Chociaż leciał samolotem dopiero dwa razy, już wiedział, że
tego nie lubi. Kiedy w środku nocy wreszcie wylądował i odnalazł swój bagaż,
słaniał się na nogach. Wciąż miał przed oczami beczącego Brandona, błagającego
go prawie na kolanach, żeby nie wyjeżdżał. Żeby jakoś się od niego uwolnić,
obiecał mu, że zabierze go na wakacje do Polski. Miał dziwne wrażenie, że
będzie tego żałował.
Gdy już wyszedł z lotniska, taszcząc na plecach swoją
ogromną torbę, w oddali zobaczył samochód Michała. Odetchnął z ulgą. Gratulował
sobie w duchu zakolegowania się z tym bogatym snobem i wstawienia się za nim,
kiedy potrzebował pomocy. Dzięki temu Michał Mrozowski miał u niego dług
wdzięczności i Kevin nie miał najmniejszych wyrzutów sumienia, że każe mu po
siebie przyjechać o czwartej nad ranem. Poza tym, zamierzał z nim poważnie
porozmawiać.
Jeśli myślał, że Michał się nudził, czekając na niego, był w
błędzie. Z jakiegoś powodu na tylnym siedzeniu znalazł się również Oskar.
Chłopacy dogadzali sobie, umilając sobie czekanie na niego.
Szatyn westchnął ciężko i zapukał w szybę. Michał poderwał
głowę i uśmiechnął się lekko na jego widok. Wysiadł z samochodu, poprawiając
ubranie.
- Cześć.
- Cześć – odparł Kevin. Otworzył bagażnik i wepchał do niego
swoją torbę. – Możemy już jechać? Padam z nóg.
- Jasne. Wsiadaj.
- Ty to masz wyczucie chwili – mruknął Oskar oskarżycielsko.
- Cicho tam, gówniarzu. O tej godzinie powinieneś spać –
odszczeknął się Zakrzewski.
- Nie jestem gówniarzem! Skończyłem już siedemnaście lat.
- No i? Związek Michała z tobą to nadal pedofilia.
Oskar burknął coś pod nosem, nadymając śmiesznie policzki.
Nie odezwał się aż do końca drogi.
- Musimy poważnie pogadać – zaczął Kevin. – W Hiszpanii
natknąłem się na kilka grubych ryb. Podpisałem umowę i za kilka miesięcy
wyjeżdżam, żeby nagrywać płytę.
- Co? Mógłbyś powtórzyć?
Zakrzewski westchnął.
- Mówię, że w Hiszpanii dostałem ciekawą propozycję.
Znalazło się kilka grubych ryb, którym zaimponowałem swoim głosem. Wszystko już
mam załatwione i za kilka miesięcy wyjeżdżam do Los Angeles, żeby nagrać płytę.
Przewidziane są też koncerty promujące ją i takie tam różne pierdoły. Nie wiem
jeszcze dokładnie. Na razie zawarłem wstępną umowę. Ugadałem się, że sam
załatwię sobie zespół i nikogo mają nie szukać. Pisałbyś się na miejsce
perkusisty?
- Pytasz serio?! – wydukał Mrozowski, zaciskając palce na
kierownicy.
- Mhm… Też nie wierzę, że proponuję to akurat tobie. Nie
wiem, czy to wypali, ale warto spróbować.
- Pewnie, z przyjemnością. Masz jeszcze kogoś?
- Hm… Nie wiem. Mam dobrego rapera, śpiewaliśmy razem w
miejscowym klubie. Koleś potrafi rapować w sześciu językach, myślę, że też się
przyłączy. Nie mam nikogo na bas ani gitarę, o ewentualnych klawiszach nie
wspominając, ale myślę, że coś się znajdzie. W ostateczności sam pociągnę
gitarę czy coś.
- Byłoby super.
Michał zajechał pod dom blok, w którym mieszkał z
bliźniakami. Pożegnał się z kolegą i zmęczony ruszył po schodach na górę. Miał
swój własny klucz, więc otworzył drzwi i wszedł po cichu do mieszkanie.
W środku było bardzo ciepło i od razu zachciało mu się spać.
Zostawił torbę pod ścianą w korytarzu i odwiesił kurtkę na wieszak. Zdjął
pospiesznie buty i po omacku ruszył do pokoju. Poświecił telefonem na swoje
łóżko.
- Kevin?
