niedziela, 27 maja 2012

8.Rodzinny dom


Z powodu choroby Tom nie musiał chodzić do szkoły i przedłużył sobie wolne o dwa dni. Bill dosyć często do niego zaglądał i, o dziwo, troskliwie opiekował. Nadal oczywiście sypał sarkazmem na lewo i prawo i był wredny, ale spełniał każdą zachciewajkę bliźniaka. Tom natomiast przegrał z chorobą, która pozbawiła go zwyczajowego sarkazmu oraz złośliwości i nie miał sił ani ochoty wykorzystywać uległości Billa. Można więc powiedzieć, że te dwa dni były względnie spokojne i Tom powoli dochodził do siebie.
W sobotę przyszli do niego koledzy. Nie uwierzyli mu, że jest chory i postanowili to sprawdzić. Poza tym Geo był ciekawy jak dom wygląda w środku i skorzystał z okazji.
- Ty naprawdę jesteś chory – stwierdził ze zdziwieniem Gus, gdy tylko przekroczył prób pokoju i zobaczył Toma.
Dredziarz prychnął.
- No, pewnie, a czego się spodziewałeś?
- No, nie wiem. Myśleliśmy, że ściemniasz – mruknął Geo. – Zajebista chata – dodał, siadając na brzegu łóżka. – Też bym chciał dostać coś takiego.
- To nie moje. Już ci mówiłem, że jestem jedynie biedakiem z bidula.
- Gdzie masz swojego braciszka? – spytał Geo, rozglądając się podejrzliwie. – Nie chciałbym się tu gdzieś na niego natknąć.
- Pewnie jest u siebie. Przeszkadza ci?
Gus i Geo wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Co? O co wam chodzi?
- No, po prostu… Twój braciszek jest jak z innej planety – mruknął Gus, poprawiając okulary.
- To znaczy? – dopytywał Kaulitz.
- No, jest dziwny – wyjaśnił Geo. – Byłem kiedyś w waszej szkole, bo musiałem pogadać z Tiną i go zobaczyłem. Nikomu nie pozwalał się dotknąć, ciągle zadzierał nosa i patrzył na wszystkich z góry… Wiem, że nie powinienem go oceniać, ale nie lubię go. Nie chcę mieć nic wspólnego z kimś takim.
- Nie jest taki zły.
- Chyba żartujesz – prychnął Gus. – Widziałeś zdjęcia z jego sesji? To jakiś totalny psychol, ciągle ubiera się na czarno i wygląda jak śmierć. Już nawet pomijając makijaż, jest po prostu… dziwny. Źle mu z oczu patrzy.
Tom zamrugał jedynie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Jego przyjaciele mówili to, co czasami sam myślał o bliźniaku, ale… Poczuł złość na nich, że oni go tak źle postrzegają. Nie chciał tego, czuł, że to nie do końca tak. Ale jak to wyjaśnić komuś, skoro sam tego nie rozumiał? Fakty przeczyły temu, co mówiło mu serce.
- Może nam się tylko wydaje – dodał Geo, widząc wzrok Dredziarza.
- Może. Ciężko go rozgryźć – przyznał Tom. – Chyba nici z naszej imprezy, jestem uziemiony. Jeszcze te dwa dni chciałbym zostać w domu. Głowa omal mi nie eksploduje.
- Jasne, to widać. Znalazłeś kogoś na miejsce wokalisty?
- Nie, nigdzie nikt nie rzucił mi się w oczy. A wy?
- Nic. Znaczy, było kilka osób, ale mam wrażenie, że to nie to. Nie ten głos pod muzykę, którą chcemy grać. To musi być ktoś z prawdziwym talentem, a tamci… Po prostu się nie nadawali.
Wszyscy westchnęli jak jeden mąż.
- Nie będziemy ci przeszkadzać, widziałem, że jesteś śpiący – powiedział Geo. – Pójdziemy już sobie…
- Możecie zostać jeśli chcecie, najwyżej odpłynę. Sara was odprowadzi.
- Ta hot pokojówka? – zainteresował się Geo, za co dostał po głowie od Gusa.
- Hej, no co?!
Tom zaśmiał się.
- Nic, spadamy. Zdrowiej szybko, w przyszłym tygodniu się nie wywiniesz, TOM.
- Dobrze, GUS.
Geo wywrócił oczami i obaj wyszli z pokoju. Tom pokręcił jedynie głową. Cieszył się, że ich poznał.
