Było mu tak gorąco, że
wciąż w lekkim półśnie skopał z siebie kołdrę. Odetchnął, wtulając się mocniej
w poduszkę. Wreszcie dobrze.
Ktoś zamruczał z
niezadowoleniem, szturchając go podczas naciągania na niego kołdry z powrotem.
Adam zmarszczył brwi, wciąż na granicy jawy i snu. Coś mu nie pasowało, nie
wiedział tylko, co. Nieznośne gorąco jednak powróciło i przeszkadzało mu.
Spychało go w stronę świadomości, a on nie chciał się jeszcze budzić. Chciał
spać.
Odkrył się znowu.
– Przestań!
Adam otworzył oczy, słysząc
niezadowolone burczenie kogoś. Kogoś, kto zdecydowanie nie powinien być obok,
kiedy śpi!
Z lekkim trudem
obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i mimowolnie zaczął się zastanawiać, co
w łóżku obok niego robi Bastian Croswelt. Zaspany, zirytowany i lekko wkurzony
Bastian Croswelt.
– Jeszcze raz
ściągniesz ze mnie kołdrę i śpisz na podłodze – mruknął rudy, wiercąc się.
Chyba było mu trochę niewygodnie.
No tak, pomyślał Adam.
Jak zwykle Bastian postawił na swoim i Adam, nie chcąc wracać o tak późnej porze
do domu, postanowił u niego zostać. Przez to, że łóżko Nataniela zostało
wyrzucone i następne jeszcze nie doszło, chłopiec spał z Bastianem albo ojcem,
przez co dla Adama też było miejsce jedynie w łóżku Bastiana. Pokój jego ojca
był zamknięty na klucz przez dokumentację, którą tam trzymał, więc innego
wyboru nie było.
– Jest mi za gorąco –
mruknął Adam na swoje usprawiedliwienie.
– A mi zimno! Jakbyś
zdjął koszulkę, a nie zachowywał jak spanikowana dziewica to byłoby w sam raz.
– Adam znowu się najeżył i powoli zaczynał się coraz bardziej rozbudzać. –
Przysięgam, że twoja cnota jest przy mnie bezpieczna.
– Twoja przy mnie też
– burknął Adam, postanawiając jednak zdjąć koszulkę. Był cały zapocony, a
przecież w pokoju Bastiana wcale nie było nadzwyczajnie ciepło.
Rudy prychnął jedynie,
szczelnie nakrywając się kołdrą. Adam zaczął się wiercić, szukając dla siebie
dogodnej pozycji. Przy każdym ruchu ocierał się lekko o prawie nagie ciało
Bastiana. Zaczynały go powoli świerzbieć łapy, żeby sobie to czy owo dotknąć.
Bastian był cudownie umięśniony.
Adam wcześniej nie
odczuwał pociągu do mężczyzn, ale ostatnio zdecydowanie za bardzo fascynował go
ten futbolista. Zaczęły mu się roić w głowie dziwne myśli i z czasem to tylko
narastało. Nie miał jednak odwagi na zrobienie czegokolwiek, bo za takie coś
Bastian z pewnością by go sprał. Nie znaczyło to jednak, że nie zamierzał w
ogóle korzystać z jego bliskości. Chciał wykorzystać sytuację najbardziej jak
się da.
Zamknął oczy i
zarzucił rękę na talię Bastiana, dotykając dłonią jego miękkiej skóry.
– Serio? – jęknął rudy
cierpiętniczo, wyraźnie niezadowolony. – Zabieraj łapę!
– Nie, bo znowu będzie
mi niewygodnie.
– To odwróć się tyłem.
– Do ciebie? W samych
gaciach? Nie ma mowy. – Tak, Adam uwielbiał go drażnić. Nie zabrał ręki.
– Kiedyś wypatroszę cię
jak prosiaka – zapowiedział Bastian, zamykając oczy. – Masz moje słowo.
Adam jedynie
uśmiechnął się, przysuwając się jeszcze bliżej i niemal przytulając do
Bastiana. Tak, zdecydowanie zamierzał korzystać, ile się da.
Gdy zadzwonił budzik,
obwieszczając czas do wstawania, Adam tylko jęknął, zakrywając sobie ręką oczy.
Tak dobrze mu się spało… Nie ma mowy, żeby wstał dzisiaj do szkoły. Może jeśli
ubłaga mamę, to pozwoli mu wyjątkowo zostać.
– Wstawaj. – Ktoś
szturchnął go brutalnie w ramię. Adam skrzywił się jedynie i wymruczał coś w
proteście. – No, dalej, wstawaj. Za pół godziny musimy wyjść z domu.
– Ja dzisiaj nie idę –
jęknął młodszy chłopak, przekręcając się przodem do ściany. Nakrył się
szczelniej kołdrą i westchnął z ukontentowaniem.
– Chcesz opuścić
zajęcia? – zapytał ktoś z jawnym zdziwieniem.
– Mama mnie zabije –
mruknął Adam – ale w tej chwili mam to zwyczajnie w dupie.
