Bill odetchnął, kiedy zobaczył tort. Na szczęście mimo
złożenia późnego zamówienia, ciasto dostarczono na czas. Czarny wykopał
bliźniaka do supermarketu z bardzo długą listą rzeczy do kupienia, a sam szybko
wyskoczył do wypożyczalni i zapłacił fortunę za najróżniejsze filmy. W drodze
powrotnej wdepnął do sklepu i kupił Kevinowi srebrny naszyjnik z literką „K”
przebitą strzałą. Prezent trochę oklepany, ale kupienie czegoś takiej osobie
jak Kevin jest naprawdę trudne.
Gdy już był w mieszkaniu, Tom wypakowywał zakupy na stole
żując coś zawzięcie.
-Świetnie. Mam filmy i prezent. Pomóż mi w pokoju-
powiedział Bill odgarniając włosy z twarzy.
Policzki miał czerwone od zimna, Tom zresztą
też. Czarny
jednak był podekscytowany perspektywą tego, co chciał przygotować. Mieli kilka
godzin, które Kevin spędzał akurat w pracy. Widział niechęć i irytację
bliźniaka, ale miał dziwne wrażenie, że Tom się zgrywa.
-Czemu my musimy się tak dla niego starać?- spytał
naburmuszony blondyn.- On nam nawet nie złożył życzeń. My się umówiliśmy, że
nie dajemy sobie prezentów na urodziny, ale o nim mowy nie było.
-Marudzisz. Skoro tak bardzo go nie lubisz, to chyba nie
chcesz być taki sam jak on?- spytał Bill splatając ręce na piersi i unosząc
brwi.
Tom syknął coś ze złością i poszedł do pokoju, a Czarny za
nim. We dwóch szybko przygotowali resztą. Przestawili stolik i telewizor tak,
aby stał na wprost łóżka. Podłączyli DVD i sprawdzili wszystkie filmy. Potem
przygotowali jedzenie i wódkę. Tom odmówił robienia czegokolwiek dla
Zakrzewskiego, więc Bill poszedł na ustępstwo i zgodził się na alkohol.
Był już wieczór, kiedy drzwi otworzyły się i pojawił się w
nich Kevin.
-Ale ziąb- rzucił ściągając buty i kurtkę.- Co… O, cholera!
Bliźniacy stanęli obok siebie i z szerokimi uśmiechami
patrzyli na zszokowanego brata. Szatyn zrobił krok do przodu i zapalił światło
w pokoju jakby nie wierzył, że to, co widzi, naprawdę się dzieje.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- powiedzieli
zgodnie Cogerowie.
-Skąd… Tom?
-Jasne, gburze. Bill groził mi widelcem, musiałem mu
powiedzieć, kiedy się urodziłeś- rzekł blondyn.
Ku zdziwieniu młodszego Cogera, jego uśmiech był naprawdę
szczery. Tom co prawda narzekał, że musi się starać dla Zakrzewskiego, ale
teraz zachowywał się, jakby mu zależało. Bill wolał tego nie komentować. Podał
szatynowi pudełeczko z prezentem.
-Proszę, to dla ciebie. Nie wiemy, co lubisz, ale… No,
otwórz. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Kevin nadał był w szoku. Wziął prezent odruchowo i niepewnie
go rozpakował.
Z nieprzeniknioną twarzą przyglądał się naszyjnikowi.
Dotknął literki opuszkami palców nadal uparcie się w nią wpatrując.
Bliźniacy stali niepewni i przestępowali z nogi na nogę. Byli
ciekawi, czy ich bratu się spodoba to, co dostał. Co prawda nie dali mu
niewiadomo czego, ale Kevina ciężko było rozszyfrować. Naszyjnik był więc chyba
odpowiedni.
Mina Zakrzewskiego mówiła jednak coś zupełnie innego i obaj
chłopacy zwątpili.
I nagle… Kevin uśmiechnął się. Naprawdę uśmiechnął. Spojrzał
na zdenerwowanych bliźniaków i przewrócił oczami.
-Dziękuję- powiedział.- Jest świetny.
Bill podskoczył zadowolony i rzucił się na szatyna ściskając
go. Tom z kpiącym uśmiechem ruszył w jego ślady.
-Wszystkiego najlepszego, palancie- rzucił blondyn.
-Dzięki. Akurat dzisiaj wybaczę ci tą zniewagę.
-Nie słuchaj go, bardzo się starał, żeby wszystko fajnie
przygotować- zaśmiał się Bill.
-Dobra, to skoro czułości mamy za sobą, jedzmy. Bill nie
pozwolił mi nawet wszamać serka- mruknął Tom obrażony.
-Oj tam, nie przesadzaj. Nie umarłeś od tego. Chodźcie.
Chłopacy podeszli do stołu, na którym stał tort i zanieśli
go do pokoju. Czarny uśmiechał się lekko widząc miny, jakie robił szatyn. Chyba
nie spodziewał się, że ktoś w ogóle będzie pamiętał o jego urodzinach.
-Macie jakąś manię z naszyjnikami?- spytał Kevin obserwując,
jak Bill zapala świeczki.
-Nie marudź. Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. Nie,
żebym ci coś sugerował, ale jeśli poprosisz o moją śmierć, zginiesz. W kolejce
do piekła trochę się stoi i jak cię znajdę to zepchnę cię… gdzieś. Jak w Dragon
Ball. Jasne?- rzekł Tom.
-Jasne.
-To teraz życzenie.
Kevin w ogóle się nie zastanawiał. Od razu nabrał powietrza
i zdmuchnął wszystkie świeczki.
-Co sobie pomyślałeś?- spytał podejrzliwie starszy Coger.
-Jak ci powiem, to się nie spełni.
-Nie bądź taki, powiedz!- poprosił Tom, ale szatyn tylko
pokiwał przecząco głową.
-No, i dobra! Już cię nie lubię!
-Też cię kocham- mruknął Kevin biorąc od Billa nóż.
-Ja tylko żartowałem- rzucił blondyn widząc ostre narzędzie
w ręce Zakrzewskiego.
