czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 25


Lucas
Myślenie nigdy nie było moją mocną stronę. Nie chodzi mi o to, że jestem głupi, bo nie jestem, ale czasami, kiedy miałem podejmować jakieś ważne decyzje, nie potrafiłem na spokojnie tego przemyśleć. Zazwyczaj działałem instynktowo i tak jakoś mi zostało. Teraz jednak leżałem na łóżku i... myślałem.
Nie, myślenie nie boli. Wbrew temu, co, oczywiście, zawsze na ten temat sądziłem. Zastanawianie się jednak nad tym, czy jestem gejem, zdecydowanie bolesne było.
Przez dłuższy czas nic nie mogłem wykombinować, aż wreszcie znalazłem łatwy sposób, jak to sprawdzić. Przypomniałem sobie, jakich chłopaków najczęściej brałem za gejów i tych, którzy nimi naprawdę byli. Jeśli chodzi o zachowanie, to fakt, ostatnio Andy mnie zmiękczył. I rżnięcie go w ten ciasny tyłek było mega przyjemne, a laski przestały mnie interesować. Zdecydowanie zbyt często myślałem o seksie analnym i, o zgrozo, miałem sny erotyczne o facetach. Jakby tego było mało, ostatnio przyłapałem się na przyglądaniu dupie jakiegoś naprawdę przystojnego gościa. Nie, żeby był ładniejszy ode mnie, ale było na co popatrzeć. Możecie jednak wyobrazić sobie moją minę, kiedy się zorientowałem, co robię.
Westchnąłem ciężko. Gej.
Lukas Brey gej. Cholera, nawet się rymuje...!
Jęknąłem cicho.
- Lukas!
- Już idę!
Wstałem z łóżka i ziewając głośno, zszedłem na dół. W kuchni urzędowała gosposia, przygotowując mi śniadanie. Nalałem sobie soku i usiadłem przy stole. Czułem zapach przygotowywanego posiłku i aż zaczęło mi burczeć w brzuchu.
- Chciałam z tobą porozmawiać - powiedziała, stawiając przede mną talerz pełen naleśników obficie polanych syropem.
- Hm? O czym? - zdziwiłem się.
- W tym roku dostałam zaproszenie na święta. Od mojego syna. Kilka dni temu jego żona urodziła dwóch chłopców, chciałabym ich zobaczyć i spędzę te święta z nimi. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
Trochę miałem. Odkąd pamiętam, gosposia spędzała święta z nami, ale jeśli naprawdę jej zależało na tym wyjeździe...
- Spoko, jeśli wolisz z nimi - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się lekko. Wepchnąłem sobie do ust wielki kawałem naleśnika.
- Ale pycha - mruknąłem.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło, nie skomentowała jednak mojego zachowania. Gotowała dla mnie odkąd pamiętam, więc nic dziwnego, że świetnie znała moje upodobania.
Zastanawiałem się, jak ojciec chce spędzić te święta. Może przyjedzie do Niemiec? A może zabierze mnie do Los Angeles? Ostatnio latał tam jak poparzony, na same bilety pierwszej klasy wydał majątek. Dawno nie byłem w Los Angeles, w sumie to chętnie bym sobie poleciał...
Gdy zjadłem śniadanie, wsiadłem do auta i pojechałem po Andy'ego, a potem do szkoły. Jak zwykle, nie działo się nic ciekawego. Środa, środek tygodnia – och, Boże, jak to brzmi! - , a ja miałem totalną wylewkę na wszystko. Jak zwykle zresztą. Po co mam się uczyć, skoro stary i tak zostawi mi fortunę w spadku?
Przez Trampa musiałem zostać na ten durny dodatkowy polski. Było to niezwykle irytujące, ale jeśli chciałem ten czas z nim spędzić, nie miałem wyjścia. Nie robiłem notatek, tylko niektóre zdania. Nauczyciel był młody i podawał nam różne śmieszne zdania, kilka na podryw i ogółem takie, które były zabawne.
- Gdzie spędzasz święta? - spytałem Andy'ego, kiedy już jechałem w stronę jego domu.
- Tutaj, z rodzicami. Jakoś nie utrzymujemy zbytnich kontaktów z resztą rodziny - odparł. - Swoich kuzynów czy kuzynki znam jedynie z widzenia.
- Mój stary też wszystkich olał - rzuciłem.
- Dlaczego?
- Szybko zbił majątek, projektując naprawdę wspaniałe domy. Projektował dom samej Britnej Spears. Szybko zrobił kasę i wziął ślub. Jego rodzina zaczęła się drapać o jego forsę, chcieli, żeby się podzielił. On jednak zrobił im awanturę, że chcieliby tylko forsę i się wyprowadził. Zbudował ten dom i odciął się od rodzinki. Kilka razy widziałem swoją ciocię czy wujka, ale... Odnosili się do mnie z niechęcią. Chyba nie mogli znieść, że ma kto po starym dziedziczyć.
- To głupie. Nie wiem, jak można tak postępować.
Wzruszyłem ramionami.
- Pieniądz rządzi światem.
- A ty? Jak spędzisz święta?
