czwartek, 3 stycznia 2013

~~.16.~~




Bill szedł tunelem. Serce biło mu jak młot z przerażenia. Ciągle się zamartwiał i nie wiedział, czego w ogóle ma się spodziewać. Szedł już dłuższy czas, ale nic się nie działo. Gdy już tracił nadzieję na odnalezienie czegokolwiek w tym ciągnącym się bez końca tunelu, nagle zatrzymał się zdziwiony. Były przed nimi drzwi, ale nie miały klamki. Podszedł do nich i pchnął je. Otworzyły się z cichym łoskotem.
Wszedł niepewnie do środka i znieruchomiał.
Niecały metr od niego kończyła się ziemia, a potem przez jakieś dwadzieścia metrów ciągnęła się przepaść. Jego naszyjnik dawał dużo światła, ale nie na tyle, żeby dostrzec dno przepaści. Młodzieniec przełknął głośno ślinę i cofnął się. Z chęcią poszedłby wzdłuż ściany i poszukał jakiegoś przejścia, ale pewnie nie o to chodziło w teście. Spojrzał na drugą stronę przepaści. Dostrzegł tam kolejne drzwi. Jedyną możliwością przejścia na drugą stronę były dwie wąskie deseczki oddalone od siebie o około trzydzieści centymetrów. Same miały szerokość około dziesięciu centymetrów.
Bill jęknął głucho. Nie ma mowy, żeby po tym przeszedł. Już wolał zmierzyć się ze wszystkimi demonami jakie tylko istniały w tym świecie niż przeprawiać się na drugą stronę po tych wąskich deseczkach, które w dodatku wyglądały, jakby miały zaraz się złamać. Czarny był pewny, że jeśli tylko na nie wejdzie, pękną i spadnie w dół.
Usiadł zrezygnowany na ziemi i spojrzał tęsknie na drugą stronę. Zamarł z przerażenia.
Nad drzwiami wisiał bezwładnie Tom. Jego ręce były zapięte w grube, zaczepione w skale łańcuchy. Chyba był nieprzytomny. Jakby tego było mało, jego ubranie było podarte i brudne. Z tej odległości nie potrafił dostrzec, czy jest mocno ranny.
- Rety, Tom... - szepnął zrozpaczony.
Gdy zerknął na drzwi za pierwszym razem, nie zobaczył go. Było to trochę dziwne.
I co teraz, zastanawiał się gorączkowo. Nie było innej drogi. Jeśli chciał pomóc bratu, musiał przejść po tych przeklętych deskach! To chyba był jego test.
- Tom jednak ma rację! Ten, kto nas w to władował, naprawdę ma natrzaskane w głowie - burknął do siebie.
Stał i patrzył na bezwładne ciało brata. Ogarnęła go potworna złość, odwrócił się i z całej siły uderzył ręką w ścianę. Zabolało, ale poczuł się odrobinę lepiej. Zamknął na chwilę oczy i odetchnął głęboko.
Odwrócił się w stronę przepaści i podszedł do tych nieszczęsnych deseczek. Postawił niepewnie nogę na jednej z nich. Ku jego uldze, nawet nie drgnęła. Przełykając głośno ślinę, wysunął nogę trochę dalej, po czym niepewnie postawił drugą na sąsiedniej desce.
- Co za paranoja! Czy oni nie kapują, że ja mam lęk wysokości?! Akrofobia! Przecież to, do cholery, nie moja wina! Boję się spojrzeć w dół jak jestem na pierwszym piętrze na balkonie, a oni dają mi dwie deski i jakąś pieprzoną przepaść! Ja pierniczę! - mruczał do siebie, stawiając drobne kroczki.
Gdy przeszedł już metr, poczuł się trochę pewniej. Nie oznaczało to jednak, że poszło mu łatwo, bo nie poszło. Każdy jeden drobny kroczek był dla niego jak kilometr dla inwalidy. Lęk wysokości miał chyba od zawsze i starał się unikać sytuacji, w których musiałby się wystawiać na tego typu próby. Tym razem jednak w żaden sposób nie mógł tego obejść, choćby nie wiadomo jak bardzo chciał. Najchętniej to by jakoś zawrócił, usiadł i zastanowił się nad innym rozwiązaniem. Mimo to dalej poruszał się w żółwim tempie. Nawet najmniejszy błąd mógł sprawić, że spadnie, a wtedy nie będzie mógł pomóc bratu.
