wtorek, 25 grudnia 2012

Jak to z Dylanem było...



Miałam to wstawić wczoraj razem z życzeniami, ale padłam jak kawka i wstałam dzisiaj dopiero jakieś dwie godziny temu. Więc z małym opóźnieniem życzę Wam wszystkiego najlepszego w najbliższych dniach, szczerego uśmiechu na twarzy, udanego wypoczynku i nabrania energii do przeżycia kolejnego, zbliżającego się 2013 roku.
Doczekaliście się wreszcie. Przed Wami dodatek do "Okowów życia". Historia jednego z bliźniaków. Dedykuję tego one-shota Murasaki, która wytypowała mnie do Liebster Award, ale że miałam trochę do dupy w szkole, nie odpowiedziałam na jej pytania i już chyba tego nie zrobię, bo minęło sporo czasu... To dla Ciebie.
To pierwsze z opowiadań, które pojawią się w ciągu najbliższych kilku dni, więc... wypatrujcie.
Miłego czytania!

***

Nigdy nie chciał znaleźć się w TAKIEJ sytuacji.
Cały czerwony na twarzy chował się za Jeffem, który również nie wyglądał na kogoś, kto wie, jak postąpić w zaistniałej sytuacji. Wszystko pogarszał fakt, że obaj byli nadzy i siedzieli na kanapie w salonie.
Kilka metrów przed nimi stali Sean, Dominik i David. Sean w pierwszej chwili stanął jak wryty, a w następnej Dominik już musiał go przytrzymywać, żeby czasem nie zabił Jeffa. David pacnął się w czoło i pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć, że jego bliźniak dał się tak głupio złapać. Całe szczęście, że nie zabrał swojej dziewczyny na ten zaimprowizowany obiad. Gdyby to zobaczyła i przed kimś coś chlapnęła, Dylan nie miałby życia.
- Może zamiast się na nas gapić, pozwolilibyście się nam chociaż ubrać?! – spytał Dylan łamiącym się głosem.
Nie wiedział, co teraz będzie. David wiedział o wszystkim od jakiegoś czasu, ale Sean i Dominik trwali w błogiej nieświadomości. Nawet nie chciał sobie wyobrażać reakcji Seana na to wszystko. Bał się tego, jak jego starszy brat zareaguje na to, czego za kilka minut będzie musiał się dowiedzieć.
- Skoro nie wstydzisz się biegać z gołym dupskiem przy nim, równie dobrze możesz się ubrać przy nas! – warknął Sean rozzłoszczony.
- Kochanie! – mruknął Dominik, zaciskając ręce na ramionach partnera. Rzucił szybkie spojrzenie na Dylana. – Chodźmy do kuchni. Dylan i Jeff zaraz do nas dołączą.
Sean burczał coś jeszcze pod nosem, ale pozwolił się zaprowadzić do kuchni.
- Mam nadzieję, ze masz dobrą wymówkę, Jefferson! – krzyknął jeszcze do starszego mężczyzny. – W przeciwnym razie rozszarpię cię na strzępy.
David uniósł tylko jedną brew i popatrzył na bliźniaka z politowaniem. Chociaż pomagał mu ukryć ten związek, jego mina mówiła dobitnie, że nie ma zamiaru się wtrącać w rozmowę, która się odbędzie niedługo. Dylan nie miał mu tego za złe. Wiedział, że to on tutaj namieszał i teraz musi się z tego wytłumaczyć.
Gdy wszyscy opuścili salon, Dylan zerwał się z kanapy i szybko odnalazł poszczególne części garderoby. Ubrał się szybko i przeczesał palcami swoje dość długie blond włosy.
- Sean nas zabije – jęknął.
- Raczej mnie – mruknął Jeff, zapinając guziki koszuli. Wyglądał trochę żałośnie, biorąc pod uwagę, że część guzików Dylan oderwał chwilę wcześniej, kiedy szarpnął go za nią.
Jeff podszedł do niego i przytulił go.
- Będzie dobrze – mruknął. – Sean zrozumie.
- A jeśli nie? Będzie zły, że mu nie powiedziałem wcześniej.
- Sean nie będzie miał do ciebie o nic pretensji. Jak już, przyczepi się do mnie. O nic się nie martw, damy radę.
Dylan złapał go niepewnie za rękę. Jeff bez sprzeciwu splótł swoje palce z palcami młodszego chłopaka. Był za stary, żeby tłumaczyć się z takich związków, ale czego się spodziewał, wybierając sobie na kochanka chłopaka, który był od niego o dwadzieścia jeden lat młodszy? Po prostu musiał jakoś to załatwić tak, żeby nikt zbytnio nie ucierpiał. Zwłaszcza Dylan. To on był w tym wszystkim najważniejszy.
Spletli mocniej palce swoich dłoni i weszli do kuchni tak pewnym krokiem, na jaki było ich stać w tej sytuacji. Dylan czuł się źle z tym wszystkim. Oczy Seana zwężyły się niebezpiecznie, ale nic nie powiedział. Zacisnął tylko mocno zęby. Dominik pogłaskał go uspokajająco po ramionach.
Tylko David usiadł, pozostała czwórka stała. W kuchni panowała niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerwać pierwszy.
W końcu David się odezwał.
- No? Macie zamiar tak milczeć cały dzień?
- Zamknij się, David! – warknął od razu Sean. – W ogóle nie byłeś zaskoczony, Dominik zresztą też! Czy tylko ja tu o niczym nie wiedziałem?
- Ja się tylko domyślałem, kochanie – rzucił brunet, obejmując partnera w pasie i wtulając jego plecy w swój tors. Po czternastu latach w związku wyglądali na kompletnie w sobie zakochanych, zupełnie jakby dopiero co się poznali.  Był to przykładny gejowski związek, który łamał stereotyp, że geje są bardzo rozwiąźli.
- Więc? – spytał Sean ostro. – Ile to trwa?
Dylan zacisnął mocniej palce na dłoni Jeffa.
- Dwa lata – powiedział w miarę spokojnie.
W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Właściwie wszyscy czekali jedynie na reakcję Seana.
- Dwa lata? – powtórzył głucho mężczyzna. – Dwa lata?! Chcesz mi powiedzieć, że przeleciałeś mojego brata, kiedy miał jeszcze siedemnaście lat?! Ty chuju!
Dominik w ostatniej chwili zdołał przytrzymać swojego wyrywającego się kochanka.
- ZABIJĘ CIĘ! JAK W OGÓLE ŚMIAŁEŚ GO TKNĄĆ?! Jest ze dwadzieścia lat od ciebie młodszy!
- Dwadzieścia jeden – wtrącił David.
Dominik spiorunował go wzrokiem.
- No, co? Przecież to prawda.
- NIE MIAŁEŚ PRAWA! NAWET NIE POWINIENEŚ O TYM POMYŚLEĆ! PRZECIEŻ TO BYŁO JESZCZE DZIECKO!
Sean wrzeszczał tak głośno, że gdyby nie wielkość domu, zapewne usłyszałaby ich cała okolica. Jeff patrzył młodszemu od siebie mężczyźnie hardo w oczy. Zdawał sobie sprawę z tego, że Sean ma rację, ale… nie potrafił żałować tego związku. Tylko dzięki Dylanowi przeżył ostatnie dwa lata. Gdyby nie on, w tej chwili zapewne byłby zwykłym wrakiem człowieka, alkoholikiem z masą pieniędzy do roztrwonienia.
- Mój brat… Jak mogłeś dotknąć mojego brata?
Sean powoli się uspokajał, chociaż nadal był wzburzony.
- To ja to zacząłem – odezwał się Dylan, zdobywając się na odwagę. – To ja go sprowokowałem.
- Wyjaśnijcie nam wszystko po kolei, Dylan – powiedział łagodnie Dominik. – Rozumiesz, że to dla nikogo nie jest łatwa sytuacja.
- W porządku. Zaczęło się przez… przypadek. Ja… nie byłem pewien swojej orientacji i… Jeff wtedy często do ciebie przychodził. Dowiedział się o zdradach żony i tym, że bardzo niedelikatnie przyprawia mu rogi. Kłócił się też ze swoimi dziećmi. Chcieli od niego tylko pieniędzy i był z tego powodu załamany. Trochę z Davidem podsłuchiwaliśmy, jeśli nadarzyła się okazja.

