piątek, 13 lipca 2012

17.Rodzinny dom


Tom był zdumiony. Ba! Nie sądził, żeby istniało słowo, będące w stanie oddać owe „zdumienie”.
Wyjdziemy gdzieś razem?
To pytanie tłukło mu się we wnętrzu czaszki już dobrych kilka godzin. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę je usłyszał! I to z ust Billa! Tego Billa! To niemożliwe, tak przynajmniej myślał do tego poranka, kiedy to przy śniadaniu, które jak zwykle jedli tylko we dwóch, Bill spojrzał na niego i zadał to pytanie.
Wyjdziemy gdzieś razem?
Bill, który chce wyjść gdzieś z nim? Było to mocno podejrzane, ale Tom tak się cieszył, że zupełnie nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać. Bill chciał spędzić z nim trochę czasu. Może przemyślał jego ofertę? Może się zgodził? Ach, to byłoby cudowne! Już nie mógł się doczekać. W dodatku to Czarny wyszedł z inicjatywą, tak więc zapowiadało się naprawdę dobrze.
Tom przez wszystkie lekcje w środę zastanawiał się, gdzie chciałby wyjść. To było trudne pytanie. Gdzie on i Bill mogliby wyjść, żeby obaj dobrze się bawili? Tom był skłonny wybrać cokolwiek, bo tak właściwie to bardziej zależało mu na dobrym samopoczuciu bliźniaka niż swoim własnym. Może mu się tylko wydawało, ale… chyba wpadł po uszy. Bill zdecydowanie za bardzo mu się spodobał i miał na niego zbyt wielki wpływ.
Oj, niedobrze, pomyślał Dredziarz z westchnieniem. A mogłoby być tak pięknie…
No, ale jeśli wpadł, to trudno, dzieci i tak z tego nie będzie. Jeśli się okaże, że to nie tylko fascynacja, po prostu będzie musiał jakoś sprawić, żeby Bill też wpadł. I tyle.
Koniec rozważania.
- I co? – spytał Bill, kiedy już siedzieli w limuzynie i wracali do domu.
- Chętnie. – Tom uśmiechnął się. – Masz jakieś konkretne propozycje?
Czarny myślał przez chwilę. Pomyślałby kto, że wcześniej się nad tym nie zastanawiał. Pff! Tom, naiwne stworzenie, jakoś w to nie wierzył.
- Może delfinarium? Albo kino? Wesołe miasteczko?
Tom zastanowił się. Wszystko brzmiało świetnie.
- A co ty najbardziej byś chciał?
Bill wywrócił oczami.
- To ciebie się pytam, głąbie.
Dredziarz zaśmiał się.
- Wszystko brzmi nieźle.
- Rety, po prostu coś wybierz.
- Wesołe miasteczko, ale… Do delfinarium i kina też kiedyś pójdziemy, prawda?
- Zobaczymy.
Nie brzmiało to obiecująco, ale Tom był dobrej myśli.
- Pojedziemy zaraz po obiedzie, więc nie jedz zbyt wiele. Nie będę się za ciebie wstydził, jeśli się zrzygasz – zastrzegł sobie Bill, a potem po prostu odmaszerował, jakby ich wspólne wyjście nie było niczym niezwykłym.
Jakkolwiek by jednak na to spojrzeć, trzeba przyznać, że, owszem, było. Do tej pory darli ze sobą koty przy każdej możliwej okazji i nawet nie byli pewni, czy potrafią spędzić ze sobą jeden dzień i się nie pokłócić. Kiedy Tom zaszantażował bliźniaka i razem zaczęli spędzać czas u Geo, grając, coś się zmieniło. Bill nadal był marudny, próbował wszystkich porozstawiać po kątach i zdecydowanie był niemiły dla chłopaków, ale Tom czuł, że jest inaczej. Bill był jakiś łagodniejszy w stosunku do niego, ich przekomarzania nie miały na celu zranić, a jedynie zaczepić. Wzrok Billa już nie był taki zimny i obojętny i wyraźnie można było zauważyć, że zaczął się pytać Toma o zdanie, że zależało mu na jego opinii. Wcześniej permanentnie go olewał, chyba że Dredziarz wyprowadził go z równowagi. Teraz było trochę inaczej.