Jak on nienawidził tego dziwnego miejsca i wszystkiego, co tak potwornie dawało mu w kość!
- Dobra, Bill, już ci dużo nie zostało. Dasz radę, stary. Tom przecież powiedział, że w ciebie wierzy. Jak go zawiedziesz, to skopie ci dupę! Nie, nie patrz w dół. Tak, jest tam ciemno, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie chcesz wiedzieć, co tam jest, nawet gdyby od tego miało zależeć twoje życie - burczał do siebie, skupiając się na posuwaniu się do przodu.
Serce biło mu w piersi jak oszalałe. Odkąd znalazł się w tym dziwnym miejscu, przeraźliwie się bał. Co chwilę coś go straszyło, a on nie potrafił sobie z tym poradzić. Gdy tak powoli szedł przed siebie wolał do siebie coś mówić, bo wtedy odwracał swoją uwagę od tego, że pod nim znajduje się tylko przepaść. Jeśli spadnie...
- No, Bill, już za tobą jakieś trzy metry. Świetnie ci idzie. Nawet się nie zachwiałeś. Deski ani drgną... Jesteś cudowny! Jak to dobrze, że trampki wytrzymały całą tą eskapadę. Na bosaka nie byłoby to zbyt proste. Ale co tam... Billy, chętnie byś wrócił, co? Nic z tego, stary. No przecież się nie odwrócisz, a to, żeby wracać tyłem, odpada! Nie masz wyjścia! - mówił cały czas do siebie.
Był z siebie bardzo zadowolony, kiedy udało mu się przejść połowę drogi. Wtedy jednak stało się coś, co znowu napędziło mu stracha.
Przepaść zajaśniała dziwnym światłem. Czarny nie miał pojęcia, skąd ono się wzięło, ale kiedy spojrzał między deskami w dół, jego oczy rozszerzyły się z przerażenia. Przepaść miała kilkanaście metrów i w normalnych warunkach gdyby spadł, prawdopodobnie by przeżył. Nie były to jednak normalne warunki, ponieważ dno przepaści w całości było pokryte przez długie stożki przypominające stalagmity. Jeśli spadnie, na pewno się na któryś nadzieje.
Bill dostał zawrotów głowy. Zachwiał się niebezpiecznie. Nie wiedząc, co zrobić, instynktownie pochylił się i chwycił deski rękami. Poczekał aż zawroty ustaną i kontynuował podróż na czworakach z sercem w gardle. Patrzył uparcie przed siebie i starał się zignorować widok na dole. Wcale nie miał zamiaru tam spaść.
- Nie patrz tam, Bill. Cholera, nie patrz! Dobrze wiesz, że jak spadniesz, zostanie z ciebie szaszłyk! Po co się upewniać, że tak się stanie? Przeszedłeś już połowę drogi. Dasz sobie radę! Jakoś...
Czarny czuł, że w ręce wbijają mu się drzazgi, ale był do tego stopnia skupiony na przesuwaniu się do przodu, że nie specjalnie się tym przejął. Chciał już wreszcie być na drugiej stronie. Jak na kogoś, kto cierpi na lęk wysokości, szło mu całkiem dobrze.
Nagle deski zapiszczały złowieszczo. Bill zatrzymał się przerażony. Jeśli pękną to po nim. Ostrożnie przesunął się dalej, ale znowu usłyszał ten dźwięk. Pisnął i znowu znieruchomiał.
- Piszczę jak baba! Cholera! Pieprzony test! Pieprzona przepaść! Pieprzone tabletki! Już więcej nie zjem tego chłamu! Dobrze się bawisz, tam na górze?! Fajnie się patrzy, jak ja się tutaj męczę?! Ciekawy jestem, co takiego Tom ma do zrobienia. Jeżeli mi przypadła w udziale ta popieprzona przepaść, to aż się boję, co uszykowaliście dla niego! Albo uszykowałeś! Cholera wie, ile osób w tym siedzi! Pieprzeni biurokraci! – krzyczał, nie wiedząc, czy jest bardziej wściekły, czy przerażony.
