Te całe „randki” przydarzyły nam
się jeszcze dokładnie trzy razy w ciągu kolejnego miesiąca. Żaden z nas nie
pracował, obaj nie mieliśmy żadnych większych zobowiązań, jedynie powoli
nagrywaliśmy kawałki do nowej płyty, więc mogliśmy wyjść kiedy nam się żywnie
podobało.
Pierwsza randka po tej pierwszej randce, czyli właściwie druga,
była zupełnie inna. Poszliśmy do kina na komedię, przy której obok pękaliśmy ze
śmiechu, szturchając się, rzucając popcornem w innych ludzi (aż nas wyrzucono),
a potem spacerując po mieście i jedząc lody. Trzecia randka była wizytą w zoo.
Tom i ja byliśmy absolutnie straszni, jeśli chodzi o zwierzęta. Od małego je
uwielbialiśmy i świetnie razem się bawiliśmy, podziwiając zwierzęta, które tam
zobaczyliśmy. Spędziliśmy w zoo cały dzień i wyszliśmy z bólem serca i
obietnicą, że jeszcze tam wrócimy. Czwartą randką był piknik w parku, kiedy
trochę się ochłodziło i mogliśmy wytrzymać na dworze bez klimatyzacji. Tom
załatwił przepyszne jedzenie, kubeł lodów i siebie.
Bawiłem się z nim… wspaniale. Jak
zawsze zresztą z Tomem. Podejrzewałem, że z nim nie dało się bawić źle.
Absolutnie wymiatał. Nie popełnił ani jednego błędu, był taktowny, czuły, miły,
rozśmieszał mnie i… I…
Nie mogłem się do niczego
przyczepić. Gdyby nie był moim bratem, ruchalibyśmy się jak króliki już po tej
pierwszej randce.
Gdzieś między kolacją a zoo
zorientowałem się, że nasze pokrewieństwo stało się moją ostatnią linią obrony.
Nie mogłem mu wpierać, że nie interesują mnie mężczyźni, kiedy moje ciało
wyraźne odpowiadało na jego delikatne pieszczoty i pocałunki. Nawet się nie
wzdrygałem, kiedy mnie przytulał czy łapał za tyłek. W jakiś pokręcony sposób
te wszystkie małe geściki z dnia na dzień stały się po prostu normalne. Nie było w tym nic dziwnego.
Nasi znajomi nawet nie zauważyli różnicy, co było trochę niepokojące.
Tak więc… pozostał mi tylko jeden
argument. Ten najsilniejszy i który Toma nie powstrzymywał w żaden sposób.
Zachowanie mojego bliźniaka
doprowadzało mnie do szału. Każdej nocy czekałem aż wreszcie zacznie mnie macać
konkretniej czy z czymś wypali, żebym mógł na niego nawrzeszczeć i kazać mu się
odpierdolić, ale nigdy nie przekroczył granicy. Nigdy. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy on przez te wszystkie
lata nie udawał, że wie, co to podniecenie seksualne, a tak naprawdę jest
aseksualny. Tyle rzeczy ostatnio się o nim dowiedziałem, że już chyba nic by
mnie nie zdziwiło. Zagadka się jednak rozwiązała, gdy go porządnie przypilnowałem.
Okazało się, że Tom urządza sobie pod prysznicem długie i intensywne sesje
trzepania. O matko, jak on sobie trzepał! Wydawało mi się nawet, że słyszałem
swoje imię, ale nie byłem do końca pewny. Czyli jednak… nie aseksualny. Nie
powiem, ale poczułem ulgę. Na samą myśl, że mógłby przez tyle lat trzymać w
sekrecie cos takiego, było mi słabo.
W pewnym momencie już totalnie straciłem
nadzie… Ehm, to znaczy, zacząłem podejrzewać, że nigdy do niczego więcej nie
dojdzie, a cały ten cyrk był sposobem Toma na urozmaicenie swojego czasu. Tak,
jasne, nie miało to żadnego seksu, ale jakoś musiałem to zinterpretować, żeby
zupełnie nie oszaleć.
I wtedy właśnie… No. Nadszedł ten dzień, gdy Tom wreszcie zaczął mi
się dobierać do majtek.
