Bill uchylił powieki i usiadł na łóżku. Wstał trąc oczy i
starając się iść po prostej ruszył w kierunku drzwi.
Kto tak strasznie wali, zastanawiał się nie do końca
przytomny. Jeżeli to demony, to niech przyjdą rano.
Wyszedł z pokoju i potknął się o buta Toma. Ledwo udało mu
się złapać równowagę. Zaklął cicho i otworzył drzwi.
Poczuł, jak coś ciężkiego leci na niego, po czym przewraca i
przygniata do podłogi. Serce zaczęło mu szybko bić i krzyknął na całe gardło ze
strachu.
-Uspokój się... - powiedział ktoś cicho.
Czarny wrzasnął tylko jeszcze głośniej próbując zepchnąć z
siebie intruza.
-Cholera, Bill!- szepnął.
-He?!- spytał inteligentnie Coger przestając krzyczeć.-
Kevin?!
-Nie, matka Teresa z Kalkuty!- mruknął Zakrzewski.
Bill poczuł, jak brat powoli się z niego zsuwa i kładzie obok na
podłodze . Jego powolne ruchy okropnie zdziwiły Czarnego. Chciał wstać i
zapalić światło, aby sprawdzić, co jest grane, jednak ktoś go uprzedził.
Zmrużył oczy i ponownie zaklął wstając z podłogi.
-Co tutaj się dzieje, chłopcy?! Jest środek nocy,
powinniście się wstydzić!- syknął wściekły sąsiad.
-Co to za zbiegowisko?- spytał zaspany Tom gramoląc się z
pokoju.- Fajna pidżama. Wrócił pan z więzienia?- dodał blondyn ze śmiechem.
Sąsiad poczerwieniał ze złości słysząc komentarz odnośnie
swoich spodni i bluzki w paski. Bill natomiast wpatrywał się w Kevina szeroko
otwartymi oczami. Chłopak miał zniszczone, brudne i zakrwawione ubrania. Bluza
była poharatana i trzymała się tylko dzięki jakiemuś strzępkowi. Spodnie miały
dziury na kolanach, które również wyraźnie były w opłakanym stanie. Twarz,
szyja i ręce chłopaka były pokryte zakrzepłą i świeżą krwią. W dodatku szatyn
wyglądał na wyczerpanego i osłabionego. Drżał.
-Boże, Kevin!- jęknął Czarny.- Co ci się znowu stało?
Wszyscy spojrzeli na rannego. Tom z miejsca się rozbudził, a
mężczyzna otworzył usta ze zdumienia.
Blondyn uklęknął obok chłopaka i pomógł mu usiąść.
Zakrzewski jęknął głucho, kiedy brat dotknął jego pleców.
-Widzę, że ty zawsze idziesz na całość- westchnął Tom.
Kevin tylko przymknął oczy.
-To te wasze głupie potworki! Znowu mnie zaatakowały! Czego
one ode mnie chcą?!- zapytał zrezygnowany.
-Nie wiem, ale musisz jechać do szpitala. Te rany są o wiele
poważniejsze od... tych wcześniejszych.
-Niby jak masz zamiar się tam dostać? Nie słyszałem, żebyś miał
samochód, a jeżeli sądzisz, że usiądę na bagażniku jakiegoś roweru, to grubo się
mylisz!- ironizował Zakrzewski.
-Musimy znaleźć kogoś, kto ma samochód- rzucił Bill.
Przez chwilę panowała cisza i nikt się nie odzywał. Po
chwili trzy paru brązowych oczu spojrzały na sąsiada. Mężczyzna przez chwilę
błądził wzrokiem po ich twarzach, a potem westchnął. Obrażenia Kevina wyglądały
naprawdę poważnie.
-Dobrze, zawiozę was. Ale następnym razem, jeżeli obudzicie
mnie w nocy, pogadacie sobie z policją- warknął wściekły i wyszedł z mieszkania
mrucząc pod nosem „przeklęci gówniarze”.
Chłopcy odetchnęli z ulgą.
