Tom leżał na łóżku w swoim pokoju słuchając muzyki na
telefonie i zastanawiał się nad tym, co powiedziała mu matka.
Bliźniaki… Będą mieli rodzeństwo i to w dodatku bliźniaków.
To się nie mieści w głowie. Czyżby historia miała się powtórzyć?
Tom zadrżał na samą myśl o tym, że jego młodsi bracia czy
siostry mieliby kiedyś wylądować w Innym Świecie. Przerażało go to.
Zastanawiał się, jak matka sobie to wyobraża? Mógłby mieć
dziecko w tym wieku, co rodzeństwo. Ma się zachowywać jak dobry tatuś?
Niedoczekanie! Nigdy nie miał podejścia do dzieci i był przekonany, że do końca
życia nie zmieni żadnemu brzdącowi pieluchy.
Nie ma mowy, żeby zajmował się
jakimś małym bachorem! To po prostu nie wchodziło w grę. Zresztą, nie miał nic
przeciwko młodszemu rodzeństwu. Koniec końców może wyjść z tego ciekawy numer,
a zanim brzdące dorosną, to on i tak już dawno wyprowadzi się z domu.
Bliźniaki…
Westchnął. Z jednej strony okropnie go cieszyło, że urodzi
się od razu dwójka. Sam nie wyobrażał sobie życia bez Billa, bez niego ono nie
miałoby sensu. Byli przy sobie zawsze- czy się kłócili, czy nie, ale byli.
Gdyby miał się ze wszystkim zmagać sam, nie dałby sobie rady. Z drugiej jednak
strony posiadanie bliźniaka wiązało się z ogromnym ryzykiem. Nie chodziło tylko
o Inny Świat. Jeżeli dzieciaki będą potrafiły ze sobą współpracować, spokojnie
sobie ze wszystkim poradzą. No, i przeżyją przygodę, o jakiej inni ludzie mogą
tylko pomarzyć. Jednak… Jeżeli matka i Aleks nie będą potrafili się nimi
odpowiednio zająć, zniszczą ich przyjaźń. Wiedział, że na pewno nie będzie im
brakowało pieniędzy ani ich uwagi, ale… Cóż, chyba po prostu nie potrafił się
pozbyć obaw. Przez ojca nie tylko doszło do rozłamu w ich relacjach, ale
również okazało się, że mają brata. To był cios, którego przez długi okres
czasu nie mogli przeboleć, każdy z nich
na swój sposób. Bill był wściekły, bo chciał go poznać, a Zakrzewski zapierał
się przez tym rękami i nogami. On z kolei nie mógł uwierzyć, że jego najgorszy
wróg jest z nim spokrewniony. Miał ochotę go zabić, gdy się o tym dowiedział.
Teraz jakoś już nie robiło mu to różnicy. Z Kevinem dało się dogadać, jeżeli
tylko miało się odrobinę chęci. To dupek, ale można do niego dotrzeć.
Tom zobaczył, że drzwi od jego pokoju się otwierają i
wchodzi jego matka. Już chciał rzucić jakiś idiotyczny komentarz, ale widząc
jej zapuchnięte i zaczerwienione oczy, powstrzymał się.
Płakała… Czy ona przez niego płakała?
Usiadł, wyłączył muzykę i odłożył słuchawki.
-Mamo…- zaczął niezręcznie.
-Mogę wejść?- zapytała kobieta.
-Tak, jasne- odpowiedział.
Ania zamknęła drzwi i usiadła obok niego na łóżku.
-Mamo, przepraszam. Nie chciałem sprawić ci przykrości…
-odezwał się.
Nigdy nie był dobry w przepraszaniu ani proszeniu o coś.
Takie sytuacje zawsze go dobijały. Nie wiedział, co powinien powiedzieć, a
jeśli już się domyślał, to nie chciało mu to przejść przez gardło. Tylko z
Billem potrafił swobodnie rozmawiać praktycznie o wszystkim. Ale mama to co
innego.