Chłopak zaśmiał się tylko cicho i przystąpił do krojenia
tortu. Podał braciom po kawałku i razem usiedli przed telewizorem objadając
się. Wspólnie wybrali film i zaczęli go oglądać. Ustalili, że następnego dnia
nie idą na uczelnię. W duchu Kevin dziękował, że wymienił się z Anitą numerami.
W pewnym momencie Tom otworzył szeroko usta wpatrując się w
ekran. Odruchowo wziął na łyżeczkę trochę tortu i chciał to zjeść, jednak ręka
mu zadrżała i kawałek ciasta wrócił na talerzyk chlapiąc jego i siedzącego obok
Kevina. Szatyn spojrzał na brata z irytacją.
-Jesz jak prosię- rzucił, chociaż w jego głosie nie było
złości, lecz jakaś nutka podpadająca pod rozbawienie.
-To ty umazałeś się tortem, nie ja.
-Nie umazałem się tortem!- zaprotestował Zakrzewski.
-Umazałeś- wtrącił się Bill przyglądając jego twarzy.- O,
tutaj- dodał dotykając palcem kącika jego ust.
Wypadki potoczyły się bardzo szybko. Nim któryś z bliźniaków
zdążył zareagować, już miał na twarzy sporą część tortu z talerzyka. Kevin z
zadowoloną miną patrzył to na jednego, to na drugiego i z uśmiechem oblizywał
palce.
-I kto teraz jest umazany tortem?- spytał zadziornie.
-Jak śmiesz… - zaczął Tom wręcz trzęsąc się z oburzenia.
Zakrzewski wybuchnął śmiechem patrząc to na Toma, to na
Billa. Obaj mieli całą twarz w cieście. Odznaczały im się jedynie brązowe oczy
co chwilę przysłaniane powiekami.
-Nie daruję ci tego!- warknął blondyn podciągając rękawy
bluzy i dając Kevinowi sygnał, że zaraz go uderzy.
O, nie, nie ma mowy, pomyślał Bill i uśmiechnął się lekko.
Wziął do ręki talerzyk z tortem szatyna i przycisnął go do jego twarzy. Tom
wybuchnął śmiechem zwijając się w kulkę. Kiedy Czarny zabrał talerzyk i
spojrzał na ubrudzoną twarz Zakrzewskiego, sam miał ochotę się roześmiać.
Zupełnie zapomnieli o filmie. Szatyn rzucił się na młodszego
Cogera i zaczął rozcierać mu ciasto na twarzy, szyi, we włosy i na ubraniu. Tom
wykrzyczał coś głupiego i rzucił się na Kevina. Bill tylko jęknął przygnieciony
przez dwóch braci, lecz szybko jedną ręką sięgnął do reszty tortu stojącego na
stoliku i nabrał całą garść, po czym pacnął to wszystko na włosy Zakrzewskiego.
Ten parsknął cicho, a po chwili został również zaatakowany w taki sposób przez
Toma.
-Dwóch na jednego? Oszukujecie!- powiedział z uśmiechem
samemu biorąc do rąk tort i próbując jakoś dać sobie radę z bliźniakami.
Tarzali się po podłodze smarując się ciastem i śmiejąc do
rozpuku. Bill nawet nie chciał myśleć o tym, kto będzie to sprzątał. Po prostu
świetnie się razem bawili nie przejmując się niczym, nawet tym, że jakiś sąsiad
zaczął pukać czymś w sufit, żeby ich uciszyć. We włosach, na twarzy i ubraniach
mieli pozostałości po naprawdę pysznym torcie, który, co tu dużo mówić, marnie
skończył.
Przestali się wygłupiać, kiedy zabrakło im amunicji. Leżeli
na podłodze chichocząc jak dzieci z przedszkola.
-Jesteśmy cali uświnieni, masakra- westchnął Tom unosząc się
na łokciach i patrząc na dwóch pozostałych braci.
-Ja nie będę tego sprzątał- zastrzegł sobie od razu Bill.
Kevin tylko westchnął wciąż się uśmiechając.
-Wygrałem!- rzucił.
-Wcale nie!- zaprzeczył od razu Czarny.
Nagle zadzwonił telefon.
-To mój- rzucił Zakrzewski na czworaka podchodząc od łóżka i
biorąc swoją komórkę do ręki.- Cholera, jestem cały brudny. Halo?... Cześć…
Jaką?... Ee, nie wiem. Zaczekaj chwilę…
Bliźniacy spojrzeli na siebie zdziwieni.
-To Anita- rzucił Kevin z westchnieniem.- Pokłóciła się z
ojcem i uciekła z domu, nie ma gdzie przenocować. Pyta się, czy może przyjść do
nas?
-Jasne- powiedział Bill.
-Możesz przyjść- powiedział szatyn do telefonu.- Tak, nie
martw się…
Podał dziewczynie adres i rozłączył się.
-Będzie za dziesięć minut- powiedział i nagle dotarł do
niego sens wypowiedzianych słów.
Bracia spojrzeli na siebie przerażeni, a potem zerwali się
na równe nogi i szybko zaczęli sprzątać cały bałagan. Akurat skończyli
doprowadzać pokój do względnego porządku, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Przez
chwilę kłócili się, kto otworzy, a potem bliźniacy wypchnęli Kevina na
korytarz. Cała trójka wciąż była brudna od ciasta, jednak mieli za mało czasu,
żeby wziąć prysznic.
Bliźniacy popychając się wbiegli do łazienki i zamknęli się
od środka.
-Uch, było blisko- stwierdził Tom wzdychając.
Bill kiwnął głową i zaczął się rozbierać.
-Musimy się szybko wykąpać i iść do Kevina.
-Ok.
Obaj w rekordowym tempie wzięli prysznic i ubrani jedynie w
bokserki, weszli do pokoju. Korzystając z tego, że szatyn zaprowadził
dziewczynę do kuchni, ubrali się i poszli przywitać gościa.
Bill zdziwił się widząc, że oczy Anity są podpuchnięte, a
ona cała drży popijając gorącą herbatę.
-Cześć!- rzucił Tom z uśmiechem.
-Hej- powiedziała cicho.
-Czemu płaczesz?- zapytał Czarny podchodząc do Mrozowskiej.
-Nie chcę o tym mówić.
