sobota, 17 października 2015

3.Body language



Czas leciał. Tak po prostu. Nim się obejrzałem, od naszego wyjazdu z Niemiec minął już miesiąc, a ja wracałem do domu ze szpitala bez gipsu na nodze. Wciąż trochę bolało, ale lekarz mnie ostrzegł, że zwłaszcza w Niemczech mogę odczuwać ból w nodze ze względu na tamtejszy klimat. Na szczęście nie planowałem tam szybko wracać.
Ten miesiąc był dziwny. W mojej głowie pojawiały się strzępki wspomnień, ale już kompletnie nie próbowałem tego jakoś połączyć w logiczną całość. Urywki były krótkie, jakieś pojedyncze obrazy wyrwane z kontekstu, w dodatku nie po kolei. Przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy. Wiele rzeczy działo się setki razy w moim życiu, więc nie przywiązywałem do nich zbytniej uwagi. Niektóre były zbyt dziwne, żeby zwracać na nie uwagę jak na przykład Tom czerwony jak burak i wyraźnie zawstydzony, biegnący do łazienki dziwnie pochylony do przodu. Cóż, Tom nie bywa zawstydzony. Chyba musiałby narobić w majtki, żeby się zawstydzić. Chociaż może to było to? W końcu biegł do kibla skulony, może to faktycznie chodziło o to.

Nie, żebym zamierzał go pytać.
Nie próbowałem sobie też przypominać nic na siłę, bo ilekroć starałem się to zrobić, pojawiał się tylko ból głowy i nic więcej. Musiałem po prostu pozwolić, aby mózg sam podsunął mi odpowiednie obrazy. Tom nie chciał mi, oczywiście, nic powiedzieć. Twierdził, że lekarz mu zakazał, ale coś nie chciało mi się w to wierzyć. A nawet jeśli, powinien mi powiedzieć. No ale… Tom miał te swoje dziwne zagrania, których lepiej było po prostu nie komentować.
Praca nad nową płytą szła wspaniale. Wiele czasu poświęcaliśmy muzyce. Teraz, kiedy Tom nie miał dziewczyny, przesiadywał w studio calutkie dnie. Rozumieliśmy się bardzo dobrze. Mówiłem mu, o jaki dźwięk mi chodzi, a ten wariat szedł do studio i spędzał tam po kilkanaście godzin, dopóki nie znalazł tego, co chciałem. Ja bym tam tyle nie wytrzymał, to pewne.
– Znalazłem!
Aż podskoczyłem, kiedy Tom wparował do kuchni ze swoim telefonem. Poślizgnął się na podłodze – był w samych skarpetkach – i omal nie wywrócił.
– Słuchaj, bo prosto nie było. – No na pewno, pomyślałem, przysłuchując się melodii. – I co?
Skinąłem głową.
– Jest okej. Dokładnie o to mi chodziło. Puścimy to w tle, powinno brzmieć nieźle z tym elektro, nad którym ostatnio pracowałeś.
– Mhm… Już prawie skończyłem. Jeszcze trochę i będziemy mogli nagrać wokal.
– Byłoby miło – ziewnąłem.
– Jesteś śpiący? – spytał Tom, unosząc lekko brwi.
– Nie? – odparłem, też unosząc brwi. – Po prostu nie mam dzisiaj na nic siły.
– Właśnie ściągnęli ci gips. Byłem pewny, że będziesz skakał po suficie w dniu, w którym to się stanie.
– Jakoś nie jestem w nastroju. – Wzruszyłem ramionami i nalałem sobie do kubka mleka. – Poza tym, nie zamierzam jej złamać zaraz po tym, jak zdjęli mi gips.
– No w sumie racja, nie zdziwiłbym się, gdybyś faktycznie tak skończył – odparł z głupim uśmiechem na twarzy.
– Dzięki za wsparcie – powiedziałem z sarkazmem, mijając go i idąc do salonu. Miałem ochotę obejrzeć jakiś film.
– Zawsze do usług.
– Chcesz coś ze mną obejrzeć?