…Dylan uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył Jeffa w progu kuchni. Wiedział, że przyjaciel Dominika wręcz  obsesyjnie unika jego i Davida. Bliźniacy uwielbiali wycinać mu różne głupie kawały, za które Sean naprawdę niechętnie dawał im szlaban, bo też za Jeffem nie przepadał. Jeff odnosił się do nich naprawdę chamsko, kiedy Dominik nie mógł tego usłyszeć. Dylan nie lubił, kiedy ktoś czuł do niego antypatię bez żadnych konkretnych powodów, dlatego celowo go prowokował. Wiedział, że mężczyzna jest biseksualny, a on sam był w fazie eksperymentów. Postanowił zarzucić na Jeffa sieci. Jeśli jego uda mu się złapać, nikt mu się nie oprze.
- Cześć – powiedział Dylan z szerokim uśmiechem na twarzy. To chyba najbardziej denerwowało stojącego przed nim mężczyznę – nie ważne było, jak bardzo obrażał nastolatka, ten i tak zawsze witał go uśmiechem.
Chłopak nie miał na sobie koszulki. Dopiero się wykapał po dwóch godzinach siedzenia w siłowni.
- Jest Dominik? – spytał mężczyzna, nie odpowiadając na powitanie.
- Nie wiem, nie widziałem go dzisiaj. Chciałeś coś konkretnego?
- Już ci mówiłem, że masz się do mnie zwracać per „pan” – warknął Jeff.
- Jesteś aż taki stary? – Dylan udał zdziwienie. Szczęka gościa zacisnęła się gniewnie, a oczy pociemniały.
- Czy. Mógłbyś. Sprawdzić. Czy. Na pewno. Go. Nie ma? – wysyczał Jeff, starając się trzymać nerwy na wodzy.
Dylan prychnął, odwracając się do niego plecami.
- A może sam się pofatygujesz, co? Czuj się jak u siebie.
Mężczyzna zaklął szpetnie. Już nie pierwszy raz zapragnął przełożyć tego dzieciaka przez kolano i po prostu mu przygrzać. Od małego bliźniacy i Sean działali mu na nerwy. Zabrali mu Dominika i sprawili, że nie mógł nawet spotkać się sam na sam ze swoim przyjacielem. Kiedy Sean jeszcze się uczył, pod nogami wciąż kręcił się któryś z dzieciaków, w dodatku były to dzieciaki tak wstrętne, że Jeff chwilami dziękował Bogu za swoje nieznośne bachory, którym do szczęścia wystarczyła stówa w łapie.
Dylan i David nie byli tacy przekupni. Gdy po raz pierwszy spróbował ich przekabacić w ten sposób, David się rozpłakał i poszedł naskarżyć Seanowi, co chłopak odebrał bardzo dosłownie – Jeff przecież wiedział, w jaki sposób on i Dominik się poznali. Sean okropnie się wściekł, ale nie powiedział o tym Dominikowi, bo wtedy jeszcze nie czuł się u niego za pewnie.
Dominik i tak się dowiedział. A jak już się dowiedział, opierdolił przyjaciela od góry do dołu, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że Sean i dzieciaki są dla niego bardzo ważni i nie pozwoli ich obrażać w taki sposób. A Jeff chciał tylko, żeby ten bachor sobie poszedł, bo nie potrzebował dodatkowych świadków swoich zwierzeń.
Od tamtej pory nie próbował robić tego nigdy.
Dylan był tym spokojniejszym z bliźniaków. Chociaż przy swoim żywiołowym bracie wypadał naprawdę blado, nie dało się go nie zauważyć. Jeffa bardzo irytowało to, że za każdym razem, kiedy widział tego gówniarza, coś mu się dziwnie przewracało w żołądku. Dylan uśmiechał się naprawdę ślicznie i już jako mały szkrab był urzekający. Chociaż on i David byli z tych bliźniaków, których ni cholery nie idzie rozróżnić, Jeff dawał sobie radę właśnie dzięki temu uśmiechowi.
Okropna sprawa.
- Jesteś bezczelnym smarkaczem! – warknął Jeff, robiąc krok w stronę chłopaka. – Celowo się ze mną drażnisz, tylko pamiętaj! Któregoś dnia się przeliczysz!
Dylan wzruszył ramionami.
- Nie moja wina, że jesteś już stary dziad i nie pamiętasz prostych faktów ze swojego życia. Może mi się tylko wydaje, ale Dominik trzy raz w drzwiach ci wczoraj powtarzał, że dzisiaj wypada dwunasta rocznica jego związku z Seanem i przygotował dla niego niespodziankę gdzieś poza miastem. – Jeff znieruchomiał, ledwo powstrzymując chęć klepnięcia się w czoło. Zupełnie zapomniał! – Widzę, że dotarło. Jeśli znowu przyszedłeś się nad sobą użalać, niestety musisz poczekać do jutra.
- Nie użalam się nad sobą.
- Bynajmniej! – mruknął chłopak ironicznie. Odstawił pobrudzone naczynie do zlewu i otworzył jedną z szafek, gdzie znajdowała się wbudowana lodówka. Wyciągnął z środka paczkę frytek. – Jesteś… niezbyt stary, całkiem dobrze się trzymasz i na kilometr pachniesz kasą. Zamiast ciągle biegać do Dominika z żalami na swoją popierdoloną rodzinę, zacząłbyś żyć. Myślisz, że to są problemy? Czy zastanowiłeś się kiedyś chociaż przez chwilę, jakie problemy miał Sean, kiedy nasza matka dała nogę? Dam ci jedną dobrą radę. Pozbądź się żony, dzieci i kup sobie psa. On przynajmniej cię nie zdradzi.
Jeff odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Bał się, że jeszcze jedno słowo i zwyczajnie pobije tego gówniarza.
Przez kilka tygodni marzył o tym, żeby dzieciaka szlag trafił. Nie spodziewał się, że kiedy pewnego wieczoru przyjdzie do domu Dominika, coś w tym właśnie guście zobaczy.
Na początku wszystko wydawało się w porządku. Dopiero kiedy zajrzał do salonu ze zdumieniem zauważył, że ciężkie, staromodne meble, które stały w jednym kącie, były teraz przewrócone. Podszedł tam, ciekawy, co się stało i zamarł.
Spod mebli wystawała część ciała, a konkretniej jasna głowa, część tułowia i jedna ręka. Jeff podbiegł do chłopca i klęknął przy nim. Gdy Dylan usłyszał kroki, obrócił lekko głowę i spojrzał na gościa ledwo przytomny. Jego oczy były zaszklone, ale na twarzy pojawił się uśmiech. Po raz pierwszy w życiu wymuszony.
- Pomóż… Proszę.
- Dasz radę się wyczołgać, jak je podniosę? – zapytał Jeff.
- Tak.
Nie dał. Gdy Jeff podniósł ciężkie meble, ledwo dając sobie z nimi radę, Dylan zaledwie drgnął. Może był w szoku, a może naprawdę porządnie oberwał? Meble spadły mu przecież na plecy.
Jeff nie wiedział, jakim cudem udało mu się wyciągnąć stamtąd nastolatka, ale kiedy dzieciak już się do niego tulił, mamrocząc coś cicho, odetchnął z ulgą. Skoro mógł się normalnie poruszać, nie miał uszkodzonego kręgosłupa.
- Co się stało? Tak po prostu się przewróciły? – zapytał.
 Dylan go pocałował.
Szok to za lekkie słowo, by wyrazić uczucia starszego mężczyzny.
- Chcesz zapomnieć o żonie? – spytał cicho Dylan, dłonią umiejętnie ugniatając krocze swojego „bohatera”. – Dawno nie byłeś z żadnym facetem, co?
- Przestań.
- Nie mów, że nigdy nie miałeś na mnie ochoty. Jestem młody i ładny. Na pewno ci się spodobam.
Jeff nie wiedział, czy Dylan naprawdę tak myślał, czy była to reakcja na szok. Jego oczy wyglądały jednak normalnie i była w nich ogromna determinacja.
To Jeff skapitulował.
Przez jakiś czas mężczyzna unikał nastolatka, mając w pamięci jego słowa. A potem pewnego dnia pokłócił się ze swoją żoną. Było mu przykro, bo pomimo tych wszystkich problemów, darzył ją szacunkiem. Naprawdę rzadko ją zdradzał, a jeśli już to robił to tak, by nikt nie miał o niczym pojęcia. Ona nie kryła się z niczym. Zarzucała mu, że ogranicza jej dopływ pieniędzy, chociaż w ciągu roku traciła setki tysięcy na swoje zachcianki. Ciągle chciała czegoś więcej. Chciała, żeby zarabiał jak najwięcej pieniędzy, a jednocześnie poświęcał czas tylko jej, żeby czuła się jak księżniczka. Była zła, że zrobił jej trójkę dzieci, że straciła przez nie wiele lat swojej młodości, a na koniec kazała mu się wyprowadzić z własnego domu, żeby jego miejsce mógł zająć jej nowy kochanek.
Tego było za wiele. Po raz pierwszy nie zachował się tak, jak go wychowywano. Pchnął ją na łóżko i wykrzyczał jej wszystkie swoje żale, wszystkie pretensje i uzasadnione motywy postępowania. Było mu naprawdę przykro, że nawet najbliższa mu rodzina ma go jedynie za skarbonkę, z której zawsze można wyciągnąć nieokreśloną ilość pieniędzy. Poczuł się tak samotny jak nigdy w życiu. To on się w końcu popłakał, kiedy po tym wszystkim kazał jej się wynosić z jego domu. Wsiadł w samochód i nawet się nie zastanawiał, gdzie jedzie. Dopiero gdy zaparkował przed domem Dominika, zorientował się w swoich zamiarach.
Otworzył mu Dylan. Jak zwykle. David często chodził na różne imprezy i uwielbiał się bawić, ale Dylan był ulepiony z innej gliny. On lubił domowe zacisze, gdzie mógł się poświęcić swojej pasji. Jeff tylko raz miał okazję zobaczyć jeden z jego rysunków i wprost nie mógł uwierzyć w jego talent. Dzieciak miał przed sobą przyszłość, był tego pewny.
- Coś się stało? – spytał Dylan cicho, patrząc na niego z troską. Zaschnięte łzy wciąż musiały zdobić jego twarz.
- Nadal chcesz mnie pocieszyć? – spytał Jeff bez ogródek.
Dylan nie wahał się nawet chwili. Zamknął za sobą drzwi i pociągnął go do małej altanki w ogrodzie, gdzie czasami rysował.
Chłopak stworzył sobie tam wspaniałe warunki do pracy. Latem on i David często tam razem spali, nie wyjaśniając nikomu, co oni tam właściwie robią i dlaczego akurat tam. To było po prostu ich miejsce, coś jak domek na drzewie dla innych dzieciaków.
Gdy tylko weszli po schodkach do środka, Dylan pociągnął go do ścianki. Rozłożył pospiesznie koce i pościel, po czym bez słowa zdjął z siebie koszulkę.
Jeff popchnął go na posłanie i zaczął całować po całym ciele. Dylan był taki młody… Miał takie delikatne i piękne ciało. Zazdrościł mu tego. Zazdrościł, bo chłopak dopiero właściwie zaczynał żyć, podczas gdy on już swoje przeżył. Miał już prawie czterdziestkę na karku. Wystarczająco dużo, żeby pragnąć być młodszym.
 Chłopak po raz kolejny go zaskoczył. Odepchnął jego ręce i kazał mu się ułożyć na kocach, a potem pieścił go mało wprawnie przez długie minuty, bardzo powoli pobudzając. Dopraszał się o instrukcje, które wypełniał bez cienia zażenowania. Dla Jeffa sam fakt, że tak młody i śliczny chłopiec patrzy z podziwem na jego ciało, był szokujący. Ale cieszył się z tego. Z każdego najdrobniejszego gestu chłopaka czerpał tyle przyjemności, ile nie czerpał nigdy z seksu z żadną inną osobą.
Jęknął głośno, kiedy Dylan wziął go w usta.
- Nigdy tego nie robiłem – mruknął cicho nastolatek, jakby na usprawiedliwienie, po czym zaczął go zawzięcie ssać. Brał go w usta tak głęboko, ja był w stanie, pieszcząc intensywnie. Zasysał się na czubku i oblizywał go, doprowadzając Jeffa do pasji.
- Nigdy bym się nie domyślił – mruknął mężczyzna, gdy chłopak przerwał. Odgarnął swoje długie blond włosy do tyłu. Dla Jeffa artyści mieli właśnie takie włosy, które opadały na twarz, przysłaniając oczy.
Dylan wstał na chwilę i wychylił się w bok, a potem nagle w jego ręce pojawił się żel intymny i prezerwatywy. Bez słowa podał to swojemu kochankowi, po czym ułożył się na plecach i czekał. Jego członek sterczał dumnie, ale chłopak nie poprosił, żeby Jeff się nim zajął.
- Robiłeś to kiedyś? – spytał mężczyzna, nakładając prezerwatywę.
Chłopak pokręcił głową.
- Ufam ci – powiedział tylko.
- Dominik mnie zabije – westchnął mężczyzna, układając się pomiędzy rozsuniętymi nogami młodszego chłopaka.
- Nie musi o tym wiedzieć – odparł Dylan. Syknął cicho, kiedy pierwszy palec zagłębił się w nim. Nikt jeszcze tam nie był.
- Już…
Jeff nie miał zbytniego doświadczenia z chłopakami, ale sądził, że jedno szybkie pchnięcie jest lepszym rozwiązaniem niż powolne tortury. Gdy tylko wsunął w chłopaka główkę, jednym szybkim, ale delikatnym pchnięciem, wszedł w niego do końca. Dylan jęknął, rozsuwając zmysłowo usta.
- Dlaczego to robisz? – spytał Jeff.
Dylan uśmiechnął się, gładząc go po ramieniu.
- Lubię cię.
Jeff miał ochotę się rozpłakać. Pocałował nastolatka i wykonał pierwsze pchnięcie. Dylan jęknął, poruszając się pod nim nerwowo, jednak po kilka delikatnych ruchach rozluźnił się. Widocznie przestało go boleć. Jeff zaczął się poruszać szybciej, cały czas całując młode ciało. Doszedł bardzo szybko, prawie błyskawicznie. Schował twarz w zagłębieniu szyi chłopaka i zapłakał cicho.
Tak dawno już nikt mu nie powiedział, że go lubi.
Opuścił ciało Dylana i uświadomił sobie, że prezerwatywa im pękła.
- Pękła – mruknął z poczuciem winy.
Dylan w pierwszej chwili znieruchomiał, a potem zamknął oczy i wziął głębszy oddech.
- Jesteś zdrowy? – spytał niepewnie.
- Nie uważasz, że powinieneś zapytać przed?
- Jesteś czy nie?
- Jestem.
- Więc nie było tematu. Ja też.
Dylan nie wiedział, co zrobić, więc odwrócił się do kochanka plecami i skulił na posłaniu. Jeff odetchnął i ułożył się obok dzieciaka. Jego ręka odnalazła wciąż sztywny penis nastolatka i zaczęła go wprawnie pieścić.
- Nie zapomniałem o tobie – mruknął.
Gdy tylko udało mu się chłopaka doprowadzić na szczyt, kilka sekund po wszystkim Dylan już spał wtulony w niego jak małe kocię.
W tamtej chwili Jeff zdał sobie sprawę, że go kocha…

