Rozdział dedykowany kofeinie. Mam nadzieję, że czytanie go trochę poprawi Ci humor. Wracaj szybko do zdrowia po operacji:)
***
– Witaj, kochanie.
Bill uśmiechnął się
niemrawo, patrząc niepewnie na mamę Toma. Ilekroć przychodził do niego do domu,
jego matka patrzyła na niego jak na ósmy cud świata. Nie spuszczała z niego
wzroku nawet na chwilę, przez co nawet nie mógłby się po tyłku podrapać, gdyby
chciał. Wołała go na obiad, proponowała herbatę, kawę, pytała o szkołę i o
wszystko, co tylko zdołała, zanim zdjął płaszcz i buty. Strzelała do niego
pytaniami z taką prędkością, że właściwie nie miał szansy na nie odpowiedzieć.
– Dzień dobry – odparł,
odkładając swój płaszcz na wieszak. Wzrok tej kobiety strasznie go peszył.
Jeszcze nikt aż tak natarczywie się na niego nie gapił. Właściwie przez nią
starał się częściej zapraszać Toma do siebie. Jego wujka często nie było i
mieli dom tylko dla siebie. U Toma byłoby identycznie, gdyby nie jego matka.
Bill już się nawet zastanawiał, czy to nie jest jakaś wariatka i czy czasem się
w nim nie zakochała. Nie powiedział, oczywiście, Tomowi, ale starał się trzymać
od niej z daleko i unikać jej dotyku.
Zwyczajnie się jej bał.
Bardziej niż zombie apokalipsy czy końca świata.
– Tom jest w swoim pokoju? –
zapytał.
– Tak, tak… Moglibyście
czasem zejść na dół, ciągle tylko siedzicie na górze – powiedziała
niepocieszona.
– Uczymy się – skłamał bez
mrugnięcia okiem. Tom nie chciał, żeby jego matka dowiedziała się o jego
ciągotkach. – Tam nam wygodniej.
– Naprawdę się cieszę, że
się zakolegowaliście – rzekła z szerokim uśmiechem na ustach. – Początkowo Tom
bardzo cię nie lubił, działałeś na niego jak płachta na byka.
Bill uśmiechnął się pod
nosem.
– Może mi pani wierzyć, że z
wzajemnością. Pójdę już, bo znowu będzie marudził, że się spóźniłem.
– Dajcie znać, jeśli
będziecie czegoś potrzebować! – krzyknęła jeszcze za nim.
Rety, pomyślał z lekką
irytacją, wchodząc po schodach. Zachowuje się, jakby to ona przygotowywała te
wszystkie potrawy i w ogóle. Masakra jakaś.
Bill wszedł bez pukania do
pokoju Toma. Dredziarz siedział przy komputerze i śmiał się z czegoś jak głupi.
– Co robisz? – zapytał Bill,
siadając obok niego na drugim krześle. Pocałował go w policzek na przywitanie i
odłożył plecak.
– Czytam kawały. Niektóre są
całkiem dobre, hehe.
– Myślałem, że dzisiaj
naprawdę będziemy się uczyć.
– Już wyłączam. A poza tym,
ostatnio się przecież uczyliśmy.
– Chyba wychowania do życia
w rodzinie.
– A ty dalej swoje.
Dalej swoje? Przecież nic
poza całowaniem się i macaniem nie robili. Z pewnością nie o taką naukę mu
chodziło, kiedy zaproponował, by razem odrabiali lekcje i uczyli się. Ale
wyszło jak wyszło. Nic nie mogli poradzić na to, że całowanie i dotykanie było
o wiele ciekawsze niż wkuwanie nudnych regułek z podręczników i rozwiązywanie
zadań.
– Dzisiaj naprawdę uczymy
się na sprawdzian. Spróbuj mnie dotknąć gdzieś, gdzie nie powinieneś, a urwę ci
jaja.
– Kto cię wtedy będzie
zadowalał? – spytał Tom, prychając cicho.
