środa, 1 stycznia 2014

~22~



Bill odetchnął, kiedy zobaczył tort. Na szczęście mimo złożenia późnego zamówienia, ciasto dostarczono na czas. Czarny wykopał bliźniaka do supermarketu z bardzo długą listą rzeczy do kupienia, a sam szybko wyskoczył do wypożyczalni i zapłacił fortunę za najróżniejsze filmy. W drodze powrotnej wdepnął do sklepu i kupił Kevinowi srebrny naszyjnik z literką „K” przebitą strzałą. Prezent trochę oklepany, ale kupienie czegoś takiej osobie jak Kevin jest naprawdę trudne.
Gdy już był w mieszkaniu, Tom wypakowywał zakupy na stole żując coś zawzięcie.
-Świetnie. Mam filmy i prezent. Pomóż mi w pokoju- powiedział Bill odgarniając włosy z twarzy.
Policzki miał czerwone od zimna, Tom zresztą
też. Czarny jednak był podekscytowany perspektywą tego, co chciał przygotować. Mieli kilka godzin, które Kevin spędzał akurat w pracy. Widział niechęć i irytację bliźniaka, ale miał dziwne wrażenie, że Tom się zgrywa.
-Czemu my musimy się tak dla niego starać?- spytał naburmuszony blondyn.- On nam nawet nie złożył życzeń. My się umówiliśmy, że nie dajemy sobie prezentów na urodziny, ale o nim mowy nie było.
-Marudzisz. Skoro tak bardzo go nie lubisz, to chyba nie chcesz być taki sam jak on?- spytał Bill splatając ręce na piersi i unosząc brwi.
Tom syknął coś ze złością i poszedł do pokoju, a Czarny za nim. We dwóch szybko przygotowali resztą. Przestawili stolik i telewizor tak, aby stał na wprost łóżka. Podłączyli DVD i sprawdzili wszystkie filmy. Potem przygotowali jedzenie i wódkę. Tom odmówił robienia czegokolwiek dla Zakrzewskiego, więc Bill poszedł na ustępstwo i zgodził się na alkohol.
Był już wieczór, kiedy drzwi otworzyły się i pojawił się w nich Kevin.
-Ale ziąb- rzucił ściągając buty i kurtkę.- Co… O, cholera!
Bliźniacy stanęli obok siebie i z szerokimi uśmiechami patrzyli na zszokowanego brata. Szatyn zrobił krok do przodu i zapalił światło w pokoju jakby nie wierzył, że to, co widzi, naprawdę się dzieje.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- powiedzieli zgodnie Cogerowie.
-Skąd… Tom?
-Jasne, gburze. Bill groził mi widelcem, musiałem mu powiedzieć, kiedy się urodziłeś- rzekł blondyn.
Ku zdziwieniu młodszego Cogera, jego uśmiech był naprawdę szczery. Tom co prawda narzekał, że musi się starać dla Zakrzewskiego, ale teraz zachowywał się, jakby mu zależało. Bill wolał tego nie komentować. Podał szatynowi pudełeczko z prezentem.
-Proszę, to dla ciebie. Nie wiemy, co lubisz, ale… No, otwórz. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Kevin nadał był w szoku. Wziął prezent odruchowo i niepewnie go rozpakował.
Z nieprzeniknioną twarzą przyglądał się naszyjnikowi. Dotknął literki opuszkami palców nadal uparcie się w nią wpatrując.
Bliźniacy stali niepewni i przestępowali z nogi na nogę. Byli ciekawi, czy ich bratu się spodoba to, co dostał. Co prawda nie dali mu niewiadomo czego, ale Kevina ciężko było rozszyfrować. Naszyjnik był więc chyba odpowiedni.
Mina Zakrzewskiego mówiła jednak coś zupełnie innego i obaj chłopacy zwątpili.
I nagle… Kevin uśmiechnął się. Naprawdę uśmiechnął. Spojrzał na zdenerwowanych bliźniaków i przewrócił oczami.
-Dziękuję- powiedział.- Jest świetny.
Bill podskoczył zadowolony i rzucił się na szatyna ściskając go. Tom z kpiącym uśmiechem ruszył w jego ślady.
-Wszystkiego najlepszego, palancie- rzucił blondyn.
-Dzięki. Akurat dzisiaj wybaczę ci tą zniewagę.
-Nie słuchaj go, bardzo się starał, żeby wszystko fajnie przygotować- zaśmiał się Bill.
-Dobra, to skoro czułości mamy za sobą, jedzmy. Bill nie pozwolił mi nawet wszamać serka- mruknął Tom obrażony.
-Oj tam, nie przesadzaj. Nie umarłeś od tego. Chodźcie.
Chłopacy podeszli do stołu, na którym stał tort i zanieśli go do pokoju. Czarny uśmiechał się lekko widząc miny, jakie robił szatyn. Chyba nie spodziewał się, że ktoś w ogóle będzie pamiętał o jego urodzinach.
-Macie jakąś manię z naszyjnikami?- spytał Kevin obserwując, jak Bill zapala świeczki.
-Nie marudź. Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. Nie, żebym ci coś sugerował, ale jeśli poprosisz o moją śmierć, zginiesz. W kolejce do piekła trochę się stoi i jak cię znajdę to zepchnę cię… gdzieś. Jak w Dragon Ball. Jasne?- rzekł Tom.
-Jasne.
-To teraz życzenie.
Kevin w ogóle się nie zastanawiał. Od razu nabrał powietrza i zdmuchnął wszystkie świeczki.
-Co sobie pomyślałeś?- spytał podejrzliwie starszy Coger.
-Jak ci powiem, to się nie spełni.
-Nie bądź taki, powiedz!- poprosił Tom, ale szatyn tylko pokiwał przecząco głową.
-No, i dobra! Już cię nie lubię!
-Też cię kocham- mruknął Kevin biorąc od Billa nóż.
-Ja tylko żartowałem- rzucił blondyn widząc ostre narzędzie w ręce Zakrzewskiego.