Szatyn obejrzał się. Jego wzrok przyzwyczaił się już do
ciemności i zobaczył, że Bill usiadł na łóżku, przecierając zaspane oczy.
- Wróciłeś.
- Kładź się spać, później pogadamy.
- Fajnie, że już jesteś. Nudno tu było bez ciebie.
Kevin uśmiechnął się lekko.
- Się wie.
Bill zachichotał cicho i ponownie położył się na łóżku.
Kevin rozebrał się pospiesznie i sam również się położył, czując pod powiekami
piasek.
Zasnął w mgnieniu oka.
- Jak go obudzisz, dostaniesz w pysk.
- Ale ty jesteś! Wyśpi się później, a teraz…
- Zapomnij, TOM.
- Bo co mi zrobisz, BILL?
Znowu to samo, pomyślał Kevin na wpół przytomnie.
- Nie przedrzeźniaj mnie. To infantylne.
- Sam jesteś infantylny, gówniarzu.
- Jesteś starszy zaledwie o kwadrans.
- Kwadrans to bardzo dużo.
- Może tak obaj byście się przymknęli? – wtrąciła się
kolejna osoba.
Anita…
- Hej, weź mu powiedz, żeby pozwolił mi go obudzić. Wiem, że
już nie możesz się doczekać, kiedy zaczniecie mieszać ślinę.
- Jesteś obrzydliwy, Tom.
Blondyn prychnął.
- Jasne, bo nazywam rzeczy po imieniu. Jesteście wszyscy do
bani!
- Nic na to nie poradzę. Zostałeś przegłosowany.
- To się nie liczy. Kevin na pewno by chciał, żebym go
obudził.
- Jak odpocznie, sam wstanie.
- Wolałbym mu pomóc.
- Bill, on na pewno nie został adoptowany?
- Na pewno… Już się pytałem mamy.
Zakrzewski miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ale udało mu się
jakoś powstrzymać. Przewrócił się na brzuch i ułożył wygodniej. Tom może sobie
poczekać, on nie miał zamiaru wstawać.
- Kevin, do cholery… - jęczał Tom.
- Uspokój się! – warknął Bill.
- Ale już jest szesnasta! Ile można spać?!
Szesnasta?
Naprawdę byłem zmęczony, pomyślał ze zdziwieniem Kevin.
Przekręcił się znowu. Zdecydował się ulitować nad Tomem i
otworzył oczy.
Blondyn siedział po turecku na swoim łóżku. Jego mina
wyrażała święte oburzenie. Bill rozsiadł się wygodnie na podłodze z laptopem na
kolanach i pisał coś. Anita przysiadła na łóżku Czarnego i chociaż nie
pozwalała obudzić swojego chłopaka, sama wyglądała na zawiedzioną, ż tak długo
śpi.
Kevin ziewnął szeroko i uśmiechnął, kiedy Tom, patrząc na
niego, zamrugał ze zdziwienia.
- Nareszcie! Stary, masz pojęcie, która jest godzina?!
- Cześć, Tom.
- Kevin!
Anita wyskoczyła jak z procy i rzuciła mu się na szyje,
przytulając mocno. Szatyn uśmiechnął się lekko, odwzajemniając uścisk.
- Cześć. Fajnie was widzieć.
- Opowiadaj.
- Nie mam sił.
- Przespałeś pół dnia!
- Ciężko pracowałem. Mam prawo do odrobiny odpoczynku.
- Ale ciężka praca – pokazywanie tyłka w jakiejś gazecie.
- Nigdzie nie pokazywałem tyłka, głupku – mruknął Kevin. Sam
nie był zbyt zachwycony tym wszystkim. Modeling? Gdyby kilka miesięcy temu ktoś
mu powiedział, że będzie robił coś takiego, zmasakrowałby mu twarz. A teraz?
Eh…
Już chyba nic go nie zdziwi.