– Zależy co. Jeśli znowu zamierzasz się upierać, że Kapitan Ameryka to…
– Może być Iron Man – przerwałem mu od razu. Nie zamierzałem tego słuchać.
– Okej.
Pokręciłem tylko głową. Dałbym sobie łeb uciąć, że gdyby było możliwe zbudowanie takiego Iron Mana to Tom z pewnością by próbował. Uwielbiał ten cholerny film.
Szykując wszystko na nasz mini seans wróciłem myślami do wypadku i jego konsekwencji. Tom wrócił częściowo do swojego dawnego „ja”, ale to wciąż nie było to samo. Któregoś razu przebudziłem się w środku nocy, a on siedział na brzegu mojego łóżka bokiem do mnie i patrzył w okno zamyślony, opierając głowę na kolanie jednej nogi, którą pod siebie podkulił i objął rękami. Świetnie go widziałem w blasku księżyca. Nie dałem mu znać, że się obudziłem. Byłem ciekawy, czy przyszedł tylko na chwilę, ale nie wyglądał, jakby się gdzieś wybierał. Jeśli po takim czasie od wypadku Tom wślizgiwał się do mojego pokoju i po prostu przy mnie siedział, to wszystko musiało nim wstrząsnąć jeszcze bardziej niż myślałem.
Nie skonfrontowałem go z tym ani wspomnieniami, które już powróciły. Czy też raczej, co myślałem, że mi się przypominało.
Oglądaliśmy filmy przez cały dzień, a potem jeszcze pół nocy. Iron Man miał 3 części, no i była to cała seria, więc oglądaliśmy też Hulka, Thora, Kapitana Amerykę, Avengers… Wszystko po kolei. Bo czemu nie? Nie żeby nas goniły terminy czy coś w tym stylu. Robiliśmy wszystko kiedy chcieliśmy i jak chcieliśmy.
Już przy Zimowym Żołnierzu zaczynały mi się kleić oczy, mimo że film naprawdę mnie zainteresował. Oparłem głowę na ramieniu Toma. Od razu poczułem, jak lekko sztywnieje, ale zaraz się zupełnie rozluźnia i z powrotem skupia na filmie.
Ta reakcja była dziiiiwna. Nawet jak na Toma i zwłaszcza w stosunku do mnie. Nie miałem jednak siły ani chęci tego analizować. Zaakceptowałem fakt, że Tom po wypadku po prostu się zmienił i że być może już nigdy nie będzie tak samo. Sam pewnie też dostawałbym pierdolca, gdyby nasze role się zamieniły. Nie wyobrażałem sobie bez niego swojego życia i nie ściemniałem w wywiadach, kiedy mówiłem, że chcę umrzeć razem z nim. Jak już wspominałem, czas, kiedy powinniśmy powoli zacząć spędzać osobno, spędziliśmy wręcz do siebie przyklejeni i tak nam po prostu zostało. Mogliśmy się inaczej ubierać, lubić inne dziewczyny, mieć odmienne zdania na wiele – i to tak bardzo wiele – tematów, ale jakimś cudem żaden z nas jeszcze nie dostał na łeb.
Westchnąłem, opierając głowę na ramieniu bliźniaka. Nie miał kościstego ramienia, a i ta nie było mi zbyt wygodnie. Mimo to przysnąłem.

– Cześć, kochanie. Co robicie? – Ria podeszła do Toma i pocałowała go w policzek, uśmiechając się lekko. – Przyniosłam wam  pyszne ciasto z piekarni. Gdyby nie dieta zjadłabym je całe sama.
Tom nie zareagował zbytnio w żaden sposób, płucząc szklanki z płynu. Nazbierał się już cały zlew garów i niby była zmywarka, ale czasami prościej i szybciej było to zrobić właśnie w ten sposób.
Uniosłem tylko brwi z miną „what the fuck?”, bo kompletnie nie miałem pojęcia, co dzisiaj dopadło Toma. Od rana był zaskakująco cichy jak na siebie, no i pierwszy zabrał się za mycie naczyń, a Tom nie znosił myć naczyń.