W szpitalu od razu zajęto się rannym. Wyglądał jak siódme
nieszczęście, a w dodatku nie chciał współpracować z lekarzem. W sumie to na
początku był spokojny. Ładnie się rozebrał, pozwolił zdezynfekować rany i
zabandażować. Trochę jęczał, bo niektóre trzeba było szyć, ale ogółem był
wzorowym pacjentem. Bajka skończyła się, kiedy lekarz kazał mu pozostać w
szpitalu i w dodatku przyjmować zastrzyki z środkami przeciwbólowymi. Kevin
zezłościł się i zaczął wyzywać mężczyznę. Widząc, że ten nie reaguje, tylko
jeszcze bardziej się wkurzył. A gdy wreszcie łaskawie zgodził się na jeden
zastrzyk i okazało się, że lekarz chce go ukłuć igłą w tyłek, po prostu wpadł w
szał. Poinformował doktora, że jest starym pedałem i nie życzy sobie, żeby ktoś
taki go dotykał.
Cogerowie siedzieli w poczekalni wraz z Markiem, bo tak miał
na imię ich sąsiad, i czuli się okropnie zawstydzeni i zażenowani. Nie chodziło
o to, że Kevin robił im wstyd i wszyscy gapili się na nich jak na przybyszów z
innej planety. Chodziło o to, że oni zachowywali się dokładnie tak samo, kiedy
rok temu byli w szpitalu.
-Bill...- jęknął cicho blondyn.
-Co?- spytał Czarny.
-Chyba już wiem, jak czuła się mama, kiedy my byliśmy na
jego miejscu...
Bill pokiwał tylko głową. Świetnie zdawał sobie z tego
sprawę.
Drzwi skrzypnęły i ukazał się w nich Kevin. Na jego twarzy
malowały się złość i... zmęczenie. Ba! Wyglądał na wykończonego. Na skroni miał
przyklejony mały plaster, a cały tułów był zabandażowany, ramiona zresztą też.
Bluzy nie miał- co się dziwić, zostały z niej przecież jedynie strzępki.
-Nie dali ci kul?- zdziwił się Tom widząc jak brat utyka.
-Lekarz bał się, że go nimi zaatakuję- odpowiedział szatyn z
cieniem uśmiechu na ustach.
-No, tak...- westchnął Czarny.- Zmywajmy się stąd. Nie
znoszę szpitali.
Wziął od Kevina dwa opakowania maści. Lekarz dał mu ją na
blizny, które prawdopodobnie zostaną po obrażeniach. Zapewnił, że przy
regularnym stosowaniu znikną.
Tom wziął szatyna pod ramię i pomógł mu dokuśtykać do
samochodu, a potem po schodach do ich mieszkania. Gdy już byli na miejscu i
usiedli zmęczeni na łóżku Kevina, blondyn westchnął ciężko mówiąc.
-Trzeba powiedzieć Aleksowi, żeby znalazł nam inne lokum.
No, to przecież masakra takiemu połamanemu tutaj włazić. Hej, Kevin, zrzuć parę
kilo! Wiesz, jaki jesteś ciężki?
Bill westchnął widząc obrażoną minę szatyna. Gdyby Tom
powiedział to, jak wchodzili po schodach, Kevin najprawdopodobniej zepchnąłby
go w dół.
-Jesteś głodny?- spytał Czarny.
-Chcę serek. Truskawkowy- wyjęczał żałośnie szatyn.
-Chyba ci lepiej- zaśmiał się starszy Coger.
Zakrzewski tylko prychnął.
Osły, pomyślał Bill idąc do kuchni po serek.
Gdy już wręczył jedzenie swojemu bratu, patrzył z dozą litości,
jak go wcina. Poszkodowany miał w oczach łzy i wyglądał, jakby nawet nie zdawał
sobie z tego sprawy.
-Co tak właściwie się stało?- spytał Tom patrząc uważnie na
Kevina.
Chłopak grobowym głosem opowiedział całe zdarzenie. Gdy
wspominał o tym, jak demon niszczył jego gitarę, załamał mu się głos. Wcisnął
sobie do buzi kolejną porcję serka i kontynuował dopiero po dłuższej chwili.
-Cholera, czyli teraz nasza kolej- westchnął Bill.
-Nasza kolej? Co masz na myśli?- zdumiał się Tom.
-Za pierwszym razem chciały zabić ciebie i mnie. Tego samego
dnia napadły na Kevina. Potem, na basenie przyczepiły się tylko do nas. Skoro
teraz zaatakowały jego, to chyba na razie będzie miał spokój. Myślę, że teraz
będą chciały zaatakować nas.
