niedziela, 26 października 2014

22.Twarzą w twarz



O tym, że stosunki bliźniaków są ostatnimi czasy napięte, wiedziała dosłownie cała ekipa. No, prócz Davida, bo przy nim nikt nie odważył się wspomnieć o tym chociaż słowem w jego obecności. Jakie więc było jej zdumienie, kiedy nagle okazało się, że bliźniacy z dnia na dzień po prostu przestali się kłócić. Nie rozmawiali ze sobą zbyt często, a jeśli już, były to niezwykle trywialne rzeczy. Starali się schodzić sobie z drogi. Tom nie wytykał Billowi, że jest rządzącą się primadonną, Bill zaczął czasami wychodzić na imprezy i nie krytykował Toma za jego liczne podboje. Żyli blisko siebie – właściwie bardzo blisko siebie – ale osobno.
Bill z całych sił starał się nie izolować od reszty zespołu i spędzać z chłopakami tyle czasu, ile tylko się da. To, że wciąż czuł się tam trochę nie na miejscu było już inna historią. Nic nie mógł poradzić na to, że czuł się wyobcowany. A pomyślałby kto, że przy takim zestawieniu charakterów to Gustav powinien czuć się nieswojo, tymczasem Gustav świetnie dogadywał się z całą ekipą, z Billem również. Po prostu wolał spędzać czas z Tomem i Georgem i Bill nie mógł mieć do niego o to pretensji.

