząłem analizować to, co mi powiedział.
„Chciałem to zrobić od kilku miesięcy…”
Od ilu? Czy to miało coś wspólnego z jego upijaniem się na imprezach?
„Podniecasz mnie w chuj…”
Od kiedy?
„Myślałem o tym przy seksie z Rią…”
Rozstał się z nią… przeze mnie???
„Chcę cię przelecieć…”
Och, kurwa.
„… w pewnym momencie przestało mnie obchodzić, że jesteś moim bratem…”
Kurwakurwakurwa.

Tak jak sobie zażyczyłem, Tom kompletnie przestał prowokować jakieś dziwne sytuacje. Nagle wszystko wróciło do normy i było po staremu, tyle że Tom nie był już z Rią. Chwilami odnosiłem wrażenie, że całe to „chcę cię przelecieć” i podniecasz mnie w chuj” uroiło się w mojej głowie, a Tom nic takiego nie powiedział i gdybym mu to zasugerował inaczej, wyśmiałby mnie.
Gdy oglądaliśmy filmy, siedział tak jak zawsze – blisko, dotykając mnie, rzucając we mnie popcornem, ale nie przekraczając granic przyzwoitości.
Gdy pływaliśmy w basenie, jego wzrok nigdy nie wędrował tam gdzie nie powinien.
Gdy wychodziliśmy ze znajomymi, oglądał się za dziewczynami i dawał sobie obciągać w kiblach.
Gdy spaliśmy razem w jednym łóżku, zachowywał się jak przez całe nasze życie w takich sytuacjach.
Był po prostu taki jak zawsze. Nie pił nawet już tak często. Więcej czasu spędzał w studio albo w swoim pokoju, ale wydawał się zupełnie normalny. Przez chwilę myślałem, że może był aż za normalny, w końcu nie mógł tego aż tak bardzo zlać. Potem dotarło do mnie, że on się nie zakochał we mnie, tylko doszedł do wniosku, że myśl o seksie ze mną go kręci, a to znacząca różnica.
Minął tydzień, dwa, trzy i machnąłem na to wszystko ręką udając, że to był jakiś jego głupi żart i tyle. Nie mogłem jednak pohamować pewnych odruchów. Sztywniałem cały, kiedy nagle znalazł się zaskakująco blisko. Czasami w momentach, kiedy po prostu mnie dotykał tuż nad linią spodni. To był zupełnie normalny dotyk, ale nie potrafiłem pohamować swoich odruchów. Nie komentował tego w żaden sposób, ale nie był głupi. Musiał zauważyć.
Pewnego dnia nagle wyszedł, nic mi nie mówiąc i nawet nie pytając, czy chcę iść z nim. Wrócił późno w nocy, tak pijany, że ledwo był w stanie iść. Nie miał swojej kurtki ani telefonu, więc albo je zgubił, albo u kogoś zostawił. Przez chwilę patrzyłem na niego wściekły, zamierzając zostawić go samemu sobie i patrzeć, jak niemal czołga się po schodach na górę do swojego pokoju. Potem jednak odezwał się we mnie bliźniaczy syndrom, westchnąłem i podszedłem do niego, próbując zarzucić sobie jego rękę na szyję i pomóc mu wejść po schodach.
Spojrzał na mnie z kpiącym uśmieszkiem. Jego oczy były zaszklone i mocno przekrwione. Byłem pewny, że łeb będzie go napierdalał że hej. I dobrze tak dupkowi jednemu.
– Co? – wybełkotał. – Już nie podskjujesz jak mnie dot–dotykasz?
Zmarszczyłem brwi i nie odezwałem się, prowadząc go mozolnie na górę. Z pijanymi ludźmi się nie dyskutuje.
– No, powies soś! – mówił dalej. – Miałeś fyle do powiesenia ostatnim rasem. Fyyyle! – machnął ręką i pacnął nią w ścianę.
Kopnąłem drzwi od jego pokoju i wprowadziłem go do środka.
– Najlefiej sobie milszeć – zaśmiał się gorzko.
Rzuciłem go na łóżko i otrzepałem ręce.
– Idź spać. – Podparłem się pod boki, patrząc na niego karcąco.
Tom zaczął się śmiać jak wariat.
– Pierdol się, Bill – powiedział zaskakująco wyraźnie. – Po prostu. Się. Pierdol. Nic nie wiesz o mnie i o moich uszusiach. Rób tak dalej, a na pewno skończymy w osobnych domach.