-W porządku. Zresztą, to Bill dał mi popalić- rzekła cicho.
-Bill?- zdziwił się blondyn.- Ten Bill?- upewnił się.
-Tak- Ania uśmiechnęła się lekko widząc jego zaskoczenie.-
Bronił cię jak lwica młode. Zresztą, sam wiesz, jaki jest.
-No, tak…
Zapadła niezręczna cisza. Tom zagryzł wargę i zdenerwowany
jeździł językiem po drobnej kuleczce od swojego kolczyka. Czuł się głupio,
zupełnie jakby ktoś go zapytał jak się nazywa, a on nie znał odpowiedzi.
-Mamo…
-Tom…
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-Ty pierwsza- powiedział.
-Przemyślałam to, co powiedział mi Bill i… On chyba miał
rację- zaczęła kobieta z westchnieniem.
-Z czym?
-Z tym, że nie traktowałam was równo.
-Co?
Tom uniósł brwi zastanawiając się, co jest grane. Był
przekonany, że będą rozmawiać o dzieciach, które niedługo się urodzą. Nie
spodziewał się, że rozmowa będzie dotyczyła jego i Billa.
-Chyba miał rację. Nie zdawałam sobie z tego sprawy aż do
teraz. Chciałabym wiedzieć, co ty o tym sądzisz.
-Wszystko mi jedno- rzucił obojętnie Tom.
-Nie rozumiem- Ania pokręciła głową.
-Jak byliśmy młodsi, tylko ojciec mnie wkurzał. A kiedy
umarł i znalazłem sobie nowych kolegów, było mi na rękę to, że nie masz dla nas
czasu- wyznał szczerze chłopak.- Cieszyłem się, kiedy przymykałaś oko na moje
wybryki i nie robiłaś mi siary przed kolegami. Zresztą sądzę, że i tak to Bill
bardziej cię potrzebował.
-Tom, chodzi mi przede wszystkim o ten okres po waszym
wypadku. Wiem, że odnosiłam się do ciebie… Cóż, po prostu źle. Kiedy
powiedzieliście mi w szpitalu, że przez dwa lata ciągle się kłóciliście i Bill
chciał przez ciebie popełnić samobójstwo- blondyn skrzywił się słysząc te
słowa- byłam na ciebie wściekła. Rozczarowałeś mnie. Od tamtego czasu nie
traktowałam cię tak, jak powinnam. Przepraszam.
Chłopak sapnął cicho. Co on ma teraz powiedzieć? Nic nie
szkodzi, mamusiu? Nie, nie powie tak. Bo trochę mu było przykro, że ciągle
robiła mu jakieś przytyki. Ale przecież coś musi jej odpowiedzieć. Nie może jej
dać do zrozumienia, że ma do niej o to żal, bo nie miał. W sumie to było mu to
prawie obojętne. Fakt, Ania raniła go swoimi słowami, ale Bill rekompensował mu
wszystkie straty. Zresztą, po wypadku byli tak zaaferowani ich przygodą w Innym
Świecie i tym, co działo się w szkole, że po prostu nie miał czasu się złościć
i o tym myśleć.
-Moglibyśmy o tym zapomnieć? Tyle się wtedy działo, że
właściwie nie za bardzo się tym przejąłem- powiedział z niepewnym uśmiechem.
-Mam jeszcze jedno pytanie. Czy ty naprawdę nie chcesz mieć
młodszego rodzeństwa?
Blondyn westchnął i przejechał ręką po warkoczykach.
-Nie chodzi o to, że nie chcę. Po prostu… To chyba nie jest
najlepszy pomysł, to wszystko.
-Czyli nie jesteś zadowolony?
-Powiedzmy raczej, że ciężko mi będzie to przetrawić.
