środa, 13 lutego 2019

"Cola"... czyli co zmajstrowałam w "Antologii opowiadań LGBT+"

Hej!
Przed Wami fragment tekstu "Cola", z którym już jutro w całości będziecie mogli zapoznać się w "Antologii opowiadań LGBT+" na Bucketbook.
Enjoy!


Spotkanie Patricka wyraźnie poprawiło Emilowi humor. Uśmiechał się radośnie, nucił pod nosem przy przygotowywaniu jedzenia i ciągle zerkał na telefon. Raz nawet wziął mnie na ręce i zaczął ze mną tańczyć po kuchni, przez co zrobiło mi się niedobrze i prawie puściłem na niego pawia. Kto by przypuszczał, że uwaga innego samca aż tak może drugiego człowieka podbudować.
Gdy telefon wreszcie zadzwonił, Emil omal nie zabił się o własne nogi, próbując jak najszybciej się do niego dostać. Potem wziął głęboki oddech i celowo odczekał dłuższą chwilę, pozwalając mu dzwonić przez kilka długich sekund. W końcu odebrał, zagryzając dolną wargę i wyraźnie się denerwując.

– Halo?... Och, cześć, Patrick! – Już nie udawaj takiego zaskoczonego, Emil, wysiałeś nad tym telefonem jak sęp od czterech długich dni. – Mecz koszykówki?... Nie, nie, chętnie pójdę. Dawno nie byłem na żadnym meczu… Okej, w takim razie czekam na wiadomość…  Co? – Emil zaśmiał się radośnie. – Nie, nie, już więcej nie uciekł. Jest zaskakująco grzeczny. – Tu spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. – Haha, okej, pozdrowię go… Mhm… Do zobaczenia, pa.
Gdy tylko się rozłączył, aż podskoczył z radości, wyrzucając zaciśniętą pięść w powietrze. Aż tak się cieszył na spotkanie z Patrickiem? Już dawno nie widziałem na jego twarzy tak ogromnej radości, więc aż na chwilę zaparło mi dech w piersiach. Emil go polubił. I Patrick też musiał go polubić choć trochę, skoro wymienił się z nim numerem i wyszedł z inicjatywą. To oznaczało, że był zainteresowany. Musiałem tylko się upewnić, czy polubił Emila w ten sam sposób, co Emil najwyraźniej polubił jego.
– Cola, masz pozdrowienia od Patricka – powiedział mi Emil, czochrając mnie za uszami. – I zaprosił nas w weekend na towarzyski mecz, który jego drużyna zagra z innym uniwersytetem. Nawet powiedział, że możesz przyjść ze mną. Co ty na to?
A co za różnica? I tak mnie tam wyciągniesz, czy będzie mi się to podobać, czy nie.
Zamerdałem ogonem, pokazując mu, że też się cieszę na to wyjście, bo to przecież o wariata Emila tutaj chodziło. Moja aprobata najwyraźniej wprawiła go w jeszcze lepszy humor, bo wyszczerzył się do mnie i pocałował mnie w pyszczek.



Jak pewnie się domyśliliście, tytułowy Cola to... zwariowany psiak. Psiak, który całym serduchem kocha swojego właściciela i pragnie dla niego jednego: miłości. Gdy na jego drodze staje Patrick, Cola po raz pierwszy jest bliski osiągnięcia celu. 

Tyle ode mnie na dzisiaj ;) 
Pozdrawiam!


4 komentarze:

  1. Już się cieszę. Mam nadzieję, że Cola da radę, bo zwariowany właściciel to mnóóóóstwo pracy:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg <3 juz teraz moge powiedziec ze kolejne cudo na twoim blogu rośnie <3
    Wenyyy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam. Tekst świetny. Pies genialny. Bardzo udany pomysł z tym psiakiem. Doskonale się bawiłam czytając Colę. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)