poniedziałek, 9 czerwca 2014

4.Światło w ciemności



Kurwa, pomyślał Tomek ze złością, kiedy dziewczyna, którą chciał narysować, nagle wstała i odeszła. Przyglądał się jej tylko przez kilka sekund, więc nie miał okazji zapamiętać wszystkich szczegółów, żeby poprawnie ją narysować.
Zamknął ze złością szkicownik i wsadził go do torby. Tego dnia już raczej nic nie narysuje.
Tyler wciąż mu nie odpisał. Minęły już całe trzy dni, odkąd Tomek dał mu materiały i był przekonany, że chłopak spokojnie mógł się tego nauczyć. Tymczasem od wczoraj Tyler milczał. Może nie chciał się już uczyć polskiego i nie wiedział, jak mu to powiedzieć? Tomek brał pod uwagę wszystkie opcje, bo w sumie nie znał Tylera zbyt dobrze i nie wiedział, czego może się po nim spodziewać.
Bastian i Zack trzymali się na dystans. W przypadku Zacka było to oczywiste i Tomek właściwie nie wiedział, czemu o nim pomyślał, skoro Zack go zwyczajnie olewał. Bastian na początku wyglądał, jakby kompletnie nie zamierzał się od niego odczepić, ale chyba się zniechęcił, bo ani razu nie zaczepił już Tomka. Obserwował go, ale nie podchodził, nie robił głupich min. Zupełnie jakby się nigdy nie poznali.

Tomek czuł z tego powodu niewyobrażalną ulgę.
Nagle telefon zawibrował mu w kieszeni. Z nadzieją, że to Tyler, wyciągnął go pospiesznie i zajrzał.
„Przepraszam, że piszę dzisiaj, ale nie mogłem wcześniej. Już wszystko umiemJ A przynajmniej tak mi się wydaje:/ Kiedy możemy zaczynać?”
Blondyn uśmiechnął się lekko.
„Dzisiaj o siedemnastej u mnie?”
„U ciebie, to znaczy gdzie?”
Tomek uniósł brwi ze zdziwienia.
„Przecież byłeś u mnie. Nie pamiętasz drogi?”
Tyler nie odpisywał dłuższą chwilę. Coś podpowiadało Tomkowi, że albo Tyler sobie robi z niego jaja, albo coś jest nie tak. Następna wiadomość jednak rozwiała jego wątpliwości.
„Pamiętam, ale wtedy szedłem ze szkoły, a mój dom jest zupełnie w innym miejscu. Łatwiej znajdę jak podasz mi nazwę ulicyJ
Tomek uśmiechnął się tylko. Odpisał mu szybko i ruszył po schodach do góry. Zaraz miał mieć angielski. Jak na razie był to jedyny przedmiot, którego szczerze nie znosił. Do tej pory jakoś dawał radę, ale nie wiedział, czy wyjdzie z dzisiejszej potyczki zwycięsko.
Po angielskim okazało się, że jeden z nauczycieli nagle zachorował, więc zrobili im wychowanie fizyczne godzinę wcześniej. Jak na złość, planowo miała je klasa IIIa, czyli ta, do której chodził Zack Warrow i co najmniej połowa jego świty. Tomek miał ochotę zdezerterować, ale złapał go na tym nauczyciel i niemal zagonił do szatni. Nie mając wyjścia, przebrał się w strój sportowy i dołączył do innych na ogromnej hali.
– Jest was tutaj trochę – powiedział nauczyciel, gdy już sprawdził obecność. – No, cóż, nie często zdarza się taka okazja. Zagracie IIIa na IIg. W kosza. Przegrana drużyna zrobi pięćdziesiąt pompek. Liczę na to, że chłopaki z klasy trzeciej pokażą, na co ich stać. A młodszym życzę powodzenia.
Adam i kilka innych osób od razu zgłosili się na ławkę, a jemu po raz kolejny nie dano uciec. Victor, najlepszy sportowiec w ich klasie, złapał go za koszulkę i przytrzymał, kiedy próbował zwiać.
– A ty dokąd, co? – spytał, wciąż nie puszczając.
– Na ławkę, oczywiście – odparł Tomek, błagając w myślach, żeby się zgodził. Jeśli nie daj Boże wygrają, to starszaki go zabiją! Zawsze tak jest! Nikt nie lubi przegrywać, a już na pewno nie z młodszymi.