- Na początku Jeff nie chciał tego kontynuować – mówił cicho Dylan, ze wzrokiem wbitym w podłogę. – Bał się waszej reakcji, ale jego żona znowu coś odwaliła i znowu nie miał komu się wyżalić. On… miałem wrażenie, że myśli nawet o samobójstwie.
Dominik otworzył usta ze zdumienia, ale wzrok Jeffa powiedział mu wszystko. Tak, naprawdę o tym myślał. To były najgorsze tygodnie w jego życiu, nic mu się nie udawało, miał problemy w pracy i w domu.
- Przyjechałem do was – podjął wątek mężczyzna. – Jak zwykle w domu był tylko Dylan. Zaczęliśmy rozmawiać. Przegadaliśmy niemal całą noc. Przekonał mnie, żebym wniósł pozew o rozwód. Tak też zrobiłem, podejmując pewne kroki prawne. Zaczęliśmy ze sobą spędzać więcej czasu. Początkowo tylko zabierałem go na obiad, do kina, gdziekolwiek… Dobrze nam się rozmawiało, a Dylan cieszył się dosłownie ze wszystkiego. Dużo też wtedy rysował, mimowolnie rzucając mi wyzwanie. Zdarzało się, że całymi godzinami myślałem nad kolejnym miejscem, w które go zabiorę, żeby przebiło swoim pięknem to poprzednie i żeby Dylan mógł je uwiecznić w swoim szkicowniku. Po kilku tygodniach wypadły urodziny bliźniaków. Dzień przed postanowiłem spędzić z Dylanem. Wiedziałem, że w ich urodziny pewnie dom będzie pękał w szwach.