Czasami Czarnego dopadała dziwna melancholia, kiedy nagle oni rozmawiali o czymś i śmiali się. Były to często żarty zrozumiałe tylko dla nich trzech, bo dotyczyły sytuacji w przeszłości, przy których Bill nie był obecny. Bywało, że siedział z nimi pół dnia w pokoju i powiedział tylko kilka słów, nie mając pomysłu, co zrobić. Tom ignorował go. Widać było, że nie chce się kłócić i woli ograniczyć kontakt z bliźniakiem. A Georg i Gus… mógłby tak narzekać i narzekać w kółko, ale zwyczajnie nie miał komu się pożalić. Miał do wyboru przebywać z nimi albo sam. Kiedy jednak zostawał sam, robiło mu się tak potwornie smutno i niejednokrotnie chciało mu się płakać. Trasa koncertowa była dla niego sporym obciążeniem psychicznym z różnych powodów, w tym konfliktu z Tomem. Reszta zespołu przeżywała najlepsze miesiące swojego życia.
Pewnego wieczoru Bill szedł smętnie na kolację, próbując wymyślić jakiś temat, na który mógłby pogadać z chłopakami. Sprawy zespołu były dla nich śmiertelnie nudne, więc mimowolnie spadło to na barki Billa, który nawet lubił dyskutować z Jostem jak zorganizować koncert czy jakiś wywiad albo wybrać hotel, w którym zatrzymają się w kolejnym mieście. Na zakręcie natknął się jednak na Natalie, która z wyraźnym trudem targała wielkie pudło.
– Daj, pomogę ci – zaoferował się.
Zawahała się, ale widać pudło było wystarczająco ciężkie, żeby ją przekonać. Przekazała je w ręce Billowi, który aż ugiął się pod jego ciężarem.
– Co ty tam nawkładałaś? – spytał zdumiony.
Odetchnęła głęboko, prostując się i ocierając pot z czoła.
– To cały zapas kosmetyków, który jest mi potrzebny, żeby umalować was na każdy koncert. Musiałam to zamówić na trasie, bo jakiś idiota zapomniał to zabrać z ostatniego miejsca, w jakim byliśmy.
– Gdzie ci to zanieść?
– Do pokoju. Chciałabym dokładnie się przyjrzeć, czy na pewno wszystko jest.
Bill podrzucił lekko pudło i ruszył za Natalie do jej pokoju. Musiał też niestety wspiąć się trochę po schodach, ale trzymał się dzielnie, żeby nie wyjść na mięczaka. Odetchnął niepomiernie, kiedy wreszcie odstawił pudło na podłogę w pokoju kobiety.
Natalie uklękła i kluczem przerwała folię, po czym z wyraźną radością dobrała się o kartonu. Bill również zajrzał. Był ciekawy tego, co znajdzie w środku. Sam potrafił się niby umalować i znał się całkiem nieźle na kosmetykach, ale sądził, że nawet on musiałby zgłębić jeszcze wiele tajników makijażu, żeby uznać go za profesjonalistę. Nie, żeby do tego dążył.
Faktycznie, spora część rzeczy, która znajdowała się w środku, nie kojarzyła mu się z niczym konkretnym i nie wiedział, do czego służą. Kiedy zapytał o to Natalie, ta podrapała się zakłopotana po głowie.
– Dobra, niech ci będzie. Trochę naciągnęłam wasz budżet do własnych celów – przyznała. – Robiłam na studiach dodatkowy kurs makijażu, ale nie takiego zwyczajnego, tylko wiesz… Coś jak malowanie siników, ran, obcych, zombie… Tego typu rzeczy. Kupiłam trochę akcesoriów, żeby poeksperymentować i wypróbować kilka własnych pomysłów. To fajna zabawa, jeśli ma się na to czas i pieniądze, a tego mam w brud.
– Super – przyznał Bill. – Nauczysz mnie?
– Chciałbyś?
– Jasne! Brzmi super!
– Wiesz, tylko że to nie jest łatwe. Wymaga sporo czasu i cierpliwości.
– Wytrzymam. To Tom jest tym w gorącej wodzie kąpanym.
Natalie uśmiechnęła się lekko.
– Skoro tak stawiasz sprawę to wpadnij do mnie po kolacji, spróbujemy namalować coś ciekawego.
Bill skinął i wyprostował się.
– Zjem i zaraz wracam.
– Będę czekać.
– Ty nie idziesz na kolację?
– Nie, jestem na diecie. Jadłam trochę wcześniej.
– Okej… W takim razie ja idę i zaraz będę z powrotem.
– W porządku.
Bill niemal w podskokach wpadł do stołówki i dosiadł się do chłopaków, rzucając do nich tylko „cześć”. Zjadł całkiem sporo jak na siebie, jednym uchem słuchając tego, co mówi Georg i jak kłóci się z Tomem o to, czy jakiś tam utwór brzmi lepiej w wersji gitarowej, czy łagodniejszej klawiszowej. Gustav nie miał zdania.
– Śpieszy ci się? – spytał Gustav ze zdziwieniem, kiedy zobaczył, że Bill jakoś szybko pochłania jedzenie.
Bill tylko mruknął coś, co brzmiało jak „mmm”, nie przestając nawet na chwilę żuć. Wlał w siebie szklankę soku pomarańczowego i pukając się w klatę, wstał, skinął im i wyszedł.
– Odbiło mu chyba.
