Robin
Bałem się spotkania z
Philem. Stałem pod klasą i miałem ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie. Nie
miałem pojęcia, jak się zachować w jego obecności. To niby on zaczął, ale i tak
czułem się głupio.
Nie wiedziałem, czemu
to zrobił. Nie byłem taki głupi, żeby myśleć, że nagle odkrył w sobie wielkie
pokłady miłości do mnie. Zresztą, nie zerwał z Lucy, a to świadczyło tylko o
jednym – nie traktował tego poważnie. W związku z tymi przemyśleniami zaczęło
mi się nasuwać na myśl coś innego.
Czy ludzie zakochani
nie mają klapek na oczach i nie zdają sobie sprawy z tego, że ich ukochany/a
robią ich zwyczajnie w chuja? Czy ja naprawdę go kochałem, skoro myślałem
wyraźnie mózgiem, a nie fiutem i dochodziłem do wniosku, że Phil zwyczajnie
sobie ze mną pogrywa? Czy w chwili, kiedy zaczął mnie całować, nie powinienem
jak dziwka rozłożyć przed nim nóg, a potem zwyczajnie dać się przelecieć?
Eh, ciężko jest być
ścisłowcem. Gdybym myślał jak humanista, szybko bym doszedł do jakiegoś
konkretnego wniosku, nawet jeśli dochodziłbym do niego okrężną drogą. Na razie
jedyną konkretną rzeczą było to, że korytarzem szedł Phil, a mi mimowolnie
zrobiło się zimno. Czułem się niezręcznie.
BARDZO niezręcznie.
Oddychaj, idioto,
zganiłem się w myślach, kiedy Phil zatrzymał się krok przede mną i przywitał
się z resztą klasy.
– Masz zadanie z
matmy?
– Nie, ale zrobię na
przerwie.
– Atkinson dzisiaj na
pewno będzie sprawdzał.
– Tylko tak straszy.
Wierz mi, wiem co mówię.
– Robin? A ty masz?
Drgnąłem i wbiłem
wzrok w Hanysa, który wpatrywał się we mnie z nadzieją w oczach.
– Hm? Co? – spytałem
głupio.
Wszyscy wybuchli
śmiechem.
– Chyba zakochany,
taki nieprzytomny – zażartowała Lucy. Moje policzki oblało gorąco.
– Kim jest ta
szczęśliwa wybranka?
– Ej – oburzył się
Hanys. – Moje zadanie jest ważniejsze! Jeszcze jedno jajo i będzie mi wychodzić
szmata z matmy.
– To trzeba było je
zrobić – powiedziała kpiąco Mary, szturchając go. Hanys pokazał jej język.
– To co, Robin? Dasz
mi to zadanie? – spytał błagalnie.
– Mm.
Wyciągnąłem zeszyt i
podałem mu go. Byłem pewien, że do matmy będzie go miała w łapach połowa klasy,
ale dopóki nikt mi po nim nie pisał i nie zaginał rogów, niewiele mnie to
obchodziło.
– Dzięki, życie mi
ratujesz.
Zadzwonił dzwonek, a
po chwili przyszła nauczycielka od niemieckiego. Zerknął na Phila. Patrzył
akurat na mnie i widząc, że też patrzę, on… puścił mi oczko!!
Szybko odwróciłem
wzrok.
Chciał ze mną pogadać,
ale akurat przerabialiśmy lekturę i pisaliśmy tak dużo, że nie byliśmy w
stanie. Poza tym, dookoła znajdowało się zbyt wiele ciekawskich uszu. Potem
okazało się, że Phil jedzie do dentysty i nie uda się nam zrobić tego bez
świadków, a przynajmniej mnie w szkole. Phil mi napisał, żebym do niego
przyszedł po lekcjach i wtedy szczerze porozmawiamy. Nie chciałem i protestowałem,
ale w końcu dałem się przekonać.
Po drugiej lekcji
Phila już nie było. Na trzeciej mieliśmy chemię. Gdy zajęliśmy miejsca, Seba
rozejrzał się po klasie i zmarszczył brwi.
– Kogoś nie brakuje?
– Mama zabrała Phila
do dentysty – powiedziała Lucy. Jej głos brzmiał dziwnie… Zupełnie jakby bała
się Seby.