Chłopak zaśmiał się tylko cicho i przystąpił do krojenia tortu. Podał braciom po kawałku i razem usiedli przed telewizorem objadając się. Wspólnie wybrali film i zaczęli go oglądać. Ustalili, że następnego dnia nie idą na uczelnię. W duchu Kevin dziękował, że wymienił się z Anitą numerami.
W pewnym momencie Tom otworzył szeroko usta wpatrując się w ekran. Odruchowo wziął na łyżeczkę trochę tortu i chciał to zjeść, jednak ręka mu zadrżała i kawałek ciasta wrócił na talerzyk chlapiąc jego i siedzącego obok Kevina. Szatyn spojrzał na brata z irytacją.
-Jesz jak prosię- rzucił, chociaż w jego głosie nie było złości, lecz jakaś nutka podpadająca pod rozbawienie.
-To ty umazałeś się tortem, nie ja.
-Nie umazałem się tortem!- zaprotestował Zakrzewski.
-Umazałeś- wtrącił się Bill przyglądając jego twarzy.- O, tutaj- dodał dotykając palcem kącika jego ust.
Wypadki potoczyły się bardzo szybko. Nim któryś z bliźniaków zdążył zareagować, już miał na twarzy sporą część tortu z talerzyka. Kevin z zadowoloną miną patrzył to na jednego, to na drugiego i z uśmiechem oblizywał palce.
-I kto teraz jest umazany tortem?- spytał zadziornie.
-Jak śmiesz… - zaczął Tom wręcz trzęsąc się z oburzenia.
Zakrzewski wybuchnął śmiechem patrząc to na Toma, to na Billa. Obaj mieli całą twarz w cieście. Odznaczały im się jedynie brązowe oczy co chwilę przysłaniane powiekami.
-Nie daruję ci tego!- warknął blondyn podciągając rękawy bluzy i dając Kevinowi sygnał, że zaraz go uderzy.
O, nie, nie ma mowy, pomyślał Bill i uśmiechnął się lekko. Wziął do ręki talerzyk z tortem szatyna i przycisnął go do jego twarzy. Tom wybuchnął śmiechem zwijając się w kulkę. Kiedy Czarny zabrał talerzyk i spojrzał na ubrudzoną twarz Zakrzewskiego, sam miał ochotę się roześmiać.
Zupełnie zapomnieli o filmie. Szatyn rzucił się na młodszego Cogera i zaczął rozcierać mu ciasto na twarzy, szyi, we włosy i na ubraniu. Tom wykrzyczał coś głupiego i rzucił się na Kevina. Bill tylko jęknął przygnieciony przez dwóch braci, lecz szybko jedną ręką sięgnął do reszty tortu stojącego na stoliku i nabrał całą garść, po czym pacnął to wszystko na włosy Zakrzewskiego. Ten parsknął cicho, a po chwili został również zaatakowany w taki sposób przez Toma.
-Dwóch na jednego? Oszukujecie!- powiedział z uśmiechem samemu biorąc do rąk tort i próbując jakoś dać sobie radę z bliźniakami.
Tarzali się po podłodze smarując się ciastem i śmiejąc do rozpuku. Bill nawet nie chciał myśleć o tym, kto będzie to sprzątał. Po prostu świetnie się razem bawili nie przejmując się niczym, nawet tym, że jakiś sąsiad zaczął pukać czymś w sufit, żeby ich uciszyć. We włosach, na twarzy i ubraniach mieli pozostałości po naprawdę pysznym torcie, który, co tu dużo mówić, marnie skończył.
Przestali się wygłupiać, kiedy zabrakło im amunicji. Leżeli na podłodze chichocząc jak dzieci z przedszkola.
-Jesteśmy cali uświnieni, masakra- westchnął Tom unosząc się na łokciach i patrząc na dwóch pozostałych braci.
-Ja nie będę tego sprzątał- zastrzegł sobie od razu Bill.
Kevin tylko westchnął wciąż się uśmiechając.
-Wygrałem!- rzucił.
-Wcale nie!- zaprzeczył od razu Czarny.
Nagle zadzwonił telefon.
-To mój- rzucił Zakrzewski na czworaka podchodząc od łóżka i biorąc swoją komórkę do ręki.- Cholera, jestem cały brudny. Halo?... Cześć… Jaką?... Ee, nie wiem. Zaczekaj chwilę…
Bliźniacy spojrzeli na siebie zdziwieni.
-To Anita- rzucił Kevin z westchnieniem.- Pokłóciła się z ojcem i uciekła z domu, nie ma gdzie przenocować. Pyta się, czy może przyjść do nas?
-Jasne- powiedział Bill.
-Możesz przyjść- powiedział szatyn do telefonu.- Tak, nie martw się…
Podał dziewczynie adres i rozłączył się.
-Będzie za dziesięć minut- powiedział i nagle dotarł do niego sens wypowiedzianych słów.
Bracia spojrzeli na siebie przerażeni, a potem zerwali się na równe nogi i szybko zaczęli sprzątać cały bałagan. Akurat skończyli doprowadzać pokój do względnego porządku, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Przez chwilę kłócili się, kto otworzy, a potem bliźniacy wypchnęli Kevina na korytarz. Cała trójka wciąż była brudna od ciasta, jednak mieli za mało czasu, żeby wziąć prysznic.
Bliźniacy popychając się wbiegli do łazienki i zamknęli się od środka.
-Uch, było blisko- stwierdził Tom wzdychając.
Bill kiwnął głową i zaczął się rozbierać.
-Musimy się szybko wykąpać i iść do Kevina.
-Ok.
Obaj w rekordowym tempie wzięli prysznic i ubrani jedynie w bokserki, weszli do pokoju. Korzystając z tego, że szatyn zaprowadził dziewczynę do kuchni, ubrali się i poszli przywitać gościa.
Bill zdziwił się widząc, że oczy Anity są podpuchnięte, a ona cała drży popijając gorącą herbatę.
-Cześć!- rzucił Tom z uśmiechem.
-Hej- powiedziała cicho.
-Czemu płaczesz?- zapytał Czarny podchodząc do Mrozowskiej.
-Nie chcę o tym mówić.