– Oczywiście – mruknął Victor z sarkazmem. – Zostajesz na boisku. Jesteś dobry. Jeśli mamy przegrać, to jak najmniejszą ilością punktów. Jasne?
Tomek kiwnął smętnie głową. Poprawił koszulkę, gdy już Victor go puścił i ustawił się tam, gdzie jakoś najbardziej mu pasowało. Zack uśmiechnął się półgębkiem, widząc go na boisku, ale nic nie powiedział. Cała ta pieprzona IIIa w oczach Tomka wyglądała po prostu przerażająco. A Zack to już totalnie.
Nauczyciel gwizdnął i piłka poszła w górę. Zack skoczył wyżej i trzecia klasa rozpoczęła natarcie. Tomek niechętnie podbiegł do chłopaka, który kozłował piłkę i wykorzystał moment jego nieuwagi, wybijając mu piłkę. Victor szybko ją przejął, więc Tomek pognał pod kosz przeciwników, gdzie chwilowo nikogo nie było.
– Tomek, leci! – krzyknął chłopak, ciskając piłkę przez całe boisko. Tomek odwrócił się i wyskoczył, żeby ją złapać, ale ledwo to zrobił, a już miał Zacka za plecami. Instynktownie odbił piłkę między swoimi i jego nogami i odwrócił się na pięcie, mijając go. Złapał piłkę i rzucił. Trafił.
Niemal wszyscy zaczęli się śmiać z tego, że Tomek założył Zackowi dziurę. Gdy Tomek zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, oblał go zimny pot. Ośmieszył go! Zack na pewno się zemści.
– Świetnie, Tomek!
– Rób tak dalej.
Tomek ani myślał. Nie spojrzał na Zacka i wrócił na swoje miejsce. Do końca meczu grał dobrze, ale nie próbował kiwać starszaków. Wolał zostawić to innym. Tamci w ogóle się nie krępowali, a Victor to już w ogóle. Świetnie się bawił, widać było, że uwielbia rywalizację. Ich przeciwnikami byli członkowie drużyny baseballowej, którzy mieli dobrą kondycję i w większości przypadków byli więksi od nich. Mimo to żaden ani na chwilę nie chciał ustąpić. Starsi też musieli się trochę nabiegać za nimi, co widać im zaimponowało.
Mecz skończył się 52:45 dla IIIa. Czyli nienajgorzej.
– Nieźle, panowie. Naprawdę nieźle – pochwalił ich nauczyciel wuefu. – Skoro przegrali młodsi, to oni zrobią pięćdziesiąt pompek. Starsi liczą.
Nie było mowy, żeby Tomek zrobił pięćdziesiąt pompek. Starsi byli jednak nieubłagani i męczyli ich aż zrobili. Na szczęście wielu chłopaków z jego klasy miało większe problemy niż on, więc nie było źle.
– Świetnie, teraz pod prysznic i widzimy się na następnych zajęciach.
Prysznice były tym, co Tomka najbardziej w tej szkole krępowało, a już zwłaszcza na początku. Ci wszyscy chłopacy byli do tego przyzwyczajeni. Nie ważne, czy ktoś był gruby, bliznowaty, miał rozstępy albo małego penisa. Rozbierali się i paradowali przed sobą nago bez żadnego wstydu. Tomek taki nie był. Każde „publiczne” zdjęcie majtek było dla niego żenujące. Miał wrażenie, że wszyscy się gapią. I na początku pewnie się gapili, chcąc poznać jego rozmiary.
Teraz było jeszcze gorzej, bo pod prysznicami byli też starsi chłopacy. I Zack. Tomek przełknął ślinę, biorąc swoje przybory do kąpieli i ręcznik i idąc z innymi ze swojej klasy pod prysznice. Żaden z nich nie zawiązał ręcznika w pasie, więc Tomek zacisnął zęby i też tego nie zrobił. Palił się ze wstydu.
Starsi już brali prysznic, przez co w pomieszczeniu było pełno pary. Każdy prysznic oddzielony był dwoma ściankami po bokach, gdzie można było powiesić ręcznik i zapewniało to minimum prywatności. Za to jeśli stanęło się tyłem do natrysku, świetnie było widać osobę biorącą prysznic naprzeciwko.