– W porządku. Czy ktoś
chce zgłosić nieprzygotowanie?
Chemik usiadł przy
biurku i wziął w łapę dziennik. Oparł jedną nogę w kostce na kolanie drugiej i
oparł dziennik o uda. Znowu skojarzył mi się z królem siedzącym na tronie.
– Ale zabawne –
wymamrotała Cleo. – Jakby ktoś jeszcze miał.
– Brakuje tylko
Browna, tak?
– Tak.
– W porządku. W takim razie… Bradley Cleo, zapraszam do
odpowiedzi.
Od tej akcji z pigułką
gwałtu Cleo jeszcze ani razu nie poczuła, że jest na celowniku. Wiedziałem
jednak, że Seba ją obserwuje, zupełnie jakby szukał jej słabych punktów. Nie
miała jeszcze oceny z odpowiedzi ani nieprzygotowania, więc skoro wziął ją
właśnie teraz, musiał coś znaleźć.
Aż nie mogłem się
doczekać.
Dał jej jakąś książkę
i podał jej numer zadania oraz stronę. Napił się kawy, obserwując ją z
zastanowieniem. Cleo stała bokiem do tablicy, więc wyraźnie widziałem jak
zrobiła wielkie oczy, gapiąc się na zadanie.
Zagryzłem dolną wargę,
żeby nie parsknąć. Chyba nadszedł czas pokuty za tę pamiętną imprezę, na której
dobierała mi się do majtek. Wcześniej zapewne byłoby mi jej szkoda, w końcu
wiedziałem, co to znaczy być prześladowanym przez nauczyciela, ale w chwili
obecnej byłem zadowolony, że trochę się pomęczy i postresuje.
– Coś nie tak? –
spytał niewinnie Sebastian.
Ach!, kocham cię,
pomyślałem zadowolony. W tej chwili chyba naprawdę tak czułem! No po prostu
uwielbiałem ten jego tekst i minkę w stylu „ale o co chodzi?”.
– Em, to zagadnienia z
poprzedniej lekcji? – spytała niepewnie Cleo.
– Nie, to temat sprzed
dwóch lekcji. Tam na górze jest wszystko napisane.
– A–aha. Racja.
Zapadła cisza. Mary
namiętnie przepisywała zadania z matmy, w ogóle nie interesując się tym, że
wyszła na hipokrytkę, wypominając ich brak Hanysowi. Seba to widział – ten
dziwny, jakby złowieszczy uśmiech nie pojawił się na jego ustach przypadkiem.
Co to, to nie!
Cleo wzięła w rękę
pisak i wypisała dane, a potem ułożyła reakcję i poprawnie ją zbilansowała. Z
drugą już jednak nie dała sobie rady.
– To za trudne –
stwierdziła. – Nie robiliśmy tego na lekcji.
– Czy ktoś wie jak to
zrobić?
Seba patrzył na mnie.
Chciał, żebym to zrobił i tym samym utarł nosa Cleo. Podniosłem rękę, bo
faktycznie umiałem. Seba dawał mi już o wiele gorsze zadania.
– Linn, podyktuj jej.
Klasa była w szoku,
ale nikt się słowem nie odezwał.
– To, że sama nie
należysz do grupy zbyt inteligentnych osób, Bradley, nie oznacza, że inni są na
podobnym poziomie intelektualnym – powiedział ostro. Ach, komplement dla mnie i
jednocześnie złośliwa obelga dla niej. – Zamiast imprezować, skup się lepiej na
nauce. Powodzenia na maturze… o ile zdasz z takim podejściem.
– Uczyłam się, ale te
zadania są jakieś z kosmosu.
– Nie pogrążaj się –
rzekł Seba, a potem podyktował jej banalne zadanie dla kogoś, kto wiedział, co
po kolei robić. Ha! Wiedziałem, że znalazł jej slaby punkt.
Cleo nie umiała tego
zrobić. Usiadła w ławce z naburmuszoną miną, szmatą i uwagą za pyskowanie. W
ramach bonusu, jak stwierdził chemik.
Boot podszedł do Mary
i zabrał jej zeszyty z matmy.
