niedziela, 28 lutego 2016

15.Body language



Te całe „randki” przydarzyły nam się jeszcze dokładnie trzy razy w ciągu kolejnego miesiąca. Żaden z nas nie pracował, obaj nie mieliśmy żadnych większych zobowiązań, jedynie powoli nagrywaliśmy kawałki do nowej płyty, więc mogliśmy wyjść kiedy nam się żywnie podobało.
Pierwsza randka po tej pierwszej randce, czyli właściwie druga, była zupełnie inna. Poszliśmy do kina na komedię, przy której obok pękaliśmy ze śmiechu, szturchając się, rzucając popcornem w innych ludzi (aż nas wyrzucono), a potem spacerując po mieście i jedząc lody. Trzecia randka była wizytą w zoo. Tom i ja byliśmy absolutnie straszni, jeśli chodzi o zwierzęta. Od małego je uwielbialiśmy i świetnie razem się bawiliśmy, podziwiając zwierzęta, które tam zobaczyliśmy. Spędziliśmy w zoo cały dzień i wyszliśmy z bólem serca i obietnicą, że jeszcze tam wrócimy. Czwartą randką był piknik w parku, kiedy trochę się ochłodziło i mogliśmy wytrzymać na dworze bez klimatyzacji. Tom załatwił przepyszne jedzenie, kubeł lodów i siebie.

Bawiłem się z nim… wspaniale. Jak zawsze zresztą z Tomem. Podejrzewałem, że z nim nie dało się bawić źle. Absolutnie wymiatał. Nie popełnił ani jednego błędu, był taktowny, czuły, miły, rozśmieszał mnie i… I…
Nie mogłem się do niczego przyczepić. Gdyby nie był moim bratem, ruchalibyśmy się jak króliki już po tej pierwszej randce.
Gdzieś między kolacją a zoo zorientowałem się, że nasze pokrewieństwo stało się moją ostatnią linią obrony. Nie mogłem mu wpierać, że nie interesują mnie mężczyźni, kiedy moje ciało wyraźne odpowiadało na jego delikatne pieszczoty i pocałunki. Nawet się nie wzdrygałem, kiedy mnie przytulał czy łapał za tyłek. W jakiś pokręcony sposób te wszystkie małe geściki z dnia na dzień stały się po prostu normalne. Nie było w tym nic dziwnego. Nasi znajomi nawet nie zauważyli różnicy, co było trochę niepokojące.
Tak więc… pozostał mi tylko jeden argument. Ten najsilniejszy i który Toma nie powstrzymywał w żaden sposób.
Zachowanie mojego bliźniaka doprowadzało mnie do szału. Każdej nocy czekałem aż wreszcie zacznie mnie macać konkretniej czy z czymś wypali, żebym mógł na niego nawrzeszczeć i kazać mu się odpierdolić, ale nigdy nie przekroczył granicy. Nigdy. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy on przez te wszystkie lata nie udawał, że wie, co to podniecenie seksualne, a tak naprawdę jest aseksualny. Tyle rzeczy ostatnio się o nim dowiedziałem, że już chyba nic by mnie nie zdziwiło. Zagadka się jednak rozwiązała, gdy go porządnie przypilnowałem. Okazało się, że Tom urządza sobie pod prysznicem długie i intensywne sesje trzepania. O matko, jak on sobie trzepał! Wydawało mi się nawet, że słyszałem swoje imię, ale nie byłem do końca pewny. Czyli jednak… nie aseksualny. Nie powiem, ale poczułem ulgę. Na samą myśl, że mógłby przez tyle lat trzymać w sekrecie cos takiego, było mi słabo.
 W pewnym momencie już totalnie straciłem nadzie… Ehm, to znaczy, zacząłem podejrzewać, że nigdy do niczego więcej nie dojdzie, a cały ten cyrk był sposobem Toma na urozmaicenie swojego czasu. Tak, jasne, nie miało to żadnego seksu, ale jakoś musiałem to zinterpretować, żeby zupełnie nie oszaleć.