Bill ze złością kontynuował wędrówkę. Przez chwilę ignorował te dziwne dźwięki, zdał sobie jednak sprawę, że deski zaczynają powoli pękać. To było wbrew prawom fizyki, powinny tak reagować, gdy był w połowie drogi, a nie w chwili obecnej. Do końca zostało mu jeszcze jakieś sześć metrów, a dźwięki się nasilały. Zdenerwowany chłopak przyspieszył, bluźniąc pod nosem. Wiedział, że jeśli utrzyma wcześniejsze tempo albo zwolni, spadnie na dół.
- Szybciej, szybciej, szybciej! - powtarzał uporczywie, starając się zachować równowagę.
- Dalej, Billy! Jako niemowlak byłeś w tym fenomenalny! Robiłeś z Tomem prawdziwe wyścigi szczurów, mama ma wszystko na kasetach! Nie powiesz mi, że teraz zawalisz?! Takich rzeczy się przecież nie zapomina! - warczał do siebie.
Gdyby ktoś go zobaczył w tej sytuacji, na pewno by uznał, że ma do czynienia z wariatem, a Bill by mu tylko grzecznie przytaknął. Dobrze wiedział, że ma świra. Chyba zawsze go miał, a akurat teraz wszystko stało się jasne. Jeżeli wrócą do domu, na pewno mu już tak zostanie. Matka będzie zrozpaczona, tego był pewien. A Tom? On pewnie będzie miał z tego niezły ubaw.
Tom...
Chłopak sapnął cicho i kontynuował swoje poczynania. W pewnym momencie usłyszał głośniejszy trzask i jedna deseczka poruszyła się niebezpiecznie. Przerażony, podniósł się, instynktownie stanął na jednej i biegiem ruszył do mety. Wiedział, że skoro dwie mają problemy z utrzymaniem go, to jedna była bez szans. Zachwiał się. Usłyszał ponowny trzask.
Wszystko albo nic, pomyślał.
Wybił się z jednej nogi i na szczupaka rzucił się do przodu. Deska, po której biegł kilka sekund wcześniej, złamała się i spadła w dół. On sam zawisł w powietrzu. Miał wrażenie, jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie, choć przecież trwało to tylko ułamek sekundy.
Leciał aż w końcu rozpłaszczył się na ziemi z głośnym okrzykiem. Podniósł głowę i zaczął wypluwać piasek, którego najadł się podczas upadku. Spojrzał za siebie, jeszcze nie bardzo rozumiejąc, co zrobił przed chwilą. Gdy zdał sobie z tego sprawę, zerwał się na równe nogi i zaczął tańczyć.
- O, tak! O, tak! Bill to geniusz! Geniusz - podśpiewywał.
Przypomniał sobie o bracie. Szybko zerknął w miejsce, w którym wcześniej wisiał. Podskoczył z przerażenia, kiedy pokiereszowana mara wyglądająca jak jego brat stanęła tuż przy nim. Krzyknął i poleciał w tył. Przeraził się, że spadnie w przepaść, ale nie zostało po niej nawet śladu. Upadł boleśnie na tyłek.
Przełknął głośno ślinę, czekając na rozwój wypadków.
- Zdałeś – powiedziała postać z wyczuwalnym zadowoleniem. W następnej chwili rozpłynęła się w powietrzu, zupełnie jak dym z papierosa.
Odetchnął głęboko, zadowolony. Udało mu się wyjść zwycięsko z pierwszej bitwy. Zostały mu jeszcze trzy. Jeśli jednak tak wyglądała ta pierwsza, miał poważne obawy co do reszty. To, że te deski pękały, nie było przypadkiem.
Bill westchnął i przeczesał włosy ręką. Z zapartym tchem podszedł do kolejnych drzwi i pchnął je.
Przystanął i zaczął się rozglądać. Jego naszyjnik zgasł, wszędzie było ciemno. W oddali dostrzegł Starą Stację, która, o dziwo, była oświetlona. Znajdował się na jakimś odludziu blisko torów. Były tu jakieś dwie lampy dające żółte, mdłe światło. Poza tym nie było tu praktycznie nic godnego uwagi.
- Ładnie się zaczyna, nie ma co - burknął.
Miał nadzieję, że nie wyskoczy na niego żaden potwór. Trochę się zdziwił, że znalazł się w swoim mieście. Czy to była część testu? A może udało mu się znaleźć wyjście?
- Cholera jasna! Co za ciołek to montował?! - usłyszał nagle wściekły głos.
