piątek, 1 czerwca 2012

9.Rodzinny dom


Przy obiedzie panowała cisza, przerywana jedynie przez Andreasa i Gordona. Tom nie pojawił się na posiłku, co było dla Billa zaskoczeniem.
- No, spotkałem go, jak wracałem. Chyba nie mógł się zdecydować na jakiś konkretny kolor, bo raz się robił zielony, a raz biały… - opowiadał Andreas.
- Tom? Naprawdę? Co mu się stało? – zdziwił się Gordon.
Bill uniósł głowę i wbił zimne spojrzenie w Danielsa. Spotkał Toma? I teraz go nie ma? Jeśli ten stary dziad coś mu zrobił, to…
- Zjadł coś, co mu zaszkodziło. Wymiotował całą drogę. Dostałem mandat za zatrzymanie się w miejscu niedozwolonym.
Gordon zaśmiał się.
- Tom chyba miał ciężki dzień.
- Chyba tak. Jak byliśmy już na terenie posesji, trochę mu przeszło.
Bill uniósł jedną brew, ale nie odezwał się nawet słowem. Uśmiechnął się cwaniacko.
- Dzięki – mruknął, wstając od stołu. Wyszedł z jadalni spokojnym krokiem, a potem czym prędzej pognał do kuchni. Poprosił kucharkę, żeby uszykowała jedzenie jeszcze raz. Położył wszystko na tacę i wziął, odprowadzany jej zdziwionym spojrzeniem.
To będzie cudowna zemsta za to głupie mydło.
Wszedł do swojego pokoju, a potem do łazienki. Tom siedział obok kibla przy ścianie. Nogi miał podkulone, a głowę ukrytą między kolanami. Chyba aktualnie miał przerwę w rzyganiu.
To okrutne, pomyślał Bill, a potem z uśmiechem na ustach podszedł do bliźniaka. Kopniakiem zatrzasnął klapę i postawił na niej tacę.
- Cześć… Przyniosłem ci obiad.
Tom podniósł głowę, patrząc na niego z niezrozumieniem. Był zupełnie blady. Kiedy spojrzał na tacę pełną jedzenia, jego twarz wykrzywiła się. Bill, widząc to, specjalnie przytrzymał klapę nogą tak, że Tom nie mógł jej otworzyć.
W następnej chwili Dredziarz ponownie zwymiotował, prosto na spodnie i buty młodszego brata. Bill podskoczył ze zdumienia, ale nie udało mu się umknąć.
- Fuu! Tom, do cholery! Byś się wstydził!
Dredziarz pokazał mu fuck’a, nie mówiąc ani słowa. Bill, przeklinając brata, pospiesznie zdjął brudne rzeczy.
- Świnia! – warknął, wychodząc z łazienki. Szybko się przebrał i wrócił tam. Zmarszczył brwi. Robienie głupich kawałów to jedno, a znęcanie się to drugie. Kucnął obok bliźniaka.
- Jeszcze cię rwie? – spytał.
Tom pokręcił przecząco głową, siedząc z zamkniętymi oczami. Bill wyjął chusteczkę, zwilżył ją wodą i przyłożył do ust brata. Ku jego zdumieniu, Dredziarz odtrącił jego rękę.
- Zostaw mnie – burknął beznamiętnie.
- Co?
- Odczep się. Nie musisz się o mnie martwić, przecież obaj dobrze wiemy, że mnie nie lubisz. Nie ma potrzeby, żebyś udawał zatroskanego braciszka. Sam sobie dam radę.
- Chciałem ci tylko pomóc! – burknął oburzony Bill.
- Nie potrzebuję litości, zwłaszcza od ciebie.
Bill zatrząsł się ze złości, zastanawiając się, co to „zwłaszcza”, do cholery, miało oznaczać!
- Świetnie. Skoro nie chcesz mojej pomocy, twoja sprawa! Aha, dyrektor powiedział, że jeszcze jeden taki wybryk i zawiesi cię w czynnościach ucznia. Dzwonił już do Simone, ale to raczej żaden problem. Miłego… rzygania! – i wyszedł.
Wściekły trzasnął drzwiami i rzucił się na łóżko, zgrzytając zębami ze złości. Wyciągnął swój zeszyt spod poduszki i chwilę się zastanawiał,  a potem zaczął pisać. Bosz, dlaczego miał wenę akurat w takiej chwili?
„Bitte lass uns keine Freunde bleiben…”
Gdy skończył, przebiegł wzrokiem cały tekst i westchnął przeciągle. Trochę się wyżył, chociaż tyle dobrego w tym wszystkim.