Położyłem się po południu spać,
bo byłem zmęczony po zarwaniu nocy w klubie i trochę bolała mnie głowa. Tom
siedział w studio, pracując nad kolejnym kawałkiem, a potem poszedł na basen,
żeby trochę wymoczyć dupę. Ja spałem sobie błogo, dziękując wszystkim
świętością za to, że mogłem się tak byczyć i nie musiałem nigdzie pracować.
Przysnęło mi się i to raczej tak
konkretnie, a kiedy się obudziłem, poczułem, że nie jestem sam.
- Tom? – wymruczałem ledwo
przytomnie, czując jak składa delikatne pocałunki na mojej wilgotnej od potu
szyi. Mruknął coś tylko w odpowiedzi, jakby chciał jedynie potwierdzić, że to
on. Jego dłoń wędrowała po moim nagim boku – miałem na sobie tylko krótkie
spodenki.
Otarł się kroczem o mój tyłek i
aż sapnąłem, czując rosnące podniecenie. To był ten rodzaj ocierania, kiedy od
razu czuło się pożądanie bijące od tej drugiej osoby. Kiedy czuło się
zdenerwowanym i miało się wrażenie, że jest się osaczonym. Kiedy – jeśli nie
chciało się tej osoby – czuło się kompletnie zagrożonym.
Dłoń Toma przesunęła się na moją
klatkę. Zaczął pocierać mój prawy sutek, ssac upatrzony punkt na mojej szyi i
przyciskając swojego twardego penisa do moich pośladków. Moje sutki
stwardniały. Mój penis też nie był już miękki, z każdą chwilą coraz bardziej
wypychał mi spodenki.
- Tom… - powiedziałem po raz
drugi, nie mając pojęcia, czy zabrzmiało to ostrzegawczo, czy zachęcająco.
Chyba to drugie, bo Tom na dobre wcisnął mi swój członek w pośladki, a jego
dłoń znalazła się w moich spodenkach, obejmując dłonią mojego penisa. Jego dłoń
drżała lekko, była ciepła i delikatna. Jakieś 90% mnie zaczęło się zastanawiać,
jak by to było, gdyby te same palce mnie rozciągnęły. Jak bym się czuł, kiedy
by we mnie wszedł.
Pozostałe 10% biło na alarm.
- Tom…
Sięgnąłem do tyłu, chcąc złapać
jego biodra i przytrzymać je w miejscu, żeby nie mógł się o mnie ocierać. Gdy to
zrobiłem, zdałem sobie sprawę, że Tom jest nagi. Ja nie miałem na sobie wiele
więcej. To mnie otrzeźwiło.
- Nie – powiedziałem, odsuwając
się i siadając pospiesznie. Spojrzałem na niego, marszcząc brwi.
Leżał z nieodgadnioną miną na
łóżku, z lekko rozsuniętymi nogami. Kompletnie nie przejmował się tym, że widzę
go bez gaci i w pełnym wzwodzie.
- Zakryj się i nie machaj mi tym
przed oczami! – mruknąłem, łapiąc za poduszkę i cisnąłem nią w jego genitalia.
Sapnął, ale przytrzymał tam posłusznie poduszkę.
Przez chwilę panowała między nami
cisza. Już dawno nie czułem się w jego obecności tak niezręcznie jak teraz. Nie
miałem zielonego pojęcia, co mógłbym mu powiedzieć. Zanim cokolwiek przyszło mi
do głowy, Tom usiadł i pocałował mnie, przejeżdżając ręką po wewnętrznej
stronie mojego uda. Odtrąciłem go niemal od razu, czując jak wszystkie moje
włoski stają dęba od tego dotyku.
- Co ci tak nagle strzeliło do
łba? – spytałem, przełykając ciężko ślinę. Musiał to zrobić akurat wtedy, kiedy
nie byłem ani trochę czujny?
- Moment dobry jak każdy inny –
odparł spokojnie, wzruszając niedbale ramionami. Nie dałem jednak się zwieść.
Był zdenerwowany. I… zaskoczony? Z jakiegoś powodu nie spodziewał się, że tak
zareaguję. – Nie musimy robić nic więcej, tylko tyle co robiliśmy.
