piątek, 21 grudnia 2012

~~.14.~~



Tom stał jak skamieniały i wpatrywał się w zwierzęta, które z kocią gracją skradały się w ich kierunku. Szły między drzewami pewnie i cicho. Nie trudno było zauważyć, że próbują pozostać niezauważone, chociaż wyglądały, jakby wcale o to nie dbały. Bracia nie wiedzieli, czego mogą się po nich spodziewać. Byli pewni tylko jednego: nie mają ochoty na nawiązanie bliższych kontaktów.
Najbardziej zadziwiający był jednak ich wygląd. Na pierwszy rzut oka były to najzwyklejsze w świecie wilki, ale kiedy ktoś bardziej się przyjrzał, mógł dostrzec z pozoru nieważne, a jednak istotne szczegóły. Ogon i grzbiet każdego zwierzęcia był pokryty kolcami przypominającym wyglądem stalagmity. Kolce nie stały jednak poziomo do góry, lecz były ułożone pod kątem ostrym do grzbietu. Kły były długie i wystawały z ich pysków. Oczy były większe i rozstawione szerzej niż u wilków. Oprócz tego stwory były o wiele większe.
- Co robimy? - spytał cicho Bill, nieruchomiejąc.
- Nie mam pojęcia - odparł Tom, rozglądając się na dookoła.
Myślał gorączkowo, jak sobie z tym poradzić. W pobliżu były tylko drzewa, nic więcej. Nie potrafił znaleźć miejsca na kryjówkę ani żadnej rzeczy, którą mogliby się bronić. Wątpił, żeby w starciu mieli jakieś szanse. Wilkopodobnych zwierząt było kilka, na pewno więcej niż pięć. Siłowanie się z nimi kategorycznie odpadało. Tymczasem stwory były coraz bliżej, a on nadal nie widział żadnego rozwiązania. Bill wpatrywał się przerażony w zwierzęta przed sobą. Zaczynał panikować i Tom wiedział, że nie może liczyć na jego pomoc. Trochę go denerwowało, że to on musi się o wszystko troszczyć. W końcu to Czarny był uważany za mądralę, który wszystko wie, powinien się teraz jakoś wykazać. Szybko jednak skierował swoje myśli na inny tor. Nie czas na jakieś wyrzuty. Muszą trzymać się razem, inaczej zostaną tu zabici i cały ich trud pójdzie na marne.
Blondyn wciąż rozglądając się na wszystkie strony, dostrzegł w oddali drzewo z jabłuszkami. Miało ono rozłożyste i długie gałęzie. Na pewno wytrzymałyby pod ich ciężarem. Muszą tylko tam dobiec i szybko się wspiąć do góry, aby te dziwne stwory nie miały do nich dostępu.
- Bill, cofamy się powoli do tyłu. Zrób dokładnie pięć kroków, a potem pędem biegnij w lewo. Jest tam drzewo z jabłuszkami, musimy się wspiąć do góry. Rozumiesz? - powiedział cicho Tom.
Czarny kiwnął tylko głową. Obaj zaczęli się powoli wycofywać do tyłu, stawiając bardzo ostrożne kroki. Zwierzęta były coraz bliżej. Z tej odległości wydawały się jeszcze większe i bardziej przerażające niż wtedy, kiedy ich sylwetki migały między drzewami.
Po piątym kroku Tom krzyknął do Billa, żeby uciekał, i sam sprintem ruszył w stronę drzewa. Biegli, jakby gonił ich sam diabeł. Słyszeli za sobą wycie, po którym zwierzęta rzuciły się do ataku. Spanikowani biegli i biegli. Tom miał wrażenie, że nigdy nie uda im się dobiec, że poruszają się jak żółwie, a te stwory zaraz ich dopadną i zagryzą na śmierć.
Bill biegł tak szybko, że gdy już byli przy drzewie, praktycznie wbiegł na nie, a Tom zaraz za nim.
- Szybko, do góry! - poganiał brata blondyn.
