Wstanie z łóżka jeszcze nigdy nie było dla Billa takim
wielkim problemem. Po raz pierwszy w życiu miał tak potwornego kaca. Ostatnim
razem upił się tak z Tomem na weselu matki, a potem przez dwa dni dochodził do
siebie.
Na stoliku obok łóżka zobaczył tabletki na ból głowy i wodę,
więc szybko połknął leki marząc o tym, aby dolegliwości ustąpiły. Przetarł oczy
i rozglądnął się po pokoju.
Tom leżał ubrany na łóżku i chyba słuchał muzyki, a Kevina i
Anity nie było.
-Tom? Gdzie Kevin?
Cisza.
-Tom!- zawołał Czarny lekko charcząc. Chrząknął i znowu zawołał,
ale brat go nie usłyszał co utwierdziło go w przekonaniu, że bliźniak słucha
muzyki.
Schylił się i złapał za papcia, którego miał obok swojego
łóżka. Wycelował i rzucił nim w brata. Tom spojrzał na niego z lekkim
zdziwieniem i usiadł na łóżku. Wyciągnął z uszu słuchawki i uśmiechnął się
głupio.
-Jak tam główka, co, braciszku?- spytał szczerząc się
zadziornie.
-To nie jest zabawne, Tom. Gdzie jest Kevin i Anita?
-Poszli na uczelnię, mieli do oddania jakiś projekt czy coś
takiego. Dzwoniła do ciebie Natalia. Koniecznie chciała się z tobą spotkać.
Powiedziałem, że o czternastej będziesz zwarty i gotowy. Przyjdzie po ciebie.
Bill jęknął. Nie miał nic przeciwko wyjściu gdzieś z
czarnowłosą, wręcz przeciwnie, ale przecież nie mógł się jej pokazać w takim
stanie. Już wolał zaliczyć bliskie spotkanie z demonami.
Otworzył szeroko oczy, kiedy spojrzał na zegarek. Zostało mu
tylko niecałe czterdzieści pięć minut. Szybko wstał z łóżka i potykając się o
własne nogi ruszył w kierunku łazienki nie przejmując się ręcznikiem ani
ciuchami na przebranie. Tam szybko się uwinął i zupełnie mokry wyskoczył spod
prysznica. Poślizgnął się na kafelkach i przewrócił boleśnie tłukąc sobie
tyłek.
Tom wybuchnął śmiechem, kiedy Czarny wyszedł z toalety
skulony w pół i masujący się po obolałym pośladku z kwaśną miną.
-Spokojnie, masz jeszcze dużo czasu- rzucił blondyn podając
bliźniakowi ręcznik.
Bill wziął go z wdzięcznością i szybko się wytarł. W
mgnieniu oka ubrał na siebie bieliznę, czarne rurki, białą koszulkę i ciemną
bluzę z kapturem.
-Jak wyglądam?- spytał.
-Jak Bill.
-Dzięki za pomoc!- rzucił Czarny przewracając oczami.
-No, co? Skąd mam wiedzieć, czy taki strój się nadaje na
randkę?
-Jesteś do niczego.
-Spadaj! Ciesz się, że ci powiedziałem o tej rozmowie.
Wyobrażasz sobie minę Natalii, kiedy zastałaby cię rozwalonego na łóżku z
tyłkiem na wierzchu?
-Nie śpię z tyłkiem na wierzchu!- burknął Bill idąc do
kuchni.
-Zrobię ci kiedyś zdjęcie, to się przekonasz- powiedział Tom
podążając za nim krok w krok.
-Czy tobie się nudzi?
-Tak. Nawet zrobiłem ci śniadanie. Jak to jest, że ty i
Kevin znaleźliście sobie laski, a ja nie? To nie fair!
-Natalia nie jest moją dziewczyną. I Kevin też nie chodzi z
Anitą.
Młodszy Coger usiadł przy stole i zabrał się za jedzenie
kanapek przygotowanych przez bliźniaka. Tom rozsiadł się na blacie mebli i
położył stopy na oparciu jednego z krzeseł.
-Akurat! Kevin się z nią całował, więc to jego dziewczyna. A
ty na pewno będziesz mieszał ślinę na dzisiejszej randce.
-Jak jesteś tak bardzo spragniony czułości, to umów się z
jakimś demonem. On z chęcią pozna cię bliżej.
-Wyprułby mi wszystkie flaki!
-Umów się z kimś z uczelni, cała zgraja bab za tobą biega.
Możesz przebierać w nich, ile chcesz.
Tom skrzywił się.
-Nie chcę się spotykać z dziewczyną, która będzie mnie czcić
i wielbić. Takie mogą to robić z daleka i tyle. Ja chcę jakiejś laski z
charakterkiem. Te z uczelni są nudne jak flaki z olejem. Nie znają się na piłce
nożnej ani siatkówce, nie mają pojęcia o rysowaniu, a puszki sprayu nigdy nie
widziały na oczy. Nie mam zamiaru rozmawiać z nimi o paznokciach i farbie do
włosów.
Bill parsknął śmiechem widząc święte oburzenie blondyna.
Nigdy by nie przypuszczał, że Tom w tych kwestiach jest taki wybredny, w końcu
w liceum miał niejedną dziewczynę i żadna z nich nie spełniała tych kryteriów.
-Znajdziesz sobie kogoś, zobaczysz.
-Jeśli próbujesz mnie pocieszyć, to ci nie wychodzi.
Czarny westchnął ciężko i skoncentrował się na jedzeniu
śniadania. Gdy skończył, poszedł jeszcze do łazienki umyć zęby.
Ubierał buty, kiedy przyszła Natalia. Swoje długie włosy
związała w koński ogon. Ubrana była w jeansy podkreślające jej szczupłą
sylwetkę oraz biały sweterek. Wyglądała ślicznie.
-Bill, wyglądasz jakby cię przekręcili w młynku- rzuciła
marszcząc brwi.
-Tak się czuję- burknął zapinając kurtkę.
-Idziemy?
-Jasne.
Natalia przed wyjściem zmierzyła Toma pogardliwie, a potem
pociągnęła Billa za rękę i razem wyszli z mieszkania.
-Spotykamy się z jakiejś specjalnej okazji?- zapytał Czarny.
-Mam rozumieć, że musi być jakaś okazja, żebyśmy mogli się
spotkać?
-N-nie, ale…
-Pamiętasz, mówiłam o czekającej mnie sesji. Dwadzieścia
najlepszych modelek z mojej agencji będzie ze sobą konkurować o miejsce w
pokazie początkujących projektantów w Hiszpanii. W styczniu przyjedzie do nas
ktoś z tamtych i wybierze jedną osobę. Dzisiaj mi powiedziano, że jestem w tej
dwudziestce. Można więc powiedzieć, że to specjalna okazji.
