piątek, 25 maja 2012

Rozdział 29


Lucas
Pogrzeb był okropny. Było z minus dziesięć stopni mrozu, padał śnieg, a Tomas przez cały czas zanosił się płaczem. Nawet nie chciał patrzeć w stronę swoich rodziców. Andy został z tyłu, razem z klasą, a ja trwałem przy Tomasie. Przytulałem go i szeptałem mu słowa pociechy, chociaż sam miałem łzy w oczach. Nie mogłem patrzeć na to, jak bardzo cierpi. Znałem go od dziecka i nigdy nie widziałem takiego wyrazu bólu w jego oczach. Zawsze był pogodny i potrafił cieszyć się z małych rzeczy. Podczas pogrzebu zachowywał się jak człowiek przegrany, któremu wszystko jest obojętne.
W piątek przed pogrzebem poszedłem do kościoła. Nie było mnie tam już naprawdę długo. Nie miałem bierzmowania, mama zadbała jedynie o chrzest i komunię. Po jedenastu latach pojawiłem się tam znowu i poprosiłem księdza o spowiedź, w której ująłem wszystkie grzechy z tych lat. Ksiądz miał oczy jak pięć złotych, kiedy wyśpiewałem mu najpierw o tym, że uprawiałem seks z nieletnimi i dość dokładnie opisałem, które pozycje uważam za szczególnie grzeszne, do tego wszystkie inne grzeszki, w tym kłótnie z ojcem i olewanie szkoły, dręczenie słabszych od siebie i na końcu – uprawianie seksu z Andy’m. Kiedy skończyłem, ksiądz miał już dość, widziałem to po jego minie. Dał mi na rozgrzeszenie jedynie ojcze nasz, więc zadowolony szybko zmówiłem modlitwę i wróciłem do domu. Zrobiłem to dla Tomasa. On był wierzący i chodził do kościoła regularnie.
Jeden jedyny raz uśmiechnął się leciutko podczas mszy – właśnie kiedy przyjmowałem komunię. Wyznałem mu potem, że byłem u spowiedzi i ten uśmiech pełen wdzięczności był wszystkim, co mogło mi jakoś zasygnalizować, że Tomas po prostu musi pogodzić się z tym, co się stało. Dał mi nadzieję, że wszystko jeszcze może być dobrze.
Po pogrzebie pomodliliśmy się jeszcze, a potem Tomas pojechał ze swoją rodziną na stypę. Ja nie czułem się zaproszony, chociaż Tomas powiedział, żebym przyszedł. Odmówiłem. To był czas dla niego i jego rodziny. To oni powinni dać mu oparcie w tej chwili.
Zabrałem Andy’ego do siebie. Przebraliśmy się w normalne rzeczy i do wieczora siedzieliśmy w lekcjach, rozmawiając o tym, co się stało. Andy bardzo współczuł Tomasowi, chociaż ten nieźle mu zalazł za skórę i w szkole. Lucky (tak nazwałem psa) kręcił się pod nogami, żebrząc o odrobinę uwagi.
Tramp wstał, przeciągając się.
- Gdzie idziesz?
- Do toalety, zaraz wrócę.
- No ja myślę.
Uśmiechnął się lekko i odszedł, znikając w łazience. Ledwo zamknęły się za nim drzwi, kiedy usłyszałem dzwonek. Ciekawy, kogo niesie, wstałem i poszedłem otworzyć.
Na progu stała Mary. Miała zaciętą minę i wyglądała na zdeterminowaną, co niezbyt mi się podobało.
- Czego chcesz?
Przecisnęła się pod moim ramieniem i weszła do środka, stukając szpilkami  o marmurową posadzkę. Przewróciłem jedynie oczami, zamykając drzwi. Kiedy szedłem za nią, patrząc z tyłu na jej tyłek i resztę ciała, nie mogłem uwierzyć, że coś takiego kiedyś mnie kręciło. Teraz interesowali mnie tylko faceci z gorącymi dziurami i stojącymi pałami. Andy, na przykład. On w pakiecie miał jeszcze słodkie rumieńce. Uwielbiam go!
- Więc? – zapytałem, splatając ręce na piersi.
- Dalej nie przeszła ci szajba? – spytała, patrząc na mnie uważnie.
- Jaka szajba? Nie przypominam sobie, żeby coś takiego miało miejsce.
Kątem oka zobaczyłem Trampa. Zaglądał przez lekko uchylone drzwi. Widząc, kto przyszedł, wycofał się z powrotem do łazienki.