Tomek tylko westchnął i zaczął się myć z myślą, żeby wyjść stąd jak najprędzej. Ciepła woda trochę rozluźniła jego napięte mięśnie. Czuł, że ktoś mu się przygląda. Wciąż nie wyzbył się strachu, a Kacper coś wspominał, że załatwił mu już sesje z psychologiem i niedługo zacznie do niego chodzić. Na początku się buntował i twierdził, że nie jest świrem, ale z czasem doszedł do wniosku, że jeśli te sesje pomogą mu się z tym uporać i przestaną go dręczyć koszmary, to warto spróbować.
Wyszorował się czym prędzej, umył włosy i ślizgając się na mokrych kafelkach, poszedł z powrotem do szatni. Na dworze było całkiem ciepło, więc przeczesał je tylko palcami, ubrał się i wyszedł, żegnając się z innymi.
Ledwo otworzył drzwi, a już ktoś złapał go za ramię i pociągnął. Tomek omal się nie posikał, kiedy zobaczył, że to Zack.
Zabije mnie za to, że mu założyłem dziurę, pomyślał przerażony, pozwalając mu się prowadzić za dobudówkę, w której woźny trzymał narzędzia. Potknął się kilka razy, ale Zack trzymał go mocno i nie pozwolił mu upaść.
Gdy już schowali się za dobudówką, Zack chwycił go za ramiona i przyparł do ściany. Tomek patrzył na niego z sercem w gardle.
– Uspokój się – mruknął Zack, widząc jego strach. – Nic ci przecież nie zrobię. Możesz mi wyjaśnić, czemu się mnie boisz?
Tomek przełknął ślinę, nie bardzo rozumiejąc, co on gada. Był tak przerażony, że zupełnie nie mógł się skupić.
– Co? – spytał dość piskliwie.
– Czemu się mnie boisz? – powtórzył cierpliwie Zack. On również nie wysuszył włosów, przez co kilka kropel wody płynęło mu po czole. – Nic ci nie zrobiłem.
– Nie boję się.
Zack uniósł w górę zaciśniętą pięść, a Tomek momentalnie się skulił, zasłaniając głowę rękami.
– Serio? – spytał ciemnowłosy kpiąco, opuszczając rękę. – Nie boisz się? Gdybyś się nie bał, próbowałbyś się bronić, a nie jedynie zasłaniać. Ktoś ci coś o mnie nagadał? Jeśli tak, to chcę wiedzieć, kto.
– Nikt mi nic nie mówił – rzucił Tomek.
– Więc dlaczego?
Tomek spróbował się wyrwać, ale Zack mu nie pozwolił.
– Nie puszczę cię, dopóki mi nie odpowiesz. Nigdy nie zrobiłem nic, co mogłoby kogoś aż tak przestraszyć. A ty się boisz, jakbym za jedno krzywe spojrzenie miał cię zabić.
– Nieprawda!
– Prawda! – powiedział Zack dobitnie, patrząc mu uparcie w oczy. – Chcę wiedzieć, dlaczego tak jest. Wiesz, to dla mnie trochę krępujące, że reagujesz na mnie jak na jakiegoś terrorystę.
Tomek speszył się trochę.
– Przepraszam – mruknął.
– Nie przepraszaj tylko to wyjaśnij!
Blondyn zagryzł dolną wargę, odwracając wzrok. Ani myślał się spowiadać Zackowi ze swojej przeszłości, ale jakiś kit musiał mu wcisnąć, żeby się odczepił. Zdecydował jednak, że na początku spróbuje się po prostu wymigać, a jeśli nie da rady, to coś mu wkręci.
– Nie mogę – powiedział.
– Dlaczego?
– Po prostu. To prywatna sprawa.
– To znaczy? Jak mam to niby rozumieć?
Tomek spojrzał mu hardo w oczy.
– Normalnie. Że to prywatna sprawa.
Zack westchnął.
– Prywatna czy nie, chcę wiedzieć.
– Ale ci nie powiem.
– Powiesz albo sam to z ciebie wyduszę.
Zabrzmiało groźnie. Zack wysyłał mu kompletnie sprzeczne sygnały. Najpierw mówił, że nie trzeba się go obawiać, a zaraz potem mu groził. Skąd Tomek miał wiedzieć, co jest prawdą, tym bardziej że często zachowanie Zacka było bardzo agresywne. Ludzie trzymali się od niego z daleko i wiele razy Tomka ostrzegano, że to niebezpieczna osoba. Co był prawdą, a co tylko pozą?