Bastian uniósł jedynie
brwi. Nie spodziewał się tego po tym kujonie. W zeszłym roku po zakończeniu
roku szkolnego obrzucono go jajkami, bo miał najwyższą średnią w całej szkole i
stuprocentową frekwencję. Za coś takiego po prostu musiał oberwać. Bastian co
prawda dziwnie się czuł, patrząc na to. Początkowo przekonywał się, że zjadł
coś nieświeżego, ale fakt był taki, że nie mógł patrzyć na krzywdę Adama. Nie
postawił się jednak swoim kolegom, lecz biernie przyglądał jego upokorzeniu i
łzom, udając że dobrze się bawi. Na szczęście przez całe wakacje Adama nie
widział. Z jakiegoś powodu czuł, że nie potrafiłby z nim rozmawiać bez wyrzutów
sumienia. We wrześniu, gdy przyszli do szkoły, wciąż było mu głupio, gdy do
niego podszedł i przywitał się. I do tej pory pamiętał jego lekko smutny
uśmiech.
Dlatego też dziwiła go
jego postawa. Bastian był przekonany, że ten karzełek prędzej dałby się pokroić
niż ominął dzień w szkole, a tymczasem zachowywał się jak najgorszy leń na
świecie.
– Wkręcasz mnie –
stwierdził w końcu Bastian, marszcząc brwi.
Adam nawet mu nie
odpowiedział. Bastian był niebotycznie zdumiony, ale nie zamierzał protestować.
W sumie to może sobie ominąć ze dwie pierwsze lekcje…
Ustawił budzik na
późniejszą godzinę i ułożył się z powrotem do snu.
O dziwo zasnął bez
większych problemów.
Tomek od rana miał
parszywy humor. Nie dość, że zapomniał odrobić zadanie domowe z fizyki, to
jeszcze na angielskim nauczycielka nazwała go ignorantem i zagroziła, że jeśli
nie weźmie się do nauki, to nie przepuści go do następnej klasy. Tomek miał
ochotę nawrzeszczeć na nią, obojętnie po jakiemu, byle tylko się wyładować. W
dodatku złowił rano wzrok Zacka, przyglądającego mu się z zastanowieniem.
Blondyn modlił się, żeby Zack rzeczywiście był taki niegroźny jak sugerował. Do
tej pory nie podtapiano go w kiblu i miał nadzieję, że tak już zostanie. W dodatku
od dzisiaj miał zacząć sesje z psychologiem i trochę się tym stresował.
Przed trzecią lekcją,
którą była chemia, znikąd pojawił się Adam, poprawiając na nosie okulary i
wyglądając na poirytowanego. Podszedł do Tomka.
– Hej, poratujesz mnie
zadaniem domowym? – spytał błagalnie. Nigdy jeszcze nikogo nie musiał o to
prosić, ale Tomek o tym nie wiedział. Tylko on jeden w klasie nie miał pojęcia
o wynikach Adama, więc do niego najłatwiej było się zgłosić. Na jego korzyść
przemawiał też fakt, że Tomek był inteligentny i najwyraźniej pilny, więc nie
musiał się obawiać, że spisze źle zrobione zadanie.
– Jasne.
Polak wygrzebał zeszyt
ćwiczeń do chemii i podał go Adamowi. Był ciekawy, dlaczego chłopak ominął
pierwsze zajęcia, ale Adam od początku traktował go bardzo podejrzliwie, więc
nie chciał wyjść na wścibskiego.
– Dzięki. Życie mi
ratujesz – rzekł ciemnowłosy, od razu zabierając się za przepisywanie.
Tomek uśmiechnął się
jedynie. Nagle korytarzem przeszło kilku chłopaków z drużyny futbolowej z
torbami, w tym Bastian. Ich wzrok się na chwilę spotkał, a potem spojrzenie
rudowłosego przesunęło się na Adama i na jego ustach wykwitł kpiący uśmieszek.
– Bastian się na
ciebie gapił – powiedział Tomek, szturchając lekko Adama.
Chłopak tylko
prychnął.
– A niech się gapi, burak
jeden!
Oho, pomyślał Tomek,
czyżby zły humor Adama miał coś wspólnego z Bastianem?
– Czemu wszyscy mają
torby?
– Jadą na zgrupowanie
– odparł chłopak, zamykając zeszyt i oddając go Tomkowi. – Dzięki.
– Zgrupowanie?
– Przed pierwszym
meczem sezonu.
– Razem z
baseballistami?
– Taa… Jadą do tego
samego ośrodka, ale starają się udawać, że się nie znają.
– Wydawało mi się, że
ich stosunki są bardzo napięte.
Adam prychnął.
– No bo niby są, ale
wielu z nich się zna i koleguje. Biją się, oczywiście. W trakcie trwania sezonu
zachowują się jak neandertalczycy, tłuką się jak zwierzęta, ale gdy już się
kończy sezon, nie skaczą sobie do gardeł.
– Dziwne.
– No wiem, ale kto ich
zrozumie? W zeszłym roku zaczęli się tłuc w autobusie i omal nie zawieszono obu
drużyn na cały rok. Obaj kapitanowie musieli obiecać, że się uspokoją albo
pożegnają się z grą. Od tamtej pory starają się hamować, ale nigdy nikt nie wie,
kiedy któremuś z nich coś odbije i znowu zaczną się tłuc.
Po tym, co usłyszał,
Tomek nadal wychodził z założenia, że lepiej jest się trzymać od nich z daleka.