Tom nie skomentował tego, ale był ciekawy, co takiego się stało, że Bill pognał jakby ścigały go same Furie.
Z każdym upływającym dniem jego ciekawość tylko rosła. Bill spędzał z nimi coraz mniej czasu, zaszywając się gdzieś, gdzie nikt nie mógł go znaleźć. Tom był tym zaintrygowany i trochę wkurzony. W końcu byli zespołem, a Bill uparł się, żeby wyłamać się z ich grupy. Strasznie go to wkurzało.
Jakieś dwa tygodnie po tym jak Bill w podskokach wyszedł ze stołówki, Tom szedł zamyślony korytarzem kolejnego hotelu, w jakim się zatrzymali. Byli już dokładnie w połowie trasy koncertowej, zakończonej wielkim sukcesem. Ich płyta sprzedawała się jak ciepłe bułeczki i zyskiwali coraz większość popularność. Tom żałował, że pomiędzy nim i Billem nie układa się tak dobrze jak rozwijała się ich kariera.
Wbił wzrok w ciemne panele pod swoimi stopami, oddając się ponurym rozmyśleniom, kiedy nagle usłyszał głośny śmiech dochodzący zza drzwi jednego z pokoi. Znajomy śmiech.
Zamrugał, przez chwilę nie rozumiejąc. Gdzieś w głowie zamajaczyły mu słowa Davida, że wynajął pokoje obok siebie do numer 431 włącznie. To był właśnie pokój 431, więc musiał w nim być ktoś z ekipy. Zza drzwi znowu usłyszał głośny wybuch śmiechu Billa i kogoś jeszcze. Kobiety. Natalie? Co Bill robił z Natalie? Uderzyło w niego coś jeszcze. Bill się śmiał. Nie w jakiś wymuszony sposób. Był to szczery, pełen radości śmiech. Kiedy ostatni raz go słyszał? Odkąd dowiedzieli się o swoim pokrewieństwie Bill rzadko bywał roześmiany. Być może nigdy. Cieszył się na początku, kiedy ich muzyka się przyjęła i Simone pozwoliła mu do nich dołączy i jechać, ale od tamtego momentu… Od tamtego momentu Bill się tak naprawdę nie śmiał. Nawet zbytnio nie uśmiechał. Wyglądał na smutnego. Przybitego. Zagubionego. Dlaczego nie zauważył tego wcześniej?
Czy mogłem się aż tak pomylić, zastanawiał się. Bill zachowywał się jakby od zawsze wiedział, że są braćmi i nie może być między nimi nic więcej. Tom więc się wkurzył, że kiedy on ciężko to przeżywał, Bill tak po prostu to zaakceptował i nie pragnął go tak jak Tom pragnął jego. Czy to jednak możliwe, że Bill skrywał swoje emocje równie dobrze jak Tom? Może też mu to ciążyło. Możliwe, że nie pragnął go już, ale nadal coś do niego czuł, a on z góry założył, że Bill ma go w dupie.
Tom ruszył przed siebie, próbując wszystko przeanalizować i zrozumieć. Nie zamierzał zrobić z siebie idioty, ale… Przecież widział, że Bill nie czuje się zbyt komfortowo w ich towarzystwie. Unikał ich. Gdyby lubił z nimi przebywać, nie robiłby tego. Izolował się od nich, bo tak po prostu mu na to pozwolili. Nawet nie próbowali go przekonać, żeby jednak poszedł z nimi na imprezę albo pograł w karty czy obejrzał film. On sam kompletnie go olał, a przecież gdyby Bill zachował się tak samo wcześniej, nie byłoby go teraz w zespole, bo przecież matka by go nie puściła. Razem wymyślili jak ją przekonać. Bill mu pomógł, a kiedy role się odwróciły, Tom nawet nie próbował ratować sytuacji. No i przez te głupie kłótnie jeszcze bardziej się od siebie oddalili.
Rozmyślał nad tym wszystkim do wieczora, kiedy to zdecydował się z Billem szczerze porozmawiać i położyć temu kres. Cała ich czwórka tworzyła Tokio Hotel i każdy z nich powinien czuć się w tej grupie dobrze. Jeśli tak nie będzie, długo nie pociągną jako zespół. Tom był pewny, że jeśli Bill się zniechęci to po prostu odejdzie z zespołu po zakończeniu obecnego kontraktu. To byłoby równoznaczne z ograniczeniem ich kontaktów, a tego nie chciał. Z zamiarem absolutnego pogodzenia się z Billem, zapukał do jego pokoju.
Po chwili otworzył mu roześmiany Bill. Mina mu trochę zrzedła, kiedy zobaczył Toma. Dredziarz z kolei się naburmuszył, kiedy zobaczył wyraz twarzy brata na jego widok.
– No i czego się tak gapisz? – warknął Tom.
Bill zmrużył oczy i od razu przyjął pozycję obronną.
– Chciałeś czegoś?
– No raczej. Przecież tu przyszedłem!
– Nudziło ci się, więc przyszedłeś mnie trochę pojechać dla sportu? Jeśli tak to streszczaj się, że będę tu sterczał przez cały dzień.
Tom otworzył usta, chcąc coś odwarknąć, kiedy przypomniał sobie, że przyszedł w zupełnie innym celu. Chciał się z Billem pogodzić. Przecież to normalne, że tak zareagował. W końcu nie układało się między nimi. Bill mógł oczekiwać, że znowu chce się z nim pokłócić.
