środa, 11 lipca 2012

Prolog


Dlaczego to zawsze mnie spotyka, myślał zrozpaczony, przyciskając torbę do boku. Obejrzał się dyskretnie, ale widok wciąż był taki sam – szło za nim trzech lekko podpitych chłopaków, śmiejąc się głośno i gwiżdżąc.
- Hej, ty, laska! Może się zabawimy?
No, pięknie, jeszcze wzięli mnie za babę, mruknął w myślach, wzdychając.
Przyspieszył, przeklinając swój samochód, który już drugi tydzień stał w warsztacie i za nic w świecie nie pozwalał się naprawić. Już drugi tydzień był zmuszony jeździć do pracy tramwajem i nie było to zbyt fajne. W dodatku jeszcze ci faceci… Miał nadzieję, że nie są groźni. Sam na pewno nie da sobie z nimi rady.
- Hej! No, kochanie, nie uciekaj! Chcemy cię tylko poznać!
- O, nie ma mowy – mruknął do siebie cicho, odgarniając długie blond włosy na ramię. Znowu dyskretnie się obejrzał i serce zabiło mu szybciej, kiedy zdał sobie sprawę, że jego oprawcy są jeszcze bliżej. Znowu przyspieszył, zagryzając dolną wargę. Zastanawiał się, do kogo zadzwonić po pomoc, ale Marco mieszkał na drugim końcu miasta. Nie było szansy, żeby zdążył tu przyjechać, zanim dojdzie do stacji. O ile, oczywiście, dojdzie.
Nie wiedząc, co zrobić, skręcił w jakiś zaułek. Bał się tych ciemnych, ponurych ulic. Zwykłe koty buszujące w śmietnikach przyprawiały go o zawał serca. Bał się wracać do domu nocą, sam, ale miał swoją dumę i nikomu o tym nie mówił. Już wystarczy, że wszyscy biorą go za jakiegoś dziwoląga, nie musi jeszcze udowadniać, że jest tchórzem i ciotą. To, że jego obecne położenie nie było niczym wymarzonym, to już zupełnie inna sprawa.
- Laska, hej! No, chodź do nas!
Chyba kpisz, odpowiedział mu w myślach, starając się stawiać większe i szybsze kroki. Dobrze, że ubrał tenisówki. Gdyby założył jakieś niewygodne buty, nawet nie mógłby uciekać.
- No, kochanie, chodź! Chyba nie chcesz, żebyśmy się zdenerwowali?!
Skręcił w kolejną uliczkę, a potem jeszcze w jedną i już szedł do głównej drogi, kiedy nagle jego napastnicy zerwali się do biegu. Andrejowi włosy zjeżyły się na głowie i również zaczął biec. Jeden z napastników był bardzo szybki i po chwili udało mu się złapać go za nadgarstek i zatrzymać.
- Puszczaj, do cholery! – warknął Pejic, szarpiąc się z całych sił.
Napastnik jedynie zachichotał, przygwożdżając chłopaka do ściany własnym ciałem.
- Puszczaj! – powtórzył model. – Mój ojciec jest sędzią, a mama policjantką! – skłamał. – Jak cię dorwą, nie wyjdziesz z paki przez następne dwadzieścia lat!
- Dobry kit, mała, ale na mnie to nie działa – zaśmiał się jeden z oprychów, nawijając sobie na palec kosmyk włosów ofiary. Andrej odwrócił głowę, kiedy mężczyzna chciał pocałować go w usta i spróbował się uwolnić. Wiedział, że jeśli ci faceci odkryją jego płeć, nie będzie z nim zbyt ciekawie.
- Brian nie czuje, kiedy rymuje – zachichotał kolejny z mężczyzn. – Dawaj, my też chcemy się zabawić.
- Ale deska – mruknął „Brian”, obmacując tors blondyna. Andrej na próżno próbował się uwolnić. Po raz kolejny przeklął swoją urodę – nawet w modnych dżinsach, bluzie z kapturem i tenisówkach wyglądał jak baba. Nigdy nie sądził, że przez wygląd będzie miał aż takie kłopoty.
Cholera!
- Puszczaj, powiedziałem! – warknął młody Pejic.
Albo mężczyźni byli tępi, albo tak pijani, że w ogóle nie zrozumieli, co Andrej powiedział. Jego oprawca unieruchomił mu nadgarstki, a jego ręka zaczęła zjeżdżać po brzuchu w stronę krocza. Gdy ręka nieznajomego zacisnęła się na jego rozporku, znieruchomiał. Zamarł, kiedy w oczach mężczyzny zobaczył niezrozumienie i nieme pytanie – co ty tam, do cholery, sobie wsadziłaś? Szybko musiał skojarzyć, że na pewno nie była to podpaska, lecz najzwyklejszy w świecie… penis.
Brian odsunął się lekko, zszokowany, a Andrej wykorzystał to, wyrywając się i biegnąc przed siebie ile sił w nogach.
- Ty… Zabiję cię, szmato! – wrzasnął facet.  – Pieprzony pedale, już nie żyjesz!