Kevin wyszedł z kuchni i bliźniacy zostali sami z dziewczyną. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, Cogerowie nie wiedzieli, jak powinni się zachować. Po raz pierwszy zostali zostawieni na pastwę losu zapłakanej rówieśniczce.
-Chodź do pokoju, tam będzie nam wygodniej- zaproponował w końcu blondyn wychodząc z kuchni.
-Przepraszam, że tak zwalam się wam na głowę…- westchnęła Anita siadając na łóżku Billa.
-Nie ma sprawy. Poczęstowalibyśmy cię tortem, ale już się skończył- powiedział Tom.- No, chyba że chcesz spróbować trochę z policzka Kevina, o ile jeszcze się nie umył.
Mrozowska zarumieniła się mocno słysząc sugestię Cogera, ale nic nie odpowiedziała.
-Daj spokój, peszysz ją- mruknął Bill.
-To duża dziewczynka.
-Tom…
-Ktoś miał dzisiaj urodziny?- wtrąciła Mrozowska.
-Kevin- rzekli zgodnie bliźniacy.
-Naprawdę? I nic mi nie powiedział?
-Nam też nie powiedział, Tom zna go od dłuższego czasu i Kevin zdążył mu już wbić tą datę do głowy- rzucił Czarny z lekkim uśmiechem.
-Ale zabawne!- mruknął starszy Coger z sarkazmem.
-Jesteście w tym samym wieku?
-Kto? My i Kevin?
-Nie, ty i Bill.
-Jesteśmy bliźniakami- zaśmiał się Czarny.
-Ja jestem piętnaście minut starszy- wyszczerzył się Tom.
-Wkręcacie mnie!- rzuciła dziewczyna szeroko otwierając oczy. Wyglądało na to, że już zupełnie zapomniała o swoich zmartwieniach.
-Nie, naprawdę, jesteśmy bliźniakami. Jednojajowymi, żeby było zabawniej.
-Ale… przecież wy nie jesteście do siebie podobni- wyjąkała Anita.
-Przyjrzyj się dokładniej i nie sugeruj się moim kolorem włosów ani ubiorem Toma- powiedział Bill.
Dziewczyna patrzyła raz na jednego, a raz na drugiego. Przez chwilę panowała cisza, a potem westchnęła.
-Faktycznie, jesteście podobni, chociaż na pierwszy rzut oka nawet nie wyglądacie na braci. Jak poznaliście Kevina?
-Przez przypadek- powiedział Tom wzruszając ramionami.- Narobiłem w szkole trochę bałaganu i przeniesiono mnie do klasy, w której był on i połowa jego bandy. Zakolegowałem się z takim jednym Mateuszem, a on przedstawił mnie Kevinowi i jego kumplom. Żadna rewelacja.
-Chyba bardzo się polubiliście, skoro teraz mieszkacie razem.
Tom wybuchnął śmiechem, więc Mrozowska spojrzała na niego pytająco. Bill postanowił wyjaśnić zachowanie brata.
-Uhm, to wyglądało trochę inaczej. Widzisz, Tom i Kevin się nie znosili i od samego początku zachowywali się względem siebie jak dwa wściekłe psy.
-Serio- rzucił Tom widząc uniesione brwi dziewczyny.- Mati mnie przedstawiał, a Kevin nie chciał mi podać ręki i nazwał mnie „panienką”. I tak się zaczęło. Ale wiesz co? W liceum ani razu nie doszło do rękoczynów.
-Skakanie sobie do gardeł jest o wiele zabawniejsze, hm?- wtrącił szatyn wychodząc z łazienki w spodniach dresowych. Rzucił w Billa jakimś opakowaniem i usiadł obok niego.
-Co to jest?- spytał blondyn.
-Na blizny, lekarz mi to dał- wzruszył ramionami.
Anita patrzyła zaskoczona na Czarnego, który wyciągnął tubkę maści z opakowania i wycisnął trochę na plecy Zakrzewskiego, by potem spokojnie zacząć rozsmarowywać specyfik. Zdziwiło ją to, ponieważ szatyn w ogóle nie poprosił Billa o pomoc.
-Co ci się stało?- zapytała podchodząc do niego i oglądając jego plecy.
-Tom nasłał na mnie kilka potworów z wymiaru, do którego trafił przez przypadek z Billem i one omal nie rozszarpały mnie w tramwaju.
Zapadła cisza. Bliźniacy wpatrywali się w Zakrzewskiego z szeroko otwartymi oczami nie wierząc, że on naprawdę to powiedział. Tak po prostu wyjawił tajemnicę, którą oni starali się ukryć przed wszystkimi.
Mrozowska przez chwilę wpatrywała się w szatyna zdezorientowana, jednak po chwili zaczęła się śmiać.
-Niezłe poczucie humoru, Kevin. A na uczelni pozujesz na takiego wstrętnego sztywniaka…
Tom ocknął się i chrząknął udając, że się śmieje, chociaż brzmiało to bardziej, jakby się krztusił.
-On? Sztywniakiem? Pff! Akurat! To najbardziej rozrywkowy chłopak z naszego miasta. A tak w ogóle jeśli chodzi o rozrywkę… Bill, gdzie ta wódka?
-Właśnie, Kevin, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- rzekła Anita uśmiechając się lekko.
-Dzięki.
Bill zrobił głupią minę i wrócił do przerwanego zajęcia. Blizny Kevina nie były aż takie straszne, jak można by się tego spodziewać po odniesionych obrażeniach. W przeciągu kilku miesięcy powinny zniknąć bez śladu.
W międzyczasie Tom zniknął na chwilę w kuchni, jednak zaraz wrócił z dodatkowym kieliszkiem i literatką dla Anity.
-Czas zacząć imprezę- zaśmiał się.

Impreza nie była odpowiednią definicją tego, co działo się w mieszkaniu dziewiętnastolatków. Oni najzwyczajniej w świecie próbowali się… upić. Tom polewał równo wszystkim ciągle narzekając na to, że Bill pije jak baba. W końcu Czarny nie wytrzymał i zaproponował grę w karty.