- Gdzie mnie zabierasz? – pytał Dylan z ciekawością.
Jeff mu się dziwił. Dlaczego się nie bał? Przecież nie był głupi. Wiedział, że jego towarzysz jest teraz pod wpływem wielkiego stresu i presji, a wcześniej go nie lubił. Tak łatwo byłoby zrobić mu krzywdę… Położyć dłonie na jego smukłej szyi i zacisnąć je tam… Tak łatwo byłoby go pobić, zabić… Czemu Dylan się nie bał? To, że przyjaźnił się z Dominikiem nie oznaczało, że go nie skrzywdzi. Dlaczego to ignorował?
- To niespodzianka.
- Ej. Nie jestem czasem za duży na niespodzianki? Jutro kończę siedemnaście lat!
- Być może, ale dzisiaj wciąż masz jeszcze szesnaście.
Dylan westchnął.
- Daleko jedziemy?
- Jeszcze ze dwie godzinki.
- Mhm… Zdrzemnę się trochę, ok?
Niespodzianką okazał się domek w górach, w malowniczej okolicy, gdzie Dylan mógł czerpać natchnienie do rysowania nawet ze zwykłej muchy. Gdy chłopak zobaczył otaczającą go przyrodę, aż zaczął podskakiwać z radości.
Pół dnia biegał po okolicy ze szkicownikiem i uwieczniał na kartkach wszystko, co tylko zobaczył w zasięgu wzroku. Nawet biednemu gównu nie przepuścił, a to z kolei sprawiło, że Jeff po raz pierwszy od miesięcy roześmiał się naprawdę szczerze. I jeszcze komentarz oburzonego Dylana – „sztuka to sztuka”.
A potem zjedli we dwójkę kolację, wypili trochę wódki (Dylan pogardził wytrawnym winem za kilka stów) i kochali się namiętnie aż do rana. Gdy Dylan spał, Jeff zawiesił mu na szyi łańcuszek z literką „D”. Bał się, że danie mu swojej literki jest zbyt śmiałe, więc wybrał pierwszą literkę jego imienia.
Dylan.
Piękne imię…