– To szkicownik, co? –
spytał Adam, wskazując brodą na jego rozpiętą torbę. – Czemu się tak zapierasz,
że nie rysujesz?
– Bo nie rysuję. –
Adam tylko prychnął. Tomek nachmurzył się, ale odparł. – Dobra, rysuję. I co z
tego?
Adam wzruszył jedynie
ramionami. Zadzwonił dzwonek i niemal od razu pod klasą zmaterializowała się
nauczycielka, wpuszczając ich do środka.
Po zajęciach Kacper
przyjechał po niego i zawiózł go do psychologa. Ku jego zdumieniu, z
samochodzie siedział również Paul.
– Siema, młody.
– Hej – powiedział
Tomek lekko zdziwiony, ale uśmiechnął się.
– Stresik?
Tomek zacisnął usta.
To Kacper powinien się go o to zapytać, ale nie jego pseudo–facet!
– Trochę – przyznał,
uśmiechając się tym razem blado. Spojrzał na Kacpra ze źle skrywanym żalem.
Jego ojciec… Jego wymarzony, ukochany ojciec…
… który najwyraźniej
nie dbał o to, że zrobił sobie dziecko.
Tomek po raz kolejny
pożałował, że w ogóle się urodził.
– Spokojnie –
powiedział Paul, uśmiechając się pokrzepiająco do Tomka. Chciał mu jakoś pomóc,
ale wiedział, że niewiele może zdziałać. – Zobaczysz, że wszystko będzie
dobrze. Opowiesz mi kiedyś o tym, co ci się przytrafiło?
Tomek nie chciał gadać
o tym w ogóle, ale Paul wyglądał na porządnego faceta. Być może w przyszłości
zaufa mu na tyle, żeby szczerze o sobie opowiedzieć.
Skinął głową. Paul
uśmiechnął się do niego po raz kolejny i przeciągnął.
– Uhm, Kacper… –
Ojciec spojrzał na niego pytająco w lusterku wstecznym. – Myślałem, że najpierw
będę chodził na lekcje angielskiego, żeby swobodnie rozmawiać z tym
psychologiem. – Z szacunku dla Paula musiał przy nim rozmawiać z Kacprem po
angielsku, co stawało się coraz łatwiejsze, ale wciąż nie przychodziło mu jakoś
supernaturalnie. – Dlaczego zmieniłeś decyzję?
– Znalazłem babkę,
która ma polskie korzenie i będzie rozmawiać z tobą po polsku. Pomyślałem, że
tak będzie ci łatwiej.
– Fajnie. Wy też gdzieś
jedziecie?
– Taak… Prześwietlić
Paulowi mózg.
Mężczyzna prychnął.
– Swój sobie
prześwietl. I przy okazji szeregowego, bo ostatnio nie chce stawać na baczność.
Tomek z trudem stłumił
parsknięcie śmiechem. Gdyby wzrok Kacpra zabijał, Paul jak nic byłby trupem.
– Widać twój widok już
go nie podnieca.
– Tak sobie tłumacz,
ja swoje wiem.
Kacper już nic nie
powiedział. Wjechali na jakieś osiedle i zaparkowali naprzeciwko beżowych
bloków.
– Dobra, jesteśmy.
Chyba nie muszę cię odprowadzać aż do drzwi, hm? Pierwsza sesja potrwa jakieś
dwie godziny, daj znać jak skończysz, zabierzemy cię. Słono muszę za to płacić,
więc postaraj się wykorzystać ten czas.
Tomek skinął głową,
spuszczając ze smutkiem oczy. Tyle ma mu do powiedzenia ojciec po tym, jak omal
nie zginął? Dobre sobie.
Kacper podał mu
dokładny adres, gdy chłopak już wysiadł z auta. Na odchodne Paul jeszcze raz
uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Kacper nie spojrzał na niego ani nie
odezwał się więcej, a gdy tylko Tomek odszedł od samochodu, od razu ruszył w dalszą
drogę.
– Kretyn – mruknął do
siebie chłopak, idąc pod wskazany adres.
Nigdy jeszcze nie był
na czymś takim. Stresował się. Nie był przyzwyczajony do czegoś takiego, nie
wspominając już o tym, że to było dla niego po prostu trudne. Nie bez powodu
odesłano go jak najdalej od domu.
Pani psycholog okazała
się dwudziestosiedmioletnią kobietą o ładnej, pociągłej twarzy, niebieskich
oczach i przefarbowanych na rudo włosach. Uśmiechnęła się do niego i zaprosiła
go do kuchni.
– Tak będzie nam
łatwiej rozmawiać – powiedziała, kiedy zobaczyła jego zaskoczoną minę. Tomek
spodziewał się, że położy go na jakimś wyrze w pokoju przypominającym salę
szpitalną i monotonnym głosem będzie wywlekać z niego rzeczy, o których w
normalnej sytuacji w życiu by nie porozmawiał. – Kawy? Herbaty? Wody?
– Herbatę, poproszę.
– Usiądź sobie. Pewnie
nigdy wcześniej nie znalazłeś się w takiej sytuacji, hm? – Kobieta krzątała się
po kuchni, nawet na niego nie patrząc. Wstawiała czajnik na gaz i wyciągnęła z
szafki dwie szklanki.