-Nie byłbym tego taki pewny.
-To tylko teoria.
-Nie znoszę teorii! A w ogóle... Szkoda, że nie możemy
skontaktować się z naszymi pomocnikami.
-Pomocnikami? Masz na myśli bestie?
-Tak. Może one będą wiedziały, jak sobie z tym wszystkim
poradzić. Co prawda wiemy, że w starciu z demonami możemy użyć łańcuszków, ale
jeżeli to nie wypali? Wypadałoby mieć jakiś plan awaryjny.
-Ja chcę tylko w spokoju studiować. Czy to naprawdę tak
wiele?- wtrącił Kevin ze złością.
-Nie rozumiem, czego one od ciebie chcą- powiedział Bill.
-A wiesz, czego chcą od nas?- spytał ironicznie Tom.
-Oj, daj spokój!
Zapadła cisza. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Potem
Czarny westchnął i spojrzał na szatyna.
-Witaj z powrotem. Wygląda na to, że dopóki nie pozbędziemy
się tych potworów, musisz zostać z nami.
Kevin tylko pokręcił głową nie wyrażając swojego zdania,
jakby w ogóle nie miał na to sił. Wyglądał bardzo źle. Nawet Tom to zauważył i
nie rzucał żadnych głupich dowcipów oraz nie dokuczał mu. Wszyscy czuli powagę
sytuacji. To nie były przelewki. Demony dążyły do tego, żeby ich zabić.
Wszystkich. I już nie raz były naprawdę blisko, chłopacy tylko cudem unikali
śmierci. Zbyt dobrze wiedzieli, że jeżeli szybko czegoś z tym nie zrobią, może
to się skończyć tragicznie.
Naprawdę tragicznie.
-Zostajesz jutro w domu, prawda?- zapytał Tom patrząc na
Zakrzewskiego.
-Chyba nie mam wyjścia- odparł chłopak kładąc się na łóżku i
przymykając oczy.
-W porządku. Może my też zróbmy sobie wolne? To tylko jeden
dzień.
-Ok, ale tylko jutro- zgodził się Bill.- Chodźmy spać, jest
już środek nocy.
-Wiecie co?- zaczął Tom naburmuszony.- Jak umrę i spotkam
tego durnego kawalarza, to mu to wszystko wygarnę! To przecież jakaś paranoja!
Od ponad dwóch miesięcy nie byliśmy w domu, ciągle musimy zbywać matkę! Nie
możemy nigdzie wyjść w spokoju, bo zaraz coś nas atakuje! To jest chore! Pff!
Bill tylko westchnął ściągając koszulkę i kładąc się spać w
samych sportowych spodenkach. Tom jeszcze przez chwilę krążył po pokoju
rozbierając się. Gdy wreszcie zgasił światło i się położył, z łóżka Kevina
słychać było ciche burknięcie.
-Stary, strasznie bałaganisz.
-Masz coś?- spytał blondyn z irytacją.
Bill zaśmiał się cicho. Tylko Tom mógł się rozbierać w taki
sposób, żeby ciuchy porozrzucać po całym pokoju. Do takich rzeczy trzeba po
prostu mieć talent.
-No, i z czego się cieszysz? Takie to zabawne?!- warknął
starszy Coger do bliźniaka.
-Ale przecież on ma rację.
-Ani słowa, młody, bo się doigrasz!
-Bo...- Czarny nie skończył, bo Tom rzucił w niego butem.-
Au!
-Mówiłem, żebyś się zamknął.
-E, tam...
Blondyn prychnął cicho i nic więcej nie powiedział. Bill
chwycił buta w rękę i rzucił celując w bliźniaka.
-Au!
Czarny zaśmiał się cicho.
-Potem się z tobą policzę!- zagroził Tom i zapadła cisza.
Bill westchnął nakrywając się kołdrą. Zamknął oczy i w
niedługim czasie zasnął.
Przez okno do pokoju wpadało światło, tak więc na pewno był
już dzień. Tom przymknął powieki i po omacku wyszukał telefonu, który miał pod
poduszką. Spojrzał na ekran i przez chwilę jaskrawe światło go oślepiło, a
potem dostrzegł godzinę i westchnął.