-Ten, kto wygra, pije jeden kieliszek, a ten, kto przegra- dwa - powiedział z irytacją.
W ten oto sposób po dwóch godzinach Anita została upita do granic możliwości i ledwo była w stanie siedzieć prosto, a Bill spał na podłodze przytulając się do torby Kevina. Czarny był szczęściarzem, który prawie zawsze wygrywał, a Anita ciągle przegrywała jako jedyna grając uczciwie.
Tom siedział oparty o łóżko obok Billa i patrzył na Zakrzewskiego, który nie przejmując się chłodem otworzył okno i spokojnie palił papierosa.
-No, Kevin- zaczął blondyn z lekkim uśmiechem.- Jak ci się podobały urodziny w naszym wykonaniu?
Szatyn zerknął na niego, a potem znowu odwrócił wzrok patrząc przed siebie. Uwadze Toma jednak nie umknął uśmiech, który niespodziewanie pojawił się na twarzy młodszego brata.
Coger przez chwilę zastanawiał się intensywnie nad pewną kwestią, a potem powoli wstał i ruszył w kierunku jednej z szafek. Wyciągnął z niej rysunki namalowane od momentu przyjechania na studia i odszukał ten, który go w tej chwili interesował. Wepchnął resztę do szafki niedbale ją zatrzaskując, po czym z tym jednym, odpowiednim, podszedł do Zakrzewskiego. Chłopak akurat zamykał okno.
-Mam coś dla ciebie- powiedział Tom.
-Co?
Blondyn wyciągnął rękę z rysunkiem i wręczył go Kevinowi. Ten spojrzał na niego i uniósł lekko brwi wpatrując się w znajomą twarz na kartce. Lustrował wzrokiem swoją postawę i gitarę, na której grał.
-Niezły- stwierdził w końcu.
-Niezły? Tylko niezły?! Ty gnido, rysowałem go cztery godziny!- warknął Tom.
-Powieszę go nad łóżkiem, jeśli ma cię to uszczęśliwić- zaśmiał się Kevin niedbale machając rysunkiem.
Blondyn już miał mu powiedzieć coś głupiego, kiedy nagle usłyszał huk tuż za swoimi plecami. Odwrócił się zaskoczony i zobaczył Anitę leżącą na podłodze. Śmiała się jak wariatka.
Kevin westchnął, odłożył rysunek i podszedł do niej.
-Weź coś zrób z Billem, nie może spać na podłodze- mruknął szatyn łapiąc dziewczynę za nadgarstki i sadzając na podłodze.
Tom westchnął podchodząc do bliźniaka. Przez chwilę się zastanawiał, czy go obudzić, ale potem doszedł do wniosku, że to nie jest najlepszy pomysł. Westchnął i nachylił się chcąc go wziąć na ręce, ale Czarny wczepił się w torbę i nie chciał jej puścić.
-Cholera, Bill, nie denerwuj mnie- warknął blondyn.
Po chwili zmagania się z upartym bliźniakiem udało mu się wreszcie położyć go na łóżku. Odetchnął. Czarny może i był chucherkiem, ale ważył całkiem sporo. Rozebrał go i nakrył kołdrą. W tym samym czasie Kevin zajął się Anitą.
-Może połóżmy ich razem?- zaproponował Tom.
-Siadło ci na mózg?
-Przecież są zalani w trupa, nawet nie będą o tym wiedzieć. Jak oddamy im dwa łóżka, będziemy musieli spać razem.
- Ja jestem solenizantem, więc ja śpię na łóżku, a ty na podłodze. I po kłopocie.
Tom prychnął. Szybko się rozebrał i wpakował do swojego łóżka.
-Nigdzie się nie wybieram. Śpisz albo na podłodze, albo ze mną.
Kevin westchnął ciężko. Pogasił wszystkie światła i szybko się rozebrał.
-Dotknij mnie choćby palcem i już jesteś trupem- zastrzegł sobie Zakrzewski kładąc się na łóżku obok brata.
-Pff! To łóżko jest za wąskie, żeby było to możliwe.
-Idziesz jutro na uczelnię?
-Oczywiście, że nie! Ale głupie pytanie. A ty chcesz iść?
-Nie mam wyjścia, ja i Anita musimy przedstawić pewien projekt. Dobrze, że jest dopiero koło północy.
Tom zaśmiał się.
-Nie wiem, czy twoja laska da radę gdziekolwiek iść na takim kacu, jaki zapewne rano będzie miała.
-Nie ma wyjścia. I to nie jest moja laska.
-Jak to nie? Przecież ze wszystkich osób, które zna, wybrała akurat ciebie. To do ciebie zadzwoniła i spytała, czy ją przenocujesz. Pewnie już się z nią nie raz całowałeś.
-Ja…
Tom zachichotał, kiedy Kevin urwał gwałtownie wzdychając.
-Czyli miałem rację. Jak całuje?
-Nie twój interes- burknął Zakrzewski odwracając się plecami do blondyna.
Coger wywrócił oczami.
-Ale ty jesteś! Braciszek od siedmiu boleści. Nawet nie chcesz mi zdać relacji z takiego czegoś!
-Jesteś gorszy niż baba. Myślałem, że to Billy jest upierdliwy, ale ty bijesz go na głowę. Jesteś uparty jak osioł i…
-Ty też- wtrącił Coger.
-Nie przerywaj mi!- warknął szatyn.
-Przepraszam.
Zakrzewski jęknął cicho chowając głowę w poduszce, a Tom znowu zaczął się śmiać.
-Wiesz co? Nie jesteś aż takim wielkim dupkiem, jak na początku myślałem. Naprawdę- rzucił rozbawiony blondyn.
Kevin prychnął cicho.
-Jak myślisz, uda nam się załatwić demony?- spytał Coger nagle poważniejąc.
-Nie mam pojęcia. To wy macie to swoje bliźniacze coś tam i to wy byliście po tamtej stronie. Wiecie o wiele więcej niż ja i możecie się w to wczuć, ja mogę się sugerować jedynie tym, co mi powiedzieliście. Szanse na wyjście z tego cało są bardzo małe, wręcz znikome. I jedno jest pewne- sami na pewno nie damy sobie rady.