Dredziarz zamknął oczy i wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić.
– Posłuchaj – zaczął – nie przyszedłem tutaj, żeby się kłócić. Chciałbym porozm…
– Przeszkadzam? – weszła mu w słowo Natalie, która nagle pojawiła się obok drzwi. Wyglądała na zaskoczoną obecnością Toma.
– Nie, Tom właśnie sobie idzie – rzekł Bill.
– Nieprawda! – oburzył się Tom.
– Prawda. Jestem teraz zajęty.
– Nieważne. Chwilę czasu chyba znajdziesz, co?
Bill uniósł brwi, wyraźnie nie rozumiejąc, czemu Tom tak nagle się uczepił i nie zamierza sobie iść. Natalie patrzyła to na jednego, to na drugiego, nie mogąc zdecydować, co zrobić. W końcu powiedziała.
– Lepiej pójdę. Pobawimy się innym razem.
Tom spojrzał na Natalie z niedowierzaniem. Tak jawnie się przyznawała do tego, że ona i Bill…
Dostał w łeb, zanim dokończył myśl.
– Nie w takim kontekście to powiedziałam, zboczeńcu! – oburzyła się kobieta. Bill tylko wywrócił oczami. – Dobranoc.
Bill nie próbował jej zatrzymać, co Tom przyjął za dobry znak. Gdy Natalie zniknęła na schodach, Tom spojrzał na bliźniaka.
– Mogę wejść?
Czarny odsunął się i pozwolił mu wślizgnąć się do pokoju, po czym zamknął za nim drzwi. Zapadła cisza. Tom stał niepewnie na środku, nie wiedząc od czego zacząć, chociaż wcześniej układał sobie tę rozmowę w głowie. Bill usiadł ciężko na łóżku, podciągając pod siebie jedną nogę. Zapewne był ciekawy, co go tak nagle naszło na rozmowy.
– Słuchaj, widzę jak się pomiędzy nami posrało i nie podoba mi się to. Chciałbym to jakoś odkręcić.
Stwierdzenie, że szok o mało Billa nie zabił, było tak bliskie prawdy, że Tom się aż zaczerwienił z zażenowania.
– T–ty mówisz serio? – zapytał Bill z oczami jak pięć złotych.
Tom skinął niemrawo i poczłapał w stronę łóżka, po czym usiadł obok Billa.
– Ja wiem, że nie znamy się jakoś długo – powiedział cicho. – I to może być głupie, i możesz tego nie odczuwać tak jak ja, ale… czuję między nami dziwną więź. Może to przez to, że jesteśmy bliźniakami, może nie. Posypało się między nami, kiedy się dowiedzieliśmy, że jesteśmy braćmi i zaczęliśmy się strasznie obrzucać błotem. Nie chcę tego dłużej ciągnąć. Ja… – urwał, bo zaczął mu się łamać głos. Przełknął ciężko ślinę. – Tęsknię za tobą.
Bill spuścił wzrok, nie chcąc spojrzeć bliźniakowi w oczy. Wyglądał na niezwykle smutnego.
– Ja za tobą też – przyznał cicho po dłuższej chwili. – Było mi przykro, że tak po prostu odstawiliście mnie na boczny tor.
– Przepraszam…
Bill westchnął.
– Wiem, że masz mnie za jakąś ciotę i…
– Bill…
– … i nie zamierzasz się nikomu podporządkowywać, ale skoro już przyszedłeś ze mną szczerze pogadać, to chcę, żebyś wiedział, że… Że nie podoba mi się twoje zachowanie. Nie podoba mi się to, co robisz na imprezach. To nie jest fajne.
– Co nie jest fajne?
– To, co robisz z tymi wszystkimi dziewczynami. To jest… obrzydliwe.
Tom ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że Geo i Gus mieli rację. Bill był o niego zazdrosny.
– Jesteś zły, że tak szybko uprawiałem seks z kimś innym niż tobą?
– To jest cios poniżej pasa.
– Wcale nie.
– Tak, zwłaszcza że ja ci tego nie zrobiłem.
– A więc jednak. To dlatego tak cię to wkurza. Do chłopaków byś się tak o to nie ciskał.
– Tak po prostu to zaakceptowałeś – powiedział Bill głucho, zaciskając ręce na kołdrze.
– Nieprawda. Wciąż dobrze pamiętam. Wiesz, że chciałbym do tego wrócić, ale nie możemy. Ja po prostu nie chcę do końca życia myśleć tylko o tym. Chcę sobie ułożyć życie i żal mi, że nie mogę z tobą spróbować, ale to już nie jest moja wina. Jesteśmy braćmi bliźniakami, nie możemy być razem.
Bill zagryzł dolną wargę. On nie był taki pewny czy to stanowi przeszkodę. Już nieraz o tym myślał i coraz mniej go obchodziło to, że łączą ich więzy krwi. Chciał być z Tomem, kochał go – nawet jeśli był dupkiem – i tylko to się liczyło. Tom najwyraźniej uważał inaczej.
– Mogłeś trochę poczekać z zaliczaniem wszystkiego co się rusza na każdej imprezie.
Tom westchnął.
– Dobra, to może umówmy się, że imprezujemy po co drugim koncercie. Wszyscy razem. Nie będziesz się wymawiał bólami głowy albo jeszcze innymi pierdołami. Idziemy wszyscy na imprezę. Bawimy się razem. Każdy ma prawo zaliczyć trzy laski.
– Jedną.
– Dwie.
– Stoi.
