środa, 30 maja 2012

Rozdział 30

Lucas
Gdy wszedłem do klasy, od razu rzuciło mi się w oczy, że Tomasa znowu nie ma. Westchnąłem ciężko i zająłem swoje miejsce, ukradkiem obserwując Trampa. Rozmawiał o czymś po cichu z Mają i uśmiechał głupkowato, zapewne rozbawił go jakiś kawał. Tak na dobrą sprawę nawet się nie zorientowałem, kiedy on tak po prostu przestał robić sobie te głupie paznokcie i tak mocno się malować. Teraz zamiast całego tego gówna na mordzie miał jedynie oczy podkreślone czarną kredką. Cała reszta zniknęła, co bardzo mnie dziwiło, ale… Może to nawet lepiej?
Usłyszałem szuranie krzesłem i już po chwili obok mnie siedziała Mary. Przewróciłem oczami, chcąc ją jakoś spławić, ale nauczycielka kazała nam się zamknąć, bo chciała w spokoju sprawdzić obecność.
- Co z Tomasem? – spytała dziewczyna.
- Nie twoja sprawa – burknąłem.
- Nie masz tych informacji na wyłączność.
- Co za różnica? Nie powinno cię to interesować.
- To mój przyjaciel. – Prychnąłem, rzucając jej spojrzenie pełne politowania. – Nie gap się tak, mówię serio! – warknęła. – Chcę wiedzieć, dlaczego nie ma go w szkole. Może powinnam do niego pójść?
- Wybij to sobie z głowy.
Tomas nie czuł się zbyt dobrze. Ostatnio, kiedy się spotkaliśmy, powiedział mi, że na stypie rozmawiał ze swoją babcią. Choć ze wstydem, przyznał się, że babcia opłaciła mu wizyty u psychologa, które miał dwa razy w tygodniu. Opowiedział swojej babci również o tym, ze chce się wyprowadzić i staruszka wzięła go do siebie. Mieszkała kilka kilometrów za miastem, ale dla Tomasa to nie był problem – miał własny samochód i z powodzeniem mógł dojeżdżać do szkoły. Na razie jednak nie pokazał się ani razu. Brakowało mi go, ale nie chciałem być samolubny. Wiedziałem, że jeśli będzie mnie potrzebował, pojawi się.
Zawsze tak było.
- Jesteś chujem! – warknęła.
- Słucham? – spytała nauczycielka, patrząc na Mary ze zmarszczonymi brwiami. – Czy ja dobrze usłyszałam? Skoro taka dzisiaj panienka rozgadana, zapraszam do tablicy. Zobaczymy, czy tutaj też będzie miała pani tak dużo do powiedzenia.
Uśmiechnąłem się cwaniacko, kiedy Mary, okropnie wkurwiona, wzięła swój zeszyt i poszła odpowiadać. Akurat, na moje szczęście, biologia była dla niej kulą u nogi i nauczycielka szybko wyłapała, że Mary nie jest przygotowana. Wstawiła jej pałę i kazała usiąść.
Co za miły początek dnia.
Na przerwach trochę sobie pogadałem z kolegami, a na stołówce dosiadłem się do Trampa i jego znajomych. Theo gadał jak najęty, szczerząc się głupkowato, co Robert komentował kamienną twarzą, grając pod stołem w jakąś grę na telefonie. Andy rozmawiał z Mają.
- Dosyć tego gruchania – powiedziałem, siadając pomiędzy nimi i kładąc swoją tacę z jedzeniem na stoliku.
- Cześć, Luc – rzuciła ruda, uśmiechając się lekko. – Co tam?
- Nic tam. Stara bida.
- Uhm… A… co z Tomem?
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Pytała o to już chyba czwarty raz w tym tygodniu.
- Co wyście się tak na niego wparły? Ciągle ktoś o niego pyta.
Maja zarumieniła się, a ja w myślach pogratulowałem Trampowi zdolności wróżbiarskich.
- Lecisz na niego, prawda? – zapytałem.
- Wcale nie! – zaprzeczyła gorączkowo. – Po prostu… jest z naszej klasy i w ogóle.
Tia, jasne.
- Kiepsko z nim – mruknąłem z westchnieniem. – Przeprowadził się do babci, ale nie wiem, czemu go nie ma.
- Och, szkoda… Przedstawiłbyś mnie jak przyjdzie do szkoły?
Uśmiechnąłem się lekko.
- Jeśli się przyznasz, że na niego lecisz.
Maja fuknęła coś, oburzona.
- Ty mendo społeczna! Zero seksu przez tydzień! - warknął wściekle Theo, zamachując się jakąś książką na Roberta. Chłopak uchylił się przed ciosem, mrucząc coś pod nosem.