Anita poszła do kuchni i po chwili wróciła ze śniadaniem dla
niego. Jedząc, Zakrzewski opowiadał, co ciekawego porabiał w Hiszpanii, a było
tego naprawdę dużo. Mary poświęcała mu dużo czasu, żeby nauczyć go chodzić po
wybiegu i robić głupie miny, do tego specjalnie dla niego szyto rzeczy, które
miał zaprezentować. W międzyczasie okazało się, że jakiś magazyn na gwałt
potrzebuje modela i Mary, pałająca do niego sympatią z nieznanego mu powodu,
wysłała właśnie jego. Spędził cały dzień, robiąc głupie pozy na dużym, bardzo
wygodnym łóżku. Robiono mu fotki z odkrytą klatą, plecami, nogami, aż w końcu w
samej bieliźnie i na końcu z trzema dziewczynami. Wieczorami wychodził z
Brandonem do klubów i razem dawali niezłe pokazy, wywijając na scenie. W ciągu
miesiąca stał się całkiem rozpoznawalny na ulicy, zwłaszcza że pewnego razu
pobił się z jakimś pijanym facetem, który przyczepił się do niego.
- Ty się tam więcej bawiłeś niż napracowałeś – mruknął Tom,
wzdychając cicho.
- Mówisz tak, bo mi zazdrościsz – odparł Kevin.
Blondyn tylko prychnął, udając oburzenie.
Wieczorem, gdy już nie było co opowiadać, Anita wyciągnęła
Kevina na spacer, a potem zaprosiła go na kolację. Gdy Szymon Mrozowski go
zobaczył, od razu się naburmuszył.
- Nasza mała gwiazdka już wróciła z wakacji? – spytał
kpiąco, rozsiadając się wygodniej w skórzanym fotelu.
- Tato! – upomniała go córka.
Kevin tylko wzruszył ramionami.
- Jak tam? Już cię wykopali czy nadal będę ci wmawiać, że
możesz coś osiągnąć?
- Nie chce mi się z panem kłócić – mruknął Zakrzewski.
- Nie krępuj się.
- Nadal nie zmienił pan zdania co do Michała?
Twarz Szymona stężała momentalnie.
- To nie twoja sprawa.
- Naprawdę orientacja to taki wielki problem?
- Orientacja nie jest żadnym problemem.
- Nie? – zdziwił się Zakrzewski. – W takim razie co jest?
- Mój syn nie może być ciotą.
- Tato! – warknęła ponownie Anita.
Zakrzewski prychnął.
- Niestety, jest – mruknął, patrząc na mężczyznę z
niesmakiem. – Serio, kiedyś będzie pan tego żałował.
Kevin nawet nie zdawał sobie sprawy, jak prorocze są jego
słowa, dopóki nie zadzwonił do niego Oskar. Roztrzęsiony chłopak powiedział mu,
że Michał został napadnięty podczas powrotu z pracy. Dźgnięto go nożem w plecy
i stracił bardzo dużo krwi, zanim udzielono mu specjalistycznej pomocy.
Walczył o życie.
Na początku Szymon nie chciał mu wierzyć, ale coś w twarzy
Kevina sprawiło, że postanowił to sprawdzić. Razem z Mrozowskimi pojechał do
szpitala, do którego pokierował go Oskar. Zastał zapłakanego chłopaka w
poczekalni, jego ubranie i twarz były poplamione krwią. Wyglądał jak kupka
nieszczęścia.
- Oskar! – zawołał Kevin, podbiegając do chłopaka.
Nastolatek spojrzał na niego z rozpaczą. – Co z nim?
- Nie wiem, nic nie chcą mi powiedzieć, bo nie jestem z
rodziny – wyszeptał roztrzęsiony. – Kevin, proszę, dowiedz się czegoś! Muszę
wiedzieć, czy wszystko jest w porządku!
- To jego… chłopak? – spytał Szymon dziwnym głosem. Ostatnie
słowo ledwo przeszło mu przez usta. Oskar znieruchomiał. – Ile ten gówniarz w
ogóle ma lat?!
Nikt mu nie odpowiedział.
- Możecie się zapytać, co z nim? – spytał nastolatek z
nadzieją. – Proszę! Mój wychowawca mnie szuka, zaraz będę musiał wracać. Chcę
się chociaż upewnić, że wszystko jest w porządku.
- Anita już poszła – powiedział Szymon, wbijając wzrok w
nastolatka. Może Kevinowi się wydawało, ale miał wrażenie, że w oczach
Mrozowskiego dostrzegł błysk podziwu. Jeśli nie chodziło mu o unikalną
powierzchowność bruneta, to zapewne o jego postawę.
- Już jest po operacji – rzuciła Anita, podchodząc do ojca.
– Miał szczęście, nóż ześlizgnął się po łopatce. Jedynym zagrożeniem było dla
niego wykrwawienie się, ale teraz już wszystko jest w porządku. Jedna osoba
może wejść do niego jeszcze dzisiaj.