-Wow, fajnie. Będę trzymał za ciebie kciuki.
-Nie masz innego wyjścia. Gdy już wygram, będę mogła robić
karierę zagranicą. Po tym pokazie na pewno posypią się inne ciekawe propozycje.
Już nie mogę się doczekać.
Bill nie skomentował wypowiedzi Natalii. Na jej miejscu nie
byłby taki pewny swego, ale przecież nie będzie się z nią kłócił. Skoro
twierdziła, że to ona przejdzie dalej, to prawdopodobnie tak będzie. Podobała
mu się i życzył jej szczęścia. W sumie do tej pory nie rozumiał, dlaczego ona w
ogóle chce się z nim spotykać. To, że on się w niej zadurzył nie oznaczało, że
ona od razu też musiała go dostrzec. Wiedział, że jest ładny, ale nigdy nie
sądził, że jakoś wyróżnia się z tłumu. Jeśli jednak zauważała go taka śliczna
dziewczyna, to zapewne nie jest z nim tak źle, jak przypuszczał.
Chciałby mieć takie błahe problemy jak wybory do jakiegoś
pokazu. On musiał się użerać z bandą niewyżytych potworów i jeszcze znosić
złośliwości dwóch braci. Całe szczęście, że Kevin i Tom trochę przystopowali ze
swoimi kłótniami. Bill już się zastanawiał, jak skłonić Zakrzewskiego do tego,
aby spędził z nimi święta. Nie wyobrażał sobie, żeby go zostawić samego.
Razem z Natalią poszli do baru, w którym pracował Kevin.
Usiedli i zamówili kawę. Po kilku minutach pojawił się Zakrzewski z
zamówieniem.
-Hej- przywitał się.
-Cześć. Kevin, to Natalia, moja kol…
-Dziewczyna- wtrąciła modelka mierząc Zakrzewskiego wzrokiem.
Kevin uniósł brwi patrząc na zdziwionego Cogera. Bill
wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko.
-No, nieważne. Nat, to Kevin, mój przyjaciel. Mieszka razem
ze mną i Tomem. Nie poznałaś go jeszcze, bo on praktycznie cały czas się uczy
albo pracuje i rzadko bywa w domu.
Zakrzewski ledwie skinął dziewczynie głową.
-Wziąłeś czyjąś zmianę?- zapytał Czarny.
-Tak, Kasi.
-Jak projekt?
Szatyn wzruszył ramionami.
-Dobrze- burknął.
Zabrał tacę i poszedł w kierunku baru.
-Nie jest zbyt rozmowny- skomentowała Natalia.- W dodatku
wygląda, jakby uciekł z poprawczaka.
-Nie jest taki zły, jak mogłoby się wydawać. On po prostu
nie lubi o sobie rozmawiać.
-Zmieńmy temat.
Bill spędził z modelką całe trzy godziny. Rozmawiali na
różne tematy wymieniając poglądy i sprzeczając się o niektóre rzeczy. Czarny
zafascynował ją tym, jak wielką ma wiedzę. Gdy spytała go, skąd się wzięło jego
zamiłowanie do nauki, zawahał się. W końcu doszedł do wniosku, że to nie jest
temat, który chciałby poruszać i nie odpowiedział na to pytanie. Natalia była
inteligentna i błysk w jej oczach dobitnie świadczyły o tym, że nie odpuści.
Na dworze było już ciemno, kiedy wyszli z baru. Kevin nadal
pracował, co Cogera niezmiernie irytowało. Śnieg prószył coraz mocniej i nie
dało się go zignorować. Siarczysty mróz był nieprzyjemny i w brutalny sposób
dobierał się do odkrytej skóry, ale Billowi to nie przeszkadzało. Szedł obok
dziewczyny uśmiechnięty i prowadził z nią swobodną konwersację.
-Odprowadzisz mnie do domu?- spytała Natalia.
Czarny zawahał się. Zrobiłby to bez mrugnięcia okiem, gdyby
nie fakt, że prześladowały go demony. Bał się, że wyczuwając odpowiedni moment
zaatakują go i nie będzie w stanie się obronić.
-J-ja… Wybacz, ale nie mogę. Muszę już iść do domu.
-Dlaczego? Jeszcze nawet nie ma osiemnastej.
-Wiem, ale naprawdę muszę już iść.
Dziewczyna westchnęła.
-Dobrze, skoro tak mówisz. To…
Bill zagryzł dolną wargę zastanawiając się gorączkowo, co
teraz powinien zrobić. Nigdy nie był zbyt dobry w kontaktach z płcią piękną i
takie sytuacje zwyczajnie go peszyły, tym bardziej że Natalia przedstawiła się
Kevinowi jako jego dziewczyna.
Zanim zdążył zdecydować, jak należy postąpić, modelka
przysunęła się do niego i pocałowała go lekko w usta. Coger przez chwilę nie
reagował czując jedynie serce bijące jak młot, a potem odwzajemnił pocałunek.
Objął czarnowłosą i zaczął delikatnie muskać jej wargi swoimi. Na kilka chwil
świat przestał dla nich istnieć. Nie przejmowali się mrozem, przechodniami przyglądającymi
się im z ciekawością ani tym, że całują się na środku chodnika. Byli tylko oni
i ta chwila, której nic nie mogło zepsuć.
Gdy oderwali się od siebie, Natalia uśmiechnęła się z
zadowoleniem. Bill odwzajemnił gest czując wstępujące na policzki gorąco.
Spojrzenie brunetki go peszyło i nic nie mógł na to poradzić.
-To… Em… do zobaczenia- wyjąkał spoglądając na nią z
nieukrywaną radością.
-Do zobaczenia- powtórzyła modelka jak zadowolona kotka.
Zlustrowała go jeszcze jednoznacznie oblizując usta, a potem odwróciła się i z
wysoko podniesioną głową zaczęła iść przed siebie.
Bomba, pomyślał Bill wracając do domu. Mimo że na dworze
było okropnie zimno, on cały czas się uśmiechał, zupełnie jakby miał u stóp
cały świat. Nic jednak nie było w stanie zepsuć mu humoru, bo po raz pierwszy
od pojawienia się potworów coś zaczęło się układać.
Nawet Tom nie zapytał o szczegóły randki brata. Uśmiech
Czarnego wyjaśniał wszystkie niewiadome.
Odkąd starszemu Cogerowi zaczęły przydarzać się dziwne
wypadki, bardzo niechętnie chodził na uczelnię. Tylko tam jakimś cudem ciągle
się wywracał i był przez kogoś wyraźnie napastowany. Nie miał jednak pojęcia,
kto to może być, bo przeważnie zanim się pozbierał, to sprawcy już nie było. Na
Billa również nie mógł liczyć- bliźniak zwykle zaśmiewał się z niego do łez
albo ewentualnie udawał, że go nie zna.