Weekend był nudny i ciągnął się jak flaki z olejem. W niedzielę wieczorem przyszedł Bill. Nadzorował bliźniaka, żeby dobrze zmierzył sobie gorączkę. To przez niego Tom nie mógł się ruszyć z pokoju – Bill po prostu mu zabronił i zabrał klucze od drzwi, tak że Tom nie mógł wyjść.
Gdy zmierzył gorączkę, oddał termometr bratu.
- Zadowolony? – spytał Dredziarz sarkastycznie.
Bill spojrzał na niego, unosząc jedną brew.
- Oczywiście. Wyzdrowiałeś bez pomocy lekarza. Widzisz, jaki jestem zdolny?
- Dzięki za pomoc, o panie – mruknął Tom.
Czarny wzruszył ramionami.
- No, skoro już wyzdrowiałeś, nie muszę być dla ciebie miły Aha, już przedstawiłem naszą prezentację o rozpadzie ZSRR. Dostaliśmy po bardzo dobrym. Nie musisz mi dziękować – i wyszedł.
- Ty…!
Tom zastanowił się chwilę. Skoro Bill nie zamierzał już być dla niego miłym, wojna nadal trwała. Zachichotał na myśl o psikusie, który zamierzał mu zrobić.
Ustawił sobie budzik na czwartą rano i zakradł się do łazienki. Z wrednym uśmiechem na ustach wziął do ręki kostkę mydła i bardzo dokładnie nasmarował nią podłogę od strony pokoju Billa. Wysmarował taki obszar, że nie było mowy, żeby Bill nie wyrżnął orła. Sprawdził to – nawet jego but fajnie się przejechał po nasmarowanej powierzchni.
Z zadowolonym uśmiechem otrzepał ręce i poszedł do swojego pokoju. Nie był śpiący, przez ostatni tydzień wylenił się za wszystkie czasy.
Położył się na łóżku i leżał, słuchając cicho muzyki. Mniej więcej półtorej godziny później usłyszał głośne ŁUP i dziki wrzask.
- TOM!!!
Dredziarz wstał z łóżka, chichocząc cicho. Zarzucił sobie torbę na ramię.
ŁUP!
Kolejny wściekły wrzask. Tom wyszedł z pokoju zadowolony z siebie.
Tym razem on wygrał bitwę.
Podczas śniadania Bill nie odezwał się nawet słowem, rzucając bliźniakowi złe spojrzenia. Tom zawzięcie je ignorował, robiąc minę niewiniątka. Chciało mu się śmiać. Akurat kończyli, gdy do jadalni wszedł zaspany Andreas Daniels. Spojrzał na bliźniaków niepewnie, ale nie zamierzał rezygnować ze śniadania.
- Cześć, chłopaki.
- Cześć – powiedział Tom z uśmiechem.
Bill prychnął cicho. Wstał od stołu, patrząc morderczo na brata i wyszedł z jadalni z dumnie uniesioną głową. Dredziarz zachichotał, nieomal parskając w swój kubek z herbatą.
- Coś nie tak? – zdziwił się mężczyzna.
Tom tylko pokręcił przecząco głową, wstając od stołu. Ten dzień zapowiadał się fenomenalnie.
W limuzynie również panowała cisza. Bill spalił rekordową ilość fajek – pięć. Gdy wychodził z samochodu pod szkołą, trącił Toma barkiem. Dredziarz tylko zaśmiał się, chociaż nie miał zamiaru prowokować bliźniaka. Po prostu Czarny strzelał genialne miny i wyglądał bosko, kiedy się naburmuszył.
- Przestań rżeć! – warknął wściekły, popychając bliźniaka.
Tom poprawił czapkę, która zsunęła mu się głębiej na oczy i uśmiechnął się lekko do brata.
- O co ci chodzi? Strasznie się rzucasz od samego rana.
- Dobrze wiesz, o co.
- No, właśnie nie bardzo.
Bill fuknął coś tylko i wściekły poszedł do szkoły. Carlos odetchnął z ulgą, że nie doszło do kolejnej bójki i pospiesznie odjechał. Telefon Dredziarza zawibrował w kieszeni, więc odebrał go pospiesznie, idąc do szkoły.
- Halo?
- Cześć, Tom. Masz chwilkę?
- Ella! – ucieszył się, przystając. Kilka osób przypatrywało mu się dziwnie. – Rety, cześć! Już myślałem, że o mnie zapomnieliście.