Włożył zeszyt z powrotem na jego miejsce i zajrzał do szafki, gdzie miał paczkę żyletek. Wziął jedną do ręki, siadając po turecku. Chociaż codziennie rozmyślał, trzymając jedną w ręce, nigdy nie zrobił sobie nią krzywdy. Nie potrafił.
Tym razem podciągnął rękaw bluzy i obejrzał nadgarstek z każdej strony, zagryzając dolną wargę. Przejechał językiem po zębach, czując i słysząc mały kolczyk. Kiedyś musi być ten pierwszy raz…
Przyłożył żyletkę do ręki i zrobił niepewne nacięcie. Trochę piekło, ale nie był to jakiś mocny ból. Czerwona kreska podeszła krwią, ale rana była zbyt mała, żeby działo się coś więcej. Bill jeszcze raz przeciągnął żyletką po nadgarstku, tym razem o wiele mocniej. Syknął z bólu. Dopiero widok strużki krwi płynącej mu po ręce ocucił go. Zaklął cicho i wstał z łóżka. Co on, do cholery, wyprawia?!
Wyszedł z pokoju i pobiegł do skrzydła, gdzie obecnie trwał remont. Tam zmył krew i nakleił jakiś plaster, żeby nikt tego nie zobaczył. Nie potrzebował niewygodnych pytań.
Wracając, natknął się na Andreasa. Chciał go po prostu wyminąć, ale mężczyzna miał dziwny wyraz twarzy, kiedy na niego spojrzał.
- Możemy pogadać? – zapytał.
Bill nie odpowiedział, idąc przed siebie.
- To bardzo ważne.
Cisza.
- Tom chce wrócić do domu dziecka.
Czarny zmylił krok, a potem przystanął. Nie odwrócił się do Danielsa. Andreas kontynuował.
- Źle się tu czuje. Ma wrażenie, że nim pomiatacie i tęskni za znajomymi z Monachium. Nie wie, co ma tutaj ze sobą zrobić. Simone traktuje go jak powietrze albo wciąga w swoje gierki, a ty ciągle uprzykrzasz mu życie...
- To nie twoja sprawa – powiedział cicho Bill, zaciskając ręce w pięści.
- Może. Ale jeśli dalej będziesz tak postępował, stracisz go.
- To nie twoja sprawa – powtórzył Bill, odwracając się do Andreasa. – Już ci mówiłem, że masz trzymać się od niego z daleka. Nie pozwolę, żebyś się koło niego kręcił. Nie zawaham się wbić ci noża w plecy, jeśli uznam, że któremuś z nas zagrażasz.
- Nie musisz mi grozić. Już ci przecież mówiłem, że nie musisz się mnie bać.
- To mało istotne, co ty sobie tam bredzisz. Jesteś mendą i ja ci nie wierzę. Trzymaj się od nas z daleka i nie wtrącaj się między nas.
- Jeśli dalej będziesz się tak zachowywał, nie będzie żadnych was.
Bill nie odezwał się więcej. Dopiero kiedy z powrotem zamknął się w swoim pokoju, dotarło do niego, co tak właściwie powiedział Andreas. Tom chce wrócić do Monachium? Ale… jak to? Przecież… przecież nie może go tak po prostu z tym wszystkim zostawić! Znowu ma być sam? Znowu… Ale… Nie chce. Nie zniesie tego. Jeśli Tom się wyprowadzi, nie będzie miał nikogo, na kim mógłby ewentualnie polegać. Nie będzie się już czuł bezpiecznie, tak jak teraz, kiedy jego bliźniak był tak blisko. Nie wiedział dlaczego, ale to go uspokajało. Ta świadomość, że nie jest sam, że jest ktoś blisko. Ktoś, kto nie zrobił mu nic złego i prawdopodobnie nie zrobi.
A Simone? Gordon coraz częściej pojawiał się w domu. Jeśli będzie do niej pyskował, o wszystko oskarżą jego. I Andreas… Bał się go. Wiedział, że ten człowiek jest zły, że jego dobroduszna natura to tylko przykrywka dla prawdziwego stanu rzeczy. W dodatku z jakiegoś powodu Andreas praktycznie się do nich wprowadził. Gordon coś mówił o jakimś gruntownym remoncie u niego, ale Bill w to nie wierzył.
Andreas polował. Na niego. Jeśli Tom zniknie, Daniels będzie miał wolną drogę.
Zadrżał na samą myśl o tym.
Znowu sam…
Znowu.
Usiadł ciężko na łóżku. Wyciągnął swój telefon i zadzwonił do Carlosa. Nie wytrzyma tego napięcia, na pewno nie w takim stanie psychicznym, w jakim był.
- Słucham?
