Drżałem. Byłem cały zapocony i miałem dreszcze.
Przełknąłem ciężko ślinę, w pierwszej chwili nie mając zielonego pojęcia, co
powinienem zrobić. Chciałem się ruszyć, ale moje ciało było sparaliżowane.
Przed oczami stale miałem wspomnienia, które właśnie do mnie wróciły i nie
mogłem w to wszystko uwierzyć. Męskość Toma wbijała się w mój rowek między
pośladkami, wyraźnie szukając kontaktu. Dopiero po chwili, kiedy Tom mocniej
przycisnął się do mnie mocniej, moje ciało nagle odzyskało mobilność.
Wyrwałem się z jego uścisku i zszedłem z łóżka.
Na drżących nogach dostałem się o łazienki i wlazłem pod zimny prysznic.
Chciałem jakoś zmusić swoje ciało do reakcji, do czegokolwiek, bo chwilowa
apatia, która mnie ogarnęła, była przerażająca.
Wyszedłem z łazienki dopiero w momencie, kiedy
drżałem, ale z zimna. Czucie w całym ciele powoli do mnie wracało i już nie
czułem się, jakbym próbował sterować obcym ciałem.
Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Po zdumieniu
i chwilowym paraliżu przyszła wściekłość.
Jebany Tom. I on twierdził, że jest moim bratem,
który poszedłby za mną w ogień? Co on sobie w ogóle wyobrażał?! Najpierw
prowokował te wszystkie zboczone sytuacje między nami, wykorzystywał chwile
mojej słabości, żeby mnie dotykać i nakłaniać do swoich zboczeń, ale kiedy po
wypadku okazało się, że nic z tego nie pamiętałem, próbował udawać, że
kompletnie nic się nie stało i że wszystko między nami było tak jak zawsze. Jak
śmiał?! Jak śmiał robić ze mnie idiotę przez ten cały czas? Czego on się
spodziewał? Na co liczył? Że sobie nie przypomnę? Czy to o to chodziło? Nasze
relacje zaczęły się jebać, więc miał nadzieję, że sobie nie przypomnę i będzie
między nami po staremu?
Wyszedłem z pokoju pospiesznie i zszedłem do
kuchni, gdzie mogłem zająć czymś ręce. Wiedziałem, że nie mogę go tak po prostu
skonfrontować w stanie wzburzenia, w którym byłem. To nie skoczyłoby się niczym
dobrym.
Z całego stresu w związku z sytuacją i złości aż
rozbolał mnie brzuch. Zabrałem się za smażenie jajek na bekonie. Myśli
dosłownie galopowały w mojej głowie.
Co teraz? Co ja, do cholery, miałem zrobić?
Opierdolić go od góry do dołu to na pewno, ale co jeszcze? Nie mogłem pozwolić,
żeby dalej robił jakieś głupoty i zajmował się tym nonsensem. Jasne, moje ciało
reagowało na niego, ale to tyle. Nawet gdyby bycie z nim w taki sposób nie było
złe z moralnego punktu widzenia, nigdy w życiu nie zaryzykowałbym naszej więzi
dla rżnięcia, nieważne jak zajebiste by było. Musiałem mu to wybić z głowy, po
prostu musiałem.
Gdy przyszedł do kuchni, od razu musiał mnie
wyczuć, bo leniwy uśmiech od razu zniknął. Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie
czujnie. Odwzajemniłem jego intensywne spojrzenie. Przez chwilę tylko na siebie
patrzyliśmy, prowadząc niemą walkę, aż wreszcie westchnął i spytał.
- Pamiętasz, prawda?
Uniosłem tylko brwi. Tak po prostu? Nawet nie
zamierzał się bronić? Wypierać? Wciskać mi, że mam coś z głową po wypadku?
Postawiłem z hukiem talerze na stole. Przetarł
twarz dłońmi.
- Pamiętasz – stwierdził cicho.
Spojrzałem na niego dosłownie z furią.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia?!
Spojrzał na mnie z miną zbitego psa.
- A co mam ci powiedzieć? Skoro sobie
przypomniałeś, to wiesz co i jak. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. –
Rozłożył ręce.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Kłamał mi przez całe
miesiące, a teraz tak lekko traktował tę rozmowę? To było ważne! Cholernie
ważne! Jak mógł tak lekceważąco do tego wszystkiego podchodzić i kompletnie
ignorować mnie i moje uczucia?! Jak śmiał się tak zachowywać?