-Nie sądziłem, że jesteś takim pesymistą.
-Nie jestem pesymistą, tylko realistą. Z każdym jednym atakiem demony są coraz silniejsze, a my błądzimy jak dzieci we mgle. My…
-Pamiętasz, jak opowiadaliśmy ci o testach w Innym Świecie? W jednym miałem ciebie.
-Naprawdę? Aż tak mnie lubisz?
Tom przez chwilę nie odpowiadał myśląc intensywnie o tym, co wydarzyło się w Innym Świecie. Ten test… Nigdy go nie zapomni. Do tej pory nie wiedział, czy miała to być przestroga, czy może jego przewrażliwienie na punkcie Zakrzewskiego.
-W tym teście byłeś ty, Aleks, Fabian, Marcel i reszta. Między starymi magazynami na obrzeżach miasta, blisko naszej miejscówy, gnębiliście… Billa. Kopaliście go i nagle pojawiłem się ja. Zacząłem was wyzywać i kazałem wam go zostawić, ale nikt mnie nie słuchał, a ty… Powiedziałeś, że dasz mu spokój, jeśli zajmę jego miejsce. Nie jestem do końca pewny, pod jakim względem byłem wtedy testowany, ale zgodziłem się. Ty…- urwał.
-Co? Co zrobiłem?
-Dźgnąłeś mnie nożem.
-Uch, nieźle.
-Cztery razy, Kevin. Dźgnąłeś mnie nożem cztery razy. Raz w udo i trzy razy w brzuch.
-Naprawdę to zrobiłem?- spytał szatyn po chwili ciszy.
-Tak. A potem uciekłeś razem z resztą, a ja miałem dalszą część testu. Rany zniknęły. Ale… ból był niesamowity. Powiedz, byłbyś w stanie to zrobić? Nie teraz, ale przed całym tym bałaganem. Potrafiłbyś zadźgać mnie nożem? Tak szczerze, Kevin.
Znowu zapadła cisza. Tom z zapartym tchem czekał na odpowiedź szatyna samemu nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.
-Nie, Tom. Już mówiłem- nie jestem mordercą.
-Nawet gdybym cię mocno zdenerwował?
-Sama twoja obecność doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Zresztą, nadal tak jest.
-No, tak… Czyli jednak niepotrzebnie się przejmowałem?
-Mhm… Mam swoje zasady. Przede wszystkim nie noszę noża, tylko scyzoryk. I używam go tylko do obrony, nigdy do ataku, a już na pewno nie w celu zabicia kogoś, nawet takiego durnia jak ty.
-Nie jestem głupi- oburzył się Tom.
-Jasne- mruknął Kevin z irytacją.- Ty tylko inaczej myślisz.
-Nie lubię cię, idę spać- warknął Coger szturchając brata ręką i odwracając się do niego plecami. Po chwili ciszy blondyn dodał: - Dobranoc, gburze.
-Dobranoc, matole.

Wczesne wstawanie zawsze niezmiernie irytowało Kevina. Często marzył, żeby chodzić do szkoły w innym kraju. No, chociażby w Holandii, gdzie niby zaczynają naukę około godziny dziewiątej. Fakt, nie mógłby wagarować, bo tam od razu dzwonią do domu i pytają, dlaczego kogoś nie ma, ale znając jego charakter zapewne jakoś by to obszedł.
Zwlekł się z łóżka i mimo swojego niezadowolenia ze zdziwieniem stwierdził, że jednak ma całkiem dobry nastrój. Jego urodziny po raz pierwszy od jakichś ośmiu lat nie były niewypałem i był za to wdzięczny bliźniakom.
Szybko wziął prysznic i założył prezent od Cogerów chowając go pod szeroką koszulką. Ubrał spodnie i stanął przy swoim łóżku obserwując przez chwilę śpiącą Anitę. Wcale nie wyglądała słodko. Usta miała otwarte, była dziwnie powykręcana i skopała mu całą pościel. W dodatku na policzku odbił jej się jakiś wzorek, a włosy były rozczochrane jak u czarownicy.
I kto powiedział, że kobiety są piękne? Na pewno nie rano, kiedy jeszcze nie nałożą sobie tej tony świństwa na twarz. Albo w ogóle wszędzie.
Kevin nachylił się nad dziewczyną i zaczął nią lekko potrząsać.
-Wstawaj, księżniczko. Poddani czekają- burknął.
Anita otworzyła lekko oczy patrząc na niego nieprzytomnie.
-Która godzina?- zapytała niemrawo odwracając się na brzuch i chowając twarz w poduszce.
-Coś koło siódmej.
-No, to po co mnie budzisz? Daj mi spać!
-Nie ma mowy. Idziemy na uczelnię.
-Nigdy w życiu- wyburczała czarnowłosa.- Jak chcesz, to sobie idź, ja chcę spać.
-Jesteś pewna?
-Bardziej pewna już być nie mogę.
-Ok.
Zakrzewski nachylił się na Mrozowską i wziął ją na ręce, a potem poszedł w stronę łazienki.
-Co ty wyprawiasz?- spytała urażona.
Chłopak prychnął tylko cicho i wrzucił ją pod prysznic. Z premedytacją odkręcił kurek z zimną wodą i zamknął szybko kabinę od zewnątrz. Anita krzyknęła w pierwszej chwili i zerwała się próbując ją otworzyć, kiedy jednak jej się to nie udało, złapała za kurek i zakręciła wodę.
-Skoro już prysznic masz za sobą, radzę się pospieszyć. No, chyba że chcesz iść na zajęcia bez śniadania- powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z łazienki zamykając za sobą drzwi.
Poszedł do kuchni i zabrał się za robienie posiłku. Akurat stawiał wszystko na stole, kiedy dziewczyna weszła do kuchni mierząc go wściekłym wzrokiem.
-Czy tobie już zupełnie siadło na mózg? A może w ogóle go nie masz?! Co to miało być? Skoro mówię, że…- bulwersowała się Anita.