Tego dnia było jeszcze gorzej. Stał na schodach razem z
kilkoma innymi osobami i gawędził, kiedy ktoś niespodziewanie go popchnął. Tom
nie zdążył się niczego złapać i poleciał jak długi na… wykładowczynię, z którą
miał filozofię.
Przygniótł ją swoim ciałem do podłogi. Lekko zdezorientowany
uniósł głowę i spojrzał na twarz poszkodowanej. Zamarł widząc parę zielonych
oczu ciskających błyskawice. Zdał sobie sprawę, że prawą ręką chwycił kobietę
za pierś. W mgnieniu oka jego twarz przybrała kolor soczystego buraka.
-Em… J- ja…- jąkał się nie wiedząc, co powiedzieć i
„dyskretnie” zabrał rękę.
-Złaź ze mnie!- warknęła kobieta.
Tom wykonał polecenie z ponaddźwiękową prędkością. Słysząc
śmiechy innych studentów jeszcze mocniej się zarumienił. Odgarnął warkoczyki na
plecy i starł jakiś niewidoczny pyłek z rękawa.
-Przepraszam, ja nie chciałem. To… ktoś mnie popchnął i
j-ja…- tłumaczył się kulawo.
Jeszcze nigdy nie było mu tak głupio. Wykładowczyni
popatrzyła na niego z jawną wrogością, a potem z całej siły spoliczkowała go.
-Jeszcze mi za to zapłacisz, gówniarzu!
Blondyn przyłożył rękę do twarzy i potarł policzek patrząc
na odchodzącą kobietę. Wolał jednak jeszcze dwa takie ciosy albo mała rundka z
demonami niż śmiech wszystkich studentów, którzy widzieli to zdarzenie. Stał i
patrzył na nich nie wiedząc, jak się zachować.
Z opresji wybawił go Bill łapiąc za ramię i ciągnąc
korytarzem. Weszli razem do toalety, a Tom przyłożył dłonie do policzków chcąc
jakoś zmniejszyć ich temperaturę. Krążył nerwowo po pomieszczeniu próbując
ukoić szaleńcze bicie serca i pozbyć się uczucia wstydu.
-Widziałeś to?- jęknął blondyn.
-Wszyscy to widzieli- powiedział Czarny poważnie, chociaż
Tom bardzo dobrze wiedział, że brat ma ochotę się roześmiać.- Mogłeś bardziej
uważać, przez ciebie boli mnie łokieć.
Zdegustowany i zawstydzony Tom nawet nie zwrócił uwagi na
ból. Dopiero kiedy bliźniak mu o nim powiedział, zdał sobie sprawę z jego
istnienia. Podszedł do umywalki i odkręcił kurek z zimną wodą. Kiedy w lustrze zobaczył
swoją czerwoną twarz jeszcze bardziej się zarumienił. Już wiedział, że
następnej filozofii z pewnością nie przeżyje.
Włożył głowę pod strumień zimnej wody i trwał tak przez
chwilę.
-Już wiem, kto cię ciągle popycha- rzucił Bill z
rozbawieniem.
-Hmm? Naprawdę?- ucieszył się blondyn.
Czarny nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?!
-Chodź i sam się przekonaj.
Tom z kwaśną miną poszedł za bratem w międzyczasie
wycierając twarz w rękaw bluzy. Kilka osób pokazywało go palcem i opowiadało
coś zawzięcie swoim znajomym, na co oni zaczęli się śmiać. Starszy Coger
westchnął cierpiętniczo i powlókł się za bliźniakiem.
-Daleko jeszcze?
-Nie wiem, jak znajdę sprawcę, to ci powiem.
-Z czego się tak cieszysz?! To naprawdę nie jest zabawne! Jakiś
cwel robi ze mnie pośmiewisko, a ty się ze mnie śmiejesz! Wielkie dzięki,
braciszku!
Tom miał potworny humor i był gotowy wyładować się na
każdym, nawet Billu. Szedł za bratem wlepiając nienawistny wzrok jego plecy. Dłonie mocno zacisnął w pięści
obiecując, że osoba, która go tak upokorzyła, słono za to zapłaci. Nie zwracał
uwagi na otaczających go ludzi. Myślał tylko o tym, jak przyjemnie będzie wdać
się w bójkę i załatwić tego nieznajomego, kimkolwiek by nie był.
-Nie widzę nigdzie tej osoby. Trudno, jutro ci ją pokaże.
Chodź, zaraz zaczynają się ćwiczenia- powiedział w pewnym momencie Czarny
rozglądając się z niechęcią.
-Chcę najpierw się dowiedzieć, kto to jest- warknął blondyn.
-Wyluzuj, pokażę ci ją po zajęciach.
-Nie, chcę teraz!
-Wszyscy już powoli powchodzili do sal, jesteśmy spóźnieni.
-Przestań pieprzyć i pokaż mi tą osobę!- wycedził Tom
zaciskając dłonie w pięści.
-Ale…
-Teraz, do cholery!
Czarny skrzywił się, ale bez słowa poszedł dalej korytarzem.
Dalsze poszukiwania były bezsensowne, ponieważ większość studentów zniknęła już
w poszczególnych salach, jednak Tom się uparł i nie miał zamiaru odpuścić.
Wyszli z budynku i krążyli wokoło przyglądając się osobom
zmierzającym do budynków. Blondyn widział, z jaką niechęcią brat się rozgląda i
ogarniała go coraz większa złość.
-Tom, tu naprawdę nie widać tej osoby. Chodźmy już.
Starszy Coger zazgrzytał zębami ze złości. Już dawno nie czuł
czegoś takiego w stosunku do Billa. Podszedł do niego i bez zastanowienia
popchnął go mocno. Zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, dopiero kiedy poczuł
ostry ból w okolicach pleców i pośladków. Czarny spojrzał na niego zdumiony,
lecz niemal natychmiast jego twarz wykrzywiła się w brzydkim grymasie. Patrzył
na bliźniaka zawiedziony. Wstał i pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym
odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z placówki.
-Gdzie ty idziesz?- zapytał Tom niepewnie, ale nie otrzymał
odpowiedzi.- Bill! Chciałeś iść na ćwiczenia! Bill?
-Daruj sobie- rzucił Czarny odwracając się na chwilę do
bliźniaka.- Jak się ogarniesz, to pogadamy. Nie będę znosić twoich głupich
humorków. Jesteś zły, rozumiem to, ale nie mam zamiaru pozwolić, żebyś znowu
się na mnie wyżywał.
-Ja nie…
-Tym razem nie będzie drugiej szansy, Tom. Zapamiętaj to
sobie.