Zamarłem. Co…? Co on powiedział?
Chciałem go zapytać, ale to nie miało najmniejszego sensu. Był urżnięty w trupa. Nie odpowiedziałby mi, tylko zaczął swoje pijackie wynurzenia. Nie mogłem jednak zignorować tego, co już powiedział. To był zbyt poważny temat, żeby tak po prostu go olać.
Obrócił się na bok i zwinął w kulkę, najwyraźniej nie zamierzając zdejmować z siebie czegokolwiek. Nie mając lepszego pomysłu, po prostu postanowiłem wyjść.
Gdy zamykałem za sobą cicho drzwi, zdałem sobie sprawę, że Tom płacze.

Napięcie między nami mogliby bez problemu wyczuć kompletnie obcy ludzie. Tom ignorował mnie tak ostentacyjnie, że aż chciało mi się płakać, kiedy go o coś pytałem, a on przechodził obok, w ogóle nie reagując. Jakbym był powietrzem. Był na mnie zły? Za co? Przecież nie zrobiłem tylko złego. Chciałem, żeby między nami było jak dawniej. Nic nie mogłem poradzić na to, jak reagowałem na niego po tym wszystkim. W głowie mimowolnie zapalała mi się czerwona lampka za każdym razem, kiedy był blisko. Zastanawiałem się, czy tak już będzie zawsze, czy nigdy już nie poczuję się w jego towarzystwie tak jak kiedyś.
Płaczowi nie było końca. Prawie za każdym razem, kiedy kładłem się spać, nerwy mi puszczały i płakałem cicho w poduszkę, nie mając pojęcia jak to wszystko odkręcić. Nie chciałem, żeby Tom mnie ignorował. Czułem się okropnie i on na pewno też wcale nie czuł się lepiej. To, jak się do mnie odzywał, kiedy już nie miał wyjścia, było jak przekręcanie noża w ranie. Za każdym razem, kiedy próbowałem z nim na ten temat porozmawiać, po prostu mnie zbywał.
 Pewnym momencie przyszło mi już nawet do głowy, żeby mu dać. Chciałem mieć brata z powrotem. Jeśli tak miało być już zawsze, było mi wszystko jedno, co muszę zrobić, żeby go odzyskać. Jasne, wiem, dramatyzowałem. Ale czułem się tak okropnie z tym wszystkim, że zrobiłbym absolutnie wszystko, żeby móc się do niego przytulić jak kiedyś, pożartować i pooglądać filmy, które obaj widzieliśmy już po tysiąc razy.
W ogóle nie miałem ochoty lecieć do Niemiec. Niestety miałem zobowiązania, więc chcąc nie chcąc obaj zapakowaliśmy się do samolotu i przylecieliśmy do swojego ojczystego kraju.
– Długo zamierzasz mnie tak ignorować? – spytałem nagle, patrząc na niego. Siedzieliśmy w samolocie, nie miał dokąd uciec. Musiał jakoś zareagować. Miałem tylko nadzieję, że się tam nie popłaczę.
– Nie ignoruję cię. – Wzruszył ramionami, wciskając dłonie w kieszenie.
– Jasne… Właśnie widzę. Mógłbyś – głos mi się załamał – po prostu ze mną pogadać. – Wywrócił oczami. Zagryzłem dolną wargę. – Nie, wiesz co? Nie gadaj ze mną wcale! – syknąłem zły. – Jak chcesz, żebym się wyprowadził to mi to po prostu powiedz! Przynajmniej będę wiedział, na czym stoję.
Obróciłem głowę w stronę okna, czując jak po moich policzkach płyną niechciane łzy. Otarłem je pospiesznie. Moje dłonie drżały z nerwów, nic nie mogłem na to poradzić. Tak strasznie się bałem, że nasze drogi się rozejdą. Nie wyobrażałem sobie swojego życia bez bliźniaka. Bez Toma. Nigdy bym nie przypuszczał, że istnieje na świecie coś, co mogłoby nas złamać, a tak banalna rzecz dała radę.
Tom milczał. Byłem pewny, że nic nie powie. Nagle poczułem na swojej drżącej dłoni jego rękę. Spojrzałem na niego ze zdumieniem przez łzy. Patrzył na mnie z nieprzeniknioną miną. Tylko oczy zdradziły jego zaskoczenie, kiedy zobaczył moje łzy.
– Nie chcę, żebyśmy mieszkali osobno – powiedzieliśmy nagle jednocześnie.
