Ze snu wyrwał go głośny
krzyk z dołu.
– ZACK! Pojebało cię?
Tomek poderwał się do
siadu, rozglądając się zdezorientowany. Nie był pewien, co się dzieje.
– Hamuj się ze
słownictwem gówniarzu, co? Ile ty niby masz lat, że tak gadasz?
– Odwal się! Jesteś
chory! Nie mogłeś mnie normalnie obudzić?!
– Cóż… Nie?
– Och ty…!
– Zamknij gębę,
smarkaczu i lepiej miej dobre wyjaśnienie dla tego całego burdelu, który tutaj
zastałem.
Oho, pomyślał Tomek,
już przypominając sobie wszystko. Ziewnął i zadowolony, że nie boli go głowa i
ma tylko lekkiego kaca, wstał z łóżka. Założył swoje wczorajsze ciuchy i
niepewnie zszedł na dół. Bracia wciąż się kłócili.
– Może mnie pamięć
myli, ale chyba ci mówiłem, że masz nie urządzać sobie żadnych imprezek pod
moją nieobecność!
– A odczep się! To, że
ty masz w nosie imprezy nie oznacza, że ja też. Chcę tylko, żeby chociaż trochę
mnie polubili.
– Jasne, bo w taki
sposób na pewno to osiągniesz.
– Hej – powiedział
niepewnie Tomek, patrząc na nich z lekką konsternacją. Zack trzymał w ręce
wiadro, a Tyler był cały mokry i naburmuszony. Nie trudno było się domyślić, co
się stało.
Tomkowi zrobiło się
trochę żal Tylera. Wyglądał jak mały kot, którego ktoś wrzucił do beczki pełnej
wody.
– Cześć –
odpowiedzieli mu jednocześnie.
– Idź się przebierz –
rzekł Zack, patrząc na młodszego brata z wyraźną satysfakcją. – A potem
zabierzesz się za sprzątanie. I lepiej mnie już dzisiaj nie wkurzaj, jeśli nie
chcesz, żeby coś mi się na temat tej imprezy wymknęło niechcący przy rodzicach.
– Jesteś okropny. Jak
zawsze! – burknął Tyler, ale nie zaprotestował już więcej. Widocznie wolał,
żeby zostało to między nimi. Tyler uśmiechnął się lekko do niego i zniknął w
swoim pokoju.
Zack spojrzał na
niego.
– Jesteś głodny? –
zapytał. – Albo spragniony? – dodał z lekkim uśmieszkiem.
– Coś bym przegryzł.
– Chodź do kuchni.
Tomek ziewnął szeroko,
wlekąc się za Zackiem. Kiedy on sam czuł się i wyglądał jak gówno, Zack
sprawiał wrażenie osoby niezwykle wypoczętej i rześkiej. Szybko uwinęli się z
robieniem kanapek i kawą. Zack zrobił też kanapki dla Tylera, co trochę Tomka
zaskoczyło. Nic jednak na ten temat nie powiedział.
Zjedli praktycznie w
ciszy. Zack zerkał na niego od czasu do czasu, ale nie próbował nawiązać
rozmowy. Po kilku minutach w kuchni pojawił się Tyler. Usiadł przy stole i
wgryzł się w jedną z kanapek z prawdziwą przyjemnością.
– Nie zapomniałeś o
czymś? – spytał Zack.
– Dzięki – rzucił
Tyler od razu i uśmiechnął się szeroko z ustami pełnymi jedzenia. Zack skrzywił
się.
– Serio musimy oglądać
to, co już przeżułeś?
– Oj, czepiasz się! –
mruknął tylko Tyler. Uśmiechnął się dziwnie, kiedy Zack zerknął na Tomka. –
Przestań tak na niego zerkać, bo jeszcze sobie coś pomyśli. Au! – jęknął Tyler,
łapiąc się pod stołem za nogę. Tomek spojrzał na niego ze zdziwieniem i lekką konsternacją.
–– Czego mnie kopiesz, idioto?!
– Jedz i się zamknij –
odparł Zack grobowym głosem. Atmosfera jakoś zgęstniała.
– Już, już! Jak nie
chcesz, żeby wiedział, to po co się gapisz?
– Nie gapię się! –
warknął starszy z braci.
– Wcale! Cały czas mu się
przyglądasz.
– Nie przyglądam.
– Jasne. Przecież to
nie jest żadna tajemnica, więc czemu…
– Siedź cicho! –
warknął Zack.
Tomek siedział,
starając się nawet nie drgnąć. Bał się przełknąć to, co miał w ustach, żeby
czasem nie stanęło mu w gardle.
Tyler się obraził na
brata i już więcej się nie odezwał. Tomek poprawił się na krześle i ze wzrokiem
wbitym w kubek, dokończył swoją porcję i kawę.