Czarny starał się jak mógł. Chwytając się pewnie gałęzi, wchodził coraz wyżej i wyżej. Czuł za sobą obecność bliźniaka. Gdyby miał przeżyć to wszystko sam, już dawno by się poddał. Na szczęście oprócz niego był tutaj również Tom, który już nieraz wyratował ich z opresji. Bill miał nadzieję, że tym razem również mu się uda.
Tom szedł za bliźniakiem, co chwilę oglądając się za siebie. Drzewo było już otoczone ze wszystkich stron przez warczące zwierzęta, które próbowały wejść za nimi do góry. Wyróżniały się dwa z nich: jeden był zupełnie biały, a drugi cały czarny. Reszta, a było ich razem czternaście, była szara.
- Bill, wyżej!- powiedział ostro, widząc, że jeden stwór omal nie złapał go za nogawkę.
Blondyn był do tego stopnia skoncentrowany na wspinaniu się, że nie zwrócił uwagi na wytrzymałość gałęzi. Złapał za nieodpowiednią i gdy chciał podciągnąć się do góry, została mu w ręce. Z okrzykiem przerażenia poleciał do tyłu. Odbił się plecami od jakiejś innej gałęzi i wylądował okrakiem na grzbiecie czarnego potwora. Tylko przez przypadek nie nadział się na kolce.
Bestia zaczęła się trzepać na wszystkie strony, a inne stały obok i przyglądały się całemu zajściu. Wyglądały, jakby na coś czekały.
- Bill! Cholera, zrób coś! - wrzeszczał Tom, starając się utrzymać na zwierzęciu.
Nie było to jednak łatwe. Przeszkadzały mu kolce, bał się, że jeśli potwór się mocniej szarpnie, to on się na nie nadzieje, no a wtedy byłoby już pozamiatane.
- Niby co?! - odkrzyknął spanikowany chłopak.
- Cokolwiek! Pieprz się, ty głupi czworonogu! - warknął do zwierzęcia.
Tom mocno trzymał się sierści. Usłyszał nagle dziwne odgłosy z drzewa. Zdziwiony spojrzał w górę i zobaczył Billa, który skakał po jednej gałęzi i trzymał się innej nad swoją głową.
- Odbiło ci?! Nie czas teraz na zabawę! - krzyknął do niego Tom.
Nie dość, że był przestraszony, to jeszcze zaczynał coraz bardziej się wściekać na brata. Co on wyprawia? Zamiast jakoś mu pomóc, skacze po gałęzi jak jakaś małpa. Jeśli myśli, że tym przestraszy takiej wielkości potwory, to chyba zupełnie mu odbiło.
- Bill, do cholery! Zabiję cię! Zabiję! - wrzeszczał Tom, czując, że już długo nie wytrzyma.
Coraz trudniej było mu utrzymać się na zwierzęciu. W dodatku bestia co chwilę stawała na dwóch tylnych łapach, próbując go w ten sposób zrzucić. Gdy to nie skutkowało, zaczęła obijać się grzbietem o pobliskie drzewa. Na szczęście inne się do tego nie wtrącały. Gdyby tylko spróbowały, już byłoby po nim.
Nagle usłyszał krzyk od strony drzewa. Zerknął tam kątem oka i dostrzegł, że gałąź, po której skakał jego bliźniak, złamała się i spadła na zwierzęta. Była naprawdę gruba i kilka stworów nieźle nią oberwało. Gdy zbierały się z ziemi, Czarny nagle spadł w ślad za konarem. Ten, na którym wisiał, nie wytrzymał jego ciężaru i pękł.
Ku zdziwieniu Toma jeden ze stworów, ten biały, szybko skoczył do przodu i złapał Billa, nim ten zdążył zrobić sobie krzywdę, upadając na ziemię. Zdezorientowany blondyn puścił zwierzę, a te szarpnęło się mocno i Tom przeleciał przez nie zupełnie jak przez kierownicę roweru, kiedy się hamuje przednim hamulcem. Zrobił w powietrzu fikołka i upadł na plecy. Z głuchym jękiem obrócił się na brzuch i podniósł lekko na łokciach. Przez chwilę nie mógł oddychać.