- Nie przyszło ci do głowy, że
nie chcę tego z tobą robić? Jezu, nie gap się tak na mnie!
- Myślałem, że ten etap mamy już
za sobą? To dla ciebie za szybko? – Zrobił nieokreślony ruch ręką.
- Za szybko? Tom, od początku ci
mówiłem, że nie chcę.
Spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Jak nie chcesz to czemu niby
miały służyć te wszystkie randki? Spanie razem, całowanie się, przytulanie,
wychodzenie?
- To ty tego chciałeś – wytknąłem
mu.
- A ty nie? – spytał lekko
podniesionym głosem, unosząc brwi.
Dobre pytanie. Nie, żebym
zamierzał odpowiedzieć szczerze.
- Nie. Zwyczajnie nie chciałem ci
zrobić przykrości – skłamałem. Nie zamierzałem się przyznawać, że to wszystko
mi się podobało. Pewnie i tak wiedział, ale byłem gotowy zapierać się do
upadłego, że nie ma racji.
Ten związek nie miał racji bytu.
Tom musiał to wreszcie zrozumieć.
Jego wzrok stwardniał. Zacisnął
zęby, patrząc na mnie spod zmrużonych powiek.
- A więc to tak? To był jedyny
powód, dla którego zgadzałeś się na to wszystko?
- Nie – przyznałem. – Zwyczajnie
chciałem ci pokazać, że tak nie może być. Nie jestem głupi, Tom. Widziałem, jak
się izolujesz ode mnie, żeby mi udowodnić, że nie mam racji. To wszystko było
tylko odpowiedzią na twoje zachowanie. Zaparłeś się tym razem bardziej niż
kiedykolwiek, ale ja też potrafię być uparty.
Wkurzył się. Wyraźnie to
widziałem.
- Myślisz, że nie uprawiałem
seksu od prawie roku, bo po prostu się na coś uparłem? Cały czas jesteś
przekonany, że to jakieś moje widzimisię?
Zmarszczyłem brwi. Nie byłem do
końca pewny, co nim kierowało, ale to nie miało znaczenia, prawda?
- Nic nie zmieni faktu, że
jesteśmy braćmi – odparłem.
Zaśmiał się śmiechem pozbawionym
humoru, biorąc swoje bokserki z podłogi i zakładając je.
- Dobrze wiedzieć, że brat, dla
którego dałbym się poćwiartować żywcem na kawałki, najwyraźniej ma mnie głęboko
w dupie.
- Wcale nie mam cię w… -
zacząłem, ale mi przerwał.
- Och, ależ masz! – wykrzyczał mi
w twarz rozgoryczony. – Wiesz, już nie raz się zastanawiałem, za ile byś mnie
zwyczajnie sprzedał.
- Nigdy bym cię nie…
- Czyżby? – znowu mi przerwał. –
Jakoś nie widać tego po twoich czynach. Nic a nic. Masz w ogóle pojęcie, co
czułem, kiedy umierałeś w szpitalu? Myślałem tylko o tym, że już za dużo
mieliśmy w życiu szczęścia, żebyś z tego wyszedł. Chyba z godzinę zastanawiałem
się, jak ze sobą skończyć. Nawet mi nie przeszło przez myśl, żeby żyć, jeśli ty
umrzesz. Zrobiłbym dla ciebie absolutnie wszystko. A ty? Nawet nie potrafisz
przyznać, że tego wszystkiego chciałeś. Chociaż – znowu się zaśmiał z goryczą –
właściwie to chuj cię wie. Myślisz, że zaparłbym się tak z tym związkiem,
gdybym widział, że nie jesteś zainteresowany? Że naraziłbym nasze stosunki dla
pierdolenia? Tak nisko mnie cenisz, że myślisz, że byłbym do czegoś takiego
zdolny? Powiedz mi, bo ja naprawdę nie wiem. – Rozłożył ręce. – Przestałem pić
i imprezować, nie ruchałem od prawie roku. Skaczę koło ciebie jak tylko facet
jest w stanie skakać koło kogoś, kogo kocha, a ty mi to wszystko rzucasz w
twarz. Dałem ci czas, żebyś to przemyślał i przyzwyczaił się do tego, ja też go
potrzebowałem. Robię wszystko, żebyś był szczęśliwy, a ty… - Pokręcił głową.