Słuchaj, mamo. Będę się opiekował tymi brzdącami, jeżeli będę musiał, ale nie
oczekuj ode mnie nic więcej. Mam już dziewiętnaście lat, mógłbym sobie sam
zrobić dziecko. Nie rób takiej głupiej miny, taka jest prawda. Po prostu… No…
Ania uśmiechnęła się widząc jego zakłopotanie.
-Chyba rozumiem.
Chłopak zaśmiał się cicho.
-Tom?
-Tak?
-Kocham cię. Cokolwiek by się stało, nigdy w to nie wątp.
I znowu poczuł się niezręcznie. Zaczął się wiercić na łóżku
i chrząknął cicho.
-Ja… Wiem, mamo. To…
Ania przytuliła go mocno, po czym wstała z łóżka.
-Chodź ze mną na dół, przyszła niespodzianka dla ciebie.
-Niespodzianka? Przyszła?
-No, chodź.
Tom wzruszył ramionami, wstał i poszedł za mamą na dół. Gdy
wszedł do kuchni zobaczył jakiegoś mężczyznę siedzącego przy stole. Był ubrany
w wytarte jeansy i ciemny golf. Włosy miał blond i związane w kitkę, a oczy
szare.
-O, już jest Tom- powiedział Aleks.
Mężczyzna spojrzał na niego tak jakoś dziwnie. Blondyn
zmarszczył brwi nie wiedząc, o co chodzi.
-Nic nie zrobiłem- zastrzegł od razu.
Aleks zaśmiał się.
-Wiemy. Tom, to jest Filip Tkaczyk. Filip, to mój pasierb,
Tom.
Blondyn podał rękę mężczyźnie nadal nie rozumiejąc, dlaczego
ojczym ich sobie przedstawił.
-Tom, Filip jest głównym organizatorem zjazdów grafficiarzy,
które odbywają się od trzech lat. Pracujący u niego ludzie robią graffiti w
różnych miastach na zamówienie i jest to traktowane jako zawód. Akurat się
znamy i słyszałem, jak się zachwycał twoimi pracami na mieście. Chciałby, żebyś
dla niego malował.
-Co?- spytał Tom z niedowierzaniem.
Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie, to po prostu nie
mogła być prawda!
-Jesteś zainteresowany?- zapytał mężczyzna.
Blondyn uśmiechnął się zachwycony.
-Jasne!- wykrzyknął.
Filip uśmiechnął się.
-Twój „Kot Tommy” powalił mnie na kolana. Już dawno nie
spotkałem się z czymś tak dobrym i oryginalnym. Muszę przyznać, że nie było
łatwo cię znaleźć. Gdyby nie Aleks, nigdy by mi się to nie udało.
Chłopak był tak zaskoczony, że nie bardzo wiedział, co
powinien odpowiedzieć. Uśmiechał się tylko głupio.
-Zostawię ci mój numer telefonu. Zadzwoń do mnie za dwa dni,
obgadamy wszystko i zaczniemy współpracę.
Tom miał wrażenie, że jest balonem i ktoś nagle go przekłuł.
-Ale ja studiuję daleko stąd. Przyjechaliśmy tylko na dwa
dni, potem musimy wracać z powrotem.
-My?
-Ja i mój brat.
-Tom, jestem gotowy podpisać z tobą kontrakt, ale musisz być
na miejscu.
-Mam rzucić studia?- zapytał Coger żałośnie.
Tyle się męczył przed maturą, siedział z Billem całymi
dniami w pokoju i słuchał go uważnie starając się jak najwięcej zapamiętać.
Stracił na to tak dużo czasu! A teraz po tym wszystkim ma tak po prostu to
zostawić?
-Nie, po prostu przenieś się gdzieś tutaj- powiedział Filip.
-Ale…- zająknął się Tom, po czym westchnął.- Nie mogę.