-Zamknij się. Siadaj i jedz.
-Nie chcę jajecznicy- warknęła siadając przy stole.
Zakrzewski wzruszył ramionami i zabrał się do konsumowania swojej porcji.
-Słyszałeś, co powiedziałam?!- zapytała podniesionym głosem.
-Oczywiście- odparł spokojnie.
-Przestań mnie ignorować!- krzyknęła.
-Zamknij się- powiedział szatyn patrząc dziewczynie w oczy.- Jest ranek, większość ludzi w tym bloku wciąż śpi, w tym Tom i Bill. Nie jesteś u siebie i nie zachowuj się jak rozkapryszony bachor. Jeżeli ci nie odpowiada przygotowane przeze mnie śniadanie, nie musisz go jeść.
-Po co mnie budziłeś?
-Masz u siebie w komputerze nasz projekt, był na dzisiaj.
-Co mnie obchodzi ten głupi projekt?!
-Mnie obchodzi. To wystarczy.
-Jesteś egoistą.
-Nie większym niż ty- odparł Kevin wzruszając ramionami.
Zapadła cisza. Anita w milczeniu przypatrywała się jedzącemu chłopakowi, po czym z westchnieniem zabrała się za swoją część.
Szatyn poczuł wibracje w kieszeni. Wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Zmarszczył brwi widząc na ekranie „Kasia”.
-Halo?
-Cześć, Kev.
-Cześć. Co jest?
-Mam do ciebie wielką prośbę. Mógłbyś wziąć moją zmianę w barze?
-Jasne. Stało się coś?
-Dopadł mnie jakiś wstrętny wirus. Całą noc wymiotowałam, nie mam sił iść do pracy, tylko bym pozarażała ludzi. Dasz sobie radę?
-Tak, nie ma sprawy.
-Dzięki, Kev, ratujesz mi życie.
-Tylko żołądek- mruknął z lekkim uśmiechem.
-Naprawdę dzięki. Jakoś ci to wynagrodzę, obiecuję.
-Trzymam za słowo. Do zobaczenia!
Zakrzewski rozłączył się i westchnął wracając do jedzenia. Nie było mu na rękę przyjmować tej zmiany, ale co miał zrobić? Naprawdę lubił Kasię. Była dla niego bardzo miła i pomagała w pierwszych dniach pracy. Gdyby nie ona, nie byłoby tak łatwo.
Zdał sobie sprawę, że lista osób, które toleruje, z każdym dniem się wydłuża. Zaczął patrzeć na ludzi mniej krytycznie.
Zmienił się.
Od samego początku wiedział, że przy Cogerach będzie mu ciężko utrzymać swoją maskę egoisty i twardziela, ale nie sądził, że tak szybko się złamie. Miękł. Czuł, że z każdym dniem coraz częściej się śmieje. Akceptował wady ludzi i starał się ich polubić, chociaż wcześniej tego nie robił. Wolał być sam, zawsze ukrywał swoją przeszłość i nigdy o niej nie rozmawiał. Udawał, że jest idiotą i w szkole pozwalał się tak postrzegać, dopóki nie przyszło mu zdawać matury. Robił wszystko, żeby ludzie trzymali się od niego z daleka. Koledzy, których miał, nic o nim nie wiedzieli. Kolegowali się, bo razem byli mocniejsi. Kevin nigdy się żadnemu nie zwierzał, nawet nie wiedzieli, że wychowywał się bez ojca.
Wszystko się zmieniło. Wyśpiewał bliźniakom całą swoją historię nie pomijając żadnych istotniejszych szczegółów. Odkrył się przed nimi i… zaufał im. Naprawdę zaufał. Oprócz Magdy byli jedynymi ludźmi, którym udało się go do tego skłonić. Zaakceptowali go takim, jakim był, bez żadnych pytań i reklamacji. Mógł się z nimi wygłupiać i nie obawiać się, że ktoś weźmie go za mięczaka. Dzięki nim nauczył się współpracować i dzielić obowiązkami.
-Nie śpij- powiedział Anita machając mu ręką przed oczami.
Kevin spojrzał na nią, a potem skupił się na talerzu. Dokończył posiłek i wstał odstawiając naczynie do zlewu. Przeciągnął się lekko i odwrócił do dziewczyny.
-Gotowa?- spytał.
-Na co?
-Na spotkanie z ojcem. Raczej nie będzie zachwycony tym, co zrobiłaś. No, chyba że ucieczki często ci się zdarzają.
-On mnie zabije- mruknęła.
-Weź bluzę Toma, może tak nie zmarzniesz. Idziemy.
W drodze do domu Mrozowskiej nie rozmawiali ze sobą. Szli spokojnie ignorując puch sypiący z nieba. Kevin schował ręce w kieszeniach kurtki. Doszedł do wniosku, że najwyższy czas wybrać się na zakupy. Wyglądało na to, że zima będzie sroga i jego adidasy jej nie wytrzymają. Poza tym, nie miał rękawiczek, czapki ani ciepłej kurtki. Skrzywił się na myśl o wydawaniu pieniędzy, ale w końcu nie było wyjścia. Nie chciał zamienić się w lodową rzeźbę przez głupotę, a kuszenie bakterii też nie przypadło mu specjalnie do gustu.
Gdy już byli w środku, Anita ściągnęła buty i poszła po schodach do swojego pokoju. Kevin czekał na nią przy wejściu. Akurat kiedy czarnowłosa zniknęła, z salonu wyszedł jakiś mężczyzna. Był trochę niższy od Zakrzewskiego, miał czarne kręcone włosy przyprószone siwizną i niebieskie oczy. Miał na sobie dobrze skrojony, szary garnitur. Patrzył na niego jak typowy snob. To musiał być ojciec Michała i Anity, nie było innej opcji.
-Dzień dobry- powiedział spokojnie szatyn.
Nieznajomy uniósł brwi i podszedł bliżej. Zmierzył krytycznym wzrokiem ciuchy gościa, a potem jego spojrzenie spoczęło na twarzy dziewiętnastolatka.