Bill odwrócił się i prawie biegnąc ruszył przed siebie. Po
chwili zniknął za bramą i blondyn tyle go widział.
Zazgrzytał zębami ze złości, odwrócił się i z całej siły
uderzył ręką w ścianę. Ból go trochę otrzeźwił. Zdał sobie sprawę z tego, że Czarnego
to pewnie też zabolało i zaklął szpetnie. Skrzywił się i poszedł na ćwiczenia.
Już od dawna nie miał takiego kiepskiego dnia.
Przez resztę czasu spędzonego na uczelni wszyscy wytykali go
palcami i zaśmiewali się głupio. Każdy już wiedział, że Tom Coger zrobił z siebie
idiotę miesiąca. Teraz tylko ktoś powinien podejść i uroczyście mu pogratulować
wręczając do ręki medal. Jakby tego było mało, nie miał pojęcia, co powinien
powiedzieć bliźniakowi. Zachował się głupio i świetnie zdawał sobie z tego
sprawę. Nie chciał, żeby ich relacje się pogorszyły, a już zwłaszcza nie w
takich okolicznościach. Nie miał racji i było mu z tym źle.
Muszę go przeprosić, pomyślał z westchnieniem.
Całą drogę do domu układał sobie w myślach rozmowę, jaką
miał zamiar przeprowadzić z Billem. Nie przewidział jednak, że zastanie go
śpiącego. Przypomniał sobie moment na Starej Stacji, kiedy znalazł go
nieprzytomnego, na granicy życia i śmierci. Mimowolnie drgnął. Nie chciał już
nigdy widzieć bliźniaka w takiej sytuacji, z tą zakrwawioną i trupiobladą
twarzą… Ten wieczór nadal śnił mu się po nocach i spędzał sen z powiek. Mimo że
minęło już tyle czasu, wciąż nosił brzemię winy i wiedział, że nigdy się od
niego nie uwolni.
Przez chwilę patrzył na Billa przygryzając mocno dolną
wargę. Potem zrobił niepewny krok w przód i zawahał się. Niby to nic złego,
ale…
Zrezygnowany podszedł do łóżka, na którym spał młodszy z
Cogerów i ostrożnie położył się za nim. Przysunął się delikatnie unikając
gwałtownych ruchów. Cały czas obserwował twarz Czarnego sprawdzając, czy
bliźniak nadal śpi. Gdy był już pewien, że tak, uspokojony ułożył głowę na
poduszce i przysunął się jeszcze bliżej. Objął go ramieniem i przytulił się do
jego pleców lekko podkulając nogi.
Tom Coger.
Każdy wiedział, jak się nazywa. Nikt nie miał wątpliwości co
do tego, że blondyn jest spokojny i wyluzowany tylko do czasu, kiedy nadepnie
mu się na odcisk. Gdy chodziło o sprawy dla niego ważne, postępował bezwzględnie
i zazwyczaj nie żałował swoich posunięć. Ludzi traktował z góry i nie miał
zamiaru tego zmieniać. Mimo to nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby z jakiegoś
powodu stracił Billa. Bo brat był dla niego wszystkim. Zawsze kiedy potrzebował
pomocy, mógł liczyć na bliźniaka. Nawet wtedy, gdy nie było między nimi zbyt
dobrze, miał wsparcie.
Mimowolnie przylgnął bardziej do Czarnego chowając twarz w
jego włosach. Młodszy Coger przekręcił się lekko odwracając głowę w stronę
Toma. Blondyn uśmiechnął się lekko. Był w stanie oddać za niego swoje życie. I
nawet jeśli nikomu by się do tego nie przyznał, bardzo go kochał.
Widok bliźniaków nie wpłynął na Kevina kojąco, jak to zwykle
bywało. Od kilku długich dni wciąż śniły mu się dziwne koszmary, w których
demony zabijały najpierw Cogerów, a potem jego samego. W dodatku słyszał dziwne
głosy, a krwawe napisy widział wszędzie- w toalecie, na ścianach w szkole,
kartkach w swoim notesie, blatach w barze i drodze. Wszędzie. Powoli zaczynał
wpadać w panikę. Od jego urodzin minęły już dwa tygodnie, a on sypiał
tragicznie i w dodatku przez kilka dni musiał ciągnąć etat Kasi w barze. Napływ
gotówki w ogóle go nie cieszył, a pójście na zakupy było prawdziwą katorgą,
niestety musiał zaopatrzyć się w zimowe ciuchy. Jakby tego było mało, zbliżały
się święta, a on nie miał pojęcia, co przez ten czas ze sobą zrobić. Jedyny
plus w tym wszystkim, to że Kasia wróciła do pracy i tym razem to ona wzięła
jego zmianę, żeby mógł odsapnąć.
Usiadł na łóżku obok bliźniaków i przyglądał się im z
zastanowieniem. Musiał przyznać, że kiedy tak tulili się do siebie przez sen
wyglądali… uroczo.
Kevin zaczął się poważnie zastanawiać nad wydaniem ich
demonom, mimo że wiedział, iż prawdopodobnie sam przepłaci to życiem. Nie miał
jednak już dłużej sił męczyć się z tym wszystkim. Sytuacja go przerastała i
chciał, żeby to się wreszcie skończyło. Od pierwszego ataku demonów minęło już
kilka miesięcy, a oni przeżyli je w strachu i cierpieniu. Ciągle musieli się
oglądać za siebie, w dodatku byli świadkami morderstwa. Nikt z zewnątrz im nie
pomógł skazując ich na łaskę i niełaskę potworów, które z każdym dniem rosły w
siłę. Naszyjniki to zbyt mało, aby dać sobie z nimi radę. Czy jednak miał prawo
skazywać swoich braci na pewną śmierć? Oni nadal mieli nadzieję i chcieli
walczyć, więc taka zdrada byłaby największym świństwem, jakie mógłby im zrobić.
Szatyn westchnął cierpiętniczo chowając twarz w dłoniach. Po
chwili znowu spojrzał na Cogerów. Uśmiechnął się niemrawo na myśl, że jakiś rok
temu wykańczał ich psychicznie. Teraz nie potrafiłby zrobić im krzywdy, choćby
chciał. Co za ironia. Kto by pomyślał, że życie w tak przewrotny sposób skaże
ich na siebie? Na pewno nie on, pałający do nich nienawiścią odkąd tylko
dowiedział się o ich istnieniu.
Wstał z łóżka Billa i poszedł położyć się na swoje. Był
zmęczony i chętnie by się przespał, ale nie mógł. Bał się, że znowu będzie miał
koszmary. Wziął do ręki swój notes, długopis i odetchnąwszy głęboko, zaczął
pisać. Słowa płynęły same, on tylko przelewał je na papier. Co jakiś czas
zamyślił się głębiej przygryzając końcówkę długopisu, by potem wrócić do
pisania. Gdy skończył, przeczytał uważnie tekst i kiwnął głową z aprobatą.