- Nic? Tak po prostu zdecydowałeś, że lepiej
okłamywać mnie przez ten cały czas niż usiąść ze mną i poważnie porozmawiać?!
Czy ty w ogóle siebie słyszysz?! Masz pojęcie, jaką traumą był dla mnie
wypadek?! Jak cholernie nieprzyjemnie jest nie wiedzieć, co działo się przez
pół roku twojego życia i nie móc w żaden sposób sobie tego przypomnieć?! Czy
moje uczucia cokolwiek dla ciebie znaczyły?! Znaczą? Czy znowu zamieniasz się w
tego cholernego egoistę, jakim byłeś jakiś czas temu, i masz mnie kompletnie w
dupie?
Tom patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, zanim
odpowiedział.
- Wypadek był traumą samą w sobie. Nie chciałem
ci dokładać więcej zmartwień. A poza tym – wzruszył ramionami, jakby to nie
było nic wielkiego – istniała szansa, że sobie nie przypomnisz i temat pójdzie
w zapomnienie.
Aż się we mnie zagotowało. Do tej pory myślałem,
że każdy jeden problem próbujemy rozwiązać wspólnie i nie ma między nami
żadnych barier. Jak bardzo się myliłem? Chciał, żebym żył sobie zupełnie
nieświadomy jego uczuć? Już nic z tego nie rozumiałem.
- Wydawało mi się, ze jeśli jest jakiś problem,
to o nim gadamy.
Spojrzał na mnie beznamiętnie.
- Jakoś niezbyt nam szło gadanie o tym
„problemie” – rzucił z ironia, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. – Skoro była
szansa, że sobie nie przypomnisz, to czemu by z niej nie skorzystać? Sam
zrobiłbyś to samo na moim miejscu.
Wcale nie.
Wcale bym tak nie zrobił. Poza tym Tom
zaprzeczał sam sobie. Czasem był wyraźnie wkurzony, że moje wspomnienia nie
wracają i chciał, żebym sobie przypomniał. Czy to były tylko pozory? Czy już
kompletnie wszystko pokręciłem? Zawsze go dobrze rozumiałem, nie musiał nawet
nic mówić. Był dla mnie jak otwarta księga. Jego zachowanie, gesty, wyraz
twarzy… Nigdy nie dał rady mnie oszukać. Mógł mi nie powiedzieć, o co dokładnie
chodzi, ale jeśli coś było nie tak, zawsze o tym wiedziałem.
- Nie zrobiłbym ci czegoś takiego i obaj dobrze
o tym wiemy! Nie mam pojęcia, co ostatnio się z tobą dzieje, ale to już
przechodzi wszelkie pojęcie! Tom, do cholery jasnej, ogarnij się wreszcie!
Przestań chować głowę w piasek!
- Ja chowam głowę w piasek? – uniósł brwi w
zaskoczeniu, po czym je zmarszczył. Po jego minie widziałem, że jest zły. – Ja?
Ja, wyobraź sobie, zadałem sobie trud, żeby przemyśleć swoje wszystkie uczucia,
zrobić rozeznanie i pogodzić się z tym, że pociągasz mnie fizycznie. To ja
próbowałem na wszelkie sposoby trzymać to od ciebie z daleka, żeby nie
schrzanić tego, co budowaliśmy przez tyle lat. Sam nie byłeś lepszy w tej całej
sytuacji. Sam chętnie właziłeś mi do łóżka, zaczepiałeś mnie i klepałeś w dupę.
- Robiliśmy tak od dziecka! – wybuchłem. Czy on
oszalał?!
- Dzieci nie rozumieją pewnych zachowań, dorośli
już tak. I nie wyprzesz się tego, choćbyś nie wiem jak próbował. Reagowałeś na
mnie i sam mnie prowokowałeś, chociażby podczas tej cholernej gry. Droczyłeś
się ze mną i dawałeś wyraźny sygnał, że jesteś zainteresowany, a kiedy coś
zaczęło się dziać, to nie ja schowałem głowę w piasek, tylko ty! – pokazał na
mnie palcem. – Chciałeś się pierdolić ze mną tak samo mocno jak ja z tobą i
nawet nie zaprzeczaj!