Kevin wyszedł z kuchni i bliźniacy zostali sami z
dziewczyną. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, Cogerowie nie wiedzieli,
jak powinni się zachować. Po raz pierwszy zostali zostawieni na pastwę losu
zapłakanej rówieśniczce.
-Chodź do pokoju, tam będzie nam wygodniej- zaproponował w
końcu blondyn wychodząc z kuchni.
-Przepraszam, że tak zwalam się wam na głowę…- westchnęła
Anita siadając na łóżku Billa.
-Nie ma sprawy. Poczęstowalibyśmy cię tortem, ale już się
skończył- powiedział Tom.- No, chyba że chcesz spróbować trochę z policzka
Kevina, o ile jeszcze się nie umył.
Mrozowska zarumieniła się mocno słysząc sugestię Cogera, ale
nic nie odpowiedziała.
-Daj spokój, peszysz ją- mruknął Bill.
-To duża dziewczynka.
-Tom…
-Ktoś miał dzisiaj urodziny?- wtrąciła Mrozowska.
-Kevin- rzekli zgodnie bliźniacy.
-Naprawdę? I nic mi nie powiedział?
-Nam też nie powiedział, Tom zna go od dłuższego czasu i
Kevin zdążył mu już wbić tą datę do głowy- rzucił Czarny z lekkim uśmiechem.
-Ale zabawne!- mruknął starszy Coger z sarkazmem.
-Jesteście w tym samym wieku?
-Kto? My i Kevin?
-Nie, ty i Bill.
-Jesteśmy bliźniakami- zaśmiał się Czarny.
-Ja jestem piętnaście minut starszy- wyszczerzył się Tom.
-Wkręcacie mnie!- rzuciła dziewczyna szeroko otwierając
oczy. Wyglądało na to, że już zupełnie zapomniała o swoich zmartwieniach.
-Nie, naprawdę, jesteśmy bliźniakami. Jednojajowymi, żeby
było zabawniej.
-Ale… przecież wy nie jesteście do siebie podobni- wyjąkała
Anita.
-Przyjrzyj się dokładniej i nie sugeruj się moim kolorem
włosów ani ubiorem Toma- powiedział Bill.
Dziewczyna patrzyła raz na jednego, a raz na drugiego. Przez
chwilę panowała cisza, a potem westchnęła.
-Faktycznie, jesteście podobni, chociaż na pierwszy rzut oka
nawet nie wyglądacie na braci. Jak poznaliście Kevina?
-Przez przypadek- powiedział Tom wzruszając ramionami.-
Narobiłem w szkole trochę bałaganu i przeniesiono mnie do klasy, w której był
on i połowa jego bandy. Zakolegowałem się z takim jednym Mateuszem, a on
przedstawił mnie Kevinowi i jego kumplom. Żadna rewelacja.
-Chyba bardzo się polubiliście, skoro teraz mieszkacie
razem.
Tom wybuchnął śmiechem, więc Mrozowska spojrzała na niego
pytająco. Bill postanowił wyjaśnić zachowanie brata.
-Uhm, to wyglądało trochę inaczej. Widzisz, Tom i Kevin się
nie znosili i od samego początku zachowywali się względem siebie jak dwa
wściekłe psy.
-Serio- rzucił Tom widząc uniesione brwi dziewczyny.- Mati
mnie przedstawiał, a Kevin nie chciał mi podać ręki i nazwał mnie „panienką”. I
tak się zaczęło. Ale wiesz co? W liceum ani razu nie doszło do rękoczynów.
-Skakanie sobie do gardeł jest o wiele zabawniejsze, hm?-
wtrącił szatyn wychodząc z łazienki w spodniach dresowych. Rzucił w Billa
jakimś opakowaniem i usiadł obok niego.
-Co to jest?- spytał blondyn.
-Na blizny, lekarz mi to dał- wzruszył ramionami.
Anita patrzyła zaskoczona na Czarnego, który wyciągnął tubkę
maści z opakowania i wycisnął trochę na plecy Zakrzewskiego, by potem spokojnie
zacząć rozsmarowywać specyfik. Zdziwiło ją to, ponieważ szatyn w ogóle nie
poprosił Billa o pomoc.
-Co ci się stało?- zapytała podchodząc do niego i oglądając
jego plecy.
-Tom nasłał na mnie kilka potworów z wymiaru, do którego
trafił przez przypadek z Billem i one omal nie rozszarpały mnie w tramwaju.
Zapadła cisza. Bliźniacy wpatrywali się w Zakrzewskiego z
szeroko otwartymi oczami nie wierząc, że on naprawdę to powiedział. Tak po
prostu wyjawił tajemnicę, którą oni starali się ukryć przed wszystkimi.
Mrozowska przez chwilę wpatrywała się w szatyna
zdezorientowana, jednak po chwili zaczęła się śmiać.
-Niezłe poczucie humoru, Kevin. A na uczelni pozujesz na
takiego wstrętnego sztywniaka…
Tom ocknął się i chrząknął udając, że się śmieje, chociaż
brzmiało to bardziej, jakby się krztusił.
-On? Sztywniakiem? Pff! Akurat! To najbardziej rozrywkowy
chłopak z naszego miasta. A tak w ogóle jeśli chodzi o rozrywkę… Bill, gdzie ta
wódka?
-Właśnie, Kevin, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin-
rzekła Anita uśmiechając się lekko.
-Dzięki.
Bill zrobił głupią minę i wrócił do przerwanego zajęcia.
Blizny Kevina nie były aż takie straszne, jak można by się tego spodziewać po
odniesionych obrażeniach. W przeciągu kilku miesięcy powinny zniknąć bez śladu.
W międzyczasie Tom zniknął na chwilę w kuchni, jednak zaraz
wrócił z dodatkowym kieliszkiem i literatką dla Anity.
-Czas zacząć imprezę- zaśmiał się.
Impreza nie była odpowiednią definicją tego, co działo się w
mieszkaniu dziewiętnastolatków. Oni najzwyczajniej w świecie próbowali się…
upić. Tom polewał równo wszystkim ciągle narzekając na to, że Bill pije jak
baba. W końcu Czarny nie wytrzymał i zaproponował grę w karty.
-Ten, kto wygra, pije jeden kieliszek, a ten, kto przegra-
dwa - powiedział z irytacją.