Tomek wbił wzrok w tors Zacka, zastanawiając się powoli nad jakąś historyjką, którą mu wciśnie.
– Grozisz mi – rzucił Tomek lekko naburmuszonym tonem.
– Jak nie prośbą to groźbą. Proste. – Zack wzruszył ramionami, wyraźnie nie mając zamiaru odpuścić. – Więc? Powiesz mi czy może jednak mam ci przetrzepać skórę? Tym razem nie żartuję.
– Chcę stąd iść – powiedział Tomek. Powoli zaczynał go ogarniać strach i nic nie mógł na to poradzić. – Proszę, chcę iść.
– Tomek…
– Chcę iść.
– Ale nie pójdziesz! – warknął Zack z irytacją. – Czego się boisz?! Dlaczego tak na mnie patrzysz?! Odpowiedz mi i jesteś wolny.
– Po prostu mnie przerażasz! – krzyknął Tomek, odwracając głowę w bok. –Sprałbyś mnie na kwaśne jabłko, gdybym tylko czymś ci podpadł. Są rzeczy, o których nie chcę mówić. Ani tobie, ani nikomu! Dlaczego nie możecie mnie po prostu zostawić w spokoju?!
– To dlatego tutaj się przeprowadziłeś? Wcale nie chodziło o sprawy rodzinne, prawda? Coś ci się przydarzyło w Polsce?
Tomek już otworzył usta, mając na końcu języka ciętą ripostę, kiedy zdał sobie sprawę, że Zack nie powinien o tym wiedzieć. „Wcale nie chodziło o sprawy rodzinne”. Tylko jedna osoba go spytała i tylko jednej osobie wcisnął taki kit.
– Powiedział ci! – wykrzyknął Tomek oburzony.
– Nic mi nie powiedział – burknął Zack i teraz to on odwrócił wzrok. – Pisałeś ze mną.
– CO?!
Tomek zaczerwienił się jak piwonia, szybko kalkulując w głowie, co on nawypisywał w tych esemesach. Bał się, że napisał coś obciachowego albo skrytykował Zacka, będąc przekonanym, że pisze z jego młodszym bratem. Dopiero po chwili odsapnął, zdając sobie sprawę, że nic wielkiego tam nie napisał. Ale i tak było mu głupio! A gdyby napisał coś głupiego? Aż jęknął na samą myśl, co Zack by sobie o nim pomyślał.
Cholerny Zack Warrow, pomyślał Tomek ze złością. Podpuszczał mnie! Specjalnie pisał o sobie źle, bo był ciekawy, czy mu przytaknę!
– Byłem ciekawy. Zainteresowałeś mnie, więc skoro miałem okazję cię lepiej poznać, to zwyczajnie ją wykorzystałem.
– Super! – warknął Tomek, chwilowo zapominając o strachu. – Bardzo cię za to świństwo polubię!
– Jakie świństwo? I nie zmieniaj tematu!
– Teraz to ty zmieniłeś temat! – warknął Tomek.
Zack uśmiechnął się niespodziewanie. Był naprawdę zabójczo przystojny, a uśmiech tylko dodawał mu uroku.
– Oh! Jednak potrafisz się postawić! A już myślałem, że cipa z ciebie.
Tomek aż się zagotował, kiedy to usłyszał. W tamtej chwili było mu wszystko jedno, co się z nim stanie. Zamachnął się swoją torbą i trzasnął nią Zacka w głowę, zanim ten zdążył się schylić. Brunet jęknął z bólu, robiąc dwa kroki w tył i łapiąc się za głową, a Tomek czmychnął stamtąd czym prędzej, nie zamierzając czekać aż Zack zdecyduje, co mu za to zrobić.
Dobrze, że do jego domu nie było daleko. Całą drogę oglądał się za siebie, bojąc się, że Zack za nim pójdzie. Na szczęście nic takiego się nie stało. Gdy już Tomek wszedł do domu, odetchnął z ulgą.
– Coś się stało?
Chłopak podskoczył ze strachu.
– Kacper! Jezu, przestraszyłeś mnie!
Kacper uniósł brwi.
– Dobrze się czujesz?
– Oczywiście.
– Nieważne. Nie ma dzisiaj obiadu, ale kupiłem trochę mrożonek. Wybierz sobie coś.
– Dobrze.
Kacper założył buty i chwycił za klamkę, kiedy Tomek nagle się odezwał.
– Czy ty i Paul jesteście razem?