Nie mógł powiedzieć, że już są wielkimi przyjaciółmi, że będą się sobie zwierzać i dzielić marzenia, ale zrobili dobry krok w kierunku wspólnej przyszłości. Ten dzień pokaże, czy są w stanie stworzyć jakąś trwalszą więź. Chyba właśnie z tego powodu Tom był podekscytowany i trochę zestresowany.
Ani Simone, ani Andreas nie pojawili się tego dnia na obiedzie. Ku zdziwieniu Toma, Gordon rozmawiał z nimi jakby byli jego własnymi dziećmi. To, że tak dobrze potrafili się ze sobą komunikować, było dla nich szokiem.
- Trochę podnieśliście mi ciśnienie, chłopcy, to muszę wam przyznać – powiedział spokojnie, kiwając głową. Spojrzał na Toma przepraszająco. – Mogę sobie jednak wyobrazić, że mieliście swoje powody. Zwłaszcza ty, Tom. Nie jestem pewien, czy zaakceptuję fakt, że kobieta, którą kocham, porzuciła swoje własne dziecko. To ogromna rysa na jej nieskazitelnej osobowości, jaką sądziłem, że ma. – Bill ledwo powstrzymał się od prychnięcia. – Nie wiem też, jak układały się jej stosunki z tobą, Bill, dlatego mimo całej swojej wściekłości i rozczarowania waszą postawą, chyba po części mogę was zrozumieć.
- To może cofniesz karę? – spytał Bill neutralnie.
Gordon zaśmiał się.
- O, nie, kochany, na to nie licz. Jeśli bym to zrobił, niczego byście się nie nauczyli.
Bliźniacy westchnęli jak jeden mąż, wracając do jedzenia.
- Dogadaliście się wreszcie między sobą?
Bracia spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Obaj uśmiechnęli się kpiąco.
- Powiedzmy – burknęli jednocześnie.
Gordon uniósł brwi.
- No co? – znowu razem.
Mężczyzna roześmiał się, mile zaskoczony.
- Wow, w takich chwilach naprawdę widać między wami podobieństwo.
Obaj wywrócili oczami, zupełnie nieświadomie poprawiając ojczymowi humor.
- Od razu widać, że jesteście jak dwie krople wody. Dopiero kiedy Bill wraca pomalowany z tych swoich sesji, sam staje się do siebie niepodobny. Ale tak? Wypisz, wymaluj, Tom. Wiecie, który z was jest starszy?
Obaj zamrugali, patrząc na siebie. Pokręcili przecząco głowami.
- Może to nawet lepiej – burknął Dredziarz w swój talerz. – Nie będziemy się nawzajem musztrować.
- Też racja. Jak wam idzie w szkole?
- Wszyscy żyją – mruknął Bill, pijąc do bohaterskich zapędów Toma, który spojrzał na niego z naburmuszoną miną. Gordon jedynie uniósł brwi, nie rozumiejąc aluzji.
Już jakiś czas temu zorientował się, że bliźniacy rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia i obaj świetnie się rozumieją bez słów, nawet jeśli sami jeszcze tego nie zauważyli. Żonglowali słowami w taki sposób, że dla kogoś postronnego nie miało to większego sensu, podczas gdy oni przekazywali sobie wszystkie pożądane informacje. Sypali aluzjami jak z rękawa, nie przywiązując do tego większej wagi. Zachowywali się jak PRAWDZIWI bliźniacy, którzy przebywają ze sobą bez ustanku od momentu zapłodnienia. Patrzenie na nich w fazie, kiedy się docierają i poznają, było niesamowite. Oni byli niesamowici.
- To chyba dobrze? – spytał mężczyzna.
- Zależy jak na to spojrzeć – westchnął Tom, odgarniając na plecy nieposłuszne dredy. Dziwnie się czul bez czapki na głowie, ale nie miał zamiaru w niej jeść, więc zostawił ją w pokoju.
- To znaczy?
- Jest kilka osób, które z chęcią bym sprał na kwaśne jabłko.