- Trzy flaszki dobrej wódki i cola, Carlos. Za pół godziny chcę to mieć w swoim pokoju.
- Ale…
Chłopak rozłączył się, a potem wybrał numer agencji, w której ostatnio odwołał sesję. Zrobił to z powodu Toma. Dredziarz był chory i ktoś musiał pilnować, żeby grzecznie siedział w łóżku. Jego manager miał przełożyć tą sesję, ale okazało się, że przepadła. Wzięli kogoś innego.
Żadna strata.
Następne pół godziny krążył po pokoju, czekając na alkohol. Dobrze, że służba była posłuszna i nie donosiła. Zresztą, Bill miał haka praktycznie na wszystkich. Gdyby Carlos czasem coś palnął, Czarny mógłby się odwdzięczyć chociażby tym, że Latynos po godzinach obracał Sarę w garażu. Związki między służącymi były niedozwolone, chociaż niewiadomo, czy te relacje można by nazwać związkiem.
Usłyszał ciche pukanie. Otworzył pospiesznie drzwi.
- Mam wszystko, ale… - Bill rzucił szoferowi tylko szybkie spojrzenie, a potem zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Rzucił prowiant na łóżko, otworzył jedną butelkę wódki i pociągnął solidnego łyka. Zakrztusił się, a w oczach stanęły mu łzy, ale gdy tylko połknął, zaraz pociągnął kolejnego. Przez chwilę męczył się z colą, a potem ją też otworzył i napił się.
Było mu tak cholernie źle… Zresztą, już nie pamiętał, żeby kiedykolwiek czuł się naprawdę dobrze. Tom jedynie trochę poprawiał mu humor, ale tylko trochę. Odrobinkę.
Dredziarz tymczasem się nudził. Odsiedział już swoje w łazience i ku jego uciesze, wymioty ustały. Nawet kiedy patrzył na pozostawione w toalecie jedzenie, nie czuł nic prócz głodu.
Posprzątał jeszcze po sobie to, co zostało na podłodze, kiedy zwymiotował na Billa, a potem umył twarz i dokładnie wyszorował żeby. Czuł pieczenie w gardle. Żeby ukoić ból, napił się wody z kranu.
A potem poszedł spać.
Wieczorem postanowił iść do Billa. Chciał go przeprosić za swoje zachowanie sprzed kilku godzin. Chociaż ciągle się kłócili i często bili, tak naprawdę nie chciał tego. Nie był przyzwyczajony do wiecznego żarcia się z kimś. Prowadzili ze sobą wojnę, ale przecież chyba mogą ze sobą rozmawiać jak ludzie! Może Bill by go nie przeprosił w takiej sytuacji, ale on został wychowany właśnie w taki sposób.
Postanowił, że go przeprosi i zamierzał to zrobić natychmiast.
Nie spodziewał się jednak, że kiedy wejdzie do pokoju bliźniaka przez łazienkę, zastanie TAKI widok.
- O, cholera! – mruknął.
Czarny siedział skulony na podłodze, oparty o łóżko. Wyglądał jak kupka nieszczęścia, a po policzkach ciurkiem ciekły mu łzy. Obok jego uda leżały dwie puste butelki po wódce i do połowy opróżniona butelka po coli.
- Bill? – spytał cicho Dredziarz, podchodząc do niego i kucając obok. Gdy Czarny go zobaczył, w jego przeszklonych oczach ukazał się błysk zrozumienia, co oznaczało, że chociaż jest pijany, wciąż kontaktuje.
- Co? – przeciągnął żałośnie. – Po co przyszedłeś? – zapytał, ocierając łzy. – Czego chcesz?
- Dobrze się czujesz?
- Nic mi nie jest. Zostaw mnie.
Czarny chwycił ostatnią butelkę, którą musiał otworzyć zaledwie chwilę wcześniej. Uniósł ją, najwidoczniej chcąc się napić, ale Tom przytrzymał go za nadgarstek.
- Puść! – kolejne, żałośnie wypowiedziane słowo. – To moje!
- Koniec picia. Już dość.
Czarny szarpnął ręką i wyrwał ją z uścisku Toma.
- Nie dotykaj! – mruknął Bill ostrzegawczo. Rozwarł palce, a butelka upadła na podłogę, tłukąc się w drobny mak. – Ale strata – mruknął, wpatrując się w szkło.
- Bill, idź już spać. Chodź, pomogę ci.
Dredziarz złapał brata za nadgarstki, ale ten od razu się wyrwał.