Chciało mu się płakać. Właśnie stanął przed możliwością
spełnienia swojego największego marzenia i wszystko jak zwykle było przeciwko
niemu. Nie mógł się przenieść z powrotem. Po prostu nie mógł. Było kilka
powodów, ale najważniejszy to był chyba taki, że dopóki atakują ich potwory,
nie mogą przyjeżdżać do domu, żeby nie narażać Ani i Aleksa, zwłaszcza że matka
jest w ciąży. W dodatku tam już się świetnie urządzili. No, i Bill na pewno
będzie chciał zostać na tamtej uczelni. W końcu to była jedna z najlepszych w
kraju, wiele osób się tam nie dostało. I jest jeszcze Kevin…
Czarny nie chciałby go tam zostawić samego, zwłaszcza że
przybyły potwory. Przynajmniej dopóki sobie z nimi nie poradzą, nie ma szans.
-Dlaczego?- zapytał zdziwiony mężczyzna.
-Po prostu nie mogę.
-Przemyśl to jeszcze. Na twoje miejsce jest wielu innych
chętnych.
Filip pożegnał się. Tom miał ochotę biec za nim i błagać go
na kolanach, żeby nie stawiał mu takiego ultimatum, ale spuścił tylko głowę i
przełknął głośno ślinę.
-Tom, dlaczego nie chcesz się tutaj przenieść?- spytał
zdziwiony ojczym.
Blondyn spojrzał na niego z żalem.
-Nie mogę.
-Ale dlaczego?- dopytywał się mężczyzna.
Blondyn pokręcił tylko głową.
-I tak nie zrozumiecie!
-Tom…
Chłopak nie chcąc odpowiadać na niewygodne pytania, odwrócił
się na pięcie i pognał do pokoju Billa. Wparował do niego jak przeciąg z tym,
że on zamknął za sobą drzwi. Czarny spojrzał na niego zdziwiony.
-Wszystko ok?- zapytał.
Tom rzucił się na łóżko obok niego i jęknął w poduszkę.
Potem zaczął w nią uderzać pięścią. Podniósł się i spojrzał na Billa ze łzami w
oczach.
-Tom, ty płaczesz?- zdziwił się Czarny.
-Nie, ale jestem blisko.
Blondyn wyjaśnił bliźniakowi całą sytuację mocno
gestykulując i co jakiś czas uderzając brata poduszką w głowę. Czarny
cierpliwie to znosił, chociaż włosy mu sterczały na wszystkie strony w tak
zwanym artystycznym nieładzie.
-Rety, tak mi przykro!- rzucił z żalem Bill.- Jeżeli ci
zależy, to możemy tutaj wrócić.
-Zrobiłbyś to dla mnie?
-Wolałbym tam zostać, ale jeśli to dla ciebie takie ważne,
to możemy się przenieść.
-Ale to i tak bez sensu. Przecież nie możemy ściągnąć tutaj
demonów, mogłyby zagrażać mamie i Aleksowi. To zbyt niebezpieczne. Zanim nam
się uda je załatwić, on i tak znajdzie kogoś innego na moje miejsce. Cholera!
Moje życie jest do kitu.
-Eh, mało powiedziane. Ale spójrz na to z innej strony.
Teraz masz już stuprocentową pewność, że się do tego nadajesz, więc wszystko
przed tobą.
Kevin zazgrzytał zębami ze złości ubierając na siebie jakiś
głupi, obciachowy fartuszek. Co mu przyszło do głowy, że zgłosić się do pracy w
barze jako kelner? Chyba już zupełnie mu odbiło!
Zamknął oczy i odetchnął głęboko. Pocieszał się, że kiedyś
sobie to na pewno odbije. Podszedł do dziewczyny, która również pracowała w tym
barze. Zaczęła mu objaśniać, w jaki sposób są ponumerowane stoliki, jak co
zapisywać i podawać.
-Rozumiesz wszystko?- zapytała na koniec.
-Jasne… Kasiu- uśmiechnął się.
Kiedyś by ją tylko zmierzył spojrzeniem i sugestywnie
odwrócił głowę w drugą stronę. Ale to kiedyś, teraz był innym człowiekiem.