– Zapraszam do tablicy
– rzucił do Mary. – Skoro chemia panią nie interesuje, zakładam, że już
wszystko pani o niej wie. Linn, zostań po lekcji. Chyba mam coś, co należy do
ciebie.
Westchnąłem, kiedy
zobaczyłem, że bazgrze coś w moim zeszycie na czerwono. Jego kąśliwe uwagi
zdecydowanie zbyt często lądowały w moich zeszytach i miały zwykle około połowy
strony, a reszta klasy pękała na przerwach, czytając to wszystko i nabijając
się ze mnie.
Niełatwo jest żyć w
związku – o ile tak można to nazwać – z własnym nauczycielem. Tak naprawdę w
szkole nie miałem żadnych korzyści z tego, że razem mieszkamy. Nie, żebym
potrzebował, ale Seba nigdy mi nie zdradził nawet jednego pytania ze
sprawdzianu. Kiedy kilka razy go o to podpytałem, uniósł jedną brew i patrzył
na mnie jak na debila, a potem, gdy dotarło do niego, że pytałem na serio, wyśmiewał
mnie. Właściwie to cisnął mnie bardziej niż resztę, często dawał mi zadania
wykraczające trudnością i zagadnieniami poza poziom liceum, ale nie miałem mu
tego za złe. Lubiłem chemię. No, chyba że byłem zmuszony robić zadania niemal
stale, wtedy na jej widok zwyczajnie chciało mi się rzygać.
Mary rozwiązała
poprawnie zadanie, którego Cleo nie umiała zrobić, przez co była jeszcze
bardziej wkurzona. Od czasu imprezy unikała mnie jak ognia, z czego byłem
bardzo zadowolony. Wreszcie miałem trochę spokoju i nie czułem na swojej dupie
jej powłóczystych spojrzeń. Gdyby mi stanął w szkole z jakiegoś powodu, ona
pierwsza by to wiedziała, tego byłem pewny.
Gdy zadzwonił dzwonek,
wszyscy wyszli. Wrzuciłem do torby piórnik, przerzuciłem ją przez ramię i
podszedłem do Seby.
– Musiałeś? – spytałem
kwaśno, kiedy z lekkim uśmieszkiem oddawał mi zeszyt.
– Nie dawaj tym
harpiom na sobie żerować – odparł, opierając się pośladkami o biurko. – Z
chemii też wszystko od ciebie rżną, prawda?
– Dajesz bardzo trudne
zadania. – Próbowałem ich jakoś usprawiedliwić. – Mnie naprawdę to nie
przeszkadza.
– A jeśli któryś z
twoich znajomych nie zda matury? Jak myślisz, czy nie będzie to po części twoja
wina?
– Eee…
– Każdy pracuje na
siebie, Robin. Wierzę, że tobie powinie się noga tylko przez niedopatrzenie,
ale co do innych, nie jestem aż tak optymistycznie nastawiony. Każdy z was musi
zdać. Wiedzą, że jesteś systematyczny i wykorzystują to, żebrując od ciebie
twoje zadania. Wiem, że lepiej jest iść na łatwiznę, ale to nie jest rozwiązanie.
Nikt nie może ich wiecznie trzymać za rękę.
– Wiem – westchnąłem.
– Chyba po prostu nie potrafię im odmówić.
Seba parsknął, kręcąc
głową.
– Uhm… Wrócę dzisiaj
sam, ok? Ja i Phil… Ostatnio trochę się między nami… namieszało i… Pójdę po
lekcjach do niego, chcemy trochę pogadać i wyjaśnić sobie pewne rzeczy.
Westchnął, ale skinął
smętnie głową.
– Długo ci to zajmie?
Rozłożyłem ręce, dając
mu do zrozumienia, że nie mam pojęcia.
– W porządku. Dzisiaj
ja coś przygotuję do jedzenia. Zmykaj na przerwę.
Obejrzałem się, a
potem nachyliłem się do niego i cmoknąłem go szybko w usta. Nie patrząc już na
niego, wyszedłem z klasy.