I wtedy właśnie… No. Nadszedł ten dzień, gdy Tom wreszcie zaczął mi się dobierać do majtek.
Położyłem się po południu spać, bo byłem zmęczony po zarwaniu nocy w klubie i trochę bolała mnie głowa. Tom siedział w studio, pracując nad kolejnym kawałkiem, a potem poszedł na basen, żeby trochę wymoczyć dupę. Ja spałem sobie błogo, dziękując wszystkim świętością za to, że mogłem się tak byczyć i nie musiałem nigdzie pracować.
Przysnęło mi się i to raczej tak konkretnie, a kiedy się obudziłem, poczułem, że nie jestem sam.
- Tom? – wymruczałem ledwo przytomnie, czując jak składa delikatne pocałunki na mojej wilgotnej od potu szyi. Mruknął coś tylko w odpowiedzi, jakby chciał jedynie potwierdzić, że to on. Jego dłoń wędrowała po moim nagim boku – miałem na sobie tylko krótkie spodenki.
Otarł się kroczem o mój tyłek i aż sapnąłem, czując rosnące podniecenie. To był ten rodzaj ocierania, kiedy od razu czuło się pożądanie bijące od tej drugiej osoby. Kiedy czuło się zdenerwowanym i miało się wrażenie, że jest się osaczonym. Kiedy – jeśli nie chciało się tej osoby – czuło się kompletnie zagrożonym.
Dłoń Toma przesunęła się na moją klatkę. Zaczął pocierać mój prawy sutek, ssac upatrzony punkt na mojej szyi i przyciskając swojego twardego penisa do moich pośladków. Moje sutki stwardniały. Mój penis też nie był już miękki, z każdą chwilą coraz bardziej wypychał mi spodenki.
- Tom… - powiedziałem po raz drugi, nie mając pojęcia, czy zabrzmiało to ostrzegawczo, czy zachęcająco. Chyba to drugie, bo Tom na dobre wcisnął mi swój członek w pośladki, a jego dłoń znalazła się w moich spodenkach, obejmując dłonią mojego penisa. Jego dłoń drżała lekko, była ciepła i delikatna. Jakieś 90% mnie zaczęło się zastanawiać, jak by to było, gdyby te same palce mnie rozciągnęły. Jak bym się czuł, kiedy by we mnie wszedł.
Pozostałe 10% biło na alarm.
- Tom…
Sięgnąłem do tyłu, chcąc złapać jego biodra i przytrzymać je w miejscu, żeby nie mógł się o mnie ocierać. Gdy to zrobiłem, zdałem sobie sprawę, że Tom jest nagi. Ja nie miałem na sobie wiele więcej. To mnie otrzeźwiło.
- Nie – powiedziałem, odsuwając się i siadając pospiesznie. Spojrzałem na niego, marszcząc brwi.
Leżał z nieodgadnioną miną na łóżku, z lekko rozsuniętymi nogami. Kompletnie nie przejmował się tym, że widzę go bez gaci i w pełnym wzwodzie.
- Zakryj się i nie machaj mi tym przed oczami! – mruknąłem, łapiąc za poduszkę i cisnąłem nią w jego genitalia. Sapnął, ale przytrzymał tam posłusznie poduszkę.
Przez chwilę panowała między nami cisza. Już dawno nie czułem się w jego obecności tak niezręcznie jak teraz. Nie miałem zielonego pojęcia, co mógłbym mu powiedzieć. Zanim cokolwiek przyszło mi do głowy, Tom usiadł i pocałował mnie, przejeżdżając ręką po wewnętrznej stronie mojego uda. Odtrąciłem go niemal od razu, czując jak wszystkie moje włoski stają dęba od tego dotyku.
- Co ci tak nagle strzeliło do łba? – spytałem, przełykając ciężko ślinę. Musiał to zrobić akurat wtedy, kiedy nie byłem ani trochę czujny?
- Moment dobry jak każdy inny – odparł spokojnie, wzruszając niedbale ramionami. Nie dałem jednak się zwieść. Był zdenerwowany. I… zaskoczony? Z jakiegoś powodu nie spodziewał się, że tak zareaguję. – Nie musimy robić nic więcej, tylko tyle co robiliśmy.