- Wtedy pokapował się David – kontynuował Dylan. – Po naszych urodzinach. Dorwał się do mojego telefonu i przeczytał moje smsy. Dość jednoznaczne, przynajmniej z mojej strony. Okropnie się wtedy pokłóciliśmy. Był wściekły, że nic mu nie powiedziałem. Po raz pierwszy w życiu pobiliśmy się naprawdę. Nigdy tego nie zapomnę.
David zagryzł dolną wargę i po raz pierwszy od początku rozmowy spuścił wzrok.
Źle się czuł z tym, że tak wtedy naskoczył na bliźniaka.

…Dawno nie płakał. Nawet kiedy miał jakiś wypadek czy coś mu nie szło, radził sobie ze łzami. Był niezwykle pogodną osobą i ciężko było mu zepsuć humor.
Teraz tak po prostu czuł, że mimo zagryzania warg niemal do krwi, zdradzieckie łzy zaczynają mu spływać po policzkach. Trochę bolała go warga w miejscu, gdzie David go uderzył. Po krótkiej szarpaninie Dylan uciekł do swojego azylu. Rysowanie zawsze mu pomagało się uspokoić, ale nie tym razem. Miał z Davidem różne konflikty, ale jeszcze nigdy nie było to nic tak poważnego.
- Dylan?
Zacisnął mocno powieki, pozwalając spłynąć kolejnym łzom. Wyprostował się i kontynuował rysowanie, chociaż drżała mu ręka i prawie nic nie widział przez łzy.
- Dylan… przepraszam.
Głos Davida był cichy, pełen poczucia winy. Chłopak podszedł do bliźniaka i usiadł przy nim, nie wiedząc, co zrobić.
- Dylan?
Chłopak rozpłakał się w głos.
- Nie chciałem tego przed tobą ukrywać – wyszlochał Dylan. – Bałem się, że nie zrozumiesz.
- Jest dla ciebie za stary.
- Kocham go.
David nie wiedział, co powinien na to odpowiedzieć.
- Dobrze nam razem… Naprawdę. I dobrze mnie traktuje. Dba o mnie i nie robi mi nic złego.
- W świetle prawa jest pedofilem.
- Nie zmusza mnie przecież do niczego. Sam mu to zaproponowałem.
- Dylan…
- Nie chciałem ci mówić, bo bałem się, że nie zrozumiesz. A jeśli ty mnie nie zrozumiesz, to kto?
- Nie płacz. Proszę.
David objął brata i pozwolił mu się do siebie przytulić. Dylan szlochał głośno, mocząc mu koszulkę na piersi. Coś go boleśnie ściskało gdzieś w brzuchu, kiedy słyszał płacz brata. Ostatni raz widział go płaczącego, kiedy miał dwanaście lat i spadł z drzewa.
- Jeśli jesteś z nim szczęśliwy – zaczął David – to nie mam nic przeciwko. Naprawdę. Nie lubię go, ale jeśli między wami jest ok, to w porządku. Tylko, Dylan… Wiesz, że Sean się wścieknie, jak się dowie?
- Nie musi się dowiedzieć.
- To jest Sean… On zawsze wie. Nie będzie zachwycony.
- Na razie nie ma o czym mówić. Spotykamy się od niedawna.
David skinął głową.
- Nie płacz już. I jeszcze… przepraszam, że cię uderzyłem. Zdenerwowałem się.
- Nic się nie stało.
Gdy Dylan się uspokoił, poszli do jego pokoju i do późno w nocy chłopak opowiadał bratu całą historię, nie pomijając żadnych szczegółów. Chciał być z nim szczery. David naprawdę na to zasłużył…

- Wszystko układało się nam naprawdę dobrze. Nie mieliśmy żadnych większych awantur, a nawet jeśli dawałem Jeffowi w kość, szybko się godziliśmy. Dzięki Dominikowi i temu, że Jeff przepisał na niego chwilowo całą swoją firmę przed złożeniem pozwu, udało mu się zatrzymać prawie wszystkie pieniądze. Jego żona dostała marne grosze, z czego nie była zbyt zadowolona. Zgodziła się na rozwód, bo znalazła sobie innego „sponsora”. Po rozwodzie Dominik przepisał firmę z powrotem na Jeffa i wszystko wróciło do normy. Wprowadził się do innego domu, bo tamten w spadku przypadł tamtej harpii. Wszystko było dobrze, dopóki jego dzieci się nie dowiedziały, że z nim jestem. Któregoś razu czekałem na niego w jego domu, kiedy wpadła tam cała święta trójca. Jeff był jeszcze w pracy, spóźniał się. Już na wstępie wiedziałem, że mam przechlapane.