Model widział, że jest ścigany, więc nie zwalniał ani na chwilę. Wbiegł w jakąś kałużę, rozpryskując brudną wodę na boki, ale w ogóle się nie przejął tym, że może sobie zniszczyć ciuchy. Pieprzyć je, życie było o wiele ważniejsze. Torba trochę mu ciążyła, ale w tej sytuacji w ogóle o tym nie myślał. Chciał już dobiec na przystanek tramwajowy i uciec tym zboczeńcom, zanim naprawdę stanie się coś złego.
- Czekaj, niech cię dorwę! – wrzeszczał facet. Pozostali dwaj również biegli, ale nie ścigali go aż tak zawzięcie. – Zabiję cię, szmato!
Najpierw mnie złap, pomyślał Andrej, ponownie oglądając się na mężczyznę. Wybiegł na główną ulicę i ledwo odwrócił głowę, kiedy wpadł na kogoś. Zarzuciło nim w bok, odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i wylądował na zimnym i mokrym betonie, podpierając się rękami.
- Cholera!
- Wracaj tu! – wrzeszczał dalej facet.
Andrej zaklął cicho, podnosząc się szybko. Coś sobie zrobił z kostką, bo mocno go bolała, ale nie miało to teraz znaczenia.
- Ma pan jakiś problem? – spytał mężczyzna, na którego wpadł, patrząc na oprycha.
Brian splunął, patrząc na modela ze złością.
- Zabiję szmatę i nikt mnie nie powstrzyma, więc lepiej zejdź mi z drogi, dobra?! – warknął do faceta.
- Jeśli się pan nie uspokoi, zrobię panu krzywdę.
Zaczynało powoli kropić, a Andrej nie miał pojęcia, co zrobić. Z jednej strony do stacji było już naprawdę blisko, ale z drugiej nie mógł zostawić tego faceta na pastwę tych oprychów.
Rozejrzał się z rozpaczą. Rety, czemu to zawsze jest on?
Pozostali dwaj również przybiegli, sapiąc głośno z wysiłku. Gdzieś w oddali zagrzmiało, a wielkie krople zaczęły coraz częściej spadać z nieba.
- Brian, odpuść – mruknął jeden z nowoprzybyłych.
- Zabiję pedała! – wrzasnął wściekły, zaciskając dłonie w pięści. – Ani wy, ani ten goguś mnie nie powstrzymacie.
- Pedała? – zdziwił się mężczyzna, na którego wpadł model. Andrej jęknął cicho, patrząc na faceta niepewnie.
- Rozumiem – mruknął Andrej, biorąc głęboki oddech i odruchowo robiąc krok w tył. – Trza wiać…
Pejic nie dziwił się temu facetowi, że nie chciał się za nim wstawić. Po przerwanym biegu bolały go mięśnie, ale to było nieistotne. Kiedy Brian zrobił krok w jego stronę, blondyn mimowolnie cofnął się w tył. Tanio swojej głowy nie sprzeda.
- Takich jak ty powinni zamykać! – warknął Brian.
- A takich jak ty kastrować! – odszczeknął się Andrej.
- Ty mały, cholerny…
Andrej jęknął cicho, odwrócił się na pięcie i już chciał biec, kiedy jego niedoszły wybawca złapał go za nadgarstek. Brian wykorzystał tą chwilę, chcąc dopaść blondyna, ale nadział się na pięść nieznajomego. Upadł na beton, nie bardzo wiedząc, co jest grane.
- Hej!
- Co to miało być?
- Umiesz się bić? – spytał mężczyzna.
- Em, cóż… No, wiesz… - mruczał Andrej kulawo. Przeraził się, kiedy pozostała dwójka ruszyła do ataku. Pierwsze starcie i już leżał na ziemi, powalony czyimś ciosem. Brian skorzystał z tego, że nieznajomy bije się z jego dwoma kolegami i zaczął dusić Pejica. Chłopak próbował jakoś oderwać łapy oprycha od swojego gardła, ale ten się uczepił jak rzep psiego ogona. Andrej, nie wiedząc, co robić, chwycił pewnie swoją torbę i z całej siły uderzył nią napastnika w głowę. Czymkolwiek Brian dostał, zamroczyło go na tyle, że model po raz kolejny się wywinął. Odsunął się na czworakach, wzdychając cicho i kaszląc. Uff, było blisko.
Kątem oka dostrzegł, ze jego pomocnik już sobie poradził. Mężczyzna odwrócił się w jego stronę i podszedł do niego, podając mu rękę.
- Wszystko gra? – spytał facet, przypatrując mu się uważnie. Mógł mieć około dwudziestu siedmiu, ośmiu lat.
- Tak, nic mi nie jest.
- Następnym razem bardziej uważaj – mruknął facet. – I nie włócz się samotnie o tej porze, ofiaro.
Zanim Andrej zdążył się oburzyć, mężczyzna skierował swoje zielone oczy na jakiś odległy punkt. Prychnął cicho i odszedł, nie widząc jak Pejic pokazuje mu fuck’a. Wkurzony model ruszył w kierunku stacji, wiedząc, że jeśli się nie pospieszy, fantastyczna trójka jeszcze zdąży go dopaść.
Z nieba lunął deszcz.
Co za dupny dzień, pomyślał.