- Jeszcze nie wiem. Albo w domu z ojcem, a jak nie, to pewnie zabierze mnie do Los Angeles. Święta nie mają dla mnie zbyt wielkiego znaczenia. Nie jestem wierzący.
- Ja też nie, ale fajnie jest dostać jakiś prezent. Rodzice zwykle pozwalają sobie na więcej niż w ciągu roku.
- Co chciałbyś dostać?
- Od ciebie już nic. Na samą myśl o cenie tej kurtki, którą mi kupiłeś, nadal włosy stają mi dęba.
- Nie przesadzaj. Nie była aż taka droga.
Andy prychnął i odpiął pas, kiedy zajechałem pod jego dom.
- Może dla ciebie. Cześć...
Westchnąłem cicho.
- A buzi? - spytałem, unosząc jedną brew.
Wywrócił oczami, ale posłusznie nachylił się i pocałował mnie w usta. Potem uśmiechnął się lekko i poszedł do domu. Na samą myśl, że niedługo znowu go przelecę, poczułem ciepło rozchodzące się w dole brzucha.
O, taaak... to jest myśl.
Miałem dobry nastój w drodze powrotnej, nawet nuciłem jakiegoś gniota lecącego z radia. Kiedy jednak tylko zajechałem pod dom, niemal od razu rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i zdziwiłem się, widząc, że to stary.
- Co? – spytałem od razu.
- Cześć, Luc. Możesz teraz rozmawiać? Skończyłeś już lekcje? - zapytał. Miał dziwny głos.
- Jasne. O co chodzi?
Wszedłem do domu i pospiesznie ściągnąłem buty.
- No, cóż... Chciałem ci tylko powiedzieć, że... nie przyjeżdżam na święta. Załatwienie pewnego kontraktu się przedłużyło i zostałem zaproszony na święta do klienta. On... - Kłamał. Wiedziałem, że kłamał. To klienci biegali za nim, wręcz żebrząc o jego projekty, a nie na odwrót. - ... no i muszę tam być. Nie wiem, czy wrócę na Sylwestra. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?
Zatkało mnie. Może tylko mi się wydawało ale...
W pierwszej chwili chciałem powiedzieć, że nie mam nic przeciwko świętom w Los Angeles, ale niemal od razu uświadomiłem sobie, że stary nie zaproponował mi przyjazdu. On tylko mi ogłosił, że go nie będzie. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, ale chyba po raz pierwszy poczułem, że nie mogę. Głos ugrzązł mi w gardle i coś dziwnego zaczęło się dziać z moimi oczami.
- Lukas? Jesteś tam?
Otworzyłem drzwi do swojego pokoju, nakazując sobie wziąć się w garść.
- Tak, jestem, jestem - powiedziałem, siląc się na obojętny ton.
Nie mam pojęcia, na ile mi wyszło, ale czułem, że jego i tak to nie obchodzi.
- Poradzisz sobie sam?
Uśmiechnąłem się gorzko. Jakbym nie radził sobie całe życie.
- Jasne, nie ma sprawy - powiedziałem. - Słuchaj, muszę kończyć. Umówiłem się z Tomasem, właśnie przyjechał...
Często kończyłem rozmowę w ten sposób, więc stary nie nabrał podejrzeń. Pożegnał się ze mną i tak po prostu zakończył połączenie.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało. Własny ojciec właśnie mi powiedział, że ma mnie w dupie i nie wraca do mnie na święta. Oczywiście, nie użył takich słów, ale to miał na myśli. Nie zaproponował mi, żebym do niego przyjechał, więc to oznaczało, że mnie tam nie chciał.
Wystawił mnie.
Rzuciłem telefon na łóżko, bo wiedziałem, że w innym przypadku go roztrzaskam. Czułem, że po policzkach płyną mi łzy i nienawidziłem siebie za to. Nie chciałem płakać przez tego wstrętnego sukinsyna. W ten chwili nienawidziłem go z całego serca.
Nie zostanę w tym domu, pomyślałem ze złością, ocierając łzy. Kiedy tylko będę mógł, wyprowadzę się.
W tej chwili chciałem zrobić sobie krzywdę. Po raz kolejny stary wywołał u mnie takie emocje. Chciałem zrobić sobie coś okropnego, pociąć się, najlepiej całe ciało. Rzucić się ze schodów albo rozpędzić się samochodem i przypieprzyć w mur. Chciałem zrobić cokolwiek, byleby tylko ten skurwysyn wrócił tu na święta i był razem ze mną, nawet jeśli miałbym leżeć nieprzytomny w szpitalu, a on przyszedłby do mnie w odwiedziny. Chciałem się okaleczyć, obojętnie w jaki sposób, żeby tylko zwrócić na siebie jego uwagę, żeby jakoś go ściągnąć z powrotem. Chciałem sprowokować jakąś bandę, żeby zlali mnie do nieprzytomności, a może lepiej nażreć się jakichś tabletek i udać próbę samobójczą?
Nie.
Nie chcę litości.
Nie od niego.
- Nigdy ci tego nie wybaczę - mruknąłem cicho, łapiąc za telefon i z całej siły rzucając nim o ścianę. Urządzenie rozsypało się w drobny mak. - NIGDY!