Po lekcjach z sercem w
gardle poszedłem do Phila. Nie miałem kompletnie pojęcia, o czym on tak bardzo
chce rozmawiać. Był totalnie nieprzewidywalny. Spodziewałem się, ż przeprosi i
powie, że mu ostatnio odwaliło. W końcu na pewno nie był gejem, byłem tego
niemal pewien. Czułem, że tu chodzi o coś innego.
Otworzyła mi jego
mama, a potem sam poszedłem na górę i zapukałem do jego pokoju. Zawsze tak
robiłem, mimo że on wiecznie z tego kpił.
– Proszę!
Zaczerpnąłem powietrza
i nacisnąłem klamkę. Czas najwyższy, żeby ustalić pewne granice między nami.
Sebastian
Jestem osłem,
pomyślałem.
Nie chciało mi się
gotować, w ogóle, ale postanowiłem zająć czymś ręce. Musiałem to zrobić, żeby
zwyczajnie nie zwariować.
Robin pojechał do
Browna. Spojrzałem na nóż i w myślach już widziałem jak ucinam blondaskowi
kutasa. Och, wyryłbym mu jakiś napis na tym głupim czole, ogolił go na łyso i…
I…
Jezu, w życiu nie odczuwałem
w stosunku do kogoś aż takiej nienawiści. Nienawidziłem w swoim życiu wielu
ludzi – rodziców, którzy porzucili mnie jako niemowlę i skazali na egzystencję
bez miłości i ciepła domowego. Xaviera Linna, który uprzykrzał mi życie na
wszelkie możliwe sposoby i nie obchodziło go, że właściwie znęca się nad
dzieckiem, w końcu byłem od niego sporo młodszy. Chipa, który zamienił nasz
związek w istne piekło i spotykał się jednocześnie jeszcze z dwoma innymi
mężczyznami, każąc sobie płacić, jeśli nie kręciło go pójście do łóżka akurat z
tą osobą. I jeszcze kilka osób spokojnie mógłbym wymienić, ale, jak Boga
kocham, mógłbym przysiąc, że żadne z tych uczuć nie było w stanie doprowadzić
mnie do stanu, w jakim znajdowałem się teraz.
Brown mnie prowokował.
Uwielbiał to robić – łapał Robina za nadgarstek, obejmował go, czochrał mu
włosy, szturchał, ocierał się o niego niby przypadkiem nogą pod ławką… Dotykał
go o wiele częściej niż wcześniej, kiedy jeszcze o niczym nie wiedział. Robił
wszystko, żeby mi Robina zabrać, ale skurwysyn nie był na tyle głupi, żeby tak
po prostu się na niego rzucić. Robił to powoli, siał w jego głowie wątpliwości
co do mojej osoby… Sprawił, że gorączkowo się zastanawiałem, czy już próbował
coś więcej… Czy może Robin zdecydował się z nim przespać, obciągnąć mu,
cokolwiek…
Wkurwiało mnie to na
potęgę. Zacisnąłem mocno dłoń na rączce od noża i zabrałem się za obieranie
ziemniaków. Frytki, schabowy i surówka wydawały mi się być dobrym pomysłem.
Coś, co mi zatka gębę i nie pozwoli jakoś głupio skomentować spotkania
„przyjaciół”, kiedy Robin już wróci.
Miałem ochotę wyć.
Wrzeszczeć.
Pluć. Najlepiej na tą
gnidę.
W myślach
zasztyletowałem Browna już chyba tysiąc różnych sposobów, pospychałem ze
wszystkich mostów, wepchnąłem pod każdy tramwaj, autobus i samochód. Powiesiłem
na każdym sznurze, lince, kablu… Udusiłem, utopiłem (najlepiej w lodowatej
wodzie), skopałem do nieprzytomności, śmierci… Sprzedałbym duszę diabłu, gdyby
ten mógł spełnić moje życzenie i sprawić, żeby Phil Brown nigdy się nie urodził…
Xavier pewnie naśmiewa
się ze mnie nawet w grobie. Spłodził syna, którego pokochałem, i który mnie nie
chce.
A czas leciał.
Robina nie było.
Pojawił się za to ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewałem.