Druga sprawa, przyszła Ria i zadała mu pytanie, a on kompletnie ją zlał, jakby w ogóle nie było jej w pomieszczeniu. Jeszcze nie widziałem, żeby kiedykolwiek kogokolwiek w taki sposób zignorował. To było kompletnie do niego niepodobne. Zazwyczaj jak nie był w humorze to po prostu burknął coś na odwal się, ale nie pozostawał całkiem cichy.
No i trzecia sprawa, dieta. Ria wspomniała, że jest na diecie. Tom i Ria często się o to kłócili, kiedy zaczęli się spotykać. Tom się upierał, że owszem, podoba mu się jaka jest, ale jeśli trochę przytyje to nie nastanie koniec świata. Ria jak każda kobieta miała jakąś obsesję na punkcie odchudzania się, mimo że naprawdę wyglądała dobrze i nie potrzebowała nic gubić. I tu się z nim zgadzałem, gdyby Ria trochę przytyła, nic by się jej nie stało no i na pewno nie wyglądałaby źle. Najwyraźniej jednak to do niej nie docierało. Tom jakoś ją przekonał na jakiś czas, żeby jadła normalnie, a teraz znowu wyskoczyła z dietą, a on… nic.
Po prostu nic.
– Tylko trochę ogarniamy kuchnię. Chcieliśmy dzisiaj spędzić cały dzień nad basenem i poćwiczy przy tym nowe piosenki – odezwałem się, próbując ratować sytuację, skoro Tom najwyraźniej nie miał zamiaru tego robić. Na świecie było wiele dziewczyn i wiedziałem, że Tom mógł wybrać o wiele gorzej. Nie chciałem, żeby rozstał się przez swoją głupotę z dziewczyną, którą a, lubił i b, z którą ja się dobrze dogadywałem. Nie zamierzałem z nikim walczyć o uwagę własnego bliźniaka, a Ria zawsze zdawała się rozumieć naszą więź i nigdy nie próbowała stanąć między nami. – Wieczorem chcieliśmy rozpalić grilla, może wpadnie kilka osób… Mogłoby być fajnie.
– Hmm, pewnie tak. To jak? Masz ochotę na kawałek ciasta? – spytała, zezując na Toma.
– Jasne – uśmiechnąłem się. – Zrobić ci kawę?
– Nie, spasuję. Jak dla mnie jest za gorąco, żeby pić gorącą kawę w taki upał, ale z chęcią popływam w basenie z wami.
– Super.
– Tom? Masz jeszcze mój strój kąpielowy?
Tom westchnął ciężko, wycierając ręce w ścierkę. Był jakiś dziwny.
– Mhm, jest u mnie w szufladzie na dole.
– Okej, w takim razie idę się przebrać.
– Okej.
Ria zniknęła za ścianą, a ja spojrzałem na bliźniaka jak na wariata.
– Co jest grane? Czemu ją tak zupełnie olałeś? – spytałem.
Tom zamrugał patrząc na mnie.
– Em, co?
– Rany, dobrze się czujesz?
Tom skinął głowa.
– Tak, tak, po prostu nie spałem za dobrze. – Zagryzł dolną wargę. Ze zdumieniem zdałem sobie sprawę, że jego policzki są dziwnie zarumienione i nie rozumiałem, dlaczego. W domu mieliśmy klimatyzację, było przyjemnie chłodno. Skąd więc te rumieńce?
– Tom? Znowu odkręciłeś u siebie w pokoju klimę na maksa?
– Nie, czemu pytasz?
– Jesteś czerwony na twarzy i jakiś dziwny. – Wzruszyłem ramionami. – Zastanawiam się po prostu, czy czasem znowu nie załatwiłeś się w swoim własnym łóżku.
Tom zmieszał się wyraźnie i podrapał się po głowie.
– Nie, nic z tych rzeczy. Sorry, to po prostu chyba nie jest mój najlepszy dzień.
– Widzę. To jednak nie oznacza, że możesz nas tak po prostu ignorować.
– Sorka. Już ląduję na ziemi, obiecuję.