- Nie przyszło ci do głowy, że nie chcę tego z tobą robić? Jezu, nie gap się tak na mnie!
- Myślałem, że ten etap mamy już za sobą? To dla ciebie za szybko? – Zrobił nieokreślony ruch ręką.
- Za szybko? Tom, od początku ci mówiłem, że nie chcę.
Spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Jak nie chcesz to czemu niby miały służyć te wszystkie randki? Spanie razem, całowanie się, przytulanie, wychodzenie?
- To ty tego chciałeś – wytknąłem mu.
- A ty nie? – spytał lekko podniesionym głosem, unosząc brwi.
Dobre pytanie. Nie, żebym zamierzał odpowiedzieć szczerze.
- Nie. Zwyczajnie nie chciałem ci zrobić przykrości – skłamałem. Nie zamierzałem się przyznawać, że to wszystko mi się podobało. Pewnie i tak wiedział, ale byłem gotowy zapierać się do upadłego, że nie ma racji.
Ten związek nie miał racji bytu. Tom musiał to wreszcie zrozumieć.
Jego wzrok stwardniał. Zacisnął zęby, patrząc na mnie spod zmrużonych powiek.
- A więc to tak? To był jedyny powód, dla którego zgadzałeś się na to wszystko?
- Nie – przyznałem. – Zwyczajnie chciałem ci pokazać, że tak nie może być. Nie jestem głupi, Tom. Widziałem, jak się izolujesz ode mnie, żeby mi udowodnić, że nie mam racji. To wszystko było tylko odpowiedzią na twoje zachowanie. Zaparłeś się tym razem bardziej niż kiedykolwiek, ale ja też potrafię być uparty.
Wkurzył się. Wyraźnie to widziałem.
- Myślisz, że nie uprawiałem seksu od prawie roku, bo po prostu się na coś uparłem? Cały czas jesteś przekonany, że to jakieś moje widzimisię?
Zmarszczyłem brwi. Nie byłem do końca pewny, co nim kierowało, ale to nie miało znaczenia, prawda?
- Nic nie zmieni faktu, że jesteśmy braćmi – odparłem.
Zaśmiał się śmiechem pozbawionym humoru, biorąc swoje bokserki z podłogi i zakładając je.
- Dobrze wiedzieć, że brat, dla którego dałbym się poćwiartować żywcem na kawałki, najwyraźniej ma mnie głęboko w dupie.
- Wcale nie mam cię w… - zacząłem, ale mi przerwał.
- Och, ależ masz! – wykrzyczał mi w twarz rozgoryczony. – Wiesz, już nie raz się zastanawiałem, za ile byś mnie zwyczajnie sprzedał.
- Nigdy bym cię nie…
- Czyżby? – znowu mi przerwał. – Jakoś nie widać tego po twoich czynach. Nic a nic. Masz w ogóle pojęcie, co czułem, kiedy umierałeś w szpitalu? Myślałem tylko o tym, że już za dużo mieliśmy w życiu szczęścia, żebyś z tego wyszedł. Chyba z godzinę zastanawiałem się, jak ze sobą skończyć. Nawet mi nie przeszło przez myśl, żeby żyć, jeśli ty umrzesz. Zrobiłbym dla ciebie absolutnie wszystko. A ty? Nawet nie potrafisz przyznać, że tego wszystkiego chciałeś. Chociaż – znowu się zaśmiał z goryczą – właściwie to chuj cię wie. Myślisz, że zaparłbym się tak z tym związkiem, gdybym widział, że nie jesteś zainteresowany? Że naraziłbym nasze stosunki dla pierdolenia? Tak nisko mnie cenisz, że myślisz, że byłbym do czegoś takiego zdolny? Powiedz mi, bo ja naprawdę nie wiem. – Rozłożył ręce. – Przestałem pić i imprezować, nie ruchałem od prawie roku. Skaczę koło ciebie jak tylko facet jest w stanie skakać koło kogoś, kogo kocha, a ty mi to wszystko rzucasz w twarz. Dałem ci czas, żebyś to przemyślał i przyzwyczaił się do tego, ja też go potrzebowałem. Robię wszystko, żebyś był szczęśliwy, a ty… - Pokręcił głową. Otworzyłem usta, chcąc mu przerwać, kiedy ze zdumieniem zobaczyłem, że po jego policzkach płyną łzy. Odebrało mi mowę. Szeroko rozwartymi oczami patrzyłem na niego i nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. – Zresztą, nieważne. Rób sobie co chcesz, ja już mam tego serdecznie dość.