Andy
Do świąt został tydzień z hakiem, a ja nadal nie miałem prezentów. Przez dłuższy czas zastanawiałem się, co kupić, ale jakoś nie miałem nastroju, żeby chodzić po sklepach. W końcu jednak sięgnąłem po swoje oszczędności i już miałem iść na zakupy, kiedy rozdzwonił się mój telefon.
- Hallo?
- Cześć, Andy! Masz może chwilkę?
- Jasne, co jest?
- Przyjdź do mnie, co? Bo Rob sobie poszedł i jeszcze powiedział, że już mnie nie lubi.
Zaśmiałem się, słysząc, jakim obrażonym tonem Theo to mówi.
- Tak po prostu wyszedł? - spytałem z uśmiechem.
- No... Nawet groźba w stylu "zero seksu przez tydzień" na niego nie podziałała.
Wybuchłem śmiechem.
- Zaraz u ciebie będę.
- Super, to czekam!
Schowałem telefon do kieszeni i nie zastanawiając się długo, ruszyłem do Theo. Nie mogłem uwierzyć, że Theo i Robert są parą. Theo... może i jego bym podejrzewał, że ma takie skłonności, ale jeśli chodziło o Roba, byłem przekonany, że jest hetero.
Poszedłem do Theo. Mieszkał niedaleko mnie, w sumie to codziennie mijałem jego dom, jadąc z Lukasem do szkoły. Blondyn już na mnie czekał.
- Siema, Andy! - przywitał mnie.
- Cześć.
- Chodźmy do mojego pokoju, co? No, szybciej, bo życie ci ucieknie, zanim tam dojdziesz.
- Nie przesadzaj!
Gdy już byliśmy w pokoju Theo, w oczy rzucił mi się pedeantyczny porządek, który do Theo w ogóle nie pasował.
- Nie wiedziałem, że masz tak czysto - powiedziałem, siadając na łóżku.
- No, mam. Za to Rob ma taki burdel, że sprzątając go nawet święty by stracił cierpliwość - mruknął kwaśno.
Zaśmiałem się cicho.
- Jak to właściwie się stało, że jesteście razem? - zapytałem  z ciekawością. - Oczywiście, jeśli możesz mi powiedzieć.
- No... Zaczęło się w drugiej klasie, kiedy się tutaj przeniosłem z rodzicami. Moje początki były identyczne jak twoje, chociaż ja się tak nie rzucałem w oczy. Nic sobie nie robiłem z docinek tych wszystkich leszczy. Lukas mnie nie ruszał, za to Joe dopieprzał mi na każdy z możliwych sposobów. Starałem się unikać konfrontacji. W międzyczasie moją uwagę zwrócił Rob. Wszędzie przesiadywał sam, chodził z głową w chmurach, a jednak był jednym z najlepszych uczniów. Raz... tylko się nie śmiej...
- Nie będę.
- No, śledziłem go... Spotkałem go na mieście i poszedłem za nim. Okazało się, że poszedł do jakiegoś gejklubu. Żeby się upewnić, że jest taki jak ja, wlazłem tam za nim. Przyłapałem go na całowaniu się z kelnerem i już wiedziałem. Próbowałem jakoś się z nim zakolegować, ale on cały czas mnie zbywał. No i... Pewnego dnia trafiłem na Joe. Był w parszywym humorze. W szkole już prawie nikogo nie było, a ja nawet nie miałem jak uciec. Zaczął mnie bić i wtedy pojawił się Rob. Odciągnął go ode mnie i stanął w mojej obronie. Nieźle się wtedy lali, ale Joe w końcu odpuścił. Rob jest naprawdę twardym zawodnikiem. Ujęło mnie w nim to, że chociaż sam był cały obolały i pobity, martwił się o mnie. Odprowadził mnie do domu, gdzie opatrzyłem jego rany... - Theo uśmiechnął się z rozmarzeniem. - A potem... Powiedziałem mu, że chciałbym się jakoś odwdzięczyć. Chciał mnie zbyć, jak zwykle, ale nie pozwoliłem mu. Powiedziałem mu, że o nim wiem i szybko rozpiąłem mu spodnie. W ramach podziękowania, zrobiłem mu loda.
- Serio?! - wytrzeszczyłem oczy ze zdumienia.
Theo kiwnął głową, uśmiechając się.
- Byś go widział... Nie mógł się powstrzymać od jęków, no i strasznie się rumienił. Jeszcze nigdy nie widziałem na jego twarzy takiej cegły, jak wtedy. Byłem pierwszym, który zrobił dla niego coś takiego. Wcześniej nigdy nie uprawiał seksu. Od tamtego zdarzenia patrzył na mnie bardziej przychylnym okiem. Pilnował, żeby nikt nie robił mi krzywdy, a ja... Od czasu do czasu namawiałem go na jakąś zabawę. Zaczęliśmy ze sobą sypiać i poznawać się. Pozwoliłem mu, żeby mi wsadził i tak jakoś wyszło, że zostaliśmy parą.
- Wow! Niezła historia. Nie przeszkadza ci bycie na dole?
Theo pokręcił przecząco głową.
- Rob jest specyficzny. To gej, który nie lubi dawać. Czasami pozwala mi być na górze no i już się przekonał, że robienie lodów to żaden obciach, ale wciąż jest bardzo niechętny... Mimo wszystko nadal jest trochę dziki. Lubię mu sprawiać przyjemność. Lubię mu dawać. Ja naprawdę go kocham.
- Chciałbym kiedyś mieć kogoś tak, jak ty masz Roberta.
- A co jest między tobą i Lukasem?
Westchnąłem.
- Bardzo bym chciał ci powiedzieć, ale... Obiecałem mu, że nikt się nie dowie. Nie chciałbym go zdradzić. Wybacz.
- Ale kiedyś mi powiesz?
Kiwnąłem głową z niepewnym uśmiechem.
- W porządku, nie musisz się martwić. Skoro obiecałeś, nie będę naciskał. Ja...
Przerwały mi wibracje w telefonie.
Okazało się, że dzwonił Rob. Zapraszał go do McDonalda, spotkał Maję i jej koleżankę. Theo zgodził się dołączyć.
- Idziemy do nich, co?
- Jasne, czemu nie?
Bawiłem się wspaniale, buszując po wielkim centrum handlowym, co jakiś czas jedząc frytki w McDonaldzie. Ekspedientka nabijała się z nas, że co godzinę przychodzimy coś zjeść. Wszyscy doradzili mi, co mógłbym kupić i było naprawdę wspaniale.
Kiedy wracałem (Theo postanowił mnie odprowadzić), wstąpiliśmy do Colina. Był w wyraźnie dobrym humorze i z radością poznał Theo.
- Jak tam Joe? - spytałem.
Colin uśmiechnął się kpiąco.
-Wredny jak zwykle, ale powoli zaczynamy się dogadywać.
Kiwnąłem głową. Poszedłem do kuchni, chcąc zrobić sobie coś do picia.
- O mój Boże!...
Szeroko otwartymi oczami patrzyłem na rozpierduchę w kuchni Colina. Wszystkie talerze były pobite, sztućce rozrzucone po całej kuchni, powywracane krzesła i... Tam było po prostu wszystko.
- Mieliśmy małą sprzeczkę - wyjaśnił Colin, rumieniąc się lekko i drapiąc po głowie.
- Umówiliście się już jakoś co do jego przebywania tutaj? - zapytałem.
Theo rozglądał się z ciekawością i głupawym uśmiechem na twarzy. Colin w tym czasie zrobił sugestywny ruch biodrami i od razu zrozumiałem, co miał na myśli.
- Zgodził się?
- Jeszcze nie, ale jestem na dobrej drodze, żeby go przekonać. Słuchaj, za tydzień wraca do szkoły. Może udałoby ci się jakoś załatwić dla niego wszystkie notatki? Wiem, że chciał wziąć się za naukę. Jest mu głupio, że znalazł się w takiej sytuacji.
- Theo mu pożyczy, prawda?
- Jasne, nie ma sprawy, o ile wrócą w jednym kawałku - mruknął blondyn, przyglądając się rozwalonemu krzesłu.
- A jak jego rany?
Szatyn westchnął.
- Już lepiej. Raz mi zemdlał i uderzył się w głowę, musiałem go zawieść do szpitala, ale poza tym wszystko jest w porządku.
Pokiwałem jedynie głową. Joe prawie zgodził się na seks z facetem.
Świat staje na głowie.