– Pomóc ci sprzątać? –
zapytał Polak, nie chcąc zostawiać wszystkiego swojemu młodszemu koledze.
– Tyler da sobie radę
– odparł za brata Zack, zanim ten zdążył się w ogóle odezwać. Tyler skrzywił
się, ale skinął głową na znak zgody.
– Ok. To ja… pójdę
już.
– Dobra. Dzięki, że
wpadłeś. Zack by mnie powiesił, gdyby ciebie tutaj nie było.
– Tyler, po prostu się
zamknij i idź sprzątać – wtrącił jego brat.
– Tak by było.
– Nie byłoby. A teraz
spadaj.
Tomek uśmiechnął się.
Chyba po raz pierwszy w życiu poczuł żal, że nie ma młodszego brata.
– Dzięki za wszystko.
Cześć!
– Cześć…
Pierwsze co zrobił po
powrocie do domu, to pobiegł o łazienki wziąć prysznic. Czuł się dziwnie…
nieświeży. Nie znosił tego uczucia.
Postanowił zrobić
sobie herbaty i trochę polenić się w łóżku przed laptopem. Może uda mu się
złapać na Skype mamę i z nią porozmawiać? Byłoby fajnie. Miał jej trochę do opowiedzenia.
Gdy zszedł na dół,
niemal przetrącił jakąś blondynkę, która akurat zamierzała stamtąd wyjść.
– Uważaj jak łazisz –
powiedziała ostro.
– Przepraszam – odparł
Tomek odruchowo, odsuwając się lekko.
– Kto to jest? –
spytała, wskazując na niego i obracając głowę do Kacpra. Powiedziała to tonem
tak władczym, jakby była jakąś królową. – I czemu ja nic o nim nie wiem?
– To Tomek. Będzie
tutaj przez jakiś czas mieszkał.
Kobieta zmarszczyła
brwi, obracając się przodem do Tomka.
– To jakaś przybłęda?
Nie wspominałeś jakoś o nim, kiedy się zaręczaliśmy.
– CO? – spytał Tomek,
wybałuszając oczy. – Jak to zaręczaliście? Przecież Paul… – Kacper rzucił mu
piorunujące spojrzenie, więc chłopak posłusznie nie skończył zdania.
– Paul? A co ma do tego
ten prostak?
Prostak?
– Em, ja tylko…
– Nic, Tomek i Paul
się znają i bardzo dobrze dogadują.
– Nie przedstawisz mi
swojej narzeczonej? – spytał chłopak, chcąc wiedzieć, o co w tym wszystkim
chodzi. Przecież Kacper się przyznał, że on i Paul ze sobą sypiają. Cztery
lata. To z kolei powiedział Paul. Nikt nie jest aż na tyle pozbawiony uczuć,
żeby po takim czasie nie przywiązać się do drugiego człowieka.
– Tomek, to Lilith,
moja narzeczona. Lilith, to Tomek, syn mojej dobrej znajomej z Polski.
– Niech sobie będzie
kim chce, nie chcę go zbyt często oglądać.
Tomek nie skomentował
tego tylko dlatego, że mimo biedy, jakiej doświadczył, był najwyraźniej
wychowany lepiej niż ta okropna baba. I to imię. Jak jakiś kwiat. On by ją
porównał do drutu kolczastego czy czegoś w tym stylu. Z której strony byś nie
chwycił i tak się pokaleczysz. Co Kacper kombinował, do jasnej cholery? Jasne,
babka była bardzo ładna, ale żeby brać z tym czymś ślub? W życiu!
No i Paul. Czy to oznaczało, że Kacper
zostawił go na lodzie? Przecież jeszcze wczoraj jechali gdzieś razem!
Już nic z tego nie
rozumiał.
– Właśnie zamierzałem
oprowadzić Lilith po domu. Zamieszka tutaj przez kilka dni, zanim nie urządzą
jej własnego mieszkania. Mam nadzieję, że się dogadacie.
Lilith uśmiechnęła się
do niego uśmiechem zimnej suki i Tomek już wiedział, że w ogóle się nie
dogadają.
Kiedy dorośli wyszli,
zauważył, że na wyspie leży telefon Kacpra. Zaglądnął, czy jego ojciec na pewno
sobie poszedł, a potem dobrał się do jego telefonu i przetrzepał mu książkę
telefoniczną. Na szczęście Paula miał tylko jednego. Pospiesznie spisał sobie
jego numer do swojego telefonu i poszedł do parku. Dopiero kiedy usiadł na
jednej z ławek w mniej zaludnionym miejscu, odważył się zadzwonić.
– Halo?
– Paul? Tutaj Tomek.
– Hej – mruknął
mężczyzna wyraźnie skwaszony. – Po tonie twojego głosu domyślam się, że już
poznałeś lodową księżniczkę.