- Odczep się! – powiedział szatyn, poprawiając okulary. – Ile można gadać?! Już nie mogę cię słuchać!
- Jesteś wstrętny! Ciągle robisz to samo!
- Ty też.
- Nie gadam z tobą! Skoro tak bardzo ci przeszkadzam, spadam stąd!
Theo zarzucił sobie energicznie torbę na ramię, a Andy ledwo zdążył jej uniknąć. Blondyn odmaszerował obrażony, a Robert westchnął ciężko.
- Pedalstwo się nie opłaca. No gorzej niż z babą! – rzekł.
- Nie pójdziesz za nim? – zapytała Maja.
- Niee… Wziął torbę Andy’ego, więc raczej będzie chciał odzyskać te wszystkie porno gazetki, które mi pokazuje. – Wszyscy wybuchli śmiechem. – Poza tym, to Theo. On nie potrzebuje zbyt wiele do szczęścia.
Wszyscy uśmiechnęli się domyślnie, chociaż nikt nie powiedział nic na głos.
- Wasz przyjaciel przyszedł – powiedział Rob.
Odwróciłem się, rozglądając. Po chwili dostrzegłem Tomasa. On również mnie szukał, ale przy stoliku, który zawsze zajmowaliśmy, siedziała tylko Mary z jakąś koleżanką. Gdy mnie zobaczył, podszedł szybko.
- Cześć. Gdzie byłeś jak cię nie było? – odezwałem się.
Wzruszył jedynie ramionami.
- Auto mi nawaliło, zanim je zrobiłem, cały się upieprzyłem olejem. Musiałem wracać i się przebierać.
- Siadaj!
Tom zajął miejsce pomiędzy mną i Mają.
- Gdzie jest Mary? Chciałem z nią pogadać.
- Nie chcę na nią nawet patrzyć. Tak w ogóle, to jest Robert, a to Maja. Był jeszcze Theo, ale się obraził i zniknął.
- Hej. Dalej nie odzywasz się z Mary?
Westchnąłem.
- Już ci coś powiedziałem na jej temat. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Ostatnio chyba dobrze wam to wyjaśniłem, hm?
Widziałem, jak Andy spłonął rumieńcem, kiedy Tomas zerknął na niego.
- Mary zaproponowała mi związek – przyznał się cicho.
- I dlatego się pojawiłeś? A to suka, to dlatego się pytała, co się z tobą dzieje! Nie wiedziała, czemu cię nie ma.
- Nie obrażaj jej. Już o tym gadaliśmy.
- Tia. To już nawet rzeczy po imieniu nie wolno nazywać.
Widziałem smutną twarz Mai, ale obiecałem sobie że nie zostawię tak tego. Nie pozwolę, żeby jakaś harpia przyssała się do niego w takich chwilach. Tom był obecnie słabszy psychicznie, a że kochał się w Mary, łatwo mógł dać się jej zmanipulować. Był moim przyjacielem i zdecydowałem, że nie pozwolę, żeby do czegoś takiego doszło.
- Idę do niej, pogadamy później.
- Dobra, ale Tom... Ona nie ma czystych intencji. Nie daj się tej suce.
Westchnął tylko i odszedł.
- Ale kicha! – jęknęła Maja załamana.
- Kiedy ty się w nim bujnęłaś? – spytałem zaciekawiony.
- Byłam w klubie, kiedy zaśpiewał. Ciebie też widziałam.
- Hej, nie łam się – powiedział Andy, uśmiechając się do dziewczyny pokrzepiająco. – Lucas też na nią leciał, a zobacz teraz – nawet nie chce patrzyć w jej stronę. Z Tomasem będzie tak samo.
- Jedziemy na pizzę, mała. Ja stawiam. Rob, piszesz się?
- Nie, muszę poskromić moją złośnicę.
Wszyscy znowu zaczęli się śmiać. Och, jak ja mogłem wcześniej nie lubić tych pedałów? To przecież było towarzystwo pierwsza klasa!
Tak jak zapowiedziałem, tak też zrobiłem. Po szkole razem z Andym i Mają poszliśmy na pizzę. Trochę poobgadywaliśmy ludzi ze szkoły, przy okazji przyznałem się do przyklejenia Petters do klopa… Ogółem było bardzo zabawnie i Maja naprawdę była spoko dziewczyną. Tak na dobrą sprawę, świetnie by do Tomasa pasowała. Potrzebował kogoś takiego, jak ona – zdecydowanego i upartego, ale również ciepłego, otwartego i przyjacielskiego. Miałem nadzieję, że Tom przejrzy na oczy.
Po pizzy odwiozłem towarzystwo do domu, a sam pojechałem do swojego. Gosposia już wróciła, ale nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Wziąłem sobie psiaka do pokoju i bawiłem się z nim, próbując go nauczyć różnych sztuczek.
Szlag by to trafił, chyba tylko to mi zostało.