– Zgadza się.
– Jak się z tym
czujesz?
Tomek westchnął,
rozluźniając się powoli.
– Dziwnie.
– To zrozumiałe. Każdy
na początku się z tym dziwnie czuje. Szczerze powiedziawszy nie wiem jeszcze
zbytnio, w czym mam ci pomóc. Pan Małecki bardzo ogólnikowo nakreślił mi całą
sytuację. – Zalała torebki wrzątkiem i postawiła przed nim parujący kubek oraz
cukierniczkę. Usiadła naprzeciwko niego.
– Co pani powiedział?
– Mów mi Anna. Tak
będzie ci łatwiej. Co do pana Małeckiego…
– Mów mu Kacper.
Dziwnie słyszeć o nim per pan – mruknął Tomek, słodząc i mieszając powoli swoją
herbatę. Już nie czuł się taki zestresowany jak na początku.
– W porządku. Kacper
wiedział tylko tyle, że miałeś problemy w szkole. Twoi rówieśnicy dowiedzieli
się o tym, że jesteś homoseksualny i zaatakowali cię w szatni po wychowaniu
fizycznym. Powiedział też, że prowokowałeś ich cały czas, żeby ci zrobili
krzywdę.
– Długa historia.
– Jak długo tutaj
jesteś?
– W Stanach? Ze trzy
tygodnie.
– Problemy z
angielskim? – Uśmiechnęła się domyślnie.
– Coraz mniejsze,
chociaż na angielskim tak mnie baba przemaglowała, że już chyba bym wolał wpaść
w ręce gestapo.
Anna zaśmiała się.
– Będzie dobrze.
Szybko się nauczysz. A klasa? Znalazłeś jakichś przyjaciół?
– Em, jest kilka osób,
które mi pomogły się zaklimatyzować. Patricia, Renata, Adam, Victor…
Anna skinęła głową.
Nie notowała w ogóle jego słów. Albo miała bardzo dobrą pamięć, albo ukryła
gdzieś urządzenie nagrywające.
– Jedno mnie
zastanawia – rzekła, marszcząc brwi. – Dlaczego masz inne nazwisko niż Kacper?
To twój wujek?
Tomek zacisnął usta.
– Nie jestem z nim
spokrewniony – powiedział cicho. Od razu w kuchni dało się wyczuć zmianę
atmosfery. Anna patrzyła na niego czujnie, najwyraźniej słusznie mu
niedowierzając, ale nie powiedziała nic głośno. – To dobry znajomy mojej mamy
ze studiów. Mama nie miała nikogo, do kogo mogłaby mnie wysłać, więc poprosiła
Kacpra, żeby pozwolił mi ze sobą na jakiś czas zamieszkać.
– Chcesz powiedzieć,
że jak już uporządkujesz trochę swoje sprawy, to wracasz do Polski?
Tomek zamrugał.
Wcześniej tak właśnie pomyślał. Chciał wracać do domu, ale zdał sobie sprawę,
że nie zdoła uciec przed swoimi prześladowcami. Czy wszyscy się porozjeżdżają
na studia, czy nie, to i tak będzie ich rodzinne miasteczko i zapewne nie raz
na siebie wpadną. Tomek podejrzewał, że jeśli nie będzie w Seattle miał żadnych
problemów i znajdzie sobie przyjaciół, nie będzie chciał wyjechać. Teraz to do
niego dotarło.
– Nie wiem –
powiedział z wahaniem.
– Widzę, że nie
przemyślałeś jeszcze tego.
– Moja mama chyba też
nie. Zobaczymy. Jakoś to będzie.
– Jasne, że tak. Nie
ma co się martwić. Nim się obejrzysz, będziesz krzyczał na swoich kolegów bez
zastanawiania się nad tym, co mówisz. Zagranicą bardzo szybko można się nauczyć
języka obcego.
Anna przez bite dwie
godziny rozmawiała z nim właśnie w ten sposób – wypytywała o matkę, trochę o
Kacpra, o jego orientację – jak ją odkrył i o reakcji matki – o kolegów ze
starej szkoły, naukę, stopnie. Zupełnie jakby chciała sobie stworzyć jego
portret psychologiczny. Z każdą chwilą zadawała coraz trudniejsze pytania,
powoli wchodząc na temat zajścia w szatni. Tomek wiedział, że nie powinien
dawać po sobie znać, że stosunek Kacpra do niego niezwykle go boli. Anna miała
go naprostować, a przecież jego problemem nie było tylko zajście w szatni. O
ojcu też wypadało porozmawiać, nawet jeśli nie kwapił się ku temu.
– Dobrze, na tym chyba
skończymy – powiedziała Anna, kiedy opowiedział jej o swoim dzieciństwie. –
Następnym razem porozmawiamy trochę poważniej. Chciałam najpierw cię trochę poznać.
– Co do zapłaty
umówiła się pani z Kacprem, tak? – spytał niepewnie. Kacper nie dał mu żadnych
pieniędzy.
– O nic się nie martw
– powiedziała z uśmiechem. – Ty masz tutaj tylko przychodzić i spróbować
wspólnie ze mną rozwiązać swoje problemy.
– Dziękuję i
dowidzenia.