– Po pierwsze, to nie
zadowoliłeś mnie nim jeszcze ani razu, a po drugie, ja też mam swojego. Zawsze
to ty możesz robić za kobietę w tym związku.
– Niedoczekanie.
– Hej, jest coś takiego, jak
równouprawnienie, szowinisto jeden. Nie myśl sobie, że będziesz robił co ci się
podoba, a ja nawet nie…
Tom pocałował go mocno,
zatykając mu usta swoimi. Jego język błyskawicznie znalazł się w ustach Billa i
zaczął wyczyniać tam prawdziwe cuda. Niestety, niemal tak szybko jak się
pojawił, zniknął. Bill zamrugał i spojrzał na Toma lekko oszołomiony.
– Przymknij się już –
mruknął Tom, gładząc jego dolną wargę. – Twoje paplanie naprawdę nie jest
przyjemne, jeśli się je słyszy dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Bill nawet tego nie
skomentował. Po prostu wstał i poszedł na łóżko.
– Uczymy się – zarządził.
Tom parsknął śmiechem.
– Czego? Bo zabrzmiało
trochę dwuznacznie.
Czarny wywrócił oczami.
– Jeśli chcesz zrobić
powtórkę z ostatniego razu, to najpierw musimy obaj nauczyć się na sprawdzian.
A potem pozwalam ci działać.
– Dzięki, łaskawco – mruknął
Dredziarz, wstając od komputera i idąc do Billa. – To co? Od czego zaczynamy?
– Może od początku?
– Nie wpadłbym na to…
– Tak właśnie myślałem.
Spojrzeli na siebie, sztyletując
się wzrokiem, a potem Bill pochylił się do Dredziarza i cmoknął go lekko w
usta, uśmiechając się delikatnie. Tom łaskawie mu wybaczył i naprawdę zabrali
się za naukę. Tom na początku zamierzał jakoś przekonać Billa do trochę innego
zajęcia, ale kiedy dostał twardym podręcznikiem w nos, jakoś mu się odechciało.
Po mniej więcej dwóch
godzinach ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę! – zawołał Tom.
Do środka weszła jego matka,
patrząc na nich z szerokim uśmiechem, który trochę zbladł, gdy zobaczyła, jak
leżą – Bill trzymał głowę na udach Dredziarza i czytał podręcznik oparty na
kolanach. W rękach miała tacę z dwoma talerzami pełnymi jedzenia i dwie
szklanki soku pomarańczowego.
Kiedy Derek zadzwonił do
niej i powiedział, że ma dziwne przeczucia co do chłopców, nie chciała mu
wierzyć. Wysłuchała, oczywiście, co miał do powiedzenia i musiała przyznać, że
Tom całujący „kolegę”, nawet w czoło, to nie był normalny widok. Nie sądziła
jednak, żeby miało to jakiś głębszy podtekst. Tyle się mówi o bliźniakach i ich
niezwykłej więzi, nawet jeśli dowiadują się o istnieniu drugiego po latach.
Może to po prostu było to? Może potrzebowali nadrobić te niespełna siedemnaście
lat rozłąki i dlatego byli ze sobą bliżej niż kiedykolwiek byli z innymi
ludźmi?
Sama myśl o tym, że Tom
mógłby lubić chłopców, była śmieszna. Odkąd tylko zaczął dojrzewać, a jego
krocze zaczęły powoli obrastać drobne, ciemne włoski, Tom oglądał się za
dziewczynami. Zawsze. Nieraz wzywano ją do szkoły, że jej syn ciągnął
dziewczyny za warkocze albo kitki, albo – to też się zdarzyło – zajrzał jednej
czy drugiej pod spódniczkę. Chciano go nawet wysłać do jakiegoś lekarza, żeby
sprawdzić, czy jego nadmierne zainteresowanie nie jest… Cóż, nauczycielka nie
potrafiła do końca określić, jakie nie jest. Poprzestała na słowie „niezdrowe”,
a Simone wzięła Toma na bok i długo z nim rozmawiała, że absolutnie
niegrzecznie jest zaglądać dziewczynkom pod spódniczki. Pamiętała jak dziś, że
Tom naburmuszony powiedział, że nie miał na myśli nic złego. Chciał tylko
zobaczyć gniazdko, o którym wszyscy chłopcy tak chętnie dyskutują. Tom zapewne
spaliłby się ze wstydu, gdyby mu teraz o tym przypomniała.