– O co w tym chodzi?
Bo chyba mi nie powiesz, że po tylu latach Kacper nagle odkrył w sobie pokłady
miłości do tak wrednego babska! Czy on nie jest czasem gejem?
– Nie, nie jest. Jest
biseksualny. Lucky ja, co?
– Skąd on ją
wytrzasnął? Nigdy wcześniej jej nawet nie widziałem.
– Ja też nie –
przyznał Paul. – Słuchaj, jeśli naprawdę chcesz wiedzieć i wesprzeć mnie w tych
trudnych chwilach, mogę ci wysłać mój adres i pogadamy. Albo przyjdę do ciebie,
tylko nie do domu. Nie zniosę tej baby.
– Jestem w parku
niedaleko naszego domu.
– Ok, będę za
kwadrans.
– Czekam.
Tomek pokręcił głową,
chowając telefon do kieszeni. No dobra, Kacper mógł sobie być biseksualny.
Znaczy, na pewno był, w końcu przyczynił się do jego poczęcia, ale żeby wiązać
się z kimś TAKIM, kiedy tuż po nosem miał kogoś tak pozytywnego jak Paul? Tomek
czuł, po prostu czuł, że to naprawdę dobry facet. Skoro on, nauczony bycia
podejrzliwym, tak łatwo się do niego przekonał, dlaczego Kacper tego nie
widział?
Paul łatwo go znalazł
dzięki wskazówkom, które Tomek mu wysłał esemesem.
– Cześć.
– Cześć. – Paul usiadł
obok niego na ławce, wsuwając ręce w kieszenie. – Skąd w ogóle wziąłeś mój
numer?
– Przetrzepałem
Kacprowi książkę telefoniczną.
– Spoko – rzucił Paul,
uśmiechając się lekko.
– Więc, o co chodzi z
tym babskiem?
– Widzę, że obrażanie
kogoś po angielsku idzie ci całkiem dobrze. I jeśli mam być szczery, to nie
wiem. Pojechaliśmy wczoraj na lotnisko. Kacper mi nic nie wyjaśnił. Nagle
pojawiła się ona i zapierdolił do mnie z tekstem, że to jego narzeczona i
wkrótce biorą ślub.
– Tak po prostu? –
spytał Polak zszokowany.
– Tak po prostu –
potwierdził mężczyzna. – Kiedy poszła do toalety przypudrować nosek, bardzo się
o to pokłóciliśmy. Powiedział, że nigdy mi przecież nic nie obiecywał. Że od
początku stawiał sprawę jasno. Że do niczego mnie nie zmuszał. Że powinienem
wiedzieć, że nic z tego nie będzie, bo przecież nie pozwolił mi ze sobą
zamieszkać. Że byłem z nim tylko dlatego, że sam tego chciałem.
– To okrutne.
– … nawet nie
spróbował powiedzieć mi tego delikatnie. – Tomek pokręcił tylko głową. On też
nie mógł uwierzyć. – Chyba po tych czterech latach powinienem już zrozumieć, że
nic dla niego nie znaczę.
Tomek chciałby
zaprzeczyć, ale w tej sytuacji po prostu się nie dało.
– Mnie też ma w dupie.
Paul parsknął.
– Tak, tylko że ciebie
z nim nic nie łączy.
Polak spojrzał na
niego. Instynkt podpowiadał mu, że to dobry moment, aby podzielić się z kimś
informacją o ich pokrewieństwie. Paul mógłby być jego sprzymierzeńcem i
powiernikiem. Potrzebował kogoś takiego, Anna się nie liczyła, bo ona robiła to
za pieniądze. Nigdy jej do końca nie zaufa.
– Łączy – powiedział
cicho. – Kacper jest moim ojcem.
– CO?! – Paul spojrzał
na niego zszokowany, omal nie spadając z ławki. – Ojcem? Żartujesz?
– Niee… On i moja mama
wpadli na studiach. Tak samo jak teraz tobie, tak samo mówił mojej mamie, że
nie chce się wiązać i nigdy nie zamierza mieć dzieci. Kiedy jednak tabletki
zawiodły, Kacper przy pierwszej lepszej okazji zwinął się i przeprowadził
tutaj. Swój ojcowski obowiązek spełniał poprzez przesyłanie pieniędzy na moje
utrzymanie – rzekł z sarkazmem. – Mama pewnie zmusiła go do tego, żeby mnie
wziął na jakiś czas. Nie wiem jak, ale z pewnością nie zrobił tego z własnej
woli.
– Przykro mi.
Tomek uśmiechnął się
smutno, bawiąc się zamkiem od bluzy.