- Byłam pewna, że przemyślisz pewne sprawy i zmienisz zdanie.
- Na twój temat? – prychnąłem. – Nie kpij. Powiedziałem tylko, co myślę.
- Na pewno tak nie myślisz. Często szliśmy razem do łóżka i zaproponowałeś mi chodzenie. To na pewno miało dla ciebie jakieś znaczenie.
- Jakieś może miało. Czego ty właściwie chcesz?
- Wróćmy do siebie.
Zaśmiałem się. Co za kretynka.
- Zapomnij. Tak na dobrą sprawę, to ja ciebie nawet nie lubię.
- Nie wierzę ci.
- … może i fajna z ciebie laska, ale zamiast mózgu masz tylko pajęczyny. Nigdy tak naprawdę cię nie chciałem, po prostu miałem duże potrzeby seksualne, a ty byłaś pod ręką. Masz całkiem ładne ciało i fajnie się ciebie pieprzyło. Jeśli coś mnie z tobą łączyło, to tylko seks.
- Jesteś kawał chama!
Wzruszyłem ramionami. Pff, najwięcej mnie obchodziło, co taka szmata o mnie myśli. Litości!
- Sama wyjdziesz, czy mam ci pomóc znaleźć drzwi?
- Nie wiem, co ci się ostatnio stało, ale zmieniłeś się. Kiedyś śliniłeś się na mój widok, a teraz patrzysz na mnie jak na cuchnące gówno! O co ci chodzi?!
Błyskawicznie podjąłem decyzję.
- Jeśli to ma sprawić, że wreszcie się ode mnie odczepisz, to ci powiem. Ja…
Rozległ się kolejny dzwonek, a po chwili w salonie pojawił się Tomas.
- O. Cześć. Nie wiedziałem, że jesteście razem.
Dziwna nuta w głosie Toma nie była spowodowana śmiercią siostry, ale tym, że była tu Mary. Andy coś kiedyś wspominał, że on się w niej kocha. Dopiero teraz, kiedy był tak bardzo rozchwiany emocjonalnie, mogłem to dostrzec z pełną jasnością.
- Dobrze, że jesteście tutaj oboje. Tom, wybacz, nie chciałem ci mówić tego teraz, ale to chyba jedyna okazja, żeby wam to wyznać. Andy!
Tramp wyszedł niepewnie z łazienki, podchodząc do mnie. Lucky zamerdał wesoło ogonem.
- Dalej go męczysz? – zdziwił się Tomas.
Pokręciłem przecząco głową i przyciągnąłem go do siebie.
- Nie. Jesteśmy parą.
Zapanowała chwilowa cisza, a potem Mary wybuchła śmiechem.
- Proszę cię, Luc, nie bądź żałosny. Myślisz, że uwierzę, że ktoś taki jak ty jest…
Nie dokończyła, bo złapałem Trampa za szyję i złączyłem nasze usta w pocałunku. Na szczęście nie protestował i odwzajemnił gest. Nasze języki zaczęły się bawić ze sobą w erotycznym tańcu. Tramp objął mnie za szyję i przez dłuższą chwilę całowaliśmy się bez opamiętania.
Kiedy przestaliśmy, wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na „przyjaciół”. Ich mina była warta uwiecznienia – Mary miała szeroko otwarte ze zdumienia oczy i wyglądała jak jakaś nieokrzesana chłopka, której ktoś kazał zjeść gówno, a Tomas marszczył brwi, jakby nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
- Jesteśmy parą – powtórzyłem. – Już od jakiegoś czasu. Chciałem z tobą chodzić tylko dlatego, że Andy zachowywał się jak cnotka niewydymka i nie chciał rozłożyć przede mną nóg. Zaproponowałem ci związek, bo chciałem wywołać w nim zazdrość. Nigdy mi na tobie zbytnio nie zależało.
Mary pokręciła jedynie głową.
- Jesteś jebnięty! – i wyszła.
Tomas nadal stał w miejscu, patrząc na mnie bez słowa.
- Nie chce mi się wierzyć – mruknął.
- Wybacz, nie chciałem ci teraz tego mówić.
- Nie, to nawet lepiej, że wiem. Muszę to przemyśleć.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na Andy’ego, który wciąż nie do końca ogarniał, co się stało.
- Nie wierzę – burknął, biorąc psa na ręce i siadając na kanapie.
- To uwierz.
- A jeśli powiedzą innym?
- Tom nie powie, jestem tego pewny, a Mary nikt nie uwierzy.
