środa, 23 października 2013

8.Twarzą w twarz



Pokazanie się Billowi na oczy w szkole po tym głupim wypadku z kamerą nie było dla Toma proste, ale nie zamierzał tchórzyć. Bojąc się, że jego twarz stanie w płomieniach, gdy tylko zobaczy Czarnego, nałożył sobie na twarz sporo pudru matki, żeby jakoś to ukryć. Miał nadzieję, że zadziało, bo inaczej zmienia szkołę i już.
Bill, gdy tylko go zobaczył, wyszczerzył się głupkowato. Tom czuł, że rumieńce wstępują mu na policzki i pozostało mu jedynie wierzyć w magiczną moc pudru.
– Podobało ci się? – spytał Czarny.
Dredziarz długo się zastanawiał, co zrobić. Z jednej strony mógłby udawać, że nie wie o co chodzi albo zwyczajnie obrócić to w żart. Wolałby tę pierwszą opcję, obawiał się jednak, że Bill grzebał w jego komputerze, a kłamanie w przypadku, kiedy ten miał niezbite
dowody na jego winę, nie było zbyt mądrym pomysłem. Nie chcąc się bardziej pogrążać, zdecydował się zbagatelizować całą sytuację.
– Jesteś ordynarny – odparł, krzywiąc się. Wziął głęboki oddech na uspokojenie. Ten triumf w oczach Czarnego doprowadzał go do szału. – Robić takie rzeczy gdy się wie, że ktoś podgląda. Wstydź się.
Bill zaśmiał się.
– Nie wykpisz się tak łatwo – powiedział. – Ja urozmaiciłem ci tylko tę nudną obserwację, KAULITZ. Nie rób z siebie niewiniątka. Bezwstydnie mnie podglądałeś, tak więc sobie uważaj. Za coś takiego można nieźle zabulić.
– Mam pieniądze.
– Naprawdę chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli o twoim podglądaniu mojej osoby podczas onanizowania się?
Tom zaczerwienił się i rozejrzał po korytarzu z niejakim przerażeniem.
– Cii! Nie tak głośno, idioto! Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć!
– A, więc jednak. Dobrze wiedzieć.
Bill, wciąż cicho się śmiejąc, wyminął go i poszedł pod klasę, w której mieli mieć zajęcia. Tom z naburmuszoną miną podążył za nim. Grr… Ciekawe, czy mógłby się pozbyć Billa, zakopać go gdzieś i liczyć na to, że nikt się nie dowie?
Eh, pewnie nie. Najgorsze było to, że Bill doskonale zdawał sobie sprawę z jego zażenowania, nawet jeśli twarz Toma rzeczywiście nie robiła się czerwona. Tom wiedział, że nie ma sensu zaprzeczać, bo Bill po prostu WIE. Ale skąd on to wiedział, Tom nie miał pojęcia.
Tego dnia Czarny przy każdej okazji doprowadzał go do szewskiej pasji, rzucając dwuznacznymi aluzjami i podtekstami.
– Och!!! – nie wytrzymał w końcu Tom. – Zamknij się wreszcie! Jesteś nienormalny! I głupi!
– Sam jesteś głupi – odwarknął Czarny.
– Obaj jesteście głupi – wtrącił Alan, który nagle zmaterializował się nich. Stali na boisku do kosza i grali, o dziwo, w jednej drużynie. – A teraz cisza i grajcie, bo przegrywamy. – Widząc, że Kaulitzowie nic nie robią, złapał ich za koszulki i popchnął pod kosz przeciwników. – No, do boju, Kaulitz.
– Do kogo mówisz? – spytał Bill.
– Bo chyba nie do nas obu? – oburzył się Tom.
– Właśnie, że do obu. Wyobraźcie sobie, że jesteście braćmi – mina pełna zgrozy sprawiła, że Alan zachichotał – i grajcie tak, jak zwykle gracie przeciwko sobie.
– Jak jesteśmy razem, to nie ma zabawy – burknął Dredziarz.
Alan westchnął i pokręcił głową.
– Idzie z wami zwariować.