***
Jest prolog. Miałam go dodać najwcześniej jutro, ale, no... Hmm... Tak wyszło.
Czekam z niecierpliwością na Wasze opinie, bo sama nie wiem, co o tym myśleć.
Co do stron... Chociaż więcej osób opowiedziało się za tymi na górze, mimo wszystko te z prawej strony też umieszczę. Ci, którzy czytają na bieżąco, wolą te linki na górze i nie mają z tym problemu, ale dla nowych czytelników może być z tym zbyt dużo zabawy. Zawsze mogę je usunąć, prawda?
Jeśli ktoś chce być informowany, tradycyjnie nr GG.
To chyba tyle.
Pozdrawiam!

22 komentarze:

  1. Super. Naprawdę świetnie ci to wyszło. Co za bydlaki. Uczepili się chłopaka i nie odpuściliby.
    I znalazł się wybawiciel. Tylko kim on jest. Wątpię, żeby pojawił się i już nie miałoby go być. Już nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału.
    A linki mogą być i tak i tak. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja Cię! więcej! Pejic! ubóstwiam go! a w Twojej twórczości moze być jeszcze bardziej zajebisty!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwnie mi brzmiało to "młody Pejic", ale wszystko inne tak strasznie, strasznie mi się podobało! Jestem zachwycona prologiem, dlaczego przeczuwam, że tym kolesiem, co uratował naszego, jest Adam Lambert - modlę się o to, żeby to nie było on, bo jeszcze mi zryta wyobraźnia podpowiada Toma Kaulitza, no co, braci nigdy dość :D No nic, tak czy tak, z tym czy tamtym, a może jeszcze innym gościem - będę czytała zachłannie!!! Nie ma co, zapowiada się wspaniale to opowiadanie^^ W prologu fabuła wciągająca na maksa, cudowne opisy... Ach, jak ja kocham deszcz, miasto nocą, żółtawe światło lamp, cienie na ulicach... kałuże. To wszystko udało mi się zobaczyć i tu i jestem happy, trzymaj tak dalej! :D Sam główny bohater też jest interesujący, słaby fizycznie, ale bystry i nie dający sobie w kaszę dmuchać. Fajniutki^^ A jego wygląd, wspomagany kiedyś zobaczonymi fociami, ach ach ach - pięknie oddałaś to jak upadł, podpierając się dłońmi, normalnie widziałam to, co ja mówię, ja widziałam nie tylko jego, ale i całą resztę jego oczyma O_o To zaskoczenie na widok faceta, który postanowił go bronić... :D Szkoda, że ten koleś nie w ciemię bity i go zostawił samego potem, ale i tak... nie mogę się doczekać czegoś więcej z nim :)
    Ok, nawzdychałam, pośliniłam się, to teraz życzę powodzenia w pisaniu opa, bo ja tu już na rozdział czekam z wytęsknieniem! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie wymyśliłs. pejic jest świetny, kocham tego modela. Nie mogę się doczekać, pierwszego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za Pejicem, delikatnie mówiąc, więc gdy kiedyśtam wspomniałaś, że zamierzasz o nim napisać, moją pierwszą myślą było "Szkoda, bo tego na pewno nie przeczytam". No i oczywiście po krótkim zerknięciu na początkowe akapity tak się wciągnęłam, że pochłonęłam prolog w kilka minut i już czekam na pierwszy rozdział x3 Wstęp tak fajny i wciągający, że to, kim jest główny bohater, przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
    A od strony technicznej: "cofając się do tyłu" to pleonazm, logiczny błąd. Pięknie i starannie napisany wstęp, aż szkoda, że wkradło się jedno paskudztwo...