Lukas
Tomas jak zwykle nie mógł się ruszyć z chaty z powodu siostry, więc poszedłem do niego. Betty była cwaną siedmiolatką i tak na prawdę miała Tomasa w garści. Była bardzo spostrzegawcza i zawsze musiał ją czymś przekupywać, żeby nie wygadała się jego rodzicom, że wyszedł sobie przez okno i nie było go pół dnia albo nocy. Mimo wszystko wydawało mi się jednak, że Tomas ma do niej pewien sentyment, chociaż niezbyt lubił się nią zajmować.
Tym razem znowu na nią narzekał. Dziewczynka siedziała przy ławie w salonie i kolorowała jakiś brzydki, według mnie, rysunek. Tomas cały czas ją obrażał, ale ona patrzyła tylko na niego tymi dużymi oczami dziecka, które był pełne wyrzutu i kobiecej dumy. W końcu nie wytrzymała i zdzieliła go swoim piórnikiem, w którym miała chyba wszystko.
- Jesteś głupi - stwierdziła, unosząc dumnie głowę. - Powiem tacie, że powiedziałeś przy mnie "kurwa". Wiem, że to brzydkie słowo.
Zaśmiałem się cicho.
- Bawi cię to? - warknął Tomas ze złością.
Betty spojrzała na niego z wyższością i wyszła z pokoju, zabierając swój rysunek.
- Ta sytuacja? Niezbyt. Po prostu uderzyło mnie, jak bardzo jesteście do siebie podobni.
- Och, ty...!!!