Obrócił się na pięcie i wyszedł. Jakaś część mnie chciała, żeby trzasnął drzwiami, ale on zamknął je po cichu. Słyszałem jego kroki na korytarzu, a potem skrzypienie drzwi od jego pokoju. Potem była tylko cisza, przerywana moim nierównym oddechem. Czułem dziwną… pustkę. Moja warga zadrżała. Rozpłakałem się. Doprowadzenie Toma do płaczu graniczyło z cudem, a ja… ja to zrobiłem. Tom się przeze mnie rozpłakał. Czułem się najgorszą szują na świecie, a nawet nie byłem do końca pewny, co go tak ruszyło.
Nawet nie potrafiłem jakoś zdefiniować swoich emocji. Minęło sporo czasu, zanim się trochę uspokoiłem i byłem w stanie to przemyśleć. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że zrobiłem podstawowy błąd  - nie doceniłem go. A właściwie, jego uczuć, ale… Jezu, to wszystko było takie dziwne. Sam nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Jasne, może założenie, że Tom nie do końca był poważny z tym wszystkim, było fatalnym pomysłem. Właściwie to zignorowanie go w taki sposób, w jaki to zrobiłem, było najgłupszą rzeczą, jaką mogłem zrobić.
I miał rację. Zachowałem się jak ostatnia świnia, chcąc mu w taki sposób pokazać, że to wszystko nie ma sensu. Tym bardziej, że przegrywałem na każdym kroku. Dlaczego wcześniej nie przyszło mi do głowy, że to zły pomysł?
Czułem, że muszę wyjść z domu, bo inaczej dosłownie wyjdę z siebie i stanę obok. Chciałem z kimś o tym porozmawiać, ale z kim? Kto byłby w stanie mnie wysłuchać i nie wykręć numeru do najbliższego psychiatryka w okolicy? Fakt był taki, że do grona bliskich znajomych mogłem zaliczyć tylko Geo, Gusa, Fabiena, Alexa i Alice. Geo i Gus nie wchodzili w grę. Nie było opcji, żebym gadał z nimi o tym przez telefon. Gdyby któryś z nich był na miejscu, mógłbym rozważyć podzielenie się z nimi swoim problemem, ale w takim wypadku – nie. Fabien był zbyt dziecinny i nieodpowiedzialny. Nie doradziły mi dobrze. Był typem osoby, która wyznawała zasadę yolo. Nie widziałby nic złego w tym, czego chciał Tom, tak długo jak nikt z tego powodu nie cierpiał. Została więc Alice. I Alex.
Alice byłaby dobrym wyborem. Była kobietą, a one znały się o wiele lepiej na tej całej uczuciowej otoczce. Alice wzięłaby wszystko pod uwagę i przemyślała to, zachowując trzeźwy umysł, ale… Alexa znałem dłużej. I jeśli miałem komuś powierzyć ten sekret, to tylko jemu.
Na szczęście Alex był akurat w domu – albo tylko tak mi napisał, kto go wie – i mogłem do niego podskoczyć, żeby to obgadać. Chętnie skorzystałem z tej możliwości.
Mój przyjaciel od razu wyczuł, że coś jest na rzeczy. Nie próbował zadawać zbędnych pytań, jedynie czekając, aż zacznę. Usiedliśmy w kuchni przy małym stoliku naprzeciwko siebie. Na stole stały dwa piwa – jedno dla mnie, drugie dla Alexa.