Wychowanie fizyczne było ich ostatnią lekcją. Gdy po zajęciach wychodzili zgrzani z szatni, zaczepił ich Hagen.
– Nie wiem, co zrobiliście, ale macie to natychmiast odkręcić! – powiedział dziwnie zdesperowanym głosem.
Bill i Tom spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
– He? – spytali.
– Nawet nie próbujcie się wykręcać! To na pewno wasza sprawka! Tylko wy tak działacie na mojego ojca.
– Powiedz po prostu, o co ci chodzi, Hagen – wtrącił Czarny. – Nie wiem jak ten głąb, ale ja wróżką nie jestem.
– Ty… Ty! Wy… Mój ojciec zamienił się przez was w prawdziwego potwora. Od dwóch dni nie jadłem przez was obiadu i zabrał mi bas, bo powiedział, że kojarzy mu się z tobą – wskazał na Toma – bo umiesz grać na gitarze. Coście zrobili, do cholery?
Tom uśmiechnął się szeroko, a Bill jedynie półgębkiem pod nosem. Obaj wyglądali na niezwykle z siebie zadowolonych.
– Aaaa…
– O to ci chodzi…
– Bo widzisz…
– Twój ojciec kazał nam napisać wypracowanie.
– O sposobach, które mogą nam pomóc się pogodzić.
– I my…
– Tak dla zabawy…
– Wstawiliśmy tam kilka pozycji z Kamasutry.
– To pewnie dlatego.
Hagen patrzył na nich z niedowierzaniem.
– Przejdzie mu, niestety – rzucił Dredziarz, wzruszając ramionami.
– Kurwa, ja się was boję – stwierdził Hagen, gdy już odzyskał głos. – Nie uważacie, że zdecydowanie zbyt łatwo przychodzi wam wspólne redagowanie takich wypowiedzi?
– Daj spokój, to był tylko ref…
– Nie mówię o tamtych bzdurach – przerwał Billowi szatyn. Zmarszczył brwi. – Naprawdę tego nie widzicie?
– Czego? – spytali obaj.
Hagen patrzył na nich.
– Kiedy się urodziłeś, Bill?
– A co to za pyt…
– Po prostu odpowiedz.
– 1 września.
Tom spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Serio? Ja też.
– Bliźniaki – wyszeptał szatyn. – Macie nawet to same nazwisko, czy wy naprawdę…
Przerwał mu wybuch śmiechu.
– Odbiło ci, Hagen.
– Totalnie.
– Jak możecie tego nie widzieć? Przecież to aż wali po oczach. Tak łatwo wplatacie między siebie własne wypowiedzi w opowiadanie historii… Ani razu nie mieliście zgrzytu. To nie może być przypadek.
– Brak basu pomieszał ci w mózgu – stwierdził Bill. – Serio, Hagen, zupełnie oszalałeś. Pochodzimy z różnych części Niemiec. Gdybym miał brata, ojciec na pewno by mi o tym powiedział albo znalazłbym gdzieś jego zdjęcia czy coś. Coś ci się po prostu pomieszało.
– Nie, nie… Jeszcze zobaczycie!
Chłopak odwrócił się na pięcie i pobiegł korytarzem.
– Odjebało mu zupełnie – mruknął Tom. – Jeśli jego stary będzie za długo świrował, z chęcią złożę się na nowy bas dla niego.
– No, ja też.
Wracając do domu, Bill zastanawiał się nad tym absurdalnym pomysłem Hagena, jakoby Tom był jego bratem bliźniakiem. Myśl ta wydawała mu się tak nieprawdopodobna… To było nie do pomyślenia. Hagen był przecież całkiem inteligentny, jak mógł wpaść na tak absurdalny pomysł?
Gdyby miał wybór, czy Tom ma być jego bratem czy nie, to powiedziałby, że nie. Kutas brata byłby dla niego kategorycznie zabroniony, a takiego Toma, nemezis ze szkoły, już zdecydowanie nie.