Tomek był ciekawy, jak ten „związek” widzi jego „ojciec”. Paul przedstawił mu swój punkt widzenia, ale nie siedział w głowie Kacpra i nie mógł wiedzieć, co on tak naprawdę czuje, nawet jeśli sypiali ze sobą od kilku lat. To, że Paul był w nim zakochany, nie pozwalało mu na trzeźwy osąd. Tomek zaś był osobą postronną i trochę już zdążył Kacpra poznać. Może jakoś pomoże Paulowi?
– Czemu cię to interesuje?
– Po prostu. Wasze zachowanie przy stole wyglądało dość jednoznacznie.
– Czyżby? – spytał Kacper, unosząc brwi. Gdyby chciał, z pewnością mógłby być modelem. Był naprawdę przystojny, a Tomek odziedziczył urodę zdecydowanie po nim, nawet jeśli w swoim mniemaniu nie był zbyt ładny. – Nie, nie jesteśmy razem. Nigdy nie byliśmy i nie będziemy.
– Ale ze sobą sypiacie?
Kacper parsknął tylko.
– Czasami.
– Nie kochasz go?
Brwi Kacpra podjechały jeszcze wyżej.
– To przesłuchanie?
– Nie.
– To dobrze. Zajmij się lepiej sprzątaniem. Twój pokój wygląda jakby przeszło przez niego tornado. Wrócę wieczorem. – Kacper uśmiechnął się do niego kpiąco, po czym wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Tomek nie wiedział, co ma o tym myśleć.
Żeby się czymś zająć do przyjścia Tylera, wziął się za sprzątanie swego pokoju. Miał nadzieję, że Zack mu przekaże, że go umówił na naukę.
Nie chciał, żeby Tyler zobaczył, jakim jest bałaganiarzem. Kacper jednak mógł się wypchać. Tomek zamierzał narobić tam jeszcze większego bałaganu po wyjściu Tylera. Ot tak, dla zasady. Tomka okropnie korciło, żeby Kacprowi trochę uprzykrzyć życie. Zdecydowanie za długo się ślizgał, migając się od jakichkolwiek obowiązków. Zrzucał odpowiedzialność na innych, a sam umywał ręce i próbował załatwić to pieniędzmi. Dla niego niepojętym było, że przez tyle lat jeszcze nikt nie dał mu porządnie popalić.


– Żartujesz?! Aż tyle?
Bastian przewracał kolejne strony, na których Adam przygotował mu kolejny zestaw materiałów do nauki. Na widok sporego pliku kartek oblał go zimny pot. Był na granicy trójki i czwórki, więc ten sprawdzian musiał dobrze napisać. Nie miał jedna szans się tego nauczyć, bo wyjeżdżali na weekend na trening całą drużyną przed pierwszym meczem w sezonie. Wiedział, że na wyjeździe będzie zbyt zmęczony, żeby się uczyć. Sprawdzian był już w poniedziałek. Jak on niby miał to zrobić?
– Przecież to tylko jakieś dwadzieścia stron – powiedział Adam, zdziwiony jego zachowaniem i pretensjami. I trochę wkurzony. Przygotowanie tego skryptu dla Bastiana wcale nie było łatwe i zajmowało mu mnóstwo czasu. A Bastian nigdy mu nawet nie podziękował za to wszystko, jakby mu się pomoc należała. Adama to strasznie drażniło, ale nie chciał robić sobie w nim wroga. Wcześniej koledzy Bastiana lubili mu dokuczać, a odkąd robił te skrypty, Bastian pilnował, żeby nikt go nie zaczepiał. Nie mógł więc powiedzieć, że ten układ nie był dla niego chociaż po części korzystny. – Do poniedziałku spokojnie to ogarniesz.
Rudy sapnął z niezadowoleniem.
– Jutro wyjeżdżamy na weekend ćwiczyć przed rozpoczęciem sezonu. Nie będę miał czasu, ochoty ani sił, żeby się za to brać!
Adam wzruszył ramionami.
– Coś wymyślisz.
– Nawet nie próbuj bagatelizować problemu, bo cię trzepnę w łeb! Pomóż mi!
– Już ci pomogłem! – burknął Adam z krzywą miną. – Co jeszcze mam zrobić?
– Nie wiem, wymyśl coś.
– Ja już swoje zrobiłem. A teraz spadam do domu.