- Chciałbyś. Wszyscy za tobą tęsknią. Nawet Dan się o ciebie pytał. Możesz teraz rozmawiać?
- Tak, lekcje jeszcze się nie rozpoczęły. Właśnie szedłem do szkoły.
- Chodzisz na pieszo?
- Nie, Carlos nas podrzuca codziennie rano.
- Carlos? Nas?
- No, Carlos to szofer. Ella, wiedziałaś, że mam brata? Bliźniaka?!
- Um… Obiło mi się o uszy.
- Ella! Czemu mi nic nie powiedziałaś?! Omal zawału serca nie dostałem, kiedy się o tym dowiedziałem.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę.
- Też mi niespodzianka.
- Jak sobie radzisz?
Tom westchnął.
- Nie jest najgorzej. Poznałem na imprezie dwóch…
- Imprezie?
- Takiej… szkolnej. No, wiesz… No, i poznałem dwóch kolesi. Gram razem z nimi, jest naprawdę super. Brakuje nam tylko wokalisty, ale mamy już kilka dobrych kawałków i w ogóle…
- Czyli nie żałujesz, że tam jesteś?
- Kpisz sobie ze mnie? Ella, to dom wariatów! Gra w zespole to jedyna dobra rzecz, jaka mi się przytrafiła. Jedyna! Reszta to istny koszmar!
Kobieta zaśmiała się, słysząc jego oburzenie.
- Naprawdę? Czemu?
- Mój nowy stary daje mi dziesięć tysięcy kieszonkowego co miesiąc – żalił się Tom, chowając się za jakimś murkiem, żeby nikt go nie usłyszał. Usiadł pod ścianą na trawie, rzucając plecak gdzieś obok siebie. – Dziesięć tysięcy, rozumiesz? Za tyle forsy można dobrze żyć przez jakieś pół roku! Stara to jakaś fanatyczka kasy. Przepuści wszystko, co tylko wpadnie jej w ręce. Planuje podróż dookoła świata i wydała moje miesięczne kieszonkowe zaledwie w jeden dzień. W dodatku pierwszego dnia Bill zabrał mnie do jakiegoś sklepu dla multimiliarderów i nakupił mi oryginalnych ciuchów na sześćdziesiąt tysięcy! I jeszcze… - przerwał mu radosny chichot. Naburmuszył się. – Nie śmiej się, to naprawdę nie jest zabawne! On jest straszny, traktuje mnie jak kupę gówna i w dodatku jest nieobliczalny…
- Bill to twój brat, tak?
- No! On jest jakimś tam modelem, jak go zobaczyłem pierwszy raz omal nie zszedłem na zawał. Ella, on był pomalowany! Serio, wyglądał jak jakaś niezła dupa i przez chwilę nie wiedziałem, jakiej jest płci! Poczułem się totalnie kiczowato! On miał na sobie rzeczy warte fortunę, a ja jakieś łachy z lumpa. I wyrzucił Simone z limuzyny, a Carlos nawet się tym nie przejął.
- Dużo się wydarzyło…
- Bardzo! Ścigaliśmy się prawdziwymi autami!
- Dobry żart.
- Serio! Ja i Bill, jego znajomy nam pozwolił. Zremisowaliśmy i obaj byliśmy wściekli. No, i  byłem chory przez ostatni tydzień.
- Chory? Gdzie się tak…
- W domu. Bill wylał na mnie wiadro lodowatej wody! Ella, zabierz mnie stąd, ładnie cię proszę! Ten dom to naprawdę jakiś dom wariatów. Takie rzeczy, jak tam się dzieją… Masakra, to jest gorsze niż Moda na sukces, którą kazałaś mi oglądać za karę.
- Przesadzasz.
- Wcale nie! Czemu nie mogę wrócić?! Matka nawet się do mnie nie odzywa, zupełnie, jakby mnie nie było.
- Źle cię traktują?
Dredziarz jęknął.
- Niby nie, ale… Simone oskarżyła mnie o kradzież pieniędzy Billa, ale on jej nie uwierzył. I… No, po prostu. Ella. Źle mi tutaj. Tęsknię za wami – głos niespodziewanie mu się załamał. – Wszystko jest do kitu. Nie mam za bardzo z kim pogadać. Służba ciągle mi mówi na „pan”, Bill traktuje mnie z dystansem, matka się do mnie nie odzywa… Tam jest tak do dupy, tak zimno… Ja nie chcę tu być. Chcę do chrapiącego Dana, lodówki pełnej czekolady, którą zawsze wyżerałem nocą. Chcę mieć nasze spotkania grupowe z psychologami, czas wyznaczony na odrabianie lekcji i doprowadzanie cię do rozpaczy mega trudnymi zadaniami z chemii. Chcę robić psikusy naczelnemu i piec z młodymi ciastka. Chcę się ostro seksić z Matem, kiedy nikt tego nie widzi i martwić się jakąś pałą w szkole. Tu jest do dupy.