Dwunasta.
Pora wstać.
Burcząc pod nosem jakieś przekleństwa zwlekł się z łóżka i
powędrował do łazienki. Wziął szybki prysznic, po czym poszedł do kuchni i
zajrzał do lodówki. Jęknął cicho, kiedy oprócz światła zobaczył... pustkę. No,
było mleko.
Skrzywił się biorąc butelkę do ręki i postawił je na blacie
zatrzaskując lodówkę. Ruszył do pokoju i podszedł do bliźniaka.
-Bill?- zapytał cicho szarpiąc go za ramię.
Chłopak mlasnął przewracając się na drugi bok.
-Bill? Hej, stary, obudź się!- powiedział potrząsając
bratem.
Gdy Czarny ponownie nie zareagował Tom zabrał mu kołdrę, a
potem wyciągnął spod głowy poduszkę. Widząc, że Bill nadal śpi, chwycił go za
biodro i przeturlał po łóżku tak, że spadł z hukiem na podłogę.
Blondyn śmiejąc się głupio pobiegł szybko do kuchni.
-Tom!- wydarł się młodszy Coger ze złością.
Chłopak tylko roześmiał się jeszcze bardziej widząc głupią
minę brata wchodzącego do kuchni.
-Chcesz płatki?- spytał Tom.
-Płatki? A jest coś innego w lodówce?- wymruczał Bill
siadając na blacie mebli w kuchni.
-Nom- odparł blondyn z uśmiechem.
-Co?
-Światło.
Blondyn znowu zaczął się śmiać jak wariat.
-Dobra, to chcę płatki.
-Ja też!- zawołał Kevin z pokoju.
-Oo, śpiąca królewna się obudziła- rzucił blondyn.
-Słyszałem!
Ding dong!
-To do nas?- zdziwił się Bill.
Kevin zaspany podszedł do drzwi i otworzył je.
Nagle ktoś z całej siły uderzył chłopaka w twarz i ten upadł
z głośnym hukiem na podłogę. Bliźniacy znieruchomieli patrząc na to szeroko
rozwartymi oczami. Nim się połapali, co się dzieje, Zakrzewskie wstał i rzucił
się z pięściami na napastnika.
Cogerowie ruszyli biegiem w stronę bijących się.
-Bierz Kevina!- polecił blondyn łapiąc napastnika.
-Puść mnie, gówniarzu, bo gorzko tego pożałujesz!- krzyknął.
Udało mu się wyrwać i uderzyć blondyna. Ten zacisnął tylko
zęby.
-Niech się pan opanuje!- krzyknął do niego.
Stanął tak, żeby swoich braci mieć za plecami i przygotował
się do walki. Facet wyglądał, jakby miał zamiar ich zabić, jednak po chwili
jakby się opanował. Coger nie spuszczał z niego czujnego spojrzenia bojąc się,
że to tylko taka zagrywka, aby go zmylić.
-Tom!- jęknął Bill.
Blondyn spojrzał na bliźniaka, który przytrzymywał
chwiejącego się Kevina. Szatyn wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć.
-Boże!- mruknął starszy Coger.
Zapomniał o nieznajomym i szybko podbiegł do Czarnego
chwytając Zakrzewskiego tuż przed tym, jak zaczął osuwać się w dół. Ostrożnie
położył go na podłodze.
-Kim pan jest? Czego pan chce?!- spytał Bill patrząc na
mężczyznę ze złością.
Facet prychnął rzucając Cogerowi złe spojrzenie i poprawił
przekrzywiony krawat. Był ubrany w garnitur.
-Olej go, musimy się zająć Kevinem. Cholera!
Tom zobaczył, że bandaże zaczynają przesiąkać krwią.
-Kevin? Kevin! Stary, obudź się!
-Mięczak!- zaśmiał się sztucznie nieznajomy.
-Zamknij się, kretynie! Nie widzisz, że on jest cały
poraniony?!- warknął Bill.
-Co tutaj się znowu dzieje?!- spytał Marek stając w
otwartych drzwiach.
Nikt praktycznie nie zwrócił na niego uwagi.
-Bill, przynieś szklankę wody. Kevin! Hej! Mówię do ciebie!-
mruczał Tom próbując docucić swojego brata.