– Dowidzenia. Uważaj
na siebie!
– Będę.
Ledwo zdążył wyjść na
klatkę schodową, kiedy rozdzwonił się jego telefon.
„Tyler”.
– No, hej Tyler, co
się dzieje?
– A to się dzieje,
Tomek, że moi starzy urwali się na weekend do dziadków, Zack pojechał na
zgrupowanie, a ja robię domówkę.
– Co?
– No, imprezę. Mega
imprezę. Dzisiaj wieczorem. Oczywiście, musisz przyjść. Zaprosiłem super laski
i w ogóle będzie ekstra. Nie pogardziłbym też pomocą w przygotowaniu
wszystkiego. Kiedy u mnie możesz być?
Z jakiegoś powodu
Tomek miał głupie wrażenie, że to nie jest dobry pomysł. Zdecydowanie nie
chciał brać udziału w czymś, za co starszy brat Tylera mógł mu potem ukręcić
łeb.
Zack jest na
zgrupowaniu, pomyślał. A skoro jest na zgrupowaniu, nie ma najmniejszej szansy,
żeby wrócił do niedzieli. Był piątek, więc mógł spokojnie się zabawić na
imprezie u Tylera i zobaczyć, czy taki spęd nastolatków wygląda dokładnie tak
samo jak w filmach. W lepszym już trochę humorze ruszył żwawiej przed siebie.
– Nie wiem. Zależy jak
daleko mieszkasz.
– Jakieś dwadzieścia
minut drogi od szkoły tramwajem numer 10.
– Ok. Wyślij mi adres
esemesem i módl się, żebym się nie zgubił, bo będziesz musiał mnie szukać.
– Jasne. Już wysyłam.
Tomek nie miał
pojęcia, jak trafić do Tylera, ale zajęło mu to jedynie jakieś pół godziny.
Napisał też Kacprowi, że idzie do kolegi i chce u niego nocować, więc wróci
dopiero następnego dnia. Wątpił, żeby Kacper miał coś przeciwko i nie mylił
się.
Dom Tylera był dość
duży. Nie znajdował się całkiem na przedmieściach, lecz trochę bardziej w głąb
miasta. Był szeregowcem prawie jak wszystkiego domy w tym mieście – a
przynajmniej jak na razie Tomek tylko takie widział – ale wyglądał na zadbany i
przytulny.
Blondyn nie zdążył
jeszcze nawet zapukać, kiedy drzwi otworzyły się z rozmachem i ukazała się w
nich uśmiechnięta od ucha do ucha twarz młodszego Warrowa.
– Chodź, chodź! –
powiedział, prawie wciągając go do środka. – Pochowałem już większość szklanych
rzeczy, zamknąłem sypialnię rodziców i pokój Zacka, bo nawet nie chce wiedzieć,
co by mi zrobił, gdyby coś zniknęło albo się zniszczyło, przeszmuglowałem
trochę piwa, wybrałem ciuchy na imprezę i wiem, co trzeba jeszcze kupić, ale
nie zdążyłem jeszcze pójść do sklepu.
– Hej, hej, hej!
Powoli! Pamiętaj, że dopiero niedawno się tutaj przeprowadziłem. Nie nadążam za
tobą.
– Przepraszam. Ok,
więc jeszcze raz… Pochowałem już…
– Zrozumiałem
większość, nie musisz mi mówić jeszcze raz. Musimy iść do sklepu, tak?
– Taak… Przydałoby się
więcej alkoholu. No i trzeba wybrać muzykę na imprezę. Trochę już mam, bo
zwinąłem Zackowi kilka płyt, ale to nie wystarczy.
– Spoko.
– Nie jest spoko! –
naburmuszył się Tyler, tupiąc nogą jak małe dziecko. – Mają mnie za frajera i
ciotę, muszę im pokazać, że tak nie jest.
– Znęcają się nad
tobą? – spytał, wychodząc z powrotem na dwór.
Tyler westchnął. Był
taki podobny do Zacka z wyglądu… W życiu nie wyparliby się swojego
pokrewieństwa.
– Trochę. Znaczy, nie
tak, żeby i wciskać głowę do kibla czy coś… To znaczy… Bo wiesz, raz się
zdarzyło – przyznał, rumieniąc się lekko – i Zack tak im wlał, że zawiesili go
w waszej szkole na trzy tygodnie. Kazali mu ich publicznie przeprosić za to, bo
rodzice tamtych zagrozili, że podadzą go do sądu, ale on nie ustąpił. Mama
zagroziła, że jeśli oni to zrobią, to ona wniesie pozew za to, że się nade mną
znęcają i odpuścili. Ale Zacka zawiesili. Od tamtej pory nie działają aż tak
drastycznie.
– Czemu się w ogóle do
ciebie tak przyczepili? – spytał Tomek. Wiedział jaki straszny jest mobbing i nie
życzył tego nikomu. On był gejem, więc to zrozumiałe, że się go czepiali, ale
czym mógł podpaść Tyler? Wydawał się całkiem w porządku.
– To trochę wina Zacka
– przyznał Tyler bez cienia żalu. – W
podstawówce mu dokuczali, więc w tajemnicy zaczął boksować w garażu po nocach.