- Bardzo bym chciała, żebyś do nas wrócił, ale to niemożliwe. Przykro mi, Tom. Jestem tutaj tylko opiekunką. Załatwienie papierów adopcyjnych to bardzo poważna sprawa. Musiałoby stać się coś naprawdę złego, żebyśmy mogli cię zabrać.
- A gdyby ona chciała mnie oddać z powrotem?
- Cóż, to chyba jedyne wyjście. Jeśli naprawdę ci zależy na powrocie, spróbuj z nią o tym porozmawiać. Jeśli naprawdę traktuje cię tak jak mówisz, prawdopodobnie żałuje, że cię wzięła. Może spełni twoją prośbę i odda cię z powrotem.
- Byłoby fajnie… A… jak Mat?
- Przez pierwsze dwa tygodnie był strasznie przybity, ale chyba już się pogodził z tym, że wyjechałeś. Tęskni za tobą.
Tom usłyszał dzwonek na lekcję. Westchnął cicho.
- Ja też za nim tęsknię, chociaż po prawdzie, tyle się tu dzieje, że nawet nie mam zbytnio czasu o was myśleć. Jak tak dalej pójdzie, wyląduję na oddziale zamkniętym.
- Dasz sobie radę, Tom. Jesteś silny.
- Pozdrów wszystkich ode mnie i uściskaj, dobra? Powiedz, że bardzo za nimi tęsknię.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się cieplutko i dobrze się ucz.
- Mhm… Zadzwonisz jeszcze kiedyś?
- Pewnie. Do usłyszenia.
Tom rozłączył się i z westchnieniem wstał. Mrucząc coś do siebie, założył sobie plecak na jedno ramię i poszedł na lekcję. Nadal dosiadał się do Billa, co Czarnego niezwykle irytowało. Po kilku lekcjach nie wytrzymał. I wtedy… znowu to się stało.
Zaczęły się drobne utarczki słowne, popychanie, i nim ktokolwiek się obejrzał, bliźniacy już tarzali się po korytarzu, bijąc się zawzięcie i obrzucając wyzwiskami. Długo to jednak nie trwało, bo zaledwie po krótkiej chwili dwóch w miarę rozgarniętych chłopaków rozdzieliło braci, nie bardzo wiedząc, jak ich uspokoić.
Żaden nie musiał nic mówić, żeby wiedzieć, o co poszło. Po prostu. O całokształt. Tak jak niektóre przyzwyczajenia Toma działały Billowi na nerwy, tak zachowanie Billa wkurzało Toma.
- Co tu się dzieje? – spytał jeden z dyżurujących nauczycieli. Jeden rzut oka na chłopaków wystarczył, by wyciągnąć odpowiednie wnioski. – Do dyrektora, obaj.
Żaden nawet nie zaprotestował.
Bill miał kamienną twarz, chociaż jego dolna warga była lekko opuchnięta i krwawiła. Tom za to czuł bolesne pulsowanie w okolicach oka i już wiedział, że bez lima się nie obejdzie.
Dyrektor przyjął ich od razu, sadzając ich na krzesłach obok siebie. Obaj patrzyli na siebie z jawną niechęcią. Tom miał nadzieję, że wkrótce wróci do domu dziecka i zapomni i tym wszystkim, co tu miało miejsce. Nie chciał tu być.
- O co poszło? – spytał mężczyzna, patrząc na nich znad okularów.
Cisza.
- Pytam, o co?!
- O całokształt! – powiedzieli jednocześnie. Spojrzeli na siebie morderczo. – Nie małpuj mnie!
- Kto zaczął?
Bill spojrzał w bok, a Tom wzruszył ramionami
- Tom?
- Po prostu. Taka mała, braterska sprzeczka. Nic więcej.
- Braterska? Ach, tak, Tom Kaulitz. Mama cię odnalazła – Czarny prychnął – i… Coś panu nie pasuje?
Bill nie odpowiedział.
- Dopiero od niedawna uczęszczasz do naszej szkoły, a Bill od początku. Jeśli macie jakieś problemy z dogadaniem się, idźcie do szkolnego pedagoga, na pewno wam pomoże.