– Hej, hej, hej! – Bastian złapał go za rękę i przytrzymał, żeby nie mógł się wyrwać. – Nigdzie nie idziesz. Pomożesz mi to wszystko ogarnąć tak, żebym w poniedziałek przed sprawdzianem to tylko powtórzył.
Adam spojrzał na niego z naburmuszoną miną i pokręcił przecząco głową.
– Mam swoje lekcje. I też muszę się uczyć. Odpada. Już dość ci pomogłem.
– Masz jeszcze weekend, ja nie.
– Jutro jest piątek i muszę zrobić lekcje na piątek – rzucił Adam.
Bastian zmarszczył brwi, myśląc przez chwilę, a potem uśmiechnął się lekko.
– Ha! Kłamiesz! Mówiłeś, że odrabiasz wszystko na bieżąco! Nie kręć. Idziemy do mnie. Im szybciej mi pomożesz, tym szybciej będziesz wolny.
– Przecież już ci powiedziałem, że…
– No, chodźże! – Bastian pociągnął go do siebie, nie pozwalając mu skończyć. Adam miał, ochotę zaprotestować, ale zrezygnował. Bastian Croswelt był niezwykle upartą osobą. Czasami lepiej było po prostu odpuścić.
Kapitan drużyny futbolowej mieszkał tylko pięć minut drogi od szkoły w niedawno odremontowanym bloku mieszkaniowym na drugim piętrze. Jego rodzice byli po rozwodzie. On i jego młodszy, czteroletni brat mieszkali z ojcem, a trzyletnia siostra została z matką. Bastian sam wybrał mieszkanie z ojcem, a młodszy brat został wywalczony podczas długiego procesu rozwodowego. Mieszkanie było dwupokojowe, ze sporą kuchnią, salonem i dość małą łazienką. Jeden pokój zajmował ojciec Bastiana, a drugi on ze swoim młodszym bratem. Był chyba jedyną osobą jaką Adam znał, która nie miała nic przeciwko mieszkaniu z młodszym rodzeństwem. On sam aż toczył pianę z pyska, kiedy rodzice chcieli mu wepchnął młodszego brata do pokoju na czas remontu jednego z pokoi, a co dopiero zamieszkać z tym małym potworem na stałe. Bastian jednak nie miał nic przeciwko.
Adam czasami odnosił wrażenie, że wie o nim o wiele więcej niż którykolwiek z jego kolegów. U Bastiana rzadko ktokolwiek bywał. Adam wiedział to od jego ojca. Rudy nigdy nie mówił, dlaczego tak jest, a Adam nie pytał. Nie byli przecież przyjaciółmi.
Zdjęli buty i poszli do pokoju Bastiana.
 – Nikogo nie ma? – spytał Adam, odgarniając z czoła ciemne loki. Zaczynały go już powoli denerwować. Zdecydował, że przy najbliższej okazji je zetnie.
– Tata zabrał Nataniela do dziadków, wrócą po weekendzie. Mamy więc wolną chatę.
Adam westchnął.
– Dobra, bierzmy się za naukę, bo nigdy stąd nie wyjdę.
Bastian podrapał się po karku.
– Nie jesteś głodny?
– Nie przeciągaj. Siadaj na tyłku i zaczynamy.
Rudy wywrócił oczami. Nie był zbyt zadowolony, bo chciał coś zjeść, ale usiadł posłusznie na łóżku i zabrali się za naukę. Trochę go irytowało, że skrypty do nauki przygotowywał mu chłopak z młodszej klasy. Mały mądrala. Czasami Bastiana naprawdę korciło, żeby pokazać Adamowi jak się nurkuje w kiblu.
Było dokładnie tak, jak się Adam spodziewał. Siedzieli nad notatkami cały dzień, a i tak nie udało im się wszystkiego przerobić.
– Już dziesiąta! – jęknął Adam, przeciągając się. – Spadam do domu, muszę jeszcze zrobić swoje lekcje.
– Nigdzie nie idziesz – odparł od razu Bastian, nawet na niego nie patrząc. Trzeba było mu przyznać, że wziął się porządnie do nauki. Nie jest jednak łatwo nauczyć się dwudziestu stron zapisanych 12 w Wordzie. Tym bardziej, że to była biologia. Poszczególne, dobrze omówione układy w ciele człowieka i innych „żyjątek”, jak je Adam w myślach nazywał. Nawet on sam miałby problem, żeby ogarnąć to w jeden dzień, a niezwykle szybko przyswajał sobie wiedzę.