– Przyniosłam wam obiad,
chłopcy – powiedziała, stawiając tacę na stoliku nocnym. – Jak idzie nauka?
– Powoli – jęknął Tom. – Mam
wrażenie, że nigdy tego nie opanuję.
– Gdybyś nie myślał o
niebieskich migdałach, już dawno byś się nauczył – mruknął Bill, siadając. –
Czytasz tę samą stronę od piętnastu minut.
– Pff. Nikt cię o zdanie nie
pytał.
– Wybacz, że śmiałem
skomentować twoją nieudolność.
– Sam jesteś nieudolny.
– Ja? Chyba nie wiesz, do
kogo mówisz!
– Hm – Tom udał, że się
zastanawia. – Do tej niezdary, która zaplątała się o kable i wywróciła, jak
graliśmy w garażu u Gustava?
Bill naburmuszył się. Tom
wcale nie musiał mu przypominać tego żenującego wydarzenia, i bez tego było mu
wyjątkowo głupio. Tak jakoś wyszło, że potknął się o kabel i zrobił wielkie
BUM. Śmiali się z niego przez dobrych pięć minut i nie chcieli przestać. Miał
ochotę ich udusić, ale zostawił sobie tę przyjemność na inny czas. W końcu
ciężko byłoby mu udusić trzy osoby jednocześnie.
I Tom wcale nie musiał mówić
takich rzeczy przy swojej matce. I bez tego reagowała na niego wyjątkowo
dziwnie.
– Bo ci przypomnę o trochę
innym zdarzeniu, o którym nie chcesz, żeby ktokolwiek się dowiedział.
Tom spojrzał na niego z
lekką irytacją i oburzeniem.
– Będziesz się o to czepiał
do końca życia?
– Nawet po twojej śmierci,
jeśli oto chodzi. Kto by pomyślał, że będę miał na ciebie takiego haka.
Tym razem to Tom się naburmuszył.
Zachciało mu się podglądać Billa przez kamerkę… trzeba było się dobrze walnąć w
łeb i jeszcze raz to przemyśleć, zanim to zrobił. Teraz będzie to nad nim
wisiało niczym widmo do końca życia. Tom był oczywiście przekonany, że Bill nie zawaha się wyjawić
tego sekretu innym, kiedy coś mu nie podpasuje. Nie zdawał sobie sprawy z tego,
że Bill nawet pod groźbą śmierci nikomu by tego nie zdradził. Nie chciałby
dzielić się czymś takim z innymi ludźmi, to była jego słodka tajemnica. W końcu
kiedy Tom ją zamontował i go podglądał, nie przepadali zbytnio za sobą. Miło
było mieć aż tak wyraźne wspomnienie z tego okresu.
Dradziarz szturchnął go
tylko w ramię, ale nie odpowiedział. Simone uśmiechnęła się niepewnie, nie
mając pojęcia, o czym oni mówią. Z jednej strony była ciekawa, ale z drugiej
cieszyła się, że chłopcy tak szybko znaleźli wspólny język i są ze sobą blisko.
Razem z Derekiem już
zaplanowali, że święta spędzą u nich w domu i wtedy powiedzą chłopcom, że są
bliźniakami. Kobieta nie miała pojęcia, jak mogą na to zareagować. Miała
nadzieję, że będą szczęśliwi, tak dobrze im się w końcu układa. To, że będą na
nią źli, było oczywiste, ale może radość z powodu posiadania bliźniaka trochę
przytłumi ich gniew… Liczyła na to całym sercem.