To był odruch. Nim się zorientowałem, moja
otwarta dłoń uderzyła w jego policzek z głośnym plaskiem. Jego głowa odskoczyła
w bok pod impetem uderzenia. Nie spodziewał się tego. Ja w sumie też.
Staliśmy chwilę w ciszy, oddychając jedynie
ciężko. Po chwili Tom spojrzał na mnie spod byka, gładząc dłonią zaczerwieniony
policzek. Staliśmy przez chwilę, tylko na siebie patrząc, kiedy nagle Tom po
prostu minął mnie i wyszedł. Stałem w kuchni jak wmurowany, nie mając zielonego
pojęcia, co ze sobą zrobić.
Przecież…
Pokręciłem głową. Tom zbiegł po schodach na dół
i po chwili usłyszałem trzask drzwi. Wyszedł z domu.
Potarłem nasadę nosa, czując zbliżający się ból
głowy. To wszystko było nie tak. To on prowokował te wszystkie sytuacje,
nieważne z jakich powodów. Reagowałem na niego?
Może.
Gdy byłem pijany i nie znałem słowa umiar.
Przecież Tom wiedział jak się zachowuję, kiedy jestem pod wpływem alkoholu.
Dlaczego tak bardzo się czepiał tych momentów?
Westchnąłem ciężko. Jasne, mógł mieć rację, ze
wysyłałem mu sprzeczne sygnały. Okej, wporzo, niech mu będzie. Moja wina. Nie
powinien jednak opierać swoich tez na tym, jak zachowywałem się po pijanemu.
Najbardziej obawiałem się tego, co może się z
nami przez to stać. Od małego całkiem nieźle się dogadywaliśmy. Kłóciliśmy się,
biliśmy i wyzywaliśmy jak każde inne rodzeństwo, ale nigdy nie pozwalaliśmy,
żeby drugiemu działa się krzywda. W sytuacji, kiedy zagrażał nam ktoś z
zewnątrz, stawaliśmy za sobą murem. Nigdy wcześniej nie musiałem się obawiać, że
się pożremy i każdy z nas pójdzie swoją drogą. Teraz po raz pierwszy zaświtała
mi w głowie myśl, że to może być możliwe.
Pokręciłem głową i poszedłem na dwór trochę
odprężyć się w basenie. Cieszyłem się, że Tom wyszedł, bo mogłem pobyć ze sobą
w spokoju i jeszcze raz wszystko przeanalizować. Nie, żeby to miało coś
zmienić. Nie zamierzałem mu ulegać ani trochę, nie w takiej kwestii i to nie
tylko dlatego, że to było niemoralne czy coś. Tom zupełnie zgłupiał, jeśli
sądził, że narażę naszą więź dla dobrego rżnięcia. Już nie raz w mojej głowie
pojawiał się ten argument i to nie był przypadek. To, co mieliśmy, było zbyt
ważne, żeby to zaryzykować i koniec kropka. Chciałem tylko, żeby Tom wreszcie
to zrozumiał.
Jak na bliźniaków, którzy ponoć komunikowali się
bez słów, dziwnie dużo było między nami nieporozumień.
Jeśli gdzieś podskórnie bałem się kolejnej
konfrontacji z bliźniakiem, to był to nieuzasadniony strach. Tom nie wrócił na
noc do domu.
Całą noc przewracałem się z boku na bok,
analizując naszą kłótnię i nasłuchując, czy czasem nie wrócił zalany w trupa.
Nie wrócił do rana, nie wrócił w porze obiadowej ani wieczorem. Miałem
wrażenie, że zacznę chodzić po ścianach z emocji. Po prostu nosiło mnie na
wszystkie strony.
A potem zacząłem się martwić. Co, jeśli
przydarzyło mu się coś złego i z jakiegoś powodu nie mógł się ze mną
skontaktować? Co, jeśli potrzebował mojej pomocy, a ja nie mogłem mu jej
udzielić? Może ktoś go napadł albo miał wypadek, albo nie wiem co… Scenariuszy
było wiele, a mi w nerwach przychodziło do głowy dosłownie wszystko, od zawału
po seryjnego mordercę.
Zadzwoniłem do chuja, przysięgając sobie, że
zabiję go, jak już pojawi się w domu. Nie odebrał, więc nagrałem mu się.