W ten oto sposób po dwóch godzinach Anita została upita do
granic możliwości i ledwo była w stanie siedzieć prosto, a Bill spał na
podłodze przytulając się do torby Kevina. Czarny był szczęściarzem, który
prawie zawsze wygrywał, a Anita ciągle przegrywała jako jedyna grając uczciwie.
Tom siedział oparty o łóżko obok Billa i patrzył na
Zakrzewskiego, który nie przejmując się chłodem otworzył okno i spokojnie palił
papierosa.
-No, Kevin- zaczął blondyn z lekkim uśmiechem.- Jak ci się
podobały urodziny w naszym wykonaniu?
Szatyn zerknął na niego, a potem znowu odwrócił wzrok
patrząc przed siebie. Uwadze Toma jednak nie umknął uśmiech, który
niespodziewanie pojawił się na twarzy młodszego brata.
Coger przez chwilę zastanawiał się intensywnie nad pewną
kwestią, a potem powoli wstał i ruszył w kierunku jednej z szafek. Wyciągnął z
niej rysunki namalowane od momentu przyjechania na studia i odszukał ten, który
go w tej chwili interesował. Wepchnął resztę do szafki niedbale ją
zatrzaskując, po czym z tym jednym, odpowiednim, podszedł do Zakrzewskiego.
Chłopak akurat zamykał okno.
-Mam coś dla ciebie- powiedział Tom.
-Co?
Blondyn wyciągnął rękę z rysunkiem i wręczył go Kevinowi.
Ten spojrzał na niego i uniósł lekko brwi wpatrując się w znajomą twarz na
kartce. Lustrował wzrokiem swoją postawę i gitarę, na której grał.
-Niezły- stwierdził w końcu.
-Niezły? Tylko niezły?! Ty gnido, rysowałem go cztery
godziny!- warknął Tom.
-Powieszę go nad łóżkiem, jeśli ma cię to uszczęśliwić-
zaśmiał się Kevin niedbale machając rysunkiem.
Blondyn już miał mu powiedzieć coś głupiego, kiedy nagle
usłyszał huk tuż za swoimi plecami. Odwrócił się zaskoczony i zobaczył Anitę
leżącą na podłodze. Śmiała się jak wariatka.
Kevin westchnął, odłożył rysunek i podszedł do niej.
-Weź coś zrób z Billem, nie może spać na podłodze- mruknął
szatyn łapiąc dziewczynę za nadgarstki i sadzając na podłodze.
Tom westchnął podchodząc do bliźniaka. Przez chwilę się
zastanawiał, czy go obudzić, ale potem doszedł do wniosku, że to nie jest
najlepszy pomysł. Westchnął i nachylił się chcąc go wziąć na ręce, ale Czarny
wczepił się w torbę i nie chciał jej puścić.
-Cholera, Bill, nie denerwuj mnie- warknął blondyn.
Po chwili zmagania się z upartym bliźniakiem udało mu się
wreszcie położyć go na łóżku. Odetchnął. Czarny może i był chucherkiem, ale
ważył całkiem sporo. Rozebrał go i nakrył kołdrą. W tym samym czasie Kevin
zajął się Anitą.
-Może połóżmy ich razem?- zaproponował Tom.
-Siadło ci na mózg?
-Przecież są zalani w trupa, nawet nie będą o tym wiedzieć.
Jak oddamy im dwa łóżka, będziemy musieli spać razem.
- Ja jestem solenizantem, więc ja śpię na łóżku, a ty na
podłodze. I po kłopocie.
Tom prychnął. Szybko się rozebrał i wpakował do swojego
łóżka.
-Nigdzie się nie wybieram. Śpisz albo na podłodze, albo ze
mną.
Kevin westchnął ciężko. Pogasił wszystkie światła i szybko
się rozebrał.
-Dotknij mnie choćby palcem i już jesteś trupem- zastrzegł
sobie Zakrzewski kładąc się na łóżku obok brata.
-Pff! To łóżko jest za wąskie, żeby było to możliwe.
-Idziesz jutro na uczelnię?
-Oczywiście, że nie! Ale głupie pytanie. A ty chcesz iść?
-Nie mam wyjścia, ja i Anita musimy przedstawić pewien
projekt. Dobrze, że jest dopiero koło północy.
Tom zaśmiał się.
-Nie wiem, czy twoja laska da radę gdziekolwiek iść na takim
kacu, jaki zapewne rano będzie miała.
-Nie ma wyjścia. I to nie jest moja laska.
-Jak to nie? Przecież ze wszystkich osób, które zna, wybrała
akurat ciebie. To do ciebie zadzwoniła i spytała, czy ją przenocujesz. Pewnie
już się z nią nie raz całowałeś.
-Ja…
Tom zachichotał, kiedy Kevin urwał gwałtownie wzdychając.
-Czyli miałem rację. Jak całuje?
-Nie twój interes- burknął Zakrzewski odwracając się plecami
do blondyna.
Coger wywrócił oczami.
-Ale ty jesteś! Braciszek od siedmiu boleści. Nawet nie
chcesz mi zdać relacji z takiego czegoś!
-Jesteś gorszy niż baba. Myślałem, że to Billy jest
upierdliwy, ale ty bijesz go na głowę. Jesteś uparty jak osioł i…
-Ty też- wtrącił Coger.
-Nie przerywaj mi!- warknął szatyn.
-Przepraszam.
Zakrzewski jęknął cicho chowając głowę w poduszce, a Tom
znowu zaczął się śmiać.
-Wiesz co? Nie jesteś aż takim wielkim dupkiem, jak na
początku myślałem. Naprawdę- rzucił rozbawiony blondyn.
Kevin prychnął cicho.
-Jak myślisz, uda nam się załatwić demony?- spytał Coger
nagle poważniejąc.
-Nie mam pojęcia. To wy macie to swoje bliźniacze coś tam i
to wy byliście po tamtej stronie. Wiecie o wiele więcej niż ja i możecie się w
to wczuć, ja mogę się sugerować jedynie tym, co mi powiedzieliście. Szanse na
wyjście z tego cało są bardzo małe, wręcz znikome. I jedno jest pewne- sami na
pewno nie damy sobie rady.
-Nie sądziłem, że jesteś takim pesymistą.