- Ty? Nie wyglądasz na takiego.
- I też nie lubię przemocy, ale czasami niektórym naprawdę się należy.
Gordon kiwnął głową, chociaż i tak nie zrozumiał, co konkretnie Tom chciał mu przekazać. Nie był pewien, czy ma się martwić tym, że Tom chce kogoś bić, czy może jednak zostawić sprawy własnemu biegowi. Traktowanie bliźniaków jak dzieci byłoby błędem. Byli to już prawie dorośli chłopcy, którzy pewnych rzeczy musieli się nauczyć na własnych błędach. Gordon wiedział, że nie może nimi rządzić, a jedynie ich odpowiednio ukierunkować. Reszta pozostaje w ich rękach.
Po obiedzie wsiedli do limuzyny i Carlos zawiózł ich do wesołego miasteczka. Kiedy tylko wysiedli i Tom zobaczył, jak wielki jest park rozrywki, zaświeciły mu się oczy.
- Widzę, że ci się podoba – zaśmiał się Bill, chociaż jego mina wyrażała znudzenie.
- Będzie super! No, chodź, bo nie zdążymy na wszystkim się przejechać przed zamknięciem!
Dredziarz złapał Billa za nadgarstek i pociągnął go do środka.  W tym parku wystarczyło kupić bilet przy wejściu i potem, obowiązkowo, dobrze się bawić.
- To… co pierwsze? – zapytał Tom, zacierając ręce.
- Cokolwiek.
- Hej, może tak trochę entuzjazmu!
- Ty masz go za nas dwoje.
- Sam mnie tutaj zaprosiłeś.
- Bo chciałem, żebyś się dobrze bawił.
- A ty?
- Ja najpierw muszę się przejechać na czymś porządnym, a potem ci powiem. No, nie rób już takiej głupiej miny. Chodź, wypróbujemy kolejkę górską.
Tego dnia na szczęście nie było tłumów, tak więc nie musieli długo czekać. Usiedli z przodu, w pierwszym wagoniku.
- Nie masz lęku wysokości, prawda? – spytał Czarny, zerkając w dół. Byli naprawdę wysoko.
- Bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Bill westchnął.
- Jak chcesz rzygać, to za burtę.
- To nie statek.
- Och, zamknij się!
Tom się zaśmiał, widząc, jak Bill przewraca oczami. Pacnął go przy tym w ramię, co Dredziarza jeszcze bardziej rozbawiło.
- Będzie fajnie!
Kolejka ruszyła. Na początku jechała bardzo wolno, a potem nagle zatrzymała się, by w następnej chwili zjechać gwałtownie w dół tak, że pasażerowie przez chwilę nie byli pewni, czy aby na pewno nie wypadną, jadąc pionowo w dół. Tom krzyknął zadowolony, wyrzucając ręce w górę.
-Yuuuuhhhuu!!
- ZAMKNIJ SIĘ!
Jechali z zawrotną prędkością, co chwilę były pętle, a potem gwałtowne zakręty, na których wciskało ich w siedzenia. Tom śmiał się jak wariat, zadowolony z takiej rozrywki, a Bill jedynie się uśmiechał, gratulując sobie w duchu złożenia takiej propozycji.
- Ale było fajnie! – mówił entuzjastycznie Dredziarz, kiedy już rozglądali się za następną kolejką. – Odjazdowo! Gdybym wiedział, że będzie tutaj tak super, już wcześniej bym się wybrał. Albo najlepiej codziennie. Cieszę się, że tutaj przyjechaliśmy. Jak myślisz, co… - Bill zastanawiał się, ile on jeszcze ma zamiar gadać. Nie miał pojęcia, że z niego taka okropna gaduła. Gdyby nie jego miękki, zmysłowy głos, pewnie pękłyby mu uszy. Rozejrzał się pospiesznie, szukając jakiegoś ratunku i wreszcie znalazł. Podszedł szybko do stoiska, gdzie sprzedawano watę cukrową i kupił jedną. – I właściwie to nie wiem, co teraz będzie dobre… Ej, co to?
- Wata cukrowa. Jedz – powiedział Bill, dodając w myślach „może się wreszcie zamkniesz”.
- Dzięki.