– Nie będę wam przeszkadzać.
Uczcie się pilnie, żeby mieć jak najlepsze oceny – powiedziała, po czym wyszła.
Radość rozpierała jej serce,
widząc ich razem uśmiechniętych. Jednocześnie w brzuchu miała dziwne,
nieprzyjemne uczucie, które sugerowało jej, że z tej sytuacji nie wyjdzie nic
dobrego. Nie miała pojęcia, co przyniesie przyszłość. Mogła się tylko modlić,
żeby to wszystko zakończyło się jak najlepiej.
Bill z powrotem ułożył głowę
na udach Toma i westchnął, patrząc w sufit.
– Twoja matka jest dziwna –
mruknął. – Gapi się na mnie jak sroka w gnat. Czasami się jej boję.
– Wydaje ci się. Jest
naprawdę spoko – oparł Tom, zamykając podręcznik. Wsunął palce we włosy
Czarnego i przeczesywał je z lekkim uśmiechem. – Musisz jeszcze poznać mojego
ojczyma, Gordona. Równy facet. Grał kiedyś w zespole rockowym. To on zaszczepił
we mnie miłość do muzyki i gitary.
– Fajnie masz – mruknął
Bill, mrużąc oczy. – Ja nie znałem swoich rodziców. Facet, który jest moim
menadżerem, Derek, zaadoptował mnie ze swoją żoną, ale umarła, kiedy byłem jeszcze
bardzo mały i w ogóle jej nie pamiętam. Nie ukrywał przede mną, że jestem
adoptowany i po prostu kazał się tytułować, jak chcę. „Wujku” wydało mi się
najbardziej odpowiednie. Widząc moje zamiłowanie do tworzenia garderoby i
makijażu, zaczął mnie wpychać na różne castingi i tak zacząłem pracować jako
model.
– Przykro mi – powiedział
Tom szczerze. Chociaż matka nieraz działała mu na nerwy, nie chciał sobie nawet
wyobrażać sytuacji, że jej nie ma.
– Niepotrzebnie. Wujek zawsze
o mnie dbał, jakbym był jego własnym synem. Nie może mieć własnych dzieci, więc
strasznie mnie od małego rozpieszczał.
Tom parsknął.
– Widać.
Bill uśmiechnął się tylko
szeroko. Tom aż się na niego zapatrzył. Czarny miał piękny uśmiech, a kiedy był
taki radosny, śmiała się cała jego twarz. Bill w ogóle na pierwszy rzut oka
wyglądał na bardzo sympatyczną osobę i kiedy nie zachowywał się jak nastolatka
przed okresem, to rzeczywiście zdarzało mu się takim być.
Dredziarz nachylił się do
niego i pocałował go w usta, gładząc go po policzku.
– Za co to było? – spytał
Bill, wciąż się uśmiechając. Widać było, że jest bardzo szczęśliwy.
– A tak sobie, miałem
ochotę. Jesteś trochę bardziej interesujący niż te wstrętne książki.
– Tylko trochę? – spytał
Bill zaczepnie, a jego dłoń podpełza zdradziecko w okolicę krocza Dredziarza.
– Teraz już trochę bardziej
– odparł z uśmiechem, całując go po raz kolejny. Bill przekręcił się i padł na
łóżko plecami, przyciągając go do siebie. Pocałowali się znowu, przyciskając do
siebie swoje ciała. Nogi Billa rozsunęły się zapraszająco, co tylko bardziej
Toma nakręcało. Jego ręka tak odruchowo zacisnęła się na szczupłym udzie, a
potem ulokowała się na jędrnym pośladku.
Bill odsunął lekko Toma od
siebie, oblizując usta.
– Przemyślałeś naszą
ostatnią rozmowę? – spytał, wiercąc się lekko na łóżku i krzywiąc. Ciasne
spodnie gniotły mu genitalia i to boleśnie.