Andy skinął głową, ale nic nie powiedział. Na poprawę humoru pozwolił mi się przelecieć i nawet polizał mi penisa, chociaż nie był to tak naprawdę lód. Widziałem, że powoli przełamuje swoje opory i że za jakiś czas będzie mi robił loda z prawdziwą przyjemnością.
Trochę mi się nie podobało, kiedy po wszystkim palce Trampa zawędrowały pomiędzy moje pośladki i gładziły tamto miejsce. Jeśli myślał, że pozwolę mu wsadzić mi cokolwiek, grubo się mylił. Czekałem, aż posunie się dalej, żeby go opieprzyć, ale on nic więcej nie robił. Głaskał mnie tam jedynie delikatnie, jakby badał tamto miejsce. To było dziwne, ale jednak całkiem przyjemne uczucie, więc łaskawie mu to wybaczyłem.
Moja mała bestia coraz bardziej się rozkręcała, co bardzo mnie cieszyło, chociaż miałem nadzieję, że te urocze rumieńce będą się pojawiać zawsze, kiedy będziemy robić coś w tym stylu.
- Muszę wracać – mruknął cicho, wstając z łóżka. Obserwowałem jego zbyt chude ciało i jędrną pupę.
- Cholera, gdzie te chusteczki?
Wyciągnąłem paczkę chusteczek spod poduszki.
- Pomogę ci.
Andy wstał, odrobinę zażenowany, ale pozwolił mi się „oporządzić”. Dokładnie wytarłem swoją spermę z jego pośladków i wejścia. Niewdzięczna robota, ale skoro już się tam władowałem i spuściłem, to wypadało po sobie posprzątać, prawda?
Pocałowałem go lekko w pośladek.
- Gotowe.
Uśmiechnął się do mnie i ubrał. Ja też zacząłem naciągać na siebie poszczególne części garderoby, w końcu musiałem go odwieźć. Szkoda, było tak fajnie…


Andy
W poniedziałek w szkole nigdzie nie zobaczyliśmy Tomasa. Lucas odrobinę się tym zmartwił, ale nie dał tego po sobie poznać.
Lekcje jak zwykle były nudne, nie działo się nic ciekawego. Czasami zauważyłem gdzieś Joe, który kręcił się w pobliżu z twarzą przypominającą chmurę gradową. Lucas, ku zdziwieniu wszystkim, przysiadł się do stolika mojego, Theo, Roba i Mai na stołówce i to z nami zjadł śniadanie. Nikt nie śmiał tego skomentować, a po chwili wszyscy zajęli się sobą, dochodząc do wniosku, że to kolejny kaprys bogatego snoba.
Po szkole, kiedy szliśmy do BMW Lucasa, zauważyliśmy tam Toma. Stał oparty o maskę samochodu i wyraźnie na coś czekał.
- Ciekawe, o co chodzi – mruknął Luc.
Pokręciłem jedynie głową, nie wiedząc. Gdy podeszliśmy do bruneta, przez chwilę zawiesił wzrok na mnie, a potem spojrzał na Lucasa.
- Cześć.
- Cześć. Czemu cię nie było?
Tomas wzruszył ramionami.
- Przyszedłem, bo chciałem ci powiedzieć, że… Nie mam nic przeciwko gejom. Nikomu nie powiem o was i jeśli naprawdę ci na nim zależy, to nic mi do tego. Jestem trochę zdziwiony, że zwróciłeś uwagę na taką ciotę – prychnąłem z oburzeniem – ale mam nadzieję, że wam się ułoży.
Lucasowi kamień spadł z serca. Uśmiechnął się lekko.
 -Dzięki, Tom. Wiesz, że to wiele dla mnie znaczy. A… jak ty się czujesz?
Chłopak pokiwał jedynie głową, zrezygnowany.
- Wiem, że nic nie przywróci jej życia. Mam nadzieję, że zamkną moich starych w pierdlu. Szukam mieszkania. Nie zostanę tam ani chwili dłużej, niż to konieczne.
- Wiesz, że zawsze możesz przyjść do mnie.
Tomas pokręcił przecząco głową.
- Nie, ty masz swoje życie, nie chcę ci w nim mieszać. To moje problemy. Poradzę sobie.
- Podwieźć cię?
- Nie, sam jestem samochodem. Ale dzięki. I, Andy… Sorry za tamto lanie. Jak ktoś mnie wkurza, trochę mnie ponosi.
- Nie przejmuj się tym, ja już dawno o tym zapomniałem.
- Dzięki.