Podziałało! Przez następnych pięć minut Tom nie wydał z siebie żadnego dźwięku poza pomrukami zadowolenia. Bill co chwilę podkradał mu trochę. Nie pamiętał, jak dawno już nie był w wesołym miasteczku.
- Zachowujesz się jak przedszkolak – stwierdził Bill.
Tom wzruszył ramionami, oblizując patyczek od waty.
- No i? Pierwszy raz w życiu jestem w wesołym miasteczku.
Czarny spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Pierwszy raz w życiu? Nigdy wcześniej nie byłeś w wesołym miasteczku?
Tom pokręcił przecząco głową.
- Raz, kiedy ktoś sponsorował wszystkim dzieciakom z domu dziecka całodniowy wyjazd do wesołego miasteczka, leżałem chory w łóżku z prawie czterdziestostopniową gorączką. Miałem wtedy z jakieś siedem lat. Pamiętam, ż ryczałem cały dzień, że ja też chcę jechać, ale Ella się nie zgodziła.
- Ella?
- Moja opiekunka. Jest ich kilka, każda zajmuje się pewną grupą dzieciaków, które są jej przypisane. Coś jak wychowawca w szkole. Ja miałem Ellę. Ja i Mat, mój najlepszy przyjaciel, byliśmy najmłodszymi w jej grupie w tamtym czasie. Dopiero zaczynała i każdy płacz któregoś z podopiecznych ją samą doprowadzał do łez. Była gotowa zrobić wszystko, żeby tylko ten ktoś przestał płakać. Kiedy jej tak beczałem jak głupi, ze w końcu brakowało mi tchu, Ella obiecała, że spełni moją jedną zachciankę, a że byłem bystry, wymogłem na niej dwie.
- To znaczy?
Tom uśmiechnął się.
- Zabrała mnie do fryzjera, gdzie facet zrobił mi moje pierwsze dredy. Wcześniej specjalnie zapuszczałem włosy, ale nikt nie chciał się na to zgodzić. Ella ma gadane i przekonała do tego naczelną, która nadzoruje prace opiekunek. Dodatkowo zrobiłem sobie kolczyk w wardze. Kiedy wyzdrowiałem i wróciłem do szkoły, wszyscy patrzyli na mnie z prawdziwym podziwem. Tylko nauczyciele spoglądali na mnie krzywo, ale tu się okazało, że bycie w domu dziecka ma swoje plusy. Zapewne uznali, że jestem biedną sierotką i można mi wybaczyć tak ekstrawagancki wygląd, więc nikt się nie przyczepił.
Bill zawsze był wrażliwy na ludzką krzywdę. Historia brata ruszyła go bardziej, niż chciałby przyznać. Kiedy wyobraził sobie małego Tommy’ego, zaryczanego i zasmarkanego w łóżku, z tymi błagalnymi brązowymi oczami, coś mu się przewróciło w żołądku. Odgonił ten obraz.
- To… smutne – wymamrotał, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć.
Dredziarz kiwnął głową.
- Mmm… Nie lubię wspominać tamtego dnia, chociaż można powiedzieć, że wszystko dobrze się skończyło. Ale dość tych ponurych wspomnień. Chodźmy lepiej trochę się pobawić, bo jak tak dalej pójdzie, przegadamy cały dzień!
Bill już ani razu, aż do wieczora, nie powiedział bliźniakowi, że ma przestać zachowywać się jak idiota. Może i był wredny i czasami egoistyczny, ale to był Tom, do cholery! A on miał serce by pozwolić nacieszyć się bratu swoją pierwszą wizytą w wesołym miasteczku. Rety, jak to możliwe, że prawie dorosły chłopak nigdy nie bawił się na tego typu atrakcjach?
Czarny szybko przemyślał swój pomysł i pod pretekstem wyjścia do toalety, postanowił zrobić bliźniakowi niespodziankę. Kiedy już przejechali się na wszystkich kolejkach, Bill nie pozwolił Dredziarzowi zjechać na jakiejś jeszcze raz, lecz niemal siłą wpakował do samochodu.
- Już wracamy?
- Nie. Pojedziemy jeszcze w jedno miejsce.
- Jakie? – spytał od razu Tom z ciekawością.
- Zaraz zobaczysz.