-Och, przestań!- dziewczyna roześmiała się i szturchnęła go
łokciem.- Największy ruch jest wieczorem, kiedy studenci wyruszają na miasto.
Szykuj się na to, że jutro będziesz miał problemy ze wstawaniem.
-Już mam.
-A w ogóle, co to za bandaże?
-Eh, długa historia. Dostałem niezły łomot. Wolałbym o tym
nie mówić- wykręcał się Zakrzewski.
-Jak chcesz- dziewczyna wzruszyła ramionami.
Kevin poczuł, że wibruje mu telefon. Spojrzał na wyświetlacz
i westchnął widząc na nim „Billy”.
-Przepraszam na chwilkę- rzucił w stronę Kasi i poszedł na
zaplecze.
-Halo?
-Cześć! Co tam u ciebie?
-Już się stęskniłeś?- zaśmiał się szatyn.
-Nie, chciałem tylko wiedzieć, czy jeszcze żyjesz. Co
porabiasz?
-Czytam sobie- skłamał gładko.
Cogerowie przecież nie muszą wiedzieć, że pracuje. To nie
był ich problem.
-Przy muzyce?
-A co? Nie mogę?
-Możesz, możesz. My tutaj sobie siedzimy i nam się nudzi. W
ogóle nie uwierzysz, czego się dowiedzieliśmy.
-Tylko nie mów, że znaleźliście jeszcze jednego brata!
-Gorzej, Kevin. Nasza mama jest w ciąży. I to jeszcze nie
wszystko!
-No, to świetnie…
-Entuzjazm w twoim głosie wprawia mnie w stan euforii.
-Mnie też…
-Okazało się, że to będą bliźniaki! Znowu! I jeszcze Tom był
na tyle bezczelny, żeby zapytać mamę, jak to się stało, że znowu za jednym
strzałem wbili jej dwa gole. Gdybyś widział minę naszego ojczyma! Bezcenna.
-Domyślam się- uśmiechnął się Kevin.
-W ogóle wszystko się rąbie. Zresztą, opowiemy ci, jak
wrócimy. Mam nadzieję, że nikogo przez ten czas nie zabijesz.
-Postaram się.
-Dobra, muszę kończyć. Mama woła nas na kolację. Miło będzie
zjeść coś, czego nie przygotował Tom… Au!
Szatyn zaśmiał się słysząc głośny huk. Widać starszemu
Cogerowi nie przypadły te słowa do gustu.
-Przecież tylko żartowałem!- bulwersował się Czarny.- Do
zobaczenia!
Zakrzewski rozłączył się i zaśmiał się cicho. Cogerowie są
niemożliwi.
Wrócił do baru i zaczął pracować. Klientów było tylu, ze
spokojnie mógł zbierać zamówienia i podawać wszystko. Z każdą jedną godziną
przybywało coraz więcej ludzi i Kevin z Kasią mieli coraz większe problemy,
żeby nadążyć. Miała przyjść jeszcze jedna kelnerka, ale się nie pokazała, więc
wszystko spadło na ich głowę.
-Kevin, widzisz tamtych studentów przy trzecim stoliku?
Zbierz od nich zamówienie, a ja zajmę się piątką i siódemką.
Chłopak spojrzał na osoby, które siedziały przy wskazanym
stoliku i ugięły się pod nim kolana. Z niedowierzaniem patrzył na szatyna,
który chciał go wykopać z uczelni, dwóch pobitych przez niego chłopaków i
dziewczynę naruszającą jego przestrzeń osobistą w bibliotece. Już chciał się
odezwać, że nie ma mowy, nie obsłuży ich, ale zacisnął tylko usta. Odetchnął i
ciągnąc za sobą nogi podszedł do wskazanego stolika.
Żegnaj dumo, pomyślał. Mam nadzieję, że kiedyś do mnie
wrócisz.