Tomas odszedł.
Poprosiłem Lucasa, żeby zawiózł mnie do Colina. Ten, niechętnie, ale zgodził się.
Gdy Brey odjechał z kwaśną miną, zapukałem. Otworzył mi zadowolony szatyn.
- Cześć, Colin!
- Cześć. Co u ciebie?
Weszliśmy do mieszkania i od raz poszliśmy do kuchni. Usiadłem przy stole, odkładając torbę na podłodze.
- Dobrze, chociaż szkoła mnie dobija. Ale ogółem dobrze mi się układa z Lucasem. A ty? Jak ci się żyje z Joe?
Oczy Colina zaczęły błyszczeć.
- Zadziorny i wredny jak zawsze, ale już pogodził się z moją orientacją.
- Przeleciałeś go?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie, ale grzecznie się rozebrał i pozwolił obmacać tu i tam. Tylko mu nie mów, że ci o tym powiedziałem, bo mi wyrwie jaja. Uch, miałeś rację, tanio swojej dupy nie sprzeda, ale to nieważne. On jest naprawdę cudowny. Ma taki pazur, wiesz, o co mi chodzi?
 - Aż za dobrze.
Colin zaśmiał się.
- Jest naprawdę spoko. Opowiedział mi trochę o swoim życiu i w ogóle… Zawiozłem go na święta do mojej rodziny. Byś widział, jakie strzelał buraki, kiedy brano go za mojego chłopaka. A na kolacji podziobał mi udo widelcem.
Wybuchłem śmiechem.
- To nie jest zabawne! – mruknął Colin, nalewając mi do szklanki soku i podając go mi. – To mała wstrętna złośnica, ale muszę przyznać, że ze mną powoli wychodzi na ludzi. Pomagałem mu trochę w nadrobieniu zaległości w nauce. Jest strasznie bystry, w mig wszystko łapie, tylko jak się wagarowało albo olewało szkołę, to takie są później efekty.
- Fajnie, że jesteś szczęśliwy.
- No, jest lepiej niż myślałem. Trochę do kitu, że nie chce spróbować gejowskiego seksu, ale jestem dobrej myśli. Jeśli naprawdę był takim zdeklarowanym hetero i gnębił homo, to już jestem blisko nauczenia go tego i owego.
- Zupełnie jak z Lucasem – mruknąłem cicho. – On też niezbyt dobrze traktował gejów, a teraz sam się podnieca na samą myśl o zrobieniu tego z chłopakiem. Zupełnie tego nie rozumiem.
Colin tylko rozłożył bezradnie ramiona.
Posiedziałem trochę u niego i pogadaliśmy. Wypytywał mnie o seks z Lucasem, ale nic mu nie powiedziałem. Po jakimś czasie przyszedł Joe, na szczęście temat zszedł już na zupełnie inne tory i nasze zachowanie nie wydało się rudemu podejrzane.
Gdy tylko Colin chciał go przy mnie pocałować, od razu strzelił mu w pysk. Zaśmiałem się, widząc święte oburzenie Joe (że Colin śmiał zrobić to przy kimś) i Colina (że Joe go tak potraktował).
- Jesteście niemożliwi – pokręciłem głową.
- To on jest niemożliwy! – westchnął szatyn, rozcierając policzek. – Przecież jesteś swój, a on odstawia takie fanaberie.
- Zaraz dostaniesz po jajach. Zamknij się!
Zdałem sobie sprawę, że oni świetnie do siebie pasują. Joe, niesforny i skory do bójek, miał małe szanse z Colinem, bo chłopak nauczał samoobrony. Fakt, Joe mógł gdzieniegdzie go uszkodzić, ale to raczej Colin był górą w tego rodzaju potyczkach. Jeśli zaś chodziło o łóżko… Naprawdę nie miałem wątpliwości, że Joe tak łatwo nie ustąpi w kwestii dominacji. Chociaż… Są też osoby, które dominują na wszystkich płaszczyznach życia, a w łóżku lubią być zdominowanym. Ciężko mi było jednak wyobrazić sobie Joe w roli pasywa, wypinającego tyłek do penetracji.
Trochę jeszcze z nimi porozmawiałem, a potem Colin podwiózł mnie do domu. Joe został, żeby odrabiać lekcje. Wyglądało na to, że naprawdę chce się wziąć do roboty. Modliłem się, żeby Lucasowi nic nie strzeliło do łba i nie zaczepiał go.