Bill miał nadzieję, że Tom będzie zadowolony.
- Jesteśmy – powiedział szofer.
- Dzięki, Carlos. Niedługo wrócimy.
Wysiedli z samochodu. Na szczęście na dworze było wystarczająco ciemno, żeby Tom nie mógł dostrzec przy wejściu ogromnego, drewnianego delfina. Pociągnął go do środka.
- Dobry wieczór, dzwoniłem do pana niedawno.
Mężczyzna był ubrany w specjalny kombinezon. Przy jego nodze stało wiaderko, z którego śmierdziało rybami.
- Ach, tak, pan Kaulitz. Pamiętam. Cieszę się z pana propozycji, na szczęście o tej porze delfiny lubią trochę się powygłupiać, że tak powiem.
- Delfiny?
Tom znowu miał oczy jak dwie latareczki.
- Cicho. Poczekaj tu chwilę.
Poszedł szybko za mężczyznę i zapłacił mu za to, że udostępnił mu delfinarium o tej porze. Wiedział, że krucho u nich z kasą, dlatego był pewien, że mu nie odmówią, jeśli będzie chciał zapłacić. Jak dobrze, że Simone zostawiła trochę gotówki na wierzchu!
Kiedy już uiścił opłatę, zabrał Toma do jednego z basenów, gdzie pływały dwa delfiny. Basen był przeogromny.
- Jeśli się nie boisz, możesz sobie z nimi popływać. Są bardzo przyjazne i na pewno się z tobą pobawią.
- Wow, super!
Tom tak szybko się rozebrał do bokserek, że Bill nawet nie zdążył mrugnąć. Nim się obejrzał, usłyszał głośny plusk i Toma już nie było.
Czarny pokiwał głową, uśmiechając się lekko. Zdjął buty i podwinął spodnie do kolan, a potem usiadł na brzegu i zamoczył nogi w basenie. Niemal od razu przy nim pojawił się jeden z delfinów.
- Cześć, mały – Bill pogłaskał go lekko. To śmieszne, ale miał wrażenie, że on się do niego uśmiecha. Delfin zniknął na chwilę i pojawił się z piłeczką.
- Och, chcesz się bawić?
Delfin zapiszczał coś. Czarny zaśmiał się i rzucił mu piłeczkę.
Kilka razy widział, jak Tom się wynurza, a potem nurkuje z powrotem, bawiąc się z delfinem. Nie spodziewał się, że Dredziarz z taką radością wskoczy do wody. Niektórzy ludzie bali się tych bystrych stworzeń, czego Bill zupełnie nie rozumiał. Nawet ktoś taki jak on, kto bał się dotyku, lubił, kiedy delfiny trącały go swoją mokrą mordką po rękach czy nogach. Były naprawdę piękne, a on uwielbiał zwierzęta.
- One są super!
Tom podpłynął do niego, uśmiechając się szeroko. Podciągnął się na rękach i usiadł obok bliźniaka.
- Pozwolił mi się złapać za płetwę i podwiózł mnie kawałek do ciebie – zaśmiał się Dredziarz, głaskając drugiego delfina, który do nich podpłynął.
- Nie wierzę, że to mówię, ale są słodkie – powiedział Tom czule.
Ty jesteś słodki, miał ochotę powiedzieć Bill.
- Dzięki, że mnie tutaj zabrałeś.
- Nie ma sprawy.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, uśmiechając się lekko. Zerkali co chwilę na siebie.
- Wyglądasz głupio z tymi mokrymi włosami.
- To co?
Tom nachylił się do brata, nie mogąc się powstrzymać, i pocałował go lekko w policzek. Trącił to miejsce później nosem, a kiedy Bill nie zaprotestował, delikatnie palcem uniósł jego podbródek i złożył na jego ustach czuły pocałunek.
- Naprawdę dzięki.
Bill zamknął oczy i oddał pieszczotę, wmawiając sobie, że to dla bezpieczeństwa Toma, dla jego ochrony. Tylko jakiś cichy głosik, gdzieś tam w środku, podpowiadał mu, że robi to, bo mu zależy i pragnie tego.
Był to jednak jeszcze zbyt cichy głosik, żeby Czarny mógł go usłyszeć, a co dopiero zrozumieć.