– Ostatnią rozmowę? – Tom
uniósł brwi, nie wiedząc, CO jest tak ważne, żeby przerywać im w takim
momencie.
– O obciąganiu – powiedział
Bill prosto, rumieniąc się nieznacznie.
Dredziarz spłonił się o
wiele bardziej intensywnie i odwrócił wzrok. Sam nie wiedział, co ma myśleć o
tej propozycji. Jasne, że chciał, żeby Bill zrobił to jemu. Kto by nie chciał?
Nie był jednak pewien, czy odważy się odwdzięczyć tym samym.
– Możemy to zrobić
jednocześnie, jeśli nie chcesz sam – stwierdził Bill. – Słyszałeś o pozycji 69?
Tom westchnął ciężko. Tak
bardzo chciał, ale…
Dał sobie mentalnego
kopniaka. Zawsze jest fajnie robić niektóre rzeczy w grupie. Będą to robić
RAZEM, a nie na zmianę. Czy było się nad czym zastanawiać?
Uśmiechnął się i odsunął od
Billa. Zauważył, że ten był zawiedziony, ale Tom po prostu wstał, poszedł do
drzwi i zamknął je na klucz.
– Jakby mama wróciła –
powiedział, uśmiechając się niepewnie.
Bill w pierwszej chwili
spojrzał na niego z zaskoczeniem, a potem uśmiechnął się lubieżnie i zabrał do
ściągania swoich spodni i bielizny. Tom oblizał nagle spierzchnięte usta i z
mocno bijącym sercem poszedł do Czarnego.
W końcu do odważnych świat należy…
Ułożył się na łóżku, z głową
na wysokości krocza Billa. Nie patrzył na nie jeszcze, za bardzo się wstydził.
Jasne, widzieli się już zupełnie nago i to nie raz, ale z tak bliska Tom
jeszcze nie patrzył.
– Zdejmij – przypomniał
Bill, ciągnąc za szlufkę od jego spodni.
Dredziarz przełknął głośno i
zabrał się do odpinania paska, a potem rozsunął rozporek i zsunął spodnie z
bielizną na wysokość połowy uda. Bill poprawił się, przysuwając głowę bardziej
do jego krocza.
– Mały zakładzik? – zapytał
Bill z diabelskim uśmiechem.
– Niby jaki? – Tom
zmarszczył brwi.
– Na przykład, ten kto
pierwszy dojdzie będzie na dole jak już zabierzemy się za konkrety?
– A niby to, co zamierzamy zrobić, to nie jest
pieprzony konkret?
– Mówię o konkretnym
konkrecie. Co ty na to?
Dredziarz zawahał się
wyraźnie. Nie chciał być na dole. Jasne, że nie fair byłoby zakładać z góry, że
to on weźmie Billa. A nawet jeśli tak będzie za pierwszym razem, potem powinni
się zamienić, jednak myśl o tym strasznie go peszyła.
Bill uszczypnął go w nagie
biodro. Tom skupił wzrok na jego uśmiechniętej i lekko zarumienionej twarzy.
– Zapomnij o tym, co
powiedziałem. Mogę być na dole, dopóki nie będziesz czuł się gotowy zamienić,
co?
Tom nie odpowiedział, ale
wyraz jego oczu mówił wszystko.
– Na trzy? – spytał
Dredziarz, ale Bill tylko prychnął i z wyraźnym zażenowaniem od razu wsunął
sobie do ust czubek penisa. Tom aż drgnął, kiedy to się stało, a potem z
wypiekami na twarzy zrobił to samo. Nie zamierzał robić tego jak ostatnia
ciota. Był facetem i jeśli już doszło do tego, że komuś obciąga, to zrobi to
jak prawdziwy facet.