Robin
– Jesteś – Phi
obejrzał się przez ramię, uśmiechając się lekko. Zawsze witał mnie uśmiechem i
przez chwilę miałem wrażenie, że wszystko jest po staremu. Że Phil nie wie o
mojej orientacji i związku z Sebastianem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi,
których nic nie jest w stanie poróżnić…
… Że ostatnim razie
nie pocałował mnie i nie próbował czegoś więcej.
Potem jednak jego
wzrok przesunął się z oczu na usta, by w końcu otaksować całe moje ciało dość…
aprobującym spojrzeniem. I już nie potrafiłem udawać, że to wszystko nie miało
miejsca.
– Chciałeś pogadać –
powiedziałem niepewnie, poprawiając torbę na ramieniu.
– Usiądź – wskazał mi
łóżko, po czym odwrócił się w kierunku biurka.
– Em… Chcesz lekcje?
Dzisiaj sporo pisaliśmy.
– Hm? Pewnie, piszesz
najładniej z całej naszej klasy. Normalnie jak dziewczyna.
Zagryzłem dolną wargę.
Wcześniej już nie raz natrząsał się z mojego starannego pisma i były to tylko
docinki. Teraz jednak wiedział, że jestem gejem, w dodatku pasywną stroną w
związku i już nie byłem pewien, że to był tylko żartobliwy kuksaniec. Bo chyba
nie wypada tak żartować w takiej sytuacji, prawda? Może po prostu nie mam do
siebie dystansu, a może on naprawdę chciał mi dopiec?
Nie wyciągaj
pochopnych wniosków, pomyślałem.
Podszedłem do niego i
zacząłem wykładać na biurko zeszyty.
– Seba złapał Mary jak
przepisywała moje zadanie z matmy na chemii – zagadałem, myśląc jednocześnie o
tym, że jestem kompletny kretyn i gadam bez sensu. – Chcesz przeczytać uwagę?
Takie rozmowy byłyby w
porządku, gdyby Seba był tylko zwykłym belfrem utrudniającym nam życie. Ale nie
był. Był moim opiekunem i kochankiem, a to raczej wykluczało swobodne
rozmawianie o nim połączone z mieszaniem go z błotem.
– Nie mogę się
doczekać – parsknął z wyraźnym sarkazmem, wywracając oczami. – Odkąd się tylko
dowiedziałem o waszych stosunkach, wciąż się nad tym zastanawiam i nie mogę
uwierzyć. Robin Linn, mój najlepszy przyjaciel i jednocześnie…
Phil nagle szarpnął
mnie za biodra i posadził przed sobą na biurku, wciskając się pomiędzy moje
nogi. Złapał mnie za pośladki i przycisnął do siebie tak, żebym poczuł jego
krocze na swoim. Aż zrobiło mi się słabo.
On był podniecony!
Spojrzałem na niego ze
zdumieniem i wstydem.
– Nic innego chyba nie
musimy sobie wyjaśniać – rzekł ostro.
– Phil…
– Jesteś całkiem
przystojny. Nie jest to naturalne piękno jakie ja posiadam, ale muszę przyznać,
że masz w sobie to „coś”.
– Co ty robisz?
– Ja? Biorę tylko to,
co mi się należy.
Patrzyłem na niego i
nie wierzyłem. Jasne, nie byłbym zadowolony gdybyśmy zamienili się miejscami i
to on byłby z Sebą. Byłbym zły, że nic mi nie powiedział i zapewne zawstydzony,
że się we mnie zakochał. Nigdy jednak nie posunął bym się do czegoś takiego!
Czy ja naprawdę go
kiedykolwiek kochałem, czy tylko podziwiałem? Czy to naprawdę mogła być miłość?
Teraz przecież powinno mnie cieszyć to, że mnie chce, ale… Jego dotyk i
pocałunki nie sprawiały mi przyjemności, ręce pieściły niewprawnie i zbyt mocno
dociskały się do mojego ciała. Właściwie nic nie czułem, żadnych motyli w
brzuchu jak w przypadku Sebastiana. To, jak Phil się zachowywał, w pewien
sposób mnie obrzydzało. I obrażało. Czy on naprawdę uważał, że skoro lubię
facetów i chyba go kocham to może ze mną zrobić co mu się tylko żywnie podoba?