…Dylan bujał się lekko w rytm muzyki lecącej z jego telefonu. Przygotowywał dla siebie i kochanka kolację, zastanawiając się, kiedy zrobi zadania domowe na poniedziałek. David był w innej grupie z hiszpańskiego i miał inne tematy, a jemu nie chciało się nic robić.
Kątem oka zerknął na rysunek, który przyniósł dla Jeffa. Naszkicował ich razem z jednego ze zdjęć, które zrobili sobie z ciągu ostatniego roku. Nie chciało mu się wierzyć, że są razem już tyle czasu. W dodatku zbliżały się jego urodziny, a to oznaczało porządną imprezę.
Drzwi trzasnęły, ale chłopak wiedział, że to nie był jego kochanek. Usłyszał wyraźny stukot cienkich szpilek na panelach i jeszcze jakieś inne kroki. Wyjrzał zza drzwi lodówki, ciekawy, kogo przywiało.
- Proszę, proszę.
Dylan wiedział, kto przyszedł. W portfelu Jeffa była cała święta trójca, jak nazywał dzieci swojego chłopaka. Uśmiechnął się szeroko.
- Hej. Nie znamy się, prawda? – odezwał się Dylan, zamykając lodówkę.
Jeden z jasnowłosych chłopaków uniósł jedną brew.
- Przyszliście do ojca? – dopytywał blondyn. – Dzwonił przed chwilą, że się trochę spóźni. Jeśli macie ochotę, możecie zostać na kolacji. Z chęcią was poznam.
- Zostaw naszego starego w spokoju, mała dziwko – warknęła dziewczyna, patrząc na niego z pogardą. – Jeśli myślisz, że coś ci zapisze za dawanie dupy, to…
- Wasza matka nie dostała zbyt wiele za świadczenie takich usług, więc ja chyba też nie mam na co liczyć – odszczeknął się Dylan, powodując tym samym, że cała trojka zamarła w szoku. Uśmiechnął się lekko– Serio, po co ta nienawiść? Nie chcę od waszego ojca kasy.
- Mamy uwierzyć, że dajesz dupy za darmo? – spytał kpiąco starszy z chłopaków.
Dylan odgarnął do tyłu swoje długie włosy.
- Wy naprawdę nie doceniacie swojego staruszka, co? Dowiem się, co z tą kolacją? Zostajecie?
- Nie zmieniaj tematu! – warknął chłopak agresywnie, robiąc krok w jego stronę. – Panoszysz się tutaj jakbyś miał do tego prawo! Jesteś prawie w naszym wieku, jak możesz z takich staruchem…
- Nie sądzę, żeby to był twój interes – odparował Dylan. – Nie masz własnego życia osobistego, że zajmujesz się czyimś? Nie chcę od waszego ojca kasy, nie potrzebuję jej. Mój brat ma jej w bród. Ale wam, jak widzę, bardzo zależy. Może gdybyście nie robili z ojca dojnej krowy, nie miałby oporów przed rozpieszczeniem was?
- Jak śmiesz, ty…
Dylan spodziewał się ciosu od któregoś z chłopaków, całkowitym więc zaskoczeniem było dla niego uderzenie kobiety. I nie, nie uderzyła go w twarz „z liścia”. Przywaliła mu z pięści na tyle mocno, że padł na podłogę nie bardzo wiedząc, co się dzieje.
- Co ty…
Syknął głośno, kiedy starszy z chłopaków wykorzystał okazję i kopnął go w brzuch.
- Weź od starego chociaż centa, a popamiętasz nas do końca życia.
Młodszy z chłopaków stał nieruchomo. Gdy Dylan spojrzał na niego, chłopak odwrócił wzrok. Miał piętnaście lat, jeśli dobrze pamiętał. Alan. I chyba niezbyt podobało mu się to, co robiło jego rodzeństwo.
Dylan zacisnął zęby i podniósł się. Chociaż nie bił się z Davidem, często się siłowali i miał w tym naprawdę dobrą wprawę. Nie bał się otwartej bójki.
- Nie będziesz mi rozkazywał. Gdybyś był przykładnym synem, nie musiałbyś się martwić o swój majątek. Jeff prędzej zapisze swojej pieniądze zwykłym dachowcom niż wam.
- Ty…
- Co tu się dzieje?!
Jefferson podszedł szybko do nastolatków. Jeden rzut oka wystarczył, żeby wszystko zrozumieć.
- Wynoście się stąd! – krzyknął do swoich dzieci rozzłoszczony.
- Tato… - odezwał się Alan niepewnie.
- Powiedziałem wynocha! Nie chcę tu widzieć żadnego z was.
- Jeff…
- Nie broń ich, Dylan. Mają się stąd wynieść.
Dziewczyna prychnęła jak kotka i wyszła z dumnie uniesioną głową. Starszy chłopak również poszedł w jej ślady. Ostatni w kierunku wyjścia ruszył Alan, wyraźnie zawiedziony. Dylan chciał go zatrzymać, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.
- Wszystko w porządku? Czego chcieli?
- Tylko mnie poznać, nic wielkiego – powiedział nastolatek. – Twoja córka ma cios, to ci muszę przyznać.
- Uderzyła cię?
Dylan zaśmiał się.
- Znokautowała mnie jak zawodowy bokser.
Jefferson westchnął.
- Jutro idę do adwokata, zmienić testament. Wydziedziczę wszystkie te wstrętne bachory.
Chłopak westchnął.
- Powinieneś porozmawiać z Alanem.
- Dlaczego?
- Nie wiem, po prostu tak czuję. On nie jest tacy jak tamta dwójka, Jeff.
- Skąd możesz wiedzieć? Nie znasz go.
- Znam się na ludziach.
Dylan mówił prawdę. Mimo to Jeff zignorował swojego najmłodszego syna i celowo go unikał, nawet jeśli ten przychodził do niego do biura.
Po tygodniu do Jeffa zadzwonili ze szpitala, informując, że jego syn trafił do nich po przedawkowaniu jakiegoś leku. Mężczyzna był w szoku, chociaż tamtego dnia jeszcze wiele rzeczy miało wyprowadzić go z równowagi.
Początkowo wszystko przyjął dość lekko, bo dowiedział się, że chłopakowi nic nie zagraża. Kiedy jednak pojechał do szpitala, tak dla świętego spokoju, zobaczył swojego syna w kompletnej rozsypce. Alan kulił się na łóżku i płakał. Jeff nie wiedział, czy to jakaś gra, czy naprawdę coś jest nie tak.
- Alan? Co się stało?
Chłopak obejrzał się na niego.
- Tata!
Jeff spojrzał na niego ze zdziwieniem. Gdy tylko podszedł do łóżka, syn rzucił mu się w ramiona (po raz pierwszy, odkąd skończył osiem lat) i rozpłakał się.
- Zabierz mnie od niej! Proszę!
- Od matki? Czemu?
- Proszę! Proszę, zabierz mnie! Ja nie chcę tam być.
Początkowo nie wierzył synowi, biorąc to za jakiś podstęp. Przypomniał sobie jednak słowa Dylana i coś go tknęło, żeby sprawdzić, o co tak naprawdę chodzi.
- Czemu? Zabiorę cię, jeśli mi powiesz, dlaczego.
Alan odsunął się lekko, po czym niepewnie podwinął szpitalną koszulę. Nie miał nic pod spodem. Podbrzusze, brzuch, nawet uda miał pokryte siniakami i… malinkami. Gdy mężczyzna się przyjrzał, to samo dostrzegł na jego szyi i ramionach.
- Co… to?
- To… to ten jej facet. Jest obleśny i kiedy jej nie ma, ciągle… On… A ona mi nie wierzy – Alan na nowo się rozpłakał. – Wiem, że mnie nie lubisz, ale proszę… Proszę, nie każ mi tam wracać.
- Alan…
- Mogę nawet sprzątać i gotować czy coś… Cokolwiek, ale… I nie będę przeszkadzał.
- Spokojnie. Jeszcze dzisiaj się spakujesz i wprowadzisz do mnie, dobrze?
- Dziękuję.
Jeff zostawił syna w szpitalu i pojechał do byłej żony, chcąc wyjaśnić zaistniałą sytuację. Tak jak powiedział Alan, kobieta mu nie wierzyła. Znowu doszło do wybuchu awantury, po której mężczyzna spakował rzeczy najmłodszego syna i pojechał z powrotem do szpitala, przy okazji zgarniając Dylana ze szkoły.
Dylan wcale nie był zły, że już nie będą mieli prywatności w domu Jeffa…