Gdyby miał gitarę, wziąłby ją do ręki i zacząłby układać melodię do stworzonego
przez siebie tekstu. Miał już mniej więcej w głowie zarys całej piosenki, ale
bez instrumentu nie był w stanie odnaleźć tych właściwych dźwięków. Z nudów
napisał wiadomość do Anity i czekał na odpowiedź. Nie minęła nawet minuta,
kiedy dziewczyna odpisała. Mrozowska nie ustępowała cały czas dając mu wyraźnie
do zrozumienia, że jest nim zainteresowana. Przez ten cały bałagan z potworami
i snami nie miał sił się z nią użerać, więc zgadzał się na krótkie spotkania i
kawę w jej pokoju, tym razem wysprzątanym na błysk. Michał rzucał mu
podejrzliwie spojrzenia i zaczepiał go przy każdej okazji, ale Kevin zwyczajnie
go ignorował. Był w tak kiepskim stanie psychicznym, że gdyby doszło do
rękoczynów, prawdopodobnie by go zabił. Wolał więc trzymać się od niego z
daleka.
Pisał wiadomości zupełnie pozbawione sensu i wstawiał minki
dające do zrozumienia, że ma dobry dzień. W rzeczywistości czuł się paskudnie.
Cogerowie obudzili się dopiero wieczorem, kiedy on już
zdążył napisać około dwieście wiadomości. To był jego dotychczasowy rekord,
którego nie miał zamiaru pobijać.
-Przepraszam- wyszeptał cicho Tom.
Kevin zmarszczył brwi, jednak nie odwrócił się przodem do
braci.
-Ja też. Mogłem…- odparł niepewnie Bill.
-Daj spokój, wiem, że to… No, była moja wina. Potrafię się
do tego przyznać.
-Wiem.
-Nie powinienem się na tobie wyżywać. I w ramach
zadośćuczynienia zrobiłem szczegółowe notatki, jak cię nie było. Zgoda?
-Zgoda.
Szatyn zastanawiał się, co się stało, ale nie miał zamiaru o
to pytać. Chociaż bliźniacy zapewne by mu wszystko wyjaśnili on wiedział, że
każdy potrzebuje odrobinę przestrzeni i prywatności. Sam bardzo dbał o to, aby
jego niektóre tajemnice nie wyszły na jaw. Były rzeczy, o których nie miał
zamiaru mówić nikomu, nawet Cogerom.
Po kolacji poszedł się wykąpać, a potem znowu się położył.
-Dobrze się czujesz?- zapytał Bill podejrzliwie.
-Masz wątpliwości?- Kevin uniósł jedną brew patrząc na
Czarnego ostrzegawczo.
-Wyglądasz na wykończonego.
-Jestem człowiekiem, chyba mam prawo do zmęczenia, hm?
Bill wzruszył tylko ramionami.
Kevin zdecydował, że tak dłużej nie może być. Musiał zacząć
działać. To, co chciał zrobić, było ryzykowne, ale nie miał innego wyjścia.
Odczekał, aż Cogerowie zasną, a potem po cichu wymknął się z
domu biorąc ze sobą mały plecak. Kilka razy oglądał się, czy nikt go nie
śledzi, jednak wszędzie było pusto. Zakrzewski zapiął pod szyją nową kurtkę i
naciągnął na głowę kaptur. Zapalił papierosa chcąc ukoić skołatane nerwy.
Dość szybko dotarł do celu swojej wędrówki i wszedł po cichu
do bloku. Co chwilę rozglądał się czujnie, czy nikt go nie obserwuje. Gdy
doszedł pod odpowiednie drzwi, wyciągnął z kieszeni scyzoryk i zabrał się za
zamek. Wyłamanie go zajęło mu ładną chwilę, ale na szczęście hałas nie
zainteresował żadnego z sąsiadów.
Kevin ostrożnie wślizgnął się do mieszkania Filipa i Krzyśka
Zamroziewiczów i wykorzystując światło padające z ekranu telefonu, zaczął się
rozglądać. Pamiętał, gdzie co się znajduje, więc szybkim krokiem podążył do
biurka, nad którym wisiała specjalna tablica. Zmrużył oczy przyglądając się
kartkom poprzyczepianym do drewna. Zagryzł dolną wargę i zaczął wszystko
zrywać, a potem chować do plecaka. Gdy na tablicy już nic nie zostało, zabrał
się za szperanie w szafkach. Miał nadzieję, że oprócz tych kilku artykułów
znajdzie coś jeszcze, coś, co wyjaśni mu, dlaczego potwory go gnębią.
Przypuszczał, że to one wywołują te przerażające wizje na jawie i sny, które
powoli łamały jego wolę i nakłaniały go do działania wbrew sobie.
Przeszukanie mieszkania zajęło mu kwadrans. Zabrał wszystko,
co mogłoby zawierać jakiekolwiek przydatne informacje. Oprócz tego wziął
jeszcze… kluczyki od samochodu. Był to dziwny odruch, coś po prostu uparcie go
przekonywało, że zabranie auta jest dobrym pomysłem.
Już miał wychodzić, kiedy nagle drzwi się otworzyły i ktoś
zapalił światło.
-Czego tutaj chcesz?!
Kevin zmrużył oczy chowając twarz i instynktownie cofając
się w tył. Zauważył, że mężczyzna, który go przyłapał, ma na sobie piżamę i
jest bez butów. Rzucił mu się również w oczy kij bejsbolowy i już wiedział, że
musi uciekać.
-Ty wstrętny złodzieju! Czego tu szukasz?!- krzyknął facet
zamachując się na Zakrzewskiego.
Chłopak syknął, kiedy kij uderzył go mocno w ramię powodując
tym samym dotkliwy ból. Odepchnął od siebie nieznajomego i pobiegł w kierunku
łazienki. Zamknął drzwi na klucz i szybko podszedł do okna. Otworzył je i
spojrzał w dół. Nie zastanawiając się długo wyskoczył na zewnątrz mając
nadzieję, że nie połamie sobie nóg. Jeszcze nigdy nie wyskakiwał z drugiego
piętra.
Miał szczęście wpadając w jakieś krzaki. Szybko wstał i
spojrzał w górę, gdzie w innym oknie pojawił się nieznajomy z kijem. Kevin pokazał
mu środkowy palec, a potem kulejąc zaczął uciekać drogą. Lewa noga dawała mu
się we znaki i miał co do niej złe przeczucia. Odnalazł parking i rozglądnął
się z uwagą. Nieraz widział auta zaparkowane przy uczelni, więc być może udałoby
mu się w ten sposób odnaleźć ten właściwy.