Czarny przybiegł z wodą.
-Dowiem się wreszcie, co tutaj się dzieje?- zapytał
zirytowany Marek.- Znowu robicie mnóstwo hałasu. Nie tylko wy tutaj mieszkacie!
-Powiedz to temu debilowi, który zaatakował Kevina!- rzucił
Tom wściekły.- Nikt nie ma prawa go bić! Oprócz mnie, oczywiście!
-Tobie też się dostanie, gówniarzu! Nie myśl sobie, że ci
daruję!- warknął facet robiąc krok w kierunku klęczącego blondyna.
Bill automatycznie zasłonił ich sobą. Marek po chwili dołączył
do Czarnego.
-O co panu chodzi?- zapytał.
-Niech sami powiedzą!
-Nie mam pojęcia, kim ty, do cholery, jesteś!- wściekł się
Tom.
Zobaczył, że szatyn powoli otwiera oczy i odetchnął z ulgą.
-Gdzie jest ten...- zaczął Kevin próbując się podnieść.
-Spokojnie- mruknął blondyn sadzając brata na podłodze.-
Masz, wypij.
Zakrzewski posłusznie chwycił szklankę. Ręka mu się mocno
trzęsła, jednak z cichym westchnieniem wypił całą zawartość naczynia.
-Więc? Co przeskrobaliście?- zapytał Marek patrząc na
chłopaków.
-Nie wiemy, kim on jest!- syknął Kevin mierząc mężczyznę
wściekłym wzrokiem.
-Nazywam się Oliwer Kostrzewa!- warknął facet.
-Kostrzewa?!- wykrzyknęli chłopcy.
Spojrzeli po sobie. Tom miał dziwne wrażenie, że już wie, o
co chodzi.
-Zaczyna świtać?!- zaśmiał się głupio mężczyzna.
-Nic nie usprawiedliwia pana ataku na nas. Gdybym chciał,
mógłbym pana teraz zaskarżyć. To była napaść i to jeszcze na moim terenie!-
powiedział zimno Zakrzewski.
-Nie groź mi, gówniarzu! Mogę was pozwać do sądu za znęcanie
się nad moją córką!
Kevin prychnął.
-Chyba sobie kpisz! A zresztą, proszę bardzo! Nie ma żadnych
świadków, bez względu na to, czy coś przeskrobaliśmy, czy nie. A jeśli kogoś
podstawisz, szybko się z nim policzę. To nie jest średniowiecze, gdzie
przechodziły takie przekręty. A przynajmniej nie ze mną.
-Jesteś pewny?- spytał Bill.
-Jasne. Znam wszystkie kodeksy prawne i wszystkie te inny
bzdety. Ten facet nic na nas nie ma, tylko zeznania swojej córeczki. Nic nam
nie zrobią, a przynajmniej nie za taką błahostkę. Co innego, gdyby to było coś
poważnego, jak na przykład pobicie. To już zupełnie inna sprawa. W takim
wypadku mogę sobie zażądać odszkodowania, a ten baran musi mi je zapłacić.
-Ty…- zaczął mężczyzna, ale Marek mu przerwał.
-Dość już pan wyrządził szkód! Proszę sobie po prostu stąd
iść, inaczej wezwę policję!
Napastnik spojrzał na nich ze złością.
-Jeszcze mi za to zapłacicie! To nie koniec!- warknął, po
czym wyszedł mocno trzaskając drzwiami.
Tom odetchnął cicho.
-Hej, co tak śmierdzi?- zapytał Bill pociągając nosem.
Blondyn powąchał i poczuł smród spalenizny.
-Pilnujesz mleko?- spytał głupio Kevin.
-O, cholera!- krzyknął starszy Coger biegnąc pędem do
kuchni.
Szybko wyłączył gaz, po czym przez ścierkę chwycił gorący
garnek i wrzucił go pod kran. Puścił wodę i westchnął, kiedy naczynie zaczęło
parować.
-Stary, spaliłeś garnek!- zaśmiał się Kevin.
-Ale smród!- westchnął Czarny.
-Nikt cię nie nauczył, że w takich garnkach nie gotuje się
mleka?