Skinąłem tylko głową, podając mu talerzyk z ciastem.
Ten dzień zapowiadał się świetnie. Pogoda zdawała się dopisywać, było gorąco, ale nie na tyle, że nie szło wytrzymać.
Po chwili Ria pojawiła się w kuchni, przebrana już w strój kąpielowy i…


Obraz nagle się urwał pozostawiając zupełną pustkę. Oddychałem ciężko, próbując sobie przypomnieć, co było dalej, ale nie byłem w stanie.
Tom potrząsał mną, trzymając moje ramiona w kleszczowym uścisku.
– Bill? Bill, hej, dobrze się czujesz? Bill? – Jeszcze przez chwilę postanowiłem skupić się tylko na oddychaniu, z którym chwilowo miałem problem. Dopiero kiedy złapałem rytm, uniosłem lekko głowę i spojrzałem na niego. – W porządku? – powtórzył z obawą.
Skinąłem głową. Zdałem sobie sprawę, że po czole i szyi spływa mi pot. To, co zobaczyłem, było dla mojego ciała tak dużym wysiłkiem, że aż ze mnie ciekło.
– Na pewno w porządku? – dopytywał Tom, nie spuszczając mnie z oka nawet na chwilę. – Śniło ci się coś? Chcesz o tym porozmawiać?
Odetchnąłem głęboko.
– Nie mam pojęcia, co to było, Tom – odparłem. – Wydaje mi się, że wracają do mnie urywki wspomnień, ale są to tak małe kawałki, że nie mają wielkiego znaczenia.
– Kawałki? – spytał. – Na przykład czego?
– Nas. Na imprezie, w domu robiących jedzenie, pracujących w studio… Nic szczególnego. Rzeczy, które robiliśmy razem setki razy. Nawet nie jestem pewien czy są to rzeczy, które sobie faktycznie przypominam, czy też może takie, które mój mózg skleja z wcześniejszych okresów. Nie mam żadnego punktu zaczepienia, a kiedy próbuję sobie przypomnieć coś więcej tylko boli mnie głowa.
Tom westchnął.
– Kiedy lekarz mówił, że to kwestia czasu, miałem nadzieję, że to kwestia tygodni, a nie miesięcy – mruknął mój bliźniak, wyraźnie zawiedziony.
– Była też opcja, że sobie tego nie przypomnę – podpuściłem go. – Powiedział, że to mało prawdopodobne, ale może się zdarzyć. Minęły już ponad dwa miesiące od wypadku, a ja nic. Może po prostu sobie nie przypomnę?
Tom siedział wyprostowany jak struna i wyraźnie zesztywniał, kiedy zacząłem mówić. Zmarszczyłem brwi. Co go to tak w ogóle obchodziło? Przecież twierdził, że te pół roku było całkiem zwyczajne i nudne i nie zdarzyło się nic wielkiego. Dlaczego więc tak mu zależało, żebym sobie przypomniał?
– O czymś mi nie mówisz – stwierdziłem.
– Co? Niby o czym? – spytał od razu obronnie. Kłamał. Nie było innej opcji.
– O tym, że nic się nie wydarzyło w czasie, którego nie pamiętam. Coś musiało się wydarzyć. Nie zależałoby ci tak na tym, żebym sobie przypomniał, gdyby nic się nie zdarzyło.
Wywrócił oczami.
– Po prostu widzę, jak cię drażni dziura w pamięci i tyle – upierał się.
– Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – spytałem lekko obrażony. Ból i ta rozmowa rozbudziły mnie zupełnie.
– Bill, tu nie ma o czym gadać. Nic wielkiego się nie stało. Już ci powiedziałem. Gdyby mi zależało, żebyś coś wiedział, to bym ci przecież powiedział, prawda? Po prostu chcę, żeby wszystko było jak przed wypadkiem.