Nastolatek spuścił głową, wpatrując się w swoje trapery.
Szymon już szedł szukać Sali, w której leżał jego syn, ale Anita go
powstrzymała.
- Chwileczkę. Ktoś ma tutaj większe prawa do Michała.
Ojciec spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Kto ma większe niż ja?! Ten szczyl, który nawet nie jest
członkiem rodziny?!
- Na pewno większe niż ojciec, który wyrzucił z domu własne
dziecko – odszczeknęła się, a potem zwróciła łagodnie do nastolatka. - Oskar? –
spytała, kładąc chłopcu rękę na ramieniu. – Chciałbyś go zobaczyć?
Chłopak kiwnął lekko głową.
- Zapomnij, ja chcę tam wejść! – warknął Szymon.
- Nie! – odparła stanowczo Anita. Odkąd pokłóciła się z
Kevinem właśnie z powodu orientacji Michała, przemyślała sobie wszystko.
Widziała, jakie zmiany zaszły w jej bracie, kiedy został wyrzucony. – Bez
najmniejszych wyrzutów sumienia tak po prostu kazałeś mu się wynosić. Nie
zadałeś sobie trudu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Oskar był z
nim cały czas i to on ma prawo do odwiedzin.
- Gdyby nie ten gówniarz, do niczego by nie doszło. To przez
niego musiałem się pozbyć Michała!
Oskar był bliski płaczu, ale Kevin wiedział, że nie powinien
się wtrącać. Już nadszedł czas, żeby jego dziewczyna nauczyła się załatwiać
własne sprawy i radzić ze swoim ojcem.
- To Michał wybrał! Mógł go zostawić, ale wolał się spakować
i wyprowadzić.
- To wszystko jego wina! – rzucił oskarżycielsko mężczyzna,
patrząc ze złością na Zakrzewskiego. – Odkąd on się pojawił, ciągle mi
pyskowaliście. Ty w szczególności. To on cię nastawia przeciwko własnej
rodzinie, nie widzisz tego?!
- Ciągle się go czepiasz, choć tak naprawdę nie masz powodu!
– fuknęła dziewczyna.
Szymon zacisnął gniewnie usta.
- Nie będziemy się kłócić w szpitalu. Pogadamy w domu.
Zabrzmiało to bardzo złowieszczo, ale dziewczyna się tym nie
przejęła.
Wszyscy poszli pod salę, w której leżał ranny chłopak. Przez
ogromną szybę można było go zobaczyć – leżał na łóżku odwrócony na brzuch, nie
miał na sobie koszulki, a jego plecy w dużej mierze przykrywał śnieżnobiały
bandaż.
Oskar wszedł do środka i kucnął przy łóżku, mówiąc coś do
Michała i łapiąc go za rękę. Mrozowski uśmiechnął się lekko, odpowiadając coś.
- Masz szlaban – warknął Szymon, przyglądając się scenie z
wyraźnym niesmakiem.
- Michał jest z nim szczęśliwy – rzekł Kevin, wciskając ręce
w kieszenie. – Gdyby naprawdę kochał pan swojego syna, cieszyłby się pan z tego
i pozwalał mu żyć tak, jak chce. To nie jest małe dziecko, które pozwoli
prowadzić się za rączkę bez zadawania pytań.
- Nie bredź – burknął mężczyzna.
- Nie bredzę. Wychowywałem się bez ojca, a przez łóżko mojej
matki przewijały się dziesiątki ćpunów. Ale uważam, że to i tak było lepsze
życie niż to, które miał Michał z panem.
- Jak śmiesz…?!
- To tylko moja subiektywna opinia. Pan może jeszcze
wszystko naprawić. Wciąż nie jest za późno. Kiedyś będzie.
- Masz szczęście, że jesteśmy w szpitalu, inaczej już byś
wyłapał.
Kevin spojrzał tylko na mężczyznę, a potem wzruszył
ramionami.
- Spadam stąd.
- A Oskar?
- Wychowawca go zabierze.
Nie przejmując się niczym, wyszedł ze szpitala. Idąc na
podmiejski, pospiesznie spalił papierosa. Nie bał się o Michała, był pewien, że
wszystko jest dobrze. Żeby jeszcze tylko ojciec Anity odpuścił…
Westchnął.