- To on ma problem – mruknął Tom.
- Nie mam żadnego problemu! To ty je stwarzasz! – odszczeknął się Bill.
- Ja? A niby jak?
- Specjalnie mnie drażnisz!
- Ja ciebie? A kto wylał na mnie wiadro zimnej wody?!
- Sam się o to prosiłeś!
- Ty o swoje też, więc mnie nie denerwuj!
- Jesteś cholernie irytujący. Po co w ogóle przyjechałeś z tego pieprzonego bidula?!
Tom zezłościł się.
- Jakby nie miałem wyboru, wiesz?! – krzyknął rozsierdzony, aż wstając z miejsca. – Nie chciałem tu przyjechać! Gdybym tylko mógł, z prawdziwą przyjemnością bym tam został! Wolę mieć na łbie ze dwadzieścia bachorów poniżej dziesiątego roku życia niż użerać się z tobą i całą tą pieprzoną rodzinką. Skoro tak bardzo drażni cię moja obecność tutaj, to przekonaj Simone, żeby oddała mnie z powrotem! Wszyscy będą szczęśliwi.
- Tom, us… - zaczął dyrektor.
- Nie, nie mam zamiaru!
- Tom!
- Co? Boi się pan usłyszeć prawdę? Ta rodzina jest nienormalna! Postrzelona! To jacyś sekciarze albo nie wiem co jeszcze! Mam tego dość!
Odwrócił się na pięcie i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Nie przejmował się, że narobił sobie kłopotów. Mniejsza o to!
Zerwał się z reszty lekcji i błądził po mieście, próbując jakoś wyładować swoją złość. Tylko Bill potrafił wyprowadzić go z równowagi do tego stopnia. Zjadł dwie całe tabliczki czekolady i popił jakimś soczkiem. Wracając do domu, dwa razy zwymiotował. Miał jeszcze spory kawałek, kiedy zatrzymało się przy nim jakieś sportowe auto. Kierowca opuścił szybę.
- Hej, Tom. – O, nie, to Andreas, pomyślał Dredziarz. – Dobrze się czujesz? Jesteś biały na twarzy.
- Tak jakby – uśmiechnął się blado.
- Podrzucić się do domu? Właśnie wracam.
Tom już chciał się zgodzić, kiedy przypomniał sobie obietnicę złożoną Billowi. Nie był człowiekiem, dla którego obietnice przestawały mieć znaczenia podczas kłótni i miał zamiar jej dotrzymać.
- Nie, dzięki. Lepiej się przejdę.
- Ale po co? Przecież mogę…
- Naprawdę dzięki.
Daniels zmrużył oczy.
- Bill ci coś o mnie mówił, prawda?
Serce Toma zaczęło bić szybciej. Wzrok mężczyzny nie wróżył nic dobrego.
- Co? Nie, nic. Co niby miał powiedzieć?
- Ty mi powiedz. Musiał ci coś nagadać, skoro nie chcesz ze mną jechać.
- Nic osobistego. Rzygałem i po prostu to chyba nie jest najlepszy pomysł. Naprawdę, wolę się przejść, może mi minie.
Andreas spojrzał na niego podejrzliwie. Tom starał się zachować spokój i patrzyć mu prosto w oczy. Ci, którzy uciekają wzrokiem w bok, kłamię.
Mężczyzna westchnął.
- W porządku. Skoro nie chcesz. Widzimy się na obiedzie.
Na samą myśl o jedzeniu Dredziarz zrobił się zielony i ponownie zwymiotował na trawnik.
- Boże! – Andreas wyskoczył z samochodu i stanął obok niego. Tom chwycił się za brzuch, biorąc głęboki oddech. – Może lepiej zawiozę cię do szpitala? Nie wyglądasz za dobrze.
- Po prostu… nie wspominaj o jedzeniu. Tyle wystarczy.
Daniels wyglądał na zaniepokojonego.
- Samochodem będzie szybciej. Przecież nic ci nie zrobię.
- A… jak mnie zemdli jeszcze bardziej?
- To tylko samochód. Wsiadaj.
- Nie chcę do szpitala.
- Dobra, pojedziemy do domu.