-Nie jestem pesymistą, tylko realistą. Z każdym jednym
atakiem demony są coraz silniejsze, a my błądzimy jak dzieci we mgle. My…
-Pamiętasz, jak opowiadaliśmy ci o testach w Innym Świecie?
W jednym miałem ciebie.
-Naprawdę? Aż tak mnie lubisz?
Tom przez chwilę nie odpowiadał myśląc intensywnie o tym, co
wydarzyło się w Innym Świecie. Ten test… Nigdy go nie zapomni. Do tej pory nie
wiedział, czy miała to być przestroga, czy może jego przewrażliwienie na
punkcie Zakrzewskiego.
-W tym teście byłeś ty, Aleks, Fabian, Marcel i reszta.
Między starymi magazynami na obrzeżach miasta, blisko naszej miejscówy,
gnębiliście… Billa. Kopaliście go i nagle pojawiłem się ja. Zacząłem was
wyzywać i kazałem wam go zostawić, ale nikt mnie nie słuchał, a ty…
Powiedziałeś, że dasz mu spokój, jeśli zajmę jego miejsce. Nie jestem do końca
pewny, pod jakim względem byłem wtedy testowany, ale zgodziłem się. Ty…- urwał.
-Co? Co zrobiłem?
-Dźgnąłeś mnie nożem.
-Uch, nieźle.
-Cztery razy, Kevin. Dźgnąłeś mnie nożem cztery razy. Raz w
udo i trzy razy w brzuch.
-Naprawdę to zrobiłem?- spytał szatyn po chwili ciszy.
-Tak. A potem uciekłeś razem z resztą, a ja miałem dalszą
część testu. Rany zniknęły. Ale… ból był niesamowity. Powiedz, byłbyś w stanie
to zrobić? Nie teraz, ale przed całym tym bałaganem. Potrafiłbyś zadźgać mnie
nożem? Tak szczerze, Kevin.
Znowu zapadła cisza. Tom z zapartym tchem czekał na
odpowiedź szatyna samemu nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.
-Nie, Tom. Już mówiłem- nie jestem mordercą.
-Nawet gdybym cię mocno zdenerwował?
-Sama twoja obecność doprowadzała mnie do szewskiej pasji.
Zresztą, nadal tak jest.
-No, tak… Czyli jednak niepotrzebnie się przejmowałem?
-Mhm… Mam swoje zasady. Przede wszystkim nie noszę noża,
tylko scyzoryk. I używam go tylko do obrony, nigdy do ataku, a już na pewno nie
w celu zabicia kogoś, nawet takiego durnia jak ty.
-Nie jestem głupi- oburzył się Tom.
-Jasne- mruknął Kevin z irytacją.- Ty tylko inaczej myślisz.
-Nie lubię cię, idę spać- warknął Coger szturchając brata
ręką i odwracając się do niego plecami. Po chwili ciszy blondyn dodał: -
Dobranoc, gburze.
-Dobranoc, matole.
Wczesne wstawanie zawsze niezmiernie irytowało Kevina.
Często marzył, żeby chodzić do szkoły w innym kraju. No, chociażby w Holandii,
gdzie niby zaczynają naukę około godziny dziewiątej. Fakt, nie mógłby
wagarować, bo tam od razu dzwonią do domu i pytają, dlaczego kogoś nie ma, ale
znając jego charakter zapewne jakoś by to obszedł.
Zwlekł się z łóżka i mimo swojego niezadowolenia ze
zdziwieniem stwierdził, że jednak ma całkiem dobry nastrój. Jego urodziny po
raz pierwszy od jakichś ośmiu lat nie były niewypałem i był za to wdzięczny
bliźniakom.
Szybko wziął prysznic i założył prezent od Cogerów chowając
go pod szeroką koszulką. Ubrał spodnie i stanął przy swoim łóżku obserwując
przez chwilę śpiącą Anitę. Wcale nie wyglądała słodko. Usta miała otwarte, była
dziwnie powykręcana i skopała mu całą pościel. W dodatku na policzku odbił jej
się jakiś wzorek, a włosy były rozczochrane jak u czarownicy.
I kto powiedział, że kobiety są piękne? Na pewno nie rano,
kiedy jeszcze nie nałożą sobie tej tony świństwa na twarz. Albo w ogóle
wszędzie.
Kevin nachylił się nad dziewczyną i zaczął nią lekko
potrząsać.
-Wstawaj, księżniczko. Poddani czekają- burknął.
Anita otworzyła lekko oczy patrząc na niego nieprzytomnie.
-Która godzina?- zapytała niemrawo odwracając się na brzuch
i chowając twarz w poduszce.
-Coś koło siódmej.
-No, to po co mnie budzisz? Daj mi spać!
-Nie ma mowy. Idziemy na uczelnię.
-Nigdy w życiu- wyburczała czarnowłosa.- Jak chcesz, to
sobie idź, ja chcę spać.
-Jesteś pewna?
-Bardziej pewna już być nie mogę.
-Ok.
Zakrzewski nachylił się na Mrozowską i wziął ją na ręce, a
potem poszedł w stronę łazienki.
-Co ty wyprawiasz?- spytała urażona.
Chłopak prychnął tylko cicho i wrzucił ją pod prysznic. Z
premedytacją odkręcił kurek z zimną wodą i zamknął szybko kabinę od zewnątrz.
Anita krzyknęła w pierwszej chwili i zerwała się próbując ją otworzyć, kiedy
jednak jej się to nie udało, złapała za kurek i zakręciła wodę.
-Skoro już prysznic masz za sobą, radzę się pospieszyć. No,
chyba że chcesz iść na zajęcia bez śniadania- powiedział, po czym odwrócił się
na pięcie i wyszedł z łazienki zamykając za sobą drzwi.
Poszedł do kuchni i zabrał się za robienie posiłku. Akurat
stawiał wszystko na stole, kiedy dziewczyna weszła do kuchni mierząc go
wściekłym wzrokiem.
-Czy tobie już zupełnie siadło na mózg? A może w ogóle go
nie masz?! Co to miało być? Skoro mówię, że…- bulwersowała się Anita.
-Zamknij się. Siadaj i jedz.