***
Rozdział niesprawdzony, poprawię przy okazji.
Miłego weekendu!
Pozdrawiam!

16 komentarzy:

  1. To jest zajebiste !
    Kurczę, jakie to urocze, że Bill wreszcie przestał traktować Toma z taką oschłością. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. http://deadly-psychopath.blogspot.com/ pojawił się rozdział drugi. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie!!! Bill w tym odcinku jest taki inny... Pojawiają się w nim pozytywne uczucia... Powiem nawet że jest uroczy xD Tom bawiący się jak małe dziecko też jest słodziutki :)
    P{ozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Billa od tego odcinka. ^^ BOSKIE! Chcę więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to czytałam, przypomniało mi się, że defliny gwałcą kilkadziesiąt ludzi rocznie i se pomyślałam: "Boże! Żeby mi tu tylko Toma nie zgwałcono!" :D

    OdpowiedzUsuń
  6. hmm.. genialnie się toczy ta historia!
    wiesz, ja widzę tutaj taki wątek, że Tom, może nawet z Billem, jedzie do swojego domu dziecka, odwiedzić znajomych i Matta, to by było fajne! jest jakaś szansa, że zdarzy się coś takiego? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym opowiadaniu wszystko się może zdarzyć, nie wiem dokładnie jeszcze, co, bo dopiero je piszę. Jedyne, co wiem na pewno, to to, jak zakończę tą historię. Wydaje mi się jednak, że Mat się pojawi. Ale to wszystko w swoim czasie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. awwwwww to było super!
    też chcę takiego brata jak Bill żeby mnie w takie miejsca zabierał ^^
    mhm to jest genialne bez dwóch zdań ;)
    czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O taaak, cudownie!
    Czas najwyższy skomentować. :)
    Czytam "Rodzinny Dom" non stop od odcinka pierwszego i kompletnie nie rozumiem, dlaczego DOPIERO teraz komentuję. Naprawdę bardzo cię za to przepraszam, ale ja po prostu nie potrafię nigdy komentować, jak coś jest DOBRE, a to jest dobre. Bardzo dobre. Uwielbiam to opowiadanie i uwielbiam ciebie. Uwielbiam Billa i Toma tutaj. Uwielbiam twój styl pisania i ten blog. UWIELBIAM.
    Jeszcze raz przepraszam za to, że komentuję tak późno.
    Jeżeli to, co napisałam jest mało sensowne, to również przepraszam, ale jest prawie trzecia w nocy i... niewiele myślę. W dzień piszę bardziej składne wypowiedzi...
    Zapraszam do mnie - http://feelings-into-hiding.blog.onet.pl/ także twincest, jednakże jak na razie są tylko dwa one-shoty.

    OdpowiedzUsuń
  9. To chyba najlepszy rozdział tego opowiadania, istne arcydzieło. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co w niego wplotłaś! A wplotłaś tak wiele bliźniaczego uczucia, ale i miłości obu chłopaków do siebie, przyjaźni, ojcowskiego uczucia Gordona. Wspaniały, kochany rozdział, sprawił, że odpłynęłam ze szczęścia. Dziwne, ale chyba nawet moje serce biło w jakiś taki szczęśliwy sposób? Ciekawe, czy to możliwe, ale naprawdę... bardzo ci dziękuję za ten cudowny obraz chłopaków, siedzących przy obiedzie, bawiących się w wesołym miasteczku, a raczej parku rozrywki, czy też pływający z delfinami. Matko, piękne to wszystko *__*
    Uroczo, że trochę gorzkiej czekolady dosypałaś do tego rozdziału, mnie tam wspomnienia Toma jakoś nie wzruszyły, już bardziej ten pocałunek chłopaków w basenie, najpierw lekko w policzek, a potem usta =) Łaaa, to było takie wzruszające, moee!!! <3
    Niech mnie, przyznam, że spodziewałam się po początku opowiadania, jakiegoś mocnego perwersa, a tu jak nie rypniesz takim rozdziałem, to człowiek całkowicie gubi koncepcję jaką sobie założył XD
    Ciekawi mnie, czy Bill nocami do delfinów się wybierał? I dlatego, że kocha zwierzęta? Mój kochany :* A opis problemów z dredami Toma, realistyczny, uch, fajnie wytłumaczyłaś to, że mimo bycia w Sierocińcu to mógł sobie zrobić dredy i kolczyka, lubię jak pewne wątki są wytłumaczone, szczególnie wracając do tego zdobyłaś moje uznanie, miło wiedzieć, co i jak ;)
    Jeszcze raz gratuluję tego epka i czekam na kolejne, na równi z Andrejem... Chociaż za twincestem tak mocno się stęskniłam, przez te kilka dni, a jak wielką dziurę ten brak w sercu zrobił... Dziękuję za jej zatkanie.
    Haha, przybijam piątkę ParanoiaDoll, chociaż ja to i nawet w dzień bredzę, jednak dziś czuję, że osiągnęłam poziom alpinistyczny z gadaniem trzy po trzy, ale ważne, że prosto z serca, nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Super ^^ Kurcze ja też lubię delfinki! ^^ Słodkie są, często na tv2 lecą programy o zwierzętach i oglądam ^^ Zajebisty centralnie był ten kiss na końcu! ^^ U ja też chcę do wesołego miasteczka! :( Też nigdy nie byłam... Ani w delfinarium, a gdzie jest jakieś delfinarium?? Na Śląsku?
    PS: WENY! ^^
    PSPS: Yaois się super zawsze rozpisuje! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam ;P Zawsze to ja się tak nie rozpisuję, ani aż tak super (jak rozumiem, chodzi ci o rozmiar? XD) to też nie.

