sobota, 5 października 2013

~18~



Po powrocie do domu bliźniaki zastali wykończonego i wściekłego Kevina. Trochę ich to zdziwiło, ale w żaden sposób nie mogli z niego wyciągnąć, co wprawiło go w taki stan. Dowiedzieli się za to, że Ola przeniosła się na inną uczelnię. Od momentu, kiedy wybiegła z ich domu z płaczem, żaden z chłopaków już jej nie widział.
Regularne znikanie Zakrzewskiego, jego późne powroty do domu i sfrustrowanie zmusiły Cogerów do działania. W dodatku na uczelni zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Ktoś wyraźnie uwziął się na Toma wycinając mu szereg numerów począwszy od podstawiania haka, poprzez oczernianie go a skończywszy na zamykaniu w różnych miejscach. Coger
jednak ignorował tego kogoś skupiając swoją uwagę na Zakrzewskim, który w tamtym momencie interesował go o wiele bardziej.
Jakiś tydzień po ich powrocie od rodziców odwołano im wykład z Filipem. Bliźniacy byli tym zaskoczeni, bo mieli z wykładowcą dobry kontakt i nie wspominał o tym, że się nie pojawi. Jakby jednak na to nie patrzeć, zajęć nie było. Postanowili śledzić swojego brata i dowiedzieć się, gdzie on tak notorycznie chodzi. Bill martwił się o niego. Nie chciał, żeby potwory go dopadły i próbował mu jakoś przemówić do rozumu, ale do szatyna nic nie docierało. Uparcie twierdził, że da sobie radę i nie będzie się ukrywał przed jakimiś „głupimi czarnuchami”. Tak więc Cogerowie musieli wziąć sprawy we własne ręce.
-Wiesz, że on nas pozabija, jeżeli damy się przyłapać?- spytał Bill patrząc na swojego brata.
-Przejmujesz się tym? Ja jakoś nie bardzo- zaśmiał się Tom.- Idzie.
Bliźniacy odczekali, aż Kevin zniknie za bramą, a potem podążyli za nim. Szli dosyć daleko od niego nie chcąc, żeby ich zauważył. W sumie to Zakrzewski w ogóle się nie rozglądał, tylko raz się oglądnął, ale chyba ich nie zauważył. Szedł przed siebie pewnym krokiem z rękami w kieszeniach kurtki i kapturem nasuniętym na głowę.
-Gdzie on idzie?- zdziwił się blondyn.
-No, przecież po to za nim leziemy, żeby się tego dowiedzieć- rzucił Czarny przewracając oczami.
Tom tylko prychnął.
Po jakimś kwadransie marszu Kevin pchnął drzwi jakiegoś baru i wszedł do środka. Cogerowie spojrzeli na siebie unosząc brwi.
-Poszedł coś zjeść?- zapytał głupio Bill.
-Zaraz się przekonamy.
Bracia podeszli do szyby i zajrzeli do środka. Przez chwilę lustrowali wzrokiem stoliki i barek, ale nigdzie nie widzieli swojego brata.
-Nie widzę go- rzucił Czarny.
-Za to ja widzę was!
Cogerowie odwrócili się jak na komendę. Przed nimi stał Kevin z założonymi rękami. Tupał niecierpliwie nogą. Jego twarz była jednym wielkim znakiem zapytania. Bill miał jednak dziwne wrażenie, że to tylko pozory. Zarumienił się lekko.
 -Co wy tutaj robicie?- spytał szatyn patrząc na nich uważnie.
-Em…- zaczął Tom szturchając bliźniaka.- Hej, pomóż mi.
-My… Znaczy…- jąkał się Czarny nie wiedząc, co powiedzieć.
-Co za elokwencja- mruknął Tom.
-Nie pomagasz!
-Do rzeczy!- powiedział ostro Zakrzewski.
-No, dobra! Po prostu ciągle gdzieś znikasz i byliśmy ciekawi… No, gdzie łazisz.
-Czy wy zawsze musicie się mieszać w nie swoje sprawy?- spytał szatyn zrezygnowany.
Zanim któryś z Cogerów zdążył odpowiedzieć, Kevin podszedł do drzwi i wszedł do baru. Bliźniacy podążyli za nim.