Otworzyłem usta, chcąc mu przerwać, kiedy ze zdumieniem zobaczyłem, że po jego
policzkach płyną łzy. Odebrało mi mowę. Szeroko rozwartymi oczami patrzyłem na
niego i nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. – Zresztą, nieważne. Rób sobie
co chcesz, ja już mam tego serdecznie dość.
Obrócił się na pięcie i wyszedł.
Jakaś część mnie chciała, żeby trzasnął drzwiami, ale on zamknął je po cichu.
Słyszałem jego kroki na korytarzu, a potem skrzypienie drzwi od jego pokoju.
Potem była tylko cisza, przerywana moim nierównym oddechem. Czułem dziwną…
pustkę. Moja warga zadrżała. Rozpłakałem się. Doprowadzenie Toma do płaczu
graniczyło z cudem, a ja… ja to zrobiłem. Tom się przeze mnie rozpłakał. Czułem
się najgorszą szują na świecie, a nawet nie byłem do końca pewny, co go tak
ruszyło.
Nawet nie potrafiłem jakoś
zdefiniować swoich emocji. Minęło sporo czasu, zanim się trochę uspokoiłem i
byłem w stanie to przemyśleć. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że zrobiłem
podstawowy błąd - nie doceniłem go. A
właściwie, jego uczuć, ale… Jezu, to wszystko było takie dziwne. Sam nie
wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Jasne, może założenie, że Tom nie do
końca był poważny z tym wszystkim, było fatalnym pomysłem. Właściwie to
zignorowanie go w taki sposób, w jaki to zrobiłem, było najgłupszą rzeczą, jaką
mogłem zrobić.
I miał rację. Zachowałem się jak
ostatnia świnia, chcąc mu w taki
sposób pokazać, że to wszystko nie ma sensu. Tym bardziej, że przegrywałem na
każdym kroku. Dlaczego wcześniej nie przyszło mi do głowy, że to zły pomysł?
Czułem, że muszę wyjść z domu, bo
inaczej dosłownie wyjdę z siebie i stanę obok. Chciałem z kimś o tym
porozmawiać, ale z kim? Kto byłby w stanie mnie wysłuchać i nie wykręć numeru
do najbliższego psychiatryka w okolicy? Fakt był taki, że do grona bliskich
znajomych mogłem zaliczyć tylko Geo, Gusa, Fabiena, Alexa i Alice. Geo i Gus
nie wchodzili w grę. Nie było opcji, żebym gadał z nimi o tym przez telefon.
Gdyby któryś z nich był na miejscu, mógłbym rozważyć podzielenie się z nimi
swoim problemem, ale w takim wypadku – nie. Fabien był zbyt dziecinny i
nieodpowiedzialny. Nie doradziły mi dobrze. Był typem osoby, która wyznawała
zasadę yolo. Nie widziałby nic złego w tym, czego chciał Tom, tak długo jak
nikt z tego powodu nie cierpiał. Została więc Alice. I Alex.
Alice byłaby dobrym wyborem. Była
kobietą, a one znały się o wiele lepiej na tej całej uczuciowej otoczce. Alice
wzięłaby wszystko pod uwagę i przemyślała to, zachowując trzeźwy umysł, ale…
Alexa znałem dłużej. I jeśli miałem komuś powierzyć ten sekret, to tylko jemu.
Na szczęście Alex był akurat w
domu – albo tylko tak mi napisał, kto go wie – i mogłem do niego podskoczyć,
żeby to obgadać. Chętnie skorzystałem z tej możliwości.
Mój przyjaciel od razu wyczuł, że
coś jest na rzeczy. Nie próbował zadawać zbędnych pytań, jedynie czekając, aż zacznę.
Usiedliśmy w kuchni przy małym stoliku naprzeciwko siebie. Na stole stały dwa
piwa – jedno dla mnie, drugie dla Alexa.