Uniósł jedną brew, wpatrując się w tory. Dostrzegł tam jakiś czarny kształt. Miał wrażenie, że zna tą barwę głosu, ale to przecież było niemożliwe. Przecież jego brat poszedł drugim tunelem, też miał do zaliczenia cztery sprawdziany. Co w takim razie robił w jego teście?
Zdumiony szedł wzdłuż torów, starając się dostrzec coś więcej.
- Tom? - spytał niepewnie.
- Bill?! Co ty tutaj robisz? - usłyszał zdziwienie w głosie brata.
Czarny podszedł do bliźniaka i kucnął przy nim.
- Co ci się stało? - spytał młodszy, marszcząc brwi.
- Cholera wie! Wszedłem w jakieś drzwi i tak tutaj wylądowałem. A ty?
- Ja tak samo.
Bill patrzył, jak brat próbuje bezskutecznie wyszarpnąć nogę z szyny. Zaklinowała się w jakiś dziwny sposób, wyglądała, jakby ktoś ją tam specjalnie włożył i dobrze unieruchomił. O co w tym wszystkim chodzi? Ma przegryźć tą szynę czy co? Nie jest supermanem, jak niby ma to zrobić?
- Poczekaj, pomogę ci - rzucił i chwycił bliźniaka za nogę tuż nad kostką, która również utknęła.
Szarpnął z całych sił, ale stopa ani drgnęła.
- Gdybyś nosił mniejsze buty, nie miałbyś takiego problemu - stwierdził Bill, mocując się z nogą.
- Gdybym nosił mniejsze buty, moja noga utknęłaby tu po same kolano - burknął zirytowany Tom.
Czarny westchnął cicho.
- Co jest? Ani drgnie. Jak w ogóle mogłeś się w to władować?
- Sam się nad tym zastanawiam. Nie jestem ciamajdą!
- Spokojnie, jakoś sobie poradzimy. Ile przeszedłeś testów?
- Jeden.
- Hmm... Ja też.
Nagle zamarli obaj, a potem spojrzeli na siebie przerażeni.
- Słyszałeś? - spytał Bill.
Tom tylko kiwnął głową, głośno przełykając ślinę. W jego oczach malowało się przerażenie. Czarny próbował jakoś uwolnić z pułapki stopę brata, ale powoli zaczynał dochodzić do wniosku, że utknęła tam na dobre. Miał nadzieję, że zbliżający się pociąg nie jedzie właśnie po tych torach.
Wpadając w coraz większą panikę, zaczął z całych sił szarpać za łydkę brata.
- Au! Uważaj trochę! - warknął do niego Tom.
- Przestań narzekać, w końcu jesteś twardziel, nie?
- Nie denerwuj mnie!
- Jak niby mam ci pomóc, skoro narzekasz, że cię boli?!
- Łatwo ci mówić! To nie ty tutaj utknąłeś!
- To chyba dobre określenie. Nie mam pojęcia, jak mam ci pomóc. Może zawołajmy kogoś?
- Kogo ty chcesz zawołać na tym odludziu?! Poza tym, zbliża się pociąg!
- Nie musisz krzyczeć, nie jestem głuchy!
- Po prostu spróbuj mi pomóc, dobra?! Nie mam ochoty na bliskie spotkanie z tym głupim pociągiem!
Bill z westchnieniem podjął kolejną próbę wyciągnięcia stopy Toma z tej dziwnej szyny, ale w ogóle mu to nie szło. Mimo to nie poddawał się. Pociąg z każdą sekundą był bliżej, hałas, jaki wydawał, był coraz lepiej słyszalny. Czarny miał nadzieję, że jakoś uda mu się uwolnić bliźniaka. Nie chciał nawet myśleć o tym, co może się stać, jeśli nie zdąży na czas.
Przełykając głośno ślinę, próbował na wszystkie sposoby jakoś uporać się z problemem, ale w ogóle mu to nie szło.
- Stary, pospiesz się! To cholerne żelastwo jest coraz bliżej! - warknął Tom, kręcąc się na wszystkie strony.
- Przestań się wiercić, tylko mi wszystko utrudniasz - zirytował się Bill.
Blondyn, klnąc pod nosem, patrzył na poczynania bliźniaka. Wyglądał, jakby miał zamiar go pobić.
- Spokojnie, damy radę - powiedział do niego Czarny.
- Łatwo ci mówić! To nie ty tutaj zaraz zginiesz! W każdej chwili możesz po prostu wstać i sobie pójść!
Bill przestał szarpać za nogę Toma i spojrzał na niego naburmuszony.