Marzenia ściętej głowy.
Co to za miejsce?
Bill rozglądał się na wszystkie strony, próbując ustalić,
gdzie się znajduje. Czuł przenikający jego ciało chłód. Stał na środku polany.
Miał wrażenie, że już kiedyś ją widział, ale nie był tego do końca pewny.
Dookoła polany był gęsty, ciemny las. Wszędzie panowała nienaturalna cisza,
którą nagle przerwał dziwny świst.
- Halo! Jest tu kto?! – krzyknął Czarny w przestrzeń,
oczekując odpowiedzi.
Cisza.
Westchnął, patrząc w niebo. Za jakie grzechy to wszystko go
spotyka?
Nagle stanął w zupełnym bezruchu, czując niewyobrażalny
strach. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył demona, unoszącego nad nim mackę
przekształconą w kosę. Potwór ryknął dziko, atakując Billa, który w ostatniej
chwili zdążył zasłonić twarz rękami.
Zerwał się gwałtownie z łóżka, oddychając ciężko.
Przestraszony, rozglądał się po pomieszczeniu, szukając mary ze swojego
koszmaru.
- Wszystko w porządku? – zapytał Tom, unosząc jedną brew.
Siedział na swoim łóżku. Na jego kolanach leżała podkładka i
kartka zamalowana różnymi kredkami. Kevin spał na swoim łóżku, zwinięty w
kulkę.
- Miałem… zły sen – mruknął Bill, przeczesując palcami
zmierzwione włosy.
- Koszmar? Billy, lepiej, żebyś nie śnił żadnych koszmarów.
Są zbyt prorocze.
- Chyba nie sądzisz, że one mogą wrócić?
- Nie, nie sądzę, ale przecież mogą być jakieś inne
potworki, prawda?
- Przestań tak mówić. Nie chcę mieć już więcej do czynienia
z czymś nienormalnym. Chcę być tylko zwykłym nastolatkiem, którego największym
problemem jest kiepska ocena albo wybranie garderoby na randkę. Żadne potwory.
Garderoba i ocena!
Tom tylko kiwnął głową na znak zgody. On również miał już
dość tego wszystkiego, co się wokół nich działo. Wierzył, że anioły na dobre
się rozprawiły z buntownikami.
Wieczorem blondyn wybrał jeden ze swoich rysunków i
załadował cały plecak farb w sprayu. Bill wziął aparat i we trójkę poszli na
miasto. Wcześniej Tom już upatrzył sobie jedną ścianę. Była nad małą, betonową
przybudówką, na którą weszli po drabinie przeciwpożarowej.
Tom szybko zabrał się do pracy, a Kevin z chęcią mu pomagał.
On również lubił robić graffiti, choć nie miał do tego takiej smykałki jak Tom.
Bill włożył sobie jakąś puszkę pod tyłek i usiadł na niej, zawzięcie liżąc
lizaka.
- Można tutaj w ogóle rysować? – zapytał Czarny.
- Nie – zaśmiał się Tom. – O to przecież chodzi, nie?
- Jak złapie nas policja, nie znam was.
- Nikt nas nie złapie. Kto miałby nas wypatrzyć na tym
zadupiu?
- Anita chce przyjść – mruknął Kevin, odczytując wiadomość z
telefonu.
- Niech przychodzi – Tom wzruszył ramionami, spoglądając na
rysunek.
I przyszła. Nikt się jednak nie spodziewał, że przyprowadzi
ze sobą ojca. Tom zamrugał ze zdziwienia, Kevin zaklął, a Bill wstał, nie
wiedząc, co innego mógłby zrobić.
- Cześć… To w ogóle legalne? – zapytała niepewnie.
Szymon uniósł brwi.
- Niezbyt, ale założę się, że ci, którzy tutaj mieszkają,
będą to czcić i wielbić – rzucił Tom z uśmiechem.
- Po co go przyprowadziłaś? – spytał Kevin, marszcząc brwi.
- Tata chciał z tobą porozmawiać i akurat byliśmy w pobliżu.
Lubicie kłopoty, prawda? Zresztą, nieważne. Tato, to bracia Kevina – Tom i Bill
Cogerowie.
- Tom Coger? To ten, który ma robić dla mnie graffiti?
Blondyn uśmiechnął się lekko.
- Nom. Mam już kilka pomysłów, podrzucę panu przez Anitę.