To niewiarygodne, jak bardzo zaczynał chcieć to z nim zrobić. Tom nie podglądał go dla rozrywki, musiał mieć w tym jakiś cel. Na jego docinki odnośnie patrzenia, jak robi sobie dobrze, Tom się okropnie rumienił. Bill był tego pewny tak samo jak tego, że skóra Dredziarza za mocno świeciła, żeby mogło to być naturalne. Coś sobie nałożył na ryj, żeby nie widać było jego zażenowania, ale ukrycie rumieńców nie było wystarczające. Patrząc w jego ciemne oczy widać było tak ogromne zażenowanie, że nic więcej Billowi nie trzeba było.
Tom na pewno też go chciał. Nie wierzył, żeby było inaczej.  Pozostało tylko dalej prowadzić ich grę i jakoś się dobrać Dredziarzowi do gaci. Bill nie miał pojęcia, jak, w końcu nigdy nie był w takim prawdziwym związku i nie był pewien, czy dałby radę tak po prostu złapać go za jaja i złożyć mu propozycję. Nie, to musiało być trochę bardziej subtelne. Coś jak…

– Nie! Stary mnie zabije!
– Hagen, daj spokój. Przecież się nie dowie.
– Oczywiście, że się dowie – warknął chłopak. – Mieszka w tym domu!
– Możemy go gdzieś wysłać.
– Nie wpuszczę całej tej hołoty do swojego domu. Nie, nie  i jeszcze raz NIE!
– Ale jesteś sztywniak! Chciałem zrobić tylko małą, kameralną imprezkę.
– Kameralną?! Z prawie trzydziestoma osobami?! Pojebało cię?
– Ne trzydziestoma, tylko dwudziestoma dwoma. A to różnica.
– Dwadzieścia dwie plus ty, ja, Tom, Gustav… To już dwadzieścia sześć, czyli w przybliżeniu trzydzieści.
Bill prychnął.
– Jak jesteś taki dobry z matmy, czemu Gustavowi nie chciałeś pomóc, co?
– Spadaj, Bill. Nie zrobię żadnej imprezy i już. Impreza, na której ty i Tom możecie być razem doprowadzi do kolejnej katastrofy. Koniec i kropka.
Bill splótł ręce na piersi.
– Po prostu się cykasz zrobić coś, co może nie spodobać się twojemu staremu.
Hagen popukał się w czoło.
– Odbiło ci. I nawet sobie nie myśl, że dam się sprowokować. NIE zrobię w swoim domu żadnej głupiej imprezy, na której ty i Tom będziecie razem. Kaulitz to synonim katastrofy, a ja chcę odzyskać swój bas.
– Ale…
– Nie, kurwa, i nawet mnie więcej nie pytaj. – Szatyn pogroził mu palcem, obrócił się na pięcie i odszedł sprężystym krokiem
– Ciota! – zawołał za nim Czarny niepocieszony. Cholera, a miał taką nadzieję, że uda mu się przekonać Hagena… Upiekłby wtedy dwie pieczenie na jednym ogniu – wkurwiłby na maksa dyrektora, a poza tym ściągnął by tam Toma, który z pewnością nie pogardziłby bibą w domu samego dyrektora szkoły. No, a na imprezie byłby alkohol, więc szybko by to rozluźniło towarzystwo i mógłby zacząć działać. A tak…
Dupa przez wielkie „D”!
Już miał sobie odpuścić – nie mógł zrobić imprezy w swoim domu, bo wujek, choć zapracowany, miał zbyt dobre stosunki z sąsiadami, żeby go nie podkablowali, jak Bill zrobi imprezę i mu o tym nie powie – kiedy nagle na horyzoncie pojawił się Gustav. Na widok Billa uśmiechnął się niepewnie.
– Hej, co się stało Hagenowi? – zapytał. – Omal nie stratował mnie na schodach.
Uśmiech Billa był tak szeroki, że omal nie rozerwał mu ust.
– Gustav! Mam do ciebie wielką, wielką prośbę!
– Hm? Jaką?
– Chciałbym zrobić imprezę, ale nie mogę tego wykombinować u siebie w domu i miałem nadzieję, że…
– Chcesz ją zrobić u mnie? – Gustaw potarł kark. – Wiesz, nie bardzo mnie stać na zorganizowanie takiego czegoś. Jestem spłukany.
– Nie musisz za to płacić – powiedział Bill od razu. – Chodzi mi tylko o miejsce, ja się całą resztą zajmę.
– No… dobra. Ale w sobotę, bo wtedy moi rodzice lecą do ciotki do Nowego Jorku.
– Normalnie cię kocham, Gustav!
Blondyn uśmiechnął się tylko lekko.
– Co cię tak nagle wzięło z tą imprezą?
– Potrzebuję trochę rozrywki – skłamał Bill. Nie miał zamiaru powiedzieć nikomu o swoim pomyśle. Im więcej osób wie, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś coś chlapnie, a on chciał postawić Toma przed flaszką wódki i już. Bez żadnych przygotowań. – Może spotkamy się po szkole i wszystko obgadamy, hm?
– Ok… Tylko mam nadzieję, że nie zaprosisz więcej niż tak… Nie wiem, dwadzieścia osób?
– Trzydzieści.
– Dwadzieścia pięć.
– Stoi. Hagen wylatuje – zażartował Bill.
– Przestań – zaśmiał się Gustav.
Czuł się w towarzystwie Bill zdecydowanie za dobrze. Właściwie w towarzystwie obu Kaulitzów i Hagena czuł się naprawdę na miejscu. Do tej pory nie potrafił sobie znaleźć miejsca w świecie, nie umiał dogadać się ze swoimi kolegami. Śmiali się z niego, że jest mocno „nabity” i ma problemy z matmą. Za każdym razem, kiedy brano go do tablicy, był okropnie zażenowany  zdenerwowany, przez co popełniał najgłupsze błędy. Od kiedy wylądował z tą trójką w kozie i trochę zaczął się do nich zbliżać, wreszcie poczuł, że ma kogoś, kto może zostać jego przyjacielem. Tom traktował go po przyjacielsku i nie karcił go za nic, nawet jeśli mu się należało. W jego towarzystwie można było się odprężyć i naprawdę dobrze bawić. Hagen był nieprzystępny, ale też nie oceniał go tak jak inni uczniowie. A Bill… Jego z tej trójki najtrudniej było rozgryźć. Ciężko było zgadnąć, o czym myśli, ale z pewnością nie brakowało mu inteligencji. Była to osoba, w której nie chciałby mieć wroga. Zarówno Bill jak i Tom byli pod tym względem bardzo… konkretni. Jeśli ktoś ich zaczepił albo próbował im dokopać, odwdzięczali się i to z nawiązką. To, co było między nimi, widział bardziej jako wygłupy. Nie chciał zobaczyć prawdziwej nienawiści któregoś z tych chłopaków.
– Zamierzasz zaprosić Toma? – spytał blondyn z ciekawością.
– Eh – westchnął Bill teatralnie. – Nie chciałem, ale jeśli ty chcesz… wiesz, to w końcu twój dom. Oczywiście, masz wpływ na listę gości.
Gustav się speszył ,słysząc ten dziwny ton w głosie Billa.
– Em, chciałbym, żeby przyszedł, ale jeśli tobie to nie odpowiada…
– Niech będzie. Zawsze mogę go gdzieś zamknąć i zapomnieć o jego istnieniu.
– Bill!
– No co? To naturalna kolej rzeczy, gdy… O wilku mowa.
Tom uniósł głowę z nad komórki, słysząc te słowa.
– Plotkujecie o mnie? – spytał.
Bill uśmiechnął się przebiegle.
– Właśnie mówiłem Gustavowi o twoim niestosownym zachowaniu, kiedy to…
– KAULITZ! – Tom w podskokach dopadł Billa i zatkał mu usta dłonią. – Ani. Słowa! – wycedził. Gustav patrzył na nich ze zdumieniem. – Przysięgam, że cię kiedyś uduszę. Albo skręcę ci kark. Albo wepchnę pod samochód.
Czary wyrwał się i prychnął.
– A ja ci urwę jaja. Jak myślisz, kto na tym lepiej wyjdzie?
Gustav uśmiechnął się.
– Idziemy do biblioteki? Nie wiem jak wy, ale ja mam teraz okienko.