W gimnazjum na początku trochę się bał postawić, ale gdy wreszcie to zrobił,
został postrachem całej szkoły. Nikt więcej nie odważył się go tknąć.
Wprowadził swoje rządy, a teraz, kiedy odszedł, starsi, którzy chodzili z nim do
szkoły, odgrywają się na mnie. No i wiesz… Jestem jakby trochę pyskaty, a to
ich bardzo wkurza. Zwyczajnie nie wiem, kiedy się zamknąć.
– Zdarza się.
– Taa… Dobrze, że w
tym roku kończę.
Zakupy poszły im
niezwykle sprawnie. We dwóch błyskawicznie uwinęli się ze wszystkimi
przygotowaniami. Nasypali do plastikowych misek tony chipsów i chrupków. Tyler
naprawdę dobrze się przygotował.
Od osiemnastej powoli
schodzili się ludzie. Tomek czuł się trochę dziwnie, kiedy Tyler wszystkim po
kolei go przedstawiał. Na szczęście były to tylko dzieciaki. Dwa piwa dość
szybko wykopały jego zdenerwowanie w siną dal. Wieczorem tańcował już w
najlepsze w młodszym od siebie towarzystwie. Miał też oko na ich zachowanie.
Przyszło ze czterdzieści osób, większość z nich już paliła. Niektórzy się
lizali po kątach, nie zobaczył jednak nigdzie żadnej pary homo. Było już koło
dwudziestej trzeciej, gdy tańczył z resztą na środku salonu, kiedy nagle poczuł
na sobie czyjś przeszywający wzrok.
Rozejrzał się
dyskretnie, ale nic nie zobaczył. Po chwili ktoś złapał go za ramiona od tyłu i
nachylił się do jego ucha, żeby mógł wszystko dobrze usłyszeć.
– Ruszasz się jakby
ktoś ci wsadził w tyłek kij.
Tomek szarpnął się i
odwrócił pospiesznie. Zrobiło mu się gorąco, kiedy zdał sobie sprawę, że ma
przed sobą Zacka, którego niebieskie oczy przewiercały go na wylot. Otworzył
usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie był w stanie wydusić z siebie nawet jednej
głupiej sylaby. Nie wiedział, skąd starszy brat Tylera się wziął, skoro miało
go nie być. Podejrzewał, że to jemu się oberwie za tą imprezę, bo przecież był
starszy i powinien przemówić Tylerowi do rozumu.
Zack odwrócił go z
powrotem do siebie plecami.
– Pokażę ci jak –
powiedział wprost do jego ucha, kładąc mu dłonie na wysokości bioder. Tomek
poczuł w gardle dziwną gulę. Wytarł dłonie w spodnie, bo nagle jakby zaczęły
się pocić. Z jego sercem też działo się coś dziwnego, bo zaczęło bić bardzo
szybko, a żołądek wywijał koziołki, jakby wlane do niego wcześniej piwo nagle
przestało mu smakować. O buraczano czerwonej twarzy to już nawet nie chciał
myśleć.
Brunet zdecydowanie
wprawił jego biodra w delikatne ruchy.
– Ugnij trochę kolana,
będzie ci łatwiej – powiedział – bo takimi ruchami nawet w seksoholiku nie
wzbudzisz żadnych emocji.
– Dzięki – burknął
Tomek lekko urażony jego słowami.
– Do usług.
Po chwili, kiedy Tomek
już wreszcie załapał, o co chodzi Zackowi, brunet zgrabnie odwrócił go w swoich
ramionach przodem do siebie.
– Dobra, skoro to już
mamy załatwione, powiesz mi, co tutaj się dzieje? – zapytał, unosząc brwi.
Tomek westchnął. Znajomi Tylera byli tacy pijani, że nawet nie dostrzegli
zagrożenia w postaci starszego brata swojego kolegi. – Chodź na dwór.
Przepchnęli się przed
tłok nastolatków i wyszli na dwór. Zack oparł się o ścianę, wsuwając ręce w
kieszenie spodni.
– Więc?
– Em, Tyler skorzystał
z okazji i zrobił sobie małą imprezkę.
– Małą? Tam jest ze
czterdzieści osób – burknął, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnął
ją w kierunku Tomka, ale on pokręcił przecząco głową. – Mały gówniarz. Oberwie
mu się, kiedy będzie na tyle trzeźwy, żeby wiedzieć, za co.
– Myślał, że będziesz
do niedzieli na zgrupowaniu.
Zack westchnął,
zaciągając się.
– Bo miałem być –
rzucił – ale po kolacji, na którą nie zdążyliśmy dotrzeć, okazało się, że w
ośrodku panuje grypa żołądkowa. Cała kochana paczka Croswelta wylądowała w
kiblu, srając i rzygając na przemian niemal bez przerwy. Nam się upiekło, więc
szybko spakowali nas w autobus i przywieźli z powrotem, zanim się pozarażamy.
Więc oto jestem.
Tym razem to Tomek
westchnął.
– Mam nadzieję, że się
na mnie nie gniewasz.
– Za co? – zapytał
Zack.
– No… bo jakby pomogłem Tylerowi to wszystko urządzić i w ogóle.
–
Nie martw się, dobrze wiem, kto ponosi za to wszystko odpowiedzialność.