- To naprawdę pokręcone – przyznałem smętnie. Czułem się jeszcze gorzej niż w momencie, kiedy wychodziłem z domu. Znaczenie tego, co działo się przez ostatnie tygodnie, coraz bardziej zaczęło do mnie docierać.
- Chodzi o Toma? – spytał Alex spokojnie.
Sarknąłem. Miałem ochotę walić głową w stół.
- Skąd wiesz? – spytałem niemal napastliwie.
Alex upił łyk piwa ze swojej butelki, ani trochę nie przejmując się moim tonem.
- Proszę cię. Zawsze chodzi o Toma. Kiedy Tom jest porządnie wkurwiony albo smętny, zawsze chodzi o ciebie. Zupełnie jak: „jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o bliźniaka” w waszym przypadku.
- Po prostu pójdę się teraz zastrzelić i zakończę swoją marną egzystencję.
- Nie dramatyzuj. Ja już się zamykam, a ty mów.
Odetchnąłem głęboko. Nie byłem do końca przekonany, czy powinienem, ale wiedziałem, że muszę to z siebie wyrzucić.
- Obiecujesz, że nikomu nie powiesz? Nawet jeśli ci powiem, że razem kogoś zabiliśmy i zakopaliśmy w ogrodzie?
Alex pokręcił głową, lekko rozbawiony.
- Obiecuję.
- Okej… No więc…
Opowiedziałem mu całą historię dość szczegółowo. O tym, co sobie przypomniałem, jak Tom robił podchody, a ja jakoś mu na to pozwoliłem i nie wybiłem mu tego z głowy już na samym początku. O jego piciu, dziwnym zachowaniu, zerwaniu z Rią i tym, co generalnie działo się z nami już po moim wypadku. O tym, że Tom nagle zechciał być ze mną, w sensie w związku i że nie byłem z tego zadowolony. O moim pomyśle, żeby pozwalać mu na to wszystko i go jakoś zniechęcić i tym, że to kompletnie nie wypaliło. O naszych „randkach” i tym, co stało się niedawno. Pominąłem fakt, że doprowadziłem Toma do płaczu. Nie przeszłoby mi to przez usta.
Starałem się nie patrzyć na Alexa przez ten cały czas, kiedy mówiłem. Siedział cicho, a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej przekonany, że nie powinienem mu tego mówić, ale i tak kontynuowałem.
Gdy skończyłem, zapadła cisza. Siedziałem gapiąc się w stół i mając nadzieję, że Alex był tak dobrym przyjacielem za jakiego go zawsze uważałem.
- Jesteś świadomy tego, że totalnie do ciebie podbijałem na początku naszej znajomości? – spytał ni z gruchy, ni z pietruchy. – Powiedz, że chociaż to zauważyłeś!
- Eee… - podrapałem się po głowie, nie wiedząc, à propos czego on tak z tym wyskoczył. – No nie byłeś zbyt subtelny, wiesz?
- Alice też ostrzyła sobie na ciebie zęby, wiesz? Nawet się o to zakładaliśmy.
- Och. Tego nie wiedziałem. Podejrzewałem, ze przegrała jakiś zakład czy coś, jak się w pewnym momencie zaczęła dziwnie zachowywać.
Alex zaśmiał się i pokręcił głową.
- Jak myślisz, dlaczego nigdy nie byłeś mną zainteresowany? W końcu dobrze się dogadujemy, mamy wspólne zainteresowania, poglądy. Pasowalibyśmy do siebie.
- Ugh… Nie wiem, po prostu… To nie było to.
- Nie ma argumentu, że nie jesteś gejem? – Uniósł brwi. - Wiesz, na samym początku jak cię spotkałem i w ogóle, myślałem że ty i Tom jesteście razem. Gdy się dowiedziałem, że jesteście braćmi bliźniakami, byłem zaskoczony.
- Razem? Czemu? – spytałem żałośnie. – Jesteśmy bliźniakami, to jasne, ze jesteśmy ze sobą blisko.
- Możliwe. – Wzruszył ramionami. – Nie jestem lekarzem, ciężko mi powiedzieć. Ile lat jesteś singlem?