- Nie dotykaj! Boli!
- Co cię boli? Bill?
- Boli.
- Co boli?
- Po prostu boli. Zostaw mnie samego!
- Bill…
- Przecież i tak chcesz wyjechać! Po co miałbyś się mną przejmować?
- Co? O czym ty mówisz?
Czarny uśmiechnął się z goryczą, pociągając nosem.
- Myślisz, że nie wiem? Chcesz wrócić do Monachium, do tych zasmarkanych bachorów. Zostawisz mnie tutaj znowu samego. Nie po to cię sprowadziłem, żebyś mnie teraz tak po prostu zost…
- Sprowadziłem? – zdumiał się Dredziarz. – Ty? Ty mnie sprowadziłeś?
Czarny prychnął.
- A co? Ta kurwa nawet nie udaje, że jej zależy. Wstrętna suka, nienawidzę jej.
- Czemu?
Bill nie odpowiedział.
- Myślałem o wyjeździe – przyznał Dredziarz – ale jeśli tak się stanie, na pewno nie od razu. Może w ogóle, wszystko zależy od tego, co będzie działo się dalej. Obiecuję, że porozmawiam o tym z tobą. A teraz idziemy spać.
- Nie chcę… Nie dotykaj! – powiedział znowu, kiedy Tom wyciągnął do niego ręce.
- Dlaczego?
- Boli.
- Daj mi chociaż spróbować!
Czarny otworzył usta, chcąc zaprotestować, ale Tom wyciągnął rękę i delikatnie dotknął jego policzka. Bill wzdrygnął się, ale nie odtrącił ręki bliźniaka. Siedzieli w ciszy, patrząc sobie głęboko w oczy, podczas gdy ręka Toma przesunęła się po twarzy, włosach, ramieniu, aż wreszcie dotarła do dłoni.
- Wstań.
Czarny, zamroczony przez alkohol, posłuchał go bez słowa sprzeciwu. Tom musiał mu pomóc, inaczej sam nie dalby sobie rady. Dredziarz wziął go na ręce, wzdychając cicho. Nienawidził zajmować się pijanymi ludźmi. Zbyt wiele rzeczy wychodziło wtedy na jaw.
- Nie bolało – szepnął Bill jak w transie, kiedy Tom położył go na łóżku i zdjął mu buty. – Naprawdę nie bolało… Czemu twój nie boli?
- Nie wiem.
- Jego bolał – przyznał cicho, uśmiechając się wymuszenie, jakby robił dobrą minę do złej gry. – Bardzo. Nie życzyłbym… najgorszemu wrogowi… nawet. Straszne… I bolało. Mocno.
- Co bolało? Powiesz mi?
Bill zamknął oczy, wtulając się w poduszkę. Pokiwał na niego placem, żeby się zbliżył. Gdy Dredziarz to zrobił, Czarny wyszeptał mu prosto do ucha.
- O takich rzeczach się nie mówi głośno, Tom – a potem odwrócił jego twarz bardziej w swoją stroną i na krótką chwilę złączył ich usta w subtelnym pocałunku.
Pocałunek… Czy Bill naprawdę to zrobił? Ale… Niemożliwe!
Po raz pierwszy jego imię w ustach Billa nie brzmiało jak wyrzut albo obelga. Było wypowiedziane miękko, jakby z nutką tkliwości. Cokolwiek znaczyło zachowanie Billa, Tom czuł, że to było ważne.
To nic nie znaczy, pomyślał. Jest pijany, jutro nawet nie będzie tego pamiętał. Szkoda.
Bill go sprowadził? Tak więc jedna zagadka się rozwiązała. Zapewne to on zmusił Simone, żeby wszystko załatwiła i ściągnęła go do tego domu. To on tego chciał. Pozostało jeszcze pytanie – dlaczego?
Nie mogę wyjechać, pomyślał, patrząc na spokojną twarz bliźniaka. Dopóki się nie dowiem, co mu się stało, nie mogę go zostawić tutaj samego z tym wszystkim. Po prostu nie mogę.
- Bill?
Czarny otworzył oczy i zerknął na wpół przytomnie na bliźniaka.
- Następnym razem jak będziesz chlał, zawołaj mnie, co? Ja też się chętnie napiję.
Bill uśmiechnął się lekko i zamknął oczy. Po chwili spał snem sprawiedliwych.
Tom raczej wątpił, czy następnego dnia jego brat wybierze się do szkoły. Chwilę walczył ze sobą, a potem zgasił światło i położył się na łóżku Billa, nawet go nie dotykając. Chciał po prostu być blisko. Po raz pierwszy odczuł tak naglącą potrzebę bycia blisko niego.
Długo nie mógł zasnąć, rozpamiętując delikatny pocałunek.