Obaj spojrzeliśmy na siebie z niedowierzaniem nie wierząc, że tak się zsynchronizowaliśmy. Moja dolna warga zaczęła drżeć jeszcze bardziej. Dosłownie rzuciłem mu się na szyję i schowałem twarz w jego bluzie. Cieszyłem się, że w samolocie jest ogółem mało ludzi i praktycznie nikt nie zwraca na nas uwagi.
Tom westchnął cicho. W tamtej chwili miałem wrażenie, że jest w tym wszystkim tak samo zagubiony jak ja. Nie miałem zielonego pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Właściwie to starałem się o tym wszystkim nie myśleć, bo wnioski, do jakich mógłbym dojść, mogłyby mnie przestraszyć. Byłem tego w pełni świadomy.
Jak to jednak zwykle bywa, nie da się uniknąć niewygodnych tematów, nawet w swojej własnej głowie. Byłem typem osoby, która nie potrafiła się od wszystkiego tak po prostu odciąć. Gdy tylko miałem chwilę, żeby pomyśleć, od razu przed oczami stawał mi bliźniak. Wszystko było strasznie poplątane.
Tom mi jasno powiedział, czego chce, ale jak mocno tego chciał? Na tyle, żeby zaryzykować naszą więź? Nie chciało mi się wierzyć, że działał pochopnie i tak po prostu postawił na szali to, co nas łączyło. Nie, on z pewnością dokładnie sobie to wszystko przemyślał.
Prawda?
– Tom? – spojrzałem na niego poważnie.
– Tak?
Czy ja naprawdę chciałem o to spytać?
– Pytam czysto hipotetycznie, bo jestem trochę zdezorientowany i nie wiem, czy dobrze cię zrozumiałem. To, co powiedziałeś… mówiłeś poważnie?
– Oczywiście – odparł.
– I dobrze to sobie przemyślałeś?
– A jak myślisz?
– Tom… Zakładając, czysto hipotetycznie, że bym się zgodził… Co wtedy?
Patrzył mi prosto w oczy. Chyba nie wiedział, jak ma to zrozumieć. Zaskoczyłem to. Był przekonany, że jestem na nie i już, a tu się okazało, że tak nie do końca.
To znaczy… byłem na nie. Tylko chciałem zrozumieć, czego on tak właściwie ode mnie oczekuje, bo jeśli chciał tylko zobaczyć, jak to jest bzyknąć brata, a potem sobie znaleźć dziewczynę, to mogłem się wyprowadzać już teraz.
– A co miałoby być?
– Chodzi mi o to… Chciałbyś, żeby to trwało? Czy to miałby być tylko jakiś twój głupi eksperyment?
Nie mogłem powiedzieć nic wprost, bo mimo wszystko otaczali nas inni ludzie i ktoś mógłby usłyszeć coś, czego nie powinien.
– Żaden eksperyment. Nie zaryzykowałbym naszej więzi dla jakiegoś głupiego eksperymentu. Nie obrażaj mnie.
– Nie robię tego – zaprotestowałem. – Chcę tylko zrozumieć.
– Chciałbym spróbować pójść z tym dalej. – Wzruszył ramionami. – Wiemy o sobie wszystko i nie mamy względem siebie jakichś wygórowanych oczekiwań. To mogłoby wypalić.
– A jeśli nie?
– Nie jesteśmy dziećmi. Uważam, że jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić.
Ja nie byłbym tego taki pewny. Do tej pory myślałem, że nic nie może nas złamać, a jednak ostatnio wcale nie było między nami dobrze. Nie chciałem, żeby skończyło się całkowitym rozłamem.
Nie chciałem też sugerować, że są jakiekolwiek szanse na moją zgodę. Tom by mi wtedy nie odpuścił, byłem tego pewny.
Pokręciłem więc tylko głową.
– Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Coś musiało się wydarzyć.
Uśmiechnął się pod nosem.
– Może kiedyś ci powiem. Przemyśl to. Nie pożałujesz.
– Nie mam zamiaru o tym myśleć. Chciałem się tylko upewnić, że cenisz to, co mamy, tak jak zawsze. I tyle. Nigdy więcej nie poruszymy tego tematu, okej?
Nie wyglądał na zadowolonego.
– Jeśli zmienisz zdanie, daj znać.
Skinąłem, chociaż nie miałem takiego zamiaru. Mogłem wyskoczyć z czymś, że jak przez rok nikogo nie przeleci i dalej będzie tego chciał, to się zgodzę, ale to był zbyt ryzykowne. Tom, mimo dużego apetytu na seks, mógłby się zawziąć i przestrzegać tej reguły, a wtedy po roku miałbym nie lada problem.