- Naprawdę uważasz, że mógłbym cię tutaj zostawić? - spytał zły.
- Skąd mam wiedzieć? To, że poleciałeś za mną w przepaść o niczym nie świadczy. Zrobiłeś to, bo bałeś się zostać sam. Teraz jest inna sytuacja! Możesz zdać test i wrócić...
- Ciekawe, dokąd? Przecież bestie powiedziały, że zginęliśmy! Chyba śnisz, jeśli myślisz, że po tym wszystkim tak po prostu pozwolę ci odejść! Już raz dopuściłem do tego, żebyśmy się pożarli, nie licz na drugą szansę.
Tom tylko prychnął.
Usłyszeli, że pociąg jest coraz bliżej. Bill westchnął. Był przerażony całą tą sytuacją. Nie wiedział już, czy to jest test, czy może naprawdę zaraz zginą. Wiedział tylko jedno: nie bał się umrzeć, a przynajmniej nie wtedy, kiedy był z nim Tom. Choć jego bliźniak był wkurzający i irytujący, nawet bezradny jak dziecko, dawał mu poczucie bezpieczeństwa. Czarny świetnie zdawał sobie sprawę, że jego wiara jest naiwna, ale co z tego? To jego życie. Jeśli ma życzenie dać się rozjechać przez pociąg, to już jego sprawa. Ubodło go, że brat posądził go o to, że mógłby go zostawić. Wbrew pozorom wcale nie był aż takim wielkim tchórzem. Śmierć na pewno nie jest gorsza niż dwa lata poniżeń i bólu, które musiał znosić. I chociaż w końcu nie wytrzymał i próbował popełnić samobójstwo, to teraz, będąc z bliźniakiem, czuł, że nikt nie da rady go złamać. Jeśli tylko Tom będzie przy nim, jeśli będzie go wspierać, on sobie ze wszystkim poradzi. Nie ważne, czy będzie musiał walczyć z potworami, czy przekonać się, co oznacza czołowe zderzenie z rozpędzonym pociągiem. Był z bliźniakiem. Reszta się nie liczyła.
- Bill, pośpiesz się! Za jakieś dwie minuty ten cholerny pociąg już tu będzie! - warknął Tom.
- Nie ma szans... Musiałbym mieć jakiś palnik albo coś, żeby to rozciąć. Nie jestem w stanie uwolnić twojej nogi - westchnął młodszy, siadając obok brata z wyprostowanymi nogami i zataczając półkola czubkami stóp.
- Chyba żartujesz! Będziesz sobie teraz tak spokojnie siedział?! - krzyknął Tom.
- Tak.
- Zupełnie cię porąbało...
- Być może.
- ... ale nie mam zamiaru tego znosić! Pomóż mi, do cholery! Jak tu zostaniemy, zostanie z nas tylko mokra plama!
- Twojej nogi nie da rady wyciągnąć! Możesz się szarpać, krzyczeć, złościć... nic ci to nie pomoże. To koniec. Przegraliśmy.
- Nie poznaję cię - powiedział zdezorientowany Tom.
- Nie boję się umrzeć, kiedy ty jesteś ze mną. Gdybym był tutaj sam... Na pewno bym wrzeszczał jak opętany i szarpał się jak wariat. Ale mogę dokonać wyboru.
- Nie możesz tutaj zostać! Musisz stąd odejść!
- Nie boję się tego.
- Będzie bolało! - próbował go przekonać blondyn.
- Tylko przez chwilę.
- Bill, zupełnie ci odbiło! Spieprzaj stąd, póki jeszcze możesz!
- Nigdy w życiu.
- Czy ty w ogóle rozumiesz, co masz zamiar zrobić?!
- Jestem samobójcą! Tom, ja nażarłem się tabletek i podciąłem sobie żyły! Dobrze wiedziałem, co się z nami stanie. Teraz też wiem. Nie panikuj!
- Nie możesz tutaj zginąć, nie przeze mnie! Nie masz pojęcia, jak się czułem, kiedy zobaczyłem cię na tej pieprzonej stacji bladego jak trupa! Nie chcę mieć twojej krwi na rękach, rozumiesz?! Spadaj stąd!