Andy
Ledwo wróciłem do domu, a mama już wybiegła z kuchni, zabrała mi torbę i wręczyła listę zakupów. Westchnąłem tylko, ale nic nie powiedziałem i poszedłem kupić to, co było na liście. Cokolwiek mama planowała, lista była dosyć długa i nie byłem pewien, czy się ze wszystkim zabiorę.
Trochę się odświeżyłem, co dobrze mi zrobiło. Śnieg wciąż zalegał na ulicach, a mróz dawał nieźle w kość, ale i tak nie było źle. Zawsze przecież sklep mógł być kilkanaście przecznic dalej, a tak, zaledwie po pięćdziesięciu metrach miałem przed sobą sporych rozmiarów market.
Kiedy już zrobiłem zakupy i wróciłem, od razu rzuciło mi się w oczy, że coś jest nie tak. Tata siedział w kuchni zły, a mama milczała jak zaklęta. Nawet się nie uśmiechnęła, kiedy przyszedłem, a wcześniej zawsze to robiła.
- Po co ci tyle tego wszystkiego? – warknął ojciec ze złością. – Może oszczędziłabyś trochę, co? Zawsze musisz wydawać moją wypłatę co do grosza?
- O co ci chodzi, kochanie? Zawsze robię takie zakupy.
Zwykle, kiedy rodzice się kłócili, wychodziłem. To nie były moje sprawy i nie chciałem się wtrącać. Tym razem jednak, zanim zdążyłem to zrobić, poczułem na sobie ciężki wzrok ojca i mimowolnie zbladłem. Ten wzrok był… dziwny. Jeszcze nigdy takiego u niego nie widziałem. Zupełnie, jakbym mu przeszkadzał albo by się mną brzydził.
- Co się gapisz? – warknął do mnie. – Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty? Wypierdalaj na górę! Nie chcę cię tu widzieć!
Matka coś powiedziała ostrzegawczo do ojca, ale ja już tego nie słyszałem. Zdumiony i jednocześnie przestraszony, szybko czmychnąłem do swojego pokoju. Nie bałem się, że ojciec zrobi matce krzywdę, bo wiedziałem, że nie jest do tego zdolny.
Dopiero po dłuższej chwili, siedząc w swoim pokoju, odrobinę ochłonąłem. Nie wiedziałem, dlaczego ojciec zachowywał się tak agresywnie w stosunku do mnie i mojej mamy, ale jasne było, że coś jest nie tak. Od dłuższego czasu zachowywał się dziwaczni, był milczący i przybity. Coś było na rzeczy, ale wiedziałem, że nie mogę zapytać, bo jedynie na mnie nawrzeszczy albo da mi szlaban.
Wziąłem szybko prysznic, nie chcąc przedłużać, a potem położyłem się spać. Miałem pewne problemy, ale w końcu odpłynąłem.
Podskoczyłem z przerażenia, słysząc dziwny huk na dole. Otworzyłem szeroko oczy, mając wrażenie, że dosłownie przed sekundą je zamknąłem. Na telefonie miałem godziną 1.34. Jęknąłem cicho. Kto tak się tam tarabani? Rano muszę wstać do szkoły!
Zwlokłem się z łóżka, słysząc kolejny huk, a potem miałem wrażenie, jakby jakaś szyba się rozleciała i upadła z brzękiem na podłogę.