– Nic nie będzie takie jak przed wypadkiem – niemal warknąłem. – Myślisz, że czemu chciałem wyjechać z Niemiec? Mama wyglądała jakby miała się rozpłakać za każdym razem, kiedy na mnie patrzyła. Gordon miał tę minę „o matko, co ten biedak musiał przejść, najchętniej to wszedłbym mu w dupę, żeby jakoś to było” i ty też nie zachowujesz się całkiem normalnie. Nawet gdybym chciał o tym zapomnieć to wy mi nie dajecie!
– Idź się lecz! – Tom niemal krzyknął, zrywając się na równe nogi. – Tak ci przeszkadza, że wszyscy się martwią? To takie dziwne, że cieszymy się, że ten wypadek przeżyłeś i jesteśmy świadomi, że mogłeś być jednym z trupów? Jak w ogóle śmiesz tak mówić? Cały czas tylko ty i ty i tylko twoje uczucia zawsze się liczą, tak? Pomyślałeś chociaż przez chwilę o tym, co byśmy czuli, gdybyś tam zginął?! – Tom unosił głos coraz bardziej aż po prostu zaczął na mnie krzyczeć. – Dla ciebie to byłby koniec, wiesz?! Ale dla mnie nie! Ja musiałbym żyć dalej ze świadomością, że – głos mu się załamał – już nigdy więcej cię nie zobaczę! Chyba, kurwa, mam prawo okazać troskę jedynej osobie na świecie, którą… – urwał i pokręcił głową. Widziałem, jak zamyka na chwilę oczy i nabiera powietrza w płuca, próbując się uspokoić. Drżał z nerwów. Dawno już się tak na mnie nie wściekł. Po chwili kontynuował starannie modulowanym głosem. – Nie muszę ci mówić, jak ważny dla mnie jesteś ty i nasza więź. Sama myśl, że przez ten głupi wypadek mogłem cię stracić, doprowadza mnie do szału. I mów sobie co chcesz. Nie masz racji. Mamy prawo się o ciebie troszczyć i martwić, a ty powinieneś się zamknął i choć raz spróbować zrozumieć kogoś, a nie myśleć cały czas tylko o sobie.
Gdy tylko skończył, obrócił się na pięcie i niemal pobiegł po schodach na górę do swojego pokoju. Jęknąłem tylko cicho, zakrywając twarz poduszką z kanapy. No to teraz narozrabiałem.
To nie tak, że nie rozumiałem jego punktu widzenia, bo ja naprawdę rozumiałem. Nie zabraniałem im się martwić czy o mnie troszczyć, po prostu uważałem, że przesadzają. Dlaczego zamiast ciągle myśleć o tym, że omal nie zginąłem nie myślą o tym, że przeżyłem ten cholerny wypadek i mam się dobrze? Dlaczego nie mogli skupić się na tej pozytywnej stronie tego wszystkiego? Chcieli się o mnie martwić, okej, ale czy musieli się martwić aż tak? Nie byłem dzieckiem i nie chciałem być traktowany, jakbym był. I Tom naprawdę nie miał się o co fukać.
Następnego dnia przygotowywaliśmy sobie śniadanie niemal w absolutnej ciszy, krążąc obok siebie i komunikując się dosłownie pojedynczymi słowami, w których wyraźnie czuć było napięcie. Kłóciliśmy się już setki razy i nie odzywaliśmy potem do siebie nawet po kilka dni, a ja i tak za każdym razem czułem się równie niekomfortowo. Teraz nie było wcale lepiej, ale nie zamierzałem go przepraszać, a już na pewno nie od razu. Tom też powinien spróbować wczuć się w moją sytuację. Na bank zachowywałby się jeszcze gorzej, gdyby to on był przykuty do łóżka przez tak długi czas i w dodatku wszyscy jeszcze zachowywaliby się w stosunku do niego nadopiekuńczo. Tom nie znosił, kiedy ktoś był nadopiekuńczy. Na pewno by się wściekał.
Dłubałem w talerzu, więcej się krzywiąc niż właściwie jedząc. Tom rozmawiał przez chwilę przez telefon z Alice, zanim wrócił do swoich rozmoczonych płatków śniadaniowych.
– Alice i Fabien wychodzą dzisiaj na miasto. Jeśli chcemy z nimi iść, mamy im dać znać do osiemnastej – powiedział Tom, odkładając komórkę na stół.