-Dzień dobry- przeciągnął z zastanowieniem.- Przyszedłeś do Michała?
-Nie. Z Anitą.
Coś błysnęło w oczach mężczyzny i momentalnie Kevin miał wrażenie, że w pomieszczeniu zrobiło się zimno. Uniósł brwi patrząc odważnie w niebieskie oczy.
-Jak się nazywasz?
-Jestem Kevin- mruknął.
-Kevin, a dalej?
-Zakrzewski. A pan?
-Szymon Mrozowski. To przez ciebie moja córka uciekła z domu.
Szatyn spojrzał na niego pytająco.
-Nie patrz się tak. To przez ciebie uciekła.
-Nic nie zrobiłem- powiedział spokojnie.
Miał już dość tego, że cokolwiek by się nie stało, zawsze wszyscy winili jego.
-Nic? Nastawiasz ją przeciwko bratu, odkąd się pojawiłeś, ciągle się kłócą. Michał opowiadał mi o tobie. Zastanawiam się, jakim cudem w ogóle dostałeś się na tą uczelnię. Ktoś taki jak ty nie powinien mieć prawa się na niej uczyć.
W głosie mężczyzny słychać było niesmak i pogardę. Kevin zacisnął mocno szczęki patrząc na Szymona z chłodnym opanowaniem, chociaż w środku cały się gotował. Nie odpowiedział wiedząc, że zwyczajnie by mu nawtykał. A nie chciał zniżać się do poziomu, na którym mężczyzna go widział.
-Co, nic mi nie odpowiesz?- zaśmiał się sztucznie Mrozowski.
Kevin cały czas patrzył mu chłodno w oczy. Powtarzał sobie w myślach, że nie może dać się sprowokować. Nie komuś takiemu.
-Powiedz szczerze, dostałeś się na tą uczelnię po znajomości? Przyznaj się!
Zakrzewski odwrócił głowę w bok nie chcąc patrzeć na tego wstrętnego snoba. Miał nadzieję, że Anita szybko przyjdzie i będzie mógł sobie pójść. Nie należał do osób pozwalających siebie poniżać, a każda niesprawiedliwa uwaga sprawiała, że po prostu się wściekał. Źle znosił nieuzasadnioną krytykę i był gotowy rzucić się z pięściami na każdego, kto tylko zalazł mu za skórę.
-Dostałem się tam, bo dobrze zdałem maturę- rzucił szatyn wzruszając ramionami.
Zdecydował, że nie pokaże po sobie, jak bardzo ubodły go słowa nieznajomego.
-Dobrze? Akurat.
-Co on tutaj robi?
Kevin westchnął ciężko. Jeszcze tylko tego gogusia brakowało!
Spojrzał z niechęcią na Michała.
-Przyszedł z Anitą- rzucił mężczyzna.
-Co?! No, chyba żartujesz! Moja siostra spędziła u ciebie noc?!
Zakrzewski wzruszył ramionami.
-Co za idiotka! Jak może zadawać się z taką hołotą?
-Licz się ze słowami.
Wracaj tu, pomyślał Kevin tupiąc niecierpliwie nogą. Chciał już iść. Uwagi padające na jego temat puszczał mimo uszu koncentrując się na szczycie schodów. Gdy ujrzał tam Anitę, od razu odwrócił głowę. Całe szczęście, że wreszcie przyszła!
-Moglibyście przestać go obrażać?- spytała zbiegając ze schodów.
-A może tak „dzień dobry, przepraszam, że uciekłam, to się więcej nie powtórzy?”- podsunął sucho Szymon.
-Jestem już dorosła i sama sobie świetnie radzę. Kevin jest moim gościem i nie życzę sobie, żebyście go obrażali. Radziłabym się do niego przyzwyczaić.
-Niby dlaczego?!- spytał Michał czerwieniejąc na twarzy.
-Bo to mój chłopak i będzie częstym gościem w tym domu- powiedziała dobitnie.
Kevin miał wrażenie, że Michał i Szymon zaraz dostaną ataku apopleksji, więc z cichym westchnieniem odwrócił się w stronę drzwi. Bez słowa wyszedł na dwór i od razu odpalił sobie papierosa. On i Anita razem? Jeszcze czego! Nie potrzeba mu takiej wariatki na głowie!
Czarnowłosa wyszła z domu i podeszła do niego z kwaśną miną. Stanęła na palcach i pocałowała go mocno w usta, a potem złapała za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę bramy.
-Co ty…- zaczął, ale nie pozwoliła mu dokończyć.
-Gapią się, a ty jesteś moim chłopakiem, nie?
-Zrobiłaś to specjalnie, żeby nie dostać bury za ucieczkę z domu.
Anita uśmiechnęła się lekko.
-Widzę, że nie tak łatwo jest wyprowadzić cię w pole. Cóż, oni dali się na to nabrać. Będziesz musiał od czasu do czasu do mnie wpadać i podnieść ciśnienie mojemu bratu i ojcu.
-Nie, dzięki. Wystarczy mi, że muszę spotykać twojego braciszka na uczelni.
-Michał nie jest zły. Nie patrz się tak, mówię poważnie. To ojciec robi z niego takiego dupka. Chce, żeby syn poszedł w jego ślady i nie przyjmuje do wiadomości, że on może mieć własne pragnienia i ambicje. Michał nie potrafi mu odmówić i robi wszystko w taki sposób, aby ojciec był zadowolony. Dlatego nie przejmuj się, kiedy ci dogryza. Wydaje mi się, że on ci zazdrości.
-Michał?- spytał Kevin zaciągając się papierosem.- Czego on może mi zazdrościć?
-Wolności.
-Co?
-W jego oczach jesteś wolny jak ptak. Ubierasz się jak chcesz, palisz papierosy i jesteś panem swojego życia. On też by tak chciał. Całe dnie spędza w garażu i gra na perkusji, bo to jedyne, co robi z własnej, nieprzymuszonej woli. Odkąd pamiętam Michał marzył o założeniu zespołu i zrobieniu kariery muzycznej, ale nasz ojciec uważa, że to zajęcie dla frajerów.