- To naprawdę pokręcone –
przyznałem smętnie. Czułem się jeszcze gorzej niż w momencie, kiedy wychodziłem
z domu. Znaczenie tego, co działo się przez ostatnie tygodnie, coraz bardziej
zaczęło do mnie docierać.
- Chodzi o Toma? – spytał Alex
spokojnie.
Sarknąłem. Miałem ochotę walić
głową w stół.
- Skąd wiesz? – spytałem niemal
napastliwie.
Alex upił łyk piwa ze swojej
butelki, ani trochę nie przejmując się moim tonem.
- Proszę cię. Zawsze chodzi o
Toma. Kiedy Tom jest porządnie wkurwiony albo smętny, zawsze chodzi o ciebie.
Zupełnie jak: „jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o bliźniaka” w waszym
przypadku.
- Po prostu pójdę się teraz
zastrzelić i zakończę swoją marną egzystencję.
- Nie dramatyzuj. Ja już się
zamykam, a ty mów.
Odetchnąłem głęboko. Nie byłem do
końca przekonany, czy powinienem, ale wiedziałem, że muszę to z siebie
wyrzucić.
- Obiecujesz, że nikomu nie
powiesz? Nawet jeśli ci powiem, że razem kogoś zabiliśmy i zakopaliśmy w
ogrodzie?
Alex pokręcił głową, lekko
rozbawiony.
- Obiecuję.
- Okej… No więc…
Opowiedziałem mu całą historię
dość szczegółowo. O tym, co sobie przypomniałem, jak Tom robił podchody, a ja
jakoś mu na to pozwoliłem i nie wybiłem mu tego z głowy już na samym początku.
O jego piciu, dziwnym zachowaniu, zerwaniu z Rią i tym, co generalnie działo
się z nami już po moim wypadku. O tym, że Tom nagle zechciał być ze mną, w
sensie w związku i że nie byłem z tego zadowolony. O moim pomyśle, żeby
pozwalać mu na to wszystko i go jakoś zniechęcić i tym, że to kompletnie nie
wypaliło. O naszych „randkach” i tym, co stało się niedawno. Pominąłem fakt, że
doprowadziłem Toma do płaczu. Nie przeszłoby mi to przez usta.
Starałem się nie patrzyć na Alexa
przez ten cały czas, kiedy mówiłem. Siedział cicho, a z jego twarzy nie dało
się nic wyczytać. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej przekonany, że nie
powinienem mu tego mówić, ale i tak kontynuowałem.
Gdy skończyłem, zapadła cisza.
Siedziałem gapiąc się w stół i mając nadzieję, że Alex był tak dobrym
przyjacielem za jakiego go zawsze uważałem.
- Jesteś świadomy tego, że
totalnie do ciebie podbijałem na początku naszej znajomości? – spytał ni z
gruchy, ni z pietruchy. – Powiedz, że chociaż to zauważyłeś!
- Eee… - podrapałem się po
głowie, nie wiedząc, à propos czego
on tak z tym wyskoczył. – No nie byłeś zbyt subtelny, wiesz?
- Alice też ostrzyła sobie na
ciebie zęby, wiesz? Nawet się o to zakładaliśmy.
- Och. Tego nie wiedziałem.
Podejrzewałem, ze przegrała jakiś zakład czy coś, jak się w pewnym momencie
zaczęła dziwnie zachowywać.
Alex zaśmiał się i pokręcił
głową.
- Jak myślisz, dlaczego nigdy nie
byłeś mną zainteresowany? W końcu dobrze się dogadujemy, mamy wspólne
zainteresowania, poglądy. Pasowalibyśmy do siebie.
- Ugh… Nie wiem, po prostu… To
nie było to.
- Nie ma argumentu, że nie jesteś
gejem? – Uniósł brwi. - Wiesz, na samym początku jak cię spotkałem i w ogóle,
myślałem że ty i Tom jesteście razem. Gdy się dowiedziałem, że jesteście braćmi
bliźniakami, byłem zaskoczony.
- Razem? Czemu? – spytałem
żałośnie. – Jesteśmy bliźniakami, to jasne, ze jesteśmy ze sobą blisko.
- Możliwe. – Wzruszył ramionami.
– Nie jestem lekarzem, ciężko mi powiedzieć. Ile lat jesteś singlem?