-Nie chcę jajecznicy- warknęła siadając przy stole.
Zakrzewski wzruszył ramionami i zabrał się do konsumowania
swojej porcji.
-Słyszałeś, co powiedziałam?!- zapytała podniesionym głosem.
-Oczywiście- odparł spokojnie.
-Przestań mnie ignorować!- krzyknęła.
-Zamknij się- powiedział szatyn patrząc dziewczynie w oczy.-
Jest ranek, większość ludzi w tym bloku wciąż śpi, w tym Tom i Bill. Nie jesteś
u siebie i nie zachowuj się jak rozkapryszony bachor. Jeżeli ci nie odpowiada
przygotowane przeze mnie śniadanie, nie musisz go jeść.
-Po co mnie budziłeś?
-Masz u siebie w komputerze nasz projekt, był na dzisiaj.
-Co mnie obchodzi ten głupi projekt?!
-Mnie obchodzi. To wystarczy.
-Jesteś egoistą.
-Nie większym niż ty- odparł Kevin wzruszając ramionami.
Zapadła cisza. Anita w milczeniu przypatrywała się jedzącemu
chłopakowi, po czym z westchnieniem zabrała się za swoją część.
Szatyn poczuł wibracje w kieszeni. Wyciągnął telefon i
spojrzał na wyświetlacz. Zmarszczył brwi widząc na ekranie „Kasia”.
-Halo?
-Cześć, Kev.
-Cześć. Co jest?
-Mam do ciebie wielką prośbę. Mógłbyś wziąć moją zmianę w
barze?
-Jasne. Stało się coś?
-Dopadł mnie jakiś wstrętny wirus. Całą noc wymiotowałam,
nie mam sił iść do pracy, tylko bym pozarażała ludzi. Dasz sobie radę?
-Tak, nie ma sprawy.
-Dzięki, Kev, ratujesz mi życie.
-Tylko żołądek- mruknął z lekkim uśmiechem.
-Naprawdę dzięki. Jakoś ci to wynagrodzę, obiecuję.
-Trzymam za słowo. Do zobaczenia!
Zakrzewski rozłączył się i westchnął wracając do jedzenia.
Nie było mu na rękę przyjmować tej zmiany, ale co miał zrobić? Naprawdę lubił
Kasię. Była dla niego bardzo miła i pomagała w pierwszych dniach pracy. Gdyby
nie ona, nie byłoby tak łatwo.
Zdał sobie sprawę, że lista osób, które toleruje, z każdym
dniem się wydłuża. Zaczął patrzeć na ludzi mniej krytycznie.
Zmienił się.
Od samego początku wiedział, że przy Cogerach będzie mu
ciężko utrzymać swoją maskę egoisty i twardziela, ale nie sądził, że tak szybko
się złamie. Miękł. Czuł, że z każdym dniem coraz częściej się śmieje. Akceptował
wady ludzi i starał się ich polubić, chociaż wcześniej tego nie robił. Wolał
być sam, zawsze ukrywał swoją przeszłość i nigdy o niej nie rozmawiał. Udawał,
że jest idiotą i w szkole pozwalał się tak postrzegać, dopóki nie przyszło mu
zdawać matury. Robił wszystko, żeby ludzie trzymali się od niego z daleka.
Koledzy, których miał, nic o nim nie wiedzieli. Kolegowali się, bo razem byli
mocniejsi. Kevin nigdy się żadnemu nie zwierzał, nawet nie wiedzieli, że
wychowywał się bez ojca.
Wszystko się zmieniło. Wyśpiewał bliźniakom całą swoją
historię nie pomijając żadnych istotniejszych szczegółów. Odkrył się przed nimi
i… zaufał im. Naprawdę zaufał. Oprócz Magdy byli jedynymi ludźmi, którym udało
się go do tego skłonić. Zaakceptowali go takim, jakim był, bez żadnych pytań i
reklamacji. Mógł się z nimi wygłupiać i nie obawiać się, że ktoś weźmie go za
mięczaka. Dzięki nim nauczył się współpracować i dzielić obowiązkami.
-Nie śpij- powiedział Anita machając mu ręką przed oczami.
Kevin spojrzał na nią, a potem skupił się na talerzu.
Dokończył posiłek i wstał odstawiając naczynie do zlewu. Przeciągnął się lekko
i odwrócił do dziewczyny.
-Gotowa?- spytał.
-Na co?
-Na spotkanie z ojcem. Raczej nie będzie zachwycony tym, co
zrobiłaś. No, chyba że ucieczki często ci się zdarzają.
-On mnie zabije- mruknęła.
-Weź bluzę Toma, może tak nie zmarzniesz. Idziemy.
W drodze do domu Mrozowskiej nie rozmawiali ze sobą. Szli
spokojnie ignorując puch sypiący z nieba. Kevin schował ręce w kieszeniach
kurtki. Doszedł do wniosku, że najwyższy czas wybrać się na zakupy. Wyglądało
na to, że zima będzie sroga i jego adidasy jej nie wytrzymają. Poza tym, nie
miał rękawiczek, czapki ani ciepłej kurtki. Skrzywił się na myśl o wydawaniu
pieniędzy, ale w końcu nie było wyjścia. Nie chciał zamienić się w lodową
rzeźbę przez głupotę, a kuszenie bakterii też nie przypadło mu specjalnie do
gustu.
Gdy już byli w środku, Anita ściągnęła buty i poszła po
schodach do swojego pokoju. Kevin czekał na nią przy wejściu. Akurat kiedy
czarnowłosa zniknęła, z salonu wyszedł jakiś mężczyzna. Był trochę niższy od
Zakrzewskiego, miał czarne kręcone włosy przyprószone siwizną i niebieskie
oczy. Miał na sobie dobrze skrojony, szary garnitur. Patrzył na niego jak
typowy snob. To musiał być ojciec Michała i Anity, nie było innej opcji.
-Dzień dobry- powiedział spokojnie szatyn.
Nieznajomy uniósł brwi i podszedł bliżej. Zmierzył
krytycznym wzrokiem ciuchy gościa, a potem jego spojrzenie spoczęło na twarzy
dziewiętnastolatka.
-Dzień dobry- przeciągnął z zastanowieniem.- Przyszedłeś do
Michała?