- Okazało się, że Alan nie kłamał – kontynuował Jeff. Do teraz pluł sobie w brodę, że nie zwracał uwagi na najmłodsze dziecko. – Wprowadził się do mnie i, co bardzo mnie początkowo irytowało, szybko zaprzyjaźnił się z Dylanem. Właściwie kiedy ta dwójka zaczynała gadać o jakichś bzdurach, ja się nie liczyłem. Alan na początku mi nie ufał. Długo walczyłem o to, żeby to zmienić, aż  wreszcie się udało. Tak jak zasugerował Dylan, nie wydziedziczyłem go, zrobiłem to jedynie z pozostałą dwójką. Wszystko ponownie się ułożyło… Zaskakująco szybko zaczęliśmy z Dylanem działać jak dobrze naoliwiona maszyna… David trochę nam pomagał to wszystko kryć… Alan też. I tak dochodzimy do chwili obecnej.
David wszystko wiedział, więc jego wyraz twarzy się nie zmienił. Dominik nie miał nic przeciwko, co wyraził lekkim skinieniem głowy. Jedynym problemem był Sean, który patrzył na Jeffersona z rządzą mordu.
- Słuchaj, Sean, naprawdę zależy mi na twoim bracie. Nigdy nie zrobiłbym mu krzywdy. Przysięgam.
Sean podszedł do kochanka brata i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, powalił go na podłogę silnym ciosem.
- Nie miałeś prawa go tknąć!
- Sean! – w oczach Dylana stanęły łzy.
- Cicho bądź, Dylan. Wykorzystał cię, nie rozumiesz?!
- Nieprawda!
- Prawda! To nie jest chłopak dla ciebie! Nie możesz znaleźć sobie kogoś w swoim wieku?!
- Sean…
- Nigdy nie zgodzę się na ten związek.
Jeff otarł krew z twarzy, ale nie zamierzał oddawać. Patrzył na Dylana.
Blondyn pokręcił tylko głową, a po jego policzkach popłynęły łzy.
- Dylan, przestań. Wiesz, że…
- Daj mi spokój, Sean. W tej chwili cię nienawidzę.
- Dylan! – upomniał chłopaka Dominik.
- To dla twojego dobra – upierał się Sean.
- Tak sobie tłumacz. Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj.
- Dylan…
Chłopak odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu. Trzask zamykanych drzwi na chwilę zagłuszył histeryczny szloch nastolatka.
- Sean, daj mu spokój! – mruknął David.
- Nie wtrącaj się! Powinieneś był mi od razu o wszystkim powiedzieć.
- To jego życie.
- A ja nie pozwolę, żeby je sobie zmarnował.
- Sean? – głos zabrał Jeff. – Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać. Na osobności.
- Jeszcze jakiś tajemnice? – prychnął mężczyzna.
- Nie… Po prostu chcę ci coś powiedzieć.
Dominik odepchnął się od mebli i podszedł do Davida. Kiwnął mu głową, że ma iść za nim. Odeszli obaj w ciszy, dając pozostałym dwóm mężczyznom trochę prywatności.
- Słuchaj – zaczął Jefferson – wiem, że mnie nie lubisz. Szczerze powiedziawszy ja was też niezbyt lubiłem, nawet jeśli nie daliście mi ku temu powodów. To, co się stało… Naprawdę zależy mi na twoim bracie. – Sean zacisnął zęby. – Naprawdę, Sean. Przysięgam, że nigdy nie zrobiłbym mu krzywdy. Poza tym, naprawdę myślisz, że zmarnuje przy mnie swoje życie? Jestem od niego o wiele starszy, niedługo idzie na studia… Obaj dobrze wiemy, że pozna mnóstwo nowych ludzi, zacznie się spotykać z rówieśnikami, być może nawet tak imprezować jak David. Obaj wiemy, że mnie zostawi.
Sean zamrugał ze zdziwienia. Nie spodziewał się, że Jeff tak do tego podchodzi.
- Jestem dla niego za stary, za bardzo doświadczony, zupełnie dla niego nieodpowiedni. Pozwól mi spędzić z nim ten czas, kiedy jeszcze będzie chciał to ciągnąć. Obiecuję, że nie zrobię mu krzywdy.
- Ty naprawdę go… - mężczyzna urwał, kręcąc głową z niedowierzaniem.
 Jeff uśmiechnął się gorzko.
- Za bardzo. Wiem, że źle was traktowałem. Teraz to rozumiem. Dylan naprawdę mi pomógł w okresie separacji i rozwodu z żoną. Dzięki niemu odzyskałem syna. Poza tym, jest jeszcze jedna rzecz… Nikt… Nikt o tym nie wie, prócz mnie i mojego adwokata. Spisałem testament. Starszym dzieciom zapisałem grosze, żeby nie mogli podważyć testamentu po mojej śmierci. Cały majątek podzieliłem pomiędzy Alana i Dylana, dodatkowo razem będą mieli aż osiemdziesiąt procent udziałów w mojej firmie, każdy z nich dostanie po czterdzieści. Nawet jeśli dalej będziesz się burzył, tak już zostanie.
- Dylan nie potrzebuje tych pieniędzy, Dominik zapisał mu połowę swojego majątku.
- Wiem, ale chcę, żeby to miał.
- Jesteś stuknięty.
- Tylko zakochany. Proszę, Sean… Przemyśl to chociaż.
- W porządku. Tyle mogę ci obiecać.
- Pójdę już. Do zobaczenia.
Sean skinął mu głową i przeczesał rudawe włosy ręką, nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
Musiał sobie to dobrze przemyśleć.