Andy
Następnego dnia po szkole zostałem zwerbowany przez mamę do przygotowań do świąt. Miały być dosłownie za kilka dni i jak co roku, we wszystkim pomagałem. Lubiłem mieszać przy garach, w sumie to gotowanie bardzo dobrze mi szło. Zanim uwinąłem się ze wszystkim, była już prawie dwunasta.
Uderzyło mnie, że tata od jakiegoś czasu ciągle wraca tak późno. Był taki nieswój, ciągle zmęczony i przybity, jakby coś wybitnie go gryzło. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale nie chciałem się wtrącać. Mój tata zawsze był raczej skryty i sam chciał sobie radzić ze swoimi problemami. Wiedziałem, że i tak nie mogę mu pomóc w żaden sposób, więc milczałem.
 


11 komentarzy:

  1. hmm, zastanawiam się.. Czy Lucas spędzi święta w domu Andy'ego ? :)
    Mam jakieś takie wrażenie, że tak..
    No cóż, czekam na ciąg dalszy :)

    www.engel-tranen.blog.onet.pl - ósemka.
    Alien

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetnie:) Fajnie że Luk w końcu zaczyna dopuszczać do siebie myśl że jest gejem... No i mam oczywiście nadzieje że spedzi święta z Andy'm :)
    Pozdrawiam cieplutki i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek jak zawsze świetny ;) Pozdrawiam ;** [tokio-problem i joke-of-fate ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział boskiiiiiiii! ^^ Nie mogę już wytrzymać co będzie dalej, biedny Lucas... :/ Ojciec pewnie poszedł do tego swojego... no tego lekarza z córkami. :/ Mam nadzieję, że Alek go zaprosi na święta...