Tomkowi
trochę ulżyło, mimo że wiedział, iż Tyler nie dostąpi takiej łaski.
–
Wyluzuj – mruknął Zack, gdy zobaczył lekko zmartwioną minę blondyna. – Nie
zabiję go przecież. Jedynie odrobinę… uprzykrzę mu życie.
Tomek
uśmiechnął się lekko i odwrócił wzrok, kiedy Zack zaczął mu się baczniej
przyglądać.
–
Skoro już się spotkaliśmy, to może dokończymy naszą ostatnią rozmowę? – spytał
Warrow, uśmiechając się lekko. Tomek zacisnął usta i syknął.
–
O niczym nie zamierzam rozmawiać.
–
Jesteś na tym punkcie strasznie przewrażliwiony. Coś jest na rzeczy. – Rzucił
niedopałek na ziemię i zdeptał go butem. – Dobra, niech ci będzie. Teraz ci
odpuszczę, ale bądź pewny, że pewnego dnia zapytam ponownie i nie pozwolę ci
się wymigać od odpowiedzi.
–
Jesteś przerażający.
–
Taa…
Zack
wziął torbę, którą zostawił wcześniej w przedpokoju i poszedł z nią na górę.
Tomek chciał powiedzieć Tylerowi, że ma przechlapane, ale Tyler był idealnym
przykładem bycia uchlanym w sztos, więc wątpił, żeby cokolwiek do niego
dotarło. Poza tym, siedział na kanapie z ręką pod spódnicą całkiem ładnej
dziewczyny i wymieniając się z nią śliną. No, cóż… Tomka jako geja trochę to
obrzydzało.
Jakoś
odechciało mu się tańczyć po tej małej konfrontacji z Zackiem. Zastanawiał się,
czy wrócić do domu, bo była już północ. Kacper chodził spać dość wcześnie i Tomek
nie chciał go wkurzać. Na szczęście ludzie byli już mocno nawiani i powoli
zbierali swoje zwłoki do domu. Tomek chcąc się czymś zając, zabrał się za
ogarnianie kuchni. Mniej więcej o pierwszej na dół powrócił Zack, wyganiając
ostatnich imprezowiczów.
–
Zastaw te gary, nie jesteś naszą cholerną sprzątaczką – mruknął Zack, stając w
progu. – Jutro posprzątamy ten syf.
–
Em, jak chcesz – powiedział Tomek trochę speszony.
–
Chodź, zaraz ci zrobię jakieś miejsce do spania, chyba że wolisz wracać do
domu.
–
Powiedziałem opiekunowi, że będę tutaj nocował, jeśli to nie jest problem.
–
Jasne że nie.
Tomek
wytarł ręce w ręcznik i poszedł za Zackiem do salonu. Tyler zasnął na kanapie.
–
Hmm. – Brunet podrapał się po głowie. – Weźmiesz jego pokój, co? Przyniosę mu
tylko koc i poduszkę i niech już sobie śpi.
–
Ok.
–
Masz jakieś rzeczy do spania?
–
Nie, przyszedłem tu prosto od… – zaciął się. Spuścił głowę, wyklinając się w
myślach. Prawie się wygadał. Zack uniósł brwi, ale taktownie postanowił o nic
nie pytać.
–
Chodź, dam ci jakieś spodenki do spania i koszulkę. W nocy może być chłodno.
Tomek
bez słowa poszedł za gospodarzem. Był ciekawy jak wygląda pokój Zacka, ale nie
odważył się do niego wejść. Poczekał u Tylera.
–
Te powinny być dobre, są naprawdę luźne – stwierdził brunet, podając mu swoje
rzeczy.
–
Dzięki.
–
Dobranoc – rzucił z nieodgadnionym wyrazem twarzy i wyszedł, zamykając za sobą
drzwi. Tomek westchnął, przebierając się pospiesznie i wsuwając pod kołdrę.
Wciąż czuł na biodrach jego gorące dłonie, mimo że nawet nie dotknęły jego
skóry.
Zack
Warrow był dziwny, ale dziwactwo nie odstręczało Tomka. Gdyby tylko miał
pewność, że nie musi się bać tego przystojniaka z imagem badboya, być może
mogliby nawet zostać przyjaciółmi.
Taka szczęśliwa, że jest kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńOch, bardzo mi się podobało. Adam i Bastian rzucają między sobą naprawdę fajne teksty, można się uśmiać. A Tomek z kolei jest taki uroczy i jeszcze te jego przemyślenia xD No i to zainteresowanie Zackiem ^ ^ (nadzieja, że będzie coś więcej ♥♥♥)
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. :D
Życzę weny <3
Nie mogłam się doczekac rozdziału i w końcu jest, świetny :D Ale szkoda, że nie opisałaś czy chociaż wspomniałaś o lekcji polskiego w domu Tomka, domyślam się, ze przyszedł do niego Tyler...
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnej części. Wrzucaj to częściej :) prooooosze xD...