– Jeszcze nie. – Tom uśmiechnął się cwaniacko, ruszając brwiami. Bill pacnął go w ramię, parskając. – Jeśli będziesz próbował się zwinąć z imprezy, będę zaliczał każdą jedną.
– W końcu ci nie stanie, zobaczysz.
– Jest jeszcze viagra. – Tom i na to miał odpowiedź.
– Dobra, zgadzam się.
– Spędzasz z nami czas – wyliczał dalej Tom. – I od teraz zawsze bierzemy razem pokój. Choćby się waliło i paliło, a my bylibyśmy gotowi się zagryźć. Jasne? Żadnych więcej zamian i pokojów jednoosobowych.
– Moglibyśmy w każdy wolny od koncertów dzień obejrzeć film tylko we dwóch.
– Jasne, nie ma sprawy.
– I jeśli jeszcze raz przyrównasz mnie do baby to ci pierdolnę w łeb.
Tom zaśmiał się. Bill również się uśmiechnął, nachylił i pocałował go w policzek, obejmując za szyję. Tom trochę się speszył, ale odwzajemnił uścisk. Już zapomniał jak to jest trzymać go w ramionach. Był taki ciepły i tak ładnie pachniał… Tom westchnął głośno i zanim odsunął się, pocałował go lekko w czoło. Uśmiechnął się do niego szczęśliwy, że już wreszcie gadają ze sobą normalnie.
Usiedli na łóżku Billa i włączyli sobie film akcji. Podczas jego trwania wrócili w rozmowie do tego, co się między nimi zdarzyło. Nie było łatwo odnaleźć się w sytuacji, w jakiej się znaleźli.
– Jak daleko mogą posunąć się bracia, Tom? – spytał Bill, kiedy film się już skończył.
– Hm? To znaczy?
– Jak dużo mogą robić, żeby nie uznać ich za zboczeńców? Mogę się… dotykać, prawda?
Dredziarz przełknął ciężko ślinę, czując że robi się twardy. Skinął lekko głową.
– Mogą się przytulać?
Kolejne skinienie.
– Więc… dopóki się nie całujemy i nie uprawiamy seksu, to tak naprawdę nie jest kazirodztwo?
– To szaleństwo – skomentował Tom, ale nie mógł zaprzeczyć, że to nie brzmiało kusząco.
– Więc niech nazywają nas szalonymi – stwierdził Czarny – ale nie będą nas nazywać zboczeńcami. No, chyba że w kontekście pedalstwa.
Bill nie wiedział jak daleko może się posunąć, żeby nie spłoszyć Toma, ale postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Z sercem w gardle popchnął go lekko na łóżko, po czym usiadł mu okrakiem na biodrach.
– Dotknij mnie.
– Bill…
Nie po to tu przyszedłem, pomyślał przestraszony, kiedy jego ręce jakby bez udziału woli ułożyły się wygodnie na szczupłych udach Billa i zaczęły je głaskać. Bill westchnął z zadowoleniem, podciągając Dredziarzowi bluzę i koszulkę i gładząc jego brzuch i tors. Przecież się tylko dotykali. Nie robili nic złego. To był tylko dotyk… Nie pozwolili sobie nawet na pocałunki.
Bill ułożył się na Tomie i objął go. Poruszył biodrami, imitując ruchy jakby już w kimś był, choć tak naprawdę jedynie się o Toma ocierał. Czuł, że jego brat jest tak samo twardy jak on, jednak nie tak zdecydowany. Tom był bardziej zagubiony i nie wiedział jak ma zareagować. Nie chciał tego przerywać. Było po nim widać, że najchętniej by zapomniał, że Bill jest jego bratem i wziąłby go tak jak już zrobił to wcześniej, ale… nie mógł. Bo to nie był już jego ukochany Bill. To był jego brat bliźniak i nie wolno mu było go tknąć.
Ta myśl była dla niego jak kubeł zimnej wody. Złapał Billa za ramiona i zsunął go z siebie, a sam usiadł na brzegu łóżka.
– Nie mogę – powiedział, przecierając twarz rękami. Wstał, nie patrząc na Billa. – Prędzej czy później przestanie nam to wystarczać i nie zdołam utrzymać łap z dala od ciebie. Wolę nie kusić losu.
Bill miał na końcu języka, że wcale nie dba o to, że to jest niemoralne i „złe” i że chce po prostu z nim być, ale powstrzymał się, bo to jeszcze nie był ten moment. Bill po prostu wiedział, że prędzej czy później Tom nie wytrzyma i pęknie, a wtedy najprawdopodobniej rzuci się na niego jak dzikie zwierzę i weźmie. Nikt nie był w stanie wytrzymać emocjonalnie tego, co zgotowało im życie. On już o tym wiedział, Tom zagłuszał swoje uczucia bezosobowym seksem na imprezach, ale z czasem przestanie mu to wystarczać. Z czasem będzie chciał więcej i tylko on – Bill – będzie w stanie mu to dać.
Teraz musiał pozwolić mu odejść i przegrupować siły. To był jego pierwszy krok na drodze do odzyskania Toma i chociaż wiedział, że jeszcze wiele go dzieli od celu, nie był osobą, która się łatwo poddawała. Ba! Był gotów walczyć do upadłego za uczucie, które ich połączyło. Uczucie, którego nigdy nie pozwoli sobie odebrać.