- Więcej niż chciałbym przyznać – powiedziałem żałośnie.
- I jak myślisz, dlaczego tyle lat jesteś singlem?
- Bo nie znalazłem tej odpowiedniej osoby? Nie chcę z kimś być tylko po to, żebym nie był sam, to nie dla mnie.
- Bill… A nie przyszło ci nigdy do głowy, że może po prostu ten ktoś już się pojawił i nie chcesz nikogo innego?
Zmarszczyłem brwi.
- Co masz na myśli?
- Że to nie przypadek, że to wszystko teraz się dzieje. Jedyne, co mnie zaskoczyło, to że Tom zorientował się pierwszy.
- O czym ty mówisz? – spytałem zdezorientowany.
- O tym, że dla ciebie liczył i liczy się tylko Tom, Bill. Serio, to nie jest takie trudne w zrozumieniu.
- Ja naprawdę nie…
- Słuchaj – przerwał mi. – Powiem ci, jak to wygląda z mojej perspektywy, okej? Możesz się z tym nie zgodzić, ale ja swoje wiem. Od małego adorowałeś Toma. Wiem, że byś się do tego normalnie nie przyznał, ale tak było. Ty byłeś gadatliwy, ale to on jakoś jednał sobie ludzi i poszerzał wasze grono znajomych. Przez rozwód rodziców musieliście szybko zacząć się o siebie troszczyć. Pewnie się baliście, że skoro ojciec odszedł to matka też może. Założę się, że sobie obiecaliście, że choćby się paliło i waliło, nie pozwolicie, żeby coś was rozdzieliło. – Mogłem się tylko na niego gapić z rozdziawioną gębą. Miał rację. – Podrośliście, zrobiliście się sławni, ale to tylko was do siebie zbliżyło. Założę się, że wręcz umierałeś, żeby sobie kogoś znaleźć, zwłaszcza jak Tom znalazł sobie Rię, ale wszyscy ludzie byli jacyś… wybrakowani. Prawda, Bill? Ta laska nie miała takiego poczucia humoru jak Tom. O, a tamta była rannym ptaszkiem, Tom lubił pospać długo. Ta, cóż, ładna, ale nie grała na gitarze i nie śpiewała. Jakoś nikt nie był dokładnie taki, jak Tom.
- Co…
- Próbuję ci powiedzieć, Bill, że ty już dawno widziałeś tylko Toma i nikogo innego. No, a przynajmniej twoja podświadomość. Tom jest dla ciebie ideałem. Zawsze był i zawsze będzie, nieważne ile razy będziecie się targać za włosy po podłodze. Swoją droga, ten numer był zajebisty! Ale wracając do tematu… Obserwowałem cię od samego początku. Ciebie i jego. Szczerze mówiąc, na początku byłem przekonany, że bzykacie się gdzieś na boku, a Ria to tylko przykrywka.
- Co?! Alex, przecież… - zaprotestowałem, ale znowu mnie uciszył.
- Byliście zazdrośni o siebie nawzajem, nawet jeśli staraliście się tego sobie nie okazywać. Nie byłeś singlem dlatego, że nie mogłeś sobie nikogo znaleźć, po prostu szukałeś kogoś dokładnie takiego samego jak Tom. Ponoć potwierdzono naukowo, że córki wybierają sobie partnerów podobnych do swoich ojców. Synowie do matek. Ty nie miałeś zbytnio ojca, którego byś dobrze kojarzył, ale miałeś Toma. I kto będzie lepszy niż oryginał?
- Alex, to jakaś bzdura.
- Wcale nie, a wiesz czemu? Język ciała nie kłamie. Randki z Tomem lepiej byś sobie nie mógł wyobrazić, co? To było wszystko, czego oczekiwałeś.
- To mój brat.
- I dobrze, przynajmniej masz świadomość, że nie jest jakimś psychopatą chcącym cię zamordować we śnie alb wepchnąć ci nóż w tyłek podczas seksu.
- Myślałem, że będziesz przeciwko kazirodztwu!