-Skąd wiedziałeś, że za tobą idziemy?- spytał zaciekawiony Bill.
-Widziałem was- odparł chłopak.
-Kiedy? –zapytał zaskoczony blondyn.
-Jak się obróciłem.
Bill patrzył, jak Kevin wzruszył obojętnie ramionami, po czym ruszył do jakichś drzwi.
-Jestem głodny, zjedzmy coś- powiedział Tom.
-Ok.
Cogerowie usiedli przy jednym ze stolików i zerknęli na kartę z menu. Czarny ze skupieniem lustrował ją wzrokiem zastanawiając się, co wybrać, kiedy nagle usłyszał niepohamowany śmiech Toma. Zdziwiony podniósł głowę i spojrzał na niego pytająco. Blondyn tylko wskazał palcem przed siebie.
Bill zobaczył Kevina w jakimś dziwnym fartuszku przewiązanym w pasie. Chłopak w ręce trzymał notes i długopis i podszedł do stolika obok chcąc wziąć zamówienie od klientów.
-Z czego się tak śmiejesz?- spytał Czarny unosząc jedną brew.
Widział złość wypisaną na twarzy Kevina.
-Z tego… czegoś, co ma na sobie. Nie wiedziałem, że gdziekolwiek każą jeszcze coś takiego zakładać. Cicho, idzie tu.
-Coś zamawiacie?- spytał Zakrzewski sucho.
Tom wyszczerzył się do szatyna.
-Hej, Kevin. Fajny strój- powiedział śmiejąc się.
-Zamknij się!- syknął chłopak.
-Naprawdę uroczo w tym wyglądasz.
-Powiedziałem, zamknij się! Zamawiasz coś?
Blondyn wybuchnął tylko śmiechem.
-Ja chcę frytki i dużą colę z lodem. Jemu to samo. A, i nie przejmuj się. Tom obiecał mi, że jak tylko skończy jeść, będzie ci dzisiaj pomagał. Za darmo. Wiesz, czego się nie robi dla brata i takie tam- rzekł Bill.
-Co…- zaczął Tom przestając się śmiać, ale Czarny z całych sił kopnął go pod stołem- Au!
-Nie chcesz chyba, żeby mama zobaczyła tamten filmik.
-Usunąłem go.
-Mam kopię.
-Nie masz, nie kłam.
-Chcesz się założyć?
-Czy to wszystko?- wtrącił się Kevin.
-Nie!- powiedział Tom.
-Tak!- odparł Bill kopiąc blondyna pod stołem.
-Au! To bolało!- warknął starszy Coger masując sobie piszczel.
-Miało boleć.
Zakrzewski westchnął tylko ciężko, po czym odszedł.
-Jeżeli nie przestaniesz mu dogryzać, zabiję cię!- zagroził Bill.
Tom tylko prychnął i spojrzał naburmuszony na bliźniaka.
-Przestań go bronić!
-Nie będę musiał go bronić, jeżeli nie będziesz świntuszył!
-Nic takiego nie robię!
-Owszem, robisz! Ciągle tylko mu dogryzasz, kłócisz się z nim, bijesz i…
-No, to co?! Nie lubię go, chyba mam prawo od czasu do czasu mu przyłożyć!
-Następnym razem jak przyjdzie ci na to ochota, po prostu się rozpędź i walnij głową w ścianę! Może chociaż trochę cię to naprostuje.
-Patrz się lepiej na siebie!
Bill tylko prychnął cicho odwracając głowę w bok i dając tym samym do zrozumienia, że się obraził.
Gdy już z zapałem jedli swoje porcje frytek, Czarny wyciągnął swoją komórkę przeszukując pliki. Odnalazł właściwy i podsunął telefon bliźniakowi.
-Jeżeli za dziesięć minut nie będziesz pomagał Kevinowi, wyślę to mamie. Na pewno ją to zainteresuje.
Tom patrzył na niego ze złością.
-Czasami po prostu cię nienawidzę!- syknął blondyn wpychając sobie do ust kilka frytek na raz.
Bill tylko wywrócił oczami.