Tom nie miał wyjścia. Dając sobie mentalnego kopniaka, usiadł z przodu i zapiął pas. Andreas patrzył na niego z autentyczną troską, co zbiło nastolatka z tropu. Przecież Bill mówił…
Pozory mylą, pomyślał. Skoro Bill aż tak się do niego wtedy rzucał, musiał mieć jakiś powód. Andreas musiał mu coś zrobić. Jeśli będę słuchał każdego po kolei, nigdy się niczego nie dowiem. Bill to mój bliźniak. Czuję, że nie kazałby mi się trzymać od niego z daleka, jeśli nie miałby powodu. Trudno, muszę mu zaufać.
- Dlaczego pan myślał, że Bill mi coś nagadał? – zapytał, gotów wreszcie odkryć prawdę. – Nie lubi go pan?
Andreas westchnął.
- To bardzo długa historia – mruknął Daniels, posępniejąc. – Po prostu… Kiedyś mieliśmy okazję się spotkać prywatnie. Simone jeszcze wtedy nie była z Gordonem… Zaszło między nami wielkie nieporozumienie i Bill na tym ucierpiał.
- W jakim sensie?
- Cóż… Naprawdę ci nie mówił?
Tom pokręcił przecząco głową, mlaskając cicho. Wciąż czuł w ustach smak wymiotów.
- Masz, napij się – rzekł Andreas, podając mu butelkę wody mineralnej. Tom przyjął ją z wdzięcznością. – Bill ma silny charakter. Doszło między nami do starcia, które przegrał. Był z tego powodu bardzo zły i zraniony. Nienawidził ludzi mojego pokroju – bogatych, pewnych siebie. Uważał, że traktujemy innych ludzi przedmiotowo. Chyba miał trochę racji.
- Czemu on tak bardzo nie lubi Simone?
- To dziwka, nic dziwnego, że jej nie lubi. Dobrze, że ma chociaż na tyle jaj, żeby jej trochę uprzykrzyć życie.
- Trzymasz jego stronę? Myślałem, że go nie lubisz.
- Dlaczego? Lubię go, nawet bardzo. Imponuje mi, ale nie mów mu tego, dobrze? Wiem, że mną gardzi. Co do Simone… Nie ufaj jej, Tom. Gordon jest ślepy i nadal jej wierzy, ale Bill przejrzał ją na wylot. Nie daj się w nic wciągnąć, bo będzie po tobie.
- Ale… - Dredziarz ugryzł się w język, żeby czasem się nie wygadać, że coś podobnego o nim powiedział Bill. – Nic z tego nie rozumiem.
- Jak się dogadujesz z Billem? Jesteście bliźniakami, ponoć więź między wami jest bardzo silna.
- Może. Nie wiem. Bill mnie nie lubi. Ja jego… chyba też niezbyt. Jest strasznie zamknięty w sobie, wredny, tajemniczy. Sam nie wiem, co o nim myśleć.
Pff!, akurat, pomyślał Tom. Jeśli myślisz, że ci powiem o tym, co naprawdę do niego mam, grubo się mylisz. Zresztą, ciekawe co byś powiedział, gdybym ci opowiedział historię z naszym zakładem i to, że lubię się gapić na jego gołą dupę?
- Chcę dzisiaj pogadać z Simone, żeby oddała mnie z powrotem – mruknął cicho, ponownie pijąc wodą.
- Dlaczego? – zapytał ze zdumieniem Andreas. – Przecież masz wszystko, czego możesz zapragnąć.
- To tylko pieniądze. Wiadomo, każdy chce je mieć, ale ja… Tęsknię za domem dziecka. Tam zawsze jest gwar, wszędzie pełno ludzi. Codziennie chodziliśmy w coś grać na boisko albo halę sportową. Pomagałem dzieciakom odrabiać lekcje, uczyłem je grać na gitarze… Było naprawdę fajnie, tak… rodzinnie. Miałem swoich znajomych i przyjaciół, było mi tam dobrze. Tutaj wszyscy się drapią o pieniądze albo Bóg wie co jeszcze, ciągle wybuchają tylko kolejne kłótnie. To nie dla mnie. Nie chcę takiego życia. W domu dziecka uczą nas być ze sobą szczerymi, uczą pomagać sobie nawzajem, chronić się. Tutaj za dziesięć dolców utopiliby mnie w łyżeczce wody.
- Nie rób tego – powiedział mężczyzna, wzdychając cicho. – Bill cię potrzebuje. Nie potrafię ci tego wyjaśnić, po prostu uwierz mi na słowo. Poczekaj jeszcze trochę, co się będzie działo.
- Co ma się dziać?