– Mnie też. Mama
powiedziała mi to w zaufaniu. Kacper myśli, że nie wiem. Wiesz, myślałem, że
nawet jeśli się nie przyzna, to będzie chociaż próbował mnie poznać. Ale on ma
mnie w dupie. Na niczym mu nie zależy. Osiemnaście lat temu nie chciał mieć
dziecka i teraz się to nie zmieniło.
Paul wyglądał, jakby
nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Pokręcił tylko głową ze smutnym uśmiechem.
– Chyba po prostu nie
jesteśmy kimś, kogo on mógłby pokochać.
Tomek skinął jedynie
głową. Przez Kacpra czuł się jeszcze bardziej wybrakowany. Coraz dotkliwiej
odczuwał brak mamy. W przeciwieństwie do swoich rówieśników miał z nią naprawdę
dobry kontakt. Trochę im się te relacje posypały, kiedy zaczęto go gnębić w
szkole, ale wciąż uważał ją za swoją przyjaciółkę i potrafił jej się z wielu
rzeczy zwierzyć. Teraz jednak mama była na innym kontynencie, tysiące
kilometrów od niego i chociaż mógł usłyszeć jej głos i zobaczyć ją przez
kamerkę, to już nie było to samo.
– Zawsze zazdrościłem
tym, którzy mają ojca. Nigdy nie mogłem słuchać, gdy źle się o nim wyrażali.
Teraz sam nie wiem, czy nie lepiej byłoby go po prostu nie mieć – przyznał
Tomek. Skoro już byli ze sobą szczerzy…
– Ja też zawsze
zazdrościłem ludziom, którzy byli w sobie ślepo zakochani i układali sobie
razem życie. Podświadomie pragnąłem mieć to samo co oni, nawet jeśli z boku
wyglądało kiczowato i chciało mi się rzygać od ich migdalenia się. Kiedy
poznałem Kacpra, to się tylko nasiliło. Ale jak się jest takim frajerem jak ja,
widocznie na nic więcej poza seksem nie można liczyć.
Tomek po raz pierwszy
słyszał w głosie Paula tyle goryczy. Domyślał się, że przez te cztery lata,
kiedy Paul i Kacper się spotykali, jego ojciec powoli zabijał w nim pewność
siebie i sprawiał, że Paul zaczynał
myśleć dziwnymi kategoriami. Nagle zaczął dostrzegać w sobie wady, których tak
naprawdę nie było i uwierzył, że coś z nim nie tak.
– No, młody – rzucił
Paul, kładąc mu rękę na ramieniu. – Dla ciebie jeszcze jest nadzieja. Zaleź
temu skurwysynowi za skórę, żeby nie mógł się pozbyć ciebie z pamięci do końca
życia. Być może w końcu zrozumie, że powinien ci poświęcić więcej uwagi.
– A ty?
Paul wstał z ławki i
poprawił kaptur od bluzy.
– Ja? Ja już nie
jestem mu potrzebny. Nie zamierzam mu się napraszać ani robić z siebie jeszcze
większego idioty. Zostawię go w spokoju. Wkrótce się ożeni, a wtedy w jego
życiu już w ogóle nie będzie dla mnie miejsca. To czysta matematyka…
– Ale…
Paul pokręcił głową.
– To nie ma sensu. Nie
dałem rady zmienić jego poglądu przez cztery lata, nie dam rady też teraz.
Jestem już zmęczony, wiesz? Mam trzydzieści sześć lat. Może to głupie, ale
chciałbym wreszcie jakiejś stabilizacji. Z Kacprem ciągle stąpałem po kruchym
lodzie. Może to nawet lepiej, że teraz to zakończył… Zawsze miałem powodzenie u
facetów. Możliwe, że ten właściwy gdzieś tam na mnie czeka. – Paul brzmiał,
jakby zamierzał przekonać samego siebie. Jak Tomek miał go pocieszyć, skoro sam
był równie zdołowany? – Zanim jednak usunę się w cień, chcę jeszcze go
odpowiednio pożegnać. Pomożesz mi?
– Jasne. Z chęcią utrę
mu nosa.
– Ok. W takim razie
chodźmy do ciebie. Przeszmuglujesz mnie do siebie tak, żeby nie widział. Już ja
mu pokażę, że mnie gnojek nie obchodzi.
Tomek zgodził się,
chociaż właściwie nie wiedział na co. Paul jednak wydawał się być bardzo
zdeterminowany, więc postanowił, że pomoże mu, choćby nie wiem co. Na szczęście
dotarli do jego pokoju bez większych przeszkód i nikt ich nie zobaczył.
– Co teraz? – spytał
Polak.
– Teraz narysujesz mój
akt – powiedział mężczyzna, uśmiechając się przekornie.
– Co? – pisnął Tomek,
myśląc, że źle zrozumiał.
– Narysujesz mój akt –
powtórzył Paul. – Jesteś młodym artystą, pewnie jeszcze tego nie robiłeś, co?