- Więcej niż chciałbym przyznać –
powiedziałem żałośnie.
- I jak myślisz, dlaczego tyle
lat jesteś singlem?
- Bo nie znalazłem tej
odpowiedniej osoby? Nie chcę z kimś być tylko po to, żebym nie był sam, to nie
dla mnie.
- Bill… A nie przyszło ci nigdy
do głowy, że może po prostu ten ktoś już się pojawił i nie chcesz nikogo
innego?
Zmarszczyłem brwi.
- Co masz na myśli?
- Że to nie przypadek, że to
wszystko teraz się dzieje. Jedyne, co mnie zaskoczyło, to że Tom zorientował
się pierwszy.
- O czym ty mówisz? – spytałem
zdezorientowany.
- O tym, że dla ciebie liczył i
liczy się tylko Tom, Bill. Serio, to nie jest takie trudne w zrozumieniu.
- Ja naprawdę nie…
- Słuchaj – przerwał mi. – Powiem
ci, jak to wygląda z mojej perspektywy, okej? Możesz się z tym nie zgodzić, ale
ja swoje wiem. Od małego adorowałeś Toma. Wiem, że byś się do tego normalnie
nie przyznał, ale tak było. Ty byłeś gadatliwy, ale to on jakoś jednał sobie
ludzi i poszerzał wasze grono znajomych. Przez rozwód rodziców musieliście
szybko zacząć się o siebie troszczyć. Pewnie się baliście, że skoro ojciec
odszedł to matka też może. Założę się, że sobie obiecaliście, że choćby się
paliło i waliło, nie pozwolicie, żeby coś was rozdzieliło. – Mogłem się tylko
na niego gapić z rozdziawioną gębą. Miał rację. – Podrośliście, zrobiliście się
sławni, ale to tylko was do siebie zbliżyło. Założę się, że wręcz umierałeś,
żeby sobie kogoś znaleźć, zwłaszcza jak Tom znalazł sobie Rię, ale wszyscy
ludzie byli jacyś… wybrakowani. Prawda, Bill? Ta laska nie miała takiego
poczucia humoru jak Tom. O, a tamta była rannym ptaszkiem, Tom lubił pospać
długo. Ta, cóż, ładna, ale nie grała na gitarze i nie śpiewała. Jakoś nikt nie
był dokładnie taki, jak Tom.
- Co…
- Próbuję ci powiedzieć, Bill, że
ty już dawno widziałeś tylko Toma i nikogo innego. No, a przynajmniej twoja
podświadomość. Tom jest dla ciebie ideałem. Zawsze był i zawsze będzie,
nieważne ile razy będziecie się targać za włosy po podłodze. Swoją droga, ten
numer był zajebisty! Ale wracając do tematu… Obserwowałem cię od samego
początku. Ciebie i jego. Szczerze mówiąc, na początku byłem przekonany, że
bzykacie się gdzieś na boku, a Ria to tylko przykrywka.
- Co?! Alex, przecież… -
zaprotestowałem, ale znowu mnie uciszył.
- Byliście zazdrośni o siebie
nawzajem, nawet jeśli staraliście się tego sobie nie okazywać. Nie byłeś
singlem dlatego, że nie mogłeś sobie nikogo znaleźć, po prostu szukałeś kogoś
dokładnie takiego samego jak Tom. Ponoć potwierdzono naukowo, że córki wybierają
sobie partnerów podobnych do swoich ojców. Synowie do matek. Ty nie miałeś
zbytnio ojca, którego byś dobrze kojarzył, ale miałeś Toma. I kto będzie lepszy
niż oryginał?
- Alex, to jakaś bzdura.
- Wcale nie, a wiesz czemu? Język
ciała nie kłamie. Randki z Tomem lepiej byś sobie nie mógł wyobrazić, co? To
było wszystko, czego oczekiwałeś.
- To mój brat.
- I dobrze, przynajmniej masz
świadomość, że nie jest jakimś psychopatą chcącym cię zamordować we śnie alb
wepchnąć ci nóż w tyłek podczas seksu.
- Myślałem, że będziesz przeciwko
kazirodztwu!