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne. Bardzo mi się podoba, lubię Andreja. Ciekawe, kim jest ten mężczyzna? :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Fu ma rację z tym "cofając się do tyłu" Wystarczy napisać "zaczął się cofać" lub "zrobił krok do tyłu" bo samo cofać się mówi, że do tyłu. A nie można cofnąć się do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawie sie zapowiada , uwielbiam Andreja*O* mam nadzieje ze jakos zastąpi mi to opowiadanie 'odkryc siebie' tez co tydzien to wychodzic będzie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniej więcej tak często jak rodzinny dom czyli tak co 3-4 dni:)

      Usuń
  9. Jak dla mnie bomba! ;D Aj, ten Brian >.< Takich trzeba kastrować! Dobrze powiedziane! ;D Ni nie zmieniaj, pisz dalej, nie mogę sie doczekać! ;D Nowe opowiadanie, nowe emocje ;d xd To do nexta :):) Zapraszam http://ewige-liebeth-alexa.bloog.pl/ Alexa

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój prolog jest zapowiedzią jak dla mnie bardzo ciekawego opowiadania.Ze względu na swoją urodę Andrej na pewno często będzie spotykać się z takimi sytuacjami.Ciekawe kim jest ten jego obrońca...
    Czekam na kolejny odcinek,dodawaj je często,uwielbiam je czytać.
    PS do Yaois- Adam Lambert ma niebieskie oczy a wybawiciel zielone...więc nie jestem pewna twojej teorii chociaż brzmi to całkiem fajnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki za doinformowanie, mnie one zawsze zielone się wydawały przez ich kształt - takie kocie... No, cóż... szkoda, że jak teraz sobie pomyślę to Tom też nie ma szans być tu wybawicielem, bo ma oczy brązowe. A to oznacza, że żadna z moich teorii tożsamościowych nie wypali... To ci pech ;) Pozostaje czekać do pierwszego rozdziału cierpliwie... Może masz jakieś swoje podejrzenia? Ha, nie wytrzymałam, może to ktoś z normalnego otoczenia Andreja, ale nie czytałam o nim nic, ani nie śledzę jego poczynań w realu, to nawet nie mogę w ciemno strzelać ><

      Usuń
  11. O ja, o ja, o ja.. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Sprawdzam co 5 minut, czy jest cos nowego na blogu. W ogóle nie wiem jak ty piszesz to tak szybko. Ja, kiedy jeszcze miałam bloga, dodawałam coś raz na 2 tygodnie, a u Ciebie cały czas coś nowego. Mimo to, cały czas czekam na wiecej i więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś mi się udaje. Szybko piszę i dosyć często siadam do laptopa, chociaż nie powiem, bo zapasy Rodzinnego domu są na wykończeniu. Co do Pozory mylą na razie nie jest źle. Ja po prostu mam mnóstwo pomysłów na opowiadania, które chciałabym tutaj opublikować, więc staram się pisać jak najwięcej, żeby jak najszybciej je zrealizować. W klasie maturalnej może już nie być tak kolorowo.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. 4443473 - kochana, wiesz, że masz mnie informować o każdym twoim opowiadaniu :)
    Kurczę, ale masz pomysły niesamowite.. ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetnie się zaczyna! ^^ Dawaj kolejny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie nowy rozdział, zapraszam. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Super ^^ Taki to tylko zabić!!! Przyczepią się do biednego chłopaka i się nad nim znęcają...
    Ciekawie się zapowiada xD
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. suchanawfulfuck14 lipca 2012 13:15

    Wypadałoby się przywitać, więc - hey. (:
    Tak jakby jestem 'nowa' na twoim blogu, lecz muszę przyznać, że to opowiadanie mi się spodobało, przynajmniej jego prolog. Czekam na następną część i może wtedy skomentuję obszerniej.
    I jeszcze, gdybyś była tak miła, to podaję mój numer gg - 40663012.

    Jeśli interesują cię fanfic'i na temat innych członków zespołów niż Tokio Hotel, to zapraszam do mnie. --> http://letmeendthissorrow.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaledwie prolog, a tu już się leją. xDD I like this. W ogóle to w pierwszej chwili pomyślałam, że źle napisałaś jego imię, a ono po prostu jest takie.. Raczej niespotykane xDD Boszee..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojeju, przeczuwam, że znalazłam perełkę <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)