– No, nie, ale…
– No właśnie. To może
być dla ciebie ciekawe doświadczenie, a ja chętnie będę pozował. Trzeba tylko
coś wymyślić, żeby przyszedł tutaj w trakcie.
– Żaden problem –
mruknął Tomek lekko zarumieniony. Perspektywa przebywania w jednym pokoju z dorosłym,
nagim mężczyzną mimowolnie doprowadziła do tego, że jego dżinsy zrobiły się
lekko przyciasne.
Trochę było mu wstyd.
Wiedział, że przez cały czas będzie się rumienił jak głupi i możliwe, że nic
nie narysuje z powodu drżenia rąk. Z drugiej jednak strony, myślał już o aktach
wcześniej i chciał spróbować coś takiego namalować. No i nigdy nie miał jeszcze
przed sobą nagiego faceta, nie licząc chwil pod prysznicem w szkole. To mogłaby
być całkiem przyjemna odmiana.
– No, dobra… Ale
wiedz, że nigdy jeszcze nie rysowałem aktu i średnio mi się podoba myśl, że mam
to zrobić bez przygotowania.
– Dasz radę – rzekł
Paul. – Wierzę w ciebie.
To jesteś jedyny,
pomyślał Tomek.
– Ok. W takim razie
nie ma na co czekać. Nie mam co prawda sztalugi, ale zaraz coś zaimprowizuję.
Możesz się rozebrać i położyć bokiem na łóżku. Wymyśl jakąś pozycję.
– Ok…
– Pozowałeś kiedyś? –
spytał chłopak, przekopując się przez stosy kartek formatu A3. Naostrzył
wszystkie ołówki, uszykował odpowiednie gumki i chusteczkę, która mogła mu pomóc
w drobnych korektach.
– Nie, ale zawsze
chciałem tego spróbować.
Blondyn skinął jedynie
głową, przełykając ciężko ślinę. Zdecydowanie był podniecony tym, co działo się
właśnie w jego pokoju.
Sprawnie uwinął się z
przygotowaniami i odwrócił się do Paula, który leżał sobie w najlepsze na jego
łóżku. Ułożył się zwyczajnie, zginając jedną nogę w kolanie i opierając płasko
stopę na pościeli, eksponując w ten sposób wszystko, co jego zdaniem powinno
być wyeksponowane. Tomek zarumienił się, mimowolnie wbijając wzrok w TE partie
ciała Paula.
– Nie krępuj się –
powiedział łagodnie mężczyzna.
– Łatwo ci mówić –
mruknął Tomek, po czym dodał tonem usprawiedliwienia. – Mam siedemnaście lat!
– Wkrótce osiemnaście.
– Ale teraz jeszcze
siedemnaście.
– Dobra, dobra.
Tomek usiadł, wziął
głęboki oddech i wziął się do pracy. Paul nie odzywał się. Musiał odpłynąć
myślami naprawdę daleko i chyba nie były zbyt przyjemne, bo wyraz twarzy miał
smutny i melancholijny. Chcąc uchwycić tę minę, blondyn zaczął od szczegółów twarzy, a
dopiero potem skupił się na reszcie. Starał się pracować jak najszybciej, bo
leżenie w bezruchu przez kilka godzin na pewno nie było miłe.
Po około trzech
godzinach miał już wystarczająco detali, żeby móc skończyć bez pomocy Paula.
– Dobra, to teraz czas
na nasz plan – odezwał się Tomek wstając i przeciągając. Coś kilka razy
chrupnęło mu w kręgosłupie. Podszedł do wieży, która stała w tym pokoju, kiedy
go zajął i podkręcił głośność na maksa, włączając jakiś metal na laptopie. Paul
aż się skrzywił, nic jednak nie powiedział. Zresztą Tomek choćby stanął na
rzęsach i tak nie miałby szans go usłyszeć.
Usiadł przy Paulu,
podczas gdy ten wciąż nagi leżał na łóżku. Tomek musiał przyznać, że miał
naprawdę ładne ciało. Jędrne, szczupłe i zadbane. Członek spory, chociaż nie
odznaczał się jakimś mega rozmiarem. Okolice krocza i pośladki miał jaśniejsze
niż reszta ciała, więc latem musiał się opalać.
Długo nie musieli
czekać na interwencję Kacpra w pokoju Tomka. Mężczyzna otworzył gwałtownie
drzwi i wpadł do środka, ale pełen złości krzyk zamarł mu na ustach, gdy
zobaczył Paula nagiego w łóżku swojego syna. Miał tak zszokowaną minę, że Tomek
ledwo powstrzymał cisnący mu się na usta uśmiech pełen satysfakcji. Paul zrobił
dziwną minę i usiadł, nie spuszczając z Kacpra wzroku. Mierzyli się przez
chwilę, aż w końcu Kacper zacisnął zęby i zwrócił się do Tomka.