-Nie. Z Anitą.
Coś błysnęło w oczach mężczyzny i momentalnie Kevin miał
wrażenie, że w pomieszczeniu zrobiło się zimno. Uniósł brwi patrząc odważnie w
niebieskie oczy.
-Jak się nazywasz?
-Jestem Kevin- mruknął.
-Kevin, a dalej?
-Zakrzewski. A pan?
-Szymon Mrozowski. To przez ciebie moja córka uciekła z
domu.
Szatyn spojrzał na niego pytająco.
-Nie patrz się tak. To przez ciebie uciekła.
-Nic nie zrobiłem- powiedział spokojnie.
Miał już dość tego, że cokolwiek by się nie stało, zawsze
wszyscy winili jego.
-Nic? Nastawiasz ją przeciwko bratu, odkąd się pojawiłeś,
ciągle się kłócą. Michał opowiadał mi o tobie. Zastanawiam się, jakim cudem w
ogóle dostałeś się na tą uczelnię. Ktoś taki jak ty nie powinien mieć prawa się
na niej uczyć.
W głosie mężczyzny słychać było niesmak i pogardę. Kevin
zacisnął mocno szczęki patrząc na Szymona z chłodnym opanowaniem, chociaż w
środku cały się gotował. Nie odpowiedział wiedząc, że zwyczajnie by mu
nawtykał. A nie chciał zniżać się do poziomu, na którym mężczyzna go widział.
-Co, nic mi nie odpowiesz?- zaśmiał się sztucznie Mrozowski.
Kevin cały czas patrzył mu chłodno w oczy. Powtarzał sobie w
myślach, że nie może dać się sprowokować. Nie komuś takiemu.
-Powiedz szczerze, dostałeś się na tą uczelnię po
znajomości? Przyznaj się!
Zakrzewski odwrócił głowę w bok nie chcąc patrzeć na tego
wstrętnego snoba. Miał nadzieję, że Anita szybko przyjdzie i będzie mógł sobie
pójść. Nie należał do osób pozwalających siebie poniżać, a każda niesprawiedliwa
uwaga sprawiała, że po prostu się wściekał. Źle znosił nieuzasadnioną krytykę i
był gotowy rzucić się z pięściami na każdego, kto tylko zalazł mu za skórę.
-Dostałem się tam, bo dobrze zdałem maturę- rzucił szatyn
wzruszając ramionami.
Zdecydował, że nie pokaże po sobie, jak bardzo ubodły go
słowa nieznajomego.
-Dobrze? Akurat.
-Co on tutaj robi?
Kevin westchnął ciężko. Jeszcze tylko tego gogusia
brakowało!
Spojrzał z niechęcią na Michała.
-Przyszedł z Anitą- rzucił mężczyzna.
-Co?! No, chyba żartujesz! Moja siostra spędziła u ciebie
noc?!
Zakrzewski wzruszył ramionami.
-Co za idiotka! Jak może zadawać się z taką hołotą?
-Licz się ze słowami.
Wracaj tu, pomyślał Kevin tupiąc niecierpliwie nogą. Chciał
już iść. Uwagi padające na jego temat puszczał mimo uszu koncentrując się na
szczycie schodów. Gdy ujrzał tam Anitę, od razu odwrócił głowę. Całe szczęście,
że wreszcie przyszła!
-Moglibyście przestać go obrażać?- spytała zbiegając ze
schodów.
-A może tak „dzień dobry, przepraszam, że uciekłam, to się
więcej nie powtórzy?”- podsunął sucho Szymon.
-Jestem już dorosła i sama sobie świetnie radzę. Kevin jest
moim gościem i nie życzę sobie, żebyście go obrażali. Radziłabym się do niego
przyzwyczaić.
-Niby dlaczego?!- spytał Michał czerwieniejąc na twarzy.
-Bo to mój chłopak i będzie częstym gościem w tym domu-
powiedziała dobitnie.
Kevin miał wrażenie, że Michał i Szymon zaraz dostaną ataku
apopleksji, więc z cichym westchnieniem odwrócił się w stronę drzwi. Bez słowa
wyszedł na dwór i od razu odpalił sobie papierosa. On i Anita razem? Jeszcze
czego! Nie potrzeba mu takiej wariatki na głowie!
Czarnowłosa wyszła z domu i podeszła do niego z kwaśną miną.
Stanęła na palcach i pocałowała go mocno w usta, a potem złapała za rękę i
zaczęła ciągnąć w stronę bramy.
-Co ty…- zaczął, ale nie pozwoliła mu dokończyć.
-Gapią się, a ty jesteś moim chłopakiem, nie?
-Zrobiłaś to specjalnie, żeby nie dostać bury za ucieczkę z
domu.
Anita uśmiechnęła się lekko.
-Widzę, że nie tak łatwo jest wyprowadzić cię w pole. Cóż,
oni dali się na to nabrać. Będziesz musiał od czasu do czasu do mnie wpadać i
podnieść ciśnienie mojemu bratu i ojcu.
-Nie, dzięki. Wystarczy mi, że muszę spotykać twojego
braciszka na uczelni.
-Michał nie jest zły. Nie patrz się tak, mówię poważnie. To
ojciec robi z niego takiego dupka. Chce, żeby syn poszedł w jego ślady i nie
przyjmuje do wiadomości, że on może mieć własne pragnienia i ambicje. Michał
nie potrafi mu odmówić i robi wszystko w taki sposób, aby ojciec był
zadowolony. Dlatego nie przejmuj się, kiedy ci dogryza. Wydaje mi się, że on ci
zazdrości.
-Michał?- spytał Kevin zaciągając się papierosem.- Czego on
może mi zazdrościć?
-Wolności.
-Co?
-W jego oczach jesteś wolny jak ptak. Ubierasz się jak
chcesz, palisz papierosy i jesteś panem swojego życia. On też by tak chciał. Całe
dnie spędza w garażu i gra na perkusji, bo to jedyne, co robi z własnej,
nieprzymuszonej woli. Odkąd pamiętam Michał marzył o założeniu zespołu i
zrobieniu kariery muzycznej, ale nasz ojciec uważa, że to zajęcie dla frajerów.
-Dla frajerów? Michael Jackson jest dla niego frajerem?