- Hej, Tom, tu Bill, ale to pewnie wiesz, w
końcu to… nieważne. Wszystko w porządku? Martwię się. Zadzwoń.
Wytrzymałem jakieś dziesięć minut, zanim
nagrałem mu drugą wiadomość.
- Ej, Tom, wiem, że się pokłóciliśmy i być może
nie jest teraz między nami najlepiej, ale to nie oznacza, że mogę spać
spokojnie, kiedy nie wiem, co się z tobą dzieje. Jeśli nie chcesz ze mną gadać
to po prostu napisz mi wiadomość, że wszystko w porządku, żebym się nie
martwił, okej? Ja… - urwałem. Zamknąłem oczy i dokończyłem. – Kocham cię.
Pamiętaj o tym, dobrze?
Zagryzłem dolną wargę, patrząc z irytacją na
swój telefon. Może nie powinienem tego mówić? Toma czasami wkurzały rzeczy,
które totalnie nie ruszyłyby nikogo. Miał takie odpały, a moje słowa mogły
tylko dolać oliwy do ognia.
Jęknąłem cicho i nagrałem mu kolejną wiadomość.
- Hej, to znowu ja. Wiem, że nagrywam się jak
pojebany, ale… nie miałem nic złego na myśli. W sensie, z tym co powiedziałem
na końcu drugiej wiadomości. To znaczy… Eee… - Westchnąłem. – Po prostu do mnie
napisz albo zadzwoń. Czekam.
Ta ostatnia była jeszcze bardziej żałosna niż
dwie poprzednie. Sapnąłem z irytacji i postanowiłem się trochę rozluźnić
alkoholem. Mieliśmy tego sporo w domu, piliśmy różne dziwne trunki, na różne
dziwne okazje, więc było w czym wybierać.
Zdecydowałem się na jakąś wódkę zrobiłem sobie
drinka, usiadłem na brzegu basenu, mocząc tam nogi. Było całkiem gorąco, więc
podejrzewałem, że alkohol szybko uderzy mi do głowy.
Może to i lepiej, pomyślałem. Mniej wypiję.
Z braku laku znowu nagrałem mu wiadomość.
- Toom? To nie jest zabawne, wiesz? Jeśli
siedzisz sobie gdzieś teraz i nabijasz się z tego, że robię z siebie idiotę, to
dam ci popalić, jasne? Ale dopiero, jak wrócisz. Najpierw dałbyś jakiś znak, że
w ogóle żyjesz.
- Tom, mam nadzieję, że nie robisz tego
specjalnie. Naprawdę tak ciężko jest napisać głupiego esemesa? Sam nie lubisz,
jak tak znikam, więc nie rób tego mnie.
Dalej cisza. Nie miałem pojęcia, ile minęło
czasu od mojej ostatniej wiadomości, ale pewnie niedużo. Tom jak na złość dalej
mi nie odpisywał i chciało mi się tak trochę płakać. Przerastało mnie to
wszystko. Miałem nadzieję, że jest gdzieś i się dobrze bawi i że może po prostu
nie wie, że usiłuję się z nim skontaktować, bo jeśli ignorował mnie celowo…
Jeśli robił to specjalnie to byłem gotowy wydrapać mu oczy za to, ile stresu
musiałem się najeść przez jego głupie fochy.
- Tooom, jesteś d-dupkiem. Chol-lernym
d-dupkiem, wiesz? – powiedziałem przygaszony do telefonu. Czułem, że jestem już
wstawiony, ale nie zamierzałem przestać pić. Może alkohol był właśnie tym,
czego potrzebowałem. – Odbierz ten pierdolony telefon, patafianie jeden! Jstem
twoim bra-atem a nie j-jebaną żoną, żebyś się przede mną chował!
- Ej, Tom, nie chowasz się przede mną – czknąłem
– prawda?
Kolejna poszła, jak już trochę wytrzeźwiałem.
- Tom, serio aż tak się na mnie obraziłeś? Ja
też mógłbym się obrazić, tak na amen, za to, że ukrywałeś przede mną prawdę.
- TOM, ODBIERZ!
- Tom… Martwię się, gdzie ty jesteś? Daj mi
znać, że wszystko jest w porządku. Proszę.
Cisza.