-Nie! Nie, proszę! Proszę… Błagam. Nie! Nieee!
Andreas zerwał się do siadu, dysząc głośno. Znowu to samo. Ten sam krzyk, który śnił mu się po nocach już ponad rok czasu. Ten wrzask i prośby, które dręczyły go od momentu, kiedy usłyszał je w rzeczywistości. Wciąż miał przed oczami tę scenę, wciąż to słyszał; czuł nawet ciepło bijące od kominka w rogu pomieszczenia. Sam krzyk nie był aż taki straszny, przynajmniej do momentu, w którym nie przekonał się, że to nie jest gra. Ten ktoś nie udawał ofiary, on naprawdę nią był. Naprawdę prosił o litość, błagał o ratunek, płakał i próbował go przekonać, że robi błąd. Dlaczego był taki głupi i nie posłuchał?
Rozpłakał się jak małe dziecko, chowając twarz w dłoniach. Nie potrafił już znieść tego przeklętego koszmaru. Nie mógł spać nocami, bojąc się, że gdy tylko zaśnie, koszmar uparcie powróci, jeszcze bardziej go pogrążając. Od samego początku nie mógł się pogodzić z tym, co się stało. Wiedział, że nigdy sobie nie wybaczy swojego czynu. Nawet siebie ukarał, chociaż i tak czuł, że to za mało, żeby odkupić swoje winy.
Płacząc, po raz kolejny zastanawiał się nad zapisaniem się do jakiegoś psychologa. Zaraz jednak odrzucił ten pomysł. Nie potrafił o tym rozmawiać. Nikomu nie powiedział o tym, co go dręczyło i zdecydował, że nikomu nie powie. To było zbyt trudne, zbyt osobiste. A gdyby kazano mu iść na policję? W końcu to było przestępstwo… No, współudział. Nie, nie może. Choćby ten koszmar miał go pochłonąć żywcem, nie może z nikim o tym rozmawiać. Wytrzymał już przeszło rok w nadziei, że z czasem ten koszmar przestanie go nawiedzać, że wszystko się ułoży…
Nie przestał. Śnił mu się co noc, pogarszając jego zdrowie psychiczne.
Zapłacisz mi za to, pomyślał, zaciskając drżące dłonie na piersi. Zapłacisz. Zemszczę się za wszystko… Za wszystko! Nie zostawię tak tego!
Gdyby mógł, już teraz by to załatwił. Niestety, wiedział, że jeszcze trochę musi poczekać. Jeszcze tylko trochę, zanim wreszcie zrobi to, na co ma ochotę – zniszczy osobę, która zniszczyła jego.
Nic go nie powstrzyma.