***
No, wreszcie coś zaczyna się dziać ;) Następny odcinek będzie trochę dłuższy od tego, ale nie wiem, kiedy się pojawi. Postaram się jednak wstawić go jak najszybciej. Mam nadzieję, że nie spisaliście tego opowiadania na straty. Obiecałam, że je dokończę i tak się stanie.
Pozdrawiam!
 



7 komentarzy:

  1. Yay! W końcu doczekałam się małej akcji.. Ale chcę więcej i więcej!

    Weny Kochana :)

    Czekam na kolejny odcinek ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay <3
    Jest ! ^^
    Nawet nie wiesz jak się cieszę
    Kocham to opowiadanie i bardzo dobrze że jest kontynuowane >w<
    Mam nadzieję i teraz się w tym upewniłam że na końcu opowiadania Bill i Tom będą razem ! <3
    Tylko pytanie co ich czeka?
    Niewiadomo ;)
    Czekam na kolejny rozdział każdego twojego opowiadania :*
    Pozdrawiam i życzę weny <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooouh...to takie no...takie...takie ouuuu no!
    Wchodzę dzisiaj tu bez nadzieji, gdyż ostatni rozdział czegokowiek wstawiony był zaledwie 6 dni temu (5 od publikacji), a tu niespodzianka! Nowy rozdział...jeszcze 2 części temu nie miałam nadzieji, ale teraz wszystko jest inaczej...czytając tą notke uśmiechałam się cały czas :)
    Życzę Ci weny, i zdrowia, no i czasu....a i jeszcze pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że nie spisałam go na straty! :) Widać, że naprawdę lubisz pisać, a po sobie wiem, iż wtedy nie chce się nigdy zostawiać czegokolwiek niedokończonego. ;) Dlatego czekam i wypatruję kolejnych rozdziałów, bo nawet jeśli wykorzystujesz znane motywy, to robisz to w oryginalny sposób i z wyczuciem, więc czyta się naprawdę przyjemnie każdą kolejną stronę.

    Życzę Ci dużo czasu na pisanie oraz przesyłam dużo pozytywnej energii. :)
    Pozdrawiam,
    Ri

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, cudowny, zakochałam się !!! Nie jestem w stanie nic sensownego napisać... Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy na Halloween dodasz jakiegoś łan szota xD ?
    Byłoby bosko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic, co nadawałoby się do publikacji -.-'
      Nie sądzę, żebym do tego czasu coś "spłodziła", więc raczej niczego się nie spodziewajcie.
      Pozdrawiam
      obsesja

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)