Dylan leżał na łóżku w swoim pokoju. Chociaż pierwsze łzy popłynęły kilka godzin temu, gdy myślał o tym wszystkim co jakiś czas pojawiały się nowe.
Wtulił się w poduszkę. Bał się, że straci Jeffa. Nie chciał wybierać pomiędzy nim a rodziną. Gdyby Sean kazał mu to zrobić… To byłoby po prostu okrutne.
Naprawdę mu zależało na tym  mężczyźnie. Jego ciemne włosy i niebieskie oczy oraz ładnie zbudowane ciało działało na niego jak najlepszy afrodyzjak. Do tego, kiedy Jeff już wyszedł z depresji, stał się naprawdę dobrym kompanem. Dużo żartował i śmiał się, dzięki czemu naprawdę dobrze się bawili w swoim towarzystwie.
Dylan nie chciał tego stracić.
Usłyszał ciche pukanie, ale nie zaprosił tego kogoś do środka. Wiedział, że to nie David. Jego bliźniak by nie pukał.
Drzwi skrzypnęły cicho i do pokoju wszedł Sean. Bez słowa podszedł do łóżka i usiadł obok młodszego brata. Dylan nawet nie drgnął, czekając na werdykt.
- Nie pochwalam tego, Dylan, ale… Masz moją zgodę.
Kilka prostych słów, a nastolatek był w siódmym niebie. Choć był w wieku, w którym okazywanie czułości rodzinie przychodzi z wielkim trudem, tym razem objął mocno Seana i przytulił się do niego.
- Dziękuję, Sean. To wiele dla mnie znaczy.
- Widzę, ale nadal go nie lubię. Uważaj na siebie.
- Będę. Obiecuję.

Jeff naprawdę niedoceniał nastolatka, argumentując swoje racje przed jego starszym bratem i prawnym opiekunem.
Dylan nie tylko trwał przy mężczyźnie, dzielnie znosząc wszystkie awantury, ale po jakimś czasie nawet z nim zamieszkał. Sean i Jefferson nadal się nie lubili, chociaż starali się tego nie okazywać.
Dylan był szczęśliwy, a przecież o to wszystkim chodziło. Nikt nie miał żadnych zastrzeżeń. Wszyscy jedynie uśmiechali się pobłażliwie, kiedy Dylan mówił, że trafił do homoraju.



10 komentarzy:

  1. Obsesja, brak mi słów. Ten dodatek jest niezwykły. Stworzyłaś wspaniałą historię, którą czytałam zapartym tchem. Cała ta sytuacja, retrospekcje nadały niezwykły klimat temu opowiadaniu. Pokazałaś jaka miłość potrafi być piękna mimo wieku i,że warto o nią walczyć mimo,że nie wszystkim może to się spodobać.Uwielbiam cię i to jak piszesz. Jesteś genialna. Pozdrawiam. Będę czekała na nowe opowiadanie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże.. To jest genialne. Nie wiem co mam napisać, ale po prostu.. Jesteś niesamowita. Twój talent jest ogromny i...i.. Nie wiem, pustka.
    Cieszę się, że jest dodatek do tego opowiadania. A ich miłość, jest po prostu piękna.
    Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Mam nadzieję, że tych kilka, bezsensownych słów, jednak Cię zadowoli.
    Ja również będę czekać na nowe opowiadanie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co napisać. Jestem poruszona tym dodatkiem. Niesamowicie to wszystko opisałaś. Cieszę się, że Sean w końcu pogodził się z tym, że Dylan jest z Jeffem. Kocham Twoje opowiadania.
    Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww~
    Dziękuję za dedykację *kłania się nisko*

    Ten dodatek był czyś wspaniałym, taką odskocznią od codzienności. Pokazuje on nie tylko niezbyt popieraną relację mężczyzna-mężczyzna, ale także mężczyzna-chłopiec.
    Temat sam w sobie jest kontrowersyjny dla wielu osób, co jest smutne.
    Pokazałaś właśnie, jak, tak naprawdę, wyglądają takie związki. Nie różnią się praktycznie niczym z innymi, "normalnymi" związkami.

    Dziękuję ci za tego one-shota, całkowicie poprawiłaś mi nim humor. Był śliczny, uroczy, lekki, puchaty i taki całkowicie cudowny.

    Jeszcze raz dziękuję za dedykację, one-shota, oraz życzę ci wesołych świąt i szalonego sylwestra c:

    OdpowiedzUsuń
  5. niesamowite.. *.*
    otwarcie przyznam iż to było szokująco fajne! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. A kiedy jakiś nowy twincest?

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że to tylko dodatek ale chciałabym przeczytać to w wersji "rozszerzonej".
    To było genialne, a Jeff powinien dostać porządnego kopa w dupsko za to, że wątpił w Dylana. Cóż mogę więcej powiedzieć... Czekam na kolejne takie wspaniałości :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przegapiłam takie cudo. To było piękne. Nie spodziewałam się, że połączysz Dylana z Jeffem, ale wyszło to bardzo interesująco. Ich historię przeczytałam jednym tchem i aż szkoda, że to tylko one-shot. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Superancki desrek - oby jak najwięcej takich! Bardzo lubiłam tamto opowiadanie więc sprawiłaś mi sporą radość - dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)