Zszedłem powoli na dół. Z każdym jednym stopniem słyszałem coraz więcej – jakieś bluzgi, kolejne huki, cichy szloch. Stanąłem w drzwiach i zdębiałem.
Moja mama stała przy meblach, zatykając sobie usta dłońmi. Szlochała cicho, a ojciec klnąc rozwalał wszystko, co tylko miał w zasięgu rąk. Po podłodze walały się kawałki szkła i resztki talerzy. Sztućce, owoce, koszyk i różne przybory, które mam trzymała w małym kubeczku na meblach… Wszystko teraz leżało smętnie na podłodze, wyglądając naprawdę przerażająco.
- Tato! – warknąłem, budząc się z szoku i podchodząc do niego pospiesznie. Złapałem go za rękę. – Hej, przestań! Halo!
Ojciec odwrócił się do mnie gwałtownie, odtrącając moją rękę. Poczułem ostrą woń alkoholu.
- Co ty wyprawiasz?! Uspokój się! Zobacz, mama przez ciebie płacze.
- Zamknij się, pedale!
Zdębiałem. Ojciec chciał rozbić kolejny talerz, ale ponownie złapałem go za rękaw. Zdenerwował się.
BUM!
Odrzuciło mnie do tyłu i upadłem na podłogę, nie bardzo rozumiejąc, co się stało. Złapałem się za piekący policzek, patrząc na niego z niedowierzaniem. Serce mi biło z przerażenia.
Uderzył mnie.
Uderzył?
Pomacałem policzek.
Po raz pierwszy w życiu ojciec mnie uderzył.
- Zostaw go! – krzyknęła matka, kucając przy mnie i przytulając. – Andy? W porządku?
Kiwnąłem odruchowo głową, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- To, co robię, nie powinno was obchodzić! – syknął ojciec. – Broń tego pedała! No, jasne, broń! Też mi się trafił syn! Pedał! Brzydzę się takimi jak ty! Ciesz się, że jeszcze nie wyleciałeś z domu, wstrętny darmozjadzie!
- Przestań! – krzyknęła matka histerycznie. – Daj mu spokój!
Ojciec tylko prychnął, odwracając się do nas plecami.
- Idź na górę, Andy i idź spać – powiedziała cicho mama przez łzy.
- Ale…
- Proszę. Poradzę sobie.
- Ale, mamo!
- Andy. Proszę. Idź.
Kiwnąłem głową i wstałem powoli. Nie chciałem wychodzić i bałem się, że stanie się coś złego, ale z drugiej strony nie chciałem słyszeć takich obelg z ust własnego ojca. Przez cały czas żyłem w przeświadczeniu, że akceptuje moją orientację, a tu nagle okazuje się, że jestem w błędzie. Ojciec nie tylko mnie nie akceptuje, ale jeszcze mną gardzi.
Położyłem się z powrotem do łóżka, przełykając łzy zawodu, bólu, upokorzenia… Myślałem, że już nic gorszego być nie może, a przynajmniej do momentu, kiedy rano, jak zszedłem na dół na śniadanie, mama spojrzała na mnie i powiedziała, że ojciec stracił pracę.
Wszystko stało się tak cholernie jasne i wiedziałem, że zaczyna się mój koszmar.