-Nie gadaj tyle tylko jedz. Praca czeka.
-Nie miej do mnie pretensji, jeżeli kiedyś moja psychika nie wytrzyma twoich głupich przytyków, zachowania oraz opacznego rozumienia moralności i po prostu cię zabiję.
-Już nie mogę się doczekać!- rzucił młodszy Coger ironicznie.
Tom zaklął cicho wkładając do ust ostatnią frytkę.
-Jeszcze tego pożałujesz, gówniarzu!- syknął blondyn wściekle.
-Tak, tak…- odparł lekceważąco Bill patrząc w sufit.
Starszy Coger ze złością walnął w blat stołu, a potem wstał i podszedł do Kevina. Coś do niego powiedział, a szatyn wskazał mu jakieś drzwi. Co było zadziwiające, Zakrzewski nie miał na twarzy głupiego uśmiechu zadowolenia. W ogóle się nie przejął tym, że zaraz Tom do niego dołączy, lecz spokojnym krokiem podszedł do kolejnego stolika i uprzejmie zapytał, co klienci wybrali z menu.
Czarny z uwagą obserwował swojego brata i nie mógł uwierzyć, że on naprawdę potrafi być taki grzeczny i uprzejmy. Wszystkie kobiety w barze zerkały na niego ukradkiem i uśmiechały się z rozmarzeniem jakby pragnąc, aby zwrócił na nie uwagę. Bill tylko pokiwał głową z niedowierzaniem. Właściwie to nigdy się nie zastanawiał nad urodą Kevina. Nie interesowali go mężczyźni, a już zwłaszcza tacy, którzy robili z niego swój worek treningowy. Teraz jednak zaczął go uważnie obserwować i musiał przyznać, że ocena była bardzo pozytywna.
Miał przystojną, męską twarz z mocną szczęką, jednak zarysowaną w jakiś delikatniejszy sposób. Włosy opadające w nieładzie na czoło nadawały mu urodę chłopca i aż prosiły się, żeby je odgarnąć. Oczy? Cóż, były brązowe. Bill widział je codziennie kilkadziesiąt razy u siebie i Toma, więc na nim nie robiły wrażenia. Ale widocznie na dziewczynach tak. Co do budowy ciała też nie można było mieć żadnych zastrzeżeń, chociaż pod tymi workowatymi ubraniami ciężko było się tego domyślić. W dodatku sam jego sposób bycia przyciągał uwagę. Bill doszedł do wniosku, że Zakrzewski może się podobać kobietom.
Tak samo jest z Tomem, pomyślał. Dziewczyny lgną do niego nie tylko dlatego, że jest przystojny, ale po prosu jest bardzo pewny siebie i wygląda na fajnego gościa. Nic dziwnego, że taka zgraja ugania się za nami po uczelni. Mam tylko nadzieję, że mu nie odbije.
Czarny uśmiechnął się lekko dostrzegając Toma ubranego w fartuszek, z którego jeszcze kwadrans temu tak bardzo się śmiał.
Przez następne trzy godziny Bill siedział sobie przy stoliku i co jakiś czas zamawiał coś do jedzenia i picia, a jego bracia pracowali. W sumie to wychodziło na to, że to, co zarobi Tom, on sam zje. Bawiło go to trochę. Spodziewał się raczej, że szef baru nie zgodzi się na jednodniowego pracownika, ale widocznie blondyn ma większy dar przekonywania, niż przypuszczał.
-Rety, Bill! Ile ty jesz?- spytał Kevin stawiając przed nim już szóstą z kolei porcję frytek.
-A co, nie widać po mnie?- zapytał chłopak z uśmiechem patrząc na swoje zdecydowanie za szczupłe ciało.
-No, właśnie nie bardzo- zaśmiał się Kevin kręcąc głową.
-I dlatego tak nad tym pracuję.
-Jak ty go zmusiłeś do pracy? Ciągle go męczysz z tym filmikiem?
Czarny tylko wzruszył ramionami.
-Tom czasami musi dostać nauczkę, inaczej nigdy się nie nauczy pewnych rzeczy. Zresztą myślą, że wyjdzie mu to tylko na dobre.
-Ale tobie nie bardzo.