Robili dużo przerw
wypełnionych jękami i westchnieniami. Nie było łatwo obciągać, kiedy ktoś robi
to tobie. Trzeba było uważać na zęby i ogółem nie należało to do prostych
zadań. Było za to cholernie przyjemne, nawet jeśli ssali się nieporadnie i z
przerwami. Tom robił to z zamkniętymi oczami, nie mając zamiaru jakoś
szczególnie przyglądać się wyposażeniu Billa. Bill wręcz przeciwnie, przyglądał
się, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół. Penis w ustach nie smakował jakoś
dobrze, ale sam fakt, że się to robi, podniecał go jak jasna cholera.
Dredziarz stęknął nagle,
wbijając paznokcie w biodro Billa.
– Już? – spytał Czarny
ochryple.
– Blisko – odparł Tom,
oddychając ciężko.
– Ja też.
Bill z niechęcią odsunął
swoje krocze od warg Toma i usiadł na nim okrakiem, nachylając się i całując go
mocno w usta. Tom objął go mocno i przyciągnął bliżej, a potem rękami
doprowadzili się na szczyt.
– I co? – wymruczał Bill,
kiedy odpoczywali po wszystkim. – Było tak źle?
Tom w odpowiedzi pocałował
go tylko w czoło.
– Śpimy?
– Mhmm…
Podciągnęli tylko spodnie,
żeby im nie zmarzły tyłki i zasnęli, wtuleni w siebie.
Gdy się obudzili, było już
naprawdę późno. Zjedli to, co wcześniej przyniosła im mama Toma, wzięli
prysznic (osobno) i zabrali się za dalszą część nauki, tym razem tej
prawdziwej. Tom pomyślał, ze jakoś zdecydowanie łatwiej wchodzą mu te wszystkie
informacje do głowy, kiedy jest po dobrym orgazmie. Seks oralny okazał się
całkiem… przyjemny. Chętnie zobaczyłby Billa ponownie między swoimi nogami, ale
nie zamierzał dostać w łeb za taką propozycję.
Gdy już Bill stwierdził, że
skończył, przepytali się wzajemnie, a potem postanowili iść spać. Następnego
dnia Tom miał pojechać z Billem na sesję, żeby zobaczyć, jak to wygląda, a
wieczorem umówili się z Hagenem i Gustavem, tym razem u Hagena. Tym razem mieli
pograć trochę w PS3, z którego Hagen był prawie tak dumny jak ze swojego basu.
Bill i Tom cieszyli się z miejsca spotkania, bo nadarzała się kolejna okazja,
żeby podrażnić dyrektora. Dalej nie wiedzieli, dlaczego ten facet był na nich
taki cięty, ale nie zamierzali być potulni jak baranki. Ba! Zamierzali zrobić
wszystko, żeby rzeczywiście zasłużyć sobie na opinię, jaką ten facet o nich
miał.
Kiedy już leżeli w łóżku i
zasypiali, Tom, tuląc do siebie Billa, pomyślał, że to był niezwykle przyjemny
dzień.
…Strach zdawał
się go wręcz pożerać. Nie wiedział, co się dzieje. Płakał. Tak bardzo się bał,
że aż płakał. Czuł przy sobie obecność jeszcze kogoś, kogoś, kto zawsze go uspokajał
i kto był dla niego najważniejszy na świecie. Złe przeczucia jednak nie
opuszczały go nawet na chwilę.
Czuł, że się
przemieszczają, słyszał jakieś uspokajające słowa, ale stracił już nadzieję, że
ktoś tak naprawdę mu pomoże. Że ktoś IM pomoże.
Świat nagle
przestał się trząść. Zrobiło się zimno. Rozpłakał się jeszcze bardziej. Ciepłe
dłonie uniosły go i wyniosły gdzieś, gdzie było jeszcze zimniej. Wyciągnął
rączki w kierunku osóbki, która została na miejscu. Czuł, że dzieje się właśnie
coś strasznego.
Z każdą chwilą
oddalał się coraz bardziej od tej osoby. Czuł, że to źle, ale nie wiedział, co
mógłby na to poradzić. I było mu mokro.
Po chwili
zrobiło się niezwykle ciepło. Ktoś inny wziął go na ręce, ktoś rozmawiał przez
chwilę, a potem nagle wszystko umilkło.