– Bastian…
– Zostaniesz u mnie na noc.
Adam zacisnął żeby ze złości.
– Mam swoje lekcje! Ciągle ci pomagam, ale teraz już przeginasz.
– Siadaj na dupsku i siedź. Zostajesz na noc. Zadzwoń do mamy.
– Nie trzeba! – warknął, zakładając ręce na piersiach. – Wracam do domu.
– Zostajesz. Jeszcze trzy, cztery godzinki i będzie koniec.
– A co z moimi lekcjami?
– Zawsze wszystko odrabiasz na czas, więc po prostu wyjątkowo zgłosisz nieprzygotowanie. – Bastian wzruszył ramionami. – Albo rano pobiegniesz po zeszyty, pewnie i tak masz wszystko jak zwykle odrobione, kujonku.
– Jak ja kujon, to ty kretyn!
Rudy spojrzał na niego z irytacją.
– Odszczekaj to albo oberwiesz!
– Ani mi się śni! – uniósł się Adam. Cały się aż najeżył. Tylko Bastian potrafił go tak szybko wyprowadzić z równowagi.
– Masz ostatnią szan…
– Nie skorzystam.
Bastian zacisnął zęby, wyraźnie rozważając, co mu zrobić. Adam za to miał ochotę go przetestować. Ostatnimi czasy czuł się bardzo dobrze w towarzystwie Bastiana i czekał na okazję, żeby sprawdzić, czy naprawdę może mu zaufać. Może zrobi to teraz?
– Nie wiesz, z kim zadzierasz, co? – burknął rudy, zaciskając ręce w pięści.
– Bastian Croswelt, kapitan drużyny futbolowej z mojej szkoły – powiedział wyzywająco Adam. Przekrzywił głowę i uśmiechnął się zadziornie. – I kretyn.
Nie zdążył nawet mrugnąć, a Bastian już trzymał go ręką za gardło i dusił, wciskając całym ciałem w swoje łóżko. Adam próbował jakoś się uwolnić, ale nie miał szans z wysportowanym, silnym i postawnym futbolistą. Rudy musiał wziąć sobie jego obelgi do serca, bo dusił go tak, jakby zamierzał go zabić. Z twarzy Adama powoli zaczynały odpływać kolory i w pewnej chwili uwierzył, że Bastian naprawdę zamierza go udusić.
– Odszczekasz, co powiedziałeś?
Ostatnimi siłami Adam pokręcił lekko głową na boki. On też był uparty. Zamknął oczy i przestał się siłować, pozwalając by ręce opadły mu bezwładnie na łóżko. Musiało to wyglądać przekonująco, bo Bastian niemal natychmiast go puścił i uniósł się lekko. Adam zaczął kaszleć i łapczywie wciągać powietrze.
– Jesteś idiotą! – wycharczał ciemnowłosy, otwierając oczy. Wciąż był blady. Bastian patrzył na niego z trudnym do odgadnięcia wyrazem twarzy. – Po prostu idiotą!
Rudy nie skomentował tego, najwyraźniej uznając, że już dość ukarał Adama. Ciemnowłosy natomiast powoli zaczynał sobie zdawać sprawę, że Bastian na nim LEŻY. Cały. Podpierał się na łokciach i dla kogoś postronnego wyglądałoby to jednoznacznie. Znowu.
Kolory bardzo szybko wróciły na jego twarz.
– Możesz ze mnie zejść? – spytał nieśmiało.
Bastian również się lekko zarumienił, ale odpowiedział hardo.
– A co? Krępuje cię to?
Adam westchnął.
– Nie. Możesz sobie tak leżeć cały czas.
– To super.
– Wiem.
Zapadła cisza. Przez dłuższą chwilę żaden z nich się nie odzywał, czekając na jakiś komentarz tego drugiego. W końcu jednak Bastian wstał i podniósł z podłogi notatki, które chwilę wcześniej upuścił. Usiadł obok Adama i jak gdyby nigdy nic zaczął je czytać.
Adam poczuł dziwne zimno, kiedy Bastian wstał i zdał sobie sprawę, że przyjemnie było czuć na sobie jego ciężar.
Szybko skarcił się za swoje głupie myśli.