Kiedy wreszcie zaczerpnął powietrza, spojrzał zdziwiony na stwory. Ten drugi, który uratował Billa, zrzucił go teraz tuż obok Toma.
- Cholera! - warknął blondyn.
Byli otoczeni. Dookoła były te dziwne stwory, wszystkie wpatrywały się w nich w jakiś dziwny sposób. Tom musiał przyznać, że są naprawdę piękne, a zwłaszcza te dwa różniące się od pozostałych.
- Rety, Tom! Widziałeś ich oczy? - odezwał się zdumiony Bill.
- Oczy? - spytał Tom, zerkając na zwierzęta.
Zaszokowany patrzył na białego stwora, którego oczy były zupełnie czarne. Ten czarny z kolei miał oczy całe białe. Wyglądały doprawdy przerażająco, a jednak miał wrażenie, że już kiedyś widział coś podobnego. Tylko gdzie?
- Coś mi tu nie pasuje. Dlaczego nie atakują? - spytał Bill, obserwując nieruchome bestie.
- Czekają na coś.
- Tak, ale na co?
- Nic z tego nie rozumiem.
Obaj zamilkli i z zapartym tchem czekali na następny ruch zwierząt. One jednak nawet nie drgnęły. Stały przygotowane do skoku, ale nie poruszyły się nawet na milimetr.
- Gdzieś już widziałem takie zestawienie barw, jak mają te dwa - rzekł Bill, marszcząc czoło.
Tom kątem oka zerknął na zadumanego brata. Więc to nie tylko jemu się tak wydawało. Co to jednak mogło być? I dlaczego ma to wpływ na te dziwne stwory? Jeszcze kilka chwil wcześniej wyglądały, jakby chciały ich zagryźć. Dlaczego teraz, kiedy mają dogodną okazję, nie korzystają z niej?
Po raz tysięczny Tom zaczynał się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Spojrzał ponownie na brata i w rozcięciu jego koszulki dostrzegł jego połowę yin-yang. Przechylił lekko głowę w bok i zamrugał. Wyglądała zupełnie jak...
Spojrzał na czarną bestię, a potem ponownie na łańcuszek.
- Yin-yang! To o to chodzi! Bill, one wyglądają zupełnie jak nasze łańcuszki! - wykrzyknął Tom.
Bill spojrzał na niego i kiwnął głową ze zrozumieniem. On chyba też już doszedł do tego wniosku.
- I co dalej? - spytał Tom.
- Dlaczego one tak wyglądają?
- Gapisz się na mnie, jakbym wiedział i nie chciał ci powiedzieć. Ja wpadłem na pomysł z łańcuszkami, teraz twoja kolej użycia szarych komórek.
- To nie fair! Też już się połapałem.
- Akurat!
- Naprawdę!
Blondyn tylko prychnął w odpowiedzi.
- Hej, o co wam chodzi? Nie bardzo rozumiemy - powiedział Bill, zerkając czarnej bestii w oczy.
Tom patrzył na bliźniaka z rozdziawioną buzią i szeroko otwartymi oczami. Co on znowuż wyprawia? Gada do tych stworów? Czy już zupełnie mu siadło na mózg? Chyba zbyt długo przebywał w tym miejscu. Najpierw ciągle płakał i narzekał, potem skoczył za nim z urwiska, wpadł głową do rzeki, wybaczył mu wszystkie błędy, no i teraz to skakanie po drzewie oraz gadanie do zwierząt. Bill dostał świra.
- Czy ty się dobrze czujesz? - spytał powoli Tom.
Czarny spojrzał na niego zdziwiony.
- Coś nie tak? - odpowiedział pytaniem.
- Zupełnie ci odbiło! Gadasz do... tego czegoś! Zachowujesz się co najmniej... dziwnie! Opanuj się!
- Ale co nam szkodzi zapytać? - Bill urażony zmrużył oczy.
- Puknij się w łeb i zacznij zachowywać normalnie! To tylko zwierzęta!