Westchnąłem ciężko. Czy ja w ogóle miałem ochotę gdziekolwiek wychodzić? Najchętniej to zamknąłbym się w czterech ścianach, zawinął w koc na łóżku i nie ruszał stamtąd do końca swoich dni. Nie miałem ochoty kompletnie na nic, ale może właśnie dlatego powinienem gdzieś wyskoczyć? Wypiłbym trochę, rozluźnił się… Alkohol nigdy nie był dla mnie ucieczką, to Tom lubił w ten sposób załatwiać swoje sprawy, ale tym razem naprawdę potrzebowałem zapomnieć i choć przez chwilę po prostu wyluzować.
– Chętnie wyjdę – rzuciłem. Nawet dla mnie samego brzmiało to tak markotnie i nieprzekonująco, że uniesione brwi Toma w ogóle mnie nie zaskoczyły.
– Okej – odpowiedział tylko. Najwyraźniej nie zamierzał tego komentować.
Ani wyciągnąć ręki na zgodę. Czuł, że cała sytuacja leży mi na wątrobie i czekał, aż to ja się pierwszy odezwę. Co za kretyn.
Pół godziny w towarzystwie Alice i Fabiena i mój humor od razu się poprawił. Fabien zarywał do Alice od chwili, kiedy ich z Tomem poznaliśmy i chociaż Alice ciągle patrzyła na Fabiena jak na debila, Tom upierał się, że oni w sekrecie się pieprzą, tylko nikomu o tym nie mówią. Ja nie byłem tego taki pewien, wolałem nie wyciągać pochopnych wniosków, tym bardziej, że kompletnie nic na to nie wskazywało. Alice i Fabien byli razem zabawni, w przekomarzaniu się dorównywali mnie i Tomowi, a to o czymś świadczyło.
Postanowiliśmy iść na kręgle, a potem do jakiegoś klubu trochę potańczyć. Udało nam się znaleźć w pobliżu kręgielnię, która nawet nie była zbyt zatłoczona. Zawsze byłem w drużynie z Tomem, ale tym razem Alice zaprotestowała.
– Chcę zmiany partnera – zakomunikowała. – Fabien to ciota w kręgle… no, ogółem też, ale nieważne. Choć raz chciałabym mieć szanse wygrać.
– No ty to jesteś Pani Idealna, wszystko wie i umie najlepiej – rzucił obrażony.
– Dokładnie – odparła udając, że w wypowiedzi Fabiena nie było ani cienia sarkazmu. – To co? Który z was jest gotowy porzucić swoją drugą połowę i zagrać w drużynie ze mną?
– Zabrzmiało, jakbyśmy z Tomem byli w związku – odparłem. W sumie było mi obojętnie, z kim jestem, z Tomem miałem po prostu zawsze najwięcej zabawy, ale skoro nie gadaliśmy... Tom zacisnął zęby i odwrócił wzrok, najwyraźniej mając gdzieś, z kim będzie. Co się okazuje, nie tylko ja byłem nie w sosie. – Ja mogę z tobą być jeśli chcesz. Grasz ode mnie lepiej, wiec byłoby nie fair gdybyś była z Tomem. Ogralibyście nas jak nic.
– Okej. To gramy.
I graliśmy. Tom też trochę wyluzował. Sporo gadał z Alice i Fabienem, ja w sumie też, ale mało gadaliśmy ze sobą. Kiedy więc Alice zapytała mnie w końcu, co jest na rzeczy, nie zdziwiłem się zbytnio. Była spostrzegawczą kobietą.
– Trochę się posprzeczaliśmy – odparłem szczerze. Alice i Fabien byli dla nas jak Georg i Gustav. To byli prawdziwi przyjaciele, którym mogliśmy zaufać.
– O co?
– O wypadek. Byłem trochę zły, że tak wszyscy się nade mną trzęsą i w ogóle jakbym tam zginął czy coś i Tom się o to sadzi. Uważa, że jestem głupi, bo wypadek był poważny i oni mają prawo się o mnie martwić. Nie każę im się nie martwić, po prostu byłoby miło, gdyby nie przypominali mi o tym cały czas.