Już z daleka słyszał głupie komentarze na swój temat, ale
nakazał sobie spokój.
-Co państwu podać?- zapytał uprzejmie gapiąc się usilnie w
notes.
-Patrzcie, kto to!- zagwizdał szatyn ze śmiechem.
-Michał, uspokój się!- upomniała go dziewczyna, a potem
powiedziała do Kevina.- Dla mnie poproszę podwójną porcję frytek i colę.
-A co dla panów?- spytał Zakrzewski notując zamówienie.
-Dorabiasz sobie?- dopytywał blondyn.
-Ktoś tu chyba nie ma kasy na studia!- zaśmiał się
czarnowłosy.
Kevin w ogóle nie zareagował gapiąc się na blat stolika i
podziwiając jego gładkość.
-Jesteś głuchy czy co? Zaraz pójdę do twojego szefa!-
zagroził Michał.
Zakrzewski spojrzał mu w oczy udając, że jest oazą spokoju.
-Zamawia pan coś?
Dziewczyna zaśmiała się widząc głupia minę chłopaka, a ten
jeszcze bardziej się wkurzył.
-Zadzierasz z nieodpowiednią osobą!- rzucił Michał patrząc
na Kevina.
-Czy już panowie coś wybrali?
-Ciota!- zaśmiał się blondyn- Myśli, że jak powtórzy coś
kilka razy, to jest gość!
Chcę do domu, jęknął Zakrzewski w myślach.
-Bierzcie coś i przestańcie marudzić, nie tylko my tutaj
jesteśmy- wtrąciła się dziewczyna.
-Zamknij się, młoda, nikt ciebie o zdanie nie pytał!-
burknął Michał zerkając na menu.
-Taki z ciebie twardziel, a biegasz w fartuszku po barze?
Żałosne!- odezwał się czarnowłosy chłopak, który kilka miesięcy wcześniej
dostał od niego lanie.
Kevinowi zrobiło się słabo. Jeżeli będą się tak dalej
zastanawiać, on nie wytrzyma i komuś przyłoży. I nie będzie go za bardzo
interesować, że straci przez to pracę. Wizja rozkwaszenia nosa któremuś z tych
bubków była tak kusząca, że musiał zacisnął rękę na przedmiotach trzymanych w
dłoni.
Stary, nie bądź głupi, myślał gorączkowo czując, że wszystko
się w nim gotuje. Jesteś w pracy. Potrzebujesz tych pieniędzy. Jeżeli dasz
teraz ciała, to będziesz miał niezłe kłopoty. Nie możesz dać się sprowokować.
-Kto cię tutaj w ogóle przyjął?- spytał Michał patrząc na
niego z głupim uśmiechem na twarzy.
-Wybrał pan już coś?
-Tak, niech będzie cola i kebab… Albo nie… Może frytki? Sam
nie wiem…
Kevin miał ochotę westchnąć, ale tylko wciągnął powietrze i
wstrzymał oddech. Nie chciał dać po sobie poznać, że jest wściekły i zaraz
wybuchnie.
Spokojnie, nakazał sobie przymykając lekko oczy.
-Pat, jeżeli w ciągu dziesięciu sekund nic nie zamówisz, z
nami koniec- zarządziła dziewczyna patrząc ze złością na towarzyszących jej
chłopaków.- Michał, powiem tacie, skąd wzięły się rysy na jego porsche, a ty,
Marek, będziesz miał przerąbane u brata, jeżeli się dowie o tej imprezie, którą
zrobiłeś w jego domu, gdy go nie było.
-Nie zrobisz tego!- warknęli wszyscy trzej.
-Chcecie się przekonać?
Kevin parsknął cicho ze śmiechu widząc miny chłopaków.
-Z czego się śmiejesz?!- syknął Michał.
Zakrzewski tylko spuścił niżej głowę.
-Czy już coś panowie wybrali?- spytał przygryzając dolną
wargę i starając się nie roześmiać.