– Wyłącz to
cholerstwo, bo inaczej wyśle cię pierwszym samolotem z powrotem do matki!
Wrzask był tak donośny
i mimika twarzy Kacpra tak oczywista, że nie mógł udawać niewiedzy. Skinął głową
i podszedł do wieży, żeby wyłączyć muzykę.
– Dziękuję! – warknął,
z trudem hamując emocje. Widać było, że stara się nie patrzeć na Paula, a cały
swój gniew kieruje na Tomka. – Chcę tę więżę widzieć w śmietniku. Spróbuj
jeszcze raz coś z niej puścić to cię zabiję!
I wyszedł, trzaskając
głośno drzwiami. Tomek i Paul aż podskoczyli.
Spojrzeli na siebie.
– Chyba zadziałało. –
Paul wyszczerzył się do Polaka, wstając z trudem i sięgając po swoją bieliznę.
– Dobrze wiedzieć, że czasami też coś czuje. Czasami mam wrażenie, że to
cholerna maszyna.
Tomek tylko skinął
głową. Gdy Paul już się ubrał, podszedł do biurka, gdzie leżał szkic Tomka i
zagwizdał.
– Wow! Wyszło ci
zajebiście.
– Miałem dobrego
modela.
Paul uśmiechnął się
szeroko.
– Mogę go wziąć?
– Jeszcze potrzebuje kilku poprawek. No i
chciałbym też zrobić kopię dla siebie.
– Jasne. Jak to
zrobisz, daj mi znać.
– Ok, postaram się z
tym uwinąć jak najszybciej.
– Spoko. Będę już
leciał, zrobiło się trochę późno. Dzięki za pomoc.
– Nie ma sprawy i
polecam się na przyszłość.
Paul uściskał go
lekko, poczochrał mu włosy i wyszedł z jego pokoju. Tomek miał nadzieję, że
Kacper nie będzie się na nim wyżywał za to, co zobaczył. To mogłoby być bardzo
nieprzyjemne.
Wszedł do domu i
rzucił klucze na szafkę. Odetchnął głęboko, próbując odgonić płacz, na który
zbierało mu się już od połowy drogi. Musiał koniecznie się wynieść z tego
mieszkania.
Kacper nie miał serca.
Nie trudno było się domyślić, a jednak on przez cztery lata był takim idiotą i
tego w ogóle nie zauważył. Cóż, teraz jednak już nie mógł dłużej udawać, że sam
seks mu wystarcza, że tak jest dobrze, że wcale nie pragnie czegoś więcej… Nie
potrafił się już dłużej oszukiwać. Wiedział, że walka jest bezcelowa.
Ocierając łzy, które
pociekły mu po policzkach, zdecydowanym krokiem wszedł do swojej sypialni i
otworzył szafę. Wyciągnął walizkę i zaczął wrzucać do niej po kolei swoje
rzeczy. Nie wiedział jeszcze, w jakie dokładnie miejsce zamierza się udać, po
prostu miał się gdzieś wyrwać na jakiś czas i odpocząć od tego wszystkiego.
Po raz pierwszy czuł wszystkie swoje trzydzieści sześć lat.
Po raz pierwszy czuł wszystkie swoje trzydzieści sześć lat.
Spakowanie się nie
zajęło mu dużo czasu. Wziął też pieniądze i kilka osobistych drobiazgów. Nie
miał z Kacprem nawet jednego zdjęcia. W domu nie było żadnych jego rzeczy,
prócz jednej pary skarpetek. Najchętniej spakowałby wszystko, ale nie miał czym
teraz tego zabrać, więc postanowił pomyśleć o tym później. Podczas pakowania
pozwolił łzom swobodnie płynąć, chcąc wyrzucić z siebie emocje, zanim rozedrą
go na strzępy.
Fakt, że Kacper miał
syna i nic mu o tym nie powiedział, było kolejną przykrością. Odzierał ze
złudzeń, których Paul już nie powinien mieć. Współczuł Tomkowi. On sam miał
wspaniałego ojca i nie wyobrażał sobie spędzić życia bez tak ważnej dla niego
osoby. Kacper widać uważał inaczej. Jak zawsze zresztą.
Zamknięcie mieszkania
było dziwnie łatwe. Czuł gdzieś tam pod skórą, że już tutaj nie wróci. Nie
wiedział, skąd bierze się to przekonanie i niewiele go to obchodziło. Właściwie
było mu wszystko jedno. Chciał tylko odpocząć i zapomnieć o tym wszystkim, co
go ostatnio spotkało.