- Ale w tym świecie wszystko może się zdarzyć! Przeżyliśmy upadek z urwiska, ganiały nas obłoki, a mnie próbował poćwiartować jakiś czarny fagas mający ponad dwa metry wzrostu. To może te zwierzęta też są inne? No zobacz, jak one wyglądają.
- Masz świra!
- Jak mówiłem, że zwariowałem, to mi nie wierzyłeś.
- Bill, błagam! Przestań!
- Ale ja nic nie robię!
- Zachowujesz się jak psychol!
- Spójrz lepiej na siebie!
- A co ty niby sugerujesz? Że niby nie jestem normalny?!
- Czemu się wydzierasz? Ja tylko grzecznie go zapytałem, czy...
- Zamknijcie się obaj! - usłyszeli wściekłe warknięcie.
Natychmiast spojrzeli na czarnego stwora, który odsłonił całe swoje uzębienie, warcząc ostrzegawczo. Biały stał i nadal tylko uważnie się im przyglądał, tak samo jak reszta.
- O co chodzi? - spytał podejrzliwie Tom.
- Ha! I co?! Odpowiedział mi! Mówiłem! Ale nie! Bill, masz świra! Opanuj się! Jesteś psycholem! - irytował się Czarny, przedrzeźniając brata.
- Cicho bądź! - odezwał się biały stwór.
Bill zamilkł.
W sumie to biała bestia się nawet nie poruszyła, a jednak Tom doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to właśnie ona się odezwała. Nie wiedział, jak to jest możliwe. Słyszał głosy bardzo wyraźnie, Bill zresztą też. Gdyby tak nie było, na pewno by nie przestał gadać.
Jeśli się stąd szybko nie wydostaniemy, obaj dostaniemy świra, pomyślał blondyn, wzdychając ciężko.
Tom miał lekkie opory przed odezwaniem się do zwierząt. Czuł się jak idiota, zupełnie jakby miał gadać do jakiegoś drzewa albo chmury.
- Kim wy jesteście? - spytał wreszcie.
 -Jesteśmy waszymi pomocnikami - odezwała się czarna bestia.
- Pomocnikami? - zdziwił się Bill.
-Tak. Mamy doprowadzić was do Komnaty Czterech Prób.
- Do czego? - irytował się Czarny.
Tym razem głos zabrał biały zwierz.
- Do Komnaty Czterech Prób. Przeżyliście tutaj już trzy tygodnie i radziliście sobie zaskakująco dobrze. Teraz nadeszła kolej ostatniej próby. Musicie dowieść, że jesteście godni uwolnienia się z tego miejsca. Jeżeli wam się nie uda, zostaniecie tu uwięzieni na wieczność albo przepadniecie na zawsze.
- Co?! - wykrzyknęli bliźniacy.
- Co my tutaj robimy? Jak trafiliśmy w to miejsce? Dlaczego jesteśmy razem? O co w tym wszystkim chodzi? Czy my żyjemy? - Bill zaczął strzelać z prędkością karabinu maszynowego.
- Jesteście w świecie zawieszonym pomiędzy życiem a śmiercią. Trafiliście tutaj, bo zginęliście jednocześnie.
- Więc nie żyjemy? - spytał Tom, czując ciarki na plecach.
Czarna bestia zignorowała to pytanie.
- Jesteście tutaj razem, bo jesteście bliźniakami. Rozgniewaliście Stwórcę swoim postępowaniem.
- A więc to Bóg nas tutaj ściągnął? - zdziwił się Czarny, a potem spojrzał na brata. - Tom, będziesz musiał się gęsto tłumaczyć. Ciągle na niego psioczyłeś.
- Zamknij się! - warknął blondyn, szturchając bliźniaka.
- Nie chciał, żebyście umierali w niezgodzie. Jako bliźniacy macie specjalne przywileje. To, że tutaj jesteście, jest zaszczytem...
- Ładny mi zaszczyt! - wtrącił Tom kpiąco.
- Nie przerywaj - upomniał go Bill, a potem spojrzał na czarne zwierzę. - Więc co my tu w ogóle mieliśmy robić?