-Tak, wiem, już jestem trupem.
Zakrzewski uśmiechnął się lekko i odszedł. Bill mrucząc cicho włożył sobie do ust kilka frytek z ketchupem i powoli je jadł przyglądając się bliźniakowi. Tamta libacja była jednak wspaniałym pomysłem!

Tom zgrzytał zębami ze złości za każdym razem, kiedy odnosił zamówienie do barku, gdzie podawano wszystkie potrawy. Przez te kilka godzin głupiego uśmiechania się do klientów obmyślił aż dwanaście sposobów zabicia bliźniaka w taki sposób, aby policja nie trafiła na jego trop. Nie mógł się już doczekać, kiedy wrócą do domu, a on po prostu chwyci go za te przefarbowane kudły i z całej siły uderzy jego głową o ścianę. Nos Czarnego oberwał już tyle razy, że jeden więcej z pewnością nie zaszkodzi.
-Przerwa!- powiedział Kevin kierując się na zaplecze.
Blondyn westchnął i podążył za nim. Tylnymi drzwiami wyszli na zewnątrz. Znajdowali się między budynkami w jakiejś ciasnej uliczce, gdzie stało kilka śmietników. Zakrzewski podszedł do małej ławeczki stojącej przy wejściu i rozsiadł się na niej. Z kieszeni spodni wyciągnął papierosy i zapalniczkę, po czym odpalił sobie jednego.
Tom patrzył, jak zaciąga się dymem przymykając oczy.
-Siadaj- rzucił szatyn nie patrząc w jego stronę.
Coger westchnął siadając na ławce obok swojego brata. Przez chwilę panowała zupełna cisza. Tom nie lubił tak siedzieć i się nie odzywać, ale nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Westchnął odgarniając swoje warkoczyki na plecy i zerknął na Zakrzewskiego. Chłopak wyglądał na zupełnie odprężonego, mimo że od ładnych paru godzin ciągle chodził po barze zbierając zamówienia. Jak na taki interes, to miejsce miało naprawdę wielu klientów.
-Dlaczego to robisz?- spytał Tom przerywając ciszę.
-Co?- zapytał Kevin zaciągając się dymem.
-Dlaczego tutaj pracujesz?
Blondyn dostrzegł, że Zakrzewski się zawahał. Potem westchnął cicho.
-Potrzebuję forsy.
Tom uniósł brwi.
-Forsy? Wydawało mi się, że na wszystko ci starcza. Na fajki masz…
-Fajki i alkohol to rzeczy, na które zawsze ma się kasę- rzekł szatyn przerywając bratu.- Można przymierać głodem, ale korzystać z różnych używek. Myślisz, że wszyscy narkomani to nadziani kolesie, którzy nie mają co robić z forsą? Pff!
-Ale…- zaczął, Tom, jednak nie wiedział, co powiedzieć.
-Ale co?
-Nie starcza ci pieniędzy na studia, tak? Bo nie rozumiem.
Kevin uśmiechnął się kpiąco.
-I nie zrozumiesz. Starzy ci za wszystko płacą. Nie masz pojęcia, ile kasy ciągną studia i samo utrzymanie się w mieście. A kiedy masz na karku zgraję potworów…
-Wiem, że jest drogo, ale nie sądziłem, że to aż taki problem.
-Dla przeciętnego studenta to nie jest żaden problem.
-Więc dlaczego dla ciebie jest?
-Bo przeciętnemu studentowi pomagają rodzice, chrzestni lub inne osoby. A biorąc pod uwagę to, że ojciec się mnie wyparł i umarł, a matka marzy o tym, żebym zniknął z powierzchni Ziemi, naprawdę mam problem. Ja… mam pieniądze. Nawet sporo jak na zarobki dziewiętnastolatka, ale…- szatyn znowu się zawahał.- W razie gdyby coś mi się stało, nie mam pleców.
-To znaczy?
-Jeśli coś mi się przydarzy, nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc, a już na pewno nie finansowo. Jestem sam. Pieniądze, które zarobiłem, mogą mi się przydać w przyszłości. Być może będę musiał kupić jakieś drogie lekarstwa albo zapłacić za coś, jak na przykład ta nieszczęsna kawalerka. Muszę liczyć się z każdą ewentualnością i nie mogę szastać pieniędzmi na prawo i lewo.