***
Jeśli chodzi o system oceniania, wakacje, etc., nie uwzględniam tego, jak naprawdę jest w Niemczech. Wolę pisać tak, jakby to było w Polsce, dlatego jeśli piszę, że ktoś dostał piątkę, to znaczy, że to dobra ocena. Mam nadzieję, że nikomu się nie pomiesza.
Pozdrawiam!


12 komentarzy:

  1. Super xD Nie mogę uwierzyć że ojciec Andy'ego tak się zachował... Jak mógł tak potraktować żonę i syna... I to tylko dlatego że stracił pracę... Szkoda mi Andy'ego, mam nadzieję że Luc pomorze mu odnaleźć się w nowej sytuacji...
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boskiii!!!! Jakie ja miałam łzy przy końcu! :_( Co z niego za ojciec!?
    Nic więcej nie dam rady napisać, oprócz WENY ! I dodaj szybko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Stracił pracę i straci rodzinę, jak tak będzie się zachowywał. Ale przynajmniej wyszło szydło z worka. Pokazał, jak bardzo kocha syna.
    Theo i Rob ją fajni "- Pedalstwo się nie opłaca. No gorzej niż z babą! – rzekł." Hahahaha. Dobre.
    I jeszcze to mi się podobało: "- Nie, muszę poskromić moją złośnicę." Aż mi się przypomniało Poskromienie złośnicy, Szekspira. Mógłby to ktoś przełożyć na wersję men/men.
    Tomas, mam nadzieję przejrzy na oczy i dojrzy Maję. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Andy'ego. Co zza ojciec. Ale może tylko tak mówił, bo był pod wpływem alko? ale w sumie powiedział to dla syna... Mam nadzieję, że Luc będzie wspierał Andy'ego, bo on teraz potrzebuje kogoś.
    A i fajnie jakby Tom dostrzegł Maję (:

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja. Nie wiem dlaczego ludzie tak reagują na utratę pracy, ale taki agresor co im się włącza to mnie przeraża. I jeszcze biednemu Andiemu się oberwało. Czuję, że teraz Lucas będzie się bawił w swatkę. Już się nie mogę doczekać. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się dzieje u ciebie.Rob i Theo mnie rozbawili.Myślałam,że ojciec Andy'ego zaakceptował go a tu takie bum.Utrata pracy nie jest usprawiedliwieniem takiego zachowania,byc może kryje się za tym coś wiecej.Szkoda mi Andy'ego,przemoc niczego nie rozwiązuje.Mam nadzieje,ze Lukas go pocieszy...Czekam na kolejny odcinek! A i MAJU nie trać nadziei...Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wchodzę tutaj a tu nowy odcinek. Bajer!
    Współczuje Andiemu rodzicow, ciekawe jak to się ułoży?
    I czy Lukas mu pomoże?

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Andy. Mam nadzieję, że Lucas go wesprze, a Tomasowi pomoże Maja. Szczerze popieram obie pary. Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm odcinek jak zawsze wspaniały!
    Szkoda mi Andy'ego :((
    Jak każdemu zresztą.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. http://twincest-tom-x-bill.blogspot.com/ - Zapraszam:*!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiedziałam! Wiedziałam, że coś się spieprzy!
    Nienawidzę takich ludzi...
    Coś im nie wychodzi, zapijają się i krzywdzą bliskich.
    Przetrzepałabym mu skórę -_-

    OdpowiedzUsuń
  12. No po prostu jestę jasnowidzę jak Andy.. Wróżbita Maciej do cholery.. Wiedziałam, że jak już się zacznie układać to znowu wszystko będzie musiało się spieprzyć.. Idę czytać dalej, bo ta adrenalina aż mi nie pozwala na spokojne pisanie komentarza.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)