Parking był jednak bardzo słabo oświetlony i Kevin nie
potrafił ustalić, który samochód należał do Filipa. Przez chwilę krążył
zniechęcony, aż wreszcie znalazł ten właściwy.
Podszedł do pojazdu lekko zdziwiony, że samochód nie został
przez nikogo zabrany, a w mieszkaniu nadal jest tak samo jak wtedy, kiedy
Krzysiek i Filip jeszcze żyli.
Szybko wsiadł do środka i nie zastanawiając się długo,
włożył kluczyki do stacyjki, po czym odjechał jak najdalej od domu
Zamroziewiczów. Nie posiadał prawa jazdy, ale już nieraz prowadził samochód.
Był dobrym kierowcą i świetnie o tym wiedział. Krążył po mieście kilka godzin
szukając miejsca, w którym mógłby ukryć skradzione auto. Miał jakieś głupie
wrażenie, że może się przydać.
W końcowym rozrachunku ukrył samochód między magazynami
niedaleko uczelni. Dziwnie się czuł zostawiając pojazd w tym miejscu, w końcu
to właśnie tutaj zobaczył dwa trupy. Nie było jednak czasu na rozmyślanie o
tym, co było. Co z tego, że się bał? Jeśli chciał przeżyć, musiał odrzucić lęk
i zacząć myśleć. Na pewno jest jakiś sposób na wygrzebanie się z tego bagna.
Była trzecia nad ranem i trochę go to przerażało. Dobrze
wiedział, że jest to godzina demonów. Złe moce kpią w ten sposób z symboliki
godziny piętnastej.
Idąc przez miasto zastanawiał się, co teraz. Potrzebował
jakiegoś miejsca, gdzie na spokojnie będzie mógł przejrzeć wszystkie te
papiery. Cogerowie nie mogą się dowiedzieć o tym, co zrobił, tak samo jak nie
dotyczą ich jego sny i wizje.
Krążył po mieście i nagle zdał sobie sprawę, że jest
niedaleko domu Anity. Westchnął ciężko i postanowił iść do niej, nie było sensu
wracać do siebie. Nie miał zamiaru się tłumaczyć ze swoich czynów, chociaż
Anita na pewno zażąda wyjaśnień.
Wybrał w telefonie numer Mrozowskiej i przyłożył urządzenie
do ucha. Za pierwszym razem nikt nie odebrał, a za drugim usłyszał zaspany głos
czarnowłosej.
-Otwórz okno- powiedział bez ogródek.
-Co? Po co?- zapytała nieprzytomnie.
-Zaraz do ciebie przyjdę, wtedy pogadamy.
-No, dobra.
Chłopak wszedł na podwórko i przeszedł przez ogród do
miejsca, gdzie powinno być interesujące go okno. Zauważył w nim trzęsącą się
dziewczynę. Rozglądała się na wszystkie strony wypatrując go.
Zagryzł dolną wargę, przyjrzał się uważnie ścianie budynku i
zaczął się wspinać.
-Cześć- rzucił do dziewczyny chwytając się parapetu.
Podciągnął się do góry i przerzucił nogi do środka, gdzie Mrozowska zapaliła
lampkę nocną. Uderzyło w niego gorąco panujące w pokoju. Różnica temperatur
była ogromna.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała Anita zamykając okno.
-Przenocujesz mnie?
-Czy coś się stało? Masz jakieś problemy?- spytała
zmartwiona łapiąc go za ramię.
Kevin syknął z bólu odsuwając się. Mrozowska zrobiła dziwną
minę.
-Co ci się stało?
-Nic, uderzyłem się. Mogę tu zostać do rana? Nie chcę budzić
bra… Nieważnie.
-Nie chcesz budzić kogo?
-Już mówiłem, nieważne.
Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy, a potem czarnowłosa
westchnęła ciężko.
-W porządku. Pogadamy o tym innym razem. Jeśli chcesz tu
spać, to jedynie ze mną. Inny pokój nie wchodzi w grę, rodzice zadawaliby zbyt
wiele pytań.
-Mogę spać na podłodze.
-Nie ma mowy. Kładź się już. Nie cierpię, jeśli ktoś mnie
budzi w środku nocy. Powinieneś za to porządnie oberwać.
Szatyn nie skomentował tej wypowiedzi. Ściągnął za to
plecak, a potem w ślad za nim podążyła bluza i koszulka. Pozbył się również
butów i skarpetek w ogóle nie przejmując się tym, że przez niego dziewczyna ma
w pokoju mini kałużę od roztopionego śniegu.
Chciał położyć się na kołdrze, ale Mrozowska mu na to nie
pozwoliła. Nakryła ich i ułożyła się wygodnie.
-Nikomu o tym ani słowa- rzuciła cicho.
-W porządku. Często masz nocnych gości?
-Nigdy. Jesteś pierwszy. Możesz czuć się zaszczycony tym, że
nie wygoniłam cię do domu.
-Ok- uśmiechnął się lekko zagrzebując się w kołdrze.
-Niedługo cię zapytam o to, co tu się dzieje i oczekuję, że
powiesz mi prawdę- powiedziała.
Kevin nic nie odpowiedział. Nie było sensu wdawać się w
dyskusję, w końcu i tak nie mógł jej nic powiedzieć. Miałaby go za niespełna
rozumu głupka i znalazła dla niego dobrego psychiatrę. Nie miał zamiaru robić z
siebie jakiegoś wariata. To, że naprawdę widział demony i one sobie z niego
kpiły powoli uszkadzając go psychicznie nie oznaczało, że wszyscy muszą o tym
wiedzieć. Czasami zastanawiał się, czy to, co widział, naprawdę miało miejsce,
przecież to mógł być tylko sen.
Chciał, żeby tak było. Niestety blizny, które wciąż szpeciły
jego ciało jasno dawały do zrozumienia, że jest inaczej. Demony istniały i
postawiły sobie za cel wykończenie ich. Czy tego chciał, czy nie, to była
okrutna prawda i musiał ją zaakceptować.
Anita przysunęła się lekko do niego. Westchnął instynktownie
robiąc to samo. Chciał jej opowiedzieć o tym wszystkim, co go wykańcza. Nie
miał jednak zamiaru z niej rezygnować, a co za tym szło- powiedzenie prawdy nie
wchodziło w grę.
Zamknął oczy przytulając do siebie drobne, dziewczęce ciało.
Sytuacja była dziwna, ale na pewno nie niezręczna. Anita go chciała, czuł to. Musiał
też przyznać sam przed sobą, że nie ma nic przeciwko. Miał już dosyć walczenia
w pojedynkę z całym światem, dosyć Michała i jego głupich przytyków, dosyć
potworów, studiów, pracy i braci. Wszystko go denerwowało i tylko pogarszało
jego stan. Chciał, żeby wszyscy dali mu święty spokój.