-No, tak…- mruknął Tom.
Sam mógł się domyślić. Zaczął bawić się kolczykiem w wardze i myślał gorączkowo, czy deklarować się jako ewentualna pomoc, kiedy nagle rozdzwonił się jego telefon. Zdziwiony wyciągnął go z kieszeni i uniósł brwi widząc na wyświetlaczu „Krzysiek”.
Odebrał.
-Halo?
-Tom?
Chłopak zmarszczył brwi słysząc dziwny ton głosu Zamroziewicza.
-Tak.
-Ja i Filip rozpracowaliśmy dzisiaj, jak załatwić demony. Udało nam się już wszystkiego dowiedzieć.
-Naprawdę? To świetnie!- ucieszył się Coger. Nareszcie! Czyżby ich problemy miały się skończyć?
-Tak, ale… słuchaj, musicie tu przyjść jeszcze dzisiaj.
-Dzisiaj? Trochę nie bardzo nam pasuje.
-Nie chcecie się dowiedzieć, jak na dobre je załatwić i dlaczego was atakują?
Blondyn westchnął ciężko.
-Chcemy, ale…
-Czekamy na was przy starym magazynie niedaleko uczelni. Na pewno go znajdziecie. Aha, przyjdźcie wszyscy. Okazuje się, że Kevin też będzie potrzebny.
-Co? Ale…
-Tom, nie będę ci teraz niczego wyjaśniał. Po prostu przyjdźcie, wszystkiego dowiecie się na miejscu.
-Dobra…
Chłopak rozłączył się i spojrzał zdziwiony na telefon, jakby to on go zaskoczył.
-Co jest?- spytał Kevin.
-Krzysiek dzwonił. Powiedział, że już wszystko wiedzą i chcą, żebyśmy do nich przyszli.
-Tak nagle wszystkiego się dowiedzieli?- zdumiał się Zakrzewski.
Blondyn tylko wzruszył ramionami.
-Nie mam pojęcia. Za godzinę i tak kończymy, więc możemy ich odwiedzić.
Bracia wstali i poszli z powrotem do baru. Bill właśnie kończyć jeść swoje frytki.
Gdy już skończyli pracę, Tom wyjaśnił wszystko Czarnemu i razem udali się pod uczelnię. Było już ciemno i światło dawały tylko lampy uliczne. W dodatku na dworze panował okropny ziąb. Można było się tego jednak spodziewać pod koniec listopada.
Przez całą drogę prawie ze sobą nie rozmawiali. Od czasu do czasu Tom i Bill coś do siebie powiedzieli, ale głównie milczeli. Kevin wcale się nie odzywał.
Gdy już byli przy uczelni, zaczęli się rozglądać w poszukiwaniu magazynu. Okazało się, trafienie tam naprawdę nie było takie trudne.
-Jesteście pewni, że to tutaj?- spytał Kevin z powątpiewaniem przyglądając się staremu budynkowi.
-Powiedział, że stary magazyn koło uczelni. Nie ma tutaj innego.
-Mam złe przeczucia. To chyba nie będą dobre wiadomości- mruknął Bill.
Tom tylko westchnął i wszedł do środka. Tuż za nim podążali Kevin i Bill.
W środku panowała zupełna ciemność, nic nie było widać. Chłopcy trochę tym zaskoczeni, próbowali coś dostrzec. Na próżno.
-Filip! Krzysiek!- krzyczał Tom.
Głos blondyna rozszedł się po magazynie echem, które zabrzmiało niezwykle głośno biorąc pod uwagę wcześniejszą ciszę.
-Przestań wrzeszczeć!- warknął szatyn z irytacją.
-Oni się tutaj zabunkrowali czy co?- spytał Czarny.
Starszy Coger westchnął tylko.
 Nagle Tom potknął się o coś i z cichym plaskiem upadł na podłogę. Kevin zaczął się śmiać, Bill również się uśmiechnął.
-Co za sierota!- powiedział Zakrzewski.