- Za jakieś trzy miesiące ma być ślub Simone i Gordona. Poczekaj do tego czasu.
- Dlaczego?
- Mam złe przeczucia. Pomyślisz nad tym?
- Ok, ale nic nie obiecuję.
- Fajny z ciebie chłopak – zaśmiał się Daniels, łapiąc Toma za kolano. Jeśli nastolatka zdziwił ten gest, nie dał nic po sobie poznać.
- Mógłby się pan zatrzymać? – odezwał się nieoczekiwanie.
- Po co?
- Ja znowu… znowu muszę…
Andreas westchnął tylko i zatrzymał samochód. Tom pospiesznie otworzył drzwi i zwymiotował. Gdyby nie pasy, zapewne wypadłby na trawnik.
Nastolatki to dziwne stworzenia, pomyślał Andreas. Za to jakie piękne…


***
Nie sprawdzałam błędów, które mogą być sprzeczne z tymi wcześniejszymi rozdziałami. Zwyczajnie nie mam na to sił, ale od ostatniej notki trochę minęło, więc wstawiam to teraz. Poprawię przy najbliższej okazji. Mam nadzieję, że się podobało.
Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam!
 

14 komentarzy:

  1. Podobało mi się i coraz bardziej nie wiem, co tu się dzieje. Chodzi o Billa, Andreasa i Simone. I powiem Ci, że fajnie mi z tego powodu. Dobrze jest nie wiedzieć od razu wszystkiego. Opowiadanie wtedy jeszcze bardziej jest ciekawsze. :D
    A chłopcy biją się na każdym kroku. Tom wyzdrowiał i zawieszenie broni skończone. Kto się lubi ten się czubi. A oni nie tylko się czubią, ale walczą ze sobą, jak dwa koguty. Oj, to miłość, tylko jeszcze o tym nie wiedzą.
    Andreas położył rękę na kolanie Toma, a potem "Nastolatki to dziwne stworzenia, pomyślał Andreas. Za to jakie piękne…" Tak, to on skrzywdził Billa, tylko to nie był zwykły gwałt. To coś więcej. O wiele, wiele więcej. Simone sprzedała mu syna? Czyżby była, aż tak łasa na kasę, że nic jej już nie obchodzi? I co ma się wydarzyć w dzień ślubu? Andreas powie prawdę. Ale to jeszcze trzy miesiące, a w tym czasie może wydarzyć się bardzo dużo.
    Weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się. świetne jak zawsze.
    Nie ma co się rozpisywać, bo wiesz co myślę o twoim opowiadaniu ;)
    Jest świetne, cool, zajebiste, odlotowe, powalające, zaskakujące, mega, extra, bombowe, idealne itede itepe !!
    Czekam na next i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Błędów to ja nie zauważyłam. Ale nadal nie wiem o co chodzi z Andreasem. To intrygujące...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba:) Zastanawiam się co będzie dalej... Nie do końca wiem o co w ty wszystkim chodzi ale myślę że w kolejnych odcinkach zacznie się to wyjaśniać... Zastanawia mnie to co wydarzyło się pomiędzy Bill'em i Andreas'em... Mam nadzieję że Simone nie jest aż taką wredną suką żeby sprzedać własnego syna...
    Pozdrawiam cieplutko i życzę mega weny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde no! Kocham ten blog!! ^^ Mimo, że nie lubię fanfików o aktorach, piosenkarzach i wgl. to ten mi się bardzo podoba. ;) WENY! dodawaj szybko następny! :D I do Odkryć Siebie też dodaj szybko!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy odcinek,powoli odsłaniasz kolejne tajemnice i wciągasz w nowe.Podoba mi się ta atmosfera niedomówień w twoim opowiadaniu.Nie wiem o co chodzi a Andreas'em ale czuje,że to będzie jakiś max szok jak wszystko wyjdzie na jaw.Kiedy w końcu te bliźniaki spoważnieją???jak dzieci,biją się i obrazają,ale uwielbiam ich za to. Jesli będziesz miała chwile zapraszam na mojego bloga www.kreatywnosc-uczuc.blogspot.com to opowiadanie o Addomy. Komentarze mile widziane.Buziaki czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten Andreas jest jakiś podejrzany, ale co do Billa, to ma rację. Powinien zostać i pomóc mu. Bo Bill tego potrzebuje.
    http://automatic-darksideofthesun.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czaję O.O.
    Podczas kłótni Toma z Billem, kiedy ten mu odpierdalał wiksy, że Bill wykrzyczał mu, że powinien wrócić do domu dziecka, a przecież sam chciał go ściągnąć..