- Tak długo, jak nikogo to nie boli, nie ma co się spinać. - Jęknąłem cicho. - Ale serio, jestem zaskoczony, że to Tom się ogarnął wcześniej. Gdyby to jeszcze było po wypadku, okej, ale przed? Szacun, nie powiem.
- Na to też masz jakąś teorię? – spytałem niemrawo.
- Taak – uśmiechnął się szeroko. – Ria to irytująca pizda, a Tom zdał sobie sprawę, że nie wytrzyma z nią kolejnych sześciu lat. Zaczął dostrzegać to, czego ty tak desperacko szukałeś. Zdał sobie sprawę, że skoro po sześciu latach w związku nagle nie czuje tego co kiedyś i nie wyobraża sobie być z nią blisko przez kolejnych sześć, dlaczego wytrzymał z tobą ponad dwadzieścia i obaj nadal żyjecie?
- Mówił, że przeczytał w necie coś o nas. I zobaczył kilka fotek.
- To pewnie pomogło w podjęciu decyzji. Pewnie starał się ciebie wybadać, ale zanim miał okazję to z tobą przedyskutować, miałeś wypadek.
- Co ja mam zrobić?
- Nie wiem. Ja bym brał Toma, ale to twoja decyzja. Nikt jej za ciebie nie podejmie.
- Nie pomagasz. Mam większy mętlik w głowie niż jak tutaj przyszedłem.
- Do usług.
Sarknąłem niezadowolony, uderzając lekko czołem o blat stołu.
- Nie jestem pewny, czy chcę uprawiać z nim seks – wymamrotałem. Podniosłem się i spojrzałem na przyjaciela. – To znaczy, nie chodzi tylko o Toma, tylko ogółem. Jasne, przytulanie, całowanie i tak dalej jest okej, ale… Co jak mi się nie spodoba? Nie chcę jeszcze bardziej tego wszystkiego zjebać niż już jest zjebane.
- Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz, co nie?
- Alex, jak Boga kocham…
- Nie jesteś wierzący.
- Przypomnij mi, dlaczego nie zamordowałem jeszcze ciebie i Toma? - Alex uśmiechnął się. Dobrze się przy tym bawił, kutas jeden. – W każdym razie, jak już spróbuję i mi się nie spodoba to będzie po ptokach.
- Może, ale niekoniecznie. Gejowski seks jest na tyle… różnorodny, powiedzmy, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Jeśli nie podoba ci się czyjś penis w twoim tyłku, zawsze możesz wsadzić mu swojego. Och, nie rumień się tak, przecież nie mówię ci nic, czego byś nie wiedział! Wiele osób czerpie przyjemność z tego, że ich partnerom jest dobrze. Nie wiem. Serio, Bill, dopóki nie przekonasz się na własnej skórze to się nie dowiesz. Dlaczego nie zadasz tego pytania Tomowi? To w końcu o niego tutaj chodzi.
- Jak zacznę z nim o tym gadać, padnie moja ostatnia linia obrony i będzie po mnie na amen.
- No i może to właśnie powinno się stać. Mówiłem ci już, język ciała nie kłamie.
Pokręciłem głową. Gdy wreszcie się pożegnałem z Alexem i zabrałem się w drogę powrotną do domu, byłem o wiele bardziej skołowany niż zanim do niego pojechałem.
W salonie natknąłem się na Toma. Siedział na kanapie po turecku i wpierdalał lody. Gdy na mnie spojrzał, powiedziałem do niego dziwnie stłamszonym głosem:
- Jakby co to idę się utopić w basenie.
Wydał z siebie jakiś dziwny odgłos. Widziałem, że aż się trzęsie, próbując powstrzymać słowa cisnące mu się na usta.
- No, dalej, dojeb mi bardziej – mruknąłem, otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz. Nie kłamałem z tym, że zamierzam iść na basen. – Nie musisz się krępować ani trochę.
Zdjąłem tylko buty i skarpetki i wskoczyłem do basenu jak stałem. Musiałem się ochłodzić, a woda o tej porze z pewnością była do tego idealna. Gdy się wynurzyłem, zdałem sobie sprawę, że Tom patrzy na mnie szeroko rozwartymi oczami, zupełnie jakby nie wiedział, czy już miał wskakiwać mnie ratować, czy może jeszcze nie.