- Tak długo, jak nikogo to nie
boli, nie ma co się spinać. - Jęknąłem cicho. - Ale serio, jestem zaskoczony,
że to Tom się ogarnął wcześniej. Gdyby to jeszcze było po wypadku, okej, ale
przed? Szacun, nie powiem.
- Na to też masz jakąś teorię? –
spytałem niemrawo.
- Taak – uśmiechnął się szeroko.
– Ria to irytująca pizda, a Tom zdał sobie sprawę, że nie wytrzyma z nią
kolejnych sześciu lat. Zaczął dostrzegać to, czego ty tak desperacko szukałeś.
Zdał sobie sprawę, że skoro po sześciu latach w związku nagle nie czuje tego co
kiedyś i nie wyobraża sobie być z nią blisko przez kolejnych sześć, dlaczego
wytrzymał z tobą ponad dwadzieścia i obaj nadal żyjecie?
- Mówił, że przeczytał w necie
coś o nas. I zobaczył kilka fotek.
- To pewnie pomogło w podjęciu
decyzji. Pewnie starał się ciebie wybadać, ale zanim miał okazję to z tobą
przedyskutować, miałeś wypadek.
- Co ja mam zrobić?
- Nie wiem. Ja bym brał Toma, ale
to twoja decyzja. Nikt jej za ciebie nie podejmie.
- Nie pomagasz. Mam większy
mętlik w głowie niż jak tutaj przyszedłem.
- Do usług.
Sarknąłem niezadowolony,
uderzając lekko czołem o blat stołu.
- Nie jestem pewny, czy chcę
uprawiać z nim seks – wymamrotałem. Podniosłem się i spojrzałem na przyjaciela.
– To znaczy, nie chodzi tylko o Toma, tylko ogółem. Jasne, przytulanie,
całowanie i tak dalej jest okej, ale… Co jak mi się nie spodoba? Nie chcę
jeszcze bardziej tego wszystkiego zjebać niż już jest zjebane.
- Nie dowiesz się, dopóki nie
spróbujesz, co nie?
- Alex, jak Boga kocham…
- Nie jesteś wierzący.
- Przypomnij mi, dlaczego nie
zamordowałem jeszcze ciebie i Toma? - Alex uśmiechnął się. Dobrze się przy tym
bawił, kutas jeden. – W każdym razie, jak już spróbuję i mi się nie spodoba to
będzie po ptokach.
- Może, ale niekoniecznie.
Gejowski seks jest na tyle… różnorodny, powiedzmy, że każdy może znaleźć coś
dla siebie. Jeśli nie podoba ci się czyjś penis w twoim tyłku, zawsze możesz
wsadzić mu swojego. Och, nie rumień się tak, przecież nie mówię ci nic, czego
byś nie wiedział! Wiele osób czerpie przyjemność z tego, że ich partnerom jest
dobrze. Nie wiem. Serio, Bill, dopóki nie przekonasz się na własnej skórze to
się nie dowiesz. Dlaczego nie zadasz tego pytania Tomowi? To w końcu o niego
tutaj chodzi.
- Jak zacznę z nim o tym gadać,
padnie moja ostatnia linia obrony i będzie po mnie na amen.
- No i może to właśnie powinno
się stać. Mówiłem ci już, język ciała nie kłamie.
Pokręciłem głową. Gdy wreszcie
się pożegnałem z Alexem i zabrałem się w drogę powrotną do domu, byłem o wiele
bardziej skołowany niż zanim do niego pojechałem.
W salonie natknąłem się na Toma.
Siedział na kanapie po turecku i wpierdalał lody. Gdy na mnie spojrzał,
powiedziałem do niego dziwnie stłamszonym głosem:
- Jakby co to idę się utopić w
basenie.
Wydał z siebie jakiś dziwny odgłos.
Widziałem, że aż się trzęsie, próbując powstrzymać słowa cisnące mu się na
usta.
- No, dalej, dojeb mi bardziej –
mruknąłem, otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz. Nie kłamałem z tym, że
zamierzam iść na basen. – Nie musisz się krępować ani trochę.