Blondyn wyciągnął komórkę i poświecił telefonem chcąc sprawdzić, o co się potknął. Miał wrażenie, że to było jakieś dziwnie miękkie.
Wrzasnął na całe gardło, kiedy zobaczył nieruchome ciało. Poczuł, jak jego serce przyspiesza swoje bicie, a żołądek podchodzi mu do gardła.
Bill i Kevin również krzyknęli.
-To… to przecież Filip!- wykrzyknął Czarny cofając się w tył.
Nagle młodszy Coger znowu krzyknął.
-Co?- spytał zdezorientowany Kevin również wpadając w panikę.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, w magazynie zapaliły się lampy. Chłopcy zmrużyli oczy. Gdy po chwili je otworzyli, zamarli z przerażenia.
Tom poczuł, że ma mdłości. Siedział na podłodze wybrudzonej zaschniętą krwią, która wcześniej musiała płynąć od ciała wykładowcy. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, że mężczyzna nie żyje. W dodatku Zamroziewicz miał rozszarpaną skórę na twarzy, plecach i ramionach. Wyglądał makabrycznie.
Przez chwilę cała trójka wpatrywała się w ciało profesora nie rozumiejąc, co się stało. Byli zszokowani. Sądzili, że zastaną Krzyśka i Filipa w dobrych nastrojach, a tu okazuje się, że jeden z nich nie żyje!
Bill nie wytrzymał i zwymiotował. Dwaj pozostali chłopcy również mieli na to ochotę powstrzymując się ostatkiem sił.
Gdzie jest drugi, zastanawiał się Tom.
Miał ochotę się rozejrzeć, jednak nie był w stanie. Martwe ciało profesora przyciągało jego wzrok jak magnes, nie był w stanie odwrócić twarzy ani nawet zamknąć oczu. Mógł tylko wpatrywać się w nieżywego mężczyznę, którego jeszcze kilka dni temu widział uśmiechniętego i zadowolonego z życia. Boże!
-Coś mi to przypomina- mruknął Kevin starając się zachować zimną krew.
Blondyn szybko wstał i odsunął się od Filipa. Stanął jak najbliżej braci bojąc się odejść chociaż kawałek dalej. Jeszcze nigdy nie widział trupa, nie licząc pogrzebu. Ten jednak znacznie różnił się od tego, który był w trumnie.
Tom zdał sobie sprawę, że w taki sam sposób demony próbowały rozprawić się z Kevinem. Jego bracia też byli tego świadomi.
-Dlaczego kazali nam tu przyjść?- spytał Zakrzewski odpychając Billa, który wczepił się palcami w rękaw jego kurtki.
-Patrzcie tam!- rzucił Czarny łamiącym się głosem.
Chłopacy spojrzeli w miejsce, które pokazywał Bill. Tom otworzył szeroko oczy.
Dwa demony wisiały zawieszone w powietrzu. Trzymały poranionego i na wpół przytomnego Krzyśka. Mężczyzna patrzył na nich niewidzącym wzrokiem, w oczach miał pustkę. Wyglądał jak człowiek, który stracił nadzieję oraz chęć do życia.
Nagle chłopcy usłyszeli przerażające piski. W mgnieniu oka w magazynie pojawiło się o wiele więcej demonów otaczając ich szerokim kołem. Wydawały z siebie okropne odgłosy, które przywodziły na myśl zadowolenie.
-Raz, dwa, trzy, cztery…- liczył Bill w przypływie paniki.
-Zamknij się!- warknął Zakrzewski.
-Czemu nas w to wciągnąłeś?!- syknął Tom do Zamroziewicza.
Wiedział, że nie są w stanie im uciec. Jeżeli tylko okaże się, że fortel z naszyjnikami nie zadziała, nie mają szans za przeżycie. Potwory rozszarpią ich, tak samo jak uczyniły to z Filipem. Dlaczego jednak nie zabiły Krzyśka? O co im w ogóle chodzi?
Mężczyzna nic nie powiedział. Na policzkach miał łzy.
Czarny krzyknął.
-Tom, one szykują się do ataku!
-Skąd wiesz?- zdziwił się Zakrzewski rozglądając się uważnie.