Chłopcy wreszcie coś zamówili i Kevin z ulga odszedł od ich
stolika. Był trochę wdzięczny tej dziewczynie, że się wtrąciła. Czegoś jednak
nie rozumiał. Najpierw mówiła, że jest po jego stronie i że ich zachowanie jej
się nie podoba, a teraz okazuje się, że jest ich koleżanką i jeszcze jeden z
nich to jej chłopak. Zaskoczyło go jedynie to, co powiedziała, gdy zwracała się
do tego całego Michała. Zabrzmiało to tak, jakby byli rodzeństwem. Powiedziała
„powiem tacie”, ale nie dodała, że jego, tylko ogółem. Ciekawe.
Pracował w barze do bardzo późna i był nieludzko zmęczony.
Gdy wreszcie wracał do domu, było już po dwunastej. Jak zwykle zapalił sobie
papierosa. Szczerze powiedziawszy, lubił przechadzać się nocami po ulicach.
Panowała wtedy taka niepowtarzalna atmosfera. Miasto, które za dnia tętni
życiem, w nocy jest ciche i spokojne. Tylko gdzieniegdzie widać młodzież taką,
jak on. Wszystko jest wręcz uśpione.
Gdy już był w mieszkaniu, szybko się umył. Wkurzało go, że
sam nie poradzi sobie z bandażami. Przed snem połknął jeszcze dwie tabletki
przeciwbólowe, po czym położył się spać.
Był tak zmęczony, że odpłynął prawie natychmiast.
Kurczę, taka szansa dla Toma. Może jeszcze się uda? Byłoby super.
OdpowiedzUsuńObsesjo, planujesz jakieś TWC? Czy teraz w najbliższym czasie będę tylko Bliźniacy?
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opka i kocham najbardziej Granice.. Fajnie by bylo zobaczyc chodź jedną nową notke o nich.. <3
TO żeś dała do wiwatu z tymi bliźniętami ;D
OdpowiedzUsuńJa już nie mogę się doczekać rozwiązania tej zagadki :) Bywa tak, ze czytam odcinki po parę razy- a nóż coś mi wpadnie, ale Twoje pomysły się nie do odgadnięcia !
Uwielbiam Cię czytać!
Czekam na ciąg dalszy. Ściskam :*
Kochana co z następnym rozdziałem Bliźniaków? <3
OdpowiedzUsuńPojawi się, jak ogarnę przeprowadzkę do Poznania >.<
UsuńHa! Powiesz mi potem, co warto obejrzec w Poznaniu :D bo bede tam 2 grudnia. Chociaz chyba nie bede miala czasu na zwiedzanie, bo bede tam kolo 15:30, a potem koncert i do Katowic.
UsuńO Proszę :) Kolejna, która zamieszka mi w Poznaniu. Jill tam jest, Ty tam będziesz. Może w końcu naprawdę się tam wybiorę ;D
UsuńSzczerze, to nie jestem zbyt zachwycona, bo Poznań to dość ponure miasto i wpływa na mnie strasznie depresyjnie. W dodatku przeraża mnie studiowanie z j.niemieckim jako wykładowym. Pociesza mnie jedynie to, że na spotkaniu na wydziale wszyscy byli tacy osrani jak ja :) Jak przeżyję pierwszą sesję i nie wykopią mnie ze studiów, może wreszcie trochę odsapnę i wena wróci do mnie na dobre.
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńKiedy dasz pierwszy rozdzial nowego opo? Jakos tak bardziej ciagnie mnie do yaoi xD
Hej :) kiedy będzie następny odcinek? Oczywiście nie naciskam ale uzależniłam się od twoich opowiadań <3
OdpowiedzUsuńBarsdzo interesujace opowiadanie. Jednak niecierpliwie czekam na Poskromic Zlosnika : D Kocham Odkryc Siebie i bardzo sie ciesze na ten dodatek <3
OdpowiedzUsuń