Akurat była kolej Alice, więc poszła i zbiła wszystkie dziesięć kręgli jakby to było nic, zanim z powrotem usiadła obok. Fabien rzucał jako ostatni i był koniec gry, więc tak czy siak mieliśmy się już zbierać.
– Słuchaj – Alice dopiła kawę ze swojej filiżanki i spojrzała na mnie poważnie – znamy się nie od dziś i wiem, ze obaj jesteście narwani i lubicie myśleć, że macie rację. Wiem, że zachowanie rodziny może działać ci na nerwy, ale Bill, dla ciebie to była tylko chwila. Obudziłeś się, kiedy twój stan się już ustabilizował. Okres od wypadku do momentu, kiedy twoje życie nie było już zagrożone, po prostu przespałeś. Nie mówię o twojej mamie czy ojczymie, bo ich nie znam, ale znam Toma. – Przerwała na chwilę, bo Fabien i Tom zaczęli się zbierać, rozmawiając o jakiejś grze. Alice kontynuowała cicho. – Wiem, że zrobiłby dla ciebie wszystko.
– Ja dla niego też – powiedziałem. Z jakiegoś powodu czułem, że muszę to powiedzieć.
– Wiem.
Przerwaliśmy naszą rozmowę i mimowolnie dołączyliśmy do konwersacji Toma i Fabiena. Dopiero po jakimś czasie, kiedy siedzieliśmy w klubie w naszej loży VIP z drinkami na stole, Alice nachyliła się do mnie i kontynuowała.
– Wracając do naszej rozmowy… Wyobraź sobie, jaką katorgą był dla Toma ten okres, kiedy siedział w poczekalni wiedząc, ze twój stan jest krytyczny i lekarze nie wiedzieli, czy przeżyjesz. Każda jedna godzina, każda minuta czekania musiały być dla niego wiecznością. Tom do mnie zadzwonił, Bill. Zadzwonił zaraz po tym jak cię zoperowano i powiedziano mu, że twój stan jest stabilny, ale krytyczny. – Spojrzałem na nią niepewnie. – Wiesz, że niełatwo mnie złamać, ale płakał mi tak strasznie do słuchawki, że aż sama się popłakałam. Jeszcze nigdy go takim nie słyszałam i nie chcę nigdy więcej. Nie jestem pewna, czy on by dał radę pogodzić się z twoją śmiercią. Na pewno nie brzmiał na takiego. Wiem, że cię irytują tym całym wchodzeniem ci w dupę, ale pomyśl, że to Tom miał wypadek i to ty czekasz w szpitalu na jakieś wieści. I nie wiesz, czy czasem nie podejdzie do ciebie lekarz i nie powie, że twój brat umarł. – Zagryzłem dolną wargę. Niby wiedziałem to wszystko, ale… – Spróbuj go zrozumieć, Bill. Tom cię kocha. Może i nie lubi okazywać swoich uczuć ostentacyjnie, ale wszyscy dobrze o tym wiemy. Pozwól mu się sobą nacieszyć, zwłaszcza po tym, jak omal cię nie stracił. Jestem pewna, że w pewnym momencie dotrze do niego, że ty nigdzie się nie wybierasz i zacznie się zachowywać normalnie.
Alice uśmiechnęła się do mnie lekko, zapewne chcąc mnie w ten sposób zapewnić, że nie potępia mojego zachowania ani nic w tym stylu. Jej opinia nie miała być dla mnie naganą, tylko przyjacielską radą.