Tom pokazał ręką, w którym kierunku ma się udać Czarny, ale ten tylko wzruszył ramionami. Jego spokój był nienaturalny, ale przyzwyczaił się już do tego typu reakcji. Ześwirował. Och, jak wspaniale się z tym czuł! Może i był ofiarą i mazgajem, ale na pewno nie tchórzem. Już nie. To, że miał lęk wysokości się przecież nie liczy. Wiedział, że gdyby był w sytuacji brata, na pewno reagowałby tak samo jak on. Nie chciałby, żeby Tom przez niego zginął i bałby się jak cholera tego, co ma się stać. Ale skoro miał wybór... Był trochę egoistą. Tak naprawdę nie robił tego dla brata, lecz dla siebie. Nie chciał zostać z tym wszystkim sam. Wolał zginąć razem z nim, niż przeżyć i egzystować bez niego.
- Zabiję tego pieprzonego kawalarza, który nas w to wkopał! Uduszę dziada! Co on sobie, do cholery, wyobraża?! Zamiast zabrać cię z tych pieprzonych torów, to pewnie się teraz z nas nabija! Ja pier...  - wrzeszczał Tom, ale Bill zatkał mu ręką usta.
- Nie przeklinaj - upomniał go.
- ... dole! To wcale nie jest zabawne! Co to ma niby być?! - bulwersował się dalej starszy bliźniak, kiedy Czarny zabrał rękę z jego ust.
Bill przewrócił oczami. Tak, Tom był słodki. Tylko wtedy, kiedy spał, oczywiście.
Słowa blondyna zagłuszył ryk pociągu. Tom spojrzał na niego szeroko rozwartymi oczami, mimowolnie szarpiąc uwięzioną nogą.
- Uciekaj, błagam! Zrób to dla mnie! - jęknął starszy bliźniak, próbując wypchnąć brata z torów.
- Nie ma mowy! Siedzimy w tym razem i razem pójdziemy na dno!
- Bill! - wrzasnął Tom.
Czarny zacisnął mocno powieki, łapiąc brata za rękę.
- Zdałeś, Billy - usłyszał. Poczuł ból, a potem była już tylko ciemność.

***
Choć raz na czas =.=
Mam nadzieję, że z pozostałymi opowiadaniami też mi się tak uda.
Tak właściwie, to jestem ciekawa co myślicie o Kevinie:).
TUTAJ <---- wstawiłam całe "Odkryć siebie" jako ebook. Jeśli ktoś ma ochotę, może sobie pobrać na komputer, oczywiście nie wolno tego rozpowszechniać bez mojej zgody i podawać się za autora. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś sobie to trzymał u siebie na kompie. Chętnych zapraszam. Niedługo wstawię tam również "Okowy życia".
Pozdrawiam!
 

10 komentarzy:

  1. Myślałam że naprawdę się spotkali :( ale to o wiele ciekawsze niż moje wywody :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejejejeee c.c cóż tu się porobiło <3 podoba mi się xD tak bardzo, że aż komentuję na telefonie. Gryzienie się z nim nie należy do przyjemnych rzeczy. Podobało mi się <3 cudowne testy, ja bym pierdźka dostała na miejscu Billa. Czekam, co przygotowałaś Tomkowi c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli to był tylko kolejny test? I żadnego pociągu nie było? Uff... Ale mnie nastraszyłaś! Dawaj następny odcinek! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O Jery, jery, jeryy! Myślałam, że to było naprawdę, a to kolejny test... Umiesz straszyć, nie ma co!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pobrałam Odkryć siebie. Mrauuu. Czekam na Okowy życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu... Jakoś tak podświadomie wiedziałam, że to kolejny test Billa, ale bałam się, że to serio... Czyli, że się nie spotkali? to było jakby "ukartowane", a Tom nie jest tego świadom? wybacz, bełkoczę bez sensu xp
    To jest cudowne. Może i to nie jest twincest, ale doskonale widać tutaj tę niesamowitą więź łączącą bliźniaków... pozdrawiam i weny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Nominowałam Cię do 'Liebster Award'. Więcej informacji na moim blogu: http://agnes-scarlet-may.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na rozdział.

    Kiedy dalsza część Pozory mylą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jutro, ale dosyć późno, bo będę w domu dopiero o 22. Postaram się jednak dodać nowy odcinek do dwunastej.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Uf.. Zdał. Jak dobrze. Nic więcej nie napiszę, bo mam kompletną pustkę w głowie. I tak ledwo przeczytałem rozdział. XD
    Będę czekać na dalszą część.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)