Nie udało mi się nic wskórać. Tom po prostu
przepadł i mnie olał i może dobrze, byłem beznadziejnym bratem. Dokończyłem to,
co zostało mu jeszcze w butelce i poszedłem po kolejną. Byłem już naprawdę
mocno pijany – i być może popłakałem sobie trochę – kiedy wreszcie usłyszałem
charakterystyczny dźwięk silnika samochodu Toma.
Czyżby…?
Wstałem chwiejnie i z jakiegoś dziwnego powodu
uparłem się, żeby założyć swoje japonki, zanim do niego pójdę. Sprawdzić czy
żyje, a potem opierdolić za wszystkie czasy, tak, żeby nie chciał się do mnie
odzywać przez kolejny tydzień.
Jak się okazało, moje klapki mnie nienawidziły i
gdy tylko udało mu się jednego założyć, poślizgnąłem się i łupnąłem do basenu.
Do ust napłynęło mi sporo wody i zacząłem się krztusić i szamotać.
Coś złapało mnie za kołnierz koszulki i
pociągnęło na powierzchnię, a potem złapało za ramię i posadziło na brzegu
basenu.
Kaszlałem, próbując pozbyć się wody z ust i
czując szum w głowie. Zdecydowanie nie powinno się pić alkoholu przy basenie.
- Hej, w porządku? – Tom złapał mnie za ramiona
i potrząsnął, przyglądając mi się uważnie. Zakaszlałem znowu. Poklepał mnie po
plecach, próbując mi pomóc. – Ręce do góry. No, dalej. – Złapał mnie za
nadgarstki i uniósł moje ręce do góry.
- T-ty du—upku-u – wykaszlałem, patrząc na niego
ze złością.
- Naprawdę chcesz to teraz kontynuować? – spytał
z westchnieniem. Popatrzyłem na niego wilkiem, a przynajmniej… próbowałem.
Pewnie mi to nie wyszło, po pijanemu nigdy mi nie wychodziło. – Matko, walisz
alkoholem, ile tego wypiłeś?
- Tyle, ile trzeba – mruknąłem niezadowolony.
- Chodź, lepiej odejdźmy od tego basenu.
Złapał mnie w pasie i postawił na nogi, a potem
pomógł mi dojść do mieszkania. Nie powiem, miło z jego strony, tym bardziej, że
mocno trzęsły mi się nogi. Przyszło mi do głowy, że byś może rzeczywiście
przesadziłem.
Na szczęście zdarzenie z basen pomogło mi trochę
wytrzeźwieć.
- Ignorowałeś mnie, chuju jeden.
Tom uniósł brew.
- Ignorowałem?
- Dzwoniłem – powiedziałem tylko. Brzmiało to
żałośnie nawet w moich uszach.
- Och, serio? Sorry, telefon wpadł mi do
fontanny.
- Jaassne – wywróciłam oczami. Na pewno
ściemniał.
- Co? Ty możesz wpaść do basenu, a mój telefon
do fontanny już nie? – uniósł brwi zadziornie.
Szturchnąłem go łokciem pod żebro, zdejmując z
siebie przemoczoną koszulkę i spodenki. Zupełnie odruchowo zdjąłem też bieliznę
i sięgnąłem po czystą, gdy uświadomiłem sobie, co zrobiłem. Zerknąłem na Toma,
ale on nawet na mnie nie patrzył. Szybko się przebrałem i obróciłem do niego
przodem.
Nie wyglądał już na złego. Widocznie pojechał
gdzieś, przemyślał sobie wszystko i ochłonął. Czułem się przy nim trochę
niezręcznie, zwłaszcza że byłem lekko wstawiony i nie do końca panowałem nad
tym, co robiłem i mówiłem. To znaczy, wydawało mi się, że panowałem, ale na
wydawaniu się niestety kończyło i chyba gdzieś tam w środku to czułem.
- Masz, na dowód.
Ledwo udało mi się złapać telefon, który mi
rzucił. Spróbowałem go włączyć, ale nie szło, a pod szybką zebrało się trochę
wody i była zaparowana w środku.
- Spróbuj go wysuszyć – powiedziałem.
Tom tylko westchnął.
- Lepiej połóż się spać. Jutro pojadę po nowy i będzie
po problemie.
W pierwszej chwili chciałem się nie zgodzić tak
dla zasady, ale zdałem sobie sprawę, że jestem zmęczony, więc machnąłem ręką i
faktycznie to zrobiłem.