- Przeżyć, działając wspólnie - powiedziało białe zwierzę.
- Coś się tutaj nie zgadza. Jeśli tylko o to chodziło, dlaczego reszta bliźniaków nie odnalazła tej komnaty? Niektórzy są tutaj już naprawdę długo - rzekł Tom.
- Nie zdali pierwszego testu. Zamiast rozwiązywać swoje problemy, tylko je pogłębiali. Działali wspólnie, bo nie mieli innego wyjścia.
- My też - wtrącił Czarny.
- Nie postępowaliście tak egoistycznie, jak oni. Zasłużyliście sobie na nasze wsparcie, każdy z osobna. Tom, kiedy wrócił się po ciebie w tunelu i opiekował się tobą przez cały czas. Wiedział, że jesteś od niego słabszy i starał się ułatwić ci to wszystko. Choć nie miał żadnej gwarancji, że się stąd wydostaniecie, ciągle wzbudzał w tobie nadzieję, żebyś się nie poddawał. Ty natomiast nie zostawiłeś go, kiedy leciał w przepaść. To nie tak, że nie zdążyłeś zareagować. Wolałeś spaść z nim niż pozwolić, żeby umarł sam. Biorąc pod uwagę twój lęk wysokości, dokonałeś naprawdę wspaniałej rzeczy.
- Dziwne to - odezwał się Tom, marszcząc brwi.
- Więc zasłużyliśmy sobie na waszą pomoc. Co dalej? - spytał Bill.
- Doprowadzimy was do Komnaty Czterech Prób. Obaj będziecie musieli radzić sobie tam osobno. Jeżeli zdacie ten test, zostaniecie uwolnieni.
- To bez sensu! Najpierw każecie nam współpracować na każdym kroku, a potem mamy przechodzić jakieś próby z osobna! To się nie trzyma kupy! - warknął Tom.
Bill tylko przewrócił oczami.
- Ludzkie umysły są takie ciasne! - odezwał się biały stwór.
- Nie jesteście w stanie zrozumieć geniuszu Boga, dlatego jesteście tylko zwykłymi śmiertelnikami - dodało czarne zwierzę.
- Czy mogę zadać jedno pytanie? - spytał Tom.
- Słucham - powiedziała biała bestia.
- Jak powstał wszechświat?
Bill pacnął się otwartą dłonią w czoło i pokręcił głową z niedowierzaniem. Bestie roześmiały się, a reszta zawtórowała im.
- Jesteś doprawdy uroczy! Jeśli tylko zdasz test, będzie na ciebie czekać wielka nagroda!
- Czy to znaczy, że zdam maturę? - zapytał Tom z nadzieją.
- Dowiesz się wszystkiego, gdy przejdziesz test.
- Jest trudny? - spytał Bill.
- To kwestia gustu. Jeśli nie potrafisz przezwyciężyć swoich słabości ani określić swoich uczuć, nie dasz sobie rady.
- Jest stąd inne wyjście?
- Nie panikuj! Po tym, co tutaj przeszliśmy, na pewno sobie poradzimy! -Tom szturchnął lekko bliźniaka.
- Nie ma innego wyjścia - odparł mimo wszystko czarny potwór.
- Więc... Ruszajmy - powiedział blondyn, wstając z ziemi i otrzepując ubranie.
Chciał już to mieć za sobą.
- Idziemy na pieszo? - spytał Bill, wciąż siedząc na trawie.
- Odbyliście już swoją wędrówkę. My was tam zaniesiemy - powiedziała czarna bestia.
Bill westchnął ciężko. Przeczesał dłonią włosy i wstał. Otrzepał spodnie na pupie i spojrzał wyczekująco na bestie.
Blondyn również wpatrywał się w stwory, nie bardzo wiedząc, czego ma się spodziewać. Na pewno nie mogły ich wieźć z tymi kolcami na grzbiecie, bo jak nic któryś z nich by się na nie nadział. Zdziwił się więc, że żadna z bestii nie przeszła jakiejś transformacji czy czegoś takiego. Chyba właśnie na to czekał.