OdpowiedzUsuńAkcja powoli się rozwija co mi pasuje. nie lubię jak niektóre rzeczy zbyt szybko się dzieją. Duuuużo weny życzę ;)
Boże nareszcie, myślałam, że się nie doczekam. Wspaniały rozdział, wszystkie pary są bardzo interesujące, mam nadzieję, że teraz nie będzie trzeb atak długo czekać na rozdział, ponieważ zlitujesz się nad nami.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jestem w niebie *_*
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej <3
Mam nadzieje,że kolejny rozdział ukaze sie szybciutko bo już czuje niedosty:(
Zycze mnóstwa weny<3
Pozdrawiam
Katrin
Kocham Cię obsesjo za to opowiadanie ♡
OdpowiedzUsuńJest po prostu boskie ;3
Uwielbiam Tomka i Zacka. Och... oni są dla siebie stworzeni! Mam nadzieję, że niedługo zacznie między nimi iskrzyć. To byłoby jak spełnienie marzeń :D
Szczerze mówiąc to nadal nie trawię Adama. Irytuje mnie trochę, ale może z czasem to się zmieni. Liczę na to. Bardzo! Za to bardzo lubię Bastiana. On jest mega uroczy!!!
Uch.. Kacper to kawał chama i tyle w temacie. Jak może tak traktować swojego syna? No jak? Mam ogromną nadzieję, że jego nastawienie się szybko zmieni i zaakceptuje Tomka. To będzie cudowny moment w życiu chłopaka i być może pomoże mu w leczeniu. To jest chyba nawet pewne :)
Kocham teksty jakie mają Twoi bohaterowie. Są zajebiście odjechane :3
hehehehehe...Uwielbiam to opowiadanie i postacie, które się tu pojawiają. To chyba będzie moje ukochane opko ;)
~Psychedelic smiles
rozdzial świetny ^^ nie moglem sie go doczekac.. Mam nadzieję iż będziesz to opowiadanie częściej dodawała :P ale jak to jest w końcu z tym numerem telefonu? Bo najpierw bylo że pisał z Taylerem potem że to był Zack a teraz kontakt 'Tyler' to Tyler więc oni się wymienili tymi numerami kiedy młody przyszedł na lekcje polskiego do Tomka czy jak?
OdpowiedzUsuńZack ma swoje metody na Tylera:-) gdyby to Zack przyszedl do Tomka, napisalabym o tym
UsuńCudowne opowiadanie! *-*
OdpowiedzUsuńZack i Tomek to moje ulubione postacie ♡
Ich charaktery są świetne @.@ Kocham~!
Tak! Już nie mogłam się doczekać tego odcinka. Musisz je dodawać częściej zwlaszcza że teraz akcja zaczyna się rozkręcać. :D Widać że coś jest między Tomkiem i Zackiem i mam nadzieję że coś z tego będzie w najbliższej przyszłości. :)
OdpowiedzUsuńNie każ nam znów tak długo czekać na odcinek, proszę! :)
nareszcie! codziennie sprawdzałam, czy przypadkiem nie dodałaś nowego rozdziału. musisz dodawać je częściej. Tomek i Zack są świetni ^^
OdpowiedzUsuńa Kacper...bosz, ten gościu jest tak masakrycznie przegięty i beznadziejny, że bark słów...
czekam na więcej ;)
Nie mogłam się doczekać!
OdpowiedzUsuńW końcu :)
Najbardziej z wszystkich par lubie Zacka i Tomka <3
Ale oczywiście Bastian i Adam są cudni XD
Kacper mnie okropnie denerwuje !
Szczególnie jego stosunek do Tomka i Paula , jak tak można?!
Mam nadzieję że się w końcu(chodzi mi o kolejne rozdziały :) ) się opamięta i że będzie z Paulem., do tego dojrzaje do związku z nim. Tego życzę Paulowi i Kacprowi też.
Czekam na kolejny rozdzialik :D
Szczególnie na parę Zack i Tomek <3
P.S rozdział był świetny , cód , miód i malinki ;)
Geeez...Kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak o robisz, ale absolutnie każdy Twój slash jest dla mnie niesamowicie wciągający~!
Uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki lekki i płynny, że zanim się obejrzę, a już kolejny rozdział jest przeczytany. Bardzo lubię to jak piszesz i podziwiam :3
Ten rozdział bardzo przypadł mi do gustu <3 Zwłaszcza sytuacja między Tomkiem a Zackiem ^q^ Oni są moimi ukochanymi bohaterami w tej historii~!
No i Bastian! Awwww, słodziak z niego <3
Stosunek Kacpra do Paula i Tomka (jako jego syna), jest okropny! Nie znoszę takich nadętych bufonów jak on~! Grrrr... Mam tylko nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy i dostrzeże, że Paul go na serio kocha, a Tomek jest zajebistym, ale wystraszonym chłopakiem :3
Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały tego opowiadania :D
Pozdrawiam i życzę weny^^
PS. W wolnej chwili zapraszam na mojego bloga: opowiadania-slash-desire.blogspot.com
będziesz pisała jeszcze?
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółmi?! Jaaasneee.... Ta wizja tańczących chłopaków... Chyba musze poszukać jakiegoś dobrego hard yaoi... Zdecydowanie mam jakieś braki... Lecę dalej ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz,wciągnęłam się .Pozdobają mi się stworzone przez ciebie postaci,a w zasadzie pary:Adam i Bastian,Tomek i Zack,nawet Kacper i Paul.Wspaniale sie czyta.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuń