niedziela, 12 stycznia 2014

13.Twarzą w twarz



Rozdział dedykowany kofeinie. Mam nadzieję, że czytanie go trochę poprawi Ci humor. Wracaj szybko do zdrowia po operacji:)

***
 
– Witaj, kochanie.
Bill uśmiechnął się niemrawo, patrząc niepewnie na mamę Toma. Ilekroć przychodził do niego do domu, jego matka patrzyła na niego jak na ósmy cud świata. Nie spuszczała z niego wzroku nawet na chwilę, przez co nawet nie mógłby się po tyłku podrapać, gdyby chciał. Wołała go na obiad, proponowała herbatę, kawę, pytała o szkołę i o wszystko, co tylko zdołała, zanim zdjął płaszcz i buty. Strzelała do niego pytaniami z taką prędkością, że właściwie nie miał szansy na nie odpowiedzieć.
– Dzień dobry – odparł, odkładając swój płaszcz na wieszak. Wzrok tej kobiety strasznie go peszył. Jeszcze nikt aż tak natarczywie się na niego nie gapił. Właściwie przez nią starał się częściej zapraszać Toma do siebie. Jego wujka często nie było i mieli dom tylko dla siebie. U Toma byłoby identycznie, gdyby nie jego matka. Bill już się nawet zastanawiał, czy to nie jest jakaś wariatka i czy czasem się w nim nie zakochała. Nie powiedział, oczywiście, Tomowi, ale starał się trzymać od niej z daleko i unikać jej dotyku.

Zwyczajnie się jej bał. Bardziej niż zombie apokalipsy czy końca świata.
– Tom jest w swoim pokoju? – zapytał.
– Tak, tak… Moglibyście czasem zejść na dół, ciągle tylko siedzicie na górze – powiedziała niepocieszona.
– Uczymy się – skłamał bez mrugnięcia okiem. Tom nie chciał, żeby jego matka dowiedziała się o jego ciągotkach. – Tam nam wygodniej.
– Naprawdę się cieszę, że się zakolegowaliście – rzekła z szerokim uśmiechem na ustach. – Początkowo Tom bardzo cię nie lubił, działałeś na niego jak płachta na byka.
Bill uśmiechnął się pod nosem.
– Może mi pani wierzyć, że z wzajemnością. Pójdę już, bo znowu będzie marudził, że się spóźniłem.
– Dajcie znać, jeśli będziecie czegoś potrzebować! – krzyknęła jeszcze za nim.
Rety, pomyślał z lekką irytacją, wchodząc po schodach. Zachowuje się, jakby to ona przygotowywała te wszystkie potrawy i w ogóle. Masakra jakaś.
Bill wszedł bez pukania do pokoju Toma. Dredziarz siedział przy komputerze i śmiał się z czegoś jak głupi.
– Co robisz? – zapytał Bill, siadając obok niego na drugim krześle. Pocałował go w policzek na przywitanie i odłożył plecak.
– Czytam kawały. Niektóre są całkiem dobre, hehe.
– Myślałem, że dzisiaj naprawdę będziemy się uczyć.
– Już wyłączam. A poza tym, ostatnio się przecież uczyliśmy.
– Chyba wychowania do życia w rodzinie.
– A ty dalej swoje.
Dalej swoje? Przecież nic poza całowaniem się i macaniem nie robili. Z pewnością nie o taką naukę mu chodziło, kiedy zaproponował, by razem odrabiali lekcje i uczyli się. Ale wyszło jak wyszło. Nic nie mogli poradzić na to, że całowanie i dotykanie było o wiele ciekawsze niż wkuwanie nudnych regułek z podręczników i rozwiązywanie zadań.
– Dzisiaj naprawdę uczymy się na sprawdzian. Spróbuj mnie dotknąć gdzieś, gdzie nie powinieneś, a urwę ci jaja.
– Kto cię wtedy będzie zadowalał? – spytał Tom, prychając cicho.
– Po pierwsze, to nie zadowoliłeś mnie nim jeszcze ani razu, a po drugie, ja też mam swojego. Zawsze to ty możesz robić za kobietę w tym związku.
– Niedoczekanie.
– Hej, jest coś takiego, jak równouprawnienie, szowinisto jeden. Nie myśl sobie, że będziesz robił co ci się podoba, a ja nawet nie…
Tom pocałował go mocno, zatykając mu usta swoimi. Jego język błyskawicznie znalazł się w ustach Billa i zaczął wyczyniać tam prawdziwe cuda. Niestety, niemal tak szybko jak się pojawił, zniknął. Bill zamrugał i spojrzał na Toma lekko oszołomiony.
– Przymknij się już – mruknął Tom, gładząc jego dolną wargę. – Twoje paplanie naprawdę nie jest przyjemne, jeśli się je słyszy dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Bill nawet tego nie skomentował. Po prostu wstał i poszedł na łóżko.
– Uczymy się – zarządził.
Tom parsknął śmiechem.
– Czego? Bo zabrzmiało trochę dwuznacznie.
Czarny wywrócił oczami.
– Jeśli chcesz zrobić powtórkę z ostatniego razu, to najpierw musimy obaj nauczyć się na sprawdzian. A potem pozwalam ci działać.
– Dzięki, łaskawco – mruknął Dredziarz, wstając od komputera i idąc do Billa. – To co? Od czego zaczynamy?
– Może od początku?
– Nie wpadłbym na to…
– Tak właśnie myślałem.
Spojrzeli na siebie, sztyletując się wzrokiem, a potem Bill pochylił się do Dredziarza i cmoknął go lekko w usta, uśmiechając się delikatnie. Tom łaskawie mu wybaczył i naprawdę zabrali się za naukę. Tom na początku zamierzał jakoś przekonać Billa do trochę innego zajęcia, ale kiedy dostał twardym podręcznikiem w nos, jakoś mu się odechciało.
Po mniej więcej dwóch godzinach ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę! – zawołał Tom.
Do środka weszła jego matka, patrząc na nich z szerokim uśmiechem, który trochę zbladł, gdy zobaczyła, jak leżą – Bill trzymał głowę na udach Dredziarza i czytał podręcznik oparty na kolanach. W rękach miała tacę z dwoma talerzami pełnymi jedzenia i dwie szklanki soku pomarańczowego.
Kiedy Derek zadzwonił do niej i powiedział, że ma dziwne przeczucia co do chłopców, nie chciała mu wierzyć. Wysłuchała, oczywiście, co miał do powiedzenia i musiała przyznać, że Tom całujący „kolegę”, nawet w czoło, to nie był normalny widok. Nie sądziła jednak, żeby miało to jakiś głębszy podtekst. Tyle się mówi o bliźniakach i ich niezwykłej więzi, nawet jeśli dowiadują się o istnieniu drugiego po latach. Może to po prostu było to? Może potrzebowali nadrobić te niespełna siedemnaście lat rozłąki i dlatego byli ze sobą bliżej niż kiedykolwiek byli z innymi ludźmi?
Sama myśl o tym, że Tom mógłby lubić chłopców, była śmieszna. Odkąd tylko zaczął dojrzewać, a jego krocze zaczęły powoli obrastać drobne, ciemne włoski, Tom oglądał się za dziewczynami. Zawsze. Nieraz wzywano ją do szkoły, że jej syn ciągnął dziewczyny za warkocze albo kitki, albo – to też się zdarzyło – zajrzał jednej czy drugiej pod spódniczkę. Chciano go nawet wysłać do jakiegoś lekarza, żeby sprawdzić, czy jego nadmierne zainteresowanie nie jest… Cóż, nauczycielka nie potrafiła do końca określić, jakie nie jest. Poprzestała na słowie „niezdrowe”, a Simone wzięła Toma na bok i długo z nim rozmawiała, że absolutnie niegrzecznie jest zaglądać dziewczynkom pod spódniczki. Pamiętała jak dziś, że Tom naburmuszony powiedział, że nie miał na myśli nic złego. Chciał tylko zobaczyć gniazdko, o którym wszyscy chłopcy tak chętnie dyskutują. Tom zapewne spaliłby się ze wstydu, gdyby mu teraz o tym przypomniała.
– Przyniosłam wam obiad, chłopcy – powiedziała, stawiając tacę na stoliku nocnym. – Jak idzie nauka?
– Powoli – jęknął Tom. – Mam wrażenie, że nigdy tego nie opanuję.
– Gdybyś nie myślał o niebieskich migdałach, już dawno byś się nauczył – mruknął Bill, siadając. – Czytasz tę samą stronę od piętnastu minut.
– Pff. Nikt cię o zdanie nie pytał.
– Wybacz, że śmiałem skomentować twoją nieudolność.
– Sam jesteś nieudolny.
– Ja? Chyba nie wiesz, do kogo mówisz!
– Hm – Tom udał, że się zastanawia. – Do tej niezdary, która zaplątała się o kable i wywróciła, jak graliśmy w garażu u Gustava?
Bill naburmuszył się. Tom wcale nie musiał mu przypominać tego żenującego wydarzenia, i bez tego było mu wyjątkowo głupio. Tak jakoś wyszło, że potknął się o kabel i zrobił wielkie BUM. Śmiali się z niego przez dobrych pięć minut i nie chcieli przestać. Miał ochotę ich udusić, ale zostawił sobie tę przyjemność na inny czas. W końcu ciężko byłoby mu udusić trzy osoby jednocześnie.
I Tom wcale nie musiał mówić takich rzeczy przy swojej matce. I bez tego reagowała na niego wyjątkowo dziwnie.
– Bo ci przypomnę o trochę innym zdarzeniu, o którym nie chcesz, żeby ktokolwiek się dowiedział.
Tom spojrzał na niego z lekką irytacją i oburzeniem.
– Będziesz się o to czepiał do końca życia?
– Nawet po twojej śmierci, jeśli oto chodzi. Kto by pomyślał, że będę miał na ciebie takiego haka.
Tym razem to Tom się naburmuszył. Zachciało mu się podglądać Billa przez kamerkę… trzeba było się dobrze walnąć w łeb i jeszcze raz to przemyśleć, zanim to zrobił. Teraz będzie to nad nim wisiało niczym widmo do końca życia. Tom był oczywiście  przekonany, że Bill nie zawaha się wyjawić tego sekretu innym, kiedy coś mu nie podpasuje. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Bill nawet pod groźbą śmierci nikomu by tego nie zdradził. Nie chciałby dzielić się czymś takim z innymi ludźmi, to była jego słodka tajemnica. W końcu kiedy Tom ją zamontował i go podglądał, nie przepadali zbytnio za sobą. Miło było mieć aż tak wyraźne wspomnienie z tego okresu.
Dradziarz szturchnął go tylko w ramię, ale nie odpowiedział. Simone uśmiechnęła się niepewnie, nie mając pojęcia, o czym oni mówią. Z jednej strony była ciekawa, ale z drugiej cieszyła się, że chłopcy tak szybko znaleźli wspólny język i są ze sobą blisko.
Razem z Derekiem już zaplanowali, że święta spędzą u nich w domu i wtedy powiedzą chłopcom, że są bliźniakami. Kobieta nie miała pojęcia, jak mogą na to zareagować. Miała nadzieję, że będą szczęśliwi, tak dobrze im się w końcu układa. To, że będą na nią źli, było oczywiste, ale może radość z powodu posiadania bliźniaka trochę przytłumi ich gniew… Liczyła na to całym sercem.
– Nie będę wam przeszkadzać. Uczcie się pilnie, żeby mieć jak najlepsze oceny – powiedziała, po czym wyszła.
Radość rozpierała jej serce, widząc ich razem uśmiechniętych. Jednocześnie w brzuchu miała dziwne, nieprzyjemne uczucie, które sugerowało jej, że z tej sytuacji nie wyjdzie nic dobrego. Nie miała pojęcia, co przyniesie przyszłość. Mogła się tylko modlić, żeby to wszystko zakończyło się jak najlepiej.
Bill z powrotem ułożył głowę na udach Toma i westchnął, patrząc w sufit.
– Twoja matka jest dziwna – mruknął. – Gapi się na mnie jak sroka w gnat. Czasami się jej boję.
– Wydaje ci się. Jest naprawdę spoko – oparł Tom, zamykając podręcznik. Wsunął palce we włosy Czarnego i przeczesywał je z lekkim uśmiechem. – Musisz jeszcze poznać mojego ojczyma, Gordona. Równy facet. Grał kiedyś w zespole rockowym. To on zaszczepił we mnie miłość do muzyki i gitary.
– Fajnie masz – mruknął Bill, mrużąc oczy. – Ja nie znałem swoich rodziców. Facet, który jest moim menadżerem, Derek, zaadoptował mnie ze swoją żoną, ale umarła, kiedy byłem jeszcze bardzo mały i w ogóle jej nie pamiętam. Nie ukrywał przede mną, że jestem adoptowany i po prostu kazał się tytułować, jak chcę. „Wujku” wydało mi się najbardziej odpowiednie. Widząc moje zamiłowanie do tworzenia garderoby i makijażu, zaczął mnie wpychać na różne castingi i tak zacząłem pracować jako model.
– Przykro mi – powiedział Tom szczerze. Chociaż matka nieraz działała mu na nerwy, nie chciał sobie nawet wyobrażać sytuacji, że jej nie ma.
– Niepotrzebnie. Wujek zawsze o mnie dbał, jakbym był jego własnym synem. Nie może mieć własnych dzieci, więc strasznie mnie od małego rozpieszczał.
Tom parsknął.
– Widać.
Bill uśmiechnął się tylko szeroko. Tom aż się na niego zapatrzył. Czarny miał piękny uśmiech, a kiedy był taki radosny, śmiała się cała jego twarz. Bill w ogóle na pierwszy rzut oka wyglądał na bardzo sympatyczną osobę i kiedy nie zachowywał się jak nastolatka przed okresem, to rzeczywiście zdarzało mu się takim być.
Dredziarz nachylił się do niego i pocałował go w usta, gładząc go po policzku.
– Za co to było? – spytał Bill, wciąż się uśmiechając. Widać było, że jest bardzo szczęśliwy.
– A tak sobie, miałem ochotę. Jesteś trochę bardziej interesujący niż te wstrętne książki.
– Tylko trochę? – spytał Bill zaczepnie, a jego dłoń podpełza zdradziecko w okolicę krocza Dredziarza.
– Teraz już trochę bardziej – odparł z uśmiechem, całując go po raz kolejny. Bill przekręcił się i padł na łóżko plecami, przyciągając go do siebie. Pocałowali się znowu, przyciskając do siebie swoje ciała. Nogi Billa rozsunęły się zapraszająco, co tylko bardziej Toma nakręcało. Jego ręka tak odruchowo zacisnęła się na szczupłym udzie, a potem ulokowała się na jędrnym pośladku.
Bill odsunął lekko Toma od siebie, oblizując usta.
– Przemyślałeś naszą ostatnią rozmowę? – spytał, wiercąc się lekko na łóżku i krzywiąc. Ciasne spodnie gniotły mu genitalia i to boleśnie.
– Ostatnią rozmowę? – Tom uniósł brwi, nie wiedząc, CO jest tak ważne, żeby przerywać im w takim momencie.
– O obciąganiu – powiedział Bill prosto, rumieniąc się nieznacznie.
Dredziarz spłonił się o wiele bardziej intensywnie i odwrócił wzrok. Sam nie wiedział, co ma myśleć o tej propozycji. Jasne, że chciał, żeby Bill zrobił to jemu. Kto by nie chciał? Nie był jednak pewien, czy odważy się odwdzięczyć tym samym.
– Możemy to zrobić jednocześnie, jeśli nie chcesz sam – stwierdził Bill. – Słyszałeś o pozycji 69?
Tom westchnął ciężko. Tak bardzo chciał, ale…
Dał sobie mentalnego kopniaka. Zawsze jest fajnie robić niektóre rzeczy w grupie. Będą to robić RAZEM, a nie na zmianę. Czy było się nad czym zastanawiać?
Uśmiechnął się i odsunął od Billa. Zauważył, że ten był zawiedziony, ale Tom po prostu wstał, poszedł do drzwi i zamknął je na klucz.
– Jakby mama wróciła – powiedział, uśmiechając się niepewnie.
Bill w pierwszej chwili spojrzał na niego z zaskoczeniem, a potem uśmiechnął się lubieżnie i zabrał do ściągania swoich spodni i bielizny. Tom oblizał nagle spierzchnięte usta i z mocno bijącym sercem poszedł do Czarnego.
 W końcu do odważnych świat należy…
Ułożył się na łóżku, z głową na wysokości krocza Billa. Nie patrzył na nie jeszcze, za bardzo się wstydził. Jasne, widzieli się już zupełnie nago i to nie raz, ale z tak bliska Tom jeszcze nie patrzył.
– Zdejmij – przypomniał Bill, ciągnąc za szlufkę od jego spodni.
Dredziarz przełknął głośno i zabrał się do odpinania paska, a potem rozsunął rozporek i zsunął spodnie z bielizną na wysokość połowy uda. Bill poprawił się, przysuwając głowę bardziej do jego krocza.
– Mały zakładzik? – zapytał Bill z diabelskim uśmiechem.
– Niby jaki? – Tom zmarszczył brwi.
– Na przykład, ten kto pierwszy dojdzie będzie na dole jak już zabierzemy się za konkrety?
  A niby to, co zamierzamy zrobić, to nie jest pieprzony konkret?
– Mówię o konkretnym konkrecie. Co ty na to?
Dredziarz zawahał się wyraźnie. Nie chciał być na dole. Jasne, że nie fair byłoby zakładać z góry, że to on weźmie Billa. A nawet jeśli tak będzie za pierwszym razem, potem powinni się zamienić, jednak myśl o tym strasznie go peszyła.
Bill uszczypnął go w nagie biodro. Tom skupił wzrok na jego uśmiechniętej i lekko zarumienionej twarzy.
– Zapomnij o tym, co powiedziałem. Mogę być na dole, dopóki nie będziesz czuł się gotowy zamienić, co?
Tom nie odpowiedział, ale wyraz jego oczu mówił wszystko.
– Na trzy? – spytał Dredziarz, ale Bill tylko prychnął i z wyraźnym zażenowaniem od razu wsunął sobie do ust czubek penisa. Tom aż drgnął, kiedy to się stało, a potem z wypiekami na twarzy zrobił to samo. Nie zamierzał robić tego jak ostatnia ciota. Był facetem i jeśli już doszło do tego, że komuś obciąga, to zrobi to jak prawdziwy facet.
Robili dużo przerw wypełnionych jękami i westchnieniami. Nie było łatwo obciągać, kiedy ktoś robi to tobie. Trzeba było uważać na zęby i ogółem nie należało to do prostych zadań. Było za to cholernie przyjemne, nawet jeśli ssali się nieporadnie i z przerwami. Tom robił to z zamkniętymi oczami, nie mając zamiaru jakoś szczególnie przyglądać się wyposażeniu Billa. Bill wręcz przeciwnie, przyglądał się, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół. Penis w ustach nie smakował jakoś dobrze, ale sam fakt, że się to robi, podniecał go jak jasna cholera.
Dredziarz stęknął nagle, wbijając paznokcie w biodro Billa.
– Już? – spytał Czarny ochryple.
– Blisko – odparł Tom, oddychając ciężko.
– Ja też.
Bill z niechęcią odsunął swoje krocze od warg Toma i usiadł na nim okrakiem, nachylając się i całując go mocno w usta. Tom objął go mocno i przyciągnął bliżej, a potem rękami doprowadzili się na szczyt.
– I co? – wymruczał Bill, kiedy odpoczywali po wszystkim. – Było tak źle?
Tom w odpowiedzi pocałował go tylko w czoło.
– Śpimy?
– Mhmm…
Podciągnęli tylko spodnie, żeby im nie zmarzły tyłki i zasnęli, wtuleni w siebie.
Gdy się obudzili, było już naprawdę późno. Zjedli to, co wcześniej przyniosła im mama Toma, wzięli prysznic (osobno) i zabrali się za dalszą część nauki, tym razem tej prawdziwej. Tom pomyślał, ze jakoś zdecydowanie łatwiej wchodzą mu te wszystkie informacje do głowy, kiedy jest po dobrym orgazmie. Seks oralny okazał się całkiem… przyjemny. Chętnie zobaczyłby Billa ponownie między swoimi nogami, ale nie zamierzał dostać w łeb za taką propozycję.
Gdy już Bill stwierdził, że skończył, przepytali się wzajemnie, a potem postanowili iść spać. Następnego dnia Tom miał pojechać z Billem na sesję, żeby zobaczyć, jak to wygląda, a wieczorem umówili się z Hagenem i Gustavem, tym razem u Hagena. Tym razem mieli pograć trochę w PS3, z którego Hagen był prawie tak dumny jak ze swojego basu. Bill i Tom cieszyli się z miejsca spotkania, bo nadarzała się kolejna okazja, żeby podrażnić dyrektora. Dalej nie wiedzieli, dlaczego ten facet był na nich taki cięty, ale nie zamierzali być potulni jak baranki. Ba! Zamierzali zrobić wszystko, żeby rzeczywiście zasłużyć sobie na opinię, jaką ten facet o nich miał.
Kiedy już leżeli w łóżku i zasypiali, Tom, tuląc do siebie Billa, pomyślał, że to był niezwykle przyjemny dzień.

…Strach zdawał się go wręcz pożerać. Nie wiedział, co się dzieje. Płakał. Tak bardzo się bał, że aż płakał. Czuł przy sobie obecność jeszcze kogoś, kogoś, kto zawsze go uspokajał i kto był dla niego najważniejszy na świecie. Złe przeczucia jednak nie opuszczały go nawet na chwilę.
Czuł, że się przemieszczają, słyszał jakieś uspokajające słowa, ale stracił już nadzieję, że ktoś tak naprawdę mu pomoże. Że ktoś IM pomoże.
Świat nagle przestał się trząść. Zrobiło się zimno. Rozpłakał się jeszcze bardziej. Ciepłe dłonie uniosły go i wyniosły gdzieś, gdzie było jeszcze zimniej. Wyciągnął rączki w kierunku osóbki, która została na miejscu. Czuł, że dzieje się właśnie coś strasznego.
Z każdą chwilą oddalał się coraz bardziej od tej osoby. Czuł, że to źle, ale nie wiedział, co mógłby na to poradzić. I było mu mokro.
Po chwili zrobiło się niezwykle ciepło. Ktoś inny wziął go na ręce, ktoś rozmawiał przez chwilę, a potem nagle wszystko umilkło.
Został tylko jego rozdzierający płacz i świadomość, że odebrano mu coś niezwykle ważnego…

Bill zerwał się do siadu, z trudem łapiąc powietrze. Rozejrzał się nieprzytomnie po pokoju, czując strach ściskający go za gardło.
– Bill?
Tom również usiadł, kompletnie zaspany. Położył mu rękę na ramieniu. Bill bez chwili wahania wtulił się w niego.
– Co się stało? – zapytał Dredziarz zaniepokojony.
– Przepraszam – mruknął Czarny, kładąc się z powrotem. Poczekał, aż Tom zrobi to samo, po czym ułożył głowę na jego ramieniu. – Śnił mi się koszmar. Nie chciałem cię obudzić.
– W porządku – mruknął Tom, po czym ziewnął przeciągle. Przygarnął go bliżej siebie.
– Śpij…
Bill jeszcze przez chwilę uspokajał szaleńczo bijące serce. Dużo czasu minęło, zanim wreszcie zasnął.

7 komentarzy:

  1. Jejciu, dziękuję! Kocham twoje pomysly i sposob w jaki piszesz to genialne, nieziemskie oraz cudowne opowiadanie! Pozycja 69, powiem ci ze tego sie nie spodziewalam :D Ale swietnie swietnie, czekam na wiecej moja droga! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Odcinek świetny ale liczę że chłopcy zdecydują się na coś więcej w najbliższym czasie. :) Czekam niecierpliwie ma next bo widzę że sytuacja się rozkręca. Dużo weny życzę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, rozdział dla mnie! I to jeszcze TwT i z takim fragmentem :-) czuję się zaszczycona *rumieni się i szczerzy zęby* dziękuję! :-) humor mi się bardzo poprawił, chociaż wciąż noszę żałobę po wyrostku robaczkowym :-p
    Notka cudna, ale chyba tego nie muszę powtarzać (doszłam do wniosku, że początki moich komentarzy są dość monotonne). Ja na miejscu Billa też bym się przeraziła nadmiarem uwagi że strony Simon. Doskonale rozumiem też Toma i jego brak skupienia przy wspólnej nauce. I wydaje mi się, że ta sprawa z kamerką mocno pochłechtała ego Billa ;-) Mam też pytanie: Bill Kaulitz jest naprawdę taki niezdarny, czy tylko w opowiadaniach? Bo dosyć często spotykam się z tym motywem, nie tylko u Ciebie, a nie interesuję się Tokio Hotel. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, właściwie to nie wiem. Kiedyś czytałam jakiś wywiad z chłopakami i tam Georg mówił, że prowadzi nieoficjalne statystyki, kto jest największą sierotą na scenie i prowadził niezaprzeczalnie Bill. Dodał jeszcze, że Bill ledwo ci uratował się przed upadkiem tak z trzysta coś razy, więc ja się tym kierowałam. A poza tym, wygląda trochę na taką niezdarę^^

      Usuń
  4. Biedny dyrektor - umrze na zawał, jeśli chłopcy zrobią coś w stylu swojego wypracowania karnego... Święta przyjdą wcześniej i nie będzie za wesoło. No, chyba że po drodze stanie się coś jeszcze innego... Oczywiście mam nadzieję, że uda ci się nas zaskoczyć czymś kompletnie niespodziewanym, ale przecież to kiedyś musi się wydać w jedną bądź drugą stronę.
    Ech... Teraz pozostaje jedynie czekać na ciąg dalszy. ;)

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeej. Jak Ty cudownie piszesz, to się chce czytać i nie wiele nudą tak jak w zdecydowanej większości opowiadań. Tylko proszę, pisz częściej i dłuższe rozdziały:)
    Pozdrawiam gorąco
    E.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj będzie zdziwko jak wyjdzie na jaw prawda o bliźniakach :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)