12 komentarzy:

  1. Świetne, świetne, świetne!! Jak tylko zobaczyłam nowy odcinek to już nie mogłam się doczekac następnego. A teraz jak go przeczytałam to tym bardziej. Mam nadzieję że będziesz dodawać to opowiadanie jak najczęściej. Jest wspaniałe. XD czekam z niecierpliwością na next! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za każdym razem, kiedy widzę, że coś dodałaś mam ochotę krzyczeć. Ale niestety nie mogę sobie na to pozwolić, moja rodzina bez takich akcji patrzy na mnie jak na wariatkę.
    W każdym razie, rozdział po prostu cudowny! Z każdym kolejnym rozdziałem robi się coraz ciekawiej. Mam takie dziwne przeczucie, że to będzie jedno z najlepszych Twoich opowiadań. Pff! Wszystkie Twoje opowiadania są najlepsze xD
    W każdym razie już nie mogę się doczekać, kiedy będzie kolejny rozdział. Masz zaplanowane kiedy się pojawi? (:
    Życzę wszystkiego dobrego i dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ale ja dzisiaj miałem zjebany humor w szkole. A czemu ? Bo tak dlugo musiałem czekać na rozdzial mojego ulubionego opowiadania. Od soboty zagladalem co chwile na bloga modlac sie 'niech juz bedzie 4. Musi być' no i nareszcie sie doczekałem ^^ rozdział świetny i z niecierpliwością na następny... Hah wiedziałem że Zack dał Tomkowi swoj nr zamiast nr Taylera ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeez nie mogłem się doczekać ;), codziennie tutaj od Pt sprawdzam wszystko:P, ależ mnie przetrzymałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne!!! Błagam Cie musisz dodawać to opowiadanie częściej, najlepiej codziennie. XD Wiem że i tak bardzo często dodajesz ale masz ten problem, że piszesz tak wspaniale, że nie można się oderwać od odcinka ani doczekać następnego. <3 Czekam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Bastian i Adam sa genialni! Pasuja do siebie bardzo :D. Cos czuje ze do Tomka nie przyjdzie Tyler,a Zack ^^. Czekam nircierpliwie na kolejny rozdzial tego opo
    Pozdrawiam :D
    ~P

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm... Albo ja źle kombinuję, albo Tomcio ma problem z logicznym myśleniem. W końcu Zack sam przyznał, że to z nim chłopak pisał, więc logiczne się wydaje, że to starszy z braci odwiedzi go w domu. Swoją drogą, to czy słusznie się domyślam, że Zack i Tyler uknuli małą, sprytną intrygę? I w sprawie tych lekcji polskiego Tomek od początku był podpuszczany, bo to Zack chce się uczyć? Dla niego?
    Ach, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że czytam Ci w myślach, i między Adamem a Bastianem będzie nieźle iskrzyć.
    Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój wypadków.
    Pozdrawiam i życzę weny, oraz czasu na pisanie,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo! Na prawde masz wielki talent, a kazde Twoje opowiadanie jest wrecz niemozliwie ciekawe. Kocham to! :)
    Tomek i Zack sa slodcy. Tom sie w koncu postawil~! Brawo chlopie! Zack- Ty podstepny i nieziemsko przystojny chlopaku... Tak podejsc Tomka i probowac go poznac :)
    Szczerze to jak na razie nie za bardzo przepadam za Adamem. Irytujacy gosc... Za to Bastiana juz uwielbiam~!
    Jestem strasznie ciekawa jak to sie rozwinie :D
    Pisz, pisz Kochana i duzo weny^^
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  9. CUDOWNIE ! Jak ja uwielbiam to opowiadanie :)Chłopcy są świetn, szkoda, że tak żadko dodajesz o opowiadanie, bo ciągle chce się je czytać. Coś tak myślę, że to Zack przyjdzie do Tomka i będzie ciekawie :)
    Dużo weny:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tym razem krótko!
    Rozdział był cudowyn !!
    Już się powoli domyślała tych trzech (?) par o których wcześniej mówiłaś ;)
    Cieszę że dodajesz to opo :)
    Rozdziały wcale nie są nudne wręcz przeciwnie przybliżają nam bohaterów i ich życie i problem.
    Czekam na kolejny ;)


    Jestem bardzo ciekawa jak będzie pomiędzy moimi domniemanym trzema parami(wszystkie są ze sobą jakoś połączone)

    Życzę weny i wszystkiego dobrego Mito ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy dodasz kolejną część tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  12. W powietrzu wisi romans... I cholernie mi się to podoba xD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)