Czy on na serio myślał, że może mnie traktować w taki sposób? Seba nigdy nie
robił sobie ze mnie takich okrutnych żartów. Traktował mnie z szacunkiem,
chociaż niejedna osoba nazwałaby mnie luksusową dziwką. W końcu odpłacałem
Sebie za opiekę czym tylko mogłem – gotowałem, prałem, sprzątałem, uprawiałem z
nim seks… Jakim prawem taki Phil Brown rości sobie do mojego ciała jakiekolwiek
prawa?
Nie mogłem uwierzyć,
że…
… że nie dostrzegałem
wszystkich jego wad.
… że nie zauważyłem,
że jest miły tylko wtedy, gdy wszyscy robią to, co on chce.
… że jest zwyczajnie
złośliwy, kiedy coś idzie nie po jego myśli i rani dla samego ranienia.
Był ładny, to nie
ulegało wątpliwości, ale przecież ja nigdy nie kierowałem się urodą. Ceniłem
ludzi za ich charaktery, a nie wygląd, na który zwykle nie mogą mieć wpływu.
Teraz, kiedy jego
dłonie zwyczajnie mnie obłapiały, a język brutalnie wręcz wpychał się do moich
ust, zrozumiałem wszystko.
Phil Brown to
dzieciak, który jeszcze wiele musi przejść, żeby dorosnąć. Ja dorosłem i
zrozumiałem. Kochałem prawdziwego mężczyznę.
Kochałem Sebastiana.
Zacisnąłem dłonie na
piersi Phila i odepchnąłem go. Spojrzał na mnie ze złością.
– I co? Już ci
wyparował z głowy ten głupi kutas?
Uśmiechnąłem się
lekko. Jak mogłem być taki głupi…?
– Nie dorastasz mu do
pięt – powiedziałem spokojnie, wymownie ocierając usta.
Silny cios pięścią
rzucił mnie najpierw na biurko, a potem na podłogę. Przez chwilę nie
rozumiałem, co się stało.
Policzek pulsował mi
boleśnie, a z kącika ust pociekła strużka krwi. Spojrzałem na Phila. Nie
odezwałem się.
– Wypierdalaj i nigdy
tu nie wracaj, wstrętna kurwo!
Miałem ochotę
powiedzieć „z przyjemnością”, ale darowałem sobie. Nie byłem dzieckiem, które
uważa, że wygra ten, kto odezwie się ostatni.
Wziąłem swoją torbę i
wrzuciłem do niej zeszyty. Nic nie mówiąc, po prostu wyszedłem.
Matka Phila patrzyła
na mnie zatroskana.
– Dowidzenia –
powiedziałem spokojnie.
– Robin, kochanie…
– W porządku. Wszystko
jest ok.
– Ale Phil…
– Nie ważne.
Dowidzenia.
I wyszedłem. Byłem w
tym domu po raz ostatni, ale świadomość tego w ogóle mi nie ciążyła. Właściwie
wyrzucałem sobie, że przez tyle lat byłem przywiązany do takiej beznadziejnej
osoby. Nie, żebym ja był jakiś super czy coś, nigdy się za takiego nie
uważałem, ale Phil zdrowo przesadzał. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie,
że mi ulżyło. Odkąd dowiedział się o mojej orientacji, zaczął się naprawdę
dziwnie zachowywać i nie podobało mi się to, co wyprawiał. Nie wspominając już
o stosunku do kobiet.
Muszę powiedzieć
Sebastianowi, że go kocham, pomyślałem. W końcu miał prawo znać prawdę. Nawet
jeśli umowa była inna, wolałem, żeby wiedział. Nie sądziłem, żeby był z tego
powodu jakoś przesadnie zły, a nawet jeśli… Po prostu chciałem, żeby wiedział.
Gdy już sobie
uświadomiłem, na kim tak naprawdę mi zależy, czułem się jakiś lżejszy. Mogłem w
końcu odetchnąć pełną piersią. Fakt, bałem się trochę jego reakcji, w końcu on
zawsze mnie zaskakiwał i robił rzeczy, jakich bym się po nim nie spodziewał.
Wiedziałem, że nie padnie mi nagle w ramiona ze słowami „ja też cię kocham”,
ale miałem nadzieję, że zachowa spokój. Chciałem zaangażować się w ten związek
na każdej płaszczyźnie i cieszyć się każdą chwilą spędzoną z Sebastianem.