17 komentarzy:

  1. Niech Bill z Tomem się w końcu dogadają. Taka moja cicha nadzieja. Teraz pewnie Tom będzie się opiekował skacowanym Billem. To słodkie, jak oni tak udają, że się nienawidzą, ale jeden za drugim w ogień by skoczył. Ale z Andreasem gmatwasz coraz bardziej i nie wiem totalnie co o nim myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Number one! ^^..
    Weszłam tu przypadkiem, patrze.. Nowa notka, mhahahaha!!

    Biedny Tom, ehhh...

    Bill wymieszał sobie cole z wódą OxO..
    Nie miesza się wódki czy szampana z colą! To samobójstwo! (Wiem bo sama tak zrobiłam na sylwka, rzygaczka gwarantowana.)

    DOBRA NIC NIE CZAJE!
    Typuję, że Daniels chcę zemsty na Billu. Bill chcę zemsty na Simone bo ta go wprowadziła w jakieś gówno, w które był wplątany Andreas? Eee.. Jeszcze się dowiem, że Simone jest chcę się zemścić na Andreasie i swoim bracie..


    -> Mnie już nic nie zdziwi..

    --> Czekam na komcia od ciebie;)..
    --->Pozdrawiam Kushina ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super...ale czy mi się wydaje, a Andreas myślał o Billu? Brrrrr Rozdział boski. Czytałam go w napięciu i zszokował mnie pocałunek Billa i Toma... no to chyba można nazwać pocałunkiem. xD WENY! ^^ Dawaj szybko rozdziały! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mieszasz kochana,z odcinka na odcinek jestem coraz bardziej zaciekawiona o co w tym wszystkim chodzi.Opis reakcji na dotyk Toma był cudowy "Czemu twój nie boli?".Nie mam pojęcia jak dalej potoczy się akcja czekam z niecerpliwością na resztę.Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja sie zaczynam bać ciebie normalnie O.o- anikka/tenebris

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz, jeżeli chodzi o to co się stało Billowi, to wiem, że nic nie wiem. Andreas sądził, że Bill wtedy grał? Tak mu powiedziała Simone? Widać, że facet ma wyrzuty sumienia (i planuje coś wielkiego), ale i tak mu nie ufam.
    Nie wiem co miał oznaczać pocałunek Billa, ale po pijanemu robi się różne rzeczy. W każdym razie zaskoczyłaś mnie tym. Sądziłam, że to Tom pierwszy coś w tym stylu zrobi. :D
    Bill jest coraz bliżej wyznania prawdy bratu, ale po trzeźwemu raczej język mu się nie rozwiąże. A alkohol to nie jest dobry sposób na załagodzenie ran, które bolą. I fajne było to, kiedy Billuś zobaczył, że dotyk brata nie boli. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ła... super super... zagadki... podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, świetne, świetne, ŚWIETNE!!!
    Nic więcej do dodania ;)
    Pozdrawiam, Marcysia ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Coraz bardziej tajemniczo. Najbardziej spodobało mi się "spotkanie" pijanego Billa z Tomem. Intryguje mnie ta cała sytuacja. Nie ma co, wiesz jak budować napięcie... ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam twoje wszystkie opowiadania , są po prostu świetne !
    Ale to najbardziej mi się podoba .
    Z niecierpliwością czekam na nowe notki :) .
    Pozdrawiam .
    Looknij do mnie jak chcesz :) - kochamcietakiegojakimjestes.blogspot.com .

    OdpowiedzUsuń
  11. Super ^^ Mam nadzieję że Bill w końcu się otworzy przed Tomem... I to nie po pijaku... Myślę że Tom nie zostawi brata, będzie się nim opiekował i pomoże przezwyciężyć strach:)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko coraz bardziej się komplikuje! Wychodzi na to, że Andreas faktycznie skrzywdził Billa, ale albo robił to na czyjeś polecenie, albo robił ro razem z kimś ( no bo na kimś chce się teraz mścić ) albo nie zdawał sobie sprawy, że rani tym chłopaka ( chociaż krzyki i błagania powinny być dosyć zrozumiałe... ). Szczerze powiedziawszy już nic z tego nie wiem, ale to tylko sprawia, że coraz bardziej nie mogę się doczekać chwili, w której wszystko się wyjaśni i że podchodzę do tego opowiadania coraz bardziej emocjonalnie. Jestem też ciekawa, czy Bill będzie pamiętał ten pocałunek i - zakładając, że faktycznie będzie wiedział, co zrobił - jak do tego podejdzie, w jaki sposób wpłynie to na ich relacje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam kilka zarzutów: napisałaś, że Bill wypił 2 butelki wódki. Sądzę, że to niemożliwe, kiedy normalnie rozmawiał, zachwywał się. Wgl myślę, że człowiek nie byłby w stanie wypić tylu na raz.. Tak mi się zdaje, bo nigdy nie próbowałam haha
    I jeszcze, że siedział przy łóżku, upuścił butelkę, która stłukła się w drobny mak. Butelki nie są takie cienkie (w sensie, że szkło) żeby z takiej małej wysokości się zbijały.
    Ale to tylko takie moje... ogólnie podobało mi się, dobrze, że Bill się napił i powiedział to Tomowi. On jest mądry i wywnioskuje, że musi pomóc bratu, i, że ten go potryebuje (:

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do mnie na http://opowiadania-luana-slash.blogspot.com/
    Krótkie info i postacie nowego opowiadania. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. http://love-kaulitz-yaoi.blogspot.com/ - Zapraszam serdecznie i pozdrawiam!! :D..

    OdpowiedzUsuń
  16. O jak uroczo.. Chcę więcej pijanego Billa xDD A najlepszy ostatni tekst Toma.. No oczywiste.. Ja nie rozumiem dlaczego on go nie zawołał do siebie. Pfffhahahahahaha~ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)