– Nie będę spędzał z nim dobrowolnie czasu w jednym pomieszczeniu. On jest zbocz… Au!
– Zamknij się już! – warknął Tom, zerkając niepewnie na blondyna. – Masz niewyparzony ryj.
– A jaki wprawny, gdy…
– Wrrr…
O, tak, pomyślał Bill, kiedy Tom ciągnął go za rękę do biblioteki. Możliwość wkurwienia Toma to zdecydowanie najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała w życiu.
W bibliotece Gustav wyznał Dredziarzowi, że robią imprezę i oczywiście jest zaproszony. Tom chyba nie chciał iść na tę samą imprezę, na której będzie Bill, ale nie miał zamiaru też sprawiać przykrości Gustawowi, więc oczywiście powiedział, że przyjdzie. Bill błyskawicznie zaplanował, kogo zaproszą, wybrał alkohol i inne przekąski. Uporał się z tym tak sprawnie, jakby całe życie takie imprezy organizował. Nawet Tom był pod wrażeniem.
– Gustaw, a może spotkalibyśmy się po szkole? – zaproponował Tom, gdy po dzwonku Bill zniknął im z oczu. – W sumie dawno nie grałem już przy akompaniamencie innego instrumentu. Moglibyśmy trochę razem pograć, byłoby fajnie.
– Jasne, nie ma sprawy – powiedział blondyn. – Ostatnio napisałem w miarę dobrze sprawdzian z matmy, więc ojciec pozwolił mi normalnie grać. Wcześniej zabronił mi tykać perkusji, dopóki moje oceny się nie poprawią.
– Hagen dalej nie chce ci pomóc? A to chuj.
– Dam sobie radę bez niego, serio. Jakoś przetrwałem pierwszą klasę, przetrwam i drugą. Jest najgorsza, ale chyba zdam, nie?
– Na pewno, musisz tylko się bardziej przyłożyć. To jak? Na którą mam do ciebie przyjść?
– Hmm, osiemnasta będzie w sam raz. Pasuje ci?
– Jasne. To widzimy się u ciebie o osiemnastej.
– Ok, do zobaczenia.
– Nom, cześć.
Tom szedł pod klasę. Zastanawiał się, o co właściwie Czarnemu chodzi z tą całą imprezą. Przeczuwał, że nie zorganizował jej tak o, dla zabawy, tylko ma w tym jakiś konkretny cel. Tom nie miał jednak pojęcia, co mogło go to tego skłonić. Czuł jednak, że wkrótce się dowie.
Tego dnia Bill pojechał ze swoim wujkiem na kolejną sesję fotograficzną do jakiegoś magazynu. Była okropnie męcząca, zwłaszcza że fotograf miał kiepski dzień i zamiast wydawać mu polecenia, zwyczajnie się na niego wydzierał.
– Nie, nie i nie! Nie tak! Ile razy mam ci powtarzać, że…
Bill z każdą koleją obelgą pod swoim adresem był coraz bardziej wściekły. Był dobry  w tym, co robił i nie sądził, żeby ten obleśny facet musiał się aż tak na niego wydzierać. Wszyscy chodzili przy tym kolesiu na paluszkach, bojąc się go rozzłościć.
A Czarny nie miał zamiaru dać mieszać się z błotem i to bez powodu.
– Może się pan wreszcie przymknąć i zamiast wrzeszczeć, zwyczajnie zająć się swoją robotą?! – wybuchnął w końcu. Wszyscy w pomieszczeniu znieruchomieli i wbili w niego zdumione spojrzenie. Zapadła cisza jak makiem zasiał. – Serio, nie pracuję w tej branży od dziś. Dobrze wiem, co mam robić. Jeśli pan natomiast nie potrafi podejść profesjonalnie do naszej sesji, to może niech ktoś pana zmieni?
– Ty… Ty… – mężczyzna omal się nie opluł, patrząc na niego z nienawiścią. – Jak śmiesz?! Ty wiesz, kim ja jestem?
– Nic mnie to nie obchodzi. Może sobie pan być samym bogiem, nie upoważnia to jednak pana do obrażania mnie.
– Jak ci się nie podoba, to się wynoś. Żadnych więcej zdjęć nie będzie. To koniec twojej umowy.