Wbiegłem po schodach
na górę i otworzyłem drzwi do mieszkania. Z mocno bijącym sercem zdjąłem kurtkę
i buty, a torbę rzuciłem na szafkę stojącą zaraz przy wejściu.
– Seba, muszę z tobą
porozmaw… – urwałem, kiedy zobaczyłem kto siedzi obok Seby w kuchni. – O. Dzień
dobry.
Patrzyłem ze
zdziwieniem na przyjaciela ojca, który kupił nasz dom na licytacji i zamieszkał
w nim po moje wyprowadzce. Byłem
ciekawy, jak mnie znalazł i dlaczego przyszedł się ze mną spotkać. Nie
sądziłem, żeby miał jakiś interes do Sebastiana.
– Dzień dobry.
– Coś się stało? –
zapytałem, zerkając na chemika, ale on również patrzył na mnie pytająco.
– Usiądź. – Usiadłem
obok Seby, gapiąc się na niego i czekając, aż wyjaśni mi, o co chodzi. – Mam
kilka pytań odnośnie rzeczy, które zabrałeś… albo twój ojciec gdzieś ukrył.
– Rzeczy? To znaczy
co?
– To dość… delikatna
sprawa – rzekł wolno. Nie podobał mi się ton, którym to powiedział ani
przeszywający wzrok, który wbijał się we mnie niczym sztylet. – Chodzi o
papierosy. Wiem, że część zabrałeś. Chip mi powiedział.
– Chip? – spytaliśmy
obaj zdziwieni, patrząc na siebie porozumiewawczo, chociaż żaden z nas nie
wiedział, o co tu właściwie chodzi.
– Tak, jeden z moich
ludzi. Nie chodzi mi jednak o to, co zabrałeś, bo to zaledwie mała próbka tego,
co twój ojciec przechowywał w waszym domu. A ja chcę wiedzieć, gdzie to jest.
– Ale ja naprawdę nie
wiem nic o…
Usłyszałem dziwny
pstryk, a potem szeroko rozwartymi oczami spojrzałem wprost na lufę pistoletu
wycelowanego prosto w moją głowę. Umilkłem. Dłoń Sebastiana zacisnęła się na
moim udzie tak mocno, że gdyby nie szok, zapewne jęknąłbym z bólu.
– Dobrze się zastanów,
zanim cokolwiek powiesz – rzekł mężczyzna, uśmiechając się z zadowoleniem. W
jego oczach dostrzegłem jakąś mściwą satysfakcję z tego, że trzyma nas w
garści. – Chyba że nie masz nic przeciwko temu, żeby zrobił mozaikę z twojego
mózgu na lodówce.
Sebastian
Pokojarzenie faktów
nie zajęło mi dużo czasu. Robin zapalił jednego papierosa z tych dziwnych
paczek i wylądował w szpitalu. W jego krwiobiegu wykryto narkotyki, a dałbym
sobie chuja obciąć, że nie bierze. To musiały być te papierosy, to w nich był
ukryty narkotyk. Skoro robili więcej takich papierosów, przed nimi musiał
siedzieć jeden z przemytników, który wymyślił cwany sposób obejścia
zabezpieczeń na granicy. Nikt przecież nie będzie kazał im rozpakować
papierosów, a jeśli mogą je legalnie przewozić, w ogóle nikt się nie przyczepi.
W ten sposób narkotyki bezpiecznie mogą wędrować po całym świecie, dopóki ktoś
wtajemniczony ich nie odbierze.
Albo jakiś dzieciak
przez przypadek się nimi nie zatruje.
***
Wiem, znowu wątek kryminalny, ale ja po prostu musiałam to tutaj umieścić.
Nie mam pojęcia, ile dokładnie będzie odcinków, ale już naprawdę niewiele. Może z sześć, siedem. Myślałam o drugiej części, ale czy ją napiszę, dopiero się okaże.
Co o destiela i stereka to na razie mówię kategorycznie nie, chociaż z chęcią bym sama coś takiego przeczytała. Może kiedyś napiszę coś w tym stylu, ale nic nie obiecuję.