Lepiej było to zostawić tak, jak jest.
Mama była bardzo zadowolona z naszego przylotu. Gordon twierdził, że zawsze się rozjaśniała jak przyjeżdżaliśmy. Chyba chciał wywołać u nas wyrzuty sumienia, żebyśmy przyjeżdżali częściej, ale ja nie zamierzałem dać się na to złapać. Było dobrze tak jak było, po co to zmieniać?
Nie mogłem przestać o tym myśleć. Chciałem, próbowałem się czymś zająć, ale nie mogłem. Trochę odpychałem przez to Toma na bok, widziałem jak patrzy na mnie z niezadowoleniem, ale nic nie mogłem na to poradzić. Dostawałem na łeb z tymi wszystkimi myślami, które wirowały w mojej głowie.
Gdy pojechałem pracować nad projektem, który mi zlecono, Tom pojechał ze mną. Poprosiłem go o to, nie chcąc, żeby jeszcze krzywiej na mnie patrzył. Pojechaliśmy na dwa samochody, bo nie byłem w stanie zapakować się w potrzebnymi rzeczami do jednego.
Przez cały czas, kiedy zajmowałem się projektem, byłem rozkojarzony i podminowany. Miałem wrażenie, że tworzę kompletny gniot i cholernie mi się to nie podobało. Po raz pierwszy w życiu obecność Toma nie działała na mnie kojąco.
Tak bardzo chciałem, żeby ktoś powiedział mi, co powinienem zrobić. Nie, żebym mógł z kimkolwiek o tym porozmawiać. To było takie głupie.
– Długo jeszcze chcesz nad tym siedzieć? – spytał Tom w pewnym momencie, podając mi kolejną kawę.
– Uhm, zrobiłem już większość. Zostało mi jeszcze kilkanaście godzin pracy.
– Wiec nie ma opcji, żeby tu jeszcze przyjechać za jakiś czas i to skończyć?
Pokręcił głową.
– Zostało mi już naprawdę niewiele. To nie miałoby większego sensu.
Tom westchnął.
– Mama chciała, żebyśmy przyjechali na urodziny naszego kuzyna. Widzieliśmy go ostatnio jak miał dwa lata, pewnie nawet nas nie zna.
Podrapałem się po karku.
– To może jedź sam? Żeby chociaż jeden z nas tam był. Ja się tym dzisiaj zajmę i jutro do was dołączę.
– Jesteś pewny? Mogę tu poczekać, aż skoczysz?
– Uhm, to chyba nie ma większego sensu? To znaczy, i tak musimy jechać na dwa samochody, więc nie pojedziemy razem. Dam sobie radę.
Tom nie wyglądał na przekonanego.
– Wolałbym jak mimo wszystko jechalibyśmy w tym samym czasie.
– Czym się tak przejmujesz? Nic mi nie będzie. Nie jestem dzieckiem.
– Wiem, ale… – urwał i pokręcił głową. Nie był zadowolony. – No, dobra, ale masz na siebie uważać, okej?
– Jasne.
– I pojedziesz moim autem. Jest bezpieczniejsze.
– Tom! – rzuciłem z irytacją. – Nie jestem dzieckiem, dam sobie radę.
– Sorry, po prostu… mam jakieś złe przeczucia. Doobra, to ja się w takim razie zbieram. Widzimy się jutro?
– Jasne. Jesteśmy w kontakcie. Daj znać jak dojedziesz.
– Okej.

Dobra, skończone, pomyślałem z westchnieniem, okładając wszystko do teczki i zapinając ją. Przeciągnąłem się i okręciłem w fotelu, czując jak strzelają mi wszystkie kości. Praktycznie wszyscy pojechali już do domu, został tylko mężczyzna przy wejściu do budynku, który pewnie też już poszedłby do domu, gdyby nie ja.
Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco przy wyjściu. Zawsze był dla mnie miły i jeszcze przynosił mi kawę, kiedy reszta się zmyła, więc należało mu się chociaż tyle.
Pogoda kompletnie mi się nie podobała, zwłaszcza że miałem jakieś dwieście kilometrów do zrobienia. Nie znosiłem prowadzić zimą ani w taki deszcz, ale cóż, jeśli chciałem być jak najszybciej w domu, nie miałem innego wyjścia.