Został tylko
jego rozdzierający płacz i świadomość, że odebrano mu coś niezwykle ważnego…
Bill zerwał się do siadu, z
trudem łapiąc powietrze. Rozejrzał się nieprzytomnie po pokoju, czując strach
ściskający go za gardło.
– Bill?
Tom również usiadł,
kompletnie zaspany. Położył mu rękę na ramieniu. Bill bez chwili wahania wtulił
się w niego.
– Co się stało? – zapytał
Dredziarz zaniepokojony.
– Przepraszam – mruknął
Czarny, kładąc się z powrotem. Poczekał, aż Tom zrobi to samo, po czym ułożył
głowę na jego ramieniu. – Śnił mi się koszmar. Nie chciałem cię obudzić.
– W porządku – mruknął Tom,
po czym ziewnął przeciągle. Przygarnął go bliżej siebie.
– Śpij…
Bill jeszcze przez chwilę
uspokajał szaleńczo bijące serce. Dużo czasu minęło, zanim wreszcie zasnął.
Jejciu, dziękuję! Kocham twoje pomysly i sposob w jaki piszesz to genialne, nieziemskie oraz cudowne opowiadanie! Pozycja 69, powiem ci ze tego sie nie spodziewalam :D Ale swietnie swietnie, czekam na wiecej moja droga! :))
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny ale liczę że chłopcy zdecydują się na coś więcej w najbliższym czasie. :) Czekam niecierpliwie ma next bo widzę że sytuacja się rozkręca. Dużo weny życzę i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOch, rozdział dla mnie! I to jeszcze TwT i z takim fragmentem :-) czuję się zaszczycona *rumieni się i szczerzy zęby* dziękuję! :-) humor mi się bardzo poprawił, chociaż wciąż noszę żałobę po wyrostku robaczkowym :-p
OdpowiedzUsuńNotka cudna, ale chyba tego nie muszę powtarzać (doszłam do wniosku, że początki moich komentarzy są dość monotonne). Ja na miejscu Billa też bym się przeraziła nadmiarem uwagi że strony Simon. Doskonale rozumiem też Toma i jego brak skupienia przy wspólnej nauce. I wydaje mi się, że ta sprawa z kamerką mocno pochłechtała ego Billa ;-) Mam też pytanie: Bill Kaulitz jest naprawdę taki niezdarny, czy tylko w opowiadaniach? Bo dosyć często spotykam się z tym motywem, nie tylko u Ciebie, a nie interesuję się Tokio Hotel. Pozdrawiam :-)
Cóż, właściwie to nie wiem. Kiedyś czytałam jakiś wywiad z chłopakami i tam Georg mówił, że prowadzi nieoficjalne statystyki, kto jest największą sierotą na scenie i prowadził niezaprzeczalnie Bill. Dodał jeszcze, że Bill ledwo ci uratował się przed upadkiem tak z trzysta coś razy, więc ja się tym kierowałam. A poza tym, wygląda trochę na taką niezdarę^^
UsuńBiedny dyrektor - umrze na zawał, jeśli chłopcy zrobią coś w stylu swojego wypracowania karnego... Święta przyjdą wcześniej i nie będzie za wesoło. No, chyba że po drodze stanie się coś jeszcze innego... Oczywiście mam nadzieję, że uda ci się nas zaskoczyć czymś kompletnie niespodziewanym, ale przecież to kiedyś musi się wydać w jedną bądź drugą stronę.
OdpowiedzUsuńEch... Teraz pozostaje jedynie czekać na ciąg dalszy. ;)
Ri
Jeeej. Jak Ty cudownie piszesz, to się chce czytać i nie wiele nudą tak jak w zdecydowanej większości opowiadań. Tylko proszę, pisz częściej i dłuższe rozdziały:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
E.
Oj będzie zdziwko jak wyjdzie na jaw prawda o bliźniakach :(
OdpowiedzUsuń