-Dla frajerów? Michael Jackson jest dla niego frajerem?
Dziewczyna wzruszyła ramionami przyglądając się palącemu chłopakowi.
-Słyszałam, że ty też grasz na gitarze- powiedziała.
-Nie mam gitary.
-Wiem, zniszczyła ci się.
-Który ci się wygadał?
-Em, a czy to ważne? Dobry jesteś?
-Najlepszy- rzucił z cwaniackim uśmiechem. Wyrzucił peta w kupkę śniegu.
-I skromny- dorzuciła Anita z sarkazmem.- Umiesz śpiewać?
-Może.
Czarnowłosa wywróciła oczami.
Na uczelni było jak zawsze- chociaż pogoda nie dopisywała, studenci byli w dobrych nastrojach wesoło paplając o zbliżających się świętach. Wszyscy już zapomnieli o tragicznej śmierci profesora i tym, że może im grozić niebezpieczeństwo. Kevin zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę inni są względnie bezpieczni. To on i Cogerowie muszą uważać na swój tyłek, inaczej mogą mieć poważne problemy.
Michał przez całe dwa wykłady rzucał mu mordercze spojrzenia. Zakrzewski powoli tracił do niego cierpliwość i zastanawiał się, czy nie rozwiązać tej sprawy za pomocą pięści. Znosił tego przygłupa już jakieś trzy miesiące i nawet to, co powiedziała o nim Anita, nie miało w tej chwili znaczenia. Zdecydował, że jeszcze trochę się wstrzyma i jeśli nadal będzie się go czepiał z byle powodu, to zwyczajnie mu wpieprzy. Jego dwoma kolegami się nie przejmował, w końcu już raz ich załatwił.
Na przerwie między jednym wykładem a ćwiczeniami poszedł do toalety załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Gdy już mył ręce i spojrzał w lustro, zamarł przerażony.
Tuż za nim stał demon i chociaż nie miał oczu Kevin czuł, że jest obserwowany. Szybko obejrzał się do tyłu, jednak nikogo nie zobaczył. Zamiast tego na ścianach dostrzegł krwawe napisy. Cofnął się przerażony.
„Chcemy waszej krwi”, głosił jeden tuż na wprost Zakrzewskiego. Szatyn wpatrywał się w niego jak zahipnotyzowany nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to widzi. Jego serce biło jak oszalałe ze strachu. Krew? Dlaczego akurat krew? Czy to oznacza, że chcą ich zabić i nie odpuszczą, dopóki im się to nie uda?
Szybko odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni zerkając na inną ścianę.
„Wydaj nam Toma i Billa Cogerów, a oszczędzimy twoją duszę, Kevinie Zakrzewski”, głosił drugi.
Szatyn przełknął głośno ślinę. Znowu spojrzał niepewnie w lusterko. Czarny demon nadal odbijał się tuż przy nim, a jednak obok nikogo nie było, przynajmniej on nic nie widział. Nagle coś jakby uderzyło w lusterko i odłamki szkła poleciały na wykafelkowaną podłogę i do zlewu.
-Czego wy ode mnie chcecie, do cholery?- spytał ze złością.
Na drzwiach kabin zaczęły się pojawiać kolejne krwawe napisy.
„Oddaj nam Cogerów.”
„Przyprowadź ich do nas, a oszczędzimy twoją duszę.”
„ Chcemy bliźniaczej krwi.”
Kevin wpatrywał się w te trzy napisy z przerażeniem. Nawet nie zauważył, że do łazienki ktoś wszedł.
-Znowu ty?
Zakrzewski nie odezwał się patrząc w jedno miejsce. Oddychał szybko.
-Hej, mówię do ciebie!
Ktoś potrząsnął szatyna za ramię i niemal w tej samej chwili coś złapało go za drugie. Kevin spojrzał na Michała z lekkim zaskoczeniem. W ułamku sekundy jakaś siła odepchnęła Zakrzewskiego od rówieśnika i cisnęła nim o kolejne lusterko, które zbiło się z głośnym hukiem. Chłopak jęknął, kiedy spadł na podłogę tłukąc sobie boleśnie biodro, udo i bark. Skulił się i jęknął cicho czując przeszywający ból.
-Kevin?- odezwał się niepewnie Michał. Podszedł do kulącego się chłopaka i kucnął przy nim. Dotknął delikatnie jego ramienia.
Zakrzewski sapnął cicho i dźwignął się z podłogi. Przytrzymał się zlewu i z lekką pomocą rówieśnika stanął na nogi. Odetchnął głęboko i przymknął oczy zastanawiając się, co to w ogóle miało być. Szybko jednak musiał o tym zapomnieć i skupić się na swoim wrogu, w końcu Michał był światkiem niezwykłego zdarzenia.
-Widziałeś te napisy?- spytał.
-Co? Jakie napisy? Zwariowałeś?! Co to było? Odrzuciło cię ode mnie jak…
-Wydawało ci się. Odczep się!- Kevin odepchnął od siebie chłopaka i na lekko chwiejnych nogach wyszedł z łazienki.
Wyglądało na to, że nieuchronnie zbliżali się do końca. Demony zdecydowanie dążyły do tego, aby to wszystko zakończyć. Pozostawało tylko pytanie, jak chcą to zrobić. Sądząc po napisach zaczynał się domyślać.


***
Jak zdałam sobie sprawę, kiedy ostatnio wrzuciłam na bloga rozdział tego opowiadania, to złapałam się za głowę o.O
Następny postaram się dodać szybciej. Tekst niesprawdzony i do końca zostało jeszcze około 100 stron w Wordzie pisanych 12 Times New Roman, czyli... sporo. Cały "Czarny" ma niewiele więcej.
Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. Rany teraz to się narobiło. Ale mam nadzieje że Kevin mimo wszystko nie zdradzi bliźniaków. Pozdrawiam i czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak jest zrobione to, że na głównej każdy post jest zwijany i trzeba kliknąć - czytaj dalej? Też chcę zrobić coś takiego na blogu również na blogspocie, ale nie wiem jak ;;;;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)