Po krótkiej chwili
namysłu zdecydował się jechać do swojego przyrodniego brata, który mieszkał w
miasteczku oddalonym od Seattle o dwadzieścia kilometrów. Było to na tyle
blisko, żeby bez problemu dotrzeć tam w przeciągu jakiejś godziny i
wystarczająco daleko, żeby Kacper nie mógł go znaleźć. Nie, żeby szukał. Na to
Paul jakoś zbytnio nie liczył.
Zbawienny spokój
przyszedł szybciej niż myślał. W jednej chwili dryfował na granicy jawy, myśląc
o tym, co mu się przytrafiło, a w drugiej usłyszał dziwny pisk i poczuł, jakby
całe ciało mu nagle zdrętwiało. Nie wiedział, co się stało.
Pochłonęła go
ciemność.
Adam musiał sobie
zatykać usta ręką, żeby nie zacząć się śmiać. Wiadomość o tym, co stało się na
zgrupowaniu szybko obiegła całą szkołę. Na samą myśl, że Bastian ma grypę
żołądkową, chciało mu się śmiać. Gdy wyobraził go sobie niemal „przykutego” do
kibla…
Bezcenne.
Ubrał się w miarę
ciepło i w naprawdę świetnym humorze pojechał do centrum handlowego, w którym
umówił się z Renatą i Patricią. Był ciekawy, czy one już wiedzą o tym, co się
stało.
Zasadniczo nie chwalił
się układem, jaki miał z Bastianem. Nikt tak naprawdę nie wiedział, ile ze sobą
spędzają czasu. Ostatnio ich „nauka” i cała reszta, cokolwiek to było, jakoś
przybrały na ilości. Adam nie narzekał, bo już się rudzielca nie bał i żartował
sobie z niego tyle, ile tylko się dało. Miał na tyle wyczucia, żeby wiedzieć,
kiedy przestać go drażnić.
Nie mógł się jednak
powstrzymać i wysłał mu esemesa o dość drażliwej treści.
„Słyszałem, że
rozbiłeś obóz w toalecie;) Baw się dobrze B-)”
Na odpowiedź nie
musiał długo czekać.
„ Jesteś trupem”
Adam roześmiał się.
Wcześniej już miał dobry humor, ale po tej wiadomości odniósł wrażenie, że
zaraz zacznie lewitować nad ziemią. Kto by przypuszczał, że grypa żołądkowa
może aż tak poprawić komuś humor?
Co za niespodzianka - moje ulubione opowiadanie pojawiło się tak szybko! Czyżby Zack zauroczył się Tomkiem - a tajemnicą jego jest bycie gejem? Szkoda Paula to taki fajny facet, a Kacper jest kawał sukinkota.
OdpowiedzUsuńTo jest tak świetne że aż brak mi słów!!
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś tyle wątków. Mam nadsieje że cokolwiek stało się Paulowi to ruszy to trochę Kacpra.
Poza tym szkoda mi Tomka. Boję się jak życie uprzykszy mu tą lafirynda. No i jestem ciekawa jak dalej ułoży mu się z Zackiem. Teraz jest dla mnie prawie oczywiste że jest gejem.
Pisz next jak najszybciej. Nie mogę się doczekać!!! Pozdrawiam
Ale rewelacja. Naprawdę super rozdział, bardzo mi się podobał. Tylko mógłby być dłuższy... xD
OdpowiedzUsuńZack coraz bardziej mnie ciekawi. Jak osoby powyżej mam takie dziwne przeczucie, że okaże się być gejem. Nie ma to jak te słodkie tajemnice ♥ A tak mi szkoda Paula, jeeju on jest uroczy <3 mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało.
A ta laska? Kurde, już jej nie lubię. Pewnie niezła sucz z niej będzie xd
Czekam, na to co będzie dalej ^ ^
Życzę weny na kolejne rozdziały <33
Uwielbiam Zacka <3, fajnie że jest tyle wątków przeplatających się ;), mam nadzieję na duuużo rozdziałów. Jestes genialna ;), weny życzę
OdpowiedzUsuńKacper jest żałosny...a tą blondynę to tak z dupy wytrzasnął -.-
OdpowiedzUsuńZack mnie intryguje *.*
a jeśli chodzi o Paula...mam nadzieję, że nic strasznego mu się nie stało i znajdzie kogoś, kto naprawdę go pokocha. choć te 4 lata...troszkę głupi był, skoro nie widział, jaki jest Kacperek, ale jak to mówią: 'Miłość jest ślepa...'. so troszku go rozumiem... Poza tym jest uroczy *.*
Uwielbiam to opowiadanie, ciągle chcę więcej. Mam nadzieję, że Paulowi nic się nie stanie, a Kacper zmądrzeje.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Obsesjo, to chyba mój pierwszy komentarz, jednak wiedz że przeczytałam już dosłownie wszystko, czym się tu dzielisz. Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej rozpływam się nad twoimi historiami. Naprawdę widać, że się rozwijasz i piszesz coraz lepiej. Nie wiem, czy masz jakąś betę czy sama sprawdzasz, ale błędów ze świecą szukać, co też się chwali, ponieważ to bardzo rozprasza przy czytaniu ;)
OdpowiedzUsuńJak na tę chwilę, chyba moim ulubionym opowiadaniem są "Granice" , ale myślę, że "Światło w ciemności" ma potencjał by się przebić ; P
Może rzadko komentuję, jednak wiedz, że masz we mnie wierną czytelniczkę ;)
Mogę tylko dodać, że niestrudzenie pragnę więcej ( jak pewnie każdy kto czyta twoje opowiadania hehehe ;P )
Życzę duuużo weny!