-Proszę bardzo, nabijajcie się!- rzucił Tom strzelając
focha.- Ciekawe tylko, kto teraz pójdzie do sklepu? Nie ma nic innego do
jedzenia.
Marek pokręcił głową.
-Jesteście niemożliwi. Przestańcie wreszcie pakować się w
kłopoty. Jak magnes przyciągacie nieszczęścia, wszyscy. Ma być spokój, bo
pozabijam. Jasne?
Chłopcy zgodnie pokiwali głowami. Gdy tylko mężczyzna
zamknął za sobą drzwi, cała trójka jak jeden mąż pokazała sąsiadowi środkowy
palec. Gdy zorientowali się, co zrobili, znieruchomieli i spojrzeli niepewnie
na siebie. Przez krótką chwilę panowała cisza, a potem parsknęli zgodnym
śmiechem.
-Odezwały się w nas geny po starym- rzekł Kevin gramoląc się
z podłogi.
Bliźniacy pokręcili tylko głowami z uśmiechem na ustach.
-Dobra, ale my dalej nie mamy co jeść- westchnął Tom.
-Ty myślisz tylko o jedzeniu- mruknął szatyn siadając w
kuchni przy stole.
-Bo jestem głodny, to takie dziwne? Więc w końcu kto idzie?
Nie, Bill, ty nie.
-Ale dlaczego?- oburzył się Czarny splatając ręce na piersi.
-Ciebie zabrać do sklepu to gorzej niż z babą.
-Wypraszam sobie! Nie zastanawiam się pół godziny nad każdą
rzeczą, po prostu biorę to, co trzeba, i już- bronił się chłopak.
-To i tak nie jest najlepszy pomysł. Zanim wrócisz, umrzemy
z głodu.
-Więc w takim razie ty idziesz- zarządził Kevin.
-Dobra, to idzie Bill- rzucił blondyn wciskając bratu
pieniądze i popychając go w stronę drzwi.
-Ale…- zaczął Czarny, ale Tom nie dał mu powiedzieć.
-Nie zapomnij o maśle orzechowym i pod żadnym pozorem nie
bierz oszukanej szynki.
-No, i pamiętaj o serkach truskawkowych- dorzucił Kevin.- I
piwie.
-Ale…
-Dajesz, młody!
Bill spojrzał na braci z politowaniem, po czym ubrał buty i
kurtkę i wyszedł burcząc coś pod nosem.
Tom uśmiechnął się głupio i spojrzał na szatyna.
-No, to co robimy?
***
Rozdział niesprawdzony.
Do końca Granic został jeden rozdział i epilog, a Twarzą w twarz nadal w pieluchach:/ Tragedia jakaś.
Pozdrawiam!
Obsesjo.. ja błagam ;cc Daj do granic jakąś kolejną część.. Ja nie wiem jak to zrobiłaś.. Ale naprawdę wspaniałe opowiadanie, żadnego innego tak bardzo nie doceniałam jak tego. ono naprawdę jest cudnie.. Baaardzo..
OdpowiedzUsuńProszę Cię zrób to dla wszystkich fanów tego opka <3 Jest genialne, codziennie czytam po jakiś rodział jego..
Pozdrawiam i weny życzę <3 Kochana ;*
Uśmiałam się z rozmowy o lodówce. Jak zawsze świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńEwa
Zgadzam się z KiroBilla... napisz drugi tom Granic :c to jest najcudowniejsze opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny <3
Tak! Ja też chcę drogi tom Granic! Jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału, to też bardzo fajny. Może Tom tak wreszcie przestanie dokuczać Kevinowi? Może się w końcu polubią? Skoro i tak muszą razem mieszkać...
Czekam na następny rozdział :)
Wiesz... Dużo się dzieje, to fajnie. Uwielbiam 'Cię' czytać. Ale trochę mnie już nudzi, że to już 15 odcinek a my dalej nic nie wiemy.
OdpowiedzUsuńnie do końca wiem dlaczego ale co chwilę wybuchałam śmiechem o.O iKa. ma trochę racji... Nadal nic nie wiadomo... Ale wierzę że już nie długo akcja się bardziej rozwinie ;) jedyne co postępuje na przód to relacje bliźniaków i Kevina :D Pozdrawi cieplutko i życzę weny kochana :)
OdpowiedzUsuń