- O czym pan chciał porozmawiać?
Szymon chrząknął nerwowo.
- Nie przy świadkach.
- Nie mam tajemnic przed braćmi – mruknął Kevin. – Może mnie
pan jechać przy nich, żaden problem.
- Nie o to mi chodzi. Ja…
- Tom. Kevin.
Wszyscy spojrzeli niepewnie na Billa, który cofnął się od
murku, wpatrując się w coś z przerażeniem. Lizak upadł na brudne zadaszenie.
W powietrzu był demon. Syczał cicho, jakby ze złością, a
jego macki były zamienione w kosy. Unosił się dzięki czarnym skrzydłom, którymi
machał przecinając powietrze.
- Tom! Szybko! – krzyknął Bill z desperacją.
Szymon znieruchomiał ze strachu, a Anita zaczęła krzyczeć,
co tylko rozzłościło potwora. Ryknął, ruszając do ataku. Bliźniacy zerwali z
szyi łańcuszki, ale nie zdążyli ich złączyć. Potwór natarł na Billa i odepchnął
go mocno. Czarny oderwał się od podłogi i przeleciał obok Mrozowskich, by po
chwili spaść z przybudówki i wpaść prosto do śmietnika.
- Tom, leć do Billa! Musicie je połączyć! – krzyknął Kevin,
uważnie obserwując stwora. – Tom, on się na ciebie gapi. Szybko! – Zakrzewski
złapał w rękę puszkę ze sprayem i rzucił nią w monstrum. – Choć tu, ty gnido!
No, dalej, chyba się nie boisz?
Potwór znowu ryknął, skupiając swoją uwagę na szatynie.
Kiedy zaatakował, Kevin błyskawicznie uskoczył w bok, ale potwór niemal natychmiast
ruszył za nim.
- Tom!
- Kevin, uważaj! – krzyknęła Anita. Chłopak w ostatniej
chwili uchronił się przed kolejnym atakiem, ale następny rzucił go na ścianę,
odbierając mu dech w piersiach. Odbił się od płaskiej powierzchni i upadł na
podłogę, kaszląc. Monstrum złapało go za szyję i rzuciło nim w stronę Anity i
Szymona.
- Co to jest?!
Upadł pod ich nogi, jęcząc cicho. Wiedział, że musi zyskać
na czasie, jeśli ktokolwiek ma to przeżyć.
- Tom! Co ty tam robisz?! Pospiesz się!
- Bil zgubił swoją połówkę, jest nieprzytomny! – odkrzyknął
Tom.
- Co?!
Kevin usiadł z pomocą Anity i Szymona.
- Zrób coś, żeby to znaleźć! Nie utrzymam go długo!
- Skąd on się tu wziął?!
Zakrzewski nie odpowiedział. Demon ponownie na niego natarł.
Szatyn zdążył tylko odepchnąć Anitę i Szymona, kiedy macka, zamieniona tym
razem w miecz, przebiła mu brzuch na wylot i zrzuciła z przybudówki na ziemię.
Kevin upadł, nie mogąc złapać oddechu z bólu. Jego oczy były szeroko rozwarte z
szoku, a ręce brudne od krwi.
Tom krzyknął coś histerycznie, próbując obudzić Billa.
Potwór nie zwrócił najmniejszej uwagi na Anitę i Szymona, tym razem za cel
obierając bliźniaków. Blondyn zaszlochał z bezsilności. Kiedy demon zaatakował,
nawet nie próbował uciekać. Sam nie miał szans, choćby nie wiadomo czego
próbował. Zasłonił sobą nieprzytomnego bliźniaka, chowając twarz na jego
piersi. Zacisnął mocno powieki, szlochając.
To koniec!
Już
dobrze.
Usłyszał głośny pisk. Odwrócił głowę i zobaczył wilkopodobne
zwierzę, które ostrymi pazurami rozerwało potwora na strzępy. Pozostałe dwa
rozglądały się czujnie, jakby upewniając, że nie zagraża im już żadne
niebezpieczeństwo. I nagle…
Tom patrzył ze zdumieniem, jak wilk błyskawicznie przemienia
się w najprawdziwszego anioła. Stało to się tak szybko, że nawet nie zdążył
zauważyć, kiedy zniknęły wszystkie kolce i sierść, kiedy ostre pazury zamieniły
się w paznokcie, a wydłużone kły stały normalnymi, śnieżnobiałymi zębami.