Gdy już byłem z domu, zdałem sobie sprawę, że jestem w tym miejscu już kilka miesięcy. Mimo początkowych kłopotów mam znajomych i chłopaka, który obroni mnie przed innymi agresorami. Chłopacy, którzy na początku robili ze mnie śmiecia i szmacili mnie w szkole, teraz przepraszają mnie za swoje zachowanie.
Dziwnie się to wszystko potoczyło, ale nie mogę powiedzieć, że źle.
Wręcz przeciwnie.
Powiedziałbym nawet, że moje życie jest fantastyczne. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że tak już będzie zawsze. 


***
No, jesteśmy coraz bliżej końca. Oprócz tego jeszcze osiem rozdziałów i epilog. Mam nadzieję, że następna notka Was zaskoczy. Jeśli chodzi o "Odkryć siebie", opowiadanie jest napisane od jakiegoś czasu i nic w nim nie zmienię,poprawię jedynie istniejące błędy. Liczę na to, że moja wersja przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!





10 komentarzy:

  1. fajnie że znowu pojawił sie Colin. Nie wiem czemu, ale go lubię. I ten jego związek z Joeyem.
    Mam nadzieje że Andiemu i Lucasowi sie jakoś poukłada.

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAA Lucas powiedział, że są z Andym parą. :DD Nie musi o tym wiedzieć cała szkoła, ważne, że niektórzy znają prawdę. Cieszę się, że powoli się między nimi układa.
    Hahaha Colin i Joe doskonale do siebie pasują. Ten policzek i oburzenie obu był wspaniały. Jak ja uwielbiam takich złośników, których trzeba poskromić. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek jak zawsze świetny! Kurcze, skoda mi było Tomasa... Taki twardziel, a jednak i takiemu zdarzy się płakać. Noo Lukas zdziwił mnie tym, że powiedział o Andy'm Tomasowi i Mary. I jeszcze ten spontaniczny dowód haha :D.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam gorąco, Marcysia;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, szkoda mi Tomasa... Taki z niego twardziel, a nawet takiemu jak on zdarzy się płakać. Lukas bardzo zdziwił mnie (w pozytywnym słowa znaczeniu) tym, że pochwalił się związkiem z Andy'm przed Mary i Tomasem. No i jeszcze ten spontaniczny, WIARYGODNY dowód haha!
    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń i ciekawi mnie co mnie tak zaskoczy :D Pozdrawiam gorąco, Marcysia ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. To było świetne. :D Najlepsza scena oczywiście wyznanie Lucasa o jego orientacji. ^^ Szkoda, że już koniec, przywiązałam się do tego opowiadania. Chociaż dobrze wiem, znając Cię, że końcówka będzie ciekawa. Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny odcinek,Lukas mnie zaskoczył tym wyznanien i pocałunkiem.Związek Colina i Joe jest cudowny,idealnie do siebie pasują.Miłość i walka w jednym.Czekam na kolejny odcinek.I nowe opowiadanie.Dzieki za super odicnek.Jesli małabyś chęć zapraszam na mojego bloga www.kreatywnosc-uczuc.blogspot.com to opowiadanie o Adommy.Może cos skrobniesz.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział boski!! Już się nie umiem doczekać kolejnego!! :d
    PS: Nie chce żebyś była obrażona albo co, ale wole takie opowiadania (z imionami innymi i wgl) ponieważ nie kojarzy mi się z żadnym piosenkarzem, aktorem i wgl. Chciałabym, żebyś napisała więcej o Colinie i Joe. ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. noooo ja też chciałabym więcej o Colinie i Joe ^^ świetnie piszes, tak lekko ;) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Colin i Joe ♥
    Dobrze, że Lucas powiedział tej dziwce i Tomowi, że jest z Andym ♥
    Tak bardzo żal mi Toma :C Rozumiem jaka to tragedia. Widziałam sama na pogrzebie kuzyna :/ To było 4 miesiące temu, a rodzina wciąż się nie pozbierała, a jego brat wciąż obchodzi miesięcznice na fb.
    Coś czuję, że tak dobrze to nie będzie... Zaraz będzie jakaś klapa!

    OdpowiedzUsuń
  10. Co by tu napisać.. *myśli* Dobrze, że Lucas w końcu powiedział Tomasowi, że jest z Andym i cieszę się bardzo, że ten przyjął to tak dobrze.. Co jeszcze? Nic jeszcze.. Podziobał mu udo widelcem.. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy jednak nie. Aż bym tu wstawiła jakąś emotkę, ale nie wiem jaką~
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)