-Jesteś zimny jak lód- westchnęła dziewczyna głaszcząc go po
torsie.
-No, to co? Przecież i tak ci się podobam-odparł Kevin
spokojnie.
-Skąd ta pewność?
-Patrzysz na mnie jak na swoje ulubione ciastko. Może i
nigdy nie zrozumiem kobiet, ale akurat to spojrzenie bardzo łatwo można
rozszyfrować.
-Ach, tak? I jesteś tego na sto procent pewny?
-Sama przyznałaś, że nikogo innego nie wpuściłabyś do pokoju
o tej porze. To oznacza zaufanie. A skoro mi ufasz, to znaczy że chociaż mnie
lubisz. Twój wzrok i zachowanie wskazuje na to, że na mnie lecisz, a burak na
twarzy tylko potwierdza tą teorię.
Anita niemal natychmiast odsunęła się od niego i odwróciła
na drugi bok. Kevin zamrugał zdziwiony jej zachowaniem.
-Co?- spytał, jednak nie otrzymał odpowiedzi.
Zaintrygowany podparł się łokciem na poduszce i złapał
dziewczynę za ramię.
-Zostaw!- burknęła wyrywając się.
-Co jest?
-Daj mi spokój!
-Co się stało?
Zakrzewski zmarszczył brwi zastanawiając się, dlaczego
dziewczyna tak zareagowała. Przecież nie zrobił nic złego.
-Hej, mała.
-Żadna mała!- warknęła na oślep wymierzając mu cios.
Kevin jęknął, kiedy czarnowłosa trafiła w ramię uszkodzone kijem.
-Dobrze ci tak!
-O co ci chodzi?
-Ani słowa, bo zaraz stąd wylecisz! Jeszcze się głupio
pytasz, o co mi chodzi! Jakbyś nie wiedział! Ja w ogóle śmiesz…
Zakrzewski zamrugał zdziwiony i zaczął myśleć o czymś innym,
przyjemnym, byleby tylko nie słuchać tego, co mówi Anita. Po chwili dziewczyna
się w tym połapała i zdenerwowana znowu go uderzyła nadal robiąc mu wyrzuty. Po
trzecim uderzeniu w głowę szatyn doszedł do wniosku, że ma dość.
Zatkał dziewczynie usta i odetchnął, kiedy wreszcie umilkła.
-Spokojnie, wyluzuj. Nie zrozumiałem ani słowa z tego, co
powiedziałaś- mruknął.
Odepchnęła jego dłoń i fuknęła jak rozjuszona kotka.
-Widocznie nie jesteś taki bystry jak ci się wydaje.
Chłopak naburmuszył się. Co ona sobie myśli mówić do niego w
ten sposób?!
-Na pewno mądrzejszy od ciebie- odbił piłeczkę.
-Jeszcze jedno słowo i będziesz spał na dworze.
Kevin westchnął. Był to niestety argument, którego w żaden
sposób nie mógł pobić. Nie miał pojęcia, czym zdenerwował dziewczynę i chyba
nawet nie chciał wiedzieć. Była mistrzynią nielogiczności i właśnie z tego
powodu ją lubił. Przy niej zapominał o demonach i grożącym mu
niebezpieczeństwu, czego nie potrafił zrobić przy bliźniakach. Była dla niego
przyjemną odskocznią po tym wszystkim, co już przeszedł. Mógł chociaż na chwilę
zapomnieć, że jest Kevinem Zakrzewskim i stać się zwykłym, przeciętnym
przystojniakiem.
Objął Anitę ramieniem i przysunął ją do siebie.
-Przestań bredzić. I tak byś mnie nie wyrzuciła.
Kevin stał na mrozie szczękając zębami. Nigdy by nie przypuszczał,
że Anita da radę wyrzucić go ze swojego pokoju. Omal się nie zabił, kiedy
uciekał przed nią przez okno. Jakby tego było mało, miał na sobie jedynie
koszulkę, spodnie i buty, które zdążył chwycić w ostatniej chwili. Reszta
została w pokoju czarnowłosej.
Gdyby nie to, że w środku został jego plecak i nowiutka
kurtka, poszedłby do mieszkania bliźniaków. Nie po to jednak się narażał, żeby
teraz tak po prostu zostawić skradzione artykuły i zapiski. Nie miał więc
wyjścia. Był wściekły, że Anita tak go potraktowała i już obmyślał plan zemsty.
Cholera!
Kichnął głośno i zadrżał. Jeżeli zachoruje, Mrozowska będzie
trupem.
Rozejrzał się, jednak nie zobaczył żadnego miejsca, w którym
mógłby się schować. Spojrzał na zamknięte okno. Nie zanosiło się na to, żeby
czarnowłosa wpuściła go do środka.
Pieprzyć to, pomyślał.
Z krzywą miną, rozcierając zziębnięte ramiona zaczął iść
przed siebie. Mijając jakąś choinkę w ogrodzie trącił ją przez przypadek
ramieniem i lawina śniegu spadła mu na głowę, a część białego puchu wleciało
pod koszulkę. Zadrżał jeszcze mocniej i zacisnął zęby.
Zaklął głośno.
-Kevin?
Obejrzał się patrząc z nienawiścią na Anitę. Miał ochotę ją udusić.
-Chodź, ja tylko żartowałam.
Prychnął odwracając się do niej plecami i demonstrując jej w
ten sposób swoją niechęć i urazę. Niech wie, że z nim się tak nie postępuje.
-Kevin, nie bądź głupi! Chodź, bo zamarzniesz.
-Nie twoja sprawa! Jak zamarznę to trudno, płakać nie będę!-
syknął stawiając ostrożne kroki.
-Wracaj tu natychmiast!
Zakrzewski ani myślał jej słuchać. Był już przy metalowej
bramie, kiedy usłyszał cichy plask. Odwrócił się i dostrzegł Anitę idącą w jego
stronę. Była już ubrana, a rozczochrane włosy schowała pod jego czapką.
Co za bezczelność, pomyślał chłopak wściekły. Odwrócił się
do Mrozowskiej plecami i kucnął biorąc w ręce śnieg. Uformował z niego sporych
rozmiarów kulę i czekał. Pociągnął nosem czując w środku nieprzyjemną wilgoć.
-Przestań się dąsać jak małe dziecko. Chodź do domu, bo się
rozchorujesz!
Anita była coraz bliżej. Gdyby nie siarczysty mróz, który
chłostał jego odsłoniętą skórę, zapewne uśmiechnąłby się przebiegle. Odwrócił
się przodem do czarnowłosej i rzucił.
Śnieżka trafiła ją prosto w twarz wyrażającą zdziwienie.
Zapanowała cisza. Anita stała przez chwilę bez ruchu patrząc się na niego z
otwartymi ustami. Powoli otarła twarz i spojrzała na niego.