Dorcik, pamiętam Cię:). Byłam ciekawa, gdzie zniknęłaś.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Pozdrawiam!
Boskie jak zawsze obsesjo, boskie! <3
OdpowiedzUsuńChce więcej więcej i więcej <33
A co do drugiej części, błagam na kolanach napisz drugą część Kochana, to opko jest najlepsze ze wszystkich! Podbiło moje serce <3
http://deadly-psychopath.blogspot.com/ serdecznie zapraszam na piętnasty rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo i Robin nie zdazyl powiedziec Sebie, ze go kocha. Kurde, same problemy. Tu ten koles, w szkole cholera wie, co zrobi Phil po tym, jak Robin pokazal mu, gdzie jego miejsce...
OdpowiedzUsuńRobin wreszcie zrozumiał, że to Sebastiana kocha. A Phil pokazał swoje prawdziwe ja. Wszystko pięknie, cacy, tylko szkoda, że nie zdążył wyjawić Sebastianowi swoich uczuć. Mam nadzieję, że sprawa z tym facetem nie zajdzie za daleko i jeszcze zdąży mu powiedzieć te magiczne słowo.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy :)
Jej. Niesamowite opowiadanie!
OdpowiedzUsuńNo ale akcja się dzieje nie ma co:D
super notka !
Buziaczki i weny życzę:*
Musiałam poukładać swoje życie... W końcu trafiłam na faceta który jest wart mnie i mojego synka :) Jeżeli chodzi o odcinek to muszę ci powiedzieć że się spisałaś ;) wiedziałam że Robin nie kocha Phil'a... Ta "miłość" wydawała się być jakaś taka dziwna... To raczej było zwykle szczeniackie zauroczenie... Co do samego Phil'a, z chęcią wyrzuciła bym go przez okno i kazała szyć spadochron w locie xD nie wiem jak można być tak nie czułym i wyrachowanym dupkiem... Najważniejsze że Robin się opamiętał i zrozumiał że tak naprawdę kocha Sebastiana :D W życiu bym nie pomyślała że ojciec Rob'a jest przemytnikiem o.O Nie dość że Robin stracił rodziców i dom to jeszcze teraz może stracić życie... Wiem że go nie straci ale sama wizja faceta który celuje mu w głowę, mnie przeraża... Fajnie że wplotłaś wątek kryminalny, bez niego to opowiadanie byłoby zbyt jednolite ;) w końcu musi być moment w którym wszystko się nagle może skończyć :) Ups, troszkę się rozpisałam xD lecę czytać drugi tom Bliźniaków ;) miło że mnie pamiętasz :* jest może możliwość żebyś mnie powiadamiała przez gg?? Jakby co to mój nr : 43116661 :) Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńO.O
OdpowiedzUsuńJestem w szoku. W szoku w związku z tym, co wyprawiał ojciec Robina i to, że zostało tak niewiele odcinków do końca. Wielka szkoda, bo bardzo lubię to opowiadanie. Ale pocieszające jest to, że chociaż Robin zrozumiał, kogo tak naprawdę kocha. Jestem ciekaw, jak rozwiąże się ta sprawa, także z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. ;)
Weny.
Pozdrawiam,
Illusion.
Ha! Coś tak czułam, że tatuś Robina był zamieszany w jakieś ciemne interesy. Nie sądziłam tylko, że zaszkodzą one jego synowi. Mam nadzieję, że jemu i Sebastianowi uda się wyjść z opresji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Robin wreszcie przejrzał na oczy w sprawie Phila. Chłopak jest totalnym zerem. Zupełnie nie dbał o dobro swojego przyjaciela, a gdy ten mu się postawił potraktował go jak śmiecia. Swoją drogą, współczuję jego dziewczynie. Jeśli z nią obchodzi się tak samo jak z Robinem... A może prawdziwą twarz kochanka pozna dopiero, gdy będzie za późno?
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Ariana
PS. Jeśli chodzi o Stereki, polecam teksty euphorii. Podeślę Ci linki do jej profilu na AO3 przez GG
Świetne
OdpowiedzUsuńSterek? Z Teen Wolfa? Jak tak, to chcę także link na gg: 6063170.
OdpowiedzUsuń