Puściłem sobie jakąś skoczną muzykę, żebym czasem nie zasnął za kółkiem. Niby wypiłem kawę, ale pracowałem cały dzień i byłem taki zmęczony…
Droga dłużyła się i dłużyła. Nic zresztą dziwnego, skoro ciągle lało i nie chciało przejść. Miałem nadzieję, że jak ujadę z pięćdziesiąt kilometrów to wreszcie przestanie padać, w końcu chmury gdzieś przechodzą prędzej czy później, ale im dalej jechałem, tym gorsza zdawała się być pogoda.
Cholerny deszcz, pomyślałem rozeźlony.
Dlaczego akurat dzisiaj musiało tak lać? Byłem naprawdę zły, że nie pojechałem z Tomem dzień wcześniej do rodziców. Nie musiałbym prowadzić auta w takich okropnych warunkach. I nie jechałbym w tak ślimaczym tempie. Ale niee… Musiałem się uprzeć na skończenie tych cholernych projektów, żeby nie myśleć o nich przez cały weekend, no to teraz miałem za swoje.
Włączyłem głośniej radio. Tom na szczęśnie nie dobrał się do niego, więc leciała moja playlista.
– Dobra, Bill – mruknąłem do siebie. – Jeszcze tylko godzina jazdy i będziesz na miejscu. Wyśpisz się wreszcie, powygłupiasz z Tomem, pogadasz z rodzicami i pójdziesz spać…
Westchnąłem cicho. Ostrożnie wszedłem w zakręt, podążając za jadącym przede mną autem.  Nie chciałem mieć kraksy. Tom by mnie zabił, gdybym porysował jego ukochany samochód.
Nagle niemal znikąd pojawił się jeep, którego zniosło w przeciwnego pasa ruchu. Niekontrolowany ruch sprawił, że jadący przede mną samochód nie dał rady go ominąć. Auta zderzyły się, zagradzając mi jezdnię. Odbiłem mocno w prawo, ale i tak nie udało mi się uniknąć kolizji.
To był ułamek sekundy.
Potem zrobiło się ciemno, zimno i mokro. Przez chwilę czułem ciepłą krew i zimny deszcz spływające po mojej twarzy, ramionach i torsie.
A później nie czułem już nic.
Traciłem i odzyskiwałem przytomność. Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło od wypadku. Może minuty, a może całe godziny. Czułem posmak krwi w ustach. Bałem się. Próbowałem się poruszyć, ale nie mogłem, zupełnie jakbym był zupełnie sparaliżowany.
Było mi zimno… Tak przeraźliwie, cholernie zimno. Kapiący na mnie deszcz nie ułatwiał mi tego w żaden sposób. Czułem, że jest źle. Że mogę tego nie przeżyć. Ta bezsilność, niemoc wykańczały mnie. Mokre włosy lepiły mi się do czoła i opadały na oczy.
Kiedy więc po raz kolejny poczułem senność, miałem nadzieję, że tym razem już się nie przebudzę, a przynajmniej dopóki nie pojawi się jakaś pomoc. Dopóki nie pojawi się Tom.
Tom…

Reszta była tylko bełkotem, codziennymi czynnościami, które nie miały większego znaczenia i nudą.
Ile bym dał, aby wszystkie moje utracone wspomnienia takie były.


***
Nastał przełom, i to w samą wigilię jak widać :)
Chciałabym Wam życzyć spokojnych, radosnych świąt spędzonym w miłym gronie ;) Nie wiem, czy usłyszymy się jeszcze w tym roku, nie miałam czasu nic planować.
Życzę wszystkim miłego odpoczynku i mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego. Dużo zdrowia i miłego spędzonego czasu. Odcinek Boski! Bill wreszcie sobie wszystko przypomniał, ale ty pewnie nas czymś zaskoczysz, wiec niecierpliwie czekam na dalszy ciąg. Pozdrawiam i dziękuję za miły prezent w wigilię <3 kocham to opko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To było coś! *.* czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc jednak Bill nie do końca jest przekonany do tego wszystkiego. Myślałam na początku, że między nimi już coś było i że obustronnie się na to zgodzili, a tu jednak cała ta sytuacja jeszcze się nie rozwinęła. Teraz rozumiem skąd te ciągłe pytania Toma. Teraz dopiero jestem ciekawa co będzie dalej. Świetny odcinek, taki pikantny, no miodzio.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
    Buziaczki i Wesołych Świąt. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A może tak jeszcze jeden odcinek? Proszę? Tak nudno trochę, nie ma co czytać :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)