    Nie wiem czy to było specjalnie, czy nie?

    A i jeszcze jedno...
    Co robiła ręka Andreasa, na nodze Toma? Czy on planuję... Mój Boże... Nie mów mi, że on chcę mu zrobić krzywdę.

    Ogólnie świetne! Hahaha! Biedny Bill, musiał go nie źle tyłek boleć, podczas upadku !

    P.S.: Sorry, że dopiero teraz. Czytałam to rano, a przed chwilą dorwałam kompa.


    P.S 2.: Mam nowe gg: 43252090.

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie jestem za tym, żeby Tom powrócił do domu dziecka. Widać, że bardzo tęskni za tamtym życiem, a to teraźniejsze... cóż, jest nie dla niego.
    Nie podobają mi się te dwie ostatnie myśli Andreasa >.< A moja wersja, że on wcześniej zgwałcił Billa nadal się utrzymuje. Oby jednak Tomowi krzywdy nie zrobił...
    Może to dziwne... ale ze wszystkich osób w Twym opowidaniu, najbardziej nie podoba mi się Bill. Po prostu jego charakter mnie najbardziej ze wszystkiego irytuje! Simone jeszcze zniosę, jak cie mogę, ale Billa już nie xd
    Chociaż mimo wszystko, nadal ciekawi mnie jak dowiedzą się, że Bill potrafi śpiewać. Chyba, że to nie on będzie śpiewać...
    Czekam na kolejny odcinek :D
    PS Nowy odcinek http://this-is-sad-reality.blogspot.com/ ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy odcinek http://this-is-sad-reality.blogspot.com/ xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznam szczerze, że prowadząc bloga człowiek nie wyobraża sobie dnia bez internetu, a kiedy przestaje to robić, nagle jest jakiś taki... wolny. To coś w formie wytłumaczenia i przeprosin za to, że nie jestem tu na tyle często, na ile bym chciała. Pozwolę sobie odnieść się do poprzedniego odcinka - czyli Andreas jednak nie jest niewinny, po ostatnim zdaniu w powyższej części coraz bardziej zaczynam podejrzewać, że jest po prostu pedofilem. Strasznie pomieszałaś mi w głowie, czego ci gratuluję, bo raczej sceptycznie podchodzę do sytuacji, w których coś usiłuje zmienić moją opinię na czyjś temat w zaledwie kilka minut, a mimo wszystko wizja dobrego Andreasa wydała mi się być ostatnio naprawdę kuszącą, teraz z kolei znowu po przeczytaniu zaledwie dwóch odcinków jestem skora uwierzyć, że coś z nim jest nie tak - jak tak dalej pójdzie, to chyba zwariuję ;D . Poza tym Bill jest słodki kiedy tak dba o Toma i kiedy staje w jego obronie, a później daje mu taki wykład - wszystko to w trosce o jego bezpieczeństwo. Jeśli chodzi o aktualny odcinek, chociaż jest fajnie, kiedy między braćmi panuje pokój, to zdecydowanie ciekawiej jest w chwilach, kiedy prowadzą swoją wojnę. Ich pomysły są coraz lepsze, aż się boje, co jeszcze dla nich wymyślisz ;D Ale zmartwiło mnie to, że Tom tak bardzo chce stamtąd wyjechać, że chce wrócić do swojego dawnego życia. Z jednej strony doskonale go rozumiem, ale z drugiej myślałam, że choć trochę przyzwyczaił się już do tej zmiany i że nie przyjdzie mu tak łatwo mówienie o tym, że tak po prostu zostawi Billa i wróci do domu dziecka. Chyba za bardzo idę do przodu z uczuciami, zbyt wiele oczekuję w zbyt krótkim czasie, ale po prostu już się nie mogę tego wszystkiego doczekać ;)
    Generalnie jest coraz lepiej, z każdym odcinkiem coraz bardziej wczuwam się w tę historię, coraz chętniej zagłębiam się w kolejne zdania i coraz częściej w wolnych chwilach próbuję rozpracować całą tę sytuację, która ma miejsce w tym domu. Także z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  12. super... będzie ciekawie... podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  13. Śmiać mi się chce z całej tej sytuacji z Tomem.. Rzyganie na trawnik - me gusta."Bill cię potrzebuje." - o jejku jejku.. Czy tylko dla mnie to brzmi tak uroczo?? x333 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)