Naoglądałeś się za dużo filmów, Coger, pomyślał Tom.
- Usiądźcie nam na kolcach - odezwał się biały potwór.
- Którego bierzesz? - spytał Tom.
- Obojętnie.
- Ja jestem strażnikiem Billa - odezwał się czarny stwór.
- A ja Toma - rzekł biały.
- No, i wszystko jasne - rzekł Czarny, podchodząc do ciemnego zwierzęcia.
- Macie genialne oczy, wiecie?- odezwał się blondyn, obserwując, jak jego brat nieporadnie dosiada swojego stwora.
Gdy Czarny już siedział na grzbiecie zwierzęcia i wiercił się na wszystkie strony, próbując znaleźć sobie wygodną pozycją, Tom z lekkim uśmiechem na twarzy wsiadł na swojego. Z jednej strony był ciekawy tej całej komnaty i tego, co ma go tam spotkać. Z drugiej jednak strony nie podobało mu się, że on i bliźniak zostaną rozdzieleni. Bill może i działał mu na nerwy, ale czuł się pewniej w jego towarzystwie. Poza tym nie chciał go zostawiać samego. Był jego młodszym braciszkiem, co z tego, że różnica wynosiła tylko piętnaście minut? To nie miało teraz żadnego znaczenia. Tom obawiał się trochę, jak Czarny sobie poradzi. Wierzył w niego, a jednak coś nie dawało mu spokoju. Cała ta sytuacja od początku ich przerastała. To nie w porządku, że po tym wszystkim muszą przechodzić jeszcze kolejne próby. Albo Bóg ich nie lubi i specjalnie ich tak torturuje, albo lubi ich zbyt mocno i wszelkimi dostępnymi sposobami próbuje im pomóc. Tak czy siak, Tom nie czuł się zbyt pewnie w tej sytuacji.
Jak on tego nie znosił!

7 komentarzy:

  1. Wreszcie z tego odcinka dowiadujemy się tego, co nas przez cały czas nurtowało. Teraz już wszystko wiadomo. :) Ciekawi mnie test, który bliźniacy mają przejść. Mam nadzieję, że zdołają sobie z nim poradzić i ponownie trafią do świata żywych, o ile to możliwe, oczywiście. Uwielbiam to opowiadanie ze względu na otaczającą je aurę tajemniczości.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. TEST????Coś ciekawego, nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając ten rozdział, ciągle siedziałam z otwartymi szeroko oczami, nie mogąc pojąć twojego geniuszu. Podziwiam twoją wspaniałą wyobraźnię, obsesjo. Wiesz, z tego byłaby genialna książka - ludzie czytaliby chętniej niż jakiegoś Harrego Pottera, Zmierzchy i inne takie. Normalnie leć z tym do jakiegoś wydawnictwa, w tej chwili! :P
    Po części coś się już wyjaśniło, wiadomo już, dlaczego się tam znaleźli i po co.
    Dzięki temu opowiadaniu polubiłam fantastykę, wiesz? ^^
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Naprawdę, masz łeb jak sklep. Skąd bierzesz takie dobre pomysły - nie mam pojęcia!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie się wyjaśniło, gdzie są i dlaczego! I to nie głupie. Noe mogli się dogadać za życia, to to dogadali się się... wpół-umarli xD
    "- Czy mogę zadać jedno pytanie? - spytał Tom.
    - Słucham - powiedziała biała bestia.
    - Jak powstał wszechświat?
    Bill pacnął się otwartą dłonią w czoło i pokręcił głową z niedowierzaniem. Bestie roześmiały się, a reszta zawtórowała im.
    - Jesteś doprawdy uroczy! Jeśli tylko zdasz test, będzie na ciebie czekać wielka nagroda!
    - Czy to znaczy, że zdam maturę? - zapytał Tom z nadzieją." to mnie rozwaliło xD
    Jestem ciekawa tego testu i zarazem się go boję :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja lecę szukać namiary na jakieś dobre wydawnictwo.
    Szykuj się, mój Mistrzu <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wesołych Świąt! * IVE

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)