-Teraz przesadziłeś!- wycedziła.
Zaczęła biec w jego stronę. Kevin uniósł brwi zastanawiając
się, co ona chce zrobić. Zrozumiał, kiedy rzuciła się na niego jak zapaśniczka
i przygniotła do trawy pokrytej sporą warstwą lodowatego śniegu. Nim się
połapał, o co chodzi, ona już wygodnie usadowiła się na jego brzuchu i zaczęła
nacierać jego twarz śniegiem.
Powstrzymanie jej nie było specjalnie trudne, chociaż i tak
miała więcej sił niż przypuszczał. Po chwili tarzali się w śniegu nacierając
się nim i szczękając zębami. Szatyn był w o wiele gorszej sytuacji, niż
Mrozowska, ale dzielnie walczył o swoją dominującą pozycję. Co z tego, że było
mu zimno, a ręce bolały go, jakby ktoś kłuł go tysiącami igieł? Już dawno
nauczył się, że ból nie ma znaczenia, jeżeli walczy się o swój honor bądź dumę.
Albo tyłek.
Tarzali się w śniegu, kiedy nagle Kevin upadł plecami na
kamień. Stęknął głucho i zaklął przestając się szarpać z dziewczyną. Anita znieruchomiała
zdziwiona jego zachowaniem.
-Co się stało?
Szatyn nie odpowiedział, jedynie siadając i próbując sięgnąć
do bolącego miejsca.
-Chodź!
Anita złapała go za rękę i zaczęła ciągnąć w kierunku okna
od swojego pokoju. Rozejrzała się na boki i po chwili zza jednej z choinek
wyciągnęła drabinę. Oparła ją o ścianę tuż przy oknie i uśmiechnęła się do
szatyna.
-Właź.
-Skąd…?- mruknął zdziwiony.
-Mój ojciec nie lubił Patryka, musiałam więc jakoś go
przeszmuglować do swojego pokoju.
-Bez komentarza.
Kevin wszedł po drabinie do środka. W normalnej sytuacji
zamknąłby teraz dziewczynie okno, ale przez Cogerów zmiękł i teraz jakoś nie
miał na to ochoty. Usiadł na łóżku i odetchnął głęboko. Zimno na dworze dało mu
się nieźle we znaki.
Czarnowłosa weszła do pokoju i zamknęła okno, a potem poszli
razem do łazienki. Tam zrobiła wielkie oczy widząc ogromnego siniaka przyozdabiającego
ramię szatyna.
-Co ci się stało?- spytała zdumiona dziewczyna.
-Wpadłem na słup- skłamał gładko przypominając sobie wymówkę
z filmu, który ostatnio oglądał.
-Ciekawy słup- mruknęła Mrozowska odwracając się do niego
plecami i grzebiąc w szafce z lekami.
Kevin uśmiechnął się półgębkiem słysząc odpowiedź. Anita
znalazła jakąś maść i delikatnie posmarowała mu nią siniaka.
-Powinno pomóc- powiedziała kręcąc głową.- Chodźmy już
naprawdę spać, jutro rano musimy iść na uczelnię.
-Ok., ale najpierw…- Zakrzewski wskazał palcem na swoje usta
patrząc dziewczynie w oczy. Mrozowska zagryzła dolną wargę jakby się
zastanawiała, chociaż oboje wiedzieli, że to była tylko gra z jej strony.
W tamtej chwili Kevin nie przypuszczał, że ten pocałunek
skończy się w taki sposób, w jaki się skończył. Był przekonany, że po słodkim
całusie oboje pójdą spać i to będzie koniec czułości. Sprawa jednak przybrała
nieoczekiwanie inny obrót, kiedy oboje zaczęli z zapałem oddawać pieszczoty nie
przestając już tylko na pocałunkach. Żadne z nich nie myślało o ewentualnych
konsekwencjach swoich czynów, liczyła się dla nich tylko ta chwila.
Chwila, w której mogli zapomnieć o całym świecie.
Szatyn jęknął cicho słysząc irytujący dźwięk telefonu.
Uniósł ciężkie powieki i wygrzebał spod poduszki swoją komórkę. Dotarło do
niego, że to nie jest budzik, lecz ktoś do niego dzwoni. Spojrzał na
wyświetlacz i zmarszczył brwi.
Nieznany numer.
Wcisnął zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha.
-Halo?- spytał nieprzytomnie.
-Kevin? Cześć, tu Marcel! Jak fajnie, że nie zmieniłeś
numeru!
-Nie masz kiedy dzwonić? Jest środek nocy!- warknął Kevin
przecierając oczy.
-Jest już siódma.
-Od kiedy ty wstajesz o tej porze?
-Pół godziny temu przyjechała do nas policja. Szukali cię.
-Co?!
Zakrzewski usiadł na łóżku krzywiąc się. Spojrzał na budzącą
się powoli dziewczynę i westchnął. Uprawianie z nią seksu zdecydowanie nie było
zbyt dobrym pomysłem. Cholera, w co on się władował?! Zachciało mu się
czułości!
-Nic nie przeskrobałem, nie mieli powodu, żeby mnie szukać.
-Nie chodzi o to, Kevin. Po prostu… Nie wiem, jak ci to
powiedzieć.
-Czego ode mnie chcieli?
-Chodzi o twoją matkę- wydusił wreszcie Marcel.
-Nie ponoszę odpowiedzialności za jej czyny. Jeżeli ma
jakieś problemy, niech radzi sobie sama.
-Ona… nie żyje.
Fajny odcinek tylko nie podoba mi się jakoś to że chłopaki znaleźli sobie dziewczyny. Do Anity nic nie mam ale do tej Natalii tak. Eh... Zobaczymy co dalej. Ale odcinek świetny. :-D
OdpowiedzUsuńEeeeeeeee a ja myślałem, że może Bill i Kevin jakaś miłość między nimi? Zakazany sex albo chociaż Tom i Kevin prosze! Ale reszta napisana na 6 +++
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny ale zaczynam się martwić o Kevina. Mam nadzieję że nie zdradzi bliźniaków. I że wszystko się jakoś ułoży. Tyle czasu trzymasz nas w niepewności co do tych demonów, nie wiadomo czego chcą i dlaczego. A ja już chcę poznać odpowiedź. :) Ale oczywiście wszystko w Twoich rękach. :) Czekam na następny odcinek.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. I zawsze nie mogę się doczekać kolejnej części. :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie.
http://twincest999.blogspot.com/
"Była trzecia nad ranem i trochę go to przerażało. Dobrze wiedział, że jest to godzina demonów. Złe moce kpią w ten sposób z symboliki godziny piętnastej." Patrz na zegar - 3 w nocy
OdpowiedzUsuńAzusa