Miała rację. Cholera. Dobrze wiedziałem, że moi bliscy mają prawo się o mnie martwić. Mama przesadzała i w tej kwestii zdania nie zmienię, ale Alice miała rację – ja, mimo odniesionych obrażeń, nie odczułem tak tego wypadku. Moje życie się trochę skomplikowało, miałem założony gips na nogę i rękę, byłem idealnym przykładem kaleki przez jakiś czas, ale ten wypadek odbił się najbardziej na Tomie. Mama i Gordon jakoś by sobie poradzili, gdybym umarł, w końcu i tak rzadko mnie widywali. Ale Tom? Tom był moim bliźniakiem, z którym spędzałem większość swojego czasu. Działaliśmy sobie na nerwy, kłóciliśmy się i biliśmy, ale było też tyle wspaniałych chwil, które dzieliliśmy tylko we dwóch…
…” płakał mi tak strasznie do słuchawki, że aż sama się popłakałam.”
To Tom najbardziej to wszystko odczuł. To on poczuł, że coś jest nie tak już w chwili, kiedy miałem wypadek. Co musiał czuć, kiedy leżałem w szpitalu o krok od śmierci? Na pewno nie było to zbyt przyjemne. Na samą myśl o odwrotnej sytuacji miałem ciarki. Do tej pory jakoś nie chciałem o tym myśleć, uparcie obstając przy swojej racji, ale… Jakoś nie mogłem dłużej. Nie mogłem winić Toma i potępiać tego, jak się zachowywał. Mogłem się złościć na mamę, bo to głównie ona podnosiła mi ciśnienie swoim zachowaniem, ale nie na Toma.
…” płakał mi tak strasznie do słuchawki, że aż sama się popłakałam.”
Tom miał prawo do swoich uczuć. I tyle. Po prostu jeśli mnie wkurzało to całe nadskakiwanie, nie powinienem mówić tego głośno. Nie mieli prawa mi sugerować, co mogę czuć, ale Tom miał rację co do jednego – nie powinienem mówić o tym głośno i nie powinienem sugerować im, o oni mogą czuć a czego nie. Mama i Gordon zostali w Niemczech i w sumie w mojej kłótni z Tomem wyszło, jakby to głównie on mi działał na nerwy, a to nie była prawda.
Westchnąłem ciężko, sącząc powoli swojego drinka.
Wiedziałem, co muszę zrobić.

***
Witam:)
Wybaczcie, że tak późno. Miałam zaplanowany ten rozdział na czwartek, ale że prawie w ogóle nie było mnie w domu, nie miałam za bardzo jak go dodać. Kolejny postaram się dodać na czas nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach ;)
Mam nadzieję, ze rozdział się podobał.
Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. Teraz jestem pewna,że między nimi przed wypadkiem było coś więcej niż tylko braterskie uczucie. Już kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne!! tak bardzo uwielbiam bliźniaków, tyle przemyśleń, genialne, z niecierpliwością czekam na następna cześć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Mamy prawo się o ciebie troszczyć i martwić, a ty powinieneś się zamknął i choć raz spróbować zrozumieć kogoś, a nie myśleć cały czas tylko o sobie" - literówka. Świetny rozdział, już chce kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie, nie mogę się doczekać następnego rozdziału😊
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli nic między nimi przed wypadkiem nie było, to bardzo blisko ku temu było, pytanie tylko któremu pierwszemu odwaliło? Jeśli Billowi, to Tom wypytując się go o to czy coś sobie już przypomniał po prostu obawia się, że przypomni sobie właśnie tą jedną rzecz, o której lepiej by było żeby niepamiętanie. A jeśli to Tomowi pierwszemu odwaliło, to nic dziwnego, że chce by to znowu wróciło, tyle że trochę mi tu nie pasuje jego zachowanie. Gdyby coś między nimi było nie sztywniałby za każdym razem gdy Bill go w jakiś nietypowy choć przypadkowy sposób dotknie, tylko sprawiałoby mu to przyjemność, a jakoś nie wygląda mi na to by był zachwycony. No sama nie wiem. Pewnie moje domysły poszły nie w tym kierunku co trzeba, ale zobaczymy dalej.
    Czekam na kolejny odcinek. A tak przy okazji, to mam pytanie, czy odcinki będą się ukazywać w jakimś konkretnym terminie?
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam żadnego konkretnego terminu, planuję na razie dodawać rozdziały co 8-9 dni, potem być może ulegnie to zmianie. Kolejny pojawi się najprawdopodobniej 25.10.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)