W jego oczach czaił się paniczny strach. Wszyscy dobrze wiedzieli, że to nie są przelewki, ale dopiero teraz sobie to tak naprawdę uświadomili. Chociaż wcześniej demony sprawiały kłopoty i wyrządzały im krzywdę, nie brali tego tak naprawdę na poważnie. Teraz zdali sobie sprawę ze swojego błędu.
-Skrzydła. Rozkładają skrzydła- wyjąkał Czarny przysuwając się do Kevina.
Piski przybrały na sile. Tom czuł, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi ze strachu.
-Bill, naszyjnik! Szybko- powiedział drżącym głosem.
Bliźniacy szybko odpięli zapięcia swoich łańcuszków. Piski potworów nasiliły się i stały się tak głośne, że wręcz ich ogłuszały. Tom przełknął głośno ślinę ściskając w ręce rzemyk od naszyjnika. Kevin stał tuż przy nich. Blondyn widział, że stara się nie okazywać strachu, ale nie był w stanie go oszukać. Bał się.
Potwory jak na komendę wzbiły się w powietrze i wciąż piszcząc zaczęły latać w kółko. Chłopcy stanęli plecami do siebie tak, aby widzieć wszystkie. Co jakiś czas któryś demon podlatywał bliżej i syczał na któregoś z braci zmuszając go do krzyku i próby cofnięcia się.
-One nas zabiją!- jęknął Bill ściskając w ręce rzemyk.
Nikt mu nie odpowiedział. Dwa potwory, które trzymały Krzyśka, puściły go. Mężczyzna upadł na podłogę i już się nie poruszył.
-Atakują!- szepnął cicho Kevin.
Tom z przerażeniem patrzył, jak wszystkie potwory na chwilę zawisły w powietrzu, a potem ruszyły na nich z sykiem. Z głośno bijącym sercem podsunął swoją połówkę naszyjnika do tej, którą miał Bill. Czarny odruchowo zrobił to samo.
Nagle czas jakby stanął w miejscu. Tom patrzył, jak połówki połączyły się w jeden yin-yang i zajaśniały niebieskim światłem. Lampy zaczęły strzelać i zapanowała ciemność rozpraszana jedynie przez świecący naszyjnik. Z góry pospadały części lamp, a szyby z głośnym brzękiem rozleciały się w drobny mak.
Pisk potworów jeszcze bardziej się nasilił, ale teraz brzmiała w nich złość i… strach. Demony się bały!
Niebieskie światło powiększyło się i na chwilę oślepiło całą trójkę. Tom zasłonił oczy i jęknął z bólu. Słyszał okropne odgłosy, jakby ktoś notorycznie jeździł jakimś żelastwem po kawałku blachy, ale nic do niego nie docierało. Zrobiło mu się słabo.
Poczuł, że leci w dół.
Zemdlał.


***
Z duuuużym opóźnieniem, ale jednak jest...
Z bykami, niestety.

8 komentarzy:

  1. Już nie mogłam się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno !! O malo zawalu nie dostalam!! Ile w tym emocji... mie tylko pozytywnych XD Super!! Nie moge sie doczekan nastepnego rozdzialu.. Czuje ze bedzie sie dzialo. Oj taak... :-)
    PS: Przepraszam za brak polskich znakow ale pisze z za granicy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie zaczęło się coś dziać. Mam nadzieje że wszystko się wyjaśni. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, co teraz? Tom zemdlał, więc też odłączył połówkę yin-yang, tak?
    Kurczę, dawaj ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy bdz nowy rozdzial Poskromic Zlosnika? Niecierpliwie czekam, bo Twooje opowiadania yaoi sa niesamowite~!
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wstawić jutro. Zazdroszczę osobom, które nie muszą już uczyć się całych plików kartek:/

      Usuń
    2. Taaak... Wiem o czym mowisz. Studia sa okropne. A juz zwlaszcza chemiczne. Pozeracz czasu...

      Swietnie piszesz. Oby tak daalej! *w*

      Usuń
  6. aaaaa to opowiadanie jest genialne ♥ pochłonęłam je w ciągu dwóch dni :) i na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę ♥
    świetnie piszesz, czekam na dalsze odcinki :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)