Bill uniósł jedynie brew, a potem wzruszył ramionami i podszedł do swojego wujka.
– Idziemy?
– Zerwanie umowy będzie pana kosztować okrągłą sumkę – powiedział spokojnie.
– Wszystko jest lepsze niż użeranie się z tym brzydkim, okropnym bachorem.
– Tu cię boli, ty spocony, obślizły capie? – spytał Bill. – Zwyczajnie zazdrościsz mi urody.
Zanim mężczyzna pozbierał się po tej jawnej zniewadze, Czarny zniknął już za drzwiami. Nie zależało mu aż tak bardzo na tym zleceniu, więc równie dobrze mógł po prostu przyjąć pieniądze za zerwanie umowy. Nie miał zamiaru już wracać i pracować z tą firmą. Domyślał się, że ten facet musiał być jej szefem. Słyszał, że jest jeden taki, który również zajmuje się zwykłym fotografowaniem. Musiał mieć niezłe szczęście, że trafił akurat na niego.
– Odzywanie się do niego w taki sposób nie było dobrym pomysłem – skarcił go wujek, gdy wracali do domu.
– Nie pozwolę, żeby mnie obrażał bez powodu. Daj spokój, to był totalna przesada, dobrze o tym wiesz.
– To było ważne zlecenie. Możesz mieć przez niego kłopoty.
– Szczam na to i jego tłustą dupę. Nie mam zamiaru się teraz tym wszystkim martwić. Co ma być, to będzie.
Nic ni mogło mu zepsuć humoru. W końcu w ten weekend miała być impreza, a prawie wszyscy zaproszeni obiecali, że przyjdą. Wszystko wskazywało na to, że będzie miał pierwszą okazję, żeby udowodnić Dredziarzowi, że owszem – Tom leci na niego i to tak bardzo, że nie będzie w stanie od niego oderwać rąk.
Już nie mógł się doczekać.



***
Tak, wiem, nie spodziewaliście się tego:). Ale jest. I nie, nie odwieszam opowiadania. Po prostu od notki szóstej była w tym opowiadaniu tak duża przerwa, że pozbierałam resztę swoich szarych komórek i stworzyłam to oto tutaj. Jest niesprawdzone, więc musicie mi wybaczyć wszystkie błędy.
Ktoś oglądał może "Gokusen"? Bo ja ostatnio żyję tylko tym japońskim serialem i przystojniakami, którzy w nim występują. Nawet to, że na uczelni ktoś buchnął mi kurtkę nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia.
Pozdrawiam!


8 komentarzy:

  1. Sama jak znalazłam ten serial nie mogłam się oderwać ;D więc wiem co czujesz xd. Czekaam na kolejną część! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, dzięki, dzięki! :D Notka świetna, jak zwykle. Nie doczekam się następnej...
    Pozdrawiam! :p

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Robić takie rzeczy gdy się wie, że ktoś podgląda. Wstydź się." najlepszy tekst tego rozdziału, świetne:D Masz rację, zaskoczyłaś nas pozytywnie. Ale czuję taaaki niedosyt. Dlaczego skończyłaś w tym momencie?:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeej :D Cudowne ! <33333 Bardzo się cieszę, że tak szybko dodałaś nowy rozdział :) Mam nadzieję, że nowy pojawi się już wkrótce :) Już nie mogę się doczekać tej imprezy! <3 :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Aż się uśmiechnęłam...
    Tylko chyba pomieszały ci się imiona Gustava i Georga, bo rozumiem, że impreza ma być u tego pierwszego...? ;)

    Ri :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kochana, kocham cię :* to naprawdę jedno z moich ulubionych twoich ff i bardzo się cieszę, że znów coś piszesz :)
    co odcinka trudno mi powiedzieć coś dłuższego od: zajebisty. weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odcinek zajebisty ale chce już dowiedzieć się co stanie się na imprezie. Życzę weny żebyś mogła odwiesić TwT. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ten Bill pewny siebie... Jak zawsze xD jerzem ciekawa czy wszystko pójdzie zgodnie z jego planem...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)