      Rozmiar tak naprawdę się nie liczy, można pisać dużo, a zawrzeć praktycznie to samo, co ktoś kto pisze mało, i jaki w tym sens?

      Czasem nadal piszę mało... jak na swoich forumowych początkach, ale na pewnym forum nauczyłam się pisać dużo, dla ludzi o podobnej pasji co ja, starając się docenić czyjąś pracę w ogóle i szczególe. Zostało mi tak, i jak zauważam po pierwszym próbnym szczerym do bólu komentarzu, że komuś nie przeszkadza moje zamotanie, to piszę, aż nie mam już co napisać^^

      W końcu jeśli nie napiszę wszystkich plusów i minusów opowiadania, to czy autor będzie wiedział, że ten wątek się sprawdził, wzbudził emocje, a ten już nie bardzo? Że dobrze pisze i ceni się go za sposób pisania, czy jedynie za fabułę albo postaci?

      Ja cenię u obsesji bohaterów - w końcu jestem fanką twincestu by Bill z Tomem, Tom z Billem, ale i yaoi z wymyślonymi bohaterami, no i jak widać i z innymi celebrytami -, świetną fabułę i sposób pisania. Chociaż wierzę, że będzie jeszcze lepsza, bo czuć że się nam wciąż rozwija.. W prologu "Pozory mylą", a i w tym i przed ostatnim rozdziale "Rodzinnego domu" odczuwam jakąś zmianę. W podejściu? Intryguje mnie to... Bo może to ja mam inne podejście, i wyłapuję co innego niż wcześniej, a może autorka inaczej pisze, albo inne uczucia nią teraz kierują? :)
      Ups... się rozpisałam XD

      P.S. Nie wiedziałam, że w Polsce są jakieś delfinaria O.o Jeśli rzeczywiście, byłoby takie to też, bym chciała dostać namiar, zaciągnęłabym tam młodszą o rok siostrę, niech się jara... :D
      Sama nie jestem miłośniczką zwierząt, i są mi raczej obojętne, ale też spodobało mi się wykorzystanie ich do podkreślenia delikatności Billa, radości i otwartości Toma, ich wspólnej miłości do zwierząt.

      P.S.2. I czytasz takie rozpisane komentarze, czy po prostu zauważasz rozmiar? XD Jak czytasz, to podziwiam. Nawet moja najbliższa koleżanka, jeśli komentarz nie dotyczy jej pracy, to zlewa moje wypowiedzi po całości :D

      Usuń
  11. Super... po prostu piękne.. aż sama się wzruszyłam opowieścią Toma.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny odcinek !! kurcze , biedny Tom ; ( nie dziwie się,że zachowywał się jak dziecko w wesołym miasteczku ; ) To,że Bill zabrał Toma do delfinarium świadczy już o tym ,że Tom staje się dla niego z dnia na dzień bliższy : ) Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek ! Pozdrawiam Natalie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ależ oni mieli fajny dzień. I widać, że Billowi bardzo zależy na dobrym samopoczuciu brata. Stają się kimś dla siebie więcej. Do tego przywiązują do siebie i budzą uczucia. I nie tylko te braterskie. A ten pocałunek na końcu był przepiękny. Taki pełen czułości. Powiedział o wiele więcej niż tysiąc słów. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Randka..? Randka!! To była randka!! Tom i Bill byli na randce!! *taniec szczęścia* A jaki to był fajny dzień.. I to: "To jesteś słodki, miał ochotę powiedzieć Bill." - po prostu aww~ Urzekło mnie to jak cholera.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)