Następnego dnia miałem kaca, co bardzo bawiło
Toma i przez krótki moment miałem wrażenie, że nic się między nami nie
zmieniło. Szybko jednak dotarło do mnie, że zmieniło się i to sporo i może ktoś
postronny by nie zauważył, ja taką osobą nie byłem i widziałem różnicę.
Tom ani słowem się nie zająknął o naszej kłótni,
zupełnie jakbym tylko to sobie wymyślił w swojej głowie. Jedyną wskazówką, że
to wszystko się tak naprawdę stało, było to, że Tom starał się mnie nie
dotykać, a przynajmniej nie z częstotliwością, z jaką dotykał mnie kiedyś.
Bliźniak był chyba jedyną osobą, przy której czułem się tak bezpiecznie i przy
której się nie musiałem krępować. Cóż, przynajmniej kiedyś.
Westchnąłem w duchu. Miałem wrażenie, że to
wszystko zmierza ku katastrofie, a ja nie miałem pojęcia, ja to zatrzymać.
Tom zmył się do studio, nagrywając jakiś nowy
kawałek, a ja znowu nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Poszedłem z Alexem na
zakupy, pogadałem trochę na Skype z Gustavem, a potem zabrałem się za projektowanie
strojów. Wszystko, byleby tylko nie myśleć o tym, jak cholernie moje stosunki z
Tomem były pogmatwane.
***
Dzisiaj troszkę krócej, ale mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam!
Chcę więcej :)
OdpowiedzUsuńDużo weny
Ooooo :D Czekam strasznie na następną cześć. Tom jest taki słodki i uroczy :* Uwielbiam go normalne, a Bill niech przestanie się opierać i tak Tommy go przeleci. To jest wypisane w gwiazdach.
OdpowiedzUsuńLubię tego Toma,właściwie jeszcze nie wiem dlaczego, ale lubię:-)w przeciwieństwie zresztą do Billa. Wybacz że nie komentuje regularnie, jednak zupełnie brak mi czasu...
OdpowiedzUsuńczekam na dalej z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńNo i teraz będą schody :) Tom powinien niedługo wyrobić sobie nawyk unikanie ciosu, bo zdecydowanie ma szczęście dostawać w twarz od Billa.
OdpowiedzUsuńCo do Billa, to się wcale nie dziwie, że go szlag trafił, jak już sobie wszystko przypomniał, ale hm, jak to Tom ujął "Chciałeś się pierdolić ze mną tak samo jak ja z tobą" i teraz aż mnie ciekawość zżera jak to dalej będzie.
Błagam, pisz jak najszybciej kolejny odcinek.
Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, szukając dobrych opowiadań twincest...I nie zawiodłam się. Masz ciekawe pomysły, dobrze się czyta Twoją twórczość. Teraz z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek body language. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
M.
Uwielbiam Twoje opo o bliźniakach i czekam na zdecydowanie więcej.
OdpowiedzUsuńWeny i pozdrawiam,
Alice.
Hej mam pytanko myślałas kiedyś o napisaniu one shota o Diable i Drewie z "Pozory Mylą" Dziś po raz kolejny czytałam to opowiadanie i jak za każdym razem zastanawiam się jakim cudem oni się poznali bardzo fajnie by było przeczytać właśnie o tym jak się w sobie zakochują - Pozdrawiam Glam
OdpowiedzUsuńHej:) Być może kiedyś to napiszę, ale na chwilę obecną jestem skupiona na innych tekstach.
UsuńPozdrawiam!
Nadrobiłam wszystko ♥ przyjemnie przyjąć tyle dobrego na raz ^^
OdpowiedzUsuńCo ile dni ukazuje się nowy odcinek? :) Czy to już koniec?
OdpowiedzUsuńU.
Nie, to jeszcze nie koniec. Odcinki pojawiają się mniej więcej co 8-9 dni, ale te przerwy mogą być znacznie dłuższe.
UsuńPozdrawiam!
Boże, miałam poczekać aż wszystkie rozdziały wyjdą i dopiero wtedy wszystko przeczytać, przy okazji zarywając nockę. Nie wytrzymałam.
OdpowiedzUsuńTo jest cudne *.* Kurde no! Ja chcę już kolejny odcinek! Kocham ciebie i twoje opowiadania!