Sugar.
To moje ulubione opowiadanie. :) Dopiero je zaczęłaś a ja już bym chciała żeby Tomkowi jak najszybciej się ułożyło i żeby był szczęśliwy a z drugiej strony chce móc o nim jak najdłużej czytać. A jak miałabyś coś pisać gdyby w życiu głównego bohatera nic się nie miało dziać. XD
OdpowiedzUsuńNo nic, zdaję się na Ciebie. :) Czekam na to co dalej wymyślisz (tylko nie zrób Tomkowi jakiejś wielkiej krzywdy XD).
/w dupę jeża, poprzedni wywód mi się usunął -,-' / A więc jeszcze raz:
OdpowiedzUsuńA ja i tak najbardziej będę uwielbiać perypetie Adama i Bastiana :D
A Kacperek może spadać na bambus >.< Choćbyś nie wiem jak się starała go wybielić, już zawsze będę faceta hejtować /jak Andreasa z "Rodzinny dom"/ -,-'
A Paul wydał mi się tępakiem ^.^ Facet go olewał przez 4 lata, a on dopiero teraz rozpacza, że tamten ma laskę /ok, tak, wiem, zaręczył się, ale ...ugh... przecież wiedział że nie ma na co liczyć.../.
Do tego ci geje to strasznie uczuciowi są chyba XD Bo sporo ci się ich "zabija" w tych opowiadaniach ;D (tak tylko zauważyłam... :D)
I jeszcze jeden spraweres.
Wszyscy chłopcy u ciebie małą ładne ciała, umięśnione, ale nie za bardzo. Ja wiem, że to bardzo odpowiada z(n)apalonym nam czytelniczkom...
Ale jak to ujęto w Doktorze Who: "Czasem, gdy widzisz ładną twarz, rozczarowujesz się, gdy ten ktoś okazuje się pusty. A gdy spotykasz kogoś, kto nie jest urodziwy i poznajesz go naprawdę, wtedy cechy jego charakteru wymalowane na twarzy sprawiają, że staje się piękny."
Czasem potrzebna jest taka żaba (jak Snape np), bo żaby są powszechne i żab bym nie dyskryminowała.
No, ale tylko tak sobie gadam xD
Cudowne opowiadanie! Świetny blog ^q^
OdpowiedzUsuńKocham to co piszesz ♡♥
Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały tego cuda :3
Hej, mam prośbę, do Ciebie, albo do czytelników, którzy się natkną na ten komentarz. Możesz mi polecić opowiadanie w którym jeden z chłopaków się opiekuje drugim, wspiera go, pomaga mu, poświęca się i w ogóle takie sprawy? :) Może być Twincest, może być też inna tematyka. Będę wdzięczna za jakiekolwiek propozycje! :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest po prostu świetne~!
OdpowiedzUsuńKocham bohaterów i ich zachowania. Nie mogę się doczekać kiedy coś zacznie się między nimi dziać i zaczną się do siebie zbliżać :3
Życzę weny i dużo czasu na pisanie ♡♥♡♥♡
Powiedz że Paul nie zginie w tym cholernym wypadku... I że ten Kretyn ( czyt. Kacper) się ogarnie kiedy zrozumie że może stracić kogoś bardzo bliskiego... Swoją drogą, ciekawe jaki ma interes w tym pożal się Boże ślubie... No nic, lecę czytać dalej...
OdpowiedzUsuńPaul...
OdpowiedzUsuńO mój boże...
Tak go polubiłam!
Mam nadzieję, że nie umrze? ;-;
Strasznie mi go żal.
Kacper to podły skurwiel, który nie zasłużył na nic!
O Tomka też się martwię :/
Poranek po imprezie ,nawet był spokojny,Zack zgotowal bratu mokra pobudkę.Porót do domu i niespodzianka.Pojawienie sie Lilith zagęścilo akcję ,ależ niej wredna "księżniczka",strasznie mi żal Paula.Nieżlie obmyślili zemstę,wykorzystując talen niewinnego Tomka.Tylko koniec mnie zaniepokoił,Paul miał wypadek.Smutny koniec.
OdpowiedzUsuń