Kręgosłup i część kości również zmieniły swój układ albo położenie.
Anioł miał kruczoczarne, krótkie włosy i był ubrany jak
zwykły człowiek – dżinsy, ciemna koszulka i na to czarna, skurzana kurtka. Na
szyi miał nawet jakiś łańcuszek, a na nogach najprawdziwsze trampki. I
skrzydła, które szybko zniknęły, gubiąc kilka piór.
Podszedł do Kevina i kucnął przy nim. Jego twarz wyrażała
niepokój.
Kolejne dwa anioły również się przemieniły. Były identyczne
– dwóch niebieskookich blondynów, których włosy były zaczesane tak, jak Billa.
Obaj byli ubrani w czarne dżinsy, czerwone trampki i dżinsowe kurtki. Różnili
się jedynie tym, że jeden z nich miał czarne pasemka.
- Zajmij się tymi na górze – mruknął jeden, podchodząc do
Toma. To ten załatwił demona.
- Kim wy jesteście? – zapytał Tom, odruchowo odchylając się
w tył.
- Już nie pamiętasz? – spytał mężczyzna, uśmiechając się. –
Jesteśmy waszymi aniołami stróżami.
- Coś kiepsko nas bronicie.
- To długa historia.
- Gay, pośpiesz się - mruknął ten w skórzanej kurtce. –
Musimy stąd spadać, zanim nasi nas znajdą.
- Już, już.
Blondyn spojrzał na Kevina i zobaczył, że czarnowłosy
mężczyzna podsuwa mu do góry bluzkę i koszulkę. Zakrzewski jęknął z bólu,
napinając mięśnie, co jeszcze tylko pogorszyło sprawę. Anioł zaczął coś do
niego szeptać – jedną ręką głaskał go uspokajająco po głowie, a drugą przyłożył
do rany. Zaczęła się świecić na niebiesko.
Kevin przestał jęczeć i otworzył oczy. Czarnowłosy przytulił
go do siebie, mówiąc coś do niego.
- Co tu się dzieje? – zapytał Szymon zdławionym głosem.
- Kevin! – Anita podbiegła do Zakrzewskiego i płacząc,
przytuliła się do niego mocno.
Bill również się obudził. Krzywiąc się, usiadł i rozglądnął
się zdezorientowany.
- Co się stało? Kto
to jest?
- Zaraz wam powiemy. Gabriel, spadamy.
- A co z tymi tutaj? – blond włosy anioł wskazał na Szymona
i Anitę.
- Dzisiaj pójdą z nami, a potem będą sobie sami radzić.
- Czemu wróciły? – spytał Kevin, podchodząc do braci. –
Przecież miało ich już nie być, wygraliśmy.
- Ukryły się. Zostały obdarzone rozumem i tak jakoś wyszło.
Chodźmy do waszego domu, wszystko opowiemy wam na miejscu.
- Mój naszyjnik – odezwał się cicho Bill. – Zgubiłem go.
Jeden z aniołów wyciągnął rękę i po chwili połówka Billa
pojawił się w jego dłoni. Podał ją Czarnemu.
- Wow, dzięki.
Chodźmy.
- Widzieliście je już wcześniej? – dopytywał Szymon.
Żaden z chłopaków się nie odezwał.
- Jak ty wtedy powiedziałeś o tym demonach… Że Tom na ciebie
je nasłał – przypomniała sobie nagle Anita ze zgrozą. – Mówiłeś poważnie?!
- To była prawda, prócz tego, że to Tom je nasłał – mruknął
Kevin, zaciskając ręce w pięści.
W domu nastolatków wszyscy usiedli na łóżkach, Szymon i
Anita też.
Bill przypomniał sobie swój sen i mimowolnie zadrżał.
Przecież już mieli mieć spokój! Ich życie miało być
normalne, więc dlaczego te wstrętne bestie znowu pojawiły się w ich życiu?!
Więcej! *Q*
OdpowiedzUsuńEwa
to jest super ja chcę więcej :-). To Kevin będzie się musiał gęsto tłumaczyć przyszłemu teściowi. Nie mogę się do czekać kolejnej części :D
OdpowiedzUsuńjakoś nie chcę rozstawać się z tym opowiadaniem. jest genialne!
OdpowiedzUsuńO kurwa.
OdpowiedzUsuńGdzie?!
Usuń