- No, dalej, chyba nie chcesz, żebym umarł? – spytałem, znowu się zanurzając pod wodę. Po chwili Tom wskoczył do wody w swoich szortach. Nie było sensu myśleć teraz o tym wszystkim, co powiedział mi Alex. Musiałem się z tym najpierw przespać, potem to przemyśleć, a potem wdrożyć w życie jakiś plan działania, który pewnie zrodzi się w mojej głowie w fazie przemyśleń.
Gdy się wynurzyliśmy na powierzchnię, podpłynąłem do niego i objąłem go mocno. Odetchnął cicho, chyba zadowolony z tego, że próbuję jakoś ogarnąć nasze stosunki. Że naprawdę mnie to wszystko obchodzi.
- Cokolwiek się stanie, nie zamierzam stracić brata, Tom – powiedziałem cicho. Odsunąłem się lekko i spojrzałem mu w oczy. – Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości ile bym dla ciebie zrobił, to każ mi się utopić. – Byłem na granicy łez. - Tu i teraz, a ja ci udowodnię, że to zrobię.
- Możemy się tu utopić razem – podsunął cicho, wyraźnie oferując mi pojednanie.
Uśmiechnąłem się lekko, znowu go przytulając. Tyle mi wystarczyło. Tom był na mnie zły, ale nie na tyle, żeby myśleć o tym, że nasze ścieżki życiowe powinny się w pewien sposób rozejść. To dawało mi nadzieję, że cokolwiek się jeszcze między nami stanie, jak bardzo byśmy się nie pokłócili, on zostanie u mego boku.
Więcej nie potrzebowałem. Pytanie tylko, ile potrzebował Tom.

 ***
Hej :) Zgodnie z obietnicą, wrzucam Wam rozdział BL. Jest on całkiem długi, ale cóż, druga część tego rozdziału napisała się praktycznie sama, nie wiem, skąd to się wzięło;) Mam jednak nadzieję, że się podobało. Chaos w tym rozdziale był zamierzony.
Dodałam na bloga coś, co ostatnimi czasy widuję coraz częściej. Jest to opcja przekazania darowizny dla autora. Jeśli ktoś ma chęć (i oczywiście środki) żeby wspomóc mnie i docenić moją pracę w taki sposób, to może skorzystać z tej opcji. Z góry dziękuję wszystkim osobom, które to uczynią.
Życzę przyjemnej niedzieli i czekam na Wasze opinie:)
Pozdrawiam!
  

4 komentarze:

  1. No to teraz Bill musi sobie "tylko" poukładać wszystko w głowie... szczerze to mu nie zazdroszczę :P
    Mam nadzieje ze wymyśli coś na tyle sensownego, że już za jakiś czas będę cieszyć się z jakiejś łóżkowej sceny :P
    No... w każdym bądź razie życzę dużo weny i czekam na next ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak rady przyjaciół:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie i śledzę każdy wpis już od trzeciego rozdziału <3
    To wszystko jest takie naturalne, że wow. Zastanawiam się, ile jeszcze rozdziałów do końca...? Mam nadzieję, że dużo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To już tylko kwestia czasu, kiedy Bill się złamie. Ta rozmowa z Alexem tylko uświadomiła mu, nad czym pewnie bezie teraz myślał, że tak samo pragnie Toma, jak Tom jego. Nie wiem tylko co go blokuje, bo na pewno nie moralność, sam przed sobą się tym zasłania, ale tylko po to by mieć jakąś wymówkę. Bill się czegoś obawia, może właśnie tego, że jeśli to dla niego okaże się nie tym co chce, będzie miał problem wybrnąć z tego układu, nie raniąc przy tym Toma. Alex dobrze mu powiedział, przede wszystkim powinien o tym porozmawiać z Tomem i powiedzieć mu czego się obawia.
    Czekam niecierpliwie na kolejny odcinek.
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)