Dziewczyna wzruszyła ramionami przyglądając się palącemu
chłopakowi.
-Słyszałam, że ty też grasz na gitarze- powiedziała.
-Nie mam gitary.
-Wiem, zniszczyła ci się.
-Który ci się wygadał?
-Em, a czy to ważne? Dobry jesteś?
-Najlepszy- rzucił z cwaniackim uśmiechem. Wyrzucił peta w
kupkę śniegu.
-I skromny- dorzuciła Anita z sarkazmem.- Umiesz śpiewać?
-Może.
Czarnowłosa wywróciła oczami.
Na uczelni było jak zawsze- chociaż pogoda nie dopisywała,
studenci byli w dobrych nastrojach wesoło paplając o zbliżających się świętach.
Wszyscy już zapomnieli o tragicznej śmierci profesora i tym, że może im grozić
niebezpieczeństwo. Kevin zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę inni są względnie
bezpieczni. To on i Cogerowie muszą uważać na swój tyłek, inaczej mogą mieć
poważne problemy.
Michał przez całe dwa wykłady rzucał mu mordercze
spojrzenia. Zakrzewski powoli tracił do niego cierpliwość i zastanawiał się, czy
nie rozwiązać tej sprawy za pomocą pięści. Znosił tego przygłupa już jakieś trzy
miesiące i nawet to, co powiedziała o nim Anita, nie miało w tej chwili
znaczenia. Zdecydował, że jeszcze trochę się wstrzyma i jeśli nadal będzie się
go czepiał z byle powodu, to zwyczajnie mu wpieprzy. Jego dwoma kolegami się
nie przejmował, w końcu już raz ich załatwił.
Na przerwie między jednym wykładem a ćwiczeniami poszedł do
toalety załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Gdy już mył ręce i spojrzał w lustro,
zamarł przerażony.
Tuż za nim stał demon i chociaż nie miał oczu Kevin czuł, że
jest obserwowany. Szybko obejrzał się do tyłu, jednak nikogo nie zobaczył.
Zamiast tego na ścianach dostrzegł krwawe napisy. Cofnął się przerażony.
„Chcemy waszej krwi”, głosił jeden tuż na wprost
Zakrzewskiego. Szatyn wpatrywał się w niego jak zahipnotyzowany nie mogąc
uwierzyć, że naprawdę to widzi. Jego serce biło jak oszalałe ze strachu. Krew?
Dlaczego akurat krew? Czy to oznacza, że chcą ich zabić i nie odpuszczą, dopóki
im się to nie uda?
Szybko odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni zerkając na
inną ścianę.
„Wydaj nam Toma i Billa Cogerów, a oszczędzimy twoją duszę,
Kevinie Zakrzewski”, głosił drugi.
Szatyn przełknął głośno ślinę. Znowu spojrzał niepewnie w
lusterko. Czarny demon nadal odbijał się tuż przy nim, a jednak obok nikogo nie
było, przynajmniej on nic nie widział. Nagle coś jakby uderzyło w lusterko i
odłamki szkła poleciały na wykafelkowaną podłogę i do zlewu.
-Czego wy ode mnie chcecie, do cholery?- spytał ze złością.
Na drzwiach kabin zaczęły się pojawiać kolejne krwawe
napisy.
„Oddaj nam Cogerów.”
„Przyprowadź ich do nas, a oszczędzimy twoją duszę.”
„ Chcemy bliźniaczej krwi.”
Kevin wpatrywał się w te trzy napisy z przerażeniem. Nawet
nie zauważył, że do łazienki ktoś wszedł.
-Znowu ty?
Zakrzewski nie odezwał się patrząc w jedno miejsce. Oddychał
szybko.
-Hej, mówię do ciebie!
Ktoś potrząsnął szatyna za ramię i niemal w tej samej chwili
coś złapało go za drugie. Kevin spojrzał na Michała z lekkim zaskoczeniem. W ułamku
sekundy jakaś siła odepchnęła Zakrzewskiego od rówieśnika i cisnęła nim o
kolejne lusterko, które zbiło się z głośnym hukiem. Chłopak jęknął, kiedy spadł
na podłogę tłukąc sobie boleśnie biodro, udo i bark. Skulił się i jęknął cicho
czując przeszywający ból.
-Kevin?- odezwał się niepewnie Michał. Podszedł do kulącego
się chłopaka i kucnął przy nim. Dotknął delikatnie jego ramienia.
Zakrzewski sapnął cicho i dźwignął się z podłogi.
Przytrzymał się zlewu i z lekką pomocą rówieśnika stanął na nogi. Odetchnął
głęboko i przymknął oczy zastanawiając się, co to w ogóle miało być. Szybko
jednak musiał o tym zapomnieć i skupić się na swoim wrogu, w końcu Michał był
światkiem niezwykłego zdarzenia.
-Widziałeś te napisy?- spytał.
-Co? Jakie napisy? Zwariowałeś?! Co to było? Odrzuciło cię
ode mnie jak…
-Wydawało ci się. Odczep się!- Kevin odepchnął od siebie
chłopaka i na lekko chwiejnych nogach wyszedł z łazienki.
Wyglądało na to, że nieuchronnie zbliżali się do końca.
Demony zdecydowanie dążyły do tego, aby to wszystko zakończyć. Pozostawało
tylko pytanie, jak chcą to zrobić. Sądząc po napisach zaczynał się domyślać.
***
Jak zdałam sobie sprawę, kiedy ostatnio wrzuciłam na bloga rozdział tego opowiadania, to złapałam się za głowę o.O
Następny postaram się dodać szybciej. Tekst niesprawdzony i do końca zostało jeszcze około 100 stron w Wordzie pisanych 12 Times New Roman, czyli... sporo. Cały "Czarny" ma niewiele więcej.
Pozdrawiam!
Rany teraz to się narobiło. Ale mam nadzieje że Kevin mimo wszystko nie zdradzi bliźniaków. Pozdrawiam i czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńJak jest zrobione to, że na głównej każdy post jest zwijany i trzeba kliknąć - czytaj dalej? Też chcę zrobić coś takiego na blogu również na blogspocie, ale nie wiem jak ;;;;
OdpowiedzUsuń