Zdjąłem tylko buty i skarpetki i
wskoczyłem do basenu jak stałem. Musiałem się ochłodzić, a woda o tej porze z
pewnością była do tego idealna. Gdy się wynurzyłem, zdałem sobie sprawę, że Tom
patrzy na mnie szeroko rozwartymi oczami, zupełnie jakby nie wiedział, czy już
miał wskakiwać mnie ratować, czy może jeszcze nie.
- No, dalej, chyba nie chcesz,
żebym umarł? – spytałem, znowu się zanurzając pod wodę. Po chwili Tom wskoczył
do wody w swoich szortach. Nie było sensu myśleć teraz o tym wszystkim, co
powiedział mi Alex. Musiałem się z tym najpierw przespać, potem to przemyśleć,
a potem wdrożyć w życie jakiś plan działania, który pewnie zrodzi się w mojej
głowie w fazie przemyśleń.
Gdy się wynurzyliśmy na powierzchnię,
podpłynąłem do niego i objąłem go mocno. Odetchnął cicho, chyba zadowolony z
tego, że próbuję jakoś ogarnąć nasze stosunki. Że naprawdę mnie to wszystko
obchodzi.
- Cokolwiek się stanie, nie
zamierzam stracić brata, Tom – powiedziałem cicho. Odsunąłem się lekko i
spojrzałem mu w oczy. – Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości ile bym dla ciebie
zrobił, to każ mi się utopić. – Byłem na granicy łez. - Tu i teraz, a ja ci
udowodnię, że to zrobię.
- Możemy się tu utopić razem –
podsunął cicho, wyraźnie oferując mi pojednanie.
Uśmiechnąłem się lekko, znowu go
przytulając. Tyle mi wystarczyło. Tom był na mnie zły, ale nie na tyle, żeby
myśleć o tym, że nasze ścieżki życiowe powinny się w pewien sposób rozejść. To
dawało mi nadzieję, że cokolwiek się jeszcze między nami stanie, jak bardzo byśmy
się nie pokłócili, on zostanie u mego boku.
Więcej nie potrzebowałem. Pytanie
tylko, ile potrzebował Tom.
***
Hej :) Zgodnie z obietnicą, wrzucam Wam rozdział BL. Jest on całkiem długi, ale cóż, druga część tego rozdziału napisała się praktycznie sama, nie wiem, skąd to się wzięło;) Mam jednak nadzieję, że się podobało. Chaos w tym rozdziale był zamierzony.
Dodałam na bloga coś, co ostatnimi czasy widuję coraz częściej. Jest to opcja przekazania darowizny dla autora. Jeśli ktoś ma chęć (i oczywiście środki) żeby wspomóc mnie i docenić moją pracę w taki sposób, to może skorzystać z tej opcji. Z góry dziękuję wszystkim osobom, które to uczynią.
Życzę przyjemnej niedzieli i czekam na Wasze opinie:)
Pozdrawiam!
No to teraz Bill musi sobie "tylko" poukładać wszystko w głowie... szczerze to mu nie zazdroszczę :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze wymyśli coś na tyle sensownego, że już za jakiś czas będę cieszyć się z jakiejś łóżkowej sceny :P
No... w każdym bądź razie życzę dużo weny i czekam na next ;>
Nie ma to jak rady przyjaciół:-)
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i śledzę każdy wpis już od trzeciego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest takie naturalne, że wow. Zastanawiam się, ile jeszcze rozdziałów do końca...? Mam nadzieję, że dużo :D
To już tylko kwestia czasu, kiedy Bill się złamie. Ta rozmowa z Alexem tylko uświadomiła mu, nad czym pewnie bezie teraz myślał, że tak samo pragnie Toma, jak Tom jego. Nie wiem tylko co go blokuje, bo na pewno nie moralność, sam przed sobą się tym zasłania, ale tylko po to by mieć jakąś wymówkę. Bill się czegoś obawia, może właśnie tego, że jeśli to dla niego okaże się nie tym co chce, będzie miał problem wybrnąć z tego układu, nie raniąc przy tym Toma. Alex dobrze mu powiedział, przede wszystkim powinien o tym porozmawiać z Tomem i powiedzieć mu czego się obawia.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny odcinek.
Buziaczki:*