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, genialne, boskie, wspaniałe. To moje ulubione yaoi zaraz po Twoim "Dla ciebie wszystko". Jesteś niesamowita. Szkoda mi Lucasa, bo ojciec go zostawił samego w święta. -.- Ale cieszę się, że powoli zaczyna sobie uświadamiać, że jest gejem. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam i życzę duużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomniałam dopisać, że wydaje mi się, iż Lucas spędzi święta u Andy'ego i wtedy pomiędzy nimi do czegoś dojdzie... ;> Ach, nie ma to jak być zboczonym. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Yaoi? A może yuri? Zobacz życie zwykłych ludzi i ich niezwykłej miłości. Może chcesz zobaczyć mistyczna miłość... Elfów? Magów? Przeczytaj o uczuciu pięknym, niewinnym, zaborczym, agresywnych. Zobacz, jak wygląda miłość miedzy kobietami, a jak między mężczyznami. Czy zawsze jest tak, jak mówią? Sprawdź! I może skusisz się, i napiszesz własną fantastyczną opowieść? Zapraszamy na: http://kronikinaszychhomo.blogspot.com/

    Pozdrawiamy
    Mot i Sharing.

    PS. Pamiętasz mnie? To ja, Master of tentacles. Mam nadzieję, że przyłączysz się do nas i napiszesz jakiś pamiętnik homo ;)
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  8. Lucas powoli zaczyna uświadamiać sobie, ze jest gejem. I gapił się na tyłek przystojnego faceta. :DD
    Z tym ojcem to przykra sprawa. Mam przeczucie, że ojciec spędza święta z tym swoim kochankiem. Naprawdę przydałaby się im obu szczera rozmowa i akceptacja.
    O święta jestem spokojna. Pewnie spędzi je razem z Andym, co może ich do siebie bardziej zbliżyć. :D

    Widać, że Colin i Joe powoli się dogadują. Dziś rozwalili kuchnię, jutro salon, a pojutrze sypialnię w której Joe zakosztuje cielesnej miłości z mężczyzną. Szkoda, że tego nie "zobaczymy". Ale ich kłótnie muszą być ciekawe. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. http://engel-tranen.blog.onet.pl/ jak onet się zlituje to dziewiątka się pojawiła.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozkojarzyłam i znów mam problem z określeniem co i jak... A może zaczynam to wszystko już odbierać jak jedno streszczenie, wspomnienia Theo, odwiedziny u Colina? Jedynie początek i końcówka są takie no.. pełne emoji(błąd nie zamierzony ale pozostawiony, hihi, zwłaszcza emotikonki po japońsku też znaczą emocje, no nie?! XD) Tak więc chodzi mi o emocje jakie wzbudza w chłopakach a i we mnie ich sytuacja w domach... Luc zostanie sam na święta, co zrobi? Czy ojciec nie przesadził, ja rozumiem - syn pełnoletni, ale bez przesady - teraz się dłużej dorasta. A jak dodatkowo nie wyjaśnisz sobie spraw z dzieciakiem to oczywiste, że poczuje się olewany... Biedny Luc. Żal mi też Andego, nie wie na co się gotuje... Mam nadzieję, że nie na koszmar pt. zwolnienie ojca, ani jego odejście - chociaż to drugie w ogóle by mnie nie zdziwiło. A szczerze to myślałam, że ojciec Luca dzwoni z info, że go zwolnili, hihi, i mi serce zamarło, bo co taki dzieciak olewający szkołę, by osiągnął bez wsparcia?! XD No, fajny epek, fajny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój biedny, blond włosy dupek.. Prawie płakałam, kiedy ojciec potraktował go w taki sposób.. W sumie nie mam pojęcia co napisać w tym durnym komentarzu.. Tak bardzo ośmieszać się krótkimi komentarzami.. Boooże, a ja tak lubię pisać długie komentarze.. Doobra, co z tego..
    Czy tylko ja mam wrażenie, że ich role odwróciły się o 180 stopni? Teraz to Lucas ma przesrane, a Andyemu zaczęło się w życiu układać.. Dziiiwne.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)